Wydarzenia


Ekipa forum
Brick Lane Market
AutorWiadomość
Brick Lane Market [odnośnik]17.07.17 1:39

Brick Lane Market

Targowisko na Brick Lane słynie z tego, że można znaleźć na nim dosłownie wszystko. Mieszczą się tu nie tylko stoiska z antykami lub starymi książkami, ale najróżniejszej maści handlarze i kupcy, którzy nie są dość majętni by posiadać własne sklepy. Brick Lane znana jest jeszcze z innego powodu: przylegające do niej kamienice zamieszkiwane są tłumnie przez rodziny pochodzące z Bangladeszu, które osiadły w Londynie po podziale kraju w 1947 roku. Razem z nimi na Brick Lane zagościły niewielkie budki serwujące curry, z których dania serwowane przez jedne są wyśmienite, a drugie zagrażające żołądkom klientów.
W jednym z zaułków Brick Lane Market znajduje się osłonięty kolorowymi płachtami materiału przybytek, którym zarządza mówiący łamaną angielszczyzną, siwiejący już Bengalczyk. W jego namiocie znaleźć można... magiczne lampy. Istnieje pogłoska, jakoby jedna z nich miała stanowić dom magicznego dżina, który spełnia życzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:13, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brick Lane Market Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brick Lane Market [odnośnik]10.02.18 22:22
Wbrew temu, jak to wszystko wyglądało wcale nie sprawiało mu przyjemności manipulowanie światkami, zmuszanie ich do tego czego chciał mniej lub bardziej miękką sugestią. Nie chciał też wywoływać kłótni w rodzinie, uczestniczyć w ich przebiegu jako bierny obserwator, cieszyć się gdy efekt tychże przechyla się na jego korzyść. Świadomość, że działa wbrew komuś, że nieustannie trwa próba charakterów, a chwila słabości z jego strony może doprowadzić do zrujnowania wszystkich poczynionych do tej pory postępów męczyła go w sposób dotkliwszy niż niejedno fizyczne ćwiczenie. Potrafił również zrozumieć, że druga strona wcale nie miała lżej. Miał jednak cel, którego osiągnięcie uważał za obowiązek. Musiał doprowadzić tę sprawę do końca w sposób jak najszybszy, najefektywniejszy, czyli taki, który nie do końca obejmował dbałość o drugiego człowieka, w tym przypadku o Solene. Będąc tego w pełni świadomym nie potrafił mieć za złe oparzenia którym go uraczyła. Gdy spiekota ogarnęła jego nadgarstek spiął jedynie ramię i nieznacznie się skrzywił. W gruncie rzeczy zasługiwał na coś gorszego.
Gdy było już po wszystkim, gdy gniewnym krokiem przemierzała korytarz chcąc zostawić już wszystko za sobą, Thony nie chciał jej na to pozwolić. Po głowie krążyły mu pytania o naturze innej, niż toczona i właściwie zamykana już sprawa. Chciał znać odpowiedzi. Nie mógł więc pozwolić na koniec.
- Wierz mi - mnie również nie sprawiało to przyjemności - nie chciał tłumaczyć jej swojej filozofii przypuszczając, że to by ją pewnie w tym momencie jedynie rozjuszyło. Prawdopodobnie też nie zrozumiałaby. Nieliczni rozumieli, a właściwie byli w stanie po prostu zaakceptować to w jaki sposób poukładany był jego świat.
Przemilczał złośliwy komentarz dotyczący swojej dyktatury względem jej osoby. Spuścił jednak z niej spojrzenie w pokornym geście by w ciszy oczekiwać jej decyzji. Gdy się zgodziła zaczął ją prowadzić brukowaną, ośnieżoną ulicą w kierunku prawdopodobnie jej nieznanym, lecz niewątpliwie magicznym pod każdym względem. Szare ściany kamienic zaczynały ustępować miejsca kolorowym lampionom lewitującymi nad równie osobliwie kolorowymi budkami i straganami. W powietrzu niosły się rozmaite zapach mieszające się z dźwiękami egzotycznych instrumentów, jak i przyjemnym, wesołym gwarem ludzi których uszczęśliwiało dobre jedzenie oraz wytargowany po niskiej cenie zakup. Tak, niewątpliwie idąc przez Brick Lane Market można było odnieść wrażenie że gdzieś po drodze nieświadomie wpadło się na świstoklika i wylądowało w jakichś wschodnich zakątkach świata. Thony prowadził Solene idąc z nią pod ramie. Nawet jeśli tego nie chciała to niewątpliwie, gdy zatopili się w tłoczną uliczkę nie miała za dużego wyboru, jeżeli nie chciała się zgubić.
- Mówiąc, że cie odprowadzę, nie mówiłem że zrobię to najkrótszą możliwą trasą - wyjaśnił, przeczuwając, że zbiera się by mu to w jakiś sposób wypomnieć - Wiesz skąd się bierze twoja zgryzota? - spytał i nie było w tym pytaniu nic co mogłoby świadczyć o tym, że próbuje ją obrazić. Uśmiechał się nawet przy tym łagodnie, uprzejmie patrząc jej w oczy.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]10.02.18 23:29
Starała się uwierzyć w to, że Anthony ma wobec niej pokojowe zamiary i odprowadzi ją do domu jak najszybciej się da, ale już na samym początku, kiedy tylko skręcili w przeciwnym kierunku, wiedziała, że coś pójdzie nie po jej myśli. Pozwoliła mu jednak się poprowadzić, podejrzliwie spoglądając po otaczających ich budynkach, a gdy stanęli na początku ulicy z głębi której dobiegały hałasy, posłała mu niezrozumiałe spojrzenie. Wiedziała, że pożałuje swojej decyzji i stało się to dokładnie kilka metrów dalej, kiedy znaleźli się w tłumie ludzi. Dziwnych ludzi. Dzikich, innych, z którymi nie miała kontaktu, bo po prostu nie mogła go mieć, otaczana parasolem bezpieczeństwa i przestrogami rodziny. Przełknęła głośno ślinę, zaciskając usta w wąską kreskę, odnosząc wrażenie, że scaliła się z podłożem na tyle mocno, by żadna siła nie była w stanie jej poruszyć. Chęć odwrotu przeważała w tej chwili nieznacznie, wciąż jednak walcząc z nieposkromioną ciekawością.
- Nie cierpię cię, Anthony. Od samego początku wiedziałam, że coś z tobą jest nie tak, kiedy bez zbędnego wysiłku przywołujesz we mnie mordercze myśli. Mam ochotę cię zamordować, a potem dobić twoje zwłoki, dla pewności. Znając cię już jednak trochę, mniemam, że nawiedzałbyś mnie jako duch. - Czy to podchodziło już pod groźbę, za którą mógł ją zamknąć w celi? Zniewaga aurora? Groźba karalna? Cokolwiek? Widząc zamiast pokory rozbawienie, wymalowane na męskiej twarzy, westchnęła i zrezygnowana wysunęła rękę z uścisku. Zwróciła się doń przodem, mierząc jego twarz chłodnym, niebezpiecznie pociemniałym spojrzeniem. Bez wysiłku wydobywał z niej skryte głęboko w głowie myśli; nie dostrzegała jednak w tym pewnej zależności, gdzie ona przywoływała w mężczyznach nierzadko absurdalne zachowania.
- A już myślałam, że potrafisz czytać w myślach. Wielka szkoda, że się pomyliłam. - W myślach wyśpiewała odę do naiwności, sądząc wcześniej, że może jednak zabierze ją na kieliszek alkoholu w ramach rozładowania napięcia w ich relacji, które tymczasem co najmniej się podwoiło. - Powinniśmy raczej się zastanowić skąd bierze się twoja zbyt duża pewność siebie. Kiedyś doprowadzi cię do zguby. - Nie oczekiwała zmiany decyzji, wiedząc jak marne na to były szanse, a świadomość, że nie powinna go teraz opuszczać pojawiła się po chwili, gdy zrobiła zaledwie dwa kroki w przód.
Otoczona tłumem ludzi, mówiących w niezbyt zrozumiały sposób, machających jej przed nosem różnymi przedmiotami wprawiły ją w niemały szok. Długo zresztą nie musiała czekać na zainteresowanie półwilim wyglądem, rozpoznając ten szczególny rodzaj spojrzenia, w tym przypadku kilku par oczu. Zrobiła ponownie dwa kroki wstecz, przyklejając się plecami do Anthony'ego, również i jego spojrzenie na sobie czując i mimowolnie prawie sięgając do kieszeni po różdżkę. Nie wyjęła jej, zaciskając jedynie dłoń na rękojeści. Skupiona na swojej złości, nie dostrzegła otaczających jej barw, zapachów, cudownych przedmiotów i przede wszystkim inspiracji, czując teraz co najwyżej gwałtowne i brutalne naruszenie jej strefy komfortu.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brick Lane Market Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brick Lane Market [odnośnik]08.03.18 23:39
Słysząc wylew skargi dotyczącej jego szacownej osoby odsłonił zęby i zaśmiał się pod nosem tak, jakby to zapewne uczyniło podłe kocurzysko szczęśliwe iż udało mu się zapędzić zbłąkaną myszkę w kuchenny kąt i przytrzasnąć jej ogon łapą. Solene w tym momencie była zdana na niego w sposób podobny co myszka w stosunku do kocura. Naturalnie półwilli daleko było do bezbronnej małej istotki. W jej żyłach w końcu krążyła magia potężnych mistycznych istot. Anthony doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przypominał o tym również materiał zaciskanej na ramieniu przez willę szaty, który nieprzyjemnie przywierał do oparzonej skóry. Teraz była jednak od niego uzależniona. Spłoszona, zdezorientowana, wyraźnie wyobcowana stąpała po nowym gruncie. Tak jak przypuszczał - nie była przyzwyczajona do podobnych spacerów. Jej nerwowość jedynie w tym go utwierdzała. Nie mógł mieć za złe tego co mówiła choć było to prawdą - i to go chyba właśnie bawiło.
- Jesteś nerwowa dlatego, że nie masz w zwyczaju wychodzić gdzieś poza wyludnione lub znane sobie miejsca - tu pozwolił sobie na stwierdzenie, by zaraz dodać zerkając na nią - Dlaczego. To przez to kim jesteś? - a może czym? - Kiedy ostatnio byłaś gdzieś indziej. Poza? - poza miejscem w które jest ci znane i bezpieczne? Czuł, że jest rozczarowana jego decyzją, lecz tak jak już wspomniała wcześniej - nie była to pierwsza rzecz jaka zrobił wbrew jej woli. Nie przejął się więc jej niewypowiedzianym rozczarowaniem tym bardziej, że to była jednak pierwsza rzecz jaka robił mając na uwadze konkretnie jej dobro.
- Popaść w wątpliwości to jak przegrać z samym sobą, a ja muszę wygrywać - i stąd właśnie brała się jego pewność siebie. Być może było w tym całkiem sporo tej typowej męskiej potrzeby zwyciężania, lecz Thony bardziej niż ktokolwiek zdawał sobie sprawę z tego, że jego słabość, jako aurora, może się przełożyć na cudzą krzywdę. Być może to wyznanie zabrzmiało nieco patetycznie biorąc pod uwagę okoliczności lecz nie widział w tym nic zdrożnego - I wygrywam. Zguba mi więc nie grozi. Za dużo ścieżek już przetarłem i jedną z nich poprowadzę cię do najlepszej budki carry w tej okolicy. Jestem pewien, że twoja zgryzota bierze się stąd, że nigdy nie zasmakowałaś dobrego carry - a może po prostu czegokolwiek innego niż to do czego byłaś przyzwyczajona? Prowadził ją więc przez tłum, kolory i zapachy do tego jednego miejsca - niewielkiej budki wciśniętej pomiędzy dwie wysłużone kamienice. Była przy niej zaczarowana kopuła, która chroniła przed wieczornym chłodem odgrodzona od głównej ulicy prowizorycznie za pomocą parawanów w azjatyczne akcenty. Następnie auror zgłosił zamówienie za siebie i Solene, która i tak prawdopodobnie nie znała się na indyjskiej kuchni i zabrał się za gnieżdżenie się przy jednym z niewielkich, nieco lichym stoliku. Półwilla wciąż była spięta. Tu ludzie też na nią spoglądali.
- Dlaczego zwracasz na nich uwagę? - spytał z ciekawości, kiedy to odsuwał ogrodowe krzesełko tak by mogła zasiąść - Nie myślisz chyba że w centrum jednej z najbardziej zatłoczonych dzielnic w towarzystwie mężczyzny ktoś cie zaczepi? To nie poterrorytyczne odludzie, Solene, to byłoby skrajnie absurdalne - próbował zracjonalizować bezsens jej obecnego zachowania zaraz potem proponując bardziej przyziemne rozwiązanie jej problemu - Zamówić ci jakiegoś otumaniacza?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]10.03.18 15:28
Oszalał, pomyślała, gdy zauważyła, że auror najwidoczniej za główny punkt dnia obrał sobie analizę jej skomplikowanego zachowania i twierdzenie, że nerwowość, nieufność, czy zgryzota, wynikają z braku skosztowania "dobrego curry" z podejrzliwych budek. Nie miała jednak zamiaru z nim polemizować, przewracając oczami i ściskając się z nerwów palcami za przegub nosa, chociaż miał rację co do tego, czemu nie opuszczała znanych sobie miejsc; przeklętą rację, której nie chciała mu przyznać, nie tu, nie teraz, może kiedyś, gdy chęć mordu igłą przeminie lub wcale, jeśli dzisiejszego wieczoru coś jeszcze pójdzie nie tak.
- Musisz zrozumieć, że zostałam wychowana w inny sposób, w innym miejscu, a to, co mnie spotkało w życiu spowodowało, że mam ograniczone zaufanie do kogokolwiek. - Zachowanie Skamandera ciągle ją zaskakiwało, nie była bowiem przyzwyczajona do podobnego traktowania. Przeważnie nikt jej się nie sprzeciwiał, ani nie narażał na kłopoty, nie zaciągał w podejrzane okolice i liczył się z jej zdaniem. Tym razem jednak westchnęła, w myślach uznając, że da mu szansę i przetestuje na własnej skórze jego pewność siebie, która - według zapewnień - nie była bezpodstawna. Wprawdzie dalej była negatywnie nastawiona do otoczenia i bała się gapiących się na nią ludzi, a obawa, jakoby Anthony miał zaraz zniknąć wzięła górę nad wyznawanymi zasadami; bez namysłu ujęła męską dłoń, zaciskając na niej swoje smukłe palce, drugą zaś złapała go za przedramię tej samej ręki i zacisnąwszy uścisk, pozwoliła, by poprowadził ją w tłum. Stąpała niepewnie, tym razem chowając się za plecami swojego towarzysza, niż idąc przed nim, jak zwykle, błyszcząc w tłumie. Nie wiedziała gdzie jest ani gdzie idą, nie chciała, by ktokolwiek na nią patrzył, co niestety było nieuniknione, a świadomość, że została zapędzona w kozi róg bez możliwości ucieczki zdawała się do niej wreszcie dotrzeć.
Gdy dotarli do miejsca, z którego rozchodziły się przyjemne dla nosa zapachy -chociaż wygląd stanowił przeciwieństwo do miłych zapachów - rozejrzała się i wreszcie usiadła na krzesełku. Milczała chwilę, krytycznym wzrokiem mierząc każdy centymetr pomieszczenia, dopóki sugestia, że w jego towarzystwie jest przecież bezpieczna, nie zwróciła wzroku jasnowłosej na Anthony'ego. Czy kilka dni temu nie zostali zaatakowani we dwójkę? Czy auror był w stanie dostrzec absolutnie wszystko, jak wymierzona z ukrycia w jego kierunku różdżka? Nikt nie był przecież nieomylny, nikt nie posiadał kilku par oczu i zmysłów wytężonych tak bardzo, jak u zwierząt. Uniosła jedną brew, posyłając mu ironiczny uśmiech.
- Uważasz, że bycie obserwowaną na każdym kroku należy do przyjemności? - Gdziekolwiek by się nie pojawiła, zawsze był ktoś, kto patrzył, niezależnie od płci; mężczyźni wariowali, kobiety nierzadko patrzyły z zazdrością, handlarze, cóż, szukali sposobu i chwili; w gruncie rzeczy każda napotykana osoba była potencjalnym zagrożeniem. Zdążyła do tego przywyknąć, jednak ostatnie okoliczności rzucały cień na jej spokój ducha, o czym auror powinien wiedzieć a przynajmniej zdawać sobie z tego sprawę. - Najlepiej czuję się w lasach. Tam nie ma wścibskich oczu, gwaru i tłumów. Czuję się wtedy wolna i nie muszę się ciągle kontrolować. - Dodała, starając się skupić rozbiegane spojrzenie na swoim rozmówcy. - A ty, Anthony? Masz swoje ulubione miejsce poza jednostką i budkami z curry? - Spytała już spokojnie i z zaciekawieniem, wykorzystując okazję do poznania go od strony innej, niż praca, nieśmiało licząc na to, że takowa w ogóle istnieje.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brick Lane Market Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brick Lane Market [odnośnik]27.03.18 0:08
Nie uważał się za nieomylnego, nie uważał również, że tutaj w jego towarzystwie nic jej kompletnie nie grozi. Tak właściwie według niego nie istniały miejsca w pełni bezpieczne. Nie istniała również osoba mogąca zagwarantować coś podobnego. To wszystko było kwestią prawdopodobieństwa wystąpienia takiego, a nie innego zdarzenia. Wszystko dało się wyliczyć, wyszacować. Należało jedynie wziąć pod uwagę kilka konkretnych zmiennych charakterystyka miejsca, zatłoczenie, cel, pora dnia, to czy ofiara jest sama czy w towarzystwie - wszystko to miało wpływ na to czego obawiała się Solene. Wybrane przez aurora miejsce było gwarne, znane, przechodzący tędy ludzie byli w większości ludźmi mającymi w zamiarze zjeść coś po pracy. prawdopodobieństwo na to, że ktoś w takich warunkach zdecyduje się podjąć czyjegoś uprowadzenia było niskie. Zdecydowanie nieporównywalne do tego które wiązało się z sytuacją sprzed kilku tygodni. Tylko to swoją wypowiedzią sugerował i nic ponadto. Być może dobrze się zatem stało, że kobieta nie wnikała w niuanse, a on nie zamierzał jej tego dokładniej wykładać. Tak było chyba lepiej.
- Nie mam nic do ukrycia i nie przeszkadza mi ludzka ciekawość, nawet jeśli bywa natrętna to jest na swój sposób czymś naturalnym. Jak dla mnie nie byłoby to więc ani przyjemne, ani nieprzyjemne, a po prostu obojętne - w tej gładkiej odpowiedzi jedno słowo nieznacznie wybijało się swą tonacją, a może tak się tylko półwilli mogło wydawać? - Ale jak to jest z tobą, Solene - chciałabyś doszukiwać się w tym przyjemności...? Jak przyszedłem do ciebie po raz pierwszy wydawałaś się być niezadowolona z tego, że nie poświęcam ci uwagi, a przynajmniej nie takiej jakiej byś chciała. Tutaj jednak, gdy jest ci okazywana staje się czymś niechcianym. Od czego to zależy - choć nie zabrzmiało w ostatnim zdaniu pytanie to bez wątpienia nim było. Może to nie była standardowa rozmowa, a poruszane kwestie zdecydowanie nie należały do kategorii tych wygodnych, lecz - czy tak nie było ciekawiej? Zdecydowanie. Przynajmniej dla Anthonego - Nie wierzę, że byłabyś szczęśliwa żyjąc w leśnym odosobnieniu - nie widział w jej zachowaniu, gestach niczego co upodobniałoby ja do pustelnika. Z jakiegoś powodu nosiła znamiona wycofania jednak to zdecydowanie nie było nawet bliskie natury prawdziwego samotnika - Potrzebujesz uwagi - zawyrokował i być może było to jedynie jego zdanie na jej temat poparte kilkoma wnioskami wysnutymi na podstawie obserwacji. Może się mylił, może nie miał racji, a może to ona się oszukiwała?
- Jest w Londynie taki most, który nazywany jest Białym pomimo iż jest zbudowany z czerwonych cegieł. Ludzie na nim umierają - przeważnie odbierają sobie życie, rzadziej mordują. Jest to fakt powszechnie znany. Pomimo tego chodzą tam młode pary wierzące, że obecność na tym moście, w jakiś pokrętny sposób, ich połączy. Nie wiem właściwie co konkretnie intryguje mnie w tamtym miejscu, lecz jest jednym z tych ciekawych - zamilkł na chwilę zbierając resztę myśli - Nie potrafiłbym wybrać jednego konkretnego, ulubionego miejsca, a nawet gdyby mi się to udało to jestem przekonany, że nie minąłby tydzień, jak znalazłbym inny, nie mniej ciekawszy zakątek. Na tym prawdopodobnie polega magia Londynu, a ja lubię ją odkrywać - i nie była to jedyna rzecz jaką chciał odkrywać - I na to właśnie poświęcam swój wolny czas. Czasem zdarza mi się przy okazji porywać mniej lub bardziej przypadkowe osoby i zmuszać do swojego towarzystwa. Jestem w tym całkiem dobry - uśmiechnął się na koniec zaczepnie, bo chyba faktycznie nie był w te klocki najgorszy skoro siedziała tu teraz z nim - W jaki sposób się wychowałaś, że uważasz go za inny? Chodzi o dostatek croissantów? - odniósł się do kraju pochodzenia półwilli, choć może jednak wcale nie była imigranta. Mogli nimi być w końcu jej rodzice bądź dalsza rodzina. Nazwisko teoretycznie o niczym nie świadczyło.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]28.03.18 0:56
Nie zrozumiał i wiedziała, że niepotrzebnie zadała mu to pytanie. Był przecież tylko mężczyzną, którego nie otaczała magiczna, niepożądana przezeń aura i właśnie przez to nic mu nie groziło. Nikt nie próbował go porwać, nie musiał się obawiać każdego dnia, że wreszcie któryś porywacz zapuka do jego drzwi - nie zmagał się z brzemieniem, które ona dźwigała od swoich narodzin. Była skłonna porzucić temat, kwitując go przewróceniem oczu, dopóki Anthony nie postanowił kontynuować wypowiedzi. Bezczelnej, ale prawdziwej. Niestety.
- Od wielu czynników - wzruszyła ramionami, by niechętnie dodać po szybkim zebraniu myśli: - spróbuj pomyśleć jak kobieta, która dotychczas zwracała uwagę każdego mężczyzny, nierzadko posuwającego się do absurdalnych kroków, jak próba całowania po pantofelkach. A gdy pojawiła się osoba, której uwaga byłaby miła i pożądana, ta osoba zdawała się być obojętna. Od czego to zależy? - Straciła już dawno komfort rozmowy, szczególnie teraz, gdy zmusił ją do kolejnej próby wyjaśnienia swojego zachowania z tamtego spotkania, a jednocześnie doszukiwała się w tym szansy na rozwianie już dawno nurtującej ją kwestii. Nie potrafiła odszukać przyczyny, przez którą jedni padali jej do stóp, drudzy zaś traktowali ją jak zwyczajną kobietę.
- Dlaczego tak sądzisz, znając mnie zaledwie powierzchownie? Z wielką łatwością przychodzi ci ocenianie innych. - Nie potrzebowała uwagi, czy raczej: była w stanie się bez niej obejść. Od dziecka jednak ciągnęło ją do natury, ale skoro zapewnienia, argumenty nie były przekonujące - nie mogła na to nic poradzić. Wysłuchała uważnie historii, poniekąd zaskakującej, ze względu na dobór miejsca.
- Musisz mi kiedyś pokazać to cudowne miejsce, gdy nie masz pewności, czy mijana osoba albo zaraz nie zabije ciebie lub siebie. - Uśmiechnęła się lekko, dziwiąc się w duchu z jaką łatwością przyszło im wędrowanie po rozmaitych i odmiennych od siebie tematach. Następne pytanie mężczyzny wywołało w jasnowłosej niemałą konsternację, bo z początku nie wiedziała, czy pytał zupełnie na poważnie, czy próbował uraczyć ją nieudolnym i prześmiewczym żartem z jej rodzinnego kraju. Podejrzewała jednak, że chyba rzeczywiście chciał poznać odpowiedź i zarazem dziwiła się, że jeszcze nie wysnuł swojej teorii na ten temat, skoro sypał nimi bez końca.
- Zostałam wychowana w ściśle obowiązujących zasadach, zgodnie z zasadami etykiety szlacheckiej, by w przyszłości wyjść za mąż za arystokratę. Zostałam również zmuszana do przejęcia profesji rodziców, czyli uzdrowicielstwa, niezależnie od sprzeciwów, na które nie było miejsca. - Odparła krótko; nazwisko teoretycznie o niczym nie świadczyło, lecz wyczuwalny w wypowiedziach francuski akcent już tak. Nie posługiwała się aż tak dobrym angielskim, by nie zwrócić uwagi na zniekształcanie niektórych słów, liter i sporadyczne przekręcanie gramatyki. Pracując w większości z brytyjską arystokracją nie mogła pozwolić sobie na brzydki styl wypowiedzi, stawiający ją raczej na miejscu ignorantki. - Uczono mnie również tego, by nie ufać i nie spoufalać się z inną krwią, wkładano do głowy bajki o porywaczach, złych mężczyznach, przestrzegano przed tym, czym jestem, co niesie za sobą wiele nieprzyjemności. I kazano szanować rodziców, spełniać ich wolę a swoją porzucić. To, że zrobiłam inaczej postawiło mnie w roli czarnej owcy. - Nie wdawała się w więcej szczegółów, uznając, że tyle na razie mu wystarczy, bo nie przywykła do dzielenia się swoimi myślami z nikim, a na pewno nie z kimś, kogo ledwo zna i kto z pozoru działa jej na nerwy. Z drugiej zaś strony był pierwszą osobą w Anglii, która spytała o to, o co chciała zostać zapytana już nie raz. - Jeśli sądziłeś, Anthony, że miałam szczęśliwe dzieciństwo u boku kochającej rodziny, przez co mogłabym być rozkapryszoną, naiwną księżniczką z dostatkiem croissantów, to muszę cię rozczarować. - Dodała nagle, prostując się na niewygodnym krzesełku, spojrzenie od dłuższej chwili próbując utrzymać na twarzy Skamandera. Miała przeczucie, że tak właśnie ją postrzegał - o ile tylko on - bądź trochę gorzej, i chęć naprostowania jego opinii przeważyła w tym momencie nad oszczędnością emocji.
Na curry, które pojawiło się na stoliku, nie zwróciła z początku uwagi, skupiając się nadto na swojej dziwnej irytacji? frustracji? wywołanej poruszonym tematem lub raczej powrotem do nieprzyjemnych wspomnień, które wcześniej głęboko tłumione powróciły teraz z podwójną siłą.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brick Lane Market Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brick Lane Market [odnośnik]01.04.18 22:18
Nazwany w tym momencie bezczelnym zmarszczyłby w niezrozumieniu czoło nie do końca rozumiejąc w którym miejscu dopuścił się podobnego zachowania. Jego rodzina z której się wywodził reprezentowała sobą klasę średnią, której niewątpliwie było bliżej do wyższej i tak też został wychowany. Nie obca była więc mu kultura, której zasad się trzymał nawet gdy świat wokół próbował go siłą wyrwać z jej ram. Pytania które formował nie miały na celu utarcia nosa, wywołania frustracji bądź irytacji w rozmówczyni, czy też wywołania innych mniej bądź bardziej negatywnych rewelacji. Powodowała nim zwyczajna ciekawość, będąca podobną do tej dziecięcej - szczera i niczym nieskrępowana. Pragnienie wiedzy nie mogło być niczym bezczelnym. Przynajmniej według jego standardów.
- Myślę, że bycie czy nie bycie kobietą w tej kwestii nie ma za dużego znaczenia. Mógłbym ci wygłosić wykład z pogranicza psychologii i ludzkiej behawiorystki na ten temat bo w gruncie rzeczy to już kwestia umiejętnie przeprowadzonej manipulacji, spostrzegawczości, samoświadomości i kontroli - nad samym sobą i innymi - był przekonany, że potencjalne porażki brały się ze złej metodologii działania. Jako auror przeszedł szkolenie z którego wyniósł wiedzę na temat tego, że nie ma ludzi, których nie da się podejść. Należy jednak odpowiednio się do tego przygotować. Nic samo z siebie nie miało prawa się zadziać - W twoim przypadku nie ma to jednak znaczenia. Jako półwilla jesteś nieco ponadto i potrafisz przeskoczyć brak tej wiedzy - zaprezentowała to tamtego dnia na moście - Wątpię też by cie interesowało moje produkowanie się sztuka dla sztuki. Więc... odpowiadasz pytaniem na moje pytanie w celu uniknięcia udzielenia mi odpowiedzi? Nie musimy bawić się w takie gierki. Jeżeli nie chcesz lub nie znasz odpowiedzi możesz mi powiedzieć o tym wprost - zapewnił ją bo tak właściwie w tym momencie niczego od niej nie oczekiwał, żadnej konkretnej odpowiedzi, żadnego konkretnego zachowania. Pytał i wyczekiwał reakcji będąc otwartym na wszystko co druga osoba była w stanie mu w zamian zaoferować. Nawet milczenie.
- Bez względu na to czy się do tego przyznajemy czy nie zawsze dokonujemy czyjejś oceny często bazując na chociażby na czymś tak prozaicznym jak wygląd i nie ma się czego wstydzić - to bardzo naturalne. Zresztą myślę, że ten mechanizm nie jest dla ciebie obcy - czy przypadkiem sama go nie oceniła właśnie na podstawie podobnych przesłanek? Czy osąd ten nie uległ zmianie wraz z czasem? - Ja robię to robię otwarcie i nie powiedziałbym, że powierzchownie, a raczej - na bieżąco. Nie biorę niczego na słowo. Bazuję na tym co widzę, czego doświadczam od tej drugiej strony. Jeżeli uraża cie to, że się dzielę swoimi myślami na twój temat na głos mogę przestać to robić - mógł zachowywać to dla siebie. Weryfikować i aktualizować spostrzeżenia na jej temat po cichu. Nie zamierzał jednak przestać i bazować na tym co ona sądziła o sobie. Ludzie się mylili, często również w kwestiach dotyczących ich samych. Anthony w tej kwestii wolał opierać się na empirycznym doświadczaniu i analizowaniu zachowania drugiej osoby.
- Cudownym bym go nie nazwał. Jest po prostu ciekawe - sprostował. Bliżej mu było, temu miejscu, właściwie do okropnego i depresyjnego niż cudownego. Posiadało jednak w sobie coś intrygującego. Nie było to jednak miejsce przeznaczone na rekreacyjny spacer. Przynajmniej nie zdaniem Anthonego z którym prawdopodobnie większość Londyńczyków by się nie zgodziła.
Potem zapytał całkiem na poważnie o jej historie wplatając pewien humorystyczny (przynajmniej jego zdaniem) akcent. Był ciekawy, chciał wiedzieć - więc pytał. To było typowe dla niego, tak samo jak uwaga i skupienie które przywdział słuchając fragmentu historii jej życia.
- Nie miałem żadnych oczekiwać co do twojej historii, Solene. Snucie tak daleko zakrojonych przypuszczeń bez solidnych podstaw nie jest w moim stylu - zapewnił ją i była to też prawda. Gdy pytał nie oczekiwał nigdy żadnej konkretnej odpowiedzi. Jeśli też posiadałby jakieś swoje przemyślenia to zdarzyłby się również z nimi podzielić.
- Nienawidzisz swoich rodziców? Byli powodem dla którego postanowiłaś zamieszkać z kuzynostwem?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]01.04.18 23:51
- Dlaczego nie zwróciłeś na mnie uwagi tak jak inni? Z powodu pracy? Tamten list nie zrobił na tobie wrażenia? - Spytała wprost, odrzucając cały wywód aurora. Była niezmiernie ciekawa odpowiedzi na to pytanie, do czego pokrętnie zmierzała od dłuższej chwili. Widać nie do końca zrozumieli się wcześniej, a on utwierdził ją co najwyżej w przekonaniu, że do mężczyzn należało mówić prosto. Nie podejrzewała, że się myli; ich rozmowa tamtego dnia nie należała do najprzyjemniejszych.
- Nie uraża mnie to, wręcz przeciwnie. Jesteś pierwszą osobą, która sobie na to pozwoliła. - Miał rację; ludzie bardzo często oceniali innych, najczęściej przez wygląd - on zdawał się wykraczać poza tę grupę. - Wtedy, nad Tamizą uznałeś, że jestem lekkomyślna zapuszczając się w podobną okolicę, a potem? Nierozsądna, nieodpowiedzialna? Uparta? Co myślisz teraz, Anthony? Co dało przyprowadzenie mnie tutaj? - Chciała wiedzieć i zrozumieć co dało mu uzależnienie jej dzisiejszego wieczoru od siebie, i jakie wysnuł wnioski z każdego, jakże odmiennego od siebie, dnia, gdy się widywali.
Wspomnienie rodziny i wcześniejszego życia w pięknej Francji zawsze wyprowadzało ją z równowagi, głównie przez ponowne mierzenie się z niemiłymi sytuacjami, w których uczestniczyła. Zdrada siostrzanego paktu, zdrada rodziców, którzy nigdy nie pokładali w niej szczególnych nadziei, a także wiele innych rzeczy dokładających się do całości negatywnych wspomnień - nic więc dziwnego, że zareagowała aż tak. Nie przeprosiła jednak, wzdychając ciężko i unosząc dłonie w poddańczym geście; powoli przyzwyczajała się do usposobienia Skamandera.
- Z wujostwem. - Poprawiła go. - Nie powiedziałam, że nienawidzę swoich rodziców. Uznaliśmy - skłamała, z lekkim zawahaniem i cieniem uśmiechu pełnego zrezygnowania - że tak po prostu będzie lepiej dla wszystkich. Najpierw mieszkałam z babką w Hogsmeade, potem przeniosłam się do ciotki. - Coraz uważniej dobierała słowa, zauważając, że prowadzona przez nich rozmowa powoli zmierzała do ujawnienia mu większych sekretów i prywatnych rzeczy, o których nie chciała mówić. Nie tutaj, nie w tym miejscu.
- A ty? - Uniosła wzrok znad swoich dłoni, ponownie zatrzymując go na ciemnozielonych oczach mężczyzny. - Bardzo dużo dostrzegasz i dużo chciałbyś wiedzieć, a jednocześnie sam niewiele o sobie mówisz. Dlaczego? - Nie dała mu jednak odpowiedzieć, chcąc przeprowadzić na nim podobny zabieg psychoanalityczny. - Boisz się otworzyć przed drugą osobą, zamykając się ściśle w swoim świecie. Świecie, opartym na pracy. Widzę twoją ekscytację i perfekcję, a zarazem ogromne zmęczenie, kiedy jesteś w trakcie rozwiązywania sprawy i satysfakcję z doprowadzenia jej do końca, tak jak kilka minut temu. To, co mówisz wskazuje na to, że nie jesteś raczej typem duszy towarzystwa, inaczej nie odkrywałbyś co jakiś czas nowych, dziwnych miejsc, swój wolny czas poświęcając na spotkania ze znajomymi. Lubisz wyprowadzać człowieka z jego strefy komfortu i widzę, że czerpiesz z tego sporą przyjemność, a twoje rozwiązywanie sprawy... bardzo się w nie zaangażowałeś. To raczej nieodpowiednia cecha. - Była zarówno dobrym obserwatorem, jak i słuchaczem, obie cechy wykorzystując w swojej pracy. Zrobiła to i teraz.
- Ciężko cokolwiek z ciebie odczytać, Anthony, kiedy otaczasz się grubym murem. Nie jesteś już w pracy, możesz odrzucić swoją maskę uprzejmości i spięcia, które zauważyłam wtedy i widziałam dzisiaj. Tak jak ja to zrobiłam, zdradzając ci już za dużo siebie. - Dodała spokojnie, prawie całkiem zapominając o niezbyt dogodnym miejscu i niewygodnym krześle.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brick Lane Market Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brick Lane Market [odnośnik]22.04.18 0:31
Rzadko zdarzało się by zabrakło mu języka za zębami. Uchodził raczej za tego wygadanego, elokwentnego, a jednak w tym momencie potrzebował się zatrzymać i skupić. Na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka, a brwi nachyliły się ku sobie w geście głębszej zadumy. Wszystko stało się bowiem w jednej chwili trochę mocno skomplikowane.
- Zrobić wrażenie...? Przypadkowo trafia w moje ręce korespondencja zawierająca wzmianki na mój temat, treści tej samej korespondencji poniekąd się wstydzisz - wstydziłaś...? - teraz zaś wprost pytasz się mnie czy zrobiła wrażenie[/b] - podsumował to, jak to jego zdaniem wyglądało - O ile nie była to skrupulatnie przemyślana i zaplanowana manipulacja, a faktycznie przypadek... - w co nieco zwątpił - ...to nie, list nie zrobił na mnie wrażenia - nie mógł tego zrobić. Nie pierwszy raz ktoś uwłaszczał mu kompetencji, a ona patrząc przez pryzmat tamtej sytuacji miała do tego podstawy. Druga kwestia, cóż... Nie potrafił postrzegać wyznania związanego z chęcią mnożenia genów ze swoją osobą w kwestiach innych niż żartobliwych. W każdej innej - faktycznie robiłoby wrażenie, lecz zdecydowanie nieprzychylne. To nie było wyznanie jakim na poważnie powinna dzielić się kobieta widząc kogoś pierwszy raz na oczy. Przynajmniej Skamanderowi nie mieściło się to w głowie - Jak inni... nie wiem jak inaczej sobie wyobrażałaś wizytę służbową aurora, lecz te nie polegają na flirtowaniu popołudniami przy winie - więc tak, zdecydowanie jedną ze składowych jego stosunku wobec Baudelaire tamtego dnia był charakter spotkania - Jeśli boisz się, że nie zauważyłem twojej urody to zapewniam cie, że nie jestem ślepy. Nie uważam jednak by był to powód dla którego miałbym cie traktować inaczej tym bardziej, że nie jestem zainteresowany poszukiwaniem romansu - to był zapewne główny powód zachowania innych przy Francuzce. Posiąść willę, półwillę lub choćby ćwierć jej temperamentu - nie jeden mężczyzna chętnie poszczyciłby się podobnym osiągnięciem. Anthony jednak nigdy nie interesował się podobną rywalizacją, nie szukał też miłości. Chciał by to wiedziała, tym bardziej, że z chwili na chwilę czuł się jak zwierzyna łowna która, ku frustracji myśliwego, nie chciała wejść we wnyki pomimo kuszącej zanęty. Rolę zgrabnego (dosłownie) myśliwego odgrywała w tym momencie Solene. Skamander nie czuł się z tym wygodnie.
Kiedy wymieniała swoje kolejne odsłony uśmiechnął się. Rozbawiła go znajomością samej siebie bo tak - początkowo uznał ją za nierozsądną, później poznał jej upór, teraz... Teraz, teraz powiedziałby że potrafi być:
- Zaborcza - przyznał, a potem zaczął się namyślać patrząc na jej lico, zupełnie jak gdyby próbując rozczytać kolejną zapisaną stronę skomplikowanej powieści - Wydajesz się również szybko angażować - opinia ta odnosiła się do spraw dotyczących: chwili - obecnie toczonej rozmowy na której zdawała się być w pełni skupiona; oraz uczuć - te również zdawały się zdradzać wiedźmę.
- Chciałem poprawić ci humor. Z takim oburzeniem trzaskałaś obcasami o  ministerialny parkiet, że mógłbym przysiąc, że zadrżał w posadach. Miałaś powody. Nie ma co ukrywać, że współpraca nie szła nam gładko. Mimo wszystko, dzięki tobie, udało się sprawić, że świat stał się nieco lepszym miejscem. Dlatego, chciałem zamknąć to w dobrym stylu, zacierając to co złe. Dla każdego z nas. Kto wie, może dzięki temu, kiedyś, przyjdzie załatwiać podobne formalności w przyjemniejszej atmosferze, chociaż życzę ci by to był ostatni raz kiedy będzie ci dane mieć kłopoty - snuł dobrze brzmiąca bajkę, kłamał. W rzeczywistości motywacją go napędzająca był skrywany przez nią sekret. Dziwna tajemnica. Prawdopodobnie jedna z tych której nie wywleka się na światło dzienne, taka która powoduje niechęć i nerwowość na myśl o pojawieniu się w sali przesłuchań. Nie byłby sobą gdyby ten fakt zignorował. Nie wypadało jednak się tym dzielić. To nie było coś co chciałaby usłyszeć.
-  Ja? - powtórzył po niej, a potem uniósł brwi wyżej. Gdy skończyła zwrócił uwagę Francuzce na powód tego stanu rzeczy. Tego, że zadawał pytania. Był on wyjątkowo prozaiczny i ludzki: - To kwestia podtrzymywania przeze mnie rozmowy - zadawanie pytań - Niefortunnie mechanika tejże podobna jest z oczywistych względów do przesłuchania - jedno i drugie polegało na konwersacji, przepływie informacji, prawda? - jednak jeżeli uważasz, że poruszam kwestie dla ciebie niewygodne zwróć mi uwagę. Jeżeli zaś chcesz bym powiedział coś o sobie to nie musisz snuć spekulacji - siedzę na wprost ciebie i słucham. A co do nich - tak, lubię swoja pracę. Moim obowiązkiem, jak również każdego aurora jest zaangażowanie się w każdą sprawę - czasem, energia, skrupulatnością - lecz nie emocjami - Ta nie była wyjątkiem. Dążenie do finału jest często trudne, lecz faktycznie satysfakcjonujące. Myślę też, że to wcale nie jest nieodpowiednia cecha. Raczej pożądana w każdym zawodzie. Nawet twoim - zaangażowany w sprawę i skory do poświeceń pracownik to zawsze lepszy pracownik od tego mniej przykładnego. Co do emocjonowania się jednak myliła. Przy rozwiązywaniu ich nie przepełniała go ekscytacja. Ta jego zdaniem nie mogła odnosić się do czynności mających oczywisty finał, wiążących się z krzywdą innych. Przez swój światopogląd nie potrafił jej więc wykrzesać. Nie poruszał jednak tej kwestii obawiając się, że rozpocząłby światopoglądową debatę, a wówczas prawdopodobnie zraziłby do siebie Solene. Tego nie chciał.
Lubisz wyprowadzać człowieka z jego strefy komfortu i widzę, że czerpiesz z tego sporą przyjemność - tak mu powiedziała wybudzając w nim zaciekawienie.
- Tak? Skąd ten pomysł...? - spytał więc bo ciekawość jest od tego by ją zaspokajać. Zastanawiał się przy tym w którym momencie dał półwilli sposobność do wysnucia podobnych wniosków. Zaraz potem zaczął wyprowadzać ją z innego błędu - Odkrywam też nowe, dziwne miejsca pełne ludzi których znam lub dopiero poznam. To, że dałem ci jeden przykład specyficznego mostu, nie jest regułą. Nie potrzebuję poszukiwać kamienia pod którym mógłbym się skryć - gdyby był wycofany prawdopodobnie nie byłby w stanie prowadzić z nią rozmowy na poziomie jaki oferował. Lgną do ludzi. Do ich szumu, tajemnic, zawiłości. Szukał hałasu, którego sam był pozbawiony. Ten brak nazywany był przez innych maską, spięciem.
- Już raz mnie pytałaś, skąd to spięcie - gdy był u niej na przesłuchaniu w mieszkaniu - Sęk w tym, że nie ma żadnego. Taki już jestem. Podejrzewam, że to taki mój krukoński urok. Tak sądzę. - to było najprostsze wytłumaczenie swojej wady na jakie był w stanie się zdobyć. Inne niechętnie rozpamiętywał nawet jedynie we własnym towarzystwie.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]16.05.18 0:03
Westchnęła, minę mają taką, jakby co najmniej wpatrywała się w daleki, zamglony krajobraz daleko przed sobą. Nieco żałowała, że poruszyła ten temat i poczuła się wyraźnie niekomfortowo, gdy Anthony w taki sposób odniósł się do całej sytuacji. Coraz bardziej zaskakiwała ją jego osoba a świadomość, że był dziwnie odporny na chociażby roztaczaną wokół aurę, zaczynała stawać się coraz mocniej wyczuwalna. Nie rozumiała jedynie dlaczego i nawet jeśli była tego ciekawa, nie zamierzała dochodzić prawdy. W gruncie rzeczy list naprawdę został przypadkowo dostarczony nie w te ręce: pomyliła koperty, w których skrupulatnie zapieczętowana woskiem korespondencja znalazła się nie u tego odbiorcy, u którego powinna – na szczęście nie wiedziała, że sądził, iż zrobiła to celowo; jego szczęście, bo podobnych insynuacji nie zamierzała tolerować, mając zdecydowanie lepsze zajęcia, od wykazywania się ogromnym brakiem taktu wobec przystojnego mężczyzny. Machnęła więc ręką. Nie chciała kontynuować tej rozmowy i miała szczerą nadzieję, że Anthony uszanuje tym razem jej wolę; nie musiał po raz kolejny wprowadzać jej w dziwny dyskomfort, którego wcześniej nie znała, mając wszystko i wszystkich tak, jak tego chciała i kiedy tylko chciała.
Wysłuchała go uważnie i ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. Dzięki tobie świat stał się nieco lepszym miejscem – chyba nie wierzył w to, co mówił? Wokół szalały anomalie, ludzie stawali się bezkarni, inni zaś ginęli, część miejsc była całkowicie niebezpieczna i niedostępna, tak jak jeszcze kilka miesięcy temu. represje wobec czystości krwi stały się coraz bardziej zauważalne i on nagle próbował jej wmówić, że dzięki złapaniu jednej z osób, które chciały sobie dorobić w mniej lub bardziej nieprzyjemny sposób, świat stał się lepszym miejscem. Nonsens.
- Również mam taką nadzieję. – Usta mówiły jedno, głowa myślała drugie; wiedziała, że to dopiero początek jej kłopotów, że w najbliższej przyszłości podobna sytuacja może przytrafić się po raz kolejny i nikt – nawet on – nie był w stanie na to zaradzić, ale również i ten temat postanowiła przemilczeć, wyraźnie tracąc chęć do przebywania w tym miejscu. Znów czuła na sobie zaciekawione męskie spojrzenia, słyszała mimowolnie szepty w niezrozumiałym języku i czuła, jak ponownie traci grunt pod stopami, stając się napastowanym wzrokiem obiektem. Nie lubiła tego.
- Postanowiłam dostosować się do rozmówcy i udać, że jestem detektywem, który rozgryza psychikę drugiej osoby - skwitowała krótko; przez chwilę nawet dobrze się czuła pokazując mu, że - podobnie jak on - potrafi zauważać detale, a to właśnie one były najważniejsze - a pomysł, cóż, od samego początku sprawiasz, że czuję się niekomfortowo. Dzisiejszy dzień jest jedynie wisienką na torcie wcześniejszych spotkań - przecież musiałeś to zauważyć - z kolei spięcie nie bierze się bez powodu. Żadne mięśnie nie są w stanie napinać się bez przerwy, bez konsekwencji. To niezdrowe, zakrawające o poważne schorzenie wymagające leczenia. Trochę o tym wiem. - Podniosła się ze swojego miejsca i ruchem dłoni wygładziła poły płaszcza, instynktownie i bezpodstawnie sprawdzając, czy wszystko znajdowało się na swoim miejscu.
- Odprowadź mnie do domu. Jestem zmęczona. - Zażądała wyraźnie, zauważając, że prośbami i uśmiechem nie dojdą do żadnego porozumienia, gdy Skamander tak czy siak zrobi na przekór jej, zgodnie ze swoją wolą. A tego nie lubiła. Wolała, kiedy druga osoba szanowała jej widzimisię i kaprys, bo wtedy potrafiła bardziej panować nad kapryśną wilą naturą.
Brick Lane nie opuścili jednak od razu. Podczas powrotu tą samą drogą, zainteresowała się sklepikiem z magicznymi lampami, a potem stoiskiem z rozmaitymi drobiazgami, które wyglądały na stare a zarazem pełne uroku. Zapamiętała ten stragan na przyszłość, chociaż wiedziała, że raczej nie wróci w nie ponownie.

zt (oboje?)
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brick Lane Market Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brick Lane Market [odnośnik]26.06.18 13:41
| stąd

Niestety i tym razem magia nie chciała ich usłuchać. Początkowo wydawało się, że idzie dobrze, ale po chwili Sophia mogła rozpoznać, że się myliła. Nie było dobrze. Anomalia nic sobie nie robiła z ich starań, ich połączonej mocy nie wystarczyło na to, żeby ją opanować. Najwyraźniej mimo uczynionych postępów w rozwijaniu umiejętności w zakresie obrony przed czarną magią to wciąż było za mało, skoro nie potrafiła obłaskawić żadnej anomalii nie mając u boku doświadczonego Gwardzisty, jak Samuel. Wtedy, w redakcji Proroka Skamander zdawał jej się tak potężny, jakby mógł sam jeden opanować tamtą anomalię. Ale zarówno jej, jak i Anthony’emu sporo jeszcze brakowało do takiej mocy. Naprawdę się starali, ale magia zaczęła niepokojąco drgać grożąc wybuchem, a na dodatek oboje mogli usłyszeć nawołujące głosy i tupot kroków; zapewne zbliżał się patrol zaalarmowany wcześniejszym hukiem bombardy.
Nie mieli innego wyjścia jak ucieczka w stronę miejsca, gdzie zostawili swoje miotły. Korzystając z aurorskiego sprytu łatwo umknęli ze stadionu i znaleźli pozostawione w krzakach miotły. Niestety wiedziała, że miał rację – mogła wiele chcieć, ale pewnych rzeczy nie przeskoczy. Pytanie tylko, czy to była kwestia wyłącznie pecha, którego najwyraźniej przyciągała jak magnes?
- Czasem po prostu zaczynam... wątpić w swoją skuteczność, skoro bez Samuela u boku nie potrafię pokonać żadnej anomalii – odezwała się, łapiąc swoją miotłę. Jak ona miała pomagać ratować świat, skoro walka z anomaliami szła jej tak kiepsko? – Oboje wiemy, że to bardzo ważne, żeby zwalczyć te anomalie. Ale cóż... będę próbować do skutku. Ostatecznie lepiej próbować niż nie robić nic i udawać, że problem nie istnieje.
Wskoczyła na miotłę, odbijając się od ziemi.
- Mogę mieć. Chętnie coś zjem – zgodziła się z nim, zdając sobie sprawę, że właściwie to zgłodniała. A że była beznadziejną kucharką, którą często przerastało zrobienie czegokolwiek trudniejszego niż kanapki czy jajecznica, każda okazja do zjedzenia na mieście była dobra. – Chyba tam kiedyś byłam, ale to było dawno.
Lot szybko ją otrzeźwił i pomógł jej odnaleźć spokój. W pewnym sensie zdawała się pogodzona z kolejną porażką, wiedziała, że walka z anomaliami jest trudna i niewielu podołało temu wyzwaniu. Lecąc za Anthonym do Londynu miała naprawdę dużo czasu, by ochłonąć, bo z Wiltshire, gdzie mieścił się stadion Os, był to spory kawałek drogi. Dosłownie i w przenośni, bo po locie w zaskakującym jak na sierpień zimnie była porządnie zziębnięta, kiedy już wylądowała nieopodal Brick Lane, mając wrażenie, że jeszcze trochę i ktoś musiałby ją odmrozić od miotły. Z daleka mogła wyczuć intensywne zapachy przypraw i egzotycznych potraw. Niebo tymczasem zaczynało jaśnieć; po parugodzinnym locie dotarli do Londynu o takiej porze, że najwyraźniej zbliżał się świt.
- Naprawdę zgłodniałam – powiedziała, zerkając na Anthony’ego. – Mam nadzieję, że znajdziemy tu kogoś tak wczesną porą. Mówisz, że mają tu dobre żarcie?



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Brick Lane Market [odnośnik]05.08.18 20:05
Palce które zaciskał na miotle zziębły. Tak samo zresztą jak on cały. Długo po tym jak wylądował i z radością poczuł pod stopami bruk targały nim dreszcze. Im jednak odważniej zapuszczali się w głąb Brick Lane tym bardziej Anthony pozwalał by ciepło ulicy i jej ostre zapach grzały jego zmysły pozwalając wykrzesać mu samemu garść energii.
- Nie ma co porównywać skuteczności jednej osoby do dwóch, Sophie. Przecież z góry wiadomo na czyją stronę przy takim porównaniu szala się przechyli. Nie wspominając nawet o tym, że Samuel jest od ciebie starszy, bardziej doświadczony. Nie mówię, że to złe, być wobec siebie krytycznym, jednak należy zachować w tym pewien rozsądek. Przykładowo nie wyszukując sytuacji ani tła przy którym bez względu na okoliczności korzystnie wypaść nie można. Mam wrażenie, że nie do końca wychodzi mi uchwycenie w słowa tego co chcę ci przekazać, jednak mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli - nie było sensu dołować się tym, że w pojedynkę jest się gorszym niż w grupie albo że przy kimś bardziej doświadczonym wychodziło się na kogoś miernego. Tego jakkolwiek nie dało się przeskoczyć, zmienić. To ni są żadne nowe prawdy. Tak było, będzie i nic tego nie zmieni.
- Um, można tu zjeść najlepsze curry i przez chwilę poczuć się jak w sercu Bangldeszu bez konieczności używania świstoklika. Trzeba jednak uważać gdzie się zamawia. W niektórych budkach można się nieźle struć. Pokażę ci jednak najlepszą do której możesz śmiało przyprowadzać znajomych bez trwogi o ich żołądki - zapowiedział entuzjastycznie, chowając zmarźnięte dłonie do głębokiej kieszeni swojej szaty. Gdy znaleźli się na miejscu o którym wspominał skinieniem głowy wskazał mizerny stolik - zajmij nam miejsce, ja nam coś zamówię. Powiedz mi jednak czy masz ochotę na piwo. Mają tu takie ciekawe słodkie, które dobrze komponuje się z czymś pikantnym- podpytał jeszcze by po chwili dosiąść się do czarownicy. Za około kwadrans zamówienie powinno zostać im podane - Ćwiczysz w jakiś sposób skupienie, Sophie?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brick Lane Market [odnośnik]05.08.18 22:20
Nie ulegało wątpliwości, że Samuel był od niej lepszy – zarówno jako auror, jak i członek Zakonu Feniksa. Był lepszy od niej, od Anthony’ego i od większości aurorów, których znała, i potrafiła to przyznać. To było oczywiste, był w końcu starszy, a jako członek Zakonu przeszedł Próbę Gwardzisty. Biała magia, która w nim płynęła, była nieosiągalna dla niej i drugiego Skamandera, a także dla innych członków Zakonu, może poza innymi Gwardzistami. Sophia miała wrażenie, że potrafiłby naprawiać anomalie w pojedynkę, poradziłby sobie bez niej. Musiał minąć czas, żeby rozwinęła swoje umiejętności w podobny sposób. Może była zbyt niecierpliwa i wymagała od siebie widocznych postępów zbyt szybko, choć wiedziała, że obrała trudną i krętą ścieżkę, gdzie nic nie przychodziło łatwo. Cierpliwość chyba nigdy nie była jej najmocniejszą stroną, ale nie ulegało wątpliwości, że musiała nabrać więcej pokory i wyzbyć się tej młodzieńczej zapalczywości i bycia w gorącej wodzie kąpaną. Anomalie pokazały jej, że czas najwyższy, bo nie szły jej dobrze, mimo że dużo ćwiczyła w zakresie magii obronnej i władała nią na wysokim poziomie. A jednak anomalie wykraczały poza poziom jej umiejętności, mimo że zapoznała się ze sposobem Zakonu bardzo szczegółowo, analizując, gdzie mogła popełnić błędy.
- Tak... Rozumiem, o czym mówisz. Sam jest bardzo utalentowanym czarodziejem, w dodatku posiada umiejętności, których my nie mamy – rzekła; na pewno wiedział, co miała na myśli: moc Gwardii. – Do tej pory robi to na mnie wrażenie, jak pokonał tę anomalię, i pragnę wierzyć, że powtórzę ten sukces. Od miesięcy dużo ćwiczę, jeśli chodzi o białą magię. – Odkąd straciła rodziców, zaczęła poświęcać tym naukom jeszcze więcej czasu. I pracy w ogóle. Prawie nie miała życia poza pracą i od kwietnia też Zakonem. To były dwie bardzo istotne dla niej wartości, pragnęła pomagać, wzięła sobie też do serca spotkanie Zakonu. – Może za dużo od siebie wymagałam. Anomalie to coś poważniejszego niż cokolwiek, na co przygotowywał mnie kurs. A ty? Co czujesz, kiedy się z nimi mierzysz?
Kto by się wtedy spodziewał, że z magią stanie się coś takiego?
Lot ukoił początkowe emocje. Lądując w Londynie czuła się dużo spokojniejsza – latanie zawsze miało na nią dobry wpływ. I na pewno wzmogło apetyt, bo naprawdę zgłodniała i z radością powitała zapowiedź śniadania.
- Zaufam twojemu wyborowi – rzekła, kiedy poprowadził ją w stronę upatrzonego miejsca. – I tak, napiję się piwa – potwierdziła, siadając przy mizernym stoliku, by zająć im miejsce, podczas gdy on poszedł im coś zamówić. Takie warunki nie odstraszały jej jednak, a unoszące się w powietrzu zapachy podsycały głód. Pachniało naprawdę smakowicie, aż sobie przypomniała, jak w Ameryce lubiła eksperymentować ze smakami i chętnie próbowała nowych rzeczy.
Słysząc jego pytanie zamyśliła się.
- Czasem to robię, w ramach treningów, o które muszę dbać, by pozostać w formie jako auror – rzekła. Trenowanie jasności umysłu było istotne w przypadku aurorów, którzy musieli umieć sobie radzić w trudnych warunkach, pod presją. Nie mogli sobie pozwolić na panikę i słabości, odporność psychiczna była bardzo ważna. – Ty zapewne masz w tym jeszcze większe doświadczenie – zauważyła, pamiętając, że był legilimentą, a żeby się tego nauczyć, musiał intensywnie trenować swój umysł. Zdolność ta była moralnie wątpliwa, ale zdawała sobie sprawę, jak cenna mogła być w ich walce, bo ich przeciwnicy z całą pewnością byli zdolni do wszystkiego, co już udowodnili. – Może udzieliłbyś mi kilku rad, co jeszcze powinnam robić poza technikami, które poznałam na kursie aurorskim?
Niedługo później wylądowało przed nimi jedzenie i piwo. Sophia od razu zabrała się za pałaszowanie, przepijając piwem.
- Dobre to – pochwaliła nietypową potrawę.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Brick Lane Market [odnośnik]06.08.18 8:00
Sophie nie była słaba. To Samuel był po prostu silny. Anthony również musiał przyjąć do wiadomości, że młodszy kuzyn dawno przegonił go w umiejętnościach. Nie było to zaskakujące. Było wielu aurorów którzy posiadali znacznie większe predyspozycję od Thonego w swym zawodzie. Kiedyś i jego samego to drażniło, tak jak teraz Sophię - ta różnica w sile. Skamander nauczył się jednak nie skupiać swojej uwagi na tym, czego osiągnąć nie był w stanie. Prawdopodobnie nigdy nie będzie tak biegły w dziedzinie białej magii jak Samuel, czy też chociażby Sophie. Osiągniecie sprawności fizycznej Brendana prawdopodobnie zajmie mu lata o ile w ogóle było to w jego zasięgu. Posiadał jednak atuty których nikt inny nie miał i to było jego mocną stroną. Nie zazdrościł więc nikomu i nie niszczył się od wewnątrz za nie bycie tak silnymi jak inni.
- Nic szczególnego. Są zadaniem, które albo udaje mi się wykonać, albo nie - tak też było. Anomalie nie wzbudzały w nim wyzwania, nienawiści, obrzydzenia, frustracji, a ich zniszczenie nie wywoływało ani szczęścia, ani ulgi. Być może pałętało się w nim coś na kształt poczucia obowiązku bo ich usunięcie było pewnym zadaniem nu nadanym przez Zakon. W gruncie rzeczy nie wywoływały w nim większych emocji niż zakreślenie na sprawdzianie rubryki z poprawną bądź błędna odpowiedzią. Sophie jego zdaniem tego brakowało, dlatego gdy byli już na Brick Lane, siedzieli, a ich samych otulał zapach dobrego jedzenia poruszył kwestię jej skupienia.
- Tak też myślałem - że robisz to od czasu do czasu. I tak, chciałbym ci pokazać kilka dlatego też właśnie poruszam ten temat. Myślę, iż potrzebujesz większego skupienia. Za bardzo pozwalasz rozpraszać się płomiennym emocjom. Nie jest źle czerpać z nich siłę do działania, jednak należy to robić świadomie, a nie pozwalając ponosić się impulsowi - wyjaśnił nie chcąc się kryć ze swoimi zamiarami przed rodziną. Przynajmniej nie tymi mającymi uczynić ją silniejszą - Porozmawiamy jednak o tym w odpowiednim czasie. Dziś jest już na to za późno, a my sami zbyt zmęczeni. Cieszmy się posiłkiem - zachęcił dźwigając kąciki ust, ciesząc się, że udało mu się zadowolić Sophię posiłkiem. Później udali się na spoczynek. Kolejny dzień nie miał być lżejszy.

|zt


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Brick Lane Market
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach