Zachodni Port
Strona 23 z 23 • 1 ... 13 ... 21, 22, 23
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zachodni Port
Krzyki, wulgarne wyzwiska, przyśpiewki marynarzy, cumujące barki; zapach ciężkiej pracy, starych ryb i brudnej rzeki. Port na Tamizie jest olbrzymim, prężnie prosperującym ośrodkiem Londynu, największym portem rzecznym Anglii. Cumują przy nim statki przede wszystkim handlowe, rzadziej wycieczkowe i wojskowe, a także prywatne łodzie. Po brzegu biegają szczury, tęsknie wypatrujące nadpływających statków... W porcie zawsze znajdzie się robota dla krzepkiej, pracowitej osoby.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.01.19 16:56, w całości zmieniany 1 raz
Policjanci skupili spojrzenia na Steffenie od razu, gdy ten zdjął z siebie zaklęcie kameleona; wyższy i starszy z nich, ten, który poprosił o dokumenty, omiótł go wzrokiem z góry na dół, a jego brwi drgnęły lekko w trudnym do rozczytania wyraźnie. Był postawny i częściowo łysy, a resztkę jasnych włosów zgoloną miał na krótko, tuż przy skórze. Jego towarzysz był niższy i miał jasne, przenikliwe oczy, a krótkie, mysie włosy zwijały się w drobne loki - zwłaszcza nad uszami.
Starszy magipolicjant wyciągnął rękę po dokumenty, zanim jednak zdążyłby je zabrać, do czarodziejów podeszła Adriana; obrócili się w jej stronę obaj, a zaskoczenie malujące się na twarzy niższego z nich świadczyło o tym, że ją rozpoznał. W rysach drugiego odbiła się podejrzliwość, którą szybko jednak zastąpiło rozbawienie. Rzucił okiem na rozwiniętą legitymację, a później przeniósł wzrok na Adrianę. - Chernov - odezwał się w ramach powitania. Nie odpowiedział na jej słowa od razu, najpierw przekornie sięgając po dokumenty Steffena; opuścił na nie spojrzenie, polizał opuszek kciuka i otworzył na pierwszej stronie potwierdzenie rejestracji różdżki. - Cenny zasób w śledztwie? Zabawne, pan... - przekrzywił głowę - Cattermole powiedział nam coś innego - rzucił. Nie brzmiał groźnie, ton jego głosu się zmienił; wybrzmiewała w nich lekka złośliwość. Spojrzał na czarownicę zaczepnie. - Mamy rozkazy, żeby sprawdzić każdego, kto kręci się wokół tej łajby. Została zarekwirowana przez Patrol Egzekucyjny i wstęp na nią jest wzbroniony. Sugeruję, żebyście umówili się na randkę w innym miejscu, chyba że masz jakiś dobry powód, dla którego twój chłopaczek łazi po porcie niewidzialny i wymachuje różdżką, hm? - zapytał, jednym ruchem zamykając dokumenty Steffena. Opuścił dłoń, ale mu ich nie oddał, póki co tracąc nim zainteresowanie i wpatrując się wyczekująco w Adrianę.
Starszy magipolicjant wyciągnął rękę po dokumenty, zanim jednak zdążyłby je zabrać, do czarodziejów podeszła Adriana; obrócili się w jej stronę obaj, a zaskoczenie malujące się na twarzy niższego z nich świadczyło o tym, że ją rozpoznał. W rysach drugiego odbiła się podejrzliwość, którą szybko jednak zastąpiło rozbawienie. Rzucił okiem na rozwiniętą legitymację, a później przeniósł wzrok na Adrianę. - Chernov - odezwał się w ramach powitania. Nie odpowiedział na jej słowa od razu, najpierw przekornie sięgając po dokumenty Steffena; opuścił na nie spojrzenie, polizał opuszek kciuka i otworzył na pierwszej stronie potwierdzenie rejestracji różdżki. - Cenny zasób w śledztwie? Zabawne, pan... - przekrzywił głowę - Cattermole powiedział nam coś innego - rzucił. Nie brzmiał groźnie, ton jego głosu się zmienił; wybrzmiewała w nich lekka złośliwość. Spojrzał na czarownicę zaczepnie. - Mamy rozkazy, żeby sprawdzić każdego, kto kręci się wokół tej łajby. Została zarekwirowana przez Patrol Egzekucyjny i wstęp na nią jest wzbroniony. Sugeruję, żebyście umówili się na randkę w innym miejscu, chyba że masz jakiś dobry powód, dla którego twój chłopaczek łazi po porcie niewidzialny i wymachuje różdżką, hm? - zapytał, jednym ruchem zamykając dokumenty Steffena. Opuścił dłoń, ale mu ich nie oddał, póki co tracąc nim zainteresowanie i wpatrując się wyczekująco w Adrianę.
Przekora Łysego ― jak mu było? Harris? ― była jak rzucona pod jej nogi rękawica, natychmiast wzbudziła chęć rywalizacji. Nie wyglądał na służbistę z kijem w tyłku, zresztą, sporo mówił ton jego głosu. Złośliwy, niosący w sobie okruch zaczepki i jakąś inną, trudną do zidentyfikowania nutę. Adda uśmiechnęła się miękko, ładnie, jakby głucha na wszystko poza oficjalnym komunikatem.
― Pan Cattermole nie jest pierwszym obywatelem, którego olśnił majestat prawa i jego funkcjonariuszy ― odparła z westchnieniem i posłała w stronę Steffena trudne do odgadnięcia spojrzenie, sugestię milczenia ― i któremu z tego powodu poplątał się język.
Pół kroku do przodu, nieco po skosie, by móc zrównać się z Łysym i zajrzeć mu w oczy. Łódź zarekwirowana przez Patrol Egzekucyjny? To była cenna wskazówka, warta odnotowania w pamięci i obmyślenia w późniejszym czasie. Czy istniała szansa by dobrać się do akt i raportów w konkretnie tym aspekcie, prześledzić oficjalne zapiski i dotrzeć do zatartych śladów? Musiała się o tym przekonać, ale nie teraz, nie, kiedy ryzyko rozkładało się na nich dwoje.
Przez chwilę mierzyła się z Łysym wzrokiem, a kiedy opuścił dłoń z dokumentami, podążyła spojrzeniem za nią, pozorując głęboki namysł, jakby niepewna tego czy faktycznie może mu wyznać prawdę i tylko prawdę. Przygryzła policzek od wewnętrznej strony, a potem zrobiła kolejne pół kroku do przodu, stanęła na palcach by sięgnąć ucha funkcjonariusza i przesłoniła część twarzy własną legitymacją; wypowiedziane przez nią słowa miały pozostać sekretem.
― Cenny zasób w śledztwie miał potwierdzić swoje umiejętności i nikomu o tym nie rozpowiadać ― szepnęła. ― Nie wierzyłam, że wpadnie pod kameleonem w sam środek portu, więc kazałam mu tu przyjść. I proszę. Przyszedł. Co prawda wykonanie pozostawia nieco do życzenia, tak samo jak i wymówka, ale bądźmy realistami, idealnego zasobu nie znajdę nigdy… ― A przecież człowiek, który ochoczo wypełni jej polecenia ― i to bez gadania ― już był wystarczająco cenny by się nim zainteresować, wykorzystać.
Opadła z gracją na pięty i płynnym ruchem schowała legitymację do wewnętrznej kieszonki. Jej wzrok na krótki moment przepłynął w stronę młodszego funkcjonariusza; zielone oczy błysnęły zadziornie jakby w niemym pozdrowieniu, zaraz potem zerknęła na rękę Łysego, dokładnie tą w której trzymał dokumenty.
― Czujesz się usatysfakcjonowany moją odpowiedzią? ― Uniosła wyczekująco dłoń, chcąc odzyskać dokumenty Steffena. ― Mam jeszcze coś do sprawdzenia, a mój cenny zasób idzie ze mną. Będę wdzięczna za zwrot papierów.
― Pan Cattermole nie jest pierwszym obywatelem, którego olśnił majestat prawa i jego funkcjonariuszy ― odparła z westchnieniem i posłała w stronę Steffena trudne do odgadnięcia spojrzenie, sugestię milczenia ― i któremu z tego powodu poplątał się język.
Pół kroku do przodu, nieco po skosie, by móc zrównać się z Łysym i zajrzeć mu w oczy. Łódź zarekwirowana przez Patrol Egzekucyjny? To była cenna wskazówka, warta odnotowania w pamięci i obmyślenia w późniejszym czasie. Czy istniała szansa by dobrać się do akt i raportów w konkretnie tym aspekcie, prześledzić oficjalne zapiski i dotrzeć do zatartych śladów? Musiała się o tym przekonać, ale nie teraz, nie, kiedy ryzyko rozkładało się na nich dwoje.
Przez chwilę mierzyła się z Łysym wzrokiem, a kiedy opuścił dłoń z dokumentami, podążyła spojrzeniem za nią, pozorując głęboki namysł, jakby niepewna tego czy faktycznie może mu wyznać prawdę i tylko prawdę. Przygryzła policzek od wewnętrznej strony, a potem zrobiła kolejne pół kroku do przodu, stanęła na palcach by sięgnąć ucha funkcjonariusza i przesłoniła część twarzy własną legitymacją; wypowiedziane przez nią słowa miały pozostać sekretem.
― Cenny zasób w śledztwie miał potwierdzić swoje umiejętności i nikomu o tym nie rozpowiadać ― szepnęła. ― Nie wierzyłam, że wpadnie pod kameleonem w sam środek portu, więc kazałam mu tu przyjść. I proszę. Przyszedł. Co prawda wykonanie pozostawia nieco do życzenia, tak samo jak i wymówka, ale bądźmy realistami, idealnego zasobu nie znajdę nigdy… ― A przecież człowiek, który ochoczo wypełni jej polecenia ― i to bez gadania ― już był wystarczająco cenny by się nim zainteresować, wykorzystać.
Opadła z gracją na pięty i płynnym ruchem schowała legitymację do wewnętrznej kieszonki. Jej wzrok na krótki moment przepłynął w stronę młodszego funkcjonariusza; zielone oczy błysnęły zadziornie jakby w niemym pozdrowieniu, zaraz potem zerknęła na rękę Łysego, dokładnie tą w której trzymał dokumenty.
― Czujesz się usatysfakcjonowany moją odpowiedzią? ― Uniosła wyczekująco dłoń, chcąc odzyskać dokumenty Steffena. ― Mam jeszcze coś do sprawdzenia, a mój cenny zasób idzie ze mną. Będę wdzięczna za zwrot papierów.
When you're not looking
I'm someone else
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
And you don't know the
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Zakon Feniksa
Podobno pod ostrzałem czyjegoś spojrzenia należy skupić wzrok na czymś innym. Próbował to zrobić, nie musząc chyba nawet udawać mieszanki szacunku i stresu. Wiedział, jaką władzę mieli w tym mieście policjanci i był zestresowany i zwyczajnie zawstydzony, że dał się złapać. Dotychczas wierzył w swoje Kameleony i zdolność do dyskrecji, czy dziś to magia go zawiodła, czy samemu był zbyt rozproszony? Skupiał więc wzrok na czymś innym niż oczy policjantów i własne dłonie, ale tym okazały się ich fryzury: krótki jeżyk, zwijające się loczki. Zrobiło mu się niezręcznie i speszył się jeszcze bardziej.
Sięgał po dokumenty bez słowa sprzeciwu, ale z lękliwą myślą o tym, co przeżyli w Tower Jim i Marcel - rozsądek podpowiadał mu, że nie zrobił nic złego i że Adriana tak po prostu go nie zostawi, ale strach i tak robił swoje. Na szczęście, mógł na nią liczyć. Pojawiła się obok, a długość legitymacji zaskoczyła go samego, nie widział nigdy papierów wiedźmiej straży. Brzmiała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy udawała damę w opałach w jego ogrodzie i przed chwilą, gdy witała go ciepło w porcie. Tak… z autorytetem. Poczuł na sobie jej spojrzenie, chyba miał dalej milczeć albo grać olśnionego? Nie musiał nawet grać, radziła sobie w tej rozmowie o wiele lepiej niż on. Miał dobre papiery i pracę, miał gadane i potrafił kłamać, ale jej pozycja i pewność siebie były w tej rozmowie prawdziwym ratunkiem - i onieśmielenie wydawało się właściwą reakcją dla, jak to ujęła, cywila.
-Tak. - bąknął. -Miałem nikomu nic nie mówić, a w sensie nie przewidziałem, że pierwszym kimś kogo napotkam będą panowie... - trochę gubił słowa, był w końcu olśniony majestatem prawa. -i no… chciałem zaimponować… - ale szefowej, nie dziewczynie, zresztą niech interpretują to jak chcą. Spojrzał przepraszająco na policjantów, potem na Addę, a potem przygryzł wnętrze policzka. Zaskoczyło go, że powiedziała temu starszemu coś szeptem, ale skoro wszedł już w rolę posłusznego cywila to nie zamierzał z niej wychodzić - czekał więc w milczeniu, wdzięczny, że to ona wyciągnęła dłoń po jego dokumenty. Cofnął się o pół kroku, jakby zastanawiał się nad tym, czy mogą już iść - i zgodnie z poleceniem nie kręcić się wokół tego statku.
Sięgał po dokumenty bez słowa sprzeciwu, ale z lękliwą myślą o tym, co przeżyli w Tower Jim i Marcel - rozsądek podpowiadał mu, że nie zrobił nic złego i że Adriana tak po prostu go nie zostawi, ale strach i tak robił swoje. Na szczęście, mógł na nią liczyć. Pojawiła się obok, a długość legitymacji zaskoczyła go samego, nie widział nigdy papierów wiedźmiej straży. Brzmiała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy udawała damę w opałach w jego ogrodzie i przed chwilą, gdy witała go ciepło w porcie. Tak… z autorytetem. Poczuł na sobie jej spojrzenie, chyba miał dalej milczeć albo grać olśnionego? Nie musiał nawet grać, radziła sobie w tej rozmowie o wiele lepiej niż on. Miał dobre papiery i pracę, miał gadane i potrafił kłamać, ale jej pozycja i pewność siebie były w tej rozmowie prawdziwym ratunkiem - i onieśmielenie wydawało się właściwą reakcją dla, jak to ujęła, cywila.
-Tak. - bąknął. -Miałem nikomu nic nie mówić, a w sensie nie przewidziałem, że pierwszym kimś kogo napotkam będą panowie... - trochę gubił słowa, był w końcu olśniony majestatem prawa. -i no… chciałem zaimponować… - ale szefowej, nie dziewczynie, zresztą niech interpretują to jak chcą. Spojrzał przepraszająco na policjantów, potem na Addę, a potem przygryzł wnętrze policzka. Zaskoczyło go, że powiedziała temu starszemu coś szeptem, ale skoro wszedł już w rolę posłusznego cywila to nie zamierzał z niej wychodzić - czekał więc w milczeniu, wdzięczny, że to ona wyciągnęła dłoń po jego dokumenty. Cofnął się o pół kroku, jakby zastanawiał się nad tym, czy mogą już iść - i zgodnie z poleceniem nie kręcić się wokół tego statku.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Wysoki czarodziej nie przestawał mierzyć Adriany wzrokiem. Przyglądał się jej uważnie, nie z podejrzliwością, ale z mieszaniną zaintrygowania, rozbawienia i pewnej pobłażliwości, do której wiedźmia strażniczka mogła przywyknąć przez lata obracania się w środowisku silnie zdominowanym przez mężczyzn. W reakcji na jej słowa zaśmiał się krótko. - Schlebiasz nam, Chernov, ale mnie to się zdaje, że jemu się nie na nasz widok język plącze - zasugerował, kompletnie ignorując przy tym tłumaczącego się Steffena. Zwłaszcza, kiedy Adriana się zbliżyła, szybko niwelując dystans pomiędzy nią a łysiejącym policjantem, na tyle, że mogła poczuć zapach jego wody kolońskiej i papierosów, które musiał wypalić stosunkowo niedawno. Czarodziej umilkł i instynktownie obrócił głowę, żeby wysłuchać, co wiedźmia strażniczka miała mu do powiedzenia.
Krótka wymiana spojrzeń z młodszym funkcjonariuszem sprawiła, że właścicielowi loczków drgnął kącik ust; nie odezwał się, sprawiając wrażenie jednocześnie znudzonego i łagodnie rozbawionego sytuacją, odpowiedział jednak na nieme pozdrowienie skinieniem głowy.
Starszy mężczyzna westchnął ciężko, przywołując zbolałą minę, choć złośliwy uśmiech nie zniknął z jego twarzy. - Tsk, tsk - zacmokał. - No nie wiem, Chernov, musiałbym dla ciebie złamać procedury, które każą mi zatrzymać twój zasób w areszcie na czterdzieści osiem godzin, zarekwirować różdżkę i wypytać dokładnie, co zainteresowało go w tej łajbie. - Wskazał kciukiem za siebie, a później przeniósł wzrok na wyciągniętą dłoń Adriany. - Będziesz mi się musiała jakoś odpłacić - zadecydował, po czym - z lekkim ociąganiem - uniósł w górę rękę z dokumentami Steffena. Trzymał je luźno, pomiędzy palcem środkowym i wskazującym, Adda mogła bez trudu mu je zabrać - a jednocześnie on mógł w każdej chwili sprawnie cofnąć dłoń. - Wybierasz się do Waltham na festiwal? - zagadnął sugestywnie. - Na pewno znalazłabyś tam ciekawsze towarzystwo - dodał, rzucając wzrokiem na Steffena, jakby nagle sobie o nim przypomniał - chyba, że to faktycznie ci imponuje - dokończył, kładąc nacisk na ostatnie, powtórzone po czarodzieju słowo. - Ale na twoim miejscu powiedziałbym chłopaczkowi, że niewidzialność mu nie pomoże, jeśli będzie przy tym paplał do siebie jak pieprzona katarynka - dodał jeszcze, wykonując krótki gest i wskazując brodą na Steffena. Policjanci nie dostrzegli go ukrytego pod silnym zaklęciem, ale usłyszeć nie było go trudno - zwłaszcza, że lawirując w tłumie, zwracał na siebie uwagę przechodniów.
Jeśli decydujecie się na opuszczenie lokacji, możecie to zrobić w tej kolejce.
Krótka wymiana spojrzeń z młodszym funkcjonariuszem sprawiła, że właścicielowi loczków drgnął kącik ust; nie odezwał się, sprawiając wrażenie jednocześnie znudzonego i łagodnie rozbawionego sytuacją, odpowiedział jednak na nieme pozdrowienie skinieniem głowy.
Starszy mężczyzna westchnął ciężko, przywołując zbolałą minę, choć złośliwy uśmiech nie zniknął z jego twarzy. - Tsk, tsk - zacmokał. - No nie wiem, Chernov, musiałbym dla ciebie złamać procedury, które każą mi zatrzymać twój zasób w areszcie na czterdzieści osiem godzin, zarekwirować różdżkę i wypytać dokładnie, co zainteresowało go w tej łajbie. - Wskazał kciukiem za siebie, a później przeniósł wzrok na wyciągniętą dłoń Adriany. - Będziesz mi się musiała jakoś odpłacić - zadecydował, po czym - z lekkim ociąganiem - uniósł w górę rękę z dokumentami Steffena. Trzymał je luźno, pomiędzy palcem środkowym i wskazującym, Adda mogła bez trudu mu je zabrać - a jednocześnie on mógł w każdej chwili sprawnie cofnąć dłoń. - Wybierasz się do Waltham na festiwal? - zagadnął sugestywnie. - Na pewno znalazłabyś tam ciekawsze towarzystwo - dodał, rzucając wzrokiem na Steffena, jakby nagle sobie o nim przypomniał - chyba, że to faktycznie ci imponuje - dokończył, kładąc nacisk na ostatnie, powtórzone po czarodzieju słowo. - Ale na twoim miejscu powiedziałbym chłopaczkowi, że niewidzialność mu nie pomoże, jeśli będzie przy tym paplał do siebie jak pieprzona katarynka - dodał jeszcze, wykonując krótki gest i wskazując brodą na Steffena. Policjanci nie dostrzegli go ukrytego pod silnym zaklęciem, ale usłyszeć nie było go trudno - zwłaszcza, że lawirując w tłumie, zwracał na siebie uwagę przechodniów.
Podejście Łysego nie było niczym nowym; zjadła zęby na radzeniu sobie z kolejnymi przypadkami radosnego pobłażania, lekceważenia czy wręcz ignorancji i wyrobiła sobie mechanizmy działania w takich sytuacjach. Ze znakomitą częścią funkcjonariuszy i urzędników nie było nawet co się szarpać, udowadnianie własnej wartości też bywało jak grochem o ścianę, poza tym, mogło prowadzić do nieprzyjemnych przepychanek, a Addzie od zawsze chodziło o to, by wszędzie mieć kumpli. Mniejszych lub większych, bardziej lub mniej znaczących, ale zawsze spoglądających na nią życzliwym okiem.
Reagowała więc miło i lekko, starając się wprawić rozmówcę w dobry nastrój, by niepostrzeżenie wślizgnąć się między jego myśli, skierować je na zupełnie inny tor niż nieprzyjemności związane z dokumentami, śledztwem czy przetrzymywaniem kogokolwiek na dołku. Wiedziała, że wielu postrzegało ją jako atrakcyjną wdówkę i nie bała się korzystać z tej karty, choć starała się to czynić z rozsądkiem, dokładnie tak, by nie wystawić na szwank własnej reputacji.
Wyciągnęła dłoń, by leniwym i opieszałym gestem odebrać dokumenty Steffena. Poświęciła odpowiednio dużo czasu, by przeciągnąć spojrzeniem po sylwetce starszego policjanta, a gdy ten wypuścił papiery z palców ― jakby od niechcenia obejrzała pierwszą stronę w słabym, mdłym świetle portowych latarni. Po chwili oparła dokument na wargach, subtelnie kryjąc plączący się na ustach uśmiech.
― Mam u ciebie mały dług wdzięczności ― mruknęła miękko, aksamitnie i opuściła dłoń. ― Będę w Waltham ― polować na komendanta ― nie przepuściłabym takiej okazji do zabawy. Tańczysz? ― spytała, z pozoru niezobowiązująco. Pląsy na parkiecie byłyby wystarczająco dobrą spłatą długu i sposobem na zapisanie się w pamięci funkcjonariusza w zdecydowanie przyjemny sposób.
― Słyszałeś kiedyś takie określenie, jak “za mundurem panny sznurem”? ― skontrowała pytaniem jego słowa o Steffenie i imponowaniu, a potem sugestywnie uniosła brwi, nie chcąc by miał w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości. ― Miłego wieczoru, panowie ― dodała, zdawkowo skinęła im głową i zaczesała za ucho uciekający kosmyk włosów ― widzimy się w Waltham.
Odwróciła się płynnie, pacnęła Steffena dokumentami w ramię i poprowadziła go w tłum. Nie śpieszyła się, nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, nie rozglądała się, jakby w istocie czuła się jak u siebie, bezpieczna i po właściwej stronie barykady. Dopiero, gdy udało im się opuścić okolice portu ― podsunęła mu dokumenty i uśmiechnęła się ciepło.
― Wszystko w porządku?
Steffen, jak się okazało, bardzo szybko pozbierał się w sobie i ani trochę nie przypominał już tamtego wystraszonego chłopca. Omówili sprawę portu raz jeszcze, w cichym miejscu, a potem się rozeszli. Obserwując jego odejście uznała, że ten talent aż prosi się o dalsze wykorzystanie, a doświadczenie podpowiadało, że nie minie wcale dużo czasu, nim los znów ich ze sobą złączy.
|zt x2, a ja ślicznie dziękuję Mistrzowi gry za uzupełnienia i czuwanie nad całym pierwszym etapem misji
Reagowała więc miło i lekko, starając się wprawić rozmówcę w dobry nastrój, by niepostrzeżenie wślizgnąć się między jego myśli, skierować je na zupełnie inny tor niż nieprzyjemności związane z dokumentami, śledztwem czy przetrzymywaniem kogokolwiek na dołku. Wiedziała, że wielu postrzegało ją jako atrakcyjną wdówkę i nie bała się korzystać z tej karty, choć starała się to czynić z rozsądkiem, dokładnie tak, by nie wystawić na szwank własnej reputacji.
Wyciągnęła dłoń, by leniwym i opieszałym gestem odebrać dokumenty Steffena. Poświęciła odpowiednio dużo czasu, by przeciągnąć spojrzeniem po sylwetce starszego policjanta, a gdy ten wypuścił papiery z palców ― jakby od niechcenia obejrzała pierwszą stronę w słabym, mdłym świetle portowych latarni. Po chwili oparła dokument na wargach, subtelnie kryjąc plączący się na ustach uśmiech.
― Mam u ciebie mały dług wdzięczności ― mruknęła miękko, aksamitnie i opuściła dłoń. ― Będę w Waltham ― polować na komendanta ― nie przepuściłabym takiej okazji do zabawy. Tańczysz? ― spytała, z pozoru niezobowiązująco. Pląsy na parkiecie byłyby wystarczająco dobrą spłatą długu i sposobem na zapisanie się w pamięci funkcjonariusza w zdecydowanie przyjemny sposób.
― Słyszałeś kiedyś takie określenie, jak “za mundurem panny sznurem”? ― skontrowała pytaniem jego słowa o Steffenie i imponowaniu, a potem sugestywnie uniosła brwi, nie chcąc by miał w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości. ― Miłego wieczoru, panowie ― dodała, zdawkowo skinęła im głową i zaczesała za ucho uciekający kosmyk włosów ― widzimy się w Waltham.
Odwróciła się płynnie, pacnęła Steffena dokumentami w ramię i poprowadziła go w tłum. Nie śpieszyła się, nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, nie rozglądała się, jakby w istocie czuła się jak u siebie, bezpieczna i po właściwej stronie barykady. Dopiero, gdy udało im się opuścić okolice portu ― podsunęła mu dokumenty i uśmiechnęła się ciepło.
― Wszystko w porządku?
Steffen, jak się okazało, bardzo szybko pozbierał się w sobie i ani trochę nie przypominał już tamtego wystraszonego chłopca. Omówili sprawę portu raz jeszcze, w cichym miejscu, a potem się rozeszli. Obserwując jego odejście uznała, że ten talent aż prosi się o dalsze wykorzystanie, a doświadczenie podpowiadało, że nie minie wcale dużo czasu, nim los znów ich ze sobą złączy.
|zt x2, a ja ślicznie dziękuję Mistrzowi gry za uzupełnienia i czuwanie nad całym pierwszym etapem misji
When you're not looking
I'm someone else
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
And you don't know the
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Zakon Feniksa
Strona 23 z 23 • 1 ... 13 ... 21, 22, 23
Zachodni Port
Szybka odpowiedź