Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody [odnośnik]03.05.15 2:10
First topic message reminder :

Ogrody

Obszerny, rozległy ogród znajdujący się przy dworze rodzinnym Rosierów jest niezwykle zadbany; skrzat domowy, zgodnie z tradycją, więcej czasu poświęca na jego pielęgnację, niż konserwację wnętrz. Poprzecinany wieloma dróżkami, mniej lub bardziej krętymi, mocniej lub słabiej usypanymi kamieniami, otaczają zieleń przewrotnymi serpentynami. Otoczony żywopłotami pozostaje niewidoczny dla osób z zewnątrz; i choć roślinny płot odchodzący w elegancki labirynt nadaje całości francuskiego charakteru, to sam ogród stworzony jest raczej w angielskim, dzikim stylu. W głębi znajduje się niewielki staw rozświetlony wielobarwnymi egzotycznymi rybkami, otoczony gęstą, tajemniczą zaroślą; tuż przy niej wznosi się najpiękniejsza rzeźba ogrodów - przedstawiająca śliczną nimfę. Wewnętrzna altana znajduje się na brzegu klifu; z jej wnętrza nocą czasem widać smoki z pobliskiego rezerwatu, tańczące na niebie. Szum morza koi, a roślinne werdiury nadają cienia i intymności. Najpiękniejszą ozdobą tych ogrodów są krzewy dojrzałych róż.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody [odnośnik]08.12.16 13:44
Ciężko uważać za najpiękniejszy ślub przyspieszony, podczas zimy, w sali balowej kiedy umiera matka, a rodzina panny młodej w ogóle nie jest zachwycona tym całym mariażem. Ja też nie do końca byłem, to jak by nie patrzeć zamach na moją wolność. Brak decyzji o tym, kogo chciałbym poślubić. Brakowało mi też wody i większej ilości alkoholu; tamten ślub miał być jednak idealny, specjalnie dla Azure, która nie mogła narażać się na większe stresy. Nigdy nie byłem zbyt przykładny i nie myślałem w podobnych kategoriach. Stanowiło to dla mnie wyzwanie, którego się podjąłem, ale bez przekonania co do własnego szczęścia. Tamta uroczystość była po prostu… beztroska. Wolna od zobowiązań, trosk, myśli wybiegających w przyszłość. Liczyło się tylko tu i teraz. Potem nadeszła dorosłość, czas, w którym należało się ustatkować, przyhamować swoje zapędy. Może właśnie Zakon był czymś, co miał wybudzić drzemiącą we mnie energię do działania?
- O tak, bez dwóch zdań. Pozbędziemy się tego i zobaczysz jak świetne potrafią być hipokampusy! Lepsze nawet niż aetonany, ale nie mów tego Carrowom – zaśmiałem się na myśl, że któryś z nich mógłby nas usłyszeć i wdać się w kłótnię broniąc swojej rodowej spuścizny. Nie zdziwiłbym się temu, ale na pewno nie wprawiłoby mnie to w zachwyt. Chyba nie miałem nastroju na zażarte dyskusje. Róże Rosierów działały na mnie uspokajająco, polepszając jednocześnie humor. Oddychałem pełną piersią pomimo chłodnego powietrza, nadal odczuwanego pomimo gęstych krzewów.
- Takie są najpiękniejsze. Ten nad klifami też był piękny – pochwaliłem minioną już uroczystość. – Tak, dokładnie ten sam! W końcu go wypiliśmy – przytaknąłem energicznie na zadane pytane. Byłem ciekaw, czy Lyra się zorientuje o który chodzi. Widocznie miała bardzo dobrą pamięć. W przeciwieństwie do mnie; tak się rozkojarzyłem, że nie wiedziałem w którą stronę przed chwilą szliśmy i w którą idziemy teraz. Kraniec ogrody wyrósł tak naprawdę niespodziewanie. Przystanąłem zdecydowanie, tym samym nakazując to samo żonie. Widok rozpościerający się przed nami był naprawdę przepiękny. Do tego mogliśmy podziwiać smoka, który przeleciał nad nami.
- Kiedyś z Tristanem próbowaliśmy ujarzmić smoka. To była trudna przeprawa, ale dokonaliśmy tego – skomentowałem, z uśmiechem wspominając tamtą chwilę. Pot, ból i krew, ale poczucie zwycięstwa nieporównywalne do niczego innego. Najlepsze.
- To niebezpieczne stworzenia, ale możemy kiedyś im się poprzyglądać z loży dla widzów – zaproponowałem podczas powrotu do labiryntu. Skręciliśmy w kolejną drogę, a ja już zupełnie nie wiedziałem gdzie jestem. Jako żeglarz powinienem mieć lepszą orientację w terenie, ale… ale całkowicie się odprężyłem.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Ogrody [odnośnik]08.12.16 16:40
Kiedy delikatnym gestem poprawił jej włosy zewnętrznie pozostała absolutnie spokojna. Nienaruszona najmniejszym grymasem, nie sprawiając jednak wrażenia znudzonej, a raczej łagodnie zadowolonej. W jakiś pokrętny, skromny sposób szczęśliwej. Tak naprawdę czuła się bardzo źle z jego dotykiem i przez chwilę żałowała, że nie jest to po prostu jakiś kolejny szlachcic, którego powinna w takiej sytuacji skarcić z oburzeniem, a potem godnie się oddalić. Choć w jej życiu takie zdarzenia miały miejsce niezwykle rzadko. Wszyscy wiedzieli, że młoda Lady Black nie pozwala sobie na jakiekolwiek spoufalenia. Wzorowa panienka, oczekująca narzeczeństwa i ślubu. Teraz jednak nie mogła nic zrobić, ponieważ rzeczony arystokrata był jej narzeczonym. I chociaż udawanie zadowolonej wyćwiczyła przez lata perfekcyjnie, nie była w stanie zmusić się do prawdziwego cieszenia się obecnością, a co dopiero dotykiem swojego przyszłego męża. Po prostu ją odrzucał.
Kiedy Lord Avery zadał jej pytanie zwróciła na niego pokornie wzrok. Zauważyła jego chwilową chwiejność i chociaż nigdy wcześniej jej to nie interesowało, tym razem nie mogła zaprzeczyć, że była ciekawa. Czy kiedykolwiek pozna powód? Nawet jeśli nie, to i tak nie miało znaczenia.
- Niekoniecznie. Jestem szczęśliwa - odpowiedziała powoli, łagodnie, ale choć może i brzmiała przekonująco, to tak naprawdę słowa wypływały z jej ust mechanicznie. - Nie ma nic lepszego dla kobiety niż poczucie spełnianego obowiązku, Samaelu.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie dodać więcej patetycznych słów, jednakże zrezygnowała. Mogła dalej przymilać się Lordowi Avery'emu nic nie znaczącymi superlatywami, a mogła po prostu okazać mu nieme posłuszeństwo, ograniczając się do skromnych spojrzeń i drobnych uśmiechów. Musiał przecież zdawać sobie sprawę jak bezużyteczne jest puste komplementowanie. Jeśli jednak tego po niej oczekiwał, to na pewno wkrótce się o tym dowie. Raz na parę kroków trudniej było jej wziąć oddech. Choć może nie odczuwała tego na poziomie świadomości, stresowała się tym, że wciąż nie wie dokładnie w jaki sposób zachować się, aby pozostać porcelanową arystokratką bez skazy.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Ogrody [odnośnik]08.12.16 18:38
Szłam obok Cynerica popijając szampan i delikatnie przytakując mu kiwnięciem głowy, że zdecydowanie zbyt dużo osób tutaj przybyło. Liczyłam na chwilę samotności, to co Yaxley’e lubili najbardziej, zamiast tego jednak co chwilę mijaliśmy jakieś osoby, które ewidentnie zgubiły się w tym ogrodzie. Cały czas miałam wrażenie, że najbliżej nas kroczą Libra ze swoim narzeczonym, a gdzieś w innym miejscu miałam wrażenie, że mignęła mi ruda czupryna lady Travers. I jak tu spokojnie rozmawiać, gdy co chwilę masz obawy, czy aby żaden inny czarodziej nie wejdzie ci przypadkiem w połowie zdania.
To co powiedziałam nie miało na celu zwrócenia na siebie jego uwagi. Nie musiałam o to zabiegać, miałam to naturalnie. Martwiła mnie jednak inna kwestia, której zdaje się, Cyneric nie dostrzegał. Wysłuchałam jego słów, przystając w momencie gdy i on się zatrzymał. Jak wtedy, w salonie, spojrzałam mu w oczy, starając się z nich odczytać, czy jego intencje były prawdziwe. Czy to co mówił, nie było jedynie grzecznością lub… moim czarem. Ostatnią rzeczą jaką pragnęłam, to złapać na niego Cynerica. Chociaż uwielbiałam jego towarzystwo, był niezwykle przystojnym mężczyznom, który tak bardzo przypominał mojego ojca, taki powinien być dla mnie idealny...
Zacisnęłam mocno usta, naprawdę zastanawiając się nad tym, co mam mu odpowiedzieć. Absolutnie mnie nie uraził i rozumiałam to co mówił. To samo słyszałam przecież od Darcy, od Morgoth’a. Jakby wszyscy zmówili się, że będą przekonywać mnie do tej racji. I chociaż do mnie docierała, to jednocześnie bardzo mnie martwiła. Nie do końca wiedziałam z jakiego powodu.
- Nie uraziłeś mnie, drogi kuzynie - odpowiedziałam spokojnie, odwracając lekko głowę, aby spojrzeć na chwilę w inną stronę. - Naprawdę schlebiają mi twoje słowa, jest mi niezwykle miło, że lubisz spędzać ze mną swój czas i ze mną rozmawiać. Twoje towarzystwo jest mi również bardzo miłe…
Chciałam coś jeszcze dopowiedzieć, jednak ugryzłam się w język. Sądzę, że moje kolejne słowa mogłyby być nieodpowiednie, to co chciałam wyrazić mogłoby być dobre na babski wieczór z Darcy, nie na rozmowę z kuzynem. Uśmiechnęłam się więc tylko, wsuwając swoją dłoń na jego ramie. Może według Cynerica miałam zacząć się bardziej cenić i błyszczeć, jak to ładnie określił, jednak ja ciągle zastanawiałam się, czy to aby na pewno odpowiednie.
- Ostatnio zastanawiałam się jak powinna zachowywać się wzorowa szlachcianka - zaczęłam, zmieniając temat. - Doszłam do wniosku, że daleko mi do ideału. Wiem jaka jestem, zbyt dużo mówię, jestem zbyt ciekawska i trochę… niepokorna.
Zaśmiałam się, ukrywając usta za kieliszkiem, by zaraz wziąć łyk szampana. Jak sobie przypomnę ile razy w myślach buntowałam się przeciwko jakimś wydarzeniom, ile razy wygarnęłam obcym ludziom to co o nich myślę, ile razy tupnęłam nóżką jak mała dziewczynka, aby spróbować postawić na swoim, to zastanawiam się czy się śmiać, czy płakać. Aczkolwiek nigdy nie sprzeciwiłam się ojcu, nawet przez myśl mi nigdy nie przeszło, aby postawić się jego słowom. Tak samo nigdy nie sprzeciwiłam się kuzynom, których słowo było dla mnie równie ważne.
- A spójrz na taką Librę Black, idzie obok swojego narzeczonego, nie waży się odezwać dopóki ten nie zapyta jej o zdanie. Według różnego rodzaju podręczników oraz nauk, jakie wraz z Lilianą otrzymałyśmy od nauczycielek, tak właśnie powinnyśmy się zachowywać - kontynuowałam, oczywiście nie zdając sobie sprawy z tego, że znowu się rozgadałam. - Cynericu, jak byś chciał, aby twoja przyszła partnerka się zachowywała? Chciałbyś posiąść za żonę wzór szlachcianki?
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Niemalże oczy zaświeciły mi się z ciekawości. Doszliśmy do kolejnego rozwidlenia. Wybierając kolejną drogę, upiłam kolejny łyk szampana, a głowę lekko przechyliłam w stronę kuzyna.
- Zmierzam do tego, że mija czas, powinieneś zadbać o kolejne pokolenie Yaxley’ów, jest tyle ładnych panien na wydaniu, a ty poświęcasz mi swój czas - powiedziałam w końcu, mocniej zaciskając dłonie na jego ramieniu.
To nie tak, że chciałam się go pozbyć. Po prostu zawsze dbałam o dobre imię swojego rodu, dla Cynerica lepiej będzie, jeśli on sam znajdzie sobie pannę, rozpocznie nowe życie. Nie może przecież spędzić go całego na rozmowach ze mną, prawda?


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody - Page 5 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Ogrody [odnośnik]08.12.16 18:38
The member 'Rosalie Yaxley' has done the following action : rzut kością


'k6' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]09.12.16 9:59
Drgnienia beztroski oraz chwilowego rozbawienia winny wywołać w Samaelu wyrzuty sumienia lub przynajmniej poczucie winy. Nie z tą kobietą miał tańczyć na ślubie Rosierów, nie tę kobietę trzymać za rękę podczas spaceru wśród różanych krzewów, nie tę kobietę miał później posiąść w zaciszu rezydencji, jako triumfalny finał rozkosznego wieczoru. Nie istniała jednak żadna inna: zniknęła, odeszła, rozpłynęła się, a Avery chociaż gryzł język do krwi, wypełniał (póki co) jej wolę i nie polecił jej szukać. Sam niedługo prawdopodobnie przykuje się łańcuchami, aby wytrwać w tym postanowieniu, ale... chciał wierzyć, że może dzięki temu ona będzie szczęśliwa, że odnajdzie upragniony spokój i będzie wieść życie, jakiego zawsze pragnęła.
W zastępstwie kochania, bawił się więc swoją narzeczoną jak piękną laleczką. Zastanawiał się, czy podobnie sztywno stoi, kiedy się ją ubiera i rozbiera, co rzeczywiście, chciałby zobaczyć. Ze złością przyznawał się przed sobą, że nadal potrafił pożądać i choć nikt nie mógł równać się z Laidan, to lady Black była już niemal jego własnością, co zwyczajnie dawało mu prawo do dysponowania nią wedle własnych upodobań. Nie obchodziło go, czy się do nich przekona - na razie z gracją prezentowała uległość, momentami irytującą, momentami błogosławioną - ponieważ i tak nie mogła się sprzeciwić. Patriarchalny porządek świata (a zarazem jedyny właściwy) wyposażył Avery'ego w prawie nieograniczoną moc sprawczą. Używaną do wystawienia na próby tej ślicznej dziewczyny.
-Czyżby? - spytał kpiąco, unosząc lekko brew w wyrazie uprzejmego niedowierzania - jeszcze nie spełniłaś swojego obowiązku, Libro. Ani względem rodu, ani względem mnie - zauważył, choć wypowiadał się zupełnie neutralnie, bez pobrzmiewającego w głosie niezadowolenia. Nie musiał jej strofować, ot, wystarczyła jedna ironiczna uwaga - miał nadzieję na rumieniec wstydu, jakikolwiek gest, który mógłby ją zburzyć, choćby wprawiając w zakłopotanie. Władczo objął kobietę w pasie i nieśpiesznie przesunął dłonią wzdłuż jej smukłej talii. Nie wykraczał poza przyjęte normy bliskości dla narzeczeństwa, chociaż zacieniona altanka między różanymi krzewami zapewne dostarczyłaby im odpowiedniej prywatności. Avery jednak minął budyneczek bez słowa, dalej prowadząc Librę kwiecistym labiryntem.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Ogrody [odnośnik]09.12.16 9:59
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością


'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]09.12.16 16:34
Nie biorę pod uwagę faktu, że wy kobiety potraficie nas mężczyzn rozszyfrować w kilka sekund. Parę spojrzeń, trafnych analiz, prawdziwych wniosków. I już. Drzwi do mego wnętrza stoją otworem obnażając wszystkie moje uczucia, myśli oraz wątpliwości. To takie mocno niesprawiedliwe, że ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie nic. Nie potrafię rozgryźć tych spojrzeń, uśmiechów, słów. Nie dostrzegam granic. Czy to już prawda czy jeszcze ironia? Marszczę czoło przepuszczając wszystkie informacje przez sito naszej dotychczasowej znajomości. Najgorsze jest to, że posiada ona zbyt wiele zmiennych, a zbyt mało stałości, rutyny, według której mógłbym rozszyfrowywać gestykulacyjne oraz słowne zagadki. Nie jestem dobry w interpretacji ludzkich zachowań, co dopiero twoich. Wzdycham - muszę. Frustracja potrzebuje ujścia, a to i tak jest najlepszą drogą. Naprawdę.
Więc przepraszasz za groźbę. I co ja mam na to odpowiedzieć? Wzdrygam się lekko pod naporem nieoczekiwanego dotyku kiedy właśnie rozmyślam nad ważkimi rzeczami. Życiowymi. Wręcz kluczowymi. O ile każde z nas weźmie sobie to wszystko zbyt poważnie do siebie.
- Co ją spowodowało? - zadaję kolejne pytanie. Chcę poznać tajemnicę wszechrzeczy. Wiedzieć. Dołożyć kolejną zmienną do budowanych relacji. Wierzę, że możliwa stagnacja nie będzie zła. Żyję według planu odkąd się urodziłem, co może pójść nie tak? Prawdopodobnie to, że przy tobie doceniam nieoczekiwane zdarzenia losowe. Że każdy moment jest inny od poprzedniego, a ja nie idę wytyczoną mi ścieżką. Metaforycznie. Dosłownie cały czas się poruszamy, ale to i tak my wybieramy kierunki.
Zwykle nie mam takich myśli. Wywołujesz je swoimi groźbami, do których się w dodatku przyznajesz. Wstrzymuję oddech na krótką chwilę, żeby zaraz dać się ponieść oczekiwaniom na szampana. Nie upiłem jeszcze ani łyku z kieliszka - nawet nie zamierzam. Muszę przyznać w duchu, że im dłużej stoimy w miejscu, tym bardziej przeszkadza mi uporczywy zapach róż. Piękne, tylko jest ich zbyt dużo na mój zmysł powonienia. Moja twarz nie wyraża jednak niczego.
- Nigdy nie widziałem smoka. Na żywo - zwierzam ci się pogrążony w krótkiej zadumie. - To wasza pilnie strzeżona tajemnica? - pytam jeszcze odnośnie tajemniczych miejsc znanych wyłącznie Rosierom. Nie chcę więc wchodzić wam w kompetencje, nie jestem Rosierem. Jak łatwo zauważyć oraz… usłyszeć. - Dla mnie to również niepojęte - dodaję zaraz. Nie wiem dlaczego, ale postanawiam wziąć twoją dłoń w moją. To taki dziwny gest. Poufała bliskość. - Może chodźmy tam. - Zmieniam temat, wybieram kolejną drogę, nie wiem którędy kluczymy. Czy w ogóle zbliżamy się do celu czy wręcz przeciwnie. Nie puszczam twojej ręki, za to nakierowuję nas na kolejny skręt w bliżej nieokreślone miejsce.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Ogrody [odnośnik]09.12.16 16:34
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością


'k6' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]09.12.16 17:01
Darcy nie chce się z nim kłócić. Chciałaby, żeby nie musiał tyle myśleć w jej obecności. Żeby przestał spodziewać się po niej złych rzeczy. Ona chce mu dawać dobre. Stara się zrozumieć, czego on może chcieć, ale ich pragnienia są tak różne i przyjemności, jakie mają w życiu, że to nie jest proste… zrozumieć. Na szczęście Darcy lubi wyzwania. Quentin nim jest. Wyzwaniem. Oprócz tego, ze jest też obecnie już jej narzeczonym. Wpatrywała się w niego chwilę w milczeniu i chociaż nie zwykła mówić to, co komuś mogłoby sprawić komuś przyjemność intensywnie nad czymś myślała, Jaką odpowiedź chcesz usłyszeć, Quentinie?
Moja złość… — odpowiada w sposób oczywisty, bo przecież nie próbowałaby stawiać mu gróźb w innych emocjach. Wychyliła się w tył, sięgając dłonią po jedną z róż. Chociaż większość osób mogłaby nie mieć śmiałości, ona wyłamała ją z krzewu, wspomagając się różdżką schowaną dla bezpieczeństwa w fałdach sukni. — To nie była groźna groźba — dodała na swoją obronę. Nie musiała, ale chciała mu to wyjaśnić. Wpatrując się w pąk róży, przeciągnęła palcami wzdłuż łodygi rośliny, natykając się opuszkami na kilka kolców. Szła w dalszym ciągu tyłem. Trudno powiedzieć czy dalej ufała jego gestom i przewodnictwu, ale jeśli nie, nie okazywała tego w żaden sposób. Wyciągnęła różę przed siebie nieznacznie smagając ostrym kolcem odsłoniętą skórę jego karku, kiedy oparła dłoń na jego piersi, drugą pozwalając mu schwytać w swoje palce.
Z początku nieskierowana nawet do Ciebie… — kontynuowała, poddając się nadanemu przez niego kierunkowi.— To było niewypowiedziane pytanie, którego nie zrozumiałeś, Quentinie… — wyjaśniła w końcu, odnajdując jego spojrzenie — Czy jest jakikolwiek powód, dla którego moja obecność mogłaby Cię nudzić? I czy mogę coś temu zaradzić, żeby Cię nie nudziła? Mogę pomóc Ci poświęcać Twoją uwagę mi, jakbyś tego chciał, a nie był do tego zmuszony?
Chciałaby dokończyć tą kwestię, ale możliwe, że obarczyła go tematem, na który nie był wcale gotowy. Wyprostowała się, upuszczając różę, która spadla pod ich stopy. Sięgnęła zamiast niej, dłonią po nienadpity Jego alkohol. Chociaż przecież niedługo wszystko co jej będzie również jego i na odwrót. Po co więc się ograniczać? Spiła wraz z szampanem kilka łyków na relaksowanie się i odetchnęła.
Nie lubisz odkrywać tajemnic?


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Ogrody [odnośnik]10.12.16 15:12
Tym razem Libra nie odczuła ani krztyny irytacji, absolutnie nic, tak jak była przyzwyczajona. Być może było to spowodowane tym, że doprowadziła się już do porządku, przypominając o tym, że dama nie powinna okazywać po sobie żadnych emocji, a już szczególnie tych najbardziej przyziemnych jak zdenerwowanie lub zdziwienie. Ale w dużej mierze była to po prostu jej własna świadomość tego, co powiedziała oraz wiedza, że to Lord Avery jej nie zrozumiał. Po ordynatorze oddziału spodziewała się raczej większej błyskotliwości i znajomości takich podstaw jak odróżnianie formy dokonanej od niedokonanej. Nie tylko nie odczuła żadnych zalążków złości, miała nawet wrażenie, że jest odrobinę bardziej zadowolona niż była. Inteligencji swojego ojca nie podważała nigdy i zawsze w pewien pokorny sposób miała świadomość swojej niższości względem niego. Wobec męża powinna odczuwać to samo, jednak tym razem myśl, że mogłaby nad nim pod tym względem górować, była przyjemna. Nawet jeśli nigdy, w żaden sposób, by mu tego nie uświadomiła. Ale przecież działała tak od zawsze - to właśnie osobiste przeświadczenie o swojej wyższości nad większością szlachty, szczególnie nad mężczyznami, było głównym czynnikiem budującym jej pewność siebie i wspomagającym utrzymać nienaganną powłokę. Bo nic nie dawało takiej satysfakcji jak to, że nikt nigdy nie mógł jej przejrzeć, miała przecież pełną kontrolę nad tym jaki wizerunek przedstawia innym ludziom.
Tak więc jedynie uniosła wzrok, spoglądając mu bez wstydu w oczy, a jej łagodny uśmiech nie zmienił się ani odrobinę, sprawiając teraz wrażenie niemal wyzywającego.
- Jednakże jestem na najlepszej drodze do tego, aby je wypełnić. Narzeczeństwo jest dla kobiety szczęśliwym i wyczekiwanym okresem, ponieważ ma wtedy świadomość, że prowadzi swe życie tak jak powinna - przerwała na sekundę, nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny. - Wybacz, jeśli wyraziłam się nieprecyzyjnie, Samaelu.
Mógł to rozumieć jak chciał, jako pokorną odpowiedź lub jako kpinę. Libra być może nawet nie zdawała sobie sprawy, że swoim działaniem buntuje się poprzez posłuszeństwo. Był to sposób, którego Lord Avery nie miał nawet jak jej wytknąć, ponieważ jej postawa i mina były niezachwiane, a żadne słowo nie można było uznać za otwarcie nieuprzejme.
Jej kontrola nie pozwoliła na choćby najmniejsze drgnięcie, kiedy wsunął dłoń na jej talię. Poza tym twardy, ciasny gorset pod suknią uniemożliwiał jej choćby odczucie niechcianego dotyku.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Ogrody [odnośnik]10.12.16 20:15
Krew szumiała jej ogłuszająco w uszach, gdy parła przed siebie niczym lodołamacz, zachowując tylko resztki wrodzonej gracji, której ciężko było nadążyć za przyspieszonym krokiem obojętnym na poskromioną latami doświadczeń wysokość obcasa. Może to był błąd, by tu przychodzić, może to był błąd, by w ogóle przyjąć zaproszenie - to zapewne otrzymała z czystej kurtuazji, było wyrazem uprzejmego uszanowania znajomości z lordem Rosierem, który być może liczył na to, że Lovegood odnajdzie w sobie właściwy jej osobie takt i wyczucie sytuacji, właściwie odczyta to, co ukryte między wierszami i zasłaniając się jakąkolwiek grzeczną wymówką, zrezygnuje z zaszczytu bycia świadkiem tego wiekopomnego wydarzenia. Czy to możliwe, że z roli przyjaciółki, pierwszej miłości, a ostatecznie i kochanki spadła do Tartaru relacji, by uzyskać status persona non grata? Nie była już niczego pewna, skoro już jednak porwała się na przybycie do posiadłości w Dover, musiała odczekać stosowną ilość czasu, by opuszczenie celebracji nie wywołało niesmaku.
Niemalże odruchowo pokonywała kolejne zakręty utworzone przez gęste, bogato ukwiecone żywopłoty, jakimś cudem odnajdując właściwą drogę między rzędami róż, które były jej zupełnie obce - niezależnie od tego, jak znajomo wyglądały i jak upajający zapach wydzielały. Ani razu nie obejrzała się za siebie, wmawiając sobie, że w jakiś symboliczny sposób pomoże to jej się odciąć od scen, które zostawiała za swoimi plecami. Zbyt pochłonięta wewnętrzną walką pomiędzy chęcią użalania się nad sobą a koniecznością zachowania twarzy, nawet nie zauważyła, że ktoś podąża jej tropem. Jej imię nadspodziewanie gładko przecięło ciszę, zatrzymując ją wpół kroku w pierwszym wyrazie zdziwienia, płynnie zmieniającym się w łagodny uśmiech, gdy powiązała miły dla uszu głos z odpowiednią postacią w swojej pamięci - z postacią przywodzącą na myśl słodko-gorzkie wspomnienia, wiedzącą dużo i mogącą z łatwością połączyć wszystkie kropki w całość. Z jakiegoś powodu jednak nabrała powietrza w płuca, czując coś na kształt… spokoju.
- Ramsey - zwróciła się w jego kierunku niemalże tanecznym krokiem, by równie uprzejmie skinąć głową na przywitanie. Jak długo przemierzał wyznaczaną przez nią trasę? Czy nie umknęło mu jej wzburzenie, a jej zachowanie było aż tak oczywiste? Podziękowała, z wdzięcznością przyjmując kieliszek, którego delikatną nóżkę ujęła w palce, by zwilżyć usta rubinowym trunkiem. - Będę wdzięczna za dotrzymanie mi towarzystwa. Obawiam się, że moja orientacja w terenie mogłaby mnie zgubić - odpowiedziała, a kąciki jej uśmiechu drgnęły nieznacznie ku górze. Minęło sporo czasu od ostatniego ich spotkania. - Czyżbyś nie był fanem zgiełku? - zapytała w odrobinę żartobliwym tonie, postanawiając poprowadzić rozmowę w inne, dalekie od poważnych rejony, które mogłyby nadmiernie ją odsłonić. - Kto by pomyślał, że doczekamy dnia, w którym Tristan porzuci stan kawalerski - dodała, próbując utrzymać ten sam ton - i przepadając w tej próbie z kretesem. Na ratunek przybyło wino, którego kolejny łyk upiła nadspodziewanie chętnie.


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281
Re: Ogrody [odnośnik]10.12.16 20:15
The member 'Harriett Lovegood' has done the following action : rzut kością


'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]11.12.16 1:00
Dwie dłonie zaciśnięte w palcach Inary, wciąż nie umykały przed jej dotykiem. Ciepło sunęło wyżej, oferując alchemiczce przyjemnie rozlewający się spokój. Nie musiała tłumaczyć się ze swojego pomysłu, ani zachowania. Nie musiała udawać i początkowa nostalgia, otulająca ją intensywnym różanym zapachem - ustępowała miejsca ...ciszy. Nie, nie było w tym nic złego. Potrzebowała, by zgiełk w jej głowie - umilkł, porywając ze sobą rzeczy, z którymi wciąż walczyła. A dziś - dziś nie mogła pozwolić sobie na słabość. Uśmiech musiał być szczery, tak jak gesty, które kazały jej podążyć do przyjaciół, zatopić się w przestrzeni wolnej od zmartwień. Wciąż wypełnionej czerwienią różanych płatków, ale - otulona ciepłem bijących obok niej serc i rytem wybijanych kroków.
- Nawet, jeśli bym nie mogła, pewnie i tak bym to zrobiła - podążała już przed siebie, prowadząc dwójkę szlachciców za sobą i tylko lekko zwróciła profil jasnego lica w stronę mężczyzny. Prawdopodobnie, powinna zapytać o coś zupełnie innego. Nie widzieli się zbyt długo, jak..na relację, którą przecież dzieli, na przygodę, która kryła się pod skórą pełną wspomnień - Dawno temu, jak mi tak powiedziałeś, mieliśmy problem z trollem...myślisz, że na jakiegoś tutaj trafimy? - i chociaż wciąż stawiała kolejne kroki, nie odwracając się do swego rozmówcy - z jej głosu można było sczytać wesołą iskrę. Wspomnienie - na przestrzeni czasu - stanowiło temat do śmiechu. Jednak sięgając do wydarzeń sprzed lat - żadnemu nie było do śmiechu - Lepiej nie pytaj Wynn - tym razem jej oblicze skierowało się ku kobiecie. Nie liczyła na odpowiedź, wiedziała że lady Burke do rozmownych nigdy nie należała, ale - w nieokreślony sposób tolerowała naturę Inary. Może po prostu uzupełniały się? Ona ofiarowała Wynonie iskrę beztroski, otrzymując w zamian milczące ukojenie ciszy?
- Nie mów mi tego za często - dodała nieco ciszej, nie będąc pewną, czy mówi do Mortimera, czy raczej do siebie. Kiedyś mówił jej tak przyjaciel. Przyjaciel, którego widziała wczoraj. I do teraz  jej serce łopotało zranione na samo wspomnienie. I mimo to - wierzyła, że tak zrobić musiała. Prawda oczyszcza, tak...?
krok zwolniła już w momencie, gdy pod stopami wyczuła zupełnie inny grunt. Rozciągający się przed nią widok - potrafił sięgnąć tych drżących kropel w duszy, które poruszały się przy każdej wrażliwej nucie i wywoływały gęsią skórkę, odwiewając ciało przyjemnym dreszczem. Ciemniejące granatem niebo, pulsujące światłem iskry gwiazd i klif, który szumiał uderzeniem fal o wysoką ścianę. Zatrzymała się całkowicie, gdy na tle wodnej toni, graniczącej z niebem - uniosła się smocza sylwetka, tak wyraźnie rysująca swoją obecność w przestrzeni. Wypuściła w końcu dłonie, które do tej pory tak kurczowo zaciskała w swoich drobnych palcach. Kilka kroków pozwoliło, by pokonała odległość dzielącą ją od skraju urwiska. Łagodny wiatr szarpał jej suknią, ale nie czuła chłodu. Wciąż wpatrzona w pikującego w oddali smoka. Mimowolnie myśli podążyły to jednej istoty, niezmiennie kojarzonej z tak niezwykłymi stworzeniami.
- Wcale nie musimy iść dalej - przerwała ciszę, którą dzieliła pospołu z towarzyszami. Złapała brzeg sukienki, zawijając fragment materii na palcu. Odwróciła się w kocu, pozwalając by wiatr chwycił w ramiona kilka czarnych pasm włosów. Rzeczywistość, na te kilka krótkich chwil, postanowiła zostawić im odrobinę spokoju. I piękna.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Ogrody - Page 5 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Ogrody [odnośnik]12.12.16 13:46
Wyrafinowana pokora na dłuższą metę okropnie go męczyła: znowu wspominał ognisty temperament Laidan, jej niezłomność, gorącą pasję przebłyskującą tak w granatowych oczach, jak i w każdym drgnięciu rozpalonego ciała. Libra nie mogła udawać jego matki, nie mogła się z nią równać, reprezentując sobą zupełnie przeciwne cnoty. Nawet prezencją odstawała od lady Avery - dużo wyższa, smuklejsza (zdecydowanie wolał kobiece kształty Lai) o czarnych włosach i niezwykle bladej cerze. Dwa różne kwiaty, choć ten drugi został wepchnięty w dłoń Samaela pod przymusem, na siłę. Pierwszą różę nosiła na sercu, z kolejną wyłącznie pozował. Grał, przechadzał się, inscenizował, odgrywał. Mógł toczyć teatralne życie, ale przeczuwał, iż za zaryglowanymi drzwiami rodowej posiadłości, spektakl każdego wieczora będzie się kończył. Prawdopodobnie tragicznym exodusem.
Wyśpiewywanym może przez chór, a może jej łzami, jakie miał szczerą nadzieję ujrzeć. Zapomniał już prawie, że lubi wzbudzać strach; własny smutek pochłonął go doszczętnie i zamknął w ciemnej pieczarze melancholii, skąd nawet nie próbował się wyrwać. Do czasu oczywiście, ponieważ wciąż była przy nim Julie, a gdzieś tam, w jakimś miejscu - może wśród artystycznej bohemy Paryża, może pod włoskimi Alpami, może w innej europejskiej stolicy - rozwijał się jego syn. Podświadomie myślał o nim jako o swoim dziecku: następny bodziec z krótkiej listy, determinującej Avery'ego do przetrwania.
Na pewno nie znajdowało się tam małżeństwo, uświęcone pożycie z drogą narzeczoną, spłodzenie dzieci. Podejrzewał, że nie pokocha tych bękartów, za prawowitych dziedziców mając jedynie potomków spłodzonych z prawdziwej miłości. Rzadko uświadczonej na szlacheckich salonach, stąd Avery nadal miewał myśli samobójcze, że tak łatwo pozwolił jej spłonąć. Wypalić się. Myślał o niej nadal, czy ona również czasami wracała do tych szczęśliwych czasów, ale... nie chciał znać odpowiedzi.
-Wracamy - zdecydował nieco nieprzytomnie, pogrążony w chaotycznym toku rozumowania, właściwie nie słysząc - znowu - pokornej odpowiedzi Libry. Właściwie i przepraszającej, lecz zignorował ją, znikając za kolejnym załamaniem drogi i wystrzeliwując w górę kilka iskier. Spojrzał na swój zegarek, mogli już się rozstać. Dopełnił swego obowiązku, więc odprowadził Librę do jej ojca, po czym pożegnał się pośpiesznie. Chciał być sam.

|ztx2?


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Ogrody [odnośnik]12.12.16 22:45
Lyra i Glaucus dopiero zaczynali swoje wspólne życie, więc jeszcze mieli szanse zatrzeć te mniej przyjemne wspomnienia towarzyszące ich ślubowi i przeżyć takie wspaniałe chwile, o jakich mówił mężczyzna. Ale musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, oraz starań ze strony samej Lyry.
- Już się postaram, żeby się tego pozbyć – zapewniła go. – Prawdę mówiąc, nigdy nie jeździłam ani na jednych, ani na drugich. Ale chętnie bym się tego nauczyła... – Chociaż zapewne skończyłoby się tym, że po przejechaniu kilku metrów spadłaby i tyle byłoby z jej pierwszej lekcji. – Co ty na to, Glaucusie? – zapytała więc swojego małżonka, niejako dodając kolejne rzeczy do listy umiejętności, których mógłby ją uczyć. Ale w końcu kto inny zrobiłby to lepiej niż jej mąż?
Przelotnie uświadomiła sobie, że od pewnego czasu to Glaucus stał się dla niej autorytetem, w który była wpatrzona i ufała jego umiejętnościom.
- Tak, był. Naprawdę piękna uroczystość w pięknym otoczeniu – pochwaliła dzisiejszy ślub Rosierów. – A rum był bardzo dobry. Ciekawe, czy smakował Titusowi... Swoją drogą, co o nim myślisz? – zapytała z ciekawością, jednocześnie wciąż wspominając z zawstydzeniem ten moment, kiedy przyjaciel próbował ją pocałować. Chyba prędzej odgryzłaby sobie język, niż opowiedziałaby o tym mężowi. Nie chciała, żeby Glaucus złościł się na Titusa, który zapewne zadziałał pod wpływem emocji.
Kiedy po dojściu na skraj ogrodu Glaucus nagle się zatrzymał, Lyra zrobiła to samo, intensywnie wpatrując się w morze, nad którym wzniósł się smok.
- Kiedy to było? Nie baliście się? – zapytała, ale zaraz po chwili sama zganiła się za to pytanie. Glaucus z pewnością był zbyt odważny, żeby się bać. Czy w ogóle było coś, czego się obawiał?
Wrócili do labiryntu. Nie wiadomo nawet, czy w ogóle zbliżali się do wyjścia, czy może pogubili się gdzieś w jego odmętach. Póki co jeszcze się tym szczególnie nie martwiła, tym bardziej, że od czasu do czasu gdzieś w oddali migała jej jakaś inna błądząca para, albo zza różanych ścian słyszała stłumione głosy. W którymś momencie wydawało jej się, że znowu zauważyła Rosalie z jakimś nieznanym jej wysokim mężczyzną; mimowolnie przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie, pełną niezręczności rozmowę w saloniku na piętrze.
- Nie uważasz, że Rosalie jest ideałem młodej szlachcianki? – zagadała męża; sama czuła, że wciąż wiele jej do ideału brakuje. – Piękna, dobrze wychowana, doskonale wie, jak się zachowywać na salonach... Chciałbyś mieć taką żonę, jak ona?
Ścisnęła lekko jego rękę, z ciekawością czekając na jego odpowiedź.
- I wiesz... Niedawno pod twoją nieobecność odwiedził mnie twój brat. – Przypomniała sobie o tym, kiedy chwilę temu zobaczyła morze. W ostatnich dniach w natłoku przygotowań do wiosennego wernisażu oraz innych zajęć jakoś nie było okazji porozmawiać o tym z mężem.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogrody - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Ogrody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach