Wydarzenia


Ekipa forum
Ukryte stoliki
AutorWiadomość
Ukryte stoliki [odnośnik]21.09.15 22:42
First topic message reminder :

Ukryte stoliki

★★
W wąskiej wnęce w każdej z bocznych sal, w wiecznym półmroku, zlokalizowano pojedyncze stoliki. Są one idealnym miejscem na ubicie niekoniecznie legalnych interesów. Nie świeci się na nich żadna świeca, dlatego często pomijane są przez wzrok gości lokalu... A jeśli wiesz, że kto tam się znajduje, lepiej nie patrz zbyt często w tamtym kierunku.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ukryte stoliki - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ukryte stoliki [odnośnik]26.03.23 13:56
Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, na dłuższy moment zawieszając je na ciemnych, nieprzeniknionych oczach. Uśmiechnął się przelotnie, dość krzywo, bandycko i zabębnił palcami o blat stolika. Nie był świadom jej przeszłości, nie wiedział, co przeszła w swoim życiu i ile się nasłuchała, ale pozwolił sobie podejrzewać, że do jej uszu dotarło parę mniej lub bardziej kreatywnych obelg. A kiedy znało się tych kilka standardowych zarzutów, to równie dobrze można było powiedzieć, że zna się je wszystkie. W gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się do tego samego ― może niekiedy słowa były bardziej bezpośrednie, innym razem z kolei zawoalowane, ale do znudzenia przywoływały to samo.
Nie był pewien, czy chce ją dzisiaj zanudzać.
Krzywy uśmiech poszerzył się tylko w odpowiedzi na jej pytanie, a uwaga Victora chwilowo przepłynęła w stronę tego, co działo się poza zasięgiem jego wzroku. Nasłuchiwał, łowił kolejne odgłosy, ale nie wyłapał w nich nic specjalnie interesującego. Dzień jak co dzień, nic nowego, przynajmniej nie dla stałych bywalców.
Z ociąganiem strzepnął z włosów drobiny kurzu osypujące się z sufitu, nie zwrócił uwagi na barmana, pozostając dla niego milczącym cieniem, znajomą sylwetką rysującą się w półmroku. Bywał tu tak często, że pewnie i tak go rozpoznał, ale nie dbał zbytnio o ten fakt. Nie miał nic do ukrycia.
Słyszałem ― odezwał się w końcu mrukliwie, pochylił nieznacznie głowę, jakby chciał jej zdradzić wielką tajemnicę. ― Ale miałem nadzieję, że bardziej się przejmiesz i pochuchasz, wtedy podobno mniej boli ― rzucił, uderzając w podobnie ironiczno-zaczepny ton. Nie mogła wiedzieć - bo i skąd - że żywił osobistą urazę do całego uzdrowicielskiego zawodu z powodu brata. To chęć uniknięcia Hectora trzymała go najpierw z daleka od Munga, a potem od dowolnego uzdrowiciela, jakby istniało realne ryzyko, że medyk magicznie nagle zmieni się w Hectora i zacznie mu pierdolić nad uchem te swoje magipsychiatryczne frazesy.
Miała jednak rację w jednym ― dopóki nie pojawiała się absolutna konieczność skorzystania z takowych usług, to omijał je szerokim łukiem, zdając się na własną wytrzymałość, hartując się w ignorowaniu bólu i niedogodności.
Żartobliwe przepychanki odsunął jednak na bok w tym samym momencie, w którym zaczęła mówić o łączącym ich biznesie. Słuchał jej uważnie, skinął milcząco głową, gdy wyraziła pierwszą część swojego życzenia. Mógł być kim jej się tylko zamarzyło, a dostarczyciel używek brzmiał nad wyraz łagodnie na tle tego, co mogła mu zlecić. Nie miał co prawda do tej pory zbytniego udziału w podobnym procederze, jego niszą były morderstwa i mordobicia, ale nie widział specjalnych przeszkód w tym, by załatwiać Deirdre to, czego w danej chwili zapragnie. Wymagania miała wysokie ― jak zawsze ― ale wiedział doskonale, że za tymi wymaganiami stoi odpowiednio wysoka zapłata.
Co tylko chcesz ― odparł pewnie, bez cienia wątpliwości. ― Pociągnę za sznurki, parę osób wisi mi przysługę, zlokalizowanie dobrego towaru nie powinno być problemem. Jedyne czego potrzebuję, to czasu. Odkąd na niebie wisi ta pojebana kometa i odkąd zaczęły się przygotowania do Festiwalu, część szumowin powłaziła w dziury, trudno o dobrego pośrednika ― wyjaśnił spokojnie, tonem, który sugerował, że choć problem istnieje, to sam Victor zadba o to, by przestał.
Zsunął spojrzenie z jej twarzy w dół, na własne przedramię, ale zrobił to ostentacyjnie powoli, opieszale, a jeśli cień Mrocznego Znaku zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie ― nie dał nic po sobie poznać. Dłoń nie drgnęła, nawet wtedy, kiedy przesunęła na nią ostry paznokieć, częściowo wadząc o wrażliwą, zranioną tkankę. Victor uśmiechnął się paskudnie, ale na dnie błękitnych oczu dojrzeć się dało subtelny cień sympatii.
Nim zdążył dopytać ją o drugie życzenie, pojawił się wcześniej odprawiony barman. Victor strzelił spojrzeniem w bok, szybko zlustrował jego profil i wrócił do obserwowania swojej towarzyszki. Brzdęknęło szkło stawiane na stoliku, pojawiły się butelka ognistej. Wszystko to w ciszy i braku zainteresowania drugą stroną, barman wiedział, gdzie podziać oczy, by nie narzucać się zbytnio gościom tej sali.
Victor odezwał się dopiero wtedy, gdy tamten odszedł i ucichły kolejne wrzaski i odgłosy szamotaniny w dalszej części lokalu.
Zazwyczaj ta druga sprawa jest o wiele bardziej chujowa niż pierwsza ― stwierdził pogodnie, bazując na doświadczeniu. Sięgnął po butelkę, otworzył ją sprawnie i uzupełnił szklankę namiestniczki. ― Czy tak jest i tym razem? ― spytał, nie skrywając czającej się w tonie zaczepki.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]30.03.23 20:05
- Żeby wywołać we mnie przejęcie, musisz się bardziej postarać - odpowiedziała od razu, dalej z tym samym na wpół tajemniczym, na wpół kpiącym uśmiechem, nieporuszona również sugestią złagodzenia bólu mężczyzny. - Gdybyś przyczołgał się tutaj trzymając w ręce własną stopę albo obnażył rozciętą na pół klatkę piersiową...Kto wie, może naprawdę bym pochuchała - kontynuowała melodyjnie, właściwie nie kłamiąc, intrygowałaby ją historia tak poważnych obrażeń, zresztą, lubiła zapach i widok krwi. Poprawiał jej nastrój, lecz nie aż tak mocno, jak dobrze wykonana przez Victora robota. Mocniej poturbowany nie nadawałby się do wykonywania swych niezwykle ważnych obowiązków, mogli więc obydwoje ucieszyć się z jego względnie dobrego stanu zdrowia. Pozwalającego na przyjęcie zlecenia. Zmrużyła oczy, słysząc jego konkretną odpowiedź, świetnie, właśnie takiej reakcji się spodziewała, choć podkreślenie trudności związanych z terminem wykonania zadania niezbyt się jej spodobało.
- Czas. Deficytowa waluta - odparła po dłuższej chwili sugestywnego milczenia. - W nią jedną nie jestem hojnie wyposażona. Chcę sprawdzić jakość dostawcy jeszcze przed Festiwalem - podkreśliła swe wymagania, wiedziała, że wymaga niemal niemożliwego, lecz przywykła do stawiania podobnych wyzwań z całkowitą pewnością siebie. Już się nie wahała, zasługiwała na najlepsze, pod każdym względem, nawet tym nieoficjalnym, spowitym dusznym półmrokiem Nokturnu i usypaną w krótkie kreski niemoralnością. Potrzebowała narkotyków, nie dla siebie, dla sprawy - i dla spełnienia pewnych marzeń, które zapewne miały ponownie ziścić się podczas celebracji święta miłości. Tak ważnego dla niej: jako dla czarownicy i Namiestniczki, mającej powitać gości w lasach Waltham, po raz pierwszy goszczących to jedno z najważniejszych czarodziejskich świąt. - Wybierasz się na celebrację Brón Trogain? - dopytała jeszcze, ciekawie byłoby zobaczyć Victora w innym wydaniu, czerpiącego pełnymi garściami z doświadczeń gwarantowanych przez letni festiwal miłości. Skąpany w dyskretnym mroku lasu, woni piżma... i słumionym przez drzewa blasku tajemniczej gwiazdy.- Co mówi się w półświatku o tej komecie? O jej pochodzeniu? Wpływie? - dodała tym samym tonem, choć odpowiedź na to pytanie ciekawiła ją znacznie bardziej. Vale mógł mieć dostęp do wiedzy, która dla niej pozostawała daleko poza zasięgiem. Nie, żeby wierzyła w przewagę wieści z Śmiertelnego Nokturnu nad badaniami maginaukowców, lecz dobrze było posiadać zróżnicowane źródła informacji. W półmroku zapomnianych przez Merlina uliczek kryło się też wielu wyklętych magów, znawców artefaktów czy wiekowych wiedźm; kto wie, czy czasem nie bardziej świadomych natury niespodziewanych anomalii od siedzących za biurkami specjalistów.
Również zamilkła, gdy do ich stolika powrócił barman. Skinięciem głowy podziękowała Victorowi za nalanie whisky; upiła kilka łyków, krzywiąc się lekko. Wino z piwniczki Corentina zdecydowanie ją rozpuściło, kiedyś potrafiła cieszyć się byle trunkiem, zwłaszcza alkoholem wyciągniętym chyba z piekielnych czeluści rozpościerających się pod Białą Wywerną. Szklanka była brudna, lepiła się do palców, tym jednak się nie brzydziła, obrysowując opuszką palca nierówną krawędź szkła. Słysząc wulgarne przewidywanie dotyczące drugiej sprawy zaśmiała się cicho, krótko, melodyjnie, wręcz nie na miejscu; taki uroczy śmiech pasował do bankietów i pogawędek przy stołach zastawionych owocami morza, a nie do tego zawszonego, zapewne dosłownie, miejsca. - Nawet nie wiesz jak bardzo trafiłeś - skomentowała niejednoznacznie, sięgając za pazuchę płaszcza. Wyciągnęła z niej starannie złożony kawałek pergaminu, po czym położyła go na stole przed sobą, przesuwając go palcem po brudnym blacie. - Chcę żebyś dowiedział się wszystkiego o tym człowieku. O której wstaje w czwartki, jakiej drużynie Quidditcha kibicuje, ile lat mają jego dzieci i gdzie mieszkają jego rodzice. Czego się boi i czego pragnie - mówiła rzeczowo, poważniej niż w przypadku pierwszego zlecenia. - Wszystko to przy zachowaniu dyskrecji. Na razie potrzebuję informacji, najwrażliwszych i dokładnych. Działania podejmę sama, choć możliwe, że będę potrzebowała pomocy w...ich początkowej fazie - przesunęła wzrok gdzieś ponad ramię Victora, pozwalając sobie na chwilę zamyślenia. Czy zemsta naprawdę była tego warta? Czy nie powinna odpuścić i zapomnieć? Nie chciała brudzić sobie rąk, ale czuła, że potrzebuje domknięcia pewnego etapu. Odpłacenia pięknym za nadobne. Przeprowadzenia rytuału, pozwalającego jej na dobre ruszyć dalej. Przesunęła złożoną kartkę po blacie w kierunku Victora - a gdy ten ją otworzył, na papierze widniały tylko starannie wykaligrafowane personalia. Theophilius Vaillant.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]10.04.23 21:24
Skwitował te słowa połowicznym uśmiechem, bo tak samo, jak zarysowana przez nią sytuacja wydawała mu się abstrakcyjna, tak samo zdawała się być też realna. Jakoś nie przemawiała do niego wizja Deirdre przejmującą się byle pierdołą; zresztą, gdyby tak było, nie zaszłaby tak daleko. W tej czy innej sprawie, ale to nie był jego biznes i wolał trzymać się od podobnych myśli z daleka.
Nie spodobało jej się to, co miał do przekazania i wiedział, że tak będzie. Nie zwykł jednak owijać w bawełnę, albo zapewniać ją o czymś, co nie miało szans się ziścić, wiedział, że to wywołałoby jeszcze gorsze skutki niż przyznanie się wprost, tu i teraz. Zabębnił palcami o blat stolika, milcząc nie mniej sugestywnie niż ona.
Zrobię co mogę, jak zawsze ― zapewnił; głos mu nawet nie drgnął. ― Ale niecałe dwa tygodnie to kurewsko mała pula czasu na to, by znaleźć godnego dilera i równie godny towar. ― Przeciągnął po niej spojrzeniem, otwarcie oceniając. Przecież oboje wiedzieli, że zachcianki Namiestniczki nie będą należały do tych pospolitych, łatwo zaspokajalnych. Potrzebował jebanego magika zdolnego do wyczarowania Śnieżki dosłownie tu i teraz, prosto z rękawa. Takich ludzi nie znajdowało się pod byle kamieniem na Nokturnie.
Zleciłaś to jeszcze komuś? Żeby zwiększyć szanse na powodzenie? ― zagadnął znienacka. Musiał być świadom tego, czy ma to zlecenie na wyłączność, czy powinien podwójnie uważać na plecy i być jeszcze bardziej bezwzględny.
Wzruszył ramionami, nim skończyła zadawać pytanie o tą całą ucztę i szopkę. Lubił towarzystwo, owszem, ale jakoś niespecjalnie widział się odjebanego na odświętnie pośród tych wszystkich szych, szlachetnej krwi i całej reszty. Zdecydowanie wolałby się zaszyć tu, w Wywernie, albo uciec w wir pracy. Obchody święta, czy nie, zawsze było coś do roboty, zwłaszcza w okolicach Nokturnu, który zdawał się żyć własnym życiem.
Nie wiem ― przyznał szczerze, bez ogródek. ― Moje miejsce jest wśród podobnego mi rynsztoku społecznego. W cieniu magicznej społeczności, jeśli mam się silić na poetyckie określenia. A co, brakuje ci widowni? ― Uśmiechnął się znowu, tym razem znacznie weselej, prawie zaczepnie. Pozwalał sobie, a i owszem.
Odchylił się na krześle i splótł ramiona na piersi. Temat komety był tak zwanym tematem-rzeką i ilu ludzi, tyle tak naprawdę było opinii. I tak jak zawsze w tego typu przypadkach, zdecydowana większość tych opinii była gówno warta, albo ocierała się o pierdolenie takich głupot, że uszy więdły.
Część widzi w niej zwiastun końca świata. Inni powtórkę z anomalii. Jeszcze inni uznają, że bogowie nas kurwa nienawidzą, a wąski margines ma ją po prostu w dupie. ― Sam zaliczał się do ostatniego przypadku i był z tego całkiem zadowolony. Uznawał tylko jedną nadludzka siłę zdolną wpływać na los szarych robaczków i tą siłą była jebana dziwka fortuna, nikt więcej. ― Ale najwięcej pobożnych życzeń dotyczyło końca wojny, ktoś tam nawet odwoływał się do źródeł sięgających starożytności i Egiptu, podobno tam pojawienie się komety zakończyło spór o ziemię, bo uznano go za interwencję bogów, zwiastun gniewu. ― Znowu wzruszył ramionami. Może gdyby słuchał tamtego jełopa uważniej, to teraz mógłby przytoczyć więcej szczegółów.
Nie zdziwił się, wiedział z doświadczenia, że druga sprawa będzie jebać gównem na kilometr i że będzie o wiele bardziej złożona niż ta pierwsza. W zasadzie, wyglądało na to, że zdobycie dilera było jedynie wstępem, przystawką przed daniem głównym. Z kamienną miną sięgnął po złożoną na pół kartką i od razu zajrzał do środka. Żadna emocja nie odbiła się na jego twarzy; jeśli znał jegomościa, to nie dał nic po sobie poznać. W tej chwili stał się po prostu celem, osobą do potencjalnej eliminacji. Nikim więcej.
Zajmę się tym. ― Kartka trafiła za pazuchę jego kurtki, do wewnętrznej kieszeni. ― Jak głęboką pulą czasu dysponujesz w tej sprawie? Mam nadzieję, że więcej niż niecałe dwa tygodnie? ― Zbieranie informacji tak szczegółowych nie należało do jego specjalności, ale też nie zamierzał kręcić nosem na powierzone mu zadanie. Kto wie, może potem Deirdre każe obić typowi mordę i to już jak najbardziej będzie się wpisywało w jego specjalizację. Co więcej ― zrobi to z przyjemnością.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]18.04.23 13:56
Zdawała sobie sprawę z tego, że stawiała przed Victorem wyzwanie niemal niemożliwe, ale czyż właśnie nie od wykonywania zadań specjalnych zasłynął? Podejrzewała, że może mu się nie udać, ale i to założenie było częścią kontraktu. Pewnym testem. Chciała się przekonać, jak Vale działa pod presją czasu, na jak wiele go stać, jak zarządza ryzykiem i własnym sprytem, odnajdując się w trudnej sytuacji uniemożliwiającej długie planowanie drogi ewakuacyjnej. Nie czyniła tego złośliwie czy z premedytacją, tak się po prostu złożyło, o czym Victor wcale nie musiał wiedzieć. Ufała, że sobie poradzi, niezależnie od przeszkód rzucanych mu pod nogi razem z opadającymi wskazówkami zegara. - Wiem. Dlatego wybrałam do tego zadania ciebie, a nie wymuskanego cwaniaczka, który zemdleje przy pierwszym rzuconym zaklęciu - uśmiechnęła się czarująco, nie przestając się w niego wpatrywać, tak natarczywie i bez mrugnięcia, że na pewno wywoływało to pewien dyskomfort, jeśli nie irytację. - Powiedzmy, że na najbardziej pożądaną z przyjemności jestem w stanie poczekać nieco dłużej - zawiesiła głos, łaskawie pozwalając na negocjację. Wróżkowy pył pierwszej klasy, smoczy pazur ostry niczym łuska, diable ziele zbierane rączkami małych słodkich dzieciaczków, tak, tego potrzebowała jak najszybciej, na wile serce warto było poczekać. Nie chciała tanich zamienników lub byle czego, krwawych śmieci z jakichś rozrzedzonych dalekich krewnych wił o jasnych włosach i ślicznych buźkach; nie, skoro nie mogła, oszalała z mieszaniny zazdrości i pożądania, rozerwać klatki piersiowej Evandry i spomiędzy żeber wybrać co smakowitych kąsków, to chciała zadowolić się czymś niemal tak dobrym. - Próbowałeś kiedyś? - Śnieżki, tego nie musiała uściślać, rozumieli się bez słów. Zagadnęła, bo była ciekawa, nie tylko, czy Vale'a było stać na podobny rarytas finansowo, ale czy moralnie znajdował się w zasięgu jego możliwości.
- Może tak, może nie - odparła powoli, w zamyśleniu, mrużąc oczy. Chciała zobaczyć jego reakcję, złość, niechęć, może zawód. Nie przeciągała jednak droczenia w nieskończoność, westchnęła i upiła kolejny łyk piekącego napoju. - Nie, nie bój się, rywalizujesz tylko z czasem, nie z jakimś przystojnym chłopcem na posyłki - uspokoiła go, chciała, by skupił się na pracy a nie na oglądaniu się przez muskularne ramię. Zresztą, nawet gdyby zatrudniła kogoś jeszcze, nie powiedziałaby mu o tym. O tym też nie musiał wiedzieć, tak jak i o lekkim niepokoju związanym z londyńskimi obchodami Festiwalu Lata. Cała odpowiedzialność za powodzenie wydarzenia nie spoczywała na jej barkach, ewentualna porażka dotknęlaby ją jednak niezależnie od faktycznego zaangażowania.
- Na pewno widok twojej zadbanej twarzy poprawiłby mi nastrój - skomentowała miękko i kpiąco zarazem, nie potrzebowała wsparcia, zwłaszcza od człowieka Nokturnu, który stereotypowo mógłby zaszkodzić pokojowym celebracjom miłości. Madame Mericourt nie powinna mieć nic wspólnego z osobami spod ciemnej gwiazdy, oczywiście oficjalnie - społeczeństwo nie zdawało sobie sprawy z korzyści, jakie można było uzyskać posiadając wpływy nawet w najbrutalniejszych kręgach piekielnych. Dostęp do cennych informacji był tylko jedną z nich.
- Intrygujące - skomentowała zdawkowo zaskakująco rzeczowy i barwny opis reakcji na pojawienie się komety, podejście prostego ludu wcale nie okazało się takie banalne, a odpowiedź Victora tylko utwierdzała ją w przekonaniu o jego potencjale. Nie wybuchnął śmiechem, nie zbył jej pytania, nie odparł, że kometa to znak, że trzeba się nachlać i wyruchać portową dziwkę - jak na otoczenie, w jakim się poznali, wykazał się wręcz skrajną elokwencją. Może jednak powinien wyjść z wspomnianego wcześniej cienia magicznej społeczności, by pławić się w jej blasku? Uśmiechnęła się do siebie. - W drugim przypadku nie musisz się śpieszyć. Im delikatniej zdobędziesz informację, tym lepiej. Chcę, żeby moje spotkanie z tym mężczyzną było dla niego prawdziwą niespodzianką. Niezapomnianą wręcz - podkreśliła, wierzyła, że Vale załatwi sprawę zgodnie z wytycznymi. Uniosła ponownie lepką od alkoholu szklankę i pociągnęła kolejny, sowity łyk, jakby pieczętując ich biznesową umowę. - I ostatnia kwestia - kąciki jej ust lekko zadrgały, stosowała metodę małych kroków, ale nie zamierzała przeciągać struny. - Masz może kontakty w mugolskim półświatku? Wśród szlamu? Buntowników? - spytała wprost, wbijając przeszywające spojrzenie całkiem czarnych oczu w jego twarz, tak, by nie umknął jej nawet drobny grymas. Nie chciała go wystraszyć ani zasugerować, że współpracuje z podobnymi degeneratami - potrzebowała po prostu dojścia, informacji, do jakich ani ona, ani Cornelius, ani nawet Dirk nie mogli dotrzeć, będąc czarodziejami. Przywódcy mugolskiego ruchu oporu ciągle pozostawali nieuchwytni, żałosne poświęcenie Longbottoma wydłużyło proces pochwycenia ich tropu, musieli więc wrócić na dobrą ścieżkę. Im szybciej, tym lepiej.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]02.05.23 10:41
Gdyby była kimś innym, zapewne spytałby się uprzejmie na chuj się tak gapi, ale wolał nie przeginać. Każda cierpliwość ma kiedyś swoje granice, a on ― cóż ― pozwalał sobie. Niezbyt owijał w bawełnę, nie uważał na język, bywał bezczelny i zbyt szczery, ale wiedział też, gdzie leży granica, której lepiej nie przekraczać.
Zamiast więc bezczelnego pytania ― odpowiedział jej tym samym. Spojrzeniem długim i natarczywym, wwiercającym się w ciemne tęczówki Śmierciożerczyni; przenikliwym i analizującym, jakby w tej krótkiej chwili miał dostęp do całego wachlarza jej sekretów i brudnych sprawek.
W takim razie umowa ― mruknął miękko i uśmiechnął kątem warg. Zadanie, niemożliwe czy nie, zostało oficjalnie przyjęte, a Victor zamierzał dołożyć wszelkich starań, by Deirdre wyszła z tej współpracy zadowolona.
Nie miałem zbytniej okazji. Drogie gówno, a mi nie płacą za bycie naćpanym. ― Wzruszył ramionami bez żalu. Nie wzbraniał się przed używkami, nie próbował zgrywać jakiegoś czystego i nieskalanego, ale jego priorytety układały się inaczej. Żeby zarabiać ― musiał mieć sprawny sprzęt. Żeby mieć sprawny sprzęt ― musiał opłacić konserwatora albo samodzielnie kupić odpowiednie składniki. Śnieżka, choć potencjalnie osiągalna, nie kusiła go aż tak bardzo, by pozbawić się słodkiego bezpieczeństwa poduszki finansowej, która była dla niego cenniejsza niż ewentualny dylemat związany ze sposobem pozyskiwania tego narkotyku. Zresztą ― lubił myśleć o sobie, jak o kimś, kto nie posiada sumienia i nie zadręcza się kwestiami moralnymi. Echo pytania Kiny odezwało się nieproszone w jego głowie: “Zapierdoliłbyś kobietę w ciąży, gdyby ci przypadkiem weszła w paradę? Gdybyś dostał takie zlecenie?”.
Odpowiedź na to pytanie stawiała go między ludźmi, których kręgosłup moralny nie istniał już od dłuższego czasu.
Skinął głową, przyjmując jej odpowiedź bez dyskusji. Nie był do końca pewien, czy może wierzyć jej na słowo, ale współpracowali już od dłuższego czasu i do tej pory nie miał jej nic do zarzucenia. Pieniądze były zawsze na czas, w umówionej kwocie, zlecenia ― choć momentami kurewsko trudne ― były jednocześnie przyjemnym i wątpliwie moralnym wyzwaniem, którego potrzebował.
Prawie mnie przekonałaś ― odpowiedział jej w podobnym tonie, ani myśląc by brać jej słowa na poważnie. Mimo punktu wspólnego w postaci zleceń, należeli obecnie do innych światów i nie wątpił, że gdyby ich znajomość wypłynęła na światło dzienne ― stałby się kimś bardzo niewygodnym, godzącym w reputację namiestniczki Londynu.
Skinął głową, zapamiętując wypowiedziane przez nią słowa. Potrafił być dyskretny, potrafił poruszać się zwinnie i cicho. Ostatecznie, potrafił też przykleić się komuś do dupy, podążać jak cień. Szpiegostwa samego w sobie mógł nie lubić, uważać za upierdliwe, ale czy tego chciał czy nie, było stałym elementem pracy skrytobójcy.
Uśmiechnął się krzywo, paskudnie, kiedy ostatnie pytanie wybrzmiało w przesiąkniętym alkoholem powietrzu. Nie musiał się kryć i udawać, że nikogo nie zna, nie szukał w panice odpowiednich słów, by okryć wstydliwą prawdę. Wydawał się rozluźniony. I lekko rozbawiony.
Kiedyś miałem ― odparł nisko, mrukliwie. ― Ale odkąd Londyn został oczyszczony, było ich tylko coraz mniej. Familia skupia swoje działania wokół stolicy ― błękitne oczy błysnęły niebezpiecznie w zgaszonym, mdłym świetle Białej Wywerny ― ale ― zaznaczył z ociąganiem i wyraźną przyjemnością ― nic nie stoi na przeszkodzie by poszukać nieco dalej. Jeśli masz życzenie ― nazwij je.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]05.05.23 12:04
Nie musieli przybijać sobie oślinionych dłoni, by oficjalnie podpisać cyrograf dotyczący kontynuowania współpracy, wystarczyło słowo Victora. A słowo przestępcy, zakapiora i czarodzieja spod ciemnej gwiazdy, wbrew pozorom, znaczyło naprawdę wiele. Tylko niezwiązani z półświatkiem przykładni obywatele mogli uwierzyć w złą renomę obietnic składanych przez ludzi z Śmiertelnego Nokturnu. Deirdre częściej zawodziła się na przysięgach arystokratów i polityków niż przedstawicieli społecznego marginesu; ci często mieli nienaruszalny kodeks moralny, co prawda działający tylko w przypadku złota a nie poszanowania życia lub zdrowia, lecz nie zamierzała na to narzekać. Vale dodatkowo był po prostu bystry, wiedział, co mu się opłaca, a dobra relacja z Mericourt i zaspokajanie jej nawet dziwacznych czy niemal absurdalnych potrzeb zdecydowanie przynosiło mu wiele korzyści. Więcej niż ktokolwiek inny mógłby zaoferować, przynajmniej do czasu, gdy na horyzoncie pojawiłby się ktoś bogatszy i bardziej wpływowy. Takich ludzi było wielu, oczywiście, że tak, ale mało kto uderzał w tak niskie i brudne rejony, czuła się więc niemal bezpiecznie. Czujna, ale zadowolona, krótkim skinięciem głowy wyraziła uznanie dla przyjęcia detali zawartej ustnie umowy, po czym znów upiła łyk palącej przełyk whisky. Na dnie zebrało się jej najwięcej - a może były to resztki po denaturacie? W Białej Wywernie rzadko kiedy domywano szklanki. - Szkoda, prawda? To by było życie - uśmiechnęła się beznamiętnie, chciałaby rozsmakowywać się w Śnieżce całymi dniami, lecz znała ryzyko, śmierć mogła przyjść szybciej niż wyczekiwana rozkosz. Coś za coś, na świecie nie istniały przyjemności bez konsekwencji, a Deirdre była zbyt opanowana i harda, by dać się ponieść narkotycznemu szaleństwu. Albo tak sobie wmawiała, starając się zachować przytomność i zdrowy rozsądek, co udawało się jej niemal zawsze, o ile w pobliżu nie znajdował się Tristan.
Tu go jednak nie było, sama więc dbała o swoje sprawy, ukontentowana z przebiegu spotkania z Vale'm. Wszystko załatwione sprawnie, bez zbędnego marudzenia, konkretnie, w atmosferze nokturnowego szacunku. Alkohol mógłby być lepszy, bez dwóch zdań, lecz czasem dobrze było przypomnieć sobie o początkach; o tym, co piła, gdy nie mieszkała w luksusowej willi, martwiąc się o to, co zje na kolacje, o ile cokolwiek. Znacznie milej i wygodniej załatwiało się interesy z pozycji władzy; cóż, Cornelius miał rację, w delegowaniu obowiązków było coś przyjemnego, a wrodzony perfekcjonizm powinien nieco ustąpić - nie wszystko musiała robić sama.
- Mam nadzieję, że nie należysz do szlamolubów. Jeśli tak i się o tym dowiem, a dowiem się na pewno - zawiesiła głos, ostrzegawczo, nie rzucała słów na wiatr, takie informacje docierały do niej bardzo szybko - nie skończy się to dla ciebie dobrze. Eufemistycznie ujmując - zakończyła swobodnie, nie musiała zniżać głosu do groźnego szeptu ani odmalowywać skali tortur, jakim poddałaby Victora, gdyby ten postanowił zdradzić. W jakikolwiek sposób. Ciągle mu jednak wierzyła, złoto było przecież cenniejsze od śmierdzących glonami mugolaczych szumowin. - Potrzebuję odnaleźć Charlesa Hoggsa, jednego z członków mugolskiego ministerstwa i ruchu oporu. Urodził się i przebywał w Londynie, ale pewnie teraz zniknął poza jego granicami. Ma powiązania z Glenvilem Headem i Mannim Shinwellem, ten ostatni podobno znajduje się w Glasgow, lecz jego rodzina pochodzi właśnie stąd, z dzielnicy Chelsea - mówiła nieco ciszej, rzeczowo, przekazując Victorowi wszelkie detale, które mogłyby mu pomóc wpaść na trop Hoggsa. Deirdre zamierzała szukać go różnymi sposobami, tymi oficjalnymi - i tymi mniej. Im szersze spektrum, tym szybciej mogli dopaść śmierdzącego uciekiniera i wymierzyć mu oraz jego szlamim koleżkom sprawiedliwość.
- Informuj mnie na bieżąco o postępach, listownie. W każdej z tych pilnych spraw - poleciła po chwili milczenia,, mimo zaufania chciała trzymać rękę na pulsie. Korespondencja była bezpieczną formą kontaktu, miała ostatnio jeszcze więcej obowiązków, które nie pozwalały na częste spotkania w podobnych spelunkach. Ponownie zarzuciła na głowę kaptur i podniosła się z krzesła. Nie musieli bawić się w pożegnania, życzenia zdrowia i pomyślności, łączyły ich tylko - i aż - interesy. Zdawało się, że Deirdre opuści ich stolik bez żadnego dodatkowego słowa lub gestu, lecz gdy wymijała krzesło Victora, położyla mu rękę na ramieniu w niemal przyjacielskim geście, pochylając się nad jego karkiem. - Nie spieprz tego, Vicky - szepnęła mu ostrzegawczo do ucha, drugą dłonią niemal niezauważalnie sięgając do jego kieszeni spodni. Wsunęła tam pękaty mieszek z galeonami, zaliczkę, mającą przekonać go do jeszcze bardziej efektywnej i pilnej pracy. Później - wyprostowała się i odeszła, znikając za bocznymi drzwiami, mając nadzieję, że niedługo Vale przekaże jej wyłącznie dobre wieści. I równie wykwintne, sproszkowane przyjemności.

| ztx2 :pwease:


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Ukryte stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach