Wydarzenia


Ekipa forum
Spichlerz w pobliżu Worcester
AutorWiadomość
Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]26.02.24 12:37

Spichlerz w pobliżu Worcester

Stary spichlerz przez lata służył mieszkańcom Worcester i okolicznych miejscowości. Przechowywano w nim duże zapasy ziaren zbóż i i innych materiałów sypkich. Budynkiem przez dziesięciolecia zarządzała zawsze ta sama rodzina, wynajmując jego przestrzeń dla okolicznych farmerów. Spichlerz jest dużym, dwukondygnacyjnym budynkiem z galerią na obu kondygnacjach. W parterze znajduje się również przestrzeń przeznaczona na gabinet zarządcy, a na tyłach budynku znajdziemy rampę załadunkową przygotowaną specjalnie dla podjeżdżających powozów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spichlerz w pobliżu Worcester Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]27.02.24 18:41
05.09

Posiadanie świadomości, że twoja praca i zaangażowanie jest dostrzegane, to naprawdę świetne uczucie. Wiedza, że ludzie doceniają twoje starania i wiedzą, że starasz się coś zmienić, sprawia, że pojawiają się nowa energia i chęci do pracy. Wcześniej skupiałem się przede wszystkim na pomocy hrabstwa, które dostała moja rodzina w swoje zarządzanie, teraz okazało się, że miałem pomóc również innym. Kiedy otrzymałem list od panny Multon, nie było opcji żebym odmówił. Raz, że właśnie poczułem się doceniony, dwa była to dobra reklama. Skoro dotarły do niej wieści o mojej pracy, to przy dobrych wiatrach, jeśli uda mi się pomóc w Worcestershire możliwe, że wieść poniesie się dalej. Naturalnie odpisałem, że z chęcią rzucę okiem na uszkodzenia. Miałem w zanadrzu kilka gotowych rozwiązań, których nie miałem jeszcze okazji wprowadzić w życiach, ale istniała również możliwość, że coś ze starego asortymentu może się nadać. Nigdy nie wyrzucałem już zrealizowanych pomysłów, bo nie raz, nie dwa byłem w sytuacji kiedy właśnie sprawdzone projekty były przydatne w zaistniałej akurat sytuacji.
Do spotkania zostało kilka dni, więc znalazłem kilka książek traktujących o budowie spichlerzy i magazynów żywności. Co prawda posiadałem wiedzę w tym zakresie jednak nigdy nie zaszkodziło uzupełnić informacje. Po tym jak w ciągu dnia zajmowałem się bieżącymi sprawami, wieczorami skupiałem się na znalezionych księgach robiąc notatki. Nie wiedziałem jeszcze jak dokładnie wygląda spichlerze Worcester, ale z tego co było mi wiadomo większość takich budowli w Anglii było budowanych w ten sam sposób. Wyszedłem z założenia, że zadanie, które miałem do wykonania, nie miało być specjalnie skomplikowane.
Kiedy nadszedł dzień, na który umówiliśmy się z panną Multon, zapakowałem do torby szkicownik, którego używałem do pracy, wcześniej sporządzone notatki i zestaw ołówków. Większość architektów lubowała się w samopiszących piórach, ja jednak nie specjalnie za nimi przepadałem. Byłem pewny swoich umiejętności rysowniczych, tak pieczołowicie pielęgnowanych i rozwijanych przez lata, ufałem więc swojej dłoni i wyczuciu w zakresie kreślenia odpowiednich szkiców, które zawsze idealnie odzwierciedlały to co widziałem.
Chociaż temperatura dopisywała postanowiłem zarzucić na koszulę, ulubioną, skórzaną kurtkę. Z torbą zarzuconą przez ramię wyszedłem na dziedziniec Przeklętej Warowni, po czym teleportowałem się do miejsca, które wcześniej było wspomniane w liście.
Budynek, przed którym się pojawiłem, był duży. Po rozkładzie okien doszedłem do wniosku, że musi mieć minimum dwie kondygnacje. Z całą pewnością swojego czasu, przed Nocą Tysiąca Gwiazd, był w stanie pomieścić wielkie ilości zbóż i innych materiałów, które okoliczni farmerzy tutaj przechowywali. Rozejrzałem się na spokojnie i kiedy doszedłem do wniosku, że zdecydowanie pojawiłem się przed czasem, wyciągnąłem na spokojnie z torby szkicownik i na spokojnie zacząłem rysować to co widzę. Skoro i tak miałem poczekać, to przynajmniej mogłem ten czas wykorzystać na coś pożytecznego, a szkic przodu budynku z całą pewnością pomoże mi w dalszej pracy.
Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]14.03.24 14:04
05.09

When darkness comes, I'll light the night with stars
Hear the whispers in the dark


Tego ranka była sfrustrowana. Odkąd tylko otworzyła oczy doskwierały jej zawroty głowy i niejasne poczucie mdłości. Zapewne miały one związek z Nocą Spadających Gwiazd; bardzo długo pozbywała się z domu śladów galaktycznego pyłu, krwista maź nadal pojawiała się zresztą w kątach, spływała z obrazów, z biurka w jej gabinecie, czasem nawet po ścianach sypialni. Jakby tego było mało rano i późnym wieczorem czuła posokę i we własnych ustach, widziała ją na kościstych, białych dłoniach - owszem, znikała, gdy tylko parę razy mrugnęła, ale z pewnością nie była halucynacją. Halucynacją nie mogła być też jej nadzwyczaj skąpa i krótka miesiączka, ale do tego nie przykładała większej wagi. Ostatecznie, przynajmniej wreszcie ją dostała. Działanie komety na kobiecy organizm nadal nie zostało w pełni zbadane, nie zdziwiłaby się gdyby większość kobiet żyjących na terenach zdemolowanych przez meteory doświadczało wahań cyklu. Był on wszak nierozerwalnie związany z cyklem księżycowym, a ten... hmm, chyba powinna zacząć o to pytać podczas rozlicznych ostatnio wizyt w szpitalach.
W chwili obecnej miała jednak poważniejsze zmartwienia. Gdy tylko rany na jej nogach zagoiły się na tyle, by była w stanie poruszać się bez stękania z bólu, intensywnie i metodycznie zrzucała sobie na głowę coraz to nowe obowiązki, z egoistycznym przekonaniem, że jeśli ona tego nie zrobi, to nikt tego nie zrobi i sobie nie poradzą. Parkinsonowie mieli pod opieką trzy małe hrabstwa i nie miała pojęcia czym dokładnie się obecnie zajmują ale z pewnością nie problemem widma głodu w Worcestershire. Brak plonów był tylko jednym z całej góry problemów; te pozostałości jedzenia, które jeszcze posiadali, były narażone na zawilgotnienie, zepsucie i rozkradnięcie przez hołotę, która zaczęła się tu, pod osłoną chaosu, wkradać z blisko sąsiadującego Półwyspu.
Jeżeli musiała wziąć sprawę we własne ręce to to zrobi. Zwłaszcza, że teraz Macnairowie byli jej coś winni. Och, pomogłaby Drew bez względu na wszystko, ale spodziewała się po nim słowności - zwłaszcza, że nie byli tylko oderwanymi od siebie hrabstwami, ale jednym, zjednoczonym krajem, przynajmniej w części, która zdecydowała się słusznie ugiąć kolan przed Czarnym Panem. Potrzebowali wszystkich środków, by zgładzić pozostałości rebeliantów na brytyjskich ziemiach. Z satysfakcją więc przeczytała odpowiedź Mitcha Macnaira, który zdecydował się nie zwlekać i nie skazywać jej na niepewność.
Niewiele wiedziała o tym człowieku, Drew nigdy nie opowiadał jej o swojej rodzinie - Irinę poznała przypadkiem, a teraz, gdy cały ród dzięki autorytetowi śmierciożercy otrzymał pod opiekę własne ziemie Macnairzy zdawali się wyłaniać z cienia, znikąd. Nie żeby jakoś szczególnie ją to dziwiło. Wyobrażała sobie, że i ją Multonowie traktowaliby inaczej, gdyby któregoś dnia przejęła władzę nad Worcestershire.
Ale to były tylko hipotetyczne rozważania.
Teleportowała się ulicę dalej i pieszo dotarła pod spichlerz. Była przed czasem, jak zwykle, więc pozytywnie zaskoczył ją fakt, że Mitchell był tam nawet jeszcze wcześniej. To świadczyło o zaangażowaniu. Zaszła go od tyłu, gdy był skupiony na notowaniu i szkicowaniu budynku w naręczu swoich pergaminów, ale nie dotknęła go, tylko łagodnym głosem zapowiedziała:
- Elvira Multon. Witam w Worcester, panie Macnair. Zdaje się, że nie mieliśmy jeszcze przyjemności - Wyciągnęła dłoń do iście męskiego powitania, które nieszczególnie korelowało z jej drobną sylwetką i miękkimi blond włosami zawijającymi się urokliwie wokół dziewczęcej twarzy. Wiedziała, że jest od niego starsza, ale wcale na taką nie wyglądała. Byli też podobnego wzrostu co sprawiło jej przyjemność; jak zwykle, gdy nie musiała zadzierać głowy, by spojrzeć mężczyźnie wprost w oczy. - Nie wygląda to dobrze, mam tego świadomość.
Choć mieszkańcy podejmowali już próby odbudowy spalonego spichlerza, w hrabstwie brakowało drewna i podstawowych składników budowlanych, nie znalazł się też nikt o wystarczająco pewnym autorytecie, by nadzorować prace i nie dopuścić do tego, by odpowiedzialność za nie uległa rozmyciu. Wierzyła, że Mitchell Macnair będzie człowiekiem, który zostawi ich z planem i spisem zadań, którego robotnicy zaczną bezwzględnie przestrzegać. Być może wtedy prace będą miały szansę nareszcie ruszyć do przodu.
Za ich plecami z zabytkowego, wielkiego spichlerza zostały zaledwie szkielet i kilka zwęglonych ścian; uratowaną żywność zniesiono do piwnic, ale niegasnące zagrożenie powodzią mogło pozbawić Worcestershire także i tych resztek. Nie mieli czasu do stracenia.
Dziarsko poprawiła długą, granatową spódnicę, która wraz z białymi pończochami osłaniała jej tragicznie okaleczone nogi, a potem z eleganckiej torby naramiennej wyjęła otrzymane od burmistrza plany archiwalne. Gdy oferowała je Mitchowi mankiet jej perłowej koszuli opadł nieco, odsłaniając szczupły nadgarstek naznaczony cienkimi paskami blizn po szponach sowy.
Jej dłonie były czyste. Gdy przychodziło do biżuterii Elvira zdobiła się już tylko drobnymi kolczykami, broszą z szarą ćmą i szmaragdowym kamieniem na prostym łańcuszku; lecz każdy z tych dodatków miał drugie, istotne dno.
- Mam tu plany architektoniczne oryginalnego spichlerza przed i po wielkim pożarze w 1938 roku. Są mugolskie, ale urzędnik Ministerstwa Magii odpowiedzialny za Worcestershire przechowywał dodatkowe notatki dotyczące zabezpieczeń magicznych i żył przebiegających pod miastem, choć wszystko to wydaje się co najmniej mętne i niewystarczające. Szczęśliwie, dzisiaj nie mamy już mugolskiego burmistrza. Spichlerz należy tylko do magów. Skoro nigdy więcej nie będziemy go dzielić, wypadałoby, aby został właściwie zabezpieczony - mówiła cicho, oferując Mitchowi coraz to nowe kartki, a potem racząc go niewielkim, niejasnym uśmiechem. - Jak mniemam, przed pracą będzie pan potrzebował obejrzeć dokładnie jego pozostałości. Gdy skończymy tutaj, oferuję herbatę.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]21.03.24 19:30
Szkic powstał w dość szybkim tempie, szczerze powiedziawszy nie było też za dużo do rysowania. Budynek stanowił obraz nędzy i rozpaczy. Szkielet i kilka, ledwo trzymających się ścian. Tu nie wchodził w grę jakiś remont, ten budynek należało tak naprawdę postawić od nowa. Zagryzłem końcówkę ołówka marszcząc nos z niezadowoloną miną. Prace będą trwały długo, ale jeśli po drodze nie będzie żadnych przeszkód, wynik może być jak najbardziej zadowalający. Z nawyku lekko przekrzywiłem głowę w prawo i mrużąc oczy, pod wpływem słońca, które na chwilę wychyliło się zza chmur, dokładniej przyjrzałem się ruinom, bo inaczej po prostu nie dało się tego nazwać. Nakreśliłem kilka dodatkowych notatek na marginesie kartki, po czym zamknąłem szkicownik i cicho westchnąłem. Na ten moment nic więcej nie mogłem stwierdzić. Należało wejść do środka, z zachowaniem wszelkiej ostrożności, i wszystkiemu się dokładnie przyjrzeć.
Słysząc za sobą łagodny, kobiecy głos, drgnąłem lekko. Nie lubiłem kiedy ktoś mnie tak zachodził od tyłu. Czasami udawało mi się takiego osobnika wcześniej usłyszeć, jednak w momentach takich jak ten, kiedy byłem całkowicie skupiony na „pracy”, moje zmysły lubiły mnie zawodzić. Niestety moja uwaga nie była aż tak podzielna jakbym sobie tego życzył.
Odwróciłem się powoli, po czym spojrzałem na kobietę stojącą przede mną. Pierwsze co zauważyłem, to jej bladą cerę. Przez głowę przeleciała mi myśl, czy to jej naturalna karnacja czy może skutek jakiegoś dziwnego zaklęcia, tudzież choroby. Naturalnie w żadnym wypadku nie zamierzałem jej o to pytać. Co by nie patrzeć babcia wychowała mnie porządnie, a w każdym razie bardzo się starała. Stare nauki nie poszły aż tak bardzo w las. Moja dzisiejsza towarzyszka była urodziwą kobietą, to również nie umknęło mojej uwadze.
- Dziękuję za zaproszenie panno Multon. - odezwałem się spokojnie, po czym ująłem delikatnie jej wyciągniętą dłoń, ale nie po to by ją uścisnąć, a po to by ledwie musnąć powietrze nad jej dłonią – Mitchell Macnair. - dodałem aby dopełnić formalności powitalnych.
Puściłem jej dłoń, a po jej kolejnych słowach spojrzałem w kierunku tego co zostało ze spichlerza.
- To prawda, powiedziałbym nawet, że spichlerz jest w bardziej niż opłakanym stanie. - pokiwałem lekko głową – Jednak to nic, czego nie dałoby się naprawić. Nie będzie to jednak łatwe. Ze wstępnych oględzin mogę śmiało powiedzieć, że będzie to wymagało dużego nakładu pracy, siły roboczej i czasu. - dodałem, po czym już wróciłem spojrzeniem do kobiety.
Przyjąłem od niej dokumenty z lekkim skinieniem głowy i słuchając jej, przeglądałem dokumenty. Pomimo, że dokumenty były poniekąd mugolskie musiałem przyznać, że mimo wszystko wyglądały porządnie. Brakowało kilku informacji, jednak z ulgą przyjąłem kolejne papiery i zauważyłem, że brakujące dane były uzupełnione przez ministerialnego urzędnika. Na moment zatrzymałem spojrzenie na jej nadgarstku, na którym widniały jasne blizny. Ciekawe jak powstały?
- I dzięki Merlinowi, że w końcu pieczę nad miasteczkiem przejął ktoś godny i kompetentny. - pokiwałem lekko głową, nadal jednak nie odrywając wzroku od papierów – Informacje o żyłach magicznych są jak najbardziej przydatne. W zależności od rodzaju żył przepływających pod miastem możemy je wykorzystać. - zatrzymałem się na dokumencie o tym traktującym i przebiegłem po nim wzrokiem.
Informacji nie było jakoś specjalnie dużo, jednak gdyby udało nam się odnaleźć Żyłę Mocy przepływającą gdzieś w pobliżu spichlerza, z całą pewnością miałoby to bardzo dobry wpływ na przepływ magii i wzmacniałoby to nie tyle co zaklęcia zabezpieczające, ale również i czarodziei, którzy mieliby je rzucać.
- Te dokumenty z całą pewnością będą przydatne. Jeśli zależy nam na przywróceniu spichlerza do poprzedniego wyglądu, stare projekty zawsze są wielką pomocą. Ale tak jak pani zauważyła, więcej będę mógł powiedzieć kiedy przyjrzę się wszystkiemu z bliska. Teraz jednak mogę już śmiało stwierdzić, że porządne zabezpieczenia będą podstawą. - pokiwałem lekko głową, po czym mimowolnie uśmiechnąłem się łagodnie – Dziękuję za zaproszenie. Możliwe, że skorzystam. - skinąłem głową na jej wzmiankę o herbacie.
W końcu odwróciłem się przodem do budynku.
- Czy ktoś coś już próbował tutaj robić? Ktoś się przyglądał zniszczeniom? - padły pierwsze pytanie z mojej strony – Ile udało się uratować i gdzie jest to przechowywane? A przede wszystkim czy było tutaj przechowywane coś innego niż tylko zboża? - powoli ruszyłem w kierunku spichlerza.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]24.03.24 20:53
Miała świadomość, że go zaskoczyła, ale nie dała tego po sobie poznać; zachowała uprzejmy profesjonalizm, gdy witała go w Worcester, nawet wówczas, gdy obrócił jej gest w niepotrzebną kurtuazję. Miał ciepłe, łagodne ręce i pewnie zdołałaby mu się wyrwać, gdyby naprawdę tego chciała - ale to wywołałoby niepotrzebną niezręczność, więc zagryzła zęby, uniosła lekko brwi i uśmiechnęła się z trudem gdy przytknął kostki jej palców niemal do ust. Nie całkiem, jak wypadało. Było w tym geście coś niepomiernie niesatysfakcjonującego. Jeżeli już nie chciał ścisnąć jej dłoni jak mężczyzna, wolałaby chyba wepchnąć mu palce głębiej do ust i gardła niż sycić się półśrodkami.
Ale brudne, gniewne impulsy nie miały już nad nią takiej kontroli jak dawniej, więc gdy tylko się od niego odsunęła, na usta powrócił jej cieplejszy, mniej spięty uśmiech.
- Mitchell - wypróbowała jego imię, a potem skinęła lekko głową, jakby w akceptacji. - Z uwagi na charakter naszej współpracy proponuję przejście na ty. Przynajmniej na czas formułowania planów; zdaje mi się, że ułatwi nam to rozmowę - zasugerowała pytająco, zachowując ostrożność i dając mu zdecydować co uważał za słuszne. Z Drew przeszli na ty właściwie od razu i poza kilkoma wyjątkowymi sytuacjami właśnie po imieniu się do niego zwracała; fakt bycia rodziną nie sprawiał jednak, że powinna zakładać iż Mitchell jest do niego podobny.
Potem westchnęła niemo, odwracając się w kierunku spichlerza. Zjawiła się tutaj już kilka razy w przeciągu ostatniego tygodnia i odnosiła wrażenie, że w procesie odgruzowywania szczątków budynek staje się nawet jeszcze brzydszy. Lekką ulgą było usłyszeć, że Macnair nie poddał się po samym tylko rzuceniu na niego okiem; nie mogłaby go chyba nawet w pełni winić, gdyby tak zrobił. Najwyraźniej jednak doceniał wyzwania.
- To właśnie martwi mnie najbardziej, nakład pracy. Siła robocza się znajdzie, całe Worcester i okoliczne wsie pragną bezpiecznej zimy, sądzę też, że przy odpowiednio stanowczym pospolitym ruszeniu dokonano by tego szybko. Pozostaję w kontakcie z burmistrzem miasta - Zacisnęła na moment palce na nasadzie własnego nosa; ostatnio coraz częściej doskwierały jej migreny niejasnego pochodzenia. Przyjemny zwykle zapach męskiej wody kolońskiej (Drew używał podobnej) dziś przyprawiał ją o mdłości. Choć wmawiała sobie, że doszła już do siebie po nocy spadających gwiazd, najprawdopodobniej było inaczej. - Poniekąd reprezentuję czystokrwiste rody z Worcestershire. Tutaj się urodziłam. - Tak jakby to miało znaczenie. Zacisnęła usta i pokręciła głową, żeby doprowadzić się do porządku. - W każdym razie, największy problem będą zapewne stanowić surowce. Zamierzam ubiegać się o wsparcie u Parkinsonów i mam nadzieję, że uda mi się coś w tej materii wskórać. Nie nawet przez więzi rodzinne, ale z samej tylko przyczyny, że jest to kluczowe dla stabilizacji tego rejonu - podsumowała ze znużeniem, pustym głosem wspominając dziedzictwo, którym niegdyś chwaliła się zawsze gdy mogła. Dziś, teraz, naprzeciw marnego szkieletu spichlerza, stojąc w słońcu w zbyt grubych rajstopach, zdawało jej się to dziecinne.
Przekazała mu dokumenty, ciesząc się z okazji do zrzucenia z siebie części ciężaru. W torbie wciąż miała sporo notesów, zapasowy pergamin i przybory kreślarskie, na wypadek, gdyby Macnairowi ich zabrakło. Wątpiła, by przybył nieprzygotowany, ale wydawało się w dobrym guście zapewnić podstawowe narzędzia. Przeczesała palcami swoje krótkie blond loki, lecz zaraz znów uparcie otoczyły jej twarz.
- Potrafisz wykorzystywać żyły magiczne? - spytała z nutą szczerego podziwu, gdyż była to wiedza bardzo specjalistyczna, dla samej Elviry niemalże tajemna; nigdy nie zgłębiała się w wykorzystywanie żywiołów i geomancji do własnych celów, być może było to błędem. Gdyby tylko doba miała dość godzin, by nauczyć się wszystkiego co ją interesowało. I gdyby miała na to siłę.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, gdy przyjął jej zaproszenie, a potem ruszyła w stronę spichlerza, wyrywając się dwa kroki do przodu. Nawet jeśli niepotrzebnie, czuła się gospodynią; ostatecznie to ona go tutaj ściągnęła. I żeby tylko ktoś to docenił...
- Worcester i Evesham nie mają architektów z prawdziwego zdarzenia, ale spichlerz odwiedziło już paru czarodziejów tytułujących się stolarzami i murarzami. Każdy twierdził, że budynek trzeba będzie do reszty wyburzyć i postawić od nowa. Czy to prawda? - Spojrzała na Mitcha z uniesioną brwią, lekko zaniepokojona. Nie znała się na budownictwie na tyle, by określić, czy będą mieli z tego tytułu więcej pracy czy wręcz przeciwnie. - Dotąd spichlerz został odgruzowany, zachowane cegły, kamienie i drewno, które nie uległo kompletnemu spaleniu, składują teraz w opuszczonej hali produkcyjnej jakiejś mugolskiej firmy. To blisko. Nie widziałam jeszcze na własne oczy żywności, którą udało się ocalić, ale podobno są to przede wszystkim płody rolne. Nie tylko zboże. Kiedy rozmawiałam z dozorcą spichlerza powiedział, że część dobrze tolerującą wilgoć zniesiono do piwnic, resztę wyniesiono do tej samej hali. Podobno jest strzeżona, ale i tak zdarzają się kradzieże - Westchnęła, nieświadomie zaciskając palce wokół szmaragdowego odłamka noszonego na piersi. - Dozorca powiedział, że żywności zostało trochę mniej niż połowę tego co zebrano - dodała ponuro, podciągając wyżej krawędź spódnicy, by nie zahaczyć nigdzie o wystające gwoździe i kupki zamiecionego popiołu. - Ta hala nie jest przystosowana do takiej formy magazynowania, więc jeśli zboże tam zostanie, jest szansa, że do zimy szlag trafi wszystko - Przechyliła głowę, uśmiechając się trochę z nadzieją, a trochę z ponurą powagą. - Czy będziesz w stanie nam pomóc, panie Macnair?


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]30.03.24 17:35
Kiedy usłyszałem propozycję przejścia na ty, lekko uniosłem brew ku górze. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że w ogóle przejdziemy na ten poziom. Kiedy pracowałem, starałem się raczej nie spoufalać ze swoimi klientami, a w każdym razie nie wychodziłem nigdy pierwszy z propozycją aby mówić do siebie po imieniu. Tym razem jednak jakoś nie specjalnie mi to przeszkadzało. Skinąłem delikatnie głową.
- Wydaje mi się, że faktycznie tak będzie łatwiej. – odparłem spokojnie chowając dokumenty do swojej torby.
Jeśli teraz mieliśmy już wejść do spichlerza, wolałem by bezpiecznie spoczywały na dnie torby. Jeszcze będą z całą pewnością potrzebne, a wolałbym je mieć w nienaruszonej formie. Zwłaszcza, że przecież nie należały one do mnie. Po skończonej pracy zamierzałem oddać je pannie Multon...Elvirze.
Kiedy ruszyliśmy w kierunku zniszczonego budynku miałem okazję lepiej się mu przyjrzeć. Dwie ściany stały, z czego jedna raptem w połowie, drewniany szkielet prosił o wzmocnienie. Belki mocno ucierpiały w pożarze, ale mimo wszystko trzymały się. To był dobry znak, oznaczało to, że podczas odbudowy w 38’ użyto porządnych materiałów. Jednocześnie też dało mi to do myślenia o kosztach naprawy. To nie będzie mało kosztowało i nie miałem na myśli tylko swojej usługi na poziomie planowania i projektowania, bo to chyba był najmniejszy koszt przy tej odbudowie.
- No właśnie... – pokiwałem lekko głową na moment odrywając wzrok od zgliszczy i przenosząc go na kobietę – Budulec będzie tutaj głównym problemem. Jeśli faktycznie jest tak jak twierdzisz i ludzie chętnie wezmą się do pracy, to tym martwić się nie trzeba. Zima jest coraz bliżej, chociaż pogoda na to nie wskazuje, a ludzie chcą ją przeżyć, więc będą pracować szybko. Będzie trzeba tylko pilnować by w tym pośpiechu pracowali porządnie, bo to częsty problem. – zmarszczyłem nos na nowo patrząc na spichlerz – Dobrym źródłem budulca mogą być zniszczone budynki lub opuszczone budynki po mugolach, jeśli oczywiście takie pozostały w okolicy i nie zostały już przystosowane na domy dla czarodziei. To oczywiście rozwiązanie ostateczne. Jeśli faktycznie nie uda się zdobyć surowców w inny sposób. Przykra prawda jest niestety taka, że w aktualnych czasach surowce budownicze są na wagę złota i jak tak dalej pójdzie będziemy musieli zacząć je sprowadzać z zagranicy. Wsparcie panującego rodu z całą pewnością byłoby pomocne. – westchnąłem cicho kiwając głową.
Zerknął na nią kątem oka słysząc coś o jej powiązaniach z rodem Parkinsonów. A więc Multonowie byli powiązani w jakiś sposób ze szlachetnie urodzonymi. No cóż z pewnością nosiła się jakby była wysoko urodzona, ale czy to było złe? Osobiście nie widziałem nic z złego w chęci wyglądania na kogoś wywodzącego się z wyższych sfer klasowych. Pewnie gdybym sam przywiązywał do tego większą uwagę to sam nosiłbym jakiś garnitur albo chociaż ubierałbym się trochę bardziej elegancko. Jednakowoż było mi dobrze w mojej koszuli i skórzanej kurtce. Kto wie, może jak dorobię się własnej firmy to wtedy zacznę bardziej zwracać uwagę na ubiór, teraz jednak nie czułem takiej potrzebny, zwłaszcza, że wydawało mi się, że i tak nieźle wyglądam.
- To część mojej pracy. – odpowiedziałem na jej pytanie – Tam gdzie żyły są najsilniejsze, magia działa lepiej, ma lepszy wpływ na czarodziei, a ewentualne zabezpieczenia zawsze są mocniejsze. Jeśli okazałoby się pod spichlerzem lub w jego bliskiej okolicy przepływa Żyła Mocy, byłaby to dla nas bardzo dobra informacja. – pokiwałem lekko głową – Będę musiał jednak trochę posiedzieć nad tymi dokumentami, plus przydałoby się na własną rękę zbadać okoliczne żyły by wiedzieć z czym się ma do czynienia. – dodałem spokojnie przechodząc przez coś co kiedyś najprawdopodobniej było drzwiami.
Rozejrzałem się po wnętrzu wsłuchując się w słowa Elviry, lekko jednocześnie kiwając głową. Tak jak podejrzewałem, wnętrze wymagać będzie jeszcze więcej pracy. Wyciągnąłem szkicownik i od razu zacząłem rysować to co widziałem. Potem w domu zrobię z tego typowy projekt architektoniczny, teraz jednak musiałem utrwalić to co widziałem. Będzie trzeba odbudować galerię, pomieszczenia gospodarcze oraz wszystkie podmagazyny, które przeważnie w takich miejscach się znajdują.
- Powiem tak, gdybyśmy zburzyli budynek i postawili go na nowo z całą pewnością byłoby łatwiej i możliwe, że szybciej. Ale jednocześnie kosztowałoby to o wiele więcej pieniędzy i nie ma co ukrywać, zarówno murarz jak i stolarz zarobiliby na tym interesie więcej. Moim zdaniem jednak można spokojnie odbudować budynek na podstawie tego co mamy. Może zajmie to troszkę więcej czasu ale oszczędność pieniędzy będzie duża. – pokiwałem głową jakoś mimowolnie uśmiechając się pod nosem.
Wcale mnie nie dziwiło, że ci ludzie zaproponowali takie rozwiązanie. W tym momencie każdy szukał sposobu by zarobić, by polepszyć swoje życie. Wiele ludzi również nie przejmowało się zasadami moralnymi i żerowało na ludzkim nieszczęściu. Rozumiałem, że każdy chciał jakoś żyć, ale jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić jak inni mogli nie przejmować się tymi, którzy ucierpieli najbardziej. Sam wypruwałem sobie flaki żeby pomagać innym.
- A więc zachowali budulec? To dobra wiadomość, zawsze to mniej pieniędzy do wydania. Nie ukrywam, że chętnie bym go obejrzał, sprawdził co tak naprawdę nadaje się do użytku, a co nie koniecznie. – pokiwałem lekko głową na jej słowa – Na czas budowy wszystko z piwnic będzie musiało zostać wyniesione, żeby można było pracować spokojnie bez obaw o żywność. Dobrze by było wszystko przenieść do magazynu i nałożyć na niego zaklęcia ochronne i wzmacniające, które pozwolą zbożu przetrwać czas budowy. – mówiłem jednocześnie notując wszystko dokładnie na kolejnych stronach szkicownika, aż w końcu spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się łagodnie, ale pewny siebie– Jak najbardziej będę w stanie wam pomóc, panno Multon. – odparłem specjalnie używając jej nazwiska, nawet jeśli ustaliliśmy, że przechodzimy na ty, odpowiadając tym samym na jej słowną zaczepkę.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]06.04.24 22:20
Nie uznała przejścia na ty za spoufalenie - ale to przecież nie byłby pierwszy raz, gdy podświadomie i bez namysłu dawała wybrzmieć własnym zasadom, które nie pokrywały się z ogólną etykietą. W ostatnim czasie wiele wagi przykładała do tego, by sprawiać wrażenie eleganckiej kobiety - zbyt wiele. Teraz, gdy ogień spopielił znaczną część jej urody, pozostawiając tylko chłodną, czystą twarz i smukłe ciało skryte za wieloma warstwami lnianego materiału, jej pancerza, wszystko to wydawało się komicznie wręcz trywialne. Świat legł w gruzach, porządek legł w gruzach, ich władza porządnie się zachwiała, a ona sama... ona sama spłonęła. To co pozostało to surowa determinacja i parcie do celu. Jeżeli Mitchell uznałby jej uproszczenia za niegodne, mógł jej to powiedzieć w twarz. Wysłuchałaby go. Zapewne odpuściła. Ale tego nie mogli wiedzieć, gdyż Macnair - tak jak wiele mężczyzn przed nim i po nim - unikał mówienia jej wprost o tym co myśli.
- Mieszkańcy wiedzą, że spichlerz to ich wspólna odpowiedzialność. To oni odczują skutki jego zniszczenia, jeżeli nie uda nam się odbudować go do zimy. Mają zapał i pracują już nad oczyszczaniem ruin i magazynowaniem fragmentów innych budynków zniszczonych przez meteory i pożary. Jeżeli będzie trzeba, rozbierzemy stare mugolskie fabryki na części. Burmistrz chciał je wykorzystać inaczej, ale wątpię, by coś tak brzydkiego naprawdę mogło się nam przydać - westchnęła pod nosem, krocząc ostrożnie w swoich damskich butach pomiędzy cegłami i brukiem.
Większość została już uprzątnięta, lecz część pozostawiono jako prowizoryczne oznaczenia. Ścieżka z cegieł doprowadziła ich do szkieletu drewnianych schodów, które niegdyś prowadziły na drugie, nieistniejące już piętro. Pod schodami ziała ciemna dziura, tchnąca zapachem stęchlizny, siana i brudnych ziemniaków.
- Nie jestem w stanie dać gwarancji, że wuj zechce mnie wysłuchać, ale podejmę próbę - powiedziała znacznie ciszej, jakby do siebie, uciekając wzrokiem. Nie była zawstydzona, co najwyżej sfrustrowana własną niemocą. - Na zapłatę za twoje plany i instrukcje miasto już się złożyło, tym nie musisz się przejmować. Problemem będą zasoby. - Nie znała się na budownictwie, nie miała pojęcia ile wszystko będzie kosztować, ale nie wątpiła, że Mitch zdoła im to wycenić. Jej zadaniem było sprowadzenie go tutaj, zachęcenie do wsparcia Worcester, i, w najbliższym czasie, płaszczenie się przed wujem, który nie pamiętał nawet jej imienia. Wykonywała swoją pracę rozkosznie. I była zmęczona.
Ze znużeniem uniosła dłoń do twarzy, w ostatniej chwili powstrzymując się przed przetarciem oczu; rozmazałaby sobie makijaż. Zamiast tego lekko przesunęła palcami po własnym zaróżowionym policzku, jakby zamyślona.
- To byłoby korzystne. Przez mugoli oddaliliśmy się od osiedlania i budowania w miejscach, które najbardziej sprzyjają naszej pierwotnej magii. Czy będziesz mnie potrzebował przy odnajdywaniu tych żył? - spytała, może z cieniem nadziei. Niewiele wiedziała na ten temat, ale sama obserwacja profesjonalisty przy pracy mogłaby ją czegoś nauczyć. Żyła Mocy brzmiała zachęcająco; zastanawiała się, czy przy odpowiednim wsparciu sama mogłaby któregoś dnia zacząć je wykorzystywać.
Zbliżyła się cichym krokiem; wystarczająco zgrabnym i niepozornym, by nie budzić podejrzeń, choć każdy niewielki odłamek gruzu pod podeszwą posyłał wzdłuż jej stopy igły piekącego bólu. Z twarzą bez wyrazu zajrzała mu przez ramię, a potem zmusiła odrętwiałe usta do uśmiechu. Miał talent do szkicowania, ołówek gładko pieścił pergamin.
- Oszczędność jest dla nas istotna - mruknęła blisko jego ucha, a potem się odsunęła, zabierając ze sobą zapach lawendy, tytoniu i mydła. - Jeżeli uda się postawić spichlerz na fundamentach starego byłby to olbrzymi sukces. Mówisz jednak, że zajmie to więcej czasu... czy jesteś w stanie oszacować ile dokładnie? Tydzień? Miesiąc? Trzy? Do listopada spichlerz musi stanąć na nowo, idealnie byłoby wcześniej... żeby uratować te zapasy, które nam pozostały - zastanawiała się głośno, ale bez natarczywości charakterystycznej targującym się biznesmenom. Wiedziała, że jego pomoc będzie im nieodzowna niezależnie od tego jak wiele trudności napotkają po drodze. I wiedziała, że będzie musiała iść na ustępstwa; uprzedziła o tym także burmistrza, choć nie było takiej potrzeby. Nazwisko Macnair budziło już respekt.
Skinęła głową, gdy wspomniał o piwnicy i tymczasowym magazynie.
- Oczywiście, pójdziemy i tam. Opinia specjalisty jest konieczna. Czy będziesz chciał zobaczyć również piwnicę? Nie ucierpiała w pożarze. - Postawiła pierwszy krok na wysłużonym, kamiennym stopniu. Robotnicy opróżnią ją tak jak tego oczekiwał, nie była jednak przekonana, czy rys piwnicy będzie miał dla niego jakieś znaczenie. Znajdował się już na planach architektonicznych i zdawał się aktualny.
Wyczekiwała jego odpowiedzi, potwierdzenia, że nie zorganizowała tego spotkania, tych wszystkich dokumentów i poleceń na marne. A kiedy się zgodził, obdarzyła go uśmiechem jaśniejszym i bardziej szczerym niż wszystkie dotychczasowe cienie uprzejmości.
- Bierzmy się więc do pracy. Przeczuwam, że będzie owocna.
Odgarnęłaby włosy, gdyby wciąż były długie; zamiast tego po prostu splotła dłonie za plecami.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]16.04.24 19:31
Tak naprawdę na świecie była tylko jedna kobieta, której mówiłem co myślę. Nie raz, nie dwa dostałem za to po gębie, ale tak to właśnie między nami było. Zawsze mówiliśmy sobie prawdę, nie ważne czy bolała czy nie. Nie raz potem długimi dniami ze sobą nie rozmawialiśmy, ale i tak w efekcie końcowym kończyliśmy znów w jednym pomieszczeniu. Mimo wszystko jeśli chodziło o inne panie...no cóż, jeśli nie znałem ich jakoś dobrze, wolałem zdecydowanie unikać wypowiadania na głos rzeczy, które myślałem, zwłaszcza, że czasami były to rzeczy, które niekoniecznie te kobiety chciałyby usłyszeć. Po prostu przez lata nauczyłem się gryźć w język.
- No to świetnie, w takim razie problem pracowników mamy z głowy. - odparłem spokojnie – Macie tu mugolską fabrykę? To bardzo dobra wiadomość, czy tego chcemy czy nie, ich fabryki były budowane z porządnego budulca, więc jak najbardziej możemy wykorzystać ją do odbudowy spichlerza. Nie będzie im już do niczego potrzebna, więc przynajmniej przysłuży się czarodziejom do odzyskania względnej normalności. - pokiwałem głową z zadowoloną miną.
Słysząc, że na moje wynagrodzenie złożyło się miasto, uśmiechnąłem się lekko sam do siebie. Nie ma co ukrywać, ale połechtało mi to ego. Nigdy wcześniej całe miasto nie składało się na zapłatę za moje usługi, ale też wcześniej nie koniecznie wykonywałem prac zlecanych przez miasto, a przeważnie osoby prywatne. Tym samym to również zmotywowało mnie do porządnego wykonania mojej pracy. Ludzi liczyli na moją pomoc, oczekiwali, że przygotuje dla nich rozwiązania. Miałem tylko nadzieję, że wiedzieli, że nic za nich nie zrobię sam, że muszą wziąć się do roboty. Ja mogę dać im pomysł i rozwiązanie, ale oni sami muszą to wprowadzić w życie.
- Tym się nie przejmuję. - odparłem spokojnie nie odrywając wzroku od szczątków galerii – Myślę, że problem zasobów wcale nie będzie taki duży jak początkowo myśleliśmy. Tak jak powiedziałaś, mugolska fabryka jest pod ręką, jej rozebranie nie będzie żadnym problemem, zajmie maksymalnie trzy dni. Mając również to co zostało z budynków i zasoby już w magazynie, jestem naprawdę dobrej myśli. - obróciłem lekko głowę w jej stronę, w momencie kiedy to ona się właśnie ode mnie odsuwała, na moment zatrzymując spojrzenie na jej twarzy – Tak, postawimy spichlerz na fundamentach starego. - powiedziałem jeszcze przez moment patrząc w jej niebieskie oczy, po czym już odwróciłem głowę i skreśliłem kilka szybkich obliczeń w rogu kartki – Jeśli ludzie będą pracować sześć dni w tygodniu, po minimalnie osiem godzin… - zagryzłem końcówkę ołówka – Mamy piąty września...no cóż, przy dobrych wiatrach, jeśli ludzie się sprężą, spichlerz powinien być gotowy w końcem października. To optymistyczna wersja. - uśmiechnął się lekko całkiem zadowolony z wyniku obliczeń.
Nie byłem aż tak biegły w szukaniu Żył Magicznych. Potrafiłem z nich korzystać, czerpać z nich magię, jednak ich szukanie i znajdowanie to już inna para kaloszy. Kiedyś próbowałem na własną rękę jakąś odnaleźć, ale jednak nie do końca posiadałem wymagane umiejętności. Miałem ogólną widzę na ten temat, jednak fakt, że zawsze rozwijałem się w innym kierunku, poświęcając na to tyle ile było mi tylko potrzebne, sprawił, że poszukiwacz Żył Magicznych był raczej ze mnie marny.
- Z całą pewnością przydałby mi się ktoś kto szybko potrafi takie żyły namierzyć. Wtedy mógłbym sprawdzić jak użyteczna jest i czy będzie nam przydatna. - powiedziałem spokojnie chowając szkicownik do torby. - Tak, chciałbym jeszcze zajrzeć do piwnicy, rzucić okiem na fundamenty, sprawdzić w jakim są stanie. Te informacje pomogą mi wyliczyć etapy budowy. - skinąłem głową wyciągając różdżkę.
Minąłem ją na pierwszym schodku, a kiedy mruknąłem Lumos końcówka różdżki rozjarzyła się jasnym światłem. Obróciłem się do niej i uśmiechnąłem się lekko wyciągając do niej dłoń.
- Schody są mokre. - odparłem tłumacząc mój gest.
Domyślałem się, że z całą pewnością jest w pełni zdolna do samodzielnego zejścia ze schodów, ale po prostu już taki byłem. Jeśli mogłem pomóc, robiłem to, a jeśli to, że się na moment wesprze na mojej dłoni, sprawi, że uniknie bolesnego upadku, no to można zaryzykować. Najwyżej po prostu odmówi.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Spichlerz w pobliżu Worcester [odnośnik]Wczoraj o 20:49
Mugolskie budynki, zwłaszcza te z obecnego wieku, były dla Elviry przede wszystkim brzydkie i bez wyrazu; być może w efekcie przyzwyczajenia do architektury tak wzniosłej jak zamek Hogwart, wielobarwne kamienice ulicy Pokątnej czy celtyckie świątynie. Podświadomie przeczuwała pewnie, że kultura architektoniczna mugoli i czarodziei wielokrotnie się przeplatała, ale nie znała się na tym na tyle, by ocenić, które budynki warte były zachodu czy uznania. Ignorowanie tego faktu było łatwiejsze. Przynajmniej dopóty, dopóki nie okazało się, że mogą to wykorzystać do własnych celów.
- Nie wiedziałam o tym. Ani z wierzchu ani w środku nie wyglądała zachęcająco - powiedziała cicho, starając się nie mruczeć w towarzystwie nowo poznanego mężczyzny. Zmarszczyła brwi, a potem pokręciła głową, zmuszając do rozchmurzenia. - Niemniej jednak, kamienia... betonu... cegieł, czy cokolwiek tam jeszcze użyto, jest tego sporo. Produkowano w niej toporne metalowe przedmioty, których przeznaczenie jest mi zupełnie obce. Nikomu się to już na nic nie przyda, więc podsunę burmistrzowi pomysł ostatecznego rozebrania fabryk. - Po prawdzie, powinni zrobić to już dawno; ale w obliczu kryzysu, będą przynajmniej mieli z czego skorzystać.
Przyglądała mu się uprzejmie (choć mniej subtelnie niż jej się to zapewne wydawało) dostrzegła więc niewielki uśmiech, który na krótką chwilę rozjaśnił jego oblicze. Miał ładny uśmiech, w którym była w stanie dopatrzyć się podobieństwa do Drew. Nie pobłądziła jednak myślami w tym kierunku, zamiast tego również unosząc kącik ust. Na jego miejscu też byłaby zadowolona z sowitej zapłaty, zwłaszcza, że w Worcester działała niemal charytatywnie; dla własnego i swoich pacjentów dobra. Niemniej jednak fakt, że na odbudowę spichlerza składało się całe miasto więcej miał wspólnego z faktem, że ludzie byli tu ubodzy, niż z wyrazem wielkiego oddania.
- Trzy dni... - powtórzyła za nim cicho, w głowie układając już hipotetyczny plan odbudowy; dla zasady, bo wszak i tak nie miała zamiaru jej nadzorować, byłaby w tym okropna. Wykorzystała jednak swoje znajomości i determinację, by podsunąć mieszkańcom i burmistrzowi gotowe rozwiązania. I lepiej dla nich, żeby właściwie je wykorzystali. - Jeżeli ty jesteś dobrej myśli, to i ja czuję się spokojniejsza - Zajrzała mu przez ramię, niewinnie, by zobaczyć co tak zawzięcie rysował, ale zatrzymała się na moment, gdy spojrzał jej wprost w oczy. Przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się, nie odwracając wzroku jako pierwsza, choć jego tęczówki były ciemne.
Osmalone ściany i ukruszone cegły zdały się wyglądać mniej przytłaczająco niż przed godziną.
- Zaiste optymistyczna. To ciężka praca, ludzie będą musieli mieć czas na odpoczynek... ale osiem godzin to przecież nie zbrodnia. - Zastanawiała się, tak jakby kiedykolwiek musiała pracować fizycznie przez tak długi czas. Nie znała pracy robotnika, ale jej spojrzenie było wypaczone pracoholizmem. W Szpitalu Świętego Munga dyżurowała czasem po czterdzieści osiem godzin; praca na budowie nie mogła być bardziej męcząca niż to. - Gdyby zapewnić im jakiś posiłek w trakcie, będą pracować chętniej i sprawniej. Ale to już moja kwestia. Zajmę się tym - dodała po namyśle, wiedząc już chyba w jakiej sprawie zwróci się do naczelników hrabstwa.
Była nieznacznie zawiedziona tym, że nie będzie mu w stanie pomóc z odnalezieniem Żyły Magicznej, powstrzymała jednak egoizm i ciekawskość; nie mieli na nią ani czasu ani zasobów.
- To niestety nie będę ja. Jestem tutejszą uzdrowicielką, koronerką, mam parę innych pasji - Których teraz nie chciała poruszać. - Nie jestem jednak biegła w geomancji. Przykro mi - Neutralny wyraz twarzy nie zdradzał jednak znamion żalu. Co najwyżej znużenia, gdyż była to kolejna osoba, którą należało odnaleźć i zaangażować.
Gdy wyraził chęć obejrzenia fundamentów skinęła głową i pierwsza podeszła do ciemnego zejścia piwnicznego, kiedy jednak Mitchell wyminął ją i wyciągnął do niej rękę nie zaprotestowała. Choć starała się stawiać pewne, nie budzące podejrzeń kroki, blizny na jej nogach wciąż były uciążliwe i nie była przekonana co do wąskich, wydeptanych stopni, które w świetle faktu, że znoszono tędy żywność, wydawały się co najmniej nieodpowiedzialne.
- Dziękuję - powiedziała cicho, splatając swoje zimne, szczupłe palce z jego cieplejszymi. Schody naprawdę były mokre, gdzieniegdzie także pęknięte. - Być może przy okazji odbudowy naprawią również te stopnie. Są... niebezpieczne - tchnęła cicho, gdy światło żarzącego się Lumos oświetliło jej wąskie źrenice. W tej perspektywie loki wokół jej twarzy zdawały się niemal białe. - Piwnica ma jeden poziom, ale kilka komnat. Boksów. W każdym magazynowane jest coś innego. - Było tu również cholernie zimno; o czym przekonała się szybko z drżeniem i obłokiem mgiełki wydobywającej się z ust.
To jednak, jak wiele innych niedogodności, nie zdołałoby jej powstrzymać. Gdy znaleźli się w mroku rozjaśnianym wyłącznie przez iskrę magii wysunęła wreszcie palce z jego dłoni, choć z ociąganiem. Własną różdżką podwiesiła między nimi orb Lumos maxima, który rozświetlił ściany wystarczająco żywo, by w drewnianych podporach dało się rozróżnić pojedyncze słoje. Oparła różdżkę o udo i spojrzała na Macnaira z wyczekiwaniem.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Spichlerz w pobliżu Worcester
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach