Wydarzenia


Ekipa forum
Wejście do banku
AutorWiadomość
Wejście do banku [odnośnik]13.05.18 22:25
First topic message reminder :

Wejście do banku

Zaraz po przekroczeniu imponujących drzwi wkracza się do pięknej i bogato urządzonej sali z kryształowymi żyrandolami od której odchodzą jedynie dwa wąskie korytarze - na prawo i lewo. To tam znajdują się pokoje administracyjne, w których przyjmowani są petenci. Strażnikami są gobliny, które choć niepozorne, zdają się być świadome ciążące na ich barkach roli, groźnie łypiąc żółtymi ślepiami na każdego, kto wchodził do środka, niemal natychmiast przenosząc dłonie na wiszące u pasów rękojeści różdżek.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.04.19 21:59, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do banku - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wejście do banku [odnośnik]04.04.20 20:54
28 maja

Trzynasta godzina wybijała na zegarku, kiedy skrywając się pod kapturami, wraz z Veronicą, pośpiesznie przemierzały poboczne ulice Londynu. Chociaż od ostatniej wizyty magipsychoterapeutki w stolicy minął nieco ponad rok, widok, który zastała utwierdzał ją jedynie w przekonaniu, że postąpiła wtedy słusznie, wracając z powrotem do rodzinnego miasteczka.
Miała wiele wątpliwości przed tą iście samobójczą misją, a z każdą kolejną minutą dochodziła do wniosku, że tak naprawdę nie usprawiedliwiała jej nawet głupota i ukryte głęboko w skrytce środki na czarną godzinę, która powoli wybijała. Nie miała bowiem absolutnie żadnego pojęcia, czy wojna niedługo nie przesunie się dalej, do Doliny, i czy nie będzie przez to zmuszona uciekać jak najdalej – a do tego potrzebowała funduszy dających pozorną wolność. Nim do głosu doszedł stłumiony głęboko rozsądek, zdążyły znaleźć się niedaleko banku. Plan był prosty. Veronica wchodziła, wyjmowała środki z jej skrytki, potem odchodziły niepostrzeżenie w stronę, z której przyszły... co mogło pójść nie tak? W gruncie rzeczy nie rzucały się nawet w oczy, próbując zachowywać się najbardziej naturalnie jak się da. Najciemniej bywało pod latarnią, czyli w tym przypadku główną ulicą – tak przynajmniej zakładały stare porzekadła i książki, w których kiedyś się zaczytywała. Podczas całej podróży nie odezwała się prawie wcale; trzymając się blisko towarzyszki, której z niewyjaśnionego powodu postanowiła zaufać i uwierzyć, że w razie niepowodzenia nie rzuci jej na pastwę losu, a zostanie z nią, wreszcie zatrzymała się kilka taktycznych metrów przed wejściem do banku. Nie kryła zdziwienia mieszającego się z przerażeniem, gdy odkryła, że we wszystkich lukach planu nie założyła tylko jednego... wielkich, głośnych półolbrzymów wbiegających z wątpliwą gracją do środka banku. Tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się drzwi, pozostała raczej wyrwa od uderzenia maczugą. A przynajmniej tak jej się wydawało; w tym momencie Penelopa nie była w stanie wierzyć swoim oczom, tylko myśli, że Londyn już całkowicie zszedł na psidwaki.
Słodka Helgo w morelach! – stłumiony krzyk wydobył się z ust blondynki, gdy naliczyła włamywaczy w ilości trzech. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że czwarty osobnik najwyraźniej asekurował tył poczciwej gromady a gdy dostrzegł je obie, bez żadnej przyczyny zmienił trajektorię lotu wprost na nie.
Veronica, co... – urwała w połowie, wielkimi jak dwa galeony oczętami wpatrując się na latającą w powietrzu maczugę. Podczas kursu i całego stażu w szpitalu nie przypominała sobie nigdy pacjenta, który do nich trafił po zderzeniu z metalowymi ćwiekami, wystającymi z końca prowizorycznej broni, a przynajmniej przypadku, który zdołał przeżyć podobne spotkanie w całości. Kiedy zaczęła godzić się z myślą, że ich głowy zostaną jedyną ładną ozdobą w półolbrzymich mieszkaniach, do jej uszu dotarło niewybredne, acz zrozumiałe, pytanie. Masz jakiś problem?
Co? Ja nie... em... nie rozumiem... pomóż – mimowolnie złapała Findlay za nadgarstek i cofnęła się o krok.

robię rzut w związku z tym, że nie przekroczyłyśmy progu banku


awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming
it never stops.
Penelope Moore
Penelope Moore
Zawód : magipsychoterapeutka
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
w psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja albo depresja.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8323-penelope-moore-budowa#240861 https://www.morsmordre.net/t8363-leda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t8362-skrytka-bankowa-nr-1996#242776 https://www.morsmordre.net/t8361-p-moore#242770
Re: Wejście do banku [odnośnik]04.04.20 20:54
The member 'Penelope Moore' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Wejście do banku - Page 3 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do banku - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wejście do banku [odnośnik]06.04.20 23:55
Nie umiała pozbyć się dreszczy, plączących się wzdłuż kręgosłupa, gdy wędrowały główną ulicą Londynu. Przyzwyczajona była do własnego trybu poruszania po mieście. Zazwyczaj, samotnie. A w ostatnim czasie, nie tak często we właściwej ludziom postaci. Aktualnie miała pod opieką kogoś, kto w teorii nie powinien był się tutaj znaleźć. Narażała się? Możliwe. Ale czułaby się największą hipokrytką, próbując zachowywać wszystkie, ogłoszone przez Ministerstwo absurdy. I mimo ciążących jej myśli, twarz nie pozostawiała żadnego ich śladu. Skupiona na odbieranych wrażeniach.
Pozostawała blisko swej towarzyszki, samej poprawiając kaptur płaszcza. Badawczo śledziła mijane budynki, a właściwie przestrzenie między nimi. Obywatele - obywatelami. Częściej jednak można była natrafić na pseudo-policjantów, honorowych wyznawców czystej krwi i... dementory. Ci ostatni wywoływali mimowolny, bardziej rozpaczliwy zacisk dłoni na różdżce.
Odetchnęła cicho, gdy zatrzymała gestem kobietę. Stukot kroków, świst rzucanych zaklęć i stłumiony głos był jednak zbyt daleko, by stanowił zagrożenia. Mimo to, wolała znaleźć się odpowiednio dalej, nie narażając na przypadkowe spotkanie. Ruszyły dalej w obranym kierunku. Bank Gringrotta. I jeszcze zanim dostrzegła wejście budynku, cichy, alarmujący głos z tyłu głowy, wieścił zbliżający się niepokój. I nie trzeba było wielkiej filozofii, by domyślić się o kłopotach, gdy wejście było fantazyjnie rozwarte dla gości. Przyczyna - była równie szybko dostrzegalna.
Cztery, zwaliste sylwetki wykrzykująca gardłowo zlepek brzydko brzmiących przekleństw. Umięśnione dłonie i prymitywne bronie, podobne do maczug, nadawały charakter całej sytuacji - absurdu - Tsssciii - zdążyła wydusić przez zaciśnięte zęby, starając się powstrzymać krzyk Penelope - ale za późno. Rozbestwione postaci, które przypominały bardziej trolle - wstyd było przyznać, ale Veronica niewiele pamiętała z lekcji o magicznych stworzeniach, a te - musiały do nich należeć, prawda? - teraz już za późno. Musimy improwizować - wyszeptała do kobiety, czując zaciskające się palce na swoim nadgarstku. Niemal automatycznie, wysunęła różdżkę - Cito - wy inkantowała pospiesznie, skupiając się na wskazaniu czarem jej towarzyszki - W razie... uciekaj, bardzo szybko. To ci powinno pom... - zdążyła jeszcze dodać, nim uwaga prawie-trolli skupiła się na nich. Ale łamana mieszanka słów brzmiała... znajomo. Wyrwana z podwórkowych przepychanek dokowych osiłków. Tak, zdecydowanie miała jakiś problem. Nawet cztery. Ale nie planowała dzielić się wrażeniami z otaczającym je półolbrzmami. I zdecydowanie nie sądziła, by zależało im na psychiatrycznej ekspertyzie. Pierwotne pytanie - jak takie bydle razy cztery było w stanie dotrzeć aż tutaj - zeszło na dalszy plan - My? Nie. Ale wy, tak. Ten bank już został obrabowany. Nic tu nie znajdziecie - skłamała gładko, zmuszając pokłady opanowania, do zachowania spokoju. Najważniejsze, to odwrócić uwagę od siebie - Jesteście za późno. Pobiegli w tamtą stronę - kontynuowała farsę, wskazując dłonią gruzy wejścia i jedną z oddalonych uliczek - Prawda? - spojrzała na swoją towarzyszkę wymownie. Jakkolwiek osobnicy inteligentni by byli - a nie wyglądali - potrzebowała pretekstu. I czasu. Nie uśmiechało jej się przeżyć (bądź nie) bliższego spotkania z tępą maczugą , którą jeden z "rozmówców" opierał o przerośnięte ramię, ale kalkulowane wyjścia nie podpowiadały zbyt wiele sensownych odpowiedzi. Postawiła na bezsens. I kłamstwo.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play



Ostatnio zmieniony przez Veronica Findlay dnia 23.04.20 17:30, w całości zmieniany 1 raz
Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Wejście do banku [odnośnik]06.04.20 23:55
The member 'Veronica Findlay' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 9
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do banku - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wejście do banku [odnośnik]14.04.20 16:07
Wszystko działo się na tyle szybko, że czarownica straciła całkowitą orientację w sytuacji, ale i czujność. Gdy półolbrzym stał w niebezpiecznej odległości przed nimi a ona próbowała przerzucić całą uwagę na swoją towarzyszkę, w której – chcąc nie chcąc – pokładała wielkie nadzieje, wiedziała, że jeśli tylko wyjdą z tego cało, będzie musiała otworzyć drogocenny trunek schowany głęboko w szafie w gabinecie i po prostu się upić. Dni w roku, kiedy sięgała po alkohol, mogła zliczyć w zasadzie na palcach obu dłoni i były to zazwyczaj specjalne okazje, jednak ta wyprawa, to porwanie się z motyką na słońce, wydawało się przebijać każdą z nich. Z kilkusekundowego letargu wyrwał ją głos Veroniki. Uciekać i bardzo szybko z osobna brzmiało niepokojąco, z kolei zestawione ze sobą w jednym zdaniu zaraz po sobie wywoływało w człowieku szereg panicznych skojarzeń.
Oszalałaś? – zdołała wyrzuć w eter. Przez chwilę stała zesztywniała, śmiertelnie przerażona, starając oddychać się jak najciszej i próbując nie złamać towarzyszce palców u dłoni swoim zaskakująco mocnym uściskiem, kiedy jednak próba odwrócenia uwagi intruza zawiodła, spiorunowała ją wzrokiem. Nie potrafiła kłamać na zawołanie, tym bardziej przed kimś, kto zamierzał zapewne rozkwasić jej mózg o pobliską ścianę, lecz wiedziała, że w takich sytuacjach zazwyczaj przychodził naturalny instynkt człowieka. Instynkt przetrwania; pewne reakcje obronne były całkowicie automatyczne, na szczęście.
Prawda – potwierdziła i wreszcie przeniosła wzrok z Veroniki na swojego potencjalnego oprawcę. Czy nie mogła zginąć z rąk chociaż kogoś bardziej cywilizowanego i przystojnego? Czy uderzenie maczugą zabijało od razu? Zerknęła znowu na wystające kolce i nabrała pewności, że śmiertelność była raczej bliska stu procent. W innych okolicznościach nawet ucieszyłaby się z możliwości zbadania stanu psychicznego człowieka w obliczu zagrożenia – gdyby to nie ona się w nim znajdowała. – Minęłyśmy ich dosłownie chwilę temu – załgała, wpierw uspokajając drżący głos – co gorsza, zaraz zleci się... straż i będziecie problem – szczerze w to wątpiła i nie była pewna czy ktokolwiek jeszcze kontroluje ulice Londynu w celu innym niż sprawdzeniu tożsamości i jak się ten ktoś teraz nazywał, skoro zarówno aurorzy, jak i magiczna policja, została raczej zdelegalizowana i traktowana na równi ze złoczyńcami.
Nie powiedziała jednak już nic więcej a zamiast tego spokojnie spojrzała w kierunku rozwalonego wejścia, po czym po pobliskich ulicach. W razie gdyby przyszło im uciekać, wolała mieć obmyślony przynajmniej kawałek planu zamiast rzucać się na oślep przed siebie.


awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming
it never stops.
Penelope Moore
Penelope Moore
Zawód : magipsychoterapeutka
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
w psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja albo depresja.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8323-penelope-moore-budowa#240861 https://www.morsmordre.net/t8363-leda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t8362-skrytka-bankowa-nr-1996#242776 https://www.morsmordre.net/t8361-p-moore#242770
Re: Wejście do banku [odnośnik]23.04.20 18:30
Kłamstwo, nie zawsze równało się z odwagą. Tylko głupiec identyfikował oba pojęcia. Veronica powiedziałaby nawet, że kłamstwo miało coś ze strachu - chociaż pojmowane w zupełnie innym wydźwiękiem. Lękiem przed odkryciem prawdy - jakakolwiek by ona nie była i czegokolwiek dotyczyła. Aktualnie - wymyślona na poczekaniu historia, którą zaserwowała czterem wielkim cieniom, które otaczały ją i Penelope, zdecydowanie miała znamiona podszytego strachem absurdu. W głowie jej się nie mieściło, że w wojennej atmosferze, przydarzy się coś równie nieprawdopodobnego. Napad na bank? I to przez ćwierć-inteligentne bestie, bardziej upodabniające się do portowych osiłków?
Tak, zdecydowanie miały problem. I gdyby nie irracjonalność całości zdarzenia, nawet nie zastanawiałaby się nad pospiesznym wycofaniem. Nie była jednak sama. I czuła oczywistą odpowiedzialność za swoją towarzyszkę. Czy decyzją narażała je na większe kłopoty? Miała nadzieję, że wręcz odwrotnie - Całkiem możliwe - zdążyła szepnąć z całą powagą, na jaką było ją w tej chwili stać. Cień grymasu przemknął przez policzek, gdy palce czarownicy całkiem silnie zaciskały się na jej nadgarstku. Nie powiedziała jednak nic, skupiając się z całą uwagą na czterech, bardzo naglących problemach. Zwaliste sylwetki zdawały się całkowicie przysłaniać widok, tym bardziej, przy drobnych gabarytach dwóch kobiet. W piersi zafalował wyraźny dreszcz, ale nie była pewna, czy więcej było w nim niepokoju, czy ciekawości. Gdyby oglądała siebie z boku, jak wyrwaną z kontekstu fotografię, prawdopodobnie byłaby rozbawiona.
Puszczone w eter słowa, musiały w końcu dotrzeć do wielkich głów "rabusiów". Po minach mogła całkiem wyraźnie określić, jak ciężko przetwarzali informacje. A przynajmniej ten, stojący najbliżej, obracający maczugę na barku. Veronica wyobraziła sobie nawet - bardzo obrazowo - jak ciężka, okolcowana broń leci w jej stronę, roztrzaskując jej głowę. Ale o niepokojach, alarmująco migoczących w jej umyśle, można było dowiedzieć się tylko zaglądając jej prosto w oczy, a te skierowała ku towarzyszącej jej czarownicy - Być może, znajdziecie jeszcze kilka galeonów na drodze, którą biegli - dopowiedziała z przekonaniem. Na wargi przywołała nawet słaby uśmiech, bardziej nacechowany zmieszaniem. Różdżka, chociaż opuszczona nisko i wsunięta w rękawach, byłą gotowa do użytku w każdej chwili. Nie, żeby widziała zbyt wiele szans na wygraną. Ona - bez większej wiedzy w magii ofensywnych uroków i czarownica obok, specjalizująca się w magii leczniczej. Bardzo dobrany duet do walki - Jeśli teraz ruszycie bardzo szybko, jeszcze ich dogonicie - kłamała dalej, ruchem głowy wskazując raz jeszcze, sugerowany tor umykających (w niebycie) rabusiów.
Mimowolnie prześledziła możliwe drogi ucieczki. Zbyt wiele ścieżek nie miały, ale na ich korzyść działały ich gabaryty. Zdecydowanie byli paskudnie silni, ale za to mniej zwinni. A one wystarczająco drobne, by napompowane adrenaliną, przecisnąć się między nimi.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Wejście do banku [odnośnik]27.04.20 23:07
Szybko uświadomiła sobie sens wypowiedzianych przed chwilą przez siebie słów. Zaraz zleci się straż. Dementorzy, oprychy, kontrolerzy różdżek i cała banda śmietanki towarzyskiej lubująca się w polowaniu na szlamy, a przy okazji na pomocników szlam... opuściła na moment myślami tu i teraz, zastanawiając się, która z nich dostałaby gorszą karę. Czy ona, jako brudna krew, która kalała dobre imię czystokrwistych czarodziejów – pomimo tego, że zapewne wielokrotnie uratowała życie nawet wyznawców Voldemorta – czy jej towarzyszka, która pomimo dobrej krwi, zadecydowała się opowiedzieć w tym przypadku po przeciwnej stronie barykady, niż ta, która była wręcz wymagana, by przeżyć teraz w Londynie. Chociaż ratując wygnańców od samego początku zdołała wprawdzie nasłuchać się tego, co się dzieje, miała przeczucie, że teraz było po prostu gorzej i każda okazja do złapania szlamy ciągnęła za sobą wprost idealną okazję do poćwiczenia zaklęć z zakresu tych, których z pewnością nie uczono w szkole. To jedynie spowodowało, że rozejrzała się nerwowo wokół, odliczając w głowie minuty, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Nie była pewna ile czasu dzieliło ich od pojawienia się tu potencjalnego, groźniejszego dla obu stron problemu.
Musimy stąd uciekać zanim faktycznie się ktoś tutaj pojawi – wyszeptała niemal wprost do ucha towarzyszki, kiedy krew wreszcie dopłynęła jej do każdego miejsca w organizmie, upewniając się wcześniej, że ich uroczy nieprzyjaciel nie zauważył tego ruchu. A potem zerknęła znowu na półolbrzyma i zmarszczyła czoło, poniekąd współczując mu braku wyczucia czasu. Okazja czyniła złodzieja, ale żeby porywać się na jedno z lepiej strzeżonych w Londynie miejsc?
Nie ma na co czekać – ciągnęła dalej – im dłużej tu stoicie, tym bardziej się oddalają – nie była w stanie odczytać intencji rabusia, który na moment opuścił maczugę i zwrócił się przez ramię w kierunku swojej bandy, żeby zaraz po tym ponownie przenieść swoje spojrzenie na nie dwie. Coś w jego tępawym wzroku pozwalało wierzyć blondynce, że nie poszło im wcale tak źle, aż do momentu, w którym ostre kolce maczugi nie wylądowały zaledwie metra od nich, rozwalając chodnik w drobny mak.
Później wszystko działo się w tempie ekspresowym. Podskoczyła w miejscu wyrzucając z siebie wiązankę przekleństw, odkasłała pył, który wżarł się w jej nos i usta, zatarł oczy i wytworzył na kilka sekund nikłą zasłonę między nimi a półolbrzymem. Ich ostatnią niezłą deskę ratunku.
Uciekaj – poleciła stłumionym szeptem Veronice, sprawiając wrażenie, że w ogóle nie kontrolowała swoich słów i rzucenia się pędem w kierunku pobliskiej uliczki. I chociaż miały się nie rozdzielać, bo to było najgłupszym, co mogły w tej chwili zrobić, pozostawała nadzieja, że kobieta pobiegnie za nią.


awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming
it never stops.
Penelope Moore
Penelope Moore
Zawód : magipsychoterapeutka
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
w psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja albo depresja.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8323-penelope-moore-budowa#240861 https://www.morsmordre.net/t8363-leda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t8362-skrytka-bankowa-nr-1996#242776 https://www.morsmordre.net/t8361-p-moore#242770
Re: Wejście do banku [odnośnik]06.05.20 23:22
Nigdy by nie pomyślała, że kiedykolwiek stanie się uczestnikiem tak absurdalnej sytuacji. Właściwie - groteski, bo realne niebezpieczeństwo, mieszało się tu z iście widowiskowym komizmem. Findlay nie mogła zdecydować, co dokładnie miałaby o całości myśleć. Londyn pogrążony w wojnie, ulice pełne dementorów, czystki i... banda pół-olbrzymów atakująca Gringrott. Kto przy zdrowych zmysłach uwierzyłby w podobny scenariusz? Nie mówić już o tym, że małe prawdopodobieństwo, by ktokolwiek uwierzyłby, że coś takiego rzeczywiście miało miejsce. A jednak.
Stały z Penny otoczone czwórką, zwalistych postaci, gotowych zagrać z nimi w dziwna odmianę Quidditcha, gdy ich głowy miały być tłuczkami... nie, zdecydowanie nieprawdopodobne. I niestety bardzo dla niej rzeczywiste. Tym bardziej, że cel wizyty był sam w sobie obleczony w ryzyko. ALE nie takie. To, że była w towarzystwie Moor, narażało i samą magipsychoterapeutkę, jak i byłą wiedźmią strażniczkę. Nie była naiwna, aby uwierzyć, że puściliby jej płazem podobną "zbrodnię". Tylko dlatego, że towarzyszka była mugolaczką - Wiem - nie odwróciła się, gdy oddech kobiety owionął jej policzek, tylko drobnym gestem i krótkim słowem informując, że usłyszała. Stały blisko siebie, a drobne place Moore wciąż zaciskały się na jej ramieniu. I gdyby nie pulsująca pod skóra adrenalina, poczułaby ból.
Grały czas, dlatego kłamała. Szczęśliwie - nie potrzebowała oszukiwać żadnego urzędnika w równie - co sama  sytuacja - absurdalne kłamstwo. Kto bowiem pokusiłby się o tak frontalny i bezpośredni napad na bank? Jak widać - było to możliwe, ale nie planowała przeciągać swego szczęścia. Miała przed sobą półgłówków i wymyślona n a poczekaniu śpiewka pozwoliła na odciągniecie uwagi od nich samych. A problemów miały już aż nadto. Nie potrzebowały ich więcej, a tępy wyraz przerośniętej twarzy jednego z napastników mógł sugerować, że coś tam pod czaszką rzeczywiście się przetwarzało - To my... - już sobie pójdziemy nie zdążyła dopowiedzieć, bo świst lecącej w dół maczugi wyrwał jej z ust tylko urwany oddech. Uderzenie było silne, na tyle, że kruszony brok tuż obok rozgryzł się, rozsypując drobiny pyłu i mniejsze kawałki kamieni także na nią. Zacisnęła usta w wąską kreskę podczas gdy serce wygrywała kawalkadę istnego cwału paniki i zaskoczenia. Paraliż nie owładną jedna ciałem, nie pozwalając prawdziwej emocji wypłynąć na powierzchnię - To moja kwestia - wydusiła nim sama zerwała się do biegu, celując w przestrzeń pomiędzy dwoma bandytami. Sama Findlay nie była silna, ale nadrabiała względną zwinnością, dlatego zrównała się z umykającą na szczęście towarzyszkę. Nie oglądała się za siebie, nie zastanawiała co dziać się zaczęło za ich plecami. Skupiła się własnym oddechu i tłumieniu własnych kroków. Gdzieś po drodze chwytając za nadgarstek towarzyszki, kontrolując fakt, gdzie właściwie biegły. I chociaż była niezła w odnajdywaniu różnych osób, nie widziało jej się poszukiwanie akurat Moore. Nie w takich warunkach, nie na ulicach Londynu. Nie i już.
Zatrzymała się pod ścianą jednego z budynków przez moment oddychając ciężko i nasłuchując, czy gdzieś w oddali nie zbliżają się ciężkie kroki. Nie miała ochoty pakować się z jednych kłopotów w drugie.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Wejście do banku [odnośnik]07.05.20 22:00
Nagły dopływ adrenaliny, który popchnął ją do takiego ruchu a nie innego, a potem jeszcze pozwolił na całkiem sprawne pokonanie sporej odległości wreszcie został zduszony przez wołające o pomstę do nieba organy wewnętrzne. Gdy zatrzymały się po jakimś czasie za którymś budynkiem, miała wrażenie, że ucieczka przed kolczastą maczugą nie była warta tak gwałtownego wysiłku i nie była już pewna, czy najpierw powinna była spróbować oddychać, czy powstrzymywać gwałtowny ścisk a potem podchodzący do gardła żołądek. Zaczerwienioną, gorącą z wysiłku twarz wystawiła poza kaptur, zapominając o tym, że jako szlama nie powinna była nawet przekraczać granic Londynu, jednak zgwałcony wysiłkiem fizycznym mózg nie był w stanie zadziałać sprawnie ani tym bardziej logicznie.
Kurwa mać – wysapała po kilku głębszych oddechach i zgięła się w pół, opierając dłonie o uda – nienawidzę biegania – Veronica wcale nie musiała odpowiadać, by domyśliła się, że ona też nie bardzo, bo słyszała podobną do swojej arię rozmaitych dźwięków koło głowy.
Nie wiem jak ty, ale muszę się napić czegoś mocnego, ta wyprawa mnie przerosła – z czystym sumieniem mogła przyznać, że definitywnie nie lubiła stolicy a odkąd się z niej wyprowadziła, Londyn stał się co najmniej dwukrotnie gorszy, niż był w jej wspomnieniach. Za nic w świecie nie zadecydowałaby się na powrót, czując się całkiem nieźle w małym miasteczku i domu pod lasem.
Dostosowanie planu do ich położenia, w którym się znalazły, było całkiem proste i oczywiste: musiały teraz się stąd wydostać, jednak jak wszystko dzisiejszego dnia, sytuacja znowu się skomplikowała.
Słyszałaś to? – wycedziła ciszej, nastawiając uszu i mrużąc oczy, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc usłyszeć lepiej źródło hałasu. Naprawdę chociaż raz chciała być w błędzie i mylnie zinterpretować fakty, lecz wszystko wskazywało na to, że półolbrzymy porzuciły plan napadu na bank i zadecydowały się pobiec za nimi. Czy po to, żeby faktycznie odrąbać im głowy, czy dlatego, że wreszcie ktoś zorientował się i odkrył napad na bank, nie było istotne. Nie chciała wiedzieć. Chciała po prostu zniknąć.


awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming
it never stops.
Penelope Moore
Penelope Moore
Zawód : magipsychoterapeutka
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
w psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja albo depresja.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8323-penelope-moore-budowa#240861 https://www.morsmordre.net/t8363-leda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t8362-skrytka-bankowa-nr-1996#242776 https://www.morsmordre.net/t8361-p-moore#242770
Re: Wejście do banku [odnośnik]18.05.20 23:11
Kaptur płaszcza już dawno zsunął się na ramiona, porwany pędem biegu. Nie próbowała go poprawiać, skupiając się przede wszystkim na pospiesznie stawianych krokach. Kilka pasm włosów przykleiło się do skroni i czuła wilgoć spływającego potu. Nie, zdecydowanie nie była wytrzymała. I tak, zdecydowanie powinna to zmienić. Bardzo przyspieszony kurs i trening własnie otrzymały gratisowo z czterema pozostawionymi (miała nadzieję) z tyłu kłopotami.
Przetarła policzek, uspokajając urwany oddech, upewniając się, że nie pozostała w swoim wysiłku sama. To samo, spazmatycznie wciągane powietrze słyszała obok - Czasem, jak widać się przydaje to bieganie - skwitowała tylko pomiędzy kolejnymi wdechami. Przymknęła powieki, czując jak lekkie zawroty głowy mijają, a ona - w całej grotesce niebezpieczeństwa, miała ochotę wybuchnąć śmiechem - Jeśli nie boisz się, że mnie upijesz, to potwierdzam chęć - odwróciła głowę w stronę kobiety, ale krążąca w głowie myśl nie znalazła odzwierciedlenia na zaczerwienionych policzkach i rozchylonych wargach. Nie, śmiech był zdecydowanie nie na miejscu. A tym bardziej w czysto praktycznej formie, ktoś bardzo szybko usłyszałby tak "niecodzienny" dla aktualnie, wojennych warunków - wyraz emocji.
Rozejrzała się nieco uważniej na okolicę. Chociaż czas względnie zaburzył ich bieg, nie pokonały wielkiego dystansu. Głuche w swym dźwięku kroki, nie zwiastowały niczego dobrego. Kiwnęła więc głową, początkowo zaciskając usta w wąska linię. Różdżka na powrót znalazła się w jej palcach, wysunięta z rękawa - Cito maxima - wskazała na Moore, czując najpierw delikatne drżenie, potem impuls, gdy magia spłynęła przez drewienko i opada falą na drobna sylwetkę - Chyba jednak, pobiegasz więcej, ale będzie zdecydowanie szybciej. Poprowadzę cię, tak będzie dla nas łatwiej - odezwała się ciszej i spojrzała jeszcze w oczy kobiety. Nie miały większego wyboru. Nie była pewna, czy trolle, czy czymkolwiek były zwaliste sylwetki napadające na bank, zdecydowały się upolować je zamiast kontynuować absurdalny wyczyn. Może była w tym nadwrażliwość i zasłyszany szum należał do "zwykłych" przechodniów, ale równie dobrze, mogły trafić jeszcze gorzej. Wystarczy wrażeń jak na jeden dzień, a podrzucony przez Moore pomysł, z każda chwilą wydawał się bardziej kuszący.
Z cichym westchnieniem, wciąż zaciskając różdżkę, zdecydowała się na przemianę, kontynuując wędrówkę ulicami, prowadząc kobietę, od czasu do czasu sunąc do góry i opadając znowu i zatrzymując się dopiero, gdy upewniła się w ich miarowym bezpieczeństwie.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Wejście do banku [odnośnik]20.05.20 17:14
Mam się bać, że cię upiję? – powtórzyła zdumiona i uśmiechnęła się wkrótce zawadiacko – kochanieńka, zamierzam się upodlić – sprostowała szybko i posłała Veronice wymowne spojrzenie na znak, że wcale nie żartowała wygłaszając podobne deklaracje w środku spowitej wojennym smrodem stolicy. – Jeśli masz ochotę, to zapraszam – a jeśli nie, to nie miała nic przeciwko piciu w samotności we własnym domu, w którym wciąż mieszkały dwie osoby gotowe wtargać ją po schodach za ubranie i zaprowadzić do łóżka. Jedna z nich nie dopytywałaby o szczegóły takiego stanu; druga z kolei do końca życia wypominałaby jej ten akt nieodpowiedzialności jakim było zatrucie organizmu mocnym burbonem, ukrywanym głęboko w barku w gabinecie. Ale marzenie o alkoholu, ciastku i wystawieniu obolałych nóg na ścianę musiała jeszcze na moment od siebie odrzucić. Wraz ze słowami Veroniki z ust blondynki wydobył się mimowolny, wyraźnie niezadowolony jęk a jej mina przypominała minę dziecka, któremu właśnie powiedziano, że Święty Mikołaj nie istnieje.
Nie każ mi – westchnęła błagalnie, przylegając do ściany plecami jeszcze mocniej niż uprzednio, z nadzieją, że albo się z tą ścianą sklei albo że cegły wciągną ją do środka i wszystkie problemy dnia dzisiejszego zaraz się skończą. Chociaż na co dzień nie prezentowała podobnego wachlarza zachowań, tym razem czuła, że już jej wszystko jedno, bo sama sytuacja była na tyle absurdalna, że nie dało się inaczej do niej podejść niż w równie cudaczny sposób. Kiedy jednak kobieta wymierzyła w jej twarz różdżką, zmarszczyła brwi i robiąc zeza, zerknęła na końcówkę drewnianego patyka. – Masz rację, zabij mnie, nasza historia będzie dobrym materiałem na książkę z intrygą w tle, jeśli komuś ją opowiesz – żachnęła się, krzyżując ręce pod biustem. Oczywiście gdzieś pomiędzy zgryźliwością a niezadowoleniem tylko sobie niewybrednie żartowała, nie podejrzewając Findlay o zrobienie jej rzeczywistej krzywdy, w czym się utwierdziła, kiedy jej ciało przeszła dziwna fala ciepła i rozpierającej energii.
Uznając, że nie zamierza dłużej tkwić w zaułku, czy też komplikować okoliczności, posłuchała Veroniki i pewnym siebie krokiem ruszyła prosto za nią, a w zasadzie za unoszącym się w powietrzu jerzykiem. Faktycznie musiała przyznać, że poruszanie się po zaklęciu było o wiele prostsze i szybsze, może nawet nieco bardziej bezpieczne, co też wpisała sobie w myślach na listę rzeczy, za które musi się kiedyś odpłacić. W miarę upływu czasu, hałasy z Pokątnej cichły, ustępując miejsca złowrogiej ciszy, choć ta nie robiła już na uzdrowicielce żadnego wrażenia.

zt


awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming
it never stops.
Penelope Moore
Penelope Moore
Zawód : magipsychoterapeutka
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
w psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja albo depresja.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8323-penelope-moore-budowa#240861 https://www.morsmordre.net/t8363-leda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t8362-skrytka-bankowa-nr-1996#242776 https://www.morsmordre.net/t8361-p-moore#242770
Re: Wejście do banku [odnośnik]20.05.20 21:33
Zmrużyła źrenice, wychwytując ten rodzaj spojrzenia u Moore - Nie pogrywaj ze mną w taki sposób - zbyt dobrze wiedziała, jak słaba głowę mieć potrafiła do alkoholi. I z rozmysłem unikała podobnych rozrywek, pozwalając sobie na to tylko w wyjątkowo hermetycznym gronie. Co prawda, sprawdzała już swoje możliwości i zachowania w ograniczonych warunkach, ale dbała o to, by nie wypaść z formy. Być może, powinna jednak przetrenować swoje możliwości. O tym jednak - nie miała wystarczająco wiele czasu pomyśleć. Nie tu, nie w tych warunkach. Widmo zwielokrotnionych kłopotów skutecznie odciągało myśli od głupot, a na myśl, że mogły jeszcze mieć tę nieprzyjemność, spotkać gdzieś w uliczce zakapturzoną postać dementora, przeniknął zimnym dreszczem - Porozmawiamy o tym później - dodała zdawkowo, odwracając spojrzenie i skupiając się na tym, co wychwytywały zmysły - Chyba jednak jestem do tego zmuszona - odpowiedziała szybko. Niezależnie od chęci, nie mogły zostać w tym miejscu dłużej. czas wcale nie grał na ich korzyść, a całość absurdalności poprzednich wydarzeń rysował się bardziej jako nieprzyjemna przygoda. Być może z perspektywy czasu - zaśmieje się na wspomnienie, ale aktualnie daleko jej było do tego - Są zaklęcia, które upodobnią cię do tej ściany, ale nie wiem czy masz ochotę stać tutaj dłużej, niż jest to potrzebne - mówiła już poważniej. Była równie zmęczona co towarzyszka, ale marudzeniem nie mogły zdziałać wiele. Kolejne słowa, chociaż odczytała w nich zgryźliwe zniechęcenie, w jakiś sposób poruszyły Findlay. Gdyby ktoś spostrzegł je z boku, rzeczywiście wyglądałoby to tak, jakby własnie atakowała bezbronna czarownicę niecnym zaklęciem. Władza byłaby dumna - Przestań - nie skrzywiła się tylko dlatego, że ukryła emocję pod maska powagi. Wolała wyjść na gbura niż odkryć przed Moore prawdziwą przyczynę jej niepokoju.
Ruch powietrza i szum miarowo przyspieszonych kroków za sobą, jawił się jako dobry omen. Mogła z góry szybciej dostrzec ewentualne niebezpieczeństwo, omijając uliczki, które jawiły się jej jako takie. Instynkt zadziałał wystarczająco skutecznie, by niedługo potem, znaleźć się poza zasięgiem wszystkich, dzisiejszych kłopotów. Potem, to ona dała się poprowadzić towarzyszce. Ku chwale zapomnienia.

zt.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Wejście do banku [odnośnik]13.06.21 18:52
8 listopada

Na poddaszu w dzielnicy portowej stanowczo musieli czasem niektórzy wyjść, bo robiło się tłocznie. Ilość ptaków, ludzi, a do tego jeszcze i kota w jednym miejscu już po tej jednej nocy dawała się we znaki - a skoro i Dynia został znaleziony w dziczy, i już zdążył przez kilka dni chodzić na spacery z Thomasen, ten zdecydował się go zabrać i na taki po londyńskich ulicach. Tym bardziej, że kociak siedział wygodnie w torbie, wystawiając ciekawski łeb i obserwując świat dookoła, czasem wydając miauknięcie na to, co właśnie poruszyło się obok niego.
Rozglądał się po ludziach, po budynkach, bo tego potrzebował. Trochę odpocząć, niech mu emocje opadną... Może do kogoś zagadać, może coś ukraść? Może po prostu pobyć trochę sam na sam z kotkiem, który wyraźnie powoli się przyzwyczaił do obecności Thomasa gdzieś w okolicy. Karmił i głaskał go, więc wyraźnie uznał, że był odpowiednią osobą do trzymania się blisko.
Kiedy Tomek skupił się na obserwacji wdzięków pewnej przechodzącej damy, i posyłaniu jej uśmiechu. Nie byłby sobą, gdyby tak przeszedł obojętnie obok jednej, dość szybko docierając do niej i z uśmiechem zagadując. Tu komplement, tam gadka o pogodzie, zaraz kolejny komplement i całkiem dobrze by mu szło, gdyby tak nie skupił się na pięknej nowopoznanej, a na drodze, która przebywał. Zresztą, koleżanka wyraźnie zaciekawiła się kotkiem, więc również chciał kolegę Dynię wyciągnąć z torby. Za dużo rzeczy na raz jednak doprowadziło nie do udanego podrywu, a do utraty równowagi o leżący na ziemi luźno jakiś kawałek cegły, czy kamienia, czy jeszcze czegoś innego, co stanowczo utrudniło mu proste chodzenie. Oczywiście, że nie mógł pozwolić na to, żeby tak się ośmieszyć przed dziewczyną, która wyraźnie nie była aż tak zainteresowana jego osobą, bo widać jak bliski był upadku, zamiast mu pomóc, po prostu się odsunęła na dwa kroki. Z drugiej strony, widząc jak przypadkiem Tomek przewraca się na przechodzącego obok czarodzieja, stanowczo było to mądre zagranie z jej strony. Przynajmniej zachichotała, a przynajmniej tak właśnie wmówił sobie Tomek, że to było.
Za to Dynia, czując tak nagły wstrząs, wyskoczył z torby swojego pana, uciekając w popłochu w stronę banku, na którego wejściu się znajdowali - a Thomas dopiero teraz zaczął się orientować, co to było za miejsce. Raczej nie częste było, żeby odwiedzał banki, bo i po co miałby się w takie szarlataństwa bawić i oddawać komuś swoje ciężko ukradzione zarobione pieniądze?
Słysząc jednak miauknięcie kota, raczej skupił się na tym, żeby dostrzec którą stronę ten biegł, na moment zapominając o czarodzieju, na którym właśnie siedział, bo sprowadził go do ziemi. Chyba dopiero po kilku dłuższych sekundach zorientował się, że wypadało przeprosić, ale i jak to instynkt mu podpowiedział, skierować rękę do kieszeni drugiej osoby, bo jakże można by było z takiej okazji nie skorzystać!
- Proszę mi wybaczyć, niedoj... - urwał, kiedy tylko jego wzrok padł na twarz mężczyzny, na którego się przewrócił - no i tak samo i ręka w jego kieszeni przestała się ruszać. Od razu się uśmiechnął, zapominając że na dzień dobry starego kolegę próbował okraść. - Steffen! - zawołał z uśmiechem, bo chyba lepiej być nie mogło. Chyba dopiero teraz odczuwał jak bardzo tęsknił za znajomymi. Zaraz się zreflektował, zabierając szybko ręce od kolegi, aby móc się podnieść i później zaoferować w tym pomoc i jemu. Chociaż kiedy ten tylko wstał, Thomas od razu przyciągnął go do koleżeńskiego uścisku.
- Tyle czasu! Dobrze cię widzieć! Jednak dobrze, że przyjechałem do Londynu... - powiedział, wciąż się szczędząc. Jeszcze chwila i dostanie szczękościsku... Jego humor i dzisiaj, i wczoraj stanowczo był zbyt dobry jak na jego życie w ciągu dwóch ostatnich lat. Jakoś... Czuł się spokojniej.
Puścił Steffena, chcąc się jeszcze mu przyjrzeć. Nie widział ich tyle lat... A wszyscy znajomi wydawali się prawie nie zmieniać...
Chociaż uśmiech mu nieco zrzedł, kiedy przypomniał sobie o pupilu, który już zniknął gdzieś w budynku banku. Nie bardzo przejmując się opinią na ten temat starego kolegi Gryfona, złapał go po prostu za ramię i pociągnął do środka Gringotta.
- Co tutaj tak właściwie robisz? Dobrze się składa, bo Dynia mi uciekł, chyba tutaj wbiegł... Jest mały, czarno biały i wspina się wszędzie. Myślisz, że mają gdzieś jedzenie w banku? Może to wyczuł... - mówił z uśmiechem, rozglądając się po tak imponującym pomieszczeniu. Skrzatom jego obecność stanwoczo się nie podobała, łypiąc na niego podejrzenie spojrzeniami, jednocześnie przez fakt ciągnięcia za sobą Steffena, wydawały się nie do końca wiedzieć jak reagować.


Wejście do banku - Page 3 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Wejście do banku - Page 3 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Wejście do banku [odnośnik]25.06.21 19:06
Kolejny dzień w pracy, którą Steffen jak najszybciej chciał skończyć. Zaledwie wczoraj dostał wiadomość, że Thomas Doe żyje i zaraz po swojej zmianie miał zamiar udać się do Jamesa i Sheili, o wszystko wypytać i znaleźć dawnego przyjaciela. Wiadomość przeczytał zresztą w środku nocy, solidnie pijany po rendez-vous ze Zlatą, więc musiał przeczytać ją rano, ponownie i ponownie. Jeszcze tylko kilka godzin...
Jakby nie był wystarczająco roztargniony z powodu paskudnego kaca i cudownego powrotu do życia opłakanego przyjaciela, to dzisiejszy dzień w banku był wyjątkowo nudny. Miał zająć się tym, co zwykle, czyli żmudnym i uciążliwym testowaniem energii magicznej różnych klątw i sprawdzeniem, czy da się ją przekuć na nieczarnomagiczne zabezpieczenia. Steffen nie wątpił, że niektóre zabezpieczenia w Gringottcie są naprawdę obłożone czarną magią, ale na razie był młodszym specjalistą i gobliny dzielnie udawały przed nim, że klątwy tylko zdejmują i trochę badają, a on udawał, że w to wierzy. Zresztą, jego banalne w gruncie rzeczy (choć wcale niełatwe!) badania były tutaj bardzo przydatne - gobliny najpilniej strzegły prawdziwych skarbów, a dla zwykłych klientów prezentowały fasadę legalnych zabezpieczeń.
Niósł właśnie z piwnicy trzy przeklęte przedmioty (starannie zabezpieczone, samemu miał zresztą na rękach specjalne rękawice wypożyczone od goblinów) do swojego "gabinetu" (małej klitki), gdzie spędzi żmudne popołudnie na rzucaniu Specialis Revelio i...
...cóż, hall Gringotta był bezpiecznym miejscem. Nie spodziewał się tutaj żadnego zamieszania, choć może powinien nieść to wszystko trochę ostrożniej i rozglądać się trochę uważniej, bo...
BUM!
Wywalił się z impetem pod czyimś ciężarem i aż zaparło mu dech w piersiach. Przez sekundę znów czuł się tak, jak w Hogwarcie, gdy pewien pierwszak wpadł na niego podczas rozpoczęcia roku szkolnego, ale...
...to nie była szkoła, a on niósł niebezpieczne przedmioty.
Ugh! Rozejrzał się w panice, bo jeden z nich* wypadł mu z rąk. Kątem oka dostrzegł... kota?! I rozwiązaną szmatkę, przeklęta bransoletka wypadła na podłogę, a zwierzę po niej przebiegło.
Co...?!
-Nie...! - jęknął, wiedząc w teorii, że klątwy przenoszą się pod wpływem dotyku i na ludzi i na zwierzęta, ale nie mając pojęcia jak to działa w praktyce.
Wtem usłyszał swoje imię, spojrzał przytomniej na sprawcę tego całego zamieszania i zamrugał zszokowany, przeżywając swoiste deja vu.
-Tomek? Ty tu? - Merlinie, on nadal miał kaca. Tak bardzo chciał zobaczyć Tomka, że go sobie tutaj wyobraził?!
Nie, zaraz, a może to Doe sam go znalazł? James i Sheila mogli mu powiedzieć, gdzie pracuje.
Zaaferowany, zmarszczył lekko brwi, a w tym momencie kot uciekł.
-Jak dobrze cię wi... - zaczął, promieniejąc, ale wtedy dostrzegł kątem oka umykający ogon i... -Tomek, goń go, ale nie dotykaj! Chyba twój kot został przeklęty! - jęknął z przerażeniem, nachylając się po przeklętą bransoletkę i szybko - bez dotykania - zawijając ją z powrotem w ochronną szmatkę. Cholera, jaka to była klątwa?!



*na jaką klątwę wpadł Dynia?
1. Klątwa Błotna, wszystkie zwierzęta będą atakować biednego kota
2. Klątwa Głodu, Dynia potrzebuje dwa razy więcej jedzenia by funkcjonować
3. Klątwa Złej Aureoli, Steff lub Thomas (rzucimy kto) zaraz zapałają do Dyni trudną do zrozumienia nienawiścią


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Wejście do banku [odnośnik]25.06.21 19:06
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do banku - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Wejście do banku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach