Wydarzenia


Ekipa forum
Obserwatorium astronomiczne
AutorWiadomość
Obserwatorium astronomiczne [odnośnik]02.12.23 22:56

Obserwatorium astronomiczne

W jednej z najwyższych wież pałacu Beaulieu znajduje się niewielkie, hobbystyczne obserwatorium astronomiczne. Wewnątrz można znaleźć biuro pełne ksiąg dotyczących właśnie tego tematu, a także kilka stanowisk pełnych map nieba oraz różnorodnych przyrządów, pozwalających na zgłębianie astronomicznej wiedzy. Jest to miejsce, do którego wstęp mają tylko członkowie rodziny bądź specjalnie zaproszeni goście, dlatego nie należy do tych najbardziej reprezentacyjnych. Na ścianach znajdują się mapy nieba, ważne teksty astronomiczne oprawione w ramy oraz fragmenty pochodzących z nieboskłonu kamieni. Poza nimi powieszony jest tu tylko jeden obraz, przedstawiający gburowatego czarodzieja w stroju wyszytym gwiazdami. Wieść niesie, że jest to astronom spokrewniony w jakiś sposób z rodziną Selwyn, jednak imię jego zaginęło, a mężczyzna nie chce go zdradzić. Za to z radością komentuje, gdy osoby w pomieszczeniu dochodzą do według niego błędnych wniosków. Jego rady bywają jednak złudne; wiedza namalowanego czarodzieja już dawno przestała być aktualna.
Z gabinetu można wyjść na balkon okalający całą wieżę, na którym znajdują się trzy lunety. Dwie dość proste, amatorskie, jedna zaś nieco bardziej rozbudowana. Z balkonów Beaulieu dość dobrze widać gwiazdy, zwłaszcza w bezchmurne noce, a na podstawowe potrzeby związane z ważeniem eliksirów, czy po prostu cieszeniem się pięknem nieba, są zupełnie wystarczające.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium astronomiczne Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Obserwatorium astronomiczne [odnośnik]03.01.24 22:43
14.08

I've been here for some time now
And I know
That I will
Be forever in this place


Nigdy nie pozbyła się do końca niechlubnego zwyczaju przygryzania końcówki swojego czarnego, złoconego na promieniach pióra, pilnowała się jednak, by ten wyraz absolutnego skupienia na czytanym tekście nie przedarł się przez nienaganne maniery w towarzystwie innych ludzi. Tak wczesną porą w obserwatorium astronomicznym mogła być wyłącznie sama, po pałacu kręciły się tylko skrzaty i służba. Wczorajszej nocy nikt nie położył się spać o normalnej godzinie, wszyscy z trwogą obserwowali rozwój wydarzeń, zadzierając twarze do nieba. Nie mogli wiedzieć, czy któryś z meteorytów nie uderzy zbyt blisko pałacu; zabezpieczenia zdawały się nie działać w obliczu mniejszych rozprysków i odłamków, przed którymi nie zdołał ochronić się chyba nikt w Anglii.
- Nieprawdopodobne - mruknęła Maggie do siebie po raz setny tego ranka. Wiedziała, że Blaise udał się na spoczynek nad ranem, Wendelina pewnie koło północy. Sama nie zasnęła wcale, i większość nocy spędziła w bibliotece, dopiero teraz mając odwagę wyjść na wieżę. Jeżeli ktoś jeszcze nie odpoczął wcale to Morgana; ale nie miała okazji z nią rozmawiać i nie szukała jej towarzystwa.
- Nie ma rzeczy nieprawdopodobnych, są tylko rzeczy, których nie potrafisz zrozumieć - powiedział usłużnie stary astronom z obrazu, na co posłała mu cierpkie spojrzenie. Po chwili przestała gryźć pióro. No tak, zapomniała o nim.
Od godziny na przemian ściskała w dłoniach filiżankę parującej kawy i stary wolumin opiewający historię astronomii, ale ten, tak jak dwa poprzednie, okazał się nie przynieść jej żadnych odpowiedzi. Wstała i oparła się o kolumnę przy drzwiach balkonu, widząc na horyzoncie jaśniejącą łunę poranka. Nawet dzień nie był jednak w stanie zasłonić rozpalonych warkoczy ostatnich spadających gwiazd.
Przetarła zmęczone oczy. Parny sierpień nie był dla niej łatwy, traciła oddech zbyt łatwo i zbyt szybko, choć uzdrowiciel twierdził, że było kwestią czasu nim wróci do siebie. Co ją tak rozstroiło? Z pewnością nie plotki. Do nich była przyzwyczajona. Może jej magiczny rdzeń podświadomie przeczuwał nadchodzącą katastrofę. Nie miała daru, ale jej młodsza siostra tak; kto wie, czy czucie przyszłości naprawdę nie jest dziedziczone też w częściach.
Powinna już położyć się do łóżka, jakkolwiek gorzka była to myśl. Brak odpowiedzi drażnił jej krukońską duszę bardziej niż mogłaby sądzić; bo tej nocy po raz pierwszy od dawna nie wiedziała jak pomóc ani mieszkańcom Essex ani rodzinie, ani nawet samej sobie.
Wiedziała jednak, że kolejne filiżanki kawy nie uchronią jej przed zmęczeniem. Jej organizm potrzebował snu, czy tego chciała czy nie. Jej kroki na stopniach były ciche, miękkie pantofle z puchowym środkiem (na marznące stopy) doskonale wygłuszały wszelkie dźwięki. Przemknęła się więc pod drzwi swojej sypialni niepostrzeżenie, leczy gdy otworzyła naoliwione drzwi już w progu zatrzymał ją widok skrzących się odłamków szkła na podłodze i podmuch wiatru z wybitego okna. Zmarszczyła brwi i zacisnęła zęby; nie przypominała sobie, by kiedykolwiek musiała zwracać skrzatom domowym uwagę na bałagan.
Dopiero gdy postawiła pierwszy krok wewnątrz sypialni jej wzrok padł na czerwony, mieniący się szkarłatnym blaskiem odłamek leżący między nimi. W pierwszej chwili spłynęła na nią fascynacja, chęć zbadania obcej materii; ale nie zdążyła nawet otworzyć ust, by zawołać skrzata, nim przez jej pierś przeszedł spazm płonącego bólu. Urywany krzyk, który wyrwał się z jej ust musiał być słyszalny w tym skrzydle pałacu. Potem nie mogła złapać oddechu pod natłokiem cierpień, a kiedy na nowo otworzyła oczy jej powieki były mokre od łez i z ledwością utrzymywała się na kolanach przed pokaleczeniem dłoni o szkło.
- Iskra! - zawołała słabym głosem skrzatkę, a kiedy ta zmaterializowała się obok niej i bezradnie wyciągnęła ręce, zdała sobie sprawę, że jej wieczorna szata przesiąka krwią na lewym boku.
- Iskra wezwie pana! - obwieściła skrzatka, a Magdalene nie zdołała jej powstrzymać, nie była zresztą pewna, czy chce.
Z trudem uniosła się na nogi i złapała za jedną z kolumn podwójnego łóżka.


woman

Nie widziałam cię już od miesiąca
I nic, jestem może bledsza
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca
Lecz widać można żyć bez powietrza

Magdalene Selwyn
Magdalene Selwyn
Zawód : Dama, żona, pisarka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
tale as old as time
song as old as rhyme
OPCM : 5 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica
Duty
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12193-magdalene-selwyn#375375 https://www.morsmordre.net/t12208-belisama#375845 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t12209-skrytka-bankowa-nr-2615#375846 https://www.morsmordre.net/t12210-magdalene-selwyn#375850
Re: Obserwatorium astronomiczne [odnośnik]11.02.24 21:13
Kiedy niebo zaczyna spadać wszystkim na głowę, tylko ciężej jest zachować chłodny spokój. Noc, która powoli przemijała, uświadomiła mu to dobitnie, budząc strach napędzający go przez kilka dobrych godzin. Wymieszany z adrenaliną dał mieszankę, której dotąd nie poznał. Metodyczny spokój w ruchach i rozsądek, były tylko ułudą wyuczoną na przestrzeni lat. Oceniając szkody, jakie wyrządzone zostały w rodowej posiadłości i upewniając się, że wszyscy jego bliscy wyszli z tego cało, zapomniał nawet o nieporozumieniach do jakich dochodziło między nim a żoną. Nie miało to wielkiego znaczenia, gdy pojawiała się możliwość, że Maggie, mogła ucierpieć. Po dłużących się godzinach, wrócił do prywatnych komnat, by się przespać, ale sen nie nadszedł. Chmurne spojrzenie błądziło po suficie, pozbawionym skaz, przeskakiwało na ściany ozdobione obrazami. Ta część budynku ucierpiała najmniej, chociaż w pomieszczeniu obok pojawiły się brzydkie pęknięcia przy oknach. Nie skupiał się jednak na tym teraz, myśli błądziły, nie łapiąc się żadnej konkretnej. Tkwienie w zawieszeniu mu nie pomagało, a zdawało się odbierać tylko więcej sił. Dlatego podniósł się i ubrał ponownie, by opuścić najbardziej prywatną z przestrzeni domu. Ostoję odnalazł w gabinecie, który za zgodą Morgany, zajął po swoim powrocie. Chciała, by działał i grał na korzyść rodziny, więc to zamierzał zrobić. Miał na to pomysł, który naruszyła przemijająca noc. Anglia ucierpiała, zniszczona już wcześniej konfliktem dwóch stron, a teraz dziwnym zjawiskiem. Ich pozycja na arenie międzynarodowej już teraz bywała chwiejna, a co stanie się niedługo? Ta jedna myśl została z nim na dłużej, pochłaniając przez kolejne minuty. Sięgnął po pergamin i pióro, kreśląc szybko kilka zdań, lecz zwątpił pod koniec, widząc, jak zwykle eleganckie pismo zmieniło się w koślawe przez drżenie dłoni. Najwyraźniej puszczały go emocje i dopadało zmęczenie, którego jeszcze nie czuł do końca. Pogniótł papier, ciskając zaraz do kosza. Nerwowo zgiął i rozprostował palce, spoglądając na swoją dłoń. Chciał ponowić próbę, ale wtedy pojawiła się skrzatka.
- Pani jest ranna.- nerwowy pisk, zwrócił jego uwagę i szybko przegnał cień złości, że skrzat pojawił się tutaj. Nigdy nie chciał, aby skrzaty wchodziły do jego gabinetu, ale tym razem gotów był to puścić w niepamięć. Podniósł się z miejsca, kierując od razu do drzwi.
- Gdzie? – spytał z chłodem, za którym kryły się emocje. Te, które nie miały prawa wybrzmieć, nawet w obecnych okolicznościach. Dostając odpowiedź, skręcił w korytarz i najkrótszą drogą do komnat. Nie był najbardziej opiekuńczym człowiekiem w tym domu, a raczej znajdował się na samym tyle nieistniejącej listy troskliwości. Jednak po mijającej już nocy, ostatnie co chciał usłyszeć to krzywda dziejąca się Magdalene. Nie mieli najlepszych relacji, gdy na własne życzenie zniszczył grunt na której mogło powstać zgodne małżeństwo, ale nie chciał powtórzyć sytuacji w której oboje znaleźli się, kiedy lady Selwyn poroniła. Nie potrafił dziś określić czy to ruszone sumienie, czy świadomość, że nie mieli od siebie ucieczki. Będą na siebie wpadać, stawać sobie na drodze. Nie mógł więc ignorować jej stanu i tego, co się działo. Przekraczając próg sypialni należącej do kobiety, zatrzymał właśnie na niej spojrzenie.
- Magdalene.- wypowiedział jej imię, by zwróciła w jego stronę twarz. W dwóch krokach znalazł się obok, ostrożnie kładąc dłoń na jej, by nieco odsunąć od rany.- Co się stało? – spytał zaraz, ale wzrok miał utkwiony w szramach, które zniszczyły gładką skórę.
- Sprowadź uzdrowiciela i to już.- ostry ton, skierował ku skrzatce, gdy ta stanęła obok. Miał gdzieś czy pracujący dla nich medyk był zajęty, czy nie. Wymagali od niego i płacili mu za to, aby takie przypadki były bezwzględnym priorytetem.
- Usiądź.- głos nieznacznie złagodniał. Pomógł jej usiąść na krawędzi łóżka. Przykucnął przy niej, by nie stać nad nią, ale też nie siadać obok.- Co tu się stało? – musiał wiedzieć kto ją tak urządził.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Re: Obserwatorium astronomiczne [odnośnik]27.02.24 23:18
Ostatni raz spazmy tak przeszywającego, bezlitosnego bólu targały jej wątłym ciałem w dniu, w którym w trudach, krwi i pocie powiła na świat wcześniacze dziecko. Martwe dziecko. Wspomnienia tego koszmarnego popołudnia, które w większej części spędziła samotnie, powróciły do niej błyskawicznie, potęgując i tak już obecną panikę. Chwytała się za koronki satynowej koszuli nocnej, szarpała za nie przy kościstych obojczykach, przy zaokrąglonych udach, przesuwała palcami po własnych żebrach, instynktownie próbując znaleźć źródło cierpienia i zdusić je własnymi rękoma. Nic z tego jednak nie miało prawa zadziałać i ani się obejrzała klęczała już na szorstkim dywanie obok własnego łóżka, przełykając łzy i przygryzając wargę. Nie wiedziała nawet, co dokładnie wycisnęło z jej ust ten krótki, ale jakże przejmujący szloch; realne cięcia obcej mocy wewnątrz ciała, czy może lęk przed tym, że to wszystko się powtórzy. Skrzatka znikła z cichutkim trzaskiem, ale Magdalene ledwo ją usłyszała.
Musiała minąć chwila, może sekunda, a może wieczność, zanim na nowo zmusiła płuca do pracy i zakrztusiła się łzami i duszną, cierpką wonią gwiezdnego pyłu, który wiatr wciskał wciąż do Boreham przez rozbite szyby. Ból najpierw zelżał, a potem znikł, a potem wrócił, ale w innej formie. Złapała się kolumienki łóżka, wijących się na niej drewnianych winorośli i z trudem podniosła na słabych nogach.
Nigdy nie odznaczała się silną fizjonomią, zawsze była tylko lady; nie miała szansy się wypróbować, skoro wszystko podsuwano jej pod nos. Ból utraty dziecka poranił ją jednak bezpowrotnie i to te nieczułe blizny pozwoliły jej otrząsnąć się w czas, gdy rozmyta sypialnia wyostrzyła się wreszcie na strapionej twarzy jej męża.
Rozchyliła usta i spojrzała na niego wielkimi oczami barwy burzy, załzawiona, zarumieniona i pobladła zarazem. Początkiem nie mogła wydusić z siebie słowa, nie nawykła, nie mogła sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatnio Blaise patrzył jej wprost w oczy tak jakby realnie był zainteresowany tym co w nich znajdzie. Dopiero kiedy wyciągnął rękę i odchylił jej dłoń zdała sobie sprawę, że cały czas obejmowała się ochronnie w talii, gdzie pod materiałem podomki i nocnej koszuli zaczęła formować się szkarłatna, obfita plama. Drobne kropelki czerwieni pozostały też na jej sinych palcach i zanim zdążyłaby się nad tym dobrze zastanowić czuła już, że kolana uginają się pod nią po raz kolejny. Instynktownie oparła się na ramieniu męża, choć nie było w tym żadnej czułości; opuściła wzrok na własne ciało, które piekło i szczypało paskudnie, nawet jeśli nie była tego w pełni świadoma. Wychodząc z założenia, że przed własnym mężem bynajmniej nie powinna czuć się skrępowana, zsunęła podomkę z ramion i podwinęła lekki, miękki materiał, by spojrzeć na szramy. Było ich cztery, były głębokie, krwawiły tak, że na sam widok zakręciło jej się w głowie. Ale ani jej koszula ani podomka nie były potargane, nic jej nie zaatakowało.
- Nie wiem... - powiedziała bardzo cicho, gdy Blaise szorstko nakazał wezwać medyka. - Niczego nie rozumiem... - Ból sprawiał, że warga jej drżała, ale z poczucia własnej godności starała się nie płakać więcej; dyskretnie też otarła mokre rzęsy wierzchem zimnych dłoni. - Przyszłam się położyć i sypialnia już tak wyglądała. Już w progu poczułam ból, wystarczyło, że spojrzałam na... - Źrenice jej się rozszerzyły i zaprotestowała, gdy Blaise próbował posadzić ją na łóżku; nie miała dość siły, by mu się przeciwstawiać, ale uczepiła się kurczowo jego ramienia. - Nie, proszę, powinniśmy stąd wyjść. Zbyt wiele wpadło tu meteorytów, to nie może być bezpieczne. Blaise... - Głos jej się załamał, lecz zmusiła się do postawienia kroku w stronę drzwi, nie puszczając jednak jego dłoni, na wypadek, gdyby upływ krwi, cieknącej już nawet po nodze doprowadził ją do omdlenia.
Czuła się wszak coraz lżejsza.
Znała zarówno ten widok jak i to przeczucie.
- Blaise, nie zostawiaj mnie - poprosiła cicho, siląc się na to, by nie zabrzmieć na zbyt zalęknioną, choć wewnątrz zżerał ją niepokój.
Bo podświadomie wiedziała, że na koniec dnia jedyną twarzą, jaką zobaczy w oparach znieczulenia będzie twarz ich rodowego uzdrowiciela.


woman

Nie widziałam cię już od miesiąca
I nic, jestem może bledsza
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca
Lecz widać można żyć bez powietrza

Magdalene Selwyn
Magdalene Selwyn
Zawód : Dama, żona, pisarka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
tale as old as time
song as old as rhyme
OPCM : 5 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica
Duty
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12193-magdalene-selwyn#375375 https://www.morsmordre.net/t12208-belisama#375845 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t12209-skrytka-bankowa-nr-2615#375846 https://www.morsmordre.net/t12210-magdalene-selwyn#375850
Re: Obserwatorium astronomiczne [odnośnik]21.04.24 19:57
Były takie widoki, których nie chciał nigdy mieć przed oczami, a krwawe plamy na materiale koszuli nocnej żony właśnie do tego należały. Nie do końca wiedział, jaką czułą strunę w jego duszy ruszył ten widok. Zakotłowało się w nim, chociaż błękitne oczy pozostały niezmienne chłodne. Spoglądał z tylko pozornym spokojem, gdy uniosła materiał koszuli, odsłaniając ciało. Cztery szramy naznaczyły dotąd nieskazitelną jasną skórę. Szlag. Wyglądało to koszmarnie, a w nim znów zawrzało. Obejrzał się ku drzwiom, oczekując, że zaraz zobaczy w nich uzdrowiciela. Trwało to za długo, cholerny nieudacznik, znów gdzieś się pałętał zamiast być tam, gdzie był potrzebny.
- Cicho.- szepnął, ale głos nie nabrał ostrości, którą najpewniej usłyszałaby każda inna osoba w tym momencie. Uniósł wzrok na twarz kobiety, partnerki, żony, kiedy zaczęła wyjaśniać mu, co miało miejsce wcześniej. Obejrzał się na kawałek meteorytu, to nie był nowy widok, cały budynek był nimi poszatkowany.- Nie powinnaś tu wchodzić, zanim ktoś nie sprawdził twoich komnat.- odparł karcąco. Nie ona była od ryzykowania swoim życiem, powinna poczekać, ale oczywiście nie byłaby sobą. Nie powiedział tego jednak na głos, by już jej nie dokładać, gdy dostała za swoje. Jego słowa wiele już teraz nie zmienią. Nie ruszył się z miejsca, kiedy kurczowo złapała go za ramię, pozostał obok, by w razie czego mogła się wesprzeć o niego.- I najpewniej nie jest, ale jesteśmy tu od kilku minut i nic więcej się nie wydarzyło.- zauważył, nie chcąc, aby się ruszała i próbowała chodzić, zanim nie zjawi się tu medyk, który miał jej pomóc. Tylko ona jak zawsze miała inne plany, była upartą kobietą, czasami przesadnie. Z jednej strony uwielbiał tę cechę, a z drugiej szczerze jej nie znosił. Obserwował, jak krew zaczyna spływać po jej nodze, zostawiając coraz więcej szkarłatu na jasnej skórze.- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Zostanę z tobą.- zapewnił ją, wiedząc, że to wcale nie było oczywiste. Nie garnął się, by z nią być, nie był nigdy wsparciem. To małżeństwo nie było stworzone z miłości, a rozsądku i chociaż nie był dzieciakiem, to i tak nie potrafił mieć innego podejścia do niej.
Widział, że chciała stąd wyjść za wszelką cenę i raczej jej od tego nie odwiedzie.
- Uważaj, bo to może zaboleć.- zaboli na pewno, ale nie chciał jej tego mówić otwarcie. Pochylił się i wsunął dłoń pod jej kolana, a drugą umieścił na plecach.- Obejmij mnie za szyję, chociaż jedną ręką.- polecił i ostrożnie wziął ją na ręce. Wyszedł na korytarz, rozglądając się jeszcze, czy nigdzie nie widać uzdrowiciela. Zmemłał przekleństwo, którego nie chciał teraz wypowiadać.
Zatrzymał jedną ze służących, by poinformowała uzdrowiciela, gdzie ich znajdzie. Skierował się do swoich komnat, części do której dotąd w niewypowiedzianej nigdy zasadzie i zgodności, Magdalene nie miała dostępu. To była jego przestrzeń, odkąd wrócił do kraju. Przekroczył próg swej prywatnej przestrzeni i zbliżył się do niedużej skórzanej sofy, która stała naprzeciwko dużego łóżka. Ułożył drobną kobiecą sylwetkę na skórze.- Zadbam, by ten cholerny uzdrowiciel wyleciał na zbity pysk.- burknął pod nosem, gdy czas przez który musieli na niego czekać, wydłużał się przesadnie już.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Obserwatorium astronomiczne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach