Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Isabelli
AutorWiadomość
Pokój Isabelli [odnośnik]26.09.19 19:01

Pokój gościnny

Jest to jeden z mniejszych pokojów, które  znajdują się na piętrze Kurnika. Tak jak reszta domu pokój ten jest niezwykle jasny, głównie dzięki białym ścianom oraz oknom, które wpuszczają do wnętrza sporo światła. Został urządzony dość skromnie, poza w miarę szerokim łóżkiem oferując jedynie komodę, toaletkę oraz biurko wraz z krzesłem. Przeważnie jest on pusty, jednak od czasu do czasu zdarza się, że ktoś z niego korzysta. W maju 1957 na stałe zamieszkała w pokoju kuzynka Alexa, Isabella.
Zaklęcia ochronne: Cave Inimicum, Mała twierdza, Tenuistis
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Farley dnia 11.03.21 1:52, w całości zmieniany 2 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]24.02.20 17:08
8.04?

Dziś rano, jeszcze przed świtem wyślizgną się poza kurnik by spotkać się w Dolinie Godryka z Hagrid. Wydawało mu się, że udało mu się wrócić równie niezauważenie co wyjść jednak ostatecznie nie jemu przyszło mu to wyceniać. Za bardzo też nie dał do tego okazji komukolwiek innemu - przeciążone spacerem ciało domagało się natychmiastowego wypoczynku. Zaległ się więc w łóżku pozwalając na to by jego niespokojny sen został przerwany dopiero przez stukot obijających się o szybę kropel wiosennego, nocnego deszczu. Ciekawe czy ten już się uporał z wypłukaniem krwi spomiędzy brukowanych uliczek Londynu...?
Podniósł się z łóżka powoli, podtrzymując obwiązaną opatrunkami ranę na piersi, która nieprzyjemnie, jak na zawołanie zaswędziała. Przesuwając palcami po materiale piżamy pod którą fałdowały się pasma bandażu zamknął dłoń w pięść resztkami silnej woli powstrzymując się od jej rozczochrania. Wspierając się o ramę łóżka wstał, naciągnął szlafrok ignorując dyskomfort faktu, że nie należał do niego. Po omacku przemieścił się do kuchni. Pomimo iż przebywał tu już od jakiegoś czasu nie czuł się swobodnie z tym by czuć się jak u siebie. U siebie miał inny rozkład mebli, miał ich zdecydowanie mniej, u siebie nie pozostawiał rozrzuconych na blatach słodyczy, nie pozwalał na rozgardiasz tak więc patrząc na kuchnię Alexa nie mógł czuć się zwyczajnie jak u kogoś innego, obcego. Jego nerwica natręctw nie była posunięta jednak tak daleko do przodu by w tym momencie rozpocząć festiwal narzucania na mieszkanie młodego gwardzisty swoich zasad i zacząć wszystko porządkować pod swoje widzimisię. Jak kanciasty, drewniany klocek dopasowywał się niechętnie do obłych otworów, tak on odnajdywał swoje chwilowe miejsce w Kurniku. Z dwojga złego lepsze było to niż mung w którym to pierwszej lepszej nocy zafundowano mu wieczne znieczulenie avadą lub inną pieszczotliwą klątwą. Nie było też mowy o tym, by jakkolwiek mieszkać u siebie. Zdawał sobie sprawę z tego, że mieszkanie w kamienicy należało spisać na straty i jak najszybciej się go pozbyć, spieniężyć póki miało jeszcze jakąś wartość. Zamierzał to uczynić przy okazji wybrania się na rejestrację różdżki, którą starał się umiejscowić gdzieś, w nie tak odległej przyszłości.
- Lumos maxima - wychrypiał przed tym jak usiadł na podciągniętym pod okno krześle chcąc by magiczne światło rozświetliło pomieszczenie dodając mu nieco życia. Siedząc po ciemku w cudzym mieszkaniu nie natykając się do tej pory na żadnego innego mieszkańca czuł się jak kryminalista. Nieco groteskowe.[bylobrzydkobedzieladnie]


Find your wings




Ostatnio zmieniony przez Anthony Skamander dnia 18.07.20 14:42, w całości zmieniany 2 razy
Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]24.02.20 18:07
Alexander przestał już czuć się jak kryminalista. To, co stało się pierwszej kwietniowej nocy na dobre i do cna wypaliło w nim wszelkie myśli tej maści. Nie zawahał się ani przez moment kiedy wykorzystując fakt, że Archibald zajął dyrektora Lowe rozmową kradł szpitalne dokumenty. Nie miał też drugich myśli gdy podszywając się pod funkcjonariusza magicznej policji za fraki wywlekał ze szpitalnych murów Skamandera, wiedząc, że pozostawienie go w Mungu wróżyło mu rychłą śmierć. Nie poddawał też w wątpliwość swojej nobliwości, kiedy z twarzą Magnusa Rowle paradował po Londynie tylko po to, aby przetrzebić pozostawione samym sobie mugolskie mieszkania. Marcowa inwazja bahanek owocówek dała się Alexowi mocno we znaki: nie dość, że użerał się z irytującymi istotami przez cały miesiąc, to w czasie tych nieprzyjemnych perypetii stracił wszystkie lampy i świece. Nie był tym faktem zachwycony, chociaż nie mógł też narzekać, bo mogło się to skończyć o wiele gorzej. Słyszał pogłoski, że bahanki niektórym zjadły całą instalację elektryczną, a jako że Kurnik takową posiadał to byłoby to dla niego tragedią. Na co zdałyby mu się wtedy lampy? Tak samo nieciekawa wydawała się wizja straty całego jedzenia, zwłaszcza teraz, kiedy liczba lokatorów w Kurniku wzrosła z dwójki do piątki w niecałe cztery dni. Właściwie pożarcie lamp było też o wiele lepsze niż utrata krzeseł, ponieważ te z racji swoich rozmiarów wymagały zdecydowanie więcej nakładu pracy przy kradzieży z Londynu niż lampy.
Jego nocne eskapady stawały się już właściwie codziennością, bo albo jakieś miasteczko stawało w płomieniach i trzeba było ruszać na ratunek, albo wybierał się do mugolskiego Londynu, kradnąc z opuszczonych mieszkań co przydatniejsze rzeczy – wychodziło taniej i lepiej niż próby kupowania czegokolwiek w sklepach, w których już rozgościły się deficyty. Tym razem kiedy Farley przekroczył próg Kurnika niósł ze sobą wygrzebane z paru kamienic kinkiety, żarówki, lampy i świece. Wątłe światło skradające się do przedpokoju z korytarzyka prowadzącego do kuchni nie umknęło jego uwadze: ktoś nie spał. Alexander zzuł więc buty i odwiesił mokry płaszcz na wieszak, po czym złapał dwa pomniejszone pudełka i poszedł zobaczyć, kto tym razem nie był w stanie spać.
Wszystko w porządku? – zapytał, kiedy jego oczom ukazała się sylwetka Anthony'ego. Wiadomym przy tym było, że Alexander nie skupiał się na porządku ogólnym. Od kilku dni robił głównie za prywatnego kucharza i pielęgniarkę, dlatego jego pytania najczęściej dotyczyły właśnie tego: jedzenia i opatrunków. Paroma ruchami różdżki Alexander odgruzował cały blat stołu, po czym zdeponował na nim oba pudełka i powiększył je kolejnymi dwoma machnięciami różdżką. Mokre szkło i metal błyszczały w lekko rozmoczonych kartonach, odbijając zimne, magiczne światło na ich twarze.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]24.02.20 19:24
Magiczne światło zawisło nad jego głową na moment zmuszając go do przymrużenia powiek. Następnie uchylił okno w kuchni. Dochodzący do jego uszu wyraźniejszy dźwięk rzadkiego deszczu był kojący, uspokajający. Nie myślał o nim w tych kategoriach zawsze. Dopiero kiedy to udało im się pozbyć anomalii wywołując przy tym biało-magiczną ulewę o tajemniczych właściwościach zaczął odczuwać przyjemność płynącą z chaosu tąpnięć obmywających wszystko kropel, a sama noc dwudziestego ósmego grudnia zapisała się w jego pamięci jako coś wyjątkowego, przyćmiewającego wszystkie inne wydarzenia. To było dobre wspomnienie niosące ze sobą coś pocieszającego. Może własnie dlatego, tak często ostatnimi czasy je przywoływał...? A może zwyczajnie stagnacja rzucała mu się na głowę i potrzebował zajęcia by nie zaczynać myśleć o bzdurach? Albo popadać w paranoję...? Z lekkim spięciem przeszło mu przez myśl, że popada w obłęd kiedy to lord Rowle spytał go o samopoczucie. Dopiero w drugiej sekundzie spięcie w mięśniach minęło kiedy to zaspany umysł zdołał połączyć fakt, że mieszka pod dachem z metamorfomagiem-uzdrowicielem i to nie żaden omam.
- Ciężko sypiam. Budzą mnie duszności - skłamał połowicznie, jak gdyby nigdy nic sięgając zaraz po paczkę magicznych papierosów z których to wyciągnął tytoniowy zwitek po to by odpalić go i trzymać przy uchylonym oknie. Nie zaciągał się nim ani razu nie chcąc wypluć ledwie gojących się płuc. Zresztą nie o to w tym chodziło. Alex doskonale mógł sobie zdawać sprawę z tego, że było to dziwactwo które Skamander odprawiał zaraz po przebudzeniu. Nie chodziło o sam nałóg, a natręctwo, rytuał odpalenia papierosa, pewien porządek dnia - zjadłbym też coś. W zasadzie niedawno wstałem i chyba minąłem się z resztą ale chyba nic się nie działo znaczącego pod twoją nieobecność - wychrypiał spoglądając na powiększające się pudła wypełnione...mniej lub bardziej dziwnymi gratami z pomiędzy których wystawało kilka świec dających mu już nieco do myślenia - To wszystko służy do oświetlania...? - uniósł jedną z jasnych brwi wyżej - Wygląda na mugolskie. Wiesz co z tym zrobić...?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]28.02.20 19:54
Na widok spinającego się Anthony'ego Alexander ściągnął brwi. Czyżby coś było nie tak? Uniósł dłoń, żeby podrapać się po brodzie i wtedy to do niego dotarło.
Farley westchnął cicho i skupił się na krótką chwilę: jego twarz wydała się na moment jakby rozmywać i tracić kształt, żeby z lorda Magnusa Rowle mógł przemienić się znów w siebie.
Duszności? – Alexander zapytał, a jego brwi uniosły się do góry. – Towarzyszą temu bóle w klatce piersiowej czy po prostu spłycenie oddechu? – drążył dalej, będąc pewnym, że znajdzie źródło problemu jeżeli tylko dostanie odrobinę więcej informacji. Zerknął na Anthony'ego z czymś pomiędzy rozbawieniem a zrozumieniem, kiedy ten podszedł do okna i tylko odpalił papierosa. Znał ten nawyk – i jak zwykle lekko zaswędziały go palce, żeby poprosić Skamandera o zaciągnięcie się. Zwalczył jednak pokusę, w milczeniu przyjmując raport z braku wydarzeń w Kurniku podczas jego nieobecności. Była taka niepisana zasada, że to auror odpowiadał za ogarnianie całej gromady kiedy Alexa nie było w domu. Nie spodziewał się tego, że ktoś ich zaatakuje, wątpił też żeby Anthony był w stanie zrobić wiele w swoim wciąż wymęczonym stanie, ale pozostawał najbardziej nadającą się do tego osobą. Ida wciąż była w szoku, Louis zaczynał się trząść kiedy ktoś odłożył coś głośniej na blat, a Lotta była Lotto i większość czasu uciekała przed wzrokiem i towarzystwem innych, czytając w swoim pokoju.
Zajrzał przy tym do lodówki, sprawdzając, co ciekawego zostało tam do jedzenia. – Zupa? – zapytał, zauważywszy garnek, który zostawiła dwa dni temu Sue. Było w nim wciąż trochę zupy marchewkowej, akurat na dwie porcje. Wyciągając naczynie z lodówki dostał kolejne pytanie; zamknął drzwi lodówki przy użyciu łokcia, patrząc od Antka do pudeł, które zawierały dobra kradzione. – Tak. I chyba wiem. Zamierzam spróbować, jak nie to poczekam z tym do rana aż Bott wstanie. Nowe zajęcie by mu się tak właściwie przydało – oznajmił, stawiając garnek na kuchence i odpalając palnik na mały ogień. Po tym zajął się wspomnianymi wcześniej lampami, grzebiąc w nich, aż nie mruknął w końcu aha! i wyciągnął lampę, którą zamierzał powiesić nad kuchennym stołem. Odłożył ją następnie na bok i wspiął się na jeden z taboretów, który zachwiał się pod ciężarem młodego uzdrowiciela. Ten jednak zdawał się całkiem nieporuszony swoją niestabilnością i zaczął z uwagą przypatrywać się kabelkom, które zwisały z sufitu. Louis tydzień temu wyłączył fazę – cokolwiek by to nie znaczyło – i gmeranie przy nich było podobno bezpieczne.
Podasz mi lampę? – zapytał Skamandera, wskazując na wyciągnięty wcześniej sprzęt, który miał przyjemnie ciemnozielony klosz.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]04.03.20 3:47
Było coś odrażającego i jednocześnie intrygującego w chwili w której twarz metamorfomaga skręciła się i rozmazała po to by po zaraz nabrać pierwotnych kształtów. Skamander pod sam koniec oderwał od tego spektaklu spojrzenie przenosząc je w miejsce w którym pod bawełnianym materiałem znajdował się opatrunek. Tkną go z wyczuciem opuszkami.
- Z bólem. Nasilającym się - bo ten zwyczajny odczuwał ciągle - kujący, rozchodzący się tępym spazmem przy każdym oddechu, przeistaczający się w coś niemal paraliżującego przy gwałtownym ścisku, duchocie. Palce dłoni poruszyły się w cichej nadziei, że szorstki materiał piżamy udrapie wrażliwą, swędzącą skórę wokół rany. Ledwie powstrzymywał się przed użyciem paznokci - Ciągle zdarza się mi czuć krew na podniebieniu - miną już ponad tydzień od kiedy się wybudził i szczerze mówiąc momentami przyprawiało go to już o mdłości. Długo jeszcze miało to tak wyglądać? - Nie da się jakoś przyśpieszyć leczenia? - zapytał strzepując popiół ze swego kadzidełka za okno za którym to też zgrabną serpentyną wiła się półprzezroczysta, dymna smuga rozmywająca się gdzieś dalej w przestrzeni - Jak masz ochotę to się częstuj. Byłem dziś w Dolinie więc mam czym się dzielić. Nie mieli jednak już Stibbonsów więc wziąłem Iskrę - zaproponował zerkając sugestywnie na kawałek blatu na którym to spoczęła paczka magicznych papierosów chwilę po tym, jak czujnym okiem wyłapał zrozumienie jakim palacz obdarza palacza choć sam się za takiego nigdy nie uważał. Wiedział, że młodszy czarodziej również puszczał dymka. Co jak co, lecz akurat Anthony miał aż nadto czasu by obserwować nawyki domowników. W zasadzie była to jego jedyna rozrywka przy tej dziwnej zabawie w strażnika tutejszego ogniska domowego - przynajmniej jakąś żałośniejszą perypetią tegoż. Nie mógł w końcu za wiele. Snuł się więc dookoła, obserwował wiedząc, że co najwyżej mógłby w razie zagrożenia podnieść alarmujący domowników huk ofensywnego zaklęcia lub podzielić się z nimi opanowaniem. Lepiej mu się jednak żyło z myślą iż ma do wypełnienia jakąś rolę, zadanie, a tym akurat było doglądanie grupy o dekadę młodszych czarodziei choć wpędzało go to momentami w marudny nastrój. Szczęśliwie z dnia na dzień czuł się coraz lepiej i coraz to odważniej planował kolejne swoje posunięcia zaczynając od tych nie wymagających od niego wysiłku. Tego fizycznego.
Widząc gar wymusił na sobie kaszel, który przerodził się jednak w niekontrolowany faktyczny atak duchoty. Doskonale zdawał sobie sprawę z zawartości naczynia i tego czym ta zupa była. Dławienie się własną krwią wydało mu się momentalnie czymś bardziej atrakcyjnym. Nie lubił marchewek, a co dopiero wodnistego naparu na bazie tego warzywa - Chyba straciłem apetyt. To te uczucie krwi na podniebieniu... Strasznie po tym mnie mdli. Może poprzestanę na razie na mocnej kawie - skłamał gładko nie czując żalu z tytułu odpuszczenia takiego śniadania. Może odwiedzi potem Pub Pod Rozbrykanym Hipogryfem i coś zamówi...? Chrząkną nieco krytycznie spoglądając na pudło pełne niemagicznych wynalazków. Mruknął bez przekonania na plany młodego uzdrowiciela.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Ja wiem, że mieszkają tu niemagiczni i dla nich może być to wygodne, lecz jednak też jesteśmy tu my - czarodzieje - Magia nie będzie na to wszystko wpływała lub też na odwrót? Pytam bo ostatnio zastanawiałem się czy przypadkiem nie nałożyć na mieszkanie kilku magicznych zabezpieczeń. Masz tu sporo okien, do tego kilka pięter - całkiem dużo luk na wypadek nieproszonych gości - zauważył dzieląc się przy okazji swoimi spostrzeżeniami i planami, które przecież Alex mógł zanegować. To w końcu był jego dom i potrafił w tej kwestii zaakceptować jego decyzję.
Niechętnie ze stłumionym westchnięciem podniósł się z krzesła. Dogasił końcówkę pod strumieniem bieżącej wody z kranu i po odrzuceniu go do kosza podszedł i podał Farleyowi lampę. Użyłby zaklęcia lewitującego lecz był sceptyczny co do pomysłu mieszania magii z mugolskim sprzętem - Nie możesz zamówić magicznych świec...? Wiem, że obecnie pewnie długo trzeba byłoby na nie czekać, lecz Charle mogłaby ci je względnie szybko wytopić, a Steff zakląć - zaproponował chociaż wątpił w to by Alexander momentalnie zmienił plany kiedy to już był w trakcie realizacji swojego planu. Z lekkim trudem podał mu lampę. Podparł po tym biodrem o stół na którym stały skrzynie. Z zadartą głową patrzył na młodego gwardzistę. Jego zdaniem za młodego. Zmrużył powieki - Co sprawiło, że się na to zdecydowałeś? Na zostanie gwardzistą. Co sobie wtedy myślałeś...? - spytał nagle wlepiając w niego badawcze spojrzenie. Co kierowało ludźmi podejmującymi decyzje na które nie byli gotowi?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]08.03.20 19:33
Dla Alexandra jego przemiana była zdecydowanie mniej fascynująca niż dla obecnego obserwatora, nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy się przemieniał bardzo często stał przed lustrem dla pilnowania prawidłowego przebiegu transformacji. Zresztą, jako uzdrowiciel widział też tyle aberracji natury i jej przyrodzonego ładu, że coraz mniej rzeczy go dziwiło czy też wywoływało dyskomfort.
Farley ściągnął brwi, słuchając objawów wymienianych przez Skamandera. W głowie zaczął rozrysowywać scenariusze, w których coś mogło pójść nie tak z leczeniem Skamandera. Nie wykluczał obrzęku wewnątrz jam tułowia, zwłaszcza niepokojąc się o pęcherzyki płucne, które w takich warunkach mogłyby być szczególnie narażone na pękanie przy nagłych ruchach towarzyszących odkrztuszaniu.
Jak będziesz wracał na górę to będę musiał cię zbadać, trzeba sprawdzić to krwioplucie – zawyrokował, przyszpilając Anthony'ego na moment wzrokiem. – Od kiedy to trwa? – zapytał, zaraz jednak ze ścisłego skupienia przechodząc w lekkie zmęczenie. Uniósł brwi i pokręcił głową w zaprzeczeniu na zadane mu pytanie. – Nie na wszystko magia zadziała. Mogę zasklepić rany i uśmierzyć ból, dać tymczasowe wzmocnienie w postaci eliksiru, ale ciało musi samo odzyskać siły – oznajmił, powtarzając fakt wytarty na jego języku od zbyt częstego przywoływania. Nie potrafił policzyć ile razy musiał mówić to matkom, które liczyły że po wizycie u uzdrowiciela ich dzieci wyjdą całkowicie zdrowe, radosne i pełne sił, choćby wcześniej nawet i przez dwa tygodnie leżały zdjęte smoczą ospą.
Na zaproszenie do poczęstowania się papierosem Farley uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, wiedząc, że to co zaraz powie zabrzmi, jakby był pantoflarzem. Nie zamierzał się jednak tłumaczyć. – Szanuję brak sympatii Idy do zapachy dymu papierosowego, a przynajmniej się staram. Niemniej jednak, dziękuję – odparł, mieszając w garnku z zupą. Chwilowa lekkoś uleciała z niego jak za dotknięciem różdżki, kiedy Anthony zaczął kaszleć. Z początku Alexander miał wrażenie, że Skamander pozoruje, jednak w kilka chwil pojął, że to było naprawdę. W mgnieniu oka z dłoni uzdrowiciela pojawiła się różdżka, lecz auror właśnie wtedy znów zaczął łapać oddech. – Nie podoba mi się ten kaszel – ponuro mruknął Farley, zostawiając zupę samej sobie i sceptycznie patrząc się na swojego lokatora, kiedy ruchem nadgarstka zamiast rzucić lecznicza inkantację przywoływał napełniony wodą czajnik i stawiał go na płomieniach palnika. Zajął się po tym lampą, stanąwszy na stołku prawie łaskocząc sufit kręconymi włosami.
Wysłuchał uważnie obaw wystosowanych pod adresem swoich działań, kiwając głową. – Rozumiem twoje wątpliwości – przyznał, dalej gmerając w kabelkach. Tak w sumie to nie do końca wiedział, co robił. – Ale dom jest przystosowany do magii. Jakbym miał tu kiedykolwiek kontrolę z Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli to pewnie by mnie zamknęli – nie, żeby to był jedyny po temu powód – ponieważ dom zbudował mugolski inżynier ożeniony z czarownicą. Ta, żeby ułatwić sobie życie przystosowała instalacje w domu do magii. Dlatego wszystko powinno być w porzą-SZLAG – wyrwało się z ust Alexa, który gwałtownie cofnął rękę od zwisających z sufitu kabli. Zachwiał się przy tym niebezpiecznie na stołku, szeroko rozkładając ramiona i starając się utrzymać równowagę. Przez moment taboret stanął na dwóch nóżkach i już, już prawie było pewne, że Farley z hukiem zleci na podłogę. Wtedy jednak uzdrowiciel wygiął się w drugą stronę, a stołek ze stukotem stanął znów na wszystkich czterech podporach. Alexander jeszcze przez moment stał nieruchomo z rozłożonymi na bok rękoma, w uszach słysząc szum wzburzonej krwi. Drgnął w końcu, a jego twarz zdradzała, że nie był zadowolony.
Pierdolę to – wymamrotał w bardzo nielordowski sposób, złażąc na podłogę i odkładając podaną mu lampę do kartonu. Poczeka do rana aż Louis wstanie.
Zdrajca otrzepał dłonie, wciąż jeszcze skrzywiony, kiedy pytanie Anthony'ego zatrzymało go w pół ruchu. Spojrzał na starszego czarodzieja w ciszy przerywanej jedynie narastającym szumem gotującej się wody.
Bardzo chciałbym ci na to odpowiedzieć – powiedział z wolna. – Jednak tego nie pamiętam – wyznał, zaciskając usta. Nie wiedział, co skłoniło go do podjęcia takiego kroku. Zdawał sobie jednak sprawę z czegoś innego. – Na szczęście nie potrzebuję tej wiedzy do tego, aby wypełniać swoją rolę i czuć się w niej na miejscu – przyznał, odrywając w końcu spojrzenie od Skamandera i przenosząc je na czajnik, który zaczynał zbliżać się do poziomu hałasu grożącego wybudzeniem reszty domowników. Zdjął go więc z ognia i zamieszał zupę, po czym sięgnął do szafki po kubek i słoik z kawą. Przez ostatni tydzień zdążył już nauczyć się, jak pija ją Skamander, dlatego zabrał się do odmierzania ciemnych, zmielonych ziaren łyżeczką. – A skąd to pytanie? – zagadnął, nie odrywając oczu od zalewanej wrzątkiem zawartości kubka. Jego pytanie miało jednak drugie dno, które i bez tego zawisło w powietrzu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]26.03.20 6:04
Zdawał sobie sprawę z tego, że jego stan był...zły, lecz stabilny. Tak mu się przynajmniej wydawało. Jego serce zatrzymało się podobno dwukrotnie nim wróciło do pierwotnego, żywego rytmu. Chwilami, kiedy kłujący ból w klatce przybierał na sile odnosił wrażenie, że te znów złośliwie hamuje tylko po to by w kolejnej sekundzie zakołysać się szybciej. Ciągle coś mu groziło...?
- Mhm - mrukną, kiwając głową na znak zrozumienia. Nie bagatelizował swojego stanu. Zależało mu na powrocie do pełnej sprawności i słowo pełna było tu wyjątkowo kluczowe dlatego też nie zamierzał maskować swoich objawów czy też udawać, że jest w porządku. Nie było - Od samego początku - i właśnie dlatego też się dopytywał czy dało się to jakoś szybciej zaleczyć. Może istniał jakiś eliksir czy też lek, a barierą była jedynie dostępność lub cena? Gotowy był przedłożyć każdy posiadany galeon bo zwyczajnie był już zmęczony tygodniowym odcharkiwaniem krwią, czy też dosłownym wypluwaniem płuc. Niechętnie, kolejnym kiwnięciem głowy przyjął werdykt.
- Jesteście narzeczeństwem? - podpytał zaraz po wysłuchaniu preferencji Idy z których dopiero teraz zdał sobie sprawę. Co prawda sam starał się odpalać papierosa za oknami, na balkonie lub też na tarasie, lecz tylko dlatego, że Alexander tak robił. Do chwili obecnej nie wiedział, że powodem tego był ktoś konkretny. Pytanie nie było natarczywe. Miało raczej w sobie coś z chęci do napoczęcia wartkiej rozmowy, wymiany zdań. Choć umiał milczeć to zdecydowanie nie był introwertycznym mrukiem. Lubił przerywać ciszę, inicjować rozmowy i mieszkając w Kurniku przez tydzień na pewno dał się od tej mniej formalnej strony poznać. Nie tylko młodemu gwardziście.
Zmarszczył lekko czoło słuchając zapewnień Alexa nie czując się jednak ani trochę co do tego przekonany. Niemniej podał mu tą lampę i stojąc tuż obok sam zadarł głowę by patrzeć co ten znów planował zrobić dalej. Chyba jedynie dzięki temu (i tak z lekkim opóźnieniem) nieporęcznie chwycił Alexa za poły koszuli, kiedy to nim zachwiało nie będąc pewnym czy powinien go bardziej ciągnąć, czy też jednak popychać tak by ten odzyskał równowagę. Drewniane nóżki krzesła na którym stał Farley zgrzytały niebezpieczną niepewnością. Każda z czterech kończyn znalazła jednak podporę - Stoisz...? - bąkną z napięciem nie będąc pewnym czy uzdrowiciel odzyskał pion i wszyscy mogą odetchnąć z ulgą. Bluzg uznał za potwierdzenie - jakbyś znalazł lub przemycił nieco nafty to mógłbym skręcić domowymi sposobami kilka lamp, wiesz? - dodał po chwili zamyślenia zdając sobie sprawę z tego, że przecież by potrafił. Znał się nieco na alchemii, podstawy eliksirów nie były mu też takie obce. Szanse na to, że puściłby kurnik z dymem były więc znikome, a przynajmniej mniejsze niż szanse na to, że ktoś z ich dwójki się połamie jeżeli ten będzie chciał w dalszym ciągu kontynuować to co przerwał. Mugolska magia była skomplikowana.
- To będzie blisko rok od kiedy wróciłem do Londynu, rozpocząłem z wami działalność. Obserwując was trochę z boku nie mogę nie odnieść wrażenia, że wasza rola, was jako gwardzistów, była kiedyś zgoła inna od obecnej. Że byliście bardziej grupą przyjaciół chcących walczyć wspólnie z siłami ciemności, tak jak to zdarza się grupom bohaterów w młodzieżowych książkach albo żołnierzami, lecz nie dowódcami - do tej roli musieliście się dopiero dopasować, dorosnąć - może jeszcze musieli. Mimo wszystko Skamander nie mógł nie odczuwać drobnego niesmaku z uwagi popełnionej przez Farleya na styczniowym spotkaniu z jednorazowości Stonhenge. Prawdopodobnie nim uda im się wygrać wojnę przyjdzie im kilkukrotnie zdecydować się na coś podobnego. Dziś jednak widział w Alexandrze, że ten nie byłby temu już taki przeciwny. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie - Jeżeli jednak po ostatnim spotkaniu czujesz się na miejscu to przyznam, że słusznie - niezaprzeczalnie sam początek obrad zdawał się mieć bardziej formalny ton, gwardziści wyraźniej zdystansowali się do pozostałych, niższych statusem, pojawiła się analiza oraz wcześniej nie mająca miejsce z ich strony krytyka, oczekiwania. Widział zmiany i chciał by młody uzdrowiciel zdawał sobie sprawę z tego, że uważał je za słuszne. Bo jeżeli oni się zmieniali to cała organizacja miała. Kierunek był właściwy. Potrzeba była - Kto stoi w miejscu ten się cofa - a ich nie było na to stać, kiedy to wróg zdawał się być trzy kroki przed nimi - Jednak jeśli chodzi o potrzeby... wspominałem, że byłem dziś na mieście? Miałem spotkanie z uzdolnioną runistką, która obecnie pracuje dla Ministerstwa, może również swobodnie poruszać się również po Londynie. Wspomniałem jej o Zakonie i skora jest z współpracować. Jej intencje są szczere - sprawdziłem to - jego umiejętności nie wykryły w jej postawie krzty fałszu - Nie jestem jednak pewien czy jest w pełni świadoma tego na co się pisze - trudno mi powiedzieć czy jedynie sprawia wrażenie lekko roztrzepanej czy jednak taka też trochę jest. Pomyślałem więc o tym by na początek pracowała dla nas pod pseudonimem - Ansuz. Jeżeli się spłoszy łatwiej będzie jej wrócić do własnego życia, może też sobie i nam napyta mniej biedy. Myślę by spróbować wykorzystać jej umiejętności do rozwiązania zagadki Bagmana.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]14.04.20 16:56
Alexander ściągnął brwi jeszcze bardziej, niezadowolony chyba sam z siebie, że nie zauważył czegoś tak istotnego jak krwioplucie. Szczerze wątpił, że miało ono swoje źródło w płucach: za bardziej prawdopodobną uważał teorię, że to z przełykiem Skamandera było coś nie tak. Nie mniej jednak zamierzał sprawdzić wszystkie możliwości.
Wyraz twarzy młodzieńca zmienił się diametralnie, kiedy w kuchennych czterech ścianach padło pytanie o pannę Lupin. Brwi chłopaka uniosły się do swojej normalnej pozycji, a jego twarz stała się całkiem neutralna, starając się ustrzec przed okazaniem aurorowi sprzecznych emocji uzdrowiciela.
Nie, nie jesteśmy narzeczeństwem – odparł, skupiając się bardziej na zawartościach pudełka, które ze sobą przytaszczył. Owszem, nie mógłby zaprzeczyć zapytany o to, czy Ida była jego sympatią. Nawet jeżeli przestała się do niego odzywać, ewentualne komunikaty w jego kierunku nadając tylko i wyłącznie w formach bezosobowych, tak Farley nie potrafiłby w szczerej rozmowie powiedzieć, że nic ich nie łączyło. Lecz panna Lupin została w Kurniku nie tylko z powodu Alexandra. – Przed paroma dniami straciła większość rodziny. Nie byłbym w stanie odesłać ją do jej brata, skoro przyszła szukać schronienia właśnie u mnie – odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie przyznałby przed nikim tak właściwie, że chciał z nią mieszkać, mimo że przeczyło to wszelkim zasadom obycia, normom społecznym czy jeszcze innym regułom, w których został wychowany i które utarcie szeptały mu do ucha, że tak się nie godzi. Nie był tylko pewien czy chciał, żeby Anthony ciągnął temat, czy go zostawił. Farley znał swoją odpowiedź na pytanie czy chciałby, aby któregoś dnia Ida została jego narzeczoną, ale było zdecydowanie za wcześnie, żeby świat poznał ten jeden konkretny fakt. – Zresztą, w obecnej sytuacji raczej kiepski ze mnie materiał na męża. Bardzo nie chciałbym kogokolwiek skrzywdzić, gdybym... sam wiesz. Gwardziści mają tendencję do znikania – wysilił się na krzywy żart. Sam zniknął już parę razy, jednak udało mu się wrócić. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia, jak choćby Hereward, który zostawił nie tylko Eileen, ale i dwójkę maleńkich dzieci. Selwyna przerażała ta wizja jak mało co, ponieważ przysięgał na własną krew, że w czasie wyboru zawsze, zawsze wybierze dobro sprawy nad własne życie: nie chciałby obarczać konsekwencjami swoich wyborów kogokolwiek innego.
Albo zaprzątanie sobie głowy tymi dywagacjami, albo inne kosmiczne zrządzenia losu sprawiły, ze Farley był na tyle nieuważny, że kopnął go prąd. Nie był w stanie pohamować przekleństwa, zirytowany go granic możliwości zaistniałą sytuacją. – Dzięki. Spróbuję znaleźć trochę nafty przy następnym wypadzie. Na pewno się przyda – mruknął do Skamandera, który pomógł mu z zachowaniu równowagi. Gwardzista zrezygnował z dalszych prób mierzenia się z lampami, zajmując się zamiast tego zajmując się przygotowywaniem kawy i okazjonalnym mieszaniem zupy, która zaczynała już cicho bulgotać na ogniu. Oderwał jednak wzrok od kuchni, skupiając go na Anthonym, którego słowa poniekąd zaskoczyły Farleya. Nie do końca spodziewał się jakiegokolwiek pozytywnego odbioru ostatniego spotkania, toteż odgrodził się od niego grubą, stalową ścianą, nie wracając już myślami do tego, co miało miejsce. Tylko się denerwował, a naprawdę nie miał czasu na to, żeby się denerwować; były inne rzeczy do zrobienia, ludzie potrzebujący pomocy, olbrzymy do przekabacenia, dom do utrzymania, wojna do wygrania.
Anthony został obdarzony niesamowicie uważnym spojrzeniem Gwardzisty, w którego oczach dostrzec można było zainteresowanie. – Dziękuję – skinął aurorowi głową. Nie spodziewał się pochwał czy pozytywnych komentarzy, tym bardziej ich nie oczekiwał, toteż poczuł się do wyrażenia wdzięczności. Anthony nie musiał tego robić, lecz zrobił to, realizując coś, czego jako Gwardia bardzo potrzebowali: wsparcie ze strony Zakonników. – Przydałby się jakiś podręcznik, jak być Gwardzistą, jak spełniać oczekiwania i jak odpowiednio te oczekiwania odczytywać. Nie chcę się tłumaczyć, robię wciąż błędy, ale staram się robić wszystko co w mojej mocy by im sprostać. Tak jak mówisz, do niektórych rzeczy po prostu się dorasta – odparł, zaplatając ręce na piersi. Nie był to jednak gest, którym uzdrowiciel próbował się odgrodzić od rozmówcy: sprawiał bardziej wrażenie, jakby próbował ramionami objąć siebie. – Czasami nie jestem pewien czy mam dwadzieścia dwa czy czterdzieści dwa lata. A to szkodzi w obie strony – przyznał, ale zaraz pokręcił głową i złapał za czajnik, żeby zalać Skamanderowi kawę. Nie zamierzał się nad sobą użalać, a zaczął mieć wrażenie, że do tego powoli dążył. Mruknął z aprobatą na zacytowany kawałek mądrości, chcąc złapać za kawę i podsunąć ją Antkowi. Zatrzymał się jednak, unosząc wskazujący palec do góry i potrząsając nim lekko. – Zanim się napijesz zajrzę ci do gardła – powiedział, wyciągając spod kuchennego stołu krzesełko, które następnie poklepał zachęcająco.
Wysłuchał słów aurora z uwagą odmalowaną w odrobinę ściągniętych brwiach, zaciśniętych ustach i przymrużonych oczach. – Runistka pracująca dla Ministerstwa? Fenomenalnie – powiedział ze szczerym entuzjazmem. – Możemy utrzymać jej tożsamość w tajemnicy, ale jako Gwardia będziemy musieli wiedzieć o niej więcej – powiedział, łapiąc za różdżkę. Jego wyraz twarzy przeszedł kolejną przemianę, z zadowolenia przechodząc w jego przeciwieństwo. – Ale byłbym wdzięczny, jakbyś mówił mi, że planujesz się gdziekolwiek wybrać. Nie żeby coś, ale te eliksiry, które w ciebie wlewam nie rosną na drzewach, a wyłażąc z domu w tydzień po tym jak prawie umarłeś to jest, wybacz, poroniony pomysł – powiedział, całkowicie przełączając się w tryb uzdrowicielski. – Jeszcze przynajmniej tydzień, Skamander. Najlepiej dwa. Ale jak się dowiem, że w najbliższych siedmiu dniach znów gdzieś polazłeś to cię zwiążę – zagroził i miał na myśli to, co mówił. Alexander miał swoje sposoby na wywiedzenie się, co porabiali wszyscy domownicy w Kurniku i pozostawało właściwie kwestią nie czy, a kiedy by wykrył niesubordynację Anthony'ego. – Potraktuj to jako rozkaz. Przez najbliższy tydzień nie ruszasz się dalej niż Dolina – powiedział, po czym uniósł różdżkę. – A teraz pokaż to gardło – mruknął, czekając aż Skamander otworzy paszczę.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]16.04.20 0:12
Lubił słuchać o życiu innych. O sprawach przyziemnych i tych wyniosłych - ale takich, które jednak nie dotyczyły jego samego. Może to chorobliwa ciekawość, chęć wiedzy o wszystkim i wszystkich, a może jakiegoś rodzaju sposób na odciąganie uwagi od samego siebie - nie potrafił w sobie tego zdusić. Koniec końców słuchał więc o relacji młodego gwardzisty z równie młodą kobietą i choć wychodziło na to, że z formalnego punktu widzenia się mylił tak jednak wychodziło, że z nieformalnego trafił dość precyzyjnie w sedno. Kiedy świat jej się zawalił przyszła szukać schronienia właśnie u niego - to wyjątkowo jednoznacznie nakreśliło ich relację. Zmrużył powieki - Mogliby więc przestać - mrukną ponuro, chłodno. Wyraźnie drażniła go kwestia poświęceń dokonywanych przez tych najsilniejszych celem chwilowego przedłużenia bytu tych najsłabszych. Nie pociągną za długo, jeżeli tak to będzie wyglądało, jeżeli dowództwo będzie rzucało się w ogień z lekkością zwyczajnego, opałowego drwa. Chyba, że plan zakładał zwycięstwo kolejnego pokolenia. Tak to widział. Zaczerpną powietrza wypuszczając jego nadmiar ze spokojem w kolejnej chwili.
Chyba tylko dzięki temu mógł zareagować błyskawicznie w kolejnej, kiedy to Alex niebezpiecznie zachwiał się na krześle. Gwałtowny ruch sprawił że zacisnął zęby wydając przez nie ciche warknięcie, kiedy to ból ścisnął jego klatkę piersiową. Zniósł to jednak w miarę godnie gotowym w tym momencie wymyślić sto jeden sposobów na oświetlenie mieszkania byle tylko Alex zostawił tą mugolską magię w spokoju, a przynajmniej żeby nie zabierał się za nią przy nim. Chyba poniekąd stanęło na jego. Na szczęście.
Czuł jak szare tęczówki ogniskują się na jego osobie z uwagą podobną do kocura, który spostrzegł w ciemności ruch. Podobnie jak on zdecydował się na ascetyczny ruch potaknięcia, kiedy wybrzmiała wdzięczność, której nie oczekiwał - To nie jest coś co można przeskoczyć. Do tej pory jako stażysta jedynie słuchałeś rozkazów - Farley na pewno doskonale zdawał sobie przy tym sprawę ze swej młodości i wiążącego się z nią brakiem doświadczenia więc o tym już nie wspominał - Nie miałeś pod swoją komendą innych. Nie tylko zresztą ty - Tonks, jako ratowniczka również wchodziła w skład potrzebnych, lecz jednak służb niższego szczebla. Jako kadetka na aurora również przyuczana była słuchać. Benjamin...jego charyzma zdała się przeminąć wraz z echem jego kariery. Samuel, Weasley...szkoleni byli do wykonywania, a nie wydawania rozkazów - Oni zaś byli od małego przyuczani by rządzić, rozkazywać, stać ponad resztą. Nie można się dziwić, że działają ze skutecznością - której im brakowało, a która była im potrzebna. Może problem był w tym, że ich wróg godził się ze świadomością istnienia hierarchiczności, nierówności między czarodziejami, mugolami, a Zakon chciał być jedną, wielką, dysfunkcyjną rodziną złożoną z nieprzyzwoicie wielkiego kłębowiska przyszywanych braci, sióstr - tę myśl zachował jednak dla siebie, wiedząc, że może zostać odebrana za co najmniej kontrowersyjną - Czuć jednak, że staracie się nadgonić. Przynajmniej ja widzę. Nie zniechęcajcie się - nieporozumieniami, konfliktami, kłótniami, błędami. Ważne było, że co spotkanie próbowali odnaleźć swój sposób na dotarcie do reszty. Wykrzywił usta w serdeczny uśmiech czując lekką nutę rozbawienia przy odczuciach Farleya do staro-młodości. Na zwieńczenie przeciągającej się patetycznej aury chciał sięgnąć po oferowany kubek kawy, który jednak wcale nie został wyciągnięty w jego kierunku. Zmarszczył w lekkim niezadowoleniu czoło, lecz nie oponował. Siadając na wyznaczonym taborecie opowiadał jednak o innych istotnych sprawach - Rozumiem. Nazywa się Tangie Hagrid. Jest biegła w białej magii. Na co dzień zajmowała się ściąganiem klątw na zlecenie Ministerstwa. Często współpracowała z naszym wydziałem...kiedy ten jeszcze istniał - zdradził więc gwardziście więcej zaraz jednak unosząc brwi by w kolejnej chwili zgnieść usta w wąską kreskę z jakimś wyrzutem no bo przecież nie musiał tego tak ujmować. Co prawda faktycznie mógł umrzeć, lecz wychodziło na to, że najwyraźniej miał do spłatania jeszcze niejednego figla skoro los usilnie trzymał go przy życiu - Będę więc informował - powtórzył przyjmując jedno z obostrzeń - I nie dalej niż Dolina - przyjął drugie na głos tak, by Alexander miał świadomość, że rozumie. Następnie poddał się kolejnemu nakazowi i otworzył usta odsłaniając gardło.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]17.04.20 19:25
Alexander tak właściwie nie spodziewał się elaborowania w temacie oraz pociągnięcia go nie wiadomo gdzie. Zdziwiłby się, gdyby Skamander zaczął jeszcze bardziej drążyć, lecz wypowiedziane przez aurora słowa również nie były czymś, co Selwyn by przewidział. Uniósł brwi odrobinę bliżej lecz nie dlatego, że nie zgadzał się z rozmówcą. Po prostu nie do końca zdawał sobie sprawę – aż do tej chwili – że patrzy się na nich inaczej niż na osoby, które miały jako pierwsze pędzić i oddać swoje życie na rzecz sprawy. Zaczął zastanawiać się, czy do tej pory aby na pewno dobrze interpretował swoje miejsce w Zakonie w tej kwestii. Brwi chłopaka zjechały niżej, wraz z chwilą ciszy oznajmiając światu, że Farley się namyślał. Gdyby to było prostsze, gdyby wróg wciąż nie zdawał się być o krok przed nimi, gdyby... ach, właśnie, gdyby. Alexander westchnął przeciągle, po czym w końcu się odezwał.
Mogliby – przytaknął cicho, po czym zacisnął usta. Nie zamierzał znikać, a nawet jeżeli to jego uparte powroty były czymś równie częstym co zagubienia. Jeśli powinęła mu się noga to wciąż był szalenie zdolnym czarodziejem i potrafił wybrnąć z niejednego bagna, a czasem przy szczęśliwym zbiegu okoliczności wychodził cało nawet z najgorszej kabały. Skamander w ogóle miał dużo racji: był to wniosek, do którego Alexander też musiał dorosnąć i pomimo tego, że potępił działanie aurora na Stonehenge oraz soczyście przeklął, kiedy dowiedział się o tym co miało miejsce na ostatniej misji Skamandera to jednak nie mógł w tej chwili się z nim nie zgodzić. Uniósł jeden kącik ust do góry, nie opuszczając jeszcze przez parę chwil wzroku. – Zapamiętam – oznajmił, odrywając się w końcu od współlokatora-pacjenta i wracając do krzątaniny. – Wiesz, teoretycznie też powinienem być taki jak oni, jak większość szlachty. Lecz Selwynowie słyną raczej z kłamstwa i manipulacji – podzielił się z aurorem kawałkiem wiedzy, nie mając pewności czy miał jakieś większe pojęcie o szlachcie. – Próbuję z tymi naturalnymi predyspozycjami zrobić coś dobrego – dodał na koniec, podchodząc bliżej Skamandera. – Wydawania rozkazów trzeba się nauczyć, fakt. Marcella po części miała rację – przyznał, lecz wyraźnie położył akcent w tym zdaniu. Nie zamierzał jednak elaborować w tym temacie, zamiast tego słuchając tego, co Anthony miał mu do przekazania w kwestii nowej sojuszniczki.
Hmm – mruknął, zaplatając na moment ręce na piersi i ściągając brwi. – Potrzebujemy takich ludzi. Z roztrzepaniem da się walczyć, patrz na przykład na takiego Cattermole'a albo Bertiego. Trzeba by ją w odpowiedni sposób uświadomić i zachęcić, Ollivanderowi przydałoby się wsparcie w badaniach... właśnie, działa naukowo? Numerologia, tego pokroju kwestie? Wiesz coś o tym? – zapytał, lecz nie zamilknął, bo coś jeszcze mu przyszło do głowy. – Skamander... a czy wiesz, jak dobrze zna się na klątwach od tej drugiej strony? Jeżeli mamy trudności w pokonaniu Rycerzy w bezpośrednim starciu można by spróbować zdobyć przewagę na inne sposoby, skoro i tak znamy ich personalia i teoretycznie jesteśmy w stanie się o nich dowiedzieć czegoś więcej – powiedział, czyniąc całkowicie niesubtelną propozycję. Już jakiś czas temu wyrósł ze stosowania uzdrowicielskiego nie szkodzić do wszystkich sfer swojego życia.
Kolejnym punktem tworzonego na poczekaniu programu ich nocnej rozmowy stał się niewielki przegląd magomedyczny. Alexander wyciągnął z szuflady na sztućce łyżeczkę i, wpierw wolną dłonią łapiąc Anthony'ego za podbródek i delikatnie obracając jego głowę w stronę światła, przytrzymał uchwytem sztućca język Skamandera na miejscu. Nachylił się, popatrzył, zmrużył oczy, po czym docisnął język minimalnie mocniej. Nie minęły dwie sekundy a odsunął się, łyżeczką bezceremonialnie rzucając do zlewu. – Krtań ci się słabo goi, stąd krew. Będziesz musiał spróbować też ograniczyć mówienie jeszcze przez parę dni – powiedział, po czym złapał za hikorową różdżkę. Spokojnie przyłożył jej koniec do gardła aurora, pomiędzy brwiami młodzieńca pojawiła się niewielka kreska, a kiedy zniknęła Anthony mógł poczuć, że nieprzyjemna ciężkość gardła zelżała. – Rano też zajrzę, jakby gardło było w porządku to wtedy trzeba będzie zmienić ci eliksiry, bo to albo płuca albo układ pokarmowy. Miejmy więc nadzieję, że to tylko krtań – stwierdził, po czym przesunął kubek z kawą w stronę Skamandera, jakby w nagrodę za bycie dzielnym pacjentem. – Daj jej tylko trochę ostygnąć, bo jest za ciepła – powiedział i odwrócił się, żeby wyjąć miskę i łyżkę. Chochlą nałożył sobie trochę zupy i usiadł wyprostowany na stołku obok Anhony'ego, biorąc sztuciec do ręki z gracją, którą można było ujrzeć u każdego salonowego panicza. Zaraz jednak odłożył łyżkę na stół i z czymś na kształt zmartwienia spojrzał na aurora.
Powiedz mi, Anthony – zaczął – dlaczego nauczyłeś się legilimencji? – zapytał. Od paru dni zastanawiał się nad motywami Skamandera i teraz w końcu miał dobrą okazję, by się o nich wywiedzieć.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]17.05.20 4:09
Mogliby. Skinął głową uznając temat za zamknięty. Zaczął jednak z uwagą wsłuchiwać się w inny, chłonąc rzucane przez młodego gwardzistę słowa, zbierając rozsypywane przez niego okruszki informacji z zawodową wprawą, a może bardziej skrzywieniem, którego nie umiał się w pełni wyzbyć. Układał obraz przeszłości, teraźniejszości bo lubił rozmawiać z innymi nie tylko dlatego, że zwyczajnie była to przyjemna rozrywka, a dlatego, że poznawał, dowiadywał się czegoś o kimś innym. Lubił odkrywać to czego nie wiedział. Tyczyło się to też ludzi. Chętnie pozwalał sobie przy tym na przyrównywanie i mierzenie cudzych opinii własnymi, komentowanie ich, dyskutowanie, czy też zwyczajne podtrzymywanie rozmowy. Alexander prawdopodobnie nie zdawał sobie jeszcze do końca sprawę z tego co robił dając mu na pożywkę kolejne tematy. Jeżeli uzdrowiciel nie planował wykazać się asertywnością prawdopodobnie na rozmowę o wszystkim i niczym zleci im spory kawał nocy...
- Trudno mi uwierzyć, że umiejętności przyszywają się do nazwiska, Farley - czy tego Alexander czasem nie stracił...? Pokraczne poczucie humoru aurora rozciągnęło usta w lekkim rozbawieniu - Nie wierzę też w coś takiego jak posiadanie czy nie posiadanie predyspozycji do czegoś z powodu zasług jednego czy kilku przodków. W mojej ponoć pojawiają się zwierzęcouści, mówi się też, że mamy rękę do zwierząt, lecz tak się składa, że nie znam żadnego Skamandera z tym darem, a i wciąż zdarza mi się wypadać z siodła jak robię sobie zbyt długą przerwę od jazdy - skwitował wzruszając bezradnie ramionami - Prawda jest taka, że jeżeli Sewelynowie słyną z kłamstwa i manipulacji to pewnie wszyscy są wychowywani w sposób który wykształca te umiejętności, jak i sprawia, że są jak większość szlachty. Z twoim, za przeproszeniem, musiało pójść w trakcie coś wyraźnie nie tak - z twoim wychowaniem - Odważnie zgadywał, a może tak właściwie stwierdzał omiatając wymownym spojrzeniem wykradzione z okolic mugolskie fanty którymi ów szlachcic planował rozświetlić mroki własnego mieszkania. Nie potrafił sobie wyobrazić by wychowany, co najmniej poprawnie, człowiek wysokiego rodu wpadł na podobny pomysł. Nie wielu znał też takich czarodziei. Właściwie Alexander miał być pierwszym. Jego inność na tle rodziny, szlachty już dawno przestała Skamandera zaskakiwać - Nie myl tylko manipulacji z władzą - wspomniał unosząc lekko jasne brwi, kiedy obie te kwestie znalazły się zbyt blisko siebie - masz coś konkretnego na myśli? Przydaje ci się to w pracy. Czy może raczej przydawało? - pociągnął zaraz zaciekawiony tym, czy może Farley odnosił się do swojego dawnego zawodu magopsychiatry. Czy tam było miejsce na manipulowanie faktami, mamienie ułudami i czy to faktycznie mogło przynieść cokolwiek dobrego...? Tak po prawdzie nie potrafił sobie wyobrazić Alexandra którego orężem miałby się stać (były...?) wymienione przez niego atrybuty. Może właśnie przez pryzmat jego zawodu, charakterystycznej dla uzdrowicieli łagodności, niechęci dążenia do konfliktu, wrażenia tego, że stał przed nim mimo wszystko człowiek posiadający skrupuły zwyczajnie nie potrafił - jak kogoś takiego można było nazwać kłamcą, manipulatorem...? A może w tym własnie tkwił cały fortel.
Samemu przemilczał kwestię podniesionego na zebraniu niezadowolenia. Słuchał więc o Bertim, czy Cattermole'a w duchu prosząc Merlina by Tangie nie okazała się tego typu osobowością. Pokiwał przecząco głową zapytany o to czy zdaje sobie sprawę z innych umiejętności zrekrutowanej.
- Jeżeli coś o numerologii wie to nie powiedziałbym, że jest to spektakularna wiedza. Czasami, jeszcze kiedy istniało Biuro, przyjmowała od nas zlecenia do pracy w terenie, lecz nie przypominam sobie byśmy kiedykolwiek konsultowali się z nią w kwestiach nielegalnych świstoklików bądź czegoś podobnego. Jest młoda - ostatnia informacja miała znaczenie w kontekście jej wiedzy. Żeby umieć więcej potrzeba było często czasu, a ten lubił się odmalowywać w zamian na twarzach. Jego znamion na licu runistki nie dostrzegł. Rozproszona niespodziewaną wizualizacją uwaga zogniskowała się na nowo na Alexandrze w chwili w której przywołująco zadźwięczało między nimi nazwisko Anthonego - Nie nakłada klątw - i nie będzie tego robić - zapewnił być może zbyt nagle, chłodno, ostrzegawczo. Jej ojciec był aurorem. Nie miał wątpliwości co do tego, że człowiek który widział w jaki sposób czarna magia wypacza umysł odpowiednio dopilnował by jego dzieci nigdy tej nie zasmakowały. Nie zamierzał tego burzyć - Nie będzie przelewała między palcami ludzkich ingrediencji - tak, jak ludzie których zabijam. Nie w takim celu ją wcielił, nie taka była jej rola jako sojuszniczki. Zamierzał tego pilnować, tej granicy tak długo jak długo miała znajdować się pod jego pieczą. W końcu tak jak Farley zapowiedział na spotkaniu - od dziś za nią odpowiadał i jeżeli... - Jeżeli masz na myśli kogoś konkretnego powiedz mi kogo. Spróbuję się tym zająć - skwitował oszczędnie, surowo. Zabijał i polował na czarnoksiężników na zlecenie Ministerstwa, jeszcze kiedy te było normalne. Teraz mógł to robić na rozkaz Gwardzisty. Nie miało to znaczenia. Będzie to jednak jego rola, a nie zagubionej, niewinnej obywatelki, która chce pomóc. Nie zmieni jej w czarnoksiężnika, potwora. Był nim on. To miało wystarczyć - Tyle w temacie - podsumował dając do zrozumienia, że nie widział w tej kwestii pola do jakiejkolwiek dyskusji. Stanowczości Skamandera nie skruszyłaby w tej kwestii nawet sama obecność Longbottoma. Spokój i opanowanie które przywołał na twarzy miało dać tego wyraz.
Medycznym oględzinom poddawał się bez oporu, czy grymaszenia. Wcześniejszej rozmowy nie uznawał za jakiegoś rodzaju spięcie, nieporozumienie mogące wprawić go w dyskomfort. Kiedy Alexander odsunął się wydając werdykt jedna z dłoni mimowolnie powędrowała do szyi przecierając ją zaraz nad kołnierzykiem noszonej szaty. To tam wciąż tkwiło fantomowe, nieprzyjemne uczucie rozpłatania od wewnątrz. Druga sięgnęła po podany kubek kawy. Ciepło emanujące na ścianki niemal parzyła. Zielone tęczówki badawczo przesunęły się na gwardzistę. Widać w nich było chmurę przemykających wewnątrz aurora myśli, rozważań, retrospekcji. Zdecydowanie nie chciał przedstawiać mu całej historii, wszystkich faktów. Postanowił więc wszystko odpowiednio okroić. Ciągle miał na uwadze profesję Alexandra. Nie chciał wyjść na czubka - To były ostatnie lata nauki w Hogwarcie, byłem młodszy, głupszy, bardziej arogancki, przekonany o tym, że jeżeli istnieje wiedza która jest w stanie komuś zaszkodzić, zagrozić to nie mi - uśmiechną się na wyobrażenie siebie sprzed lat nie potrafiąc realnie uchwycić istoty tego kim był kiedyś. Czas który przepłyną od tamtego momentu wydawał się kłamstwem, wiecznością, ułudą - Legilimencja miała być kluczem do tej wiedzy. Praktyka zweryfikowała z czasem te wyobrażenie niemniej... Dziś może nie nazwałbym jej kluczem, lecz wytrychem - jak najbardziej - umiejętność ta nie otwierała jednej skarbnicy posiadającej wiedzy całego świata, lecz przy odrobinie pracy, wprawy za jej pomocą można było sforsować każde drzwi kryjące okruchy mniej lub bardziej istotnych faktów. Kuszących i jednocześnie w tym samym momencie niechcianych - Jako auror dobrze zaś wiedzieć odrobinę więcej - zauważył lekko rozganiając nieco myśli, przechodząc zaraz do jakichś bardziej błahych tematów. Założył nogę na nogę, przygarniając i podpierając się nieznacznie na wzniesionym wyżej kolanie.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]02.07.20 20:29
Rozmowy ze Skamanderem, odkąd ten był w stanie mówić były... co najmniej interesujące. Alexander oparł się o blat i zaczął obracać w palcach różdżkę. Skamander był niezwykle wdzięcznym słuchaczem, lecz Farley nawet nie łudził się, że jest to objaw tylko i wyłącznie grzeczności, wychowania czy nieumyślnej ciekawości. Uzdrowiciel zdawał sobie sprawę z tego, że rozmawia z człowiekiem, który od lat przesłuchuje ludzi i zbiera ochłapy informacji, z którymi potrafi zrobić wiele. Gwardzista nie był pewien jak dużo Skamander mógł się dowiedzieć o nim w czasie ostatnich dni i tych nadchodzących, jednak nie przeszkadzało mu to. Nie dbał o to, by ukrywać coś przed Anthonym: w momencie w którym przyjął go do Kurnika pokazał mu swoje największe słabości, które mieszkały z nim pod jednym dachem. Ufał Skamanderowi. Ufał Zakonowi. Ufał im tak bardzo, że oddał całe swoje życie tej idei.
Nie chodzi o zasługi jednego czy kilku przodków, a o ich zaciekłe kultywowanie – uśmiechnął się nieznacznie, dość leniwie unosząc lewy kącik ust. – U arystokratów bardzo pielęgnuje się rodzinne tradycje. Jeszcze nim dzieci nauczą się mówić zostają poddane tresurze. Wpajane im jest jakie powinny być, jak się zachowywać, czego mają pragnąć, do czego aspirować. Rodzina i jej dobre imię jest najważniejsze. W ten sposób Ollivanderowie od wieków zajmują się różdżkami, Prewettowie zgłębiają zielarstwo, Abbottowie zajmują się prawem, Macmillanowie wytwarzają ognistą whisky i tak dalej. Nawet jeżeli posiadam tylko przebłyski wspomnień z mojego dzieciństwa, to w pewnym momencie moje wychowanie zostało faktycznie zaniedbane. Ojciec tak skutecznie ukrywał swój niestabilny umysł przed pozostałymi, że nikt nie wiedział, że kładzie na mnie chuja i obarcza winą o śmierć matki. I choć udało mi się zdobyć zbyt wiele pola do wolnego myślenia to wciąż posiadam umiejętności i wiedzę, którą wręcz wtłoczono we mnie jak byłem mały. To siedzi mi pod skórą jak dawno zapomniana drzazga – odparł, zamyślony. – Między innymi dlatego rozumiem Percivala, a przynajmniej wydaje mi się, że mam jakieś głębsze pojęcie o jego motywacjach – dodał na koniec, w końcu odkładając wciąż maltretowaną w palcach różdżkę na bok.
Prawda była taka, że wciąż brakowało mu pewnego elementu w układance, jaką był starszy zdrajca krwi. Miał podejrzenia, że mogło to dotyczyć ścisłej przyjaźni z Benjaminem, Foxem i Ulyssesem, jednak biorąc pod uwagę wszystko co wiedział – a nie było tego jeszcze wystarczająco wiele – zdawało mu się to niedostatecznym powodem dla ostatecznego przełamania się Percivala w stronę porzucenia ścieżek Rycerzy Walpurgii w momencie, gdy tracił tak wiele, a zyskiwał relatywnie mało. Nott musiał mieć jakiś powód dla ostatecznego wykrzesania z siebie odwagi. Udało mu się ochronić rodzinę poprzez publiczne wyrzeczenie się Voldemorta, ale przecież równie bezpieczni byli pod ochronną parasolką samozwańczego lorda kiedy temu udało się podporządkować sobie rząd.
Farley odsunął jednak te myśli od siebie, skupiając się na czarodzieju, który siedział tuż obok. Pokręcił lekko głową, przecząc jego pytaniu.
Nie mogę oszukiwać moich pacjentów. Nie na manipulacji i kłamstwie opiera się magipsychiatria – odparł, a choć był to jedynie wstęp do tematu to nie kontynuował. – Mógłbym ci o tym poopowiadać i spróbować wyjaśnić jak tak właściwie wygląda praca z ludzką mentalnością od mojej strony, ale obawiam się, że lepiej by było nie przegadać całej nocy. Potrzebujesz snu – powiedział, krzątając się dalej i pozwalając Anthony'emu na dalsze pokierowanie tokiem rozmowy.
Z pewną wnikliwością obserwował reakcję Skamandera na wysuniętą sugestię, przekrzywiając lekko głowę i podskubując kącik dolnej wargi zębami.
Przyjąłem do wiadomości – odparł neutralnie, nie zamierzając dyskutować. Alexander wiedział, że chociaż on sam miał granice przesunięte bardzo daleko w temacie tego, co był w stanie zrobić w ramach wojny aby przechylić szalę na korzyść Zakonu. Chciał wybadać, gdzie leżały granice ich nowej rekrutki oraz jak przedstawia się jej moralność – ta zaś, przynajmniej z opisu i reakcji Anthony'ego była kryształowo czysta.
Jak będziesz miał mniej na głowie to się do ciebie odezwę – uciął kolejny temat, bowiem nie zamierzał Skamanderowi jeszcze dokładać. Farley był całkowicie zdolny samodzielnie zająć się tym, co chodziło mu po głowie.
Powoli, powoli zaczynał lepiej rozumieć samego aurora. Porzucenie czepiania się Stonehenge bardzo pomogło w tym procederze dostrzegania, ujrzenia Zakonnika w jakby pełniejszym świetle. Jeżeli Alexander jeszcze wcześniej miał jakieś wątpliwości co do tego, że determinacja była w stanie zanieść Skamandera bardzo, bardzo daleko, to teraz się jej całkowicie pozbył. Wzrok wbił gdzieś na prawo od swojego rozmówcy i słuchał go z wyraźnym zamyśleniem na twarzy, zastanawiając się, gdzie leżały granice Skamandera i czy w niektórych sytuacjach w ogóle istniały.
To pytania zadawał też samemu sobie, za każdym razem kiedy stawał oko w oko z tym, z którymi walczyli: gdzie leżą granice?

| zt x2


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Isabelli 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]22.09.20 22:52
noc, 1 lipca 1957 r.

Kot, który przypałętał się kilka dni temu do Kurnika i postanowił zamieszkać w drewutni, potrzebował imienia. Kot był dziwny, bardzo niepozorny i leniwy. Leżał całymi dniami i nie poruszył nawet łebkiem, testował profesję pomnika, jakby nawet przesunięcie łapką kosztowało go zbyt wiele energii. Majestatyczny i tak spokojny. Bella zdążyła przesadzić cztery sadzonki w cieplarni, a ten siedział sobie w tym samym miejscu i tylko patrzył. Nigdy nie miała kota. Podobał jej się taki włochaty, wędrujący (jak już mu się łaskawie zachciało) z tak wielką gracją, bezszelestny i zwinny. Miał puszysty, elegancki ogon i nie lubił stąpać po mokrej trawce. Zauważyła, że wolał przechadzki po płocie lub kamykach, a dotyk zieleni dziwnie go parzył. Kot oswajał sobie Isę, choć myślała, że jest całkiem odwrotnie. Chętnie podjadał resztki po gryzoniowych ingrediencjach i ciekawsko zaglądał przez kuchenne okno, kiedy tylko Ida przyrządzała coś pachnącego. Panna Isa obawiała się trochę niewdzięcznych kocich woni i deszczu kłaków, dlatego niezbyt chętnie wpuszczała go do domu. Pojęła jednak wkrótce, że był nawet czyściutki! A kiedy zaczął hojnie wskakiwać jej na kolana, nie wzdrygała się przerażona – chętnie za to wsuwała dłoń w miękki, futerkowy płaszczyk na jego grzbiecie. Jej przyjaciółki miały kotowatych w swoich szlachetnych sypialniach, ozdobione pięknymi obrożami czworonogi wędrowały po pałacowych korytarzach, prezentując swój puszysty majestat. Ten kot też miał w sobie coś z lorda. Lubił jej dłonie. I lubił też łazić za Alexem. Może wyczuwał szlachetna krew? Nowe stworzenie zajmowało sporo uwagi. Któregoś dnia się zjawiło i zagościło na stałe.
Właśnie dlatego kot potrzebował imienia! Wieczorną porą Isabella rozłożyła szerokie mapy nieba na łóżku i przysiadła, poszukując między tymi błyszczącymi punktami inspiracji. Wszystkie skojarzenia wydawały jej się nieodpowiednie. Gdyby miała poszukiwać imienia dla potomka, to wiedziałaby, co wybrać, ale to był kot. W dodatku dostojnik! Popatrzyła na zwierzę i westchnęła ciężko. Księżyc rozświetlał niebo, a kocur leżał na parapecie i zdawał się podglądać te piękne gwiazdy. Przez uchylone lekko okno wpływało kojące letnie powietrze. Delikatnie powiewała firanka, delikatnie mieniła się świeca przy posłaniu damy. Odziana w długą nocną koszulę ozdobioną koronkowymi rękawami rozmyślała gorączkowo nad całą kocią sprawą. Dom był pusty, cichy. Położyła się na brzuchu i podparta o łokcie nie ustawała w poszukiwaniu odpowiedniego rozwiązania. Palec naciskał na brokatowe imiona gwiazd, ale żadne nie wprawiało jej w prawdziwe podniecenie.
– A może Horacy? Ludwik? Albo Cornelius? Miałam kiedyś wuja Corneliusa, wiesz? Był wspaniałą sylwetką. Znakomicie jeździł konno i świetnie tańczył walca, pamiętam, jak…. Och! – pisnęła nagle, kiedy w ślepiach zwierzaka odbił się płomień świecy. Dwa okręgi zalśniły wyjątkowo mocno, oślepiły ją. Przetarła oczy i odciągnęła kosmyk włosów, który kapryśnie wyskoczył z warkocza. – To było straszne, drogi panie kocie! Masz takie błyszczące oczy. Ha! A może będziesz panem Błyskotkiem? – mówiła wciąż, ale rozmówca nie był przesadnie miauczący. Drasnął jedynie łapką spinkę spoczywającą na kawałku parapetu, a ta upadła z łomotem na drewnianą podłogę, jakby była co najmniej kamieniem. Isabella popatrzyła z rozczuleniem na włochacza, ale nie skarciła go. Znów poświęciła więcej uwagi mapom nieba. Tęskniła za londyńską wieżą astronomów. Pragnęła znów unieść głowę i ujrzeć cudowną bliskość planet. Jednak chłodny papier musiał jej wystarczyć tej nocy. I nagle zirytowała ją myśl, że nie może tam powrócić. Chwyciła ze złością stos map i zrzuciła je na podłogę. Rozległo się głośne, dziewczęce warknięcie. Kot nawet nie drgnął. Za to Bella mocno dmuchnęła w opadające na czoło włosy i jeszcze raz zawyła, jakby coś jej bardzo, bardzo przeszkadzało. Ale co pan kot mógł o tym wiedzieć?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pokój Isabelli A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Pokój Isabelli [odnośnik]26.09.20 23:24
noc, 1 lipca 1957

Oby tylko Alexa nie było w domu.
Steffen nie mógł dłużej czekać. Od pamiętnego leczenia po spotkaniu z trollem, Bella zdążyła zignorować jego wszystkie listy, a gdy formalnie odwiedził ją z bukietem stokrotek to podobno nie było jej w domu.
Może i bywał naiwny, ale jakoś w to nie wierzył. Wysłał więc więcej listów - przepraszających, życzliwych, dowcipnych, miłosnych, każdych. Nie uwzględnił w nich tylko jednego - konkretów. To, co naprawdę robił z Hannah i trollem musiało poczekać na rozmowę w cztery oczy. Bardzo chciał się umówić, spotkać, wyjaśnić. Ale Bella, jak na złość, chyba tego nie chciała. Nie odpisała na żaden list i po wnikliwej analizie Steffen doszedł do wniosku, że chyba była na niego obrażona.
Ale dlaczego?!
Napisał do Keata, ale ten nie odpisał. Napisał do mamy, a ona doradziła, żeby zaprosił dziewczynę na kolację, ale jak miał ją zaprosić, skoro mu nie odpisywała?! Napisałby do Alexa, ale było mu wstyd, a mieszanie w to Idy wydawało się poniżej pasa.
Musiał zmężnieć i udać się tu osobiście.
Wybacz Pimpusiu, tą sprawę muszę załatwić sam, jak prawdziwy mężczy... szczur. - pożegnał się z patrzącym na niego wielkimi oczętami domownikiem.
Do zobaczenia, przynieś jej kiełbaskę ze śmietnika! - życzył mu powodzenia Pimpuś, ale Steffen zignorował nawet radę własnego szczura i udał się do Kurnika z pustymi rękami. Jego jedynym darem i orężem będą dziś jego słowa.
I piski, najpierw bowiem przemienił się w szczura. Wiedział, że pułapki w domu Alexandra zaalarmują wszystkich o nieznajomym człowieku. Liczył, że zwierzę nie uczyni tego problemów - i że nawet gdyby zatrzasnęły się przed nim wszystkie drzwi, to wśliźnie się do Isabelli przez okno. Wieczór był ciepły, może zostawiła je uchylone? A jak nie, to może będzie piszczał i słodko wyglądał i mu otworzy?
Najpierw pozostawało mu się tam wspiąć. Ściana pod sypialnią Isabelli była porośnięta bluszczem, więc mały szczur ochoczo wczepił się weń łapkami i zaczął mozolnie wspinać się na górę. Każdy nieduży krok dla człowieka był wielkim krokiem dla gryzonia.
Skupiony na tym, by nie spaść, nie zauważył jeszcze, że szmer i cichutki pisk przykłuły uwagę pewnego bezpańskiego kota, który przebywał obecnie w sypialni Isabelli...

idę do szafki
1. zwinność - jak szybko wspinam się do góry?
2. spostrzegawczość (kot)



intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Pokój Isabelli
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach