Wydarzenia


Ekipa forum
Stadion Narodowy
AutorWiadomość
Stadion Narodowy [odnośnik]09.07.15 19:16
First topic message reminder :

Stadion Narodowy

★★
Jeden z większych stadionów Wielkiej Brytanii znajduje się pod Londynem, na błoniach skrytych przed mugolskimi oczami. Każda niemagiczna istota ujrzy tu jedynie kilka starych magazynów, o dziwnie odpychającej urodzie - aż nieprzyjemnie się zbliżać...
Wygodne czterostopniowe trybuny o kilkunastu rzędach pną się ku niebu, dając doskonały widok na zadbaną, zieloną murawę boiska. Na jego krańcach znajdują się po trzy kolorowe bramki. Dzięki otwartemu dachowi gracze mają możliwość popisywania się przed widzami niezwykłymi, zapierającymi dech w piersiach manewrami.

Możliwość gry w quidditcha
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:52, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Narodowy - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stadion Narodowy [odnośnik]28.06.19 14:26
Pamiętała, choć dopiero po chwili sobie przypomniała. Uczniów w Gryffindorze i poza nim poznała na tyle dużo, że po latach niektóre twarze, zwłaszcza te sporo starsze lub sporo młodsze, zacierały się w pamięci. Najlepiej pamiętała ludzi z którymi spędzała więcej czasu i niekiedy żałowała, że z niektórymi kontakt urwał się zaraz po szkole. Był to jednak taki czas, gdy po Hogwarcie każdy przeżywał etap zachłyśnięcia się dorosłością i poszukiwał swojej ścieżki lub wybierał tą, którą konsekwentnie wymarzył sobie wcześniej.
Jamie od dziecka marzyła o quidditchu, ale w Hogwarcie to marzenie nabrało skonkretyzowania, nie było już tylko dziecięcą fantazją. W końcu dużo młodych czarodziejów lubiących latanie marzyło o tym, by robić to przez całe życie, a ostatecznie tylko niektórzy decydowali się na dołączenie do profesjonalnych drużyn, większość znajdowało sobie bardziej życiową drogę. Ale nie Jamie, choć w przyszłości pewnie i tak będzie ją czekać zmiana. Quidditch był sportem młodych a za kilka, góra kilkanaście lat zostanie wymieniona na kogoś młodszego i sprawniejszego, o ile wcześniej nie uniemożliwi jej gry jakiś poważny wypadek. Taka była kolej rzeczy. O łamaniu klątw też swego czasu trochę fantazjowała, przynajmniej dopóki nie otrzymała wyników sumów i okazało się, że jej oceny były jednak trochę za niskie. Fascynowała ją perspektywa podróży i poszukiwania ukrytych skarbów.
- Och, łamacz klątw? – zdziwiła się. – Czy to znaczy, że na stadionie znaleziono jakiś przeklęty przedmiot i wysłano łamacza, by to sprawdził? – spytała, bo po co innego łamacz miałby się czaić pod szatnią zawodniczek? – To z pewnością bardzo fascynująca praca. Czy zdarza wam się szukać artefaktów, czy częściej odczarowujesz przedmioty przechwycone przez aurorów?
Z tego co wiedziała od pracujących w ministerstwie krewnych i znajomych, tamtejsi łamacze mieli nudniejszą pracę niż ci pracujący dla Gringotta lub działający niezależnie, bo ich praca nie obfitowała w dalekie podróże, a głównie w zlecenia dla aurorów i tego typu sprawy.
Jamie lubiła korzystać z daru, ale nie miała powodu by pojawiać sie na treningu swojej drużyny jako inna osoba. Za to jej talent byłby użyteczny na przykład do podglądania taktyki konkurencji, albo do odwiedzania różnych miejsc. Zawsze traktowała to jako dobrą zabawę – zmienianie wyglądu na jakiś bardziej anonimowy i przesiadywanie w pubach, przysłuchując się rozmowom. W dorosłości zresztą nie chwaliła się jego posiadaniem i nie każdy o nim wiedział.
- Większość graczy szkolnych drużyn zdecydowała się po prostu na bardziej życiowy i praktyczny wybór – dodała z rozbawieniem. Taka była prawda. Inni zostawali aurorami, uzdrowicielami, urzędnikami i tak dalej, a ona goniła na miotle za piłką. Niemniej jednak komplementy sprawiły jej przyjemność, lubiła gdy doceniano jej grę. – A ja realizuję swoją pasję. Jakoś nigdy nie minęła mi ta miłość do latania i do quidditcha.
Przeczesała palcami niesforne włosy. W krótkich rzeczywiście łatwiej się grało, zwłaszcza w deszczu. Nieco zdziwiło ją to, że tak zasypał ją pytaniami, ale wyglądał na bardzo ciekawskiego i zwyczajnie podekscytowanego możliwością rozmowy z zawodniczką. Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni, często słyszała tego typu pytania, kiedy ktoś rozpoznawał w niej jedną z Harpii.
- W quidditchu nigdy nie ma taryfy ulgowej. Teraz też nie, choć rzeczywiście jest bardziej niebezpiecznie i chociaż organizatorzy starają się zapewnić jakieś środki bezpieczeństwa, nadal jest to pewne utrudnienie – przytaknęła. – I podobno to prawda, też słyszałam o takich wypadkach.
Dlatego ostatnimi czasy rzadziej sięgała po różdżkę. Ale podczas meczy nie musiała jej używać. Ubrania za to musiała suszyć bez magii, rozwieszając je przed jakimś źródłem ciepła, jak kominek. Już raz podpaliła sobie w ten sposób szatę. Nie warto było ryzykować zdrowia dla błahego ułatwiania sobie życia, choć grając w taką pogodę jakoś ryzykowała, ale patrzyła na to inaczej i nie potrafiła się tak łatwo wyrzec latania.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]03.07.19 1:28
-Przeklęty przedmiot? - zdziwił się. -Eee, nie! Zresztą, wtedy odwołaliby wam trening na początku treningu, a nie w trakcie treningu, to ryzykowne! - pouczył odruchowo, bo frustrowało go, jak nieostrożnie ludzie obchodzili się z przedmiotami podejrzanymi o bycie przeklętymi. Należało traktować je, jakby naprawdę były przeklęte i trzymać się jak najdalej od nich.
-Po prostu wpadłem was pooglądać, lubię treningi i mecze Quidditcha...No i, i tak bym zmókł po drodze do domu. - wyjaśnił z nieśmiałym uśmiechem, mówiąc w sumie prawdę. Dodatkową motywacją było szukanie inspiracji do artykułu dla "Czarownicy", no ale nie musiał jeszcze poruszyć tego tematu. W sumie nie musiał poruszać go w ogóle, jeśli nie zacytuje dosłownie słów Jamie, prawda? Wystarczy je chyba sparafrazować, czy coś? - uspokajał swoje morale. Cóż miał poradzić na to, że zawsze onieśmielały go piękne damy? Nawet jeśli nie były damami, tylko zawodniczkami, wymiatającymi w jego ulubioną grę.
-Częściej odczarowuję już znalezione przedmioty, bo niestety w Londynie ich nie brakuje, nie tylko u aurorów! Ale mam już spory staż pracy, więc niedługo mam nadzieję przenieść się do Gringotta i samemu szukać artefaktów. - pochwalił się, bo jej zainteresowanie mile mu schlebiało. Dopiero co nie dostał pracy w Gringottcie, więc przed nim jeszcze wiele miesięcy zdobywania doświadczenia, ale to nic! Był przecież z natury optymistą.
Wysłuchał Jamie uważnie, zapamiętując jej słowa do artykułu. "W Quidditchu i w życiu nie ma taryfy ulgowej - bądź silna i piękna niczym zawodniczki Harpii" byłoby dobrym tytułem, prawda?
-Realizowanie pasji jest najlepsze! Ten odważny wybór na pewno przyniósł ci szczęście? - podpytał z podziwem. Nieświadomie zachowywał się jak klasyczny fan, choć może znajomość z młodszą siostrą McKinnon dawała mu jakąś taryfę ulgową w oczach przyzwyczajonej do sławy Jamie?
-A ta pogoda nie odbija się na publiczności i biletach i stanie finansowym drużyny? - dopytał byc może zbyt bezpośrednio, ale z autentyczną troską. Naprawdę ciekawiło go, jak sobie radzą podczas anomalii! Oby zaciekawiło to również jego czytelniczki...


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]04.07.19 0:45
- Skoro nie ma tu nic przeklętego, to co tu robi łamacz? – zdziwiła się. Na zamknięte treningi raczej nie wpuszczano obcych z zewnątrz, zwłaszcza w tych czasach, bez uzasadnienia ich obecności. A nawet w normalnych, bo przecież to zawsze mógł być jakiś szpieg chcący podejrzeć ich taktykę dla przeciwnej drużyny lub coś w tym rodzaju. Jamie kiedyś, dawno temu zdarzyło się pojawić na treningu konkurencji ze zmienioną twarzą, by coś dyskretnie podpatrzeć, ale wiedziała że zwykle trudno się dostać na stadiony drużyn i nie mógł tu sobie przyjść każdy z ulicy.
- Cóż, najwyraźniej osoba pilnująca wejścia zaspała, skoro udało ci się dostać aż pod szatnie – westchnęła, uśmiechając się lekko, chociaż wiedziała, że to pewne naruszenie zasad bezpieczeństwa i chyba powinna poinformować o tym trenerkę, by mogła się zająć sprawą, bo przecież mógł tu wejść ktoś mniej niewinny od poczciwego Steffena, który podobno lubił oglądać mecze. Ale to później. – Na pewno nie grasz dla żadnej przeciwnej drużyny, hm? – spytała jeszcze, bo choć nie znała go z boiska, to mógł być żółtodziobem z jakiegoś składu rezerwowego. Chociaż właściwie nie pytała całkiem na poważnie, decydując się zawierzyć jego słowom, ale przez wzgląd na to, że mimo wszystko go kojarzyła. Nie mogła wiedzieć, że pisał dla Czarownicy. Jeśli kogokolwiek o to podejrzewała, to raczej kobiety interesujące się aferami i cudzym życiem. Mężczyzna piszący do kobiecego pisemka wydawał się mimo wszystko czymś abstrakcyjnym i niecodziennym.
- Praca dla Gringotta to pewnie spełnienie marzeń każdego łamacza – zauważyła. Słyszała że dużo trudniej się tam dostać, praca była bardziej niebezpieczna, ale też bardziej prestiżowa i obfitująca w podróże i przygody. Jej jednak prawdopodobnie nie przyjęliby nawet w ministerstwie, chyba że mocno by się doszkoliła. Kto wie, może kiedyś, jak już nie będzie mogła grać, to rozejrzy się za jakimś łamaczem i ubłaga go, by wziął ją na praktykę i nauczył fachu? Mało realne, przynajmniej na ten moment, ale nie wiadomo jak potoczy się jej przyszłość. Nie chciała wylądować za biurkiem lub w tego typu zajęciu, a podróżowanie, szukanie ukrytych przedmiotów i odczarowywanie ich brzmiało naprawdę fascynująco i działało na wyobraźnię.
- Zdecydowanie przyniósł – przyznała szczerze. Była szczęśliwa, mogąc oddawać się pasji. A jeszcze szczęśliwsza była, gdy dostała się do Harpii, o czym marzyła od dawna. Niestety z tyłu głowy czaiła się przykra myśl, że nie jest to zawód, któremu może oddawać się aż do emerytury. Tej sportowej owszem, ale wciąż będzie na tyle młodą czarownicą, że później coś będzie musiała ze swoim życiem zrobić. A póki co wizja poświęcenia się życiu rodzinnemu była abstrakcyjna, nie chciała podzielić schematu matki i osiąść w domu z gromadką dzieci, choć swoją matkę szanowała i podziwiała. Ale – najważniejsze było tu i teraz. Miała przed sobą jeszcze przynajmniej kilka, a może nawet kilkanaście lat gry, jeśli żaden przykry wypadek nie przekreśli jej dalszej kariery.
- Cóż, na pewno ma jakiś wpływ, ale ludzie nawet teraz są spragnieni rozrywki i normalności, które zapewnia im myśl, że rozgrywki quidditcha nadal się toczą – powiedziała. Wiedziała, że ich gra odgrywa ważną rolę nie tylko dla samych zawodniczek, ale też dla wszystkich tych, którzy chcieli zapomnieć choć na chwilę o anomaliach i wojnie, i z utęsknieniem wyglądali wszystkiego, co kojarzyło się z normalnym życiem. Może właśnie dlatego mimo stanu wojennego nie odwołano rozgrywek, by nie doprowadzić do zbiorowej paniki społeczeństwa, które zrozumiałoby, że coś się święci? – Może sam chciałbyś wpaść na nadchodzący mecz? To już pojutrze, gramy ze Strzałami z Appleby – dodała jeszcze, zachęcając go, by się pojawił. Wydawał się żywo zainteresowany ich treningami i grą, co jej schlebiało.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]10.07.19 23:12
-Och! Widać miałem szczęście. - Steffen zdziwił się szczerze, bo nieczęsto wchodził gdzieś, gdzie nie powinien w postaci człowieka. A w dodatku przypadkiem! Tak przywykł do krycia się w ciele szczura, że łut szczęścia i nieświadome wemknięcie się na trening wydało mu się przezabawne. Kryjąc usatysfakcjonowany uśmiech, dodał usprawiedliwiająco:
-Nie wiedziałem, że treningi są zamknięte dla fanów. I spokojnie, nie gram dla żadnej innej drużyny, a na pewno nie żeńskiej! - nie wytrzymał i się roześmiał, choć w sumie to żałował, że nigdy nie miał talentu do Quidditcha.
-Umiem utrzymać się na miotle, ale nigdy nie miałem talentu. Ograniczam się do łamania klątw. - i plotkowania i animagii i pomocy Zakonowi Feniksa, ale tylko o łamaniu mógł mówić.
-Gringott to sporo podróży i ryzyka, a ja uwielbiam podróżować! Ale jak ktoś chce zakładać rodzinę i mieszkać w Londynie to marzy raczej o etacie w Ministerstwie. - wyjaśnił, siląc się na pogodę ducha. Wciąż cierpiał po odmowie z Gringotta i śmierci swojego mentora z Ministerstwa w czerwcowym pożarze. Te dwa ciosy sprawiły, że praca na etacie w Londynie stała się o wiele nudniejsza i smutniejsza. Na szczęście praca Jamie była o wiele ciekawsza od jego własnej.
-Czyli można powiedzieć, że gra w tych warunkach to w pewien sposób bohaterski altruizm? - wypalił, układając na poczekaniu nagłówek dla "Czarownicy". Może i zabrzmiał nieco egzaltowanie, ale zwykle chwalił ludzi dość spontanicznie. -W sensie, walczycie z trudnymi warunkami i własnymi ograniczeniami, aby przynieść trochę pocieszenia i normalności zaniepokojonym tłumom? - wyjaśnił wcale nie mniej podniośle. Na wieść o meczu, jego oczy roziskrzyły się radośnie. Najwyraźniej sam był zaniepokojonym obywatelem potrzebującym rozrywki. No i nie spodziewał się, że obserwacja treningu przyniesie mu tak owocną rozmowę! W sumie mógłby napisać artykuł nie teraz, a już po meczu. Miał tylko nadzieję, że Harpie wygrają, bo było mu to potrzebne do dziennikarskiego morału.
-Jasne, że bym miał! Będę wam kibicował! - skoro Zjednoczeni nie grają, to mógł kibicować komu innemu. Przerwał na moment, przypominając sobie o logistyce.
-Tylko pewnie trudno dostać bilety?-  wyobraził sobie, że skoro mało kto mógł usiedzieć na własnej miotle w tą pogodę, to zainteresowanie meczami było tym większe. Ciekawe, czy "Czarownica" mogłaby mu załatwić coś z puli dla dziennikarzy? Ale chciał tam przecież iść incognito, nie jako oficjalny reporter.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]11.07.19 0:57
Jamie przytaknęła. Rzeczywiście miał, bo normalnie raczej nie mógłby się tu pałętać bez mocnego powodu. Prędzej mógłby dostać pozwolenie wejścia na trybuny, ale w obecnym okresie raczej unikano wpuszczania na treningi przypadkowych osób, bo czasy nie należały do spokojnych ani bezpiecznych, co wymuszało zwiększone środki ostrożności z troski o bezpieczeństwo zawodniczek. Zwłaszcza tuż przed ważnym meczem, który miał się tutaj odbyć już pojutrze. Tuż przed meczami robiło się bardziej nerwowo i wszyscy byli bardziej przewrażliwieni.
- Jesteśmy jedyną żeńską drużyną w tym kraju – sprostowała jego słowa; Harpie były jedyne i niepowtarzalne. W innych drużynach też grywały kobiety, ale one jako jedyne składały się wyłącznie z kobiet, i o tradycję tę dbano od początku istnienia Harpii, stworzonych zapewnie przez czarownice które również chciały latać i nie pozostawiać tej przyjemności tylko mężczyznom.
Nie każdy miał talent do latania. Wielu czarodziejów lubiło latać lub oglądać mecze, ale tylko niektórzy mieli szansę na dostanie się do jednej z drużyn, innym pozostawało oglądanie rozgrywek z trybun. Wielu jej dawnych kolegów i koleżanek dziś oddawało się poważniejszym i bardziej życiowym zajęciom, podczas gdy ona nadal ganiała na miotle za piłkami ku uciesze gawiedzi.
- Może częściowo. Nie zapominajmy, że to nadal także przyjemność dla nas, bo gdybyśmy nie kochały tego, co robimy, to czy chciałybyśmy latać w taką pogodę? Pewnie nie. Ale kochamy quidditch i zależy nam na naszych kibicach, którzy przybędą tu, by zobaczyć naszą grę – wyjaśniła. Nie postrzegała tego w kategorii wielkiego poświęcenia i altruizmu, po prostu wykonywała coś, co było jej pasją i pracą w jednym, a przy okazji cieszyło innych, co było dodatkowym atutem. Miały swoich fanów, którzy im kibicowali i których nie chciały zawieść, więc nie mogły wykręcić się pogodą i powiedzieć, że nie zagrają.
Oczywiście nie wiedziała, że zupełnie nieświadomie właśnie udzielała wywiadu. Ale cóż, nie posądzała niepozornego, młodego Steffena o potajemne pisanie artykułów do babskich pisemek.
- Myślę, że coś jeszcze powinno się znaleźć – zastanowiła się. Mimo wszystko pogoda i groźba anomalii sprawiały, że wielu mniej oddanych fanów, którzy oglądali mecze raczej okazjonalnie i od czasu do czasu niż z pełnym zaangażowaniem, pewnie zrezygnuje i zostanie w domach, więc może istniała szansa że jeszcze znajdą się wolne miejsca.
Z szatni właśnie wyszły pałkarki, które rozmawiając, minęły Jamie i Steffena, po czym oddaliły się.
- Jeśli wpadniesz to może jeszcze uda się kiedyś spotkać i porozmawiać. Niestety na razie muszę iść, czeka mnie jeszcze droga powrotna do domu, a jutro od rana kolejne treningi. – Chętnie porozmawiałaby dłużej, ale naprawdę była zmęczona. I o niczym tak nie marzyła jak o tym, by wsiąść w Błędnego Rycerza i dojechać do domu, a potem paść na łóżko i się przespać. Jutro i pojutrze szykowały się dwa naprawdę ciężkie dni, do których musiała się przygotować i odpowiednio wypocząć, by zachować formę. – Do zobaczenia... kiedyś tam. Bywaj – rzuciła jeszcze na odchodne, po czym oddaliła się w stronę wyjścia ze stadionu.

| zt.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]15.07.19 11:06
Steffen kiwał głową z oczyma wielkimi jak spodki i błyszczącymi niczym (dziennikarskie) perły. Jamie wyrażała się tak pięknie i podniośle i pełnymi zdaniami - nic, tylko cytować! Niepodobnie do siebie, aż umilkł, aby dokładnie zapamiętać jej słowa. Wyglądał przy tym na olśnionego fana, do których Jamie była najwyraźniej przyzwyczajona. I świetnie, nie chciał wzbudzać jej podejrzeń odnośnie dziennikarstwa! Ludzie byli jakoś bardziej otwarci, gdy nie wiedzieli, że ich słowa zostaną zapisane. Kiedyś próbował przeprowadzić kilka oficjalnych wywiadów (podając się za dziennikarza "Proroka", oczywiście), ale wszystkie wyszły strasznie sztucznie i sztywno. O wiele bardziej wolał spisywać naturalny tok i ton rozmowy. Takie podejście było o wiele ciekawsze dla czytelniczek "Czarownicy", a poza tym nie zdradzało go jako reportera. Kto wie, może Jamie zdziwi się, czytając kolejny numer "Czarownicy"... ale czy tak zabiegana i poważna osoba jak ona miałaby w ogóle czas na babskie pisemka?
Pozory mogą oczywiście mylić. Nikt nie podejrzewał, że młody i ambitny łamacz klątw uwielbia czytać plotkarskie gazety, a nawet dla jednej pracuje. Ale może Steffenowi się upiecze i Jamie nigdy nie dowie się, że jej słowa są sparafrazowane w artykule, a ona sama - przedstawiona jako wzór dla młodych kobiet. Steff kiwał więc cierpliwie głową, przy okazji lustrując dyskretnie strój zawodniczki. Sam nie umiałby go opisać, a nawet nie zwrócił na niego uwagi, ale czytelniczki lubiły detale o modzie. Zapamiętał więc, co mógł i obiecał sobie, że spyta mamy o detale. Ostatnio wyraziła zdziwienie nagłymi pytaniami syna o nazwy damskich ciuszków i wciąż pytała, czy poznał jakąś miłą dziewczynę, której chciałby coś kupić. Steff znosił jej ciekawość z pokorą dla dobra swojego fachu zawodowego.
-Och, jasne! Dzięki za rozmowę i miło było cię znowu zobaczyć! - pożegnanie Jamie wyrwało go na moment z kreatywnego transu. Ale tylko na moment, bo gdy tylko się oddaliła, usiadł na ławce i zaczął spisywać jej cytaty. "Dzielne zawodniczki Harpi trenują w upiornych warunkach atmosferycznych...
Nie bacząc na ryzyko wypadków zawodowych, jak najlepiej przygotowują się do meczu...
...nie czynią tego dla siebie ani dla chwały zawodowej, ale dla drogich fanów Quiddticha, dla których sport jest jedynym pocieszeniem i ostoją w czasach anomalii...
A same kochają Quidditch i cieszą się, że kibice przybywają zobaczyć ich grę...
Determinacja tych młodych dam jest prawdziwym wzorem dla nas wszystkich - udowadniając, jak pasja, talent i ciężka praca mogą przysłużyć się nie tylko jednostce, ale i społeczeństwu!"
Steff spojrzał krytycznie na swoje notatki. Końcówka pasowała bardziej do eseju o historii magii niż luźnego artykułu, ale w domu przeredaguje ton na lżejszy. Uśmiechnął się pod nosem - zebrał dziś naprawdę obiecujący materiał. Zanotował w pamięci, by spytać redaktorki "Czarownicy" o możliwość kupna biletu dla dziennikarza. Z przyjemnością obejrzy kolejny mecz Jamie, dzięki któremu artykuł będzie ciekawszy!
Udał się do domu bez żadnych wyrzutów sumienia. Przecież odmaluje pannę McKinnon jak prawdziwą bohaterkę, no i naprawdę kochał Quidditcha!

/zt


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Stadion Narodowy [odnośnik]27.02.20 22:12
12.01.

Tradycją już było, że dochód z charytatywnego Noworocznego Meczu Quidditcha był przeznaczony na Szpital Św. Munga. Co roku wybierane były do rozgrywki towarzyskiej inne drużyny, w tym zaś Chluba Portree miała zmierzyć się ze Zjednoczonymi z Puddlemere. Joseph Wright od kiedy tylko się o tym dowiedział, nie krył swojego zadowolenia z tego powodu. Uwielbiał mecze z Chlubą... a może głównie to, co działo się po nich - a więc świętowanie, do którego dołączał bez względu na wynik. Chluba Portree była szkocką drużyną, złożoną przede wszystkim ze szkockich zawodników, których Joey w większości znał zanim którekolwiek z nich zawodowo zajęło się grą w quidditcha, a kilkoro nawet zanim przekroczyli po raz pierwszy próg Hogwartu. Byli dzieciakami z sąsiedztwa, razem biegali po okolicy jak zgraja bezpańskich psidwaczych szczeniaków, zakradali się na teren okolicznego Zamku Leod, wskakiwali do mętnej, czarnej wody zaraz pod Wodospadami Rogie... ale przede wszystkim grali w quidditcha (albo zakazanego prawem creaothceann'a) na starym jak świat prowizorycznym boisku zrobionym na leśnej polanie. Często zmieniali zasady gry pod siebie, na przykład jak brakowało zawodników, albo nie mieli kompletu piłek lub po prostu, żeby urozmaicić mecz. Wymyślali też przeróżne inne zabawy... Ech, to dopiero były czasy!
Co ciekawe, żadne z nich o tym nie zapomniało i kiedy spotykali się - nieważne czy w rodzinnych stronach czy na boisku - dostawali małpiego szkockiego rozumu. Tak, dorośli, poważni, wieloletni profesjonalni zawodnicy, potrafili zachowywać się jak dzieci - cóż, to w końcu Szkoci, a nie sztywni Anglicy.
Już po solidnej rozgrzewce i mowie motywacyjnej trenera, Zjednoczeni wymaszerowali na boisko w takt skandujących kibiców, którzy jak zawsze dopisali - trybuny były pełne. Dzień, choć mroźny, był bezchmurny, a lekki wiaterek wiał niemal przyjemnie - generalnie warunki do gry (i do kibicowania) jak na okres zimowy, były doskonałe.
Stanęli na baczność, a spiker zapowiedział wyjście Celestyny Warbeck we własnej osobie, która specjalnie z okazji meczu charytatywnego miała zaśpiewać hymn ich drużyny. Było świetnie - wtórowali jej nie tylko wszyscy Zjednoczeni jak jeden mąż, ale chyba cały Stadion Narodowy. Kiedy wybrzmiała ostatnia nuta, całym boiskiem wstrząsnęły gromkie brawa. Już dawno nie było tak radosnej atmosfery podczas meczu, zapewne spory udział w tym miał brak anomalii i radość z nadejścia nowego roku.
Wszyscy umilkli, kiedy zapowiedziano hymn Chluby z Portree. Orkiestra złożona ze Szkotów oczywiście tradycyjnie ubranych w kilty z dudami i bębnami wkroczyła z przytupem - głośno i radośnie - zaś szkoccy zawodnicy momentalnie zaczęli podskakiwać w tańcu dość widowiskowo przeskakując nad swoimi miotłami. Tańczył również Joseph po stronie Zjednoczonych, co z jednej strony wywoływało śmiech, a z drugiej lekką konsternację jego kolegów z drużyny, choć... nie wyglądali na zaskoczonych jego zachowaniem - zawsze tak robił, gdy słyszał rodzimą muzykę i sam nie mógł pojąć jak inni czarodzieje czy mugole mogli pozostawać obojętni na te skoczne rytmy. Przecież nogi same rwały się do tańca!
Muzycy skończyli grać, na co Szkoci z Portree ryknęli gromko, chwytając za miotły.
- Hej, Josie, może dziś zagrasz dla Chluby?! - zawołał jeden z nich, bezczelnie używając "dziewczyńskiego" (i jednocześnie szkockiego) zdrobnienia imienia Wrighta, tak często wykorzystywanego przez jego starszego brata w stosunku do niego. Cała Chluba zarechotała wesoło.
- A co, sami nie dacie rady? - odgryzł im się od razu Joe, już wychodząc na przód Zjednoczonych z dumnie wypiętą piersią i wysoko uniesioną głową, ale i z prowokacyjnym uśmiechem na brodatej mordzie. - To że mam słabość do szkockiej muzyki to jedno, a to, że pokażemy wam dzisiaj gdzie ogniste kraby zimują, to drugie! - dodał wesoło, ale z absolutną pewnością pobrzmiewającą w głosie. Żadnych taryf ulgowych podczas meczu - to było jego motto życiowe. Pewnie przekomarzaliby się dalej, gdyby nie sędzia, który wkroczył już z kaflem pod pachą i gwizdkiem zawieszonym na szyi. Joe cofnął się o krok ustępując miejsca ich kapitanowi.
- Mniej gadania... - Joe poczuł szturchnięcie w bok - to oczywiście ich szukający, Nero McLaggen, i jego ulubione powiedzonko.
- ...więcej latania - dokończył Wright z uśmieszkiem na brodatej mordzie, kiedy odrywali się od ziemi na miotłach.
- WITAMY PAŃSTWA BARDZO SERDECZNIE NA NOWOROCZNYM MECZU QUIDDITCHA! - ryknął już po raz kolejny dzisiaj komentator, choć kibice i tak zdołali go zagłuszyć radosnymi wrzaskami, oklaskami i tupaniem na trybunach. Joseph momentalnie poczuł, że ten cudowny huk dodaje mu jeszcze więcej energii. To dla nich tu przecież był, właśnie dla tych ludzi na trybunach. Nie zastanawiając się ani chwili, wyłamał się z szyku i dla uciechy kibiców śmignął pionowo do góry, by na znacznej wysokości zawisnąć na ułamek sekundy w bezruchu i puścić się w dół widowiskowym korkociągiem. Na nowej miotle, która wyszła oczywiście spod zręcznych dłoni jego siostry, wyglądało to jeszcze lepiej, bo Airgid (czyli Srebrna, jak nazwał ją Joe) była niesamowicie zwrotna i błyskawicznie rozwijała duże szybkości.
Popisywałby się dalej i to z najwyższą przyjemnością, gdyby nie to, że wszyscy zajęli już swoje pozycje (on grzecznie też) i na gwizdek sędziego, kafel poszybował w górę i mecz oficjalnie się rozpoczął.
Piłkę momentalnie przejęli zawodnicy Chluby - Ross podał do McCormac, a ona już zamachnęła się, by przerzucić do McTavisha, ale była to tak oczywista zagrywka, że Zjednoczeni w mig to wychwycili. Jones obstawił ścigającego Chluby, Joe z największą przyjemnością zaszarżował wprost na Catrionę w transylwance, więc kafla, którego rzuciła wytrącona z równowagi, bez większych problemów przejął Mulligan, świeżak w szeregach Zjednoczonych, któremu pierwszy raz pozwolono zagrać w pierwszym składzie. Tłuczek posłany od jednego z pałkarzy Chluby z furkotem pomknął w stronę Wrighta, który zgrabnie wyminął ich zawodniczkę, nawet jej nie drasnąwszy. Musiał jednak zanurkować ostro w dół, żeby uniknąć zderzenia z piłką, przez co na moment stracił z oczu Mulligana z kaflem. Młody jednak doskonale wiedział co robi - już mknął na pętle przeciwników asekurowany przez Jonesa i dwóch pałkarzy.
No, podaj, podaj - ponaglił go w myślach Joe, który lecąc nisko nad ziemią śledził wszystko z dołu. Mulligan miał tendencje (jak każdy chyba nowy zawodnik) do popisywania się w ten durny sposób - grając niezespołowo. Zupełnie jak Joe na samym początku. Teraz też wydawało się, że będzie chciał rzucać kaflem prosto na pętle, co było o tyle niefortunne, że łatwe do przewidzenia przez doświadczonego obrońcę Chluby. Młody się zamachnął... i wypuścił kafla z ręki. Tak po prostu. Wolno spadająca piłka zaskoczyła chyba wszystkich, ale nie na długo - ścigający rzucili się w pogoń za nią, ale Joe miał do niej najbliżej. Ćwiczył ten manewr już dość długo, więc zrobił to odruchowo - błyskawiczny zwrot miotły, by ta ogonem posłała kafla z dużą siłą z powrotem do góry. Parsknął śmiechem, kiedy zaskoczeni ścigający z przeciwnej drużyny prawie się zabili niemal w siebie wlatując. Tymczasem Jones zwinnie chwycił piłkę i cisnął nią w jedną z obręczy. Nie udało się zwieść Hogga, w pięknym stylu obronił pętlę, krzyknął coś po szkocku, Joe nawet nie wychwycił co, i rzucił do jednego ze swoich.
- Ładnie, Mulligan! - zawołał do świeżaka Joe, kiedy mijał go mknąc do kafla. Jones momentalnie znalazł się u jego boku. Wzięli McTavisha z dwóch stron ograniczając mu pole widzenia, ale ten znienacka wyhamował swoją miotłę niemal do zera, a Zjednoczeni zorientowali się za późno. Przeciwnik z dziecinną lekkością podał do Rossa, a ten pomknął w stronę pętli bronionych przez Larsona... a także Jonesa i Wrighta, którzy też już się tam czaili zgrabnie unikając posyłanych w ich stronę tłuczków. Zamachnął się, jakby chciał rzucić na pętlę, ale w ostatniej chwili podrzucił piłkę do McCormack, która zjawiła się tam dosłownie znikąd. Przechwyciła kafla i cisnęła nim na ich bramki, ale tak podkręciła, że Larson miał nikłe szanse na jego przechwycenie. I tak prawie dopadł piłkę, ta dosłownie prześlizgnęła mu się po palcach... i odbiła od słupka. Zjednoczeni odetchnęli z ulgą. Joe też dopadając do kafla, robiąc zwrot miotłą w jednym miejscu, a potem mknąc na pełnej prędkości na drugą stronę stadionu. Catriona błyskiem usiadła mu na ogonie, ale zatańczył z nią piękne Woollongong Shimmy pełne obrotów i ostrych zawijasów i odpadła. Minął Mulligana, był sam na sam z Hoggiem i wystarczyło, że dobrze wybrałby pętlę i wycelował... uśmiechnął się półgębkiem i zamiast strzelać, przerzucił kafla przez ramię. Nie musiał się oglądać za siebie, wiedział, że młody mu obstawia plecy. Mulligan miał świetną pozycję, Joe zaraz po wystawieniu mu piłki, śmignął w dół, oczyszczając mu tym samym pole widzenia. Młody jednak musiał się spieszyć, bo w jego kierunku już pędziło dwóch ścigających Chluby... i tłuczek lecący prosto w jego plecy. Mulligan nawet nie łapał kafla, po prostu zręcznie go odbił nakierowując z całą mocą w stronę bocznej pętli. Brett w ostatniej chwili ocalił mu zaś tyłek przed tłuczkiem i... tłum ryknął radośnie. Hogg nie zdołał obronić pętli.
- DZIESIĘĆ DO ZERA DLA ZJEDNOCZONYCH Z PUDDLEMERE!
Kafel znów był w grze. McCormack rozegrała do Rossa przy nieudanej próbie przechwycenia piłki przez Jonesa, Ross zaraz podał znów do niej i wraz z McTavishem uformowali Głowę Jastrzębia mknąc w stronę pętli Zjednoczonych, żeby się odegrać. Tłuczki śmigały w ich stronę posyłane przez pałkarzy Zjednoczonych, ale choć jedno z nich nawet oberwało, nie udało się ich wytrącić z szyku. Jones próbował osłaniać pętle wraz z obrońcą, ale to był zbyt szybki i zorganizowany manewr.
- DZIESIĘĆ DO DZIESIĘCIU! - zabrzmiał głos spikera już po sekundzie wraz z radosną salwą publiki. Josephowi już wcale nie było do śmiechu. Jones cisnął kafla niemal przez pół boiska do niego, co było dość ryzykowną zagrywką, ale szczęśliwie Chluba po swoim zwycięskim manewrze trochę się rozleciała po boisku. Joe złapał piłkę, zrobił zwinny zwrot i... zrobił unik przed Catrioną, która bezczelnie chciała mu wybić kafla z ręki. Nieładnie, panno McCormack, pokręcił głową na tą nieczystą zagrywkę i rzucając piłkę do przelatującego obok Jonesa. Razem pomknęli do pętli Chluby, ale ich atak powstrzymał Hogg zawisając na swojej miotle, by złapać lecącą ku niemu piłkę. Dokładnie ten moment, moment rzutu na pętlę wykorzystał jeden z pałkarzy Chluby znów posyłając w stronę ścigających tłuczka. Joe dostrzegł go w ostatniej chwili i tylko dzięki Zwisowi Leniwca nie oberwał... za to zwodnicza piłka uderzyła obrońcę Chluby wytrącając mu kafla z rąk. Szkot zaklął siarczyście, ale to mu już nie pomogło - Joe porwał kafla i cisnął nim w najniższą z pętli. Poszkodowany obrońca nie zdołał tym razem powstrzymać ataku.
- DWADZIEŚCIA DO DZIESIĘCIU DLA ZJEDNOCZONYCH!
Zaczynało się robić nerwowo. Szczególnie kiedy Jonesowi nie wyszła transylwanka i przydzwonił McTavishowi prosto w nos, za co Zjednoczeni zostali ukarani rzutem wolnym. Mimo to po prawie trzech kwadransach prowadzili aż trzydziestoma punktami. Nic dziwnego, że gra Chluby robiła się coraz bardziej agresywna. Po kolejnej transylwance (tym razem udanej, znów wykonanej przez Josepha) na Catrionie, jej brat - Duff - tak się wściekł, że z całym impetem zaszarżował na Wrighta. Wszyscy byli akurat zajęci pogonią szukających za złotym zniczem i zapewne nie zauważyliby faulu. Joe jednak ostro wycofał w uniku i Duff... wpadł w przelatującego obok Mulligana, którego dosłownie zmiótł z miotły. Młody nawet nie zdążył krzyknąć, ale Wright zdołał go w locie chwycić za przedramię. Jego miotła nie była przystosowana do udźwignięcia dwóch osób, więc i tak zaczęli gwałtownie opadać, na szczęście jednak błyskawicznie zjawił się przy nich Jones. Na dwóch miotłach dotransportowali młodego do jego własnej, na którą z trudem się wdrapał, ale już po chwili znów żywo śmigał po boisku za kaflem.
W ostatecznym rozrachunku przegrali mecz sto osiemdziesiąt do siedemdziesięciu, ale i tak byli z siebie zadowoleni - to była bardzo dobra, wyrównana rozgrywka... no i teraz Josepha czekało świętowanie wraz ze starymi przyjaciółmi z Chluby.

[zt]


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Stadion Narodowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach