Wydarzenia


Ekipa forum
Tor wyścigów konnych
AutorWiadomość
Tor wyścigów konnych [odnośnik]23.07.21 13:10

Tor wyścigów konnych

Newmarket od wieków słynie z końskich sportów, od wyścigów konnych, przez polo aż do gonitw przełajowych po okolicznych lasach i polowań. Kilkadziesiąt razy w roku cała śmietanka towarzyska zjeżdża się do miasta, by podziwiać majestatyczne zwierzęta i dosiadających je jeźdźców. Co sobotę na torze odbywają się wyścigi konne. Obsługujący je bukmacherzy nierzadko wzbogacają się na nowych odkryciach.

Każdy posiadacz wierzchowca może wystawić konia na wyścigach po jego uprzednim zgłoszeniu (wymagana umiejętność jazdy konnej na co najmniej I poziomie) raz na kwartał. Wpisowe wynosi 20PM (należy je odpisać w skrytce). W pierwszym poście należy rzucić kością k3, odpowiadającą za formę wierzchowca w danym dniu, a po starcie w każdym kolejnym k100. Do każdego rzutu należy doliczyć bonus z biegłości: jazda konna. Wyścig trwa 3 tury. Wyniki rzutów kością k300 należy zsumować i ustosunkować się do poniższych wyników.

k1 - koń jest dziś w kiepskiej formie. Otrzymuje -10 do każdego rzutu k100.
k2 - zwierzę jest posłuszne, ale niczym cię nie zachwyci
33 - wierzchowiec da z siebie maksimum. Dolicz +10 do każdego rzutu k100.

Wynik z trzech tur:

660 - 600 - Twój koń zajął pierwsze miejsce. Otrzymujesz nagrodę w wysokości 100PM, bukiet kwiatów i pudełko czekoladek, a informacja o Twoim wyczynie pojawia się w krajowej gazecie. Twoje 5 minut sławy trwa.
599-530 - Zajmujesz drugie miejsce, zaraz za liderem. Otrzymujesz nagrodę pieniężną w wysokości 50 PM i bukiet kwiatów. O twoim wierzchowcu i tobie wspominają lokalne gazety.
529-450 - Zajmujesz ostatnie miejsce na podium. Otrzymujesz nagrodę pieniężną w wysokości 25PM i kwietną girlandę. Wzbudzasz zainteresowanie handlarzy koni i zaproszonych gości.
449-360 - Otrzymujesz wyróżnienie 15PM- kwietną girlandę i worek końskiej paszy.
359 i niżej - Zajmujesz dalsze pozycje, zupełnie bez znaczenia dla świata wyścigów konnych.

Lokacja zawiera kości.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tor wyścigów konnych Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]31.08.22 21:50
10.06

So I will not ask you
Why you were creeping
In some sad way I already know


Nie spodziewała się trafić do Suffolk. Nie tak szybko, nie z takiej przyczyny - choć zapewne szansa na to, że znajdzie się w tym hrabstwie z jakiegokolwiek innego powodu niż misja, graniczyła z cudem. A cuda się nie zdarzały, wiedziała o tym najlepiej. Wciąż pozostawała wierna i uczynna tam, gdzie najbardziej jej potrzebowano i gdzie liczyła na szacunek, więc gdy tylko weszła w posiadanie ważnych informacji, nie zwlekała z przekazaniem ich we właściwe miejsce. Tyle że nie spodziewała się, że zostanie wezwana osobiście. Ona, ze wszystkich ludzi. To pewnie miało sens, w końcu jeśli coś okaże się farsą, odpowie na miejscu za wprowadzenie w błąd. Może by się bardziej stresowała, gdyby nie była tak pewna - obserwowała mężczyznę już od jakiegoś czasu, dżokeja, który teraz sunął przez tor wyścigowy na grzbiecie karego ogiera. Wysługiwała się też informatorami, nie miała tyle czasu, żeby ciągle wisieć komuś na ogonie, ale wszystko wskazywało na jedno - wyścigi konne zorganizowane z okazji urodzin jakiegoś ważnego urzędnika z Suffolk miały zostać przerwane przez zamach partyzancki. Nie znając wszystkich wspólników i nie mając gwarancji wydobycia tych informacji z dżokeja, pozostawało tylko przerwać go po cichu i bezkrwawo w odpowiednim momencie.
By nie budzić paniki, Elvira ubrała się jak zwyczajna dama na trybunach, w długą granatową spódnicę i szary płaszcz smagany wichrem, który tego dnia nie odpuszczał nikomu, sypiąc w oczy piasek i kurz wzbijające się z toru wyścigowego. Upięte starannie włosy i tak zdołały się wydostać spod spinki i opaść jej na policzki, dłonie schowała w rękawiczkach, a spojrzenie miała ponure, ale obojętne. Ani na moment nie spuszczała z oczu swojego zawodnika, gotowa do tego, by w przerwie między jedną rundą a kolejną udać się za nim i jego trenerem oraz opiekunem konia - gdzie, tego miała się dopiero dowiedzieć. Spodziewała się znaleźć broń, może coś wybuchowego, co chcieliby nastawić na czas kolejnego wyścigu. Na samo wyobrażenie eksplozji, jej hałasu i smrodu, poczuła zimne dreszcze przebiegające po plecach. Od czasu twierdzy Warwick nienawidziła wybuchów, nieodwołalnie kojarzyły jej się z rychłą śmiercią.
Przysiadała na przedostatniej trybunie, odliczając w duchu minuty do końca pierwszej tury. Kątem oka złapała ruch, poczuła muśnięcie obcej szaty, ale nie odwróciła spojrzenia od karego konia.
- Późno przyszedłeś. Za chwilę przerwa, musimy być gotowi - powiedziała z najmniejszą nutą wyrzutu, choć po prawdzie najchętniej schwyciłaby go za dłoń. Nie zrobiła tego jednak, trwała w bezruchu jak rzeźbiona figura, ledwie poruszała nawet ustami. - To tamten. Jest trzeci. - poinformowała go, a potem zamilkła na dłuższą chwilę. - Dziękuję. - Że nie zignorowałeś mojego ostrzeżenia. Że przyszedłeś.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]14.09.22 11:35
Nie spodziewałem się, że równie szybko przyjdzie mi powrócić do niewielkiego miasteczka Newmarket, którego mieszkańcy najwyraźniej wciąż wahali się w kwestii władzy. Położenie było im na rękę, mogli bez większego trudu przepychać na tereny sąsiedniego hrabstwa mugolską zarazę oraz ich sojuszników, bowiem niedługa podróż wzdłuż wschodnich ziem Cambridgeshire pozwalała im trafić wprost do Essex. Wieści z południa nie były pokrzepiające – promugolska polityka szerzyła się niczym zaraza, a lady Morgana miała ręce pełne roboty. W najbliższej przyszłości będzie trzeba posłać tam nasze siły, być może sam wezmę to na swoje barki, jednakże wcześniej musiałem zaprowadzić porządek we wschodniej części Suffolk. Zachód był nasz, społeczność żyła w ładzie oraz spokoju, natomiast w Bury St. Edmunds wciąż dochodziło do rebelianckich ataków.
Nieszczególnie zatem zdziwiła mnie wiadomość Elviry o planowanym zamachu podczas wyścigów konnych. Miasto słynęło z najważniejszych wydarzeń tego typu, gromadziło wtem wielu możnych oraz zaangażowanych w politykę czarodziejów, co pozwalało przeprowadzić ofensywę na najważniejsze persony w tym samym momencie. Było zbyt wcześnie, abym na podobne akty terroru posyłał zaufanych ludzi, dlatego sam postanowiłem udać się na tor i zadbać o to, aby plany wroga zdusić w zarodku, najlepiej po cichu.
Posłałem sowę Elvirze licząc, że to właśnie ona pomoże mi uporać się z problemem. Prywatne waśnie odłożyłem na bok, bowiem nie miały one żadnego związku z toczącym się konfliktem. Jeśli chcieliśmy osiągnąć cel oraz utrzymać Anglię w ryzach, to współpracę musieliśmy postawić na pierwszym miejscu, podobnie jak wzajemny szacunek. Nigdy nie zwątpiłem w jej możliwości, nawet kiedy przyłożyłem się do utraty przywilejów. Jeśli była gotów nabrać dystansu, nauczyć się hierarchii i panujących wśród Rycerzy Walpurgii zasad, to szybko wróci na wcześniejszą pozycję, a być może nawet ją podniesie. Odwaga, motywacja, zapał – tego nikt z nas nie był w stanie jej odebrać i rad byłem, że ona sama nie zrezygnowała z tych najlepszych cech pomimo kłód, jakie z pewnością uderzyły w ego. Była jednak kobietą, a im wybaczało się mniej przewinień.
-Zatrzymały mnie pewne komplikacje- odparłem będąc nieco oszczędny w słowach. Spojrzałem na nią swymi brązowymi oczami, po czym przełożyłem długie, ciemne włosy za ramię. Nie miałem pojęcia jak można było chodzić w takich na co dzień, dostałbym szału. Wolałem jednak zmienić wizerunek, skorzystać z wyjątkowego genu i zapobiec rozpoznaniu, które po kwietniowej ceremonii nie było nader trudne wśród lokalnej społeczności. Zapewne moja osoba nie sprawiłaby, że ktoś odwołałby atak, ale podniósł alarm i prawdopodobnie zachował większą ostrożność, bowiem nie przyszło mi wcześniej odwiedzać toru. Daleko mi było do fana podobnych rozrywek.
-Co jeszcze wiemy?- spytałem półszeptem, po czym przeniosłem wzrok na wskazanego przez kobietę mężczyznę. Wyglądał jak każdy inny sportowiec, niczym się na ich tle nie wyróżniał.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]22.09.22 17:25
Nie pozwalała sobie zbyt naiwnie cieszyć się jego zaufaniem, bo była już zbyt doświadczona, by nie mieć świadomości, że chodziło mu tylko i wyłącznie o dobro wspólnej sprawy. Jej też zależało na zwycięstwie, dlatego nie wahała się kreśląc list i prowadząc śledztwo na jego ziemiach - nie mógłby jej za to ukarać ani wybuchnąć irytacją, bo nie robiła tego dla niego, przynajmniej w powszechnym mniemaniu. W każdym innym hrabstwie powstrzymywałaby terrorystów z równą zaciętością - tym razem jednak w istocie jakaś mała cząstka jej samej była szczęśliwa, że może to zrobić tutaj i dla niego.
Bo był fizycznie blisko, chociaż w rzeczywistości wciąż daleko. Ty niepoprawna idiotko. Miała już serdecznie powyżej uszu jego upartości, obojętności, którą jej okazywał. Nie zasługiwała na to, mogłaby być najlepszym co go spotkało, gdyby tylko poszedł po rozum do głowy. Ofiarowała mu wszystko za nic, a on nią wzgardził. Któregoś dnia odbierze sobie to z nawiązką.
- Mhm - mruknęła, gdy wspomniał o komplikacjach. Nie dopytywała bo i po co. Równie dobrze mogła go zatrzymać Belvina. Nie chciała o tym wiedzieć. Nie chciała dawać mu satysfakcji, choć, rzecz jasna, czekała. Znowu na niego czekała, cholernego sukinsyna. - Wyglądasz dziś wyjątkowo apetycznie. Może to ten nowy płaszcz. - Przechyliła głowę, choć ani na moment nie spojrzała wprost na niego, chłonąc tylko nieznaną twarz kątem oka. Długie włosy? Niewiarygodne i zupełnie nie w jego stylu, rozumiała jednak konieczność pozostawania pod przykrywką i zdecydowała się pociągnąć jego grę. Nie była tak rozpoznawalna jak on i nie musiała uciekać się do drastycznych środków, i tak zresztą wyglądała inaczej, godniej niż dotychczas. Była ciekawa jego reakcji; czy będzie dalej udawał kogoś kim nie jest, czy może pozwoli ponieść się złości? W tej sytuacji byłoby to wielce niewskazane. - Nie jest sam, cała jego obstawa może być zaangażowana - zniżyła głos do ledwie słyszalnego szeptu, który w powszechnych okrzykach radości i ekscytacji sprawił, że musiał nachylić się do niej bliżej. Pachniała lawendą, jak zwykle. Lawendą, miętą i może krwią. Prosektorium wsiąkało w nią głębiej niż była gotowa przyznać. - Trener, opiekun konia, jak tam się zwie. Może też ich medyk. Któryś z nich jest chyba mugolem. Przyjechali z Gloucestershire. - Niezadowolenie z konieczności wspomnienia o jednym z bliższych jej hrabstw było słyszalne w jej głosie. - Podczas przerwy będzie wrzawa, ludzie się rozkojarzą, zaczną krążyć i dyskutować. Pojawią się kelnerzy z drinkami. To będzie dobry moment na atak i ucieczkę.
Odczekała, ostatni wyścig tej tury zbliżał się do finiszu. Ich delikwent koniec końców znalazł się raczej bliżej końca niż podium, ale nie sądziła, by czyniło mu to jakąś różnicę. Przyjechał tu po większą nagrodę niż medal. Po dzwonku obwieszczającym przerwę wstała żwawo i poprawiła sztywne poły granatowej spódnicy. Plecy trzymała prosto, a głowę dumnie, jak większość widzów. Zmęczeni dżokejowie zaczęli kierować się w stronę stajni. Elvira tymczasem wyciągnęła rękę do Drew i wplątała ją bez pytania w jego łokieć, jak dama uwieszona na ramieniu.
- Chciałabym zobaczyć naszego czempiona - oświadczyła głośniej, tak, by widzowie przed nimi byli już w stanie ją usłyszeć.
Prawdziwy wyścig dopiero się zaczynał. Wyścig z czasem.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]19.10.22 15:43
Nie ukrywałem lekkiego zdziwienia, kiedy to nie dopytywała mnie o przyczyny krótkiego spóźnienia. Zwykle bywała czepialska oraz dociekliwa, ale kto wie może właśnie nadszedł ten dzień, gdy zrozumiała, że nie trzeba wszędzie wciskać swojego długiego nosa? Żywiłem wciąż swego rodzaju niechęć, prawdopodobnie szeroko rozumianą urazę, choć nie mogłem sobie przypomnieć żadnej innej osoby, do jakiej bym podobną czuł. Zwykle ignorowałem temat, podobnie jak winnego jegomościa, jeśli nie byłem w stanie odpłacić pięknym za nadobne lub po prostu szkoda mi było brudzić rąk. Ludzie mogli o mnie mówić wiele rzeczy, puszczałem to mimo uszu, jednak w chwili, gdy nić fundamentalnego zaufania pęknie z – wbrew pozorom – głośnym łoskotem, nie potrafiłem przejść obok tego obojętnie. Ceniłem sobie swój komfort, sprawy oraz przyszłość i nie wyobrażałem wciąż oglądać za siebie w poszukiwaniu nie tyle co wrogów, a sojuszników.
-Możliwe- zerknąłem na nią z lekkim uśmiechem, po czym poprawiłem dłonią długie pasmo czupryny, jakoby ulizując je do głowy. Przy najmniejszym podmuchu wiatru włosy wpadały mi do oczu i gęby, naprawdę nie miałem pojęcia jak niektórzy mogli się tak katować.
Z jej słów wcześniejszych słów wyczułem ironię, z pewnością nie chodziło jej o nowe odzienie, a wygląd, który nijak miał się do prawdziwego. Czyżby też naigrywała się z tego buszu? Westchnąłem pod nosem przenosząc spojrzenie na tor wyścigowy, na którym nasz cel nieźle sobie radził. Szkoda było takiego talentu, być może przy pokaźnych mieszkach galoenów byłby w stanie wybić się na sam szczyt? Słyszałem, że na podobnych inwestycjach można nieźle zarobić, lecz w tej sytuacji nie było nad czym snuć planów – nasza gwiazda miała wkrótce spaść. Dosłownie i w przenośni.
-Wolisz załatwić to po cichu, czy czujesz, że jednak będzie jatka? Panika nie jest wskazana, a zapewne taka wybuchnie, gdy obecni na stadionie zobaczą co się święci- szepnąłem równie konspiracyjnie, co dziewczyna. Nie chciałem kolejnego rozlewu krwi wśród cywili, strach nie był dobrym doradcą. W ostatnich dniach było względnie spokojnie i właśnie ten stan rzeczy pragnąłbym utrzymać. Newmarket i tak swoje przeżył, rebelianci nieustannie ostrzyli sobie na niego ząbki. Punkt przygraniczny robił swoje. -Proszę, proszę. Jeszcze mi powiedz, że czujesz sentyment- odparłem z ironią. Nie opowiadała mi zbyt wiele o swej przeszłości, jednak pewne fakty ugrzęzły w pamięci, dlatego nie mogłem powstrzymać się od małej uszczypliwości. -A nie na drinka?- zacisnąłem wargi w wąską linię chcąc zachować powagę, jednak nic z tego nie wyszło. Alkohol był wskazany, ale dopiero, kiedy zyskamy pewność, że wróg został zgładzony – każda, nawet najmniejsza jednostka.
Po sygnale rozpoczynającym przerwę wstałem zaraz za dziewczyną. Dłonią poprawiłem płaszcz i ruszyłem w kierunku schodów, kiedy to poczułem dłoń wślizgującą mi się pod ramię. Był to dobry ruch, dlatego w żaden sposób nie protestowałem. Musieliśmy stwarzać pozory, wyglądać na radosnych i zadowolonych, jak wszyscy ci, którym akurat sprawdzał się zakład. Właściwie, dlaczego nie skorzystaliśmy z okazji i takiego nie wykupiliśmy? -Myślę, że nie będzie mieć nic przeciwko- odparłem równie głośno, a następnie skierowałem nas do barierek odgradzających trybuny od toru.
-Widzisz ich?- szepnąłem utrzymując sztuczny uśmiech na twarzy. -Co on kombinuje- powiedziałem sam do siebie mając wrażenie, że jeden z ich grupy oddalił się właśnie w kierunku grupy kibiców. Czy nie miał przypadkiem pomóc zawodnikowi w przygotowaniach do kolejnej rundy?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]23.10.22 14:04
Zastanawiała się czasem co o niej teraz myślał, co kryło się pod tą całą powłoką drwiny i zimnej pogardy. Nie powinna sobie na to pozwalać, w ogóle nie powinno jej to obchodzić - zmiażdżenie pod obcasem tej cząstki jej, która chciała mu zaimponować, okazało się jednak trudniejsze niż sądziła. Któregoś dnia - była o tym przekonana - uda jej się jednak zniszczyć i rozerwać coś więcej niż tylko własną słabość. Ten czas powinien nadejść, nawet jeśli dziś jeszcze czuła przyjemne łaskotanie, to zdradzieckie ciepło, pojawiające się na widok jego uśmiechu. Nie uśmiechał się do niej, na pewno nie, a jeśli tak, to kpił. Czyż jednak nie spijała niegdyś tej kpiny z jego ust jakby były to najskrytsze wyznania? Takiego go przecież lubiła najbardziej, bezczelnego i bezwzględnego. Nie chciała, żeby się zmieniał i sama nie chciała się zmieniać, a jednak czegoś wciąż brakowało. Była w impasie.
- Musisz tylko zadbać o higienę. Wyglądasz jakbyś urwał się z rynsztoku - dodała po chwili, bo wargi same układały jej się do złośliwego uśmiechu, odkrywając białe zęby z niewielką diastemią. Wyglądała dziś dużo porządniej niż on, o zgrozo. Kiedyś to jej włosy wpadały do ust, zmęczone oczy i zaciśnięte zęby zdradzały zbyt wiele na temat pracy, która nie dawała jej czasu na dbanie o siebie. A dzisiaj jej włosy były upięte, jej ubrania pachniały krochmalem, czuła się sztywna i uwiązana. Tyle że była piękna, piękniejsza nawet niż kiedyś. A on był brzydki, bo nie był sobą. - Nie powiem, żeby mnie to zaskakiwało. Będę miała mnóstwo pytań, jeśli zechcesz na nie odpowiedzieć. - Nie tak dawno przecież dowiedziała się o jego wrodzonych mocach. I nie zdawała sobie z nich sprawy w czasach, w których podobno sobie ufali. Zabolałoby, gdyby nie była tak zła. Nie mogła tego powiedzieć głośno, żeby nie spalić jego przykrywki, ale dziś chciałaby go spytać, czy jest w takim razie w stanie zmienić się w nią samą i czy kochałaby go wtedy mniej czy może wręcz przeciwnie.
- Spróbujmy po cichu. Nie chcemy rzezi, jeśli do niej dojdzie, to przynajmniej nie z naszej winy - mruknęła. Trudno było się skupić w tym towarzystwie, ale zmusiła się do uwagi, śledząc spojrzeniem zeskakującego z konia dżokeja. Szczupły, energiczny chłopak, młody i zdolny. Co za szkoda. - To ziemie moich seniorów. Nie chcę tam ścierwa. Wydawało mi się, że nie chcemy go też tutaj - Uniosła sarkastycznie brwi. Nie powiedziała wprost, że Suffolk należy do niego, to oczywiste, ale przekaz pozostawał jasny. - Jak chcesz to zostań na drinka. Ja się zajmę pracą - prychnęła, choć jej własne wargi drżały od ledwie powstrzymywanego śmiechu. Co on miał w sobie takiego, że zawsze potrafił ją rozbawić? Namiestnik od siedmiu boleści. - Jestem abstynentem. Myślałam, że ktoś ci już o tym powiedział - zdanie rzuciła lekkim, prawie prześmiewczym tonem, i musiała się odwrócić, żeby nie zdradzić spojrzeniem, jak bardzo ją to bawi.
Nawet się nie wzdrygnął, kiedy wsunęła mu dłoń pod ramię. Zaskoczenie, ale miłe. Zaraz jednak zdeptała zalążki pozytywnych emocji, powtarzając sobie w duchu niskim głosem, że przecież są profesjonalistami i wszystko robią tylko w jednym celu. Ona też. Prawda?
- Widzę. Giermek i medyk poszli za nim do stajni. A ten... cholera jasna. - Musieli lekko zmienić kierunek, by w czasie schodzenia po skrzypiących schodach stanąć na drodze trenerowi ich zawodnika. Był to niski i pulchny mężczyzna z podkręcanym, siwiejącym wąsem. Na głowie nosił beret i ciągle pocierał o siebie dłonie, jakby było mu zimno. - Och witam, czy to nie pan jest trenerem pana Blakefielda? - zapytała swoim najbardziej ćwierkającym głosem, który jednoznacznie kojarzył jej się z Odettą. Brzmiała przy tym z osiem lat młodziej i głupiej.
- Tak, tak. W czym mogę pomóc? - uniósł na nich piwne oczka, przedstawiając się przy okazji jakimś pospolitym nazwiskiem, które zaraz wypadło jej z głowy.
- To nasz czempion, mąż i ja postawiliśmy na niego istotną ilość pieniędzy. Bardzo nam zależy na tym, by móc porozmawiać z nim i trenerem tak sprawnego zawodnika. Prawda, skarbie? - Wcale nie czuła satysfakcji, wbijając paznokcie mocno w przedramię Drew. Po prawdzie trochę ją zemdliło.
Trener speszył się i spocił, zatrzymując wzrok na dłużej na Drew, rzecz jasna. Mężczyzna szukał męskiego zdania, licząc chyba na to, że towarzysz zaprzeczy jej babskim zachciankom. Przyjdzie mu się zaskoczyć.
- Mam do załatwienia sprawę ze sponsorem... ale zawsze mogę wskazać i zapowiedzieć taką szacowną... no, parę.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]09.11.22 14:42
Rzadko dzieliłem się swoimi przemyśleniami, unikałem trudnych rozmów i starałem prześlizgnąć się przez całe spotkanie z obojętnym wyrazem twarzy. Dywagowanie o emocjach było dla mnie stratą czasu, świadomym marnowaniem cennych minut, które można było wykorzystać w o wiele bardziej korzystny sposób. Rzecz jasna zdarzało mi się to czynić, ale często bezproduktywnie, bowiem nie potrafiłem ich nazwać, sprecyzować, jakoby tworzyły istną mieszankę wybuchową. Od uczuć mogłem się odciąć, już dawno utkałem szczelny mur, jaki nie pozwalał im wpełznąć do środka, natomiast z emocjami wciąż miałem problem. Zdarzało mi się nad nimi nie panować. Elvira niejednokrotnie już była tego świadkiem, a nawet prowodyrem.
-Czyli każdy apetyczny mężczyzna kojarzy ci się z rynsztokiem?- zerknąłem na nią kątem oka. W kącikach ust zatańczył mi leniwy uśmiech, nie mogłem go powstrzymać. Wcześniej rzuciła w moim kierunku komplementem, ale nie musiałem długo czekać na jego doprecyzowanie. Cóż czaiło się pod tą blond czupryną? Czasem ciężko było mi ją odgadnąć. Może nie potrafiłem odczytać kpiny? Posługiwała się nią, lawirowała w trakcie rozmowy równie wprawnie co ja. -Mam nadzieję, że tylko wyglądam, a nie pachnę- dodałem gwoli ścisłości. Akurat co do tego miałem pewność wszak przybrana maska nie miała przypominać typa z nokturnowskiej alejki, a szarego, acz majętnego mieszkańca Newmarket.
Uniosłem pytająco brew, kiedy dała mi do zrozumienia, że będzie mieć kilka pytań. Czyżby nie wiedziała o moich genach? Wrodzonej umiejętności, z której korzystałem naprawdę często? Faktycznie odkąd dołączyłem do Rycerzy Walpurgii konieczność zachowania anonimowości przychodziła znacznie rzadziej, jednakże nie zliczyłbym wszystkich przyjętych na londyńskich terenach oblicz. Od zgarbionej staruszki, po pracownika Ministerstwa Magii. Naprawdę było to dla niej tajemnicą, która dopiero teraz ujrzała światło dzienne? Zaśmiałem się cicho pod nosem, być może z lekką wyższością, bowiem rad byłem, że udało mi się tyle czasu coś przed nią ukryć. Na domiar zupełnie nieświadomie. Nawet po takim czasie potrafiłem ją zaskakiwać, nie mogła mi tego odmówić.
Skinąłem jej głową w ramach zgody. To była znacznie lepsza i przede wszystkim korzystniejsza droga, gdyż ponowne przelanie krwi na tych terenach mogło napędzić mieszkańcom strachu. Nienawiści, jakiej wolałem uniknąć. Propaganda miała się ostatnimi czasy dobrze, ludzie ponownie wyszli z mieszkań i nie bali się kroczyć ciemnymi alejkami w obawie przed kolejnym napadem tudzież brutalną, niebiorącą jeńców czarną magią. Rycerze wykonali na tych ziemiach kawał dobrej roboty, ale niestety musieli podjąć najmniej wyszukane ze środków, co zrównało z ziemią lokalną stolicę. To właśnie na jej terenach planowałem kolejne działania, musieliśmy wraz z Sallowem przywrócić cień nadziei na dobrą przyszłość osobom, jakie straciły cały swój dobytek w skutek Szatańskiej Pożogi. -Zawsze podobała mi się rola ofiary- wygiąłem wargi w ironicznym wyrazie i puściłem jej oczko. Wymowny, jednoznaczny gest. Działaj Elviro, dzisiaj to twoje przedstawienie.
-Na drinka pozwolę sobie później- odparłem i przechyliłem nieco głowę zdradzając niedowierzanie malujące się na, starszej niż w rzeczywistości, twarzy. Całe szczęście, że nic nie piłem, bo oplułbym się słysząc te słowa. -Ty i abstynencja to zupełne przeciwieństwo. Chcesz mi powiedzieć, że wieczorami delektujesz się herbatką ziołową zamiast ognistą?- ścisnąłem wargi starając się nie roześmiać. Brzmiało to na tyle abstrakcyjnie, że gdyby nie buchające, poirytowane iskierki w jej oczach wziąłbym to za żart. Kiepski dowcip z kategorii tych, które nie nadają się do opowiadania w większym gronie.
Czujnym wzrokiem obserwowałem dwójkę oddalających się mężczyzn, po czym przeniosłem spojrzenie na wąsatego trenera. Wyglądał na nieco zaskoczonego, a może nawet przestraszonego naszym widokiem. Szczerze wątpiłem, że martwiła go suma rzekomo postawionych galeonów. Czyżbyśmy mu w czymś przeszkodzili? Może jego towarzysze czekali na sygnał? Parszywe niedorajdy, zgniótłbym ich niczym robaki, każdego po kolei. Ileż czasu jeszcze będzie musiało minąć nim sami pożrą się w ramach żałosnej solidarności?
-Oczywiście kochanie- rzuciłem z fałszywym uśmiechem, po czym wyciągnąłem dłoń w kierunku potencjalnego zdrajcy. -Proszę przyjąć moje gratulacje. Oglądać start tego młodego człowieka to była czysta przyjemność- przyjąłem możliwie naturalną pozę. Nie byłem dobrym kłamcą, ale musiałem postawić wszystko na jedną kartę. Drugą dłoń oparłem o wcięcie w talii Elviry i przysunąłem ją bliżej siebie. -Wie Pan jak to jest z kobietami. Czasem niezwykle ciężko jest im wytłumaczyć, że te cenne minuty to przerwa, a nie czas na autografy- westchnąłem bezradnie. Akurat w ostatnich słowach było nieco prawdy.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]23.11.22 19:06
Drew był w pewnym stopniu upośledzony emocjonalnie i może właśnie ta jego cecha czyniła go Elvirze tak bliskim. On się zasłaniał tą swoją hulaszczą arogancją, ona natomiast złośliwością i przemocą, gdy już jednak dogoniły ją emocje, były one wszechogarniające, mocne i chaotyczne. Gdy tak wspominała ich wspólną noc oraz wszystkie - znacznie mniej rozkoszne - które nastąpiły później, poważnie wątpiła w to, czy Drew kiedykolwiek naprawdę kogoś kochał. Nawet Belvinę, słodką, kulturalną, z delikatnym śladem pazurków, ale bez prawdziwego ognia. Tymi pazurkami mogłaby upuścić krwi, ale nie zabić. Nie wątpiła, że była dobra do rżnięcia i do uwieszenia jej sobie na ramieniu, ale prędzej odcięłaby sobie znów lewą rękę niż uwierzyła w to, że Drew ją kocha. Wybrał ją dla wygody, bo oferowała mu spokój. Elvira miałaby mu do zaoferowania tylko świat u ich stóp, w ogniu, we krwi. Miłość, która boli. A każdy przecież unikał bólu.
- Od czasu ciebie? Merlinie, D... słonko, chyba tak. - Nawet nie zastanawiała się nad tym jak go nazwała, nie patrzyła na niego, w ostatniej chwili przypominając sobie, że nie może użyć jego imienia. - Nie wąchałam cię jeszcze, na wszelki postaram się oddychać ustami. - Wywróciła oczami i oparła brodę na dłoni, wciskając kostki w podbarwione czerwienią usta, by ukryć ich zdradziecki niewieści wyraz. Cholerna idiotka Multon.
Kątem oka dostrzegła jego konsternację i zastanowiła się, czy jest aż tak durny, by nie pamiętać, że nigdy się nie chwalił, nawet nie zasugerował... a na pewno wiedział, że mało kto spotykał się z nią wieczorami, by rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nie należała do popularnych dusz towarzystwa. Westchnęła z irytacją, gdy znów zaczął stroić sobie żarty mimo wszystkiego co się stało, mimo nadchodzących wyzwań, zarówno tych poważnych jak i zupełnie osobistych. W żołądku ją od tego ściskało i najchętniej sięgnęłaby po drinka, którym ostentacyjnie ją kusił.
- Dokładnie tak. To część mojej przemiany. Pijam herbatki w dworach i odwiedzam operę. Czy stałam się przez to nudnym towarzystwem? - spytała może trochę bardziej urażona niż chciała, bo w rzeczywistości nic nie sprawiłoby jej większej przyjemności niż łyk Ognistej, najlepiej na jego kolanach i wprost z jego ust. Mimo ogólnego zamroczenia tamtego wieczoru, wciąż pamiętała jak smakował w jej urodziny. I wiedziała, że nie wyrzucił jej prezentu. Gdyby nie zabiła w sobie tej części, która pozwalała na marzenia, uznałaby, że jednak mu się podobało. W rzeczywistości był pewnie wyrachowanym materialistą.
A jednak nie odepchnął jej, kiedy go chwyciła, więcej, poczuła jego dłoń wędrującą po jej plecach, ciepły dotyk wzbudzający gęsią skórkę. Wyzywający uśmiech na jej twarzy przestał być nagle przejawem doskonałego kłamstwa. Wydęła usta jak przystało na rozpuszczoną żonę z wyższych sfer i przybrała proszący ton, nalegając na spotkanie z młodym dżokejem.
- Kochanie, nie bądź zazdrosny. Wiesz dobrze, jak ważne są dla mnie te rozgrywki - Położyła rękę na jego piersi, na krótką chwilę, która wystarczyła, by trener dał za wygraną i wskazał im właściwy namiot. W połowie drogi jednak przestał za nimi podążać i przybrał zbolałą minę, która na jego czerwonej twarzy wydała się Elvirze groteskowa.
Wiedziała, czego się spodziewać, więc w przejściu do namiotu odsunęła się od Drew i sięgnęła po różdżkę. Nie dała sobie czasu na roztrząsanie jego zapachu (zdecydowanie nie pachniał rynsztokiem), bo półmrok i ostra woń trotylu w parnym powietrzu namiotu pochłonęły całą jej uwagę.
- Halo? Dzień dobry? - zagrała jeszcze grzeczność, ale gdy najmłodszy z towarzyszy dżokeja wyszedł zza zasłonki, znalazł się już na celu jej różdżki. - Pragniemy porozmawiać.
Chłopiec, blady jak mleko, przesuwał spojrzeniem od czegoś skrytego za przesłoną do nich i szybko uniósł dłonie w wyrazie poddania.
- Nie powinno was tutaj być. Musicie wyjść, to prywatny namiot... - trajkotał piskliwie. - Wezwiemy ochronę.
Drugi głos, podszyty irytacją, dobiegł ich zza przesłony.
- Na brodę Merlina, nie mamy teraz czasu!
Elvira obnażyła zęby w złośliwym uśmiechu.
- Mmm, szkoda. Duro. - Zaczęła od skomplikowanego zaklęcia, może z potrzeby imponowania, a może dlatego, że czuła się bezpiecznie w towarzystwie Drew.
Wciąż czuła się bezpiecznie.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]23.11.22 19:06
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 96

--------------------------------

#2 'Cienie' :
Tor wyścigów konnych 33WrmIV
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tor wyścigów konnych Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]19.12.22 16:45
-Jak zaczniesz oddychać ustami i przypadkowo wciągniesz powietrze nosem, to dopiero poczujesz prawdziwy rynsztok- uśmiechnąłem się półgębkiem na jej wątpliwy komplement. Mimo, że zamieszkiwałem Śmiertelny Nokturn, to nie identyfikowałem się z lokalnymi moczymordami. Lubiłem przechylić kieliszek, parałem się nielegalnymi zajęciami, jednakże wszystko inne nas od siebie różniło. Nie wyobrażałem sobie czyhać na ofiarę całymi nocami, spać na zimnych, brudnych alejkach, a tym bardziej wystawiać śmierdzącą łapę po kilka knutów, jakie druga osoba otrzymała w ramach reszty za paskudne piwo. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mogłem pomarzyć o pełnym mieszku złota, lecz nie skłoniło mnie to do pójścia w ich ślady – ciężka praca przyniosła efekty, podobnie jak zaangażowanie i lojalność sprawie. Sami zapisali swoją historię, sami spisali się na straty, a ja byłem ostatni, który pragnął wyciągnąć do nich rękę. Każdy był panem własnego losu, a w niego akurat wierzyłem.
Zignorowałem sposób, w jaki mnie nazwała. Uznałem to jako przejaw chęci zachowania niezbędnej anonimowości, choć mogła pokusić się o wymyślenie jakiegoś imienia. Sam jednak chwilę wcześniej uczyniłem podobnie, a zatem nie było podstaw, aby się o to gniewać. Złość i tak rzadko szła ze mną w parze; byłem pamiętliwy, zapomnienie nie przychodziło mi z łatwością, ale nie unosiłem się, przynajmniej nie na tyle często, żeby uznać mnie za furiata. Miałem gorsze momenty, nawet mogłem przytoczyć te z Multon w roli głównej, ale nie było już sensu do tego wracać.
-Szczerze?- uniosłem kącik ust i zerknąłem na nią z ukosa. Chwyciłem między palce szatę i leniwie zacząłem ją poprawiać, choć w zasadzie nie było ku temu żadnego powodu. Grałem na zwłokę, znała mnie na tyle dobrze, iż musiała mieć świadomość, że nie przywykłem owijać w bawełnę. Szczególnie jeśli na szali leżały równie prozaiczne kwestie. -Gdybym miał żyć z taką osobą, to dałbym jej różdżkę i pozwolił na sobie trenować najcięższe z zaklęć niewybaczalnych- szepnąłem w końcu do jej ucha, wcześniej widząc szalejącą w oczach ciekawość mieszaną z poirytowaniem. Charakterystyczne iskierki tańczyły w jej tęczówkach – może i była w stanie zmienić wygląd oraz zachowanie, ale za nic nie była w stanie pozbyć się tych niewielkich ogników.
Wyprostowałem się, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Oczywiście, że wiem- odparłem wesoło nie chcąc wzbudzić żadnych podejrzeń stojącego naprzeciw mężczyzny. Czy wiedział, co planował jego podopieczny? Z jednej strony ciężko było mi uwierzyć, iż nie, zaś z drugiej rebelianci byli coraz cwańsi i także jemu mogli zamydlić oczy. Znajdowali się wśród nich osoby z różnych sfer społecznych, o różnym wykształceniu i umiejętnościach, a zatem młody sportowiec mógł podejść doświadczonego trenera. Wszystko opierało się o spekulacje, jednak nim dowiemy się prawdy musieliśmy rozwiązać główny problem, dlatego rad byłem, gdy została nam wskazany odpowiedni namiot.
Ruszyłem wraz z Elivrą, która wręcz w podskokach pokonała drogę dzielącą nas od miejsca odpoczynku. Było to nawet zabawne zważywszy na nową pozę, jaką starała się przed wszystkimi zachować. Czyżby tak bardzo zatęskniła za otwartą walką? Może w niej znajdowała ukojenie i sposób na wszelkie problemy?
Pozwoliłem jej mówić, zaś sam skupiłem wzrok na wnętrzu namiotu. Szukałem wszelkich elementów, punktów, które mogły stanowić zagrożenie, aby w czas się z nimi uporać. Nie lubiłem być zaskakiwany. Zaraz po tym prześlizgnąłem spojrzeniem po twarzy sportowca, który najwyraźniej nie spodziewał się wizytacji. Rozproszony, lekko poddenerwowany; nie chciało mi się wierzyć, iż stały za tym zawody. Kątem oka dostrzegłem, jak dziewczyna sięga po różdżkę, a zaraz po tym wypowiada zaklęcie, które pomknęło w kierunku chłopaka. Promień był bledszy niżeli zwykle, jednak nie znałem tej inkantacji, dlatego początkowo nie zadziałało na mnie alarmująco. Dopiero kiedy moich uszu doszedł szept, a dookoła zapanowała zupełna ciemność, zacisnąłem palce na wężowym drewnie i wyszarpałem go z szaty. Na próżno próbowałem przebić się przez mgłę, dostrzec cokolwiek przed sobą. Mrok i pradawna mowa wypełniała moje ciało, podobnie jak serce, które zaczęło bić nieco mocniej. Oblizałem nerwowo wargę, mogłem się tylko domyślać, iż moc Locus Nihil znów wypełzła na powierzchnię, ponownie przyszła zebrać swe żniwa. -Jesteś cała?- szepnąłem starając się odnaleźć jej sylwetkę wolną ręką.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]20.12.22 19:24
W swoich prostackich odzywkach bywał obrzydliwy i z jakiegoś powodu zaskoczyło ją, że dostrzega to dopiero teraz. Czyżby była aż tak zaślepiona tym cholernym uczuciem, by utkać sobie w świadomości obraz Drew pozbawionego wad? Niemożliwe, musiałaby wszak zapomnieć wtedy o cienkich pajączkach blizn na ramionach i nodze, o tych śladach jego furii i braku kontroli nad sobą. Mgliście już pamiętała własny dyskomfort podczas ich pierwszych spotkań, gdy nadal oburzało ją, że pije tak dużo i się z tym nie kryje (jemu wszak było wolno), ten niesmak i niechęć, które stopniowo przeobrażały się w fascynację. Pamiętała za to z doskonałą wyrazistością wszystkie chwile, gdy jej imponował. Gdy ją uczył, kierował, opowiadał historie podszyte drwinami, które nie były wobec niej złośliwe. Nie zapomniała wrażeń ust wodzących po skórze ani piekącego, rozkosznego bólu, gdy w nią wszedł. Ten pierwszy raz.
Otwórz oczy i zobacz, kogo stawiasz na piedestał, wiedźmo.
- Ała. - przyłożyła dłoń do piersi i skrzywiła usta w wyrazie wzgardy, chyba wreszcie prawdziwej. - Przez ciebie zobaczyłam znowu przed oczami hogwarckie błonia. Powiedz, kto cię nauczył takich mądrych odzywek? I czy zaczął już szkołę, czy wciąż się chowa pod spódnicą? - Odwróciła ostentacyjnie głowę, pokazując w ten sposób, że nie zależy jej na odpowiedzi.
Bo nie zależało.
Ale i tak trzymała się go blisko, gdy milczał i gdy mówił, gdy zbliżał się czas rozwiązania misji i gdy przyszło im zgrywać zakochaną parę. Jak cudnie.
- Cóż za szkoda więc, że nie żyjemy razem, skarbie. Klątwa morderców jest jedyną z trzech, która wciąż pozostaje mi obca. - Po części blefowała, gdyż choć tortury miała w małym paluszku i ochoczo zabierała się do nich zarówno z różdżką jak i z nożem, wciąż nie opanowała kontroli umysłu. Drew nie musiał jednak o tym wiedzieć. Przecież z niej tego nie wyciągnie.
Nie powstrzymała się przed gwałtownym odwróceniem głowy, gdy nachylił się szeptać jej do ucha. Była tak szybka, że na krótki moment ich nosy otarły się o siebie, piwne i niebieskie tęczówki znalazły w jednej linii, oddechy zmieszały; jej miętowy, lekko lawendowy.
Uśmiechnęła się złośliwie i odsunęła na grzeczną odległość, wplątując dłoń pod jego ramię. W oczach trenera, zawodników i wszystkich gości byli tutaj parą, a choć Drew ani trochę nie przypominał prawdziwego siebie, była w stanie wyczuć jego aurę i obecność, gdy tak raz po raz wbijał jej szpile. Nie, żeby nie potrafiła robić tego samego.
- Uważaj - szepnęła, gdy szli w stronę wrót namiotu. - Szepcz mi tak z bliska dalej i pomyślę, że skrycie pragniesz całusa. A przysięgam ci już teraz, że go nie dostaniesz. - Ani dzisiaj ani nigdy.
Dalej wszystko miało potoczyć się zgodnie z planem. Zaskoczyli zawodnika i jego pionka, pozbędą się ich i przeszukają namiot, zneutralizują zagrożenie zanim na dobre się rozpocznie. Wiedziała, że pewność siebie, złość i determinacja podeprą jej źródło i uczynią zaklęcie potężnym. A choć ciepła energia przeskoczyła po jej skórze jak letni deszcz, promień okazał się blady i zanikający w oczach. Wkrótce cały namiot wypełnił się ciemnością, szeptami, których nie potrafiła zrozumieć. Zdezorientowana, poczuła, że serce bije jej szybciej, że mota się jak dziecko we mgle. A w tym wszystkim, w tej nicości, jego głos.
To zawsze jest on.
Zwilżyła wargę językiem i na ślepo poruszyła ręką. Stali obok siebie, nie mógł się aż tak oddalić. Słyszała go zresztą blisko, choć po części zagłuszyły go szepty.
- Jestem cała. - potwierdziła cichszym, słabszym głosem, a gdy jej wyciągnięta dłoń natrafiła na jego, bez zawahania mocno splotła ich palce. Ciepłe, żywe ciało uspokajało ją, upewniało w tym, że czarne odmęty jaskiń nie wyciągnęły po nią macek i nie wciągnęły z powrotem pod ziemię. - A ty jesteś cały? - spytała dziwnie miękko.
Wtedy w szepty wplotły się krzyki, przerażenie zdezorientowanych samozwańczych terrorystów.
Nie mogliby być prostszą ofiarą.
A ona, ona nie mogłaby czuć się lepiej.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]28.12.22 23:24
-W szkole często pokazywało się palcem na drugą osobę i mówiło, że to ona zaczęła- zerknąłem na nią z ukosa, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Lubiłem drwić, żart miałem kiepski, podobnie jak ciętą ripostę i nigdy się z tym nie kryłem. Zawsze odpowiedź sama wychodziła mi z ust, jakoby ktoś wewnątrz kazał to powiedzieć na głos – być może jeden z tych dżentelmenów, który wypełznął na powierzchnię zaraz po wyprawie do Locus Nihil? Co jeśli te wszystkie osobowości były tak naprawdę prawdziwym mną, ale z naciskiem na jedną z cech? Bywałem znudzony, pewność siebie mnie nie omijała, często targała złość, rozpierała duma obnażając butność, czasem pojawiał się strach, choć skryty pod maską; to wszystko składało się w jedną całość, sylwetkę, której nigdy nie kazałem wynosić na piedestał. Nigdy też tego nie oczekiwałem.
-Niczego bardziej byś nie chciała, prawda?- uniosłem kącik ust, kiedy zyskałem pewność, że szept doszedł jej uszu. Nie chciałem dywagować na te tematy głośno wszak dla otaczających nas ludzi mieliśmy być parą; szczęśliwą i pełną werwy. Takie widoki też były istotne, bowiem budziły nadzieję, że dni świetności Suffolk w końcu powrócą, podobnie jak osoby gotowe przyłożyć do tego różdżkę. Szczerze liczyłem, iż wszyscy ci, którzy uciekli poza granice hrabstwa po wydarzeniach w katedrze, rychło zdecydują się ponownie przekroczyć granicę, bowiem bez ich pomocy ciężko będzie przywrócić ład oraz porządek, a przede wszystkim spokój i bezpieczeństwo.
O mało nie zaniosłem się śmiechem, kiedy raczyła się ze mną podzielić kolejną mądrością. Ścisnąłem nieco mocniej jej ramię i uraczyłem dłuższym spojrzeniem, które mogło powiedzieć o wiele więcej niżeli słowa. -Nie? Jestem w stanie postawić sto galeonów, że dostanę- rzuciłem pewnym tonem, jakiemu nie brakowało rozbawienia. Uwierzyłbym w zmianę, w stronienie od alkoholu, unikanie przekleństw, ale nie w fakt, że nagle straciła mną zainteresowanie. Była na to zbyt dumna, a duma potrafiła płatać figle, nawet jeśli byliśmy pewni, iż trzymamy ją na wodzy. Czyżby moje nagłe oddanie nie było swego rodzaju triumfem? Pucharem, jaki mogła postawić na swej komodzie i podziwiać z nutą satysfakcji, że jednak wyszło „na jej”? Kobiety nie lubiły przegrywać, a Elvira wręcz nienawidziła. Wcześniej nie zauważałem, jak wielkim darzyła mnie uczuciem, ale późniejsze słowa oraz czyny zrównały z ziemią wszelkie wątpliwości. Postawiła sprawę jasno.
Nagła ciemność i towarzyszące jej szepty przyprawiały o dreszcze – mimo, że spotkałem się z nimi wcześniej niezmiennie budziły niepokój oraz obawę przed gniewem nienasyconych bóstw. Te wciąż były dla mnie zagadką, podobnie jak ich tajemna i potężna moc, która potrafiła przejąć nawet najbardziej odporne umysły. Zapewnienie Multon uspokoiło mnie, wbrew pozorom nie życzyłem jej krzywdy, nie chciałem, aby stało się cokolwiek złego tym bardziej w trakcie rzekomo prostego i niegroźnego zadania. Kimże bowiem byli dla nas dwaj łajdacy? Wróg, jaki miał znaczenie polityczne, gotowy nadszarpnąć społecznego zaufania wobec Ministerstwa, ale zbyt słaby, żeby stawić nam czoła? Widzieliśmy już zbyt wielu, a pokonaliśmy jeszcze więcej. -Aquassus- rzuciłem w kierunku młodego jeźdźca, kiedy tylko ciemność zelżała na swej sile. On wciąż obracał się dookoła siebie, próbował odnaleźć się w parszywej dla niego sytuacji. Czyżby cienie nie odpuściły mu równie szybko? Szczerze miałem taką nadzieję. Samo zaklęcie potwierdziło Multon, że byłem cały i zdrowy, niezmiennie gotowy do załatwienia sprawy.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]28.12.22 23:24
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 18

--------------------------------

#2 'k10' : 3

--------------------------------

#3 'k8' : 4, 1, 4, 1, 1, 8, 1, 2, 2, 8, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tor wyścigów konnych Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]29.12.22 14:31
Jak przystało na rasowego sukinsyna, Drew miał odpowiedź na wszystko. Tak było od początku, to przecież przy nim pierwszy raz poczuła jak to jest stracić język w gębie i nie mieć odpowiedzi dość kąśliwej, by zaspokoić pierwotną żądzę dominowania. Wtedy, na tamtej ławce i wiele razy później. Był jedyną osobą, która przegadywała się z nią dość długo, by zapragnęła po prostu zatkać mu gębę dłonią - albo jeszcze lepiej, pocałunkiem.
Skrzywiła się z pogardą, na krótki moment tracąc panowanie nad wyrazem twarzy, co jak dotąd nie sprawiało jej problemu. Umiała już zachować złudny spokój i wygiąć złośliwie usta wtedy, kiedy było to najodpowiedniejsze. A jednak, dziś, teraz, minęło kilka sekund nim wzięła głębszy oddech i wygładziła czoło, na nowo uśmiechając się z pogodną kpiną.
- Mieszkać z tobą i Belviną? Och, z rozkoszą. Grzałaby mi łóżko pod twoją nieobecność - szepnęła powoli, z zupełnie arogancką pewnością siebie, opierając się na jego ramieniu i stając na palcach, by grzeszny szept dotarł tylko i wyłącznie do niego. Jak przystało na dobrą żonę. Zupełnym przypadkiem musnęła nosem jego szyję i równie szybko się odsunęła. Nie wyglądała na zażenowaną, nie była zażenowana. Choć nawiązywała do spraw, których miała nie poruszać nigdy więcej. I tak znał jej sekrety, więc co za różnica? Gdyby chciał je wykorzystać przeciw niej, już by to zrobił, miał ku temu wszelkie powody. Nikt by nawet nie był zaskoczony. Była przecież ich pieprzonym symbolem wszelkiego zgorszenia. Rozpustną, rozhulaną Multon, która jakimś cudem pozostawała dziewicą, dopóki nie spotkała tego człowieka.
Czuła się wygrana, przestała nawet stresować się nadchodzącą walką, oczekiwała jej z gorącą krwią, unosząc wysoko brodę i wpatrując w głowę oddalającego się trenera. Dopóki Macnair nie zaskoczył jej po raz kolejny, mocno ściskając za szczupłe ramię. Spojrzała na niego z uniesioną brwią, a potem - potem jej policzki zaróżowiły się lekko pod ciężarem jego spojrzenia i słów. Czy z niej drwił? Czy się droczył? A może miał na myśli coś jeszcze więcej?
- Sto pięćdziesiąt - zaoferowała cicho, czując, że twarz jej płonie. Coraz wścieklej, coraz mocniej, a w gardle wzbiera już nie żądza, a gniew, gniew i tęsknota za zapachem krwi. Następnym razem kiedy dam ci całusa, odgryzę ci też język. - Nie bądź skąpy, przydadzą mi się pieniądze - Najchętniej wyrwałaby rękę spod jego ramienia, ale to byłoby robieniem sceny, czyli dokładnie tym, czego się spodziewał. Oparła się więc na nim mocniej, wpiła paznokcie w materiał marynarki i wyzywająco zwilżyła czerwone usta, nie patrząc na niego, tylko na wrota namiotu.
Wytrwałaby w tym jadowitym chłodzie, gdyby nie jedno potężne zaklęcie, niosące za sobą wspomnienie wilgotnych jaskiń, bólu i wielobarwnych świateł migoczących na ołtarzu. W tej ciemności odnalazła jego dłoń i jak najsłabsza dama nie puszczała, aż wreszcie zwątpiła w to, czy w ogóle będzie w stanie kiedykolwiek wyplątać swoje palce z jego.
Ale musiała. Ciemność się rozwiewała, pomocnik zawodnika objawił im się jako zastygła w pół kroku kamienna figura z twarzą wykrzywioną strachem. A Drew miał wolną prawą rękę i jako pierwszy rzucił zaklęcie, nawet jej nie odpowiadając. Była szczęśliwa, spokojna, przez moment.
Szepty cichły i jej chwilowa panika również. Pozostał gorzki wstyd.
Wreszcie, gdy szarpnęła do siebie prawą dłoń, prawie przy tym rozdrapała Drew skórę. Teraz miała w ręku własną różdżkę i do kurwy nędzy, tylko to było jej potrzebne. Nie on.
- Igne Inferiori - warknęła z zamaszystym ruchem ręki, zdecydowana obrócić kamienną figurę w proch. Drew zajął się ich właściwą ofiarą, którą musieli przesłuchać. Na pomocniku mogła wyżyć się do woli. - Pierdolić tego młodego. Zwiąż dżokeja i wyciągnij z niego co trzeba. Ja obejrzę to miejsce. - Zarządziła jakby to do niej należała władza. Była wściekła na samą siebie i na niego, jej zęby pozostawały zaciśnięte, gdy bez wahania zaczęła wyrywać z zawiasów wszystkie szuflady, przewalać wszystkie stroje i siodła. Konie na zewnątrz namiotu rżały z agresją, którą sama czuła, aż w końcu zagłuszył ich błagalny okrzyk dżokeja, który dławił się powietrzem i charczał, przekonany, że tonie. Zaklęcia Drew nigdy nie chybiały. - Bomba jest pod trybunami. Kowalsky odpali ją na drugą turę. Łaski, panie - Czy mówił o otyłym trenerze, czy o tajemniczo nieobecnym medyku? Nie miała pojęcia, ale i tak posłała Drew wymowne spojrzenie.
Miała rację.
A oni byli, cóż, w dupie.

Igne Inferiori ST 70 na kamiennego ludka co to go zmieniłam Duro.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame


Ostatnio zmieniony przez Elvira Multon dnia 29.12.22 14:35, w całości zmieniany 2 razy
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tor wyścigów konnych [odnośnik]29.12.22 14:31
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 21

--------------------------------

#2 'k10' : 2

--------------------------------

#3 'k8' : 6, 6, 3

--------------------------------

#4 'Cienie' :
Tor wyścigów konnych 33WrmIV
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tor wyścigów konnych Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Tor wyścigów konnych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach