Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój XXI (Świat)
AutorWiadomość
Pokój XXI (Świat) [odnośnik]08.02.23 9:44

Pokój XXI (Świat)

Nieduży pokój znajduje się na piętrze przy pokojach mieszkalnych, nie jest jednak sypialnią, a małym pokojem dziennym przeznaczonym głównie dla domowników lub bardziej zaufanych gości. Na górze drzwi prowadzących do pomieszczenia wydrapany został rzymski numer XXI, a pośrodku - symbol nagiej kobiety otoczonej wieńcem z liści. Numer pokoju nie pasuje do żadnego sąsiadującego, odpowiada jednak XXI karcie Tarota - Światu. Koślawe żłobienia w drewnie wypełnione zostały krwią niedźwiedzia. Owalny stolik otoczony wysokimi krzesłami stanowi centralną część pomieszczenia, wysokie okna zwyczajowo zasłonięte są ciężkimi ciemnopurpurowymi kotarami. Wnętrze rozświetlają wysokie kute z czarnego żeliwa stojące świeczniki rozstawione w kątach pokoju. Nieduży barek pozwala na poczęstunek - alkoholem, owocami - na jego wierzchu przeważnie leży kilka porzuconych książek. Ścianę zdobi krajobraz mokradeł, na którym z rzadka pojawia się milcząca stara wiedźma, czasem tworzy między palcami plecionki z białej nici, czasem pali nad ogniskiem zioła, innym razem po prostu milczy w bezruchu, a potem znów znika. Wydaje się reagować, tylko wtedy, gdy słyszy rosyjski.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój XXI (Świat) Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój XXI (Świat) [odnośnik]05.02.24 2:13
15 sierpnia 1958, wieczór
Powiadomiwszy Smętka, do której z komnat ma przyprowadzić Deirdre, kiedy tylko czarownica się pojawi, zajęła się sobą, układając na stole Tarota, nie zaskakiwało ją, że kolejne karty były symbolem żałoby, śmierci i zniszczenia, wszak kataklizm, który przeszedł przez kraj, był - bardzo dosłownym - końcem świata. Ale dlaczego ptaki nadal śpiewały, a słońce nadal świeciło? Czy ostateczny upadek ludzkości miał zostać poprzedzony czymś jeszcze bardziej spektakularnym? Machnęła dłonią, odganiając od oczu gęsty szary dym kadzidła, który wypełniał pomieszczenie, utrudniając oddychanie; miało pomóc jej się skoncentrować, lecz zamiast to ciągle rozpraszało jej uwagę. Być może nieco przesadziła z łodyżkami świeżej szałwii, drażniły nos nieszczególnie przyjemnie. Na nic też zdała się ich dobra aura, gdy Tarot uparcie przepowiadał kolejne nieszczęścia. Finalna karta była kartą gwiazdy, a ona trzymała ją w dłoniach z zadumą, gdy w wejściu objawiła się jej przyjaciółka, zerwała się z krzesła od razu, by powitać ją z odpowiednią czułością. Miała na sobie prostą czarną suknię, niepodobnie do niej nie nosiła też na sobie żadnej ozdoby, a makijaż ograniczył się do przypudrowania zasinień pod oczami. Żałoba nakazywała jej zachować skromność, nie korespondowały z nią wypuszczone z upięć pod wieczór gęste czarne włosy.
- Wybacz pewne... niedogodności - westchnęła. - Dziękuję, że przyszłaś, jak udało ci się tutaj dostać? Zapomniałam cię uprzedzić, coś blokuje teleportację... Nawet nie wiem jak daleko stąd, ruszałam się najdalej do szpitala. - Pokręciła głową, prowadząc Deirdre do stolika. Szok po kataklizmie bynajmniej nie minął. Nie minie jeszcze długo. - Pod naszym dachem coś z kolei blokuje każdą magię, nie zdziw się, jeśli będziesz miała potrzebę wyjąć różdżkę, a ta cię nie usłucha. Nie wyobrażasz sobie nawet, jakie to frustrujące, kiedy chcesz tylko uprzątnąć mleko z balii do kąpieli. Do czarta z tym, powiedz, jak ty przeszłaś to wszystko? Kiedy cię żegnałam, mówiłaś, że wybierasz się na czuwanie, a tam... ile z tych opowieści jest prawdziwych? - spytała ze zmartwieniem. Wrócili do domu z Ramseyem nieco wcześniej. Nie wypadało jej pojawić się na poważnej ceremonii ze zbyt małym dzieckiem, które nie uszanowałoby powagi sytuacji i nietrudno było jej przekonać męża, że on z kolei wolał spędzić ten wieczór z nią, niż na uroczystościach żałobnych wyprawionych ku czci tych, którzy mieli dopiero zginąć. Już przy stoliku zebrała rozłożone karty, choć dało się dostrzec jej nerwowy ruch dłoni, gdy jako pierwszą zakryła z powrotem kartę gwiazdy.  Wrzuciła zebraną talię do skórzanego woreczka, odsuwając ją na bok stolika, rzuciła za to na jego blat ostatni numer Czarownicy, który przygotowała specjalnie na tę okazję. Poprosiła Deirdre o wspólną lekturę, bo nie miała odwagi zrobić tego sama. Bała się, co też wymyślił ten, pożal się, Merlinie, dziennikarzyna. - Napijesz się wina? - spytała, lecz pojawiła się w tym pytaniu dziwna słabość, jakby w pół zdania chciała się z niego - nagle - jednak wycofać. - Mam też... pyszny sok z porzeczki - poprawiła się po chwili niewygodnie. - Smętku, wróć się! - zawołała za skrzatem, żal jej było i tej istoty. Smętek służył u nich dobrze i z oddaniem, był posłuszny, wydawał się wierny. Lecz i on wszystkie obowiązki ostatnim czasem wykonać musiał bez pomocy magii.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Pokój XXI (Świat) [odnośnik]06.02.24 10:36
Dotarcie do Warwickshire nie było aż tak trudne, dopiero tuż na granicy posiadłości musiała z powrotem zmaterializować się z czarnej mgły, ostatnie metry pokonując pieszo. Podróż pozwoliła jej odpocząć, wyczyścić głowę - dosłownie - z zbędnych myśli, zjednoczyć się z czymś niematerialnym, z istnieniem pozbawionym bólu mięśni, ciężaru niewyspanego ciała i obcego zapachu. Nawet pościel w Chateau Rose emanowała obcością; miękka, czysta, ale przesadnie lawendowa. Ślad tej woni ciągle czuła w rozpuszczonych włosach, łagodnie opadających na czarną suknię, jedną z niewielu, które udało się odzyskać na szybko z Białej Willi. Nie musiała się jednak stroić ani martwić brakiem wypielęgnowanej fryzury, odwiedzała przyjaciółkę. Czarownicę, która widziała ją w najgorszym możliwym stanie, pamiętając ją brudną, słabą, przerażoną. Bezbronną. Nie wstydziła się tamtej siebie, przebywanie z Cassandrą niosło ze sobą jednak słodko-gorzki posmak wspomnień, których wolałaby się pozbyć. Czy i Vablatsky musiała się z tym mierzyć? Z echem niewielkiej lecznicy wśród rynsztoków Śmiertelnego Nokturnu? Z samotnością, wyklęciem, mrokiem spowijającym pierwsze lata życia jej córki? Z nieprzyjemnym wrażeniem, że cały ten zbudowany od nowa świat może runąć?
Mogłaby o to zapytać, ale tego nie robiła, pozwalając prowadzić się skrzatowi w głąb imponującego budynku. Pogrążonego w ciszy, przyjemnej odmianie od krzyków rozpaczy, bólu i strachu, ciągle odbijających się w jej głowie po doświadczeniach Elfiego Szlaku. Tu - było spokojnie, okolica uległa zniszczeniu, zdołała to zaobserwować podczas podróży, lecz Niedźwiedzia Jama wyglądała na nienaruszoną. Pani na tych włościach - już tak. Zauważyła to od razu po przekroczeniu progu niewielkiego salonu, biżuteria nie rozświetlała twarzy przyjaciółki, lecz nie spodziewała się radości i nieskrępowania, ostatnie dni na każdym czarodzieju odcisnęły krwawe piętno.
- Cassandro - powitała ją łagodnie, odwzajemniając uścisk. Bliski, trwający może o sekundę za długo, ale potrzebowała tego. Kobiecego wsparcia, świadomości, że w jej świecie jest choć jedna osoba, która nie traktowała jej w kategorii zabawki, zdobyczy czy potencjalnych korzyści. - Rozmycie się w nicości bywa przydatne, także dla przewietrzenia głowy. Tak samo jak krótki spacer - odpowiedziała nie wprost, nie musiała, Vablatsky zapewne wiele razy widziała zdolności swego męża do zniknięcia wprost w chmurze czystej czerni. - Czy poza tym wszystko u was w porządku? Oczywiście względnym, biorąc pod uwagę okoliczności- spytała, zajmując miejsce tuż obok przyjaciółki. Zmarszczyła brwi, słysząc o trudnościach w czarowaniu: czy była to plaga? Kolejne miejsce, unieruchomione przez przedziwną anomalię. - Możecie coś z tym zrobić? - od razu szukała rozwiązania, jakie na pewno nie istniało; od epicentrum koszmaru minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin. Mogłaby wspomnieć, że i jej dom został objęty tą klątwą, ale przecież Chateau Rose w ogóle nie zasługiwał na to miano.
- Większość - odpowiedziała na pytanie o pamiętny wieczór sprzed dwóch dni, plecy wygodnie opierając o zdobione krzesło. Przymknęła na moment oczy, wydarzenia z Elfiego Szlaku były wciąż żywe, przemykając pod powiekami niczym ogniste powidoki. - Deszcz meteorytów. Pożar obejmujący swym zasięgiem większość lasu. Trzęsienie ziemi - i powstające pod nogami piekielne czeluście. Między innymi - referowała rzeczowo, bez strachu, za to z ledwie słyszalną w głosie fascynacją. Brzmiącą bardzo nie na miejscu w kontekście zniszczeń i śmierci, zbierających w lasach Waltham potworne żniwo. - Pojawiły się cienie, lecz były nam raczej pomocą - zawiesiła głos, wynaturzona bestia, służąca lojalnie Tristanowi, była utkana z podobnego mroku, lecz nie wiedziała o tym nic więcej, lecz o wypełniającej ją potędze, powiązanej z końcem świata, na razie wolała się nie wypowiadać. - A z mroku rozpadliny coś do mnie wołało - zakończyła ciszej, w zadumie, przenosząc wzrok na malowidło bagniska. Puste, mroczne, zdające się wciągać widza, oplatać go roślinnością i błotem, fascynować. Tak jak ziemia, otwierająca się tuż pod jej stopami. Milczenie trwało nieco za długo, otrząsnęłą się z niego - była widocznie zmęczona, a mrok, który emanował z obrazu kojarzył się jej z siłą, której doznała przedwczoraj. Tęskniła za tym wrażeniem, mimo wszystko. - Nic mi nie jest. Dzieci są bezpieczne. Musiałam się jednak...przeprowadzić. Chyba wyobrażasz sobie, jak cały ten chaos zniosła niewielka wysepka - powróciła do konkretów, wzrok także powędrował znowu ku Cassandrze, której posłała lekki uśmiech. Kątem oka zauważając chowane karty Tarota. Nigdy się na nim nie znała, wróżbiarstwo ją mierziło - bo i niepokoiło - ale w takiej sytuacji nawet ona zwróciłaby się ku kartom, by dowiedzieć się czegokolwiek. - Czeka nas świetlana przyszłość? - zagadnęła nie bez ironii, rozbawiona raczej perspektywami niż próbą odnalezienia sensu w tragedii.- Chociaż może więcej o twojej przyszłości dowiemy się z tego - kontynuowała, sięgając po gazetę. Nie miała szansy jej przeczytać, wydruk ukazał się tuż przed tragedią, zresztą, Czarownica nigdy nie należała do jej ulubionych tytułów. Z westchnieniem rozwinęła pergamin, kiwając głową na propozycję wina. Wina, nie soku, by zmierzyć się z pisemkiem potrzebowały czegoś mocniejszego. Dyskomfort Vablatsky umknął jej uwadze. - Zgodziłaś się na to? - zapytała zawczasu, podejrzewając odpowiedź. Sama wolała unikać rozgłosu, z wiadomych względów. - Przynajmniej wybrali ujmującą fotografię - przesunęła wzrok na zdjęcie otwierające artykuł. Cassandra wyglądała na nim pięknie, ale i dostojnie, wyniośle, poważnie. Żadnych słodkich uśmiechów czy niekorzystnych kadrów. - Chcesz czynić honory? - oddawała decyzję w ręce bohaterki reportażu, gotowa przesunąć pergamin w jej stronę, by to przyjaciółka przeczytała - być może pikantny - tekst o własnej osobie.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Pokój XXI (Świat) [odnośnik]14.04.24 16:51
Uśmiechnęła się, ciepło, jak uśmiechała się rzadko, kiedy zapewniła ją, że przedostanie się do Niedżwiedziej Jamy nie było problemem, wiedziała, że to nie do końca prawda, niezależnie od tego, jak bardzo Deirdre lubiła spacery. Jej szczególne zdolności, dar od Czarnego Pana, stawiały ją na innej pozycji, lecz mimo to nie chciała zmuszać jej do niewygody. Kiwnęła głową.
- Myślałam, że to będzie łatwiejsze - westchnęła, mówiła o śmierci swojej matki. Wspominała jej o jej odejściu, ale przecież nigdy nie była z nią mocno związana. - Przecież nic się nie zmieniło, i tak rzadko miałyśmy ze sobą kontakt. A jednak świadomość, że to się już nigdy nie zmieni... - Niechętnie przyznawała się do błędów, więc teraz też o tym nie myślała. Śmierć była ostatecznością. Wydawało jej się, że już dawno się z nią oswoiła, a jednak czuła budzącą się nostalgię. Sentyment, nie smutek, może żal, wracały do niej wszystkie te złe chwile, które spędziły razem i każde odrzucenie, którym się od niej oddalała. - Nie chcę o tym rozmawiać - zmarszczyła brew, urywając w pół zdania. - Zrobić? Co na przykład? Cofnąć czas i wysłać tę kometę z powrotem tam, gdzie jej miejsce? Znam się na gwiazdach, które znają nasze przeznaczenie, nie na tych, które straciły własne. - Nie wyobrażała sobie w pojedynkę walczyć ze skutkami kataklizmu tak dramatycznej skali. Była uzdrowicielką, mogła pomóc rannym. Stabilizacja kosmicznego promieniowania i jej wpływ na ziemską magię mógł być materiałem na setki lat badań, nie na wieczorną nudę. Podobnie jak Deirdre lubiła nakierować się od razu na rozwiązania, ale nie koncentrowała się nigdy na nierealnych mrzonkach. Westchnęła, kręcąc głową. - Nie sądzę, żeby ktokolwiek wiedział, co robić. Sądząc po ciszy, która zapadła, nie ja jedna. - Uniosła ku niej spojrzenie, nietrudno było powiązać kometę z ciągiem ostatnich zdarzeń. Czy Śmierciożerczyni miała plan na to, jak pokierować ich dalej? Artykuły w Horyzontach Zaklęć były mętne, stawiały kolejne pytania, nie dawały żadnych odpowiedzi. - Jeśli przeżyliśmy koniec świata, gorzej już nie będzie, prawda? - spytała, kwitując jej słowa. Nie to chciała usłyszeć, gdzieś rozpaczliwie trzymała się myśli, ze może przynajmniej część z tych plotek była przesadzona. - Szczęście w nieszczęściu - Że cienie były im pomocą. Stały po ich stronie. Primrose chciała z nimi walczyć, ale to nie leżało w ich interesie. Musieli nad nimi zapanować. Czy dokonało się? - Wołało? - spytała troskliwie, utkwiwszy spojrzenie na jej twarzy. - Opowiesz mi o tym? - Martwiła się o nią. O to, jak to wszystko jest ze sobą powiązane. O to, co wedle słów Primrose tkwiło w duszy Deirdre. Kiwnęła głową ze smutkiem, słysząc o jej wyprowadzce.
Wyprostowała się nagle, gdy spytała o karty, złożyła je, lecz ostatnia z wysuniętych znajdowała się na wierzchu talii. Przez chwilę się wahała, nim nie ujęła jej w dłonie i nie wyciągnęła przed siebie, odsłoniętej. Bez tła pozostałych i tak nie miała mocy. W świetle błyszczącej na niebie gwiazdy naga kobieta wylewała z dwóch dzbanów wodę, z jednego do jeziora, z drugiego na suchą glebę.
- To moja przyszłość, nie nasza - sprostowała jej słowa, postanawiając podzielić się tym z przyjaciółką. Może zrozumie. Może będzie wiedziała więcej. - Może symbolizować wiele, lecz w otoczeniu królowej pucharów wskazującej na kwitnące bzy, wyraźnego księżyca jako ostrzeżenia i... pojawił się też cesarz i świat - mówiła spokojnie, w skupieniu, jakby sama dopiero teraz składała myśli. Odbijała się w niej niepewność, odbijał się strach. I dopiero po chwili... - Cesarz i świat, Deirdre - również fascynacja, uniosła ku niej spojrzenie, te karty interesowały ją mocniej, niż kataklizm za oknem.
- Myślisz, że źle zrobiłam? - spytała, gdy Deirdre spytała o jej zgodę. Pytanie było retoryczne, skoro udzieliła wywiadu, musiała się przecież zgodzić. - Ramsey pojawił się na tamtej imprezie w towarzystwie pięknej i młodej dziewczyny. Nie mogę sobie pozwolić na wątpliwości - wyjaśniła spokojnie. - Poza tym... zastanawiałam się... czy mam szansę do kogoś dotrzeć. Po tym, jak mój mąż popełnił swoje świadectwo męskiej głupoty w Horyzontach Zaklęć. Redaktor pytał mnie, czy mąż pozwala mi służyć talentem. Czy się na to zgadza, słyszysz, jak to brzmi? Czego się spodziewał, toczenia małżeńskiej sprzeczki na łamach gazet? Myślałam, że... - Pokręciła głową. - Byłam naiwna. - Wierzyła, że może powiedzieć coś więcej. Coś, co będzie miało szansę coś zmienić. - Wolę, żebyś ty to zrobiła - odpowiedziała, spoglądając na nią niepewnie. Nie była pewna, co zastanie w artykule, w jego treści, bała się przesłania. Bała się, że odniesie skutek odwrotny do zamierzonego.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Pokój XXI (Świat)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach