Wydarzenia


Ekipa forum
Zapomniane schody
AutorWiadomość
Zapomniane schody [odnośnik]16.01.18 0:21
First topic message reminder :

Zapomniane schody

Schody prowadzące donikąd są prawdopodobnie ostatnią spuścizną Longbottomów na terenie hrabstwa Durham. Burke’owie nigdy nie dowiedzieli się, co miało powstać w tym miejscu, więc zapomnieli o ledwo rozpoczętej budowli. Przez lata, las dookoła nich zdążył bujnie rozkwitnąć i otoczyć zielonym, zacisznym korytarzem kamienne schody, urywające się tuż nad wyciętym niedawno w plątaninie zdrewniałych korzeni okrągłym oknem, wpuszczającym nieco światła do kryjówki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniane schody - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zapomniane schody [odnośnik]02.03.21 19:26
Ta względnie niewinna rozmowa o biznesie w Kornwalii mogła wiele mi odsłonić i sama Lady Burke sprawiła, że powróciłem do pytania, które pojawiło się w mojej głowie wcześniej. Czy widziała testrale - czy była świadkiem czyjejś śmierci? Jasne, że to dość makabryczne, że pierwsze czego dowiem się o przyszłej żonie, to to, czy już widziała śmierć na własne oczy.
- No właśnie, a jak tobie się podobały... - zadaję więc pytanie wprost. Wtedy, w powozie, nie dowiedziałem się niczego, ale może teraz będzie inaczej? Z jej słów wnioskowałem, że widziała te potwory. Ale to potwierdzać mogły oceny Wrońskiego, że kwestia pochodzenia z tej rodziny wywarła na niej duży wpływ. I to, że miała od dziecka czarną magię na wyciągnięcie ręki...
- Nie zaprzątaj sobie już tym głowy, może ja też tego dnia powinienem był się inaczej zachować. Bądź, co bądź, weszliśmy oboje w tę sytuację, gdyby zobaczyłby nas ktoś postronny, to mogłby źle wpłynąć na opinię o tobie, a to z kolei byłaby już moja wina. Jestem starszy, powinienem być też mądrzejszy - wyjaśniliśmy sobie to, ja mówiłem wręcz słowami, które brzmiały jakbym chciał pogodzić nas po tym całym nieporozumieniu. I chciałem, rzeczywiście nie widząc sensu w dalszym prowadzeniu relacji w której ja jestem obrażony na nią, że zostanie mi poślubiona. To dla niej musi być większe utrapienie niż dla mnie. Dostać mężczyznę z odzysku, to największa kara.
Uśmiecham się słysząc z jakim ogniem w oczach mówi o Danielu. Ciekawe, że akurat ten jegomość zagościł jako pierwszy w naszej rozmowie. Kto by pomyślał, że te kilkanaście lat temu w Hogwarcie, kiedy dzięki niemu udało mi się wybrać na potańcówkę z dziewczyną, będzie miało swoją kulminację w okolicach mojego ślubu. Daniel niewątpliwie musiał zajmować bliskie miejsce na drodze mojego serca.
- Nie gniewaj się na niego, lady Primrose. Daniel to mój bliski przyjaciel, myślę że z dwojga złego, to właśnie mi postanowił być wierny i nie ma w tym nic złego. Są pewne stopnie lojalności, a tu widocznie zaszedł konflikt interesów i wybrał tego, z kim łączy go więcej - mówię ze spokojem w głosie, chcąc jej zaognioną reakcję nieco ostudzić. Nie wiedziałem jeszcze, że Primrose w zamian za to, dostała o niebo lepsze zapewnienie o bliskości, skoro została poproszona o poprowadzenie ceremoniii dla Daniela. Która, swoją drogą, w moich oczach była jedynie biznesowym układem, który należy jak najszybciej roziwązać, byśmy mogli znów swobodnie sobie z Danielem wieźć kawalerskie życie. Całe kilka miesięcy, aż i mnie te kajdany przyjdzie włożyć.
Wchodziliśmy coraz wyżej. Zdecydowanie kondycja lady Burke była lepsza od mojej, kiedy szło o wspinanie się, ale nie chciałem dać po sobie poznać. Dlatego robiłem coraz dłuższe kroki i ukrywałem zmęczenie.
Kiedy wyjawiła mi, o czym marzy w małżeństwie, zrobiło mi się bardzo przykro. Przyglądam się jej skonsternowany, widząc, że chyba mówi prawdę. Czy młoda dama nie powinna mieć bardziej lekkich oczekiwań od życia? Czy na prawdę liczy się dla niej tylko praca i wiedza? Obawiałem się, co będzie, kiedy odkryje, że jest jeszcze jedna cząstka dająca sens wszystkiemu, imię jej to miłość i bez miłości wszystko zdaje się być nieważne. Zastanawiało mnie, czy skoro dotąd nie miała sposobności spotkać nikogo, kto zdobyłby jej serce, to czy kiedykolwiek to się będzie mogło stać. Jakieś wyzwanie poczułem, może sam je sobie wskazuję w tym momencie. Jest tu jednak dysonans mych myśli. Z jednej strony jest mi żal Primrose, chciałbym powiedzieć, że może szukać miłości poza małżeństwem, że nie będę miał nic przeciwko. Wiem jednak, że takie rozwiązanie byłoby bardzo postępowe i zaraz musielibyśmy tłumaczyć się całemu zgromadzeniu. Ja zostałbym okrzyknięty rogaczem, a ona niewierną żoną. I cóż z tego, że byłaby szczęśliwa? Nasze małżeństwo zostałoby wyśmiane, a Burki poczułyby się zhańbione i winą obarczałyby rogacza. Z drugiej strony, myślę, że mając czysta kartę u Primrose, jestem z góry na wygranej pozycji. Jeszcze nie wiem, czy ona mnie jakkolwiek lubi ale widzę, że nie może mnie nienawidzić. A skoro tak, to czy nie powinienem dać jej szansy na miłość, obudzić ją w jej sercu? Ale czy to możliwe, żeby zmusić kogokolwiek do kochania? Jej serce jest młode, ale może nie będzie wcale tak uległe, a co z moim sercem, czy będę umiał ją prawdziwie i do końca ukochać?
Stajemy gdzieś na szczycie schodów, kiedy odwróciła na chwilę wzrok, ja swój spuszczam w smutku i zamyśleniu. Ręce za plecami złączam i w końcu wydaję werdykt jej prośbom około narzeczeńskim.
- Nigdy nie słyszałem nic bardziej smutnego, Lady Burke - przyznaję więc, bo serce mi się kraja od tych próśb o to, by mogła po ślubie dalej pracować. - Dotąd zakładałem, że damy cieszy zamążpójście. Upatrując rozrywkę w przeprowadzcce do nowej rodziny, zakładaniu domu, dbaniu o niego, spełniały się już doszczętnie. I rozumiem, że ty Lady Burke, masz inne zainteresowania, nie widzę w tym nic złego... chociaż do tego może wrócimy - bo wciąż martwiłem się przecież o czarnomagiczny ich charakter!? No właśnie, co jeżeli będzie chciała w Sandal Castle kontunować te działania? Czy mamy jej zbudować specjalną komnatę, która byłaby na tyle szczelna, że w wypadku... wypadku, wybuchałaby do środka a nie na zewnątrz? Taka implozja. - A jednak wydaje mi się, może to kwestia tego, że nie chcesz się ze mną dzielić tymi przemyśleniami, ale wydaje mi się, że nie jesteś zbyt romantycznie nastawiona do całej tej sytuacji. Nie marzyłaś nigdy Primrose o... - i już wracam do niej spojrzeniem, a kiedy oczy moje wpatrzone w jej twarz są ozdobą kolejnych słów, wydaje mi się, że potrafię przeniknąć nimi aż do głębi jej duszy. Czy odnadję tam prawdziwą odpowiedź? - o miłości od pierwszego wejrzenia? O ucieczce z ukochaną osobą sprzed ołtarza? O szczęśliwym życiu z daleka od narzuconych form? Nie marzyłaś nigdy Primrose o tym, żeby zatracić się w uczuciu bez pamięci? - bardzo, badzo, obawiałem się że nie. Miałem przed sobą kogoś, kto ma zimne serce ukłute w kamieniach Durham. Kto mówi, że będzie wykonywał polecenia nestorów, kto od dziecka siedzi w sklepie rodzinnym na Nokturnie. A gdzie tam porywy zbudzone w głębi lędźwi, miałyby kimś takim poruszyć?
Jak bardzo smutno brzmiałem teraz ja, odkrywając przed nią wszystkie swoje marzenia trzydziestoletniego kawalera. Czy rzeczywiście miałem być jej utrapieniem, takim samym, jakim nazwała mnie Evandra jakiś czas temu? Wspomnienie kuzynki dziś jest nieobecne w mojej głowie, teraz boli mnie, bo Primrose pyta o Aurorę. Chcę pytać: skąd wiesz o niej. Przecież to niemożliwe, nikt o niej nie ma prawa wiedzieć. Chyba, że Daniel się wygadał...
- To zależy Lady Burke na czym zależy ci , żeby wiedzieć... - starając powrócić myślami na odpowiedni tor, obkręcam pierścień rodowy na palcu. - Z własnego doświadczenia wiem, że czasami nie opłaca się wiedzieć o wszystkim. Ale nie musisz się martwić. Do czasu zaręczyn zamierzam rozprawić się ze wszystkimi duchami przeszłości. Oboje wejdziemy w tą relację bez trupów w szafie..
Albo Aurory w domu w Irlandii.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]03.03.21 15:06
Spodziewała się tego pytania, w końcu nie każdy wiedział jak wyglądają testrale, a część osób mogła nie chcieć aby inni o tym wiedzieli. Testrale były tematem równie interesującym co makabrycznym. Jednak Primrose nie miała powodu aby ukrywać tej informacji o sobie.
-Te stworzenia wzbudzają pewien strach, ponieważ są inne… swoim wyglądem pasują do śmierci. – Odpowiedziała po chwili namysłu. Nie potrafiła się nimi zachwycać ale miały w sobie pewien symbolizm i tragizm. – Są manifestacją śmierci. Czymś na wzór stałego memento mori.
Śmierć ją fascynowała, nie uważała, że należy się jej bać, wręcz przeciwnie – kiedy przychodzi do ciebie należy się do niej uśmiechnąć. Nie była niczym złym, choć zapewne gdyby tak powiedziała Aquili czy Rigelowi mogłaby ich zranić takimi słowami. Jednak to nie wina Śmierci, że Alphard zginął. Jednak ona już przerobiła w życiu śmierć brata i bratowej, doświadczyła jej i chociaż nadal drżała o życie swoich bliskich to nie potrafiła się gniewać na Śmierć. -Widzę je od dnia śmierci mojej bratowej. Czuwałam przy niej do samego końca.- Dodała jeszcze, bo być może Ares zapyta a może uzna, że taka ciekawość nie jest na miejscu, ale to już przeszłość, a żonę Charona Prim wspominała ze spokojem. Jej obraz był jak za mgłą i nie wzbudzał smutnych emocji jakie zwykle towarzyszą jej kiedy myślała Everardzie. - Też je widzisz, prawda?
Przyjęła do wiadomości zapewnienia Aresa, że sytuacja z teatru już nie będzie rzutować na ich relację, skądinąd tak różną od tej sprzed paru tygodni. Tym razem na jasnej twarzy młodej czarownicy pojawił się delikatny i prawdziwie ciepły uśmiech.
-Dziękuję – odpowiedziała niezwykle miękko jakby oddał jej przysługę, której nie spłaci do końca przez większość swojego życia. Nie było sensu dalej drążyć tego tematu, skoro zgodnie uznali, że każde z nich zachowało się zbyt pochopnie dając się ponieść emocjom. Lżejsza o tą wiedzę ruszyła dalej po schodach. Stawiała dokładnie każdy krok jakby zbierając myśli kiedy Ares starał się wytłumaczyć Daniela w jej oczach. Jednak prawda wyszła na jaw. Okłamał ją zamiast powiedzieć wprost, że z racji na konflikt interesów woli niczego nie ujawniać. Najbardziej bolało ją to, że wmówił Aresowi, że Prim manipuluje nestorem rodu, czy rzeczywiście tak o niej myślał? Czy dała mu powód aby takie rzeczy opowiadać Aresowi.
-Proszę – wtrąciła od razu nim słowa lorda Carrow wybrzmiały. Nie miała mu za złe, że pytał Daniela o nią, sama przecież to zrobiła. To normalne, że chcieli się dowiedzieć czegoś o osobie, z którą mieli zostać związani związkiem małżeńskim. Co innego było problemem, czy też skazą na tej całej historii. – Przyjacielem? Coś takiego… to dlaczego ciebie nie było na jego ślubie, lordzie Aresie?
Mówiła to bez cienia złośliwości w głosie, ale z nutą zawodu i niezrozumienia. Co kierowało Danielem, że z jednej strony musiał zapewniać Aresa o swojej przyjaźni, ale na ślubie ten się nie pojawił. Nie zaprosił go, czy Ares odmówił uznając, że uroczystość ślubna watażki jest poniżej jego godności, jak to dobitnie ostatnio podkreślił Edgar. Ślub oprycha z Nokturnu to nie miejsce dla lady Burke – wciąż ją to stwierdzenie irytowało. Jakże skomplikowany był ten świat, skoro Daniel był zarówno bliski jej jak i Aresowi. Miała wielką ochotę wysłać do niego sowę aby się wytłumaczył, ale musi to poczekać gdyż był w trakcie miesiąca miodowego, nie miała serca go zakłócać swoją złością.
Kolejne pytania sprawiły jednak, że złość minęła, a zastąpiło je zaskoczenie oraz zmieszanie. Serce zaczęło bić mocniej kiedy patrzył na nią tak intensywnie jakby czytał z niej niczym z otwartej księgi. Poruszył delikatne struny tej części, którą zamknęła i wyrzuciła klucz aby nigdy nie musieć się mierzyć z marzeniami. Te powracały jedynie w snach kiedy nie mogła kontrolować swoich myśli. Miłość była czymś nieosiągalnym dla ich klasy, nie dla nich były porywy serca i uniesienia w ramionach kochanków. Potrafiła rozmawiać o nauce, o interesach ale uczucia były czymś z czym nie chciała się mierzyć, zwłaszcza z tymi, które nie miały powodu aby pojawić się w jej życiu. Przez całe życie było jej kładzione do głowy, że kobieta miłość przelewa na swoje dzieci, gdyż nigdy jej nie doświadczy od męża, a jeżeli będzie mieć szczęście to zyska szacunek i uznanie, być może z czasem przyjaźń, ale nie miłość którą opisują romanse. Zresztą te same, które czytywała w młodości i rozbudziły pragnienia młodej kobiety. Czy Ares właśnie zdobył klucz i stara się dotrzeć do niej wyciągając na wierzch wszystkie pragnienia? Co chciał tym osiągnąć? Czy to możliwe iż sprawdzał czy jest dla nich szansa aby małżeństwo z rozsądku przeistoczyć w coś innego? Czy rozbudzał właśnie w niej jakieś nadzieje.
Stojąc na szycie schodów zapadała między nimi cisza, która świdrowała w uszach, a przerwał ją w końcu Ares. Słowa jakie wypowiedział sprawiły, że coś ją zabolało. Musiała zabrzmieć okropnie, jak ktoś kto zrobi wszystko aby nie stać się lady Carrow w pełny tego tytule znaczeniu. Nie potrafiła operować gładkimi słowami, czasami czuła się niczym słoń w składzie porcelany kiedy chciała tak ubrać w zdania swoje myśli, by drugiej osoby nie urazić, a uzyskiwała odwrotny efekt od zamierzonego. Splotła dłonie tak jak on za plecami aby ukryć ich drżenie zaciskając je mocno.
-Nie chciałam zabrzmieć w ten sposób – odezwała się w końcu biorąc głęboki oddech. – Zostałam przygotowana do roli żony… - brzmiała okropnie i surowo. Jej najbliżsi wiedzieli, że kryje się za tym ogrom zapewnień i żarliwa chęć ich spełnienia, ale Ares nie musiał tego wiedzieć, bo jak? Nie znał jej. – Nie chcę brzmieć oschle, to nie tak, że się nie cieszę. Jeszcze nie zdążyłam przywyknąć do myśli, że zmienię nazwisko i dom. Jest to coś co powinno być dla mnie naturalne i oczywiste, a jednak powoduje niepokój, lekkie podekscytowanie zmieszane z dużą ilością obaw.
A to ostatnie sprawiło, że ogarniał ją lęk, taki prawdziwy, który paraliżował. Dla kogoś mogło być to śmieszne, przecież to naturalne, że kobieta wprowadza się do domu męża, ale czy się tam odnajdzie? Czy nadejdzie taki dzień, że będzie traktować Sandal Castle jak swój dom? A może jednak będzie przez cały czas z utęsknieniem wspominać Durham?  Czy stanie lady Carrow nie tylko z nazwiska? Tyle pytań bez odpowiedzi, tyle niewiadomych.
Szarozielone oczy otwierały się coraz szerzej jakby w przestrachu, że Ares zaczyna krążyć za blisko tego co młodą kobietę bolało najbardziej. Swoją romantyczną naturę dawno zamknęła niczym w skrzyni, nie pozwalała aby wieko zostało otwarte, a Ares właśnie to zrobił. Zmieszana jego spojrzeniem odwróciła wzrok w bok zakładając za ucho zabłąkany kosmyk włosów. Nagle zapragnęła usiąść aby móc zebrać myśli i nie zważając na to, że schody były zarośnięte mchem usiadła na jednym stopniu.
-Oczywiście, że marzyłam… Aresie - postanowiła się przyznać do słabości ryzykując tym, że odsłaniając się daje mu tarczę, do której może celnie rzucać, wykorzystać przeciwko niej. -… nigdy jednak nie doświadczyłam. Czytałam o tym, nawet słyszałam, że niektórzy mają tyle szczęścia, że spełniają to marzenie. Pozwalałam sobie na te marzenia, ale… przecież nie są one dla mnie.
Mówiła cicho bojąc się, ze właśnie wystawia się na śmieszność. Może Ares tylko się z nią drażnił i zaraz wybuchnie śmiechem zostawiając ją ze wstydem i upokorzeniem. Była wykuta w surowym kamieniu Durham, ale jak każdy Burke wrzały w niej emocje gorące niczym lawa. Pytanie brzmiało czy końskie kopyta Carrowów będą wstanie zburzyć kamienną skorupę? I czy wyjdzie im to obydwojgu na dobre. Ośmieliła się spojrzeć na narzeczonego, który wyglądał równie smutno jak ona sama. Czyżby dręczyły go te same myśli? A może kiedyś kochał prawdziwie, ale marzenia swojego nie mógł spełnić? Na wspomnienie pewnego snu na jej policzki wyszedł zdradliwy rumieniec, który starała się ukryć opuszczając głowę licząc a to, że Ares niczego nie zauważy.
-Nie oczekuję zdradzania wszystkich tajemnic – wyjaśniła pospieszenie, każdy miał prawo do własnych sekretów, miała jedynie nadzieję, że nie uderzą w nią rykoszetem, ale jeżeli miałoby się tak stać chciała być na to przygotowana. Choć zapewne nie da się przewidzieć wszystkiego. – Tylko jeżeli coś ma wypłynąć za jakiś czas i zburzyć to co stworzymy to lepiej abym była uprzedzona. Nic ponadto.
Jego odpowiedź ją satysfakcjonowana, skoro otwarcie mówił, że ze wszystkim się upora nie miała podstaw aby wątpić w jego słowa.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Zapomniane schody - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Zapomniane schody [odnośnik]07.03.21 14:43
Cóż, po tym jak ja zyskałem umiejętność widzenia testrali, wydawało mi się, że tylko mroczne wydarzenia mogą do tego doprowadzić. A jednak historia Primrose była niewinna w swojej prostocie. A więc była przy łożu śmierci żony Charona. Nigdy nie dowiedziałem się z jakiego powodu zmarła, ale wszyscy wiedzieli, że była w ciąży. A później zniknęła i odbył się pogrzeb. Chociaż wcale nie była mi bliską osobą, to jakoś bardziej mnie poruszało niż na przykład wczorajszy pogrzeb lorda Black. Może dlatego, że mogłem się z tym w pewien sposób utożsamić - wszak moja własna matka umarła przy porodzie. I przeżywszy te trzydzieści lat, coraz częściej zastanawiałem się, czy nie byłoby lepiej, żeby zabrała mnie wtedy ze sobą.
- Przykro mi, to musiało być ciężkie przeżycie - mówię, czując się teraz bardzo głupio, bo tak naciskalem z pytaniami, a przecież czego właściwie się spodziewałem? Że Primrose opowie mi jak zabiła wraz z braćmi kilku mugoli? Nie powiem, może się tego spodziewałem. Skinąłem głową na jej pytanie. - Tak, chociaż... to nie jest tak nobliwa historia jak twoja. Byłem za granicą i podczas jednego wieczoru.. widziałem śmierć. To był obcy człowiek, ale znalazłem się w złym miejscu w złym czasie - nie wdawałem się w szczegółu, uznając, że przedawkowanie narkotyków to nie jest to, jaki obraz chciałbym jako pierwszy w kontekście podróży przedstawić przyszłej żonie. Żeby miała mnie za niepoważnego, schodzącego do najgorszych towarzystw, który leżał kilka dni otumaniony przez widły? Nie, nie mogłem jej przecież móić takich rzeczy. Jedynie dwie osoby wiedziały i tak miało zostać.
- Na jego ślubie...? - jej pytanie zbiło mnie z pantałyku. - A ty byłaś na tym ślubie, Lady Burke? - kiedy zadałem to pytanie, nagle pewna wątpliwość zapaliła się w mojej głowie. Dlaczego mój drogi Daniel nie zaprosił mnie na ślub, skoro zaprosił pannę Primrose, dla której podobno załatwia jedynie jakieś sprawy rodzinne? Zmarszczyłem czoło, chociaż gniew we mnie wzbierał, postanowiłem nie wybuchać tak prędko jak ostatnio i nie podejmować zbyt gorących decyzji. Już to, że mimo gniewu, zdołałem cokolwiek "postanowić" było chyba wielkim przeskokiem w moim zachowaniu. Ale czuję, że przy Primrose nie mogę po raz kolejny zrobić czegoś, za  co będę musiał przepraszać. Nie czuję potrzeby, żeby informować Lady B, że ślub ten to jedna wielka farsa, bo podejrzewam, że to nawet nie jest legalne, że ja akurat o tym wiem. Skoro jednak o tym wiem, obecność lady Primrose na czymś takim, jest nader zastanawiająca. - Jak to się stało, możesz mi wytłumaczyć? - pytam z ciekawości, może trochę zbyt obojętnie jak na to, jak bardzo mnie to poruszyło i jak mnie to ciekawi. Ale nagle czuję się przez Daniela zdradzony. Okej, skoro to był tylko ślub na zasadzie umowy biznesowej, to faktycznie nie było potrzeby bym się tam pojawiał. Obecność Lorda mogła uświetnić tylko to wydarzenie, ale jeżeli nie było do końca legalne, to mogło mi zaszkodzić. I przyjmowałem to ze zrozumieniem, ale teraz nagle dowiaduję się, że zamiast mnie na ślub została zaproszona moja przyszła żona. Czy Daniel chciał mi tym samym dać jakieś świadectwo? Już pomijam jakiekolwiek kwestie w których brałem go za przyjaciela, ale czy nie działał podstępnie, zapraszając jedyną damę, której obecność tam może mi zaszkodzić. Nigdy wcześniej nie wątpiłem w to, czy działa lojalnie wobec mnie, ale teraz nagle.. zacząłem mieć wątpliwości. Czym było to działanie, jak nie wymierzonym we mnie atakiem. Pokazał swoje nokturnowe pochodzenie? Wciąż nie chcę się przyznać do tej myśli, ale przecież wiem do czego jest zdolny. Rozluźniam rękę, która zacisnęła się bezwiednie podczas tych przemyśleń. Nie zostać zaproszonym na ślub przyjaciela to jedno, dostać cios w plecy to rzecz zupełnie innego kalibru. Póki jednak nie będę miał od Primrose odpowiedzi na to pytanie, nie podejmuję jeszcze decyzji co zrobię z Wrońskim.
Nasza rozmowa z Primrose jest szczera, zadziwiająco szczera. Odnajduję to jako pewnego rodzaju kuriozum, które bardzo mnie kontentuje. Otoczeni osobami, które noszą na codzień maski, rzadko kiedy dajemy sobie możliwość mówienia bez skrępowania. Ja chciałbym jej to ofiarować w swoim prezencie ślubnym, ale widzę, że nie przychodzi jej to łatwo. Jest wszak zupełnie obcą mi osobą. Zanim dam jej wolność, może powinienem ją poznać. Dowiedzieć się nad czym chce prowadzić badania, usłyszeć czy ma zdanie o czymkolwiek. A jednak to pragnienie przesłania cień wieści o Wrońskim. Myślaałm, że znam go, a jednak po tylu latach odważył się mnie zdradzić. Jaki jest sens wchodzenia w głębokie relacje z osobami, które nie doceniają tego, jak ciężko mi jest po raz kolejny zmuszać się do otwierania serca? Bardzo nie chcę przy przyszłej żonie myśleć o Aurorze, ale siłą rzeczy jej obraz pojawia się w mojej głowie w tym kontekście. I czuję, że chociażbym bardzo się starał, nie będę umiał znów z taką beztroską podejść do nowego związku. Jakieś odczucie bólu przemyka mi przez twarz, kiedy mówi, że to nie dla niej, ta cała wydumana przez pisarzy miłość. Zatrzymujemy się  i nie mogę się powstrzymać, żeby nie dotknąć jej ręki. Tym gestem chcę nie tylko zatrzymać jej ciało, ale też myśli i skupić je na tym, co zamierzam powiedzieć.
- Ale jeżeli jednak coś podobnego kiedyś poczujesz - zacząłem, wcale nie patrząc w jej oczy, żeby nie zapamiętała, ile to dla mnie znaczy. Albo, żeby nie mogła mi tego kiedyś przypomnieć, bo to, że dziś jej tak mówię, to czy tak będę myślał również za kilka lat? Powiedzmy, kiedy już będziemy dawno po ślubie, przyzwyczaję się do niej, polubimy się i nagle ona przyjdzie, wszystko to wyrzucić w ogień, bo kogoś poznała . Nie wybiegajmy jednak tak daleko, ja nie wybiegam. Póki co obiecuję jej coś, na co nie powinienem się zgadzać. Bo przecież to przeczy naszym zaręczynom. Unoszę w końcu spojrzenie na nią. - To przyjdź do mnie i mi o tym powiedz, dobrze? Obiecuję, że jeżeli będę o tym wiedział, to nie dam ci pogrzebać tej nadziei. Każdy z nas zasługuje na chociaż odrobinę szczęścia - ostatnie słowa wypowiadam cicho, bo nikt nie może poznać tego sekretu arystokracji, że kiedy zmusza się ludzi do małżeństwa, to chociaż moga być ze sobą szczęśliwi, to rzadko kiedy mogą skosztować prawdziwego szczęścia w miłości.
Oddaję jej dłoń, wypuszczając ze swojej. Jej rumieniec wydaje mi się być spowodowany tylko porannym wietrzykiem, który nas owiewa, nie wiem, że ma zupełnie inne podłoże. W swojej głowie nie podejrzewałem młodej damy o podobne sny, jakbym wciąż przy tej całej liberalności i postępie, nie pomyślał o tym, że i ona może mieć swoje fantazje. A przecież w jej wieku, już miałem za sobą pierwsze kochanki i chociaż nie można tych doznań porównać z tym, czego nauczył mnie związek z panną Sprout, to jednak jak najbardziej takie sny też mnie rozgrzewały by później nie dawać się skupiać na dziennych zajęciach. Nie wpadłem na to, że stojąca przede mną, młoda kobieta, również mogłaby mieć podobne sny. Bo przecież to było dla mnie nie do pomyślenia. Może jednak panna Burke powinna mnie o nich kiedyś uświadomić.
- Nie wypłynie - zapewniam twardo, przypominając sobie ogień w oczach Aurory, który poprzedniego wieczora spalił wszystkie mosty, które nas łączyły. Nie wierzę w to, żeby była dla nas jeszcze jakakolwiek przyszłość. Co jednak, jeżeli wypłynie inny, niespodziewany trup, który będzie gotowy zniszczyć to co stworzymy? Bardzo spodobało mi się, z jaką delikatnością Primrose prosiła mnie o prawdę i czułem, że nie chcę składać jej  obietnic bez pokrycia.
Rozejrzałem się po okolicy, którą mogliśmy teraz oglądać przed sobą.
- Jest jednak plus taki, że z Yorku nie będziesz miała daleko do Durham, mam nadzieję, że dzięki temu nie będziesz czuła się jak wywieziona do zupełnie innego środowiska. Zamek Sandal też powinien ci się spodobać, to bardzo rozległa posiadłość w której będziesz mogła zagospodarować swoją przestrzeń tak jak tylko będziesz miała ochotę. Oczywiście o ile nie będzie to laboratorium z niebezpiecznymi wybuchającymi kociołkami. - ja traktowałem to lekko, trochę jak żart, ale może Primrose się to nie spodobało? Tak czy siak, dziś moim zadaniem jest oswojenie jej z myślą, że rzeczywiście przeprowadzka nie będzie aż tak cieżka, jak się obawiała. Ja przeprowadzałem się przecież często. - Mimo, że tradycja tego nie przewiduje, myślę, że ja po ślubie chciałbym jednak sprowadzić się do własnego domu, w jakimś dystansie od rodziny. Nie wiem co sądzisz o tym Primrose, ale chciałbym się dowiedzieć. - i oczekuje od niej jakiś deklaracji w kilka godzin po tym jak się dowiedziała, że ma się wyprowadzić z Durham. Zaraz spytam ją o kolor poduszek, jaki wybiera do salonu.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]07.03.21 22:52
Nie wiedziała jak czarną postacią była w wyobrażeniach przyszłego męża. Jednak czegóż się spodziewać skoro nosiła nazwisko Burke? Nie jeden drżał lub widział oczami wyobraźni ich jako krwawą i przepełnioną czarną magią rodzinę. Być może sądzili, że kąpie się w krwi mugoli oraz pije wino z ich czaszek? Mogło tak być, gdyż zwykła plotka potrafiła urastać do rangi średniej wielkości smoka.
-Czasami śmierć kogoś obcego potrafi równie mocno dotknąć, gdyż nie znamy jego historii oraz przyczyny - odparła, nie wiedząc nic nobliwego w umieraniu. Godnie można było żyć, a nie umierać. Śmierć była przystankiem docelowym każdego z nich już w dniu urodzin. - Za granicą?
To ją wybitnie zainteresowało, w końcu jednym z marzeń młodej lady Burke była możliwość podróżowania i zobaczenia świata. Odkrywania jego piękna ale również tajemnic. Ile miejsc zobaczył w swoim życiu Ares, co zwiedził i smakował. Nagle chciała poznać wszystkie szczegóły i słuchać o nich.
-Może kiedyś mi opowiesz o swoich podróżach, lordzie Aresie? - Zagadnęła z cichą prośbą w głosie, choć miała ochotę słuchać już tu i teraz. Chciała jednak poznać przyszłego męża, więc był to pretekst do kolejnego spotkania, w którym być może dowiedzą się o sobie czegoś więcej. Zauważyła, że wspomnienie Wrońskiego wzbudziło w nim niemałe zaskoczenie, ale nie miała czego ukrywać przed Aresem. Brat i tak już ją zrugał za zadawanie się z nim, ale skoro jej narzeczony miał w nim również człowieka zaufanego, to istniała szansa, że Edgar nie będzie już tak srogi w swojej ocenie. Pytanie tylko czy wyciągać ten argument w czasie dyskusji z nestorem? Dyskusji, do której miała zamiar bardzo skrupulatnie się przygotować.
-Tak, ślub - powtórzyła kiwając głową. - Byłam na nim, przeprowadziłam całą ceremonię. Jego żona jest mi przyjaciółką. - Dodała jeszcze, gdyż zdawało się, że wymagało to wyjaśnienia aby Ares miał pełen pogląd na całą sytuację. Najwidoczniej nie tylko ją Daniel Wroński z jakiegoś powodu postanowił zwieść? Pewne sprawy przemilczeć? - Ceremonia miała miejsce 30 września, z tego co zrozumiałam musieli ją przyspieszyć i zaraz po obiedzie udali się w podróż. Było to małe wesele, w gronie rodziny panny młodej i paru przyjaciół.
Nie wiedząc, że całe małżeństwo miało być farsą uświetniła swoją osobą to wydarzenie, zatwierdziła je jako reprezentant arystokracji, sprawiła, że w oczach magicznej społeczności związek zawarty tego dnia był w pełni legalny. Nie wiedziała, że prawdę miała poznać za parę dni, a wtedy słowa brata okazałyby się prorocze i jakże przewidujące. W tej chwili jednak widziała pewne zmieszanie i niezrozumienie odbijające się w oczach Aresa.
-Myślę, że Daniel Wroński ma odpowiedź na wyjaśnienie tej sytuacji - w odruchu zaczęła bronić watażki, a przecież przed chwilą była na niego zła i poirytowana. Nie zmieniało to faktu, że darzyła go zaufaniem i swego rodzaju przyjaźnią. Mogła się na niego wściekać, ale to nie przekreśliło ich znajomości.
Rozmawianie o ślubie Wrońskiego to jedno, ale wyjawianie własnych myśli to drugie, a rozmowa przybrała kształt, którego się całkowicie nie spodziewała. Padało wiele szczerych słów i takich, które zdawały się niemożliwe. Czy Ares Carrow właśnie między słowami mówił, że oczekiwał miłości albo wierzył, że nawet oni mogą jej doświadczyć? Każda kobieta w pewnej epoce swojego życia marzy o idealnej miłości, ona też to robiła, ale czy mogłaby kiedyś pokochać swojego męża? Czy będą w stanie zapałać do siebie głębszym uczuciem? Czy to nie mrzonka, o której powinni zapomnieć i więcej nie rozmawiać? Dlaczego mówił jej to już teraz? To było ich pierwsze spotkanie po informacji o zaręczynach, czekało ich jeszcze oficjalne ogłoszenie, a juz teraz poruszał tą kwestię. Chciał od początku ustalić zasady? Patrząc pragmatycznie miało to sens.
Dotyk. Delikatny, niespodziewany zatrzymał ją zaskoczoną, jednak nie uciekła pozwalając na taką poufałość. Choć nie wiedziała czego się spodziewać, bowiem bała się, że odsłaniając się pozwala na zranienia, ale czyż właśnie one ich nie umacniają? Nie budują skorupy, która stanowi ich tarczę do zmagań ze światem? Nie tego jednak się spodziewała. Serce waliło jak oszalałe, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Patrzyła na niego ze zdumieniem zmieszanym z czymś na wzór wdzięczności. Wszystko mógł powiedzieć! Zapewnić ją, że zrobi wszystko aby czuła się bezpieczna, że znajdą nić porozumienia, że będzie dążył aby się zrozumieli. Mógł mówić znanymi frazesami, takimi jakie winny paść w takiej chwili. Takimi, które powinny stanowić pociechę chociaż obydwoje by wiedzieli, że to zapewnienia, które muszą paść dla spokoju ich obydwojga, a jednak zrobił coś innego. Zrobił coś, co czego ani jeden ani drugi nestor by nie przełknęli i oczekiwali by aby każde z nich zachowywało pozory i udawało, że niczego nie widzi. A jeszcze lepiej aby każda ze stron żyła w nieświadomości. Czy właśnie rozmowa Aresa z Francisem dzień wcześniej sprawiła, że takie słowa właśnie padły z jego ust? Przez chwilę milczała w pełnym zaskoczeniu. Czy właśnie mówił jej, że między nimi nic nie zajdzie więc lepiej aby była tego świadoma i miała pewność, że gdy obdarzy uczuciem kogoś innego to on nie będzie miał nic przeciwko temu. Ustalał zasady i mówił na samym początku aby nie oddawała mu swoich uczuć, ponieważ on tego nie zrobi? Z jednej strony było to wielce uprzejme z jego strony, a z drugiej miała nadzieję, że gdy pytał o miłość to być może… sugerował, że może coś między nimi zaiskrzy? Inaczej po co miałby poruszać tą kwestię i pozwalać aby żyła nadzieją. Wiedziała jedno, że przyszły małżonek chce aby ich relacja była oparta na jakimś wzajemnym szacunku, to dobrze rokowało.
Wraz z tymi słowami puścił jej dłoń, a ta opadała luźno wzdłuż chciała czarownicy.
-Dziękuję - odpowiedziała w końcu starając się jednak odnaleźć coś w jego twarzy. - Jeżeli… jeżeli również obdarzysz kogoś uczuciem, nie ukrywaj tego. Zrozumiem to. I nie będę czynić wyrzutów.
Jakże trudno było wypowiedzieć te słowa, gdyż właśnie pogrzebała wszelkie nadzieje na jakiekolwiek uczucie ze strony narzeczonego, a to bolało, gdyż podświadomie miała nadzieję, że z czasem nauczą się doceniać siebie i być może uczucie się zrodzi. Jednak najwyraźniej, tak jak mówiła wcześniej, to nie dla nich. Byli gwarantem porozumienia między rodami, to było najważniejsze.
Z kolejnymi krokami stanęli u szczytu schodów, by patrzeć na okolicę. Tuż nad ziemią unosiła się lekka mgła rosząc trawę małymi kropelkami wody. W powietrzu czuć było zapach zbliżającej się wielkimi krokami jesieni. Jaskółki latały nisko, pikując gwałtownie w dół, a gdzieś w oddali słychać było nawoływanie dzikich gęsi, które kluczem leciały nad ich głowami. Wiatr poruszał gałęziami drzewa i chłodził lekko zarumienione policzki lady Burke, która w tej chwili bardzo nie chciała dzielić swoimi wspomnieniami swych nocnych snów, które sprawiały, że najgłębiej ukryte pragnienia wychodzą na zewnątrz. Materializują się. Jak wiele o sobie nie wiedzieli, a teraz zastanawiała się czy kiedykolwiek w pełni się poznają. Pewność w głosie Aresa sprawiła, że spojrzała na niego uważnie, ale nie miała powodów by podważać jego słowa. Przyjęła je, kolejne zaś słowa lorda Carrow, trochę ją uspokajały i pozwalały skupić się na czymś innym niż pragnieniach, które winny zostać uśpione.
-Bywałam czasami w Sandal Castle - odezwała się w końcu ponownie przywołując na twarzy delikatny uśmiech. - Pamiętam też rozległe tereny wokół posiadłości, które mnie zachwycały. Co zaś do wybuchających kociołków, nie mogę niczego obiecać, ale jak do tej pory nie wysadziłem w powietrze ani rodzinnego domu ani sklepu, wobec tego mogę sądzić nieskromnie, że jednak Sandal Castle jak stał tak stał będzie.
Odpowiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie wizją przypalanych kociołków i przerażonych Carrowów, którzy słyszą wystrzały w podziemiach swojej posiadłości. Była mu wdzięczna za to, że stara się dodać jej otuchy i zapewnić, że do Durham ma blisko, ale zaraz znów ją zaskoczył tego dnia. Mogła śmiało powiedzieć, że chyba Ares uznał iż będzie testował przyszłą żonę różnymi rewelacjami aby sprawdzać jej reakcje.
-Własny dom? - Zapytała upewniając się, że dobrze zrozumiała. - Nie Sandal Castle?
Bez obecności reszty rodziny Carrow? To było coś nietypowego, ale jednocześnie powodowało kolejne pytania.
-Masz już coś na oku? Czy może na terenie Yorku posiadacie dom, który należy do rodziny? - Była ogromnie ciekawa co miał na myśli Ares i jak to widział. Dlaczego chciał mieszkać z dala od rodziny? - Przyznaję, że jest to nietypowe, ale jednocześnie brzmi niezwykle ekscytująco. Możesz zdradzić coś więcej? Czy to wielka tajemnica?
I nagle całe zmieszanie i strach minęły, zastąpione ciekawością, przez którą przebijały się pytania dotyczące podłoża takiej decyzji.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Zapomniane schody - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Zapomniane schody [odnośnik]13.03.21 0:14
- Nie powiem, że mnie jego śmierć wcale nie dotknęła. To w jaki sposób oddawał ostatnie tchnienie na moich oczach, było rzeczą, której nigdy nie zapomnę. Jego oczy rozbłysły jeszcze ostatni raz, wziął wdech, później wydech zakończył się niemym jęknięciem, znieruchomiał... i już go nie było. Została tylko ludzka powłoka, ciało puste, jakby pojemnik - przejmująca wizja umierającego na oczach moich mężczyzny nie jest tym, co opowiada się damie, kiedy zabiera się ją na pierwszą, albo każdą kolejną randkę. Ale nie mogliśmy podążać zgodnie z pewnymi standardami, bo nic w naszej relacji nie mogło być standardem, a w każdym razie, oby długo nie pozostało. Unoszę spojrzenie na damę, bacznie przyglądając się jej reakcji. - Słyszałem, że od dziecka spędzasz czas w sklepie rodzinnym, więc pewnie takie opowieści nie robią na Tobie wielkiego wrażenia? - ciekawy, jak bardzo zdemoralizowaną mam mieć żonę. Czy podziela czarnomagiczną fascynację swojej rodziny? Bo przecież nie mogą zajmować się niczym legalnym, skoro zbili fortunę na sklepiku na Nokturnie. Czekam na jakąkolwiek odpowiedź, następnie odwracam się i kiwam głową.
- Tak, za granicą. - i to tyle, więcej nie należy mówić, kiedy jest się poważnym brytyjczykiem. Oszczędność słów jest toczącym na ciele szlachty choróbskiem, przez które nie ma szans na szczerą rozmowę. Ja również wpadałem w jej pułapki. Dopiero uświadomiwszy sobie, jak rozmawiają normalni, przeciętni ludzie, zrozumiałem, że czasami należy powiedzieć wiecej niż dwa słowa. Chociażby kolejne dziesięć: - Swego czasu bardzo dużo podróżowałem, pewnie gdyby nie to, że czas na założenie rodziny, to dalej bym był gdzieś w drodze. Kiedy raz opuści się Wyspy, za każdym razem, kiedy się na nie wraca, wydają się jeszcze bardziej ciasne. Zakładam Lady, że ty nie podróżowałaś jeszcze zbyt wiele? Obecna sytuacja polityczna nie pozwala na to, a zdaje się wcześniej byłaś zbyt młoda, czyż nie? - ciekawi mnie to, szczególnie, że poprosiła mnie o rozwinięcie tematu. To znów sprawiło, że przechylam głowę i odwracam się znów, by zerknąć w jej twarz. Rzeczywiście, jeżeli chciałaby dowiedzieć się jak wyglądały moje podróże, musiałbym koniecznie sięgnąć do wspomnień zapisanych gdzieś w pomiędzy mną a moimi młodymi kuzynkami i siostrą, do których pisałem ogołocone z przekleństw, hulaszczego życia i kobiet, wspomnienia. Pisałem im o zachodach słońca i o cieple nagrzanego całym dniem piasku. O cudownych zwierzętach i o tym, że na wolności prezentują się zupełnie inaczej niż w ZOO.  - Z przyjemnością, Lady
Miła atmosfera niestety musiała zniknąć, za sprawą Wrońskiego. Zmarszczyłem czoło, wyraźnie zastanawiając się nad sprawą w której moja przyszła żona jest mistrzynią ceremonii. Ceremonii, która ma być jednie jedną wielką bujdą. Znów jakiś żal spłynął na moje serce, kiedy zrozumiałem, że młoda panna nie ma szansy nawet na życie wolne od zmartwień manipulacji. Kiedy brała osobę za przyjaciółkę, ta korzystała na jej dobroci, wykorzystując ją do własnych celów.
- Cóż, najwyraźniej faktycznie się gdzieś śpieszyli - samo to, że lady Burke wciąż jeszcze stąpała po ziemi był w takim razie chyba wielkim cudem. Wywróciłem oczyma, nie chcąc zdradzać biznesowego charakteru tego układu: - Obawiam się Lady Burke, że zostałaś wykorzystana.  - oceniłem prędko, zaraz dodając: - Wolałbym, żebyś nie pozwalała sobie na taką lekkomyślność. Nie znam pani Wrońskiej, ale znam Daniela na tyle, by wiedzieć, że nie bez przyczyny ma dojścia do najbardziej podejrzanych typków. Jeżeli zaprosił ich na to wydarzenie, to niestety... mogło być one również niebezpieczne dla ciebie.    - westchnąłem i mówię z przekąsem: - Nie wspominając już o charakterze tego ślubu. Poręczyłaś za nim swoją osobą, mam nadzieję, że wiedziałaś co robisz - a niestety, miałem powody, by watpić, że wiedziała. Już pomijałem jednak to, że mogła się zupełnie zbłaźnić - nawet jeżeli to było możliwe, teraz pomyślałem o tym, że to nie jest bezpieczne, jeżeli młoda panna chodzi sobie po ślubach z Nokturnu. Praca w sklepie rodzinnym to jedno, ale przebywanie dłuższe pośród tej gromadki... Wzdrygam się na samą myśl.
Przyznanie się do tego, że aranżowane małżeństwa nie działają to najtrudniejsze, co może zrobić prawdziwy szlachcic. Wszak na tym opiera się nasza bytność. Na tym, że w zamian za tytuł, pieniądze i wygodę, dostajemy w opiece swoje ziemie i musimy resztę życia spędzić jako małżonek osoby  z którą niewiele by nas faktycznie łączyło, gdyby wszyscy byli równi. Sęk w tym, że nie byli. I ja też, kiedy obiecywałem, że nie będę się złościć, jeżeli Primrose zakocha się w kimś innym, brałem pod uwagę księcia Egiptu, a nie powiedzmy ogrodnika, który złowi jej serce. Dla lady Burke to było jednoznaczne z tym, że przekreślam nasze szanse. Ja tego tak nie widziałem, więc kiedy oddwdzięczyła mi się podobnym zapewnieniem wzdycham i kręcę głową smutno.
- Mną się nie przejmuj, Lady. I nie obiecuj mi rzeczy, których nie będziesz mogła spełnić - cicho proszę ją, nie chciałem jej bowiem obrazić, ale fakty są takie, że dobrze znałem kobiety. Kobiety były zazdrosne. Nawet jeżeli tego nie mówiły, to tak było. A ich zazdrość potrafiła niszczyć życie. I wiedziałem, że jeżeli pozwolę sobie na to, by sprawdzić jej obietnicę, to szybko tego pożałuję. Nie bez kozery jest powiedzenie: Happy wife, happy life.
Rozglądając się po okolicy, mówiłem do niej, ona mi odpowiadała. Z boku wyglądało to zgoła niewinnie, a jednak czasami łapałem jej spojrzenie. Było ciekawskie i intrygujące.
- Oby tak było, obyś nie zdeptała go niczym babki z piasku - odpowiadam jej uśmiechem, nawiązując do nazwy Zamku. A jednak pomysł z przeprowadzką nie był dla niej taki oczywisty, jak dla niego. - Zgadza się, Lady. Wiem, że to może wydać się nieco dziwne, ale zawsze czułem się raczej obco w Zamku. Może to planowanie na wyrost, szczególnie przy obecnej wojnie... - tu zawiesiłem na chwilę głos, przypomniałem sobie przecież, że mamy wojnę. Coś o czym trudno pamiętać, kiedy planuje się ślub. -Żyłem jednak już nie raz poza Sandal Castle - bo jak nie podczas wojaży, to przecież w Irlandii... - I nie, znalezienie odpowiedniego miejsca to dopiero kwestia przyszłości, nie mam nic na oku. Zrozumiem, jeżeli nie widzisz nic interesującego w szukaniu nowego domu, ale chciałbym poświęcić na to czas narzeczeństwa. Nie wiem czy są w Yorku odpowiednie budynki, to póki co taka myśl, jedna z niewielu, która była prawdziwie pewną, kiedy dowiedziałem się, że już czas na ślub. Swoją drogą, ciekawią mnie twoje oczekiwania wobec... zaręczyn, albo zaślubin. Jak mniemam, zajmie sie tym rodzina Burke, ale możesz mnie wprowadzić, zawsze z zainteresowaniem słuchałem młodszej siostry czy kuzynki, które już w wieku lat pięciu, wiedziały jak będzie wyglądał ich ślub - zachęciłem ją do rozmowy, zgrabnie przechodząc z jednego tematu na drugi, mając jednak nadzieję, że nie dostanę zaraz opisu landrynkowej uroczystości z latającymi wszędzie wróżkami.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]13.03.21 20:03
Nie spodziewała się, że opisze jej śmierć którą zobaczył. Zwolniła kroku nadal mając splecione dłonie za plecami, ale wciąż szła do przodu.
-Nie - pokręciła głową. - Nie słyszę takich opowieści na co dzień.
Zerknęła na niego marszcząc lekko brwi, aż w końcu przystanęła. Październikowe słońce wędrowało wraz z nimi. Jego promienie przebijały się przez chmury rzucając smugi światła na trawę, którą przyozdabiają kolorowe liście spadające z drzew. Kiedyś kwitły tu kwiaty, teraz zostały zastąpione oznakami jesieni, tak soczystymi jak tylko rudy potrafi być w lisim ogonie, a żółć na skrzydłach kanarka. - Czy zdaje mi się czy bierzesz mnie lordzie za osobę, która wychowywała się w dość mrocznym i okrutnym świecie? Zapewniam, że nie moje wychowanie i wykształcenie nie odbiega zbytnio od tego, które otrzymały moje rówieśniczki czy inne damy z towarzystwa. Owszem, pozwalano mi na więcej. Nie ukrywam, że miałam dostęp do wiedzy i umiejętności innych niż reszta młodych dam, ale nadal damą pozostaję.
Im więcej pytań zadawał, im bardziej ją zagadywał uświadamiała sobie, że musiał mieć o niej okropne wyobrażenie, z którym teraz musiała się mierzyć. Nie przeszkadzało jej to kiedy inni w ten sposób ją sobie wyobrażali, ale zdecydowanie wolała aby jej narzeczony, a w krótce mąż, tak jej nie postrzegał.
-Bywam w sklepie. Zajmuję się tworzeniem talizmanów, każdy z rodu Burke jest zaznajomiony z tym jak prowadzi się biznes. Każde pokolenie jest kształtowane w tym kierunku. Zapewniam jednak, że Nokturn nie jest mi domem.
Czy kiedyś się stanie? Szczerze w to wątpiła. Była Lady Burke, miała swoje obowiązki i w pewnych miejscach mogła bywać, a w innych jej nie wypadało. Dlatego też nie ukrywała swojego zdumienia kiedy Ares zawrócił jej uwagę odnośnie ceremonii zaślubin Daniela. Poczuła się jak na rozmowie z bratem, który wyraził dokładnie te same obawy i uwagi, ale w mniej delikatny sposób. Westchnęła ciężko, gdyż nie chciała przechodzić przez tą samą rozmowę dwa razy. Najwidoczniej jednak musiała, ale nie chciała ponownie wybuchać choć bardzo ją korciło aby machnąć na to wszystko ręką. Nie mogła sobie jednak pozwolić na kolejną wtopę, kolejny zawód jaki by sprawiła bratu. Przymknęła na chwilę oczy aby zebrać myśli.
-Śmiem się nie zgodzić - powiedziała po chwili, choć chciała użyć bardziej ostrych słów, ale ugryzła się w ostatniej chwili w język. - Frances jest mi bliską znajomą, pochodzimy z tego samego domu, była rocznik niżej ode mnie. Pracujemy razem nad badaniami, a ona sama jest asystentką, wielce szanowanego profesora Lacework. Nie jest złą osobą.
Przynajmniej w to szczerze wierzyła, gdyż nie znała całej przeszłości Frances, a za parę dni okaże się, że winna jednak dokładniej przyjrzeć się przyjaciółce, której z ufnością dziecka zawierzyła.
-A takiej prośbie się nie odmawia - mruknęła jeszcze pod nosem, po czym dodała głośniej. - Ślub miał miejsce w uroczym miejscu poza Londynem, nie zaś na Nokturnie. Doprawdy. - prychnęła kręcąc z niedowierzaniem głową. - Sądzić, że Wroński weźmie ślub na palcu w Nokturnie. Nie jest kimś kto musi się ukrywać i unikać rozgłosu. Na weseli byli zaś obecni jedynie przyjaciele i rodzina panny młodej.
Nie chciała kontynuować tej dyskusji. Sama myśl, że miała się na tle Wrońskiego poróżnić z Aresem sprawiała, że oblał ją zimny pot podenerwowania. Jeden dobry, ludzki odruch miał ją kosztować, jak podejrzewała, godziny wykładów o niestosowności swojego zachowania. Najlepiej, żeby zamknęła się w zamku i nigdy go nie opuszczała, wtedy wszyscy będą szczęśliwi. - Jeżeli skręcimy tutaj to zaczniemy wracać do punktu wyjścia i zrobimy pełne koło.
Oznajmiła nagle wskazując ścieżkę, która skręcała w prawo i prowadziła w dół wzgórza, na którym teraz się znajdowali. Powoli powinni wracać, gdyż obawiała się, że rozmowa zaraz zacznie przyjmować niekorzystny obrót. Poza tym wieczorem miała spotkanie z Francisem Lestrange, którego za nic nie chciała przekładać. Póki brat Evandry w ogóle chciał z nią rozmawiać to musiała skorzystać z nadarzającej się okazji. Kolejne słowa jakie padały z usta Aresa wcale nie niosły pociechy ani nie ułatwiały tematu jaki poruszyli.
-Zawsze staram się dotrzymać raz danego słowa, nawet jeżeli ma być to bolesne dla mnie. Jednak obydwoje wiemy, do czego się zobowiązujemy i czego oczekują od nas nasze rodziny. - Odpowiedziała z gorzką nutą w głosie. Podejrzewała, że będzie miał kochanki i nie będzie jej o nich mówił. Nie wiedział jednak, że wiedza ta jej nie była po to aby czynić mu wyrzuty czy sceny, ale by wiedzieć, która kobieta teraz grzeje mu łoże oraz skąd się wywodzi. Czy będzie czynić problemy? Czy może będzie dążyć do tego aby zaszkodzić małżonce lorda Carrow? Kochanka musi znać swoje miejsce, a Prim na samą myśl, że będzie musiała mieć uważne baczenie na to kto odwiedza łożnicę męża, rozbolała głowa. Ukojenie niósł wiatr, który chłodził jej skronie.
-Nie widzę żadnych przeciwskazań w poszukiwaniu takiego miejsca - odpowiedziała kiedy usłyszała pełne wyjaśnienie odnośnie życia poza Sandal Castle. Musiała przyznać, że wizja bycia na swoim, bez czujnego wzroku nestora rodu Carrow niosła ze sobą swego rodzaju ulgę i spokój. - Chętnie porozglądam się za takowym miejscem. Jeżeli mogę towarzyszyć, nie chcę się narzucać.
Pomysł jednak spędzenia czasu na poszukiwaniu takiego miejsca był niezwykle kuszący. Dałoby też jej możliwość lepszego poznania narzeczonego. Zrozumienia co nim kieruje i czemu tak bardzo nie przepadał za rodzinną posiadłością? Teraz jednak uznała, że nie będzie drążyć tego tematu.
-Nie podróżowałam wiele - nawiązała jeszcze do wcześniejszego pytania, które gdzieś umknęło przy całej dyskusji o Nokturnie. - Miałam parę razy okazję wyjechać wraz z bratem nim stał się nestorem. Widziałam azteckie piramidy oraz stała na skandynawskich fiordach. Z ogromną przyjemnością powróciłabym tam ponownie.
W jej głosie dało się wyczuć nutę żalu pomieszaną z tęsknotą za swobodą. Tak samo jak jego i ją wiązały ciasne więzy obowiązków wynikających z urodzenia i pochodzenia. Niby mieli pozycję, majątki, nazwiska, ale więcej nakazów niż swobód. Dostrzegła nagłą zmianę tematu, nie wiedziała czy realnie był tym zainteresowany czy pytał z grzeczności więc uznała, że nie będzie go zanudzać.
-Nie mam wielkich wymagań - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Jednakże ślub zimą wydaje mi się piękny. Oprawa oraz możliwość zorganizowania kuligu dla gości weselnych wydają się ciekawą opcją. Nie lubię jednak zbytniego przepychu. Wolę jak coś jest zorganizowane ze smakiem i wyczuciem. Biel, srebro, granat to są kolory, które chętnie bym widziała w dniu ślubu.
Schodzili powoli w dół, a ścieżka wiła się między wystającymi kamieniami, musieli przeskoczyć parę błotnych kałuż, ale panna Burke zdawała się nimi zupełnie nie przejmować. Ubierając spodnie wiedziała co robi i nie musiała się martwić tym, że rąbek sukni zostanie ubrudzony.
-A ty? - Zagadnęła mężczyznę zerkając na niego z ukosa. Miał przyjemną aparycję, głos kojący dla ucha. Prezentował się tak jak powinien wyglądać prawdziwy lord. Niczym z marzeń i baśni o księciu na białym koniu. Każda cieszyłaby się gdyby Ares podjechał pod okna jej wieży. Dlaczego więc ona  uśmiechała się jedynie delikatnie, powoli zamykając wieko skrzyni, które zostało przed chwilą gwałtownie otwarte. Ostatnimi słowami lord Carrow znów przekręcił klucz, a ona ponownie była spokojna, opanowana, stabilna. - Jakie masz lordzie oczekiwania wobec małżeństwa? Wobec małżonki? Pytasz mnie, ale nie wiem czego oczekujesz ode mnie jako swojej żony. Jakie będą moje obowiązki kiedy stanę się… lady Carrow?
Nadal wydawało się jej to dość nienaturalne, że już nie będzie Primrose Burke, tylko Primrose Carrow, czy kiedyś się do tego przyzwyczai?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Zapomniane schody - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Zapomniane schody [odnośnik]14.03.21 8:49
A więc jednak nie była przyzwyczajona do makabrycznych opowieści. Czy możliwe, aby mimo przynależności do świata Nokturnu, była trzymana pod kloszem bezpieczeństwa? Nie sądziłem, by to mogło być prawdą, a jednak jej kolejne słowa praktycznie to potwierdzały.
- Nie obrażaj się lady, nie wątpię w to, czy damą jesteś - mówię z lekkim rozbawieniem. Niebiosa! Jeszcze mnie zaraz posądzą o ubliżanie szlachetnie urodzonym dziewczętom. Wyobrażam sobie wzburzoną lady Burke, jak wraca do rodzinnego zamku, trzaska drzwiami i mówi, że za kogoś takiego jej nie wydadzą. I nagle zastanawiam się, czy taki scenariusz byłby zły. Może gdybym obrzydł jej doszczętnie, to ten ślub się nie odbędzie. Może cokolwiek z tego co mówił mi Wroński jest prawdą i niezadowolenie lady może wpłynąć na decyzję nestora Burke? Tylko, czy mi na prawdę zależy by się nie odbył? Jeżeli ten układ nie dojdzie do skutku, to zaraz wyswatają mnie z kimś innym, a w najgorszym wypadku z Fantine Rosier. Ten mariaż to dopiero byłby kamień milowy w relacjach pomiędzy rodami czerwonej i białej róży, ale prawdę mówiąc, wątpiłem, bym był zdolny z panną Rosier przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę, która nie skończyłaby się kolejnym miesiącem tak zwanych "cichych dni". Nie ma dla mnie nadziei, bym się odnalazł w takim układzie. I w porównaniu do niego, pozostanie narzeczonym, a później mężem Primrose, wydaje się być na prawdę wygodne. Już pomijając, że nie jest zadzierającą nosa primadonną i potrafi utrzymać się pięknie w siodle, jest w mojej głowie wciąż tą odważną panienką, która pewnego dnia po prostu weszła do moich stajni i rozkazała sobie konia siodłać. A to wbrew temu co mówiłem w oburzeniu Danielowi, coraz bardziej działa na korzyść przyszłej żony. - Czyli w pewien sposób, to ja cię demoralizuję. Nigdy nie sądziłem, że dojdzie do tego, bym bardziej mógł kogokolwiek zdemoralizować niż Nokturnowe towarzystwo - uniosłem brwi ku górze, mając na myśli to, że nigdy nie słyszała opisu śmierci, aż sam jej go nie podsunąłem. Zastanawiam się nad tym, jak to jest być damą pomiędzy przestępcami. Musiała przejawiać jakieś predyspozycje, które pozwalały jej na pracowanie pośród nich . Teraz znów wróciłem do tego co powiedziała o wiedzy. Wiedza, wiedzę akurat potrafię docenić, nie bez kozery byłem krukonem. - A czy mogę spytać jaka to była wiedza? - zainteresowałem sie, mając gotowych przynajmniej pięć podejrzeń. Pewnie żadne nie będzie prawidłowe, ale rzeczywiście zastanawiałem się, o co może jej chodzić. - Jest przecież jakaś prawda w tym, że wiedza to potęga. Osobiście jestem zdania, że będąc na naszej uprzywilejowanej pozycji, powinniśmy ją zgłębiać i przekazywać, wzbraniając się od ograniczeń, które nakładają na nas pewne role społeczne. Więc... jaka to była wiedza?
Oburzenie panny Burke było widoczne i obserwowałem je z niemałym zainteresowaniem. Muszę zacząć uczyć się jej reakcji, żeby się pewnego dnia nie zdziwić, kiedy oświadczy, że ma mnie dość i kończy z tą farsą. Fakt, że była tak bardzo przywiązana do kogoś z czasów szkolnych był dla mnie niepojęty. Ja całe życie byłem jednostką niezależną od grupy rówieśników i dopiero, kiedy Francis dołączył do mnie na ostatnie dwa lata, miałem kogoś z kim mogłem wymieniać uwagi dotyczące szkoły i zajęć. Tym bardziej był dla mnie dziwny fakt, że Daniel określił ślub jako transakcję biznesową, rozumiałem że odbędzie się z podejrzaną osobą, natomiast lady Burke twierdziła, że to była jej serdeczna przyjaciółka. Cała ta farsa ze ślubem przestawała mieć dla mnie jakikolwiek sens i chociaż wydawało sie, że to kobiety powinny się przejmować takimi detalami, ja coraz głębiej utwierdzałem się w przekonaniu, że zostałem przez Daniela pominięty z pewnego powodu.
I chociaż to absurdalne, by zależało mi, jako osobie wysoko urodzonej, by być na ślubie mego niżej ułożonego drucha, to odczuwałem pewnego rodzaju dotkliwą reakcję na zdradę, że jednak w tak ważnym dniu - bo z tego co mówiła Primrose, nie było mowy o żadnej transakcji i był to ważny dzień - mnie się pomija.
Gdzieś w tym cierpieniu dopiero po chwili dotarła do mnie informacja o tym, że żoną jest asystentka profesora Lancework. Odchrząknąłem i uniosłem brwi, pozostawiając sobie to żenujące odkrycie na późniejsze rozważania. Primrose pewnie zrozumiała, że to z kolei moja reakcja na jej zaciekłość w bronieniu koleżanki. Póki co, nie zamierzałem jej wyprowadzać z błędu.
- Brzmi cudnie, prawie jak prawdziwy ślub - zdenerwowany skomentowałem to tylko w ten sposób, chyba mówiąc już bardziej do siebie, niż do panny Burke. Skręciliśmy w boczną dróżkę, kierując się tak, by zatoczyć wspomniane koło. Pośrodku pól pustych od ludzi, przeżywałem wewnątrz rozterkę związaną z wieloma aspektami, które w ostatnich pięciu dniach mnie dobiły. Sytuacja z mugolami w Yorkshire, niepokój o dobre życie osób na naszych ziemiach, pogrzeb ze wszystkimi gośćmi - dobrze i źle urodzonymi, oglądanie Voldemorta na żywo, spotkanie Aurory pierwszy raz po pół roku, teraz wiadomość o tym, że Daniel nie jest wcale moim przyjacielem. I ta kulminacja spraw na poziomie emocjonalnym, politycznym, pracowym, wierciła mi dziurę w środku.
- Tak - rzucam na potwierdzenie, chociaż czy na prawdę wiedziałem czego? Dziecka oczekiwali, ale przecież też tego, że będziemy ze sobą w jakiś sposób umieli się dogadywać, chociaż.. może na to drugie mieli póki co tylko nadzieję. - To w końcu będzie też twój dom, Lady, więc myślę, że to dobry pomysł, byś mi towarzyszyła - przyznaję, czując że pomiędzy tą wichurą przykrości, która mnie spotyka, jest jeszcze nadzieja w postaci tej duszyczki, która chyba nawet chce mnie polubić. Co jest absurdem, sądziłem, że już zdążyła mnie znienawidzić do reszty.
I oczywiście, dodatkowo kwestia wojny. Gdybyśmy byli tymi samymi ludźmi kilka lat temu, to moglibyśmy przecież zaraz wsiąść w odpowiedni transport i znaleźć się w bajkowym oriencie, pokazałbym jej egzotyczną sawannę, zabrał na przeprawę przez biegun. Dziś mamy ograniczone możliwości, a ciężkie niebo Anglii coraz mocniej trzyma nas na ziemi, nie dając możliwości ucieczki.
- Wyjazd to zawsze dobry pomysł - ucieszony, że jest szansa, by narzeczona nie była osobą, która bedzie siedzieć w domu i będzie tylko tego chciała w życiu, odetchnąłem z ulgą w środku. Kiedy więc Primrose zaczęła snuć na jawie wyobrażenie idealnego ślubu i zasugerowała zimę, zrobiłem szybką kalkulację i podjąłem decyzję, która pewnie wprawi ją w osłupienie.
- W takim razie, nie ma sensu czekać Lady. Nie musimy mieć długich zaręczyn. Możemy pobrać się już tej zimy. Będziesz miała wymarzoną ceremonię - wziąłem wdech, mówiąc w myslach "A ja będę miał z głowy przynajmniej jedno zmartwienie". Zerkam na nią, zastanawiając się, czy nie planowała przypadkiem chodzenia w narzeczeństwie kolejny rok, jak to zwykle bywa. - Myślę, że szybki ślub może tylko utwierdzić nasze rodziny w tym, że dokonały dobrego układu, a my przypadliśmy sobie do gustu i zapewnimy sobie chociaż trochę prywatności - sugeruję jej, wiedząc, że chociaż zbyt szybki ożenek może być dwojako komentowany, na pewno przez większość nasza historia będzie uznana za miłośc od pierwszego wejrzenia. I taka wersja bardzo dobrze może dla nas pracować.
- Jeżeli pozwolisz mi Lady wjechać na aetonanie to nie mam żadnych innych życzeń - mówię, ni to żartem, ni serio, ciekawy jak ona to odbierze. Natomiast jej pytanie o rolę lady Carrow zatyka mnie i nie mam więcej ochoty na żarty. Czego od niej oczekuję, czego oczekuje od niej moja rodzina...
- Przyznam, że nie bardzo znam się na obowiązkach lady Carrow. Chyba powinienem skonsultować to z moją macochą, ale pamiętam, że miałaś nadzieję dalej pracować w swoich talizmanach. Nie widzę przeciwskazań - wybrnąłem, a w każdym razie mam taką nadzieję!


Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]15.03.21 18:22
Zerknęła na niego z ukosa kiedy zapewniając, że nie wątpi w to iż jest damą. Uśmiechnęła się jedynie dając tym samym znać, że nie chowa urazy, a jedynie została rozbawiona przez narzeczonego. Jak wcześniej obawiała się tego spotkania i rozmowy tak teraz czuła się całkiem swobodnie. Jedna teoria mówiła, że im mniej wiesz o swoim współmałżonku tym lepiej, wtedy nie ma zbyt wielkich oczekiwań, a przecież to małżeństwo z rozsądku więc nikt nie oczekuje, że będą się dobrze znać. Nie była zwolenniczą tej teorii, uważała, że im lepiej pozna swojego przyszłego męża tym mniej niespodzianek, zwłaszcza tych niemiłych. I jakkolwiek na początku nie cieszyła się z faktu, że to Ares ma być jej mężem, tak gdy się nad tym zastanowiła  to miała sporo szczęścia. Trafiła na mężczyznę, który jednak chciał z nią porozmawiać, nie tratował z góry i zdawał się być realnie zainteresowany tym co mówiła. Być może uda im się znaleźć nić porozumienia, na co szczerze liczyła. Nie wyobrażała sobie, że miałaby unikać małżonka. Ponadto chciał zamieszkać poza Sandal Castle, w dworku, w którym jeszcze trudniej by się ignorowało drugą osobę. Cieszyła się też, że nie został wytypowany Rigel. Był jej przyjacielem, takim od serca i obawiała się, że ta mogłaby umrzeć wraz z dniem ślubu, a tego byłoby jej najbardziej żal.
-Pewnym formą demoralizowania nie będę się przeciwstawiać, wręcz będę wyczekiwać – rzuciła od niechcenia i nagle sobie uświadomiła co właśnie powiedziała. Dama przecież nie myśli, ani tym bardziej nie mówi o kwestiach demoralizacji czy działań, które do takowej prowadzą. Nie miała w tym przypadku na myśli opowieści o śmierci czy opisów tego jak ktoś umiera. Jak zwykle palnęła nim zdążyła ugryźć się w język więc uznała, że gładko przejdzie do kwestii wiedzy jaką zdobywała. Przez chwilę wahała się co powiedzieć. Czy ukrywać pewne kwestie czy może lepiej wyłożyć wszystko jak jest. Poniekąd szczerze ze sobą rozmawiali, nie starali się wpisać w schemat typowej rozmowy pierwszego spotkania bez przyzwoitki. – Nie będę ukrywać, że od dziecka czytałam o starożytnej magii, która mnie do dzisiaj fascynuje. Miałam też okazję czytać o czarnej magii…
Wypowiadając te słowa spojrzała uważnie na Aresa ciekawa jego reakcji. Czy ucieknie od niej, powie, ze musi już iść, a potem będzie czekał do dnia ślubu kiedy go zobaczy. Czy może pobiegnie do nestora rodu Carrow by na nim wymusić zerwanie zaręczyn, gdyż uważa iż Primrose nie nadaje się na lady Carrow.
-Uważam, że jest źle postrzegana. Owszem, nie każdy powinien mieć do niej dostęp. Należy mieć w sobie wiele pokory i spokoju aby móc z niej korzystać. Tak jak nie każdy powinien być Ministrem Magii i dzierżyć w swojej dłoni uprawnienia jakimi cechuje się ten urząd. – Dodała po chwili kiedy upewniła się, że Ares nie ucieka przed nią, że aż się za nim kurzy. – I zgadzam się z tobą całkowicie!
Oczy jej roziskrzyły się w momencie kiedy mówił o tym, że ich pozycja oraz urodzenie obliguje ich do poznawania wiedzy i przekazywania jej dalej. – Szlachetnie urodzeni winni nieść kaganek oświaty, posiadając ogrom wiedzy przewodzić innym. Pokazywać im świat magii, a jednostkom wybitnym umożliwiać poznawanie jej.
Mówiła z pełnym zapałem i zaangażowaniem, jakby przemawiała na wiecu i miała swoich słuchaczy przekonać do własnych racji i opinii.
-Przyznam, że fascynują mnie starożytne runy i możliwość zaklinania magii za ich pomocą. A stare manuskrypty mówią o tym jak właśnie za ich pomocą dawne ludy opanowywały korzystanie z magii. Ostatnio staram się poznać zasady działania magii krwi.
Zdawała sobie sprawę, że to co mówi może przerażać. W końcu nie rozmawiali o tym jak uwarzyć eliksir dla rozrostu rabatek czy jakich zaklęć użyć aby kurz nigdy nie osiadał na meblach. Poruszała kwestie starożytnej magii i rytuałów, od których się odeszło uważając je za zbyt brutalne. Z tego się jednak wywodzili i nie mogli zapominać swoich korzeni. Nawet jeżeli rodzina trzymała ją pod kloszem bezpieczeństwa i chroniła to nadal nosiła nazwisko Burke, a ono do czegoś zobowiązywało.
Uwagi odnośnie prawdziwości ślubu Daniela i Frances nie skomentowała, jedynie mała zmarszczka pojawiła się między brawami młodej lady kiedy je zmarszczyła. Nie rozumiała w tej chwili tej uszczypliwości, ale położyła to na karb tego, że nie został zaproszony a miał go za przyjaciela. Wspomnienie o szukaniu domu nadal wzbudzało w niej lekki niepokój, ale myśl, że mają tam mieszkać we dwójkę trochę przeczyła temu co mówił wcześniej. Gdyby żyli w Sandal Castle łatwiej by było o unikanie siebie, nawiązywanie innych relacji, ucieczki w ramiona kochanków. Mieszkając poza wielką posiadłością ciężej o takie możliwości. Czy jednak Ares chciał aby się polubili? Nie dowie się tego jeżeli z nim nie wybierze się na poszukiwanie domu, mieli jednak sporo czasu, albo i nie…
Nie ukrywała swojego zaskoczenia, że powinni pobrać się już tej zimy. Przecież to ledwo za parę miesięcy! Poczuła jak oblewa ją fala zimna, a potem gorąca. Już za parę miesięcy miała stać się jego żoną. Serce zabiło szybciej i nie wiedzieć czemu poczuła jak zdradziecki rumieniec ponownie wychodzi na jej policzki.
-Jesteś tego pewien lordzie? – Zapytała po chwili, a przed nimi pojawił się kamień milowy pod którym zaczęli całą wyprawę. – Czy znajdziemy tak szybko dom, do którego będziemy mogli się wprowadzi, czy będziemy też szukać już po ślubie?
Mówił przecież, ze chce cały okres narzeczeństwa na to przeznaczyć, a teraz się okazało, że będzie on dość krótki. Nie ukrywała sama przed sobą, że było w tym coś ekscytującego.
-Dobrze – powiedziała pewnym siebie głosem. – Nie spodziewałabym się niczego innego, jak lord Carrow na aetonanie w dniu ślubu. W końcu to wasza chluba. W takim razie ślub zimą. Najlepiej w lutym, wtedy Blackowie skończą żałobę i będą mogli w nim uczestniczyć.
Mówiąc to uśmiechnęła się szczerze i radośnie, jak tego dnia kiedy mieli gonitwę w Yorku, kiedy jeszcze nie wiedzieli jaki los dla nich szykują nestorowie i cieszyli się chwilą wolności.
-W takim razie rozpocznę przygotowania, będę o wszystkich informować i powiedz tylko co ma się wydarzyć na naszym ślubie, a dopilnujemy aby tak się stało.- Nie sądziła, że wizja ślubu tak na nią podziała. Nie była z tych panien, które skrupulatnie wszystko planują, wiedzą jakie będą kwiaty oraz już mają gotowy rozkład gości. Teraz okazało się, że będzie musiała wiedzieć to szybciej niż później.
-Liczę w takim razie, że twoja macocha wyjaśni mi jakie są oczekiwania wobec lady Carrow – bardzo chciała żyć na dobrej stopie z rodziną Aresa. Choć jeżeli mają żyć osobno od nich to sam Ares może mieć konkretne oczekiwania wobec żony. – I dziękuję. Możliwość tworzenia talizmanów i prowadzenia badań jest dla mnie bardzo ważna.
Spojrzała na niego ze szczerą wdzięcznością w oczach i przystanęła przy kamieniu milowym.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Zapomniane schody - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Zapomniane schody [odnośnik]22.03.21 10:59
Pogrążony w swoich rozmyślaniach na temat demoralizacji stałej bywalczyni Nokturna, dopiero po chwili zrozumiałem sens słów lady Burke. Z niedowierzaniem spoglądam na nią, świadom, że nie powiedziała tego bez powodu. Uśmiech, który niepewnie zagląda spomiędzy ust, wywołany owym życzeniem. pomyślałem, że stawiając się w jej sytuacji, powinienem zrozumieć bez problemu co miała na myśli. Mam przed sobą młodą kobietę, która była dotychczas trzymana pod pewnego rodzaju obyczajowym kloszem. I chociaż nie przeszkadzało mi, gdyby jednak miała za sobą doświadczenie miłości (przecież dlatego spytałem), nagle próbuję pojąć jak to jest być kobietą. Nie umiem, nie znam za bardzo kobiecego umysłu. Natomiast wyobrażam sobie, że musi bardzo cierpieć, kiedy wiązana na złotym łańcuchu nie może sobie nigdy pozwolić na zbyt śmiałe gesty. I znów jest mi jej żal, chociaż tylko odrobinę. Zdaję sobie sprawę z tego, że to przecież dla mnie tak się oszczędzała.
Pewność siebie zbudowana na przekonaniu, że wiem od niej więcej, więc mogę jej dogryzać, sprawiła że z pewną nonszalancją się zachowuję nagle. Jakby tego było mało, zamierzam absolutnie zmusić dziś Primrose do wyjawienia mi większości sekretów swojej duszy.
- Nie wątpię, że wyczekujesz pewnych form demoralizacji. Może chcesz mi opowiedzieć, których dokładnie? - czy tak zwraca się lord do lady? Zapewne nie, może dostanę linijką po łapach, co w gruncie rzeczy też nie byłoby wcale najgorsze.
Najgorsze jest niestety to, że wyjawia mi moja narzeczona, jak bardzo jest zainteresowana czarną magią. Musiała zobaczyć, jak momentalnie moje czoło się zachmurzyło. Nie byłem do końca przeciwko, bo rozumiałem potrzebę posiadania otwartego umysłu i nauki bez granic. A jednak przypomniałem sobie słowa Daniela i własne obawy o to, że czarna magia może na przykład wpłynąć negatywnie na zdolność do posiadania dzieci.
- I co wyczytałaś ciekawego Lady? Podejrzewam, że w rodzinnej posiadłości musicie mieć niemałą bibliotekę książek w tej tematyce. - tym razem moje pytanie nie było zarzutem, ale jedynie uwagą, która miałem nadzieję, Primrose potraktuje poważnie. Nie było sensu bym jej bronił zdobywania wiedzy w jakimkolwiek zakresie. Przypominam sobie  zakrwawioną postać z koszmaru, przez którą nie mogłem ostatnio spać. Poruszyłem się niespokojnie, nie musiała wcale tego zauważyć. - Magia krwi? Na czym polega? Przyznam, że te aspekty nauki rzadko mnie interesowały. Natomiast mam pewien szacunek do starożytnej magii i obserwuje pewien zwrot w jej kierunku. Śledzę bowiem środowisko naukowe, wiesz Lady że jestem stałym bywalcem konferencji? Myślę, że jeżeli kolejne odbędą się również, to powinnaś się ze mną na nie wybrać
Ustalenie daty na ślub w tak ekspresowym terminie mogło zdziwić Primrose. Mnie jednak to już było bez różnicy, kiedy dojdzie do ślubu. Przecież koniec końców i tak by do niego doszło. Czy więc czekanie kolejnych miesięcy będzie miało wpływ na decyzje nestorów? Może im prędzej wejdę w związek całym sobą, tym szybciej odnajdę się w tej sytuacji. No i czuję jakąś, minimalną, władze nad życiem, wyznaczając datę.
- Nie zamartwiaj się, zawsze możemy pomieszkać trochę w Sandal Castle na początku. Albo wyjechać z tego kraju na długi miesiąc poślubny - tu rzuciłem słowo bez pokrycia, bo to akurat mrzonki, że moglibyśmy się urwać z anglii na cały miesiąc, albo nawet dłużej. Niby kto miałby zastąpić nas w pracy? - Więc luty? Czternasty będzie łatwy do zapamiętania - podsunąłem, mówiąc to w najmniej romantyczny sposób na świecie, chociaż przecież rozprawialiśmy tu o Walentynkach. Jeszcze w Walentynki zeszłego roku siedziałem w Irlandii, więc ten temat miał dla mnie podwójne znaczenie. Jak szybko przerzucić się z jednego związku i zacząć tworzyć kolejny? Świeża rana po rozstaniu, wciąż grozi rozwaleniem. Widząc jej poruszenie weselem, nieco się rozluźniłem, bo przecież pokazała, że nie do końca jest tylko zimną arystokratką, która "jest gotowa wypełnić swój obowiązek". Widziałem w niej ten sam błysk lekkiego podniecenia, który wtedy podczas przejażdżki tak mnie zachwycił. Zdecydowanie oczekiwałem ją wiydwać częściej w takim humorze, a nie jak nadąsaną panienkę, która zadziera nosa i jest zainteresowana tylko honorem rodziny.  - Mam nadzieję, że te krótkie przygotowania nie będą dla ciebie problemem.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]23.03.21 22:03
Mając lat dwadzieścia dwa wiedziała jak zajmować się domem, jak wydawać przyjęcia, jak prowadzić rozmowę, ba! Nawet jak zabawiać gości i chociaż Burke nie należeli do wybitnie towarzyskich, takich, którzy brylowali na salonach to jednak matka zadbała aby córka była przygotowana do roli żony lorda. Obycie i wykształcenie nie tylko magiczne młoda lady odebrała stosowne i niezgorsze od jej koleżanek. Matka wraz z bratową powoli też nakreślały na czym polegają obowiązki małżeńskie, a będąc jeszcze nastolatką Prim instrukcję otrzymała z lektur romansów, które skrzętnie ukrywała w torbie szkolnej. Bycie kobietą nie było łatwe, zwłaszcza wtedy kiedy pewne sprawy były przemilczane lub kładziono na nie całun niedopowiedzeń. Słowa Aresa sprawiły, że znów powróciły wspomnienia ze zdradzieckiego snu, który zdradzał zbyt wiele ukrytych myśli i pragnień. Nie odwróciła jednak wzroku, a jedynie przekręciła na bok głowę niczym ciekawski ptak, tym samym maskując własne zakłopotanie.
-Twoje niedoczekanie lordzie Aresie - wydęła lekko usta i uniosła do góry jedną brew. - Gdybym zdradziła wszystko teraz, o czym byśmy rozmawiali później?
Jeżeli oczekiwał, że wyśpiewa mu wszystko tu i teraz to srogo się mylił. Dopiero się poznawali i musiał uzbroić się w cierpliwość jeżeli chciał kiedyś usłyszeć pragnienia Prim, które sama mu przedłoży lub poprosi o ich spełnienie. Choć biorąc pod uwagę wcześniejsze zapewnienia wątpiła aby mógł choć część z nich zrealizować. Nie ważne jak bardzo by pragnęła aby to właśnie jej mąż czynił honory w tym względzie. Kolejny temat zaś był zdecydowanie dla niej łatwiejszy i, o zgrozo, prostszy w zrozumieniu.
-Owszem, mamy całkiem sporo książek na ten temat, jeżeli jesteś zainteresowany mogę polecić parę. - Odparła swobodnie jakby mówiła o pogodzie na ostatnich wyścigach. To była jedynie albo aż wiedza, ale przecież to dzięki wiedzy mogli się rozwijać, poznawać świat, rozumieli go lepiej. Nie mogli pozwolić aby uprzedzenia i zła wola zatrzymała ich w dążeniu do samodoskonalenia się. - Magia krwi to fascynujący temat.
Oczy jej rozbłysły kiedy zadał pytanie, a głos stał się czystszy gdy zaczęła odpowiadać. Gestykulacja stała się swobodniejsza tak jak i jej cała postawa. Weszli na grunt, w którym czuła się pewnie, nic ją nie krępowało, a przez to cała jej twarz pojaśniała. Szaro zielone oczy uśmiechały się do Aresa w ekscytacji tematem.
-Magię tworzyły rytuały i nieokiełznana wola magów, której resztki można zobaczyć dziś w bezróżdżkowych czarach młodych magów, przed rozpoczęciem ich edukacji.  Co oczywiste, magia w takiej formie była śmiertelnie niebezpieczna, a sami magowie stanowili dla siebie wielkie zagrożenie. W tamtych czasach magowie zwalczali się przy każdej możliwej okazji, traktując innych z najwyższą możliwą rezerwą. Jak to bywa przy strukturach pre-plemiennych, przewagę zaczęli zdobywać magowie łączący się w małe grupy i kliki. Szybko byli w stanie zdobyć przewagę nad samotnymi magami, których dzięki temu łatwiej eliminowali. Od tego stadium już tylko krok do założenia najmniejszej trwałej komórki społecznej - rodziny. - Przerwała aby złapać oddech i zrozumiała, że się zapędziła. - Zmierzam do tego, że chodzą pogłoski o tym, że powstała -Umowa, czyli największy w Anglii dokument prawnomagiczny, podpisana przez wszystkich reprezentantów Rodów - głównie dlatego, że ci którzy nie byli sygnatariuszami Umowy nie mogli liczyć na zapewnianą przez nią umowę i szybko zniknęli z powierzchni ziemi.
Umowa to potężny artefakt magiczny - o poziomie przekraczającym Tiarę przydziału czy artekfakty po założycielach, a mocą porównywalnym do samego Hogwartu. Oczywiście, mowa tu o oryginale, dawno zaginionym. Sporządzono około 50 kopii, również posiadających magiczną moc. Wiele z nich zaginęło, wiele uległo zniszczeniu, a ponoć pare jest jeszcze w posiadaniu rodów.
- Kiedy mówiła słowa opuszczały jej usta w szybki tempie, ale widać było, że jest mocno zaangażowana w temat, o którym mówiła. Sprawdziła jednak czy nie zanudza Aresa, ale przecież sam powiedział, że takie tematy go interesują więc kontynuowała. - Umowa reguluje to, że względem członków Rodów - sygnatariuszy nie wolno stosować pierwotnej magii ofensywnej - magii krwi. Jest to zabronione, a ktokolwiek by się tego podjął - ginie. Właśnie z tego prostego powodu, Rody Czystokrwiste - niezależnie od tego czy o tym pamiętają, czy nie - starają się wiązać ze sobą.
Kiedy o tym mówiła nagle układy nestorów miały jakiś sens, choć teraz bardziej kierowano się przekonaniami politycznymi czy też korzyściami biznesowymi, ale właśnie to pierwotna magia krwi mogła leżeć u podłoża tych porozumień.
-Nikt dokładnie nie wie gdzie zaczynają się, a gdzie kończą się możliwości magii krwi. Wiele rytuałów zostało zapomnianych, wiele dróg celowo ukryto przed wzrokiem. Nie od dziś wiadomo, że posiadając czyjąś krew jesteśmy w stanie kierować zachowaniem danej osoby, w mniejszym lub większym stopniu.
Rozgadała się, ale Ares był pierwszą osobą, z którą mogła się podzielić swoimi ostatnimi odkryciami. Chciała jeszcze omówić tą kwestie z Charonem, który był fascynatem historii, ale również z Aquilą, która chyba przeczytała wszystkie możliwe książki odnośnie historii magii jakie istnieją i są w miarę łatwo dostępne. Na wspomnienie o konferencjach naukowych uśmiechnęła się szczerze.
-Będę zachwycona móc w nich uczestniczyć. Uwielbiam wymieniać się spostrzeżeniami, przemyśleniami na dany temat, to bardzo pobudza do dalszego działania. - Dyskusje jakie prowadziła z Frances czy z Aquilą oraz Rigelem zawsze przynosiły kolejne odkrycia, kolejne nocne spędzone nad zakurzonymi woluminami, ale to w tym wszystkim lubiła. Odkrywanie nieznanego lub zwyczajnie zapomnianego. W tym momencie Ares postanowił po raz kolejny zszokować narzeczoną.
-Czternasty luty? - Powtórzyła za nim. - Dwie daty w jednym, sprytne.
Rzuciła jeszcze z lekką złośliwością w głosie, ale jej oczy śmiały się i była wybitnie rozbawiona. Rozmowa o naukowych odkryciach wprawiła ją w szampański humor.
-Dobrze, niech będzie czternasty luty. Zabiorę się za przygotowania, należy dokładnie obmyślić plan całej ceremonii i ją zaplanować. Wybrać świadków oraz rozesłać zaproszenia z wyprzedzeniem. - Zaczęła wymieniać lady Burke, która uznała, że musi do całości podejść zadaniowo. Nie mogą nikogo urazić ani pominąć na tak ważnym wydarzeniu jak ślub dwóch członków znamienitych rodów. - Przygotuj proszę lordzie listę osób, którą chcesz widzieć na naszym weselu, a ja zajmę się całą resztą. I jak wspominałam wcześniej, jeżeli masz jakieś życzenia co do tego co ma się odbyć na uroczystości daj mi znać.
Myślenie o tym jak ma wyglądać wesele ułatwiało jej przejście z jednego stanu do drugiego. Być może sprawi, że nie będzie tak przerażona przeprowadzką.
-I nie zapomnij o mnie przy szukaniu odpowiedniego dworku do mieszkania. Sprawi mi to ogromną radość. - Zapewniła jeszcze Aresa. Była realnie ciekawa jego motywu tak szybkiego wesela. Spodziewała się, że będzie wolał to przedłużać, aby cieszyć się kawalerskim stanem jak najdłużej, aby nie mieć zobowiązań i czerpać z życia pełnymi garściami póki nie da się zakuć w okowy małżeństwa. Czy może traktował je jako dopust, który musi jak najszybciej odbębnić aby mieć za sobą? Bardzo możliwe, w końcu Edgar też nie był zachwycony małżeństwem z Adeline. Przeciez zaraz po ślubie jest noc poślubna!? Dopadała ją ta myśl, która wierciła się w głowie nieznośnie, niczym natrętna mucha, która krąży przy uchu drażniąc swoim bzyczeniem.

/zt dla Prim



May god have mercy on my enemies
'cause I won't



Ostatnio zmieniony przez Primrose Burke dnia 19.04.21 14:13, w całości zmieniany 1 raz
Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Zapomniane schody - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Zapomniane schody [odnośnik]30.03.21 14:01
- Hm, no nie wiem, na prawdę sądzisz, że tak szybko wyczerpią nam się tematy do rozmowy? - odbijam piłeczkę w jej stronę, mając nadzieję, że chociaż trochę zawstydza to pannę Burke. Nie lubowałem się bardzo długo we flirtach z płcią piękną (we flirtach z płcią męską wcaiż się nie lubuję), ale od czasu mojej podróży po wschodnich rubieżach basenu Morza Śródziemnego, znajduję w sobie ten pierwiastek lekkości, o którym wspominała, ucząca mnie podrywu kobieta. Owo rozluźnienie przychodzi mi wciąż z oporem wobec mało znanych dam, ale na przykład czasami dużo łatwiej o nie, kiedy mam do czynienia z panną z tak zwanego ludu - może być mi nawet nieznana, ale czuję się na tyle pewnie, by roztaczać wokół niej czar. Gorzej idzie ze szlachciankami. Do niektórych jestem po prostu uprzedzony i nic poza kamienną twarzą im nie zaoferuję (Fantine Rosier), do innych mam pełne zaufanie, więc moga liczyć na żartobliwe i zupełnie bezbolesne komplementy (Evandra, chociaż ostatnio pozostajemy w konflikcie), a gdzieś dalej jest miejsce dla dosłownie kilku dam dworu, nad którymi mógłbym popracować w kwestii flirtu. Primrose nagle z zupełnie obojętnej przeskakiwała (siłą nestora Edgara Burke) na pozycję gdzieś na samym szczycie tej piramidy i chociaż póki co sprawa wyglądała dramatycznie-niezręcznie, wydawało mi się, że prędzej czy później będę się z tym oswajał.
Nie bez przyczyny mam u kuzyna Francisa opinię najbardziej elastycznego kija w dupie.
- W Sandal Castle, biblioteka zawiera przede wszystkim woluminy dotyczące wszelakiej nauki wokół tematu Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Kiedyś nawet myślałem, że będę mógł uczyć tego przedmiotu w szkole - przyznaje się, dzieląc z nią ułamkiem informacji o sobie samym. Moje dziecięce marzenia porzuciłem na rzecz pracy jako biznesman, ale wciąż nie czuję się na tyle w niej spełniony, jak wydaje mi się, byłobyto, gdybym mógł zajmować się nie tylko aetonami, ale wszystkimi stworzeniami. - Jeżeli w twoich jest coś w tym temacie, to może mnie zainteresować - sugeruję, by jednak odpuściła sobie zawalanie mnie książkami na temat magii krwi. To interesujące, ale tak jak zakazany owoc. Nie byłem nigdy typem człowieka, który by zjadał zakazany owoc. Dlatego, wolałem pozostawiać go tam gdzie został umieszczony przez kogoś mądrzejrzego ode mnie.
Słuchałem opowieści lady Burke, po raz kolejny utwierdzając się w przekonaniu, że ludzie to istoty konfliktowe i bezmyślne. Ileż to cierpienia wynika z ich konfliktów i pragnienia władzy. Sama struktura społeczna byłaby o wiele bardziej logiczna, gdyby ludzie co rusz nie łamali praw natury... Skinąłem głową, dając jej znak, że słucham tego co do mnie mówi. Interesowała mnie szczególnie kwestia tego, że mamy do czynienia z jakąś umową, o której chyba wcześniej nie słyszałem. Mogłem czytać, ale równie dobrze przemykac tylko spojrzeniem po kartach Historii Magii . Nieco zesztywniałem, słysząc, że to właśnie z tego wynika praktyka łączenia się pomiędzy sobą poprzez Rody Szlachetne. W swoim życiu poświęciłem kilka lat na to, by znaleźć odpowiedź: dlaczego, a nigdy to nie wpadło mi do głowy. Byłem przekonany, że kwestia ślubu z inną czystokrwistą, szlachetno krwistą, to widzimisię zagrzybiałych starców, którzy czerpią chorą przyjemność z łączenia ze sobą kuzynów. Ksenofobizm, konserwatyzm i patryiarchat już mnie nawet nie gorszył. Wiedziałem, że sam go nie zwalczę, więc się z nim godziłem, cierpiąc we wnętrzu. A tymczasem okazywało się, że byli oni ściśle związani umową, która nie pozwalała na łamanie jej bez konsekwencji. Uznałem, że to dobry temat do zgłębienia, a najwyżej dopytam ją przy kolejnej okazji o jej poglądy.
- Hm, ciekawe bardzo, na prawdę. Nie przykładałem nigdy wagi do własnej krwi, teraz będę bardziej starał się chroić, by nie znalazła się w niepowołanych rękach - zażartowałem, zachodząc w głowę, czy może jedna z moich zagranicznyc podróży, kiedy byłem w puszczy amazońskiej... wzdycham, przerażony samą myslą, że ktoś mógł zrobić talizman w którym zamknął moją krew i dlatego czasami mam wrażenie, że nie panuję nad własnym życiem.
-A więc czternasty - spoglądam na nią, zdając sobie sprawę, że w takim wypadku za pięć miesięcy będziemy stać na ślubnym kobiercu i zawierać umowę małżeńską. Czy do tego czasu moje serce zapłonie do niej chociaż odrobiną tego uczucia, które potrafiło pojawić się na samą myśl o powrocie do Irlandii? Musiałem przestać myśleć w kategoriach przeszłości, ale niestety nie opuszczała mojej głowy ta przerażająca myśl, że nie tylko ja będę nieszczęśliwy, ale również nie będę umiał dać szczęścia komuś, kto zasłużył na więcej.
Jeżeli chodziło o kwestię nocy poślubnej, tej nie dopuszczałem do siebie. Może to kwestia doświadczenia, które zbierałem przez kilka ostatnich lat, a może tego, że wciąż nie mogłem przekonać się do tego, że te nasze zaręczyny... to prawda. Na pewno nie chodziło tu o pannę Bukre. Nie mogłem narzekać na to, że dano mi głupią trzpiotkę, czy bezmózgą piękność. Trafiła mi się przystojna i mądra kobieta, a jednak z jakiegoś powodu.. było mi tak ciężko wyobrazić sobie nas odjeżdżających w stronę zachodzącego słońca.
- Nie pogradzę herbatą - zakończyłem więc nasz spacer, sugerując, żeby zaprosiła mnie na coś cieplejszego do środka, gdzie już pewnie na dobre Primrose rozgadała się na temat magii krwii. Z Durham odjechałem po herbacie z głową pełną wątpliwości i obaw. Ale z sumieniem lżejszym, jako że czułem, że ofiarowałem Primrose obietnicę, dzięki której może chociaż odrobinę będzie szczęśliwa.


/zt.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zapomniane schody [odnośnik]05.07.21 19:59
20.11

Przygotowania do tego dnia trwały długo, ale wszystko szło zgodnie z planem. Burke nie spodziewał się więc żadnych problemów. Był za to właściwie odrobinkę rozczarowany, kiedy Edgar oznajmił mu, gdzie dokładnie kuzyn miał się udać podczas tej dużej operacji oczyszczania Durham z wszelakiego szlamu. Mieli zacząć od małej miejscówki. Niewielkiej osady nieopodal jednego z miasteczek. Osobiście wolałby zacząć od razu na większą skalę, nie pozwolić szczurom spróbować schronić się w większej miejscowości, gdy leśna wioseczka pójdzie z dymem. To jednak nie był jego plan, wykonywali wszystko wedle poleceń Edgara. Jeśli nestor Burke życzył sobie zaczynać powoli, tak też mieli uczynić.
Miał ze sobą trójkę ludzi, a ponadto do pomocy w czystkach zaprosił także pannę Runcorn. Całkiem dobrze im się współpracowało podczas przejmowania jednej ze strategicznych miejscówek w głuszy nieopodal Londynu, dlatego dziś Craig także spodziewał się że pójdzie im dobrze. Osada była maciupka, z informacji administracyjnych, do których zyskali dostęp, wiedzieli że nie mieszka tu więcej niż kilkanaście osób. Osobiście wolałby większe wyzwanie, ale może jednak rozpoczęcie od mniejszego przedsięwzięcia bardziej mu się przysłuży. I tak czekało go więcej pracy następnego dnia, musiał załatwić w końcu sprawę szlaku przemytniczego, o którym już tyle słyszał od swoich ludzi. Teraz jednak - pełne skupienie. Leśna osada.
- Kilkoro musimy złapać żywcem. Przydadzą się do eksperymentów - poinformował Runcorn, obracając w palcach różdżkę. Rozmawiali o tym na ostatnim spotkaniu, zanim zostało ono brutalnie przerwane przez inwazję demonicznych kreatur cienia. - Całą resztę można spalić - to miał być pokaz siły. Czystka, definitywne wyplewienie brudu i nieczystości z tych ziem. Propaganda, którą w dużej mierze zajmowała się Primrose, już wcześniej bardzo agresywnie głosiła o tym, że szlam nie jest mile widziany na terenach Burke'ów. Ale czasami same słowa nie wystarczą. Należało podjąć akcje. Craig cieszył się, że Edgar nie bał się podejmować konkretnych kroków.
- Mam tu mapę. Łącznie jest siedem domów umiejscowionych w pewnej odległości od siebie. W dwóch na pewno mieszkają czarodzieje, reszta to mugolskie śmieci. - wyciągnął zza pazuchy świstek pergaminu. - Ja pójdę z Ritą, wasza trójka razem. Pozbędziemy się czarodziejów, szybko i po cichu. Potem wysadzimy jeden z domów w powietrze. - szlam na pewno wypełźnie ze swoich domów by popatrzeć. To głupie stworzenia, zawsze tak robili ilekroć w pobliżu działo się coś nietypowego. - Złapcie dwójkę albo trójkę mugoli żywcem i zabijcie resztę - polecił swoim ludziom. Zerknął na Ritę. Musieli rozpocząć od sprawdzenia czy okolica wyposażona była w jakieś pułapki. Spodziewał się ich, miłośnicy szlamu byliby bardzo nierozważni, mieszkając pod samym nosem śmierciożercy bez choćby podstawowych zaklęć ochronnych nałożonych na swój własny dom. Craig obserwował, jak trójka mężczyzn odchodzi, potem schował mapę, zwracając się do towarzyszącej mu kobiety: - To co, zaczynamy?

Rzucam na opętanie


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Zapomniane schody [odnośnik]05.07.21 19:59
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniane schody - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zapomniane schody [odnośnik]05.07.21 23:33
Zastanawiałam się czasem, czemu wielki lord Burke decydował się współpracować ze mną na misjach tego typu? Ich rodzina była wpływowa, a sam Craig był przecież oddany Czarnemu Panu jako Śmierciożerca. Ta potęga fascynowała mnie, chociaż o wiele bardziej interesującym, póki co wydawał się fakt, że mogłam bezkarnie pobawić się tą zwierzyną. Słuchałam uważnie jego słów, kiwając głową, gdy przedstawiał, co jest do zrobienia. Takie akcje jak ta rozwijały mnie i moje umiejętności. Nie mogłam poddawać się stagnacji, bo nigdy nie chciałam być tym Wiedźmim Strażnikiem, który siedzi przy biurku i przegląda dostarczone przez młodzików dokumenty, zasypiając z tekturowym kubkiem czarnej kawy w ręku. Tak mogłam poczuć smak adrenaliny, mogłam wejść w teren, a przecież oni nie wiedzieli, kim byłam i nigdy mieli się nie dowiedzieć. Lord Burke znał moje talenty do legilimencji, nie raz przecież korzystał z tych usług, jednak dzisiaj byłam tu w nieco innym charakterze. Słuchałam więc ważnie, opierając się o jedno drzewo i obracając różdżkę w dłoni, ale widziałam, jak patrzy na mnie kilkoro jego ludzi. No tak... Kobieta... Co ona tu robi? Nie wkradałam się w ich głowy, a jednak samym spojrzeniem mogłam wyczuć co myślą na mój temat. Przewróciłam oczami, pewna, że pojedynkuję się lepiej niż niejeden z nich, ale to teraz nie miało znaczenia. Gdy tamci rozeszli się, spojrzałam w stronę Craiga, w spokoju ruszając za nim w określonym kierunku. - Dobrej zabawy, lordzie - powiedziałam cicho, przemykając pomiędzy drzewami, obserwując znajdującą się nieopodal wioskę. - Carpiene - wypowiedziałam wskazując na teren wokół, mógł być nieźle skażony szlamowatą magią. - Cave Inimicum - związałam włosy w ciasny kucyk, wiedząc, co się szykuje. - Mam to zdjąć, czy wywabimy go na zewnątrz? - spytałam, rozglądając się jeszcze dookoła. Wolałam działać na otwartym terenie, niektóre uroki lepiej się tam sprawdzały, a tutaj... Tutaj byli na przegranej pozycji, a my mogliśmy się jedynie bawić. Ja zamierzałam bawić się wyśmienicie, a kto wie... Może jakby lord Burke się zgodził, to zabrałabym jednego mugola do domu i poużywała sobie nieco, w ramach nauki oczywiście. W Londynie było ich tyle, ile mogłam policzyć na palcach jednej ręki i żaden nie należał do mnie. Nie chciałam ich torturować, nie. To by było nudne... Chciałam tylko ulepszać samą siebie, korzystając z dobrodziejstw ziemi Durham. Ostatnim razem, gdy weszłam głębiej w ten teren, pająki pogryzły moje kostki, sprowadzone przez nędzną sztamę. Teraz jednak miało to wyglądać inaczej.

ekwipunek: Wywar wzmacniający, Wywar ze szczuroszczeta, Pasta na oparzenia


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Zapomniane schody [odnośnik]06.07.21 1:17
Póki co Rita sprawowała się dobrze, dlaczego więc nie miałby korzystać z jej pomocy? Z resztą, była sojuszniczką, a takim ludziom jak ona potrzeba było okazji aby się wykazać. W najbliższej przyszłości, gdy ponownie zbierze się zebranie, będzie mógł powiedzieć więcej o jej zaletach, dzięki czemu szybciej i sprawniej zostałaby wcielona w szeregi rycerzy. Na tym chyba również jej zależało? Tak mu się przynajmniej wydawało, to dlatego stawiał przed nią zadania i oczekiwał, że kobieta będzie w stanie pozytywnie go zaskoczyć.
Burke nie zwracał uwagi na docinki i spojrzenia, które trójka mężczyzn rzucała Runcorn. Byli tylko pachołkami, ale każdy z nich posiadał przydatne umiejętności - inaczej by ich tu nie było. Świat w którym żyli nie był jednak zbyt przyjazny dla kobiet. A jednak w ich kręgu były aż dwie śmierciożerczynie. Jeśli Ricie zależało na przynależności, musiała wiedzieć, jak sobie radzić z męską dominacją. Nikt jej po główce głaskać nie będzie.
- I wzajemnie, moja droga - odparł na jej życzenia. Natomiast słysząc o lichych zabezpieczeniach nałożonych na stojący na skraju osady dom, Burke zacmokał cicho, niemal z rozczarowaniem. - Tylko? Albo jest bardzo odważny, albo bardzo głupi. - skomentował cicho. Równie dobrze mieszkaniec mógł być też dobrze przygotowany na ewentualną ucieczkę. To też w sumie wchodziło w grę. Dużo bezpieczniej byłoby zdjąć chroniące chatynkę zabezpieczenie, załatwić sprawę po cichu. Średnio jednak uśmiechało mu się walczyć w ciasnych pomieszczeniach na nieznanym terenie. Poza tym... zaklęcie Rity wykryło magię zabezpieczającą. A co jeśli mieszkaniec tego domu zna się także na jakichś paskudnych rozwiązaniach mugolskich. Nie, lepiej było go wywlec z bezpiecznego miejsca na otwartą przestrzeń. - Wywabiamy - zadecydował, idąc pewnie do przodu. Starczyło że przestąpił kilka metrów - już w oknach dostrzegł ruch i poruszenie. Widok mocno zasłaniały mu firanki, ale wciąż widział wystarczająco dobrze. Ktoś wyjrzał za okno, Craig widział przez chwilę jak poruszył się materiał zasłonek. Spróbował rzucić zaklęcie, aby dowiedzieć się więcej o ilości osób, którym przyjdzie stawić im czoła, ale zaklęcie nie powiodło się - nie było z resztą w sumie potrzebne. W kilka chwil później drzwi od domu otworzyły się - na niewielki ganek wyszedł mężczyzna, tuż za nim, wciąż w przejściu, pojawiła się kobieta. Wielka, szczęśliwa, szlamolubna rodzina.
- Lord Burke, co za niespodzianka. Nie spodziewaliśmy się odwiedzin lorda, na wsi, tak daleko od domu... Czy możemy coś zrobić dla ciebie, panie? - znali go, oczywiście że go znali. Mieszkali na jego przeklętej ziemi. Musieli wiedzieć, kto zarządza tymi terenami. Mężczyzna paplał szybko, najwyraźniej próbując udobruchać jakoś lorda, jednakże różdżka w dłoni Burke'a nie zwiastowała niczego dobrego. Craig uniósł rękę i dał Ricie znak - do ataku. Nie brać jeńców. Nie tych i nie tutaj.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Zapomniane schody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach