Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 24 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 18:18
|29 grudnia, przed świtem

Święta, święta i po świętach. Szaleństwo rodzinnego spędu powoli przechodziło do przeszłości, a po chwilowym wolnym czasie należało znów wracać do typowego rytmu życia. Tym dla mnie było przeskakiwanie między pracą za dnia, Lily wieczorami oraz barem nocą. Przy ladzie nie spędzałem już co prawda tyle czasu co kiedyś, lecz nie zaniedbywałem znajomości, przyjacielskich więzi. To miedzy innymi dzięki nim mogłem powiedzieć, że Nokturn jest moim domem. Samo miejsce było po prostu trochę bardziej ponurym zlepkiem obdrapanych cegieł i jak spojrzeć na to z tej właśnie strony to w zasadzie ta przeklęta ulica nie różniła się mocno od jakiegokolwiek innego miejsca, a jednak to właśnie przez tych wszystkich wykolejeńców i wariatów Nokturn nabierał swego charakteru. Tu poznawało się przyjaciół na złe i na gorsze chwile. Aż po grobową deskę. To z nimi się wspinało na szczyt bo niżej się już nie dawało spaść. Nie wiem czy to tak te myśli moje jakoś galopowały w ckliwe rozmyślania dlatego, że byłem po dwóch piwach, czy też z powodu tego, że nasza paczka uszczupliła się o dwie osoby w tym roku. Dawno los tak nas nie przetrzebił. Bruno za to miał się żenić. Zdążył już dostać bojowe zadanie wypełnienia powstałej luki szkrabami. Zaśmiałem się pod nosem.
- Ja jak coś będę czekał na zewnątrz - nachylił się nad Brunem, który był już wstawiony na tyle, że sam nie powinien przemieszczać się po Nokturnie. Mieszkał w moim kierunku więc nie było problemem dla mnie podprowadzić go po w jednym kawałku pod drzwi własnej kamienicy. Przyjaciel pokiwał miarowo głową lecz pomimo że słyszał co mówię to zdawał się nie rozumieć. Zaoferowany był bardziej jakąś bełkotliwą rozmową z równie wstawionym kumplem. Frank dał mi znać, że jak coś to go podprowadzi - Dzięki - mruknąłem i tak jak zapowiedziałem wyszedłem przed lokal. Było późno, a może już raczej wcześnie. Odetchnąłem głęboko mroźnym powietrzem. Stojąc pod wąskim zadaszeniem lokalu sięgnąłem po fajka i już miałem go odpalać kiedy to coś błysnęło na niebie jasną smugą. Gradowo-deszczowa zawieja stała się jak gdyby jaśniejszą sprawiając, że całą okolicą stało si to samo. Stałem i gapiłem się w niebo z rozdziawionymi ustami. Wiatr w pewnej chwili zaciął gradem tak że poczułem jak coś jasnego, innego od reszty odbija się od mojej twarzy i ląduje na ziemi. Spojrzałem na ciemny, ośnieżony bruk na tle którego dostrzegłem bijący światłem fragment lodu. Sięgnąłem po niego czując nie tylko jak ten się topi, lecz przekształca i twardnieje stając się bijącym ciepłem kryształem.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 18:45
Noc zdecydowanie należała do dziwnych. Właściwie, to stając się porankiem, świtając bladym i w dodatku wciąż śnieżnym niebem. Nawet w środowisku zdawałoby się tak mrocznym, jak Nokturn, wszystko zdawało się być jakby bardziej żywe. Avery nie pojmował znaczenia całego zjawiska, nawet jeśli już dzisiejszego (wczorajszego?) wieczora, trafił na anomalię pogodową, która w zasadzie stanowiła coś normalnego. Migotliwy kryształ, który zdążył znaleźć w towarzystwie wcześniej, tkwił bezpiecznie w kieszeni płaszcza, a on sam nie potrafił pozbyć się dziwnego wrażenia. Nie chciał wracać pod dach rodowego zamku. Mroźne, a nie wilgotne powietrze szczypało policzki, a śnieżne płatki opadały na włosy, niby kaptur, który zsunął już dawno z głowy. Nie przeszkadzał mu przeszywający chłód, nie przeszkadzał nawet podczas wcześniejszego lotu, gdy uderzył go lodowy okruch, niemal strącając na ziemię.
Wędrówkę postanowił więc pokonać tylko częściowo z pozycji jastrzębia. Będąc już w pobliżu odbudowanej Wywerny, zmienił postać na ludzką, zatrzymując się pod jedną z pogrążonych w ciemnościach kamienic. Spojrzał w dół, stąpając po gromadzącej się bieli, która emanowała czymś mu nieznanym. Kusiło. I krzyczało jednocześnie w przestrodze. Te bitwę rycerze przegrali.
Poprawił obicie płaszcza, osłaniając się przed coraz mocniej zacinającym, śnieżno-gradowym deszczem. Tak innym od tego co zdążył poznać po powrocie do Anglii. Z uporem jednak nie chował głowy, czując jak chłód powietrza oczyszcza umysł i wypłukuje kotłujące się napięcie. nawet jeśli nie był na polowaniu, czuł się dziwnie spokojny, jakby cała rzeczywistość odetchnęła z ulgą.
szarpiący poły płaszcza wiatr wzmógł się, a grad wzmocnił uderzenia, zmuszając Doriana do znalezienia prowizorycznej ochrony. Wciąż jednak nie chciał kryć się w czterech ścianach. Zadaszenie przy znajomym lokalu dawało okazję do odpoczynku i nawet pogrążona w cieniu sylwetka nie odstręczała go od podjętej decyzji. Widział, jak nieznajomy nachyla się, sięgając po migotliwy kamień, podobny temu, jak sam znalazł. Nokturn wciąż był siedliskiem niebezpieczeństw i Dorian byłby skończonym idiotą, gdyby zrezygnował z czujnej analizy otoczenia. Nie wyciągnął jednak różdżki, będąc w pogotowiu. Stanął pod zadaszeniem, otrzepując nagromadzony na ramionach śnieg. Potrząsnął głową, robiąc to samo z włosami. Nie znał stojącego obok mężczyzny, ale wydawał się tak samo zaskoczony i zafascynowany pogodą, która - jak na grudzień, nie powinna być niczym dziwnym. Może nie licząc spadających co jakiś czas, migotliwych odłamków.
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 19:11
- Co do cholery... - mruknąłem obracając w dłoni kawałek kryształu. Początkowo myślałem, że to może jakiś rodzaj szkła. Jakiś odłamek który uleciał z góry, gdzieś z wyżej kondygnacji budynku. Wychyliłem się nawet lekko poza zadaszenie by spojrzeć wyżej chociaż spodziewałem się zastać woka w całości. W końcu bym usłyszał, zauważył. Było mi cieplej, lecz to tylko dwa piwa, a nie flaszki. Tak jak zresztą przewidywałem, okna w pokojach mieszkalnych były całe. Uderzał w nie ze stukotem grad lecz bez szans na to by ją skruszył. schowałem się na nowo pod zadaszeniem wsuwając nieodpalony tytoniowy zwitek za ucho tak by zwolnić drugą rękę i oburącz wymacać nabytek. Próbowałem poskrobać po jego powierzchni paznokciem. Była twarda i śliska. Zmarszczyłem brwi w konsternacji, kiedy zbliżyłem znalezisko bliżej twarzy, W pewien sposób przypominało białe kryształy. Te magiczne, tworzone bliźniaczo, które barwią się pod wpływem krzywdy jednego z czarodziejów którzy je noszą. Nie byłem znawcą ale potrafiłem stwierdzić, że to jednak coś innego. W końcu posiadałem białe kryształy. One nie biły taką magią, ciepłem.
Kiedy tak obracałem w łapach kawałek znalezionego kryształu poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Byłem obserwowany przez jakiegoś młodego mężczyznę. Chociaż obserwowany to za dużo słowo. Nie wyczuwałem z jego strony jakichś nieprzyjemnych intencji. Żyłem na Nokturnie dostatecznie długo by potrafić to stwierdzić. Bardziej wklejał we mnie ciekawsko spojrzenie ciemnych oczu. Może to własnie to sprawiło, że poczułem niejakie przyzwolenie nadane mi przez samego siebie by chwycić kryształ między palec wskazujący a kciuk i ukazać jak migotliwie załamywał światło
- Wiesz co to do cholery jest? - zagaiłem lekko - ...albo co jest grane...? - zamknąłem błyskotkę w rękach - Jakaś karoca transportująca diamenty potrzaskała się w powietrzu czy jak, hehe..? - zakołysałem na wpół żartobliwie na wpół zaciekawiony. Może wypadało zwołać chłopaków z baru i rozpocząć jakieś wielkie poszukiwania.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 19:49
Nawet przez materiał płaszcza czuł, jak znaleziony kryształ emanuje ciepłem. Nie znał podobnego efektu. Nie wiedział z czym miał do czynienia, ale prawdopodobnie będzie musiał przyjrzeć się kamieniowi dokładniej później. od czasu do czasu sięgał ku niemu dłonią, sprawdzać, czy wciąż znajduje się na miejscu, a on nie został poddany magicznemu żartowi. Nie zmieniło się nic, ale niezalezienie od położenia, towarzyszyły mu kojące poczucie spokoju I świadomości, że następne spotkanie w Wywernie może nie odbyć się w przyjemnej aurze. Wyglądało na to, że Zakon ich wyprzedził.
Oparł się o równie zimną ścianę budynku, odcinając się od pogodowych efektów. Ciemnobrunatny płaszcz wciąż pozostawał umazany błotem po wcześniejszym upadku, ale nie starał się ukryć plam. W perspektywie nokturnowej rzeczywistości, prawdopodobnie dużo lepiej wpisywał się w otoczenie, niż w typowo szlacheckiej, drogiej szacie - do której nigdy nie miał przekonania. Cieszył się, ze ród Avery stawiał na elegancką surowość także w kwestii ubioru, daleko od zdobnych fularów na salonach. Łowiecki strój pasował mu lepiej i być może tylko arystokratyczna maniera wybijała się ponad inne zachowania.
Spojrzenie, którym obdarzył nieznajomego z założenia nie miało być nachalne, ale okoliczności wypchnęły go dziwny nastrój. Nie był nawet skonsternowany bezpośredniością, co swoją własną odpowiedzią - Też się zastanawiam - odparł krótko, bo nawet jeśli miał podejrzenia, co mogło się wydarzyć, ani nie mógł o tym mówić, ani tym bardziej nie był pewien swoich domysłów - Nigdy, czegoś podobnego nie widziałem - dodał jeszcze patrząc z równym zaskoczeniem na wyciągnięty kryształ. Powoli sięgnął do kieszeni, chwytając w ubrudzone wciąż dłonie, swoje własne znalezisko. Kamień wyglądał, jakby zaklęte było w nim światło. Uniósł go wyżej, tak, by mężczyzna mógł dostrzec trzymany w palcach obiekt - Jeśli takowa była, to musiała przebyć bardzo długą drogę. Bo to nie jedyne miejsce z takimi efektami - zamknął kryształ w dłoni, wsuwając go na powrót do kieszeni. Odwrócił wzrok od nieznajomego, obserwując znowu jasne od padającego śniegu - niebo. Być może powinien ruszyć się już z miejsca, wracając do rodowych włości, ale dopóki świt nie nastał całkowicie, niewidzialna, wewnętrzna siła trzymała go w miejscu.
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 20:19
A wiec nie byłem jedynym który nie bardzo zdawał sobie sprawę co jest grane, lecz był zaciekawiony. Właściwie trudno nie było być widząc, jak na ciemnym, chmurnym niebie będącym typowym sufitem każdego dnia, nocy przez ostatnie dwa miesiące pojawia się jak gdyby jasny wyłom. Jasna plama na ciemnym niebie. Tak dokładnie to nawet jeszcze wieczornym. Do świtu brakło jeszcze czasu, a przynajmniej wątpiłem by czas tak momentalnie przyśpieszył.
- Jak żyję lekko ponad ćwierć wieku to też mój pierwszy raz - włożyłem obie dłonie do kieszeni skórzanej kurtki podszytej zwierzęcym futrem chcąc zrobić pozę mędrca, czy też gościa dla którego te pół wieku to jak pół tysiąclecia bytowania na ziemi i skoro ja czegoś takiego nie widziałem to nikt widzieć nie mógł. No co zrobić. Lubiłem się popisywać - W sensie, widzieć taki deszcz, hehe - dodałem szelmowsko się uśmiechając, zadowolony z żartobliwego dodatku. Ja to dopiero byłem, eh. Że też jeszcze nie obsypywano mnie galeonami za moje wyrafinowane poczucie humoru to ja nie wiem.
- Meh, może więc to zwykła anomalia. Kolejna. Znów coś się pieprzy z pogodą - zamarudziłem więc oczami wyobraźni widząc, jak przez kolejny miesiąc lub dwa będzie napierdalało z nieba już nie tylko śniegiem, deszczem, gradem, lecz teraz szkłem czy tam kryształowymi kamieniami - Mogłoby tak po napierdalać błyskotkami przed świętami to by pieniądze na prezenty ostały się w portfelu - mruknąłem wzdychając ciężko i nie żebym ostatnio narzekał na zarobki ale przecież nie byłbym sobą gdybym nie jęknął dwa-trzy razy za dużo - Masz może fajka...? - podpytałem gościa bo kiedy to próbowałem podpalić swojego to zauważyłem, że mój założony za ucho był wilgotny i nic z tego być nie mogło. Nie miałem więcej magicznych fajek przy sobie. Właściwie nie miałem żadnych. Tą pożyczyłem od Franka. Dobrze wiedziałem, że w magicznym świecie należało ostrożnie obecnie obnosić się z podobnymi mugolskimi, uprzyjemniaczami życia.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 21:22
Nie zdziwiłby się już, gdyby decydując się na dalsza wędrówkę nokturnowymi uliczkami, spotkał kolejną, zainteresowana zjawiskiem postać. W ciągu nocy, nieznajomy był druga personą, z która "podział" pogodową anomalię, a właściwie anomalię od anomalii, które zdążył poznać.  Zdążył poznać przyczynę szalejących nad Anglią zawirowań, tak pierwotną, jak i przekształconą przez ciemna magię. A i tak zdążył usłyszeć nowe pomysły co do ich powstania.
- Rzeczywiście, kawał czasu, by poznać tajniki świata - zawoalowana kpina wypłynęła szybciej, niż zdążył zatrzymać mimowolne rozbawienie. Przypisywano mu bardziej surowe (grobowe?) poczucie humoru i powagę niepodobna tak młodym wiekiem, ale wszystko zawdzięczał wychowaniu, otaczającej go rzeczywistości i własnych upodobań. Emocjom poddawała się w konkretnych momentach, chociaż hamowanie ich nie zawsze przychodziło mu łatwo. Kierował się szlacheckim kodeksem, dumą, a ta - w aktualnej zawierusze widma wojny, nie zawsze był skuteczna odpowiedzią na zaistniałe wydarzenia. Tego musiał jeszcze się nauczyć - Podszytego podtekstem elementu, nie odczytał, doszukując się - prawdopodobnie - kwestii mniej rubasznych, niż nieznajomy. Nie był przyzwyczajony do obecności, która wyrażała się tak bezpośrednio.
- Jeśli jest, jak mówisz, mocno utrudni funkcjonowanie, chociaż... - zmarszczył brwi, raz jeszcze muskając palcami zawartość kieszeni wilgotnego płaszcza - znaleziska wydają się być bardziej niż interesujące - chłód wdzierał się coraz silniej pod powierzchnie otulającej go materii, a przemokły wcześniej, coraz łatwiej odczuwał tak nagła zmianę i temperatury i sypiących bielą efektów powracającej zimy. Na kolejne zdanie, tylko przelotnie spojrzał na mężczyznę. Początkowo nie skomentował życzenia. I powitałby zdziwieniem wspomnianą kwestię. Na brak galeonów nigdy nie narzekał i luksus, nawet podszyty surowością wymogów domu Avery, traktował jako nieodłączną część własnej egzystencji - Nie jestem pewien, czy na dłuższą metę, byłby to dobry pomysł - spojrzał w górę - nie chciałbym stracić przytomności, uderzony spadającym, diamentowym kociołkiem - nie był nawet pewien, czy takowe istniały i czy miały wartość inna niż te nadaną przez szlachetne kamienie, ale wyobraźnia potrafiła zdziałać cuda. Wargi rozciągnęły się lekko, wracając do nieznajomego - Nie palę - pokręcił głową, sprawiając, że czarne pasma włosów, przykleiły się do skroni.


Ostatnio zmieniony przez Dorian Avery dnia 29.07.19 22:25, w całości zmieniany 1 raz
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]29.07.19 22:18
Kpina podszyta rozbawieniem nie była czymś co mogło mnie zaboleć, czy nawet uszczypnąć. Nie kiedy miałem dobry humor, a wypite piwka wprowadzały mnie w ten początkowy stan wesołego, beztroskiego upojenia. Parsknąłem kiwając potakująco głowa do samego siebie. Żebyś wiedział młody, żebyś wiedział. Nie wiedziałem, że ten jest jakimś szlachetnym kimś. Nie podejrzewałbym kogokolwiek przebywającego o tej porze pod Wywerną o to, że jego nazwisko widnieje w skorowidzu. Zresztą tu na Nokturnie lepiej było się za specjalnie nie wtryniać w cudzą prywatę. To tez więc robiłem. Nie oznaczało to jednak, ze nie mogę sobie paplać. W końcu nie byłem typem człowieka siedzącego w ciszy. Byłem w końcu duszą towarzystwa, wodzirejem sielanki, przodownikiem zabawy. Bez oporu szło mi zagajanie i zaczepianie nieznajomych. Bez względu czy tego chcieli czy nie.
Mruknąłem potakująco widząc kolejną mieniąca się smugę. Usłyszałem nad głową stukot. Coś wyraźnie uderzyło w zadaszenie, a potem wraz z porządną porcją śnieżnego, rozmokniętego błota zsunęła się lawiną tuż koło mnie na ziemie. Gdybym stał na krawędzi cała paćka wylądowałaby mi na głowie. Nieświadomie wstrzymałem powietrze, a przez plecy przeciągnął się nieprzyjemny dreszcz na wyobrażenie o tym, jakie to by było lodowate doświadczenie. Uf, o mały włos.
Płynnie przeszedłem do normalności zaczynając nieco marudzić na anomalie, a potem starając się wyłudzić kawałek papierosa.
- łoooo....- wydałem z siebie będąc szczerze zaskoczonym, a zaraz potem zacząłem kiwać protekcjonalnie potakująco głową jak mędrzec, którego uczeń obrał właściwą ścieżkę - I bardzo dobrze. Okropny nałóg i coraz droższy. Ostatnio cena skoczyła o dziesięć knutów na paczce. Z dnia na dzień, coś nieprawdopodobnego... - mruknąłem przekładając mokry zwitek tytoniu do jednej dłoni, a drugą sięgając po różdżkę. Cóż. Jeżeli pójdzie źle to w tym momencie w najgorszym wypadku zamiast zaklęcia osuszającego anomalia wywoła piorun to po prostu udowodnię, że palenie szkodzi. W najlepszym zaspokoję nieprzyjemne ssanie w płucach. Nie myśląc (dla odmiany) dużo poruszyłem różdżką. Nie pojawiła się żadna anomalia. Nie byłem jeszcze świadomy tego, że się nie pojawi już żadna w ogóle. Uznałem, że mam szczęście co mnie jeszcze bardziej rozweseliło. Osuszonego papierosa zapaliłem po czym przykucnąłem widząc, jak w tej zleciałej kupie śnieżnego błota coś połyskuje. Może to był kolejny kryształ...? Ten który uderzył w dach? Dłonią przetarłem po wierzchu, czując mięknącym i topiącym się pod ciepłem mej dłoni chlapy twardy kształt. Chwyciłem go otrzepując z resztek brudu by móc ponownie przyglądać się temu, jak w mej dłoni, na moich oczach ponownie krystalizuje się magiczny kamień z przyjemnie bijącym od jego wnętrza ciepłem i jakimś spokojem - Ale dziś mam farta. Powinienem w karty zagrać - zaśmiałem się do siebie, żałując, że w zasadzie zaraz będę się stąd zabierał. Schowałem drugi kamień do kieszeni.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]30.07.19 23:15
Czy był to wpływ nietuzinkowej pogody, okoliczności, czy znalezisku, czuł się wyjątkowo dobrze. Nie przeszkadzało mu równie nietuzinkowe towarzystwo mężczyzny, który - przyglądając mu się lepiej - wyglądał na tutejszego. I przynajmniej na zawadiakę, sądząc po posturze. W starciu bezpośrednim, Dorian raczej nie miał wielkich szans na wygraną. Czujność, która wpisywała się w nawyki, zdążyła mu uratować skórę, ale na ten moment, nie wyczuwał nic ponad typowe dla nokturnu wibracje. A i tak w dziwny sposób jakby stłumione. Nie rozumiał, co i dlaczego się działo. Tylko gdzieś na granicy świadomości wibrowała myśl, że dla nich, dla Rycerzy, nie była to tak radosna wieść, jak dla innych.
Parskniecie odczytał jako potwierdzenie wewnętrznych założeń. Oparł się nieco bardziej rozluźniony o ścianę za plecami, by raz za razem podnosić wzrok do nieba. Widok, którego raczej nie będzie w stanie zapomnieć długo. Poruszył się nieco bardziej gwałtownie, gdy usłyszał nad głową szum, potem wędrując spojrzeniem, za ślizgającą się z dachu szlapą. Dorian znajdował się głębiej pod zadaszeniem, więc chroniony był przed podobnymi atrakcjami, ale nieznajomy wydawał się nie przejmować podobnymi kwestiami - To dlaczego palisz? - właściwie nie miał powodu interesować się nieznajomym, a tym bardziej tak prozaicznymi powodami, jak przyczyny nałogu. Zrzucił jednak swój humor właśnie na niebywałe okoliczności. Albo na zmęczenie. Nie wierzył, żeby jeszcze kiedykolwiek był świadkiem podobnych wydarzeń i... spotkań.
Katem oka obserwował, jak wciąż-nieznajomy wysuwa różdżkę. Avery wsunął palce pod rękaw, by - tak dla pewności - mieć swoją w pogotowiu. Ale mężczyzna jedynie osuszył cygaretkę, którą do tej pory trzymał za uchem. Był dodatkowo gotowy, gdyby odezwała się anomalia, ale prócz czystej, nadanej treścią magii inkantacji, nie stało się nic nienormalnego. Odetchnął cicho, wracając uwagę do nieba. Chociaż wciąż sypało, znacząc i śniegiem i kulkami gradu, powinien był zacząć się zbierać. Nim świt nastanie, miał znaleźć się we własnych komnatach, przemykając przez uchylone okno. O tej porze nikt nie powinni był nawet zaglądać do pokoju, ale nie miał ochoty na tłumaczenia.
- Albo zagrać na loterii - zwrócił się do wciąż kucajacego mężczyzny, który widocznie znalazł coś więcej w śnieżnej brei. Sam nie miał ochoty już na wilgoć. Większość odzienia przesiąknięta była chłodem - Pozwolisz... - niemal na głos wypowiedział zwrot, który mógł skierować do kogoś w otoczeniu, w którym zazwyczaj przebywał - Będę się zbierał - odezwał się tym razem, rezygnując z grzecznościowej formy i odpychając się od ściany. Nie spieszyło mu się jednak. Nie dzisiejszej nocy.


Ostatnio zmieniony przez Dorian Avery dnia 31.07.19 13:46, w całości zmieniany 1 raz
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]31.07.19 2:47
Czułem się pewnie. Był to mój dom. Moja okolica. Znałem te zakamarki, jak własną kieszeń i już to samo w sobie robiło na niektórych wrażenie. Drugą kwestią było to, że sam w sobie robiłem wrażenie kogoś z kim się nie zadziera. Może i byłem słaby w magii, lecz tego nie było przecież widać póki nie próbowałem czarować. Widać było za to, że w tańcu się nie pieprzyłem i jeżeli ktoś chciałby próbować odstawiać jakąś makarenę w moją stronę to powinien robić to z odległości przynajmniej pięciu yardów, heh.
- Ech, młody byłem i głupi. Teraz ta głupotę przyjdzie mi ciągnąć za sobą do grobowej deski - rzuciłem dorośle, dojrzale, może trochę filozoficznie, o - wychowawczo. Niech młody wie i się uczy. Właśnie. Pokiwałem głową sam do siebie, że dobrze robię. Potem może zbyt beztrosko i nieco bezmyślnie postanowiłem sięgnąć po magię godząc się już na starcie na to, iż może się to skończyć wywaleniem sobie w twarz kuli ognia. Nic nie mogłem na to poradzić. Ssało mnie i jak się okazało szczęśliwie dla mnie los mi sprzyjał. Cały w skowronkach zaciągnąłem się mocno z uznaniem dla swojej własnej brawurowej postawy.
I faktycznie - może powinienem zagrać na jakiejś loterii. Nie teraz ale może rano, kiedy będzie coś pootwierane. Pasmo szczęśliwych zdarzeń ciągnęło się za mną nieprzerwanie przez cały dzień, a odnaleziony kryształy w kształcie króliczej łapki zachęcał do ryzyka jeszcze bardziej. Schowałem go do kieszeni, a potem zasalutowałem pożegnalnie gościowi. Może nie uschnę z tęsknoty, heh.
Na Bruna czekałem jeszcze z dziesięć minut, lecz ostatecznie udało mu się wytoczyć z Wywerny. Przez chwilę zastanawiałem się czy ciągnąc go za kostkę po bruku, czy jednak pozwolić by podążał za mną jak kurczak za kurą, lecz ostatecznie zdecydowałem się na coś pośredniego - przewlokłem jego ramie nad karkiem, a drugą ręką sięgnąłem za plecy by utrzymać nad biodrem i tak go holowałem aż do mieszkania, gdzie go oddałem w ręce młodej narzeczonej.
Kiedy sam znalazłem się we własnym mieszkaniu, pomimo iż byłem przemoczony i zmęczony - wyszedłem na balkon. Deszcz zmieszany z gradem wciąż zalewał Nokturn, jak gdyby spłukując z niego nadmiar szlamu, zdzierając z niego tą krwawą ponurą pelerynę. powietrze nad nim skrzyło, a świetlisty wyłom sprawiał, że cała ulica była piękniejsza niż kiedykolwiek. Nie mogłem oderwać wzroku. I wtedy od mojego czoła odbiło się coś twardego. Jęknąłem, a następnie szukałem przyczyny. Lodowy odłamek leżał pod moimi stopami. Chwyciłem, go wiedząc, czego się spodziewać - przeistoczył się w mej dłoni w kryształ. Postawiłem go zachować. tak jak to zrobiłem z poprzednimi.

|zt


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]31.07.19 14:16
Nie mógł pozwolić sobie na całkowite rozluźnienie. Nie w miejscu takim jak to. Nokturn miał to do siebie, że wystarczyło na dłuższa chwile poczuć się pewnie, by rzeczywistość właściwie zweryfikowała plany. Nie bez przyczyny magiczna, marginesowa część świata czarodziejów została odseparowana od reszty. I gdyby nie przynależność do popleczników Rycerzy, nie pojawiałaby się zbyt często. A przynajmniej, nie w ludzkiej postaci. Dopóki nie wynikała z tego konieczność, nie planował odsłaniać swoich zdolności, pozostawiając w nieświadomości otoczenie.
Sam fakt obecności Doriana na Nokturnie mógł powiedzieć, że było w nim coś więcej. Czy gorszego, nie wiedział - Oby szybko nie nadeszła. Ta grobowa deska - proste życzenie podszyte czarnym humorem. Sądząc po wcześniejszych reakcjach, nie przewidywał nagłej zmiany humoru i oburzenia słowami. Nieznajomy przedstawiał sobą osobliwe poczucie towarzystwa.
Zgiął i rozprostował palce, czując jak mroźne igły wbijają się i rozchodzą po całym ciele. Był grudzień i nie powinno go to dziwić, a mimo to zdążył przyzwyczaić się do chaotycznej twórczości anomalii, nie tylko pogodowych. Przez moment obserwował jeszcze, jak błyszczący kamień niknie w kieszeniach nieznajomego, a dłoń wędruje do góry w nietuzinkowym pożegnaniu. Dorian skinął głową, w końcu nasuwając na głowę ciążący mu kaptur.
Nie odwrócił się się wychodząc spod prowizorycznego dachu, który do tej pory chronił go przed sypiącym coraz intensywniej śniegiem. Przechylił głowę w prawo, a obity mięsień barku zakwitł impulsem bólu. Skrzywił się.
Nikt nie zaczepił go, nie zatrzymał, nie zwrócił uwagi, pozwalając by dotarł do jednej z wielu, ciemnych uliczek, teraz, blado iskrzących od topniejącego śniegu. zatrzymał się przy kamiennym zapadlisku i zwracając uwagę, by wciąż pozostawać niezauważonym, zmienił formę na animagiczną. Nie chciał pokonywać drogi piechotą, nie wiedząc jeszcze, że nawet teleportacja powoli wracała do łask.
Dotarł do włości Averych nad ranem. Uchylone okno uderzało w okiennice, ale mocne ramy trzymały się w całości. Zziębnięty, usiadł na parapecie, drapiąc pazurami po kamiennej strukturze i w końcu znalazł się w środku, zmieniając formę na ludzką. Zdjął ciężki od wilgoci płaszcz, przymknął okno i w końcu rzucił się na łózko, gdzieś po drodze ściągając jeszcze długie, jeździeckie buty. Zasnął snem bez koszmarów.

| zt
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]16.08.21 17:17
29.01.1958

Usiadłam w samym końcu sali przy jednym z mniejszych drewnianych stolików, przy którym stały tylko dwa krzesła. Niewiele się tu zmieniło od kiedy przestałam pracować w tym miejscu, wciąż jednak byłam regularnym gościem, nawet jeśli nie częstym. Wchodziłam do środka gdy półmrok spowijał Nokturn, a kilka starych wiedźm rozpaczało na jednej z ławek. Minęłam je szybko, nie przyglądałam się ich twarzą. Nie dzisiaj, dzisiaj potrzebowałam relaksu, chociaż własne instynkty kierowały mną, bo gdy tylko usiadłam, od razu mój słuch wytężał się, przysłuchując rozmowom dziejącym się w okolicy. Facet siedzący dwa stoliki dalej opowiadał właśnie drugiemu o niezwykłej okazji, prawdziwej lasce wykopanej z grobu Egberta Zuchwałego. Istna to była relikwia, a przynajmniej tak ją przedstawiał. Drugi wyraźnie zafascynowany, już sięgał po sakiewkę, aby zapłacić za nic niewarty patyk, zapewne handlarz miał ich jeszcze piętnaście w swojej kanciapie. Stolik obok kolejny rzezimieszek, tym razem z kobietą, której oczy niosły pustkę i ból. To dziwka z tych okolic, dająca lizać się tym drabom za marne grosze. Stać na nią każdego w okolicy. Nigdy jej nie współczułam, nie próbowałam chronić, próbować pocieszać, bo tego nie potrzebowała. Była dobrą informatorką, która uzależniła samą siebie od tego życia, a ja nie byłam wybawicielką, żeby próbować ją z tego wyciągać. Najważniejsze, że można było zapłacić nie tylko za jej pochwę, ale też ucho. Mrugające żółte światło świec ocieplało to piwniczne pomieszczenie, a ciosane kamienie na klepisku poklejone były od rozlanego tam wcześniej piwska, a jedna z kelnereczek przecierała je właśnie szmatą, powoli zbliżając się do mnie. - Daj mi piwo - powiedziałam cicho, kładąc na stole złotą monetę. Znałyśmy się, ona również szeptała mi czasem potrzebne nowinki, ale nie utrzymywałyśmy kontaktów innych niż zawodowe. W takich miejscach nie pozwalałam sobie na nie zachowanie trzeźwości umysłu, to też na piwie zamierzałam poprzestać. Minęło nieco ponad pięć minut, gdy wróciła do mnie, stawiając na stoliku kufel ociekający białą pianą i dwie srebrne monety w formie reszty. Kiwnęłam jej więc głową, a gdy oddalała się, podążałam wzrokiem za jej nogami, obserwując dziwne zachowanie. Nigdy nie stawała na łączeniach kamienia, zawsze omijała je niczym dziewczynka przed rozpoczęciem szkoły, która na chodniku grała w skoczne gry. Mój wzrok przyzwyczajał się do ciemności, więc na drugim końcu sali dostrzegłam patrzącego się na mnie człowieka o wyłysiałej głowie. Na oko miał może czterdzieści lat. Wstał i zbliżał się niebezpiecznie, tak więc wpatrywałam się w jego oczy, oczekując, jaki będzie jego następny ruch, jednak gdy podszedł, nie zdołał nawet odezwać się słowem, bo zareagowałam. - Wypierdalaj - powiedziałam agresywnie, bo z takimi nie dało się inaczej. - Nie mam dzisiaj dla ciebie czasu - i nigdy nie będę miała. Mężczyzna zawahał się i zachwiał pijacko, po czym obrócił na pięcie, nawet nie przedstawiając i odchodząc. Parszywy brak kultury.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Mniejsza sala [odnośnik]21.08.21 4:17
Nieczęsto gościł w tej dzielnicy Londynu. Borgin & Burke to bodaj jedyna lokacja nieregularnie odwiedzana przez łowcę magicznych stworzeń w ramach spotkań przy bardziej dochodowych transakcjach. Mroczne alejki wywoływały u niego swoisty dyskomfort, mentalność stałych bywalców Ulicy Śmiertelnego Nokturnu kontrastowała z płochliwością czarodziejów zbaczających z drogi na jego widok. W ciekawskich spojrzeniach łysych dziwaków w podartych szatach nie dało się ujrzeć strachu, ich wzrok odczuwalny był na plecach przez całą trasę. Nowemu w Nokturnie nie było się łatwo odnaleźć, co nie uszło uwadze miejscowych. Co rusz półszepty zachęcały go do zboczenia z drogi, oferując szeroką gamę mitycznych artefaktów i czarnomagicznych szpargałów, wiedźmie chichoty przeplatały się z irytującymi obelgami, w końcu i grupa miejscowych zbirów stanęła mu na drodze; gardłowy, psi warkot z jego ust ich skutecznie odstraszył, pytanie na jak długo. Prężące się w kusych strojach nieurodziwe lafiryndy bezskutecznie wabiły go seksualnym podszeptem, karcone wrogim spojrzeniem rozchodziły się do stałych klientów w rezygnacji. Spacerując alejami, czuł, że nie jest jedyną alfą w stadzie i pośród całej tej degeneracji czaili się wiele groźniejsi czarnoksiężnicy. Taki właśnie był Nokturn, ulica śmiertelnego grzechu.
Chwilę zajęło, nim odnalazł się w miejskim zgiełku i trafił do umówionego budynku pod szyldem Białej Wywerny. W ten czas jego wierne psy pozostały na zewnątrz, a on rozejrzał się na wejściu po sali, przykuwając niechcianą uwagę swoją obecnością. Dlaczego oni się tak kurwa gapią, pomyślał, jak gdyby planował pozbawić ich wzroku pod wpływem narastającej agresji. Ganił ich złowrogą miną, aż wreszcie odnalazł poszukiwaną osobę, podążając w jej kierunku z beznamiętnym wyrazem twarzy. Pech chciał, że narzucający się jej drab wpadł prosto na niego, nieomal nie padając na ziemię, gdy Hannibal pchnął go kierunku przeciwnym do baru. Zasiadł obok, nie spoglądając jej nawet w oczy, jedynie oparł łokcie o kontuar i wydał krótkie polecenie dla kelnerki.
- Polej czegoś, byle nie szczyny. - gdy obsługa posłusznie realizowała jego zamówienie, zagadnął towarzyszkę od kufla ochrypłym głosem. - Spodziewałem się tu Augustusa. Więc to jednak nie pułapka? - spytał półżartem w tonie ironii, bo dziewczę niewątpliwie musiało mieć za długi język, a może i ubaw z propozycji wspólnego picia. W końcu jego kuzyn - jak się okazało, kochanek Rity - w jakiś sposób musiał się dowiedzieć o zaproszeniu, przecież mu kurwa w myślach nie czytał. Kelnerka przyniosła kufel ciemnego, pienistego piwa, z którego usączył kilka łyków, przytrzymując w dłoni szkło oparte o blat kontuaru.
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Mniejsza sala [odnośnik]21.08.21 10:19
Londyn zmienił się i nawet okoliczności, w jakich przyszło dorastać dzieciom Nokturnu, wydały mi się ostatnio być znacznie przychylniejsze. Było czym oddychać w tej brudnej części miasta. Podobno Burkowie zaczęli tu nawet zapraszać podobnych sobie, to jest lepiej urodzonych niż szczury śmiertelnej ulicy. Gdy usłyszałam o tym fakcie, nieco mnie zaskoczył. Prowadziłam myśli do wyobrażeń o pięknych damach, które swoje pantofle stawiają w kałuże deszczu, moczu i krwi. Nie pasowały tu, ale kimże byłam, by ograniczać czarodziejom ich wolność? W salach Białej Wywerny próżno jednak było szukać arystokracji, wydawało mi się, że nawet Burkowie, którzy w pewien sposób mieli swoje największe wpływy tutaj, nie zaglądali w takie miejsca dla rozrywki. Ktoś grał w kości, ktoś się kłócił, a ja chłonęłam tę atmosferę. Nie sądziłam, że człowiek, którego poinformowałam, że tu będę, w końcu przyjdzie. Nie podałam mu zresztą godziny, nie odpisał mi na list. Nie oczekiwałam na niego, ale nie wydawał mi się zbędny w tym wszystkim. Pracowało nam się ostatnim razem dobrze, nawet jeśli zdawał się być nieco nieokrzesany, to ja nie miałam powodów, aby go oceniać. Był oddanym sprawie kuzynem Augustusa i Sigrun, a przynajmniej tyle udało mi się dowiedzieć, gdy w trakcie jednej z rozmów z Rookwoodem zapytałam o Hannibala. A jednak podążał tu z nietęgą miną, a ze stolików, obok których przechodził, w jego stronę podążały puste ślepia gapiów. Oceniali go, mierzyli spojrzeniami, wystawiali zęby. To on był tu nowy, a oni stanowili część mebli mniejszej sali Białej Wywerny. Nie odezwałam się, gdy usiadł koło mnie, wzrokiem podążałam jedynie po okolicznych stolikach, chcąc dostrzec ich reakcje. Wyciągną noże, czy będą spokojni? Po tym miejscu wszystkiego można było się spodziewać. Moja różdżka leżała na stole, a ja obróciłam ją w palcach i odłożyłam ponownie. W końcu spojrzałam na Hannibala, mrużąc powieki, gdy wspomniał o moim kochanku. Nie chciałam dać po sobie poznać jakim zaskoczeniem jest, że wie. Czyżby Augustus rozmawiał z nim o mnie? Ale po co? Nie był osobą skorą do dzielenia się tajemnicami, a taką byliśmy. Sekretem służącym odpoczynkowi. - Sigrun też? - spytałam, unosząc do góry jedną brew, a zaraz potem drugą w wyraźnym zdziwieniu. Nie zamierzałam rozmawiać o Augustusie, ale na pewno planowałam z nim poruszyć potem temat, dlaczego jego kuzyn o nas wie. Teraz wolałam grać niewzruszoną. W końcu potrafiłam kłamać... Z pękatego kufla pociągnęłam łyk jasnego piwa. Nie było ono najlepszej jakości, ale nie miało to dla mnie dzisiaj większego znaczenia. Nigdy nie miało. - Jesteś tu obcy - nie spytałam, bo nie było o co, sprawa była jasna. - Gapią się na ciebie, czekają, co zrobisz, czy dołączysz do grona wywerniej hołoty, czy wyniosą cię stąd w jutowym worze - mówiłam spokojnie i cicho. To nie było miejsce na bitki, siedziało tu wielu podejrzanych czarodziejów, którym bałam spojrzeć się w oczy, znając o nich tylko legendy. Co prawda teraz byłam poplecznikiem Czarnego Pana, czarnoksiężnika, o którym słuch niósł się po każdym mieszkaniu, a jego imię sławiono. To jednak nie zmieniało nawyku patrzenia w tył, czy, aby przy plecach nie czai się obcy nóż. - To mordownia - przechyliłam ciało do przodu, nachylając się nad kuflem w stronę Rookwooda. - Najlepsi informatorzy, najbrudniejsze zlecenia. Nie będą się bali, ale mogą potrzebować przysługi - mówiłam o ogóle klientów, chociaż trzeba też było wiedzieć, jak trafić. Z tą klientelą nie było awantur, gdy ktoś im się nie spodobał, potrafił zniknąć w przeciągu minut i wypłynąć kanałem sześdziesiąt mil za Londynem.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Mniejsza sala [odnośnik]26.08.21 1:17
Raz jest się myśliwym, innym razem ofiarą - Hannibal, skądinąd łowiecki profesjonał, rozumiał ten koncept jak nikt inny. Nie pierwszy raz mierzył się z nieznanym, wszakże w jego pracy łatwo było dać się zaskoczyć przewrotnemu losowi, lecz tym razem nie miał kontroli, tej nieokiełznanej, być może zgubnej pewności siebie towarzyszącej mu w walce. Na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu był nową twarzą, nieobytą z niepisanym kodeksem zachowań, a to właśnie od nich zależało najwięcej - jeśli bowiem nie wpasuje się w towarzystwo, będzie zbyt pyszny, zbyt miękki lub twardy, rezydenci mrocznej strefy Londynu zdmuchną go wspólnym staraniem i nikt, absolutnie nikt się za nim nie wstawi. Te kłębiące się z tyłu głowy myśli napawały go szczerą obawą - czy będzie potrafił odnaleźć swoje miejsce w stadzie, czy stanie się jego pożywką? Absurdem było, że ów lęk wywoływał u niego dreszcz... podniecenia, bowiem rzadko kiedy odczuwał niepokój. Rookwood był odzwierciedleniem koszmarów, kurwa, pierdolonym dzieciobójcą i masowym mordercą, od niedawna i Rycerzem Walpurgii - kto śmiałby mu stawać na drodze? Tylko nieliczni, w tym ważniejsi bywalcy Nokturnu, wywoływali u niego pokorę - doznał więc czegoś niecodziennego.
Runcorn była naturalna w swej reakcji, nie dając podstaw, by z czystym sumieniem zarzucić jej kłamstwo. Wątpliwość była jednak bardziej niż oczywista, gdyż jego krewniak - kierowany najpewniej zazdrością - zupełnie nie zgadzał się na spotkanie tych dwojga, zdradzając ich bliższą relację w grudniowej przestrodze. Hannibal zrozumiał przekaz, konsekwentnie robiąc na przekór, gdy tylko dostał list od kobiety; rzadko kiedy miał okazję wizytować w takich miejscach, nadto w tak doborowym towarzystwie. Nie widział większego sensu, by kontynuować z nią ten temat, spojrzał wyrozumiale w jej kierunku i po prostu przytaknął głową - jej relacja z kuzynem Hannibala, jakiej by natury nie była, to nie jego biznes.
- Nie imam się brudnych zleceń, na dłoniach noszę tylko bielusieńkie rękawiczki. - zadrwił z jej konspiracyjnego tonu, przecież ledwie kilka miesięcy temu przerobił dziecko na krwawą pulpę, a ona na to patrzyła. Chyba nie myślała, że w ten sposób go zniechęci. - Znasz moje walory, a dodatkowych galeonów nigdy nie jest zbyt wiele. Zapoznasz mnie z kimś? - może z tego spotkania wyniesie więcej, niż myślał - to dziewczę wyglądało na świadomą otoczenia, miał pewność, że zdoła go przekierować do odpowiednich osób. - No, ale najpierw się napijmy. Miałaś ostatnio jakieś ciekawe zlecenia? - zagadnął, jak gdyby odkładając na późniejszą chwilę nieuniknioną konfrontację z bywalcami Białej Wiwerny.
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Mniejsza sala [odnośnik]18.09.21 21:29
Nowego bardzo łatwo było rozróżnić, Hannibal zapewne zdawał sobie z tego sprawę gdy zmordowane spojrzenia gości tego lokalu spoczywały na jego twarzy, posturze i potężnej brodzie, odprowadzając wzrokiem do naszego stolika. Wolałam nie zwracać w ten sposób na siebie uwagi, ale spojrzenia szybko ustały, tak więc zwyczajnie wzięłam kolejny łyk piwa. Uśmiechnęłam się, kąciki ust powędrowały w górę, gdy tylko zażartował sobie z białych rękawiczek. Doskonale pamiętałam agresję, która kipiała mu z ust, niewiele brakowało, aby po brodzie spłynęła wtedy biała piana, a ostatki zdrowego rozsądku uleciały. Hannibal zachował się wtedy tak, jak na drapieżcę przystało, zwyczajnie wykończył ofiarę, a ja na to patrzyłam. Nie dręczyły mnie koszmary, widziałam już zresztą gorsze rzeczy, jednak w pewnym sensie ciekawiły mnie mechanizmy, które miał w sobie i motywacje, jakimi się kierował. Nie odpowiedziałam na jego pytanie od razu, wzrokiem tańcząc po pomieszczeniu, jednak nie kręcąc przy tym głową. Było tam parę gęb, które kojarzyłam, które gotowe były wynająć sobie podobnego Hannibalowi człowieka, byleby tylko mieć pewność, że zlecenie zostanie wykonanie najbrutalniej jak to możliwe. Ten wydawał się być do tego stworzony, tak więc obie strony były w stanie czerpać korzyści. Ja preferowałam powolne przemykanie, słuchanie, obserwowanie. Moje czary raniły, ale nie sądziłam, że jestem sadystką, za takiego miałam Rookwooda. Widocznie geny te ominęły Augustusa, ale czy na pewno? - Zapoznam - odpowiedziałam w końcu, zgadzając się, aby najpierw przez nasze gardła przeleciał alkohol w rytmie cichej rozmowy. Nie lubiłam rozmawiać o moich zleceniach, szanowałam zresztą klienta i jego tajemnice, ale pozwalałam sobie na zdradzanie niewiążących części moich śledztw, takich, których nie dało się powiązać z całą sprawą, nawet po to, aby zaspokoić głód i ciekawość towarzysza dzisiejszego wieczora. - Pozyskałam ostatnio skrzynkę, która pełna była ptasich czaszek, a wśród nich jedna krótka notka po niemiecku. Alles hat ein Ende, nur die Wurst hat zwei - wyrecytowałam z pamięci. Chociaż mój akcent nie był najlepszy, to jednak potrafiłam rozmawiać po niemiecku i rozumiałam te słowa. - To znaczy, wszystko ma swój koniec..., tylko kiełbasa ma dwa - zachowałam przy tym kamienną twarz, chociaż tamto znalezisko wywołało u mnie wyjątkowo dyskretną salwę śmiechu. Obserwowałam reakcję Hannibala, sama traktując tamtą skrzyneczkę jako wyjątkowo ciekawy element zabawy. Dopiero po chwili podniosłam górną wargę, odsłaniając zęby w gładkim uśmiechu. Z kufla upiłam kolejny łyk jasnego piwa, a to spłynęło po moim przełyku. Robiło się cieplej, chłód Nokturnu nie był odczuwalny przy kominkach odpalonych w tym miejscu. - Opowiedz mi Hannibalu o mieszańcach. Nie spotykam ich na swojej drodze - przysunęłam twarz bliżej, nachylając się nad podrapanym stolikiem, aby przysłuchać się lepiej temu, co mi powie. - Tamto to było dziecko, co robisz z dorosłymi? - byłam jedynie ciekawa opowieści, bo lubiłam przecież słuchać, a już zwłaszcza wtedy, gdy czegoś mogłam się nauczyć.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859

Strona 24 z 25 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25  Next

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach