Wydarzenia


Ekipa forum
Arsene Bulstrode
AutorWiadomość
Arsene Bulstrode [odnośnik]01.11.23 19:09

Arsene Bulstrode

Data urodzenia: 21 XI 1929
Nazwisko matki: Nott
Miejsce zamieszkania: Gerrards Cross, Bulstrode Park
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Twórca konstrukcji, zabezpieczeń i pułapek magicznych
Wzrost: 185
Waga: 82
Kolor włosów: Ciemnobrązowe z ciepłymi przebłyskami w słońcu
Kolor oczu: Niebieskie z domieszką szarości
Znaki szczególne: Mocno zarysowane kości obojczyka, blizna na wierzchniej stronie prawego przedramienia, wysoki wzrost




wiem tylko ich początki, ścięte małym nade mną kloszem;
wiem, jak z zewnątrz krew ich gałęzi poprzez mnie pulsuje.



Światło dogasającego dnia schodzi z horyzontu, gdy w pieleszach arystokratycznego łoża, dobiega pierwszy, wyrwany z młodej krtani krzyk. Dłoń matki, zaciśnięta na satynie pościeli, miękko oczekująca i twardo napięta, rozluźnia się dopiero z chwilą, gdy kobieta dostrzega pierworodnego. Umyty w błyszczącej złotem miednicy i podniesiony w bawełnianych szmatach na wachlarzach położniczych rąk, chłopiec nareszcie ląduje w gorących, matczynych objęciach. Ogień w sypialnianym kominku pełga skromnie po kruszejących już pieńkach, a zmrożony listopadowym chłodem żar ostyga w przestrzeni, gdy kobieta uśmiecha się do niego z troską.

   W opiekuńczym rozrzewnieniu nadaje mu imię godne rodu, godne dziedzica: Arsene, odpowiadające zdrowiu chłopca, zaczerpnięte znaczeniem z siły i męskości, na stałe wrasta w jego wizerunek. Na zawsze już mu towarzyszy. Imię to przypomina o sobie również w trzecim roku życia chłopca, gdy we wzorowym modelu dzieci szlachetnych, pierwszy raz odzywa się w nim magia – mimo zamkniętych okien i drzwi, targa firanami dziecięcej kołyski. Rozbija także niespodziewanie flakonik perfum, pozostawionych na kozetce, rozpylając tym samym w pokoiku znajomy Arsene'owi, matczyny zapach.
   
   Historia ta szybko obiega całą posiadłość, w pierwszej kolejności z ust mamki, docierając do pękających w dumie rodziców.



Klaps wychowania, chodź nigdy nie dociera do dziecięcej skóry, uderza silnie w neurony świadomości. Liczne słowa i polecenia rodziców, spięte klamrą oczekiwania, zaciskają swe kleszcze na zachowaniu chłopca – ograniczają swobodę ruchów i wyborów, trzymając Arsene'a w ramie szlacheckiego wychowania, a czasem, co również niezbędne, w klatce arystokratycznych układów. Od najmłodszych lat skoncentrowany na utrzymywaniu pozytywnych relacji z liczącymi się rodami oraz zorientowany na budzenie respektu i podziwu, uczy się perswazji, kłamstwa, elokwencji i korzystania z zasobów drzemiącego w nim intelektu.

   Zdolność do radzenia sobie z każdą, narzuconą mu zagadką i łamigłówką, nigdy go nie zawodzi. Nie tylko podejmuje się wyzwania w kontekście szukania rozwiązań na tematy abstrakcyjne, ale także chętnie sięga do źródeł ksiąg, dotyczących przedmiotów magicznych. Kształci oko i spostrzegawczość, gdy wyłapuje z rzeczy materialnych znaczące detale, pozwalające mu wykorzystać atuty ich właściwości lub buduje przedmioty na nowo, z pomocą prywatnych guwernantów lub szkolnych nauczycieli. Zainteresowanie to pielęgnuje przez lata i rozwija w dorosłości.

   Przeciwnie traktuje rozwój tężyzny – choć posiada atrakcyjność fizyczną godną szlachcica i od lat dziecięcych nie narzeka na brak zdrowia (omijają go przy tym choroby genetyczne), rzadko kiedy koncentruje się na sporcie. Męskie ręce, zdolne złapać w garść trzonek miotły i stabilny korpus, ułatwiają mu latanie na miotle, czego za namową rodziców uczy się w wieku ośmiu lat, nigdy jednak nie rozwija talentu i nie czuje potrzeby konkurowania z innymi na tym polu. Ciało pozostaje w przeciętnej formie i w przeciętnej aktywności. Arsene przesuwa się skutecznie, chodź nieco sztywno, po kwadratach posadzki w trakcie balu, gdy karzą mu tańczyć lub pochyla się nad rozwichrzoną grzywą rumaka podczas jeździectwa. Mięśnie ciała nigdy niezagrzane w pasji, stygną jednak szybko i w natręctwie żądanej stymulacji, karmią największy z mięśni – głowę.

   Wobec tej tendencji chętnie uczy się języków, przydatnych mu również w rozmowach o sztuce i jeszcze chętniej, koncentruje się na szkole.



Zapach drzewnego mchu i zmokłych liści roztacza się na włościach Bulstrode Park, chowając między pnączami roślin drobne sylwetki śpiących w nich nieśmiałków. Spowity ponurym płaszczem wieczoru, ogród wciąż jeszcze drzemie głęboko i śni o lepszych, pokojowych czasach. Gdzieniegdzie tylko, w głębi przystrzyżonych równo alejek, słychać posępny świst powietrza. Wiatr zacina uparcie o twarde kruszywo skalniaków, prześlizguje się sprytnie wzdłuż pięknie zazielenionego gruntu i odbija się echem poruszenia w taflach oczek wodnych. W zamknięciu układnego ogrodu, młody wciąż Arsene spotyka swego dumnego przodka, Dagoneta. Duch czarodzieja spędza z nim czas w trakcie wakacji i raczy uwagą, której chłopiec oczekuje. To w jego towarzystwie rodzi się w Arsenie duch artysty, gdy przeszyty nicią fascynacji i pasji, język Dagoneta porusza się zwinnie, wypuszczając z siebie wszelkie sekrety o sztuce (rzeźbie, malarstwie, czy literaturze) i tajniki jego warsztatu. Dla byłego błazna, mówienie o tych aspektach życia wydaje się umiejętnością równie naturalną, co oddychanie. Kopie oczu założyciela rodu Bulstrode'ów, zakrapiane pasją, chwytają więc uwagę chłopca i w niedługim czasie, za sprawą elokwencji i pasji Dagoneta, zarażają Arsene'a podobnymi, skoncentrowanymi wokół kultury, zainteresowaniami.

   Chłopiec może co dzień podnosić się z chodnika wymagań ze zmęczonym wzrokiem, ale zawsze znajduje przy tym czas na wspólną grę w szachy ze swoim przodkiem. Wtłoczona w linie żył dziedziczna krew, buzuje napięciem, gdy oczekuje letniego spotkania w zagajniku z Dagonetem, i gdy w noc przed Sabatem, odwiedza go kolejny raz, szukając rady. W pewnym momencie jego obecność staje mu się bliższa, niż woń matki, czy widok ojca, których wraz z dojrzewaniem spotyka coraz rzadziej, głównie podczas rodzinnych posiłków. Rodzice, w pruderii i próżności, rzadko kiedy zaglądają za rąbek własnej szaty. Uspokojeni zdrowiem i dobrym rozwojem chłopca, wypychają go w krąg szanowanego, czystokrwistego towarzystwa lub pozostawiają go w objęciach nauki – rzadko jednak sami poświęcają mu na tyle uwagi, by poznać go od innej, niż arystokratyczna buta, strony.



W szkole uchodzi za zdystansowanego i zrównoważonego chłopca – czujny z natury i z wychowania, od pierwszych lat nauki w Hogwarcie wczytuje się nie tylko w litery bibliotecznych tomisk, ale również w książki cudzego zachowania. Posiadając podstawy retoryki, znając się na odpowiedniej prezencji, pochyla się nad dźwięcznością głosek i klarownością tonu rówieśników. Z napięcia ścięgien i rozgrzanych mięśni czyta cudze nastroje, a gdy przechodzi obok mugolskich dzieci, rozcina kopertę ich pewności i pociąga za struny nerwów, przeszywając ich rapierem aroganckiego spojrzenia. W przekonaniu o tym, że nigdy go nie dościgną, jest skłonny postawić czystość krwi ponad równością klas, do której nie dąży.

   W niegasnącej obawie przed zawodem rodziców oraz utratą dotąd stabilnych więzi, trzyma się głównie znanych sobie rodzin. Własną przynależność do domu Bulstrode'ów podkreśla sygnetem. Linie herbu, wyrysowane na obręczy metalu, wżynają się w pierścień biżuterii i w pierścień jego ducha, gdy patrząc przed siebie, nie stara się utożsamiać skrzyżowania ramion z bezradnością rąk. Częściej w tej pozycji wyraża skupienie.

   Naukę rozpoczyna z pewną przewagą nad czarodziejami pochodzenia mugolskiego i z przekonaniem o tym, co interesuje go najbardziej. Zajęcia z opieki nad magicznymi zwierzętami i zielarstwo przychodzą mu z trudem – zatrzymują go w pędzie nauki, gdy pochłonięty surowym porządkiem, wyniesionym z domu, nie potrafi skoncentrować się na celowym pielęgnowaniu czegoś lub kogoś (znacznie łatwiej przychodzi mu kierowanie się instynktem opiekuńczym, gdy wymaga tego sytuacja). Siłą wypycha wtedy z siebie resztki empatii, by z ulgą darować sobie te, jak i kilka innych zajęć magicznych. Zalicza je na wymaganym minimum, a poświęca się tym lekcjom, z którymi wiążę przyszłość. Część przedmiotów, jak historia magii i starożytne runy, wydają mu się przy tym pustą wydmuszką, dziedziną zbyt odległą w czasie, by mógł zatrzymać się nad tą wiedzą na dłużej.

   Zakorzeniony w rytuale poszukiwania prawd głównie w teraźniejszości – w jego „tu i teraz” – szuka skomplikowanych formuł i wiedzy w życiu współczesnym. Czerpie satysfakcję z ciążących innym obliczeń i analiz charakterystycznych numerologii, królowej nauk oraz widzi potencjał w formach magii i jej kwintesencjach, zawartych w astronomii, geomancji, czy w konstruktach magicznych. Wycisza się, mogąc czerpać ze źródeł ksiąg, mówiących o mechanizmach tworzenia.



Jedni łamią szyfr kości. Ścigani przez dźwięki pulsujących serc, dają się się ponieść nauce anatomii, biologii, czy lecznictwa. Nie on. Arsene w ogniu pytań o swoją przyszłość nie zbacza z raz obranej ścieżki. Od dawna zainteresowany magią tworzenia, pozostaje na trakcie architektonicznych wizji, z drzazgami budowli jak ziarna piasku, wciśniętymi pod powieki. Jego sen o karierze zawodowej, rozpostarty na pościelach szanowanego nazwiska, ujawnia się z łatwością w rzeczywistości, gdy rodzice – dumni z wybitnych wyników syna z dziedzin OPCM i transmutacji – pomagają mu uzyskać liczący się dla niego fach. Najpierw jako szkolący się inżynier-pomocnik, a w następnych latach również jako samodzielny twórca konstrukcji i zabezpieczeń magicznych.

   Pierwszą pracę przy tworzeniu prostych, mechanicznych pułapek magicznych w urzędzie zdobywa zaraz po ukończeniu szkoły i studiów. Wciąż pod okiem doświadczonych architektów zbiera bagaż doświadczeń, w kieszonkach umysłu pozostawiając miejsce na nowo nabytą wiedzę.  Dzięki dobremu wyczuciu, spostrzegawczości oraz sumiennej nauce projektowania, którą kontynuuje niezmiennie od czasu studiów, może rozwijać się w świetle młodzieńczego wigoru i w ogniach pasji. Zerwany ze smyczy wcześniej wiążącego go programu nauczania, poza szkołą daje myślom rozkwitać.

   Wzrasta wraz z każdą stworzoną pułapką oraz każdym sporządzonym szkicem konstrukcji. Zasypia w dźwiękach trzaskających krawędzi pięter, a gdy śni, myślami spuszcza mosty zwodzone i tworzy co rusz bardziej skomplikowane zabezpieczenia, których mechanizmy chrzęszczą w miarowym poruszeniu. Po latach pracy w urzędzie coraz więcej osób zleca mu proste lub bardziej zaawansowane zadania, a on dalej czerpie satysfakcję z poznawania właściwości magicznych i z przyjemnością kruszy w palcach próchna konstrukcji. Łapie w horyzoncie wzroku mury budowli, a w solidnych belach widzi fundamenty własnej przyjemności.

   Kilka lat pokornej pracy i naturalna Ślizgonom ambicja, pomaga mu zdobyć kilku kolejnych klientów i przybliża go do granicy zaawansowania. Wojna, bezwzględna dla wszystkich, nawet dla arystokratów, przepala jednak nicie dalszego jego awansu i zatrzymuje go przez chwilę w miejscu, gdy w gruzach walających się budowli, oddelegowany do ich napraw, pozostaje w tej roli na dłużej.

   Wciąż tworzy, wciąż myśli o świetle magicznych iluzji, utkwionych w oknach lub w drzwiach. Wciąż bawi się zabezpieczeniami zespolonymi spoiwem magii do struktur materiału. Wciąż jednak mu to nie wystarcza. Wciąż marzy o byciu lepszym, rozpoznawalnym, niepowtarzalnym w swym zawodzie... wciąż dąży do geniuszu.



Przyparty do zwietrzałych murów tradycji, ma świadomość tego, jak ważna jest rodzina i potomstwo. Nie jest chętny, ale jest gotowy objąć rolę głowy rodziny i przejąć czekające na niego obowiązki męża i ojca. Na kanwie lojalności rodzinie, słowa obietnicy o ożenku daje rodzicom mając ledwie dwadzieścia lat. Na rzecz utrwalenia dziedzictwa rodowego i uformowania kształtu idealnej rodziny jest w stanie wiele poświęcić. Tępi w sobie język buntu, a pomimo większego zainteresowania nauką, niż małżeństwem, pilnikiem odpowiedzialności szlifuje cierpliwie ostrze roli, jaką kiedyś obejmie. Z wiekiem uczy się więc zarządzania pieniędzmi z majątku i pokornie słucha głosu starszych pokoleń, m.in. o tym, jak zapewnić bezpieczeństwo partnerce i uhonorować godnie wybrankę serca jeszcze przed złożeniem oficjalnych oświadczyn.

   Mijają dni, miesiące, lata, przerywane wychowaniem kolejnego pokolenia, gdy oczy rodziców, zwrócone dla odmiany ku młodszemu rodzeństwu, oddalają się od niego – pozostawiają go przez pewien czas w cieniu ich uwagi i pozwalają mu odetchnąć od czynienia tego, co powinien.

   Przez długi okres zatrzymany w zegarze ambicji, której wskazówki jeszcze nie wybiły ostatecznego zwycięstwa, uwolniony od wymagań rodziców, zapomina o szukaniu żony. Szuka raczej architektonicznych rozwiązań, niż gorących uniesień i wypieków na twarzy. Nic nie trwa jednak wiecznie. Czas nie zapomina o nim, gdy jego wahadła, poruszone w pędzie życia, okrążają śmiało tarczę. Wreszcie dobija 25 lat, a tunele małżeńskiej powinności stoją przed nim otworem. Nie może dłużej zwlekać z wejściem. Pozwala rodzicom przedstawić mu kilka interesujących go kandydatek na żonę, gdy... coś pęka. Arsene ledwie przeciska się w zawężeniu nitki powinności, gdy ta urywa się, przerwana chaosem i konfliktem w kraju.

   Poszukiwania na żonę zostają wznowione dopiero za sprawą ujawnionej choroby brata, gdy w 1957 roku rodzice pchają młodszego z rodzeństwa do ożenku. To właśnie wtedy temat jego własnego narzeczeństwa także wynosi się na piedestał rozmów, uznając za stosownym wypchnięcie go do roli męża przed młodszym bratem. W niecały rok później, mając 28 lat, za zgodą starszyzny Arsene wybiera ją – narzeczoną ze szlachetnego rodu.




Nimi to imię miałkie oplatam jak pięścią,
a wciąż mi się jego różne ciało wymyka obojętnie.



WIDZISZ W NIM POSĄGOWĄ DUMĘ I SUROWOŚĆ RODU...

   ...gdy wiedziony przez plan dnia, rozpoczyna spokojny spacer wzdłuż alejki parku. Nie ustaje po pierwszym pokonanym kilometrze. Przechodzi pewnie na butach powściągliwości obok służby, racząc zarządcę kurtuazyjnym ukłonem. Zatacza przy tym szerokie koło wokół dobrze znanego sobie monumentu i zwalnia tuż przed głównym wejściem, gotowy do przekroczenia progu. Ostatecznie nie uchodzi w cień budowli, jak można przewidywać, a jedynie wymija drzwi wejściowe, rozpoczynając nowy cykl wędrówki.

   Przechadzka wzdłuż posiadłości zwykle koi... Nie dziś. Mimo usilnej próby uspokojenia nerwów, ma wrażenie, że z każdym kolejnym krokiem rośnie w nim wątpliwość. Zdradliwa obawa o przyszłość rodu, jaka zakorzenia się u podwalin świadomości wbrew jego woli i kiełkuje wraz z każdą, z osobna przemyślaną decyzją.

   Ambicji i samokrytyki nie da się oszukać: doszukując się w decyzjach wad – tych małych uchybnięć, które zwiastują rychłą porażkę – odnajduje w przeszłości kilka z nich, co wcale go nie zadowala. Widzi je oczami dorosłości i wie, że ciężar wyborów oraz zawiązanych koligacji rodowych nigdy wcześniej nie był tak miażdżący, jak w dniu, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że być może zawodzi. Być może wcale nie jest tym, za kogo się dotychczas miał. Kim powinien być.

   To nie jego wina, że ewoluuje. Choć sam tego nie uznaje – ma prawo do generowania własnych, nowych pragnień. W całym magicznym świecie nie ma bowiem rzeczy tak zmiennej i tak kapryśnej w swej naturze, jak uczucia, a te... tlą się migotliwą łuną tuż przy sercu, jakby zaraz miały zgasnąć, całkiem ostygnąć. I sam już nie wie, ile z nich (emocji) rzeczywiście z nim zostało. Ile z nich uciekło, a ile się w nim skryło.

   Powinien czuć mocniej... powinien z pewnością. Więc gdy patrzy na młodą narzeczoną z odległości niepełnej wyciągniętej ręki, z niewiadomych przyczyn wie już podświadomie, że popełnia błąd i że dzielą ich nie centymetry, a dalekie kilometry dystansu, który tak uparcie stara się strącić z ramion ich kontaktu.



TO WTEDY WRACA MYŚLAMI DO DNIA OŚWIADCZYN...

   Jedna dłoń tkliwie dotykająca cudzej ręki, tchnąca ciepłem. Rozgrzana w promieniach zachodzącego słońca, niby płaszcz bezpieczeństwa i elegancji, spoczywa miękko na aksamicie dziewczęcej skóry. Pamięta o niej, adoruje ją... ulega jej pięknej aparycji, gdy zniesiony na peryferia myśli, wynosi ją na piedestał uwagi. To z niej czyni w głowie przyszłą żonę, przyszłą matkę... czy również wybrankę serca?

   Nie wie tego, bo...

   Druga dłoń w zaciśniętej luźno pięści trzyma związane z pracą myśli. Jakby w ujęciu palców chciał złapać kondygnacje budowli – struktury, nity i płaszczyzny pięter, czekające na nowe ich przemyślenie i nowe przeinterpretowanie. Łapie je pod opuszki dłoni i pod dociekliwą analizę, jak gdyby już teraz znalazł się w bliskości ze swoim dziełem. Jakby naraz wybudzał w sobie ducha Bulstrode'ów – ich skłonność do rozwiązywania największych i najcięższych zagadek – przy tym jakby zapominał o małżeństwie i rodzinie, za priorytet biorąc obowiązki zawodu i obowiązek bycia wciąż najlepszym.

   Poza nie kończy się na dłoniach.

   Jedno kolano na posłaniu z trawy, wsiąkające wilgoć, usztywnione w niewygodnej mu pozycji. Mimo tego noga ani drgnie. Tego dnia nic mu nie przeszkadza – ani park, namoknięty od jesiennych deszczy, zastygnięty w rosie i pokryty płaszczem bielonej mgłą przestrzeni; ani wyobrażenie o tym, że być może gdzieś tam, w kątach Gerrards Cross i w swoim niegdysiejszym pokoju, pozostawia tęsknotę. Tęsknotę za kimś, kim nigdy nie będzie i za czymś, czego w słowach określić jeszcze nie potrafi. Nigdy nie prosił o niesienie w literach nazwiska ciężaru tytułu szlacheckiego, nigdy jednak go z siebie nie ściągnął, pozostając dumą rodu Bulstrode'ów.

   Dlatego klęka, dlatego się oświadcza... dlatego nie wyjawia obaw – za zasłoną zaklętego sceptycyzmem płaszcza i za pozą wyuczonej maniery, pozostawia myśli.

   Drugie kolano wzniesione ku górze, jakby szukało drogi do wolności. Sposobu na wyrwanie się z cugów wymagań i tej bezdennej pustki, jaką tworzy przywiązanie do obowiązujących go norm domu Bulstrode'ów.

   Przynależność do znamienitego rodu ma swą jedną, plądrującą umysł przywarę – nie ma w niej miejsca na uczucie. Jest miejsce na arystokratyczne układy i pragnienie pozostania na wodzach szanowanej reputacji... a mimo tego, gdzieś tam, w splendorze myśli, drzemią w nim zalążki emocji – czasem wyrażane w trosce o nią, innym razem w subtelnym ujęciu jej w ramionach męskości.

   Kocha ją, czy tylko ją szanuje?



TO WTEDY WRACA MYŚLAMI DO DNIA, GDY WYCOFAŁ SIĘ Z MECENATU NAD NIM...

   Patrzy na Niego w absolutnej ciszy. Ten mężczyzna jest jak posąg wyciosany w twórczym kruszywie talentu. Naniesiony gładko na fundament życia i osadzony twardo przed publiką jako autorytet, idol, czy artysta, uchodzi za współczesnego boga piękności i malarskiego kunsztu. To ołtarz ludzkich pragnień, otoczony dobrą czcią. Mężczyzna o unikatowym wyczuciu, który głębią kolorów dociera do najtwardszych nawet serc.

   Nie ma w nim krzty niepewności. Nie brakuje mu też zalet. A jednak... nawet na tak solidnym materiale pojawia się widoczna skaza. Uszczerbek na moralności, którego nikt się nie spodziewa.

   Z czasem okazuje się, jak niesolidny pozostaje grunt ich przyjaźni. Posąg – jak mniema – to tylko ułuda. Zamek z piasku przesypywanych kłamstw, który kruszy się za jednym tylko tknięciem. Stworzony nie z kamienia, a ze znacznie delikatniejszego materiału, usypuje się i ginie bezpowrotnie.

   Patrzy więc na niego i nie odpowiada. Pierwszy raz. Pierwszy cholerny raz, nie poddaje się jego zwodzącej aurze. Ponad przykrymi ochłapami prawdy, jakimi karmi go artysta, nie ma przecież nic więcej. Nic poza zwykłą chęcią wykorzystania nazwiska Bulstrode'ów i poza chęcią zyskania władzy, pieniędzy, czy reputacji dla siebie. Dopiero, gdy przekracza granicę zażyłości, której przekroczyć nie jest gotów – odrywa się od hipnotyzującego uroku mężczyzny. Zauważa fałsz, zauważa brudne oszustwo.

   Fakty odkrywają przed nim więcej, niżby chciał – fasadę obłudy, jaką artysta miesiącami sowicie i dokładnie przed nim budował. Oblicze, które teraz, po oddarciu z kłamstw, wydaje się puste i żałosne. Choć piękne są obrazy tego twórcy i piękna jest rama znajomości, w jakiej zamknęli się oboje, piaski kłamstwa... one piękne nie są. A przecież za jego pięknem kiedyś gonił, gdy obejmował jego sztukę mecenatem. To piękno miało być odbiciem dla suchych zasad, jakie znał na co dzień z domu.



TO WTEDY WRACA MYŚLAMI DO DNIA, GDY POSZEDŁ ZA RODOWYM SZTANDAREM...

   Życie w domu Bulstrode'ów przypomina lodowiec. Ciężki monument wznoszonej latami reputacji, który zasnuwa przestrzeń tajemnicą i chłodem. Zatrzymuje człowieka w punkcie, w którym zamarzł lód. Przeznaczone jest mu życie w cieniu elity, w towarzystwie pięknych dam, życie w ciągłym upewnianiu się, że jego rola, jego reputacja, pozostaje nietknięta. Że nie grozi mu upadek, ani zszargane skandalem imię.

   Potrzeba utrzymania więzi z rodziną i żądza pozostania u władzy, pociągania za sznurki zza zasłony, nie oszczędza nikogo z jego domu – jego dopada z równą napastliwością. Czas i dojrzałość zapuszczają korzenie tam, gdzie wcale o to nie prosi. Piętra wymagań rosną i całe budowle umęczonego przez rygorystyczne wychowanie umysłu rozbudowują się, by wreszcie, porzucić go samotnego w kątach dzielnicy. Dzielnicy imienia Bulstrode'ów o ścianach powyginanych i zmiętych od kłamstw zbyt wielu pokoleń.

   On również uczy się perswazji, a kłamstwa i argumenty piętrzą się i mnożą, jak klocki pułapek i budowli, ustawione w nienagannie prostym rzędzie. Nie wystarczy mu bowiem praca godna domu... on sięgnąwszy po tytuł twórcy konstrukcji magicznych, brnie dalej. Pnie się po szczeblach kariery wzwyż. Zamyka swój wizerunek w jarzmie perfekcjonisty i nim ktokolwiek zdąży podważyć jego talent i bystrość umysłu, determinacją wyniesioną do ostatecznej granicy rozsądku, rozsadza wątpliwość o tym, jakoby mógł się mylić.

   Jego wciąż rosnące dokonania z dziedziny konstrukcji magicznych i konsekwentne budowanie dobrej renomy jako zaklinacza świadczą na jego korzyść. Tak właśnie wygląda miasto kłamstw i perswazji, które od lat i z dumą buduje.



TO WTEDY ZACZYNA ROZUMIEĆ, KIM SIĘ STAŁ...

   Zamknął w czterech kwadratach zimnych ścian. Zaryglował drzwi, oplombował okna. Uziemił. Ciasno tam, że nawet w szczelinę nie wejdą. Ale wyrywają się, próbują. Do ścian podchodzą – przystają. Do ścian podchodzą i walą. Do ścian podbiegają i... TRACH! Rozbijają się. Na kawałki, na długo – wciąż smutnosame. Pełzną po ziemi i zbierają. Się. Same w sobie. Na ślepo, na gorąco, na złość i na umór. Próbują znów. Tym razem do drzwi. Proszę, wypuść. Błagają. Jęczą i skrzeczą, krzyczą i proszą. A on milczy. Chowa je za elegancją, za dojrzałością, za powagą. Za elokwentnie wypuszczanym słowem i za savoir-vivre. Sam przed sobą je chowa, gdy musi. Do pracy ucieka, by nie myśleć o nich. Nie chce, nie może i nie wypuści. Wizytę złoży im tylko wieczorem. Gdy wróci. Zaprosi do łóżka, utuli. Zapłacze z nimi (rzadko). Zakryje kołdrą i wyszepta czule: Moje emocje. Moje.


Patronus: Kruki, kojarzone z nieszczęściem, nierzadko będące omenem śmierci, ale również wojny, zawsze fascynowały Arsene'a. Swoim dualnym wizerunkiem sprawiały, że z łatwością potrafił się z nimi utożsamić. Sam również kryje w sobie bowiem pewne niejednoznaczności. Niezależnie od negatywnych konotacji związanych z krukami, Arsene kojarzy je więc nie tylko z katastrofą, ale również z inteligencją i silną pozycją, jaką utrzymują w mugolskich i czarodziejskich mitach. Postrzega je, jako posłańców niknących w cieniu, którzy mimo marginalnej roli, mają znaczenie w socjecie i to oni przekazują wiadomości o świecie, kształtując je na własną modłę. Zgrywa się to z tendencją rodziny Bulstrode'ów do pociągania za sznurki zza kulis, ale również z pragnieniem Arsene'a do pozostawienia po sobie śladu w świecie magicznym.

Nigdy wcześniej, przed próbą wyczarowania patronusa, nie zastanawiał się nad tym, co w życiu sprawia mu największą radość, ale gdy wypowiada inkantację zaklęcia, prawie zawsze myśli o dniu, w którym oparty latem o drzewo w Bulstrode Park, chłonie w nozdrza powiew świeżego powietrza, zapach wilgotnego mchu, obrastającego pień za jego plecami i ciszę. Trwającą niezliczone minuty, podczas których jego oddech i serce zwalniają nieco, przybliżając go do snu. Jest spokojny, milczący, pierwszy raz od dawna nie robi absolutnie nic. I nikt nie robi mu z tego powodu wyrzutów.

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 15+1 (różdżka)
Uroki:5+2 (różdżka)
Czarna magia:00
Uzdrawianie:00
Transmutacja:8+5 (różdżka, kieł większy)
Alchemia:00
Sprawność:90
Zwinność:100
Reszta: -7 (zadłużenie)
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
francuskiI1
włoskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaI2
GeomancjaI2
KłamstwoI2
KokieteriaI2
NumerologiaII10
PerswazjaII10
SpostrzegawczośćII10
Zręczne ręceII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
EkonomiaI2
Wytrzymałość PsychicznaI5
SzczęścieI2
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Konstrukcje magiczneII7
Literatura (wiedza)I0.5
Sztuka (projektowanie)I0.5
Sztuka (wiedza)I0.5
Muzyka (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
Taniec balowyI0.5
JeździectwoI0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Szachy magiczneI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 0







[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Arsene Avery dnia 05.11.23 8:40, w całości zmieniany 7 razy
Arsene Bulstrode
Arsene Bulstrode
Zawód : twórca konstrukcji i pułapek magicznych
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Mów, jak Tobie mija czas - i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11953-arsene-bulstrode https://www.morsmordre.net/t11982-arsene#370241 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-hertfordshire-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t11985-skrytka-bankowa-2599#370261 https://www.morsmordre.net/t11984-arsene#370255
Re: Arsene Bulstrode [odnośnik]06.11.23 11:10

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: William Moore
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 20:05, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Arsene Bulstrode Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Arsene Bulstrode [odnośnik]06.11.23 11:11


KOMPONENTYwełna rogatej czarowcy;
halit;

[19.11.23] Lipiec/sierpień

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[06.11.23] Karta postaci; -560 PD
[04.12.23] Wydarzenie: Końca świata dziś nie będzie +50PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Arsene Bulstrode Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Arsene Bulstrode
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach