Wydarzenia


Ekipa forum
Magdalene Selwyn
AutorWiadomość
Magdalene Selwyn [odnośnik]26.12.23 19:07

Magdalene Anne Selwyn zd. Greengrass

Data urodzenia: 19.04.1933
Nazwisko matki: Ollivander
Miejsce zamieszkania: Pałac Bealieu, Boreham
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogata
Zawód: Żona swojego męża, autorka niewydanych książek
Wzrost: 172
Waga: 60
Kolor włosów: Chłodny brąz
Kolor oczu: Ciemnoniebieskie
Znaki szczególne: Blada cera, przenikliwe spojrzenie, okresowo sine zabarwienie palców



everyone wants the fairytale
but don't forget there are dragons in those stories


Magdalene Anne urodziła się w deszczu co mamka Greengrassów uznała za omen wysokiej wrażliwości. Dziewczynka miała mieć wielkie serce, barwną wyobraźnię - oczy w kolorze nieba zawsze pełne łez. Przepowiednia doświadczonej kobiety okazała się nie odbiegać dalece od prawdy. Magdalene nie pamięta najwcześniejszych lat swojego dzieciństwa, ale matka twierdzi, że była dziewczynką, którą nadzwyczaj łatwo było przestraszyć - i której nie dało się uspokoić, kiedy już zaczęła płakać. Z perspektywy czasu trudno jej w to uwierzyć  - wyobrazić sobie Maggie Greengrass na kolanach opiekunki opatuloną w trzy warstwy aksamitnych chust, bo zawsze było jej zimno i tylko w objęciach najbliższej Donny czuła się bezpieczna. Śliczna, krucha Maggie jest dla niej wspomnieniem niezwykle odległym - bo Magdalene Selwyn nie może płakać.


W Derby była czwartym dzieckiem - niespodziewanym, ale oczekiwanym. Jej matka, lady Ollivander, była kobietą chorowitą, a silną duchem. Traumę krwi zdiagnozowano u niej niedługo po pierwszym porodzie, bardzo długim i wyczerpującym, bo bliźniaczym. Była wtedy młodziutką kobietą, ledwie debiutantką. Mimo to dała mężowi za jednym razem zarówno syna jak i córkę; silnych, odważnych, ambitnych. Na kolejne dziecko, kolejnego syna, musiała czekać aż dziewięć lat. Kochający mąż nie chciał pozwolić żonie nadwyrężać zdrowia, gdy rodowy uzdrowiciel wyrażał obawy, że lady nie przeżyje następnego porodu. W tym wypadku jednak czarne wróżby nie sprawdziły się nawet częściowo. Po dziewięciu latach zmartwień, sprzeczek i skrywanych pragnień urodził się syn, niecałe dwa lata później Maggie, potem kolejny syn, i kolejna córka, niewidoma i widząca zarazem, dotknięta darem trzeciego oka. Zamiast niknąć w oczach, lady Ollivander rozkwitała po każdym porodzie. Doskonała opieka, drogie eliksiry i wygody, na które nie mogłaby sobie pozwolić przeciętna kobieta, sprawiały, że pokonywała zaostrzenia traumy krwi raz za razem. Najsłabsza i najbardziej zmęczona zdawała się między ciążami - nie dlatego, że musiała zajmować się niemowlętami, bo przecież miała pod sobą cały zastęp piastunek i guwernantek. Nie, zdawało się, że spełnianie małżeńskiego i kobiecego obowiązku jest po prostu jej największą ambicją; że tylko wtedy czuje się prawdziwie żywa. Choć nie wykarmiła na własnej piersi ani jednego dziecka, cieszyła się każdym z nich, gdy było starsze.


Z uwagi na wielkość rodziny Greengrassów Maggie nigdy nie miała matki całkiem dla siebie, ale wspomina ciepło jej szczupłe palce zaplatające warkocze jej i młodszej siostrze. To matka na ich pierwszych wspólnych podwieczorkach opowiedziała jej o Anne Boleyn, po której nosi drugie imię, o początkach ich rodu, o tym dlaczego jej pieśń przygrywa im każdego dnia do dziś i dlaczego to wszystko jest tak ważne. To matka kazała kupić dla niej więcej książek, gdy guwernantka poinformowała ją o tym jak bardzo dziewczynka kocha czytać i to przy matce objawiła się po raz pierwszy magia Maggie - tak bardzo chciała przedstawić jej swoją wymyśloną przyjaciółkę i bohaterkę o imieniu Anne (a jakże), że ta na krótką chwilę dosiadła się do nich w altanie, niemal doprowadzając kochaną kobietę do omdlenia.


W pamięci najbliższych Maggie Greengrass zapisała się jako rozmarzona dziewczynka, nieco bardziej cicha niż rodzeństwo, posłuszna starszym braciom i rodzicom, opiekuńcza wobec młodszych. Kochała smoki i kucyki, choć do tych pierwszych bała się zbliżać. Obserwowanie ich lotu z wież strażniczych Peak District jest jednak jednym z jej najspokojniejszych wspomnień; kładła się wtedy na ławce, żeby czytać baśnie i pisać o przygodach Anne do miarowej melodii szumu ich skrzydeł. Sięgała po każdą książkę, która wpadła jej w ręce, nie zaniedbując przy tym lekcji etykiety ani tańca. Ojciec zawsze mówił, że jest grzeczną i mądrą małą lady. Może tylko trochę zbyt nieśmiałą, zbyt kruchą. Nic jednak nie wskazywało na to, by nie dopisywało jej zdrowie.




Gdy w wieku jedenastu lat stała się uczennicą domu Roweny Ravenclaw była w Hogwarcie zupełnie sama; jej starsze rodzeństwo zdążyło skończyć szkołę i zadebiutować na Sabacie, przed Maggie natomiast otworzyła się kraina nowych możliwości. Początkowo podchodziła do zamku i lekcji z wyuczoną ostrożnością. Nie była przyzwyczajona do zmian otoczenia, w dzieciństwie bardzo rzadko opuszczała Derbyshire i najbezpieczniej czuła się w towarzystwie swojej licznej rodziny. Głód wiedzy porwał ją jednak prędko i skupiając się na tym, by osiągać jak najlepsze wyniki na wszystkich zajęciach przyszło jej zapomnieć o lęku. Wpojone maniery nie opuszczały jej także w Hogwarcie, gdy podejmowała pierwsze dyskusje i debaty z uczniami swojego Domu oraz z profesorami; rzecz, do której tak często zachęcał ją ojciec, która była tak charakterystyczna dla ich rodu. Dla rówieśników była dobrą koleżanką, chętnie pomagała im w pisaniu esejów, do czego zawsze miała wyjątkowy talent. Najczęściej można było zobaczyć ją w bibliotece i w ocienionych zakątkach na błoniach; nie lubiła latać, bo bardzo szybko się męczyła, ale miała rękę do magicznych stworzeń oraz znaczną wiedzę o smokach, która pozwalała jej zdobywać dodatkowe punkty.


Niezwykle istotnym było dla niej unikanie konfliktów i nagan. Nigdy nie dostała szlabanu, by nie przynosić wstydu swoim rodzicom, otaczała również opieką swoje młodsze rodzeństwo, gdy i oni rozpoczęli naukę w Hogwarcie. Zupełnie naturalnym było, że po pięciu latach została prefektem, gdyż opiekun ich Domu uważał, że ma "smykałkę do zjednywania sobie ludzi, rozwiązywania konfliktów bez ofiar i rozplatania chaosu". Nie do końca rozumiała wszystkie komplementy, którymi raczył ją starszy czarodziej, ale brała swoje nowe obowiązki bardzo poważnie. Mimo zaufania, jakim darzyli ją inni Krukoni, nie mogła w pełni otrząsnąć się z poczucia... samotności. Zawsze miała kogoś pod opieką, zawsze była czyjąś podporą, ale nie miała prawdziwych przyjaciółek. Z koleżankami z wielkich rodów utrzymywała grzeczne stosunki z obowiązku, ale mało które rozumiały jej pasję do pióra i pergaminu. Do chłopców wolała podchodzić z dystansem. Była typową Krukonką, typową "kujonką", a chociaż do żadnej dziewczyny z biedniejszych sfer nie odzywała się nieuprzejmie, zwykła nieświadomie je onieśmielać. W tym wypadku to Magdalene była ignorantką, która nie rozumiała ich problemów, zwłaszcza tych z rodzin mugolskich i półmugolskich, ze zrujnowanego wojnami Londynu. Docierały do niej czasem co złośliwsze komentarze o tym, że bywa snobistyczna i fałszywa, ale nigdy nie brała ich do siebie. Była przecież dokładnie taka jak ją wychowano; w jej manierach i dumie nie było niczego śmiesznego. Jakby mogło?


Skończyła Hogwart jako prefekt naczelna z doskonałymi wynikami, ale gdy przyszło jej pojawiać się na konsultacjach z doradztwa zawodowego wiedziała, że nie ma powodów przeglądać oferowane broszury. Jej przyszłością, jej jedynym obowiązkiem, było wyjście za mąż i danie życia nowemu pokoleniu czarodziejów - tak jak jej mama, która w ostatnią, siódmą ciążę zaszła niedługo po tym jak Magdalene zadebiutowała na salonach. Matka była jej wzorem do naśladowania, jej autorytetem. I tylko raz, pod naciskiem swojego opiekuna Domu i jego "kim byś była gdyby...?" przyznała, że gdyby nie była Greengrassem pewnie nie chciałaby opuszczać Hogwartu. Pewnie chciałaby zostać asystentką nauczyciela, a potem - może - nauczycielką w szkole. Mogłaby uczyć tak jak robiła to na korepetycjach dla innych Krukonów. Uwielbiała opowiadać, uwielbiała dzieci i uwielbiała wiedzę. Wydawało się, że starszy czarodziej właśnie to chciał usłyszeć, to sugerował jego smutny uśmiech. Ale Magdalene Greengrass nie zamieniłaby przecież swojej rodziny na żadną inną. Była dumna z tego kim jest i świadoma tego kim będzie - i jeśli w tym wszystkim czaił się jakiś smutek, to był zaledwie cieniem, którego nie widać, jeżeli nie spogląda się za siebie.




Pierwsze kilka lat po skończeniu szkoły Magdalene spędziła w domu szlifując talenty przyszłej żony, poznając brytyjską socjetę i nawiązując kontakty z innymi arystokratkami. Nie wolno jej było przebywać sam na sam z żadnym mężczyzną, lecz podczas bankietów i uroczystości chętnie wdawała się w rozmowy na tematy tak abstrakcyjne jak praktyczne. Absolwenci Beauxbatons popchnęli ją w kierunku nauki języka francuskiego, gdyż wielu prominentnych kawalerów posługiwało się tym językiem biegle i nie chciała od nich odstawać. Poszerzała zakres ksiąg, które mogła czytać, poznając również podstawy języka niemieckiego. Wolny czas spędzała w domowej bibliotece, spacerując i dyktując swojemu samopiszącemu pióru małe moralizatorskie historie, którymi dzieliła się następnie w kobiecym gronie. Wybierała się na konne przejażdżki, odwiedzała rezerwat, by z bezpiecznych budynków administracyjnych obserwować pracę smokologów, odwiedzała też inne hrabstwa, w celu nawiązywania kontaktów z tamtejszymi lady. Coraz bardziej oddalała się w ten sposób od zwykłego życia uboższych mieszkańców Derby i Staffordshire, lecz przecież nie brakowało jej obowiązków. Utrzymanie nienagannej opinii i rozwój intelektualny były niekończącą się pracą! Dodatkowo, ostatnia ciąża jej matki - już ósme dziecko - znacznie nadszarpnęła zdrowiem lady Ollivander, z powodu nieopanowanego krwotoku podczas połogu. Wina za te komplikacje spoczywała rzecz jasna w traumie krwi. Magdalene jako jedyna córka pozostała w domu - jej starsza siostra dawno wyszła za mąż, a młodsza uczyła się w Hogwarcie - musiała wziąć na siebie część obowiązków lady i dotrzymywać jej towarzystwa podczas długich godzin spędzanych na odpoczynku.


Dla lady Greengrass był to jeden z najspokojniejszych okresów jej życia; czuła się swobodnie, czuła się ważna i piękna, gdy docierały do niej wieści o tym, że jest dobrą partią. Choć jednak matka umiłowała sobie jej ciągłe towarzystwo, ojciec nie pozwolił zapomnieć o obowiązkach. A Magdalene - jak we wszystkim - była mu posłuszna. Przedstawienie narzeczonego pozostawało kwestią czasu.


Blaise Selwyn był pierwszym mężczyzną, którego jej przedstawiono, lecz miała świadomość, że ona nie jest jego pierwszą narzeczoną. Tylko w zaciszu Derby, z głową na kolanie matki, miała odwagę dopytywać o to, dlaczego jego pierwszy kontrakt został zerwany. Wieść, że była to kwestia rodowego sporu była ulgą - mężczyzna nie zrobił na niej bowiem dobrego wrażenia. Był przystojny, niewątpliwie. Wykształcony. Pierwszy syn. Ojciec przedstawiał go w samych superlatywach, lecz Magdalene podczas ich krótkich spotkań w towarzystwie przyzwoitki dostrzegła już, że jest też zimny, mrukliwy i małomówny, prawie nigdy nie patrzy jej w oczy i nie wydaje się zainteresowany niczym, o czym mówi. Wychowana w domu, w którym konwersowanie stawiano na pierwszym miejscu próbowała wielokrotnie wciągać go w dyskusje, ale nie mogłaby zignorować, że Blaise ewidentnie nie uważał jej za godnego rozmówcę. Zastosowała więc inną taktykę, ostając na skromnym milczeniu i przytakiwaniu mu we wszystkim; na ich spotkania ubierała się najpiękniej, próbowała czasem ukradkiem dotknąć jego dłoni. Jego obojętność była jednak aż nazbyt odczuwalna; gdy tańczyli czuła się jak kukiełka przerzucana z miejsca na miejsce, gdy patrzyła w jego twarz widziała zaledwie rysy rzeźbione w kamieniu. Była zdeterminowana, by udowodnić mu, że będzie dla niego doskonałą żoną, ale to nie wydawało się mieć żadnego znaczenia. Data ich ślubu została wyznaczona, przyszłość już rozplanowana. Miała dwadzieścia lat, gdy zrozumiała, że są na świecie mężczyźni zdolni sprawić, by poczuła się przeciętna - i że jeden z tych mężczyzn właśnie został jej mężem.


Nie płakała, gdy opuszczała Derbyshire, lecz mogłaby przysiąc, że w oku matki dostrzegła zalążki łez. W dniu ślubu przygrywała jej melodia Greensleeves, i tylko przez najkrótszą z chwil zatęskniła do Anne, swojej zmyślonej bohaterki, która przestała ją odwiedzać z górą dziesięć lat wcześniej. Uśmiechała się promiennie, jak szczęśliwa panna młoda, gdy ściskała Mare Prewett - wspaniałą rudowłosą lady, która wreszcie przyciągnęła uwagę jej brata. Wiedziała, że z jej obecnością zostawia swoją rodzinę w dobrych rękach - na Grove Street nie ubyło kobiecej ręki, choć od tamtego dnia Magdalene Greengrass stała się Salamandrą. Bardzo szybko nauczyła się o swojej nowej rodzinie wszystkiego czego mogła, a pierwszego dnia w Bealieu powiedziała Blaise'owi o tym, że to właściwie piękna pętla historii, bo pałac ten należał niegdyś do Henryka VIII, a ona jest potomkinią Anne Boleyn. Blaise nie zrozumiał jej zachwytu albo nie uznał go za warty komentarza.


Jej małżeństwo z Blaisem było dokładnie tak chłodne i szorstkie jak miała prawo spodziewać się po okresie zaręczyn - nie traciła jednak ducha, zatracając się w pięknie Selwynowskiego ognia, nawiązując przyjaźnie z członkami i przyjaciółmi rodu, szlifując francuski i robiąc absolutnie wszystko, by nie dać im powodu do zwątpienia. Chciała być żoną godną pozazdroszczenia, choć uśmiechali się do siebie z Blaisem jedynie publicznie. Jego dotyk był suchy i nigdy nie przynosił jej satysfakcji; była więc wniebowzięta wieścią o pierwszej ciąży, gdyż znaczyło to, że mogą od siebie odpocząć. Obezwładniający smutek, który zwykł chwytać ją za serce w najmniej spodziewanych momentach zelżał, gdy spłynęła na nią świadomość życia, które miała wydać na świat. W Boreham po raz pierwszy można było usłyszeć jej dźwięczny śmiech - choć Blaise, zajęty wiecznie podróżami i pracą nie miał na to okazji.


Nie wydarzyło się nic nagłego. Miała dobrą opiekę, pilnowała, by się nie przemęczać, zrezygnowała z jazdy konnej i spędzała dnie z piórem w ręku. Miała zimne małżeństwo, ale ciągłe wsparcie rodziny - przede wszystkim własnej, bo wśród Selwynów nie żyła jeszcze dość długo, by ugruntować sobie pozycję. Niemniej jednak nie dopuszczono do żadnego błędu, żadnego potknięcia. I mimo to jej pierwsze dziecko - pierwszy syn - urodził się trzy miesiące przed terminem, w potoku krwi i histerycznych krzyków swojej matki. Dziecko, tak kruche i niewielkie, nie przeżyło więcej niż kilka minut, a szok z powodu jego utraty doprowadził do ujawnienia się przekleństwa dotychczas uśpionego w genach Magdalene. Była chora na traumę krwi dokładnie tak jak jej matka, ale w przeciwieństwie do matki nie była w stanie utrzymać ciąży. Tragedia złamała jej ducha na długie miesiące; nie mogła przestać szukać przyczyn w sobie, a choć dziewczęta w Boreham odnosiły się do niej wyłącznie ze współczuciem, wciąż dopatrywała się w ich oczach przebłysków rozczarowania. Była taka młoda, taka silna; jak mogła stracić pierwsze dziecko? Zadawała te pytania tylko sobie. Blaise wyjechał i nie widziała go przez większą część kolejnych miesięcy.


Po raz pierwszy uniosła się gniewem na swojego męża, gdy na krótką chwilę postawił nogę w rodzinnym pałacu, nie dalej jak kilka dni po jej poronieniu. Przyzwoicie, za zamkniętymi drzwiami, dźgnęła go palcem w pierś i stanowczo, bez łez, wytknęła mu, że go nie było, nigdy go nie było, nigdy wtedy kiedy był potrzebny. Ich i tak obojętna relacja kruszyła się w posadach, i zaczęła odmawiać mu wstępu do swojej sypialni, choć wiedziała, że jest to złamanie wszelkich zasad. Musiała urodzić dziecko. Więcej, chciała je urodzić. Chciała stać się tak dobrą matką jak jej własna, jak jednak miałaby wytłumaczyć mężowi ten lęk, ten obezwładniający lęk przed byciem samą? Bała się kolejnej ciąży, gdy w perspektywie miała jego następny wyjazd, wielomiesięczną samotność. Pierwsza ciąża i nagłe przebudzenie choroby pozostawiło ją słabszą niż kiedykolwiek. Mogła jeździć konno już tylko kłusem, traciła dech po wejściu na wieżyczki pałacu, a jej skóra robiła się sina, gdy nie stosowała eliksirów przepisanych przez uzdrowiciela. Największym cierniem w jej piersiach była jednak wojna, która miesiąc za miesiącem odbierała jej wszystko. Szereg wydziedziczeń w rodzinie jej męża sprawił, że lady doyenne uważniej niż wcześniej obserwowała każdy jej krok. Czuła jej wzrok na karku nawet w samotności własnego gabinetu, była przecież żoną, która nie dokonała swojego jedynego obowiązku - i która nie tak dawno jeszcze mieszkała w Derbyshire. Gdy w 1956 doszło do rozpadu w Stonehege po raz pierwszy od lat pozwoliła sobie na całą noc płaczu, aż łzy przesiąkły przez jej poduszkę. Rano, gdy już doprowadziła się do porządku, została zaproszona do zjedzenia śniadania z lady doyenne Morganą. Potem musiała udać się z nią na spacer, potem towarzyszyć jej w bibliotece. I choć nie wymieniły wielu zdań, implikacja tego niezręcznego dnia była dla Magdalene jasna. Była teraz lady Selwyn i nikt nie pozwoli jej odejść; nie żywej. Nie była ani po części tak odważna jak Lucinda, jak Alexander, rodzice za to zakorzenili w niej silne i trwałe poczucie obowiązku. Przestała pisać listy do Derby, przestała liczyć na pomoc. I choć nad ranem budził ją fantomowy zapach smoczej siarki, a wieczorami nuciła kojące Greensleeves, wiedziała, że jako lady nie może przedkładać swoich smutków, bólu i refleksji nad dobro rodziny. Rodziny męża, która w dniu ślubu stała się jej rodziną


W dniu ostatecznego powrotu Blaise'a przywitała go u boku Morgany, racząc na osobności pocałunkiem, który - miała nadzieję - nie smakował pogardą. Nie zamierzała już trzymać go na dystans, choć wiedziała, że nigdy go nie pokocha. Za dnia zajmowała się sprawami Essex na miarę swoich wątłych sił, a nocami odmawiała krótkie modlitwy do gwiazd i smoczego ognia o bezpieczeństwo najbliższych i o to by wojna dobiegła już końca.



Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 5+2 (różdżka)
Uroki:6+3 (różdżka)
Czarna magia:00
Uzdrawianie:00
Transmutacja:00
Alchemia:50
Sprawność:110
Zwinność:140
Reszta: 0

-->
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
język angielskiII0
język francuskiII2
język niemieckiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia MagiiII10
KłamstwoI2
NumerologiaI2
ONMSI2
PerswazjaI2
AstronomiaI2
ZielarstwoI2
Starożytne RunyI2
SpostrzegawczośćII10
KokieteriaI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie prozy)II7
Literatura (wiedza)II7
Sztuka (wiedza)II7
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec balowyII7
Jazda konnaI0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Brak-0
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 2,5


woman

Nie widziałam cię już od miesiąca
I nic, jestem może bledsza
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca
Lecz widać można żyć bez powietrza



Ostatnio zmieniony przez Magdalene Selwyn dnia 31.12.23 7:56, w całości zmieniany 4 razy
Magdalene Selwyn
Magdalene Selwyn
Zawód : Dama, żona, pisarka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
tale as old as time
song as old as rhyme
OPCM : 5 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica
Duty
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12193-magdalene-selwyn#375375 https://www.morsmordre.net/t12208-belisama#375845 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t12209-skrytka-bankowa-nr-2615#375846 https://www.morsmordre.net/t12210-magdalene-selwyn#375850
Re: Magdalene Selwyn [odnośnik]02.01.24 11:34

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magdalene Selwyn  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Magdalene Selwyn [odnośnik]02.01.24 11:35


KOMPONENTYlista komponentów

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[30.11.23] Rozwój początkowy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magdalene Selwyn  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Magdalene Selwyn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach