Wydarzenia


Ekipa forum
Wejście do lokalu
AutorWiadomość
Wejście do lokalu [odnośnik]10.02.19 18:14

Wejście do lokalu

-
Wejście do lokalu zwraca uwagę, w jego witrynie zawsze coś się dzieje. Jednego dnia jest to mecz Quidditcha rozgrywany przez piernikowych zawodników, innego bal tańczących ludzików wykonanych z jadalnych kasztanów. Miejsce przyciąga nastrojem beztroski, kolorami, które biją z wnętrza i zapachem ciast i ciasteczek, które świeżo pieczone są każdego dnia.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:32, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]16.03.19 20:33
| 6 listopada

Wszystkie projekty dla Bertiego miała już przygotowane. Zamówiła pierwsze wydruki i z niezłożonymi jeszcze opakowaniami ruszyła do swojego klienta. Ech, dziwnie, naprawdę dziwnie, było myśleć o nim w ten sposób.
Ubrana w nieco już cieplejszy płaszcz szła Pokątną. W ręku trzymała dużą papierową torbę z przedmiotami dla pana Botta, a pod wierzchnim nakryciem miała na sobie jasny sweter oraz dyniową spódnicę, którą miała na sobie także w trakcie drążenia dyń. Do kompletu dodała pomarańczowe buciki, które kupiła specjalnie z myślą o połączeniu tych właśnie elementów stroju.
Bertie przekazał jej, w jakim miejscu będzie znajdował się jego lokal, jednak nie poinformował jej, że ten będzie zupełnie pusty. Dlatego gdy Gwen znalazła się pod przyszłą Cukiernią Wszystkich Smaków stała przez chwilę, marszcząc brwi i nie wiedząc, co ma czynić. To na pewno to miejsce? Wyglądało na puste. Czy aby na pewno Berie był wewnątrz? Lokal wyglądał na opustoszały. W jaki sposób jej znajomy miał zamiar otworzyć go w tak krótkim czasie?
„Raz kozie śmierć” – przeszło Gwen przez myśl. Malarka niepewnie podeszła do witryny, zaglądając w okna, te jednak były tak brudne, że niewiele przez nie widziała. Po chwili dotarła jednak do drzwi i zapukała w nie kilkukrotnie, mając głęboką nadzieję, że Bertie otworzy jej drzwi.
Wzięła głęboki oddech. Oby Bertie naprawdę polubił jej projekty. Gwen naprawdę się starała, aby pudełka wyglądały tak, jak mężczyzna sobie zażyczył – w końcu nie bez powodu kontaktowała się z nim w trakcie ich tworzenia. Oczywiście była w stanie dokonać wszelkich potrzebnych poprawek, ale oznaczałoby to więcej pracy przy tej samej płacy, która i tak nie była przecież szczególnie wysoka. Lubiła Bertie’go, ale przecież utrzymywała się samodzielnie i musiała z czegoś żyć. Dorosłe życie dla samotnej, 20-letniej dziewczyny naprawdę nie należało do prostych.
Sama była naprawdę zadowolona ze swojej pracy. Pudełka były kolorowe, ładne i trwałe. Nie powinny być też szczególnie drogie w produkcji, co – jak dobrze wiedziała – także liczyło się dla Botta. W końcu i jemu daleko było do dojrzałego i dobrze ustawionego życiowo mężczyzny. Dzielił ich tylko rok różnicy, więc żadne z nich nie zdążyło jeszcze zapracować sobie na sukces.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]19.03.19 23:52
Był w lokalu od rana kolejny już dzień. Był tu właściwie z przerwami prawie tylko na pracę w Ministerstwie, sen i dokarmianie zwierząt w domu. Prawie codziennie miał tu jakieś towarzystwo, choć raczej pracowite niż zabawowe. Dziś jednak pracował sam w spokoju. Unosił się na miotle - jako, że wciąż brakowało mu stopy - kończąc przy tym przybijanie do ściany jednej z półek na antresoli. W sumie to większość pomieszczeń była już prawie gotowa, jego praca powoli dobiegała końca.
Deszcz od początku listopada uderzał w okna właściwie bez przerwy, nadając wszystkiemu monotonny, leniwy rytm. Możliwe, że dlatego w pierwszej chwili Bertie nie dosłyszał Gwen, która weszła do lokalu i zwrócił na nią uwagę dopiero kiedy skierowała kroki trochę bliżej.
- Gwen! - zawołał z antresoli, machając jej przy tym dłonią w której trzymał młotek. - Dobrze cię widzieć. Podejdziesz tu?
Dodał jeszcze, bo w sumie to wolał dobić półkę do końca, niż zostawiać jedno zadanie na koszt drugiego - znając jego życiowe roztargnienie, zapewne zapomniałby to potem dopracować i byłby niezły kłopot.
- Chcesz się czegoś napić? Mam już za ladą naczynia, kawy i herbaty wszelkiej maści. - dodał zachęcająco, bo za tamtą część zabrał się na samym początku. Lada była jego miejscem przerw od malowania ścian i przybijania mebli. Kiedy zamocował półkę jak należy, odłożył na nią młotek, starając się zapamiętać gdzie go zostawia i odwrócił się w końcu w pełni w stronę swojego gościa.
- Masz dla mnie coś fajnego?
Spytał jeszcze, bo domyślał się w jakim celu tu przyszła. Czasu nie było już wiele, jednak to był idealny moment żeby zrobić ogrom opakowań, a potem zająć się faktycznym pakowaniem słodyczy. Niedługo w końcu wielkie otwarcie! To będzie coś.
Ta myśl była równie emocjonująca co stresująca i chyba było to po nim widać, kiedy radość mieszała się na jego twarzy z wyraźnym poddenerwowaniem. Czekał jednak, aż Gwen wyłoży co ma na stolik obok.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]20.03.19 13:44
Na całe szczęście lokal nie był pusty i Gwen weszła do środka. Gdyby okazało się, że Botta nie ma w cukierni byłaby niepocieszona: przy takiej pogodzie lepiej w ogóle nie opuszczać domu, szczególnie po tak trudnym dniu jak poprzedni… Rudowłosa wciąż czuła, że jej oczy nie doszły jeszcze do siebie, mimo że podczas porannej toalety wydawało jej się, że wyglądają w porządku.
Dziś musiała się jednak wziąć w garść. Nawet praca dla znajomego była dalej pracą i Gwen nie miała zamiaru wypaść nieprofesjonalnie, dlatego wchodząc do lokalu Bertiego miała na ustach delikatny, grzeczny uśmiech. Musiała przejść kilka kroków, nim dostrzegła swoją dawną szkolną miłość, siedzącą na miotle i przybijającą coś do ściany.
Cześć Bertie! Jasne! – odpowiedziała w miarę pogodnie, idąc w jego stronę.
I wtedy zobaczyła, że jej koledze brakuje stopy. Zamarła, wytrzeszczając oczy i prawie wypuszczając z ręki torbę.
Be… Bertie… co… co ci się stało? – spytała, szczerze zmartwiona.
Przecież wydzieli się zaledwie parę tygodni temu. Wtedy Bott stał na dwóch nogach i nic nie wskazywało na to, że może którąkolwiek w jakikolwiek sposób stracić, bądź uszkodzić. Co gorsza, Bertie wydawał sobie nic z tego nie robić, pracując jak gdyby nigdy nic.
Czy ty próbujesz otworzyć lokal… bez stopy? – Jej głos był zdecydowanie wysoki i nienaturalny.
Gwen musiała z trudem powstrzymywać, by nie zacząć na widok Botta płakać. Po wczorajszym spotkaniu z Willow wciąż była roztrzęsiona i jej emocje nie działały w taki sposób, w jaki powinny… o ile robiły to kiedykolwiek. Szczególnie biorąc pod uwagę jej ostatnie problemy „miłosne”.
Postanowiła jednak, że spróbuje być tak profesjonalna, jak tylko jest w stanie i przełykając głośno ślinę, pokręciła głową na pytanie o herbatę.
N… nie, nie trzeba, dziękuję – stwierdziła, nie chcąc kłopotać Bertiego.
Podeszła do stolika i położyła na niej torbę. Jej dłonie lekko się trzęsły, jednak malarka starała się wziąć w garść. Och, pomyśleć, że kiedyś chciała zostać pielęgniarką… Ciekawe, jak źle zareagowałaby na widok prawdziwej, krwawiącej rany. Pewnie zemdlałaby na miejscu… Ech.
Wszystkie ostateczne wersje pudełek przyszły z drukarni – powiedziała, delikatnie wyjmując arkusze z torby. – Tylko część trzeba poskładać, wolałam zrobić to tutaj, na miejscu, by się nie pogniotły. Jeśli uznasz, że są w porządku to w tym tygodniu przyjdzie do ciebie więcej egzemplarzy. – Naprawdę dziwnie się czuła, wyjaśniając takie rzeczy. To było tak… dorosłe. I tak absurdalne w sytuacji, w której stała przed Bottem pozbawionym nogi. Nawet, jeśli zauroczenie przeszło jej już jakiś czas temu i tak czuła się z nim dziwnie związana.
Z torby Gwen zaczęła wyciągać poskładane pudełko na znicze, opakowanie na czekoladki oraz arkusz, który po zgięciu w odpowiednich miejscach miał chronić torty.
Z tym mniejszymi i magicznymi można faktycznie pokombinować później – skomentowała. Pudełko na tort chwilowo miało być normalnej, „mugolskiej” wielkości. – A te klatki, zobacz, mają tu taką drobną siatkę, nikt nie będzie w nie wkładał palców.
Co prawda sowy lepiej wyglądałyby w zwykłych „klatkach”, jednak Bertie miał rację: klienci mogliby je wtedy dotykać, a to nie było raczej zbyt dobre rozwiązanie.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]23.03.19 23:17
Sporo osób reagowało podobnie jak Gwen i w sumie to było to zapewne całkiem naturalne. Nie to, żeby Bertie wspominał utratę stopy dobrze. Pewnie za jakiś czas będzie dobie z tego kikuta żartował, choć ta noc na pewno nie zacznie mu się kojarzyć wesoło. On jedynie o tym nie myślał, nie skupiał się na tym i szukał rozwiązań, żeby tę czasową niedogodność jakoś rozwiązywać. Uśmiechnął się więc do Gwen, unosząc ręce, w jednej nadal miał młotek więc jego zwyczaj gestykulacji na chwilę zrobił się szczególnie niebezpieczny gdyby stanąć zbyt blisko. Na szczęście jednak trzymali lekki dystans.
- Spokojnie, to nic takiego. - zapewnił, wyciągając dłonie przed siebie. - Znaczy nie do końca nic, ale tak jakoś wyszło i nic już nie zrobię. Ale w Mungu już hodują mi nową, pół miesiąca i znowu będę ją miał. - uśmiechnął się ponownie, bo nie chciał żeby się martwiła. Nie lubił kiedy ludzie się martwili, szczególnie że z nim już tak było że i tak ładował się w bałagan, ale ostatecznie zawsze z niego wychodził w jednym kawałku. - Więc no, nie ma co się przejmować.
Nie chciał opowiadać o anomalii, dochodzić po raz kolejny i kolejny do strasznej konkluzji że żyją w niebezpiecznym świecie, powtarzać że trzeba coś z tym zrobić. Bertie nie lubił o takich rzeczach rozmawiać - gadanie takich rzeczy nie załatwia.
- Nie tylko próbuję, ale mam zamiar to zrobić. Hej, spokojnie, serio będzie w porządku. Już kompletnie nie boli, poruszam się po prostu na miotle i czekam aż mi zrobią nową. - zapewnił, odkładając w końcu ten młotek bo półka się pięknie trzymała i okręcił się z miotłą żeby pokazać o, jak mu wygodnie. - I tak bym musiał latać na miotle malując ściany, więc co za różnica że na miotle maluję też dół i przybijam meble i tak dalej. No i często mi ktoś pomaga. Na prawdę jest okej.
Jej głos wskazywał na to, że była bliska paniki, więc on tym bardziej mówił łagodnie i się uśmiechał.
Kiedy jednak zaczęła wyjmować swoje prace, jej dłonie dalej się trzęsły i Bertie chyba musiał się pogodzić z tym, że jest wrażliwsza na podobne rzeczy i najpewniej musi po swojemu odreagować widok dla niej zapewne szokujący.
- Rany. To jest niesamowite, że to wszystko staje się takie realne. - stwierdził na widok kartoników. Czuł się lekko zagubiony, ale radosny. - W sensie lokal nabiera powoli wyglądu, są opakowania, zaraz będę robił słodycze w ilości hurtowej, wiesz. A stało się wszystko w ciągu chwili. - pstryknął przy tym i pokręcił głową. Uśmiechał się szeroko. Może się z Gwen za dobrze nie znali, jednak Bertie jakoś nigdy nie miał oporów przed rozmawianiem z ludźmi których nie znał szczególnie. A teraz - ekscytacja wprost z niego wypływała, potrzebował o tym mówić, to urzeczywistniało całą sprawę. Zaraz wziął jedno z opakowań i zaczął je składać i oglądać to co pokazywała mu Gwen.
- Tak, klatki są świetne. - stwierdził. Wyglądały dobrze i będą chroniły słodycz jaki się w nich znajdzie - idealnie! Obracał je w dłoniach, żeby zaraz złapać za kolejne i kolejne opakowanie.
- W przyszłości będą mogły być w różnych rozmiarach. Wtedy mogłyby być paczuszki jakby kilku sów razem w jednej klatce. - stwierdził z namysłem. Ze dwie-trzy wersje na przykład. Ale to w przyszłości. Narazie musiał się ograniczać niestety.
- To na karmelki też jest świetne. Nie tak pstrokate jak moja wersja. - przyznał, bo miał jakąśtam próbę swoją narysowania czegoś, ale raz że ręki do rysunku nie miał, dwa ze wyczucia do koloru kompletnie mu brakowało. Ale na szczęście miał Gwen!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]25.03.19 14:39
Gwen przełknęła głośno ślinę.
Ho… hodują nową? – powtórzyła za chłopakiem niepewnie, po chwili jednak się reflektując. Przecież w Hogwarcie dochodziło do różnych wypadków i zwykle uczniowie wracali ze skrzydła szpitalnego bez szwanku, nawet jeśli ich obrażenia wyglądały na śmiertelne. – Och, no tak, oczywiście, że hodują. – Podrapała się po głowie. – Przepraszam, mam ostatnio dość… trudny czas.
Skoro Bertie się nie przejmował swoim staniem, ona tym bardziej nie powinna. Nie potrafiła jednak zupełnie zignorować stanu dawnego szkolnego kolegi i jej wzrok mimowolnie co chwilę kierował się w miejsce, w którym powinna znajdować się jego stopa. Przeszły ją dreszcze. Co takiego musiało mu się przydarzyć? Zaatakował go mężczyzna z piłą łańcuchową, a (być może) nieobeznany z mugolskimi przedmiotami Bertie nie wiedział, jak zareagować? A może to było po prostu jakieś zaklęcie? Nie mogła jednak o to pytać Botta, to byłoby zdecydowanie zbyt niegrzeczne.
Oby. Magiczne przeszczepy są niebezpieczne? – spytała z troską, nie mając pojęcia, jak to w takiej sytuacji wygląda. W końcu nigdy nawet nie leczyła się u uzdrowiciela-czarodzieja… z wyłączeniem bardzo drobnych urazów i przeziębień, które dopadły ją w szkole.
Przyjęła jego wyjaśnienie, tylko skinając głową. Skoro tak to widział… No i Bertie właściwie zawsze miał wokół dość duża grupę znajomych. W to, że ktoś pomagał mu przy pracy nie wątpiła. Być może nawet Johny malował te ściany? W końcu, jak się dowiedziała jakiś czas temu, byli współlokatorami.
Ktoś ci przy tym też pomaga? – spytała, gdy Bertie napomknął o robieniu słodyczy. – Zaopatrzenie całego sklepu w krótkim czasie musi być co najmniej trudne.
Zapomniała trochę o tym, że Bertie do robienia ich zapewne używa magii, przynajmniej do pewnego stopnia.
Gwen zaczęła powoli się uspokajać: pierwszy szok po spotkaniu z beznogim Bottem minął, a rozmowa na temat paczek skupiła uwagę malarki na innych rzeczach. Gdy słyszała, jak chłopak chwali jej pracę, uśmiechnęła się szeroko.
To świetnie, że ci się podobają. Wiesz, robiłam wiele rzeczy, ale to moje pierwsze projekty pudełek robione na poważnie – przyznała. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak było mimo wszystko naprawdę duże. – I tak jak na razie zrobiłeś dużo! Nie wszystko na raz. Ile osób w naszym wieku otwiera swój własny lokal? – spytała, nie oczekując jednak odpowiedzi. Miała na myśli oczywiście osoby o umiarkowanym statusie społecznym. Bogacze, którym rodzice pomagali w realizacji takich marzeń, byli nieco inną kategorią.
Po chwili milczenia, przeglądając kolejne pudełka, spytała jeszcze:
Właściwie skąd bierzesz pomysły na te wszystkie słodycze? Są naprawdę pomysłowe.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]27.03.19 0:25
Przechylił lekko głowę chyba zdziwiony jej zdziwieniem - choć z drugiej strony to nie jest jakieś szczególnie popularne, żeby tracić kończynę, w gruncie rzeczy Gwen mogła nie wiedzieć jak się ją odzyskuje i, że to w sumie nic takiego. Znaczy sam proces ucięcia boli no i trzeba miesiąc jakoś funkcjonować bez niej, ale hej, lepsze to niż nie mieć perspektywy odzyskania!
- Tak, po prostu hodują. - uśmiechnął się lekko. Nie dopytywał o jej gorszy okres, nie chciał być wścibski, a ostatecznie rozmawiali chyba trzeci raz w życiu. Znaczy, kojarzył ją ze szkoły, ale nie jakoś szczególnie bardzo, Hogwart był przecież pełen uczniów.
- Nie. Właściwie to to tak jakby... naklejanie? W sensie jak stracisz kończynę to robią eliksir z czymś z ciebie, na przykład włosem i odrobinką krwi w słoiku czy naczyniu odpowiednio dużym. No i tam powoli rośnie ci ta kończyna, a na sam koniec uzdrowiciel tak jakby przykleja ją na właściwe miejsce i po chwili w sumie to już wszystko jest okej. - opisał jej to jakotako, choć w sumie to to były wspomnienia z czasu kiedy jeszcze nawet do szkoły nie chodził, więc mogło mu się mieszać. No, ale! W każdym razie mniej więcej tak to pamiętał, dokładniej ponownie zobaczy niebawem, nie?
- Wiesz, to akurat wolę robić sam. - przyznał. Było to niemałe wyzwanie, jednak pod tym jednym względem był może lekko zadufany i zwyczajnie chciał żeby było perfekcyjnie tak jak sobie wymyślił, uparł się że wszystko ma być idealne. - Jak narazie robię rzeczy które mogą trochę postać. Fasolki, czekoladki, cukierki i tak dalej. Pewnie ostatnia noc przed otwarciem to będzie jedno wielkie pieczenie i jak zrobię listę czego ile trzeba to znajdę sobie pomoc. - podsumował, wzruszając przy tym ramionami. Był zarobiony, ale też zwyczajnie lubił mieć co robić, pasowało mu to. Zawsze ładował się w jak największą ilość zajęć - tylko nie zawsze tych zajęć, co powinien. No, nieważne.
- To początek. Musi być jak najwięcej i idealnie, żeby ludzi ściągnąć i zachęcić. - uśmiechnął się do niej, na pewno rozumiała, właśnie dlatego że byli bardzo młodzi i nie mieli doświadczenia. Choć Bertie z natury wierzył w sukces, to całe wielkie otwarcie wciąż go stresowało. - Ale no. W każdym razie odwaliłaś kawał roboty i wyszło to świetnie. - wrócił do głównego tematu, składając kolejne opakowania. Ruchome, magiczne i te najzwyklejsze. Wszystko było przemyślane. A Bertie oczami wyobraźni już widział dziesiątki takich na półkach lokalu.
Kolejne pytanie w sumie go trochę zaskoczyło.
- Skąd bierzesz pomysły na swoje prace? - uśmiechnął się do niej lekko. - Wiesz chyba jak to działa. Po prostu coś robisz, a pomysły przychodzą. - dodał zaraz. - Mam nadzieję, że nie namęczyłaś się nad tym jakoś mocno.
Dodał jeszcze. Bo pracy wykonała mnóstwo, ale przynajmniej on tak odbierał pracę, że jak była fajna to tak nie męczyła.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]28.03.19 21:01
Gdyby Gwen była na miejscu swojego kolegi i nie władałaby magią, takiej perspektywy by nie miała i w pełni zdawała sobie z tego sprawę. W takich chwilach tym bardziej nie rozumiała, czemu i po co te dwa światy tak mocno się od siebie odcinają. Przecież czarodziejska medycyna mogłaby być tak pomocna. Mogłaby poprawiać i ratować życie ogromnej ilości ludzi. Czarodzieje byli strasznymi egoistami, odcinając się od reszty świata. A przecież mogliby jeszcze na tym zarobić.
Brzmi całkiem prosto – stwierdziła, kiwając głową. – Chociaż pewnie w wykonaniu aż tak proste nie jest.
Na pewno coś takiego wymagało olbrzymiej ilości praktyki, której ani Gwen, ani Bertie nie posiadali. Ciekawe, dlaczego w ogóle w szkole nie uczyli ich podstaw magii leczniczej? To przecież mogłoby być tak przydatne! Malarka obiecała sobie, że jeśli kiedyś znajdzie czas i nauczyciela na pewno tego spróbuje. Warto znać chociaż podstawy magicznej pierwszej pomocy.
Jeśli miałbyś jakieś problemy to daj znać, może będę w stanie pomóc – zaproponowała. – Może akurat będę miała wolną chwilę.
Szczególnie, że naprawdę nie miałaby nic przeciwko, aby spędzić trochę czasu wśród łakoci Botta. Nie wątpiła, że wszystkie będą absolutnie wspaniałe.
Dziękuję, oby klienci ciepło je przyjęli – dodała tylko. Co prawda opakowania nie były kluczowe, ale to one miały zachęcać gości do sięgnięcia po wyroby jej kolegi. Naprawdę chciała, aby jego lokal ruszył pełną parą.
Ale no wiesz… namalować można wszystko. – Podrapała się po głowie. – A to musi być i ładne, i smaczne, i najlepiej zabawne… – wymieniała. Sama nie była za dobra w gotowaniu. Znała podstawy, w końcu mieszkała sama, ale raczej gotowała z przepisów, samodzielnie tworząc tylko te najprostsze rzeczy. – Nie, nie, było trochę tych elementów, ale to była naprawdę przyjemna praca.
Nagle przypomniało jej się, że miła dla Bertiego coś jeszcze.
Właściwie… znasz Johnatana Bojczuka, prawda? – spytała, zaczynając grzebać we wciąż przewieszonej przez ramię torbie. – Mówił, że mieszkacie razem i… jakiś czas temu byłam u was, tylko przypadkiem wrzuciłam do torby… o, proszę, pędzel. – Gwen wyłowiła przedmiot. – Mógłbyś mu to przekazać? Bałam się, że potem o nim w ogóle zapomnę.
W końcu w mieszkaniu Gwen walało się wiele podobnych przedmiotów. Mogła bez problemu pomylić ten pędzel z innym, swoim.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]29.03.19 19:45
- Gdyby tak było, każdy by to robił. - wzruszył ramionami na słowa dziewczyny. Sam nawet eliksiru by nie uwarzył, nie mówiąc już o innych rzeczach o których nawet pewnie nie miał pojęcia, na odpowiednim przyczepieniu kończyny pewnie kończąc. Nie zastanawiał się nad tym jakoś głębiej z resztą.
- Wielkie dzięki. - odpowiedział na jej propozycję. Prawie się nie znali, choć tym bardziej na prawdę było to miłe. Miał już jednak zrobioną sporą część i na tyle pomocy, że chyba nie będzie musiał wykorzystywać kolejnej osoby. - Wydaje mi się, że dam radę ale w razie czego na pewno się odezwę. Póki co z resztą masz co robić.
Stwierdził, bo w sumie przeglądali dzisiaj projekty, ale trzeba jeszcze dopilnować przygotowanie odpowiedniej ilości, z tym pewnie też Gwen będzie miała trochę zamieszania. Bertie już doskonale wiedział jak wyglądają podobne organizacyjne sprawy. Im bliżej końca był, tym bardziej mu się mieszało, więcej rzeczy nagle działało inaczej niż sądził lub niż miało i generalnie robiło się o wiele większe zamieszanie. Nic jednak - ostatecznie Gwen pilnuje tylko jednej, pudełkowej sprawy. Mniejsza skala, więc na pewno lepiej sobie poradzi!
- Oby. - wierzył, że tak będzie. Widać to po nim z resztą.
- Wiesz, to kwestia tego że malujesz i to dla ciebie jest oczywiste. Jak dla mnie upiec można wszystko, a namalowanie czegokolwiek co choć przypominałoby realną rzecz to jakaś abstrakcja. Więc chyba wszystko zależy od punktu siedzenia. - uśmiechnął się lekko na jej słowa, bo w sumie to był w stanie zrozumieć, że obca dziedzina wydaje jej się trudną. Choć sama ma swój talent - pewnie nie raz widziała osoby dla których to, co ona robi jest nieosiągalne, czy szalenie trudne.
- O, jasne. Nie sądziłem, że się znacie. Choć w sumie nic dziwnego, dwóch artystów. - przyznał, zabierając zaraz pędzel, który wylądował w jego torbie. - Oddam mu go jak dotrę dzisiaj do domu.
Pewnie nie wcześnie sądząc po tym ile ma pracy, ale nieistotne.
- To chyba wszystko? - spytał jeszcze, bo w sumie to przejrzeli wszystkie opakowania i nie miał już więcej uwag.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]29.03.19 21:22
Skinęła głową; nie chciała się narzucać, ale naprawdę spróbowałaby znaleźć chwilę, gdyby Bertie potrzebował pomocy. Szczególnie zważając na jego obecny stan. Gwen robiła wszystko, by nie zerkać w stronę jego stopy, ale przychodziło jej to z trudem. Bott się jednak nie mylił, nie narzekała jednak na brak pracy, ostatnio miała sporo na głowie. Nwet nie biorąc pod uwagę produkcję pudełek do cukierni.
Bertie był naprawdę zaangażowany w swój projekt i Gwen wcale mu się nie dziwiła. Sama pewnie zachowywałaby się tak samo. Choć nie… pewnie nie: gdyby straciła stopę byłaby pewnie z tego powodu zbyt przybita, aby robić cokolwiek. A może jednak nie? Trudno powiedzieć, jak zachowywałaby się w tak strasznej sytuacji. Może po prostu próbowałaby wrócić do codzienności i zapomnieć o całej tej sytuacji. Oby nigdy nie musiała tego sprawdzać.
Podrapała się po głowie; właściwie i tu Bertie miał racje.
Ale pewnie nauczyłbyś się tego szybciej, niż myślisz – stwierdziła. Mimo wszystko skoro Bertie potrafił robić tak śliczne słodycze to pewnie i w rzeźbieniu dałby sobie radę, a właściwie od tego nie aż tak daleko do rysunku, przynajmniej w jej odczuciu. – Mi cały czas zdarza się przypalać rzeczy, mimo że mieszkam sama, więc muszę sobie gotować – dodała z delikatnym uśmiechem, przypominając sobie, jak któregoś ranka zapomniała o jajecznicy, bo jej uwagę odwróciła Varda powracająca z listem.
Wyglądało więc na to, że Johny – mimo obietnicy – nie spytał się jeszcze swojego współlokatora o wernisaż. Właściwie nic dziwnego, skoro Bertie miał ogrom pracy i niedawno stracił stopę. Bojczuk pewnie po prostu czeka na bardziej dogodny moment.
Dziękuję, nie wiem kiedy się znów z nim zobaczę. Malowaliśmy trochę w szkole – wyjaśniła chłopakowi, wzruszając ramionami. Nie miała zamiaru w tej chwili opowiadać o tym, w jaki sposób spotkali się ponownie po latach. To raczej nie była historia, z którą chciałaby się ze wszystkimi dzielić. W końcu prawie zrobiła sobie poważną krzywdę przez własną lekkomyślność. Upadek z Wieży Astronomów na pewno nie skończyłby się „tylko” utratą stopy.
Przytaknęła.
Tak, wydaje mi się, że tak. – Sprawdziła jeszcze, czy aby na pewno pokazała Bottowi wszystkie pudełka, ale wyglądało na to, że owszem. – To ja chyba będę się zbierać? – stwierdziła, powoli kierując się w stronę wyjścia. Nie chciała zostawiać kolegi samego w takim stanie, ale jednocześnie miała wrażenie, że powoli kończyła jej się energia do bycia miłym i profesjonalnym, a wolała nie zamęczać Bertiego swoimi problemami.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]30.03.19 13:39
- Bo ja wiem. - wzruszył ramionami. To się wydawało całkiem logiczne, a jednak nie do końca wszystko działało tak jak wydawałoby się, że powinno. - Wiesz, teoretycznie powinienem być też mistrzem eliksirów bo to takie magiczne gotowanie, a w szkole wysadziłem chyba rekordową ilość kociołków. - dodał, rozkładając przy tym ręce zaraz po tym jak wizualnie pokazał nimi wybuch, chyba nie do końca tego nawet świadomy. - Nie, żebym nie był z tego rekordu dumny.
Dodał zaraz, ponownie się uśmiechając. Może i nauczyciel eliksiru nie przyznał mu za to tytułu geniusza, ale co poradzić, przynajmniej w wybuchach był dobry, zawsze coś, prawda?
- Może to nie twoja dziedzina. Wiesz, przypalanie zwykle bierze się z nudy. W sensie jak cię nudzi gotowanie i nie lubisz tego robić to nie zerkasz na patelnię albo zostawiasz ją i zajmujesz się czymś innym. Nikt kto jak gotuje to po prostu gotuje nie przypala. - podsunął jej. - Więc to nie taki znowu brak talentu, a brak głębszego zainteresowania.
Podsumował jeszcze.
- No tak. W sumie można się tego było spodziewać. Artysta artystę przyciąga, hm? - podsumował. Choć w sumie to Bojczuk był innego typu artystą niż wydawała się Gwen. Jej jakoś nie mógł sobie wyobrazić pijanej przed płótnem machającej pędzlem i wykrzykującej wiersze, podczas gdy Johnny'ego tylko w ten sposób sobie malującego wyobrażał. Jakoś tak do niego to przylgnęło. Pewnie jeszcze byłby w gaciach i cały brudny od farby.
Choć w sumie co Bertie o Gwendolyne wie? Może nie jest tak ugrzeczniona jak się wydaje. A może próbuje ułożyć conieco we łbie Bojczuka - dziewczyny często myślą, że dadzą radę faceta na drogę prawości i poszanowania dla norm społecznych sprowadzić, co nie?
A może ze swoim filozofowaniem Bert już za daleko wyłazi.
- Jeśli nie masz ochoty na kawę lub herbatę. - stwierdził. Nigdy nie odrzucał towarzystwa, ale zdecydowanie musiał wracać do skręcania półek skoro chciał konkretną część dziś skończyć. - Dziękuję za twoją pracę.
Dodał jeszcze, podlatując do miejsca gdzie zostawił młotek.


zt x 2 <3



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]31.03.19 0:42
12.11.56?



Lało jak z cebra i lać nie chciało przestać. Bott w pelerynie zawisał jednak na miotle trochę ponad dwa metry nad ziemią, montując przy tym szyld. CUKIERNIA WSZYSTKICH SMAKÓW, napis był odpowiednio duży, wpasowywał się w resztę, tylko był dość duży i ciężki, Bott zaczynał się już chwiać, bo chwilami musiał dość mocno wychylać się z miotły, żeby porządnie go zamontować. Podpierał się jedną ręką o sam szyld, który w miarę się już trzymał, nogami zawisał na miotle i tak kręcił kolejne śrubki. Dłonie mu w sumie już lekko odmarzały i nawet się pomarszczyły, bo bez przerwy na nie lało.
I w sumie to praktycznie kończył, kiedy wychylił się bardziej i zwyczajnie ręka mu się poślizgnęła. Odruchowo jeszcze spróbował z paniką złapać się szyldu, na krótką chwilę na nim zawisł, jednak nic z tego jednak nie wyszło na dłuższą metę, jego palce ześlizgnęły się jeden po drugim z mokrego materiału i Bott, jego śrubokręt jak i miotła polecieli na ziemię z trzaskiem i okrzykiem. W sumie to nie jednym okrzykiem, bo upadek okazał się znacznie łagodniejszy niż Bott się spodziewał, zapewne głównie dzięki jegomościowi na którym wylądował. W pierwszej chwili odetchnął z niemałą ulgą. Czuł jeszcze jak serce bije mu w piersi jak szalone, odetchnął ciężko czując, że o mały włos, a znowu wylądowałby pewnie w Mungu, a dopiero po chwili się połapał, że w sumie to siedzi na człowieku którego przygwoździł swoim cielskiem do ziemi i w sumie to mógł mu zrobić krzywdę.
- Na wrzody Merlina. - odezwał się zaraz kiedy tylko dotarło do niego, co się dzieje. Jeszcze chwilę się nie ruszał, chyba głównie w szoku, choć na jego twarzy odbiło się szczere przejęcie. - Przepraszam, nic ci się nie stało? - dopytał zaraz, łapiąc przy tym miotłę żeby nią sobie jakoś pomóc. Wydawało się, że brak stopy nie jest aż takim problemem, ale jednak trudno się na kikucie podpierać, a nie chciał w trakcie procederu polecieć przecież na tego człowieka drugi raz.
- Strasznie śliski ten szyld, myślałem że się podeprę i będzie okej, ale nic z tego nie wyszło jak widać. - zaczął się jeszcze tłumaczyć, bo było mu najzwyczajniej w świecie strasznie głupio. Uśmiechnął się skrępowany, gramoląc z tego człowieka, chciał nawet zaoferować mu rękę i pomóc wstać, ale jako że sam nie był zbyt stabilny, to byłaby jednak kiepska opcja.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]01.05.19 14:50
Nie miał pojęcia, co podkusiło go do wybrania się na przechadzkę po Pokątnej, gdy miasto pozostawało nieustannie skąpane w strugach deszczu przetykanych błyskawicami i porywami silnego wiatru. Abaja uszyta z najgrubszych tkanin – podobnie jak długi szal – chroniła go przed nadmiernym zimnem; nie była jednak w stanie ulec ciężarowi wody, z wolna wchłaniając ją, w konsekwencji stając się przemoczoną szatą zamiast być szatą godną egipskiego księcia. Na refleksje w tym kierunku było już jednak za późno – dokonało się to, co zostało mu przeznaczone i mógł już tylko podążać ulicą w obranym wcześniej kierunku.
Pragnął jak najszybciej znaleźć się w miejscu suchym oraz ciepłym, samym spojrzeniem domagając się należytego potraktowania jego obecności. Nie zamierzał głośno szafować własnym nazwiskiem, będąc całkowicie przekonanym, iż każdy na jego drodze zdawał sobie sprawę, że śniada skóra oraz specyficzne odzienie jasno deklarowała przybycie jednego z Shafiqów; przynajmniej tak powinno być, a tak naprawdę bywało różnie, co poniekąd wzbudzało jego spokojne emocje i sprowadzało na skraj, za którym widniała piaskowa burza zwana szaleństwem. Na szczęście nie był w stanie jej z siebie wykrzesać w tej chwili – mokry, niemal przemoczony po prostu nie odnajdywał w sobie sił na wszczynanie awantur, gdyby jakakolwiek miała pojawić się na horyzoncie w taką pogodę. Zdawał się być jednym z niewielu, jeśli nie jedynym, który podjął się trudu zaznania świeżego powietrza przesiąkniętego magicznymi anomaliami, by równie szybko stać się ofiarą jednej z nich.
Gwałtowne uderzenie powaliło go na ziemię, przygniatając swym ciężarem przez dostatecznie długą chwilę, by nagłe otumanienie przeszło, pozwalając zorientować się, że ową anomalią był człowiek naruszający jego godność. W pierwszej chwili chciał zareagować wraz z emocjonalnym zrywem, którego doświadczył, lecz wraz ze zniknięciem ciężaru na plecach odczuł ulgę, po czym powoli podniósł się, ze wszystkich sił starając się zachować obojętną, całkowicie chłodną powagę, chcąc zasłonić zwyczajową maską kumulującą się w nim złość, ostatecznie lustrując mężczyznę od stóp – a właściwie stopy, jak zauważył – do głów.
Nie — odpowiedział cicho, nie siląc się na zachowanie angielskiego akcentu, w zasadzie nie przejmując się zbyt mocno, czy jego odpowiedź została zmieciona z deszczem rozpryskującym się wokół nich. Uważnie przyglądał się mężczyźnie z miotłą, z wyraźnym pobłażaniem przyjmując kulawe wyjaśnienia. — To nieszczególnie odpowiednia pora na wieszanie szyldu — stwierdził, poruszając materiałem abai, by pozbyć się z niej nieco wody. — Twoja stopa? — Zapytał, zerkając na ku brakującemu elementowi anatomii z wyraźnym zainteresowaniem, aby następnie przenieść spojrzenie ku wnętrzu sklepu, niemo – absolutnie subtelnie – sugerując chęć znalezienia się w środku.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]10.05.19 0:17
- Lepszej nie było od jakichś dwóch tygodni, a robotę wykonać kiedyś trzeba. - stwierdził, wzruszając lekko ramionami. No, było mu głupio, bo w sumie to mógł serio zrobić krzywdę i patrzył jak ten człowiek się gramoli, trochę wypatrując czy nic mu poważniejszego nie zrobił. Na to jednak nie wyglądało, za to Bott sobie uświadomił, że przygwoździł do chodnika Shafiq'a. W sumie to niewiele dla niego znaczyło, skoro z Ollivanderem chlał piwo w nędznym pubie, z Selwynem notorycznie łamał prawo, Macmillan zbijał mu półki w lokalu, a Prewett w sumie to bywał domowym lekarzem. Ah, jeszcze Weasley u niego ma pracować, choć Neali zdecydowanie najdalej z całego tego towarzystwa od słowa szlachta. Skoro więc wiedział, że i między nimi są ludzie którzy są po prostu ludzkimi ludźmi, nie zamierzał zachowywać się szczególnie inaczej.
Choć przy przedstawicielu akurat tego rodu zdecydowanie zachowywał większą ostrożność niż gdyby zleciał na Prewetta czy Ollivandera. Nie tyle dlatego że przedstawicieli tych rodów już po części znał, a raczej przez renomę każdego z nich.
- Ah, to. - spojrzał na swoje spodnie związane tak, by nie majtały za bardzo pod kikutem. Zadziwiające jak kawałek materiału potrafił irytować szurając chociażby o podłogę czy sprzęty. - Powiedzmy, że za późno się nauczyłem, że niektóre rzeczy obecnie lepiej jest robić bez użycia różdżki.
Stwierdził, siadając znów na swojej miotle, bo nie zamierzał przecież skakać na jednej nodze. W sumie to gest rozmówcy trochę go zdziwił, jednak jak przystało na człowieka z natury towarzyskiego, zaraz otworzył drzwi, ruszając do suchego środka.
Przeważająca część była tu już wykonana, puste pomieszczenie zdążyło zapełnić się półkami, w innym, dobrze stąd widocznym znajdowały się stoliki, także na antresolce było ich kilka i wszystko jakby czekało na zapełnienie produktami i ludzkim gwarem.
- Chętnie bym cię jakoś ugościł w ramach przeprosin, ale w sumie mam tu na razie tylko kawę, herbatę, czekoladę i...e, wczorajsze herbatniki. Dopiero za trzy dni wielkie otwarcie, pojutrze dopiero większość produktów się pojawi. - mimo wszystko temat cukierni nie mógł przestać go ekscytować. Zawsze ożywiał się jeszcze mocniej, kiedy ten się pojawiał, gestykulacja jego dłoni na co dzień dość energiczna wzmagała się jeszcze bardziej, w jego twarzy widać było mieszaninę lęku i radości. Jednocześnie nie dowierzał, że to wszystko na prawdę się dzieje i upierał się w myśli, że wszystko pójdzie jak powinno.
- No ale - napijesz się czegoś? - obrócił się na miotle, zerkając na słoje z herbatami i kawami.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wejście do lokalu [odnośnik]25.05.19 19:14
Nie drgnął, nie okazał cienia emocji, słysząc odpowiedź. Mógł w bardzo prosty sposoby zaprzeczyć, sprzeciwić się szarganiu własnego zdrowia, kiedy nie posiadało się pełni sprawności i prawdopodobnie – w absolutnie subiektywnej ocenie – nie miało możliwości jego odzyskania bądź unikało się tego. Jedynie śledził wzrokiem i słuchem to, co działo się wokół. Nie reagował; obserwował.
Albo skorzystać z czyichś usług — zasugerował dość sucho, ignorując ból rozchodzący się po ciele coraz mniej dokuczliwymi falami, nie mogąc jednak powstrzymać dreszczu zimna przebiegającego po plecach. Zadrżał, strącając z siebie krople deszczu, myślami powoli kierując się w stronę sklepowych witryn, patrząc na nie uważnie, jakby próbował dostrzec w nich coś niezwykłego. Pustka za szkłem sugerowała mu, że nic wartego uwagi nie znajdowało się w środku. Przynajmniej do czasu, skoro mężczyzna pozbawiony stopy próbował owo miejsce przygotować. Krótką, wyjątkowo powściągliwą historię skwitował niemal bezwiednym przytaknięciem. Nie wnikał w szczegóły; fakt, że należało pewne rzeczy wykonywać bez magii budził w nim mieszane uczucia. Dostrzegał strach przed zabójczymi dla czarodziejów anomaliami, samemu odczuwając lęk, gdy musiał skorzystać z różdżki w miejscu pozbawionym należytej ochrony. Traktował to jednak jako lekcję własnej samokontroli, nie tworzył słabości mającej być kulą u nogi, lecz konsekwentnie, stopniowo, krok po kroku przekuwał w siłę mającą sprzyjać dalszej podróży na obranej ścieżce.
Sucho przytaknął dalszym słowom, ostrożnie kierując się za czarodziejem na miotle. Wszedł tuż za nim, uważnie lustrując całe pomieszczenie. Pustka uderzająca w jego oczy oraz umysł podpowiadała mu to, co młody mężczyzna mówił na głos. W jego słowach słyszał troskę o miejsce, niemal beztroskę, z jaką posługiwał się wobec nie tylko lokalu, ale i niego samego. Nie oczekiwał, że rozpoznał go. Było mu to nawet na rękę, będąc przez chwilę szarym obywatelem takim jak on. Mógł brzmieć obco; nie zamierzał sztucznie wyzbywać się arabskiej krwi ani egipskiego szlachectwa płynących w jego żyłach. Wciąż pozostawał lordem i szajchem, jedynie sytuacja – oraz nieco obolałe ciało – wprowadzała całkowicie odrębne wątki tak inne od tych, do których nawykł przystępować.
Herbata w zupełności wystarczy — odparł, rozglądając się za pustym, posępnym miejscem, które już wkrótce miało zostać otwarte. — Czarna, mocna, jeśli to możliwe — dodał, ostatecznie opierając się ostrożnie o jeden ze stolików, by ponownie zacząć wodzić wzrokiem po lokalu.
Opowiedz mi o tym miejscu. Co chcesz tutaj otworzyć? Dlaczego tutaj? — Pytania zadał dość obojętnym tonem, w którym celowo brzmiał z lekkim zaciekawieniem. Nie chciał brzmieć natarczywie. Wolał zostać naturalnie wplecionym w temat, niż prowadzić lekarski wywiad.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Wejście do lokalu MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Wejście do lokalu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach