Wydarzenia


Ekipa forum
Oranżeria Aleksandry
AutorWiadomość
Oranżeria Aleksandry [odnośnik]21.04.24 19:36

Oranżeria Aleksandry

Najpiękniejsze, a jednocześnie wyjątkowo kryte przed szerszą publicznością, są tereny nazywane oranżerią Aleksandry. Gdy dziewięćdziesiąt lat wcześniej, Henrich Yaxley sprowadził do kraju wilę, nikt nie wierzył w szczerość i prawdziwość męskich uczuć. Mężczyzna, urzeczony wyrażoną przez partnerkę zgodą na małżeństwo, roztwonił wszelkie zdobyte przez siebie pieniądze na rozległe tereny oranżerii i okalających ją pomniejszych ogrodów i tarasów, odseparowanych od głównego zamczyska szeregiem rosłych brzóz i topoli. Mimo przedwczesnej śmierci lorda i setek niesnasek z lady Aleksandrą, oranżeria do teraz stanowi cichy triumf i zachwyt kobiecej części rodziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oranżeria Aleksandry Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]21.04.24 22:12

choose your fight

wieczór dwudziestego września


Prawda ujrzała światło dzienne, słodki głos matki przekazał jej lodowaty mur zrzuconych faktem urodzenia obowiązków. Mimo zarzekania się, mimo ogromu siły walki, nigdy nie przeciwstawiłaby się słowom rodziny, choć bliskość ciała i uczuć innego mężczyzny dalej pozostawała w niej żywa. Podobnie Bartemius, którego obecność otulała irracjonalny moment słabości, pozostał jednak widmem — smakiem tego, czego nie mogła mieć, gdy nestorski głos układał kolejne koligacje dwóch potężnych od stuleci, splecionych krwią rodów. Kolejny stukot obcasów zapełniał oranżerię, powitania zwiastowały pełną świadomość a czujne spojrzenie rodzicielki, babki i jubilatki, która mimo sto dziesiątych urodzin pozostawała w pięknie ledwie skroplonej dojrzałością kobiety, nie odstępowały młodej damy na krok. Jej niestosowność sprzed kilku dni odbiła się czkawką na rodzinnych dysputach, wściekłość matki postawiła jej cel na spotkanie z przyszłym narzeczonym, którego cień wbijał się w plecy niczym cierń — boleśnie, prosto w serce, bez taryfy ulgowej. Nie pozostawał w niej ani fragment smaku, który poznała na początku sierpnia; daleko jej było do chwil, które wymarzyła w najszczerszych snach. Otaczał ich chłód, ponurość włości, które niegdyś miałyby pozostać pod jej opieką; wściekłość kryła w sobie, na twarzy pozostawał grzecznościowy uśmiech, gdy spojrzenia dalekiej rodziny przeradzały się to ciążące uczucie opiniowania i oczekiwań. Na jej dłoni nie ciążył pierścień zaręczynowy, zamiast tego nosiła rodowy podarunek babki, która sprytem i kalkulacją prawdziwie szarej eminencji, wprowadziła w życie młodej kobiety kolejne przeciwności. Czyż to miało ją wzmocnić, czy naprawdę sądzisz, że to słuszne, babciu?
Lady Aleksandra kipiała pięknem i młodością, nieznaną jej potomkiniom z bardziej rozrzedzoną krwią. Podobieństwo czterech kobiet biło jednak po oczach, temu nie omieszkała nie dać szansy lady Yaxley, dawna Malfoy, która krótkimi próbami rozmowy wyciągała z Imogen kolejne słowa; choć półwila otwarta była na rozmowę, to pośród wypowiadanych słów, nie kryło się oczekiwanie, jakiego mogłaby się spodziewać. Wyglądała piękniej niż zwykle, biały szal z mysiej przędzy, okalał roznegliżowane ramiona, dekolt w serce potęgował kobiecość granatowej sukni, ciemny róż ust podkreślał przyklejony do warg uśmiech, nikłością błysku szczerości zaćmiony podarowaną przed kilkoma dniami kolią, oficjalnie podarunkiem od niego, ale była święcie przekonana, że nawet nieświadomy był posłańca wysłanego do Corbenic.
Smutek przemieszany z kolejnym kieliszkiem bąbelków, dysputy jasnych spojrzeń współdzielone przez szerokość jadalnianej części oranżerii. Niezadowolenie, którym emanowała tylko wobec niego, w tej intymnej wypowiedzi ledwie mowy ciała i współdzielonych spojrzeń, podarowując mu przewagę ponad innymi. Kolejne słowa matek wokół niej potęgowały ból głowy, spijała alkohol pozostawając odcisk ust na szklanej fakturze. Szum w ustach, pusta spoglądania w przestrzeń przepełnioną stosunkowym rozbawieniem, skwitowała więc ledwie krótkimi słowami.
Potrzebuję się przewietrzyć.
Nie zważała na gorączkowe ruchy kobiet, gdy z lekkim skinięciem głowy opuściła oranżerię, kierując się na rozległy taras. Pragnęła jedynie ucieczki, zerwania kajdan narzuconych w boleśności, gdy złamane serce rozgrzebywało odczucia coraz mocniej; nie miała przy sobie papierosów, a na bogów — niczego nie pragnęła teraz tak bardzo, co drapiącego uczucia ucieczki, jak gorzkości spływającej po gardle, którą mogła łapczywie połykać, złakniona upadłości.
Nawet zimno nocy nie ostudziło myśli, a blask księżyca poza tworzenia wysublimowanego duetu z półwilim dziedzictwem, przypominał też każdą chwilę cierpienia. Raz za razem, noc za nocą.
Ile jej łez przyjmie każdy kolejny wieczór? Kroki kierowała tam, gdzie żywa winorośl chroniła ją od zainteresowanych spojrzeń. Gdzieś w pobliżu nadal pozostawał jednak kamerdyner, a ta obecność miała mieć cel, którego sama się nie spodziewała.
Zawołaj lorda Efrema i powiedz, że będę na tarasie przy wschodnim skrzydle.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Oranżeria Aleksandry A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]22.04.24 17:55
Otoczony nagłym zgiełkiem i ruchem, zamarł na moment, czując, jak jego spokojna codzienność zostaje naruszona. Wielowiekowe mury rodzinnej posiadłości, o których tak często marzył w samotności, teraz stawały się świadkami niespodziewanego wtargnięcia obcych osób. Gdy drzwi główne uderzyły z trzaskiem, jego serce podskoczyło z niepokoju. Koszula przylegała mu do ciała napięta niczym pętla, dusząc go w pośpiechu i chaosie, jaki niespodziewanie ogarnął jego życie. Wraz z napływem gości, uczucie dyskomfortu narastało, gdy poczuł na sobie wodzące spojrzenia starszych dam, które wodziły wzrokiem po jego postawie. Tym razem to nie on był kontrolerem sytuacji, nie drapieżnikiem, którym zwykle się starał być. Zamiast tego, czuł się jak ranna sarna wśród chciwych i nie litościwych wilków, gotowych na każdy krok. Jego dotychczasowa samotność i spokój zostały dogłębnie zakłócone, a on sam stał się bohaterem nieoczekiwanej opowieści, której zakończenie było niepewne. Bankiet, na który od dłuższego czasu czekał, wydawał się być jedynie mglistym wspomnieniem w wirze obowiązków, które narastały wokół niego jak fala na burzliwym morzu. Problemy z Rosyjskimi dygnitarzami stawały się coraz bardziej skomplikowane, a naciski ze strony byłych pracodawców przybierały na sile, domagając się natychmiastowych decyzji. W tym wirze zapomniał o zaplanowanym bankiecie, odsuwając na dalszy plan wszystkie inne sprawy, które wydawały mu się mniej pilne. Przysięga, jaką złożył sobie wcześniej, przestała mieć znaczenie, a los oraz własne decyzje zrzuciły go z pozycji lorda. Jednak nawet gdy próbował uciec od obowiązków, one nieubłaganie go doganiały, przywołując go do rzeczywistości, której nie mógł już ignorować.
Porzucając maskę zmęczenia i obojętności, postanowił przyjąć nieco bardziej otwarte podejście, wyrażając lekki uśmiech i eleganckie maniery. Wśród gości bankietu, wśród których lawirował, znalazł się na dłużej w kręgu solenizantki, próbując w ten sposób okazać jej szacunek i wsparcie. Jednak to pewna trójka kobiet wywołała największą niepewność w jego umyśle. Były one tak podobne do siebie: ambitne, przebiegłe i gotowe na wszelkie chwyty, by osiągnąć swój cel. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wszystkie trzy miały coś do ukrycia. Swe spojrzenie badał niepostrzeżenie, popijając whiskey i uczestnicząc w rozmowach. Czuł się jak obserwator, gotowy na każdą ewentualność, starannie analizując zachowania i gesty innych, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, które nurtowały go od dłuższego czasu. Podzielamy ten sam ból, prawda?
Nagłe wezwanie kamerdynera przerwało chwilowo tok jego myśli, skupionego na obserwacji trzech kobiet. Kiedy szeptem otrzymał nakazy, które tylko on i kamerdyner znali, skinął głową w zrozumieniu. Napił się rozgrzewającego przełyk trunku, starając się zachować jasność umysłu, mimo że atmosfera zaczęła go przytłaczać.
Coś było nie tak. To uczucie ciągle go gnębiło, wiedząc, że oboje - on i kobieta, która nie pałała do niego entuzjazmem, byli na celowniku. Chwila wolności, którą czerpał przez lata, zaczynała powoli ulatniać się, zostawiając po sobie tylko mgliste wspomnienie. To był tylko krótki odpoczynek, przerywany rzeczywistością, która nieustannie domagała się jego uwagi i działania.
- Lady Travers, Imogen - zaskoczył ją swym przybyciem, dostatecznie długo korzystając ze sposobności obserwacji jej osoby. Przygnębiona, najpewniej myślami była gdzieś daleko. Przynajmniej miał takie wrażenie, odczekał chwilę. Zaufany służący miał zadbać, by nikt nie wetknął nos w ich sposobności. Nienawidził inwigilacji we własnych czterech ścianach. - Stęskniłaś się, czy jednak Twa rodzicielka zdołała do końca wypalić dziurę spojrzeniem? - zajął miejsce tuż obok, szklankę odkładając na bezpieczne miejsce pośród zdobionej misternie balustrady. Chłód kamienia wywołał ciarki, gdy wsparł swe plecy o nie, spoglądając w piękno dzisiejszego nieboskłonu. - Mówiłem, że jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Nie wzięłaś mych słów na poważnie.
Otwórz oczy, jednak błagania grzmiały jedynie w zakamarkach jego duszy. Wewnętrzny bunt w nim wygasł, ustępując miejsca poczuciu zmęczenia i przygnębienia. Wiedział, że najtrudniejsze jeszcze przed nimi. Los Imogen został przypieczętowany, a on sam miał być częścią tego planu. Traktowano ją jak zasobów niczym najlepszy okaz w stadzie, gotowy do wyciśnięcia korzyści dla obu stron. Ród germańskich wojów był zdecydowany bronić swoich interesów, nawet kosztem innych. Wykorzystali ją w swoich manipulacjach, skazując na towarzystwo jego ponurej osobowości. To było kolejne rozczarowanie, kolejna bitwa, której wynik wydawał się przesądzony. Wyciągnął z połów marynarki metalową papierośnicę, którą niegdyś dostał od niemieckiej części krewnych, wyciągając w jej kierunku.
- Nie musisz nic mówić - zauważył, zwracając spojrzenie ponurych oczu w jej kierunku. Anielica skazana na zmarnowanie tutejszych włości, wybacz mi. - Inaczej wyobrażałem sobie najbliższe miesiące, a już wydano wyrok - chciał na nowo zbudować znaczenie nazwiska, własnej osoby. - Chciałaś mnie widzieć, więc powiedz co musisz.



In the tapestry of shadows, I find my strength – silent guardian, unwavering beliefs, a figure cloaked in the allure of the unknown.Through the labyrinth of mysteries, I navigate with resolute steps, embracing the enigma that defines my existence.
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]22.04.24 20:22
Oczekiwała. Chłód nocy uderzał coraz mocniej, serce wydawało się spowalniać, choć wraz z każdym odgłosem nadchodzącego kroku, na powrót wpędzało się w drapieżny wprost rytm. Tętent myśli nie zwolnił ani na chwilę; na marne było szukać ukojenia w szumie fontann, graficie nocy i dźwięku świerszczy i żab. Szelest materiału akompaniował tęgim myślom, ciepłota ciała musiała drastycznie zmaleć, lód pochłaniał ją każdą, fragment po fragmencie, jak każdy kolejny posąg w żandarmerii sławetnych bohaterów tych ziem.
Lordzie Yaxley — odparła grzecznościowo, nie spoglądając na mężczyznę jednak ani na moment. Prowokacja słowa może i rozjuszyłaby ją, gdyby nie skradająca się pod licem markotność. — Dopadły mnie smutne dysputy, że szanowna lady prababcia będzie obchodziła kolejne urodziny, gdy mnie już nie będzie na tym świecie. — Cholerna długowieczność wili.
Odetchnęła głębiej, kolejne słowa wcale nie wprowadzały w poczucie bezpieczeństwa, jakie w najszczerszych snach miała czuć od kogoś, kogo miała poślubić. A jednak musiała przyznać, że wykazał się wobec niej szczerością, miał rację. W tym, jednocześnie, było coś kojącego i wyjątkowo irytującego.
Uwierz mi, że nie popełnię tego błędu ponownie.
Tyle mogła odrzec, klatka piersiowa uniosła się nerwowo ku górze; suknia nigdy nie opinała się tak drastycznie, broda wydawała się zadrżeć na sekundę. Schowała dumę głębiej, niż mógłby się spodziewać, jako swoiste samobiczowanie i próba ratowania tego, co już beznadziejnie straciła. Mimo to, wydawał się pojawić się ratunek, a choć dłoń wstrzymała się na chwilę, to było jej już wszystko obojętne w opinii pani matki; powzięła więc jeden z papierosów, oczekując na pomoc — jakże od niego wymaganą - ze strony mężczyzny. Być może nie powinna, choć palenie było awangardowym elementem persony arystokratycznej; być może, bo wszakże matka z pewnością zamilknie, gdy ten drobny gest miał złagodzić rodzący się między Imogen a resztą świata konflikt.
Pewność była, poza chłodem ujmującym wszystko w rysującej się scenie, w tym, iż nigdy nie sprzeciwi się rodzinie. Pozostało jej tylko zaakceptować.
Wybacz mi nieprzychylność podczas naszego ostatniego spotkania — odparła więc po chwili, chwilę po tym jak wypuściła dym w ciemną otchłań otulającej ich nocy. Spojrzenie wędrowało gdzieś po twarzy mężczyzny, jakże obco brzmiało wrażenie, iż powinna się z nią zapoznać. Mimo rozgoryczenia, niechęci i wstrętu wobec całego świata, eksplorowała kolejne fragmenty; krok po kroku, fragment po fragmencie, w tej krótkiej chwili nie bojąc się o wrażenie zainteresowania, bo wszakże wskazane były żywe emocje w budującej się na stercie wymogów i obowiązków relacji. To właśnie chcieli w nich widzieć, gdy splatając losy dwóch obcych żywotów w jedno, dopuszczali do siebie niechętną wizję rozstania czy braku latorośli — mimowolnie, w tworzeniu aranżowanych małżeństw, kryła się większa inscenizacja, niż mogłoby się wydawać. Wreszcie powróciła do upragnionego spokoju; dźwięk świerszczy pobrzmiewał w akompaniamencie ledwie dobijającej się zza ścian nuty fortepianu. Oczy szkliły się na dnie, zbierały fragment po fragmencie poczucie bezradności, któremu w zgoła naiwny, ledwie młodzieńczy sposób próbowała zaradzić. Przecież mogła go oczarować, a daleki kuzyn lord był wyjątkowo opłacalną partią. Nie mogła mu odmówić pozycji, elokwencji i kariery. Atrakcyjność mężczyzn liczyła się w podarowaniu jej godnego życia, lepszego niż poziom ofiarowany przez panieński ród, czy więc upatrywano tego w podróżach i znajomościach zagranicznych?
Chciała być na niego zła, tak bardzo pragnęła znaleźć punkt zaczepienia. Może brak idealnie głębokich, brązowych oczu? Może to, że nie szepcze do niej po włosku? A może to, że nie zabawia jej karcianymi gierkami? Usta zbiły się w cienką kreskę — nawet gdy wśród złotawych kosmyków nie krył się ciemny mahoń, to i urody nie mogła mu odmówić, zauważając w sylwetce zarysowanie typowo męskich, przyciągających uwagę cech. Oczy mrugały raz na jakiś czas, ślad szminki odbijał się po raz kolejny wokół narzędzia odkupienia, a ona nie miała mu już nic do powiedzenia, prócz tego, że nigdy go nie pokocha, bo tak sobie wymyśliła; że nigdy go nie zaakceptuje, bo przeczyłaby sama sobie.
Lubię jazdę konną... słyszałam, że Cambridgeshire obfitowało w wyjątkowo piękne równiny... nadal obfituje, choć krajobraz musi być teraz doprawdy dołujący — zaczęła, właściwie sama nie rozumiejąc, dokąd ma prowadzić rozmowa. Może to poczucie, że winni się lepiej poznać? Może próba odseparowania myśli i uczucia napływających łez? Może to, by odkryć w nim ludzką twarz i podbudzić swoje własne poczucie niesprawiedliwości, gdy obdarzając uczuciami innego mężczyznę, to jemu dawała szansę? Nie bacząc na jej wybór, pewność tkwiła w tym, że w każdym swoim postępowaniu kogoś skrzywdzi.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Oranżeria Aleksandry A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]23.04.24 11:19
Pośród ich relacji rzadko spotykał sytuacje, w których brak manipulacji i fałszywych pozorów stanowił główny element rozmowy. Zjawisko wywołało w nim subtelne zdziwienie, jakby stawiając w cieniu ich wzajemną wrogość. Mimo to, w powietrzu unosiła się aura napięcia, jak żałobna pieśń zapowiadająca nadejście końca epoki pełnej intryg i obłudy. Oboje zdawali się zanurzeni w melancholii, a przyszłość jawiła się im jako ponura perspektywa, niczym przedsmak nieuchronnego upadku. Owa skazańcza atmosfera nieuchronnie wydawała się dotkliwa, zwłaszcza dla niego, który zrozumiał, że także jego towarzyszka padnie ofiarą tego nieuchronnego końca. Jego serce krwawiło z powodu bezradności, gdyż nie chciał zamykać drzwi przed jej ambicjami i marzeniami, nie umiał tego uczynić. W końcu jeszcze niedawno, jego uczucia były skierowane ku innej osobie, a obecna sytuacja stanowiła dla niego wyzwanie, które przerosło jego wcześniejsze doświadczenia. Decyzja o pozostaniu w dystansie i niedopuszczeniu do siebie uczuć wobec drugiej osoby wydawała się dla nich obu jedynym rozsądnym wyborem na kolejne lata. Sam postanowił kontynuować swoje podejście, nie pozwalając na żadne przebłyski emocji, które mogłyby naruszyć jego dotychczasowy spokój. Jego serce, choć kiedyś oddane, teraz pozostało skamieniałe, schowane w odmętach własnej samotności. To jednorazowe zauroczenie było lekcją, której nie zamierzał powtarzać, ani tutaj, ani na krętych drogach starego kontynentu. Schował papierośnicę w kieszeń marynarki, rozsiadł się wygodnie, by móc podziwiać gwiazdy na nocnym niebie. W milczeniu przesyłał swoje żałobne myśli ku ciemnościom nieboskłonu, błagając o jakąkolwiek wskazówkę, która mogłaby prowadzić go przez kolejne wyzwania.
- Nie chciałem tego dla Twej osoby, ingerowałem - pochylił się ku szczerości, obserwując wnętrze krótkim weń spojrzeniem. Nie chciał obcych uszu pośród ich rozmowy, chciał cokolwiek zrobić dla ich dwójki. - Obłudnie przegrałem, przypominając mi o pozycji, jaką dostałem przychodząc na świat - oboje stracą z własnych pragnień. Porzuceni na pastwę siebie, by zyskać i uwiarygodnić sojusz wspólnych racji. - Nie przepraszaj, zachowałem się najgorzej z naszej dwójki.
Ładując winę na swoje barki, nie zauważył przebiegłych zatargów, zagłębiając się głębiej w pracę nad korzystnymi układami. Ambicje przyćmiły jego jasny umysł, którego nie miał zamiaru zrezygnować. Prawdopodobnie jutro, gdy nadejdzie poranek, będzie musiał stawić czoła konsekwencjom swoich działań, przyznając się do oczywistego naruszenia własnych zasad, które wyrosły na skutek opinii formowanej w ostatnich dniach. Wypicie trunku miało złagodzić jego ból, ale tylko jeszcze bardziej podkreśliło jego niestabilność psychiczną. Musiał nanieść poprawki pośród chaosu, jaki zastanie ich w najbliższych tygodniach. Przygotowania miały ruszyć, gdy zasłyszał dyskusje rodziców pośród śniadania, które usilnie minął, znikając niezapowiedzianie.
- Serce zabolało niczym złamane, gdy pojawiłem się na miejscu tamtejszej katastrofy. Ukochane Cambridge praktycznie przestało istnieć, a jednak… - uniósł brwi z lekkim zdziwieniu, słysząc tak otwarte słowa z jej ust. Spojrzał na nią jedynie kątem, bacznie przyglądając się jej jestestwu. Tylko obłudnik by szepnął, że nie była jawną pięknością, aniołem skazanym na życie pośród ludu. Nie była jednak nią, całkowicie odmienna. Tamtejsza piękność łamała reguły i etykietę, otwarcie manifestując swe słowa i śmiałość. - Huntingdonshire jest lepszym wyborem do przygód w siodle, piękne lasy i pagórki. Liczne strumienie przecinające trakty i ruiny przeszłości, urzekające. - pochwycił nieznacznie szklane naczynie, użytkowane tylko na specjalne okazje. Upił większy łyk, ginąc w cieple przełykanego trunku. - Ogrody niektórych zachowanych warowni są piękne w letnie dni, zadbane z największym kunsztem po dzisiejszy dzień. Matka nakazała wiele lat temu, pod pretekstem jej ucieczek w teren.
Włosy matki przebłyskiwały jasnością w świetle posiadłości, jakby przypomnienie o stałej obserwacji, której poddawani byli tej nocy. Prywatność wydawała się luksusem, którego nie mogli sobie pozwolić; oceniano ich, aby później wyeksponować każdy błąd. Ponownie jego wzrok powędrował po jej ramionach, zauważając, jak delikatnie opadają, smukłe i eleganckie, jak dzieło mistrza rzeźbiarza. W ciszy, która się rozciągnęła, postanowił zapewnić jej trochę ciepła. Ściągnął z wolna wierzchnią część odświętnego ubioru, z wolna zatrzymując się za plecami towarzyszki.
- Lato przeminęło, chłód nie winien atakować damy - szepnął, jakby doszukując się pozwolenia w nagłym skrzyżowaniu ich spojrzeń. Dwa jakże odmienne lica bez typowego wyrazu, mętność. Położył powoli odzienie na jej ramionach, przykrywając z łatwością jej sylwetkę. - Mogę przy stosownej sytuacji zabrać Cię w najpiękniejsze miejsca, często uciekam tak od obowiązków mi narzucanych.



In the tapestry of shadows, I find my strength – silent guardian, unwavering beliefs, a figure cloaked in the allure of the unknown.Through the labyrinth of mysteries, I navigate with resolute steps, embracing the enigma that defines my existence.
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]23.04.24 15:39
Nie chciał tego dla niej.
W istocie jakże przekornie była przekonana, że — zresztą współdzieląc te emocje — nie chciał tego dla siebie, nie chciał jej. Ze wszystkich mężczyzn kontynentu, którzy ugięliby kolana na ledwie skinienie palcem, on w istocie widział w niej coś więcej niż piękno, ale za tą fasadą świadomości nie kryło się uwielbienie, które zwykła spotykać. Tylu mogłoby jej podarować cały świat, każdą gwiazdę, która zajaśniałaby na niebie, koronę władczyń i rolę eminencji. Całych siebie, każdy skrawek jestestwa — ale oddany miał być jej ten, który w półwili nie upatrywał wygranej dla siebie, nie była dla niego nagrodą, zaś karą. Widział w niej człowieka i to właśnie ten element przegrywał na tle ustanowionego regułą atrybutu piękna i ponętności.
A i ona nie chciała tego dla siebie; nie chciała kogoś, kto nie czciłby jej obecności u swojego boku. Nie chciała kogoś, kto nie unosił się dziką furią na znak bliskości jakiegokolwiek mężczyzny u jej boku. Gdy wszyscy skłaniali się do jej stóp, na męża podarowano jej kogoś, kto jej nie chciał, jak miała sobie poradzić w tej sytuacji? Nie na to była gotowa, nie tego była uczona, nie w tym czuła siłę.
Łzy zdawały się dobijać do powiek, ale ani jedna nie ujrzała światła dziennego. Zagryzła krótko wargę, odsunęła od mężczyzny spojrzenie, przełykając gulę drażniącą delikatne gardło.
Norfolk nie stracił na uroku, ale sam fakt tych wszystkich ludzi... — zaczęła, z chęcią zmieniając choćby na krótki czas temat — pomagałam w szpitalu polowym jako wolontariuszka, głównie przy dzieciach. Tyle z nich straciło rodziców, tyle rodziców straciło dzieci. — Dłoń zacisnęła się na balustradzie, na krótki moment zamknęła powieki, starając się zachować godny damy spokój, przytakując na sugestię hrabstwa. Czy powinna zacząć o nich czytać? Czy po to poinformowano ją tak wcześnie, bo wszakże na dziesięć dni przed zaręczynami, aby miała czas nadrobić setki lat tak istotnej dla nich historii?
Lady Eileen wspominała mi o nich, ponoć są nawet podzielone kolorystycznie. — Nikły uśmiech pojawił się na jej ustach, doprawdy lady Yaxley była wobec niej wyjątkowo ciepła, mimo oceniającego spojrzenia, podchodząc do młodziutkiej półwili z dozą zrozumienia. Ponoć Yaxley's Hall obfitowało wiosną w prawdziwe, niderlandzie tulipany. Ponoć były piękne, nieznane Imogen altany i ogrody, które wyrywały się z ram narzuconej ich ponurości. Ponoć, bo nawet teraz — w wyobrażeniach młodej kobiety — barwy wydawały się wyblakłe.
Zamrugała łagodnie, nagła bliskość — choć stosowna — spotęgowała dreszcz przechodzący przez plecy. Ciepło odzienia rozeszło się łagodnie, a jednak była to szansa, był to moment, który na powrót, wbrew budowanej relacji, mogła wykorzystać dla siebie. Miała poślubić obcego człowieka, malowanego barwami wrogości. Jak miała wygrać?
Sugerujesz mi ucieczkę od obowiązków? — Kącik na powrót zadrżał, w gorzkości odnajdywała próbę złagodzenia i rozbawienia. Jak okrutna mogła być, jak daleko się posunąć. Papieros trafił w pobliską, zdobioną popielniczkę. Gorzkość tytoniu tkwiła na zabarwionych szminką ustach, gdy wolna dłoń sięgnęła do męskiej marynarki, łapiąc jej poły delikatnie pod biustem. Czy ją znienawidzi?
Jak bardzo chciałbyś uciec od tego, co nas czeka? — Odwróciła się, otwarcie stając w stronę mężczyzny. Uniesiona ku górze broda odsunęła na bok cierpienie, zieleń tęczówek z otwartością zakradła się do błękitu męskiego wejrzenia, hipokryzja zalewała umysł coraz bardziej. Była nauczona przegranych, ale nigdy więcej nie chciała sobie na nie pozwolić. Ona mogła tego nie chcieć, och, z istocie nie chciała, ale on.
Matka potwarzała zawsze jedno — mężczyzna musi być bardziej oddany.
Co mogę uczynić, byś został? — Zniżyła ton do szeptu, krótko zatrzepotała rzęsami, opuszkami palców na moment sięgając do mankietu koszuli, skąd ledwie ruchem strzepnęła niewidzialny, nieistniejący pyłek. Nie było odwrotu, nie mogła się wycofać i nie mogła odmówić rodzinie i choć zawahała się przez krótki moment budowanej relacji, próby budowania, nie mogła zaprzepaścić możliwości, nie mogła odmówić sobie kontroli, którą musiała mieć, aby nie pozwolić zaprzepaścić budowanych przez rodzinę koligacji.
Co mogę uczynić, Efremie, byś tego chciał?
Podłość, okrutność, potworne pragnienie władzy. Wyssane z mlekiem matki, dalekie czułości, choć w zielonej poświacie doprawdy znajdowała się nuta zastanowienia. Nie było odwrotu, nie było ratunku, musiał być jej, aby ona zaakceptowała bycie jego. Musiał być jej, aby na dobre i na złe, nie odsunął się mimo kłamstw skrytych w delikatnym ciele. Wargi rozchyliły się nieznacznie, ciepły oddech otulił spierzchnięte usta, oczekując odpowiedzi, oczekując tego, co zwykło malować się przede wszystkim w oczach.
Oczarowania.

| rzucam na urok; +42 do rzutu


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Oranżeria Aleksandry A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]23.04.24 15:39
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 91
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oranżeria Aleksandry Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]24.04.24 12:15
Mogła mieć dobre serce.
Czy dusza równie była wrażliwa na krzywdy innych, dobra? Nie miał zupełnie pojęcia o jej wewnętrznej sile, lecz zdawał sobie sprawę, że istnieje. To coś, co emanowało z jej postawy i spojrzenia, było trudne do zignorowania. Była tak jakby zbudowana z pewnej odmiany stali, która nie poddawała się łatwo. Jej upór w przekonaniach był nie do obalenia, co wymagało od niego ostrożności i zręczności w prowadzeniu rozmowy. Gdy obserwował ją, dostrzegał w niej wyraźne cechy charakteru, które odziedziczyła po kobietach z jej rodzinnej linii. Były to kobiety silne, niezłomne, gotowe stawić czoła każdej przeszkodzie. To właśnie te cechy nadawały jej niepowtarzalny blask, sprawiając, że zawsze rzucała się w oczy, niezależnie od sytuacji. Niebezpieczeństwo dla mężczyzn, mu podobnych, którzy lgnęli pod szumem wdzięcznego głosu i trzepotem rzęs. To był dla niego czas ciągłej walki z własnymi uczuciami i przekonaniami. Mimo że świadomy był ciążącego nad nim obowiązku małżeństwa, starannie unikał zbliżenia, które mogłoby go związać na dłużej. Nie chciał ponownie wpaść w sidła relacji, które tylko narzuciły mu ograniczenia. Chociaż pragnął o niej myśleć w pozytywnym świetle, zdawał sobie sprawę, że musi zachować ostrożność. Był gotów na bunt przeciwko konwencjom, ale wiedział, że Imogen mogła pozostać wierna wyuczonym standardom. Teraz pozostawało mu tylko czekać na jej decyzję i zastanawiać się, jakie będą jej wybory. Co uczynisz?
- Setki niewinnych poniosły śmierć, na którą nie zasłużyli - przecież każdy kogoś stracił, ucierpiał pośród skrawków duszy i ciała. Lekko ruszył ramieniem, czując mrowienie zabliźnionych ran w takiej sytuacji. Ostrzeżenie? - Jednak masz dobre serce niż tylko zatwardziałość własnych przekonań - interesujące. Zaśmiał się wręcz niemo pod nosem, bardziej rozbawiony trafnością własnych opisów dla jej osoby. Większość brzmiała karykaturalnie, ale wiedzieć tego nie musiała. - Pozostaje nam działać, by zapobiec kolejnym katastrofą, obserwować i znaleźć winnych.
Jego myśli błądziły pośród wspomnień, wracając do czasów, gdy to miejsce było świadkiem różnych wydarzeń. Słuchał jej głosu, chociaż jego myśli były gdzie indziej, w otchłaniach przeszłości. Patrzał na ogrody, których obecny rozmach był rezultatem odwagi jego matki, która sprzeciwiła się ponurym standardom tego miejsca. Przyciągnęła tutaj najlepszych ogrodników z Francji i zaszczepiła te tereny odmętem barw i słońca. Chciała, aby to miejsce było iluzją małżeństwa, które kreowała pośród swych najskrytszych pragnień. Tak wiele wspomnień tkwiło w każdym zakamarku tego miejsca, gdzie nawet najmniejszy centymetr ziemi miał swoją historię. To właśnie tutaj matka nauczyła go czytać, opowiadając mu fantastyczne historie i legendy, które ożywiały wyobraźnię. Potem gdy dorósł, to właśnie tu spędzał najwięcej czasu na treningach szermierczych, stawiając pierwsze kroki w sztuce walki, gdy tylko wracał na rodzinne ziemie. W najdalszych zakątkach ogrodu, między gęstymi krzewami róż, znajdował schronienie, gdy emocje ogarniały go pośród trudności dzieciństwa.
- Moja matka chciała uczynić to miejsce lepszym, bardziej swoim - przez małżeństwo wiele musiała zmienić w swoim życiu. Gdy większość czasu brylowała na francuskich parkietach, nabyła przyzwyczajeń, których nie potrafiła się wyrzeknąć. W jednej chwili podstawiona pod ścianę, z dnia na dzień zobowiązana do zaręczyn z ponurym politykiem. - Czuła się jak w klatce, ozdoba pośród towarzystwa i na fotografii. Niczym słowik, któremu podcięto skrzydła - taki los czekał również damę, która nieoczekiwanie odwróciła się do niego. Cofnął się oniemiały, jakby wyczekując zagrożenia spomiędzy trzepotu rzęs. - Sugeruje jedynie wybycie pośród nieznanego oblicza tutejszych ziem, by uciec od denerwujących spojrzeń naszych rodzin.
Jej zmiana zachowania przyprawiła go o dziwny niepokój, szczególnie gdy przypomniał sobie o poprzednich sytuacjach, kiedy to podobne odwrócenie uwagi zakończyło się groźbami. Tym razem jednak jej spojrzenie było pewne, a jej dłoń delikatnie manewrowała obok jego, wywołując uczucie, którego od dawna nie doświadczał. Zapomniał na moment, jak oddychać, wchłaniając się w pięknie jej spojrzenia. Jego serce zabiło mocniej, sugerując zdenerwowanie, ale może też coś więcej? Przez wiele miesięcy nie odczuwał takiego spokoju, który uciszyłby ból jego roztrzaskanego serca. Czy to, coś uczyniła, mogło być początkiem czegoś nowego?
- Nigdy nie chciałem już tutaj wrócić - zniżył głos, chcąc dla ich dwójki pozostawić prawdę tam skrycie dotąd chowaną. - Tam jest mój dom, tam też pozostawiłem serce i duszę. Przywiązanie do rodzinnego domu dawno przeminęło, trzymają mnie tutaj jedynie… obowiązki. - nie miał brata, na którego ramiona by mógł złożyć obowiązki. Nie miał też siostry, która mogła zawojować swym pięknem i intelektem innych. Od zawsze był sam jak palec pośród ponurych ścian posiadłości. - Serce dawno utraciłem, nigdy już go nie odzyskam.
Krok w tył, choć w jego wnętrzu coś pragnęło go przyciągnąć bliżej, tak że stałby tuż obok niej. Czuł, jakby dźwięk jej śmiechu przeszywał go niczym perły na sznurze, a każdy jej krok do przodu grał melodią, która przyciągała go coraz bardziej. Było to jak odwrócenie ról z ostatniego spotkania; tym razem nie chciał uciekać. Nie chciał oderwać wzroku od niej. Chciał jedynie słuchać, cieszyć się jej obecnością. Nie chciał, on pragnął tam pozostać. Tuż przy niej, wśród trudów im narzuconych przez rodziny.
- Nic nie możesz zrobić - powziął, wzdychając cicho. Próby uspokojenia serca spełzły na laurach, jednak starał się utrzymać swą solidność wyrazu. - Pragnę jedynie wyciągnąć Cię z uścisku zobowiązań i narzucanych kwestii, byś cieszyła się życiem dalej - jak dotąd to robiłaś? Jaka byłaś lub jesteś? Chciał poznać więcej szczegółów.



In the tapestry of shadows, I find my strength – silent guardian, unwavering beliefs, a figure cloaked in the allure of the unknown.Through the labyrinth of mysteries, I navigate with resolute steps, embracing the enigma that defines my existence.
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]25.04.24 19:58
Jednak masz dobre serce niż tylko zatwardziałość własnych przekonań.
Czy naprawdę? Czy milczenie, pozwalające mu na przetrawienie jej słów było dobrem? Czy była dobrem, wpędzając męskie umysły w obłęd jej własnych zachcianek? Daleka człowieczeństwu, a jednak ludzka. Odległa wizjom realności, bo odziana w senne mary i pragnienia, których nigdy nie powinno się urzeczywistnić. Oszustka, złodziejka, manipulantka.
Więc zabierz mnie stąd. — Odparła, choć nie chodziło jej o ten moment. Nie chodziło o smak wolności, o poszukiwania i rozgłośnienie niechlubnej ucieczki dwójki, która usilnie pragnęła pokazać światu, że nie miało łączyć ich nic. Niech zabierze ją stąd, z tej konieczności i tego świata, z tych obowiązków i sytuacji bez wyjścia. Niech podaruje jej bliskość wolności, której oboje pragnęli. Niech nie będzie uciśnieniem, a i ona nie będzie ciężarem.
Kiedyś, gdy zdejmie maskę bolesnych kłamstw i rozgorączkowania, które wypalać miało ciało i umysł od środka. Pozostała wilkiem w owczej skórze, którego ofiara łagodnie rozluźniła opięte w koszuli barki. Pozostała potworem, który uzupełnił niechęć łgarstwem i wizją odrealnionych możliwości, których sama nie chciała. Imogen, po co to robisz? Dlaczego to przychodzi tak naturalne, z każdym oddechem, z każdym słowem podarowanym wprost w ciepły oddech kojacy jej lico? Półprzymknięte oczy, świetlista, szklista łuna okalająca jasne tęczówki — sidła uroku oplotły się wokół męskiego jestestwa, nakarmiły złudnym poczuciem bezpieczeństwa, gdy odpowiedź na kobiece słowa wybrzmiała tak naturalnie, troskliwie, prawdziwie. W błękicie męskich oczu dopatrywała się podwalin odmowy, próby zerwania zawieranego dokumentami paktu o zjednoczeniu krwi dwóch rodów zdobywców, ale sama nie potrafiła stwierdzić, czy właśnie tego chciała. Rodzina, jako nadrzędna wartość pielęgnowana setkami lat, jako twór i składniowa społeczeństwa, o którą walczyli była tym posunięciem ukontentowana. Ministerialne i zagraniczne znajomości Efrema miały nieść ułatwienie w rozszerzeniu handlu o kolejne kraje; podejście Yaxley'ów i ich bezbłędna reputacja przeciwników strony mugolskiej wybielić mogły błędy dokonane przez szalonego nestora. Nie skrzywdzą cię, mawiała matka, a teraz w tej dojrzałej, męskiej trosce znajdowała to, co niegdyś Eurydyka określała najważniejszym. Niewidzialna nić zaciskała się więc coraz mocniej, smak innych ust, barwa innych oczy, bliskość innego ciała — wszystko to dobijało się do niej coraz mocniej, ale to w tych słowach znajdowała kolejny, konieczny ułamek układanki.
Niech spełni się wola rodów.Walcz o mnie, Sophosie; Zadbaj o mnie, Igorze. Cóż uczynić miał on, kolejny zaplątany w haniebne pragnienie posiadania władzy? Czymże różniła się wizja zdobycia jej ciała w prymitywnym znaczeniu, gdy sama zawłaszczała i pogwałcała moralność, eksplorując granice męskich uczuć? — Zadecydowali, Efremie. Zabrali mój świat, bo nigdy nie była jego właścicielką. Ale Ty, Ty mój drogi, możesz mi go podarować. — Ledwie krok bliżej, w tle wybijał się serwowany przed kuzynkę występ operowy, obecność kamerdynera zdawała się nie wadzić, gdy męskie spojrzenia wydawały się w niemym porozumieniu. Jeszcze krok, mimo obcasów nadal pozostawała w uniżeniu. Ciepły oddech otoczył okolicę męskich ust, te kilka sekund zaważyć mogło na reputacji, a jednak nie zawahała się, gdy łzy konsumowały kolejne warstwy oczu. Wydawało się, że ból rozrywa każdy fragment serca na strzępki, podbiera resztki chęci, napełnia pragnieniem zemsty i cierpienia. Drżenie w głosie ustało w momencie rozchylenia ust i uwolnienia krótkiego szeptu; nie powinna się bać, to bać powinni się jej.
Pokaż mi świat. Pokaż mi miejsce, które nazwiesz domem. Chcę ujrzeć Alpy i Bawarię; Florencję, Niceę i Kaukaz — wyzbyła się granic, wyzbyła się smutku. W spiętych brwiach upatrywać można było wrogości, wprost nienawiści, ale nie była nakierowana do duszę tego, który budził jej lęk. W tym jednym momencie wydawał się słaby, stłamszony, oddany pod jej władanie — taki, jakim winien być w jej wyobrażeniu o wspólnej drodze.
Imogen, czy ty kiedykolwiek prawdziwie kochałaś?
Czy dochodziła do niej siła czynu, gdy wspiąwszy się na palce, dłonią otoczyła męską szczękę, składając na spierzchniętych zimnem ustach krótki pocałunek? Jak obłudną istotą musiała być, nie mając w sobie ani grama przyzwoitości, która nakazałaby jej się zatrzymać? Jak okrutna była, gdy zaciekle pragnąc innego, odnalazła w tym geście skromną przyjemność wędrującą wzdłuż kręgosłupa? Kim byłaś, Imogen? Czy byłaś w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Odsunęła się bezpiecznie, dłoń sięgnęła do marynarki, którą zsunęła łagodnie z ramion. Zagryzienie wargi zażegnało słodkawy smak bliskości, której przyjemność nie kryła się w tym w sposób, w który powinna. Stłamsiła go, wprost podeptała moralność, godność, cały okoliczny byt. Stłamsiła i odrodziła na nowo, w swojej głowie, w swoim przerysowanym lęku, który teraz wydawał się oscylować na poziomie żartu.
Wróćmy do środka. — Ciężar marynarki pozostawał w dłoni, którą wysunęła w stronę mężczyzny. Lato przeminęło, nie powinien marznąć. Ostatnie zatrzepotanie rzęs, zerknięcie chłodnej zieleni na zarys ust, by pozbyć się wrażenia różowego zabarwienia szminki. Nie obejrzała się, gdy pewnym krokiem wracała w stronę drzwi, aż do momentu, gdy lada chwila mieli przekroczyć próg. Nie zdjęła z ust promiennego, sztucznego uśmiechu, gdy ciepło oranżerii otuliło skryte jedynie w cienki szal ramiona. Zatańczmy, szepnęła, aby ostatnie, przeciągłe spojrzenie zjednoczyć w gloryfikacją władzy. Tego właśnie chciałaś, babciu? Kontroli?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Oranżeria Aleksandry A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]27.04.24 11:13
Dlaczego dostrzegam cierpienie w Twych oczach, mon seigneur?
Spojrzenie miało coś hipnotyzującego, coś, co skłaniało go do dłuższego wpatrywania się. Być może to było połączenie pewności siebie i delikatności, które emanowało z jej postawy. Nawet w najprostszych ruchach wyczuwał pewność siebie, która była zarazem fascynująca i niepokojąca. Był świadomy swojego doświadczenia z kobietami, ale w obliczu jej obecności wszystkie te doświadczenia zdawały się blednąć. Kiedy jego spojrzenie znalazło się na niej, jakby czas zwolnił, a on został wciągnięty do innego wymiaru, gdzie tylko oni dwaj istnieli. Było coś magicznego w sposobie, w jaki patrzyła na niego, coś, co sprawiało, że czuł się, jakby był jedyną osobą na świecie, na której zależało jej spojrzenie. A w jej oczach widział coś więcej niż tylko zwykłe zainteresowanie - widział w nich tęsknotę, zrozumienie i... coś jeszcze, co nie potrafił nazwać. Nagle poczuł, że przeżywa to wszystko po raz drugi, jakby był świadomy, że kiedyś już doświadczył podobnych emocji, podobnej więzi. To uczucie było tak silne, że trudno było mu to zignorować, mimo że próbował zachować wewnętrzny spokój. Jego serce nie było zdolne do obojętności, biło mocniej, wypychając go w stronę tej kobiety, jakby pragnęło go prowadzić ku niej, ku temu, co miało nadejść.
- Dlatego jestem przeciwny przestarzałemu systemowi, który pęta sznur katowski na szyjach uciśnionych - podjął dialog po długiej ciszy, urzeczony. Przepadł, zatracił swe jestestwo, ramy podtrzymujące tego codzienną osobowość. Czemu bolało go serce? Przez wrażenie przeżycia boleści na nowo, gdy wyrwano mu serce, roztrzaskano w drobny mak. Nie chciał tego, a jednak nie chciał odchodzić. - Ponownie bym uciekł, jednak skazałbym Cię na pośmiewisko - dostrzegł rację między jej słowami. - Uratuję Cię od jarzma spętania, pokażę świat, który poznałem na własną rękę. Który stał się moim, ideałem kreacji Edenu, raju.
Śmiesz pytać, wiedząc, że zniszczyłaś mą duszę, roztrzaskałaś serce.
Jego pewność siebie topniała w obliczu tajemniczej mocy, jaką emanowała daleka kuzynka. To, co kiedyś było pewne i klarowne, teraz zdawało się mgliste i nieokreślone. Był jak zaklęty w hipnotyzującym spojrzeniu, które przyciągało go coraz bliżej, choć wiedział, że powinien trzymać dystans. W obliczu jej bliskości, jego zasady i zasady społeczne stawały się coraz bardziej nieistotne. Gdy zbliżyła się, odczuł mieszankę ekscytacji i niepokoju. Wiedział, że to niebezpieczna gra, ale jego serce krzyczało mu, by kontynuować. Jej dotyk był jak ognisty prąd, który przenikał przez jego skórę, pozostawiając na niej palące ślady. To, co było najbardziej porażające, to chwila, gdy jej wargi dotknęły jego, przesyłając mu zimno, które wypierało wszelkie ciepło z jego wnętrza. Było to jak spotkanie dwóch przeciwieństw, które przyciągały się nawzajem jak magnesy. A choć wiedział, że powinien powstrzymać te uczucia, które narastały w jego wnętrzu, nie mógł się oprzeć pokusie. Bo w tym jednym, magicznym momencie, czuł, że znalazł coś, czego od dawna szukał, nawet jeśli nie wiedział, czego dokładnie.
Jego spojrzenie tkwiło w niej, jakby pragnęło zgłębić wszystkie tajemnice ukryte pod powierzchnią jej skóry. Był zafascynowany, ale także przerażony, gdy odkrywał w sobie pragnienie poznania jej w najbardziej intymny sposób. Równocześnie widział w niej coś, co wzbudzało w nim ból i niepokój, jakby przebudziło skrywane dotąd rany, które myślał, że już zagoiły się na zawsze. Zacisnął pięść za plecami, czując na palcu chłód rodowego sygnetu. Trzymając się go, czuł się, jakby miał jakąś stabilność w tej burzliwej chwili, jakby to był jedyne oparcie wśród wirujących emocji. W jego głowie rodziły się pytania: dlaczego właśnie teraz? Czym zawinił, że los postawił go w tej sytuacji? Wiedział, że nie otrzyma na nie odpowiedzi. Musiał radzić sobie z tym, co przynosił mu los, nawet jeśli nie rozumiał jego zamysłów.
- Jeśli tylko pragniesz - przejął swą własność po śmiałym incydencie, opuszczony skrył spojrzenie przed obraz ciemności. Sięgnął dłonią do lica, ratując skórę przez łzawym traktem pojedynczej frustracji. Zdziwiony i zaklęty spoglądał na łzę, powoli spływającą wzdłuż jego palca. - Zamkniemy usta całej publiczności - bardziej dla spokoju własnej duszy niż dla skazańczej inicjatywy. Ponownie założył marynarkę na spięte barki, idąc niczym cień za jej plecami. Przepuścił ją pierwszą, jak nakazywał obyczaj, na nowo wpadając w paszczę drapieżników. Gorąc atmosfery uderzyło w jego ciało, a pewność siebie na nowo zdawała się wzlecieć w jego personę. Zróbmy to. - Lady Travers, uczynisz mi ten zaszczyt, by dzisiejszy wieczór spętać zjawiskiem tanecznego oddania?
Efremie, Twoje serce już nigdy nie będzie należeć do Ciebie...
Jego subtelny uśmiech mógłby przypominać delikatny powiew wiosennej bryzy, lecz w jego oczach płonęło coś głębokiego i namacalnego. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, jakby proponując symboliczne uczestnictwo w tej grze losu, którą oboje musieli odgrywać. Jego spojrzenie wciąż było skierowane na nią, jakby chciał przekazać jej więcej, niż tylko słowa. Wokół nich zgromadzona publiczność wyczuła, że coś ważnego dzieje się między nimi, ich uwaga skoncentrowała się na tej chwili. Szepty i rozmowy zamarły na moment, gdy muzyka ucichła, pozostawiając jedynie dźwięk ich oddechu i bicie serc. Pod wpływem sugestii solenizantki, muzyka na nowo rozbrzmiała, który był niczym odpowiedzią na ich wzajemne pragnienia i ukryte emocje. Muzyka otuliła ich, tworząc magiczną aurę, w której wszystkie troski i wątpliwości na chwilę zniknęły, pozwalając im zanurzyć się w tej chwili, która zdawała się trwać wiecznie.



In the tapestry of shadows, I find my strength – silent guardian, unwavering beliefs, a figure cloaked in the allure of the unknown.Through the labyrinth of mysteries, I navigate with resolute steps, embracing the enigma that defines my existence.
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]04.05.24 20:09
Jego słowa wielkie, znaczące, piękne. A jednak sam głos, samo jestestwo mężczyzny z przyszłością i aspiracjami, pętało jej dłonie i zaciskało się boleśnie wokół wizji i chęci, jakie w sobie skrywała. Czy był winny tego, co mu uczyniła? Nie powinna budować relacji na kłamstwie, o tym była absolutnie przekonana swoją człowieczą formą, ale półwila krew — ta, która sprowadziła ją w ramiona Aleksandrowej oranżerii — potęgowała przekonanie, że wszakże każdy jej ruch, każdy wdech w kuszącą męskie oko pierś, przepełniony jest obłudą, której nie powstrzyma najszczerszą siłą. To ona sprawiła, że był jej — na te kilka dni, kilka chwil ulotnych i niosących w sobie dogmaty przyszłych niesnasek, był prawdziwie oddany osobie przyszłej narzeczonej, tak, jak niegdyś pragnęła. Historia, boleśnie odciskająca piętno na kobiecym ciele, miała nieść kolejny powód do owładnięcia męskiego umysłu łuną bezszelestnego otulenia — do tego momentu miała pozostawić go jednak samego z własnymi myślami, samego wobec pragnień, które oddawał teraz jako uścisk dłoni na kobiecym ciele.
Oni zawsze chcą więcej.
Z przyjemnością — a każdy krok stanowił ruch po szachownicy budowanego kłamstwa. W odbytym osiemdziesiąt lat wcześniej mezaliansie, kryć miała się stygma tkwiąca na kręgosłupie dumnych potomków germańskich wojowników. Jeśli wygrywali, to dla nich; jeśli przegrywali, to je błagając o przeproszenie. Jeśli natomiast tańczyli, to w istnym danse macabre rozpętanym burzą blond loków, który ukojenie miał nieść w sztylecie, który boleśnie tkwił pomiędzy żebrami. Nawet najwybitniejsi, najsilniejsi mieli w pamięci wojny i bitwy, które pozostawały achillesową piętą hodowanych na kościach poległych warkoczy; te ich, mężczyzn dzierżących lodowaty odcień błękitu w otoczonych smutkiem tęczówkach, nigdy nie miały być ucięte - tracili bowiem coś znacznie ważniejszego niż dumę i passę wygranych pojedynków.
Serca.
Jedno po drugim, pękające na wpół. Ile krwi niosłaś już teraz na dłoniach, Imogen? Co się stało w ciągu ledwie roku, gdy opuściłaś wilgotne mury Corbenic, że teraz - wpeciona miękko w męskie ramiona - zbierałaś żniwo tak tkilwe i bezbronne? Wybacz mi, Efremie. Nie wiem czy zdołam Cię pokochać. Nie wiedziała, czy nawet zdoła się kiedyś przestać obawiać - mimo jego usilnych prób złagodzenia pólwilego odbioru, to nadal chłód bijący od błękitnej krwi Yaxleyów, mimo współdzielenia, budził respekt większy, niż winien. Strach był ważniejszy niż szacunek, wydawałoby się, ale nie to tkwiło w nim teraz - ani nawet wcześniej, choć kobiecy odbiór był inny. Muzyka otulała i wpędzała w rozluźnienie, misterne dzieło kontroli pozostawało w jej władaniu, smak ust pozostawał na wargach, bo choć w myślach kotłowały się wspomnienia i emocje innego mężczyzny, to wychowana w powinności godziła się z myślą, że to, co teraz rozgrywało się między nimi, pozostać miało na dłużej. Na wieczność, czyż nie tak kreowano małżeństwa i sojusze, aby budować relacje an lata?
To wszystko wydawało się tak przerażające; jego rozmarzone spojrzenie, które splatała łapczywnie w poszukiwaniu błędnego ukojenia, te wielkie słowa i wielkie wizje, wszystkie wyczytane z licznych stronnic ksiąg słowa o bliskości i trwaniu w niej, o wspólnych pobudkach i tym wszystkim, namacalnym, co pokryjomu trafiało do dobrze wychowanych dziewcząt, a co jej samej kojarzyło się tylko z przeszywającym bólem i utratą najcenniejszej w życiu rzeczy — samej siebie. Powoli ślizgała się po męskiej twarzy, zarysowaniu szczęki i zaciśniętym w delikatnym, ledwie widocznym uśmiechu ustach; co krył w sobie? Czy była gotowa to poznać? Czy powinna to poznać?
Wybacz mi.
Krótki szept, niesłyszalny dla samego mężczyzny, wypłynął spomiędzy warg. Kobieca dłoń zacisnęła się na męskim ramieniu, szal pobłyskiwał w półcieniu świec, zabrali to święto i zrugali obyczaje; przypieczętowali to, co nieprzypieczętowane szlachetnym metalem na dłoni. Mimo niechęci, wybrali to sobie sami, a spojrzenia i przytaknięcia podbudowywały to, czemu chcieli przecież przeciwdziałać.
Czy wybrali siebie w słowach temu przeczących?
Nie uciekniesz.

| zt Imosia <3




ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Oranżeria Aleksandry A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Oranżeria Aleksandry [odnośnik]07.05.24 10:18
Cierpienie, nieodłączny element życia człowieka, buduje naszą ciemną stronę, lecz także stanowi najlepszą lekcję żywota.
Gdy był jeszcze młody, uważnie wsłuchiwał się w każde słowo matki, które wybrzmiewało z jej ust podczas ich wspólnych chwil. Pamiętał te chwile, jakby to było wczoraj: jej delikatny głos wypełniający pokój, jej uśmiech rozjaśniający nawet najciemniejsze dni. Kiedy tylko miała okazję, opowiadała mu historię o świecie za granicą, o dalekich podróżach, jakie przeżyła na własną rękę i spotkaniach z niezwykłymi ludźmi. Opowieści urzekły go już na samym początku, choć nie rozumiał jeszcze wtedy, czemu smutek gościł na jej twarzy, gdy nadchodził punkt zwrotny. Patrzył na nią z podziwem, nie odrywając wzroku od jej twarzy, która emanowała spokojem i radością. Był to czas, gdy matka odczuwała prawdziwe szczęście, kiedy mogła swobodnie wyrażać swoje myśli i uczucia, nie martwiąc się o konwenanse czy reguły etykiety. Te chwile były dla niego czymś magicznym, a obrazek tego, jak matka uwolniona z klatki społecznych norm, śmiała się i rozmawiała z nim bez ograniczeń, pozostawał w jego pamięci na zawsze. Ramię w ramię wybywali konno poza obszar ponurej posiadłości, gdy wzrok surowego ojca zapodział się pośród obowiązków ministerialnych. Jednakże, jak to często bywa, życie wkrótce zabrało go w innym kierunku. Pierwsze wyjście do surowej szkoły, a potem wakacje spędzone pośród dalekich krewnych w Niemczech, stopniowo odciągały go od matczynej obecności i pouczeń.
Rozwijając się i poznając świat na własną rękę, stopniowo przekształcał swoje przekonania i wartości, które do tej pory były mu przekazywane przez rodzinę. Zmieniały się normy, którymi kierował się od wieków jego arystokratyczny rodowód, gdyż nie chciał być uwięziony w konwencjach i ograniczeniach, które narzucano mu odgórnie. Zdecydował się odejść od ojcowskich ambicji, skłaniając się ku własnym predyspozycjom, które prowadziły go w stronę polityki. Tam odnalazł swoje powołanie, czerpiąc radość z intryg i odważnych manewrów. Przez długi czas czuł się wolny, przemierzając ziemie i podejmując decyzje zgodnie ze swoimi przekonaniami, mijając granice swojej rodzimej posiadłości. Jednak pewnego dnia, matczyne ostrzeżenia zaczęły odzywać się w jego umyśle, znajdując swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ostrzeżenia te, które wcześniej traktował jako zwykłe przestrogi, teraz stały się dla niego powodem do refleksji i zastanowienia.
Macki obowiązków pochwycą również Ciebie, kochany.
Nigdy się nie mylisz, matko.
Wystawił się na baczne obserwacje i podszepty ich rodzin, świadomy, że każdy ich ruch będzie analizowany i komentowany. Jednak w tej chwili, krocząc wykutymi krokami tańca pośród delikatnych akordów muzyki, czuł się niczym obdarowany skarbem. Mógł dotknąć jej kruchego, niemal idealnego ciała w niezobowiązującym tańcu, i wiedział, że ta chwila będzie trwała w jego pamięci przez długi czas. Była skarbem, niedostępnym dla wielu innych mężczyzn, co dodawało mu satysfakcji, ale jednocześnie rodziło pytania. Czy ta relacja było zagrożeniem? Z pewnością, gdyż nawet najpiękniejsze kwiaty skrywają kolce. Jednak w tej chwili pozwolił sobie na chwilę wytchnienia, oddając się tańcowi i zapominając o wszystkich troskach i przeciwnościach losu. Wiedział już, co zamierzał uczynić. Wiedział, jak będzie postępować, by jego cele nadal miały szansę na realizację w codzienności. Pomimo szczerości nikłego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy, kierował serce i ramiona w stronę swojej dalekiej kuzynki, niedługo i narzeczonej. Jednak gdzieś w głębi duszy, ogień walki rozpalił się na nowo, podsuwając mu kolejne knowania i strategie do przemyślenia. Niegdyś.
- Nie zamierzam.

| zt <3



In the tapestry of shadows, I find my strength – silent guardian, unwavering beliefs, a figure cloaked in the allure of the unknown.Through the labyrinth of mysteries, I navigate with resolute steps, embracing the enigma that defines my existence.
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Oranżeria Aleksandry
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach