Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczony amfiteatr
AutorWiadomość
Opuszczony amfiteatr [odnośnik]08.05.16 0:55
First topic message reminder :

Opuszczony amfiteatr

Ostatnie przedstawienie w tym amfiteatrze odbyło się tak dawno, że nie pozostali już żadni żywi, którzy byliby w stanie je pamiętać. Niektórzy szczęśliwcy mogą jednak na którejś z licznych ławek dostrzec jasną poświatę, która po przyjrzeniu okazuje się duchem młodego, przystojnego mężczyzny. Z chęcią opowiada on historię teatru, który spłonął w trakcie jednego z przedstawień, a ogień zabił całą obsadę i połowę widowni. Wkrótce to miejsce zostało zapomniane i przypomina teraz cmentarzysko Melpomene; widownia porosła kępami wysokich traw, po ścianach garderoby pną się winorośla, a pojedyncze i przepiękne, nieprzeżarte zębem czasu rekwizyty ukryte wśród chwastów przypominają o chwilach świetności opuszczonego amfiteatru.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczony amfiteatr - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]07.08.17 15:30
To nie było takie proste. Wrócić do codzienności po tym wszystkim. Zresztą - codzienności. Czym ona teraz miała dla mnie być? Strachem? Ucieczką? Życiem w ukryciu?
Siedząc na łóżku, przy ścianie, podpierając się na przyciągniętych do piersi kolanach patrzyłam w płomień świecy. Było późno. Była noc. A ja nie mogłam spać. Nie potrafiłam. Ilekroć zamykałam oczy widziałam martwe ciała braci. Poruszały się nieskładnie i mozolnie w cieniu powodując odgłosy chlupotania na wilgotnym podłożu na wzór tych martwych kukieł w podziemiach tamtej wierzy z której uciekłam. Patrzyli na mnie białkami oczu pozbawionych źrenic i uśmiechali się jednocześnie zatapiając w mięsie mojego ziała dłonie. To było okropne. Ten koszmar powtarzał się i powtarzał nieustannie. Nie mówiłam o tym nikomu ukrywając za dnia strach i zmęczenie. Nocą jednak, gdy nikt nie patrzył płakałam z bezradności. Już teraz czułam jak oczy zachodzą mi wilgocią, jak płomień świecy staje się niewyraźny, jak iskrzy i mieni się w oczach, jak...wybucha.
Serce podeszło mi do gardła, a ja sama zapadłam się w sobie, skuliłam mocniej, mając nadzieję, że zniknę, że się obudzę, że to kolejny koszmar. Tylko tym razem nowy. Ogień który buchnął zdawał się ożyć. Uformowaną z żaru szczęką chwycił mnie za dłonie szarpiąc niczym wygłodniałe zwierze. Zawyłam z bólu i przerażenia. Instynktownie chciałam stopą potraktować , marę po pysku, lecz noga również w niej ugrzęzła - w ogniu, bólu, który niczym zaraza rozszedł się po całej skórze, pochłaniając i przeżerając jej powierzchnię. Ciągnąc, szarpiąc, porywając i nieprzyjemnie otulając. Świat stanął w ogniu, a potem upragnionej ciemności. Dawno nic nie śniłam. To było przyjemne.
Nie wiem co sprawiło, ze otworzyłam oczy. Podświadoma chęć przetrwania, którą niepokoiło to, że byłam od bezpiecznego dla mnie miejsca? Szmery? Ból...? tak, zdecydowanie to ostatnie. Skóra mnie piekła, gryzła, paliła. Nie było jednak płomieni nigdzie wokół. Ulga, strach i ból, a także żałość myśli i zdezorientowania uderzyły mnie falą, sprawiając że wbrew sobie zaszlochałam.
- Pomocy... - zaskamlałam nie poznając swojego głosu - Ktokolwiek....jest tu ktoś?! Gdzie ja jestem... - zawodziłam niczym dziecko przecierając łzy i panicznie ostrożnie rozglądając się po okolicy. Miejsce zdawało mi się być znajome, lecz rozpierzchłe myśli nie potrafiły ustalić dlaczego.


|146/236, kara -15
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]12.08.17 13:11
Nie był w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz spał spokojnie - niedręczony koszmarami nawiedzającymi go od dnia, w którym złożył swoje życie na ołtarzu Czarnego Pana, czarnomagicznym tuszem odciskając piętno na przedramieniu, obojętny na echa palących go porażek i błędnych decyzji, wolny od ciemnych chmur kłębiących się nad nim i jego najbliższymi. Znalazł jednak sposób na bezsenność, z ukojeniem przyjmując fakt, że skrajny wysiłek fizyczny jest w stanie doprowadzić go do objęć Morfeusza, oferując nocne wytchnienie opadających ciężko powiek. Tym razem jednak z głębokiego snu nie wyrwały go pierwsze promienie jutrzenki, tylko nieznośny hałas. Wpierw głuche dudnienie, narastające z każdą sekundą, przebijające się do ospałych warstw podświadomości i ostatecznie wybudzające do spółki z bliżej niezidentyfikowanym hukiem. Może Serafin po raz kolejny - i tym razem ostatni - dopuścił się zaniedbania przy sprawdzaniu zabezpieczeń hodowli i w kierunku Ludlow galopowały właśnie trolle Averych; snuł w głowie prawdopodobne scenariusze, nie dostrzegając dużego stopnia ich abstrakcyjności, gdy unosił się lekko na łokciach wspartych na miękkim materacu. Lecz wtem cała sypialnia zaczęła się trząść, a zdobiony srebrem i karmazynem sufit przecięły pęknięcia - równie głębokie jak zmarszczki pojawiające się na czole Perseusa; to było niemożliwe, by wielowiekowa rodowa rezydencja mogła ulec zniszczeniu. Wstrząsy tylko narastały, a na podłodze wylądowały pierwsze płatki odłupującego się tynku. To musiał być zaledwie kolejny koszmar, ponura wizja końca wszystkiego, co uważał za pewne - powtarzał to sobie uparcie, nie chcąc ulec rozbierającemu przerażeniu, gdy pomieszczenie zaczęło pulsować, a ściany runąć niczym domek z kart, roztrzaskując drewniane meble w tysiące drzazg i przytrzaskując ozdobne rzeźby swoim ciężarem. Obudź się, obudź, zaraz wszystko minie, wszystko powróci na swoje miejsce w statecznej ciemności. Powrót do świata żywych jednak nie nadchodził, a spadające na szlachcica coraz większe kawałki sufitu wydawały się być niepokojąco prawdziwe, podobnie zresztą jak ból, jaki sprawiały uderzenia w różnych punktach jego ciała niedbale przykrytego satynową pościelą. Czy więc to nie był zaledwie koszmar? Taki miał go spotkać koniec? Miał zginąć we własnym łożu, przygnieciony sufitem rodowej posiadłości, która miała przetrwać nie tylko jego, ale i kolejne pokolenia? Nawet jeśli zaraz miał się obudzić - nie mógł pozostawać bierny, nie teraz, gdy wątpliwości zagościły w nim na dobre. Skoczył na równe nogi, podejmując próbę ewakuacji z walącej się sypialni, lecz nim chociażby zbliżył się do drzwi, donośny trzask obwieścił zerwanie ostatnich powięzi trzymających sufit w przypisanym mu miejscu. W niepozostawiającym wiele nadziei na ocalenie odruchu skulił się na podłodze, zakrywając rękami głowę dosłownie na parę chwil przed tym, jak masa gruzu pogrzebała go żywcem.
W końcu uniósł ociężałe powieki, lecz czekające go rozczarowanie nie znało granic. Suchotniczy kaszel wywołany kłębami pyłu wydarł się z jego płuc, gdy bezradnym spojrzeniem prześlizgiwał się po ruinach, przyjmując ostatecznie do wiadomości fakt, że wcale nie powracał z krainy snów, a posiadłość Averych faktycznie prawie stała się jego grobem. Jakim cudem najbezpieczniejsze miejsce jakie znał mogło runąć? Zakasłał ponownie, rozgarniając dłońmi zalegające na nim kawałki sufitu i ponownie, odrzucając na bok okazałą bryłę gruzu. Co z jego rodziną, z pozostałymi domownikami Ludlow? Co z jego rodzicami, czy mieli oni mniej szczęścia, gdy strop rezydencji przygwoździł ich do podłogi, jakby byli zaledwie szmacianymi lalkami? Całe jego obolałe ciało protestowało przy nawet najmniejszym ruchu mięśni, lecz nie mógł po prostu wylegiwać się pośrodku pobojowiska i czekać na cud, nie wiedząc czy jego najbliżsi nie są bezpieczni. Zaczął rozgarniać gruz jeszcze szybciej, próbując wygrzebać się spod przygniatających go kilogramów i znaleźć jak najsprawniej drogę wyjścia, by rozeznać się w sytuacji.
Pomocy… Czy miał już omamy? Słaby dźwięk ledwo przebijał się do uszu Perseusa, a na jego karku zjeżyły się włosy. - Matko?! - wykrzyknął lub przynajmniej wykrzyknąć próbował, chwiejnie zbierając się z podłoża i odrzucając od siebie przesłanki, że zasłyszany głos niewiele ma wspólnego z głosem Septimy - instynkt zagotował się w jego żyłach, karmiąc umysł myślą, że jego matka wydaje z siebie ostatnie tchnienie, a on nie jest w stanie jej pomóc - ani temu zapobiec. - Gdzie jesteś? Nie widzę cię - nawoływał wciąż, wstrząsany kolejnymi kaszlnięciami, błądząc po omacku w samym środku gruzowiska i ani przez chwilę nie myśląc, że ta, której szukał, może nie być tą, do której zmierza. Pierwsza chmura pyłu opadła i… dopiero wtedy poczuł chłodny powiew wiatru. Wytężył źrenice, dostosowując je do ciemności, by z niemałym zaskoczeniem stwierdzić, że miejsce, w którym znajduje się do spółki z gruzami swojej sypialni, nie jest wcale ulokowane na ziemiach Shropshire - niezrozumienie zakołowało w głowie Avery’ego, na parę chwil blokując powietrze w jego płucach. Na gacie Salazara, co tu się działo?

| żywotność: 121/221; kara: -20


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]12.08.17 19:14
Potworne uczucie niewiedzy i zdezorientowania sprawiło, że się rozkleiłam. Po raz kolejny w przeciągu tygodnia znalazłam się nagle w obcym miejscu, po raz kolejny budziłam się w nieznanej mi ciemności, a moja skóra piekła od żaru. Na swój sposób było to pokracznie zabawne i być może nawet wygięłabym usta w ironicznym uśmiechu, gdybym miała siłę. Tak to po prostu się rozpłakałam będąc przekonana, że to kolejny koszmar ze mną w roli bohaterki. Że zaraz z tej ciemności w której tkwię sama wyłoni się żywy trup mojego brata nawołujący zawodząco moje imię. Jednak zupełnie obcy dźwięk rozszedł się w powietrzu - za mało szorstki bym mogła przypisać go do któregoś z moich chłopców. Zduszony, gładki, podszywany wyraźnym niepokojem, tak bardzo inny od tego jakim posługiwały się mary z moich snów Zastygłam więc, niczym łania na łące do uszu której dobiegł nieznany szmer. Niedbale rozmazałam słoną wodę po twarzy przecierając jej nadmiar z oczu i pociągnęłam soczyście nosem. Wcale nie byłam tu sama,a przynajmniej ktokolwiek mi tu towarzyszył nie był niczym mi wcześniej znanym więc nawet jeśli miał być to koszmar...
- Halo...? - zagaiłam ponownie, niepewnie i w sposób przyciszony chociaż chwilę wcześniej robiłam znacznie większy cyrk. Tak właściwie...to chyba właśnie tak postacie z opowiadanych horrorów zwracają się do piwnicznej ciemności, którą mają zbadać. Mają? Powinnam? Potrząsnęłam głową próbując przywołać się do rzeczywistości. Dwa światy mi się zlewały w jakąś niepojętą karykaturę, lecz nawet...nawet jeśli, to przecież nie powinnam zignorować kogoś, kto być może również potrzebował pomocy. Może większej niż ja sama. Może razem będzie łatwiej...? Nie tak strasznie? Nie myśląc wiele podniosłam się zmuszając się do ruchu. Spieczona skóra zasyczała. Gruby materiał mojej piżamki na chłodniejsze noce rozprostował się sięgając mi kostek - na białym materiale miała wyhaftowane maki. Podążając za kaszlem trafiłam na niego - młodego, nieznanego mi mężczyznę.
- Całe szczęście - wydusiłam z siebie z ulgą, a moje oczy zaczęły na nowo zachodzić łzami - Myślałam, że jestem tu kompletnie sama - a to było przerażające. Podciągnęłam zsuwające się ramiączko piżamy, które przed spaleniem było niegdyś pełnoprawnym rękawem - Byłam w domu, a potem w jednym momencie wyrwały mnie z niego ogniste potwory. Obudziłam się tutaj, myślałam że to sen, ale to wszystko tak piecze i przecież cie nie znam. Nigdy nie fantazjowałam w swoich snach o mężczyznach byś tu był, więc to jednak nie może być sen - skarżyłam się, gadałam na jak gdyby jednym oddechu chcąc wyrzucić z siebie kłębiące się emocje nie interesując się czy ten ktoś chciał bym mówiła. Mówienie mnie uspokajało i pomagało zrozumieć sytuację, a tego tutaj kompletnie nie potrafiłam pojąć jedynie widząc- Nic ci nie jest? - dodałam po chwili w której musiałam zaczerpnąć oddechu i w sumie chciałabym by coś mu dolegało. Poważnego. Albo bym zemdlała i zyskała spokój albo bym się skupiła na czymś pożytecznym niż panikowaniu.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]19.08.17 22:56
Nie znosił dezorientacji. Poczucia zagubienia, które zwykł rozsiewać wokół innych, sącząc do ucha jad nagiętych do własnych potrzeb półprawd - gdy sytuacja przybierała gwałtowny obrót, gdy to on zajmował miejsce niepotrafiącego odnaleźć się w czasoprzestrzeni, z każdym uderzeniem serca narastało w nim niepojęte rozdrażnienie. Bywał to stan niebezpieczny. Obrzucał szybkim spojrzeniem wszystko, co nie tonęło w ciemnościach, lecz poszczególne elementy układanki uparcie odmawiały złożenia się w całość. Jeśli Ludlow faktycznie runęło, gdzie były gruzy reszty posiadłości? Gdzie była jego rodzina? I w końcu: gdzie był on? Nie było potrzeby się skradać, chociaż raczej należałoby rzec, że nie było sensu: ciągłe wykasływanie kolejnych kłębów pyłu zalegającego w płucach zdradzało zapewne jego obecność w promieniu co najmniej mili, dlatego kaszlał bez zażenowania, pełną piersią, może odrobinę naiwnie licząc na to, że szybciej upora się z nieprzyjemnym uczuciem podduszenia. A może uczucie to pozostało po przeciągających się w nieskończoność chwilach spędzonych pod tonami gruzu. Kroczył ostrożnie, bosymi stopami stąpając po co większych kawałkach tynku i mokrej trawie, w oddali majaczyły kontury czegoś dużego - ogromnej skały lub najzwyczajniej na świecie ruin, nie skupiał się jednak na próbach połączenia wspomnień z teraźniejszością, by zidentyfikować lokalizację, gdy tuż nieopodal słyszał nawoływania. I płacz. Pierwsza alarmowa lampka zapaliła się w jego głowie, czy kiedykolwiek widział, by Septima zrywała z twarzy maskę chłodnej obojętności? Woń palonych tkanek uderzyła go w nozdrza, był już blisko. Kolejna alarmowa lampka; postać, którą widział przed sobą była niższa niż powinna. Ściągnął brwi w wyrazie konsternacji, przyjmując w końcu do wiadomości to, co wydawało się być oczywiste: nie jej szukał. Rozczarowanie błysnęło w stalowoszarych tęczówkach.
- Kim jesteś? - zapytał nagle, zbywając wszystkie jej słowa. I ulgę, która była zupełnie nie na miejscu. Myślałam, że jestem tu kompletnie sama. Och, tak by było o wiele lepiej. Zmarszczył brwi jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe, słysząc jej bełkot. Ogniste potwory? Fantazje o mężczyznach? - Nie jestem tym, o którym się śni - o ile nie jesteś fanką koszmarów. Wyrzucił z siebie, lecz pewnie nawet nie usłyszała tego wtrącenia, zbyt pochłonięta swoją wypowiedzią. Palce lewej dłoni Avery’ego odruchowo powędrowały do skroni, głowa pulsowała tępym bólem, a zewnętrzne bodźce nie pomagały. - Cicho - dość, nie mów już nic - bądź cicho - powtórzył z większą mocą, cofając się o krok, odruchowo, by oddalić się od źródła nieprzyjemności. Niespokojne myśli powróciły, skąd mógł mieć pewność, że jego bliskim nic się nie stało? Musiał stąd iść, teraz, natychmiast - nogi uginały się jednak pod jego własnym ciężarem, a ciało ogarniała ogólna słabość, jego stan pozostawiał zbyt wiele do życzenia, by mógł działać sprawnie. Zmienił zdanie gwałtownie, zamiast cofać się dalej, zrobił kilka kroków wprzód, nagłym gestem dobywając różdżkę z kieszeni piżamy, która była już tylko marnym wspomnieniem szkarłatnego jedwabiu, z którego została uszyta. - Malesuritio - wypowiedział inkantację bezzwłocznie, celując w ciemnowłosą. Chyba ciemnowłosą - być może po prostu jej włosy się osmaliły. To nie miało znaczenia.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]19.08.17 22:56
The member 'Perseus Avery' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 87

--------------------------------

#2 'k10' : 4

--------------------------------

#3 'Anomalie - CZ' :
Opuszczony amfiteatr - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczony amfiteatr - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]12.10.17 3:15
Byłam przerażona, trzęsłam się. Skóra piekła,paliła. Każdy ruch sprawiał, że przyjemny materiał nocnej koszuli zdawał się być kolczastym drutem zatapiającym raz po raz zęby w mojej skórze. Stopy niepewnie prowadziły po żwirowatej powierzchni. Chłód smagał moje kostki i pełzł po łydkach. Była ciemność - wszędzie. Nie posiadałam różdżki by ją rozgonić, lecz to co mnie przerażało najbardziej to to, że byłam poza domem. Sama w miejscu,którego jeszcze nie rozpoznałam. Moje oczy szybko przyzwyczaiły się do panującej ciemności. Wyczulone na ruch źrenice zaprowadziły mnie do niego - młodego mężczyzny. Poczułam się bezpieczna. Złudnie. Jeszcze o tym nie wiedziałam. Przepełniona plątaniną emocji z którymi, niczym przeciętna kobieta, po prostu nie radziłam - wybuchłam. Przy nim, zalewając go nerwową i bezsensowna lawina słów w której nikły jego żądania o zaprzestanie. Byłam gdzieś na skraju paniki, musiałam spuścić z siebie nadmiar histerii nim jej czara się we mnie przeleje. Jedna, druga sekunda. Było mi lepiej. Szósta, siódma...nieco lżej i ta kolejna sekunda trwająca wieczność. Jedna chwila, która zmieniła wszystko. Jego postawa, ruch, gest. Zmarszczka złości, podniesiony ton, kierowana ku mnie różdżka. Wcale nie byłam bezpieczna, wcale nie mogłam liczyć na pomoc. W tej jednej chwili zrozumiałam, że od samego początku, od momentu w którym wyrwały mnie ogniste bestie - byłam sama. Nie było tu sojuszników - tylko dwójka ludzi. Ja i on. Świat jest okrutny, Sally - powiedział mi szept słyszany tylko przeze mnie. Mroził, sięgał w głąb mnie swoim echem, wywoływał gęsią skórkę, spinał mięśnie, rozszerzał źrenice do granic możliwości. Uciekaj - kazał, a moje ciało się poruszyło wraz z zielonym, jadowitym błyskiem wydobywającym się z jego różdżki, próbując uniknąć trafienia. Myśli miałam puste. Jedyne co było dla mnie oczywiste to to, że ten człowiek chciał mnie skrzywdzić, a ja nie chciałam być już krzywdzona.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]12.10.17 3:15
The member 'Sally Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczony amfiteatr - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]12.10.17 4:02
Zgubiła mnie moja łatwowierność. Podeszłam do niego niczym bezpański pies na żebry, który zapomniał kto przyczynił się do krzywdy jaką jest zesłana na niego samotność. Teraz, w momencie gdy zielona magia jego różdżki mnie dosięgła, zdałam sobie z tego sprawę bardziej niż kiedykolwiek. Bardziej niż wtedy, gdy jeszcze podczas szkolnych zajęć dziewczyna z ławki się do mnie uśmiechnęła tylko po to by w czasie przerwy na korytarzu wyśmiać i upokorzyć; niż moment w którym dano mi iluzję bycia cenną tylko po to by mnie wykorzystać, potraktować przedmiotowo. Nieznacznie bardziej, niż wtedy, kiedy pojedynkowałam się z Barrym myśląc, że znów będzie jak wtedy, kiedy on od samego początku miał w zamiarze mnie jedynie upokorzyć. Ach i oczywiście - być może na równi z chwilą w której świat magii zadecydował uznać mnie za coś niegodnego istnienia akurat wtedy, kiedy zaczynałam wierzyć, że gdzieś tam w nim jednak znajduje się dla mnie miejsce.
To bolało - ta świadomość, ta zdrada, ta wżerająca się we mnie dziwna magia. Czułam się słaba. Z każdym krokiem mojej ucieczki słabsza. jednak wciąż stawiałam kroki przed siebie, dostrzegając zarys jakiejś ściany. Zrujnowanego kawałka sterty cegieł. Strach i popłoch mnie tam popychał. Kazał się schować, zniknąć z oczu temu człowiekowi, temu światu. Jest okrutny. poczułam wilgoć na swoich policzkach, lecz nie potrafiłam powiedzieć, czy płaczę, szlocham...oddychałam? Potykałam się, zataczała, podparłam o coś, plecami, ręką. Chyba w którymś momencie upadłam, skuliła się, zamarłam, by po nie wiadomo jak długim czasie znów zacząć uciekać. Tego człowieka już nie spotkałam, już na niego nie natrafiłam. Zostawił mnie? Uciekłam? Udało mi się skryć? A co jeśli gdzieś tam jest..? Jeśli mnie szuka? Jeśli chce znów mi coś zrobić...? Teraz każdy chce cie skrzywdzić, Sally. Prawda. Jak mogłam o tym zapomnieć? Byłam przecież brudną mugolaczką. Nie było miejsca w którym byłabym bezpieczna. Nie było...? Nogi zaczęły prowadzić mnie w ciemność. Zdawały się wiedzieć coś o czym ja w tym momencie nie pomyślałam.

|zt
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]18.05.18 22:15
| 4 lipca 56'


Ostatnie dni nie były proste. Nieustanne wspomnienia wydarzeń w elektrowni nachodziły jego głowę dostatecznie zaburzając rytm dnia, a co najgorsze możliwość skupienia na pracy tudzież innych, codziennych czynnościach. Analizował, szukał błędów i ich rozwiązań, choć w zasadzie istniało tak wiele niedopowiedzeń, że ostateczne wnioski iście trudno było wyciągnąć. Chciał już odetchnąć, zostawić to za sobą, bowiem w końcu osiągnęli cel związany z uwolnieniem lorda Burke oraz co finalnie się okazało – także Panny Rookwood. Zdobyli to, co wydawało się nieosiągalne, nader mroczne i pozbawione wszelkich szans, jednak potęgi ich przywódcy nie było granic. Poprowadził ich pokazując jak wielką mocą władał, udowodnił – choć nie musiał – że nie istniała żadna inna słuszna sprawa. Macnair wierzył coraz bardziej, jego lojalność nie była już tylko pustym przyrzeczeniem.
Migreny dopadały szatyna coraz rzadziej. Mogłoby się wydawać, że skutki anomalii miał już za sobą, choć wolał dmuchać na zimne i nie oddalać się nader bardzo od Londynu, gdzie mógł liczyć na skuteczną pomoc uzdrowicieli. Misje poza krajem wolał odłożyć na później, choć nie należało to do najprostszych decyzji z uwagi na ostatnie zdobyte informacje w sprawie jego błyskotki. Cel zdawał się być na wyciągnięcie ręki, jednak ryzyko z nim związane wykraczało poza ówczesne możliwości – w tej kwestii był realistą. Musiał być pewien odzyskania pełni sił, równowagi i skupienia owocującego efektywnością podejmowanych działań, gdyż nawet w ostatnich dniach złapał się na popełnieniu prostych błędów. Alkohol, choć nie pity w nader dużym nadmiarze, koił negatywne emocje, ale nie dało się ukryć, iż te coraz odważniej uchodziły z niego udowadniając o nasilającym się problemie z ich skutecznym „uśpieniem”. Potrzebował kolejnego bodźca, zastrzyku energii dającemu jedynie kpiącemu uśmiechowi wyjść na powierzchnię.
Zjawiwszy się u progu Amfiteatru poczuł przyjemny chłód na policzkach. Nie miał ochoty spędzać kolejnego wieczoru w paskudnym, nokturnowskim barze, gdzie smród taniego alkoholu drażnił nozdrza, a głośne, pijackie rozmowy zaniechiwały możliwości spokojnego spędzenia czasu w samotności. Towarzystwo było mu wówczas zbędne. Skierował się do jednej z ław po czym opadł na nią z piersiówką zaciśniętą w prawej dłoni. Różdżka, choć spoczywająca w kieszeni długiej, czarnej szaty, miała być dzisiaj zbędna – na to liczył. Upijając siarczystego łyka rozejrzał się po zarośniętych zgliszczach zapewne pięknej w latach swej świetności budowli  i poddał się własnym myślom, które ponownie wróciły do ostatnich wydarzeń.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]20.05.18 16:14
Lipiec wcale nie zdawał się lepszy. Pogoda pozostawiała dużo do życzenia, chociaż niczego więcej nie można było spodziewać się po Londynie. Zamiast więc krótkich rękawów i cieńszych ubrań, nadal królowały długie rękawy. Tonks nie narzekała, zmieniła jedynie płaszcz z zimowego na wiosenny - niewiele różniący się od tego cieplejszego. Nadal sięgał jej za kolana, ten zamiast jasnego beżu był w kolorze jasnej szarości, jeszcze mocniej pasując do białych włosów. Paradoksalnie zdawała się stać zwyczajnie monochromatyczna, jedynie oczy nadal niezmiennie biły błękitem.
Ostatnie wolne chwile spędzała głównie w osamotnieniu, nie licząc kilku spotkań ze znajomymi jej jednostkami i tymi, które poznawała na nowo. Niezmiennie ćwiczyła wszystko, co tylko wymagała dopracowania.
Miotła stała się jej nieodłącznym towarzyszem, teraz gdy teleportacja nie działała z niewiadomych przyczyn, wolała mieć ze sobą możliwość szybkiego odwrotu, opuszczenia miejsca. Kominki ciężko było odnaleźć, a Błędny Rycerz nie ufał jej zaufania do końca.
Przeważnie trochę czasu spędzała na miotle, zataczając zygzaki nad lasami i zbiornikami wodnymi, które nadal mimo wszystko przyprawiały ją o dreszcze. Zdarzyło się - raz na jakiś czas - że w trakcie lotu dostrzegała tych, którym anomalie nie ułatwiały życia, lądowała wtedy by pomóc im - niezależnie czy byli to czarodzieje, czy też mugole. A potem znikała, w tym drugim przypadku stosując szybkie Oblivate. Jednak nie potrafiła pozbyć się przyzwyczajeń ratownika, mimo wszystko nadal nim pozostawała.
Opuszczony amfiteatr był idealnym miejscem, nikt nie wracał do miejsca, które strawiła ponura historia. Raczej omijano go szerokim łukiem, niźli zapuszczano się w jego rejony. Mogła więc odnaleźć tutaj spokój i możliwość praktyki uroków. Egzamin zbliżał się - nie jeden, a dwa - a ona nadal nie czuła się dostatecznie gotowa. Zajęta sobą, nie zauważyła, że ktoś jeszcze się tutaj zjawił.
- Bombarda Maxima! - wypowiedziała dokładnie, pilnując by przy ostatniej zgłosce odpowiednio podwinąć nadgarstek. Obserwowała jak zaklęcia uderza w niedaleką stertę kamieni nie rozrzucając je na boki. Tak, zdecydowanie stała się silniejsza, ale zaklęcie nie pomknęło też dokładnie tam, gdzie tego chciała. Skrzywiła się. I wtedy to poczuła. Coś się zmieniło, ktoś jeszcze tu był. Nie miała pojęcia skąd wiedziała, ale zazwyczaj na jakiejś innej płaszczyźnie dało się odczuć, że czyjeś spojrzenie obserwuje nasze kolejne działania. Zacisnęła mocniej dłoń na różdżce, pozwoli przeczesując spojrzeniem otoczenie, milimetr po milimetrze, by w końcu go dostrzec. Oddychała ciężko, zmęczona wysiłkiem jaki włożyła w swój trening. Na razie nie atakowała, ale była gotowa zrobić to w każdej chwili. Nie chciała z nim walczyć, nie widziała w tym żadnej korzyści. Walka nigdy nie była dobrym rozwiązaniem, lecz jednak czasami tylko ona pozostawała. Nie odezwała się też jedynie patrząc wprost na niego.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczony amfiteatr - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]20.05.18 16:14
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Opuszczony amfiteatr - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczony amfiteatr - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]24.05.18 19:35
Opuszczony Amfiteatr zdawał się być prawdziwą samotnią. Ponure, skąpane w zgliszczach ściany nie przypominały już lat świetności budynku wskutek czego nie przyciągały tłumów pragnących zaczerpnąć nieco rozrywki. Bliżej mu było do mogiły, cmentarzyska, na którym groby należały głównie do osób przebywających w ten feralny wieczór na widowni oraz ich gwiazd nieubłagalnie roztańczonych w płomieniach żywiołu. Towarzyszący zapach nie odganiał melancholii, nie powstrzymywał sentymentów i czarnych myśli, stąd szatyn liczył, że faktycznie uda mu się pozostać w całkowitej samotności. Tak jednak się nie stało.
Wpierw jego uszom dobiegł świst, następnie szelest i momentalny huk będący skutkiem poprawie wypowiedzianej inkantacji. Nie ruszył się od razu. Wiedział, że może być na celowniku oprawcy i wystarczy jeden zły gest, a precyzyjne zaklęcie dosięgnie jego ciała nim zdąży wyciągnąć swą różdżkę. Szukał w głowie pomysłu na to kim mógł okazać się ów szaleniec, ale wszystkie sensowne przypuszczenia od razu negował, bowiem zdawały się kompletnie niemożliwe. Obserwując czujnym okiem przestrzeń nieopodal ostatniego celowego rozpryśnięcia kamieni dostrzegł niewielką postać o białych, długich włosach, której zacięty wyraz twarzy sugerował bardziej skupienie, jak chęć mordu. Oczywiście nie potrzebował nader wiele czasu, aby ją rozpoznać i tym samym dobyć swej magicznej broni, ale nie zaatakował od razu czekając na ruch dziewczyny. Po jaką cholerę za nim tu przyszła? Śledziła go? Zirytował się, naprawdę wyprowadziła go z równowagi, gdyż nie miał ochoty na kolejne przepychanki i sztuczne wmawianie własnych racji. Pochodzili z dwóch różnych światów, mieli zupełnie inne charaktery oraz poglądy, więc to nie miało prawda się udać. Przeszłość zadawała się znów zataczać koło, dlaczego?
-Po co tu przylazłaś Tonks? Naprawdę chcesz, abym pokazał Ci gdzie Twoje miejsce?- rzucił lodowatym tonem, a jego wargi nawet nie drgnęły pozostając w zupełnej obojętności podkreślonej poważnym wyrazem twarzy. -Dość mam tej zabawy w kotka i myszkę.- dodał powstrzymując wir myśli nieustannie pojawiających się w jego głowie. Czy naprawdę możliwym było, aby ponownie spotkali się przypadkiem? Ponownie w zupełnej samotni?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]27.05.18 23:23
Nie spuszczała z niego spojrzenia, znała go - przynajmniej kiedyś. Nie dawał się rozczytywać, a gdy zdawało jej się już że wie, czego kolejno należy się spodziewać całkowicie zbijał ją z pantałyku. Przywykła do tego, może nawet w jakiś sposób uważała to za interesujące. Jako jeden z niewielu - jeszcze w Hogwarcie - zdawał się znaleźć sposób by utrzymać jej zainteresowanie na dłużej. Zdawało się nie raz, że gdy tylko nauczyła się kogoś rozczytywać, przewidywać jego kolejne ruchy i nie pomyliła się ani razu odpuszczała. Przy nim myliła się ciągle.
Nie podążała jednak za nim, miała swoje życie i swoje plany które oscylowały w ostatnim czasie tylko wokół jednego - stać się silniejszą, bardziej przygotowaną, odpowiednią. Wręcz ostatnim czego chciała to ponowne spotkanie z nim, nadal była zła sama na siebie za to, jak nieudolnie zachowała się ostatnim razem.
Czuła lepki pot, który zaczął pojawiać się na jej ramionach i szyi. Oddech nadal pozostawał przyśpieszony - unosił klatkę w górę i dół. Szybciej, jednak nadal równomiernie. Różdżka pozostawała w tej samej pozycji skierowana w stronę mężczyzny, który postanowił skierować w jej stronę słowa. Słowa, które prawie automatycznie uniosły jej brwi ku górze. Po co ona tu przylazła? Przecież była tu przed nim, straciła poczucie czasu, ale sądziła że ma rację. I dlaczego miałaby mu się spowiadać, nie znajdował się w pozycji w której mógł żądać od niej jakichkolwiek wyjaśnień.
Przestąpiła z nogi na nogę i pewnie gdyby mogła uniosła by wyżej brwi. Teraz, dzisiaj chciał jej pokazywać gdzie jej miejsce? Czy nie robił tego przez całą ich znajomość? Czym różniło się dziś od innych dni? Wiedziała, że czymś musiało. Ust nie wyginał w kpiącym uśmiechu, a słowa pozbawione były kpiny. Dlaczego? Kolejne stwierdzenie tylko utwierdziło ją w przekonaniu że coś jest inaczej, choć nie mogła jednoznacznie stwierdzić o co chodziło. Wiedziała jednak co czuła, a dziwne, drażniące uczucie rozlewało się w niej nie pozwalając odwrócić się plecami.
- Pokazał mi gdzie moje miejsce? - powtórzyła więc po nim, nie, nie powtarzała, krzyknęła nadal zdziwiona tym zwrotem. Może powinni to zrobić, raz i finalnie stoczyć ze sobą pojedynek, sprawdzić kto rzeczywiście jest lepszy. Mogła na tym tylko zyskać, w prawdziwym pojedynku mogła nauczyć się więcej, o ile po drodze nie zginie - bo to też było możliwością. Pozwolił jej odejść ostatnio, a bardziej sam zdecydował się odejść. Czy tym razem zrobiłby to samo? - Możesz spróbować. - dodała unosząc lewą dłoń by odgarnąć z czoła kosmyk włosów.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczony amfiteatr - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]28.05.18 18:21
Wpatrując się w nią nie mrugnął ani razu tylko zaostrzając swój wyraz twarzy jednoznacznie wskazujący na wyjątkowo kiepski dzień. Z reguły kpił z podobnych sytuacji rzucając skretyniałymi żartami niczym z rękawa, jednak wówczas nie miał ochoty na strzępienie języka, co wyraźnie mogła odczuć. Kiedyś go znała, wiedziała że nie zwiastowało to niczego dobrego, dlaczego więc nadal tu była ignorując wypowiedziane słowa, właściwie całą sytuację? Pluł sobie w brodę, iż wybrał akurat to samo miejsce i choć poprzez wzgląd na ich przeszłość nie mógł się temu szczególnie dziwić to w tamtej chwili był tym mocno zirytowany. -Głucha jesteś? Zjeżdżaj stąd Tonks.- dodał mocniejszym, dźwięczniejszym tonem ręką wędrując do wnętrza płaszcza, w którym znajdowała się różdżka. Zaciskając ją w dłoni wstał na równe nogi i bezceremonialnie wycelował w dziewczynę. -Jeśli jeszcze raz zdecydujesz się mnie śledzić to będzie to ostatnie, co zrobisz w swym parszywym życiu.- uniósł nieznacznie brew robiąc krok w jej kierunku. Był naiwny jeśli uważał, że postanowi zostawić go w spokoju, w końcu nigdy nie pozwalała mu w podobnych sytuacjach zostawać samotnie z uwagi na dużą impulsywność. Czasy jednak się zmieniły, a on nie potrzebował już jej ochronnego płaszcza. Była zbyt uparta, aby odpuścić. -Spotkasz się z mamusią, Justine.- dodał lodowatym tonem podkreślając imię, którego unikała jak ognia – wiedział o tym.
Gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, iż może go zaatakować, ale ignorował to zważywszy na to co przeżył w ciągu ostatniego miesiąca. Niejednokrotnie musiał się z kimś tudzież z czymś pojedynkować przeważnie wychodząc z owego obronną ręką, jednakże znając wcześniejsze możliwości dziewczyny wiedział, że nie będzie to prosta przeprawa. Szkoliła się w zupełnie innej dziedzinie, stąd nastąpiłoby zderzenie zupełnie przeciwstawnych kierunków – on wychodził z założenia, iż najlepszą obroną jest atak, ona natomiast defensywę miała wyjątkowo dobrze, jak na swój wiek, opanowaną. -Możesz spróbować.- powtórzył po niej ostrym tonem nijak mającym się do tego używanego zazwyczaj. -Widzę trenujesz głównie nad pewnością siebie. Pytanie czy ma takowa jakiś fundament? Niedługo już takie karaluchy jak ty w końcu będą znały swoje miejsce.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczony amfiteatr [odnośnik]31.05.18 23:43
Chciała odejść, miotła znajdowała się do niej dostatecznie blisko, by doskoczyła do niej w kilku krokach i zniknęła stąd. Naprawdę chciała, to była jej pierwsza myśl. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, całkiem inne plany, nie potrzebowała bezsensownych strać, które nie miały żadnego znaczenia. Ale on działał na nią jak element zapalny, jak knot ze świecy, a może bardziej dynamitu, który starała się nie być.
Musiała ćwiczyć, musiała się uczyć i codziennie stawać się silniejszą, a teraz on przerywał jej, jeszcze postanawiając, że to ona ma opuścić miejsce w którym była pierwsza. A przynajmniej zdawało jej się że tak. Zacisnęła szczękę mocniej. Na razie jedynie stojąc mierząc w niego różdżką, i uświadomiła sobie, że to był błąd. Powinna od razu zaatakować, albo od razu odejść nie wdawając się z nim w dyskusje. Zbyt wiele ich różniło. To dziwne, że kiedyś sądziła inaczej, że kiedyś, zechciała mu pomóc. Był naiwna, wtedy bardziej niż teraz, jednak i teraz zdarzało jej się takim być. Nie chciała całkowicie poddać dobroci światła, musiała w coś wieryć. Teraz miała Zakon, możliwość by zdziałać więcej.
Groził jej, ale to nie był pierwszy raz kiedy to robił. Zdawała się przywyknąć już do słów, ktore upuszczały jego usta. Ile razy robiła coś ostatni raz?
Szczeka zacisnęła się jeszcze mocniej, gdy nawiązał do jej matki do tego zwracając się do niej pełnym imieniem. Jak śmiał, jak mógł powoływać się na nią. Chciał ją dotknąć, wiedziała że tak i udało mu się to w stu procentach.
Dopiero wtedy to dostrzegła, ruch w którym sięgał po różdżkę. Za późno - przemknęło jej przez głowę, powinna rzucić pierwszy urok już w momencie, gdy go zobaczyła. Teraz nie miało już to znaczenia.
- Aeris. - wybrała więc, wykonując zamach dłonią, licząc, że zaklęcie pomknie w jego kierunku. Nadal nie była pewna czy chce walczyć. Nie, to nie tak. Chciała walczyć, ale jej walka miała toczyć się o rzeczy ważne, nie zaś rozbijać się o bezsensowne walki z demonami z przeszłości. Teraz jednak chyba musiała raz na zawsze rozprawić się jednym z nich.

szafka zniknięć



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.


Ostatnio zmieniony przez Justine Tonks dnia 12.06.18 18:20, w całości zmieniany 1 raz
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczony amfiteatr - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Opuszczony amfiteatr
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach