Wydarzenia


Ekipa forum
Salon I
AutorWiadomość
Salon I [odnośnik]05.05.17 12:18
First topic message reminder :

Salon

Reprezentacyjne pomieszczenie służące przyjmowaniu ważnych gości przez członków rodziny Lestrange. Urządzone w rodowych barwach i udekorowane odpowiednimi symbolami, a także portretami co bardziej znamienitych przodków. Goście odnajdą komfort na wygodnych kanapach, fotelach lub szezlongach; będą mogli wsłuchać się w koncert zaczarowanej harfy lub rozegrać partyjkę dowolnej gry karcianej.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon I - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064

Re: Salon I [odnośnik]20.01.19 4:37
Misternie zdobiony wachlarzyk skrywa za sobą miękkie płatki ust, podczas gdy myśl jedna w swe władanie obiera umysł skąpany w oparach artyzmu, zajmując sobą na kilka uderzeń płochego serca młodziutką arystokratkę. W swej nieskończonej pokorze oraz lekkim uznaniu stwierdza, iż najprawdopodobniej deski żadnego z najznamienitszych teatrów, jakie nosił ten świat, nie byłyby w stanie podźwignąć ogromu talentu, jakiego można było uświadczyć w przyjemnie zdobionym salonie. Gra złudzeń oraz niedopowiedzeń, uprzejmego milczenia oraz unikania spojrzeń, pięknych uśmiechów i nieruchomych oczu — obserwowała to w swoistym zafascynowaniu, spisując atramentowe słowa na niewidzialnych ryzach papieru, łącząc umiejętnie zdania, tym samym tworząc z nich coś, co w przyszłości może zaowocować kolejnym tomikiem na księgarnianych półkach. Ellie nie była tak do końca naiwna, nawet jeśli natura głuptasa potrafiła dawać o sobie znać, skompletowanie tak różnorodnego towarzystwa okraszonego politycznymi niesnaskami stanowiło prawdziwe wyzwanie wobec dobrej zabawy, tym bardziej należało doceniać każde promienne drgnięcie warg, nie analizować nazbyt gestów dla dobra ich dzisiejszej gospodyni. Dlatego też lady Parkinson nie unosi w rozczarowaniu brwi, na widok czerwieni znaczącej kolejne sylwetki, nawet jeśli kroje sukien zostały dobrane stosowniej, tak powtarzalność barw pozbawiała wszelkich wizualnych uroków (niemniej skronie przestały pulsować fantomowym bólem, za co była szczerze wdzięczna). Nie przylega na dłużej orzechem tęczówek do postaci lady Rosalie, ta przez wzgląd na swe geny wyglądała naturalnie zachwycająco, acz zapierające dech w piersiach piękno nie rzutowało na żaden konkretny element, pozostając w strefie ogólnej. Cóż. Blondyneczka mogła docenić za to kontrast w ubiorze między niewinnymi, ulotnymi niczym poranna rosa pannami, a dojrzałymi, spełnionymi niewiastami roztaczającymi aurę ciepła oraz elegancji świadomej, reprezentującej swój status. W swej uprzejmości Elodie ignoruje nawet nietakt, jakiego doznała z chwilą nadejścia najdroższej Elaine, odpowiadając kobiecie spowitej w żałobnej czerni uśmiechem, acz prędko uciekając od niej wzrokiem, by przypadkiem chłodniejsze tony oczu nie zmąciły przyjemnego wieczoru. Słodycz szampana rozlewa się na języku, acz nie dotyka jeszcze duszy. Zdania znaczone uprzejmością — nieco zbyt sztywną, acz biorąc pod uwagę niedawny polityczny wiec, pewnego rodzaju napięcie było nader zrozumiałe — płynęły swobodnie w powietrzu, żadne z nich nie dotyczyło jednak szczególnych zamiłowań poszczególnych niewiast, stąd też było pewne, iż przynajmniej początkowo nie zanudzą siebie nawzajem (w końcu nieważne, jakimi poważnymi tematami się zajmowano, jak pompatycznie się wypowiadano — ograniczenie swoich zainteresowań do paru podobnych sobie aspektów również trąciło brodzeniem w płytkich wodach osobowości), a to było miłe. Zwłaszcza że wszystkie lady wydawały się mieć na uwadze dobro Marine, dlatego też nie powstrzymywała radości w żaden sposób, po prostu ciesząc się na nadchodzące atrakcje. Pojawienie się lady Lestrange przyjęła z ulgą, podziwiając mimowolnie prześliczny odcień błękitu sukni oddalającej widmo bólu głowy na dobre. Razem z resztą dam udała się ku jadalni, z ciekawością przyglądając się niemalże każdej ozdobie. Lubiła czerpać inspirację, nie tylko odnośnie pisanych powieści, ale i życia — a biorąc pod uwagę przyszłość, Wenus jej świadkiem, iż potrzebowała wszelkich pokładów natchnienia oraz materiałów, by móc rozgromić nadchodzący mrok wnętrz mających zyskać miano nowego domu. Była Parkinsonem, a Parkinson nie będzie mieszkał w przeklętej krypcie, jakkolwiek wiekowa by ona nie była. To mocne postanowienie oraz wznoszony toast nakazał raz jeszcze wargi w szampanie umoczyć.
Prawdziwie zaklinasz piękno w szczegółach najmilsza Marine, jakże wspaniale będzie móc nie tylko wziąć udział w przygotowanych przez Ciebie atrakcjach, ale i spojrzeć na wyspę twoimi oczami — pozwala sobie rzec miękko perełka, odwracając wreszcie uwagę od podarowanego pierścionka, jakże krucho i delikatnie wyglądającego w porównaniu z jej znacznie wyrazistym zaręczynowym. Polubiła tę dziewczęcość zaklętą w prostocie, nie miała więc nic przeciwko noszeniu go tej nocy. Tak też uśmiechem pozwoliła sobie zamówić jako przystawkę małże św. Jakuba z musem z batatów oraz foie gras z kaczki. Przy daniu głównym wahała się między gołębiem a medalionem z żabnicy, jednak to zamiłowanie do dziczyzny nakazało wybrać comber z sarny otulony sosem Grand Veneur z dodatkiem czerwonej kapusty i purée z selera. Na zakończenie kawałek Tarte fine wydawał się jedynym słusznym wyborem. Przy kieliszku z szampanem pojawiło się także kolejne naczynie zawierające krystalicznie czystą wodę z owocami malin oraz kwieciem czarnego bzu.

| Ellie rozpoczyna drugi kieliszek szampana


Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Elodie Burke
Elodie Burke
Zawód : Dama na trzy etaty
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

she's a saint
with the lips of a sinner


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
she`s an  a n g e l
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6266-elodie-parkinson https://www.morsmordre.net/t6336-lethe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6333-skrytka-bankowa-nr-1568 https://www.morsmordre.net/t6335-elodie-parkinson
Re: Salon I [odnośnik]20.01.19 5:39
Zapomniałam napisać post w terminie. Jeśli o kimś zapomniałam w odpisie, wybaczcie. Nadrobię w następnym T___T

Napływ panien stwarzał pewne trudności w przywitaniu każdej z osobna. Lepiej, że Marine kazała na siebie długo czekać. Czas, w którym wszystkie zbierały się w salonie, mogły wypełnić grzecznościowymi, acz koniecznymi formułami. Darcy najwylewniej przywitała się z Rosalie, pozwalając sobie posłać jej łagodny uśmiech. Tęsknota w jej sercu narastała zarówno do rodziny Rosier — Fantine i Melisande, jak i jej drogiej kuzynki i przyjaciółki. W Melisande przodował pragmatyzm. Po przywitaniu się, z uwzględnieniem każdej damy w salonie, zachowała milczenie. Nie chciała zakłócać jej oazy spokoju, dlatego podjęła się rozmowy z Fantine. Najpierw otwarcie, odpowiadając na kwestię osobnego przyjazdu na miejsce.
Wybaczcie. Lorcan zaproponował mi wspólną podróż w ostatniej chwili. Zbyt długo się nie widzieliśmy. Melisande skrada mi go też dość często na rzecz rezerwatu, dlatego chciałam wykorzystać każdą chwilę, którą możemy spędzić razem.
Zerknęła na milczącą Melisande nie chcąc poruszać jej tematu za jej plecami, a woląc prowadzić dyskusję o niej, bezpośrednio skierowaną również do jej uszu. Wracając uwagą do młodszej Rosier odpowiedziała również na drugą poruszoną kwestię. Choć w tym celu poczekała na odpowiedni moment, kiedy część lady witała się ze sobą nawzajem, a one dwie miały okazję wymienić ze sobą kilka słów bez presji osób mogących przysłuchiwać się ich rozmowie, mogąc chcieć doszukiwać się w tej konwersacji wszelkich złośliwości czy nieprzyzwoitości w podszeptach.
Dajmy damom powód do plotek, Fantine — rzuciła półżartobliwie, w odruchu unosząc kieliszek z szampanem do ust, choć w ostatnim geście rozwagi zatrzymała go przy wargach i nie upiła ani łyka. Nie zdążyła nawet dotknąć szkła, ale w międzyczasie, kiedy jej kuzynka opróżniła swoje naczynie, sugestywnie objęła wolną dłonią jej rękę w łokciu, zanim sięgnęłaby po kolejny alkohol serwowany im przez służbę.
Fanny?
Podsunęła jej własny kieliszek, oferując wymianę. Pusta lampka szampana, którą Fantine trzymała w ręku, za pełną, nieruszoną. Liczyła na jej współpracę. Później zamierzała jej wyjaśnić tą farsę, w bardziej sprzyjających warunkach. Teraz zależało jej jedynie na tym, żeby nie mieszać działania eliksirów przeciw chorobie z alkoholem, a jednocześnie nie rzucać światła na jej własne, gorsze samopoczucie. Brak wzniesienia toastu za Marine mógłby się wydać nieuprzejmością, dlatego chciała stwarzać chociaż pozory, ze wypiła za jej szczęście. Nie trwała w błogosławionym stanie, jak część z dam, więc nie mogła się nim usprawiedliwić. W następnym odruchu sięgnęła po źródlaną wodę, pozostałą część przemówienia Marine upijając właśnie ją zamiast szampana.
Nie było jej dane kontynuować rozmowy z lady Yaxley (Leią). Nie starczyło na to sposobności, tak samo, jak – co akurat przyjęła z niewypowiedzianym zawodem – nie miała okazji poruszyć rozmowy z Rosalie. Miały jednak przed sobą cały wieczór i było jeszcze wiele obecnych dam, z którymi Darcy chciała zamienić w tym czasie kilka szerszych słów niż zwykłe kurtuazje. Choćby z samą bohaterką tego wieczoru – Marine. Której piękna kreacja i przemowa zapisała się chyba w pamięci każdej obecnej tu lady.
Darcy pogładziła jednocześnie srebrny obrys wręczonego pierścionka, w myślach chwaląc lady Lestrange za pomysłowość i troskę o swoich gości. Musiała zapamiętać, żeby później pochwalić ją za to w rozmowie.

| Darcy pije tylko źródlaną wodę


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Salon I [odnośnik]20.01.19 14:47
Gdyby zaproszenie na wieczór panieński lady Marine przybyło o miesiąc wcześniej, Callisto z pewnością zupełnie poważnie rozważałaby odrzucenie go, a zdecydowawszy się jednak zeń skorzystać, przybyłaby na miejsce z nastawieniem cierpiętnicy. Minę naturalnie miałaby jak najgrzeczniejszą, przekonująco radosną, ale w głębi duszy wciąż gniłaby jakaś paskudna zazdrość – oto miałaby przegrać w nieoficjalnej gonitwie wszystkich wysoko urodzonych panien z kolejną dziewczyną, przez cały czas trwania przyjęcia obsesyjnie myśleć tylko o tym, jak wytłumaczy ciągły brak pierścionka, choćby zaręczynowego, na swej lewej dłoni. Cieszę się twoim szczęściem, przecież wszystkie to potrafiły. Callisto gościła już na wystarczająco wielu przyjęciach zaręczynowych i wystawnych weselach, by bez trudu powtarzać to zapewnienie. Do momentu, w którym powinna już odnaleźć własne szczęście i z niego zacząć się cieszyć, wykrzesanie z siebie radości na rzecz młodziutkiej lady Lestrange stało się nieporównanie łatwiejsze.
Przyjazne relacje rodów Malfoy i Lestrange wymagały, by choć jedna z młodych dam wychowanych w Wilton przybyła na tak ważne wydarzenie jak wieczór panieński Marine. Callisto rozpoczęła przygotowania już wczesnym rankiem, rzecz jasna – od wyboru sukni na dzisiejszą okazję. Krążąc po swej garderobie jak w labiryncie, lady Malfoy napotkała kilka wątpliwości co do odpowiedniego stroju, ostatecznie jednak zdecydowała się na prostą w kroju, ale bardzo bogato zdobioną suknię w kolorze głębokiej zieleni. W ułożone gładko włosy wpięła dwie srebrne ozdoby, drobne i niemal niewidoczne, gdyby nie fakt, że subtelnie odbijały światło, błyszcząc się delikatnie. Jak zawsze, zdążyła ze wszystkim na czas. Organizacja działań, układanie planów – Callisto od dawna była przywiązana do porządku, ufała mu i odnajdywała w nim spokój. Nie dziwiło zatem, że nawet kilkanaście minut spóźnienia, które łatwo przeoczyć w gąszczu uprzejmych rozmów i kolorowych sukien wytrąciło ją nieco z równowagi.
Stając u wejścia do salonu Thorness Manor, Callisto gorączkowo usiłowała się uspokoić. Była wściekła. Z ponad godzinnym zapasem dopięła wszystko na ostatni guzik tylko po to, by zawiódł ją świstoklik, a lady Malfoy w rezultacie przybyła spóźniona. Damy się nie spóźniały, toteż Callisto była pewna, że kiedy wejdzie, wszystkie z zaproszonych przez Marine kobiet już tam będą. Nie pomyliła się. Nie trwoniąc czasu na przeprosiny za swoje spóźnienie (najlepiej, zdaje się, w podobnych sytuacjach nie skupiać na sobie więcej uwagi niż to potrzebne, udając, że nic się nie stało), przywitała każdą z zebranych dam na tyle wylewnie, na ile pozwolił jej czas – a więc wszystkim podarowała tylko spojrzenie, uśmiech, skinienie głową. Na szczęście zdążyła przybyć przed tym, jak Marine zaprosiła swoich gości do jadalni. Dopiero tam udało się Callisto złapać kieliszek szampana, który wzniosła razem ze wszystkimi w toaście lady Lestrange.
Kiedy wszystkie usiadły, Callisto uczyniła to samo, dopiero teraz mogąc w spokoju przyjrzeć się damom, którym miała towarzyszyć w zabawie, ocenić ich stroje, makijaże, fryzury, a przede wszystkim – słowa. W międzyczasie wydobyła z puzderka pierścionek z perłą i wsunęła go na palec. Prawej dłoni. Po raz pierwszy od dawna siedząc za stołem w towarzystwie młodych dam, z których tak wiele znała od lat nie czuła się jak wyrzutek, a ktoś stojący na równi z nimi wszystkimi. Z niejaką ulgą Callisto dokończyła swój pierwszy kieliszek szampana przy przystawce (zdecydowała się na ślimaki po burgundzku), a przed dokończeniem dania głównego (tuńczyk był wyśmienity, tylko po co te karczochy…?) sięgnęła już po kolejny.

| suknia, Callisto jest w trakcie drugiego kieliszka szampana
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon I [odnośnik]20.01.19 15:05
Zdawała sobie sprawę z gry pozorów, jaka miała mieć miejsce podczas wieczoru panieńskiego, bo choć żyła w zgodzie z każdą z zaproszonych pań, nie było to obligatoryjne w kwestii relacji między nimi samymi. Zbierając przedstawicielki szlachty pod swoim dachem musiała liczyć się z tym, że napięcie może wpłynąć na przebieg wieczoru, tym bardziej więc chciała szybko zneutralizować atmosferę i dać czarownicom coś, co całkowicie skupi ich myśli i odciągnie od wszelakich niesnasek, jakie mogły się kryć w zakamarkach umysłu.
Była wdzięczna za dołączenie do toastu i uśmiechała się szczerze, pijąc szampana ze swojego kieliszka. Zasiadła na miejscu i choć szybko zdecydowała się na wybór dań, kątem oka obserwowała, czy arystokratkom podobają się okoliczności przyjęcia. Nie dostrzegała grymasów, nie widziała też by którekolwiek szeptały między sobą ze złośliwymi uśmieszkami na ustach, przyjmowała więc, że wszystko rozgrywa się dla nich jak najprzyjemniej lub po prostu krytyka jest szczelnie chroniona tamą zbudowaną z konwenansów i uprzejmości.
Małże św. Jakuba, mus z babatów i foie gras z kaczki pojawiło się na talerzu przyszłej panny młodej, a ona sama pomiędzy kęsami odwdzięczała się za wszelkie życzliwe spojrzenia oraz odpowiadała na poruszone tematy.
- Madeline, bardzo chętnie pomogę ci w organizacji, gdy ten dzień wreszcie nadejdzie. Osobiście zadbam o to, by lord Crouch nie próbował mieć na niego żadnego wpływu – zaśmiała się uprzejmie, w myślach wizualizując obraz Amadeusa próbującego przejąć kontrolę nad przyjęciem swojej przyszłej żony. Nic takiego nie mogło mieć miejsca, bowiem Marine dobrze znała swojego ojca chrzestnego i wiedziała, jak mogłaby go podejść, gdyby rzeczywiście próbował się wtrącić.
Słysząc słowa lady Avery, zwróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się pogodnie.
- To kolejny dowód na to, że Wyspa wyczuwa nastroje swoich córek – odpowiedziała pół żartem, pół serio – A choć zachód będziemy obserwować przez okna tej jadalni, wschód zaskoczy nas w o wiele ciekawszym miejscu – dodała enigmatycznie, choć była naprawdę podekscytowana i nie mogłaby tego ukryć nawet wtedy, gdyby tego chciała, zwłaszcza przed tak bystrą obserwatorką, jak Elaine.
Przeniosła wzrok na Elise, która siedziała tak blisko niej. Nie musiała dziękować jej werbalnie, po prostu na moment wyciągnęła rękę i uścisnęła z wdzięcznością jej szczupłą dłoń; krążąca w żyłach lady Nott krew sprawiała, że młoda dama reprezentowała dziś wszystkie te, które nie mogły być obecne – Odelię, Edith i Rosalind.
Przywołane przez Rosalie wspomnienie Yaxley’s Hall nie wywołało na twarzy gospodyni nawet cienia niepokoju.
- Jakkolwiek rzewne nie byłoby moje rozstanie z Wyspą, wyczekuje nowego domu z olbrzymią ciekawością – przyznała się półwili oraz – siłą rzeczy – wszystkim szlachciankom zgromadzonym przy stole – Mam nadzieję, że poznamy się lepiej nie tylko podczas herbatek – skrycie liczyła na oprowadzenie jej po posiadłości; do skutku, dopóki nie poczuje się w Fenland jak w domu.
Decydując się na gołębia z glazurowaną brukselką, dopiła pierwszy kieliszek szampana i sięgnęła po następny.
Szczere życzenia Fantine miały dla niej duże znaczenie, dlatego postanowiła odwdzięczyć się przyjaciółce uchyleniem rąbka tajemnicy odnośnie swojego narzeczeństwa oraz małżeństwa.
- Mam co do niego naprawdę dobre przeczucia – wyjawiła półszeptem, nie decydując się na przywołanie osoby swojego narzeczonego wprost.
Cieszyła się z użytych przez Elodie słów. Rzeczywiście miała nadzieję dokładnie na to, co wyraziła lady Parkinson.
- Spojrzenie na Wyspę moimi oczami jest jednym z celów tego wieczoru – podchwyciła temat, gdy z jej talerzyka, gdy moelleux z gorzkiej czekolady i lody waniliowe zniknęły już z jej talerzyka.
Podniosła się z krzesła i chwyciwszy kieliszek wypełniony szampanem, powolnym krokiem podeszła do jednego z wielkich okien, z których rozciągał się widok na plażę. Słońce zachodziło właśnie, czyniąc ten widok niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju. Lestrange przez moment jeszcze obserwowała go w ciszy, lecz w końcu odwróciła się do swoich towarzyszek i przemówiła wreszcie.
- Wiecie doskonale, jak wiele znaczy dla mnie miejsce, w którym się urodziłam. Jak mocno czuję się związana z Wyspą Wight, jak bardzo staram się pielęgnować tę więź – zaczęła, przemykając subtelnym spojrzeniem po zebranych przy stole szlachciankach – Mogłabym Wam opowiedzieć historię tej posiadłości, legendy dotyczące Wyspy, zaprowadzić na Smoczy Cmentarz i ze szczegółami wyłożyć relacje łączące mój ród z trytonami i syrenami. Ale na to wszystko przyjdzie jeszcze czas, natomiast dziś chciałabym, abyście choć w niewielkiej części doświadczyły tego, co mnie spotykało tu przez osiemnaście lat. Jeden wieczór, jedna Wyspa i jeden ukryty na niej skarb. Nieoczywisty, nie będący skrzynią pełną złota – uśmiechając się promiennie, wyprowadziła z błędu wszystkie arystokratki, które mogłyby zwizualizować sobie przed oczami taki przebieg przyjęcia – Będę zaszczycona, jeśli weźmiecie udział w zabawie, którą dla was przygotowałam. Rozpocznie się ona już za moment, lecz ja będę zmuszona was opuścić – spotkamy się na końcu tej przygody, by wspólnie przywitać nowy dzień w okolicznościach dla mnie najmilszych – być może zdradzała już zbyt wiele, dlatego musiała szybko przejść do konkretów – Drogę do celu uświetnią Wam zagadki i wyzwania, które mają w sobie odpowiednią dozę czaru, a używanie różdżek nie będzie konieczne, choć prosiłabym, byście miały je przy sobie na wszelki wypadek. Pamiętajcie o pierścionkach i ich właściwościach. Wszystko rozpocznie się w bibliotece, do której serdecznie Was zapraszam.
Drzwi jadalni otworzyły się, a ubrany elegancko lokaj miał za zadanie doprowadzić zebrane damy do wspomnianego pomieszczenia. Zanim jednak kobiety powstały, Marine odstawiła swój kieliszek na stół i spojrzała na nie po raz ostatni.
Nie każde złoto jasno błyszczy, nie każdy błądzi, kto wędruje, przemknęło jej przez myśl.
- Życzę Wam wspaniałej zabawy i pomyślności w nadchodzących godzinach!
Zanim ktokolwiek zdążył ją zatrzymać, lady Lestrange opuściła pomieszczenie i udała się w kierunku przeciwnym od biblioteki, by upewnić się, że finał poszukiwań i przyjęcia będzie naprawdę niezapomniany. Miały go przeżyć wszystkie razem, lecz zbieranie doświadczeń po drodze było uciechą przygotowaną jedynie dla gości.

| Marine z tematu, możecie teraz pisać w bibliotece.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon I - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Salon I [odnośnik]01.04.19 21:56
5 listopada

Amadeus z założenia lubił Francuzów. Czuł się z nimi słusznie związany: krew rodu Lestrange czyniła go nawet w pewnym stopniu potomkiem potężnych Franków i gdy przychodziło co do czego, takich przodków przedstawiał na salonach z dumą. To, jednakże, co wyczyniał lord Talhouët, osłabiało w oczach angielskiego dyplomaty cały ów nieszczęsny naród. Najwidoczniej zamknięcie ust, pozbycie się dumy i proste działanie celem rozwoju obu państw nie wchodziło w grę, gdy było się nadętym, francuskim bufonem.
Nie można kryć, że cała ta sprawa napsuła Amadeusowi wiele krwi. Szanował Talhouëta i wolałby nie odwoływać się do sposobów, które rezerwował dla nieznośnych buców, ale nie było innego wyjścia. Należało odsunąć na bok osobiste sympatie i zabrać się za twarde negocjacje, oparte na kłamstwach i silnych stronach ojczyzny. Problem w tym, że choć pierwszego Lestrange mógł mieć ile tylko sobie zamarzył, o tyle drugiego w obecnych czasach niesamowicie brakowało. Mimo to, postanowił nie poddawać się, a zamiast tego zagaił do lorda Bulstrode, którego wiedzę o ekonomii cenił sobie już od jakiegoś czasu. Sam wiedział o gospodarce tyle, co zaledwie wypadało, aby rozumieć zawiłości historyczne i przybliżony ranking światowych potęg. Nie uważał, żeby to wystarczyło na przekonanie francuskiej dyplomacji o tym, że negocjują z przegranej pozycji, toteż ucieszył się, gdy Rinnal z cieniem entuzjazmu przystał na jego propozycję.
Skrzaty zostały o przybyciu lorda poinformowane zawczasu i gdy ten dotarł na miejsce, poprowadziły go do salonu, gdzie czekał już obiecany mu przez Amadeusa trunek. Sam Amadeus pojawił się w pokoju nieco później, poinformowany o obecności gościa z drobnym opóźnieniem.
– Lordzie Bulstrode – przywitał go z uprzejmym uśmiechem – Dobrze cię widzieć, dziękuję, że zgodziłeś się przybyć.
Uścisnąwszy mężczyźnie dłoń, podszedł do stolika i rozlał whisky do szklanek. Skrzaty zostały uprzedzone, że po powrocie z zagranicy lord Lestrange upodobał sobie zajmowanie się takimi sprawami własnoręcznie: czuł się dzięki temu nieco bardziej uziemiony, mocniej związany z rzeczywistością, którą bał się raz na zawsze utracić. Widmo genetycznie przekazywanego szaleństwa było bliżej, niż kiedykolwiek.
– Mam nadzieję, że droga minęła ci spokojnie? – zagaił jeszcze, podając Rinnalowi jego szklankę. Chwilę po tym usiadł na jednej z kanap, uważnie wyczekując odpowiedzi.
Amadeus Lestrange
Amadeus Lestrange
Zawód : osoba publiczna / filozof
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
There is a thin line between pride and hatred.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4420-amadeus-lestrange https://www.morsmordre.net/t4467-immanuel#95389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t6968-skrytka-bankowa-nr-1152#183112 https://www.morsmordre.net/t4469-a-lestrange#95395

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Salon I
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach