Wydarzenia


Ekipa forum
Przed domem
AutorWiadomość
Przed domem [odnośnik]09.03.20 10:12
First topic message reminder :

Przed domem

Theach Fáel to XVII-wieczny neoklasycystyczny dom, który został zbudowany na miejscu starszego zamku zniszczonego w 1580 roku. Jego nazwa oznacza dom wilka. Należący do rodziny Vane od pokoleń budynek pozostawał niezamieszkały przez ponad ćwierć wieku, podupadając i niszczejąc. Znajdujący się na jednym z półwyspów nad brzegiem Upper Lake pozostaje osnuty przez otaczające go wzgórza i umyka spojrzeniom postronnych. Wszelkie prowadzące do niego dróżki już dawno pozostały zarośnięte, ale nie przeszkadza to mieszkańcom. Dzięki temu pozostają odcięci od reszty świata oraz niezależni. Stojący pośrodku wysokich traw dom jest oddalony od wszelkich ludzkich siedlisk, lecz nie wygląda na smutny czy osamotniony.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP


Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 12.01.22 17:26, w całości zmieniany 6 razy
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Re: Przed domem [odnośnik]09.01.22 20:35
Nigdy nie lubił drastycznych zmian, czy to w życiu zawodowym, czy też prywatnym. Mógł za to sięgać pamięcią do wielu momentów w swoim życiu, gdy doznawał zaskoczeń ze strony losu, wywracając tym samym życie uzdrowiciela do góry nogami. Staż, poznanie swojej lepszej połowy, ciąża, związek syna, wieść o wnukach, zmiana pracy, czy też stanowiska – wszystko to w pierwszej chwili wywoływało u niego ogromny dyskomfort. Nie był marudą, ani typowym pustelnikiem, chodziło bardziej o fakt, że w takich momentach czuł bezradność z powodu swojego nieprzygotowania, nieprzewidzenia tych zdarzeń i cóż, to właśnie z tym było Ethanowi najciężej.
Właśnie dlatego teraz, gdy łuna snu się zacierała, gdy jego myśli powracały na właściwe, rzeczywiste tory, Ethan stał w milczeniu z bladym, wolno ścierającym się uśmiechem i patrzył tępym wzrokiem na syna. Zów wpadł w błędne koło wewnętrznego dyskomfortu. Zmęczenie, lichy sen i brak jakiejkolwiek możliwości wypoczynku wrzuciły go najwidoczniej w coś przypominającego sen na jawie z którego właśnie drastycznie się wyrwał. Przesunął wzrokiem na bukiet w dłoniach, na swój jakże okazjonalny strój i skrzywił się, ostatecznie wypompowując powietrze z płuc w  lekkim westchnieniu. – Jeszcze przed godziną dałbym sobie rękę odjąć, że dziś miałeś mi kogoś przedstawić. Teraz chyba wiem, że wpadłem w pułapkę własnego umysłu – mruknął z zacietrzewioną miną, opuszczając dłoń z bukietem. Podszedł wolnym krokiem do wolnego pnia na którym też po chwili przysiadł, przyjmując zgarbioną postawę. Oparł łokcie na udach, a wolną dłonią uścisnął nasadę nosa, jakby próbował pozbyć się zmęczenia i bólu głowy. Potrzebował chwili, chwili oddechu i spokoju, który nie będzie mu mącił. Nie od dziś było wiadomo, że Vane pracował pod ogromną presją, będąc wiecznie przebodźcowany, ryzykując własnym zdrowiem dla innych i nigdy nie cofając się, nawet znając widmo potencjalnych konsekwencji. – Jestem trzeźwy Jaydenie, nawet nie pamiętam smaku alkoholu – rzucił, poniekąd z goryczą, bowiem odmawiał sobie wielu przyjemności, a nadchodzące dziecko miało jeszcze bardziej zacieśnić jego wstrzemięźliwość od rozrywek. Co jak co, ale uzdrowiciel był ojcem, który pokładał dużą wagę co do swojego stanu przy dzieciach, niezależnie od stopnia spokrewnienia i jeżeli wiedział, że będzie mieć jakieś pod opieką, to wystrzegał się wszystkiego, co mogłoby mu spłaszczyć zdolność uwagi. Wyprostował się, patrząc posępnie na bukiet, próbując rozluźnić sytuację, co raczej było bardziej potrzebne dla jego własnego, prywatnego komfortu, niż dla syna. – Przynajmniej kwiaty się przydadzą, rozświetlą ci wnętrze. Przecież mówi się, że nie wolno przychodzić z pustymi rękami – wzruszył ramionami bez wesołości. Cóż, poniekąd i odświętny strój nadawał się do okazji, mógł przecież wreszcie zdradzić Jaydenowi jedną z największych tajemnic. Coś, co ukrywali przed nim od miesięcy, bojąc się, że wypowiedzenie tego na głos będzie zapeszeniem, ale skoro wszystko szło po myśli, a Ethan i tak zapędził się w słowach, to czemu nie dokończyć tej sprawy teraz? – Nie żartowałem o mamie, w tej kwestii jestem śmiertelnie poważny – powiedział trzeźwo, celując spojrzeniem w syna. Zdecydowanie nie nadawał się do wygłaszania wielkich wieści, przy poprzedniej ciąży miał możliwość ogłoszenia jej teściom i nie powiedziałby, że skończyło się to dla niego dobrze. O ile samą wieść przyjęli dobrze, o tyle upił teścia tak, że ten nie odzywał się do niego dwa tygodnie i nazywał podrzędnym alkoholikiem. Jak widać nie każdy mógł mieć wystarczająco dobrą głowę, lub chociaż znać własne granice i w porę się zatrzymać. – Będziesz mieć rodzeństwo. Mama jest w ciąży, będziemy mieć dziecko – postanowił skupić się na krótkich komunikatach, które wolno zadeklarował na głos. Cóż, co jak co, Jayden powinien się zastanawiać kiedy ostatnio widział matkę i dlaczego ta wtedy zachowywała się całkowicie inaczej, niż zwykle, nie pozwalając innym na bliższy kontakt. We dwoje dbali o zachowanie tej ciąży w tajemnicy jak najdłużej, a żona Ethana perfekcyjnie ukrywała brzuszek pod ubraniami, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Nawiedzały ją jednak nudności i napady gorąca, przez co musiała mieć idealne, chłodne warunki, by móc przetrwać spotkania na które musieli, bądź chcieli uczęszczać. Powoli jednak wielkość brzucha sprawiała trudność, choćby w naturalnym poruszaniu się, a długie spacery zaczęły być wyzwaniem niczym maratony. Postanowili odpuścić i pozwolić wyjść temu na jaw, tym bardziej, że ciąża już jakiś czas temu minęła najbardziej zagrożony trymestr i nadal przebiegała prawidłowo. Cała ta ciąża była jednak zdarzeniem, które wprawiało Ethana w bezsilność - nie wiedział jak to będzie dalej, czy sobie poradzi, jak będą to widzieli inni i przede wszystkim nie wiedział na ile ta rewolucja zmieni jego dotychczasowe życie.
Ethan Vane
Ethan Vane
Zawód : uzdrowiciel na oddziale Chorób Wewnętrznych w św. Mungu
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9703-ethan-vane#294844 https://www.morsmordre.net/t9714-ophelia#295129 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f363-enfield-town-apple-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9715-skrytka-bankowa-2222#295136 https://www.morsmordre.net/t9716-ethan-vane#295138
Re: Przed domem [odnośnik]28.01.22 12:26
« Obserwuj wszystkich a najbardziej siebie »
Zdecydowanie nie ułatwiał swojemu ojcu życia w spokoju i braku drastycznych zmian. I nie chodziło o same dorosłe decyzje — jeszcze jako dziecko Jayden był pełen energii, parcia doświadczania oraz odkrywania. Nigdy nie stał w miejscu, a wraz ze swoim dziadkiem stanowili niepowstrzymany duet, niejednokrotnie przyprawiając rodziców o szybsze bicie serca z nerwów. Raz przekopali cały ogród za rodzinnym domem, gdy okazało się, iż była szansa na znalezienie odłamków spadającej gwiazdy. Kiedy indziej wykorzystali narzędzia uzdrowicielskie ojca do stworzenia z nich ulepszonego cyrkla. Innym razem już sam syn państwa Vane starał się wykorzystać własną dziecięcą magię, by spróbować dotrzeć do stratosfery. Oczywiście ostatni projekt okazał się całkowitą porażką, ale przywiązany liną do drzewa, uniósł się na dwa metry. Dzieciństwo było więc oznakowane wyzwaniami zarówno dla rodziców, jak i małego naukowca. W ciągu dalszym nie był przesadnie wojowniczy, ale wszystko się zmieniło, gdy później przyszedł powiedzieć o Pomonie. O tym, że była w ciąży i że zamierzał zrobić wszystko, aby być dla niej wsparciem, a dla ich dziecka jak najlepszym ojcem. Później ślub, a później... Wszystko działo się tak szybko, że ciężko było nadążyć nad zmianami. Nie trwały nawet kilku miesięcy, spokojnych i pełnych przepracowania, tylko zmieniały się gwałtownie, wprowadzając chaos nie tylko w życie profesora, ale także jego bliskich. Czy i aktualnie też to robił? Męczył ojcowskie serce troskami? Chciałby powiedzieć, że nie, ale doskonale wiedział, że było inaczej. Nie oczekiwał od rodzica aż takiego zaangażowania, lecz skłamałby, gdyby okazało się inaczej. Ethan wydawał się człowiekiem dość przewrażliwionym na punkcie swojego syna — Jayden nie brał tego za błąd, ale pewnego rodzaju odbicie sobie faktu, że w trakcie dorastania nie był tak mocno obecny w życiu potomka jak by chciał. Nigdy nie winił za to uzdrowiciela. Nigdy nie miał mu tego za złe, dlatego nie oczekiwał od niego, aby robił sobie wyrzuty sumienia. Astronom chciał, aby jego ojciec wiedział, że bez względu na to co się działo, profesor miał sobie poradzić. Nie był już chłopcem, nie był niedoświadczony. Nie był pozbawiony krytycznego spojrzenia. Dorósł. Zmienił się. Wiedział, czego chciał.
Jeszcze przed godziną dałbym sobie rękę odjąć, że dziś miałeś mi kogoś przedstawić. Teraz chyba wiem, że wpadłem w pułapkę własnego umysłu.
- Myślałeś, że się żenię? - spytał, trochę walcząc ze zdziwieniem a czystym rozbawieniem. Patrząc aktualnie na swojego ojca, Jayden nie wiedział, co powinien był powiedzieć. Te kwiaty, ten strój... Naprawdę wyglądało to nieco śmiesznie — szczególnie gdy astronom zajmował się tak brudną pracą jak patroszenie ryb. Ubrany w ciepły sweter, grube rękawiczki, z bujną brodą diametralnie różnił się od swojego typowego wyglądu. Od obrazu ojca. - Nie przejmuj się. Każdemu się zdarza - dodał, widząc, że starszy czarodziej faktycznie przejął się swoją pomyłką. Do tego gospodarzowi zrobiło się z lekka... Żal własnego rodzica. Biorąc pod uwagę ich ostatnią rozmowę i tego czego dotyczyła, zapewne dość realistyczny sen pojawił się w głowie uzdrowiciela, a wizja ponownego ożenku syna zaburzyła mu rzeczywiste poznanie. Wszak... Chciał dla niego jak najlepiej. - Jak już się pojawiłeś, zostań na obiad - zaprosił bez żadnego wyrzutu czy niechęci w głosie. Naprawdę chciał, żeby ojciec usiadł, spokojnie odpoczął. Posmakował też kuchni swojego dziecka. Chłopcom mógł zaoferować na razie bezpiecznie banany, które grzecznie zjedli, ale względem ojca Jayden chciał, żeby na tym kuchennym polu, rodzic był szczególnie dumny. Przecież dorastając, uzdrowiciel był częściej odpowiedzialny za przygotowywanie posiłków aniżeli mama. Oczywiście w dni niepracujące, bo na co dzień gospodarzeniem zajmowała się Margaret — zatrudniona specjalnie do tego zadania. A mały Vane uwielbiał jej pierniczki...
Będziesz mieć rodzeństwo. Mama jest w ciąży, będziemy mieć dziecko.
W jednym momencie wszystko stanęło. Pierniczki zostały odcięte z gwałtowną brutalnością, spokojne rozmyślania astronoma ucięły się, podobnie też jak jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Nauczyciel przestał się poruszać, urywając zajęcie w połowie i gdyby wbijał sobie zaostrzony koniec noża w dłoń, zapewne nie zwróciłby na to uwagi zbyt porażony słowami, które właśnie zostały wypowiedziane. Nie wiedział, ile zajęło mu odnalezienie głosu czy zmuszenie się do reakcji. - Co... - wydobyło się w końcu z dużą trudnością z ust astronoma, gdy doszły do niego słowa ojca. Dziecko? Mieli mieć kolejne dziecko? Przecież jego synowie, wnukowie Ethana byli już na świecie. Za kilka miesięcy miał minąć dopiero rok od ich narodzin, więc... Zamrugał parokrotnie, unosząc wzrok na rodzica i z wyraźnym zmieszaniem wpatrując się w jego pokrytą zmarszczkami twarz. Nie kłamał. Nie miał powodu, żeby kolejny raz przekręcać rzeczywistość, ale chyba Jayden wolałby, aby uparł się na drugi ślub syna niż... No, właśnie. To. Nie dlatego że astronom nie miał się cieszyć czy nie akceptował takiej drogi, ale to była wiadomość... Nie z tej ziemi. Po prostu brutalnie go zaskoczyła. Wyprostował się i spojrzał wprost na ojca. - Czemu dowiaduję się dopiero teraz?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach