Wydarzenia


Ekipa forum
[SEN] Królowa olch
AutorWiadomość
[SEN] Królowa olch [odnośnik]14.11.23 20:51
Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!"
"To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija".


W blasku księżyca las wydawał się niemal piękny, ale to tylko ułuda, straszna ułuda. Nie mógł sobie pozwolić na dostrzeganie srebrnej rosy na liściach krzewów i zachwyt nad rozłożystymi koronami drzew. Powinien je przeklinać, bo zasłaniały gwiazdy, a bez przewodnictwa konstelacji znowu zgubi drogę, kolejny raz. Minął drzewo rozorane piorunem, wzdrygnął się na widok czerni osmalonej kory - czy to możliwe, że już tędy przechodził? Nie, nie, pioruny mogły uderzyć w wiele drzew, może to jest inne, choć pęknięte w tym samym miejscu, może to tylko nocna mgła płatała figle jego oczom. Przeklęte olchy, wszystkie wyglądały tak samo. Szedł dalej, ignorując uporczywe przeczucie, że zna tą ścieżkę i kręci się w kółko. W pewnym momencie noga się pod nim ugięła, porażony adrenaliną zdołał podeprzeć się szorstkiego pnia - a potem osunąć plecami po drzewie, ugiąć kolana, złapać oddech, choć na chwilkę.
Drżącymi dłońmi sięgnął po bukłak z wodą, chciwie połykając ostatnie krople. Wydawało się, że niedawno wody było pełno, jak długo błądził dzisiejszej nocy po lesie? Sześć nocy, już sześć nocy nawoływał Orestesa - zdzierając sobie gardło i orientując się po czasie, że krzyk nic nie da - a zgodnie z legendami i upiornym doświadczeniem lokalnych mieszkańców wróżki bezpowrotnie zabierały dziecię po siódmym wschodzie słońca. Nie zmruży dziś oka, nie wyjdzie z tego lasu, zostało niewiele czasu a on musi, musi go znaleźć i wydrzeć stąd choćby ostatkiem sił.
A tych mu brakowało. Przyjechał tu zwiedziony obietnicą leśnego powietrza, ostatnią szansą na oczyszczenie płuc i przedłużenie życia o kilka lat, ale kuracja nie dawała żadnych efektów. Kilka lat na diagnozę, tyle zmarnował troszcząc się o niewierną żonę i pacjentów i syna i każdego poza sobą. Kilka lat, tyle potrzebował by odprowadzić Orestesa na dworzec King’s Cross, by przekazać mu ostatnie lekcje i instrukcje, odłożyć w skrytce więcej fortuny i nauczyć go jak rozporządzać pieniędzmi. Przehandlował syna za żałosną obietnicę kilku lat! Zbagatelizował legendy wieśniaków - o podłych wróżkach czyhających na niewinne dzieci i o nieumarłej księżniczce wodzącej zbłąkanych wędrowców na pokuszenie - i płacił za to najwyższą cenę. Wiedział już, że jego czas nieuchronnie dobiega końca, ale teraz nie modlił się już o kilka lat, a o kilka dni - o siłę, by odszukać w gęstwinie syna i by wyjechać stąd jak najprędzej.
Spróbował się podnieść, ale lewe udo znów przeszył paroksyzm bólu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak je forsował. Spróbował wstrzymać oddech i zmusić bezużyteczne ciało do posłuszeństwa, ale zawsze może być gorzej — i było. Zaniósł się kaszlem, tym wyciskającym łzy z oczu i krew z krtani. Niegdyś śnieżnobiała chustka w butonierce była już całkowicie poplamiona krwią, ale teraz nie zdążył nawet po nią sięgnąć, niegrzecznie zasłaniając usta własną dłonią. Na palcach pozostała szkarłatna krew, ale - otępiały bólem i zmęczeniem - w pierwszej chwili nawet jej nie otarł, przecież w ciemnej gęstwinie lasu nikt go nie zobaczy. Nawet okrutne wróżki z legend, których szukał tak wytrwale.
Gdy podniósł wzrok, znów siadając chwiejnie pod pniem, dostrzegł jednak, że ktoś na niego patrzy. Nie wróżka, a istota z innego rodzaju legend, równie groźnych - ale dla mężczyzn.
Bez zastanowienia sięgnął po różdżkę, zostawiając na drewnie krwawe pręgi. Powinien spojrzeć jej w oczy, ale szkliste spojrzenie (wcale nie miał gorączki, po prostu było gorąco) błądziło po plamie bieli w leśnej gęstwinie, usiłując jakkolwiek nakierować dygoczącą dłoń na cel różdżki. Mocniej zacisnął palce, łudząc się, że wtedy nie będzie widać jak bardzo drżą jego mięśnie.
-Gdzie on jest? - w legendach była bytem odrębnym od wróżek, ale dla przestraszonego ojca to się nie liczyło. Współpracowała z nimi? Mogła mu pomóc, czy chciała go zgubić? Sam fakt, że rozważał chęć nadprzyrodzonych upiorów do pomocy kiepsko świadczył o jego stanie psychicznym, ale chwilowo miał to gdzieś. -Zrobię wszystko. - wychrypiał, walcząc o kolejny oddech. Nie opuszczał różdżki, więc trudno było ocenić, czy prosi czy grozi - chyba sam tego nie wiedział.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
[SEN] Królowa olch
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach