Wydarzenia


Ekipa forum
Uroczysko
AutorWiadomość
Uroczysko [odnośnik]27.11.16 20:54
First topic message reminder :

Uroczysko

Zejście na uroczysko odchodzi od sali balowej rezydencji - prowadzą tam strome, kamienne schodki otoczone gęstymi zielonymi krzewami. Jest to zaczarowany skrawek plaży, przeobrażony z kamienistej, wąskiej plaży w piaszczyste zacisze odgrodzone magicznymi barierami od miejsc znanych mugolom. Wszechobecna cisza mącona jest jedynie przez delikatny, kojący szum morza. Osłonięte przed wiatrem klifami daje przepiękny obraz na znajdującą się nie tak daleko Francję.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uroczysko - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Uroczysko [odnośnik]26.12.16 15:38
Nigdy nie rozpatrywał dyplomatycznych konieczności bądź obowiązku tradycji w kategoriach chęci, tym, co wiedział na pewno, było, że musieli przyjąć gratulacje i osobiście powitać gości na balu, to też czynił - wiernie trwając u boku młodej żony goszcząc kolejnych przedstawicieli najważniejszej czarodziejskiej socjety. Jako pierwsi podeszli nestorowie, wobec których zachowali się z konieczną powściągliwością i grzecznością, później - rodzina, bliższa i dalsza, rodzice, matka Evandry, niewątpliwie najmocniej zwracająca na siebie uwagę pośród wszystkich tu obecnych, czystej krwi wila, nie mająca w sobie nic z człowieka, w stroju nader skromnym, kapeluszu zasłaniającym twarz, by nie rzucić cienia na córkę, która błyszczała dzisiaj najpiękniej - najjaśniej. Tristan obserwował ją cały ten czar, porcelanową, alabastrową cerę, błyszczące złotem włosy i błękitne, głębokie jak ocean oczy, całkowicie uwiedziony jej półwilą urodą. Był z niej dumny - z tego, jak wyglądała i z tego, że odtąd należała do niego, mężczyzna nie mógł śnić o cenniejszym trofeum. Jego matka, szepcząca do Evandry, wobec niego powściągliwa - jak to ona, napotkał jej spojrzenie, wiedząc, że i z jego wzroku wyczyta wszystko, na czym jej zależało. Zrobił, czego od niego wymagała, powinna być zadowolona. Później nadszedł czas na jego siostry - Darcy i Druellę, Darcy, tak podobna do matki, wodził wzrokiem i za nią i za przyszłą lady Rosier, kiedy jego siostra większość swojej uwagi skupiła na pannie młodej. Uściskał Druellę, unosząc kącik ust na nieobecność Cygnusa, wcale nie chciał go tutaj widzieć - a dar od niej był wyjątkowy. I z pewnością przydatny. Skinął głową Ramseyowi i choć jego gest był oszczędny, Mulciber powinien wiedzieć, jak wiele miał w sobie wdzięczności.
Piękna Rosalie, w jej ustach każde słowo brzmiało jak złoto - podziękował jej, podziękował Cynerikowi. Dziękował właściwie cały czas, dziękował Glaucusowi, jak zawsze taktownemu, kiedy sytuacja tego wymagała. Dziękował Wynonnie i Sorenowi, ku Wynonnie zwracając się równie oszczędnie, jak uczyniła to ona, ledwie moment później podobnież rozprawiając z Quentinem, a potem z Majesty i Morgothem. Dziękował Alastairowi, płynnie przerzucając się na język francuski podobnie, jak on zaczął w nim mówić  - nie miało to znaczenia, Evandra rozumiała każde słowo, Lucindzie skinął głową. Piękne słowa Mortimera spotkały się z jego głębszym niż wobec pozostałych pokłonem, powstrzymał się również od śmiechu, słysząc jego szept koło ucha, ale błyszczące iskry w źrenicach, kiedy napotkali się spojrzeniem, mogły wystarczająco jasno przekazać mu niewerbalną odpowiedź Tristana. Podziękował również Marcelowi - uśmiechając się w rozbawieniu do pięknej półwili z wyraźnie francuskim akcentem; przez moment zastanawiając się nad tym, jak skończy się obecność czterech półwil i jednej wili na jednym balu - pomijając fakt, że będzie to najpiękniejszy bal, na jakim miał przyjemność się bawić. Nawet, jeśli nie spodziewał się, by starsza lady Lestrange zaszczyciła uroczystość swoim towarzystwem na dłużej.
Przyglądał się Evandrze dziękującej za kolejne dary, samemu sporadycznie przyjmując drobiazgi; odkładał je na bok, wręczając służbie, jego obowiązkiem było służyć ramieniem słabszej płci małżonce. Dopiero później zachwyci się wyjątkową księgą od Mortimera. Miał nadzieję, że wśród tych wszystkich błyszczących klejnotów odnajdzie coś, co da jej radość i osłodzi tę gorzką chwilę utraty wolności. Był przy niej - i służył ramieniem, kiedy, powitawszy wszystkich gości, przenieśli się na salę balową, by odtańczyć walca.

/ Uroczystość została zakończona, prosimy już nie pisać postów w tym temacie. Jeśli ktoś nie zdążył przyjść na ślub, zawsze może założyć, że to zrobił.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Uroczysko - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 0:35
lorcan & darcy13 października
Czuła dziwne napięcie, jakie zawsze towarzyszyło jej kiedy miała go spotkać. Zwykle potrafiła ukrywać swoje emocje, ale kiedy chodziło o rodzinę, pozwalała sobie na większą otwartość. Szczególnie w granicach ich posiadłości, w której czuła się bezpieczna, nieoceniana i wspierana przez rodzinę. Lorcan napisał jej list. Piękny, szczery list, który przepełnił ją wdzięcznością za uprzedzenie ją o jego powrocie. Mimo wszystko, odczuwała pewien ucisk w żołądku, który odczytywała jako tęsknotę i jednocześnie radość. Nie potrafiła jej okazywać jak każdy. Jej uczucia były bardziej stłumione, chłodne, Dawkowała je po bezpiecznej kalkulacji. Nie pozwalała sobie całkowicie się uzewnętrznić. Dlatego, widząc go z daleka, czując jak gardło zaciska się jej, uniemożliwiając głęboki oddech, wyparła te reakcje. Poprawiła suknię i zaszła go od tyłu, bardzo dobrze wiedząc, że najpewniej usłyszał ją już dawno i poczuł jej spojrzenie na sobie. Spoglądał przed siebie, na wzburzone fale wybrzeża. Nie była pewna, czy mogłą mu przeszkodzić, ale jeśli nie ona, to kto?
Kolejny raz mieszała się w niej ekscytacja i stres, że Lorcan może zmienił się przez te miesiące rozłąki i nie są sobie tak bliscy, jak zapamiętała. Tak bliscy, że mogła sobie pozwolić objąć go od tyłu, opierając podbródek na jego ramieniu. Mimo to, podjęła to ryzyko. Tylko w towarzystwie bliskich pozwalała sobie egzekwować od nich ten rodzaj bliskości i czerpanego wsparcia. Przymknęła powieki, wspinając się na palce oraz poprawiając swój uścisk, wzbijając wokól siebie eteryczną woń olejków i różanych perfum. Skrzyżowała ręce na jego brzuchu i westchnęła, jakby nie widziała go lata, choć minęło niespełna pół roku.
Lorcan — uśmiechnęła się do siebie, wypowiadając jego imię miękko i odsunęła się od niego tylko po to, żeby dać mu szansę odwrócić się w jej kierunku. Przywitać ją, prawidłowo, tak, jak na to czekała przez czas, kiedy się nie widzieli.
Zastanawiam się, czy cię nienawidzić za czas, który się nie widzieliśmy, ale masz szczęście, że nie umiem.
Nie wytrzymała. Zanim zdążył jej odpowiedzieć i spojrzeć w jej kierunku, odwrócić się do niej pełnym ciałem, otoczyła go i stanęła przed nim, błękitem oczu od razu wyłapując jego, świecące ferią zieleni. Zdziwiła się, że pamiętała bardzo dokładnie poziom, z jakiego powinna na niego patrzeć i wysokość zadarcia podbródka, żeby z tej odległości scentralizować spojrzenie bezpośrednio na jego tęczówkach oczu. Jej wzrok był przenikliwy. Hipnotyczny. Dopracowany przez charakter jej pracy dla rezerwatu i jej wnikliwe usposobienie. Zaraz potem odetchnęła z ulgą, bo twarz była tak samo znajoma jak zawsze. Zarys jego podbródka, obrys ust, wysokość nosa, zagłębienie w dołeczkach policzków. Dokładnie takie jak je zapamiętała. Znów czuła się bezpiecznie i na miejscu. Nie czuła się sama.
Co mi przywiozłeś żebym ci wybaczyła, Lorcan?
Treścią wypowiedzi nie ustępowała, sprawiajac wrażenie silniejszej i mniej utęsknionej niż była, ale musiał wiedzieć, jak bardzo tęskniła. Czuć, słyszeć w jej płytkim oddechu i lekko zachrypniętym z napięcia tonie. Pomimo starań. Mimo to, Darcy była Darcy, i nie byłaby sobą, gdyby nie chowała się za swoimi maskami.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 2:31
Zatrzymał się na moment, gdy pokonał wreszcie stromą skarpę, a jego wysokie buty zanurzyły się w miękkim piasku. Wyprostował się powoli i uważnie rozejrzał. Z początku utkwił wzrok na rozlewającym się wzdłuż plaży morzu i spieniony falach, zaciekle uderzających o brzeg, ale potem potrząsnął głową i oparłszy się kuszącemu szumowi, przesunął spojrzeniem po całym uroczysku. Uśmiechnął się pod nosem, gdy napotkał w oddali znajomą sylwetkę, ale zamiast od razu ruszyć ku niej, Lorcan pochylił się i rozsznurował obuwie, a potem pozbył się go całkowicie wraz ze skarpetami, by nic nie utrudniało mu wędrówki. Zostawił część garderoby przy kamiennych schodkach i dopiero wtedy rozpoczął nieśpieszny spacer. Nie dał po sobie poznać, że w ogóle zauważył postać Darcy... Nie pobiegł ku niej, nie uniósł ramienia na powitanie i nawet nie otworzył ust, by do niej krzyknąć - to nie było w jego stylu, tak jak nie było i w jej. Dlatego też kroczył swoim tempem, systematycznie posuwając się w obranym raz kierunku. Nie chcąc zdradzać swojego zniecierpliwienia, starszy Rosier postanowił skupić się na znajomym uczuciu, jakie towarzyszyło stopom, wbijającym się w piaszczyste podłoże i melodii, wygrywanej przez fale, rozbijające się o brzeg. Przy okazji liczył także kolejne sekundy, dzielące go od spotkania z siostrą, chociaż tę czynność wykonywał raczej nieświadomie, po prostu zatracając się w swoich myślach. Sposób ten okazał się na tyle skuteczny, że nim się zorientował, z letargu wyrwał go odgłos stóp za plecami.
Kąciki jego ust raz jeszcze uniosły się ku górze, ale Lorcan nie obrócił się w kierunku intruza. Powstrzymał chęć, by rzucić dziewczęciu przez ramię pełne dezaprobaty spojrzenie, a zamiast tego zatrzymał się, by przez chwilę jeszcze podziwiać niespokojny horyzont. Stał tak i czekał, póki nie poczuł, jak siostra obejmuje go w pasie i wspiera podbródek na jego ramieniu tak blisko ucha, że kiedy się odezwała, jej ciepły oddech otulił jego szyję. Wzdrygnął się mimowolnie, a potem - raz jeszcze - wbrew własnej woli uniósł wolną doń i nakrył tę, należącą do Darcy, która zatrzymała się na wysokości jego piersi. Pozwolił jej mówić, jak to zwykle miał w zwyczaju, ponieważ wiedział, że pośród tych wszystkich, zbędnych frazesów, kryje się także ukryta prawda, i że tylko w ten sposób może ją wydobyć. Nie odezwał się nawet wtedy, gdy młodsza Rosier poluzowała uścisk, a potem całkowicie zerwała kontakt, choć najwyraźniej jedynie o to, by stanąć przed nim, twarzą w twarz.
Mając wreszcie ku temu okazję, przyjrzał się siostrze niemal tak samo wnikliwie jak ona jemu, a nie dostrzegłszy niczego niepokojącego pozwolił, by część napięcia wreszcie opuściła jego ramiona i wyraźnie zarysowaną szczękę. Nim zdążył się powstrzymać uniósł rękę i ostrożnie ujął w dłoń policzek rodzonej siostry, by zaraz przesunąć szorstką opuszką kciuka po jej delikatnej skórze. Po chwili zwłoki nachylił się nagle ku niej i złożył delikatny pocałunek na jej chłodnym czole.
Ciebie też dobrze widzieć, Darcy — mruknął z niejakim rozbawieniem i zerknął na nią z góry, podchwytując jej czujne spojrzenie. Nie dodał nic więcej i tylko wskazał jej skinieniem głowy drugą dłoń, w której trzymał złote, obficie zdobione puzderko.
Bez dalszego ociągania wręczył je siostrze, by mogła unieść wieko i odkryć kryjący się we wnętrzu szkatułeczki prezent. Na czarnym aksamicie spoczywała złota zawieszka w kształcie serca z delikatnym kwiatem róży na wierzchu. W środku - po rozdzieleniu wisiorka na dwoje - znajdowały się dwa, maleńkie owalne otworzy na zdjęcia: jedno wciąż puste, a drugie zajęte przez portret ich matki.
Lorcan obserwował siostrę uważnie, gdy ta prowadziła swoje oględziny, próbując wyłapać z jej twarzy każdą, kolejną myśl. Chciał wiedzieć co o tym sądzi i czy jej się podoba, ale wyjątkowo ciężko było mu się teraz przedrzeć przez jej maskę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 3:16
Przymknęła powieki, kiedy złożył wargi w pocałunek na jej czole. Gest ten niósł ze sobą ulgę i wyładowanie całej tęsknoty, jaką do niego czuła, ale też uniósł jej ramiona w górę, ledwie dostrzegalnie, w tłumionym napięciu. Powstrzymywany uśmiech mimo wszystko uniósł kąt jej ust w lekkim drgnieniu. Czuła się przy nim zagubiona, jak mała dziewczynka. Tylko przy nim. Zawsze tak było. Był niedościgniony. Nieosiągalny. Prawie zawsze nieobecny, ale mimo to, zawsze chciała go widzieć. I kiedy był obok, nie chciała, żeby ją zostawiał. Przypominał jej wszystkie jej niepowodzenia i klęski. Przypominał jej o jej własnych niedoskonałościach, ale oprócz tego był jej ostoją, kochanym bratem, wsparciem i wzorcem. Siłą, której czasami nie miała, ale którą zawsze starała się okazywac, na wzór jego, bo tak ją nauczył, chociaż wcale nie próbował. Uchylając z powrotem powieki, jej wzrok wydawał się odrobinę łagodniejszy. Nie chciała tak łatwo ulegać jego przekupstwom, ale ulegała. Nie chodziło o kolejną błyskotkę, jaką w zadośćuczynieniu przynosił jej z kolejnej wyprawy. Chociaż była pewna, że ta, jak inne, tak samo bardzo jej się podoba. Uspokajał ją swoją obecnością, a wbrew pozorom, ostatnio bywała bardzo niespokojna. Pomimo, że humor miała początkowo lepszy w Anglii, zadowolona z powrotu, jako osoba skrywająca swoje problemy, miała ich wiele do rozwikłania i naprawienia. W sobie. Ale jednak przede wszystkim przed oczami innych, żeby mogli sądzić, że była idealna. Perfekcyjna i nie miała żadnych trosk. Ponadto, że miała siłę, żeby przyjmować na swoje barki zmartwienia innych i ich problemy, czy w przypadku pacjentów w Kent, traumy. Ale przed Lorcanem nie musiała udawać.
Ujęła w ręce podarunek, jaki jej wręczył, przez chwilę nie badając jego zawartości, ani zewnętrznej struktury i wzoru puzderka. Wpatrywała się prosto w twarz brata, odczytując z jego twarzy napięcie i oczekiwanie. Czekał, czy prezent się jej spodoba?
Nie powiedziałam, że dobrze cię widzieć, Lorcan — szepnęła, przebijając się przez wszelką niepewność i wątpliwość, zwracając się do niego bezpośrednio i bez potencjalnych słabości, ale zaraz uległa jego charyźmie i urokowi. Uległa też myśli i słowom, choć wypowiedział tylko jedno zdanie. Tak naprawdę nie spodziewała się, że powie więcej. Nie porywał się na kwieciste słowa. Nie nadinterpretował treści. Był sobą w stu procentach, a jego maski były znacznie cięższe do odgadnienia niż jej własne, bo zwyczajnie… taki był. Nie musiał budować wokół siebie muru, bo zwyczajnie był murem. Wysoko wzniesionym i niewzruszonym. Stabilnym. Jej murem i podporą.
Tęskniłam — przyznała w końcu, skoro byli sami i nikt ich nie podsłuchiwał i opuściła z rezygnacją dłonie, spoglądając dopiero teraz na swój prezent ujmowany w palcach. ostrożnie uniosła wieko, spoglądając do środka. Na pierwszy rzut oka wisiorek wydawał się przeciętnie piękny, jak na szlacheckie standardy, ale kiedy rozwarła go na zawiasach, przyglądając się zdjęciu matki, zamilkła. Opłynął ją sentyment i ciepło. Niewywołane myślą o matce. Matki nie poznała. W przeciwieństwie do Lorcana, dla którego mama znaczyła wszystko. Wiedząc o tym, odczytując jego intencje, wydawała się rozczulona nimi, nie ruchomą fotografią, która nie mówiła jej wiele więcej niż to, że jej matka była piękna, inteligencja błyszczała z jej oczu i zadziwiająco mocno przypominała jej Lorcana. Nie wiedziała czy patrząc w to zdjecie odczuwała miłosć do niego, czy do niej, ale odetchnęła z mieszanką frustracji i zadowolenia.
Jesteś niemożliwy — przyznała — to piękne. Ale nie myśl sobie, że całkiem ci wybaczyłam. Będziesz potrzebował do tego jeszcze kilku zaproszeń do opery, wspólnie spędzonych popołudni przy herbacie i porad, które mi udzielisz. I będą to porady sercowe.
Ostatnie zdanie w kontekście rozmów z Lorcanem brzmiało niemalże jak groźba, a przynajmniej potrafiła uwierzyć, że jej brat mógłby je w ten sposób odczytać. Właśnie dlatego właśnie to sformułowanie padło z jej ust.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 15:44
Darcy zdecydowanie nie była idealna. Nie była idealną damą, nie była też idealną siostrą i daleko jej było do bycia idealnym człowiekiem, chociaż ze wszystkich sił starała się, by właśnie tak ją postrzegano; by on również widział ją jako osobę perfekcyjną w każdym calu. W tym konkretnym celu przywdziewała wszystkie te pełne zobojętnienia maski, które pozwalały jej zachowywać pozory, ale on nie pozwalał jej się zwieść. W jego mniemaniu to właśnie te drobne mankamenty i ludzkie niedoskonałości czyniły ją idealną - idealną dla niego; zawsze wtedy, gdy to najbardziej się liczyło. Z tego też powodu wszystkie te próby wywiedzenia go w pole tak go bawiły... Oczywiście, mógł mieć problemy z odczytaniem jej prawdziwych uczuć, ale zawsze wiedział, kiedy zachowywała się wbrew targającym nią emocjom. Tak jak teraz, gdy próbowała zmylić go pewnością siebie i nieprzystępnością, niczym twarda skałą, o którą z cichym pluskiem rozbijały się fale za jej plecami.
Nie, nie powiedziałaś — przyznał cierpliwie, nie dając zbić się z tropu. Spoglądał w jej niebieskie tęczówki niewzruszony, dając jej tyle czasu ile potrzebowała, by przeanalizować swoje myśli i pragnienia, a następnie wybrać pomiędzy tym, co chciała powiedzieć, by się od niego zdystansować, a tym, co pragnęło wyznać mu jej serce.
Nie rozczarował się, kiedy przyznała się wreszcie do tęsknoty. Co więcej, fakt ten napawał go szczerym zadowoleniem i choć nie wyznał tego na głos cieszył się, że to właśnie jego pragnęła teraz oglądać; nie Tristana, nie Melisande ani Fantine. Jego - Lorcana.
Tęskniłem nie mniej od ciebie — odparł w rewanżu, by nie czuła się w swoich uczuciach osamotniona, ale zamiast podtrzymać kontakt wzrokowy ześlizgnął się spojrzeniem niżej, na podarek. Wsunął dłonie do kieszeni spodni i zacisnął je w pięści, podczas gdy siostra otwierała prezent.
Słysząc to ciche westchnienie nie potrafił ani nawet nie próbował powstrzymać odruchu, i gdy jego usta rozciągały się w konspiracyjnym uśmieszku po prostu im na to pozwolił. Pozwolił sobie, nie odczuwając z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Byli tu tylko we dwoje i wiedział, że ten konkretny sekret będą dzielić jedynie między sobą, ponieważ nikt inny by go po prostu nie zrozumiał.
Chciałem, byś miała ją przy sobie... — urwał na moment, by odszukać spojrzenie czarownicy i przyciągnąć jej uwagę. — Nie poznałaś jej, a ja nie zapamiętałem jej wystarczająco dobrze, by móc ci o niej opowiadać, ale chcę byś ty pamiętała, że należała do ciebie w równym stopniu, co do mnie, nawet jeśli tylko przez krótką chwilę — oznajmił, w końcu przekładając głęboko skrywane myśli na słowa, by mogła je dobrze zrozumieć.
Słysząc kolejne warunki, które chwilę później padły z pomiędzy warg młodszej siostry, Lorcan skrzywił się nieznacznie. Mógł się tego spodziewać, nie była w końcu w stanie uzewnętrzniać się zbyt długo, ale mimo wszystko poczuł delikatne ukłucie zawodu i jego tęczówki przygasły odrobinę, jakby padł na nie jakiś cień. Zamiast jednak obruszyć się i natrzeć jej usta piaskiem - co zapewne zrobiłby bez wahania za dzieciaka - wyswobodził dłonie ze spodni i po prostu przyciągnął ją do siebie. Przycisnął ją ramieniem do klatki piersiowej, a sam ukrył twarz w misternym splocie jej włosów, napawając się ich zapachem.
Wedle rozkazu, Darcy — wymamrotał, choć niczego w tym momencie nie pragnął równie mocno, jak zaprzeczyć ostatniej groźbie. Najwyraźniej jednak powrót do domu i porzucenie wypraw rozbiły go o wiele bardziej, niż mógłby przyznać, a może nawet bardziej, niż sam się spodziewał. Jedno było pewne, ta uległość była zdecydowanie zbyt podejrzana, by można było puścić ją mimo uszu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 21:50
Darcy, naturalnie, była ciekawa usposobienia i natury swojej matki. Chłonęła o niej każde słowo. Każde zdjęcie zdawała się podświadomie zapamiętywać i porównywać do najbliższych, z którymi dojrzewała w jednym dworze. Żeby jednak zachować swoją siłę i samozaparcie, musiała wyprzeć się tej daremnej słabości. Tak, jak wypierała od siebie również śmierć Marianne. W tym momencie, to Lorcan wymagał od niej, żeby pamiętała, wiedziała, ceniła i trzymała (nie)pamięć o swojej mamie blisko serce. Prawdą jednak było, że w większym stopniu wychowała ją obserwacja i lady Cedrina Rosier. Próbowała jednak zrozumieć perspektywę brata. Jego przywiązanie do figury ich rodzicielki. Skinęła głową, powoli z rozmysłem, analizując czy była w stanie rzeczywiście spełnić jego sugestię. Sprostać jego oczekiwaniom wobec jej własnych odczuć. Ze wszystkiego bowiem, najmniej, chciała go okłamywać.
Nie poczujesz się pominięty, jeśli obok niej umieszczę zdjęcie Marienne? Ciebie chciałabym mieć blisko siebie zamiast wzdychać do zdjęcia, noszonego na wisiorku, czy ukrytego, jak skarb w pięknie zdobionej szkatułce.
Nie umknęło jej uwadze jego skrzywienie się. Czasami sprawiając tym wrażenie, jakby kochał ją, jako siostrę, ale w sytuacjach takich, jak ta, nie lubił jako osobę, jaką była. Pozwoliła się objąć. Sama ułożyła ręce na jego plecach, opierając policzek na piersi. Głośne uderzenia serca zdradzały jego niegroźne rozdrażenienie, które zignorowała. Przymknęła z westchnieniem oczy na wymamrotane słowa.
Nie chcę i nie będę ci rozkazywać, Lorcan. Po prostu chcę być usłyszana.
Tak, jak ona słuchała jego i starała się stanąć naprzeciw jego potrzebom. Oczywiście, będąc sobą, tworząc swoje własne ideały, znacznie doskonalsze niż osoby, jakie miała przed sobą w rodzinie, nie dostrzegała wszystkiego. Nie widziała nieprawidłowości i wad w swoich bliskich. Tylko to, co uznawała za ich największe wartości. Mimo to, wyczuwała zmianę nastrojów i zachowań. Jednym z nich była bezsprzeczna zgoda Lorcana na jej słowa. Wspięła się na palce, żeby przesunąć dłonie z jego pleców i opleść nimi jego szyję, zanurzyć głowę w jej zagłębieniu, blisko ucha.
Jak mogę poprawić ci humor? Czy to właśnie to? Kwestia humoru? — pytała dociekliwie, angażując się w sprawy, o których być może nie chciał rozmawiać, albo może nie chciał rozmawiać z nią, ale chciała go usłyszeć. Zrozumieć. Chciała znać teraz jego myśli. Przechyliła głowę na bok, szukając jego spojrzenia. Żeby sobie pomóc, chwyciła jego policzek i opadła stopami na miękki piasek, obniżając jego podbródek w dół. Patrzyła mu w tęczówki oczu.
Niepokoisz mnie. Powiedz mi co się dzieje.
To mogło być nic. Albo nic ważnego, ale chciała to usłyszeć. Co zaprząta mu głowę i czy była w tym jej wina. Kiedy najpierw rozpoczęli tą rozmowę w atmosferze absolutnego zrozumienia, a teraz przeszli na niepewną, wyboistą drogę bez oczekiwanej przejrzystości i klarowności ich intencji, nie mogła czerpać absolutnej satysfakcji z tego spotkania. Nie kiedy nie wiedziała, czy naprawdę cieszyło go, że tu był. Razem z nią. Czasem, nawet będąc tak blisko, był strasznie daleko niej. Pogrążony w swoim świecie, który był tak bardzo odległy do tego, w którym żyła ona.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]14.01.19 23:28
Wziął głęboki wdech, zaciągając się wonią olejków i zaraz wypuścił powietrze ze świstem. Bliskość siostry sprawiała, że napięcie w jego mięśniach ustępowało swoistemu uczuciu ulgi, ale nie była w stanie całkowicie pozbawić go zmartwień. Tak jak jej głos nie był w stanie całkowicie wyprzeć z jego głowy słów kuzyna, które towarzyszyły mu od wczorajszego popołudnia; obecność Darcy chwilowo zagłusza jednak to wszystko i pozwalała mu się odprężyć. Pomagał także kojący szum fal, choć nawet on ginął teraz gdzieś w tle, niewyraźny i zniekształcony.
Nie poczuję się pominięty — odparł bez zastanowienia i odsunął się nieznacznie, by obie dłonie wesprzeć na jej wątłych, ukrytych pod materiałem sukni ramionach. Był pewien swoich słów, ponieważ spodziewał się, że młodsza Rosier zada mu podobne pytanie. Dlatego też drugie miejsce pozostawił puste, pozwalając jej zadecydować, kogo chciałaby umieścić obok zmarłej rodzicielki. Wybór Marienne wydał mu się dość oczywisty, ale wolał się upewnić; wstawienie w owalną ramkę fotografii kuzynki pozbawiłoby Darcy możliwości wyboru, a Lorc wiedział doskonale, że ta konkretna lady - zupełnie jak jej starszy brat - lubiła działać według własnych zasad.
Spodziewałem się tego — dodał na wypadek, gdyby przyszło jej do głowy poddać jego poprzednie słowa w wątpliwość.
Kolejne wyznanie młodszej siostry sprawiło, że zmarszczył nieelegancko brwi, przyglądając jej się uważnie. Raz jeszcze powiódł spojrzeniem po krzywiźnie jej nosa i zarysie kości policzkowych, a potem pokręcił głową.
Wiesz dobrze, że wysłucham cię zawsze... Nie zawsze tylko będę w stanie posłużyć ci jakąś przydatną radą — zauważył, a kiedy młodsza Rosier przylgnęła do niego w kolejnym uścisku, wykorzystał to i pozwolił sobie na nieco krzywy, lekko złośliwy uśmiech. — W końcu żaden mężczyzna nigdy nie będzie wystarczająco godzien ciebie czy którejkolwiek z pozostałych róż w naszym ogrodzie — zacytował słowa ich ojca pokpiewczym tonem i sięgnął do karku, by pochwycić jedną z dłoni siostry. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo rozplótł jej uścisk i odsunął się o krok, w zamyśleniu wędrując spojrzeniem do wzburzonego nieznacznie morza. Niestety, tak się akurat składało, że nawet wśród Rosierów ciężko byłoby znaleźć kogoś godnego, gdyż znaczna część ich rodu zazwyczaj traktowała wybranki jako klacze rozpłodowe lub źródło chwilowych uciech aniżeli jako równe sobie, zasługujące na należyte traktowanie partnerki. Wielu spośród ich kuzynów miało z natury kochliwe, a w efekcie niestałe w uczuciach serce.
Nie masz się czym martwić, Darcy — odparł po chwili milczenia, odciągając dłoń czarownicy od twarzy, by zamknąć ją w uścisku własnych palców. Zerknął na nie przelotnie, a potem uniósł rękę młodszej Rosier do ust i musnął jej wierzch wargami. — Przejdźmy się, będę rad jeśli dotrzymasz mi towarzystwa — dodał, zbywając jej żądanie własną propozycją.
Lorcan mrugnął do siostry porozumiewawczo, po czym należycie splótł ich dłonie i obrócił się w kierunku posiadłości, ponieważ właśnie w tamtą stronę pragnął się udać. Robiło się coraz chłodniej, a żadne z nich nie miało teraz przy sobie odpowiedniego odzienia, by móc spędzić wieczór na brzegu potężnego akwenu, znad którego nacierał teraz w ich kierunku mroźny podmuch.
To nie kwestia humoru, cieszę się zawsze, ilekroć mam okazję spędzić z tobą czas — sprostował i pociągnął ją delikatnie za sobą. — Jestem tylko trochę zmęczony podróżą i nagłą zmianą klimatu. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do osiadłego trybu życia, to nie twoja wina — zapewnił na wypadek, gdyby właśnie ta kwestia zaprzątała teraz myśli młodszej Rosierówny.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Uroczysko [odnośnik]15.01.19 2:51
Nie miała wątpliwości, że skoro Lorcan twierdził, że czegoś się spodziewał, z pewnością tak było. To zaskakujące, bo jeszcze przed chwilą, zapytana, kogo zamknęłaby w ramce wisiorka, nie podałaby od razu jednoznacznej odpowiedzi. Pomyślała o Marienne głównie za sprawą już ulokowanego tam zdjęcia zmarłej mamy. Wbrew wszystkiemu, Lorc czasem znał ją lepiej niż ona sama siebie znała. O czym świadczył choćby fakt, że pozostawiał jej swobodę w uzupełnieniu jej medalionu. W tym momencie poczuła się zobligowana, żeby zaznaczyć pewną zależność, która teraz dopiero nasunęła jej się na myśl:
Twoim zadaniem będzie, żeby nigdy nie znaleźć się na podobnej fotografii w tym medalionie przede mną. Rozumiesz?
Wyrażała tym, niebezpośrednio, ale jednak swoją szczerą troskę o jego zdrowie. Każdego dnia narażał swoje życie transportując smoki. Smoki. Najbardziej hipnotyczne, ale też najbardziej nieprzewidywalne i prawdopodobnie najtrudniejsze w oswojeniu magiczne istoty. Na co dzień starała się nie myśleć, w jaki sposób ryzykował swoją kondycją w charakterze pracy jaką wykonywał, ale w chwilach takich jak ta, chciałaby mu powiedzieć, żeby tego nie robił. Wziął urlop, albo rzucił pracę. Nie robiła tego tylko dlatego, że wiedziała ile satysfakcji i energii czerpał ze swojego zrozumienia i ręki do tych silnych bestii. Pracując jednak od pewnego czasu dla rodowego rezerwatu, Darcy bardziej niż ktokolwiek inny wiedziała, jak liczne tragedie spotykają nawet najlepszych behawiorystów i jakie traumy dotykają nawet najbardziej odporne psychicznie umysły. Przymknęła powieki, odsuwając od siebie te myśli i zamiast tego uśmiechnęła się kątem ust do brata.
Czasem zastanawiam się, czy te rygorystyczne selekcje, jakie narzucacie nie są możliwe do pokonania jedynie przez Ciebie i Tristana. Stwarzacie je głównie pod siebie, bo siebie znacie najlepiej i po sobie wiecie czego się spodziewać, w przeciwieństwie do potencjalnych narzeczonych.
Mimo to, w tonie nie zabrzmiała ani odrobina oskarżenia, czy niezadowolenia. W dworze Rosierów dbało się o rodzinę. Nikomu nie ufała bardziej niż opinii najbliższych. Jeśli Lorcan zamierzał wystawiać szlacheckie charaktery na próbę, wierzyła jego ocenie. Tak długo, jak długo ocena ta nie była zmącona przez chęć jedynie drażnienia się z nią. Kiedy chwycił jej dłonie, odnalazła spojrzeniem jego zielone tęczówki oczu, wpatrując się wprost w nie. Zarówno, kiedy się od niej odsunął, na drażniąco daleką odległość, jak i kiedy zamykał jej dłoń we własnej. W stosunku do czasu, w jakim się nie widzieli, spędziła w jego ramionach znacznie za krótki moment. Zaledwie chwilkę.
Choć prawda jest taka, że wam przecież nikt nie dorówna — stwierdziła otwarcie, zgodnie z własnym sumieniem, ale nieznacznie ściszyła ton, kiedy mężczyzna skupił się na dalszej części poruszonej rozmowy. Znacznie poważniejszej i bardziej niepokojącej niż poprzednia. Z ulgą przyjęła jego propozycję, przystając na nią zaledwie skinieniem głowy. Obrany kierunek zbliżał ich do gmachu budynku, ale tak naprawdę chciała jeszcze chwilę pobyć z Lorcanem w odosobnieniu, na plaży, w akompaniamencie szumu fal, który jeszcze przed chwilą całkiem ignorowała, ale które przecież wygrywały melodię specjalnie dla nich, obijając się o skały. W wolnej ręce przytrzymywała szkatułkę, podarunek od brata
Jeśli to może być dla ciebie jakieś pocieszenie, w Kent też będziesz miał co robić, Melisande i Tristan na pewno chętnie znajdą ci wspólne zajęcie. Ja też cię do tego zachęcam. Tak długo, jak długo będziesz znajdował we wszystkim czas dla mnie.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]15.01.19 16:12
Zwlekał przez chwilę z reakcją na kolejne żądanie ze strony młodszej siostry. Tym razem nie była to jednak kolejna, błaha rzecz, którą można było zbyć niedbałym machnięciem dłoni lub tak po prostu zignorować. Tym razem Darcy potrzebowała deklaracji; obietnicy, że będzie w stanie utrzymać się przy życiu wystarczająco długo, by odejść z tego świata najlepiej z przyczyn naturalnych. Niestety, chociaż zdawać by się mogło, że powrót do domu i porzucenie wypraw oznaczało zażegnanie niebezpieczeństwa, to nie zniknęło - wciąż czaiło się za rogiem w postaci wojny, w której Lorcan będzie musiał wziąć udział. Od tego nie było ucieczki, ale nie mógł powiedzieć jej tego wprost.
Rozumiem — odpowiedział z ociąganiem i delikatnie ścisnął dłoń młodszej Rosierówny. — Postaram się — dodał i było to jedyne zapewnienie, na jakie czarownica mogła w tej sytuacji liczyć.
Odnośnie wymagań, jakie wspólnie z Tristanem narzucali kolejnym amantom, kręcącym się przy ich siostrach Lorc szczerze wątpił, by - brew podejrzeniom Darcy - nawet oni byli w stanie im sprostać. Części z nich zapewne, ale wszystkim? Nie to było zresztą celem owego testu.
Bose stopy starszego Rosiera grzęzły w piasku, ale nie przeszkadzało mu to. Dobrze było znów przechadzać się po rodzinnej plaży, nawet jeśli tylko przez kilkanaście minut. To była miła chwila spokoju przed kolejnymi tygodniami zajmującej pracy w rezerwacie, która już na niego czekała. Lorcan jeszcze przed powrotem poprosił Melisande listownie o przygotowanie kilku nowych ksiąg i manuskryptów z jej kolekcji, z którymi miał zamiar zapoznać się dziś wieczorem. Chętnie także przejrzy wyniki jej badań wierząc, że w ciągu ostatnich miesięcy kuzynka poczyniła jakieś ciekawe obserwacje.
Kolejne słowa Darcy skutecznie wyrwały go z rozmyślań. Zatrzymał się na moment i puścił jej dłoń, by zaraz swoje obie schować do kieszeni spodni. Przyglądał się wnikliwie profilowi młodszej Rosierówny, lekko zawiedziony jej nastawieniem. Lorc zdawał sobie sprawę, że czarownica nie miała na myśli nic złego, ale to wcale nie umniejszało jego niezadowolenia. Nie dał tego jednak po sobie poznać i tylko westchnął ciężko, bardziej z rezygnacją niż z irytacją.
Nikt nie musi znajdować mi zajęcia, Darcy — zauważył cierpliwie i wznowił marsz w kierunku posiadłości. Wystawił twarz, by chłodny wiatr ostudził jego emocje nim powie coś niestosownego. — Byłbym także wdzięczny, gdybyś i ty zapytała mnie o zdanie nim zaczniesz zapełniać mój wolny czas herbatkami i spotkaniami towarzyskimi — mruknął odrobinę zgryźliwie i posłał siostrze znaczące spojrzenie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Uroczysko [odnośnik]17.01.19 1:06
Postara się. Wyczuwała w tych słowach pewną niejasność i możliwość dwuznacznego odebrania tych słów. Wystarczająco bezpiecznie rzuconych, żeby nie mogła nie zauważyć, co miał przez to na myśli, chociaż nie powiedział tego głośno. Przymknęła powieki, chłonąc zamiast tych faktów, ciepło jego dłoni, zaciskanej na jej własnej. Zignorowała przekaz, który zrozumiała. Dla dobra własnego i jego. Zamiast tego uchyliła powieki, wpatrując się w niego, zapamiętując każdy szczegół jego twarzy i sylwetki, jego gestów i zachowania. jego stopy zapadały się znacznie głębiej w piasek niż jej własne, na których spoczywały zbyt lekkie jak na tą pogodę buty. Szli w ciszy, wsłuchując się w fale. Wyjątkowo, jak zwykle o tej porze roku, nie szalał sztorm. Odgłosy wody były niegłośniejsze niż w naturalnych, bezpiecznych warunkach. Za to zachowanie Lorcana, bardzo alarmujące skupiło uwagę i ostrożność Darcy.
Kiedy jego dłoń wymsknęła się spomiędzy jej palców, od razu podążyła wzrokiem na niego.  Spojrzeniem obejmowała dotychczas rozciągający się horyzont.Teraz jedynie burzowo-zielone tęczówki, jak ta woda, która poruszona zaklęciem nabiera zupełnie nienaturalnych barw. Tak samo ten kolor był nienaturalny dla jego łagodnej, uspokajającej zieleni. Nie był na nią zły, nie wierzyła, że mogłaby go tak łatwo zezłościć. Mimo to zaszła mu drogę, nie dając mu przestrzenii, której potrzebował ani swobody. Przejechała dłońmi od materiału płaszcza zaginającego się na łokciach do krawędzi rękawów i tam przytrzymała dłonie, zadzierając podbródek żeby spojrzeć na niego z dołu.
Nie — przyznała potwierdzająco, niezrażona ani jego nagłym przebłyskiem tłumionego zniecierpliwienia czy zawodu, ani rezygnacją. NIe mógł przecież zrezygnować z niej. Była jego siostrą. Chciała dla niego to co najlepsze — Ale chcę, żeby było jak zawsze. Żebyś był domownikiem, a nie gościem w Château Rose, a rodzina w Château Rose trzyma się razem.
Poruszył się, wymijając ją, zbyt łatwo uciekając od jej spojrzenia i intencji. Obróciła się za nim, czując jak materiał jego płaszcza ucieka jej przez palce. Najpierw spojrzała przez ramię, a później odwróciła się w jego stronę, obejmując się ramionami. Ten sam chłód, który teraz otrzeźwiał jego umysł, wywołał zimne dreszcze na jej ramionach. Przechyliła nieznacznie głowę na bok, odprowadzając wzrokiem jego plecy.
Mój wolny czas, Lorcan, jest zawsze twój. Tak samo, jak zawsze będzie należał również do Melisande, Fantine czy Tristana. O mój wolny czas żadne z was, a już w szczególności mój brat, nie musi mnie pytać. Jeśli twój wolny czas jest dla Ciebie tak cenny, że obawiasz się, że Cię z niego okradnę…
Zawiesiła ton, nie odnajdując żadnej przyjemności w mówieniu do jego pleców. Jego zgryźliwość była niepotrzebna. Ona nie była zgryźliwa. Nie była nawet zła. Poruszona, odrobinę. Zdradzała to jej głębiej poruszająca się pierś w głębokim oddechu. Jej własna suknia zaczęła ją dusić, bardziej niż zwykle. Mieszały się w niej zimne dreszcze wywołane temperaturą i nagły wybuch gorąca, tłumiony przez rozsądek i przywiązanie do brata. Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że mogłaby stanowić dla niego zagrożenie dla jego niezależności i swobody.
Nie skończyła wypowiedzi. Odwróciła się na pięcie wracając w kierunku plaży. Szybszym krokiem niż chciała. Pozwalając aby woda uderzająca o skały zagłuszyła jej myśli i ewentualne słowa, jakie mogłyby paść w odpowiedzi od brata. Nie zatrzymywała się, niezależnie od nich i niezależnie od jego woli. Nie była obrażona, nie była nim zawiedziona. Nie mogłaby być. Czuła jednak niezdrowy uścisk w żołądku, który w swojej arogancji postanowiła usprawiedliwić niestrawnym obiadem lub zbyt młodym winem.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]26.01.19 0:00
Miała stuprocentową rację, nie był na nią zły. Nie mógłby złościć się na nią o coś tak błahego; nie miał do tego prawa, skoro nie zamierzał nawet wyjaśnić jej przyczyn nagłej zmiany nastroju. Darcy, na ogół mocno zapatrzona w kuzynostwo i nad wyraz oddana łączącej ją z nimi - niemal siostrzanej - więzi, prawdopodobnie nie byłaby w stanie zrozumieć targających nim teraz emocji. Stawiała na piedestale i idealizowała każdego z Rosierów z racji urodzenia, a nie zasług, niekiedy po prostu nie dostrzegając, że podobne nastawienie spycha go na margines. Lorcan bardzo długo i zaciekle walczył o swoją niezależność w pewnych kwestiach, dlatego tak uwierało go, gdy młodsza siostra zaledwie jednym zdaniem ponownie uzależniała go od innych. Nawet jeśli nie robiła tego umyślnie, zabieg ten zawsze niesamowicie działał mu na nerwy.
Do tej pory nigdy nie pomyślałem o sobie w ten sposób — przyznał, zatrzymując się, gdy nie usłyszał za sobą jej kroków. Powoli obrócił się w kierunku Darcy, wysuwając ręce z kieszeni dla zachowania równowagi i przyjrzał się jej spod lekko przymrużonych powiek. — Właśnie tak o mnie myślisz? Jak o gościu? — dopytał, choć nie był urażony tą myślą. W zasadzie, co mogło się wydawać dość absurdalne, odpowiedź na to pytanie zdawała się szczerze go interesować z zupełnie innego powodu.
Z kolei jej nagłe obruszenie się na jego prośbę nieco zbiło go z tropu. Przysłuchiwał się kolejnym słowom Rosierówny, próbując nadążyć za jej tokiem myślenia. Ostatecznie doszedł do wniosku, że siostra błędnie go zrozumiała. Nie powiedział w końcu, że nie życzy sobie towarzystwa samej Darcy, a jedynie, by zawczasu zrezygnowała z wszelkich prób angażowania go w towarzyskie spotkania, bez uprzedniego zapytania go o zgodę.
Darcy... — urwał, z początku tylko przyglądając się, jak młoda czarownica obraca się i żwawym krokiem ucieka w zupełnie przeciwnym do niego kierunku. Taktyczny odwrót w stylu prawdziwej damy, choć godny podziwu, wcale mu się nie spodobał. — Darcy — powtórzył, tym razem pewniej, ale bez rezultatu.
Och, na brodę Merlina — westchnął, nie mając najmniejszego zamiaru uczestniczyć w tej farsie dłużej niż to konieczne i ruszył za nią. Kilkoma susami pokonał dzielącą ich odległość, a następnie chwycił ją pod boki i uniósł w powietrze. Jej suknia zaszeleściła; materiał otarł się o jego tors, kiedy obrócił się wraz z nią wokół własnej osi. Dopiero wtedy postawił ją na piasku, ale zamiast puścić, przytrzymał ją przy sobie.
Nie zrozumiałaś mnie — powiedział z wyraźnym rozdrażnieniem, obracając ją ku sobie. Była jedną z nielicznych osób, które potrafiły wyczerpać jego cierpliwość w zaledwie kilka chwil, a mimo to kochał ją całym sercem. — Ty jesteś mile widziana zawsze... Nie chcę tylko, byś rozdysponowywała mój czas wolny między innych — sprostował, pochylając się, by zrównać się z nią spojrzeniem. Jego rysy twarzy złagodniały, kiedy uśmiechnął się do niej krzywo, próbując nieco ją udobruchać.
Nie powinnaś przede mną uciekać — mruknął, zabierając dłonie, by zaraz przeczesać nimi przydługie uczesanie. Nie chciał spędzać wieczoru na kłótni z Darcy, nie chciał też, by czuła się przez niego zraniona. — Jestem twoim bratem, a nie kolejnym zauroczonym amantem, nie zawsze ruszę za tobą w pogoń... Taki mój przywilej — ostrzegł z rozbawieniem i odgarnął jej z policzka zbłąkany kosmyk włosów, naniesiony tam przez mocniejszy podmuch wiatru.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Uroczysko [odnośnik]18.03.19 19:30
Zwolniła nieco kroku, tylko dlatego, że ją nawoływał i tylko dlatego, że z tyłu głowy zaświeciła jej myśl, że być może zareagowała zbyt gwałtownie, zbyt pochopnie i szybko obracając się na pięcie w stronę plaży. Przymknęła powieki, obejmując się ramionami. Miłość przybierała różne barwy, a miłość do jej brata była skomplikowana. Czasami można było odnieść wrażenie, że z kuzynowstwem trwała w bardziej zażyłych stosunkach, ale to Lorcan wyciągał z niej zawsze najwięcej emocji. Zatrzymała się ostatecznie, czekając aż ją doścignie. Czekając tylko na to, ale zamiast tego poderwał ją w górę.
LORCAN! — głos ledwie zadrżał. Brzmiał surowo w powietrzu, ale w końcówce rozmiękczyła jego imię. Ciepło jego dłoni sprawiało jej więcej przyjemności, niż uchybiało jej w jakikolwiek sposób. Chwyciła go ostatecznie z rezygnacją ramionami za szyję, z lekkim drgnieniem przyjmując wiatr, który wkradł się pod gęsty materiał sukni. Odetchnęła.
Jak zawsze — przyznała, bo mieli niesamowity talent do rozmijania się w rozmowie. Mimo zażyłości pomiędzy sobą, oboje cechowali się zbyt wielką zawziętością i zbyt silnym poglądem na przebieg rozmowy, żeby jakakolwiek odbyła się bez wcześniejszych, niegroźnych – miała nadzieję – spięć.
Opadła z powrotem na piasek, zaraz przed nim, zadzierając głowę w górę i cofając ręce z jego karku. Patrzyła na niego z nieugiętością, ale tylko przez moment. W następnym nieustępliwe oczy ustąpiły miejsca subtelniejszym emocjom. Spokorniała, wzdychając.
Przepraszam. Jestem zła na Ciebie i na siebie, że tak długo się nie widzieliśmy. Mam Ci tyle do opowiedzenia i czuję tak ogromne poczucie straty czasu, którego nie spędziliśmy razem, że każdy moment bez Ciebie wydał mi się tak frustrujący, że kiedy odmówiłeś mi wspólnego czasu, dałam się ponieść złej aurze i pochopnej ocenie.
Wpatrzona w jego tęczówki oczu, kiedy zaczesał jej kosmyk włosów za ucho, wybaczyła mu niejasność w słowach. Szybko i łatwo, mając nadzieję, że on równie szybko wybaczy jej uniesienie. Choć wnioskując po tym, że mimo jej nieznośnej reakcji, ściągnął ją z powrotem ku sobie, może już zdążył jej wybaczyć? Nie była może idealną siostrą, ale jedyną. I kochała go bezgranicznie i silnie, w sposób, w jaki nigdy nie potrafiłaby mu okazać wprost w swojej ułomności do prezentowania prawdziwych emocji.
Wróćmy do domu — przystała w końcu na jego wcześniejszą propozycję, wraz z nim udając się we wskazaną wcześniej przez niego stronę.

ztx2


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Uroczysko [odnośnik]17.07.20 10:37
| 01/06/1957

Ostatnie dni Maja dłużyły niemiłosiernie, spędzając Rosierowi sen z powiek. Oczekiwał na odpowiedź od Lorda Nestora Rodu Avery i miał wrażenie, że każdy dzień wydłużał się w nieskończoność, a on nadal nie wiedział czy dostanie upragnioną zgodę czy spotka się z odmową, która złamie serce nie tylko jemu, ale jego najdroższej Calliście. Pojawienie się z samego rana służki przekazującej prośbę o pilne zjawienie się w gabinecie Tristana sprawiło, że serce zabiło mu nieco szybciej, może nawet zbyt nerwowo. Julius Avery miał kontaktować się z Nestorem. Mathieu był jedynie przedstawicielem rodu Rosier, ostatnie słowo zawsze należało do Tristana, a jego kuzyn przystał na jego słowa. Zapewne nie spodziewał się, ze wiadomość o zniknięciu Isabelli i zdradzie zasadniczo go nie ruszy, ani tym bardziej nie oczekiwał, że Mathieu tak szybko znajdzie rozwiązanie czy tam lekarstwo na swoje kawalerstwo. Kiwnięcie głową, potwierdzenie zgody i zawarcia sojuszu... Kamień spadł mu z serca. Callista Avery będzie jego i tylko jego. Nie zamierzał czekać.
Napisał sowę z prośbą o spotkanie. Później zaczął wszystko przygotowywać. Jako, że Lady Selwyn nie była na tyle łaskawa by oddać Mathieu jego własność, ozdobiony różami pierścień musiał sięgnąć do rodowego skarbca, aby znaleźć odpowiedni podarek dla ukochanej. Zgodnie z nakazem Tristana z resztą, który polecił wybrać coś odpowiedniego. Poradził się kuzynki, czy czerwień kryształu otoczona pnączem róży będzie idealnie leżała na palcu lady Avery. Chciał, aby była zachwycona podarowanym prezentem, aby ten wieczór zapamiętała do końca swego życia. Dzisiaj spędzą czas tylko we dwoje, bez służki, przyzwoitki, bez niepotrzebnych oczu, które oceniałyby ich postępowanie. Wiedział, że Callista zjawi się na spotkaniu, choć zapewne domyśli co do jego zamiarów.
Odrobina magii z pewnością pomogła, iskrzące światełka migotały na Uroczysku wokół miejsca, które Rosier wybrał na ich dzisiejsze spotkanie. Na miękkim piasku rozścielony był ciemny koc, a na nim dwie lampki, wyśmienity szampan i kosz owoców. Teoretycznie banał, ale Callista nie oczekiwała od niego wymyślnych zaręczyn, był pewien, że sam fakt pierścionka i przyrzeczenia Mathieu będzie dla niej wystarczający. Chciał stworzyć niezwykły klimat, choć Uroczysku już było wyjątkowym miejscem. O umówionej godzinie zerkał co chwila na zejście od strony Chateau Rose, oczekując jej pojawienia się. Bukiet róż, dla takich kobiety nie wolno się oszczędzać i spojrzenie troskliwych oczu. Choć raz los był im przychylny, choć raz mogli zrobić to, czego tak bardzo pragnęli....



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Uroczysko [odnośnik]19.07.20 12:38
1 czerwca 1957


Na uczynienie swojego związku oficjalnym Mathieu wraz z Callistą czekali długie lata, więc blondynka nie miała nic przeciwko wytrwaniu w cierpliwości jeszcze kilku tygodni. Tak długo jak młody Lord Rosier nie starał się o niczyją rękę poza jej własną, pozostawała spokojna. Ich rody musiały zwyczajnie dopełnić standardowych formalności. Jak w interesach, każdy usiłował ugrać jak najwięcej dla swojej strony i całe szczęście, że oszczędzili udziału w pertraktacjach przyszłym narzeczonym. Zarówno lady Avery jak i Mathieu nie dbali w końcu o wysokość posagu czy podział majątku. Bardziej od pieniędzy zależało im na wspólnym zestarzeniu się u swojego boku. Poza tym, zyskany w ten sposób czas Callista wykorzystywała na zaplanowanie perfekcyjnej kreacji dla perfekcyjnej ceremonii. Nawet najbliżsi krewni z trudem rozpoznawali w tej uśmiechniętej, rozśpiewanej Czarownicy zwykle poważniejszą blondynkę. Wiadomość o zniknięciu lady Selwyn podniosła z jej barków widoczny ciężar, który przygniatał ją od miesięcy i nawet oddychać zaczęła pełną piersią. Przyszła pani Rosier spędzała długie godziny przeglądając zagraniczne katalogi z modą, a nocą, z wypiekami na bladych policzkach, marząc o poślubnej nocy z ukochanym. Ich więź wystarczająco długo zakrawała na niemal platoniczną, głównie przez powściągliwość Mathieu.  
Romantyczny list przyniesiony przez Ehecatla wzbudził zarówno podejrzenia jak i wielką radość młodej szlachcianki. Marudna sowa z pewnością nie spodziewała się, że dziewczę porwie ją z parapetu, składając krótki pocałunek na nakrapianym łepku, ku wielkiemu oburzeniu ptaka. Co do przygotowań, te poczynione musiały zostać nie tylko w Chateau, ale i zamku Ludlow. Jeśli Lord Rosier faktycznie planował się jej oświadczyć, Callista musiała wyglądać zjawiskowo. Nie ograniczana już dłużej fałszywą, w jej wypadku, skromnością Czarownica pozwoliła sobie na zwiewną kreację w jasnym kolorze odsłaniającą odrobinę dekoltu, a skoro Mathieu pragnął oglądać promienie zachodzącego słońca tańczące w jej jasnych kosmykach, włosy tylko przeczesała, wplatając w nie perłową ozdobę, którą kiedyś jej podarował. Podobnie postąpiła z perfumami, wybierając te ofiarowane jej przez smoczego opiekuna. Do Chateau przybyła w pojedynkę, tak jak zapowiadała, kroki kierując od razu w stronę kamiennych schodków prowadzących do piaszczystej plaży. Strome stopnie nieco ostudziły zapał blondynki, jednocześnie dając jej jednak czas na objęcie wzrokiem wszystkiego, co przygotował dla nich Lord Rosier.


The most dangerous woman of all  
is the one who refuses to rely on your sword to save her  
because she carries her own
Callista Avery
Callista Avery
Zawód : Córka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Beware, for I am fearless and therefore powerful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8141-callista-merle-avery https://www.morsmordre.net/t8169-athena#234774 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8503-callista-m-avery#247860
Re: Uroczysko [odnośnik]24.07.20 23:18
Piękna czarownica, szlachcianka o imieniu Callista oczarowała go w dniu, w którym ich drogi się skrzyżowały. Twardy i nieustępliwy charakter młodej damy od razu mu zaimponował. Ich drogi zeszły się raz i nie zamierzali odpuścić tego pięknego uczucia, którym obdarował ich los. Niestety, wiele komplikacji napotykanych przez tą dwójkę sprawiło, że oddalali się od siebie, ale ich ramiona od samego początku były bezpieczną przystanią, do której mogli wrócić. Powściągliwość związana z obyczajami i tradycjami panującymi wśród szlachetnie urodzonych była kolejnym utrudnieniem. Nie mogli tak po prostu rzucić się w swe ramiona i odejść w stronę zachodzącego słońca. To wszystko kształtowało, sprawiało, że jeszcze bardziej pragnęli siebie i odczuwali silną potrzebę przypieczętowania tego obietnicą. Cichą i niemą, jak do tej pory, bo inne reguły obowiązywały zarówno ją, jak i jego.
Tym razem jednak było inaczej. Zerkając w stronę zejścia na uroczysko wiedział, że patrzy na swoją przyszłą żonę. Kroczyła dumnie, była piękna i niezwykła, poruszała się z gracją. Rosier miał świadomość jak harda, twarda i niesamowita jest to kobieta. Z drugiej strony... W głowie miał słowa Tristana dotyczące jej obciążenia genetycznego. Wiedząc, że Mathieu należy do Rycerzy Walpurgii i ryzykuje życiem wypełniając swe zadania, Callista nie będzie mogła popadać w nadmierną panikę, to zaszkodziłoby jej zdrowiu. Będzie musiała nabyć odporność, ale wiedział, że dla tego związku, dla tego przyszłego małżeństwa jest w stanie to zrobić.
Poczekał, aż znalazła się blisko niego. Oczarowany jej urokiem uśmiechnął się. Wiedziała po co tu przyszła, to nie było zwykłe zaproszenie. W samej treści listu który posłał do niej, dał wyraźny znak, że to będzie wyjątkowy wieczór dla ich obojga. Złapał jej dłonie i skromnie ucałował wierzch jednej z nich, nie spuszczając wzroku z jej tęczówek. - Najdroższa. - szepnął cicho, zanim porwał ją w ramiona, utęsknione. Kilka tygodni minęło od ich ostatniego spotkania, jednak musieli być powściągliwi we wszelkich działaniach. Callista z pewnością wyczekiwała tego dnia, zapewne równie mocno albo nawet i mocniej niż on sam. - Zapraszam na skromną ucztę... - poprowadził ją do przygotowanego miejsce, gdzie pozwolił zająć wygodnie miejsce, a później sam usiadł obok niej. - Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku... - owszem, celowo przedłużał... Nie wahał się, testował jej niecierpliwość, choć wiedział, że z tym może być krucho.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Uroczysko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach