Wydarzenia


Ekipa forum
Główna ulica
AutorWiadomość
Główna ulica [odnośnik]02.12.12 0:17
First topic message reminder :

Główna ulica

Ulica Pokątna zmieniła się. Kolorowe, błyszczące witryny, które przedstawiały księgi zaklęć, składniki eliksirów i kociołki, były niewidoczne, ukryte pod przyklejonymi na nich wielkimi ministerialnymi plakatami. Większość tych posępnych fioletowych afiszy z zasadami bezpieczeństwa była powiększoną wersją broszur, które rozsyłano latem, a inne przedstawiały ruszające się czarno-białe fotografie znanych przestępców przebywających na wolności. Kilka witryn było zabitych deskami, w tym ta należąca do Lodziarni Floriana Fortescue. Z drugiej strony ulicy rozstawiono wiele podniszczonych straganów. Najbliższy, stojący przed księgarnią "Esy i Floresy", pod pasiastą, poplamioną markizą miał kartonowy szyld przypięty z przodu:

AMULETY
Skuteczne przeciw wilkołakom, dementorom i Inferiusom

Zaniedbany, mały czarodziej potrząsał naręczami srebrnych symboli na łańcuszkach i kiwał w stronę przechodniów. Zauważył, że wielu mijających ich ludzi ma udręczone, niespokojne spojrzenie i nikt nie zatrzymuje się, by porozmawiać. Sprzedawcy trzymali się razem, w swoich zżytych grupach, zajmując się własnymi sprawami. Nie widać było, by ktokolwiek robił zakupy samotnie.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna ulica [odnośnik]12.01.19 14:59
Ollivander otworzył szeroko oba ślepia, wlepiając w pannę Fortescue prawdziwie zachwycone spojrzenie.
- Naprawdę? Mogłabyś? Nie chcę sprawiać kłopotu, ale wuj od rana suszy mi głowę o ten chodnik, jakby to zobaczył to nie dałby mi spokoju do końca tygodnia! W głowie już słyszę ten śmiech - a nie mówiłem! A trzeba było poświęcić pół godziny na odśnieżanie! A mama? Szkoda gadać, jakby zobaczyła tę dziurę to od razu by się zaczął lament, że Titusie znowu! ZNOWU zniszczyłeś nową szatę! Że globusa od tego dostała i już nie wie jak do mnie mówić, żeby mi to zostawało w głowie zamiast wylatywać drugim uchem, ech... - kolejne głośne westchnięcie wypadło spomiędzy titusowych warg, kiedy załamał nad tym wszystkim ręce. Bo już tylko to mu zostało - załamać ręce i mieć nadzieję, że Garrick nie widział niczego z okna Różdżkarni. Nie słyszał jednak jak pęka ze śmiechu, więc pewnie się włóczył gdzieś po zapleczu, albo przysypiał za ladą.
- Mhm. - pokiwał łepetyną, faktycznie nieco ostrożniej stawiając każdy kolejny krok - Będę musiał to zrobić. - chociaż totalnie mu się nie chciało. Ale Florence (i wcześniej wuj) miała rację - niejeden mógł sobie zbić tyłek na lodzie i o ile kolejni szlachcice lądujący na bruku mogliby wyglądać MEGA zabawnie, o tyle ktoś faktycznie zrobiłby sobie w końcu krzywdę i... i kaszana. Oberwałby za to po uszach.
- Rety, nie wiem jak się odwdzięczę, będę twoim dłużnikiem do końca życia. - pokiwał energicznie głową, ruszając z dziewczyną ramię w ramię. Powoli i ostrożnie, stopa za stopą.
- Kto by to pomyślał, że w czerwcu tyle śniegu spadnie! Że w ogóle spadnie JAKIKOLWIEK! Istne szaleństwo. Mamy lato, no halo, w lato to lody na Pokątnej powinny być tylko w lodziarni. - wywrócił oczami. W głowie się to nie mieściło! Ktoś powinien coś zrobić z tymi anomaliami i to jak najszybciej - A właśnie, jak tam w lodziarni? Interes się kręci, pomimo niesprzyjającej aury? - zapytał, wbijając spojrzenie w dziewczęcy profil. On akurat był gościem sklepu niezależnie od pogody - jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy nad Anglią wisiała prawdziwa zima, a kartki w kalendarzu jasno mówiły o lutym, chadzał wraz z Lottą na ich pierwsze randki właśnie do przybytku rodzeństwa Fortescue.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Główna ulica [odnośnik]12.01.19 21:10
4/5

Florence już tylko pokręciła głową, słysząc to długie wyznanie. No cóż, jeśli miałaby być szczera, być może właśnie tak powinno się stać. Może wuj powinien zobaczyć obtłuczone ręce i zaśnieżone kolana Titusa a matka porządnie obsztorcować go za zniszczone ubranie. Jeśli jednak faktycznie było tak jak mówił, Florence nie sądziła, by faktycznie wyciągnął jakieś wnioski ze swoich błędów. Nie zmieniało to jednak faktu, że skoro już zdecydowała się mu pomóc, to słowa zamierzała dotrzymać. Jednocześnie nie miała zamiaru puszczać mu płazem tego chodnika - bo to naprawdę było niebezpieczne. Ona sama nie chciałaby się poślizgnąć, tak jak to zrobił Titus! Ani chybi coś by sobie złamała!
- Może jakaś zatyczka by się przydała - spróbowała zażartować, żeby jakoś pocieszyć chłopaka. Ech, chyba lepiej, żeby chłopak zaczął sobie przypominać, gdzie schował łopatę! Jak już tylko zszyje mu tę wielką dziurę na szwie, Florence na pewno będzie z okna pilnować, czy uprzątnął chodnik. I jeśli tego nie zrobi, to sama pójdzie i powie jego wujowi, to co trzeba! Bardzo lubiła Titusa, ale była zdania, że ze swoich obowiązków każdy wywiązywać się musi.
- Masz rację, to bardzo dziwne i niepokojące. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko jakoś się unormuje. Ludzie czują się bardzo skonsternowani - To nie było naturalne. I gdyby to chociaż było coś wytłumaczalnego - jakieś dziwne eksperymenty z magią, prowadzone przez ministerstwo czy nieoczekiwana migracja jakiegoś potężnego, lodowego stworzenia, które potrafiło mrozić swoim oddechem... nie była co prawda pewna czy coś takiego istnieje, ale przynajmniej byłoby to w miarę racjonalne wytłumaczenie. Tymczasem konkretnych informacji wciąż brak!
- Oh, wciąż mamy wielu klientów. Może faktycznie nie aż tylu, ile normalnie o tej porze roku... ale jednak ludzie przychodzą. Potrzebują słodkich łakoci, żeby trochę poprawić sobie humor. Nawet jeśli śnieg jest piękny, to potrafi być też bardzo przygnębiający. Tym bardziej, że przecież w kalendarzu nie ma żadnych świąt! Ludzie wpadają do nas, by się trochę rozweselić i proszą o smaki typowe dla okresu bożego narodzenia, rozumiesz to? - uśmiechnęła się, chociaż doskonale ich wszystkich rozumiała. Po pierwsze, ludzie wciąż byli zaniepokojeni. Anomalie pojawiły się stosunkowo niedawno i wszyscy czuli się bardzo nieswojo. No, a ponadto, biały puch kojarzył się przecież właśnie ze świętami! - z piernikami, tartą, puddingiem, pieczonym indykiem. Myśl, że to tylko anomalia, mogła każdemu popsuć nastrój.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Główna ulica - Page 31 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Główna ulica [odnośnik]19.01.19 14:42
Nokturn leżał poza strefą wszelkiej jurysdykcji i każdy rozsądny czarodziej o tym wiedział. Ci mniej rozsądni przekonywali się zazwyczaj na własnej skórze. Czarodziejska policja rozkładała ręce, naloty aurorów nie przynosiły skutku: na miejscu jednej wyplenionej kliki rozwijały się trzy następne. Przestępczy półświatek w tej części Londynu żył i miał się dobrze; nic nie zapowiadało, by coś się w tej kwestii zmieniło. Parę lat temu, kiedy dopiero co zdołał się zaszyć, podskakiwał z każdym głośniejszym odgłosem. Uważał, jak stawia stopy, coby sprawiać wrażenie bardziej pewnego, nigdy nie wychodził ze swojego mieszkanka bez kaptura naciągniętego na głowę i wzroku spuszczonego w ziemię. Podejmował środki ostrożności leżące w jego zasięgu i wykorzystywał dar, który w końcu do czegoś się przydał. Umiejętność bycia niewidzialnym, niezauważanym i pomijanym faktycznie sprzyjała rozwijaniu własnego biznesu na nielegalnym gruncie. Ostatecznie wyglądał tak biednie i nieciekawie, że nawet łapserdaki szukające zwady, dawały mu spokój i zaczepiały kogoś bardziej dorastającego do ich ligi. Zdarzało się, że draby rzucały mu nawet butelkę - podobno na odwagę - zgromadził ich całą kolekcję, bojąc się odmówić i nie mając odwagi, aby z niej pociągnąć. Pędzona w piwnicy, mocna jak diabli whisky nie należała do jego ulubionych napitków, zresztą alkohol w połączeniu z otwartym ogniem dawał kombinację zbyt wybuchową jak na spokojne standardy Hawthorne'a. Mieszającego się mimowolnie w niezłą kabałę. Usilnie unikał awantur, próbował przynajmniej, a i tak pakował się w sytuacje, w których uczestniczyć nie chciał. Najlepszy dowód na to, że powinien siedzieć w domu nie wyściubiać nosa ze swojego strychu. Po co, skoro na zewnątrz czekają wyłącznie niespodzianki, zmienne i problemy, jakich łatwo mógł uniknąć?
Ciał nigdy nie było mało. Tutaj ludzie umierali łatwo, choć wbrew powszechnej opinii i plotkom (części nie negował) rozpuszczanym przez nadopiekuńcze matki i organy sprawiedliwości, duży procent wykańczały choroby i bieda. Sprostujmy: jeśli ktoś umierał pchnięty zardzewiałym nożem na wskutek swej niewypłacalności i zalegania z czynszem, Robin także zaliczał to na poczet nędzy. Dlatego to konkretne, jeszcze dychające nie poczyniło na nim piorunującego wrażenia. Widywał zwłoki całkiem świeże, w stanie rozkładu, takie, co to jeszcze się ruszały, ale nie miały najmniejszych szans na powrót do formy. Normalne w tej dzielnicy Londynu. Dziwna była jednak uderzające podobieństwo do kompana z lat szkolnych, który nigdy nie powinien wystawić za granicę z Pokątną nawet dużego palca od stopy. Prewett i owszem, był narwany, ale takiej brawury to się po nim nie spodziewał. Różniło się to od nocnych eskapad do komórki z zapasem ingrediencji należących do Slughorna.
-Niech siedzi cicho - warknął, nie patrząc na piegowatą twarz rudzielca. Sentymenty nic tylko bruździły - nie potrzebował ich. Pomoże mu, a potem niech znika. Idzie i nie wraca. Nie miał miejsca na dawne sympatie w obecnym życiu, w którym nauczył się troszczyć tylko o siebie.
Położył dłoń na czole Prewetta, sprawdzając, czy nie począł gorączkować. Blade policzki szalenie odróżniały się od wiecznie zarumienionej twarzy, którą zapamiętał - coś ewidentnie było nie tak.
-Zimno ci? - spytał, choć nie zaobserwował, by Rorym targały dreszcze i drgawki. Chciał wykluczyć działanie zatrutego jadu; nie był co prawda uzdrowicielem, ale tyle mógł zrobić.
-Niech leży spokojnie - przykazał, po czym rozerwał materiał jego spodni, odsłaniając ranę na łydce. Już napuchniętą, zacmokał przyglądając się jej z uniesionymi brwiami. Niedobrze. Wyjął zza pazuchy słoiczek z gęstą maścią, podsuwając ją uprzednio Prewettowi pod sam nos.
-Wie, co to jest? - spytał, gwiazdę wodną powinien bez trudu rozpoznać po zapachu. Rozsmarował odrobinę pasty na zranionym miejscu, obserwując jak krwiaki się wchłaniają, a ślady po ugryzieniu powoli scalają się ze skórą.
-Bazyliszek - parsknął, też wymyślił - niech myśli. Jak się nazywa, co? Niech nie chodzi więcej po Nokturnie. Znajdzie ludzi, którzy pójdą za niego - pouczył Rory'ego i poruszył się niespokojnie na ławce. Iść, nie iść? Zrobił dokładnie tyle, ile musiał - nic tu po nim. Wspominki były mu wybitnie nie na rękę, a Prewett zawsze był okropnie gadatliwy.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Główna ulica [odnośnik]01.02.19 17:03
- Na pewno się unormuje. - pokiwał głową, chociaż w jego głosie dało się wyczuć nutkę niepewności; ostatnio wszystko było jakieś dziwne i zamiast dążyć do normalności, to dążyło do jeszcze większego zdziwaczenia. Prosta ścieżka, którą magiczny świat gnał do przodu od wielu wieków, nagle przekształciła się w kompletnie pokręconą dróżkę w dodatku wyłożoną rozgrzanymi węglami. I weź tu człowieku funkcjonuj! Nie dało się. A przynajmniej nie całkiem normalnie - jeszcze trochę, a ludzie zaczną chodzić na rękach, witać się zamiast żegnać i myć piaskiem, a zamki lepić z wody. Ostatecznie Ollivander wcale by się nie zdziwił.
- Hm, w sumie wcale im się nie dziwię, sam łapię się na tym, że zaczynam już odliczać dni do Gwiazdki, a przecież to jeszcze całe pół roku! - parsknął śmiechem, w ten sposób kwitując jej słowa. Dobrze było słyszeć, że interes się kręci, nawet jeśli kręcił się tylko jakoś. Oni z kolei przez to wszystko mieli w Różdżkarnii urwanie głowy - jak jeden klient wychodził, to na jego miejscu pojawiało się dwóch kolejnych i tak dalej i tak dalej. Ollivanderowie uwijali się jak mróweczki, nie było czasu na odpoczynek i nawet on, wciąż będąc tylko uczniem, chwytał się znacznie poważniejszych rzeczy niż jeszcze kilka tygodni wstecz. Ale każda ręka do pracy była na miarę złota, a on przecież umiał już całkiem sporo. Kto wie, być może niebawem z poziomu adepta awansuje do poziomu mistrza i oto on, Titus Flavius Ollivander, zostanie wreszcie pełnoprawnym różdżkarzem. Ta myśl napędzała go do działania jak nic innego. Zaciskał więc zęby i zakasał rękawy, przyjmując kolejne zlecenia.
- A śpiewające lody? - wypalił nagle, wyciągając usta w szerokim uśmiechu - Podobały się komuś? - zapytał. Właściwie nie był do końca pewien czy Florence zdaje sobie sprawę z tego, kto stał za pierwszo kwietniową anomalią, która nawiedziła wówczas lodziarnię, ale... cóż, czasem miał po prostu za długi jęzor. I jeśli wraz z Florianem wciąż szukali sprawców tego drobnego żartu, to mogli przestać - jednego z nich miała właśnie przed sobą.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Główna ulica [odnośnik]08.02.19 12:02
- Jak pogoda się nie poprawi, może faktycznie trzeba będzie pomyśleć nad jakimś świętem, które mogłoby zastąpić Gwiazdkę - mruknęła, chociaż miała nadzieję, że jednak się bez tego obejdzie. A może funkcję tego święta przejąłby Festiwal Lata, który organizowali Prewettowie? Chociaż wtedy wydarzenie to trzeba by było przechrzcić na Festiwal Zimy. Ale do sierpnia było jeszcze sporo czasu, może więc do tego czasu pogoda się ogarnie.
- Śpiewające...? - powtórzyła, zanim zdała sobie sprawę z tego, do czego pił. Do tej pory wydawało jej się, że odnaleźli twórcę tego psikusa. Bertie zdradził się niemal od razu, bo gdy Florence szła tego dnia do lodziarni, natknęła się na małoletnią krewną tego dowcipnisia. Dosłownie kilka chwil potem dostrzegła także samego Botta, jak czaił się za rogiem i głupio się chichrał. Nietrudno jej się więc było domyślić, że to właśnie on stał za tymi wszystkimi śpiewającymi, narzekającymi, usypiającymi i tańczącymi lodami. Przynajmniej tak myślała do tej pory, bo jak się okazało, sprawców było dwóch! Florence zmarszczyła lekko nos, przypominając sobie, że ten nieoczekiwany psikus niemal doprowadził Florka do zawału - biedak zupełnie stracił głowę, kiedy jeden z klientów zasnął po ledwie liźnięciu swoich lodów. Bał się, że mężczyzna umarł! I oczywiście to lekko spóźniona tamtego dnia Florence musiała wszystko doprowadzić do porządku - wrzasnąć na śpiewające lody, by swoje serenady nuciły zdecydowanie ciszej, przekonać te z narzekających smaków, że ich los wcale nie jest taki zły, no i oczywiście jak najprędzej wynieść usypiające lody na zaplecze. To był dość stresujący poranek.
- Od razu je zjedliśmy - odparła mu dość lakonicznie, nie wyszczególniając czy poprzez "my" miała na myśli siebie i Floreana, czy też może jednak klientów. A co, nie mogła dać chłopakowi zbyt dużo satysfakcji!
Dziura, która pojawiła się na ubraniu Titusa podczas jego chodnikowych akrobacji na szczęście okazała się dość prosta do załatania. Puścił tylko szew, a nie materiał, Florence mogła więc w miarę sprawnie naprawić szatę chłopaka. - Jakich oni nici używają do tych szlacheckich szatek, są słabe jak słoma - mruknęła, kończąc wiązać ostatni supeł na szwie i oddając chłopakowi ubranie. Nie było idealnie, ale niestety lepiej nie potrafiła. Pozwoliła jeszcze Titusowi skończyć pić herbatę, który mu zaparzyła. Potem musieli się już jednak pożegnać.
- Tylko pamiętaj! Odśnież chodnik! Będę cię pilnować z góry!

zt


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Główna ulica - Page 31 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Główna ulica [odnośnik]10.03.19 0:38
| 13 września

Trzynasty września był iście szalonym dniem.  Jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej pomagać przy remoncie w miejscu pracy, a po Muzeum Brytyjskim nie spodziewała się takich „zleceń”. Na całe szczęście Matt, któremu towarzyszyła, prędko uporał się z problemem, nawet z tym, który stworzyła sam Gwen.
Gdy wychodziła z pracy, w pomieszczeniu socjalnym czekała na nią paczka. Malarka nie miała pojęcia od kogo mógłby być, ale dołączona do niego notatka sugerowała, że najpewniej to jakiś z jej magicznych znajomych. Może to od Morie? Albo Clary?
Nie myśląc nad tym za długo wyszła z muzeum, prędko trafiając na Pokątną: pogoda dopisywała, więc rudowłosa nie miała szczególnej ochoty na przesiadywanie w domu, a dzień był jeszcze dość wczesny. Wprawdzie czuła, że robi się głodna, ale uznała, że najwyżej zje coś na mieście.
Spacerując po Pokątnej zapomniała o paczce aż do chwili, w której usiadła na jednej z ławek. Wyciągnęła wtedy z materiałowego woreczka pakunek i zaczęła oglądać go ze wszystkich storn. Po chwili otworzyła pudełko, ciekawa zawartości. Od razu do nosa Gwen dotarł zapach słodkich ciasteczek. Mmm! To pewnie od Clary, zdecydowanie od niej. Pewnie pomagała Bertiemu przy pieczeniu i pomyślała o swojej znajomej. To tak miłe z jej strony!
Sięgnęła po pierwsze z ciasteczek. Wyglądało i pachniało obłędnie, dlatego malarka czym prędzej wsadziła je do ust. Och, jakie ono jest kruche! Słodkie, ale nie za słodkie. Lekko kwaśne, dzięki dodatkowi malin, a ta czekolada! Gwen nie wahała się i prędko sięgnęła po kolejne… i jeszcze po kolejne… aż w pudełku zostało tylko jedno, jedyne, ostatnie, które postanowiła zachować na później. Przecież nie może się tak objadać, na dodatek przed obiadem.
Wzięła głęboki oddech: te ciasteczka naprawdę poprawiły jej humor i sprawiły, że na twarzy Gwen pojawił się szeroki uśmiech. To takie miłe, że ktoś zechciał zrobić jej taki niespodziewany prezent. Szkoda tylko, że się nie podpisał…
I wtedy jej wzrok utkwił na nim. Na najwspanialszym z mężczyzn, którego kiedykolwiek spotkała.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight


Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Grey dnia 26.03.19 11:19, w całości zmieniany 1 raz
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Główna ulica [odnośnik]10.03.19 19:46
Ochłonięcie po ślubie okazało się zadaniem nieco trudniejszym, niż początkowo zakładał - Ollivander sądził bowiem, że tygodniowy czas ciszy przed ceremonią odpowiednio pogodzi go z pewnymi aspektami oraz wyrzeczeniami, ale momentami wątpliwości tylko się nawarstwiały, tworząc gęstą mgłę, w której musiał trochę pobłądzić zanim się z niej wydostał. Spodziewał się powrotów tego stanu, ale starał się nie wybiegać myślami w przód zbyt mocno. Obydwoje uciekali w swoje zajęcia, Julia przesiadywała w lecznicy długie godziny, on z kolei po obowiązkowych zajęciach i dopilnowaniu porządku w sklepie, ślęczał nad numerologicznymi księgami i rzędami wypisywał cyfry, próbując dojść do wniosków oraz odpowiedzi na nurtujące pytania. Zaczął nawet wychodzić poza sferę różdżkarstwa, powoli kierując się w stronę rozpisywania potencjału zaklęć, zaczynając od prostych i powszechnych, świadom, że popełnia jeszcze zbyt wiele błędów, by pracować nad skomplikowanymi czarami. Na warsztat brał Orchideus, Lumos, Flagrate czy Memoria - zwracał uwagę na to, za co odpowiadają konkretne liczby, jak modyfikują zaklęcie przy subtelnych zmianach, a wszelkie obserwacje skrupulatnie spisywał w prędko zapełniającym się notatniku. Zbyt długo odkładał zajęcie się numerologią na poważnie - teraz zachłysnął się tą dziedziną, poświęcając jej naprawdę wiele czasu.
Ten dzień był wyjątkowo spokojny - w sklepie nie działo się prawie nic, większość obowiązków została wykonana, do naprawy zostały zaledwie trzy różdżki, zaś klientów nie było wcale. Ollivandera dziwił ten stan rzeczy, ale korzystał z niego, zalegając za ladą ze swoimi zapiskami, w spokoju i skupieniu. Nawet nie zauważył, gdy zegar wybił koniec zmiany. Wtedy też, zgodnie z planem, ruszył do księgarni, chcąc zaopatrzyć się w nowy tytuł - wolał być na bieżąco - i uzupełnić przy okazji braki, jakie ostatnio zauważył w swojej prywatnej biblioteczce. Szedł pewnie, dosyć żwawym jak na siebie, choć nie przesadnie szybkim krokiem, będą już całkiem blisko celu, dzieliły go trzy, może cztery witryny, ale wtedy pasek eleganckiej torby pękł - niespodziewanie, przecież służyła mu świetnie i nie zauważył żadnych przetarć - a jej zawartość wylądowała na bruku - była niedomknięta? Nie mógł uwierzyć. Atrament w ozdobnym słoiczku spadł niefortunnie, rozlewając się pomiędzy kamieniami, a Ulysses, z cichym przekleństwem rzuconym pod nosem, schylił się, by zebrać swoje notatki i ciężkie księgi zanim nasiąkną czernią.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Główna ulica [odnośnik]10.03.19 22:24
To, że Ulysses upuścił rzeczy wydawało się jej zrządzeniem losu. Wiedziała, kim jest ten mężczyzna: zajmował się różdżkami, nawet kiedyś go odwiedziła, choć nie sądziła, aby ją pamiętał. W końcu miał wielu klientów, ona była tylko jednym z nich. Malarce jednak zapadł w pamięć, jednakże… nie w ten sposób. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? Jego szlachetne rysy, ten sposób poruszania się, ta niezwykła postawa. Jego widok zaparł jej dech w piersiach.
Nie czekała. Chwyciła pudełko z ostatnim ciasteczkiem i ruszyła biegiem w jego stronę.
Pomogę panu! – oznajmiła, dobiegając do Ulyssesa i kładąc pudełko z ciasteczkiem ostrożnie na ziemi. Zaczęła pomagać mu w zbieraniu rozrzuconych przedmiotów. Zauważyła, że na ziemi wylądowały książki… och, a więc nie tylko był przystojny, utalentowany (różdżkarstwo to przecież trudny zawód!), ale i oczytany. Naprawdę, jak mogła wcześniej nie zwrócić uwagi na tego mężczyznę?
Chwyciła kilka książek, plamiąc przy okazji palce atramentem. Nie zwracała jednak na to uwagi: w końcu i tak zwykle jej palce były brudne od farby. A czy to czerwony barwnik, czy czarny atrament… to naprawdę nie robiło jej różnicy. Szczególnie w TAKIEJ chwili.
Proszę – podała mężczyźnie jego rzeczy, spoglądając na niego maślanymi oczami. Jej tęczówki były wyraźnie rozszerzone, a wzrok nieco nieobecny, tak jakby rudowłosa była pod wpływem alkoholu, czy narkotyku. Bo z resztą w pewnym sensie była.
Nie potrafiła spuścić z niego wzroku. Och, Apollo, jak mogłeś obdarzyć jakiegokolwiek człowieka taką urodą? A ty, Ateno, taką mądrością i takim talentem? Czy bogowie, istniejący i nie istniejący, specjalnie połączyli ich ścieżki, by na zawsze byli razem? A może Afrodyta zesłała go na jego drodze, by pogrążyła się w miłosnej rozpaczy, tworząc z myślą o kochanku, z którym nie będzie mogła nigdy być? W końcu jak ktoś tak doskonały mógłby chcieć za żonę tak zwykłą malarkę, bez nazwiska, rodziny czy posagu? Może będą jak Romeo i Julia, tworząc zakazany związek, piękniejszy od wszystkich innych? Było tyle możliwości, a Gwen była gotowa przystać na każdą, byleby tylko móc spędzić z tym mężczyzną choćby chwilę dłużej.
Chociaż właściwie… jak on miał na imię? Wiedziała, że jej wybranek miał na nazwisko Ollivander, ale jego imienia nie potrafiła sobie przypomnieć. Uświadamiając sobie to, wypaliła natychmiast:
Nazywam się Gwen Grey, nie wiem, czy pan mnie pamięta…
Liczyła, że znając jej miano, sam poczuje potrzebę, aby zdradzić swoje imię.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Główna ulica [odnośnik]11.03.19 19:35
Najpierw usłyszał kroki, instynktownie czując, że są kierowane w jego stronę, lecz powstrzymał się przed zaciśnięciem szczęki, gestu mimowolnie uskutecznianego w podobnych momentach. Niekoniecznie miał ochotę na towarzystwo, a tym bardziej pomoc w zbieraniu rzeczy z bruku - nienawidził, kiedy ktoś bez pozwolenia lub konkretnego wskazania dotykał jego rzeczy, zwłaszcza jeśli nie był nikim bliskim - Ollivander należał do ludzi bardzo prywatnych i zamkniętych, nawet członkowie rodziny miewali problemy w komunikacji z nim - nie wspominając nawet o niedawno poślubionej kobiecie. Gwen nie trafiła więc zbyt fortunnie z lokowaniem swych spontanicznych i nieprzewidzianych uczuć, co jednak mogła poradzić? Kątem oka dostrzegł pudełko z ciasteczkiem, które młoda dziewczyna odstawiła obok, deklarując chęć pomocy.
- Proszę się nie trudzić, to nic takiego - odparł spokojnie, zerkając na rudowłosą przelotnie. Nie zdradził irytacji, uważając bardzo, by w słowach nie przepleść nieuprzejmości, na szczęście potrafiąc ukryć swoje uczucia bardzo sprawnie. Spieszył się, pragnąc załatwić prędko swoje sprawy i zająć się ponownie numerologią. Nie poświęcił dziewczynie zbyt wiele uwagi, zamierzając raczej zabrać rzeczy i pójść dalej, zostawiając za sobą ten krótki akt dobroci z jej strony - oczywiście nie usłuchała go, podnosząc książki i nieuważnie plamiąc eleganckie okładki atramentem, który wcześniej płynął tuż obok.
- Dziękuję - odparł, nie zawierając w tym słowie nic poza formalną uprzejmością, chwytając książki tak, by nie pobrudzić swoich palców. Większość rzeczy spoczęło już w uszkodzonej torbie, te ostatnie przetrzymał, chcąc odczekać, aż atrament wyschnie - w domu prędkie Chłoszczyść albo sprawna ingerencja skrzata powinny załatwić sprawę. Tutaj nie zamierzał się tym trudzić, wolał jedynie uniknąć rozprzestrzenienia się czerni na skrupulatne notatki.
Dopiero po chwili spostrzegł ten maślany wzrok, dosyć mocno alarmujący i tym bardziej zachęcający do prędkiego odwrotu. Obejrzał się powoli za siebie, chcąc się upewnić, czy przypadkiem ktoś magicznie nie zmaterializował się za plecami, postanawiając zaskoczyć młódkę. Nie. Swoją Julię już miał, ale do Romeo było mu daleko, więc ich historia trochę na tym cierpiała. Już miał się żegnać i zniknąć w księgarni, ale zatrzymała go kolejnymi słowami - w pół obrotu, z tą nieszczęsną torbą, opartą o biodro i przytrzymywaną dłonią. Rzeczywiście, jakiś czas temu odwiedzała sklep, jak przez mgłę pamiętał - bardziej niedbalstwo w temacie różdżki niż ją samą. Mieli sporo klientów, nie każdy zapadał w pamięć. Kultura nie pozwalała mu kryć swojego imienia, skoro już postanowiła się przedstawić.
- Ulysses Ollivander - odpowiedział krótko, jeszcze nie domyślając się, że ciasteczka były winowajcami całego zdarzenia. Podniósł pudełko, o którym zapomniała, podając je dziewczynie. - Proszę nie zapomnieć. Miłego dnia - powiedział, chcąc zrobić kolejne kilka kroków w stronę swojego celu.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Główna ulica [odnośnik]11.03.19 22:45
Oczywiście, że nie przejęła się jego prośbą: każdy dobrze wychowany mężczyzna zareagowałby tak samo. Ale to, że tak powiedział, nie oznacza, że tak sądzi. Po prostu są słowa, które należy wypowiedzieć w niektórych sytuacjach i te właśnie należały do takich. Dlatego Gwen musząc pod nosem, że to przecież żaden kłopot, nic nie zrobiła sobie z jego prośby.
Niemazaco – wyrzuciła z siebie. – N… n… naprawdę nie ma za co.
To przecież była czysta przyjemność móc przebywać obok niego, oddychać tym samym powietrzem co on, pomagać mu, choćby w tak błahej sprawie.
Westchnęła, słysząc jego imię. Tak doskonale do niego pasowało. Wszystko w nim wydawało się takie spójne, takie idealne. Każdy gest, każde słowo, tembr głosu, ta mrukliwość i tajemniczość.
Po chwili Ulysses wręczył jej pudełko, o którego istnieniu zdążyła niemal zapomnieć. W końcu przy takim mężczyźnie to ostatnie ciasteczko było naprawdę nic nie warte.
O…o… oczywiście – wyjąkała.
Gdy jednak jej miłość wstała i postanowiła odejść, Gwen czuła, że nie może go zostawić. Nie może pozwolić mu tak po prostu pójść, nie dając im szansy na bycie razem. Bała się, że Ulysses zapomni o niej, że nie poświęci jej ani jednej myśli po tym spotkaniu. Dlatego gdy wstał, ruszyła za nim, otwierając przed nim pudełko.
A… a może… chciałby pan… ciasteczko? – Była wyraźnie zaaferowana, z ledwością składając zdania.
Ostatni malinowo-czekoladowy przysmak leżący samotnie w pojemniczku na pewno nie wyglądał szczególnie zachęcająco, ale jego ostry, wręcz nienaturalny zapach było czuć nawet z dość dużej odległości.
Niech tylko nie odchodzi, niech tylko się zatrzyma i weźmie ciasteczko. Na pewno jeśli ich spojrzenia się spotkają, Ulysses pojmie wielkość i prawdziwość uczucia Gwen. Może dotrze do niego, że są sobie przeznaczeni i że ich wspólny związek będzie najpiękniejszym, co mogłoby im się kiedykolwiek przydarzyć. Jej artystyczne talenty w połączeniu z jego niezwykłą inteligencją stworzą z nich duet, który będzie w stanie przeciwstawić się każdej trudności. Nawet tej, która mogłaby zesłać na ich dwójkę śmierć.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Główna ulica [odnośnik]13.03.19 22:21
Miał w ostatnich miesiącach (nie)szczęście do dziwnych, nienaturalnych sytuacji - począwszy od spotkania z oszałamiająco pociągającym mężczyzną na moście, gdzie deszcz amortencji nawtykał im do głów wzniosłych planów wobec siebie; idąc przez nagłą materializację Jessy Diggory dokładnie w jego sypialni, po której poruszał się w eleganckim szlafroczku; kończąc na ucieczce z zoo, w dodatku na pingwinich nogach. Naprawdę miał wrażenie, że coraz mniej rzeczy zdolnych jest do wprawienia go w szczere zdumienie - może dlatego lekko zbagatelizował rozmyte spojrzenie Gwendolyn, skupiając się bardziej na sprawnej i szybkiej ucieczce, do której ostatecznie nie doszło. Niemniej, zdołało mu już pod kopułą zaświtać, że problem może tkwić w tym przeklętym eliksirze albo jakimś paskudnym uroku. Nie sądził, by panna Grey od wizyty w sklepie Ollivanderów czas spędzała na rozpamiętywaniu tamtego spotkania, wytężając pamięć. Nie przypominał sobie także, by wypowiadała się lub zadawała pytania w ten sposób, co dziś. Inaczej - taki stan prawdopodobnie zapadłby mu w pamięć. Niekoniecznie przejmował się tym, że mogła paść ofiarą czyjegoś żartu - ot, takie rzeczy się zdarzały. Bardziej problematyczny był fakt, iż on także stał się częścią tej niepotrzebnej intrygi.
Zatrzymał się, ponownie skrywając oznaki irytacji, lecz choć spoglądał na dziewczynę z absolutnym spokojem, nietrudno było wyczuć chłód, bijący z jasnych tęczówek. Nabrał pewności co do źródła uczucia, kiedy pudełko zostało otwarte, a intensywna woń dotarła do jego nozdrzy - nie było innej opcji. Przez osłabiony zmysł węchu tak mocno przebijała się tylko amortencja i zapach kojarzony z Valerie. Westchnął ciężko, nie odpowiadając przez chwilę. Wolał zabrać ciastko i mieć pewność, że dziewczyna nie zje go zaraz, przedłużając w ten sposób swoje (i jego) upokorzenie.
- Poproszę - odpowiedział dosyć burkliwie, a na pewno bez entuzjazmu, ale zabrał ostatnią sztukę słodkości, zastanawiając się, co z nią teraz zrobić. Nie odłoży jej luzem do torby, szkoda utłuścić notatki i zostawić masę okruchów. - Zostawię na później - poinformował, chcąc ominąć etap namawiania do zjedzenia. Schował je więc do kieszeni, dyskretnie sprawdzając, czy ktoś na Pokątnej przypadkiem nie dostrzeże tego haniebnego procederu. Na Merlina, wyglądali teraz pewnie, jakby przekazywali sobie podejrzany towar. Może powinien podsunąć to ciasteczko swojej Julii, wtedy przynajmniej mieliby połowę poetyckiego duetu. Zerknął jeszcze na pudełko, próbując oszacować jego pojemność i dojść do tego, jak dużo ciastek musiała zjeść malarka. Za dużo.
- Ma ich panna więcej, czy to już wszystkie? - zapytał sucho, bynajmniej nie skupiając się na głodzie i ogromnej ochocie na ciastka, a na upewnieniu się, że ewentualna reszta zostanie wyeliminowana.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Główna ulica [odnośnik]14.03.19 9:46
Gdyby Gwen była w normlanym stanie pewnie od razu poczułaby się speszona spojrzeniem Ulyssesa. Nie lubiła być problemem dla innych i starała się być co najwyżej miła i pomocna, nie nachalna. Pod wpływem amortencji spojrzenie jej ukochanego wydało jej się co najwyżej niezwykle pięknie i godne najbardziej znamienitych arystokratów, nie zirytowane. Podziwiała każdy detal w wybranku swojego serca, pragnąc, aby dał jej choć drobny znak oznaczający, że odwzajemnia jej głębokie, prawdziwe uczucie.
Z radością oddała Ulyssesowi ciasteczko, rozmarzonym głosem odpowiadając mu „proszę, smacznego” i „oczywiście”. Nie zważała na brak entuzjazmu w jego głosie, wpatrzona w jego oczy. Miała wrażenie, że jej kolana są tak miękkie, że nie będzie w stanie zrobić kolejnego kroku. Pan Ollivander był zbyt doskonały.
Pokręciła głową.
To wszystkie, niestety. Ale mogę upiec, jeśli pan tylko ma na jakieś ochotę – powiedziała. Ton jej głosu był dalej nienaturalnie rozmarzony; Gwen właśnie wyobrażała sobie, jak cudownie musiałaby się czuć, gdyby Ulysses choć na chwilę ją dotknął. Gdyby musnął palcami jej dłoń, gdyby obdarzył ją choć krótkim uśmiechem… To byłoby tak cudowne, tak wspaniałe… Tylko czemu on tego nie robił? Czemu krył w sobie te głębokie uczucia, które musiał do niej czuć?
Ach, no tak. Mężczyźni! Zamknięci w sobie, tajemniczy… Tacy właśnie byli przecież najbardziej pociągający. Ciekawe, co skrywa Ulysses. Wampiryzm? A może był wilkołakiem i dlatego wolał nie wchodzić w żadne związki? Albo jego rodzina zabraniała mu spotykać się z kobietami? Gwen zdawała się nie zauważyć, że mężczyzna jest już na pewno po trzydziestce i prawdopodobnie rodzice nie mają na niego aż takiego wpływu.
Gdybym mogła jakoś panu pomóc… – zaczęła delikatnie, mając nadzieję, że tym samym skłoni go do zdradzenia tajemnicy, które skrywało jego serce. W końcu co z tego, że się nie znali. Tak prawdziwe uczucie, jakie rozkwitło pomiędzy nimi (a o którym Ulysses po prostu jeszcze nie wiedział) sprawiało, że mogli sobie nawzajem zaufać. Bo komu innemu wierzyć, jak nie wybrankowi swojego serca.
Jest pan niewyobrażalnie przystojny – wyrwało jej się niespodziewanie, wciąż tym samym tonem, choć siła eliksiru zaczynała powoli słabnąć i gdzieś tam, z tyłu głowy, Gwen miała wrażenie, że coś jej nie pasuje w związku z tym zdaniem.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Główna ulica [odnośnik]15.03.19 0:05
Naprawdę nie chciał jej upokarzać, nie mając w tym żadnego interesu ani przyjemności - nie miał jednak wpływu na działanie eliksiru, który teraz krążył w jej żyłach i miał szczerą nadzieję, że kres tej farsy jest bliżej niż obydwoje się spodziewali. Pokiwał ze zrozumieniem głową - świetnie, więc ciasteczka teoretycznie mieli z głowy, kolejna porcja eliksiru miłości raczej nie wchodziła w grę, musiał jeszcze tylko wymyślić, jak umknąć i pozwolić nieprawdziwym uczuciom ochłonąć i powrócić do normalnego stanu.
- Nie, nie. Nie trzeba - zaprzeczył krótko, automatycznie odrzucając opcję pieczenia kolejnych ciasteczek - już to jedno, które posiadł, było zbyt wielką ilością, zważając na to, co się w nim zawarło. - Skąd je panna ma? - zapytał, domyślając się, że dostanie szczerą odpowiedź, bo choć maślany wzrok nie peszył go, podpowiadał, że w tym stanie poszłaby za jego krokami na koniec świata. Od zadowolenia z tego stanu rzeczy był całe mile. Zastanawiał się tylko, czy nie przyjęła ich od kogoś nieznajomego - co wciąż pozostawało wyłącznie jej problemem.
Zdecydowanie był wampirem, ze swoim wyrachowaniem, powściągliwością emocjonalną i inteligencją błyszczącą w oczach, jak gdyby przerósł swój wiek, nawet się na stereotypowy wizerunek krwiopijcy nadawał. Na palcu z kolei miał złotą obrączkę, do której już przywykł, mijając ją wzrokiem obojętnie, jakby wcale się tam nie pojawiła - Gwen najwyraźniej też jeszcze jej nie widziała, albo widzieć nie chciała.
- Pomóc? - zapytał z lekkim zaskoczeniem, zaraz przypominając sobie, że musiała wymykać się logice, będąc pod wpływem eliksiru. Nie miał pojęcia, co układało się w jej wyobrażeniach. Uniósł brwi na bezpośredni komplement, mrugnął dwukrotnie, podejmując szybką decyzję. Trzeba ją po prostu gdzieś zakotwiczyć.
- Bywam - stwierdził, wciąż bez emocji, zupełnie niespeszony nasycając zdanie sarkazmem. Zerknął na szyld lokalu, obok którego się znajdowali i dopiero wtedy coś mu zaświtało. Mógł co prawda zabrać ją do księgarni i poprosić o znalezienie nieistniejącego tytułu, ale sam zmierzał właśnie tam. - Właściwie, po krótkim namyśle, mam ochotę na te ciasteczka, ale zupełnie nie odnajduję się w cukierniach. Czy mogłaby panna zdobyć dla mnie parę? Dwa? Cztery? - zapytał, sugestywnie i bardzo kulturalnie uchylając drzwi. Po prostu tam wleź.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Główna ulica [odnośnik]15.03.19 1:59
Gwen nie miała pojęcia, czym były nasączone ciasteczka: była przekonana, że to po prostu zwykły prezent od Clary i nawet nie przeszło jej przez myśl, że coś mogłoby być z nimi nie tak. Dlatego nawet, gdyby Ulysses się zgodził, malarka po prostu wręczyłaby mu zwyczajne, nie najwyższych lotów słodkości. W końcu żaden z niej był cukiernik. Potrafiła co najwyżej przygotować proste potrawy, co pozwalało jej nie umrzeć z głodu.
Przyszły dziś w paczce do mojej pracy – powiedziała radośnie. – Nie były podpisane, ale koleżanka czasem podrzuca mi słodkości. – Nie była to do końca prawda. Clara przyszła do niej z takowymi tylko ten jeden, jedyny raz, gdy odwiedziła ją w mieszkaniu trzy dni temu. Amortencja jednak podkręcała rzeczywistość, sprawiając, że obecnie dla Gwen ta dziewczyna wydawała się najlepszą przyjaciółką, która (bez powodu) wysyła jej tego typu paczki.
Jednocześnie Gwen zaczynała stać nieco stabilniej na ziemi. Jej uśmiech był wciąż szeroki, ale wielkość źrenic powoli, powolutku wracała do normalnej wielkości. Eliksir powoli przestawał działać.
Tak… p… p… pomóc – wyjąkała niepewnie, właściwie nie mając już pojęcia, w czym miałaby Ulyssesowi pomóc. Przecież nie wyglądał na zagubionego, wręcz przeciwnie. Czemu ona w ogóle zadała mu to pytanie?
Kiwnęła głową, słysząc propozycję Ulyssesa.
Oczywiście! Nie wiem, czy znajdę takie same, ale na pewno będą równie wspaniale, jak te! – wypaliła, jednocześnie marszcząc brwi i kręcąc głową, wewnętrznie nie zgadzając się z wypowiadanymi przez siebie słowami.
Już miała wejść do lokalu, gdy zatrzymała się w pół kroku. Znów pokręciła głową, po czym syknęła, łapiąc się za nią. Nagle zaczynała ją boleć. Może to ze zmęczenia? W końcu spędziła większą część dnia w pracy, a w nocy oczywiście niewiele spała. Mogła się czuć źle. Odwróciła się w stronę Ulyssesa.
Przepraszam, ale to chyba jednak zły pomysł. Moja głowa… chyba muszę iść odpocząć – mówiła, krzywiąc się. – Nie ma pan nic przeciwko? Właściwie… ja… przepraszam, ale chyba… chyba coś mi się źle wydawało…
Rozglądała się wokół z nieco nieprzytomnym wzrokiem. Właściwie czemu ona zaczepiła tego mężczyznę? Przed chwilą wydawał jej się absolutnie najpiękniejszy na świecie, ale teraz cały ten zachwyt jakby wyparował.
Ja chyba… powinnam iść do domu. Naprawdę źle się czuje – stwierdziła, powoli zaczynając się wycofywać.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Główna ulica [odnośnik]15.03.19 12:11
Oczywiście, mógł się spodziewać - przecież była dziewczyną, która różdżkę trzymała blisko pędzli, terpentyny i farb olejnych, nie bacząc na nic - przecież takie szczegóły przenosiły się na życie i podejście do świata, stąd wsunięcie dziarsko ciasteczek niewiadomego pochodzenia wcale dziwić go nie musiało. Wywołała w nim wręcz trochę złości - gdyby była jego córką, siostrą, kimkolwiek bliskim sercu, zadbałby porządnie o uświadomienie konsekwencji takiej ignorancji. Przecież tam mogło być wszystko, cholerna trucizna, coś wywołujący trwały uszczerbek na zdrowiu, naprawdę cokolwiek. I było. Westchnął ciężko, nie powstrzymując się specjalnie. Koleżanka prawdopodobnie zadbałaby o podpisanie paczki, chyba że trafił swój na swego i niespecjalnie przejmowała się takimi szczegółami albo była bardzo złośliwa i nie chciała zostawiać dowodów, gdy już podrzucała słodkości nasączone amortencją. Momentalnie zauważył zmiany, dokładnie obserwując szczegóły - mowa ciała nie była już tak skrajna, a źrenice wyraźnie wskazywały na to, że eliksir kończy działanie. Zachowywała się lekko sprzecznie, widział momenty zawahania, zastanowienia - dobry znak. Nie odpowiadał już, czekając tylko, aż wejdzie do lokalu albo oprzytomnieje, każda z tych opcji była dobra. Pokiwał tylko głową, dając znać, że jakiekolwiek ciastka będą w porządku, nie dodając, że później i tak miała zjeść je sama. Uniósł brwi, spoglądając pytając na dziewczę, gdy odwróciła się i złapała za głowę, dając jednoznaczny znak. Wysłuchał jej słów, powstrzymując uśmiech cisnący się na usta - nareszcie.
- Absolutnie - oczywiście, że nie miał nic przeciwko. Sięgnął za to do torby, odszukując fiolkę z dawką eliksiru przeciwbólowego, który ostatnio nosił ze sobą na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, ból głowy nie mógł przerywać pracy. - Może potrzebuje panna eliksiru przeciwbólowego? - zapytał spokojnie, udając nawet ciut troski, gdy wysuwał rękę do przodu, ale cofnął ją prędko, kiedy faktycznie sięgnęła po eliksir. Nie żałował jej, skądże. Może tym razem reakcja była automatyczna, jeszcze pod wpływem resztek amortencji, lecz wciąż nierozsądna. - Proszę uważać na rzeczy niewiadomego pochodzenia - przestrzegł z lekką prośbą. - Ciastka, eliksiry. To nie jest dobry pomysł - zwłaszcza dla mugolaka, w takich czasach. Niektórzy nie mieli skrupułów. - Uważaj na siebie, panno Grey - dodał, kiwnąwszy krótko głową na pożegnanie, nie przedłużając tej chwili - tak samo nieromantycznej już w oczu obydwojga. Próg księgarni przekroczył z myślą, że trafić mogła zdecydowanie gorzej.

| zt x2


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 31 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432

Strona 31 z 38 Previous  1 ... 17 ... 30, 31, 32 ... 34 ... 38  Next

Główna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach