Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]25.02.21 13:36
First topic message reminder :


Korytarz

Podłużne pomieszczenie na piętrze budynku, zaraz obok spiralnej klatki schodowej. Korytarz jest dość szeroki, prowadzi do wszystkich pokoi usytuowanych na piętrze. Źródłem światła jest nieduże okno na drugim końcu i magiczny żyrandol na suficie.
Drewnianą podłogę przykrywa dywan i warstwa kurzu.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756

Re: Korytarz [odnośnik]03.10.22 13:46
Pod dom Tatiany przeszła pieszo, pomimo sugestii, iż mogłaby skorzystać z kominka. Z umiarkowanym sceptycyzmem podchodziła do szczelności połączeń sieci Fiuu -tej wciąż brakowało stabilności - a do panny Dolohov nie miała daleko. Zabrała ze sobą uzdrowicielską torbę, na skórzanym pasie przewieszoną przez ramię. Jego ciemna barwa odcinała się kontrastem z tkaniny białej bluzki wetkniętej w pas ciemnozielonej spódnicy sięgającej kostek, zsunęła z szyi lekką czarną chustę, gdy znalazła się już za progiem jej mieszkania, lecz gdy dostrzegła Tatianę, pobielała na twarzy. Wydawała się ledwo stać na nogach, choć w swojej nonszalancji zachowywała się, jakby nic jej nie było.
- Tatiano? Co się stało? - zaczęła od wejścia, w złości marszcząc brew; czy ta dziewczyna przez chwilę choć nie mogła o siebie zadbać? Straci zdrowie, później życie. Była lekkomyślna. - Drew, jasna cholera, nie mogłeś o nią zadbać? - powitała śmierciożercę, pewnym krokiem podchodząc bliżej czarownicy. Na pierwszy rzut oka trudno było oszacować, co jej właściwie dolegało - ciało było wyraźnie osłabione, ale musiała odnaleźć rany. - Co boli cię najmocniej? - zapytała, kucając tuż obok; była przytomna, to dobrze. Mogła jej pomóc szybko zlokalizować główny problem. - Drew? - Przeniosła wzrok na czarnoksiężnika, wydawał się znacznie przytomniejszy. Złożenie słów winno przyjść mu łatwiej, niż dziewczynie, z pewnością też dobrze pamiętał, co ich spotkało. - A ten to kto? - Łypnęła okiem na spetryfikowanego mężczyznę. Więźnia, zapewne odpowiedzialnego za stan Tatiany. Przynajmniej spotka go zasłużony los. - Zabierz go stąd, muszę ją rozebrać - zarządziła, kładąc dłoń na ramieniu Tatiany. - Musisz się położyć. Chodź, zabiorę cię do łóżka - Nie żartowała, jej głos pozostawał stanowczy: wystarczyło jedno spojrzenie na Tatianę, żeby dostrzec, że potrzebowała odpoczynku tu i teraz. - Tobie nic nie jest? - zainteresowała się Macnairem, na pierwszy rzut oka wydawał się cały: a może po prostu łatwo było wyglądać na zdrowego obok słaniającej się z nóg Tatiany. Czy oni wszyscy byli jak dzieci?




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Korytarz [odnośnik]04.10.22 22:56
Ciężki oddech Tatiany nie motywował do przesłuchania; była słaba, być może nawet zbyt zmęczona, aby samej wezwać uzdrowiciela. Kątem oka zerkałem w jej stronę i nawet z daleka, co było abstrakcyjne, mogłem słyszeć przyspieszone bicie serca i spłycony oddech. Oberwała, bez dwóch zdań przyjęła na swoje drobne ciało nader dużo wiele zaklęć, które finalnie mogły okazać się opłakane w skutkach. Spóźniłem się i choć nie byłem gotów wziąć winy na swoje barki, to zdawałem sobie sprawę, że zabrakło skuteczności do szybszego zwarcia szyków. Nikt z nas nie spodziewał się, że kapitan bezbłędnie władał nie tylko swymi złotym ustami, ale i cholerną różdżką. Wrogów było wielu, my zaś tylko we dwoje, ale mimo to dopięliśmy swego, osiągnęliśmy sukces, na jakim jej zależało. Wbrew pozorom towarzystwo wprawionych w magię leczniczą nie było takie złe; rany kształtowały, blizny nadawały charakteru, którego nie można było Dolohov odmówić. Skoro kobieta chciała ubierać się w spodnie, nie mogła nosić blizn?
-Po małej ilości słów wiem, że jest kiepsko- rzuciłem posępniejszym tonem. Zwykle dziób jej się nie zamykał, miała komentarz nawet wtedy, gdy nikt go od niej nie oczekiwał, a wówczas odpowiadała jedynie półsłówkami. Kiedy opuściła pokój pokręciłem głową i ponownie skupiłem się na bohaterze dzisiejszego wieczoru. Chciałem czym prędzej wyciągnąć z niego informacje i wymierzyć ostateczny cios, który w żaden sposób nie wyrównywał moralnego długu, jaki zaciągnął w Kent. Na jego odrobienie było już byt późno, larwy miały skłonność do niebotycznego wykluwania.
-Słusznie- odparłem nie zastanawiając się nad personaliami uzdrowiciela, bowiem w tej chwili miało to najmniejsze znaczenie. Nie zdjąłem jeszcze czaru z kapitana, nie wydawał mi się gotowy cokolwiek powiedzieć, dlatego wstałem i skierowałem się do komody, z której zabrałem butelkę jakiejś berbeluchy i dwie szklaneczki. Ustawiłem je na stole i rozlałem trunku, po czym podałem jedną Tatianie mając nadzieję, że chociaż procenty na moment uśmierzą jej ból, a następnie  sam upiłem łyk. Ciężko opisać było ją jako przyzwoitą, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Prawie się zadławiłem, kiedy usłyszałem głos Cassandry. Nim tylko pomyślałem o matczynych troskach, te już zdążyły wypełznąć na powierzchnię. -Żyje? Żyje- odparłem wzruszając ramionami. Sugerowała, że nie potrafiłem zadbać o kompana na placu boju? -Jakby wszystko dało się przewidzieć nie byłabyś dzisiaj potrzebna- odparłem z przekąsem. -Chyba, że miałabyś ugotować rosół- dodałem, po czym powróciłem do ofiary. Kolejne słowa uzdrowicielki sprawiły, że zerknąłem na obie kobiety i wygiąłem wargi w przebiegłym wyrazie. Oczy, to one są problemem. Czemu nie wpadłem na to wcześniej? -Wybacz kolego, ale komfort kobiet jest dla mnie sprawą priorytetową- rzuciłem, po czym rozbiłem trzymaną szklankę o podłogę, a następnie wbiłem mu ją tuż pod prawą brwią. -Nie wierć się, w końcu masz nie podglądać- zakpiłem dociskając ostre jak brzytwa kanty.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Korytarz [odnośnik]06.11.22 20:17
Nie była pewna, czy dudnienie w głowie powodują jej własne kroki, czy wciąż słyszy chlupoczącą przy pomoście wodę, czy to po prostu omamy – tępy ból przysłaniał ciężki, metaliczny posmak krwi w ustach, skupienie na celu było coraz trudniejsze, choć sowa wyleciała przez okno prędko, a Drew wciąż dzierżył władzę nad ich jeńcem. Miała nadzieję, że Cassandra zjawi się prędko – prędzej niż uda jej się na dobre stracić przytomność.
Czuła ból w klatce piersowej, kłujący i specyficzny, jednocześnie mieszający się z wrażeniem pieczenia; bluzka lepiła się od krwi, świeżej i tej, która zdążyła już wyschnąć. Podobna strużka sączyła się z okolicy karku, i coś wciąż osłabiało jej nogi; drżące i posiniaczone, bała się spuścić wzrok niżej i sprawdzić, czy faktycznie są jeszcze całe. Trudno byłoby jej potem na nowo podnieść głowę. Łatwiej było zawiesić spojrzenie na kryształowej, topornej szklance z bursztynowym płynem; zdążyła posłać Drew krótki uśmiech, zaraz potem wychylając od razu całą zawartość palącego w gardło płynu, jakby miał okazać się remedium na wszystkie bolączki.
Ściana za jej plecami była jedynym punktem stałym; zwłaszcza kiedy powieki stawały się ciężkie, a nogi dziwnie miękkie.
– Cass – imię też zabrzmiało miękko, bo kiedy dotarły do niej słowa uzdrowicielki, czuła się trochę tak, jakby czarownica mówiła do niej z drugiego pokoju; jej sylwetka i ciemne włosy też jakby rozmywały się w wizji. Kącik ust Dolohov drgnął ku górze, choć nie ruszyła się zbytnio, wciąż wspierając obolałe ciało o ścianę.
– Nie, Cass, on... on bardzo o mnie dbał – wymamrotała, unosząc dłoń w kierunku Drew, na moment też zerkając na spetryfikowane ciało. Wydawało jej się, że jest jej jednocześnie ciepło i zimno, przyjemnie i źle, że wszystko ją boli, a jednocześnie wcale nie czuje ciała. Do czasu; zupełnie jak gdyby słowo boli w ustach Cassandry sprowadziło ją na ziemie.
Dłoń powędrowała do klatki piersiowej, ułożyła ją jakby nad sercem, podnosząc spojrzenie na Vablatsky.
– Chyba coś mi chrupnęło – mruknęła, przypominając sobie moment upadku i silne uderzenie zaklęcia w okowach ruchomych piasków. Nie protestowała na zarządzenia Cassandry; prędko przeszła przez pomieszczenie do drugiego pokoju, gdzie przy drzwiach stała elegancka leżanka.
Coś znów trzasnęło, chyba szkło, później słyszała głos Drew, sykliwy i pełen satysfakcji; czy to już? Już mieli to, czego chcieli?


rany I stopnia
tłuczone: pęknięta kość mostka, liczne stłuczenia i siniaki na łydkach po upadku
cięte: rozległe rozcięcie nad piersiami i wzdłuż ramienia,
wyziębienie, podduszenie i siniaki na szyi, trudność w oddychaniu
psychiczne po zmienieniu w królika
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Korytarz [odnośnik]29.12.22 0:59
Przewróciła oczyma, kiedy Drew stwierdził, że Tatiana żyła, czy miał tę młodą dziewczynę za wojownika, który mógł zostać obsypany bliznami tak jak on sam? Nie była taka, Cassandra wiedziała, jak ważna była dla niej uroda, a braku doświadczenia nie nadrobi pogruchotanymi kościami. Zdaniem Cassandry nie powinna wychodzić tak blisko zagrożenia. Uniosła nieznacznie jedną brew, gdy zasugerował, że ona sama nadawała się wyłącznie do zrobienia rosołu; gdyby nie rany Tatiany, zostawiłaby ich tu samych - ale ta dziewczyna była dla niej ważniejsza od dumy urażonej słowami niedowartościowanego mężczyzny. Czy czuł się potężniejszy, gdy umniejszał jej zdolnościom? Jak świat stał światem, jednych poniżano, by drudzy mogli wstąpić na piedestał.
- Jeśli brakuje ci służki, powinieneś się za taką rozejrzeć - odparła krótko, nie była i nie będzie jego kucharką. Była jednak pamiętliwa, i poprzysięgła sobie, że gdy kolejnym razem poczęstuje go czymkolwiek - postara się, żeby spędził nad toaletą przynajmniej kilka dni. - Zaiste wielka byłaby szkoda, gdybym mogła spędzić ten w innym towarzystwie - mruknęła, mrużąc oczy od hałasu wywołanego bolesnym wrzaskiem, gdy śmierciożerca zajął się więźniem, zwróciła się jednak do niego tyłem - nie zamierzając patrzeć na te krwawe sceny. Ujęła Tatianę pod ramię, pomagając jej dotrzeć do łóżka.
- Coś we mnie chrupnęło - powtórzyła z niedowierzaniem, krótkie badanie piersi wystarczyło jej, by pojąć przyczynę najdotkliwszej dolegliwości. - Nie ruszaj się - poleciła, kiedy już leżała. - Wsłuchaj się w swój oddech. Możesz oddychać, Tatiano? - pytała, wyczuła złamaną kość mostka, za mostkiem zwykle szły żebra. O włos od przebicia płuc. O włos od przebicia serca. Jeszcze żyła, więc ani jedno ani drugie nie mogło się wydarzyć, ale mógł to zmienić każdy jeden ruch dziewczyny. Poruszać się o własnych siłach nie będzie w stanie jeszcze długo. - Będzie bolało - przestrzegła, nim przeszła do działania; przeciągnęła różdżkę nad jej nagim ciałem, odnajdując miejsce złamania, cichy szept miał przywrócić je - boleśnie - we właściwe miejsce - Feniterio - szepnęła, przykładając lewą dłoń do jej przeciwległego ramienia, by pomóc jej utrzymać nieruchomą pozycję pomimo fali bólu, jaką miała na nią sprowadzić. - Fractura texta - dodała płynnie lada moment, gdy tylko poświata zaklęcia zbladła. Kość zaczęła się zrastać, wysokie umiejętności pozwalały jej zrobić to szybko. - Episkey Maxima! - zawołała podniesionym głosem, chcąc wykrzesać z siebie więcej mocy; ostatnie z zaklęć winno wreszcie ulżyć jej w bólu, usunąć nieco krwi wokół połamanej kości.

kości




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Korytarz [odnośnik]29.12.22 20:30
Bycie czyjąś niańką wychodziło mi podobnie jak gotowanie, czyli w zasadzie w ogóle. Jeśli otrzymywałem list z prośbą o towarzystwo w trakcie misji związanej z interesem Rycerzy Walpurgii, to nigdy bym nie odmówił i tak też stało się tym razem. Nie zastanawiałem się nad tym czy miałem walczyć ramię w ramię z kobietą, mężczyzną, szlachcianką, czy wieśniakiem – wszystko było mi jedno. Liczył się cel i sukces, choć nierzadko okraszony licznymi ranami. Byliśmy na wojnie, walki bywały okrutne, wielu z nas już odeszło, oddało swe życie za lepszą przyszłość, za chwałę i potęgę Czarnego Pana. Każdy znał cenę. Tatiana również, a ja zrobiłem wszystko, aby wyszła z tego cało. Żyła i to było najważniejsze.
-Nie potrzebuję służki, tylko osób o twoich zdolnościach, tak samo jak ty potrzebujesz tych, które posiadam ja- zerknąłem na nią z ukosa i uniosłem nieznacznie brew. Najwyraźniej nie była w nastroju do żartów. Kto jak kto, ale ja nigdy nie umniejszałem sile płci pięknej oraz ich wartości w czarodziejskim świecie – nie tylko tej odpowiedzialnej za domowe ognisko. -Lubię twój rosołek, tyle- dodałem w kwestii nietrafionego dowcipu i rozłożyłem nieco ręce w ramach bezradności. Tak samo jak nie potrafiłem przepraszać, to i tłumaczyć własnych słów. Musiała o tym wiedzieć.
Na moment jeszcze skupiłem swój wzrok na Tatianie; wyglądała jakby przebiegł po niej troll, ale była w pełni świadoma, a to był dobry znak. Przynajmniej tak mi się wydawało. -Wierzę! W końcu jesteśmy gwarantem wyśmienitej zabawy!- rzuciłem nim obie dziewczyny opuściły pokój i westchnąłem pod nosem. Znów zostałem sam z parszywym kundlem, który wpatrywał się we mnie – na szczęście – już tylko jednym ślepiem. -Stary wyglądasz jak pirat- zaśmiałem się pod nosem i szarpnąłem jego ciałem, choć nie udało mi się go przesunąć nader bardzo. Był ciężki niczym pełna beczka piwa. -Słyszałeś? Czekają mnie ciche dni, bo pogruchotałeś moją koleżankę- pokręciłem głową z dezaprobatą. -To jak? Będziesz leżeć grzecznie i zaczniesz gadać, czy marnujemy tylko czas?- spytałem unosząc pytająco brew. Czułem, że będzie z nim ciężko, ale nie sądziłem, że aż tak. Nim jednak ściągnąłem z niego zaklęcie petryfikujące posłałem kolejny cios w brzuch, a następnie wstałem na równe nogi i wbiłem stopę prosto w jego czuły punkt. Niech boli sukinsyna. -Ostatnia szansa, naprawdę zaczynam się nudzić- skwitowałem sięgając dłonią po butelkę, z której bezpośrednio upiłem trunku. Szklanka do niczego się już nie nadawała, no chyba że na trofeum.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Korytarz [odnośnik]30.12.22 2:10
Ostentacyjnie wzięła głęboki oddech, kiedy wytłumaczył się ze swoich słów. Gdyby bazyliszek był kobietą, jego spojrzenie przypominałoby jej, którym obdarzyła go w tym momencie, gdy zdecydowanym ruchem uniosła w górę ustawioną pionowo dłoń, gestem chcąc przekazać, że po tamtych niefortunnych słowach nie powinien już nic więcej mówić. Przyjęła jego stanowisko, ale nie znaczyło to wcale, że zamierzała przestać się na niego złościć. Cassandra nie słynęła z poczucia humoru, a złościła się dla odmiany często i mocno. Nie była zresztą władna kontynuować tej pogawędki, gdy zniknęła za ścianą, kręcąc z dezaprobatą głową rzekomy gwarant wyśmienitej zabawy. Te jęki miały być zapewne do niej preludium.
- Rzęzi, jakby umierał! - krzyknęła do Drew, gdy jej dłonie dokładne badały okolice mostka Tatiany; nie chciała pozwolić sobie na błąd, który mógłby mieć fatalne konsekwencje. Musiała się upewnić, że wszystkie kości znajdowały się już na swoim miejscu, każda jedna, każda z osobna i wszystkie razem. - Nic ci nie powie, jeśli zejdzie! Zostaw go na chwilę, to go uleczę i zaczniecie od nowa! - dodała od razu, ufając, że podobne słowa jednak skuszą ich więźnia, kimkolwiek był, do współpracy. Nie tylko dlatego, że wcale nie miała ochoty brać udziału w tych torturach, a przede wszystkim dlatego, że wizja nieskończonej męki, od której nie było ucieczki nawet w ramiona śmierci, musiała przerażać każdego. Nie wątpiła, że Drew zapewnił mu niezapomniane wrażenia. Był silny, skoro to zniósł. Lecz czy dość silny, by znieść raz jeszcze?
- Sprawdź dokładnie tego swojego narzeczonego zanim zgodzisz się na ślub. Ani się nie obejrzysz, kiedy mężczyzna zechce zredukować twoją wartość do wartości smaku ulubionej zupy lub upranych gaci - rzuciła z niesmakiem, lekko naciskając dłońmi nadwyrężony mostek. Mogła wywołać ból, ale musiała to zrobić, żeby upewnić się co do jej stanu. - Nie jestem na razie w stanie zrobić z tym więcej - zwróciła się już, ciszej, do Tatiany; najpoważniejsze złamanie zostało zaleczone, lecz jego konsekwencje pozostaną dla niej odczuwalne jeszcze przez co najmniej miesiąc. - Takie rany potrzebują czasu. Nie forsuj się, póki ból nie przeminie. Jeśli mnie nie usłuchasz leczenie potrwa dłużej. Wątpię, byś była w stanie chodzić, trudno będzie ci utrzymać sylwetkę w pionie. Dbaj o siebie. To ważne, kiedy organizm walczy. - Zranienia nad piersią musiały być powiązane ze złamaniami. Ciągneło się aż do ramienia, paskudna rana. - Curatio Vulnera Maxima - wyszeptała, uchylając nad raną różdżkę, lecz wezwała swoją moc zbyt słabo. - Curatio Vulnera Maxima... - powtórzyła, lecz zaklęcie znów nie wywołało efektu, na który liczyła. - Szlag! Niech to trzaśnie piorun i porwie zaraza - warknęła, nim ponowiła inkantację po raz trzeci:
- CURATIO VULNERA MAXIMA! - podnosząc głos, znacznie, pozwalając mu ponieść się po ścianach kamienicy; zaklęcie rozjaśniło pomieszczenie silnym blaskiem, usuwając ranę ciętą znad piersi Tatiany.

kości




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Korytarz [odnośnik]30.12.22 13:04
Przejście z korytarza do bocznego pokoju zdawało jej się ciągnąć w nieskończoność. Zupełnie jakby wędrówka po wytartych, ciemnych panelach trwała całe godziny, a ona stawiała kroki coraz cięższe i pozbawione sensu. Ból obejmujące całe ciało otępiał i zwodził myśli, jednocześnie promieniował by zaraz potem odbierać czucie. Docierały do niej pojedyncze słowa i krzyki pomiędzy Cassandrą a Drew, ale nie rozumiała ich rzeczywistego sensu. Dojście do leżanki i pozbycie się ubrań było szybkie, dużo ciężej było jej faktycznie ułożyć się na aksamitnym materiale bez syku uchodzącego spomiędzy ust. Przez jakiś czas jej oczy pozostawały zamknięte, dźwięki ograniczane do minimum, zupełnie jakby odłączyła ten zmysł od własnego ciała, próbując odnaleźć się w ciemności i uciekającej świadomości.
– Mogę – wymamrotała krótko, kiedy czarownica wspomniała o oddechu, ale potrzebowała chwili by faktycznie zrozumieć, że chodzi jej o tę najprostszą czynność; uchyliła nieco powieki, przez moment patrząc na swoją klatkę piersiową, brudną od krwi. Wszystko wciąż było na swoim miejscu, kontrolny wzrok wyłapał też nogi, w jednym kawałku.
– Bardzo? – dopytała, miękkim głosem, delikatnym i niemal rozbawionym; dopiero kiedy Vablatsky uniosła różdżkę, wypowiedziała inkantacje, a zaklęcia powoli rozbłyskały nad jej ciałem, zrozumiała o czym mówiła ciemnowłosa.
Na wpół przytomna nagle wróciła do odczuwania wszystkiego – wydawało jej się, że kiedy w kościach coś się poruszyło, zaczęła czuć wszystko dwukrotnie. Zduszony jęk zmieliła w ustach, jednocześnie zaciskając dłonie na bokach leżanki, górne zęby na tych dolnych, podobnie jak powieki.
Krótki wstrząs powstrzymała dłoń Cassandry, uniemożliwiająca jej znaczne poruszenie, mimo że impulsywnie całe ciało chciało uciec od źródła bólu.
– Ja pierdolę... – szept był chrapliwy, oczy wciąż zamknięte, a usta rozchylone i łapiące dziko powietrze, jakby nagle jej go zabrakło. Miała wrażenie, że w środku coś jej płonie – że ogień rozprzestrzenia się od klatki piersiowej do brzucha i do krtani, promieniuje w każdy kąt ciała. Zsunęła jedną z dłoni z leżanki, odnajdując tę należącą do Cassandry, by zacisnąć mocno własne palce na jej wierzchu.
– C-.co...? – nie rozumiała o czym kobieta mówiła, o co przekrzykiwali się razem z Drew; słyszała jak ich głosy wybijają się pośród jakiegoś skowytu, który w tamtej chwili łączyła z ze zwierzęciem, może to był pies za oknem? I jaki narzeczony?
Ból wzrastał i malał, rósł i kurczył się; dopiero po jakimś czasie czuła, że najgorsza fala odchodzi, a uniesiona nad jej ciałem różdżka sprowadza spokój.
– Będę grzeczna, Cass – wymamrotała, wciąż trzymając jedną z jej dłoni. Uchyliła powieki zaraz potem, próbując odnaleźć twarz kobiety wzrokiem i się uśmiechnąć – kąciki ust faktycznie uniosły się, ale powieki wciąż pozostały zamknięte - Ale krzyczysz.... głośno.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Korytarz [odnośnik]30.12.22 14:39
Swobodny oddech oznaczał, że najgorsze nie nadeszło. Tatiana miała dużo szczęścia, że złamanie tak ważnej kości przebiegło bez powikłań, lecz kwestia szczęścia bladła beznamiętnie, gdy prawdziwych cudów dokonywali magomedycy. Była przy niej, wierząc, że gdy znajdowała się już w jej rękach, jej stan nie mógł ulec pogorszeniu. - Ciii - szeptała cicho, widząc, jak dziewczyna powstrzymuje jęk bólu. Miała do niego prawo, zrastające się kości powalały większych od niej. Pochwyciła wysuniętą ku niej dłoń, mocno zaciskając własną na jej palcach. - Jesteś silna, Tatiano. Przejdziesz to - dodała cicho, widok jej cierpienia był przykry również dla Cassandry. Chciała jej ulżyć, musiała przynajmniej spróbować.
- Paxo... - zaczęła, lecz palec omsknął jej się na rękojeści różdżki; musiała spróbować od nowa. - Paxo horribilis - ponowiła inkantację, lecz jej magia rozżarzyła się tylko bladym światłem i zgasła, nie przenikając do umysłu Tatiany. - Paxo horribilis! - powtórzyła, ponownie podnosząc głos; inkantacja ponownie mogła intonacją nie być przyjemną dla jej zmysłów, lecz moc Cassandry miała rozluźnić jej mięśnie, ciało, wygasić adrenalinę pozostałą po walce i pomóc zapomnieć o bólu sprzed kilku chwil. - Nie walcz ze snem. Jest ci potrzebny - podpowiedziała tylko, wiedząc, że znużenie lada moment porwie ją w swoje odmęty. Wstała od niej, przechodząc do łazienki, skąd pozwoliła sobie zabrać czysty ręcznik i zrosić go wodą, by przemyć z krwi ciało Tatiany. Robiła to ostrożnie, nie chcąc podrażnić świeżo sklepionych trudnych ran. Dopiero po wszystkim zakryła ją kocem, który miał pomóc się jej ogrzać. Była wyziębiona, ale w łóżku szybko dojdzie do siebie. - Jeśli z rana pojawi się przeziębienie, pamiętaj, żeby dużo pić - Walczyć z nim teraz nie było sensu. Jej ciało i tak stało przed poważnym wyzwaniem, nadmierne obciążenie mogło tylko utrudnić rekonwalescencję. Czułym gestem zasunęła z jej twarzy kosmyki włosów za ucho, po czym niechętnie odsunęła się od jej łózka i stanęła w drzwiach, z założonymi rękoma i zadartą brodą spoglądając na Drew. Czy potrzebował pomocy?
- Kto to jest? - zapytała, skinąwszy głową na pojmanego więźnia. Nie wyglądał na groźnego, Drew i Tatiana zdążyli go całkowicie unieszkodliwić, a to przepędzało niepokój.

kości




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Korytarz [odnośnik]02.01.23 13:12
Gdyby bazyliszek patrzący mi głęboko w oczy był kobietą, to już dawno stałbym tutaj z przemoczonymi gaciami. Całe szczęście żadna z pań nie wiedziała co było moją achillesową piętą, bo gdyby jeszcze do rozgniewanej Cassandry dołożyć Elvirę, to z pewnością zapewniłyby mi pasmo niezapomnianych wrażeń. Szczerze wolałem tego uniknąć; strach był słabością, ale nie znałem osoby, która nigdy go nie czuła.
Wsłuchałem się w słowa dobiegające z drugiego pomieszczenia, po czym przeniosłem rozbawiony wzrok na kapitana. Faktycznie mogliśmy go torturować i leczyć w kółko, aż w końcu pęknie. Pozostawało pytanie, czy aby na pewno miał coś do powiedzenia? Może też był ledwie marionetką w rękach wyżej postawionych od niego ludzi? Osób, do których sam nie miał dostępu? -Poczekam- mruknąłem i ponownie upiłem trunku. Wężowe drewno pozostawało w gotowości, choć szczerze wątpiłem, aby był w stanie cokolwiek zrobić. Ledwie dychał, krew sączyła mu się z rany po szkle; wyglądał naprawdę paskudnie. Czy to jednak była właściwa kara za przemyt szczurów? Za ułatwianie im ucieczki, pobieranie za to galeonów, a co gorsza czynienie tego w samym Kent? Hrabstwie wolnym od wpływów wroga? Takie inicjatywy poprawiały nastroje, mogły wzbudzić kolejny bunt, a na to nie mogliśmy sobie pozwolić.
-Gdzie ich przewoziliście, kto działa po drugiej stronie?- spytałem spokojnym tonem. Nieustannie wpatrywałem się w jego przerażoną twarz, wyglądał na takiego, który pogodził się ze swoim losem. Nie chciało mi się wierzyć, że nie miał progu bólu, choć niejednokrotnie już byłem świadkiem osób, na których o wiele bardziej działała krzywda innych, niżeli ich samych. Daleko w zasadzie nie musiałem sięgać pamięcią, aby znaleźć doskonały przykład.
Uniosłem brwi, kiedy z pokoju obok dotarły kolejne przekleństwa. Cóż tam się u licha działo? Nagle błysnęło światło, a ulga zdawała się być namacalna. Chyba faktycznie urazy Tatiany były gorsze niżeli początkowo przypuszczałem.
-No kolego przedstaw się- burknąłem do mężczyzny i uderzyłem go stopą w bark w ramach zachęty. Od kilku chwil nie był już pod wpływem zaklęcia petryfikującego, a mimo to wciąż nie ruszył się o cal. Czyżby, aż tak sparaliżował go strach? Może zaś był to sposób na zszarganie moich nerwów?
-Najwyraźniej nie ma to sensu, wielki pan kapitan nic nam nie powie- mruknąłem z wyraźnym znudzeniem. -Buszował w Kent i organizował transporty mugoli na inne ziemie- sprecyzowałem po chwili i przeniosłem wzrok na Cassandrę.
-Niech was piekło pochłonie- wychrypiał w końcu i skierował dłoń na pozostałości oka. Musiało boleć.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Korytarz [odnośnik]02.01.23 15:06
Skinęła głową, gdy Drew zapewnił ją, że może poczekać, oglądając się przez ramię na Tatianę, która oddawała się już w ramiona słodkiego snu. Miała nadzieję, że przyniesie jej ukojenie, pozwoli odpocząć i duszy i ciału, a przede wszystkim odpędzi ból. Zajęła się jej ranami, ale były poważne. Będzie musiała odpocząć dłuższy czas. Więcej zrobić dla niej nie mogła, choć zapewne w nadchodzących dniach odwiedzi ją kilkakrotnie z eliksirami i kadzidłami, które wspomogą i przyśpieszą regenerację. Przemknęła niechętnie wzrokiem po zmasakrowanej twarzy przesłuchiwanego jeńca, choć znała wysublimowane sposoby na wyciągnięcie z człowieka prawdy, to były to też sposoby trudne i bardzo kosztowne. Nie proponowała ich, gdy Macnair zrezygnował. Ten człowiek musiał nie być tego warty, a Drew z pewnością potrafił to ocenić. Cierpienie, które mu zadał, złamałoby pewnie każdego, przynajmniej w jej odczuciu.
- Miała złamany mostek - zwróciła się do Drew, przenosząc ku niemu spojrzenie z rannego czarodzieja . - O włos od śmierci. Będę ją obserwować na dniach, istnieje duża szansa, że jej serce odczuło siłę uderzenia i zostało stłuczone. To niebezpieczne - Ale przy niej niewiele jej groziło. - Odłamki mogły przebić płuca, ale nic na to nie wskazuje. - Coś wspominał, że potrafił o nią zadbać, ale ten niezwykły łut szczęścia raczej nie był jego zasługą. Z pewnością jednak wynikał z pewnych zachowań towarzyszącego im mężczyzny, czy miał ponieść za to karę? - Skoro tak - Tatiana wymagała odpoczynku, a Drew zrezygnował z przesłuchania - Na mnie już czas - rzuciła, zbierając torbę z uzdrowicielskimi eliksirami i ziołami, po chwili zastanowienia wysunęła z niej mieszankę w lnianym woreczku i zostawiła na przypadkowo napotkanym meblu, powinna sobie poradzić z jej zaparzeniem. - Bywaj, Drew. Bądźcie ostrożni - rzuciła, zmierzając do wyjścia z mieszkania Tatiany. Nie obejrzała się za siebie, nie brakowało jej wiedzy, co stanie się z pojmanym przemytnikiem - wykonała już swoje zadanie.
Gdy tylko znalazła się na zewnątrz, z powrotem zarzuciła na głowę miękką chustę, która osłoniła ją przed wezbranym wiatrem i skierowała się prosto do swojej lecznicy.

/ zt wszyscy




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach