Wydarzenia


Ekipa forum
Taras
AutorWiadomość
Taras [odnośnik]15.06.18 17:54
First topic message reminder :

Taras

Znajduje się na tyłach dworku. Wsparta na kolumnach nieduża przestrzeń otoczona kamienną balustradą chroniącą przed upadkiem stanowi swego rodzaju punkt widokowy na ogrody i znajdujące się dalej lasy. Oddalony od głównych pomieszczeń często jest lubianym miejscem pobytu członków rodu szukających ustronnego miejsca do samotnych rozmyślań lub rozmów. Po kolumnach i ścianach wspinają się pędy bluszczu, który kołysze się leniwie na wietrze. Panuje tu cisza zazwyczaj mącona jedynie dobiegającymi z ogrodu śpiewami ptaków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Taras [odnośnik]19.06.18 22:09
-Znasz mnie Elise. Teraz mówię tak, a za dwa dni zmienię zdanie. Trudno u mnie przewidzieć co kolwiek- Ophelia nie była zbyt prosta kobietą. Jej nastroju potrafiły zmieniać się niczym pogoda w górach. Raz była spokojna i łagodna, a innym razem jej osobowość przypominało istne tornado. W zasadzie przynosiło to swego rodzaju plusy. Wystarczyło poznać trochę lepiej swoją własną naturę, zapanować nad kilkoma kreacjami samej siebie i można było osiągnąć naprawdę sporo. Sama Ophelia poniekąd wyznawała zasadę, że kobieta wcale nie musi walczyć aby górować nad mężczyzną. To prawda...to mężczyzna był głową domu, ale kobieta bardzo często była szyją. Historia zna takie przypadki kiedy to kobiety niszczyły całe królestwa, albo powalały na kolana władców którzy wbrew pozorom byli bezduszni. Płeć piękna była obdarzone swego rodzaju bronią, której w żaden sposób nie bały się wykorzystywać. A przynajmniej Ophelia się nie bała. Będąc w towarzystwie często potrafiła zamrugać zalotnie, albo uśmiechnąć się delikatnie aby po chwili schronić się za koronkowym wachlarzem, tworząc tym samym pomiędzy sobą a jakimś mężczyzną swego rodzaju mur, który nie tak łatwo było przeskoczyć.
-Festiwal lata mówisz...jak mam być szczera nadal się nad tym zastanawiam- Odparła opróżniając resztkę wina ze swojego kieliszka po czym odstawiła naczynie na kamiennej balustradzie. Nie dało się zaprzeczyć, że takowy festiwal mógł być dla niej szansą na poznanie kogoś. Prawda była taka, że jeżeli chciała wyjść za mąż w młodym wieku to powinna była na jakiś czas zapomnieć o swoich książkach i po prostu wyjść do ludzi.
-Ale myślę, że raczej zawitam tam- Ophelia zbyt długo pozwoliła się pochłonąć temu swojemu pustelniczemu trybowi życia, jeszcze trochę i najpewniej ludzie zaczęliby gadać. Dlatego też warto było się przypomnieć niektórym osobnikom.
-Gorzej jak wyłowi go jakaś szlama...albo zdrajca krwi- W zasadzie byłoby to w pewien sposób całkiem zabawne, a z drugiej strony obleśne. Jakoś Ophelia nie mogła sobie wyobrazić swojej siostry tańczącej z kimś kto upadł tak nisko. Może i była lekko naiwna a jej spojrzenie na świat było zbyt idealne, ale czy to oznaczało, że nie zasłużyła w życiu na wszystko co najlepsze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Taras [odnośnik]20.06.18 0:16
Elise wzruszyła ramionami. Podejrzewała, że to prawdopodobne; Ophelia mogła jeszcze kilka razy zmienić ztanie. Młodsza z sióstr Nott także miewała czasem humorki i kaprysy, choć akurat co do urodzin była zdecydowana, że chciałaby jakoś świętować ten dzień, by nie umknął w natłoku innych. Pominięcie tego dnia byłoby bardzo nie w jej stylu, musiałoby być z nią naprawdę źle.
Oczywiście, taki już był przywilej kobiety, że potrafiły sobie świetnie radzić na innych polach. Nie wypadało im walczyć ani się narażać w niebezpiecznych sytuacjach, ale subtelna manipulacja i dar przekonywania dużo bardziej leżały w ich naturze. Sama Elise często wykorzystywała to już w Hogwarcie. Czasem wystarczyło kilka słów, przymilny uśmiech lub zalotne poprawienie włosów by ktoś robił dokładnie to, o co poprosiła. Na przykład – napisał za nią esej, nad którym nie chciało jej się ślęczeć, bo wolała przejść się na spacer po błoniach lub wypoczywać. Elise była ładna i pewna swoich atutów, i potrafiła z nich skorzystać. Przynajmniej w Hogwarcie, ale zakładała, że w dorosłym życiu będzie podobnie. Kto nie uległby ładnej buzi i sarnim oczom?
- To dobrze. Raźniej mi będzie, jeśli pojawimy się tam razem. Wiem, że pewnie będą tam nasi krewni, ale nie daj się prosić, droga siostrzyczko, dotrzymaj mi towarzystwa. Nie możesz wiecznie tkwić w dworze ze swoimi książkami – powiedziała, spoglądając na nią. Nawet jeśli grono uczestników Festiwali Lata nigdy nie jest tak elitarne, jak na sabatach, na które nie wpuszczano nikogo o nieszlachetnej krwi, na pewno miały szansę napotkać też odpowiednie towarzystwo.
Na samą myśl o tym, że jej wianka miałby choć dotknąć szlama lub zdrajca krwi, od razu się skrzywiła. Marzyła o przystojnym lordzie z dobrego rodu, innej ewentualności nie chciała przyjąć do wiadomości.
- Z całą pewnością nie zaszczycę tańcem byle kogo – zapewniła. Nawet gdyby jej wianek wyłowił ktoś z plebsu, nie zatańczyłaby z nim, nie mógłby liczyć na nic więcej, niż wyniosłe, niechętne spojrzenie. I z całą pewnością byłaby głęboko zawiedziona, że przez takiego kogoś straciła szansę na spędzenie wieczora przy ognisku z kimś naprawdę godnym jej uwagi.
- Ale mam nadzieję, że kawalerowie nas nie zawiodą i nie pozwolą naszym wiankom odpłynąć lub trafić w nieodpowiednie ręce.
Także dopiła resztkę swojego wina i odstawiła kieliszek. Splotła dłonie, spojrzenie przenosząc z siostry na majaczące przed nimi ogrody. Właściwie to chętnie by się po nich przeszła.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Taras [odnośnik]20.06.18 23:54
Kiedy siostra poprosiła o to aby Ophelia dotrzymała jej towarzystwa na festiwalu lata, dziewczyna przez chwilę popatrzyła na nią wyraźnie nad czymś się zastanawiając. Tak naprawdę sama z siebie nie miała jakoś wielkiej ochoty aby udawać się na to przedsięwzięcie, ale wiedziała, że i tak i tak matka na niej to wymusi, tłumacząc po raz kolejny, że to jest jeden z przywilejów kobiety, a i kto wie czy nie zostałaby na niego wysłana właśnie w celu opiekowania się młodszą siostrą.
-No dobrze...skoro tak bardzo chcesz- Odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko do Elise. Widziała, że siostrze na tym zależało, a Ophelia była jednym z tych ludzi którzy byli zdolni do wszelkiego rodzaju poświęceń...szczególnie dla swoich bliskich. Czarownica widziała jak Elise zareagowała kiedy tylko wspomniała o tym, że na nieszczęście dziewczyny jej wianek może wyłowić niepowołana osoba. Sprawiło to, że Ophelia uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale wiedziała, że gdyby coś takiego miało miejsce to jej młodsza siostra na pewno pokazała by swój charakterek, oraz nie omieszkała dać jasno do zrozumienia kim jest, oraz, że pierwsza lepsza szlama nie jest godna nawet czyszczenia jej butów. Chociaż z drugiej strony kto wie czy wówczas dziewczyna nie ryzykowała by spędzeniem tej zabawy samotnie. Tylko z punktu widzenia Nottów nie to było ważne. Najważniejsze to zachować honor, oraz swoją godność, cała reszta nie była już tak istotna.
-Z pewnością siostro...jesteś charakterną młodą kobietą- Ophelia również czasami pokazywała swój charakterek, ale zdarzało się jej to znacznie rzadziej niż Elise. Panienka Nott dostrzegła kątem oka jak jej siostra spogląda na ogrody. Jedyne co to chwyciła swoją książkę i ponownie przycisnęła ją do klatki piersiowej.
-Idź...przejdź się po znajomych tobie terenach, pewnie tęskniłaś za tym. Zobaczymy się najpewniej podczas kolacji, a potem przy innych okazjach. Dziękuję za przyjemną rozmowę- Dworek chociaż duży, to jeżeli człowiek chciał mógł znaleźć każdego. Wystarczyło wiedzieć w którym miejscu dana osoba lubiła przebywać. Ophelia po posłaniu siostrze ostatniego ciepłego uśmiechu po prostu wycofała się z tarasu pozostawiając po sobie jedynie pusty kieliszek wina który to zaraz zwinął przechodzący skrzat. Ophelia znając życie udała się teraz do biblioteki, odłożyć książkę którą miała przy sobie, albo wziąć jakąś inną...kto tak naprawdę przewidzi co ona chciała zrobić...
z/t
Gość
Anonymous
Gość
Re: Taras [odnośnik]21.06.18 12:18
Elise nie chciała pominąć ważnego wydarzenia towarzyskiego. Nawet jeśli to było organizowane przez ród nie darzony przez Nottów sympatią. Prewettowie rywalizowali z nimi o miano najlepszego gospodarza wśród starych rodów, ale w przeciwieństwie sabatów organizowanych dla ścisłej elity społeczeństwa, na festiwalu mogli się pojawić wszyscy, z czym niestety musiały się pogodzić. Więc połaszczenie się na jej wianek przez kogoś niższego stanu nie było aż tak nieprawdopodobne. Naprawdę lepszym było spędzenie dnia samotnie, tylko patrząc na inne tańczące panny, niż pozwolenie, by ktoś zobaczył ją z mugolakiem lub nawet mieszańcem. Nie chciała być też gorsza od Marine i innych dziewcząt z rodziny. Pochorowałaby się z zazdrości, gdyby miała patrzeć, jak Marine tańczy z jakimś przystojnym kawalerem, podczas gdy ona może tylko na to patrzeć. Nie lubiła być gorsza w ich małej rywalizacji prowadzonej od dziecka, odkąd matka po raz pierwszy zabrała ją na wyspę Wight, tak samo jak nie lubiła być gorsza od Ophelii, choć o dziwo w jej przypadku ta rywalizacja nie była tak silna, może dlatego, że Ophelia była z nich dwóch bardziej spokojna i nie przykładała aż takiej wagi do spraw, które absorbowały Elise. Tylko z Rosalind nie musiała nigdy rywalizować, bo ich różnica wieku była na to zbyt duża, więc po prostu była zapatrzona w najstarszą siostrę i starała się ją naśladować, bo to właśnie Rosie przecierała szlaki młodszym siostrom, a kiedy jej zabrakło, musiały iść dalej same.
Ophelia najwyraźniej dostrzegła jej spojrzenie. Elise była pewna, że przejdą się razem, ale najwyraźniej siostrze spieszyło się do jej książek.
- No dobrze, droga siostro. Jeśli nie chcesz pójść ze mną, to przejdę się sama i spotkamy się na kolacji – powiedziała. Kolacja była czasem kiedy członkowie rodziny mogli zebrać się razem po tym, jak w ciągu dnia każdy zajmował się swoimi sprawami. Dziewczęta oczywiście nie miały ich tak wiele jak mężczyźni.
Odwzajemniła uśmiech, po czym opuściła taras i rzeczywiście udała się do ogrodów, wracając z nich dopiero, gdy zaczęło padać. Wtedy wróciła do swoich komnat.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Taras [odnośnik]12.09.19 11:27
nad ranem, 29.12.1956r.

Już niedługo miał być bal. Tylko bal, i aż on. Maskarada organizowana przez jej ciotkę w miejscu ubiegłorocznej tragedii była więcej, niż wydarzeniem towarzyskim. Więcej, niż celebracją nadchodzącego nowego roku. To był symbol. Deklaracja, że klasa próżniacza wciąż prosperuje. Czy było tak naprawdę, kiedy prym wiódł obcy? Ciągle ją to niepokoiło. Jej ród, zarówno ten, z którego pochodziła jak i ten, o którym zwykła już, choć może nie do końca była w prawie, myśleć jako o swoim, nie tylko zgodziły się na to; poddały się nowej władzy z wiarą, być może nawet... nadzieją? Jednego była pewna, coś w tym wszystkim jej umykało, czegoś nie widziała. Pozostawało jej szukać informacji, sensu tego wszystkiego wśród bliskich, ale i temu musiały najpierw sprzyjać okoliczności. Po cichu liczyła, że będą nimi właśnie przygotowania do balu. W Ashfield Manor była już tylko gościem, chciała jednak wierzyć, że znajdzie tu dość sprzyjających jej osób, by mogła liczyć na ich otwartość. W międzyczasie zaś wspierała radą i wypróbowanymi specyfikami młodsze kuzynki jak i najstarsze krewne. Przyjemnie było jej brać udział w tym całym zamieszaniu, wejść w atmosferę tak różną od tej panującej w zamku w Ludlow. Niepokój wracał dopiero w nocy, kiedy zamykała oczy i próbowała choćby na chwilę zapaść w sen.
Nigdy wcześniej nie widziała tego rodzaju blasku. Nawet biorąc pod uwagę wspomnienia wszystkich skomplikowanych zaklęć, które uatrakcyjniały hogwarcką rzeczywistość, efekt żadnego z nich nie mógł równać się z tym, który dało to sprzężenie dwóch najpotężniejszych mocy na świecie; natury i magii współgrających na nowo. Wybudzając ją z niespokojnego snu, światło zza okien zaskoczyło ją oczywiście, ale zarazem... napełniło spokojem. Mistyczność tego zjawiska musiała oznaczać coś wielkiego, coś ostatecznego. Gdzieś w głębi serca na to właśnie Elaine miała nadzieję. Choćby nawet miał to być koniec świata, niech nadejdzie wreszcie raz na zawsze, ostatecznie, w pełni. Niech w ten czy inny sposób wszystkie okropieństwa, wypaczenia, sytuacje bez wyjścia, wyjścia bez sensu już się skończą! Niech ten błysk skończy wszystko. Zanim zdała sobie sprawę, że to jedynie preludium do rzeczy bardziej niesamowitych, już wyskoczyła z łóżka gościnnej sypialni. Świat się nie skończył. Nie założyła butów, naciągnęła na siebie jedynie koc i biegiem trafiła na znajdujący się niedaleko taras. Świat nadal trwał. Mogła podziwiać przedziwne zjawisko w pełnej okazałości, jasne niebo przed świtem nad lasami Nottinghamshire. Przez krótką chwilę dane jej było zapomnieć, że to nie jej dom. Że chwilę wcześniej chciała, by i on przestał istnieć. Z nieba spadały krople, płatki śniegu, grudki lodu, kryształki... zamrugała kilkukrotnie, ale to nie mogło być przywidzenie. Coraz większe, spadające z nieba fragmenty lodu błyszczały niczym najprawdziwsze kryształy. Nie, to było coś więcej. Nawet najdrobniejsze z nich wydawały się Elaine piękniejsze, niż choćby najbardziej kunsztownie obrobiony, drogocenny kruszec. Część magii w niej samej musiała rozpoznać powracającą do świata harmonię, której przejawem było to zadziwiające zjawisko atmosferyczne. Miała ochotę wychylić się zza tarasu, ale impet z jakim spadały kryształki wydał jej się w ostatniej chwili zbyt onieśmielający.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Taras [odnośnik]07.11.19 21:17
ranek, 29/12

Bal maskowy przygotowany w Hampton przez ciotkę Adelaidę był zaiste wielkim wydarzeniem dla całej magicznej arystokracji. Jednakże dla każdego z nich była czymś innym. I chociaż Eddard miał stosunek mocno neutralny do wszelakich uroczystości, tak z pewnego rodzaju zniecierpliwieniem wypatrywał końca roku. Zupełnie jakby sylwestrowa noc miała w jakiś sposób odciąć go od tego co przyniósł za sobą rok poprzedni. Dobiegający końca rok przyniósł ze sobą nic prócz porażki, która gorzkim smakiem rozchodziła się w nottowych ustach. Zdrada, która paliła niczym zaogniona rana, która nie chciała zagoić się od szczytu w Stonehenge. Owszem, czas powinien złagodzić gniew rosnący w jego piersi, ale mętlik w głowie bruneta nie pozwalał na normalne funkcjonowanie. A raczej na powrót do stanu rzeczy sprzed szczytu. Coraz częściej zdarzały się chwile, że zapominał, dając się pochłonąć sprawom dnia codziennego, ale nie znalazł jeszcze drogi do wybaczenia i nie sądził, aby kiedykolwiek mógł ją znaleźć. Należał do mężczyzn wyjątkowo upartych...
Nie mógł spać dzisiejszej nocy. Wpatrywał się w baldachim nad swoim łożem i studiował starannie wyszyty nicią wzór. Gdziekolwiek znajdowały się jego myśli, na pewno nie było to Nottinghamshire. Być może zaszył się w szmaragdowych lasach Sherwood lub po raz kolejny zniknął za strzelistymi szczytami norweskich gór. Brodził daleko w przeszłości lub kierował swój wzrok w przyszłość. Jednakże na pewno nie był tu i teraz. Przynajmniej do momentu, w którym jego umysł i ciało wypełnił błogi spokój. Poczuł niewysłowioną ulgę, zupełnie jakby coś uwolniło go od bólu, z którego obecności nie do końca zdawał sobie sprawę. Zapomniał o jakichkolwiek troskach i począł się zastanawiać skąd w nim ten żal i złość. Wyjrzał przez okno, którego skrawek wyłaniający się spomiędzy materiału ciężkich, zielonych zasłon ukazywał niesamowite zjawisko pogodowe. Wciągnął prędko koszulę i spodnie, znajdujące się na pobliskich krześle. Buty wsunął niedbale na stopy i wiedziony zwyczajną ciekawością udał się w stronę miejsca, z którego przyszłoby mu w spokoju oglądać cud, którego był świadkiem. Wymknął się ze swoich komnat i powędrował w stronę swego ulubionego miejsca w całej posiadłości - taras. Był odseparowany od głównej części i rzadko kto zachodził tak daleko. Jednakże tym razem, gdy znalazł się na miejscu, nie był jedyną osobą, która zadzierała głowę do góry ze zdumieniem. - Piękne - stwierdził, mimo iż wraz z zamknięciem za sobą balkonowych drzwi, poczuł przeszywające zimno, przebijające się przez cienki materiał koszuli. Zbliżył się do Elaine. Jej widok na tarasie był tak obcy, a wspomnienie wspólnych chwil tak strasznie odległe.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach