Prima Howell
AutorWiadomość
dzikie harce rozhowory
huczą bory, dzikie stwory
leśne strachy idą w tan
Wartość żywotności postaci: 185
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 149 - 166 |
71-80% | brak | -10 | 131 - 148 |
61-70% | brak | -15 | 112 - 130 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 94 - 111 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 75 - 93 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 57 - 74 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 38 - 56 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 37 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
[bylobrzydkobedzieladnie]
świeć nam żywym, świeć umarłym
Ostatnio zmieniony przez Prima Lovegood dnia 05.09.24 17:11, w całości zmieniany 7 razy
15 VII - Roger Bennett
― Może jednak nie wszystko stracone ― podsumowała i uśmiechnęła się szeroko, wdzięczna za pomoc. ― Dziękuję za tę szybką lekcję, Rogerze. I trzymam za słowo, widzimy się za tydzień! Bo jak nie… ― pogroziła mu palcem ― to dosypię ci suszonych pająków do obiadu, zobaczysz. Mówię całkowicie poważnie.
rozliczone
30 VII - Susanne Lovegood
― Chętnie się z tobą tam wybiorę! ― Klasnęła w dłonie z entuzjazmem i zabrała się za wkładanie talerzyków i miseczek ze swojego zestawu do zlewu. ― Dawno nie zmieniałam otoczenia, siedzę tu w tym lesie i… ― pokręciła głową, westchnęła ― zazwyczaj nie narzekam, ale twoje odwiedziny przypomniały mi, jak ładnie jest wszędzie wokół i że świat nie zamyka się tylko na Lisim Borze.
rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
świeć nam żywym, świeć umarłym
Ostatnio zmieniony przez Prima Lovegood dnia 05.10.24 9:07, w całości zmieniany 4 razy
4 VIII - Brendan Weasley
Gdy usłyszała brzęk odkładanej łyżki, uniosła niespiesznie spojrzenie, uśmiechnęła się. Dłoń sama odnalazła drogę do kieszonki spódnicy i wydobyła stamtąd chusteczkę, którą po chwili podała mu przez stół.
– Broda, Brendan – zwróciła się do niego w końcu po imieniu; głos zdradzał cień rozbawienia – jesteś cały w zupie.
– Broda, Brendan – zwróciła się do niego w końcu po imieniu; głos zdradzał cień rozbawienia – jesteś cały w zupie.
nierozliczone
6 VIII - Hector Vale
― Jeśli potrzebowałabyś pomocy… ― zaczęła cicho ― to mogę ci jej udzielić. Znaczy, twoim pacjentom. Niestety ― podniosła spojrzenie w górę, bez problemu namierzyła na niebie jarzącego się pomarańczową łuną intruza ― ryzyko nieudanego warzenia wzrosło. Wydaje mi się, że kometa zaburzyła mapę nieba i tym samym cykle warzenia mikstur. ― Wróciła spojrzeniem do Hectora, uśmiechnęła się blado. ― Ale nie jest to coś, z czym bym sobie nie poradziła. Masz jakieś zamówienie na już-teraz? ― spytała. I oczywiście, że nie była to próba znalezienia wygodnej wymówki do okręcenia się na pięcie i szybkiego ewakuowania z plaży.
Ani trochę.
Ani trochę.
rozliczone
7 VIII - Elric Lovegood
Spłoniła się zatem okrutnie, odwróciła z szelestem spódnicy. Chcąc ukryć własne zażenowanie zaczęła się szybko wachlować dłonią. Wdech – wydech – wdech – wydech.
– Co tu dużo mówić, no… – zaczęła nieśmiało tuż po tym, jak unormowała własny oddech. – Jesteśmy sąsiadami, Elricu. Czasem on mi pomoże, czasem ja jemu. Trochę pomagał mi z opisami w tym grzybiarskim notesie, notatki na marginesie to jego sprawka. Ładny ma charakter pisma, tak. Schludny taki. Porządny. Tak.
Odchrząknęła, znów czując się jak dziecko we mgle i czym prędzej zabrała się za własną porcję zupy, myśli usiłując skupić na gwoździach, młotkach, deskach i dziurze w dachu.
– Co tu dużo mówić, no… – zaczęła nieśmiało tuż po tym, jak unormowała własny oddech. – Jesteśmy sąsiadami, Elricu. Czasem on mi pomoże, czasem ja jemu. Trochę pomagał mi z opisami w tym grzybiarskim notesie, notatki na marginesie to jego sprawka. Ładny ma charakter pisma, tak. Schludny taki. Porządny. Tak.
Odchrząknęła, znów czując się jak dziecko we mgle i czym prędzej zabrała się za własną porcję zupy, myśli usiłując skupić na gwoździach, młotkach, deskach i dziurze w dachu.
nierozliczone
10 VIII - Celine Lovegood
Uśmiech, do tej pory bardzo ciepły i przyjazny, zbladł nieco, kiedy wrócił temat wróżki. Prima nie czuła się dobrze z kłamstwem na ustach, w swoim życiu unikała tej taktyki, głównie dla spokoju własnego ducha i dalekiej od konfliktów natury. Czasem jednak, jak teraz, drobne przeinaczenie miało na celu ochronę czegoś ― lub kogoś ― innego. Dość już było wszystkim naokoło zmartwień, nie zamierzała nikogo karmić własnymi, tymi obecnymi, tymi przeszłymi, jak i tymi, które wedle słów spodomantki, miały niebawem nadejść.
― Mam już swoje szczęście rodzinne, właśnie trzyma mnie za ręce ― odparła ze śmiechem, łatwo dając się ponieść teatralnej iskrze wznieconej przez Celine i podniosła się wraz z nią. Czas im było w drogę.
― Mam już swoje szczęście rodzinne, właśnie trzyma mnie za ręce ― odparła ze śmiechem, łatwo dając się ponieść teatralnej iskrze wznieconej przez Celine i podniosła się wraz z nią. Czas im było w drogę.
rozliczone
11 VIII, ranek - Michael Tonks
Widząc nieśmiało zaglądającego do pracowni Michaela ― uśmiechnęła się i zamieszała parę razy chochlą, by przyśpieszyć proces studzenia.
― W rzeczy samej ― odparła dumnie. ― Wywar tojadowy w pełnej krasie, pierwszorzędnie uwarzony, przyrządzony zgodnie z ministerialnymi standardami. ― Ostrożnie zbadała ciepłotę kociołka, a potem ujęła go za uszka i z pomocą lejka rozlała zawartość na siedem flakoników.
― W rzeczy samej ― odparła dumnie. ― Wywar tojadowy w pełnej krasie, pierwszorzędnie uwarzony, przyrządzony zgodnie z ministerialnymi standardami. ― Ostrożnie zbadała ciepłotę kociołka, a potem ujęła go za uszka i z pomocą lejka rozlała zawartość na siedem flakoników.
rozliczone
11 VIII, popołudnie - Celine Lovegood
― Ja chyba wiem o tym, co ty wiesz ― podłapała, z lisim uśmiechem próbując wpuścić biedną duszkę w maliny i porozumieć się tym samym szyfrem ― ale on pewnie nie wie, że ja wiem o tym, że ty wiesz. I że on wie, bo pewnie też wie, ale niewykluczone jest, że jednak nie wie. A jak nie wie, to kiedyś mu może powiem o tym, że wiem o tym o czym wy wiecie, chyba, że nie wiecie jednak. Ale wydaje mi się, że jednak tak. I obiecuję same miłe współprace.
rozliczone
20 VIII - Herbert Grey
– Obawiam się, drogi Herbercie – zaczęła wesoło, szczerze zaskoczona jego kolejnymi słowami – że twoja opinia jest tą, której nie wyznaje zbyt wielu osobników. Ale to miłe. I zgodne z tym, co wyznaję sama. Nie tylko wielkie, heroiczne czyny liczą się w tej wojnie. Ale to rozmowa na inny dzień, na inny moment – dodała, podając mu kolejno miski do napełnienia. Przez chwilę milczała, odstawiając porcje obiadu na bok, a gdy skończyli rozlewanie posiłku, znów przetarła dłonie.
nierozliczone
25 X - Zakonnicy
Dopiero potem zebrała się do wyjścia, uprzednio żegnając się z Brendanem i Kieranem (tego pierwszego zapewniając, że naprawdę poradzi sobie ze skutkami eksplozji kociołka). Poczekała także na Elrica; obecność krewnego od razu wyklarowała jej plany w ogarnianiu chaty, jak i spisywania wniosków. Wierzyła, że Elric pomoże jej tak w jednym, jak i w drugim. Poza tym, wyglądało na to, że mieli sporo do omówienia nad kubkiem rozgrzewającego naparu.
To miała być naprawdę długa noc.
To miała być naprawdę długa noc.
nierozliczone - spotkanie Zakonu Feniksa
świeć nam żywym, świeć umarłym
Prima Howell
Szybka odpowiedź