Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Norfolk
Church Street, Cromer
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Church Street
Cromer jest niewielkim miastem portowym, zamieszkiwanym przez zaledwie kilka tysięcy mieszkańców, zarówno mugolskich, jak i magicznych. Church Street jest zaś jedną z jego głównych ulic: dość wąską i wiecznie zatłoczoną, zwłaszcza w sezonie letnim, gdy do miasteczka zjeżdżają się nieliczni turyści. Swoją nazwę ulica zawdzięcza znajdującemu się przy niej kościołowi pod wezwaniem świętego Piotra i Pawła, otoczonego przez niewielki, lecz wiekowy cmentarz. Wieża tego zabytkowego budynku jest najwyższą budowlą w mieście i widać ją już z oddali.
Świat mugolski miesza się tu z magicznym. Niektóre sklepy oraz kamienice ukryte są przed wzrokiem tych, którzy nie władają czarami. Na tyłach kościoła znajduje się nawet niewidoczne dla mugoli pomieszczenie: można do niego wejść, przechodząc przez cmentarz. Zostało ono wykupione lata temu przez czarodzieja imieniem Joseph. Mężczyzna w jego wnętrzu urządził niewielką, prywatną bibliotekę, z której mogą korzystać wszyscy czarodzieje i czarownice z okolicy. Jest to wiedza dość powszechna dla mieszkańców Cromer, jednak rzadko kiedy jest przekazywana magicznym z innych miejscowości.
Świat mugolski miesza się tu z magicznym. Niektóre sklepy oraz kamienice ukryte są przed wzrokiem tych, którzy nie władają czarami. Na tyłach kościoła znajduje się nawet niewidoczne dla mugoli pomieszczenie: można do niego wejść, przechodząc przez cmentarz. Zostało ono wykupione lata temu przez czarodzieja imieniem Joseph. Mężczyzna w jego wnętrzu urządził niewielką, prywatną bibliotekę, z której mogą korzystać wszyscy czarodzieje i czarownice z okolicy. Jest to wiedza dość powszechna dla mieszkańców Cromer, jednak rzadko kiedy jest przekazywana magicznym z innych miejscowości.
| 6 lipca
Wylądowali na przedmieściach miasta, nie chcąc robić zamieszania w samym jego centrum. Mieszkający w tej okolicy mugole na pewno nie byliby zadowoleni, gdyby jacyś czarodzieje z trzaskiem aportowali się tuż przed nimi. Nie tracili jednak czasu, szybkim krokiem maszerując w stronę centrum miasta.
– On ma być gdzieś w centrum, w jakimś mieszkaniu w sutenerach – wyjaśniała Steffenowi szeptem. – Chyba wiem, jak je znaleźć. Masz wszystko, czego potrzebujesz? – dopytała kolegi. Nie chciała go narażać, ale Steffen zgłosił się całkiem entuzjastycznie. Choć pewniej czułaby się u boku Lucindy, ta tego dnia nie miała czasu, a sprawa nie cierpiała zwłoki. Wolała zaś nie prosić Cerdica, który wzbudzał w niej tylko coraz to większy dystans.
Gwen miała prosty strój, torbę przewieszoną przez ramię i pozbawioną emocji minę. Kroczyła niczym we śnie, czując się trochę tak, jakby dementor wyssał z jej piersi duszę. Albo tak, jakby razem ze łzami, wypłakała wszelkie emocje. Lato powinno być czasem radości i swobody, ale… niestety, nie to lato.
Gdy weszli do centrum miasta, prędko minęli dość duży, ładny kościół. Gdyby czasy były inne, pewnie chętnie by go odwiedziła. Będąc jednak na ziemiach Traversów wolała zniknąć stąd jak najszybciej. Steffen przynajmniej nie był mugolakiem… Gwen zaś przecież nigdy nie ukrywała swojego pochodzenia.
– Steffen, chyba wyglądamy podejrzanie – stwierdziła szeptem. Rozglądali się zdecydowanie za bardzo. – Połóż mi rękę w pasie, jakbyśmy byli parą na wakacjach – dodała, starając się zatrzepać rzęsami w jego stronę. Byli tylko młodymi mugolami, zakochanymi w sobie, którzy nic nie robili sobie z całej tej sytuacji w Anglii. Tak, lepiej niech tak myślą. A może przeczytała za dużo książek i to było co najmniej głupie?
Cóż, to mogło okazać się dopiero w praktyce.
– Idziemy tam – mruknęła, gdy zobaczyła przy jednej z kamienic znak, na którym ktoś czerwoną farbą namalował kropkę. Zawsze była dość spostrzegawcza, nic dziwnego, że zobaczyła ten mały symbol już z daleka. To powinno być tutaj.
Prowadziła Steffena w stronę drzwi. Gdy stanęli przed nimi, zapukała. Starała się oddychać głęboko i zachować spokojne tętno. To przecież nie było nic takiego, nikt nie wiedział, że tu są, prawda?
Po chwili drzwi otwarły się, a w nich ukazała się twarz zmęczonej, około pięćdziesięcioletniej kobiety.
– Dzień dobry, madame. – Skłoniła się delikatnie. – Mnie i kolegi doszły słuchy, że w tym miejscu znajdziemy trochę dzieł sztuki na sprzedaż. – Uśmiechnęła się ciepło. Kobieta powinna zrozumieć, o co chodzi.
Jednocześnie starała się przyjrzeć uważnie zarówno kobiecie, jak i wnętrzu za nią. Czy wszystko aby na pewno było w porządku?
| spostrzegawczość: 1-20 - nic nie widzę, 21-50 - wszystko jest w porządku, nie muszę się obawiać. 51-70 - mieszkanie wygląda, jakby niedawno ktoś je obrobił. 71-90 - zauważam, że kobieta wygląda na ranną i potrzebuje pomocy. 91-100 - zauważam, że kobieta jest do nas źle nastawiona, nie ma ochoty nas wpuszczać.
Wylądowali na przedmieściach miasta, nie chcąc robić zamieszania w samym jego centrum. Mieszkający w tej okolicy mugole na pewno nie byliby zadowoleni, gdyby jacyś czarodzieje z trzaskiem aportowali się tuż przed nimi. Nie tracili jednak czasu, szybkim krokiem maszerując w stronę centrum miasta.
– On ma być gdzieś w centrum, w jakimś mieszkaniu w sutenerach – wyjaśniała Steffenowi szeptem. – Chyba wiem, jak je znaleźć. Masz wszystko, czego potrzebujesz? – dopytała kolegi. Nie chciała go narażać, ale Steffen zgłosił się całkiem entuzjastycznie. Choć pewniej czułaby się u boku Lucindy, ta tego dnia nie miała czasu, a sprawa nie cierpiała zwłoki. Wolała zaś nie prosić Cerdica, który wzbudzał w niej tylko coraz to większy dystans.
Gwen miała prosty strój, torbę przewieszoną przez ramię i pozbawioną emocji minę. Kroczyła niczym we śnie, czując się trochę tak, jakby dementor wyssał z jej piersi duszę. Albo tak, jakby razem ze łzami, wypłakała wszelkie emocje. Lato powinno być czasem radości i swobody, ale… niestety, nie to lato.
Gdy weszli do centrum miasta, prędko minęli dość duży, ładny kościół. Gdyby czasy były inne, pewnie chętnie by go odwiedziła. Będąc jednak na ziemiach Traversów wolała zniknąć stąd jak najszybciej. Steffen przynajmniej nie był mugolakiem… Gwen zaś przecież nigdy nie ukrywała swojego pochodzenia.
– Steffen, chyba wyglądamy podejrzanie – stwierdziła szeptem. Rozglądali się zdecydowanie za bardzo. – Połóż mi rękę w pasie, jakbyśmy byli parą na wakacjach – dodała, starając się zatrzepać rzęsami w jego stronę. Byli tylko młodymi mugolami, zakochanymi w sobie, którzy nic nie robili sobie z całej tej sytuacji w Anglii. Tak, lepiej niech tak myślą. A może przeczytała za dużo książek i to było co najmniej głupie?
Cóż, to mogło okazać się dopiero w praktyce.
– Idziemy tam – mruknęła, gdy zobaczyła przy jednej z kamienic znak, na którym ktoś czerwoną farbą namalował kropkę. Zawsze była dość spostrzegawcza, nic dziwnego, że zobaczyła ten mały symbol już z daleka. To powinno być tutaj.
Prowadziła Steffena w stronę drzwi. Gdy stanęli przed nimi, zapukała. Starała się oddychać głęboko i zachować spokojne tętno. To przecież nie było nic takiego, nikt nie wiedział, że tu są, prawda?
Po chwili drzwi otwarły się, a w nich ukazała się twarz zmęczonej, około pięćdziesięcioletniej kobiety.
– Dzień dobry, madame. – Skłoniła się delikatnie. – Mnie i kolegi doszły słuchy, że w tym miejscu znajdziemy trochę dzieł sztuki na sprzedaż. – Uśmiechnęła się ciepło. Kobieta powinna zrozumieć, o co chodzi.
Jednocześnie starała się przyjrzeć uważnie zarówno kobiecie, jak i wnętrzu za nią. Czy wszystko aby na pewno było w porządku?
| spostrzegawczość: 1-20 - nic nie widzę, 21-50 - wszystko jest w porządku, nie muszę się obawiać. 51-70 - mieszkanie wygląda, jakby niedawno ktoś je obrobił. 71-90 - zauważam, że kobieta wygląda na ranną i potrzebuje pomocy. 91-100 - zauważam, że kobieta jest do nas źle nastawiona, nie ma ochoty nas wpuszczać.
- Ekwipunek:
- - różdżka
- Czarna Mara (1 porcja, stat. 15)
- Antidotum podstawowe, 1 porcja [stat. 12]
- Eliksir Vocis, 1 porcja
- Eliksir grozy (2 porcje, stat. 15, moc +5)
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
6 lipca
Steffen najchętniej nie wychodziłby z domu i płakał, ale list od Gwen wyrwał go na moment z rozpaczy i odrętwienia. Bertie nie chciałby przecież, żeby Cattermole zostawiał Zakonników w potrzebie i zaszył się w sypialni na całe życie... prawda? Zobowiązał się do walki, musiał więc walczyć. Szczególnie, gdy nie chodziło o narażanie życia w walce, a o robienie tego, w czym był najlepszy: o odczytywanie run i zdejmowanie pułapek. Choć w odpisie do Gwen łatwo mógł przekazać (albo udać?) entuzjazm, to gdy pojawił się na umówionym miejscu, był jakby oklapły. Blady, z podkrążonymi oczyma, rozglądający się nerwowo. Czasem nie docierało do niego, że Bertie nie żyje i w snach spotykał go całego, zdrowego i piekącego jakieś pyszności. Częściej widział jednak w koszmarach tajemniczych morderców, zakrwawioną Hanię, wściekłego trolla, lorda Blacka i kobietę o bladej twarzy. Wszyscy rzucali się ku niemu, dobijali Hanię, deptali po szczurach i chcieli skrzywdzić resztę jego bliskich. Czasem te koszmary mieszały się z jawą. Czy na pewno nikt nie śledził jego i Gwen? Czy mógł w ogóle zapewnić bezpieczeństwo pannie Grey? Szczególnie po porażce w walce z Rycerzami w Londynie, po tym, jak Hannah omal się nie wykrwawiła na jego oczach?
-Cześć. Mam wszystko. - Potwierdził, brzmiąc nieco nieobecnie. Nie wspomniał ani słowem o swoim przyjacielu, którego pewnie znała Gwen. Wszyscy znali Bertiego. Tyle, że to nie moment na wspomnienia. Mieli zadanie do wykonania, a trudno pracować ze złamanym sercem.
Musiało być po nim widać niepokój, bo Gwen szybko stwierdziła, że wyglądali podejrzanie. W normalnej sytuacji wstydziłby się objąć ją w talii, albo zaczął analizować, czy może to robić w imię Zakonu - miał w końcu dziewczynę! Teraz był jednak zbyt oszołomiony, więc zastosował się do polecenia Gwen i przyciągnął lekko malarkę do siebie. Pozwolił poprowadzić się na miejsce, usiłując się skupić. Taki roztrzęsiony na nic się nie przyda! Musiał się wziąc w garść, musiał. Był to winien Gwen i Bertiemu.
Panna Grey umiejętnie zagadała kobietę, a Steff uśmiechnął się blado i skinął jej głową. Miała ich oczekiwać... prawda? Chciał założyć, że była godna zaufania, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Rozejrzał się starannie, podobnie jak Gwen, ale mieszkanie wydawało się puste, a gospodyni nieszkodliwa.
Szkodliwe mogły być za to same obrazy, które dostrzegł w rogu pokoju. Miały być obłożone zabezpieczeniami.
-Carpiene. - szepnął przezornie, chcąc wykryć, czy na przedmioty nałożono pułapki, chroniące je przed intruzami. -Jeśli malowałabyś obraz, to gdzie ukryłabyś runy? - zapytał Gwen, mrużąc oczy. To panna Grey miała odcyfrować ukryte informacje, ale oboje mogli je znaleźć - a jeśli pan Arnaud użył run, to Steff znał się na nich jak mało kto.
ekwipunek:
- Kameleon (1 porcja, stat. 31)
- Płynne srebro (1 porcja, stat. 0)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 0)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 0)
3 białe kryształy
miotła, różdżka [R], aparat fotograficzny
nieudane Carpiene - jeden obraz jest obłożony pułapką Kokon, będziemy musieli na nią reagować!
udane Carpiene, parzysta liczba oczek - wykrywamy pułapkę Czaroszpieg i musimy dogadać się ze szpiegiem (perswazja)
udane Carpiene, nieparzysta liczba oczek - wykrywamy pułapkę Zemsta Płomyka i będziemy musieli ją rozbroić albo ochronić się tarczą przed uderzającymi w nas obrazami
Steffen najchętniej nie wychodziłby z domu i płakał, ale list od Gwen wyrwał go na moment z rozpaczy i odrętwienia. Bertie nie chciałby przecież, żeby Cattermole zostawiał Zakonników w potrzebie i zaszył się w sypialni na całe życie... prawda? Zobowiązał się do walki, musiał więc walczyć. Szczególnie, gdy nie chodziło o narażanie życia w walce, a o robienie tego, w czym był najlepszy: o odczytywanie run i zdejmowanie pułapek. Choć w odpisie do Gwen łatwo mógł przekazać (albo udać?) entuzjazm, to gdy pojawił się na umówionym miejscu, był jakby oklapły. Blady, z podkrążonymi oczyma, rozglądający się nerwowo. Czasem nie docierało do niego, że Bertie nie żyje i w snach spotykał go całego, zdrowego i piekącego jakieś pyszności. Częściej widział jednak w koszmarach tajemniczych morderców, zakrwawioną Hanię, wściekłego trolla, lorda Blacka i kobietę o bladej twarzy. Wszyscy rzucali się ku niemu, dobijali Hanię, deptali po szczurach i chcieli skrzywdzić resztę jego bliskich. Czasem te koszmary mieszały się z jawą. Czy na pewno nikt nie śledził jego i Gwen? Czy mógł w ogóle zapewnić bezpieczeństwo pannie Grey? Szczególnie po porażce w walce z Rycerzami w Londynie, po tym, jak Hannah omal się nie wykrwawiła na jego oczach?
-Cześć. Mam wszystko. - Potwierdził, brzmiąc nieco nieobecnie. Nie wspomniał ani słowem o swoim przyjacielu, którego pewnie znała Gwen. Wszyscy znali Bertiego. Tyle, że to nie moment na wspomnienia. Mieli zadanie do wykonania, a trudno pracować ze złamanym sercem.
Musiało być po nim widać niepokój, bo Gwen szybko stwierdziła, że wyglądali podejrzanie. W normalnej sytuacji wstydziłby się objąć ją w talii, albo zaczął analizować, czy może to robić w imię Zakonu - miał w końcu dziewczynę! Teraz był jednak zbyt oszołomiony, więc zastosował się do polecenia Gwen i przyciągnął lekko malarkę do siebie. Pozwolił poprowadzić się na miejsce, usiłując się skupić. Taki roztrzęsiony na nic się nie przyda! Musiał się wziąc w garść, musiał. Był to winien Gwen i Bertiemu.
Panna Grey umiejętnie zagadała kobietę, a Steff uśmiechnął się blado i skinął jej głową. Miała ich oczekiwać... prawda? Chciał założyć, że była godna zaufania, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Rozejrzał się starannie, podobnie jak Gwen, ale mieszkanie wydawało się puste, a gospodyni nieszkodliwa.
Szkodliwe mogły być za to same obrazy, które dostrzegł w rogu pokoju. Miały być obłożone zabezpieczeniami.
-Carpiene. - szepnął przezornie, chcąc wykryć, czy na przedmioty nałożono pułapki, chroniące je przed intruzami. -Jeśli malowałabyś obraz, to gdzie ukryłabyś runy? - zapytał Gwen, mrużąc oczy. To panna Grey miała odcyfrować ukryte informacje, ale oboje mogli je znaleźć - a jeśli pan Arnaud użył run, to Steff znał się na nich jak mało kto.
ekwipunek:
- Kameleon (1 porcja, stat. 31)
- Płynne srebro (1 porcja, stat. 0)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 0)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 0)
3 białe kryształy
miotła, różdżka [R], aparat fotograficzny
nieudane Carpiene - jeden obraz jest obłożony pułapką Kokon, będziemy musieli na nią reagować!
udane Carpiene, parzysta liczba oczek - wykrywamy pułapkę Czaroszpieg i musimy dogadać się ze szpiegiem (perswazja)
udane Carpiene, nieparzysta liczba oczek - wykrywamy pułapkę Zemsta Płomyka i będziemy musieli ją rozbroić albo ochronić się tarczą przed uderzającymi w nas obrazami
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Sama zachęciła do tego Steffena, ale drgnęła, gdy chłopak spełnił jej polecenie. Mimo że byli współpracownikami i razem działali w Zakonie to przecież nie znali się wyjątkowo dobrze, a sama Gwen chcąc nie chcąc była spięta przez panująca w Anglii sytuacje. Poza tym Bertie… tak, o nim nie dało się przestać myśleć. Ani na chwilę.
Nie zwróciła większej uwagi na otępienie towarzysza, zbyt skupiona na samym zadaniu. Było ważne. Bardzo ważne i kluczowe. Właściwie chyba wzięła jego zachowanie po prostu za skupienie na ich małej misji.
Na szczęście nie trwało to szczególnie długo, bo miasteczko nie było też zbyt duże. Pod drzwiami zaś Steffen mógł swobodnie się od niej oddalić, a gdy ona skupiła się na kobiecie, która otwarła jej drzwi, chłopak od razu rzucił czar. Gospodyni akurat kiwnęła głowa. Gdy jednak chłopak wypowiedział zaklęcie, obydwie kobiety spojrzały na niego gwałtownie.
– Steffen, to chyba nieładnie… tak czarować – zbeształa go nieco sztucznym tonem, marszcząc brwi. Wykryłeś cos?
Kobieta zaś najwyraźniej podchwyciła temat. Była nieco zdenerwowana, ale chyba trzymała się w ryzach:
– No nie ładnie, chłopcze, co to ma być! I nie stójcie tak na progu, wy, młodzi, przeziębicie się jeszcze… no już. Schować mi te różdżki, zaraz porozmawiamy o cenach. – Gdy mówiła, zapraszając ich do środka, rzuciła niepewne spojrzenie na ulicę. Wyraźnie nie czuła się bezpieczne, ale jednocześnie o ile zachowanie Steffena jej się nie podobało, o tyle chyba ufała bardziej im, niż innym przechodniom.
Gdy drzwi się zatrzasnęły, spojrzała przeszywającym wzrokiem na przybyłych:
– Tak, obrazy są zabezpieczone – powiedziała do Steffena. – Nie bez powodu. Skąd mam wiedzieć, ze jesteście tym, kim jesteście? – spytała, przesuwając się w stronę malowideł. Wyraźnie nie miała zamiaru ich do nich dopuścić, dopóki jej nie przekonają, że są tymi, którymi powinni być.
Gwen wzięła więc głęboki oddech, starając się brzmieć tak szczerze i spokojnie, jak tylko było to możliwe w takich okolicznościach. Z trudem powstrzymywała się, aby nie sięgnąć po różdżkę i nie drapać się nerwowo po brodzie.
– Nie wiedzielibyśmy o oznaczonym domu, gdybyśmy nie byli… eee… nami – pokiwała głową na swoje słowa. – Ja… nie mam żadnych pieczęci, szanowna pani. Ale jeśli pani zależy może pani sprawdzić jedna z mugolskich gazet z zeszłego sierpnia, tam pojawiło się moje zdjęcie – zaproponowała. Nie miała jej przy sobie, ale to zawsze jakiś argument.
Runami zajmą się za chwile, choć Gwen tez zerkała uważnie na obrazy. Gdzie by je ukryła? Tył obrazu byłby zbyt oczywisty… ale może pod ramą? Albo w samych malunkach? Niektóre z plam wydawały się być nałożone na warstwę lakieru, ale z takiej odległości nie mogła nic więcej powiedzieć.
| Perswazja, ST 65 (rzuty sumują się). Jeśli się nie uda, kobieta nie dopuści nas do obrazów bez użycia siły. Mój rzut, bo zapomniałam
Nie zwróciła większej uwagi na otępienie towarzysza, zbyt skupiona na samym zadaniu. Było ważne. Bardzo ważne i kluczowe. Właściwie chyba wzięła jego zachowanie po prostu za skupienie na ich małej misji.
Na szczęście nie trwało to szczególnie długo, bo miasteczko nie było też zbyt duże. Pod drzwiami zaś Steffen mógł swobodnie się od niej oddalić, a gdy ona skupiła się na kobiecie, która otwarła jej drzwi, chłopak od razu rzucił czar. Gospodyni akurat kiwnęła głowa. Gdy jednak chłopak wypowiedział zaklęcie, obydwie kobiety spojrzały na niego gwałtownie.
– Steffen, to chyba nieładnie… tak czarować – zbeształa go nieco sztucznym tonem, marszcząc brwi. Wykryłeś cos?
Kobieta zaś najwyraźniej podchwyciła temat. Była nieco zdenerwowana, ale chyba trzymała się w ryzach:
– No nie ładnie, chłopcze, co to ma być! I nie stójcie tak na progu, wy, młodzi, przeziębicie się jeszcze… no już. Schować mi te różdżki, zaraz porozmawiamy o cenach. – Gdy mówiła, zapraszając ich do środka, rzuciła niepewne spojrzenie na ulicę. Wyraźnie nie czuła się bezpieczne, ale jednocześnie o ile zachowanie Steffena jej się nie podobało, o tyle chyba ufała bardziej im, niż innym przechodniom.
Gdy drzwi się zatrzasnęły, spojrzała przeszywającym wzrokiem na przybyłych:
– Tak, obrazy są zabezpieczone – powiedziała do Steffena. – Nie bez powodu. Skąd mam wiedzieć, ze jesteście tym, kim jesteście? – spytała, przesuwając się w stronę malowideł. Wyraźnie nie miała zamiaru ich do nich dopuścić, dopóki jej nie przekonają, że są tymi, którymi powinni być.
Gwen wzięła więc głęboki oddech, starając się brzmieć tak szczerze i spokojnie, jak tylko było to możliwe w takich okolicznościach. Z trudem powstrzymywała się, aby nie sięgnąć po różdżkę i nie drapać się nerwowo po brodzie.
– Nie wiedzielibyśmy o oznaczonym domu, gdybyśmy nie byli… eee… nami – pokiwała głową na swoje słowa. – Ja… nie mam żadnych pieczęci, szanowna pani. Ale jeśli pani zależy może pani sprawdzić jedna z mugolskich gazet z zeszłego sierpnia, tam pojawiło się moje zdjęcie – zaproponowała. Nie miała jej przy sobie, ale to zawsze jakiś argument.
Runami zajmą się za chwile, choć Gwen tez zerkała uważnie na obrazy. Gdzie by je ukryła? Tył obrazu byłby zbyt oczywisty… ale może pod ramą? Albo w samych malunkach? Niektóre z plam wydawały się być nałożone na warstwę lakieru, ale z takiej odległości nie mogła nic więcej powiedzieć.
| Perswazja, ST 65 (rzuty sumują się). Jeśli się nie uda, kobieta nie dopuści nas do obrazów bez użycia siły. Mój rzut, bo zapomniałam
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
-Och. - zerknął na Gwen ze zdziwieniem, jak to nieładnie?, ale widząc jej znaczący wzrok zrozumiał, że to część gry. -T..tak, przepraszam, siła przyzwyczajenia. Widzi pani, mój wujek stracił kiedyś nogę przez starą pułapkę, którą niechcący aktywował w domu swojego kolegi, który był jej nieświadomy jako nowy właściciel tejże posesji, no i od tej pory nasze rodzinne dziwactwo to rzucanie Carpiene, tak wpoiła mi mama. - zmyślił na jednym wydechu, uśmiechając się przepraszająco. Choć opowieść była szalona i zmyślona na poczekaniu, to najwyżej na tyle skołowała kobietę, by ta przestała łypać na Steffa spode łba - po prostu pokręciła ze współczuciem głową i pozwoliła im przejść. Cattermole nie wnikał, czy to autentyczna litość czy też właśnie uznano go za szaleńca - najważniejsze to wykonać zadanie!
Posłusznie schował różdżkę, choć wcale mu się to nie podobało. Na szczęście Gwen była spokojniejsza i zaczęła tłumaczyć kobiecie, dlaczego powinna im ufać. Steff myślał, że to już wyjaśnione, ale postanowił wykazać się cierpliwością i włączyć do rozmowy. W końcu wiedział, że potrafił być całkiem uroczy.
-Szanowna pani, trwa wojna. Gdybyśmy byli kimś innym, nie pukałbym i nie rzucałbym tylko Carpiene. - zapewnił, a choć jego słowa brzmiały nieco groźnie, to proszący ton głosu i smutne spojrzenie złagodziły ich wydźwięk. -Panna Gwendolyn to utalentowana malarka, ja jestem łamaczem klątw, dlatego nas tutaj przysłano. Te obrazy są bardzo ważne, ale chcemy załatwić wszystko uczciwie i dogadać się co do ceny za porozumieniem stron. Gdybyśmy mieli złe intencje, chyba nie bawilibyśmy się w cały ten wstęp, prawda? - zapytał retorycznie, a jego logika wydawała się przekonać zarówno kobietę, jak i Czaroszpiega, który (czego Steff był już świadom) łypał na nich ciekawie z jednego z obrazów. Cattermole uśmiechnął się blado do namalowanego portretu, a już po chwili mógł podejść bliżej - gospodyni dopuściła ich do obrazów.
-Poszukam run. - szepnął do Gwen, niczego nie dotykając i uważnie oglądając ramę. Panna Grey znała się lepiej na płótnach i farbach, może wypatrzy coś na samym obrazie?
za przykładem Gwen potwierdzam że jestem charyzmatyczny
spostrzegawczość (II)
Posłusznie schował różdżkę, choć wcale mu się to nie podobało. Na szczęście Gwen była spokojniejsza i zaczęła tłumaczyć kobiecie, dlaczego powinna im ufać. Steff myślał, że to już wyjaśnione, ale postanowił wykazać się cierpliwością i włączyć do rozmowy. W końcu wiedział, że potrafił być całkiem uroczy.
-Szanowna pani, trwa wojna. Gdybyśmy byli kimś innym, nie pukałbym i nie rzucałbym tylko Carpiene. - zapewnił, a choć jego słowa brzmiały nieco groźnie, to proszący ton głosu i smutne spojrzenie złagodziły ich wydźwięk. -Panna Gwendolyn to utalentowana malarka, ja jestem łamaczem klątw, dlatego nas tutaj przysłano. Te obrazy są bardzo ważne, ale chcemy załatwić wszystko uczciwie i dogadać się co do ceny za porozumieniem stron. Gdybyśmy mieli złe intencje, chyba nie bawilibyśmy się w cały ten wstęp, prawda? - zapytał retorycznie, a jego logika wydawała się przekonać zarówno kobietę, jak i Czaroszpiega, który (czego Steff był już świadom) łypał na nich ciekawie z jednego z obrazów. Cattermole uśmiechnął się blado do namalowanego portretu, a już po chwili mógł podejść bliżej - gospodyni dopuściła ich do obrazów.
-Poszukam run. - szepnął do Gwen, niczego nie dotykając i uważnie oglądając ramę. Panna Grey znała się lepiej na płótnach i farbach, może wypatrzy coś na samym obrazie?
za przykładem Gwen potwierdzam że jestem charyzmatyczny
spostrzegawczość (II)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Na cale szczęście ich słowa okazały się na tyle przekonujące, że kobieta, wzdychając jedynie w lekkim poirytowaniu, odsunęła się, pozwalając im przejść. Gwen podziękowała jej z przepraszającym uśmiechem, nie chcąc, aby nieznajoma miała do niej jakikolwiek żal, po czym razem ze Steffenem zaczęła oglądać obrazy.
Najpierw brała każdy po kolei, przyglądając się pobieżnie temu, co przedstawiają. Nie były to szczególnie wybitne prace, ale stworzone zostały na tyle poprawnie, że Gwen nie miałaby nic przeciwko temu, aby zawisły w jej mieszkaniu, o ile wpasowałyby się do wystroju. Przygryzła wargi. Gdyby chciała coś ukryć… w którym miejscu by tego dokonała?
– Steffen, poszukaj informacji na tyłach tych obrazów – zaproponowała. – Bądź ostrożny, ale płótno to nie jajko, nie martw się, to ma drewniany stelaż, nie zniszczysz tego tak szybko – wyjaśniła.
Złączyła usta w kreskę i powoli, ostrożnie, zaczęła wyciągać malunki z ram. Widzac zaniepokojone spojrzenie gospodyni, odezwała się:
– Nic im nie będzie, potem je po prostu znów włożymy do środka – powiedziała: – Steffen, szukaj tez run tutaj, widzisz? Po bokach, wcześniej ukrytych pod ramą – nakierowywała go, sama szukając miejsc, w których mogłaby znaleźć się tajna informacja.
Nie potrafiła jednak nic znaleźć przez dłuższą chwilę. Zmarszczyła brwi, niepewna, co w ogóle powinna dalej zrobić. Myśl, Gwen, myśl – powtarzała sobie, próbując się lepiej skupić. Gdybyś chciała bezpiecznie ukryć informacje to gdzie byś to zrobiła? Pod ramą, na obrazie, za nim… Na to wpadłby każdy głupi, albo dojrzałby po prostu runy przez przypadek, narażając życie wielu osób. Chociaż, zaraz… Wszystkie obrazy przedstawiały martwą naturę. Spokojna i pozbawioną ludzkich postaci. Tylko na jednej z nich artysta postanowił namalować kobieca dłoń, która akurat podnosiła filiżankę, unosząc palec w trochę… dziwnym? Nietypowym? Kierunku. Jakby bala się, że stłucze przedmiot, ale…
– Steffen, czekaj! Która rama była z tego obrazu? Nie, ta nie, a może ta?
Po chwili natrafiła jednak na właściwą. Chwyciła ja w dłonie i nie oglądając się na gospodynie, chwyciła za różdżkę:
– Spróbuje sprawdzić, czy przypadkiem nikt na nią nic nie nałożył, dobrze? Tu, w tej górnej części… wydaje mi się, że cos może być – wyśniła, po czym nie czekając na odpowiedź Steffena, wycelowała w nią: – Hexa Revelio!
Najpierw brała każdy po kolei, przyglądając się pobieżnie temu, co przedstawiają. Nie były to szczególnie wybitne prace, ale stworzone zostały na tyle poprawnie, że Gwen nie miałaby nic przeciwko temu, aby zawisły w jej mieszkaniu, o ile wpasowałyby się do wystroju. Przygryzła wargi. Gdyby chciała coś ukryć… w którym miejscu by tego dokonała?
– Steffen, poszukaj informacji na tyłach tych obrazów – zaproponowała. – Bądź ostrożny, ale płótno to nie jajko, nie martw się, to ma drewniany stelaż, nie zniszczysz tego tak szybko – wyjaśniła.
Złączyła usta w kreskę i powoli, ostrożnie, zaczęła wyciągać malunki z ram. Widzac zaniepokojone spojrzenie gospodyni, odezwała się:
– Nic im nie będzie, potem je po prostu znów włożymy do środka – powiedziała: – Steffen, szukaj tez run tutaj, widzisz? Po bokach, wcześniej ukrytych pod ramą – nakierowywała go, sama szukając miejsc, w których mogłaby znaleźć się tajna informacja.
Nie potrafiła jednak nic znaleźć przez dłuższą chwilę. Zmarszczyła brwi, niepewna, co w ogóle powinna dalej zrobić. Myśl, Gwen, myśl – powtarzała sobie, próbując się lepiej skupić. Gdybyś chciała bezpiecznie ukryć informacje to gdzie byś to zrobiła? Pod ramą, na obrazie, za nim… Na to wpadłby każdy głupi, albo dojrzałby po prostu runy przez przypadek, narażając życie wielu osób. Chociaż, zaraz… Wszystkie obrazy przedstawiały martwą naturę. Spokojna i pozbawioną ludzkich postaci. Tylko na jednej z nich artysta postanowił namalować kobieca dłoń, która akurat podnosiła filiżankę, unosząc palec w trochę… dziwnym? Nietypowym? Kierunku. Jakby bala się, że stłucze przedmiot, ale…
– Steffen, czekaj! Która rama była z tego obrazu? Nie, ta nie, a może ta?
Po chwili natrafiła jednak na właściwą. Chwyciła ja w dłonie i nie oglądając się na gospodynie, chwyciła za różdżkę:
– Spróbuje sprawdzić, czy przypadkiem nikt na nią nic nie nałożył, dobrze? Tu, w tej górnej części… wydaje mi się, że cos może być – wyśniła, po czym nie czekając na odpowiedź Steffena, wycelowała w nią: – Hexa Revelio!
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
-Och... dobrze! - Bąknął. Starał się zachować pewną siebie minę, szczególnie przy patrzącej im na ręce kobiecie, ale prawdę mówiąc samemu wahałby się trochę majstrować przy tych płótnach. Wydawały się takie delikatne, a on przecież nie znał się na sztuce. Umiał tylko ją podziwiać albo szanować. Całe szczęście, że Gwen była malarką i wiedziała co robić!
-Pomożesz mi? Tylko pamiętaj o rękawiczkach. - Zapytał, a panna Grey od razu wzięła się do pracy. Przypilnował, żeby starannie założyła przyniesione przez niego rękawice, używane przez łamaczy klątw. Sam też wsunął je na ręce i przez moment tylko obserwował, jak Gwen wyjmuje obrazy z ram, chcąc podpatrzeć technikę tej (wydawałoby się) skomplikowanej operacji. Załapał - to jednak nie było takie trudne! Po chwili pomagał już Gwen, cały czas bacznie przyglądając się tyłom obrazów i ramom.
Nagle jego wzrok przykuło cieniutkie zadrapanie po wewnętrznej stronie ramy wskazanej przez Gwen.
-Coś tu jest! Zaraz... to treść obrazu wzbudziła twoje podejrzenia? - zdziwił się. Czy to szczęście, czy naprawdę malarka dostrzegła w samym płótnie coś, co oszczędziło im oglądania kilkunastu ram?
Nachylił się i uważniej przyjrzał cienkiej rysie, dostrzegając ich więcej. Nie mogliby ich zobaczyć, gdyby nie zdjęli obrazu z ramy - teraz zaś układały się we wzór starożytnych run. Odczytał je szybko i bez większego trudu.
-To klątwa głodu! Już rozumiem, uniemożliwia skupienie się na obrazach, choć nikogo nie krzywdzi... a przynajmniej nie na stałe. To pasuje do pana... o którym mi opowiadałaś. - szepnął do Gwen, wiedząc, że pan Arnaud został uratowany przez Zakon, nie mógł zatem być plugawą osobą. Pomimo tego, że najwyraźniej wynajął zaklinacza do zabezpieczenia swojego dobytku, albo sam znał się trochę na prostych klątwach.
Podał Gwen aparat fotograficzny, który do tej pory wisiał na jego szyi.
-Zrobiłabyś kilka zdjęć tym obrazom i runom? Jestem ciekaw, czy coś się zmieni po zdjęciu klątwy. Zaraz się z nią uporam. - zaproponował, wyjmując różdżkę. Odczekał, aż Gwen zrobi obrazowi kilka zdjęć, a potem stuknął drewienkiem w ramę.
Finite Incantatem.
rzut na runy
-Pomożesz mi? Tylko pamiętaj o rękawiczkach. - Zapytał, a panna Grey od razu wzięła się do pracy. Przypilnował, żeby starannie założyła przyniesione przez niego rękawice, używane przez łamaczy klątw. Sam też wsunął je na ręce i przez moment tylko obserwował, jak Gwen wyjmuje obrazy z ram, chcąc podpatrzeć technikę tej (wydawałoby się) skomplikowanej operacji. Załapał - to jednak nie było takie trudne! Po chwili pomagał już Gwen, cały czas bacznie przyglądając się tyłom obrazów i ramom.
Nagle jego wzrok przykuło cieniutkie zadrapanie po wewnętrznej stronie ramy wskazanej przez Gwen.
-Coś tu jest! Zaraz... to treść obrazu wzbudziła twoje podejrzenia? - zdziwił się. Czy to szczęście, czy naprawdę malarka dostrzegła w samym płótnie coś, co oszczędziło im oglądania kilkunastu ram?
Nachylił się i uważniej przyjrzał cienkiej rysie, dostrzegając ich więcej. Nie mogliby ich zobaczyć, gdyby nie zdjęli obrazu z ramy - teraz zaś układały się we wzór starożytnych run. Odczytał je szybko i bez większego trudu.
-To klątwa głodu! Już rozumiem, uniemożliwia skupienie się na obrazach, choć nikogo nie krzywdzi... a przynajmniej nie na stałe. To pasuje do pana... o którym mi opowiadałaś. - szepnął do Gwen, wiedząc, że pan Arnaud został uratowany przez Zakon, nie mógł zatem być plugawą osobą. Pomimo tego, że najwyraźniej wynajął zaklinacza do zabezpieczenia swojego dobytku, albo sam znał się trochę na prostych klątwach.
Podał Gwen aparat fotograficzny, który do tej pory wisiał na jego szyi.
-Zrobiłabyś kilka zdjęć tym obrazom i runom? Jestem ciekaw, czy coś się zmieni po zdjęciu klątwy. Zaraz się z nią uporam. - zaproponował, wyjmując różdżkę. Odczekał, aż Gwen zrobi obrazowi kilka zdjęć, a potem stuknął drewienkiem w ramę.
Finite Incantatem.
rzut na runy
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Oczywiście, nie należało zapominać o rękawiczkach, to była podstawa! Nie znała się szczególnie dobrze na klątwach, ale przecież pamiętała ze szkoły podstawy run. Z resztą, ponieważ czasem w tej wiedzy korzystała, cały czas była dość świeża w jej pamięci, dzięki czemu panna Grey mniej więcej orientowała się, jak groźne mogą być klątwy. Nawet, jeśli wykryć jakąś mogliby tylko zupełnym cudem.
– Nie… to znaczy, trochę – wyjaśniła. – Spójrz, tylko tu jest fragment człowieka. I gdyby obraz był w ramie… o tak… to ta dłoń wskazywałaby o tutaj. – Manewrowała obrazem i ramą tak, aby Steffenowi wszystko dobrze sprezentować. Teraz powinien już rozumieć. – Gdyby to było po prostu za ramą, albo w treści obrazu za łatwo dałoby się to znaleźć. Nie schowałabym nic tajnego w takich miejscach – wyjaśniła. – Chyba, że miałabym bardzo zaawansowany szyfr.
A przecież nie sądziła, aby człowiek, który zajmował się po prostu ratowaniem ludzi był specjalistą w dziedzinie szyfrów. Poza tym wtedy musiałby poinformować ich, w jaki sposób go odczytać.
– Och, pokaz mi to! – Pochyliła się nad ramą. – Ach, czyli tak wygląda ta klątwa. Właściwie chyba dobrze będzie ja zapamiętać. – Ale właściwie czy runy nie są czarnomagiczne? Bo to brzmi jak cos całkiem skutecznego… i wcale nie takiego złego, jeśli chcesz chronić jakiś przedmiot – wyraziła na glos swoje myśli.
Skinęła głową, bez wahania biorąc aparat Steffena. Nie była zawodowym fotografem, ale wiedziała przecież, jak wykorzystać to urządzenie. Nauczyła się podstaw już jakiś czas temu i naprawdę cieszyła się, że Johny jej w tym pomógł. Bez problemu zrobiła wiec ogólne zdjęcia statycznym przedmiotom. To nie wymagało wielkich talentów.
Gdy Steffen zdjął klątwę, Gwen miała wrażenie, ze runy wewnątrz ramy zamigotały, zaświeciły się na chwile i…
– Steffen, patrz! – krzyknęła, odwracając się po chwili do gospodyni: – Z pozostałymi obrazami może pani zrobić cokolwiek, pewnie sprzedadzą się za parę sykli. Właściwie ten również, ale będzie musiała go pani znów oprawić albo sprzedać bez, bo chyba tego nie oczytamy w ten sposób. Steffen, prawda? Zobaczy, tam po bokach chyba tez są runy, trzeba to rozerwać, aby zobaczyć, co to za informacja. – Westchnęła. Wcale nie podobało jej się, ze musi niszczyć cudzą prace, ale to był naprawdę dobry sposób na ukrycie tajnej informacji. Nawet gdyby ktoś przypadkiem ściągnął klątwę z przedmiotu i tak nie zauważyłby run zawierających wrażliwe dane bez problemu.
Pomyślała przez chwile. Nie wiedziała, jak mogłaby dobrze przełamać deski. To delikatne zadanie, chociaż… może ta rama była słabsza. Przejrzała się jej ponownie:
– Ona wygląda tak, jakby była tylko lekko sklejona. Woda chyba powinna bez problemu rozpuścić deski, a runy wyglądają na wyryte – mówiła. – Myślisz, ze balnego wystarczy? Przepraszam, ma pani tu łazienkę? Nie chcemy pani zmoczyć pokoju.
– Nie… to znaczy, trochę – wyjaśniła. – Spójrz, tylko tu jest fragment człowieka. I gdyby obraz był w ramie… o tak… to ta dłoń wskazywałaby o tutaj. – Manewrowała obrazem i ramą tak, aby Steffenowi wszystko dobrze sprezentować. Teraz powinien już rozumieć. – Gdyby to było po prostu za ramą, albo w treści obrazu za łatwo dałoby się to znaleźć. Nie schowałabym nic tajnego w takich miejscach – wyjaśniła. – Chyba, że miałabym bardzo zaawansowany szyfr.
A przecież nie sądziła, aby człowiek, który zajmował się po prostu ratowaniem ludzi był specjalistą w dziedzinie szyfrów. Poza tym wtedy musiałby poinformować ich, w jaki sposób go odczytać.
– Och, pokaz mi to! – Pochyliła się nad ramą. – Ach, czyli tak wygląda ta klątwa. Właściwie chyba dobrze będzie ja zapamiętać. – Ale właściwie czy runy nie są czarnomagiczne? Bo to brzmi jak cos całkiem skutecznego… i wcale nie takiego złego, jeśli chcesz chronić jakiś przedmiot – wyraziła na glos swoje myśli.
Skinęła głową, bez wahania biorąc aparat Steffena. Nie była zawodowym fotografem, ale wiedziała przecież, jak wykorzystać to urządzenie. Nauczyła się podstaw już jakiś czas temu i naprawdę cieszyła się, że Johny jej w tym pomógł. Bez problemu zrobiła wiec ogólne zdjęcia statycznym przedmiotom. To nie wymagało wielkich talentów.
Gdy Steffen zdjął klątwę, Gwen miała wrażenie, ze runy wewnątrz ramy zamigotały, zaświeciły się na chwile i…
– Steffen, patrz! – krzyknęła, odwracając się po chwili do gospodyni: – Z pozostałymi obrazami może pani zrobić cokolwiek, pewnie sprzedadzą się za parę sykli. Właściwie ten również, ale będzie musiała go pani znów oprawić albo sprzedać bez, bo chyba tego nie oczytamy w ten sposób. Steffen, prawda? Zobaczy, tam po bokach chyba tez są runy, trzeba to rozerwać, aby zobaczyć, co to za informacja. – Westchnęła. Wcale nie podobało jej się, ze musi niszczyć cudzą prace, ale to był naprawdę dobry sposób na ukrycie tajnej informacji. Nawet gdyby ktoś przypadkiem ściągnął klątwę z przedmiotu i tak nie zauważyłby run zawierających wrażliwe dane bez problemu.
Pomyślała przez chwile. Nie wiedziała, jak mogłaby dobrze przełamać deski. To delikatne zadanie, chociaż… może ta rama była słabsza. Przejrzała się jej ponownie:
– Ona wygląda tak, jakby była tylko lekko sklejona. Woda chyba powinna bez problemu rozpuścić deski, a runy wyglądają na wyryte – mówiła. – Myślisz, ze balnego wystarczy? Przepraszam, ma pani tu łazienkę? Nie chcemy pani zmoczyć pokoju.
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
Z żywym zainteresowaniem wysłuchał wyjaśnienia Gwen w sprawie obrazu.
-Świetnie, że to wypatrzyłaś! W przeciwnym razie zostałoby nam Hexa Revelio, ale magiczna mgła może nie być precyzyjna - pamiętał, jak chaotycznie rozłożyła się między Alexandrem, Archibaldem, Lorraine i nim samym, gdy próbował ściągać Klątwę Opętania, brr. - i wtedy musiałbym dokładnie oglądać co najmniej kilka obrazów. Dzięki!
Gdy spytała o klątwy, jego uśmiech lekko zrzedł.
-Cśś... - znacząco zerknął na obserwującą ich damę, która co prawda nie mogła dosłyszeć ich szeptu, ale wydawała się nieco nazbyt wścibska. -N..nie, Gwen, klątwy są złe. Nawet te z pozornie błahym efektem. Może i komuś wyrosną ośle uszy, świetny dowcip, ale... żeby stworzyć bazę do takiej klątwy, trzeba mieć ludzkie szczątki. To w najlepszym razie profanacja, a w najgorszym... - urwał znacząco. Zaraz jednak zrobiło mu się trochę głupio, no bo w jakim świetle stawia to pana Arnaud, którego obrazy właśnie przejęli? -Nie, żeby ten pan, któremu pomogli... Zakonnicy nasi przyjaciele, był zły. Skoro mu pomogli, na pewno jest wybitną osobistością. Może zatrudnił kogoś do ochrony tych obrazów, tanio i pochopnie. Może nie miał możliwości poszukać kogoś innego, wiadomo, jakie są czasy. W każdym razie, istnieją też runy ochronne, one lepiej sprawdziłyby się w takiej sytuacji - ale też trochę łatwiej je zdjąć, nie grożą łamaczowi konsekwencjami, jak klątwy. Może dlatego te zabezpieczenia, może te obrazy są aż tak ważne. - hipotetyzował, bo jak zawsze, o runach mógł gadać bez końca. -Widzisz, tutaj jest runa oznaczająca głód, a tutaj "intruz" albo "obcy", a tutaj "miejsce"... może chodzi o mapę? - wskazał Gwen, a potem zorientował się, że gada i gada, więc taktownie zamilkł pozwolił pannie Grey działać. To ona wiedziała w końcu, jak dalej rozerwać płótno.
Gospodyni nie była co prawda zachwycona, ale Steff posłusznie udał się za Gwen do łazienki.
-Pokaż mi jak najlepiej go zmoczyć i to rozkleić, pomogę! - zaoferował ochoczo. Pomógł Gwen podnieść obraz i dostosował się do jej instrukcji, a już po chwilę mogli odkleić płótno i zobaczyć...
-To nie wygląda jak runy, a raczej jak szyfr... - szepnął Steff ze zdziwieniem. Znał się tylko na podstawach numerologii, ale może zdoła to odczytać? Zmrużył oczy, myśląc gorączkowo...
numerologia (I)
-Świetnie, że to wypatrzyłaś! W przeciwnym razie zostałoby nam Hexa Revelio, ale magiczna mgła może nie być precyzyjna - pamiętał, jak chaotycznie rozłożyła się między Alexandrem, Archibaldem, Lorraine i nim samym, gdy próbował ściągać Klątwę Opętania, brr. - i wtedy musiałbym dokładnie oglądać co najmniej kilka obrazów. Dzięki!
Gdy spytała o klątwy, jego uśmiech lekko zrzedł.
-Cśś... - znacząco zerknął na obserwującą ich damę, która co prawda nie mogła dosłyszeć ich szeptu, ale wydawała się nieco nazbyt wścibska. -N..nie, Gwen, klątwy są złe. Nawet te z pozornie błahym efektem. Może i komuś wyrosną ośle uszy, świetny dowcip, ale... żeby stworzyć bazę do takiej klątwy, trzeba mieć ludzkie szczątki. To w najlepszym razie profanacja, a w najgorszym... - urwał znacząco. Zaraz jednak zrobiło mu się trochę głupio, no bo w jakim świetle stawia to pana Arnaud, którego obrazy właśnie przejęli? -Nie, żeby ten pan, któremu pomogli... Zakonnicy nasi przyjaciele, był zły. Skoro mu pomogli, na pewno jest wybitną osobistością. Może zatrudnił kogoś do ochrony tych obrazów, tanio i pochopnie. Może nie miał możliwości poszukać kogoś innego, wiadomo, jakie są czasy. W każdym razie, istnieją też runy ochronne, one lepiej sprawdziłyby się w takiej sytuacji - ale też trochę łatwiej je zdjąć, nie grożą łamaczowi konsekwencjami, jak klątwy. Może dlatego te zabezpieczenia, może te obrazy są aż tak ważne. - hipotetyzował, bo jak zawsze, o runach mógł gadać bez końca. -Widzisz, tutaj jest runa oznaczająca głód, a tutaj "intruz" albo "obcy", a tutaj "miejsce"... może chodzi o mapę? - wskazał Gwen, a potem zorientował się, że gada i gada, więc taktownie zamilkł pozwolił pannie Grey działać. To ona wiedziała w końcu, jak dalej rozerwać płótno.
Gospodyni nie była co prawda zachwycona, ale Steff posłusznie udał się za Gwen do łazienki.
-Pokaż mi jak najlepiej go zmoczyć i to rozkleić, pomogę! - zaoferował ochoczo. Pomógł Gwen podnieść obraz i dostosował się do jej instrukcji, a już po chwilę mogli odkleić płótno i zobaczyć...
-To nie wygląda jak runy, a raczej jak szyfr... - szepnął Steff ze zdziwieniem. Znał się tylko na podstawach numerologii, ale może zdoła to odczytać? Zmrużył oczy, myśląc gorączkowo...
numerologia (I)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Church Street, Cromer
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Norfolk