Wydarzenia


Ekipa forum
Jadłodajnia “Smaczna”
AutorWiadomość
Jadłodajnia “Smaczna” [odnośnik]31.08.23 23:13
First topic message reminder :

Jadłodajnia “Smaczna”

Osadzony w dzielnicy robotniczej szynk stanowi istotny punkt w tkance społeczności. Jej niewielka, skromna fasada jest wizytówką miejscowego smaku i tradycji kulinarnej. W stłumionym świetle wnętrza spotykają się historie ubogiej społeczności, która szukała tam nie tylko pożywienia, ale także chwili wytchnienia od trudów dnia codziennego. Drewniane drzwi z wytartymi klamkami otwierają się na wnętrze, gdzie stoliki ustawione w niewielkich rzędach tworzą kameralne zakamarki. Kafelki na ścianach zdobione są prostymi wzorami, a na regałach znajdują się słoiki z domowymi przetworami wraz z zestawem porcelanowych talerzy i żelaznych garnków. Za drobne pieniądze, zarówno funty, jak i knuty, można zakupić tu skromny, acz pożywny gulasz czy zapiekankę.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadłodajnia “Smaczna” - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jadłodajnia “Smaczna” [odnośnik]07.05.24 15:20
Nie miała żalu, że ich rozmowa utrzymana była w ponurym nastroju, przygotowała się na to. Może nie na spotkanie starego znajomego jeszcze z czasów Hogwartu, ale na samą aurę tego dnia - tęskniła za Pomoną zwłaszcza dzisiaj, w rocznicę jej śmierci, wokół której było tak wiele nieporozumień, strachu i złości, a przecież powinni przeżywać żałobę, myśleć właśnie o niej, nie o wszystkim wokół. Ta atmosfera, na którą była gotowa, pozwoliła jej przyjąć na siebie cios związany z dowiedzeniem się prawdy o śmierci kuzynki. Choć wciąż kotłowały się w niej emocje, było jej jakoś teraz... lżej. Natomiast lepiej poczuła się, kiedy usłyszała jego śmiech. Mogła do tej pory nie wierzyć do końca w to, że to faktycznie Brendan Weasley, ale teraz była tego pewna. Ten krótki gest przywołał w jej pamięci wspomnienie, kiedy pomagała mu w przesadzaniu młodych sadzonek wijołapek, łaskoczących ich po dłoniach meszkiem porastającym maleńkie łodyżki. Zobaczyła w nim tamtego chłopca, za którym uciekała wzrokiem, w swojej dziecięcej wyobraźni ciekawa, czy zamieni się w Bernarda Miedzianego z bajek na dobranoc opowiadanych przez mamę. Uśmiechała się ciepło, patrząc na niego z brodą opartą na dłoni. Jego wyraz twarzy odrobinę pojaśniał, mniej było w nim gburowatego niby-złodzieja sprzed kilku dłuższych chwil.
- Nie przepraszaj - pokręciła delikatnie głową, próbując odciągnąć go od podobnego pomysłu. - Pamiętam, że w szklarniach śmiałeś się bardzo podobnie - fundament tego wspomnienia wydawał się niewinny, zakotwiczony w latach młodości, ale prędko zdała sobie sprawę z tego, że powiedziała to do dorosłego mężczyzny, który podobnego poziomu sentymentu pewnie nie podzielał. Odchrząknęła, dłonią zaciśniętą w pięść przykrywając w usta, mając nadzieję, że ten nagły gorąc, jaki poczuła na policzkach, był tylko mylnym wrażeniem. Napiła się łyka herbaty, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że to wina gorącego naparu. Zioła uspokajały. - Więc... Neala Weasley to ktoś z twojej rodziny? Siostra, zgaduję? W radiu w porannych wiadomościach mówiłam o tej ogromnej rybie, która wypluła trójkę... nie, czwórkę młodych czarodziejów. Jak się czuje? Jeśli potrzebujecie ziół na poprawę jej zdrowia, to powiedz, mamy w naszym Sadzie jeszcze trochę zapasu. Przyniosę. - nigdy nie starała się nawet kryć troski, która wręcz oblepiała wypowiadane przez nią słowa. Zerknęła też mimowolnie na jego schowane ramię, szybko wracając spojrzeniem do jego oczu. Nie znała się na ludzkiej anatomii, ledwo co udawało jej się podsłuchać i zrozumieć z tego, co mówiła Peony przy wspólnych posiłkach, ale nie miała czasu, żeby podobną wiedzę sobie przyswoić. Nie wiedziała, czy to była świeża rana, czy zabliźniona ledwo, nie była pewna, wpatrując się w jego rękę wcześniej, myślała o innych rzeczach, ale babka lancetowata albo jasnota, tak powszechne, może mogłyby jakoś go wspomóc. Wzięła głębszy wdech. Chciała mówić, proponować, ale zacisnęła na chwilę usta, przygryzając lekko, w zastanowieniu, wnętrza policzka. Zapytał o ludzi, którzy ich odwiedzali, nie odmówiła kontynuowania tematu. Założyła nogę na nogę, z przyzwyczajenia, bo w radiu nikt tego nie widział, dłońmi poprawiając sukienkę koloru butelkowej zieleni i chyba przez przypadek leciutko kopnęła go czubkiem pantofla w kolano. Te stoliki były stanowczo za małe. Tym razem czerwonych policzków nie udało jej się ukryć, tym bardziej przerażonego spojrzenia, który wlepiła w jego twarz na zaledwie jedno mrugnięcie. - Przepraszam - szepnęła. Co za obciach! - Nie, nie, nikt nie przychodził. My wszyscy mamy dokumenty rejestracyjne. - odparła, dziękując, że zapytał o coś, nad czym mogła się skupić. Chociaż myśli miała jak na karuzeli. O co pytał wcześniej? Ach, kontakt. Kontakt, Rosemary, rusz głową, a nie sercem. - Tak, codziennie. Jestem zawsze o poranku i często wieczorami, ale nawet, jak mnie nie będzie, to na pewno ktoś odbierze list i położy na moim biurku. Tam zawsze ktoś jest. - uśmiechnęła się z wdzięcznością za wszystko, co dla niej teraz robił, ale ten gest wyszedł trochę nerwowy. Trochę za bardzo. - Ja... ja będę czekać na list. Sproutowie mieszkają też cały czas w Wiśniowym Sadzie, więc gdybyś potrzebował czegoś... ty albo twoja siostra... to u nas drzwi są zawsze otwarte. Przepraszam. Będę już szła. Dziękuję za wszystko, naprawdę. - zaczęła się zbierać, wciąż wstydząc się tego, że kopnęła go pod tym piekielnie małym stolikiem, a wcześniej, że powiedziała to o jego śmiechu. Trzeba było sobie znaleźć męża jak miałaś osiemnaście lat, teraz to nie wiesz nawet, jak się przy nich zachowywać! Zabrała płaszcz, nie trudząc się z nakładaniem go na siebie, chociaż na zewnątrz padało. - Dziękuję! Miło było cię znów zobaczyć!
I wypadła z jadłodajni, w ten deszcz, w tę pogodę pod psem, utwierdzając się coraz bardziej w przeświadczeniu, że absolutnie zrobiła z siebie głupka przed szlachcicem, bo to jednak był przecież Brendan Weasley.


everyone remembers

the girl with the red hair

Rosemary Sprout
Rosemary Sprout
Zawód : spikerka radiowa
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
oh, Midnight Dove
there must be a glimpse
of hope in sight
OPCM : 5 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t12268-rosemary-sprout#377422 https://www.morsmordre.net/t12354-pestka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f472-devon-wisniowy-sad-dom-sproutow https://www.morsmordre.net/t12361-rosemary-sprout#379855
Re: Jadłodajnia “Smaczna” [odnośnik]07.05.24 17:34
W szklarniach śmiał się podobnie, czy rzeczywiście? Uniósł ku niej spojrzenie, ale nie odpowiedział, niewiele miał dziś w sobie z tamtego chłopca. Nie tęsknił za beztroską dzieciństwa, skupiony na dzisiejszej służbie. Zmieniło się nie tylko jego okryte bliznami ciało, ran na duchu poniósł niewiele mniej. Nie sądził, że pamiętała czas, który spędzili razem. Ona wydawała mu się inna. Nie nosiła na ustach tamtego uśmiechu, ale spotkał ją nad grobem Pomony, nie spodziewał się szukać u niej radości. Czerwień nabiegająca na jej twarz musiała zostać wywołana ciepłą herbatą, choć nie dało się nie dostrzec nerwowości ruchów i gestów, jaka pojawiła się u niej nagle. Z pewnym zaskoczeniem uniósł brew, gdy spytała, czy Neala należała do jego rodziny. Przecież się jej przedstawił - nie wierzyła? Sądziła, że ktoś mógłby się za niego podszywać? Słyszała o tym, że odszedł? Uznano go za zmarłego wcześniej, niż Pomonę. Nie mówiła jej? Kiwnął głową, potwierdzając jej domysły.
- Dochodzi do siebie - odpowiedział, z pewnym ociąganiem. Ostrożnie. - Nic jej nie będzie. - Tak mówili uzdrowiciele, chciał wierzyć, że to prawda. Rekonwalescencja trwała długo, ale przynosiła efekty. Nie wiedział, czy istniały zioła, które mogłyby pomóc jej dojść do zdrowia, ale sama propozycja była miła, nawet jeśli dyktowana grzecznością. Chciał spytać o te zioła, ale coś w nerwowości jej gestów zdradzało, że to niewłaściwe. Troska była szczera, chciała pomóc. - Dziękuję - Za tę propozycję, może porozmawia z Tedem, spyta, czy coś mogło pomóc. Nie wiedział. - Słyszałem - jak o tym mówiłaś. Miała w głosie coś, co studziło nawet panikę ciotki. - Ona i jej przyjaciele zadbali o atrakcje - rzucił, słuchał tych audycji często, ale nieczęsto słyszał absurdy, w które trudno było uwierzyć. Ten ewidentnie był jednym z nich. Upił łyk kawy, kiedy dostrzegł, jak jej spojrzenie znów odchodzi ku jego kalekiej ręce. Czy teraz miało to już tak wyglądać, czy kaleką miał być przed wszystkim innym?
Cofnął się razem z krzesłem odruchowo, kiedy poczuł jej pantofel na swoim kolanie, oko na krótko spoczęło na wyeksponowanej w jego kierunku nodze, wyślizgniętej spod zielonego materiału sukienki. Ostatnie miesiące pił tylko wodę z zalanego gnojem rynsztoka, sceneria baru, nawet takiego, przestała być dla niego naturalna. Nie pomyślał o tym, że mógł zająć pod stołem zbyt dużo miejsca. Spąsowiała, niezgrabnie, w zakłopotaniu, przesunął się z krzesłem mocniej w bok, chcąc pozostawić jej większy komfort.
- Nie, to ja... przepraszam - odpowiedział, wydawała się rozkojarzona, myśli przelewały się przez jego głowę powoli, szukając kolejnych błędów we własnym zachowaniu. Jej źrenice znów błysnęły strachem. Czy wystraszyła się, że rzeczywiście był zakapiorem, który mógłby ją skrzywdzić? Kiwnął głową, odbierając jej pośpieszne zapewnienie, zbyt pośpieszne. To i kolejne, na pewno ktoś odbierze list? Miał jej tam nie nachodzić? Na jednym wdechu zaprosiła go do pracy, własnego domu, a potem odwróciła się i uciekła, sam wstał, jej śladem też nagle.
- Po... - pomogę, zaczął mówić, chcąc podać jej ten płaszcz, ale nim zdążył wyjść zza stolika, miała go już w ręce i zmierzała do wyjścia, nie oglądając się za siebie. Zerknął za okno, ulewa nie ustała, wypadła na zewnątrz rozebrana. Wpatrywał się przez chwilę na domykające się za nią drzwi, aż poczuł na sobie oceniający wzrok spłoszonej kelnerki. Wyglądał, jak wyglądał i był, kim był. Kaleką, powstałym z grobu trupem, lisem ze zgolonym futrem. Nie usiadł z powrotem, zostawił na blacie kilka monet, po czym dopił kawę jednym haustem. Z pewnym ociąganiem zarzucił na siebie kurtkę i naciągnął na twarz kaptur, po czym - wciąż nieśpiesznie - opuścił to miejsce. Po przekroczeniu progu rozejrzał się wokół, upewniając się, że nigdzie jej nie widział. Tego brakowało - żeby pomyślała, że idzie za nią. Wsunął ręce do kieszeni i zniknął za pobliskim zaułkiem, nie planował zostawać tu tak długo.

/zt x2 Neutral


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Jadłodajnia “Smaczna”
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach