Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Trixie
AutorWiadomość
Pokój Trixie [odnośnik]14.02.21 2:18

Pokój Trixie

Na przestrzeni lat swój ciasny dziecięcy pokoik udało jej się przehandlować za większe, przestronniejsze pomieszczenie. Sypialnia ma dość przydymione ściany i podłogę wykonaną z ciemnego drewna, przy czym jedna z dłuższych ścian jest całkowicie zabudowana szafą mieszczącą prywatne rzeczy i - może przede wszystkim - projekty, których nie sposób było upchnąć już w warsztaciku krawieckim. Część podłogi pokrywa miękki, puchaty dywan w kolorze karminu, w którym czasem śpi mała kaczka, jaką Trix obecnie trzyma w domu na czas zimy. Na parapetach natomiast wygrzewają się naturalnie zasuszone kwiaty - po prostu niepodlewane, bo kto by o tym pamiętał?
Szeroka kotara dzieli pokój na dwie części, typowo użytkową i sypialnianą. To w tej pierwszej nieopodal biurka, nad którym wiszą półki z książkami, spoczywa wysoka klatka fretki o imieniu Wintour.
Szerokie łóżko o wygodnym materacu pokrywają przynajmniej dwie pierzyny i kilkanaście poduszek. Wszędzie panuje artystyczny nieład, na meblach, belkach i podłodze można znaleźć porozrzucane płachty czy kawałki materiałów.


Ostatnio zmieniony przez Trixie Beckett dnia 05.03.21 1:00, w całości zmieniany 1 raz
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]03.03.21 12:49
28 X 1957

Z rozchylonych ust raz po raz ulatywały krótkie niepewności, prośby, pytania; wszystkie skazane na niełaskę, urywane w trakcie, porywane przez pospiesznie stawiane kroki na drewnianej podłodze.
Jeszcze nigdy tutaj nie była – Dolina Godryka obfitowała w niespodzianki, jedne większe od drugich; kilka dni spędzonych u Julka wystarczyło, by na uliczce urokliwego miasteczka dostrzec kogoś jeszcze. Na początku Annie jej nie poznała, nie do końca zarejestrowała pozornie znajomy widok ciemnych pukli, pewnego kroku siebie, uśmiechu na buzi; wystarczyło krótkie, miękkie, ładne Peter, by poszła za nią. Po drodze krążyły opowiastki, takie pospieszne, wspomnienia i dawne dzieje, których – wstyd się jej było przyznać – nie pamiętała.
– Trixie, no nie wiem... – wymamrotała w końcu, w morzu kolejnych oporów. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł; czy naprawdę mogła sobie pozwolić na gościnę, bo przecież była obcą, nawet jeśli brat był spajającym je mianownikiem. Niebieskozielone spojrzenie sunęło za nią, kiedy pokonywały kolejne pomieszczenia w domu, kolejne schodki i pokoiki, a młoda Beddow, nieważne jak bardzo powstrzymywała się od ciekawskiego rozglądania, i tak sunęła spojrzeniem po tym, co tworzyło dom. Zestaw ścian i podłóg, ładne meble, kolorowe dodatki, kilka drzwi, kilka gratów – tyle i aż tyle.
– Twój tata nie będzie zły? – tyle zdążyła się dowiedzieć; że panna Beckett mieszka z tatą i że potrafi szyć, bardzo ładnie, tego Anne była niezaprzeczalnie pewna, choć każde kolejne kroki stawiała dość niepewnie, nie chcąc nadwyrężyć gościnności, choć ta zdawała się być jakąś nadrzędną cechą wśród mieszkańców Doliny Godryka. To było dziwne miejsce – w pozytywnym sensie, inne, niespotykane, takie, w którym przez chwilę naprawdę mogła poczuć się bezpiecznie.
W końcu dotarły do miejsca, w które ciągnęła ją dłoń zaciśnięta na jej dłoni; pokój wyglądał tak, jak mogła to sobie wyobrażać, ale mimo to machinalnie zaczęła rozglądać się wokół; dziecięca ciekawość spijała kolory, zmielone pielesze na łóżku, wszystkie przybory składające się na stan między dziewczęcą niewinnością a bibelotami młodej kobiety. Bo Trixie, mimo że wydawała się niedużo starsza, była już dorosła. Taka jak Peter, choć jakoś trudno było wyobrazić jej sobie ich obok siebie, przypomnieć momenty, w których mogli iść ramię w ramię szkolnym korytarzem.
Wspominki dryfowały gdzieś na obrzeżach świadomości; odgarnęła je prędko, nieco zawstydzona własnym, chwilowym letargiem, przenosząc spojrzenie na pannę Beckett – wciąż niepewnie, wciąż nieco skonfundowane. Przecież nie miała nawet materiałów, ani pieniędzy, żeby faktycznie coś mogło zostać uszyte. Ubrane w skarpetki stopy zatopiły się w miękkim dywanie znaczącym podłogę.


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Pokój Trixie [odnośnik]06.03.21 23:48
Trixie ciągnęła Annie za rękę w górę po schodach. Nie była w tym nachalna, dziewczyna cały czas mogła uciec jeżeli poczuła się w jakikolwiek sposób zagrożona, ale wspólna przeszłość z Peterem, starszym bratem tej małej sarenki, zmusiła ją do wzięcia pewnej odpowiedzialności za wychudzone chuchro przechadzające się ulicami Doliny. Starszy Beddow ponoć znikł z horyzontu - co się z nim stało? Pamiętała go z czasów Hogwartu, pamiętała jego brązowe włosy w wiecznym nieładzie, pamiętała szelmowski uśmiech i rozbrajające poczucie humoru. Pamiętała też dotyk dłoni i ciepło spojrzenia. Ale o tym nie śmiałaby wspomnieć pogrążonej w wyraźnej samotności Annie; niektóre sekrety należało zabrać ze sobą do grobu, a do tego Beckettównie wcale się nie spieszyło.
- Za co? - spytała przez ramię. Grube, bawełniane skarpetki sunęły płynnie po drewnianych szczeblach schodów, a potem po podłodze, kiedy gospodyni prowadziła swojego młodego gościa do pokoju. Annie była kobietą, to chyba znaczyło, że nie musiała zostawiać za nimi otwartych drzwi? Co prawda Stevie upierał się, żeby te niemal zawsze pozostawały uchylone, zupełnie jakby kochanek miał się zmaterializować w jej sypialni z powietrza, ale z dziewczętami musiało być inaczej. - Pewnie i tak pracuje. Jest wynalazcą, wiesz? - wyjawiła z nieukrywaną dumą w melodii głosu. Ostatnio częściej zajmował się świstoklikami, ale to nic, wiedziała przecież czym na zawsze pozostanie prawdziwa pasja jej ojca - i nie chodziło tu, bynajmniej, o nią samą.
Trixie w końcu wprowadziła ją do pokoju i zamknęła drzwi; nie zdążyła nawet posprzątać, choć to zrozumiałe, przecież dostrzegła Annie z okna łazienki i niczym wiązka zaklęcia wypadła z domu, żeby przechwycić ją z ulicy. Czas robił swoje, zatarł większość dziecięcych rysów, ale nie mogłaby jej nie rozpoznać.
- Zjesz coś? Mizerniejesz w oczach, może chcesz dzisiaj pomóc mi przygotować obiad? Zostaniesz z nami, zjemy razem - zaproponowała i zaciągnęła kotarę oddzielającą część użytkową pomieszczenia od tej sypialnianej. Dziwny odgłos dobiegł wówczas z jednego z kątów; nieopodal Anne znajdowała się spora klatka, spomiędzy krat której nos wystawiła ciekawska fretka. - Oho, już cię lubi. To Wintour. Lubisz zwierzęta? Mogę ją wypuścić? - zaproponowała, jednocześnie zbierając porozrzucane na fotelach materiały i niedokończone projekty, żeby zrobić Beddow miejsce, na którym mogłaby usiąść. Bez tego zostałaby jej co najwyżej podłoga.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]09.03.21 13:45
Nie pamiętała dokładnie panny Beckett; pozornie znajoma buzia, ciemne kosmyki włosów i jej specyficzny sposób bycia wystarczył jednak, by włożyć jej osóbkę do jednego ze wspomnień, dopasować sylwetkę, jaka pojawiła się niemal ni stąd ni zowąd na jednej z ulic Doliny, do konkretnego dnia, miejsca, takiego kiedy słońce świeciło wysoko, raźnie i przyjemnie. Dnia, w którym wszystko było na swoim miejscu, choć nie do końca rozumiała jeszcze wtedy pewne zależności, o ile nie stwierdzić, że nie rozumiała ich wcale. Trixie była jedną z tych osób, które niosły w sobie przeszłość, taką, której Anne wciąż kurczowo pragnęła się trzymać, wierząc w to, że faktycznie możliwy jest powrót do tego, co minęło bezpowrotnie.
Choć powstrzymywała się bardzo, wzrok wciąż ciekawsko obserwował otoczenie; zerkała na korytarze, rzędy ustawionych pokoi, dekoracje, wszystko to co czyniło dom Trixie i jej taty właśnie domem; takim z obrazka w książce, z ładnego zdjęcia, może nawet snów niektórych dzieci.
– No, nie wiem... że przyszłam bez... zapowiedzi? – wymamrotała nieco niepewnie, nim nie znalazły się w pomieszczeniu bez wątpienia należącym do starszej Gryfonki. Nie była w sumie pewna, czy Trixie wciąż musiała pytać o zgodę, czy trzeba było o taką pytać kiedykolwiek – nie raz próbowała już zestawić relacje swoich znajomych z rodzicami z tymi, których sama doświadczała jeszcze w czasach mieszkania w sierocińcu z przełożonymi placówki, ale to chyba było coś całkiem, całkiem innego.
– Naprawdę? A co już wynalazł? – zapytała wprost, wznosząc odrobinę jasne brwi ku górze; taka profesja brzmiała poważnie, odpowiedzialnie, może faktycznie nie należało mu przeszkadzać nawet takimi zwyczajnymi pytaniami o wspólnie spędzane popołudnie w pokoju?
Pozwoliła sobie samej podejść do okna, wyjrzeć przez nie, ocenić we własnej głowie widok, który Trixie mogła oglądać tuż po przebudzeniu; Dolina Godryka była ładna. Ładna, kolorowa, dziwacznie kojąca i taka, która zdecydowanie przekonywała do siebie, nawet wśród jesiennych szaro-burych pejzaży i niespokojnych deszczów. W lato musiało tutaj być wspaniale.
– Nie mizernieję – rzuciła tylko krótko, równie prędko odwracając się przez ramię i potakując głową na słowa dziewczyny – Pewnie, bardzo chętnie, o ile...to nie problem.
Nie ciągnęła dalej faktu, że przecież mogli mieć swoje plany i zobowiązania; skoro Trixie proponowała, była gotowa założyć, że faktycznie wolno jej zostać na obiedzie.
Wzrok sunął po krzątającej się właścicielce pomieszczenia, która mimo wszystko prędko utraciła uwagę młodej Beddow na rzecz ciekawskiego żyjątka.
– Ojej, pewnie! – stwierdziła wprost, nieco rozbawiona, przyglądając się zwierzątku, które wystawiało nos poza granice klatki – Ja mam szczura, ale chyba nierozsądnym będzie sprawdzać, czy się polubią, co? – mruknęła z cieniem uśmiechu, zerkając na pannę Beckett; ostatnie czego chciała, to wojnę gryzoni w nieswoim domu...
Kiedy okolica nieco zyskała na wolnej przestrzeni, zajęła miejsce na niedużym pufeczku, wciąż raz po raz zerkając na fretkę imieniem Wintour, bardzo eleganckie.
– Pracujesz na co dzień jako krawcowa? – zapytała później, obserwując projekty, skrawki materiałów i przeróżne różności, z którymi siłowała się Trixie, starając się nieco uprzątnąć artystyczny rozgardiasz.


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Pokój Trixie [odnośnik]10.03.21 2:22
- Nie przyszłaś bez zapowiedzi, tylko sama zgarnęłam cię z ulicy. Na mnie nie będzie zły, niech tylko spróbuje - spojrzała przez ramię na Anne i posłała jej figlarny półuśmiech; ile było prawdy w jej rzekomej dominacji w Warsztacie, cóż, to wiedzieli między sobą wyłącznie Beckettowie, ale Trixie lubiła myśleć, że przez większość czasu to ona była kapitanem tego statku. Dbała o ojca, gotowała, robiła pranie, sprzątała - to nic, że za pomocą zaklęć, to wciąż branie na siebie obowiązków domowych, za co pan Beckett powinien być wdzięczny. A poza tym - panna Beddow nie była mężczyzną. Jej obecność w żaden sposób nie zaburzała panujących tu porządków, ich specyficznej, trującej słodyczy, o której nikt, nigdy, nie mógł się dowiedzieć.
Trixie oparła się o zamknięte drzwi i przekrzywiła lekko głowę, przykładając palec do swojego podbródka, po czym zamruczała pod nosem w zamyśleniu. Tych mniejszych wynalazków było od groma, o czym powinna wspomnieć w pierwszej kolejności?
- Na przykład takie urządzenie napędzane magią, do czyszczenia - zaczęła w końcu, a melodię jej głosu przesycała nieukrywana duma. To jej ojciec tworzył takie cuda. To jemu udawało się przetwarzać naniesione na pergamin schematy w coś namacalnego i zazwyczaj sprawnego. Zazwyczaj. - Jeździ po podłodze i zbiera kurze, pyłki i inne świństwa, tylko... No czasem się obrazi i zamiast je zbierać, to wypluwa to co zebrał dookoła, aż go nie kopniesz - wyjaśniła i wzruszyła ramieniem, z zadowoleniem obserwując jak Annie podchodzi do okna i cieszy oczy wyglądem pogrążonej w jesieni Doliny. Ta pora była jej ulubioną. Gamy żółci i brązu barwiące liście, mżawka uderzająca o szyby wieczorną porą i pochmurne poranki nakazujące ubrać trochę cieplejsze skarpetki, to po prostu cieszyło. - Wynalazł też inne urządzenie, taki jakby pałąk z talerzem na końcu, który wydaje dźwięk, kiedy wyczuje w ściółce grzyba - Trixie kontynuowała miękko i odepchnęła się od drzwi, podchodząc bliżej dziewczyny, ale zanim zjawiła się u jej boku to zwyczajnie usadowiła się na jednym z foteli, kiedy już zebrała z niego stertę świeżo pocerowanych ubrań. - A ostatnio pracuje nad wehikułem czasu. Chce się wybrać w podróż - po jaką cholerę to w sumie nieistotne, ważne, że miał w swoim życiu cel i dążył do niego z wciąż rozognioną ambicją, zamiast osiąść na laurach i stwierdzić, że teraz zdziadzieje na kanapie.
Trix uniosła brwi w pobłażliwym wyrazie kiedy Annie zapewniła, że wcale nie mizernieje, a potem pokręciła głową i machnęła ręką, niewerbalnie dając dziewczynie do zrozumienia, że problem będzie tak okrągły, jak dupa Aquili Black w szkole. Albo jak cyfra zero.
- Masz go ze sobą? - zdziwiła się Beckett; gdzie, na brodę Merlina, Beddow schowała w swoich ubraniach żywe zwierzę? Fretka już robiła raban w swojej klatce, ciskała się po całej jej szerokości i radośnie wbiegała do kryjówek tylko po to, żeby potem wybiec z nich i z impetem przydzwonić w kraty. No niemądra taka. - Skąd go masz? Nie udusi się? Weź go może wyjmij... Wintour sobie popatrzy - wskazała ruchem dłoni na zwierzę zamknięte w wysokim kojcu. - Rzadko kiedy ma gości innych niż kura i kaczka. - A tych Trixie nie chciała przy niej zostawiać, ze zrozumiałych względów. Fretka nie była delikatna, kiedy chciała się bawić zachowywała się porywczo i gwałtownie, na tyle, by zadusić albo zagryźć Merlina ducha winną Duckie, a Silkie pozbawić przynajmniej kilku piór.
Na pytanie Annie znów kiwnęła głową. - Mam swoją pracownię na parterze w przybudówce - wyjaśniła i coś nagle zaświtało jej w głowie, idea, wspaniały pomysł, och, dlaczego od razu na to nie wpadła? Beckett poruszyła się gwałtownie na krześle i zacisnęła dłonie na podłokietniku, wpatrzona w swojego gościa. - Właściwie to potrzebujesz czegoś na zimę? Płaszcza, szalika, rękawiczek, cokolwiek? - zapytała, wyraźnie podekscytowana. Uszyć coś dla siostry Petera... Tak, to był dobry uczynek. - Mów, to będzie dla mnie przyjemność.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]10.03.21 18:15
Nie do końca rozumiała te zależności, między dziećmi i rodzicami, starszymi i młodszymi, tym co wolno i nie wolno; ale mimo to spróbowała odwzajemnić nieco konspiracyjny uśmiech panny Beckett, jako tako przyjmując jej zapewnienia – może faktycznie jej tata nie będzie się złościł? Tym bardziej, jeśli był zapracowanym człowiekiem, takim, który ceni sobie spokój; przecież nie robiły nic złego, rozmawiając spokojnie w pokoju i nie zakłócając jego ciszy, tudzież godzin pracy.
Pokiwała żywiołowo głową, słuchając jak Trixie opowiada o tym, czym tak naprawdę pan Beckett się zajmował; wynalazcy, o których słuchała w dzieciństwie niemal całkowicie różnili się od tych z magicznego świata; Annie nie raz miała wrażenie, że wszystko to, co dzieje się wokół, że cała magia, zaklęcia, to, z czym była niezaprzeczalnie związana już od wielu lat, a z tego co mówili niektórzy ponoć od narodzin, jest czymś o poziom, może dwa, a może kilka, wyżej.
Nawet jeśli momentami bywało okropnie konfundujące, jak chociażby wyobrażenie sobie przedmiotów, o których mówiła Trixie.
– Mugole mówią na to odkurzacz – wtrąciła, kiedy zrozumiała już – a przynajmniej tak jej się wydawało – czego odpowiednikiem mógł być przedmiot skonstruowany przez ojca dziewczyny.  Kolejny wynalazek nie był już taki oczywisty, ale darowała sobie pytania, bo to, o czym wspomniała Trixie potem, wydawało się o wiele, wiele ciekawsze.
– Chce się przenieść w czasie? Po co? – wyrzuciła od razu, wyraźnie zaciekawiona; może gdyby sama miała taką możliwość, też wolałaby zajrzeć do przeszłości? Zajrzeć, poszperać, zmienić coś, co miało wpływ na rzeczywistość? Z pewnością nie chciałaby wojny, nie chciałaby sierocińca, nie chciałaby śmierci mamy; ale czy naprawdę to wszystko było możliwe, nawet do wyobrażenia sobie takiej utopii?
Krótkie mhm i potakiwanie głową było odpowiedzią na pytanie o szczura, niedługo później sięgnęła do swojej torby, niedawno przewieszonej przez ramię, teraz spoczywającej na podłodze; z jej wnętrza wydobyła nieduże, metalowe pudełko, kiedyś stanowiące opakowanie na dużą porcję krakersów. Wieko powędrowało do góry, a w szczelinę prędko wślizgnął się ciekawski, bladoróżowy nosek. Wyjęła zwierzątko z puzderka, kładąc je sobie na kolanach i w ramach uspokojenia – być może też zadośćuczynienia za dłuższą chwilę przetrzymywania w zamknięciu – zaczęła głaskać go spokojnie.
– Nazywa się Włóczykij, bo się przypałętał i nie chce odejść, no i bo włóczy się ze mną cały czas – wyjaśniła krótko, kontrolnie zerkając na fretkę za kratami klatki, wciąż trzymając szczura na swoich kolanach. Lepiej żeby poznawali się na odległość, na razie.
Mogli łypać na siebie ciemnymi oczkami, badać zapachy, które pojawiały się wokół; w międzyczasie Anne przeniosła wzrok na młodą Beckett.
– Naprawdę? Ja... Trixie, ja nie mam pieniędzy – nie było sensu tego ukrywać, być może powinno jej być wstyd, ale poza drobnym frasunkiem przebiegającym przez brwi nie dała tego po sobie poznać – Mam... jakieś tam ubrania – dodała zaraz potem, jakby w razie czego chciała uspokoić dziewczynę. Bo miała; i sweter, i kurtkę, choć ta już teraz wydawała się niewystarczająca, a nie spadł jeszcze pierwszy śnieg.
– Może... może rękawiczki... wiesz, z jakiś tam resztek materiału – nie zamierzała nadużywać jej gościnności, dobrej woli i co najważniejsze, czasu i surowców.


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Pokój Trixie [odnośnik]15.03.21 21:45
- Ale to nie jest zwykły odkurzacz - pouczyła Annie rzeczowym, wręcz mentorskim tonem, skrupulatnie przekoloryzowanym, dłońmi symulując natomiast gogle noszone przez ojca podczas pracy. Niejeden raz ochroniły jego oczy przed niekontrolowanym, nieplanowanym wybuchem; co prawda w ostatnim czasie dochodziło do nich jakby rzadziej, ale zabezpieczenie lepiej było mieć niż nie mieć. Nawet jeśli było tak okropnie brzydkie. - Tylko napędzany magią zasysacz - wyjaśniła i parsknęła pod nosem, po czym odjęła dłonie od twarzy i machnęła ręką, sugerując, że nie warto było ciągnąć tematu. Dla niej każdy z wynalazków ojca był spektakularny, choć to nie broniło złośliwej córce naśmiewać się z niektórych zachowań czy sposobu kreacji; najważniejsze, że pod płachtą wyuczonej krnąbrności czaiła się autentyczna aprobata i akceptacja wszystkiego w stu procentach.
- Nie wiem dokładnie, może chce ukraść dla mnie tę sławną sukienkę Marii Antoniny. Kojarzysz robe de gaulle? Zrobiłam kilka własnych, ale co oryginał to jednak oryginał - wzruszyła ramionami. Właściwie to nigdy nie otrzymała od pana Becketta konkretnej odpowiedzi na tę zagwozdkę, a z czasem zamiast dopytywać z uporem powtórzyła tę samą technikę co z losem swojej matki - pytać przestała. Znając Steviego zapewne chciał stanąć twarzą w twarz z Leonardem da Vinci i przedyskutować kilka wynalazków, może też odnaleźć te, których schematy zagubiły się w rwącym potoku historii; przez myśl by jej nie przeszło dlaczego ojciec rzeczywiście konstruował tę maszynę. I może to i lepiej.
Kiedy z pudełeczka wysunął się różowy nos Trixie pochyliła się do przodu i przyjrzała szczurowi, którego Annie ujęła w bezpieczne dłonie. Tak będzie lepiej, by poznał Wintour na odległość; fretka zdawała się wyczuwać gościa i na moment zastygła, by potem kontynuować beztroską eksplorację swojego kojca i jego wszelkich zabawkowych zakamarków, chcąc spożytkować rozbudzoną energię.
- No cześć, Włóczykiju - zwróciła się do niego z uśmiechem. Zwierzęta traktowała o wiele łagodniej niż ludzi, szczędziła im swojej opryskliwości i zawsze zabawnie modelowała głos, by zyskać sobie ich przychylność. Zazwyczaj działało, czy ze szczurem również? - Elegancik. Jest zdrowy? Byłaś z nim w jakiejś lecznicy? Jak się przypałętał to lepiej sprawdzić czy nic mu nie jest - zaświergotała i wyciągnęła rękę w kierunku panny Beddow i jej towarzysza, palcem wskazującym delikatnie dotykając uroczego noska - tego należącego do Włóczykija, nie Annie, naturalnie. Potem przewróciła lekko oczyma, jakby oburzona, że młoda znajoma posądzała ją o żerowanie na jej kieszeni; Trix przywykła do charytatywnego pomagania potrzebującym, a taki chuderlak pomocy na pewno potrzebował, nawet nie ma o czym tu dyskutować. Znów prychnęła pod nosem i podniosła się z krzesła, podchodząc do jednej z szafek, by z szuflady wyciągnąć miarkę krawiecką i kawałek pergaminu z ołówkiem.
- Uważaj, bo na pewno ci zrobię tylko rękawiczki - zaśmiała się krótko i gestem dłoni zasugerowała Annie, że czas wstać z fotela. W tym czasie Włóczykij mógł albo poszwendać się po pokoju, albo wrócić do swojego zaufanego pudełeczka. - Zdejmę z ciebie miarę na płaszcz. Jaki chcesz kolor? - spytała, w międzyczasie zanotowawszy na kawałku pergaminu inicjały Anne i na szybko naszkicowała damską sylwetkę, obok której mogła później nanosić konkretne liczby.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]18.03.21 10:33
Uniesione ku górze brwi, szerzej otwarte ślepka, powstrzymywany w okowach warg uśmiech; przyglądała się pannie Beckett naprawdę odrobinę skonsternowana, nie wiedząc czy wypada jej zawtórować śmiechem, czy może tata Trixie naprawdę mógłby źle się z ów faktu poczuć, nawet jeśli chodziło o odkurzacz, napędzany magią czy nie, wciąż miał za zadanie zbierać kurz.
Siedziała więc nieco zawstydzona, uśmiechając się jedynie kącikiem ust, kiedy dziewczyna iście ironicznie wspominała o wynalazkach. Każdy miał swojego bzika.
Nawet Trixie, która wypuściła jakieś bardzo, bardzo skomplikowane słowo, i zapewne młoda Beddow nie miałaby najmniejszego pojęcia co znaczyło, gdyby nie postać Marii Antoniny wpleciona w zdanie.
– Nie wiem co właśnie powiedziałaś, ale to pewnie piękna suknia, jakaś w różowym kolorze? – rzuciła z zakłopotaniem, wkradając w zgłoski nutę śmiechu. Nie znała się nadto – ani na kulturze, ani na historii, a już na pewno nie na języku francuskim; ale ktoś taki jak Maria Antonina był na tyle ikoniczny, że nawet niewyedukowane dzieci z mugolskiego sierocińca wiedziały, kimże była ekscentryczna księżna.
Ale coś jej podpowiadało, że nieważne jak bardzo Trixie uwielbiała kreacje – i te dzisiejsze i z minionych epok – pan Beckett nie cofałby się w czasie tylko po to. Chyba.
Może miał jakieś niedokończone sprawy? Popełnił błędy, które nigdy miały się nie wydarzyć? Rozgrzebywanie przeszłości chyba wykraczało poza sferę jej domniemywań, nawet jeśli magia faktycznie mogła kiedyś pozwolić na podróże w czasie. Trixie nie kontynuowała tematu, więc również porzuciła go sprawnie, z uwagi na jej, jak i własną swobodę.
Poza tym, zwierzaki, nieważne jak bardzo nie narzekałaby na swojego szczura, były tematem chyba jej bliższym.
– A bo ja wiem, nie znam się zbytnio na tym – mruknęła, wzruszając odrobinę ramionami; Włóczykij sam się przypałętał; co prawda trwał już u jej boku jakiś czas, tygodnie, może nawet miesiące? Ale nic nie wskazywało na to, by coś mu dolegało.
Różowy nosek znów poruszył się kilkukrotnie, wychodząc naprzeciw wysuniętemu palcu panny Beckett.
– Próbowałam go zostawić, no wiesz, w jakimś... naturalnym dla niego środowisku. Bezpiecznym miejscu – rzuciła, przez chwilę przyglądając się szarawej kulce na własnych kolanach – Ale za nic się nie chce na to zgodzić. Zawsze za mną leci. Trochę przykre kogoś porzucić i uciec, nawet jeśli chodzi o szczura, no nie? – krótkie tłumaczenie być może miało uspokoić także i ją, odrobinę przekonać do zwierzęcej przybłędy.
Krótkie westchnięcie zwiastowało drobny uśmiech; Annie zrobiła to odrobinę niepewnie, choć posiadanie własnego płaszcza, takiego, który nie świecił dziurami i otarciami, była naprawdę kusząca.
– Ale na pewno, Trixie? – zadowoliłyby ją nawet rękawiczki, a ostatnie co by chciała, to nadużywać jej dobrej woli – Nie wiem, jaki masz.... Może niebieski? Granatowy? – zaproponowała, uprzednio odkładając szczurzego przyjaciela na podłogę, z której prędko podreptał w okolice pod łóżkiem. Przydreptała do dziewczyny, zerkając na szkic sylwetki na kartce.
– Jakiś... mało rzucający się w oczy – czerń byłaby najodpowiedniejsza, ale to miał być jej płaszcz; skoro już mogła zdecydować, niebieski odcień wydawał się całkiem akceptowalny.


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Pokój Trixie [odnośnik]18.03.21 23:53
Trixie pokręciła przecząco głową, ale nie odpowiedziała na pytanie Anne od razu. Zamiast tego już w pokoju podeszła do jednej z szaf i zaczęła przeszukiwać wnętrze szuflady, w której pełno było przeróżnych bibelotów, poucinanych wstążek, ołówków przeznaczonych do naostrzenia i kolorowych kredek pomagających nanosić kolory na projekty. Pod nimi odnalazła w końcu kilka litografii. Nieco pogięte obrazki, reprodukcje wielkich dzieł sztuki, które inspirowały klasyczne rozumienie mody. Wybraną karteczkę podała dziewczynie; ilustracja przedstawiała francuską delfinę w jej białej, letniej sukience, która wywołała prawdziwą rewolucję w świecie kreacji.
- Patrz, o tym mówię - wyjaśniła dość jak na siebie łagodnie i powiodła palcem po bufiastych rękawach ściągniętych powyżej i poniżej łokcia, zanim opuszka wytyczyła także kształt szerokiego kołnierza okalającego średniej głębokości dekolt. - To jest Maria Antonina, a to jej skandal-sukienka - uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, po czym odsunęła się od dziewczyny, pozwalając jej obejrzeć resztę malowideł, jeśli miała na to ochotę. Mogłaby porozwodzić się jeszcze nad tym z jak wielkim szokiem w tamtych czasach okazało się ukazanie królowej w podobnej kreacji, ale czy Annie rzeczywiście to obchodziło? Lepiej było skupić się na tym jej małym towarzyszu o różowym nosku i bystrym spojrzeniu.
- Kocha cię, takich się nie zostawia - orzekła zdecydowanie i poważnie, choć wciąż w tym wszystkim dobrotliwie, może tonem starszej siostry pragnącej tej młodszej pokazać odrobinę życia. Jeśli Petera nie było w pobliżu, to dobrze, żeby dziewczyna miała przy sobie choćby Włóczykija. Samotność mogła przytłaczać. Na pewno przytłaczała, choć Trixie nie miała o tym pojęcia, nigdy nie była sama: na początku miała przy sobie panią Cattermole, potem ojca, potem przyjaciółki... I teraz znów miała ojca. - Na podobnej zasadzie, powiem ci, mam tu jeszcze kaczkę, ale teraz śpi na dole w salonie. Małe chucherko, której matkę zjadła jakaś norka. Wyklułam ją sama - wspomniała z uśmiechem. Jak zejdą robić obiad to Annie z pewnością pozna Duckie; kaczuszce najpewniej towarzyszyła teraz odrobinę nadopiekuńcza Silkie, która wysiedziała samotne jajo skazane na zgnicie gdzieś pośród wysokich traw i płytkich wód; ale to potem, najpierw należało zdjąć miarę z tej chudzinki.
- W takim razie granatowy. Powinnam mieć sporo ciepłych materiałów, teraz dobrzy ludzie z Doliny oddają co mogą żeby pomóc innym jak robi się coraz zimniej - westchnęła i od razu zabrała się do pracy. Gestem dłoni wskazywała Annie w jaki sposób ustawić się do mierzenia, kiedy unieść rękę do boku, do przodu, kiedy obie ręce unieść żeby ułatwić jej dostęp do talii. W wolnych chwilach wszystko to skrupulatnie notowała na pergaminie. - Chcesz mieć taki duży kaptur? Ze sztucznym futrem dookoła? - zaproponowała, wyraźnie jednak skupiona na zadaniu; sugerował to ton głosu, trochę cichszy, spokojniejszy, jakby wręcz odległy. W myślach już wyobrażała sobie krój płaszcza, jaki chciała zaproponować Annie. Miał być uroczy, ale i przede wszystkim swobodny - i miał podobać się Peterowi, kiedy chłopak już się odnajdzie. Pamiętała co lubił. Jeśli się odnajdzie...


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]19.03.21 17:22
Maria Antonina i jej skandal sukienka.
Palce spotkały się z fakturą obrazka, wzrok uważnie śledził góry i doliny jasnego materiału, badawczo przyglądał się zagięciom, falbankom i innym, bardzo ładnym ozdóbkom; na jej gust w kreacji nie było niczego skandalicznego, poza tym ktoś tak wysoko urodzony chyba mógł robić co chciał? Ale świat bywał dziwnym miejscem, ludzie bywali okropnie zawili, więc jedyne, co Anne zrobiła, to pokiwanie głową i oddanie ilustracji pannie Beckett. Znała się na tym lepiej, w końcu była krawcową, a to w mniemaniu młodej Beddow, było już dosyć poważnym zajęciem.
Przyglądała się jeszcze innym obrazkom, szkicom i kolorowym malowidłom, finalnie wzruszając odrobinę ramionami na stwierdzenie Trixie.
– Tak sądzisz? – nie była pewna, czy zwierzęta faktycznie tak szybko mogą się przywiązać, nawet, a może przede wszystkim takie, jak zwykły, uliczny szczur. Ale tak czy siak chyba nie miałaby serca go zostawić; nie kiedy tak desperacko na ów rozłąkę się nie zgadzał.
W końcu czasami wcale nie był tak problematyczny i upierdliwy, i w pewnych momentach zapewniał nawet rozrywkę, kiedy mogła palcami gładzić szare futerko i na moment nie myśleć o niczym poza nim. No i chyba też był sam. Więc mogli być sami razem.
– Mogę ją zobaczyć? – zapytała od razu, kiedy tylko panna Beckett wspomniała o kolejnym zwierzątku. Fretka, kaczka; z takim towarzystwem na pewno było nieco raźniej – To znaczy później, jak zejdziemy na dół?
I kiedy wszystko będzie gotowe; Beddow stała cierpliwie w wyznaczonym miejscu, unosiła ręce i opuszczała, wciąż starając się nie garbić pleców i każdy drobny gest traktować z uwagą, byleby tylko Trixie faktycznie mogła szybko i sprawnie nanieść na swój szkic odpowiednie wymiary.
– Och, ojej, bardzo... – powiedziała od razu, kiwając entuzjastycznie głową i w ów ruch wplatając szeroki uśmiech. Jej płaszcz, własny, granatowy, z kapturem i futerkiem – chyba naprawdę nie pamiętała już kiedy mogła choć trochę cieszyć się ze zwyczajnej materialności.
– Będzie idealny, Trix, na pewno. Dziękuję... – naznaczone nutą zakłopotania słowa były w tamtej chwili jedynymi odpowiednimi, nawet jeśli panna Beckett sprawnie odrzucała od siebie dobrotliwość, w którą Anne ubierała ją wraz z trudną do określenia wdzięcznością.
Ale chyba tylko to im zostało – pomagać sobie nawzajem.
– Co ja mogłabym zrobić... dla ciebie? Dla ciebie i twojego taty, albo dla innych ludzi, którzy tutaj mieszkają? – zapytała po dłuższej chwili ciszy, podnosząc na nią spojrzenie. Choćby dla tych, którzy ofiarowali materiał, z którego miał powstać jej płaszcz.


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Pokój Trixie [odnośnik]19.03.21 21:47
W jej mniemaniu zwierzęta, odpowiednio do siebie przekonane, przywiązywały się bardzo szybko. Szybciej niż ludzie, szczególnie jeśli wydobyć je z łapsk ponurego przeznaczenia i ocalić od niebezpieczeństwa. Okazywały swoją wdzięczność, na przykład tak jak Duckie, która rzadko kiedy opuszczała bok Trixie albo wyściubiała dziób za belki w ogrodowym płocie, nieufnie spoglądając na świat znajdujący się poza granicami Warsztatu. Dlatego też Beckett kiwnęła głową z absolutnym przekonaniem i pozwoliła uśmiechowi rozszerzyć się nieco, gest ponawiając przy zapytaniu o kaczuszkę.
- Jasna sprawa, pewnie sama do ciebie przyleci. Lubi kiedy mamy gości. Tylko może się wystraszyć Włóczykija - przestrzegła profilaktycznie. Szczur był od niej większy i Merlin jeden raczy wiedzieć jak zareaguje na małe, żółte ptaszysko słaniające się na nieporadnych nóżkach - to było czymś, czegoś Beckett wyjątkowo nie zamierzała ryzykować. Sugestia sama w sobie była dość jasna; idziemy robić obiad, a to znaczy, że towarzysz Annie powinien wrócić do swojego pudełeczka.
Kilka następnych pomiarów i naniesień liczb na pergamin i właściwie wszystko było gotowe. Trix odeszła na kilka kroków do tyłu i przyjrzała się jeszcze Beddow, w wyobraźni już kreując zimowy płaszcz dla dziewczątka; jeśli wszystko wyjdzie tak jak powinno, wyjdzie spektakularnie. Prześlicznie. Może zbyt prześlicznie, biorąc pod uwagę jej chęć nierzucania się w oczy... Ale Beckett wychodziła z założenia, że w każdej szafie powinna znajdować się rzecz po prostu ciesząca zmysł estetyczny.
- Podziękujesz jak będzie gotowy - machnęła lekko dłonią i czule zmierzwiła czuprynę Annie, nie na tyle, by zrobić z jej włosów pokryte kołtunami gniazdo, ale wystraczająco, żeby dać do zrozumienia, że wcale nie było za co dziękować. Że przyjemność leżała po jej stronie. - Po prostu nie pakuj się w kłopoty - mruknęła niesfornie i wyciągnęła do niej rękę, sygnalizując, że nadszedł czas na zejście na dół i przygotowanie obiadu. - I złap tego gagatka. Chyba wszedł pod łóżko - spojrzała na część pokoju za półprzezroczystą kotarą; ktoś tak chudziutki jak Annie powinien sobie poradzić z sięgnięciem po dość wysoko ustawioną ramę; w tym czasie Trixie otworzyła drzwi do pokoju i ruszyła w dół korytarza, potem w dół schodów, kierując pannę Beddow do kuchni. Planowała zrobić potrawkę z zająca z cebulą, czosnkiem i małą pieczoną dynią, coś, czym mogłyby jakkolwiek posilić się trzy osoby.
W salonie Annie mogła poznać się z Duckie i Silkie. Zgodnie z założeniem kaczuszka była zachwycona odwiedzinami; kura była odrobinę bardziej aspołeczna, dystyngowana, przyglądając się nieznajomej z kanapowego podnóżka, a pan Beckett... Był po prostu panem Beckettem, uroczym i opiekuńczym jak zawsze.  

zt x2 :pwease:


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]24.03.21 22:36
8 listopada, przed świtem

Ojciec nie wrócił na kolację, nie wrócił też na porę zgaszenia świateł w korytarzu, ale to nic; ostatnia rozmowa pokazała dobitnie, że nie zawsze mogła liczyć na pozostawioną na stole kartkę i musiała się z tym pogodzić, jeśli nie chciała mocniej szargać swoich nadwyrężonych nerwów. Trixie położyła się zatem do łóżka bez życzenia mu dobrej nocy; pożegnała się jedynie z Duckie, którą ułożyła w koszyczku na biurku, pożegnała się też z Silkie i Wintour, pozwalając, by kilka łyków wypitego przed snem bimbru domowej roboty poniosło ją łagodnie w świat odpoczynku, gdzie czekał już bezsenny świat pożerającej wszystko czerni. Zazwyczaj. Tylko... Tylko że tym razem tak nie było.
Szli po niego. Z ciężkimi, niskimi głosami dudniącymi echem od ścian czarnego, skąpanego w mroku holu. Słyszała kroki stawiane przez masywne buty, czuła drżenie podłogi uginającej się pod podeszwami, wzdrygały ją dłonie chwytające za klamki i otwierające kolejne drzwi, by sprawdzić, czy nie chował się gdzieś w bocznych pomieszczeniach. Ilu ich było? Pięciu albo pięćdziesięciu, dla niej brzmieli jak legion, jak armia o złych zamiarach pragnąca zdemolować na swojej drodze wszystko, co było jej bliskie. Gdzie w tym czasie się znajdowała? Skulona na dnie szafy, czy może tuż obok własnych drzwi, z przyciśniętym uchem do cienkiego drewna, niezdolna się poruszyć? Bo potem to usłyszała, tak wyraźnie, jakby dźwięki dochodziły gdzieś z jej pokoju. Znajomy wrzask, jęk wymierzanego bezpodstawnie bólu, niedźwiedzi śmiech. Symfonię tortur trwającą dzień, tydzień, może rok. Płacz, szlamo. Nie, proszę, nie.
Trixie wiła się na łóżku, gwałtownie przewracała z boku na bok, aż w końcu wydzierający się z jej gardła krzyk przedarł się przez nocną ciszę a ona wyprostowała w siadzie, wyrwana z okropnego koszmaru. Przed oczyma świat powoli rozgrzewający niebo poranną czerwienią wydawał się niewyraźny, falujący, jakby grunt pod jej nogami miarowo rozmywał się wraz z uderzeniem nieistniejących fal. Nie wiedziała nawet kiedy zerwała się na równe nogi i trochę się na nich słaniając wypadła z pokoju do ciemnego korytarza, tego ze snu. Drżącą dłonią trzymała się ściany.
- Tato? - zawołała raz, jeden, drugi, trzeci, z każdym następnym krzycząc coraz głośniej. Nie było go w jego sypialni; zdążyli już go zabrać? Trix zakleszczyła w palcach pościel i zerwała ją z płaskiego materaca, ale nikogo tam nie było, nikt nie leżał w ojcowskim łóżku, skory ukoić jej strach. - Tato, gdzie jesteś? Tato?! - głośno trzasnęła drzwiami za swoimi plecami kiedy znów wybiegła z pomieszczenia, coraz bardziej otumaniona i niepewna. Nieprzyzwyczajona głowa musiała zmieszać wzniecony przez sen lęk z alkoholem, pchając ją w ramiona paniki. Opadająca z sił i przygwożdżona przez bezsilność Beckettówna osunęła się wtem w dół po ścianie, siadając na zimnej podłodze, z pomiętą koszulą nocną, palcami mocno zaciśniętymi na puklach ciemnych włosów, oddychająca prędko, nierówno, czerwona - i na granicy płaczu.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]24.03.21 23:30
Gdy wczoraj rano tworzył świstokliki we własnej pracowni, pojęcia nie miał, że nieudane zaklęcie wywieje go aż na sam środek oceanu, gdzie będzie musiał unikać harpuna, łowić ryby, a na sam koniec zostanie poczęstowany rumem, którego nie sposób było odmówić, zważając na przygody, które przeżył. Przeżył... Właśnie. Cud, że to wszystko przeżył i obyło się bez zadrapania. Oczywiście, miał przemoczone ubrania, był kompletnie przemarznięty, a kurtka, którą dostał od Ricky'ego i Juliana na niewiele się już zdała. Wrócił do domu obolały, po całej nocy podróżowania, teleportacji, odpoczynków w postronnych miejscach. Mały kieszonkowy zegarek podpowiadał, że była 6:30. Nie było go całą noc... Nawet nie chciał myśleć co musiała czuć Trixie, gdy zorientowała się, że łóżko, które pościeliła rano, jest nietknięte, a w pracowni został kubek niedopitej kawy i ani śladu po Steviem. Żeby tylko nic jej nie stało... Jednak to przecież nie była jego wina, to był zwykły przypadek i gdyby miał czas, żeby zostawić jej wiadomość, to na pewno by to zrobił. Wchodząc do domu, starał się być najciszej jak to możliwe, jednak od razu dobiegł go głos z góry. Była zrozpaczona... O nie. Beckett nawet nie zdjął butów i pognał na górę po schodach najszybciej, jak tylko potrafił, wyciągając jeszcze z kieszeni różdżkę, by wymierzyć nią w ewentualnego wroga. Na korytarzu nie znalazł jednak nikogo nieprzyjaznego, kto śmiałby atakować jego córkę. Była tam sama, siedząc na podłodze w koszuli nocnej, trzymając się za włosy w wyraźnym ataku paniki. Dobiegł do niej, klękając szybko przy własnej córce, aby przytulić ją mocno do piersi. Trzęsła się, była na granicy płaczu, coś było okropnie nie tak.
- Spokojnie, kochanie... Już dobrze, cśśśś - kołysał się powoli w lewo i prawo, pozwalając, by jej oddech się uspokoił. - Już wszystko dobrze... - czyżby miała zły sen? Jeśli stało jej się cokolwiek złego, przecież by sobie tego nie darował. Fakt, że znalazł się daleko poza domem w kompletnie nieoczekiwanym czasie, wydawał się być nie tyle zaskakujący, ile kompletnie przerażający dla jego dziecka. - Homenum Revelio - wypowiedział inkantację rozglądając się dookoła, aby dostrzec czy w pobliżu znajdował się ktoś wrogo nastawiony. Byli tam sami, nie licząc oczywiście zwierząt. - Nic ci nie jest? - uniósł jej twarz w górę. - Co się stało? - dopiero wtedy poczuł od niej bimber. To musiał być bimber, nic innego tak nie śmierdziało. Czy jego córka upiła się sama? A może ktoś u niej był?! Nic z tego wszystkiego nie rozumiał. Jeśli był tam mężczyzna, jeśli spotkała się z kimkolwiek wieczorem i to w jego domu... Znajdzie tego człowieka...


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pokój Trixie [odnośnik]24.03.21 23:52
Kroki na schodach przypominały dźwięk piorunów uderzających gdzieś tuż obok niej. Wrócili, przyszli też po nią, mogła tylko czekać aż wdrapią się na górę i odnajdą ją bezsilną w korytarzu, który rozświetlała jedynie szkarłatna łuna powoli budzącego się słońca. I co zrobią? Zabiją ją od razu, czy będą torturować jak ojca? Skoro nie znalazła go na piętrze Warsztatu, to znaczyło, że Beckett padł już ich ofiarą, pewnie wyciągnęli mu z głowy wspomnienie dotyczące tego miejsca i postanowili doprowadzić sprawę do końca, zorientowani o istnieniu jeszcze jednej osoby o szlamich korzeniach. Merlinie, jak mogłaby bronić się tu bez niego? Przekonana o tym, że już nie żył, że rozorali mu ciało zaklęciem i ostrzem noża, wywlekli z niego każdą żyłę, rozerwali mięśnie... Gorące łzy przerażenia zaczęły spływać po policzkach jeszcze zanim nadchodzący intruz pojawił się na horyzoncie - dopiero później, kiedy zbliżył się do niej w ciemnościach, Trixie dostrzegła, że nosił jego twarz. Ale nie pachniał jak ojciec. Towarzyszył mu swąd ryb i morskiej wody, obce zapachy zdradzały więc obcego człowieka, który spróbował zakleszczyć ją w niedźwiedzim uścisku swoich rąk. Nie pozwoliła mu na to, wyrywała się ile sił miała w ciele, desperacko starając się odepchnąć od siebie napastnika, który mamił ją łagodnym, przejętym głosem. W duchu na pewno już się śmiał. W myślach gotował dla niej torturę.
- Zostaw mnie, puszczaj! - wrzasnęła nieco niewyraźnie. Trix nie była zaprawioną w bojach amatorką trunków wysokoprocentowych, tych kilka łyków wypitych przed snem starczyło, by doprowadzić ją do przedziwnego, właściwie nieznanego do tej pory stanu, który w połączeniu z szalejącą paniką przemieniał ją w zdziczałe zwierzę. - Co mu zrobiłeś? - wyślizgnęła się spomiędzy rąk Steviego i, spłoszona, rzuciła w bok, oddalając się od niego na rękach i kolanach, zamiast podnieść się na równe nogi. Nie miała przy sobie różdżki. Mogła jedynie cofać się w stronę szklanych drzwi prowadzących na balkon i liczyć, że coś akurat wpadnie jej w rękę - jak donica z kwiatem, którą bezmyślnie obróciła do góry nogami, sygnalizując, że w każdej chwili może nią rzucić. Nieco ziemi opadło na drewniane panele. - Ilu was jest? Ilu szlamco... Szmalcowników? Co mu zrobiliście? No gadaj! - poprawioną nazwę wywarczała jadowicie spomiędzy zaciśniętych zębów. Sprytna zagrywka w postaci przybrania formy jej ojca nie miała im dziś pomóc. Nie wezmą jej żywcem.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pokój Trixie [odnośnik]28.03.21 18:24
Zdarzyło mu się już to, miesiąc temu, że świstoklik nie zadziałał, tak jak powinien i skończył w kompletnie niewiadomym miejscu. Jednak wylądowanie na środku oceanu, przesiąknięcie tym smrodem ryb, zimno i skacząca adrenalina... Tego się zwyczajnie nie spodziewał. Stevie do tej pory wiódł życie, które można było określać mianem spokojnego. Pracował w swoim warsztacie, czasem coś wybuchło, ale na tym się kończyło. Teraz jednak los sprowadzał na drogę jego i Trixie kompletnie nieoczekiwane zdarzenia, które, tak jak dzisiaj, okazywały się być druzgocące. Gdy więc jego własna córka zaczęła uciekać na bok, wyrwała się z jego objęć... kompletnie zdębiał. Nie spodziewał się tego. Ta wydawała się go kompletnie nie rozpoznawać. Beckett znał się na numerologii, ale nie był specjalistą od klątw czy magii leczniczej, a to, co się z nią działo wydawało się być kompletnie niespodziewane. Nie odezwał się ani słowem, marszcząc jeszcze brwi, gdy Beatrix złapała za doniczkę i wysypała całą ziemię na podłogę, wraz z posadzoną w niej palmą chamedora. No przecież tyle się troszczył, by w końcu ładnie wyrosła. Stevie cmoknął tylko, patrząc, jak jego efekty starań znajdują się na dywanie. Nie to było jednak najważniejsze... - Beatrix, przecież to ja, żaden szmalcownik - powiedział spokojniej, nie ruszając się jednak w stronę córki. - No już spokojnie, spójrz - z głowy ściągnął kaptur rybackiego płaszcza przeciwdeszczowego, licząc, że gdy go zobaczy, to uspokoi się chociaż odrobinę. - Co się stało? Ktoś tu był? - niepokój wciąż go przeszywał, jeśli ktokolwiek śmiał zaatakować jego córkę... Biada mu. Nie zaśnie, dopóki nie odpłaci za to. Rozglądając się dookoła, nie zobaczył jednak żywego ducha, zresztą... Czar też niczego nie pokazał. Czy możliwe, że ktoś wszedł jej do głowy? Wszystko było kompletnie odrealnione, a dodatkowo to spotkanie w Szkocji...
Stevie podniósł się, starając się uczynić to jak najszybciej, ale w tym wieku, po tak męczących dwudziestu czterech godzinach, miał nieco utrudnione zadanie. Trixie cierpiała, coś wyraźnie było nie tak, nie mógł przecież na to pozwolić. - Dziecko... Powiedz mi, co się dzieje, jak się czujesz...? Proszę - liczył, że da mu jakąkolwiek wskazówkę na temat jej stanu. Chciał do niej podejść, wziąć ponownie w objęcia, zamknąć w uścisku i nie puszczać. Przecież była jego córką, nie mógł pozwolić, aby cokolwiek jej się stało. Od kiedy zrozumiał, jak wiele stracił, od kiedy odeszła Mary Jo, zabierając najstarsze dziecko, nie mógł przecież pozwolić sobie na utratę kolejnego promyka słońca, który dopełniał jego życie. Nie myśląc dłużej, różdżkę położył na ziemi i popchnął ją pod przeciwległą ścianę, samemu pokazując dziewczynie swoje intencje. - Widzisz? Nie jestem szmalcownikiem - starał się okazać jej ten łagodny uśmiech, ten sam, który dostawała za każdym razem, gdy uszyła coś pięknego, gdy ugotowała coś dobrego, gdy zadbała o porządek w domu, albo podała mu książkę, gdy siedział w fotelu. Tym razem było to znacznie utrudnione, w środku trząsł się, zapominając o wszystkim, co logiczne.


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Pokój Trixie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach