Wydarzenia


Ekipa forum
Hodowla węży
AutorWiadomość
Hodowla węży [odnośnik]18.03.19 20:32

Hodowla węży

Największe pomieszczenie w całym domu, znajdujące się na parterze, za przedsionkiem i salono-kuchnią. Drzwi prowadzące tutaj są odpowiednio oznakowane hasłami o niebezpiecznych stworzeniach trzymanych w środku, zazwyczaj zamek zablokowany jest jeszcze zaklęciem, a na całości ciążą wszelkie inkantacje ochronne znane Elyon. Znaleźć tu można hermetycznie zadbane terraria dla gadów z prywatnej hodowli czarownicy - dwadzieścia węży jadowitych, sześć niejadowitych i trzydzieści siedem dorastających osobników. W szafkach ukryte są przyrządy do ekstrakcji trucizn. Zamrażarka skrywa w sobie pokłady jedzenia przeznaczonego dla gadów. Pokój pomyślnie przeszedł inspekcję, a hodowla ma wszelkie zezwolenia co do swojego działania.


Ostatnio zmieniony przez Elyon Meadowes dnia 07.04.19 14:20, w całości zmieniany 2 razy
Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]21.03.19 16:36
Wrzesień/październik
Piętrzące się na nakreślonej atramentem liście zamówienia nie mogły już czekać; kulturalnie byłoby zrealizować je zaraz po otrzymaniu odpowiednich adnotacji w kopertach przyniesionych przez sowy z przeróżnych zakątków świata, jednak czarownica zawsze pozwalała swoim podopiecznym chwilę odpocząć od nieprzyjemnej powinności. Każde stworzenie zasługiwało przecież na oddech pomiędzy stresującymi wydarzeniami; niektóre z węży uznawały to za okazję do zezłoszczenia się na przerwanie wylegiwania się w ich ulubionych miejscach w terrariach, inne reagowały w miarę spokojnie, ale Elyon domyślała się, że pomimo braku przesadnej agresywności - wcale nie przepadały za dzieleniem się swoją trucizną. Zawsze łagodziła ten proces odpowiednimi smakołykami. Przygotowywała najtłustsze z myszy, najładniejsze z jaszczurek, nagradzała swoje gadzie dzieci za ich wytrwałość i współpracę, za to, że - niekiedy pomimo starań - nie zdecydowały się zagłębiać kłów w jej własną skórę.
Po własnej wieczornej kolacji czarownica umyła dokładnie ręce i ruszyła w kierunku głębszego wnętrza mieszkania, tam, gdzie - za oznakowanymi drzwiami - kryło się jej prawdziwe królestwo. Serce całego niewielkiego, zbudowanego z drewna domu. Przed otwarciem zamka i wejściem do środka upewniła się jeszcze, że Milk nie podążał jej śladami; uparte, ciekawskie kocię mogło dostać się wszędzie z odrobiną swojej diabelnej determinacji, a Elyon z pewnością nie miała w planach dodatkowo agitować skrytych za szybami stworzeń widokiem biegającego potencjalnego posiłku. Teren był jednak czysty. Weszła zatem do środka, przekręciła klucz i od razu sięgnęła po wiszący nieopodal hak, tępo zakończony, pozwalający na przetrzymywanie w powietrzu opuszczających swoje bezpieczne terytoria węży; w porównaniu do innych, być może częściej spotykanych modeli, nie posiadał na dole ruchomych rączek, a jedynie jedną, solidną gałązkę. Zazwyczaj zawierzała swoim rękom i doświadczeniu, obserwacji ciała, ruchów i reakcji gadów, by bezpiecznie wyprowadzić je z terrariów; może i one same dlatego do tej pory jej nie ukąsiły? Bo nie zamykała ich w objęciach metalu, nie wyciągała zimnym narzędziem okalającym ich szyje, tułów? Albo zwyczajnie towarzyszyło jej szczęście - Merlin jeden raczył wiedzieć.
Raz jeszcze sprawdziła zamówienia. Wyglądało na to, że zapotrzebowanie na trucizny w tym miesiącu dotyczyło kilku z jej ulubionych węży - boomslanga, kobry leśnej, grzechotnika rogowatego, mamby pospolitej, płużnicy przylądkowej i gałęźnicy szorstkołuskiej, swoją drogą zdecydowanie ukochanego gatunku Elyon. Nie istniał prosty sposób pozyskania trucizn od jadowitych gadów. Nie było na to określonego schematu, nie było wskazówek, od czego warto zacząć, a na czym skończyć; choć węże dzieliły się na te bardziej i mniej porywiste, wszystko z reguły zależało od dnia, godziny i nastroju.
Metalowy stojak opuścił szafę przeznaczoną do przetrzymywania ekstraktorów. Elyon ustawiła go w pobliżu, mniej więcej w centrum pomieszczenia; umieściła na nim fiolkę, przykryła ją cieniutką folią zabezpieczającą, upewniła się też, że nóżki urządzenia były stabilne, nie chybotały się pod naciskiem. Póki co wszystko prezentowało się poprawnie. W zależności od gatunku, z jednej fiolki trucizny mogła z reguły pozyskać kilka mniejszych, a te z kolei trafiały do składających zamówienia alchemików.
Dokładne oględziny terrariów zdecydowały, że na pierwszy ogień warto było wybrać, o dziwo, mambę pospolitą. Ten zielony, zwinny wąż wydawał się być tego dnia najbardziej pozbawiony energii, najbardziej leniwy - choć w jego przypadku mogło być to jedynie sprytną grą pozorów. Czarownica odblokowała zamek zatrzaskujący ze sobą dwie części szyby klatki i przygotowała hak; wsunęła go potem ostrożnie do pionowego, wysokiego królestwa stworzenia. Dominowały w nim gałęzie, piękne, bujne liście pozwalające na umoszczenie się w nich jak w najlepszej kryjówce, różne poziomy dostępne do eksplorowania pozwalały natomiast poczuć się jak w naturalnych warunkach przyrodniczych egzystencji tego gatunku - Elyon delikatnie uchwyciła mambę na haku i powoli, powolutku, wyciągnęła zwierzę ze środka, kierując je ku podłodze. Wypraktykowaną przez nią techniką było najpierw nieznaczne zmęczenie swoich podopiecznych. Trzymając tylną część ich ogona we własnej ręce, drugą asekurując zakrzywione narzędzie w gotowości, pozwalała im przez dłuższy moment poeksplorować czystą, hermetyczną podłogę wyłożoną przyjemną w dotyku wykładziną. Nakłaniała je do tańca. Do wicia się wte i wewte, do fałszywego poczucia przebytej drogi, pewnego dystansu - aż ich agresywność malała przez zmęczenie, pozostawiając resztę czynności odrobinę mniej ryzykowną do wykonania.
Zgodnie z przewidywaniem, procedura z uczestnictwem mamby przebiegła bez zarzutów, a wąż już niebawem wrócił do swojego terrarium, zaskarbiając sobie przynajmniej kilka dni świętego spokoju i pełnej uznania, podziękowalnej myszy. Elyon powtórzyła tę czynność z następnymi stworzeniami - aż na jej drodze stanęła przepiękna szorstkołuska gałęźnica o imieniu Teodora. Pomarańczowej barwy łuski nie były standardem dla tego gatunku - zazwyczaj odmiany występowały we wszelkiej maści zielonych kolorach, jednak Elyon rzadko kiedy decydowała się na zakup standardowych genotypów. Poszukiwała tych niestandardowych, tych jeszcze rzadszych, jeszcze piękniejszych - a potem ukochiwała je z całego serca, obchodząc się z nimi delikatnie i upominając samą siebie, by nie postępować jak zatroskana babka karmiąca wnuki aż do przesady, do wybuchu wnętrzności. Terrarium Teodory było dość podobne do tego, które zamieszkiwała wcześniejsza zielona mamba. Piętrzyła się w nim flora, ususzone drewno posługiwało za różnopoziomowe podłoża idealne do wylegiwania się lub chowania w naturalnie wytworzonych wnękach; tym razem wąż był jednak widoczny w swej pełnej krasie.
- Dobry wieczór, Teodoro - zagaiła Elyon, odbezpieczyła zamek i uchyliła szybę. Jasne, odrobinę mleczne oczy jadowitego stworzenia zwróciły się w jej stronę błyskawicznie, choć rzadkością było doświadczenie nagle wykonanego przez nią ataku. Gałęźnice wydawały się bardziej cywilizowane pod tym względem od takich gatunków jak choćby mamby czarne. - Jesteś gotowa zrobić coś dobrego?
Ostrożnym ruchem wprowadziła hak do środka i wsunęła go pod Teodorę, znów bardzo powoli, tak, by nie wystraszyć swojej ulubionej podopiecznej; pozwolenie jej na ruch na podłodze był właściwie tylko formalnością. Stworzenie to było ciekawskie, rzadko kiedy bezpodstawnie agresywne - ale mając ją zainteresowaną resztą pokoju lub pozostałymi wężami spoglądającymi na sytuację przez szyby własnych królestw, dużo łatwiej było wtedy uchwycić między palcami głowę, asekurować ją tak, by nie  zrewanżowała się ugryzieniem. Tak też się stało. Chwila wicia się na podłodze pozwoliła czarownicy przycisnąć palce - ale nie brutalnie, broń Merlinie! - do jej głowy, tuż pod gruczołami z trucizną, a Teodora w naturalnym odruchu rozwarła szczęki - w ekstraktorze czekała już świeża, wymieniona chwilę wcześniej fiolka. Zmierzając w jego kierunku, Elyon cały czas obserwowała odruchy gałęźnicy. Lata doświadczenia pozwoliły oceniać, czy wąż nie reagował na cały proceder zbyt negatywnie, czy nie zamierzał sprytnie wykorzystać swojego położenia, czy nie próbował odwrócić jej uwagi resztą tułowia by zębami wgryźć się w dłoń, rozproszoną, rozluźniającą uścisk. Teodora, oprócz chwilowej manifestacji swojego niezadowolenia, nie próbowała jednak tak nieczystych sztuczek.
Czarownica przyłożyła jej głowę do wierzchu fiolki, wokół którego rozprowadzona była folijka, a przez przyciśnięcie jej rozwartej, górnej szczęki do przezroczystego materiału zasymulowała powierzchnię odpowiedną do wgryzienia się. Zęby Teodory już niebawem z łatwością przebiły się przez nią, a palce Elyon nacisnęły na jej gruczoły.
- Dobrze ci idzie, jeszcze tylko chwila - dopingowała moment później z uśmiechem, poświęcając uwagę zarówno wężowi, jak i kroplom trucizny skapującym do wnętrza fiolki. Gdy tej było już wystarczająco, rozluźniła nacisk na głowie stworzenia, cofnęła trzymającą ją rękę i odetchnęła z uznaniem. - Widzisz? Wcale nie bolało, a dzięki temu możemy kogoś uratować. Nie wspomnę już o kolacji, na jaką pieczołowicie zapracowałaś, mój dzielny pacjencie.
Najpewniej odczuwająca pewien niesmak po swojej posłudze, Teodora chętnie wróciła do terrarium. Ułożyła się na największym bloku drewna, obróciła głowę, odprowadzając hak uważnym spojrzeniem i wystawiła język, testując powietrze, sprawdzając, czy ten nieprzyjemny przyrząd na pewno odszedł w niepamięć. Elyon natomiast, po zamknięciu na klucz królestwa gałęźnicy, zabezpieczyła fiolkę i odstawiła ją pośród innych pozyskanych tego dnia trucizn. Ich rozdysponowanie mogło chwilę poczekać. Bardziej niż przelaniem odpowiedniej ilości kropel do mniejszych fiolek, zapakowaniem ich bezpiecznie do wysyłki i naskrobaniem listów do zamawiających - bardziej niż na tym wszystkim zależało jej na nagrodzeniu jadowitych maluchów. Przygotowała zatem obiecane gryzonie, małe płazy lub ptaszki o humanitarnie zakończonym żywocie i nakarmiła wszystkich uczestników dzisiejszego pobierania, cały czas przy tym słodząc im w podzięce.
Dopiero po tym przeszła do następnego, mniej ekscytującego etapu, jakim było dostarczenie zamówień pod wskazane adresy, do zamawiających trucizny alchemików.

zt


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]25.03.19 20:29
Listopad / grudzień

To nie była dobra noc. Deszcz złowieszczo gruchotał o okienne szyby, czarne niebo nad Londynem przecinały błyskawice grzmotem nawołujące wszelkiego rodzaju anomalie - cienie tańczyły po podłodze, gdy blask piorunów wślizgiwał się do pomieszczenia poprzez szparę w grubych, ciemnych kotarach. Niespokojne, rozbójnickie zazwyczaj kocię nie spało pomimo późnej godziny; oddychało za to głośno, złote ślepia miało otwarte szeroko, drgało raz po raz, gdy w oddali grzmiał kolejny wrzask pogody. Bało się. Połowicznie skryte pod grubym kocem, czuwało, niewinne i znużone, odganiające od siebie sen ciążący na powiekach. Usadowiona na posłaniu Elyon robiła to samo. Z kolanami podciągniętymi pod szyję, z kołdrą niedbale okrywającą uda, z rękoma owiniętymi wokół kolan - przyglądała się srebru przecinającemu czerń gdzieś w oddali, za oknem. Nikt tej nocy nie miał zaznać spokoju. Karmione wieczorem węże niechętnie przyjmowały tłuściutkie gryzonie; wybrzydzały, nie wgryzały się w pokarm, lub kompletnie go lekceważyły, zatroskane własnymi sprawunkami, czymś, co unosiło się w powietrzu - ich bystre języki z pewnością mogły posmakować gorzki smak tego, co działo się ze światem. Elyon nie miała co do tego wątpliwości.
Dom wydawał się zadrżeć, gdy w ziemię nieopodal Lavender Hill huknął piorun. Milk, czarny, młody kociak rzucił się wówczas pod koc, chowając głowę pod miękkim materiałem; pogładziła go chwilę przez tkaninę, gdy w jej oczach odbijał się blask kolejnego uderzenia, a zęby przygryzły dolną wargę boleśnie, prawie do krwi. Wiedziała już, że tutaj, teraz, nie zaśnie. Wiedziała, że prawdopodobnie nikt spośród jej sąsiadów nie zaśnie. Wiedziała, że stworzenia pod jej opieką również nie zasną. Dlatego zwlokła się z łóżka, na ramiona narzuciła gruby szlafrok, na stopy wsunęła kapcie, w ramiona chwyciła koc, w jaki owinięte było kocię - i ruszyła w kierunku schodów, do jedynego azylu, jaki mogła wówczas znaleźć.
Pierwotnie miała zamiar pozwolić im w spokoju przyjść na świat. Umieszczone w specjalnie regulowanym cieplnie pojemniczku jajeczka już niebawem miały pęknąć; formujące się w ich środku węże były niemalże gotowe do opuszczenia ciepłego, przyjemnego gniazdka, do wkroczenia w objęcia nieprzychylnego im świata, jaki ich nadejście obwieszczał nawałnicą powalającą drzewa, zrywającą dachy. Czarownica otworzyła drzwi do pokoju, zapaliła światło, kocię w jego schronieniu ułożyła potem w kącie, tak, by mogło choć odrobinę odprężyć się nieopodal nagrzewanych paneli i zapomnieć o zewnętrznym, brutalnym chaosie, a jednocześnie nie nabroić za bardzo w hodowli.
Zgodnie z przypuszczeniem, żaden z węży nie cieszył się dobrym wypoczynkiem. Wydawały się szczególnie aktywne, nadpobudliwe, przyciskały się do szyb terrariów i obserwowały każdy z jej ruchów - niektóre już na sam widok pojawiającej się wśród nich sylwetki przyjmowały defensywną postawę, grzechotniki wprawiały w ruch koniuszki swoich ogonów. To nie była dobra noc. Celem Elyon nie były jednak żadne z dorosłych osobników; upewniwszy się, że jakimś cudem nie zrobiły sobie krzywdy w swych królestwach, sięgnęła po pojemnik umieszczony w specjalnie przygotowanym do wylęgu regale. Było ich kilka, na samym wierzchu spoczywał ten datowany na wyklucie w najbliższej dacie - tym razem były to maluchy z gatunku cerastes vipera, żmije pochodzenia afrykańskiego i azjatyckiego, wielbiące chować się w piasku zapewniającym im ciepło i schronienie, a także idealną kryjówkę - końce ich ogona bawiły się iluzją, imitowały wyłaniającego się z ziemi robaka, który zapraszająco nęcił inne drapieżniki. Te z kolei, zachęcone łatwą kolacją, próbowały go upolować - ale napotykały tylko zęby nasączone jadem.
Z reguły niełatwo było dostać w Anglii ten gatunek, a jeszcze trudniej zapewnić mu godne warunki życia - Elyon była jednak jednym z hodowców, którym udało się pozyskać i rozmnażać te węże, a dziś mogła nadzorować proces ich narodzin. Wyglądało na to, zresztą, że w pokoju pojawiła się w samą porę.
Jedna ze skorupek już pękła.
Spod niej wystawała nieśmiała główka umazana w życiodajnym białku, ciekawe oczy obserwowały podniesioną pokrywkę i to, co znajdowało się ponad nią - dziwną twarz przerośniętego stworzenia, pełen miłości uśmiech formujący się na twarzy nieznajomego opiekuna; prawdopodobnie po raz pierwszy malutka żmija wysunęła język, poruszyła nim kilkakrotnie i schowała go znowu, smakując to, co uchwycił. Nie była jednak gotowa do pełnego opuszczenia swojej kołyski, nie teraz.
- Macie jeszcze czas - wyszeptała czarownica łagodnie, spojrzała na resztę umieszczonych na podgrzewanym piasku jajeczek. - Twoi bracia i siostry powinni wkrótce do nas dołączyć, nie martw się. - Zwykle przełamanie skorupki przez jedno z miotu, najstarsze, najbardziej rozwinięte, sygnalizowało gotowość do tego wszystkich pozostałych, mogła zatem spodziewać się reszty naradzających się maluchów już niebawem, być może za kilka, kilkanaście godzin. Ostatecznie całość oczekiwania sprowadzała się do ich humoru, do chęci poznania świata poza skorupką. Tradycyjnym sposobem było jednak ułatwić im wyklucie.
Przymknąwszy pokrywkę, sięgnęła do jednej z szuflad w szafce nieopodal. Trzymała tam żyletki, nowe i sterylne, każda z nich zapakowana była w osobny papierek wcześniej nieotwierany - wyjęła więc jedną, odpakowała i powróciła spojrzeniem do kolebki imitującej pustynne piaski. Każde z jajeczek miało na swoim wierzchu zaznaczony czarnym kolorem krzyżyk, manifestujący oryginalne położenie po wydaniu przez matkę - tak jak dojrzewałyby w przyrodzie, tak Elyon nie mogła ingerować w ich naturalne położenie. Co najwyżej przekładała z terrarium do pojemnika, tak, by nie narażać ich na potencjalną krzywdę ze strony rodzicielki, układała zgodnie z zaznaczonym wierzchem; dopiero na tym etapie mogła pozwolić sobie na większej wagi przyczynienie się do ich debiutu.
Ostrożnie, bardzo delikatnym ruchem dłoni przecinała żyletką skorupki. Tworzyła tym samym wyłomy w ich strukturze; upewniała się, że spoczywające wśród białka węże były całe i zdrowe, prawidłowo uformowane, a przy tym oferowała im łatwą, przyjemną drogę wydostania się z białych oaz. Niektóre z nich i tak z pewnością zignorują jej starania - po prostu utworzą własne dziurki i wyjdą przez nie w objęcia piasku, uznając te utworzone przez nią za plebejskie, niegodne, niepotrzebne. Inne natomiast mogły już z takiej pomocy chętnie skorzystać.
Miała już kilku kupców na ten gatunek. Gdy tylko węże odrobinę podrosną, pokażą, że cieszą się dobrym zdrowiem, czekała je długa wędrówka w specjalnie przygotowanych do transportu paczkach; zapewne przemierzą więcej kilometrów, niż ona sama kiedykolwiek miała taką możliwość. Osiądą potem w nowych terrariach, w nowych domach, w pełnych uwielbienia spojrzeniach nowych właścicieli - i wydadzą na świat następne potomstwo, przyczyniając się do rozpowszechnienia się gatunku w innych państwach, być może nawet na innych kontynentach. Uśmiechnęła się do siebie. Nie tyle korzyści finansowe, które dostarczał jej handel rzadkimi gatunkami, co świadomość przyczyniania się do utrzymania ich populacji w niezagrożonym stanie było dla niej ważne.
Nacinanie skorupek zakończyła już niebawem. Wyglądało na to, że większość maluchów póki co była zdrowa, uformowana - czarownica miała wątpliwości co do jednego z nich, niewidocznego przez grubą warstwę zgromadzonego wokół siebie białka, ale jedynie czas mógł rozwiać jej obawy.
Odłożyła zatem żyletkę do przeznaczonego na odpadki koszyka i zamknęła ponownie pudełeczko, wsuwając je z powrotem do podgrzewanego regału. Odważna żmijka zdążyła chwilę wcześniej w pełni schować głowę z powrotem do swojego jajeczka, nie było zatem możliwości nawet nikogo pożegnać. Szeptem życzyła im jednak wszelkiej pomyślności w dopełnieniu aktu narodzin; sama zamierzała zresztą czuwać nad nimi pieczę tutaj, w pokoju hodowli. Powrót do sypialni mijał się z celem - w wyciszonym pokoju jej kocię drzemało już słodko, zawinięte w lawendowy koc, a Elyon nie miała serca go budzić. Zamiast tego usiadła pod ścianą, wciągnęła zawiniątko na swoje kolana, odchyliła głowę do tyłu. Tutaj czuła się bezpiecznie. Wśród jadowitych stworzeń zdolnych do zabicia człowieka w ciągu kilku godzin, wśród gatunków mrożących krew w żyłach niewtajemniczonych, wśród stworzeń, które ukochała nad życie.
Po kilkunastu minutach uspokoiły się grzechotniki. Ustało syczenie, węże powróciły do swoich ulubionych miejsc w terrariach, choć wciąż niecharakterystycznie dla siebie pobudzone - a czarownica nie wiedziała nawet, kiedy sama pogrążyła się we śnie.
Wiedziała tylko, że wraz z przebudzeniem czekało na nią kilka malutkich serpentyn całkowicie wyswobodzonych z jajek, gotowych do przełożenia do własnych pojemniczków, tak, by nie uszkodzić swojego rodzeństwa. I wszystkie z nich były zdrowe, w pełni uformowane.
A zatem burza przyniosła za sobą jednak pewną pomyślność.

| zt


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]03.04.19 21:19
może być 15.11?

Michael prowadził kolejne bezowocne - jak mu się wydawało - śledztwo. Minister Malfoy naciskał, aby aurorzy skupili się na tropieniu zwolenników Grindelwalda, chociaż ci nie stanowili już realnego zagrożenia. Mike wykonywał jednak sumiennie swoje obowiązki, bo jako wilkołak i mugolak nie chciał podpadać bardziej, niż już podpadł za swoje pochodzenie. Tyle, że przy okazji wyczerpywał go drugi aspekt pracy, czyli tajne śledztwa bezpośrednio dla Bones. Poza tym był zmęczony po trzech pojedynkach, jakie odbył ostatnio w Klubie. Być może powrót do Klubu Pojedynków oraz rzucenie się w wir pracy nie były takimi dobrymi pomysłami, jak się spodziewał. Nie miał już dwudziestu lat i chociaż nie czuł się staro, to likantropia wysysała z niego część sił. Przekonał się na arenie, że męczy się o wiele szybciej od przeciwników i że coraz trudniej rzucać mu zaklęcia w stanie osłabienia. W dodatku niedobrze sypiał, przejmując się problemami w Ministerstwie, a gdy zasnął męczyły go koszmary senne. Ostatnio śniło mu się, że zaatakował własnego przyjaciela, Artura! Co prawda, sam był w tym śnie dementorem, ale koszmar w dobry sposób odzwierciedlał leki Michaela w kwestii klątwy likantropii.
Praca nie mogła jednak czekać. Michael i dwaj inni aurorzy zostali wysłani do Walii w celu aresztowania alchemiczki, podejrzanej o współpracę z Grindelwaldem. Akcja poszła koszmarnie - kobieta owszem, nie była święta i zaatakowała stróży prawa, a jeden z aurorów posłał w jej stronę Avada Kedavra. Michael był wdzięczny, że nie był tym, który musiał rzucić śmiertelne zaklęcie, ale nadal czuł się z tym wszystkim koszmarnie. Decyzja dawnego Ministra o używaniu przez aurorów Zaklęcia Niewybaczalnego nawet jemu wydawała się kontrowersyjna. Zostali z trupem w laboratorium i Tonks chciałby uznać sprawę za zamkniętą, ale jego partnerzy uparli się zbadać, nad czym pracowała kobieta. W pracowni znaleźli kilka fiolek opisanych jako "jad węża", ale brakowało na nich informacji jakiego węża. Trochę bali się je otwierać i właśnie wtedy Tonks przypomniał sobie o swojej starej znajomej i dobrej przyjaciółce Just. Elyon.
Nie widzieli się kilka lat, odkąd wyjechał do Norwegii. Po powrocie odciął się od wszystkich, w ten sposób odreagowując rozpacz po przemianie w wilkołaka. Szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, czy badaczka węży wiedziała o jego przypadłości, co powiedzieli jej Gabriel i Just. Nie było też dobrego sposobu, aby poruszyć to w rozmowie ("Cześć, jestem teraz wilkołakiem, słyszałaś?"), więc postanowił zachowywać się jakby nic się nie stało...
Zapukał do domu Elyon niczym dobry znajomy (którym w końcu kiedyś był) i po szybkim przedstawieniu sprawy został wpuszczony do jej hodowli węży. Rozglądał się tu ciekawie, na moment zapominając o własnym interesie. Zgromadzone tu gatunki były fascynujące - nie spodziewał się, że panna Meadowes ma ich aż tyle!
W tym czasie Elyon mogła przyjrzeć się samemu Tonksowi. Przed wizytą doprowadził się do porządku, a nawet próbował się wyspać (nie wyszło), ale wyglądał bardzo blado. Pod jego oczami malowały się ciemne kręgi i wyraźnie zmizerniał od czasu, gdy ostatni raz się widzieli. Niegdyś był potężnie zbudowany. Po przemianie schudł i dopiero od kilku miesięcy pracował nad powrotem do formy.
-Chodzi o ten jad... - przypomniał sobie, wyjmując fiolki. Sprawę tego, że przybył tu w aurorskich obowiązkach zawodowych i że fiolki znaleźli w pracowni osoby podejrzanej o czarną magię, przedstawił Elyon już w przedpokoju. -Nie otwieraliśmy ich i nie mamy pojęcia, z jakiego gatunku pochodzą. Jesteśmy ciekawi, do czego mógł służyć i nad czym pracowała ta alchemiczka. Mam też listę innych ingrediencji znalezionych w jej pracowni.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]03.04.19 22:08
15 listopada

Wizyta Michaela była dla niej zaskoczeniem. Czy zimowe miesiące przywodziły za sobą orszakiem braci Tonks powracających do jej życia, zarówno starszego, jak i młodszego? Najpierw przemierzała z dawno niewidzianym Gabrielem korytarze i pokoje Hotelu Transylvania, a dziś otworzyła drzwi przed jego starszym bratem, którego nie miała okazji spotkać przez ostatnie kilka lat. Zmienił się bardzo; blady, choć postawny, pewny siebie, a jednocześnie przedziwnie czymś strapiony, czymś, czego nie była w stanie zidentyfikować. Tym jednak charakteryzowały się ciężkie obowiązki spoczywające na barkach aurorów, prawda? Szczególnie tych lawirujących pomiędzy dobrem a korupcją, przyzwoitością a wątpliwej natury decyzjami Ministerstwa Magii, nowo powołanego Ministra, któremu podlegali. Z pewnością było mu ciężko. Elyon ani przez chwilę nie wątpiła w dobro, jakie kierowało jego decyzjami; nawet jeśli otaczali go ludzie okropni, brutalni, gwałtowni, będący jedynie marionetkami w rękach czarnoksiężnika pragnącego położyć kres światu jaki znali, wiedziała, że jego serce pozostawało niesplamione tą farsą. Był przecież Tonksem - a ona nie wątpiła w żadnego z nich.
Z racji szczątkowych informacji, jakich udzielił jej na wejściu, wprowadziła go do hodowli; nie było to czysto towarzyskim spotkaniem, a konsultacją odnośnie prowadzonej przez niego sprawy, wobec czego zaproszenie aurora do małego, ciasnego salonu wydawało się jej mało profesjonalne. Królestwo węży... Ono natomiast robiło wrażenie. Mogła tam też na spokojnie przyjrzeć się temu, co dla niej przyniósł, ewentualnie zasięgnąć wiedzy bezpośrednio ze zgromadzonych zapasów, katalogów i spisów. Delikatnie odebrała od niego fiolkę, gdy Michael wyjął ją z kieszeni, i uniosła ją do góry, uważnie lustrując spojrzeniem zgromadzoną w szkle ciecz. Jej brwi zmarszczyły się w zadumie.
- Lista będzie bardzo przydatna - przytaknęła. - W skład jadu węży w głównej mierze wchodzą proteiny, w skład protein toksyny i neurotoksyny, enzymy. Dla głównych trzech rodzin węży są bardzo podobne; wiele jadów ma pozornie identyczne mieszanki składników charakteryzujących przedstawicieli każdej z rodzin - Atractaspidae, Elapidae i Viperidae. Jedynie subtelne różnice pozwalają na określenie ich dawców, ale wymaga to laboratoryjnej analizy. Bez określenia chemicznego składu tej próbki, ciężko będzie ustalić nam z jakiego konkretnie gatunku została pobrana. 
By podkreślić swój argument, ruchem dłoni wskazała mu kierunek, zachęciła do powzięcia kilku kroków w stronę wysokiej, czarnej szafy zamykanej na kłódkę. Przekręciła w niej klucz, otworzyła drzwi, a ich oczom ukazał się schładzany zbiór zebranych z ugryzień jej własnych węży probówek. Wszystkie wypełnione były trucizną żółtą lub kremową; dowód w sprawie prowadzonej przez Michaela wypełniony był żółtawym płynem.
- Dobrze, że nie otwieraliście fiolki. Dzięki temu możemy spekulować, że trucizna nie straciła jeszcze swojego działania. - Elyon znów uniosła buteleczkę na wysokosć swojego wzroku. - Mówiłeś, że ta kobieta była alchemiczką? Na podstawie listy zgromadzonych przez nią ingrediencji mogłabym spróbować powiedzieć ci, co tworzyła, a przynajmniej do czego jad mógł jej posłużyć, ale nie będę w stanie wskazać ci konkretnego węża.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]04.04.19 8:25
Byłoby mu lżej, gdyby wiedział, że ktokolwiek docenia jeszcze jego pracę. Sam czuł się związany przez biurokrację Malfoya, traktowany niepoważnie jako wilkołak i winny śmierci tamtej czarownicy. Dopóki nie dowie się, czy faktycznie pracowała nad truciznami, nigdy nie będzie pewny, czy musiała umrzeć.
Na prośbę Elyon, Michael oderwał się od podziwiania węży i wygrzebał listę ingrediencji:
Waleriana
Belladonna
Skórka Boomslanga
Kręgosłup Skropeny
Korzeń diabelskiego sidła
Jaja widłowęża
Akonit
Dżdżownice
Wilkołacza krew

Spisał ją sam, na podstawie składników, które wydały się im ważne, świeże i związane z niebezpiecznymi miksturami. Nie znalazły się na niej podstawowe i niegroźne składniki, jak gryfonia czy skrzeloziele. Nikogo nie interesowało, czy czarownica warzyła wywary wzmacniające. Tropili trucizny, zwłaszcza te wzmocnione czarną magią.
Michael dodał jednak do listy składniki, które zaniepokoiły go...osobiście. Nikomu innemu nie wydało się to ważne, ale znaleźli też ingrediencje do eliksiru tojadowego, łagodzącego klątwę likantropii. Był ciekawy, czy czarownica w istocie nad nim pracowała. Może Elyon powiąże jednak te ingrediencje z jakimiś innymi miksturami?
-Spisaliśmy składniki, które wyglądały na najczęściej używane. Ile może potrwać analiza laboratoryjna? - za konsultację płaciło Ministerstwo, a jemu samemu nie śpieszyło się zbytnio. Jeśli będzie mógł przeciągnąć śledztwo, będzie miał więcej czasu na swoją dodatkową działalność za plecami Ministra, bezpośrednio dla szefowej aurorów. -Czas nie gra roli. Cena też nie. - zapewnił więc szybko i uśmiechnął się blado. Nie wiedział jednak, czy Elyon dysponuje warunkami aby przeprowadzić coś takiego, więc uszanuje jej decyzję.
-Co może oznaczać żółty kolor trucizny? - zaciekawił się, porównując kolor z fiolki z próbówkami zgromadzonymi przez samą Elyon.
-Bardziej interesuje nas, co tworzyła, niż gatunek konkretnego węża. - przyznał.-Była alchemiczką i zwolenniczką Grindelwalda. - wyjaśnił ściszonym głosem. -Próbujemy ustalić, na ile szkodliwe mikstury tworzyła i czy mogły być jakoś powiązane z czarną magią.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]05.04.19 20:47
- Za żółty kolor twojej trucizny odpowiada oksydaza aminokwasowa. To głównie ten enzym zabarwia jad u niektórych gatunków - wyjaśniła, nie wiedząc nawet, że jej rzeczowy, naukowy ton głosu przybierał barwę charakterystyczną dla jej ojca. - Jeżeli macie na to fundusze i nikt nie urwie ci głowy za taką decyzję, analiza laboratoryjna mogłaby potrwać kilka dni. Ze szczegółowym wykazem składników jadu moglibyśmy rozmawiać o wiele bardziej konkretnie. - Elyon posłała mu delikatny uśmiech.
Gładkim ruchem odebrała później listę od mężczyzny, po czym przestudiowała ją uważnie - wszystkie z wymienionych ingrediencji zwierzęcych i roślinnych uważane były za plugawe, z wykluczeniem uznawanej za neutralną dżdżownicy. Pamięć oscylująca wokół klasy eliksirów była co prawda zamglona, jednak Elyon przypominała sobie co poniektóre wykłady profesora Slughorna dotyczące podobnych komponentów; wskazywał je wówczas jako niefortunne, serdecznie odradzał uczniom bezmyślnego wykorzystywania ich w alchemicznej sztuce, wrzucania do swojego kociołka czego tylko popadnie. Powiedziona tym tropem, odłożyła fiolkę w bezpieczne miejsce i sięgnęła po pokaźnych rozmiarów księgę obłożoną czarną skórą, z jednej z niższych półek. Prowadzone w niej zapiski dotyczyły wszelkiej maści wywarów tworzonych z wykorzystaniem zwierzęcych - a konkretnie gadzich ingrediencji. Tego, co mogło ją interesować. Rozdziały atlasu podawały listy mikstur uzupełnianych o konkretne elementy, zawierały szczegółowe opisy działania i potencjalne skutki łączenia danych składników z innymi. Ostatnie rozdziały natomiast przeznaczone były ogólnym, niekoniecznie gadziego pochodzenia składnikom.
- Nie znaleźliście czasem sproszkowanych kłów? - zapytała po chwili namysłu, zmarszczyła brwi ponownie. - Jeżeli alchemiczka miała w swoim zapasie skórę boomslanga i jad węży, zapewne wykorzystywała też inne ofiologiczne ingrediencje - a połączenie sproszkowanego kła z belladonną i walerianą, z tego co widzę, może wyprodukować eliksir Agonii. - Coś, czego sama nie wypiłaby z radością. - Korzeń diabelskiego sidła, kręgosłup skorpeny i sproszkowany kieł dałyby jej Trutkę. Nieprzyjemny eliksir, raczej nie warzysz go z dobrymi zamiarami...
Lawirując spojrzeniem między listą zapisanych składników a atlasem, przekartkowała kolejne kilka stron, już niemalże finalnych, palcem powiodła po starannie wykaligrafowanych słowach. Ach, to ciekawe. Bezwiednie manifestując ciekawość, pozwoliła szyi wygiąć się delikatnie w bok, na wzór gołębia odchylając głowę.
- Wygląda na to, że twoja alchemiczka interesowała się też eliksirem tojadowym. Niewiele ma to wspólnego z moją dziedziną, ale akont, wilkołacza krew i dżdżownice służą do uwarzenia właśnie tego eliksiru. Ciekawe, to przecież nie trucizna... Znaleźliście jakieś dowody jej likantropicznej natury? - zapytała, zanim zdążyła się za własną, piekielną ciekawość skarcić w myślach. Zapewne nie powinna była w ogóle dociekać szczegółów prowadzonej przez niego sprawy; jeżeli kobieta powiązana była z Grindelwaldem, spodziewała się, że Michael byłby zobowiązany do nieujawniania jakichkolwiek informacji. Elyon odchrząknęła więc szybko, na bok odsuwając opasłe tomiszcze. - Jaja widłowęża to główny składnik chociażby eliksiru osłabiającego zdolności magiczne. Z tego co wiem jego posiadanie jest nielegalne, prawda? Cóż, kimkolwiek była ta kobieta, na pewno nie planowała wykorzystywać tych składników do tworzenia chichotka.
Ciężka okładka opadła wówczas na resztę stron, dłoń Elyon odszukała odstawioną wcześniej buteleczkę i uniosła ją ponownie na tyle ostrożnie, by umiejscowionej w niej nieczy nie wprawić nawet w przesadny ruch.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]06.04.19 18:40
Michael nie wiedział, czym jest oksydaza i chyba nie chciał wiedzieć. Nie było mu to potrzebne do pracy aurora, a od rozpoznawania gatunków miał na szczęście Elyon!
-Chyba nie urwą mi głowy. - uśmiechnął się wesoło i nieco wilczo, myśląc o tym, jak uzasadni to w raporcie. Wyjdzie na baaardzo dokładnego pracownika, a finanse Malfoya przecież tego nie odczują. Minister chciał odbudować cały zniszczony gmach, pewnie srał złotem.
Słuchał uważnie opinii Elyon na temat trucizn, mając nadzieję, że potwierdzenie złych zamiarów czarownicy rozwieje jego wyrzuty sumienia. Nie był zachwycony tym, że na jego akcji zabito kogoś tylko ze względu na fakt współpracy z Grindelwaldem i tym, że sam niechcący zachęcił do tego aurora, wznosząc własną różdżkę do Petrificusa. Z drugiej strony, coś jeszcze oprócz eliksirów uświadamiał mu, że akcja mogłaby skończyć się tragedią gdyby nie obezwładnili czarownicy. Tyle, że obezwładnienie mogło wystarczyć. Nie śmierć.
Przyrządzanie trucizn świadczyło jednak o tym, że nie zostawiła czarnomagicznej przeszłości za sobą. Że może nie musiał martwić się tym, że ma na rękach jej krew.
Wzdrygnął się odruchowo, gdy Elyon potwierdziła jego przypuszczenia o eliksirze tojadowym. Wiedział już wcześniej, tylko nie chciał wierzyć. Zazwyczaj poza czasem pełni odbierał świat normalnie, jak człowiek, ale w pracowni tamtej czarownicy dosłownie wyczuł zapach, podobny do własnego. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale skrzyżowanie wzroku z podejrzaną uświadomiło mu, że oboje wiedzieli.
Tym bardziej ciążyła mu na sumieniu jej śmierć - tak, jakby wilcza podświadomość wypominała mu, że przyglądał się upolowaniu kogoś z własnego gatunku.
Zgarnął składniki z pracowni, zanim reszta się zorientowała. Jedyną przysługą, jaką mógł wyświadczyć zmarłej było to, aby nikt nie poznał po śmierci jej sekretu - w końcu nie mogła już nikogo skrzywdzić. Znał mniej więcej skład eliksiru tojadowego, ale był taką nogą z eliksirów, że nie miał pewności. Dopiero Elyon mu ją dała.
-Um...dobrze wiedzieć, że mamy dowody jej złych zamiarów. - wymamrotał, nieco zmarkotniały. Przygryzł wargę, spoglądając na Elyon. Jej ciekawość odnośnie eliksiru tojadowego wydawała się taka spontaniczna i...niewinna.
-Znaleźliśmy...poszlaki. - mruknął. Nie chciał rozgłaszać sprawy wśród aurorów, ale Elyon była dyskretna i może ta wiedza pomoże jej w dalszej analizie składników. Spoglądał na nią dłuższą chwilę, próbując odczytać wyraz jej twarzy. Bezskutecznie. Wyglądała, jakby ciekawiła ją tylko sprawa czarownicy, nic więcej.
Dopiero wtedy uświadomił sobie, że ostatnio miała przecież kontakt tylko z Gabrielem i Just, nie z nim. I że nigdy nie ustalili z rodzeństwem, czy i co będą mówić postronnym o jego "chorobie." Sam wiedział, że jest napiętnowany w rejestrze wilkołaków, więc w swojej paranoi zakładał po prostu, że wszyscy wiedzą.
-Elyon...Just albo Gabriel ci coś mówili? - wyrwało mu się, zanim pożałował napoczęcia tematu i uświadomił sobie, że Elyon może nie wiedzieć o co mu chodzi. Poza tym, że bardzo pobladł i wydawał się zmartwiony.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]06.04.19 20:55
O ile była to wizja okropna, Elyon spodziewałaby się, że urwanie głowy nieposłusznym aurorom wcale nie było perspektywą przesadnie odbiegającą od nowej rzeczywistości rozpościerającej się na skrzydłach Ministra Malfoya; jego zapewnienie przyjęła zatem z ciepłym uśmiechem, kiwnęła głową. Na moment oddała Michaelowi fiolkę, by sięgnąć po szpulkę z nawiniętym nań materiałem przypominającym fakturą i przylepnością - szpitalny plaster. Szybkim ruchem nakreśliła na nim nazwisko Tonksa, ponownie odebrała od niego buteleczkę i nakleiła na niej odpowiednie oznakowanie, a tak przygotowaną całość umieściła w magicznie ochładzanej szafie przechowującej wszelkie zebrane trucizny. Nie chciała, by dowód w sprawie narażony był na utratę swoich wartości i działania poprzez przesadnie długie wyeskponowanie na nieodpowiednią temperaturę.
- Gdybym miała spekulować, powiedziałabym, że to jad boomslanga albo żmii irańskiej. Alchemicy przepadają za dodawaniem ich do niekoniecznie dobrego przeznaczenia wywarów, ze względu na niezwykłą toksyczność ich trucizn - oceniła później Elyon. Gestem ręki wskazała także na jedno z terrariów nieopodal, w którym spoczywał wąż o zielono-czarnych łuskach. - Chwilowo nie mam u siebie żmii irańskiej, ale tutaj możesz zobaczyć boomslanga. Do eliksirów wykorzystywane są jego skóry, zęby, jad, czasem nawet oczy. Przywitaj się, a ja od razu napiszę list do znajomego laboranta, dobrze?
Obecny wcześniej uśmiech nabrał odrobinę rozbójnickiego zabarwienia; nie wiedziała, na ile Michael chciałby zacieśnić swoją nową przyjaźń ze zwierzęciem, ale jeżeli był podobny do innych wkraczających do hodowli obserwatorów, spodziewałaby się, że byłby to raczej krótki kontakt. Sama Elyon zajęła się poszukiwaniem pergaminu i pióra. W pamięci miała już przygotowany adres i tożsamość osoby odpowiedniej do udzielenia im naukowej pomocy. Częsta współpraca zaowocowała również pewnością, że odpowiedzi uzyskają szybciej niż czarodzieje przychodzący z ulicy.
Poszlaki zebrane przez Michaela i jego kolegów po fachu wydawały się wystarczające do stwierdzenia zainteresowania eliksirem tojadowym; istniała co prawda szansa, że zgromadzone przez kobietę ingrediencje znalazły się obok siebie w niewłaściwym miejscu i czasie, dlatego rozumiała potrzebę sprawdzenia jej laboratiroum i zamiarów bardzo dokładnie. Kiwnęła więc głową, pochylona nad stolikiem, zajmując się szybkim kreśleniem treści listu.
- Sporo mi mówią, chwała im za to - odpowiedziała odrobinę bezmyślnie, gdy Michael zadał jej pytanie związane z jego rodzeństwem. Nie podejrzewałaby, do czego zmierzał. - Chodzi ci o coś konkretnego? Coś się stało? - Brwi zmarszczyły się momentalnie, owładnęła nią troska; czy Justine i Gabriel byli w niebezpieczeństwie?


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]06.04.19 21:55
Michael nie miał najmniejszej ochoty zapoznawać się z wężem, ale czy wypadało mu odmówić uroczej i zaangażowanej w swoją i jego pracę badaczce? Z grzeczności przyznał więc:
-Przywitam się...przez klatkę... - i zwrócił się w stronę węża. Brr. Patrzył w gadzie oczy zwierzęcia, próbując wymyślić, co może powiedzieć Elyon o swoich wrażeniach z tego "spotkania." Hmm.
-Ma...takie lśniące łuski. - wysilił się na komplement, chociaż jego zdaniem dosłownie wszystkie węże w tym pomieszczeniu miały lśniące łuski. Zapewne Elyon widziała w nich milion różnic w stopniu matowości, kolorze i fakturze - ale on nie. Czekał więc niecierpliwie aż dziewczyna napisze list, a on nie będzie już musiał patrzyć na węże. Czemu praca nie zaprowadziła go jeszcze do hodowli cnych psidwaków lub słodkich kugucharów? Przyjąłby nawet mugolskie schronisko dla psów i kotów. A tak to pałętał się w burzy po Walii, moknął na wzgórzach Szkocji, kichał w zakurzonym archiwum, obrywał wyładowaniami elektrycznymi w porcie, no i patrzył na oślizgłe węże.
-To ja...spakuję resztę składników, tych niezwiązanych z wężami. Czy jeszcze ich potrzebujesz? - zapytał, odruchowo chwytając kwiaty akonitu. Miał niezmierną ochotę zatrzymać dla siebie składniku eliksiru tojadowego, jeśli w Ministerstwie nikt nie zauważy. Nie miał zamiaru nikomu podpadać, ale mógł potrzebować piołunu na gorsze czasy i nagłe wypadki. Wciąż budził się z koszmarów, w których zostawał zwolniony, odcięty od ministerialnego zapasu eliksiru i skazany na egzystencję w skórze bestii. Tylko fakt, że kontrolował się podczas przemian trzymał go czasami przy zdrowych zmysłach.
Ignorancja Elyon zupełnie zbiła go z tropu i ze złością poczuł, że nie może zapanować nad nagłym rumieńcem. O ile dobrze kontrolował swoją mimikę w pracy lub przy okropnych pierwszorocznych Ślizgonach nielubianych osobach, o tyle miał kłopoty z ukryciem emocji przy przyjaciołach czy rodzinie. Szlag. Czyżby nic nie wiedziała?
-Nie, nie, u nich wszystko w porządku. - sprostował szybko, może nieco zbyt szybko. Zmieszanie było po nim widać na kilometr. -Po prostu...co się ze mną działo, jak mnie nie było.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]07.04.19 16:49
Dla własnego bezpieczeństwa powinien właśnie ograniczyć się do rozpoczynania przyjaźni poprzez szybę terrarium. Boomslangi, chociaż niewątpliwie piękne, należały do wyjątkowo agresywnych przedstawicieli swojego gatunku, ich jad był również niezwykle skuteczny. Pobrane z nich ingrediencje cieszyły się średniej jakości sławą: z reguły wykorzystywano je do niecnych celów, ale Elyon starała się o tym nie myśleć. Skupiała się z kolei na tworzonych przez alchemików i uzdrowicieli antidotach niosących pomoc, tych, które można było coraz sprawniej ulepszać na podstawie dokładnego zapoznania się z działaniem ich przeciwieństw, trucizn. Zerknęła kątem oka na Michaela, uśmiechnęła się do siebie; wąż wydawał się nawet go nie zauważyć, pochłonięty trwaniem w bezruchu w swoim ulubionym zakątku w terrarium. Był ospały po ostatnim karmieniu.
- Nie, możesz je spakować - odpowiedziała potem, przez moment przyglądała się z jaką ulgą Michael poświęcił się nowemu zadaniu w porównaniu do wpatrywania się w czarne oczy zwierzęcia. Zapewne napawały go nie tyle strachem, co niepewnością. Węże słynęły przecież ze swojej agresywnej nieprzewidywalności, co w większości przypadków było błędnym odczytaniem ich intencji, jednak wyplenienie podobnych przekonań z ludzkich umysłów było wyjątkowo trudne. - Zaraz skończę list, wyślemy go od razu. Przez wzgląd na obecne czasy laboratoria muszą być zawalone pracą, ale liczę, że w ciągu najbliższych kilku dni dostaniemy odpowiedź. Skontaktuję się wtedy z tobą i podam ci dokładną cenę za analizę, dobrze?
Następne słowa aurora jedynie spotęgowały naradzającą się w niej troskę. Zamoczywszy stalówkę pióra w buteleczce z atramentem, uniosła spojrzenie znad pergaminu i przyjrzała mu się dokładniej. Bladość skóry była pierwszym czynnikiem słabszego zdrowia, jaki zauważyła już w drzwiach. Michael wyglądem przypominał trochę starszą wersję samego siebie, bez względu na lata; bardziej czymś przybitą, obciążoną.
- Nic takiego mi nie mówili. - Jej słowa były powolne, wyważone, a zmarszczka na czole pogłębiła się odrobinę. Później postanowiła milczeć, pozwolić mu dojść do słowa w spokoju, wtedy, kiedy będzie na to gotowy, jednak jej wrodzona ciekawość nakazywała dodać, - Miałeś jakiś wypadek?


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]08.04.19 7:49
Bardzo zabawne. Uwadze Michaela nie umknął uśmiech Elyon. Zupełnie, jakby obserwowanie ludzi zmieszanych wężami ją bawiło. Zamrugał, bo na moment przed oczyma stanęła mu inna scena. Nastoletnie Elyon i Just, chichoczące i paplające o jakiś tajemnicach (zapewne chłopakach)-i on na kursie aurorskim, usiłujący skupić się na książce, a zarazem dumny, że jego zaangażowanie w pracę imponuje dziewczynom. Zrobiło mu się smutno, bo nie pamiętał, kiedy ostatnio widział Just beztroską. Dobrze, że Elyon wciąż potrafiła się cieszyć małymi rzeczami...chociaż te węże wcale nie były takie małe.
-Doskonale, dziękuję. - sam wyrwał się z zamyślenia, oby zanim Elyon zdążyła zauważyć, że się zawiesił.
-Wyślij mi wtedy sowę, a ja zajmę się robotą papierkową i dopilnowaniem, by rachunek uiściło Ministerstwo. - obiecał, pakując równocześnie do torby tojad. Był nim wyraźnie bardziej zainteresowany niż pozostałymi składnikami i, jak na dużego faceta, obchodził się z kwiatami akonitu wyjątkowo delikatne. Jakby były dla niego cenne, jakby obawiał się, że kiedyś znikną. Ministerstwo w teorii zapewniało mu dostęp do eliksiru, ale w obliczu zmian w polityce nie mógł być niczego pewien, co motywowało jego pragnienie gromadzenia zapasów.
Domykając torbę, poczuł na sobie wzrok Elyon. Spojrzał w jej stronę, zobaczył znajomy wyraz skupienia na twarzy dziewczyny - skupienia, dzięki któremu zawsze wiedziała co dręczy jego siostrę zanim sam na to wpadł - i pożałował własnego pytania o to, ile wiedziała, nieumyślnego skierowania uwagi na własny problem zdrowotny. Był tu w sprawach zawodowych, nie powinien wnikać w to, ile wie o nim Elyon. A jednak nie potrafił powstrzymać niezdrowej ciekawości na temat tego, w jaki sposób brat i siostra mówili znajomym o jego klątwie. I właśnie zrozumiał - po zdziwionym spojrzeniu dziewczyny, po jej skupionej minie - że nic nie mówili. Poczuł wdzięczność w stosunku do rodzeństwa, a zarazem niepewność i narastającą panikę w sprawie własnej odpowiedzi. Musiał coś powiedzieć i może nawet udałoby mu się skłamać. Elyon była bystra i spostrzegawcza, ale nie znała go przecież tak dobrze, jak Just, którą pewnie od razu by rozszyfrowała. Tylko - czy chciał? Prawda w każdej chwili może wyjść na jaw i będzie mu bezbrzeżnie głupio, jeśli Elyon dowie się jej z rejestru wilkołaków albo od "życzliwych" znajomych.
Otworzył usta, ale chwilę nie wydobył z nich żadnego dźwięku, uświadomiwszy sobie, że jeszcze nikomu nie mówił o tym z własnej woli. Wszyscy bliscy dowiedzieli się ze szpitala, a inni - z rejestru i plotek.
Elyon wykorzystała pauzę, aby dopytać o wypadek. Michael uciekł odruchowo wzrokiem, dochodząc do wniosku, że wpatrywanie się w węże ma jednak swoje zalety.
-Miałem, w Norwegii. - odparł możliwie opanowanym tonem. Ostatnia szansa aby zmyślić coś o wypadku...
-Ugryzł mnie wilkołak. - doprecyzował z wahaniem, ciszej, ale głos i tak mu drgnął. Nadal nie patrzył w jej stronę, ale cofnął się o dwa kroki, aby dać jej przestrzeń jeśli ją wystraszy. Nie zagryzłby nikogo poza pełnią, ani nawet w trakcie pełni, ale niektórzy i tak widzieli w nim zagrożenie, potwora.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]09.04.19 18:14
Spodziewała się rozległych blizn pokrywających ciało. Oparzeń naznaczających skórę pofałdowaną, wściekle czerwoną fakturą przypominającą zmielone mięso. Sztucznych, choć dobrze zamaskowanych kończyn. Utraty jednego ze zmysłów. Czegokolwiek, z czym związane w jej oczach było niebezpieczeństwo praktykowania zawodu aurora - jednak nie informacji, jaka jej uszu dobiegła niedługo później. Niepewna, czy umysł nie płatał figli, zmarszczyła brwi i wyprostowała się, odchrząknęła cicho, najwyraźniej z zamiarem dopytania, czy rzeczywiście nastąpiła pomyłka, z zamiarem prośby o doprecyzowanie, powtórzenie wcześniejszych słów. Ale melodia zamarła na języku zanim struny głosowe poruszyły się naprawdę. Jego twarz nie wskazywała na to, by się pomyliła: bladość jego twarzy, nieco spętana trwogą postawa, uciekanie spojrzeniem przed jej własnym. Musiał odczuwać wstyd - strach? - przed tym, czym dzielił się z nią w przekonaniu, że byłaby w stanie zrozumieć. Zaakceptować. Czy tak właśnie myślał?
Gwałtownie nabrane do płuc powietrze opuściło je po dłuższej chwili z cichym świstem. Wzrok błękitnych tęczówek opadł na ciemną podłogę wykładaną przyjemnym materiałem. Nagle poczuła, jak w uszach dzwoni jej bicie własnego serca, płynąca przez żyły krew. Justine i Gabriel nie przygotowali jej na taką ewentualność, a wszystko, co wiedziała na temat wilkołaków, sprowadzało się do informacji wyniesionych z Hogwartu, okropnych historii opowiadanych na dobranoc tak, by przestraszyć młodszych uczniów, oraz kilku niepochlebnych artykułów w brukowcach donoszących o atakach, o śledztwach Ministerstwa w sprawach niezarejestrowanych osobników spętanych klątwą.
Gdy Elyon poczuła, że panująca pomiędzy nimi cisza przedłużała się już zbyt nieprzyjemnie, odchrząknęła jeszcze raz i zdobyła się na odwagę, by ponownie spojrzeć na Michaela. Tlił się w niej irracjonalny strach: co by było, gdyby zmienił się tu i teraz, zaatakował ją bez ostrzeżenia? Wcześniejsze przekonania co do brutalnej natury wilkołaków nie łagodziły wyssanych z palca trwóg.
- Przykro mi - wydukała tylko, nagle tracąc grunt pod nogami. Co powinna mu powiedzieć? Jak pocieszyć? Zajęło to dłuższy moment, by malujący się na jej obliczu strach przerodził się ostatecznie w zaniepokojenie, w troskę. - Ministerstwo nie robi ci problemów? To prawda, że nie możesz się zmienić, no wiesz... Teraz? Tak po prostu? Przepraszam, nie mam pojęcia jak działa to w praktyce. To znaczy - jak zachodzą te wszystkie procesy, jak... - Nie mogąc ubrać myśli w słowa, zakończyła paplaninę kolejnym ciężkim, zrezygnowanym wydechem. Wszelka wyniesiona ze szkoły edukacja bladła w obliczu spotkania prawdziwego wilkołaka, nawet niezmienionego, na własne oczy.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186
Re: Hodowla węży [odnośnik]09.04.19 22:35
To była pomyłka, okropna pomyłka. Po prawie roku uciekania i odcinania się od wszystkich, Michael chciał wrócić do normalności i znów być częścią własnej rodziny - a przecież Elyon była ważna dla Just i dlatego nie chciał jej oszukiwać. Chciał przestać oglądać się przez ramię i zastanawiać, kto czytał rejestr wilkołaków - próbować żyć normalnie. O ironio, w przeszłości interakcje towarzyskie nie sprawiały mu żadnych problemów. Był liderem, szkolną gwiazdą Quidditcha, podrywaczem. Teraz miał wrażenie, że cofnął się w społecznym rozwoju, bo ewidentnie źle ocenił sytuację. Elyon nie pracowała w Ministerstwie i w przeciwieństwie do złośliwych znajomych z pracy nie przeczytała rejestru wilkołaków. Nie chciał aby dowiedziała się od kogoś innego, ale równie dobrze nigdy nie musiała się dowiedzieć, mogła traktować go normalnie, a on wszystko zepsuł.
Co gorsza, wyraźnie widział i wyczuwał jej strach. Mowa ciała była dość oczywista, ale odkąd został wilkołakiem, czasami odbierał świat w jeszcze bardziej nasycony, niewytłumaczalny dla siebie sposób. Zwykle w chwili silnych emocji albo w stanie wzmożonej świadomości tego, że pod jego skórą czai się bestia. Tak jak teraz, gdy musiał przypomnieć sobie o likantropii i zdradzić swój sekret Elyon. Jego zwierzęcy instynkt rejestrował lęk Elyon wszędzie wokół siebie, niczym natarczywy zapach . Nie mógł tego zagłuszyć ani zignorować wbiciem wzroku w podłogę ani cofnięciem się jeszcze o krok (musiał jednak przystanąć, bo znalazłby się tuż przy terrarium z wężami). Pomieszczenie nagle wydało mu się duszne i klaustrofobiczne i to on czuł się przestraszony, jak zwierzyna łowna. Dosłownie zapędzony w kozi róg, bo stał teraz w kącie, między dwoma szklanymi klatkami dla węży.
Na ciele faktycznie nosił paskudne blizny po kłach i pazurach, blizny których nie widział nikt oprócz medyków - od śmierci Astrid nie był z żadną kobietą (nie z powodu romantyzmu, lecz z powodu wilkołaczej klątwy), przestał też chodzić na basen. Ale o wiele gorszy był ciężar na sumieniu i psychice, nieświadomość tego, kto wie o jego klątwie i świadomość, że wiedza oznacza spalone mosty.
Oboje byli teraz zmieszani i przestraszeni, a Mike odczuwał dodatkowo palący wstyd. Nadal był blady, ale na jego uszy (zawsze to one czerwieniły się najpierw) wkradł się rumieniec zażenowania. Podniósł wzrok z podłogi i zeskanował odruchowo pomieszczenie, chcąc stąd znaleźć drogę ucieczki, już nie wrócić, a po wyniki badań przysłać za kilka dni stażystę z Ministerstwa. Ale stał przy ścianie, na drodze do drzwi była Elyon, a chyba najlepiej jeśli fizycznie będzie od niej jak najdalej. Przynajmniej przez chwilę, dopóki jej strach nie stanie się choć odrobinę mniej odczuwalny.
Usłyszał, że jej przykro, ale to tylko słowa. Nie zarejestrował jeszcze troski na jej twarzy. Uparcie wbijał wzrok w podłogę, w obawie, że jeśli zobaczy u Elyon przerażenie lub odrazę, to zacznie ją błagać o wybaczenie za to, że obarczył ją wiedzą. Albo, że w oczach zbiorą mu się łzy. Już czuł gorzką gulę w gardle, ale jakoś się trzymał.
Jej kolejne pytanie potwierdziło pewność, że się go boi, ale i tak zbiło go z pantałyku.
-Nie! - zapewnił odrobinę zbyt gwałtownie, a przed oczami mignął mu obraz zestresowanego i przemieniającego się Olava. W koszmarach sennych sam zajmował miejsce wilkołaka, który go ugryzł, ale nigdy nie odczuł jeszcze tak silnych emocji, by przemienić się poza pełnią. Desperacko starał się trzymać je na wodzy.
Wziął głęboki wdech, nadal nie patrząc na Elyon.
-Nie po prostu, tylko pod wpływem ekstremalnie silnych emocji albo poczucia niebezpieczeństwa...ale ekstremalnego zagrożenia, a nie widoku węży w terrarium. Nawet na aurorskich misjach daję radę... usprawiedliwił się nieporadnie.
-Byłem królikiem doświadczalnym alchemików Ministerstwa w pracach nad eliksirem tojadowym. Dlatego pozwolili mi wrócić do pracy. Dzięki eliksirowi nawet podczas pełni nie jestem groźny, panuję nad sobą. - wyjaśnił, nie wdając się w historię nieprzyjemnych efektów ubocznych w trakcie wczesnych prac nad eliksirem. Upiorne pełnie w trakcie których zachowywał tylko połowiczną świadomość, długie noce w łańcuchach, bezsenność, a nawet tydzień, w którym leżał w Mungu z omamami z powodu źle wymierzonej dawki...Było warto, dla spokojnych pełni. Chociaż nie był pewien, czy eliksir zadziałałby na spontaniczną przemianę. Pił go przecież tylko przez tydzień poprzedzający pełnię i nigdy nie zaryzykował(by) "spontanicznej" przemiany.
Zdawał sobie sprawę, że to wszystko to tylko naukowe zapewnienia, że wszyscy, łącznie z nim, i tak zostali wychowani w strachu przed wilkołakami.
-Przepraszam, nie chciałem żebyś dowiedziała się z rejestru albo od kogoś innego, ale...nie powinienem obarczać cię tą wiedzą. - chciał zabrzmieć normalnie, bez zażenowania i goryczy. Nie wyszło.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Hodowla węży 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Hodowla węży [odnośnik]10.04.19 20:33
Czy spodziewał się, że będzie dojrzalsza?
Czy myślał, że będzie w stanie przyjąć to lepiej, zrozumieć więcej? Czy go zawiodła?
Pytania bez odpowiedzi kłębiły się w głowie czarownicy, przekrzykiwały się nawzajem, gdy próbowała uspokoić wezbrane strachem myśli. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z wilkołakiem, nie podeszła nawet do takowego na kilka kroków; być może naznaczeni tą klątwą nieszczęśnicy przemykali gdzieś wśród jej znajomych, jednak podobną informacją jak dotychczas nie podzielił się żaden z bliskich przyjaciół. To, czy Michael do nich należał - było kwestią wciąż sporną -, jednak był bratem osób, z którymi łączyły ją niezwykle mocne więzi. Był bratem Justine. Był bratem Gabriela. Pamiętała, gdy w beztroskie wakacje przeszkadzały mu razem z młodą Tonks, zagłuszały proces pieczołowitej nauki, sprowadzały na manowce wyssanymi z palcami bredniami maskowanymi jako najszczersza prawda. Pamiętała, że nigdy nie doniósł na ich występki rodzicom, nie poinformował jej własnych o jej żartobliwej niesubordynacji, nie próbował odwdzięczać się za zmarnowane minuty, wyprawione dowcipy. Łączyła ich zatem wspólna przeszłość, a z czasem także sympatia i szacunek, jakich Elyon nabrała do Michaela zupełnie nieprzymuszenie. Czy zawiodła go teraz swoją reakcją, swoim przyjęciem tak niespodziewanej wiadomości?
- Przepraszam - wydukała ponownie. Choć wzmianka o byciu królikiem doświadczalnym w rękach ministerialnych naukowców wcale nie pomagała niefortunności całego zajścia, czarownica z całych sił układała myśli w głowie, uspokajała bicie serca. Nie chciała, by widział jej strach. Nie chciała, by dostrzegał jej nagłą niepewność, nieufność. Nie chciała odczuwać tego w ogóle. A jednak brak przyzwyczajenia robił swoje, spleciony z informacjami, jakimi karmiły ją gazety. - Ministerstwo na pewno wiedziało - wie - co robi i dołożyli wszelkich starań, by ci pomóc, skoro zawierzają ci nawet z pracą. Nie zamierzam cię potępiać ani izolować; to po prostu... Przypomina pierwsze trzymanie węża przez niewprawioną do tego osobę, ciężko myśleć racjonalnie - przyznała szczerze, poszukując takiej metafory, jaka dobitnie wyrażała kruchy taniec jej własnych emocji.
Przez moment zastanawiała się też, jak do tego doszło. Czy ścigał wówczas czarodzieja znanego ze swej likantropii, czy może dowiedział się o niej już podczas misji, gdy był nieprzygotowany do wprawnego zmierzenia się z przeciwnikiem o bestialskiej przewadze? Czy cierpiał, czy znienawidził siebie samego, czy każdorazowe przyznawanie się do choroby wybijało kolejne kręgi z jego kręgosłupa? Jego wyznanie musiało kosztować ogrom odwagi; nie wiedziała, czy sama na miejscu Michaela miałaby tyle rezonu, by zmierzyć się z nowym przeznaczeniem. A jednak on właśnie to robił. Stał naprzeciwko niej, opowiadał o swoim przeżyciu, wyjaśniał tajniki nieznanego dla niej zjawiska. Wyprostowała się mocniej, w końcu spojrzała na niego w pełni.
- Naprawdę przykro mi, że to cię spotkało. Oby w niedalekiej przyszłości uzdrowiciele odnaleźli sposób na całkowite wyeliminowanie przemian, pełne uzdrowienie organizmu. Wyobrażam sobie, że czarodziejów w twojej sytuacji jest więcej, niż nam się wydaje, a wielu z nich nie ma nawet tyle szczęścia, by dostać eliksir - westchnęła. Będę dzielna dla Just. Dla Gabriela. I dla samego Michaela. - Jeżeli mogę ci jakkolwiek pomóc, teraz, czy później - daj mi znać.


we saw the power to change the future in our dream

Elyon Meadowes
Elyon Meadowes
Zawód : Ofiolog, hodowca jadowitych węży
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
where did the beasts go?
where did the trees go?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7170-elyon-meadowes https://www.morsmordre.net/t7188-ribbit https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-lavender-hill-24 https://www.morsmordre.net/t7187-skrytka-nr-1769#192058 https://www.morsmordre.net/t7191-e-meadowes#192186

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Hodowla węży
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach