Wraz z bliźniaczym bratem po raz pierwszy postawiliśmy stopy na ziemiach Wielkiej Brytanii, dokąd przeniósł nas świstoklik.

Spędziliśmy czas w kawiarni, rozmawiając o naszej przyszłości. Tego samego dnia otrzymałem od mojego brata sowę.

Wybrałem się na samotny spacer poza miasto, gdzie spotkałem tajemniczą nieznajomą.

W wynajmowanym przez nas pokoju pojawił się niespodziewany gość.

Nie jestem pewien, jak właściwie do tego doszło, ale wybraliśmy się na potańcówkę.

Dzięki krajoznawczej wycieczce w towarzystwie ciotki-przewodniczki odkryłem zainteresowanie zegarami.

Odbyłem rozmowę z klientką, chcącą zlecić mi uwarzenie eliksirów.

Zainteresowany magicznymi własnościami ludzkiej krwi, postanowiłem zasięgnąć porady u eksperta.

Spotkanie nieznajomej Brytyjki nie pozwoliło mi dokończyć poszukiwań magicznych ziół.

Okazało się, że loterie oraz gry losowe są tak bezsensowne, jak zawsze uważałem. To miłe ze strony Kostii, że oddał mi nagrodę.

W Londynie, a w szczególności w dzielnicy portowej, można znaleźć rzeczy, o jakich nie śniło się filozofom. Zaczynam nabierać przekonania, że w tym mieście nic mnie już nie zaskoczy.

Ludzie spotykani w snach o nieudanej teleportacji potrafią okazać się naprawdę dziwni... i pomocni?