Wydarzenia


Ekipa forum
Kurnik
AutorWiadomość
Kurnik [odnośnik]29.10.23 18:30

Kurnik

Zbity z desek, całkiem porządny i solidny, a tym samym jasno sugerujący, że Prima nie miała nic wspólnego z procesem budowy, choć zapewne dzielnego budowniczego obdarowała czym mogła. Miejsce zamieszkania bezimiennej kury, która z dezaprobatą obserwuje coraz to nowszych gości.
Podobno w kurniku mieszkają także bobaki, ale nikt nie wie czym właściwie są ani czy istnieją. Ale lepiej mieć się na baczności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kurnik Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kurnik [odnośnik]29.10.23 21:02
07.08

Jumping up and down the floor
My head is an animal


Lovegoodowie zawsze trzymali się razem, takie słowa tłukł im do głowy ojciec, gdy ze względu na pracę zmieniał ciągle hrabstwo, kierunek, domy i ciągał całą rodzinę za sobą. To mówiła matka, pilnując by brat z siostrą żyli w zgodzie. To też słyszał często na rodzinnych spotkaniach, które w jego młodości Lovegoodowie lubili robić często i hucznie. Dzieciństwo w towarzystwie dziadków, wujków, kuzynów i kuzynek było przecież szczęśliwe - ale dłużej nie umiał wracać do niego z sentymentem. Z biegiem lat okazywało się, że wcale nie różnili się od innych rodzin w kwestii prania własnych brudnych i metaforycznych trupów w szafach. Najświeższym i najcięższym do wybaczenia była dla Elrica rzecz jasna długo skrywana zdrada ojca, więzi rodzinne znacznie bardziej splątane niż mógł kiedykolwiek przypuszczać. Ale przecież Lorcan nie był pierwszy. Dziadek też miał swoje na sumieniu z małą córką, o którą przestał walczyć w najtrudniejszym momencie ich życia. Tego przynajmniej nie miał już komu wypominać; nie czuł też potrzeby. Znacznie mocniej przeżyli to ojciec i wujowie, ale wspomnienie żalu Lorcana Lovegooda również pozostawiało teraz w ustach Elrica cierpki posmak.
Miał słuszne podstawy sądzić, że w tamtym czasie były już one przejawem obłudy i hipokryzji.
Trudno.
To dzięki wygrzebywanym prawdom miał teraz ciotkę Primę - choć właściwie nigdy się tak do niej nie zwrócił, bo był już dorosły, gdy ją poznał, a ona nie była od niego aż tak dużo starsza i ze swoją rumianą twarzą i rdzawym warkoczem bardziej przypominała dziewczynę, w której mógłby się zakochać niż siostrę jego ojca. Szczęśliwie, poznali się niedługo przed tym jak wzięła ślub i kontynuowała swoje życie tak jak je wcześniej prowadziła - z dala od nich - ale i tak nie mógł się wtedy otrząsnąć z poczucia, że już ją gdzieś widział. To poczucie wracało do niego jeszcze wielokrotnie, kiedy wpadał czasem w odwiedziny podczas kursów doszkalających z opieki nad smokami odbywających się w stolicy. Nudne wykłady nie miały żadnego związku z praktyką, ale skoro i tak miał okazję to podrzucał jej czasem jakieś ingrediencje z dalekich krajów, ładne kamienie albo figurki, które kupował podczas swoich licznych zagranicznych podróży. I za każdym razem, gdy spodziewał się wpaść do niej na herbatę, śnił mu się ten sam sen. Czy to na statku, czy w motelu przejściowym między wyczerpującymi podróżami świstoklikiem.
Ona na przedzie, a wokół niej inne kobiety, wszystkie zadzierające spódnice i pędzące na złamanie karku, uciekające przed... nigdy nie był pewien czym. Burzowymi chmurami nadciągającymi z tyłu? Ciemnością nocy w nowiu?
Przez wiele lat nie umiał zrozumieć tego snu, więc się z niego nie zwierzał; wprawiłoby to ją tylko w niepokój, a jego w zażenowanie. Wszak nie powiedział jej nigdy o swoich snach odsłaniających przyszłość, nie była mu aż tak bliska.
Wątpił zresztą, by cokolwiek to zmieniło. Od przeznaczenia nie dało się uciec, a wojna docierała wszędzie. Skąd mógłby zresztą wiedzieć, że uciekała wtedy właśnie z Londynu? Że w ogóle będzie przed czym uciekać, że stanie się rzecz niemożliwa i pół kraju zostanie przejęte przez potwora?
W ten sposób zagłuszał wyrzuty sumienia, jak to miał w zwyczaju. W ten sposób, no i jeszcze pomagając jej z drobnymi rzeczami odkąd tylko z bólem serca (i ulgą) dowiedział się o tym, gdzie przebywa od upadku Londynu. Była samotną, bezdzietną wdową i jako bratanek miał wobec niej obowiązki. Nie ważne gdzie mieszkała, choćby było to cholerne Kent, nie zostawiłby jej w potrzebie samej.
Dzisiaj też opuszczając wieczorem smoczy rezerwat teleportował się w drodze powrotnej do Lancashire, żeby po prostu sprawdzić.
- Prima? To ja, Elric - obwieścił już przed progiem, żeby się nie niepokoiła. - Wpadłem zapytać czy czegoś ci potrzeba. - Kiedy w końcu ją zobaczył, obdarzył ją swoim sztandarowym uśmieszkiem i wyciągnął ramiona do uścisku. Była taka malutka. Ledwie większa od Celine.



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Kurnik [odnośnik]19.12.23 17:42
Teoretycznie w jej chacie nie było za dużo miejsca na zbędne bibeloty, pamiątki, figurki, obrazki i tym podobne rzeczy. Ograniczona powierzchnia zachęcała do chowania niektórych rzeczy w kufrach, w schowku, w szufladzie. I w większości tak właśnie było: kuchnenna izba, największa w całym domostwie, prezentowała się nieco biednie, ale za to wyjątkowo schludnie, jeśli przymknęło się oko na tańczące na stole myszy i wiecznie niezadowoloną kurę zajmującą jedyny taboret. Dalej, w sieni, stały elegancko poukładane buty ― sztuk jedna ― oraz kalosze ― sztuk półtora ― oraz płaszcz przeciwdeszczowy i konewka. W pracowni panowała asceza; wszystko, co zbędne, było ukryte przed wzrokiem, pięknie poukładane rzędami w szufladach, szafeczkach i skrzynkach. Brak wygód i ułatwień bił po oczach, wnętrze prezentowało się pusto. Przynajmniej do momentu rozpoczęcia pracy.
Po wstępnych oględzinach chaty można byłoby wyciągnąć prosty i dość smutny wniosek w którym życie Primy sprowadzało się do przykrego być albo nie być. Ale wystarczyło zajrzeć do sypialni, by przekonać się, że każdy bibelot ma swoje specjalne miejsce na haftowanej serwetce, każdy obrazek stanowi element skomplikowanej kompozycji naściennej, a każda figurka dumnie zdobi kawałek komody, ściany lub sufitu. Prima zachowywała każdy podarek od bliskich, choćby najbardziej błahy, jakby bała się, że odnaleziona parę lat temu rodzina wciąż ma szansę na to by znów zniknąć i pozostawić ją w mroku niepewności, całkiem samą i zdaną na siebie.
Nigdy nie podzieliła się tymi obawami z kimkolwiek. Nawet z czaszką.
Elric? ― odparła, nie kryjąc zdziwienia. Akurat krzątała się po dużej izbie i przebierała zebrane grzyby, wołanie usłyszała bez trudu. Szybko odłożyła trzymanego maślaka, otarła dłonie w wełnianą zapaskę i co sił pognała do drzwi, by tam, tuż za progiem, wpaść w objęcia krewniakowi. Wizyty Lovegoodów zawsze były miłe, zawsze napełniały ją ciepłem innego rodzaju.
Potrzeba mi masła! ― Wesoły ton miał swoje odzwierciedlenie także w oczach; te zdawały się iskrzyć radością. ― Możesz załatwić masło? Wtedy zrobię placek jagodowy, bo wszystkie inne składniki już mam.
W tle rozległo się oburzone gdakanie. Prima obejrzała się na chwilę, długi warkocz przeciął powietrze, uderzył ją w ramię. A może…
A znasz się na drewnie? I na gwoździach? ― zagadnęła, spoglądając na niego spod oka. ― Od dawna noszę się z zamiarem zbudowania kurnika, ale sam się zapewne domyślasz, że mi to nie wychodzi, a kurka nawet nie chce patrzeć na te… ― nieskładny gest rękami ― no, wiesz o co mi chodzi.
Słowotok urwał się, w błękitnym oku zagościła iskra zwątpienia.
Czy smokom też budujesz... smorniki? ― spytała, zniżając ton do konspiracyjnego szeptu. Jeśli to była wiedza tajemna, to dołoży wszelkich starań by nikt się o tym nie dowiedział. W końcu do tej pory nikt jeszcze nie widział kurnika dla smoka, zatem coś musiało być na rzeczy...


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Kurnik [odnośnik]27.12.23 21:33
Było rzeczą tak uroczą jak smutną, że po tym całym czasie Prima wciąż zdawała się zaskoczona widząc Elrica na progu swojego domu, po południu, kiedy zwykle kończył pracę. Dbał o to, żeby zaglądać do Chaty przynajmniej raz w tygodniu, czasami robił to nawet częściej! Ale Prima sprawiała wrażenie jakby nadal spodziewała się, że Elric w końcu o niej zapomni i zajmie się swoimi sprawami. Tak jakby poczucie obowiązku i rodzinnej solidarności miały mu na to kiedykolwiek pozwolić.
Poza tym, lubił Primę, szczerze. Mimo niewielkiej różnicy wieku odkąd ją poznał i zmusił samego siebie do tego, żeby nie zwracać uwagi na jej urodę bo nie wypada, zaczęła mu się kojarzyć z figurą zupełnie matczyną. Zawsze pachniała jak zioła, warzywa i drewno z paleniska, zawsze miała dla niego coś do zjedzenia i wiedział, że go wysłucha. Była od niego mniejsza, lubił myśleć, że byłby w stanie ją ochronić, gdyby teraz... gdyby teraz miał szansę. Ale prawda była taka, że sam czuł się przy niej zwyczajnie bezpiecznie.
Kiedy już wypuścił ją z rąk - musiał się pochylić, żeby nie uwiesiła mu się na szyi - troskliwie ścisnął ją za ramię.
- Wydaje mi się, że mam jeszcze trochę masła. Pół kostki by wystarczyło? - spytał dość oszczędnie, bo wiedział, że musi też zostawić coś Celine na kanapki. Siostra musiała mieć co jeść żeby mieć siłę na taniec, no i robiła najlepsze kanapki pod słońcem, ciężko byłoby mu z nich zrezygnować. Z drugiej strony, placek jagodowy nie brzmiał wcale mniej wspaniale. Chyba powinien zacząć buszować po rynku w Dolinie, starej Grecie zdarzało się mieć świeży nabiał. - Jak będzie trzeba zorganizuję więcej. To wystarczająco szczytny cel.
Uśmiechnął się i zsunął z ramion kamizelkę, żeby odwiesić ją na kołek - po drodze uchylił się zwinnie przed smagającym warkoczem. Jego humor momentalnie poprawił się, gdy wszedł do chaty, jakby zostawił za drzwiami swoje problemy, swoje wątpliwości dotyczące Lucindy i Celine.
- Drewnie? Hmm... - spróbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem próbował coś sam sklecić. Percy trochę go do tego motywował, ale... - Pewnie! - przyznał jednak, bo to nie mogło być aż tak trudne, był silnym, sprawnym mężczyzną, a Prima miała po prostu dużo cieńsze ręce i pewnie trochę mniej zmysłu przestrzennego. Coś o tym chyba kiedyś czytał, o tym co kobietom wychodziło lepiej a co gorzej. Jakieś naturalne różnice. - Kiedy byłem w Armenii zdarzało mi się pomagać tamtejszym mugolom. Dla nich byłem cudotwórcą, ale... - Rozłożył ręce z zakłopotanym uśmiechem. Pomagał sobie oczywiście magią.
Parsknął śmiechem, kiedy wspomniała o smornikach i przysiadł na jednym z chybotliwych krzeseł.
- Nieee, smoki wolą jaskinie. A kiedy smocza matka ma składać jaja, sama radzi sobie z organizacją legowiska, możemy tylko przypilnować, żeby było w okolicy dość ściętego drewna i suchej trawy. Żadna smoczyca nie zaufałaby czemuś zbudowanemu przez czarodzieja, nie gdy chodzi o jej młode - Złożył dłonie i oparł brodę na palcach. - Mogę się za to zabrać nawet zaraz tylko... dostanę coś do przekąszenia? Muszę odzyskać werwę - spytał z najbardziej zachęcającą miną na jaką było go stać, taką za którą starsza siostra pewnie dawno dałaby mu po głowie.



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Kurnik [odnośnik]06.01.24 17:08
Pół kostki wystarczyłoby na pół placka niestety ― odparła, pocierając palcami policzek. ― Ale, jeśli miałbyś dojście do tłustej śmietanki, to sama mogę sobie ją przerobić na masło ― dodała dziarsko. Domowe obowiązki były jej niestraszne, podobnie jak pozyskiwanie półproduktów na wzór kobiet z nie tak dalekiej przeszłości. Przecież nawet w klasztorze zdarzało jej się pomagać w ubijaniu masła albo wędzeniu ryb! Możliwość wytworzenia produktu własnymi rękami kojarzyła jej się pozytywnie, z czasami w których nie trzeba było się obawiać niczego i nikogo.
Płynnie przeszła spod drzwi do głównej izby, na którą składała się strefa kuchenno-jadalna z paleniskiem i coś na kształt sieni. Skontrolowała zawartość zawieszonego nad płomieniami sagana, a gdy okazało się, że mimo niepokojąco tańczącej pokrywki, zawartość ta nigdzie się nie wybiera ― wróciła spojrzeniem do Elrica.
Świetnie, zostaniesz zatem moim wybawcą. Bo widzisz, jakiś czas temu stało się coś kompletnie niespotykanego i dziwnego. Nie było mnie wtedy w chacie, a okolica jest wystarczająco wyludniona by nie podejrzewać o to nikogo konkretnego, ale-e… ― przeciągnęła głoski, a potem zawiesiła teatralnie głos, rozejrzała się. Czaszki ani śladu. ― Kiedy wróciłam z wycieczki po zioła i jagody, moją chatę spowiła miniaturowa chmura burzowa. Solidnie w niej wiało i lało okrutnie, a w efekcie pozostała mi po tym wydarzeniu dziura w dachu. Trochę czasem się z niej leje, prawda, bo to dziura w pełnym tego słowa znaczeniu i dotychczas mi to nie przeszkadzało, ale… idzie jesień, Elricu. A na jesieni będzie jeszcze więcej deszczu i obawiam się, że nie starczy mi wiader do podstawiania.
Pokrywka znów nakryła wielki gar, a Prima przysunęła się bliżej drewnianego stołu na którym miała rozłożone grzyby. Z boku stał wiklinowy koszyk, wciąż wypełniony mniej-więcej do połowy. Czarownica wyjęła z niego kolejnego grzyba i obejrzała pod światło bardzo wnikliwie, doszukując się pierwszych oznak zepsucia lub niechcianych lokatorów. Mimo zajęcia, słuchała z uwagą opowieści Elrica o zwyczajach smoczyc i w sumie ― musiała to przyznać sama przed sobą ― sama wybrałaby jaskinię ponad stworzony ludzką ręką czy różdżką smornik. Jaskinie, mimo swoich oczywistych wad, miały też cały szereg plusów. Na przykład: można było w nich znaleźć skarb albo truposza z mapą do skarbu. Ewentualnie, można było też tam znaleźć kłopoty i niedźwiedzia, ale o tym wolała nie myśleć.
Gdy po raz kolejny skierowała na niego wzrok, natrafiła na rozbrajającą minę i błyszczące oczy; zaśmiała się lekko pod nosem, pokręciła głową. Jej przekonywać nie musiał, przychyliłaby mu nieba gdyby tylko leżało to w zasięgu jej możliwości.
Zachowaj tę minę dla swojej wybranki ― odparła wesoło, z wyraźną sympatią w głosie. ― Mnie czarować nie musisz. Na co masz ochotę? Mogę ci naszykować zwykłą kanapkę, ale jeśli poczekasz jeszcze chwilę, to będę dysponować także zupą. Jarzynowa ― dodała, nim padło ewentualne pytanie o typ potrawy. ― Cienka, bez śmietany, na samych warzywach, ale powinna wystarczyć.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Kurnik [odnośnik]27.01.24 20:21
Znał się na gotowaniu tak jak na szyciu, tańcu czy innych babskich umiejętnościach, więc jeśli Prima mówiła, że pół kostki masła jej nie wystarczy to absolutnie tego nie kwestionował; zamiast tego zastanawiał się już kiedy i u kogo będzie mógł kupić dla niej więcej, z takiej tylko nawet przyczyny, że to by ją uczyniło szczęśliwszą. No i w przypadku ciasta, które pomógł zrobić organizując składniki można byłoby szczerze powiedzieć, że zasłużył na to, by dostać kawałek... nie żeby kiedykolwiek nie dostał, ale tym razem nie czułby się jak ktoś kto tylko ciotkę objada.
- Niedaleko naszego domu jest ferma kóz i owiec, podpytam dzisiaj starego Billa, czy będą coś mieli na sprzedaż - zapewnił i uśmiechnął się pod nosem. - Masz tę śmieszną... ubijaczkę do masła? - Kojarzył podobne urządzenie z ich rodzinnego domu, a chociaż ich mama korzystała z niego rzadko, to było ono własnością babci zanim zmarła. Zastanawiał się przez sekundę, czy Prima jest dostatecznie silna by dać sobie z tym radę, a potem skarcił się w duchu; mimo niepozornego wyglądu kobiety często radziły sobie świetnie z rzeczami, które go zadziwiały.
Ale nie ze wszystkim, jak widać. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie cieszy go perspektywa pomagania Primie w jej codziennych sprawach; był pracowity, był życzliwy, ale przede wszystkim jak każdy Lovegood uważał, że najlepiej sobie radzili, kiedy byli wszyscy razem.
Starał się wysłuchać aktualnego problemu ciotki z powagą, ale ciężko było mu ukryć drżenie warg i brwi, kiedy tak teatralnie przeciągała zgłoski i rozglądała się po pokoju z komiczną frustracją. Przestał być rozbawiony dopiero wówczas, kiedy zrozumiał, że jej problem jest zupełnie realny i może porządnie napsuć krwi już za kilka tygodni.
- Miniaturowa chmura burzowa? Wiesz może skąd? - dopytał, bo zdawało się to podejrzane. Potem pokręcił głową i podwinął rękawy koszuli, tak na zaś, dając sygnał, że weźmie się do roboty szybko i nie wyjdzie póki tego nie załatwi. - Zobaczę co da się zrobić. Pokaż mi tylko gdzie jest ta dziura. Spora jest? - dopytał i mlasnął z niezadowoleniem, gdy wspomniała o wiadrach; nie było takiej możliwości, mieszkała może w środku lasu, ale nie w chlewie, nie pozwoliłby na to. Nie będzie nawet unosił się dumą, bo chociaż wiedział, że poradzi sobie sam, to gdyby jakimś cudem nie był w pełni zadowolony ze swojej pracy zamierzał ściągnąć tu jeszcze kogoś zdolniejszego, żeby na pewno nie zostawić jej z lichą robotą.
Zanim jednak wdrapie się na górę; dzień był piękny, świeciło słońce, a chociaż chyliło się raczej ku zachodowi niż na odwrót, mieli dość czasu, żeby mógł coś zjeść po pracy. Niegrzeczny nie był, szanował ciotkę i uważał, że jest mistrzynią kuchni, więc nie siedział też bezczynnie.
- Z grzybami też potrzebujesz pomocy? - Sięgnął po jednego maślaka z koszyka bez pytania, oglądając go przy tym krytycznie. Może nie był specjalistą, ale coś tam o nich wiedział, fauna w końcu nierozerwalnie wiązała się z florą i spędził sporo miesięcy na podróżowaniu.
Uśmiechnął się do Primy zachęcająco pytając o to co tam w tym garnku tak wspaniale pachnie, ale mina zrzedła mu nieco, a brwi zmarszczyły się w nerwowym tiku, gdy wspomniała o wybrance. Próbował zaraz znowu się pogodnie uśmiechnąć, ale wiedział, że nie będzie to mieć takiego samego efektu, a już na pewno nie przy Primie. Może przynajmniej nie będzie dopytywać, nie był pewien, czy chce już o tym rozmawiać.
- Zupa brzmi wspaniale - zdecydował, odnotowując w myślach, że powinien zorganizować sporo tej śmietany, jeżeli nie miała jej nawet do zupy. A - to wiedział nawet on - do zupy starczały dwie łyżki.



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Kurnik [odnośnik]11.02.24 11:50
Skinęła wdzięcznie głową w niemej podzięce za choćby same chęci załatwienia masła i otrzepała dłonie.
A mam ― odparła lekko ― czemu pytasz? Zaprezentować ci jak tworzy się masło? Chcesz się nauczyć? Taka umiejętność to nie byle co, każdy kolega by ci zazdrościł. A jakie mięśnie można sobie wyrobić! ― dodała, klaszcząc w dłonie dla lepszego efektu. Choć sama była budowy raczej wątłej, to nie bała się codziennych obowiązków. Nosiła kosze z praniem, ubijała masło, pracowała w ogrodzie i przy eliksirach. Może nie była mocarzem, ale całą siłę wyrobiła sobie właśnie na domowych obowiązkach.
Chociaż tobie ― dodała z westchnieniem, przeciągając spojrzeniem po sylwetce krewniaka ― chyba ubijaczki do masła nie potrzeba, hm? Dużo dźwigacie tam w tym rezerwacie?
Pytania o pochodzenie burzowej chmury się nie spodziewała. Zamyśliła się jednak, zapatrzyła w okno, usiłując przypomnieć sobie czy cokolwiek podejrzanego działo się wtedy w okolicy lub czy przypadkiem nie spadł jej jakiś eliksir na ziemię. Niektóre wykazywały dziwne efekty uboczne, czasem po kontakcie z podłogą tworzyła się burza, czasem padało żabami z sufitu, czasem ściany porastał mech.
Niestety nie kojarzę ― westchnęła. W izbie rozbrzmiały kroki, Prima poprowadziła Elrica korytarzem, minęli otwartą pracownię w której coś bulgotało w kociołku, a potem czarownica otworzyła przed nim drzwi do pomniejszej spiżarki w której trzymała także parę sprzętów do sprzątania. Dziura w dachu była zauważalna; podłogę zaścieliły drobne sosnowe igiełki, kawałki krokwi wciąż leżały porozrzucane po bokach, jakby ktoś niedokładnie posprzątał. Albo jakby belka wciąż się kruszyła.
Niby nie jest duża ― stwierdziła, przykładając dłoń do czoła, by osłonić oczy przed ewentualnymi paprochami niesionymi przez wiatr ― ale za to bardzo upierdliwa. I mam wrażenie, jakby z dnia na dzień robiła się coraz większa… ― potarła z roztargnieniem policzek ― nie jakoś widocznie, nie drastycznie… ― Zmrużyła oczy. Dałaby sobie rękę uciąć, że jeszcze dziś rano dziura nie sięgała tamtego regału. Inaczej usunęłaby przecież słoiki z konfiturami dla ich własnego bezpieczeństwa.
Możesz mnie podsadzić? ― zwróciła się do Elrica. ― Zazwyczaj biorę ze sobą stołek do tego typu akrobacji, ale skoro już tu jesteś, to może mógłbyś… bo te słoiki… ach, Elricu, tyle czasu poświęciłam tym konfiturom, że nie dam żadnej dziurze ani żadnym podmuchom wiatru im teraz zagrozić. Reflektujesz może na konfiturę z malin? Mam dwa słoiki. O, a tam widzę wiśniową…
Gdy wrócili do kuchni, przyszedł czas na przebranie grzybów. Prima uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak czarodziej garnie się do pomagania i sięgnęła po innego grzybka z koszyka.
A pewnie, jeśli widzi ci się takie siedzenie w kuchni i przebieranie grzybków, to zostań, pomóż. Co cztery ręce, to nie dwie. Albo jakoś tak. ― Machnęła ręką na odlew i złapała za nóż. Wydobyty z kosza muchomor stracił swój kapelusz jednym czystym cięciem. ― Są pomieszane z trującymi ― uprzedzając ewentualne zdziwienie, dodała: ― każdy skarb lasu niesie za sobą jakąś wartość, którą można wykorzystać. A taki muchomor to przydatny składnik alchemiczny.
Rozmowa zeszłą im trochę z tematu, otarła się o wrażliwą kwestię. Uwadze Primy nie umknął wcale ten nerwowy tik, nie umknął cień kładący się w spojrzeniu, a kobieca intuicja już podpowiadała, że coś jest na rzeczy. I to w zdecydowanie zły sposób. Nie drążyła jednak tematu, udała, że nic nie widzi. Doskonale znała ból rozstania, ból straty i dyskomfort komplikacji. I równie doskonale pamiętała, że sama nie chciała rozmawiać o Gregu, przesłaniając jego pamięć zasłoną milczenia. Jeśli i Elric potrzebował takiej zasłony, to niech tak będzie.
Zatem zupa ― podsumowała z miłym uśmiechem, odkładając kolejnego grzyba na kupkę tych jadalnych i wytarła ręce w zapaskę. Zaraz potem oddaliła się w stronę wielkiego sagana na palenisku, uchyliła pokrywkę. Izbę wypełnił przyjemny zapach strawy. ― Życzysz sobie do tego chleba? Mam chyba jeszcze kawałek.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Kurnik [odnośnik]24.02.24 15:56
Zaśmiał się cicho, gardłowo, na propozycję nauki ubijania masła, lecz był to śmiech życzliwy, tak samo jak życzliwe i ciepłe pozostało jego spojrzenie, którym przesunął po przepełnionej energicznym entuzjazmem sylwetce swojej ciotki.
- Może nie dzisiaj, ale kiedyś, kto wie. Zazwyczaj kupuję masło, ale każda umiejętność to nowe możliwości. Może kiedyś zaskoczę swoją żonę. - Ostatnie zdanie wyszło znacznie ciszej i łagodniej niż zamierzał, starał się jednak powściągnąć przypływ melancholii zanim zdążyłby pochłonąć go w zupełności. Był facetem, na Merlina, nie zakochanym nastolatkiem, choć bywały dni, że czuł się właśnie tak. A może to po prostu troska? - Mięśnie, mówisz - dodał, zmuszając się do niewinnego rozbawienia, ale nie sugerował, że Prima nie ma racji, chociaż patrząc po niej to pewnie nie miała. Tyle że poza graczkami Quidditcha nie widywał umięśnionych kobiet, więc może u nich wyglądało to inaczej.
Pierw opuścił ze zmieszaniem wzrok, gdy Prima zlustrowała go wymownym spojrzeniem, ale dość szybko uśmiechnął się zawadiacko i rozłożył ramiona, jakby chciał potwierdzić w ten sposób jej słowa. Może i bywali w rezerwacie mężczyźni silniejsi od niego, zwykle młodsi, ale na pewno nie był przeciętnym chucherkiem.
- Zależy, ale właściwie tak. Staramy się nie wysługiwać ciągle magią w porządkach i odbieraniu dostaw, bo jak się człowiek za bardzo od niej uzależni, to zaraz traci na wydolności, a to akurat jest potrzebne. Rezerwat jest wielki, a jak ktoś się zapuści to nawet podmuch smoczego skrzydła go zwali z nóg - Bestie, zwłaszcza dorosłe, były pieruńsko silne, nie trzeba było nawet oberwać, żeby to odczuć.
Zamyślił się nad burzową chmurą, próbując rozgryźć co też Prima może mieć na myśli, gdy o niej wspomina; ciotka miała czasem zwyczaj posługiwania się dziwnymi metaforami, w tym aspekcie przypominała mu i Celine i starszą siostrę. Pewnie kwestia rodzinna. Chyba trochę od nich odstawał, ale jego wyobraźnia była od małego tłumiona przez lęk i senne koszmary, a teraz wykorzystywał ją do czegoś zupełnie innego.
- Jeżeli dostrzeżesz coś niepokojącego koło domu, od razu daj znać. Napisz list. Nawet, żebym przyszedł, jeżeli nie będziesz chciała w nim o tym wspominać. Nie możesz radzić sobie zawsze ze wszystkim sama, ciociu - przypomniał z niewielką tylko nutą nagany, bo choć właściwie nie była od niego znacznie starsza, strofowanie jej wydawało się nie na miejscu. Ojciec by tego nie pochwalał. Nie żeby przejmował się jeszcze jakoś szczególnie jego opinią.
Wstał i poszedł za nią do spiżarki; domek był niewielki, więc nie mieli daleko iść, ale rozglądał się uważnie, żeby dopatrzeć, czy coś jeszcze wymagało niewielkich napraw. Uniósł brew, widząc bałagan na podłodze, a potem zadarł głowę, przyglądając się dziurze. Istotnie, nie zdawała się groźna, ale dach mógł od tego próchnieć dalej i prędzej czy później się zawalić.
- Emm, jasne - zgodził się prędko, kiedy poprosiła o asystę w sięgnięciu po słoiki, chociaż na dobrą sprawę to mógł po prostu sięgnąć po nie sam. Może jednak coś by pokręcił albo rozbił...? Albo po prostu nie chciał sobie odmówić prostej przyjemności złapania jej w talii i uniesienia parędziesiąt cali wyżej. Była ciężkawa, ale drobna, na chwilę też przytknął twarz do jej gęstych włosów, pachnących ziołami i lasem. - Może wezmę z jedną. Napracowałaś się przy nich, musi ci starczyć - powiedział z uprzejmości, ale myśl o domowych słodkościach poprawiła mu nastrój. Celine nie potrafiła jeszcze robić ich tak sprawnie jak doświadczona gospodynia; wszystko przed nią. Ale na pewno wyczarowałaby z nich coś dobrego na kolację.
Odstawił Primę na deski delikatnie, a potem jeszcze raz przyjrzał się dziurze, wyciągając do niej rękę; prawie mógł jej sięgnąć, ale nie całkiem. Żeby dobrze ją załatać musiał wspiąć się na dach, ale póki czekał na zupę (na głodnego źle się pracowało), wspomógł ciotkę z przebieraniem grzybów.
- Rozumiem. Jesteś pewna, że je odróżniasz? Nigdy przypadkiem się nie zatrułaś? - spytał z ciekawością, święcie przekonany, że grzyby, którym teraz obcina kapelusze na pewno są jadalne i do tego koszyka je wykładał. Pewnie miał rację. - Masz jakieś atlasy do tego celu? - Nie żeby sam chętnie do nich teraz zajrzał. Jednemu nieoczywistemu, szarawemu grzybowi przyglądał się wyjątkowo krytycznie i długo. Po kolorze powiedziałby raczej, że nie nadaje się do zupy. W każdym razie nie wyglądał apetycznie. - Co to za grzyb? - Dał za wygraną, uśmiechając się lekko. Zbyt wiele już zapomniał, kiedyś to pewnie wiedział.
Roznoszący się spod pokrywy zapach zupy sprawił, że zassało go w żołądku; naprawdę był głodny. Odłożył kolejnego oskubanego grzyba i wytarł ręce w kraciastą chustę ściągniętą ze stolika, trochę już przetartą i zmęczoną życiem.
- Może być z chlebem. Sama wypiekasz swój? - Wstał, żeby wziąć od niej miskę i nie zmuszać jej do podsuwania mu wszystkiego pod nos; z wdzięcznością też pocałował ją w skroń. - Zjem i wezmę się za ten dach. Masz gdzieś jakąś komórkę z deskami i narzędziami?



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Kurnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach