Wydarzenia


Ekipa forum
Teatr Palladium
AutorWiadomość
Teatr Palladium [odnośnik]29.04.16 1:32
First topic message reminder :

The Palladium

★★★
Teatr Palladium powstał w 1910 r., to największy i najsłynniejszy teatr w Anglii albo i całej Wielkiej Brytanii. Aby znaleźć się w czarodziejskiej części teatru, należy przejść przez jedną z kotar mniejszych bocznych scen, które dla mugoli wydają się na tyle nudne, że ci instynktownie omijają to miejsce.
W teatrze występują gwiazdy najwyższego formatu, stałym gościem jest tutaj piękna Belle, niezwykle często goszczą artyści ze Stanów Zjednoczonych. Główna scena otoczona jest doprawdy imponującą widownią dodatkową upstrzoną wygodnymi kilkuosobowymi lożami balkonowymi.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:17, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
teatr - Teatr Palladium - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Teatr Palladium [odnośnik]20.03.19 11:40
Grała perfekcyjnie – zdawała sobie z tego sprawę, bez zadufania, potrafiła przecież kształtować rzeczywistość i samą siebie płynnie dopasowując się do potrzeb scenerii. Tym razem, tego wyjątkowego i niebezpiecznego wieczoru, scenerii dosłownej, znajdowali się bowiem prawdziwym teatrze, na wiekowych deskach, po których kroczyły podziwiane gwiazdy, sprzedając widzom marzenia o wielkiej miłości. Oni prezentowali ją jednej istocie, wymagającemu choć bezcielesnemu krytykowi. Nie wątpiła, że wzbudzą w nim zachwyt, jej rola równoważyła pewne niedociągnięcia Tristana: w ciemnobrązowych oczach czaił się dystans, przytłumiony romantycznymi słowami, lecz doskonale widoczny dla jego ukochanej. Spoglądała na niego z oddaniem, nie powstrzymując wzruszonego drżenia, gdy ujął jej dłonie we własne. Mocne, szorstkie, pewne: czy kiedykolwiek dotykali się w taki sposób? Czuły, delikatny, prawie nieśmiały w porównaniu z siłą, z jaką zazwyczaj przyciągali się do swych ciał. Taka zmiana wzbudzała w niej dezorientację, podlaną jednak goryczą a nie nieśmiałym przejęciem. Potrzebowała go tak, jak nigdy wcześniej i jednocześnie budził w niej najmocniejszy lęk i gniew. Krzywdził ją, powoli otwierała oczy na rzadziej opisywany w literaturze akcent romantycznych historii, stający się jej udziałem. Być może tak czuła się Julia, zakochana do szaleństwa i jednocześnie przerażona konsekwencjami nieposłusznych emocji, rozpaczliwie szukająca jakiegoś rozwiązania, gotowa błagać o wyrzeczenie się nazwiska – lecz ona nie była aż tak bezradna, mogła sama podjąć decyzję o porzuceniu rodziny. Deirdre pozostawała bierna, nie miała do zaoferowania nic, a prowadzące ku zagładzie, tragiczne uczucie oplatało wyłącznie jej serce – nieodwzajemnione.
Zdawała sobie z tego sprawę, gdy w ciszy czekali na reakcję ducha, kwitującego ich występ aplauzem, a następujące później pełne napięcia nasłuchiwanie ostatnich grzmotów anomalii, tylko wyostrzyło poczucie goryczy, odrzucenia, lęku. Twarz Tristana przybrała obojętny wyraz; wstał z kolan nieśpiesznie, lecz i beznamiętnie, nawet na nią nie patrząc: brakowało tylko wytarcia rąk o materiał spodni, odruchowego pozbycia się romantycznej bliskości.
Stała jeszcze chwilę bez ruchu, w tym samym miejscu, wpatrując się w miejsce, w którym przed momentem klęczał Rosier, przyzywający ją do tu i teraz chłodnym tonem. I konkretnym pytaniem, pomagającym otrząsnąć się z żalu. Potrzebowała dystansu, pamiętała, co ostatnio jej uczynił, dlatego nie od razu ruszyła jego śladem ku wyjściu. Naciągnęła na głowę kaptur, skrywający twarz, jeszcze rozjaśnioną i poruszoną przedstawieniem. – Jeszcze nie wiem. Porozmawiam z jednostką badawczą. A potem z Burke’m, może Edgar będzie znał specjalistę od tego typu magicznych elementów – odparła cicho, idąc kilka kroków za nim. Musiała zająć czymś przerażone myśli, a zgłębienie sekretów łuski było dobrym rozwiązaniem.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Teatr Palladium [odnośnik]21.03.19 21:26
Jej słowa dobiegły go od razu, niesione echem przestrzennej sali; nie wtrącił się w jej wypowiedź, mówiła rozsądnie. Najpierw powinna zapytać o zdanie czarodziejów, którzy uchodzili za posiadających najrozleglejszą wiedzę, później można było kombinować innymi drogami - Edgar i jego przemytnicy byli jedną z nich, być może trafną. Wiedział, że tej tajemnicy nie będzie łatwo rozwiązać, jednak musieli dołożyć do tego każdego wysiłku, jaki dołożyć byli w stanie. Alphard sporo wiedział o tych syrenach - być może potrzebowała eksperta z zakresu historii magii. Znali tylko jednego. - Pomów też z Magnusem - zasugerował, Rowle był specyficzny, ale nie można było odmówić mu naprawdę rozległej wiedzy z tej dziedziny. Być może mógłby powiedzieć coś więcej. Zasugerować, podpowiedzieć, cokolwiek. Nie zatrzymał się - szedł dalej przed siebie, doskonale znając rozkład korytarzy tego teatru - bywał tu niejednokrotnie, kiedy to miejsce tętniło jeszcze życiem - i skierował się ku wejściu, nie oglądając się za siebie. Przez cały ten czas słyszał kroki Deirdre, podążające tuż za nim, jak cień - byli ze sobą tak blisko i tak daleko jednocześnie. Minąwszy próg - zatrzymał się na moment, wysuwając z kieszeni srebrną papierośnicę i przelotnie spojrzał na Deirdre, nie częstując jej. Zapalił - mocno zaciągając się nikotynowym dymem, na moment wspierając się o ścianę budynku. Nie powinno ich tutaj być, ale ucieczka nie powinna też sprawić im większej trudności, o ile tylko trafi na nich zbłąkany patrol. To miejsce wydawało się już na tyle stabilne, że nie powinno przyciągać zbędnej uwagi przez najbliższy czas. Póki anomalia nie wróci, wiedzieli już, że to możliwe.
- Bywaj, Deirdre - pożegnał się krótko, dogaszając ogarek o ścianę budynku - i spojrzawszy na nią przez ramię, równie krótko, ruszył przed siebie kilka kroków, nim rozmył się we mgle, którą wnet porwał podmuch wiatru. Był już późny wieczór, powinien był już znaleźć się w domu.

zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
teatr - Teatr Palladium - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Teatr Palladium [odnośnik]22.03.19 9:16
Liczyła na odpowiedź, komentarz dotyczący podjętych kroków, ale między nimi wybrzmiewała wyłącznie cisza, przerywana uderzeniami obcasów o zakurzoną posadzkę głównej nawy teatru. Milczenie oznaczało zgodę, pochwałę, czy też nieme niezadowolenie z wykorzystywania sił jednostki badawczej do celów względnie prywatnych? Szedł przed nią pewnym, sprężystym krokiem, wyprostowany, z zasłużoną dumą wynikającą z kolejnej udanej naprawy anomalii, nie mogła więc odczytać nic z jego twarzy. Postura mówiła za to wiele, nie odwracał się, nie czekał na nią, nie przepuścił jej nawet pod łukiem eleganckich drzwi prowadzących do wystawnego holu. Zdusiła potrzebę uszczegółowienia, dopytania o jego opinię i podejrzenia: wsunęła dłonie głęboko do kieszeni szerokiej peleryny, a cała jej sylwetka wręcz rozmyła się w czarnym materiale, okalającym kapturem bladą twarz.
Zatrzymali się dopiero na zewnątrz a świeże, chłodne powietrze przyjemnie musnęło mrozem rozgrzane od emocji i siłowania się z czarną magią policzki. Usłyszała charakterystyczny trzask zamykanej papierośnicy, ale nawet przelotnie nie spojrzała w stronę Tristana, stojącego kilka kroków dalej. Do niedawna ich wspólne, nocne przygody, kończyły się inaczej, doskonale pamiętała łapczywe pocałunki na Moście Westminster i gwałtowne celebrowanie skutecznie wypełnionego rozkazu Czarnego Pana. Wyjątkowo nie wywołało w niej to nostalgii, raczej paroksyzm bólu. Lęk przed Rosierem zabarwił się goryczą, rozpaczą, nie był już przejrzyście czystą walką o dominację i próbą sprostania jego wymaganiom. Coraz więcej rys sunęło po dotąd niemalże nieskazitelnym witrażu, grożąc rychłym pęknięciem. Wystarczyło mocniejsze pchnięcie lub podmuch prawdy, obnażającej jej brzemienny stan. Mimo wszystko nie ośmieliła się zniknąć pierwsza, skinęła tylko głową na propozycję rozmowy z Magnusem. Ciągle wpatrywała się w ciemne zarysy budynków po przeciwnej stronie ulicy, wyczuwając, że Tristan zerknął na nią po raz ostatni, zanim pożegnał ją nonszalancko.
Wkrótce – została przed monumentalnym wejściem do Teatru Palladium zupełnie sama, jeszcze chwilę chłonąc samotną ciszę nocy. Czuła się zmęczona, opanowanie anomalii kosztowało ją wiele sił, zwłaszcza teraz, w tym stanie. Mocniej zacisnęła różdżkę, ciągle oplątaną smukłymi palcami, po czym zamieniła się w kłąb czarnej mgły.

| zt


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Teatr Palladium [odnośnik]05.07.19 16:19
30 listopada

Teatr Palladium – miejsce znakomitej historii i sztuki największej emocji. Przedstawienie trwało, a Isabella czuła, jak pulsują jej policzki i chyba nawet tona pudru nie zdołała przysłonić różowawych śladów ekscytacji. Siedziała w eleganckim fotelu w honorowej loży rodu Selwynów, lekko wychylała głowę w kierunku olbrzymiej magicznej sceny. W dłoni ściskała złotą lornetkę, dzięki której podglądać mogła z bliska twarze aktorów. Mnóstwo wymyślnych sztuk zdołała obejrzeć, ale jeszcze nigdy nie widziała czegoś takiego. Przybyła z daleka grupa szanowanych artystów odsłaniała przed widzami zupełne nowe oblicze sceny. Odziane w kolorowe stroje postacie przemykały między ruchomymi konstrukcjami, odsłaniając sekrety swojej duszy, z ciemności wyłaniały się mroczne kreatury, a połyskujące smugi światła przesuwały się po skupionych sylwetkach widzów. Młoda szlachcianka zachwycała się wyjątkową czarodziejską scenografią i muzyką, która budowała nastrój, ale i wzmacniała oblicze odegranej emocji. Poruszenie widowni było wyraźne – westchnienia, wyrazy zadziwienia i nuta strachu. Isabella mogła być wdzięczna lady Avery. To dzięki Elaine gościła tego dnia w tym teatrze. Chociaż Selwynowie bardzo często zjawiali się na takich wydarzeniach, to jednak akurat tej sztuki nie było w planach. Żałowała, że jej rodzice nie mogli być dzisiaj z nią. Z drugiej jednak strony ich obecność mogłaby okazać się przeszkodą.
Po odpowiedzi lady Avery nieco rozprysła pewność Belli. Pojęła, że nie każdą barierę da się pokonać jednym uprzejmym listem. Elaine musiała być damą poważną i głęboko oddaną zdaniu swojej rodziny. Odmówiła wizyty w siedzibie Selwynów, bo wiedziała, że to niewłaściwie. Lepiej od Belli rozumiała chłód ich wzajemnych relacji. Tak przynajmniej wyobrażała to sobie, rozmyślając podczas krótkiej przerwy między aktami. Niemniej Isa otrzymała od lady pewien niepozorny dar. Była nim pewna wskazówka, niepozorne wspomnienie o niebudzącym podejrzenia miejscu i wydarzeniu. Drogi dwóch nieprzychylnych sobie rodzin mogły się więc zbiec, nie wzbudzając przy tym kontrowersji.
Do tej pory z powodzeniem udawało jej się inicjować niepozorne spotkania. Z zadziwieniem i zarazem ulgą przyjmowała to, że wiele dotąd obcych i surowo spoglądających na ród salamandry nazwisk nagle, choć bez większego entuzjazmu, okazywało cień sympatii. Znała powody tych zmian. Należała do osób ufnych i odnajdujących wiele radości pośród ludzi, cierpiała, doświadczając osamotnienia. Tym większą radość sprawiały jej spotkania z niezwykłymi szlachetnymi sylwetkami, których dotąd nie miała przyjemności poznać. Cieszyła się, że dziś być może porozmawia ze wspominaną szlachcianką. Miała przyjemność usłyszeć o niej wcześniej, wyobrażała sobie, że jest to kobieta silna i pełna kobiecej mądrości - nieskalane oblicze wspaniałej damy.
Kurtyna ciężko opadła, oklaski przycichły, a ostre światło zaczepiło przyzwyczajone do półmroków oczy. Poruszone sylwetki zaczęły przemieszczać się, kierując swe kroki w stronę szerokich, pięknie rzeźbionych drzwi prowadzących do przedsionka. Przez chwilę jeszcze Isabella siedziała w miękkim czerwonym fotelu, ale w końcu powstała, przypominając sobie, że przecież lady Elaine mogłaby gdzieś na nią czekać. Nie chciała jej niecierpliwić. Przemierzała korytarz, podglądała wciąż jeszcze pełne emocji twarze gości głośno komentujących zaprezentowaną historię. Gdzieś pośród nich przebywała dama, dla której dzisiaj Isabella przybyła do tego teatru.
Tylko jak mogłaby ją rozpoznać? Przypominała sobie barwy i symbole tego rodu. Sama nosiła broszę z piękną salamandrą. Nie było jednak powiedziane, że Elaine przybędzie do Palladium otulona w rodzinne barwy. Poczuła dreszcz niepewności, nie mogąc znaleźć odpowiedniej kobiety. Może stała skryta za którąś kolumną?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
teatr - Teatr Palladium - Page 13 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Teatr Palladium [odnośnik]25.08.19 16:41
12 Styczeń

Ostatnie kilka dni przebiegło we względnym spokoju. Początek roku to okazja do nowych możliwości, to nowe wyzwania i postanowienia. On jednak… miał wszystko, co chciał. Od lat pracował na swoją pozycję w teatrze, od lat to jego sztuki są tutaj wystawiane i od lat zgarnia najlepsze recenzje, będąc wschodzącą nadzieją dla tego przybytku. W kręgach arystokracji, która chociażby interesowała się sztuką, jego nazwisko było znane i mimo, że znaczna większość rodów szlacheckich nie przepadała za jego własnym, on niespecjalnie zwracał na to uwagę. Jeśli ktoś przejawiał zainteresowanie sztuką, a w szczególności teatrem, mógł z nim znaleźć nic porozumienia. Dzisiaj udał się na pierwsze wystawienie nowej sztuki, traktującej o zgubnym wpływie uczuć, o zakazanej miłości i poświęceniu. Nie, z całą pewnością nie był to ckliwy scenariusz, skierowany głównie dla damskiej części widowni. Bastian przemycał w słowach znacznie więcej emocji niż mogłoby się wydawać. W sztuce nie brakło mocnych, żołnierskich słów, pojedynków, męskiej odwagi i brawury. Mało kto wie, że w tej akurat sztuce opisał kilka sytuacji ze swojego własnego życia. Niebieskie oczy przyglądały się aktorom poruszającym się na scenie. Siedział w loży, na honorowym miejscu, obok młodego reżysera, któremu powierzył swoje dzieło. Nie ufał mu, mało komu Selwyn ufał, jednak zauważył, że ma talent, reżyser będąc ledwie trzy lata młodszy od Bastiana już zdążył wywiązać się z powierzonego mu zadania, a to naprawdę było ważne. Przynajmniej dla Selwyna
Sztuka zbliżała się ku końcowi, Bastian pozwolił sobie na szybkie spojrzenie na siedzących obok niego ludzi, także i tych umiejscowionych na siedziskach na dole. Po jego wargach błąkał się lekki uśmiech, kiedy widział te malujące się na twarzach emocje, kiedy widział jak to, co napisał wyciska z ludzi to wszystko, co od dawna starają się skrywać w sobie. O to właśnie chodziło. Skoro on, samym sobą nie może ich do tego zmuszać, niech robią to za niego słowa.
Aktorzy otrzymali owacje na stojąco, nawet on wstał, kiwając im głową, a także klepiąc po ramieniu reżysera. Mężczyzna nie był czystej krwi, ale nie był też mugolakiem. Owszem, Bastian ma wyrobioną opinie na temat czystości krwi, jednak gdy w grę wchodzi sztuka, z którą on sam ma styczność, stara się skupiać tylko na tym. Wiadomo, nie obyło się bez wrogości do mężczyzny, bez kąśliwych uwag i ostrych słów. Nie ma mowy o wielkiej przyjaźni, jednak odwalony został kawałek dobrej roboty. Ludzie zaczynali się rozchodzić, Selwyn zaciągnął więc reżysera na dół, gdzie pojawiały się co lepsze osobistości, ludzie z którymi warto się znać. Tak, taki był Bastian, chciał jednak poznać opinie tych, którzy po raz pierwszy widzieli na oczy taką sztukę. Szybko obaj zostali otoczeni wiankiem gratulujących im ludzi, jednak o dziwo cała uwaga zwrócona została na Bastiana. Reżysera nikt tutaj nie szanował, dostał gratulacje, jednak to Bastian miał w sobie szlachecką krew. Nic więc dziwnego, że jego kompan się ulotnił zostawiając Lorda otoczonego wiankiem wielbicieli. Lubił zainteresowanie, jednak do pewnego stopnia. Jakimś cudem udało mu się wyrwać z tego kółeczka. Co za dużo, to nie zdrowo, pomyślał, przeciskając się między tłumem.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Teatr Palladium [odnośnik]26.08.19 1:14
Mąż Cressidy lubił nie tylko wyjścia do galerii sztuki, ale także wizyty w operze bądź teatrze. Był artystyczną duszą głodną doznań na najwyższym poziomie, a Cressie, jak przystało na dobrą i również nie stroniącą od sztuki żonę towarzyszyła mu w tych wyjściach. Gdy skończyły się anomalie było o to łatwiej. Znów można było korzystać z dobrodziejstw teleportacji, a także nie bać się kaprysów magii lub pogody. Zima była mroźna i śnieżna, to prawda, ale w porównaniu z pogodą w listopadzie i grudniu była to ledwie niedogodność, z którą można było sobie poradzić, ubierając cieplejszy płaszcz i buciki. Także z jej serduszka zniknęły troski o to, że anomalie mogą mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo jej dzieci. Czuła się spokojniejsza i z czystszym sumieniem mogła opuścić dworek, by udać się z Williamem do teatru Palladium na spektakl przeznaczony wyłącznie dla czarodziejskich oczu.
Ich miejsca były położone w jednej z najlepszych lóż, jakie były przeznaczone dla gości z wyższych sfer. Konsekwentnie trzymali się na dystans od niżej urodzonych i obracali się w odpowiednim towarzystwie. W pobliżu nich siedziało jeszcze paru krewnych jej małżonka a także innych ludzi z kręgu jego znajomych, dlatego młódka przed spektaklem oraz w trakcie przerwy nie odzywała się wiele, choć na zadane pytania odpowiadała uprzejmie i grzecznie, sama jednak nie inicjowała rozmów ze znajomymi Williama.
Miała na sobie długą, ciemnoniebieską suknię z długimi rękawami, a jej ciemnorude włosy były upięte z tyłu głowy. Choć uczesanie i ubiór były już wyraźnie dorosłe, a lśniąca na palcu obrączka określała ją jako kobietę zamężną, jej blada, nakrapiana miodowymi piegami buzia o delikatnych, niemal dziecięcych rysach nadal wyglądała jak twarz ledwie nastolatki, podlotka. Wpatrując się w wydarzenia rozgrywające się na scenie, od czasu do czasu pomagając sobie małą, elegancką lornetką teatralną, mogła jednak odnieść wrażenie, że spektakl bardziej przemawiał do męskiej części widowni, choć po zapowiedziach liczyła na jakąś kobiecą, ckliwą historię. Mimo to u boku męża obejrzała całość, a na koniec nagrodziła aktorów uprzejmymi oklaskami, nie mogąc nie docenić ich gry.
Po wszystkim małżonek sprowadził ją na dół, gdzie zbierali się co bardziej znakomici goście, by złożyć gratulacje osobom odpowiedzialnym za dzisiejsze widowisko. Cressie jako młódka z natury nieśmiała na pewno by tam nie lgnęła, ale William był osobą towarzyską i próbował ośmielić również swoją delikatną, nieco zahukaną żonę. Często zapoznawał ją z różnymi ludźmi, przedstawiał ich sobie i wielokrotnie chwalił ją jako zdolną malarkę, na co ona płoniła się intensywnym rumieńcem. I dziś najprawdopodobniej czekało ją to samo, podczas gdy pragnęła wrócić do posiadłości i zregenerować siły po przebywaniu wśród tylu ludzi. William potrafił być czasem irytujący z tymi upartymi próbami wyciągnięcia jej z ochronnej skorupki, choć z pewnością miał dobre chęci, chciał, by zyskała nowe znajomości, a także uwierzyła w siebie i dostrzegła w sobie kobietę wartościową. Zanim jednak dotarła wraz z mężem do centrum zgromadzenia, odkryła że jej lornetka teatralna wysunęła się z jej dłoni. Zatrzymała się, rozglądając się za nią i w tym czasie straciła z oczu prącego do przodu Williama śpieszącego się do brylowania w towarzystwie i dzielenia się swoimi opiniami. Po chwili dostrzegła swoją zgubę na dywanie i już ruszyła w tamtą stronę, kiedy nagle poczuła, jak ktoś przeciskający się wśród ludzi zawadza ją ramieniem. A może to ona nagle wyskoczyła przed niego, nieuchronnie doprowadzając do zderzenia? Prawie, bowiem była na tyle zwinna, że udało jej się odskoczyć i nie straciła równowagi.
- Bardzo przepraszam – odezwała się, a śnieżnobiałe policzki zaczęły leciutko czerwienić się pod piegami. – Ja tylko... zgubiłam swoją lornetkę teatralną i... nie zauważyłam pana – wytłumaczyła cichutko. Na początku patrzyła gdzieś w dół, na swoją suknię spływającą aż do ziemi, ale po chwili podniosła wzrok i rozpoznała mężczyznę, rozpoznając w nim jednego z kuzynów Williama, który zawsze wydawał jej się nieco nieprzyjemny, choć, co zaskakujące, był bratem jej koleżanki Isabelli. – Lordzie Selwyn – zreflektowała się, witając go w odpowiedni sposób, skoro wiedziała już, że miała do czynienia z osobą szlachetnie urodzoną, w dodatku krewnym jej męża. Jej rumieniec stał się nieco intensywniejszy, miała ochotę zapaść się pod ziemię z zawstydzenia, a ją nietrudno było wpędzić w zawstydzenie. Zwłaszcza gdy było się mężczyzną, i to takim jak Bastian Selwyn.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Teatr Palladium [odnośnik]29.08.19 21:13
Ci, co mieli okazję z nim pracować, wiedzieli jaki jest. Wiedzieli, że bez wytchnienia oddaje się pracy, w pisaniu czując powołanie, jednak wyczuwali tą namiastkę bólu, tęsknoty za zostaniem aktorem z prawdziwego zdarzenia. Miał do tego talent, już od małego grał, pojmował zasady gierek jakie prowadziła arystokracja, jednak taki jego los, nie może być tym, kim zawsze pragnął zostać, dlatego postanowił jakoś związać swoje życie z tym rodzajem sztuki. Pisał wszystko to, co w jednym momencie pojawiało się w jego głowie. Docierał do zakamarków umysłów i serc ludzi, do tych miejsc, które chcieli skryć przed wszystkimi innymi. Wykorzystywał to, manipulował, kłamał, naginał prawdę, robił tio, w czym był po prostu najlepszy.
Dzisiejszego dnia miał jednak dosyć tłumów, czasami bywały takie chwile, że chciał pobyć sam ze swoimi myślami, pozwolić by te pytania, na które szukał odpowiedzi krążyły mu po głowie, dlatego więc starał się uniknąć kolejnych rozmów. Nie dane mu to jednak było, gdy wtem spostrzegł, jak ktoś na niego wpada. Na usta cisnęło mu się mocne, aczkolwiek odpowiednio wyważone słowo, jednak na szczęście nie wypowiedział go, widząc, kto jest sprawcą tego całego zamieszania. Nieznacznie uniósł jednak do góry brwi.
- Lady Fawley. – powiedział krótko, mimo wszystko, wręcz w odruchu skłaniając jej z szacunkiem głowę. Może i był nieprzyjemnym człowiekiem, jednak nigdy nie zapomniał nauk matki, tego, jak wpajała mu przez lata szarmanckość i zachowanie względem kobiet, nawet w momencie, kiedy miewał do nich mieszane uczucia.
Bo po prawdzie nie wiedział, co ma o niej myśleć. Nie mieli wielu okazji by porozmawiać w luźnym gronie, tak po prawdzie nigdy nie poznali się dobrze. Była żoną jego kuzyna, jednak nie zyskała na pierwszym wrażeniu, a one są podobno bardzo ważne. W jego oczach była dziwaczką, było w niej coś takiego, co go wręcz odpychało, a jednocześnie intrygowało. Nie lubił mieć takich myśli, dlatego unikał jakichkolwiek spotkań rodzinnych, nie chcąc przebywać nie tylko z nią, ale i z resztą kuzynostwa i spowinowaconych. Za jedyną, prawdziwą rodzinę uznaje swoich rodziców i siostrę, resztę toleruje i to powinno na razie wystarczyć.
- Nie przypuszczałem, że swoją obecnością zaszczycisz dzisiaj teatr, pani. – powiedział, wyczuć można było wyraźnie w jego głosie chłód oraz rezerwę. Do wszystkiego, czego nie jest pewien, nawet do ludzi, podchodził czasami i z za wielką ostrożnością, jednak takie postępowanie często chroniło go przed zranieniami. Był wrażliwcem, mimo że nikt o tym nie wiedział i każdą krzywdę naprawdę mocno przeżywał, ukrywając to pod maską nieprzyjemności i arogancji, którą zwykle przywdziewał, w takich miejscach jak to pokazywanie słabości równa się twojemu końcowi, a on ma jeszcze tyle do zaoferowania temu światu. I tym ludziom.
- Mam jednak nadzieję, że podobała ci się sztuka? Zaiste, jestem pod wrażeniem talentu reżysera. Nie każdy byłby w stanie dokładnie odwzorować napisany przeze mnie tekst. – wzruszył lekko ramionami. Zdarzało mu się pracować z kompletnie nieodpowiedzialnymi ludźmi, z takimi którzy nie wiedzieli, co Bastian ma dokładnie na myśli dając im zapisane kartki, nie wiedzieli jak do tego podejść. To sprawiało, że denerwował się z byle powodu, chodził spięty, stawał się jeszcze bardziej nieprzyjemnym mężczyzną niż zwykle, takim człowiekiem, którego nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce wracając do domu. Bywały dni, kiedy nie dało się z nim wytrzymać, jednak jeśli ktoś wykaże chociażby chęć zrozumienia tego, co tworzy, nigdy nie zachowuje się źle. Chęci są przez niego dobrze widziane, zdaje sobie sprawę, że nie każdy będzie wiedział, o co mu dokładnie chodzi. Wystarczy go zrozumieć, aby poznać jego prawdziwe ja.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Teatr Palladium [odnośnik]31.08.19 1:50
Cressida, choć pozostawała posłuszną córką swego ojca, dbała o dobro rodu i przestrzegała wpojonych jej zasad, pod pewnymi względami odbiegała od obrazu typowej lady z salonów. A mianowicie – była zbyt prostolinijna, łagodna i naiwna na gierki i intrygi. Nigdy za nimi nie nadążała, nie dążyła też do kopania pod nikim dołków ani do zdobywania informacji o innych z myślą o zaszkodzeniu im. Nie miała w sobie fałszu ani wredności, nie manipulowała, była wobec innych grzeczna i miła, choć pamiętała o tym, by unikać nieodpowiedniego towarzystwa, na przykład nieczystej krwi, i zawierała znajomości wśród innych lady. Jak większość Flintów żyła w pewnym oderwaniu od świata intryg, nie szła też z duchem czasu, i nie zmieniło się to nawet po ślubie. Bywając na salonach zawsze trzymała się z boku, nigdy w centrum uwagi, i łatwiej było ją znaleźć gdzieś na uboczu. Z jej delikatnej buzi zazwyczaj można było czytać jak z otwartej księgi, bo nie przyswoiła sobie sztuki ukrywania się za maskami.
Pech chciał, że rozkojarzyła się i zagapiła, i prawie wpadła na mężczyznę, który po chwili okazał się kuzynem jej męża i bratem jej koleżanki. Jednak znała go bardzo słabo. Nadal nie poznała dobrze całej rodziny Williama. Wciąż myślała o Fawleyach i spokrewnionych z nimi czarodziejach jako o rodzinie męża, nie swojej – jej rodziną, tą prawdziwą, byli Flintowie, ale teraz także i mąż oraz dzieci, krew z jej krwi. Wspólna krew była dla Cressidy ważnym kryterium, bo o wiele szybciej i łatwiej ufała ludziom, którzy mieli w sobie krew Flintów i których znała od dziecka, niż innym – obcym. Reszta rodziny Williama była obcymi ludźmi, z którymi musiała żyć pod jednym dachem, nazywać ich rodziną i się do nich przyzwyczajać, co trwało powoli, bo Cressie była osóbką powoli nawiązującą relacje i równie powoli przystosowującą się do zmian. Niemniej jednak z niektórymi jego kuzynami się polubiła, na przykład z Hortense, choć ich znajomość wciąż pozostawała świeża i krótka. Isabella również wydawała się znajomością całkiem obiecującą, chociaż też dość nową w jej życiu, ale jej brat był zagadką. Onieśmielał ją i było w nim coś na tyle nieprzyjemnego, co kazało Cressidzie zachowywać dystans.
Także teraz pozostawała zdystansowana i przede wszystkim zaskoczona i onieśmielona tym, że spotkała akurat jego.
- Towarzyszyłam mojemu mężowi i jego bliskim, którzy chcieli obejrzeć tę sztukę – wyjaśniła cichutko, nieco przytłoczona chłodnym tonem jego głosu. Jako dobra żona często towarzyszyła mężowi w przybytkach sztuki. Siedziała u jego boku, a także cicho za nim podążała, pozwalając by jego opiekuńcze ramiona chroniły ją przed złem. Teraz jednak rozdzielił ich tłum czarodziejów i stała naprzeciw Bastiana sama, bez swojego śmielszego i bardziej wygadanego małżonka. – To był pański tekst? – spytała, bo jego kolejne słowa ją zaciekawiły. – Wobec tego... pozostaje podziwiać talent do tworzenia historii, ale także i reżysera za jej pokazanie – dodała ostrożnie, może nieco dyplomatycznie, ale nie miała śmiałości przyznać, że nie wszystko jej się podobało, że sztuka jak na jej kobiecy gust była nieco zbyt mocna. Jak większość dziewcząt gustowała w historiach ukierunkowanych na kobiecego odbiorcę, lubiła przedstawienia wzruszające i rzewne. – Choć ze wszystkich sztuk najbardziej ukochałam sobie malarstwo, muszę przyznać, że przedstawienia teatralne mają swój urok.
Mąż pouczał ją, że w rozmowach z innymi należy pamiętać o odpowiednio odmierzonej dawce pochlebstw, artyści bardzo ich łaknęli. Ona sama, choć miała niską samoocenę, także lubiła słuchać komplementów. Wtedy przez chwilę mogła poczuć się doceniona i odczuć, że zrobiła coś dobrze, bo później i tak zawsze wracało przeświadczenie, że jest niewystarczająca i że pan ojciec nie jest z niej tak dumny jak zawsze był z jej rodzeństwa. Leander Flint nie lubił sztuki, był o wiele bardziej przyziemny od swojej córki, więc trudno było mu zaimponować malarstwem, chyba że było to szkicowanie roślin w zielniku. Tylko w tym aspekcie jej talent go interesował, ale nigdy też nie zabraniał jej go rozwijać, bo była to pasja odpowiednia dla damy i dla materiału na przyszłą żonę. Tym dla niego była – córką, którą należało odpowiednio przygotować do szybkiego wydania za mąż.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Teatr Palladium [odnośnik]01.09.19 17:49
Wyglądał jak arystokrata, zachowywał się jak arystokrata, jednak czy aby na pewno nim był? Ciężko to określić, z racji tego, że nie przepadał za salonami, dopiero po ostatnim sabacie stwierdził, że raz na jakiś czas warto tam zajrzeć. Jednak pewne gesty i spojrzenia wyuczone już za dziecka mu nie minęły, nadal cała jego postawa emanuje jakąś siłą, której nawet nie chce ukrywać. To widać w każdym jego geście, kroku, słowie. Ma dusze artysty, jednak przestrzega narzuconych zasad, nie raz i nie dwa głośno wyrażając swój sprzeciw, jako ognista dusza nie ze wszystkim musi się zgadzać. Słowa ojca i matki są jednak dla niego świętością, nawet w momencie kiedy zbliża się do trzydziestki słucha ich rad i wykonuje polecenia. Może się zdarzyć, że w przyszłości obejmie miejsce nestora. Wiadomo, nic nie jest pewne, ale od zawsze pokładano w nim wielkie nadzieje, jedyny syn swojego ojca, który od dziecka miał wszystko. Który jeśli tylko będzie chciał, może osiągnąć naprawdę wiele. Na razie czuje się jednak nieco zagubiony w swoim dotychczasowym życiu, umiejętnie grając szuka swojej ścieżki, mając cichą nadzieję, że na dniach się coś wyjaśni.
Nigdy nie okazywał jej wrogich zamiarów, nawet gdy William się jej oświadczał, w momencie kiedy dołączyła do ich rodziny, poprzez zmieszaną krew. Zawsze panował nad emocjami, najpierw pomyślał, nim coś powie, jednak nigdy nie ukryje emocji, jakie czają się w niebieskich oczach, w tych chłodnych tęczówkach z których aż emanuje wyższość. Nie powie o tym głośno, ale przecież miał lepszą pozycję niż co po niektórzy, miał wszystko to, o czym marzyli ci z niższych sfer. Za nic w świecie nie odda swojego miejsca na tym piedestale.
- Zaiste więc, doborowe towarzystwo się w teatrze zebrało i to raduje moją duszę. – kolejny, nieco sztywny ukłon powędrował w jej stronę. Jego przedstawienia zawsze gromadziły śmietankę towarzyską, znane nazwisko i sztuki, które ujawnią twoje prawdziwe emocje. W dzisiejszych czasach ciężko o kogoś, kto za pomocą prostych słów potrafi zmusić cię do okazania tych głęboko skrywanych uczuć, tych których się na co dzień wstydzisz. On to potrafił, udowodnił to za pierwszym razem i nadal robi to nad wyraz umiejętnie.
- Opinia z ust takiej pani jest mi niezmiernie miła. Chociaż i reżyser dobrze się sprawił, biorąc pod uwagę, że to jego pierwsza, samodzielna sztuka. – rzucił szybkie spojrzenie na młodego chłopaka otoczonego wianuszkiem kobiet i mężczyzn w kwiecie wieku, składających gratulacje. Kąciki jego ust wykrzywił lekki uśmiech. Chwila sławy, wszystko zależy, jak młody to pociągnie. To jest szansa, z której musi skorzystać, jeśli tego nie zrobi, nigdy już nie wybije się na sam szczyt. Na tym szczycie jest mało miejsca i Bastian zażarcie o nie walczy z innymi. – Każda sztuka ma swój urok. Wszędzie jest obecna… magia, ale innego rodzaju niż ta znana tobie, bądź mnie. – odparł tajemniczo, wracając do niej spojrzeniem. Potrafił ładnie się wysławiać, używać dziwnych, aczkolwiek przyjemnych słów, które sprawiały że wszyscy chcieli go słuchać, chcieli chłonąć te wszystkie słowa, jakie do nich kierował. Umiał ich nimi omamić i sprawić, że bez wahania wykonywali jego polecenia. Kto wie, czy to przypadkiem mu się nie przyda w przyszłości.
Jednak racja, sztuka miała w sobie coś magio czego, dzisiejszy wieczór jasno na to wskazywał, gdy co i rusz widział uśmiechnięte, a także zamyślone twarze, nawet osób, które przychodzą regularnie i które do tej pory emanowały smutkiem i negatywnymi emocjami. Teraz ich twarze były pozbawione masek, byli sobą, a o to tak po prawdzie mu chodziło. Chciał, by ludzie odnajdywali swoje prawdziwe ja. Czasami czerpał z tego dodatkowe korzyści. Bywa, jest w końcu pisarzem.
- Zakładam, że twój mąż pani zagubił się gdzieś w tym tłumie. Czy mam pomóc ci go odnaleźć? – matka zawsze mu mówiła, by szanować kobiety, nawet jeśli masz co do nich mieszane uczucia. Nie przestawał patrzeć na nią podejrzliwie, każdy jego gest był sztywny i wyuczony, jednak, bądź co bądź, byli rodziną. Mimo wszystko.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Teatr Palladium [odnośnik]03.09.19 0:41
Wszyscy oni, jeśli nie liczyć jednostek naprawdę zbuntowanych, czarnych owiec, musieli respektować autorytety i postępować tak, by nie przynieść swoim rodom ujmy. Selwynowie różnili się temperamentem dość mocno od wycofanych, oddanych bliskości natury i skarbom lasu Flintów, a także od artystycznych Fawleyów. Może dlatego wyczuwała pewne różnice między nią a Isabellą, były jak ogień i woda, co mimo sympatii, którą ją darzyła, utrudniało pełne zrozumienie i nawiązanie bliskiej przyjaźni. A może po prostu na to znały się zbyt krótko? Cressie powoli nawiązywała bliższe więzi, rok czy półtora znajomości to było naprawdę niewiele, choć przyszłość pokaże, jak będą wyglądać jej relacje z panną Selwyn.
Jeśli zaś chodzi o relacje z jej bratem, raczej nie zanosiło się na to, by mieli zapałać do siebie ciepłymi uczuciami. Choć nie okazywał jej wrogości, w jego spojrzeniu niezmiennie pozostawał chłód, swego rodzaju wyższość, z jaką na nią spoglądał, taksując ją spojrzeniem z góry i sprawiając, że miała ochotę zapaść się pod ziemię z zażenowania. Że też z tylu obecnych tu czarodziejów musiała prawie wpaść akurat na kogoś takiego, kogo intencje były tak nieodgadnione i niejasne? Niby był rodziną Williama, ale jednak miała dziwne, może nieco irracjonalne wrażenie, że nie był do niej nastawiony przychylnie, choć nie rozumiała, dlaczego. W końcu nic mu nigdy nie zrobiła, zawsze była cicha, nieśmiała i starała się nikomu nie narażać, nie wdawać w żadne konflikty. A może po prostu był taki wobec każdego?
Niemniej jednak musiała docenić jego artyzm, nawet jeśli ta sztuka nie miała stać się jedną z jej ulubionych. Ale na sztukach promowanych przez dobre, szlachetne nazwiska wypadało się pojawiać, tak samo jak wypadało obracać się w śmietance towarzyskiej.
- O tak, zaiste, myślę że dobrze poradził sobie z wyzwaniem, jakim było przeniesienie tej sztuki na scenę – przytaknęła. – Naprawdę to jego pierwsza sztuka? – spytała, także zerkając w stronę, gdzie stał młodziutki, może parę lat starszy od niej mężczyzna. Nie miał szlachetnej krwi, ale raczej nie był też mugolakiem, skoro czarodzieje z wyższych sfer tak tłumnie przyszli na jego spektakl i skoro lord Selwyn pozwolił, by ten wyreżyserował jego sztukę. Selwynowie dopiero niedawno się nawrócili, więc zapewne starannie dbali o to, by nikt nie zakwestionował szczerości ich poglądów. Każdy w wyższych sferach wiedział, że z mugolakami przystawać po prostu nie wypada. – Świat bez sztuki byłby bardzo ubogi i nie tak piękny, jak jest, kiedy można nie tylko tworzyć, ale i podziwiać dzieła innych – dodała cicho, wciąż jednak nie patrzyła mu w oczy, a gdzieś w bok, zbyt nieśmiała, by pozwolić na spotkanie się ich spojrzeń. Niemniej jednak ceniła dobrą sztukę, nie tylko malarstwo, ale muzykę i literaturę również, choć o nich miała mniejszą, bo tylko podstawową wiedzę. Teatr zaś również mógł być dobrą strawą dla złaknionej sztuki duszy. Sama byłaby z pewnością fatalną aktorką, więc mogła podziwiać kunszt artystów potrafiących wpasowywać się w to, czego oczekiwali od nich reżyserowie i twórcy sztuk. Oglądając te fikcyjne historie można było przez chwilę nie myśleć o prawdziwym życiu; sztuka w jakiejkolwiek postaci była bowiem nie tylko pięknem, ale i lekarstwem na bolączki codzienności.
- Byłabym wdzięczna za pomoc – zgodziła się nieco niepewnie. Była na tyle niska, że trudno jej było dojrzeć ponad głowami kłębiących się czarodziejów sylwetkę męża. Nie widziała go wcale, choć może on zaraz zauważy, że jej przy nim nie ma, i też zacznie jej szukać? – William zapewne wciąż jest zaaferowany występem. Jako że jesteście rodziną, zapewne dobrze go znasz, lordzie Selwyn, prawda? – wydawało jej się, że rodzina powinna się znać. Ona sama znała swoich krewnych z rodu Flint, również tych którzy mieli matkę z tej rodziny, choć tych spokrewnionych odleglej lub dużo starszych kojarzyła bardzo słabo.
Przypomniała sobie też o zgubionej na podłodze lornetce teatralnej, więc wykonała gest, jakby chciała się po nią pochylić.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Teatr Palladium [odnośnik]11.09.19 18:33
Sam Bastian był podręcznikowym przykładem tego, że ludzie naprawdę mogą się od siebie różnić. Ma w sobie temperament, ten ogień swojego rodu, artystyczną duszą i wiele innych wartości, o których nikt nie ma pojęcia. Bo nikomu nie pozwala zbliżyć się na tyle, by mogli go lepiej poznać. Nauczony doświadczeniem unika jakichkolwiek bliższych relacji, bojąc się ponownego zranienia, tego, że ukochana osoba zniknie z dnia na dzień. Jeśli tylko znowu by się zaangażował w jakąkolwiek relację, jego serce nie zniosłoby kolejnego bólu, dlatego ukrywa swoje uczucia pod maską. Wie, że robi źle. Jednak nie ufa już nikomu.
Nie emanował wrogością, jednak jego niebieskie oczy jasno świadczyły, że Bastian nie ma co do niej pozytywnego nastawienia. Dalszą rodzinę stara się trzymać na dystans, sam fakt że oni oboje nie mieli okazji dłużej poprzebywać w swoim towarzystwie w znaczącym stopniu wpływa na to, jakie stosunki między nimi teraz panują. Jednak szanował ją, była w końcu szlachcianką, miała w sobie arystokratyczną krew, nikt mu jednak nie każe lubić każdej osoby, która w jakikolwiek sposób jest spowinowacona z jego rodem.
- Zaiste pierwsza, pani. Sam na początku byłem pełen obaw, wątpiłem, że tak młody umysł podoba złożoności tej sztuki, jednak przyjemnie mnie zaskoczył. – zerknął na mężczyznę, nie dodając nic na temat jego statusu krwi. Jeśli ktoś interesował się tym samym co on, ich relacje mogły w przyszłości rokować na przyjacielskie. Na razie jest pełen uznania dla młodszego kolegi i na pewno szepnie o nim nie jedno, a dwa słowa, by miał ułatwioną karierę reżysera, bo najzwyczajniej w świecie posiadał talent, którego można było pozazdrościć. Aż sam Bastian żałuje, że sam nie zajął się tą odnogą sztuki. Jednak nie narzeka.
- Sztuka jest wszędzie. Wystarczy tylko odpowiednio patrzeć i słuchać, a z każdego dźwięku, czy też obrazu, popłynie jej magia. – powiedział tajemniczo, na chwilę przyjmując zamyślony, nieco delikatniejszy wyraz twarzy. W takich miejscach jak to często mu się takie zmiany zdarzały, w tym momencie przypominał zwyczajnego faceta, zakochanego w sztuce, oddanego jej całym ciałem i duszą. Szybko jednak otrząsnął się z tego stanu i ponownie jego twarz przybrała arystokratyczny wygląd. Nie dbał o to, czy ktokolwiek tą zmianę zauważy.
- Nie wypada zostawiać damę w potrzebie. – odparł, wyciągając w jej kierunku swoje ramię, powoli przeciskając się z nią przez otaczający ich tłum, czując poklepywania po ramieniu i dobre słowa pod adresem swojej sztuki. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. – Moja pani, przykro mi to mówić, ale nie znam go aż tak dobrze, jak mogłabyś sądzić. – odparł, wzrokiem przeskakując z jednej twarzy na drugą, szukając spojrzeniem kuzyna by oddać w jego ręce zagubioną małżonkę. – Najbliższa mi rodzina to rodzice i moja siostra, nie miałem zbyt wiele okazji przebywać w towarzystwie mojego szanownego kuzyna. – nie przybywał na żadne spotkania rodzinne, unikał rozgłosu, pojawiał się na nich tylko na wyraźne polecenie nestorów czy rodziców, woląc skupić się na pracy i na tym, by kolejna sztuka poruszyła znacznie więcej osób niż poprzednia. Wiedział, że ma sporo kuzynów, że wiele rodów przez krew jest jego rodziną, jednak nigdy nie miał głowy do heraldyki, czy też do nazwisk, niezbyt go to interesowało. – Jak ci się więc wiedzie w małżeństwie? Mój kuzyn musi być wspaniałym mężem. – postarał się poruszyć nieco mniej krepujący go temat, nadal zachowując dystans, dopiero praktycznie wyrabiając sobie opinię o tej kobiecie.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Teatr Palladium [odnośnik]14.09.19 2:13
Nie miała zbyt wielu znajomości wśród mężczyzn, w każdym razie nie takich bliższych. W dorosłości i po ślubie niekoniecznie wypadało utrzymywać bliskie zażyłości z niespokrewnionymi mężczyznami. O ile lubiła towarzystwo swoich kuzynów powiązanych z Flintami, przynajmniej większości, tak obcy mężczyźni bardzo ją onieśmielali, z tego powodu wolała przyjaźnić się z damami. Choć i w ich przypadku proces zaprzyjaźniania się trwał dość długo, nie należała do dziewcząt które potrafiły nazwać kogoś przyjaciółką już po paru spotkaniach. Była po prostu z natury nieśmiała i zahukana, poza tym przeżyła już kiedyś bolesną zdradę ze strony jednej z przyjaciółek, która odwróciła się od niej po ślubie i nie chciała jej dłużej znać tylko dlatego, że wydano ją za Fawleya.
Bastian Selwyn nie budził w niej chęci poznania go bliżej. O ile jego siostra sprawiała sympatyczne wrażenie, tak w nim było coś takiego, co ją odrzucało, choć jako dobrze wychowana lady podtrzymywała konwersację. Mężczyzna był w końcu kuzynem jej męża, musiała okazywać mu szacunek nawet jeśli miała ochotę czmychnąć i samej odszukać małżonka w tłumie czarodziejów podekscytowanych obejrzanym spektaklem. Nawet w tych niespokojnych czasach dobrze było obcować ze sztuką. To ją uspokajało. Liczyła też, że skoro anomalie się skończyły, powróci do niej twórcze natchnienie i będzie tworzyć tyle obrazów co kiedyś.
Czy ten chłodny w obyciu mężczyzna mógł być artystyczną duszą, również czułym na piękno sztuki tak jak ona? W końcu pozory mogły mylić i może pod fasadą chłodu i dystansu skrywał wrażliwszą naturę. Artyści byli jednostkami dość osobliwymi.
- To prawda – przytaknęła na jego słowa i pozwoliła, by ją poprowadził.
Zdziwiła się, że nie znał Williama zbyt dobrze. W końcu byli rodziną i nie mogła ich dzielić duża różnica wieku, najwyżej parę lat. Ale uświadomiła sobie, że Bastian mógł uczyć się w Hogwarcie, podczas gdy William, podobnie jak i ona, był absolwentem Beauxbatons. Różne szkoły mogły ich od siebie oddzielić i oddalić, tak jak i ją nauka we Francji oddzieliła od kuzynek uczących się w Hogwarcie, przez co kontakt był ograniczony jedynie do wakacji i listów.
- Myślałam, że... może dobrze się znacie – odezwała się. Na ogół szlachetnie urodzeni czarodzieje utrzymywali bliski kontakt z rodziną, rody trzymały się ze sobą i pielęgnowały swoje więzi. Cressie miała kontakt nie tylko z kuzynostwem noszącym nazwisko Flint, ale też osobami, których matki były Flintównami, siostrami bądź kuzynkami jej ojca. Nawet po ślubie utrzymywała silne relacje z rodzeństwem i rodzicami, a także ulubionymi kuzynami, noszenie innego nazwiska nic nie zmieniało, nie dla niej. Była osobą bardzo rodzinną, i o wiele łatwiej otwierała się przed osobami posiadającymi w sobie krew Flintów niż przed innymi. Ale może Bastian należał do wyjątków? Nie wydawał się szczególnie ciepły ani towarzyski, wyraźnie różnił się od swojej siostry, która zdawała się bystrą, energiczną i pozytywną osobą.
- Jest wspaniałym mężem i wiedzie mi się dobrze, dziękuję – przytaknęła zgodnie z prawdą. Ale nawet gdyby nie była to prawda, musiałaby tak powiedzieć. Dobrym żonom nie wypadało przecież mówić w towarzystwie, że nie układa im się z mężem. Rodzinne brudy zawsze musiały pozostać w ukryciu. Ale na szczęście nie musiała silić się na próby kłamstwa, bo naprawdę układało jej się z Williamem dobrze. Mąż szanował ją i adorował, opiekował się nią i był dobry. Czego pragnąć więcej? Chociaż kiedy szalały anomalie mocno doskwierało jej znajdowanie się daleko od tej prawdziwej rodziny. Tęskniła za Flintami i życiem wśród nich nawet mimo tego, że dla pana ojca zawsze była tą gorszą córką. Martwiła się o ich bezpieczeństwo, będąc daleko od nich i nie mogąc widzieć ich codziennie. Niemniej jednak doceniała wsparcie męża i jego zrozumienie dla jej uczuć i potrzeb.
- Czy już go pan widzi, lordzie Selwyn? – zapytała cichutko. Wciąż przeciskali się między czarodziejami, a że Cressie była niska i drobna, nie widziała tyle co wysoki mężczyzna. Niemniej jednak mogła przysiąc, że niedaleko mignęła jej granatowa, połyskująca szata jej męża, a także jego ciemne włosy. Mężczyzna był odwrócony tyłem i z zapałem konwersował z innym mężczyzną w strojnych szatach zdradzających wysokie urodzenie. Odruchowo skierowała się w tamtą stronę.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Teatr Palladium [odnośnik]04.11.19 18:58
Bastian dopiero teraz czuł, że wszystko wraca na odpowiednie tory, w momencie kiedy polityka jego rodu w końcu trafiła na odpowiednią ścieżkę, kiedy nie musiał już dłużej ukrywać swoich poglądów, kiedy wszystko zmierzało ku lepszemu. Był skrytym człowiekiem, który ukrywał prawdziwe oblicze za maską zimnego i sztywnego arystokraty. Był na swój sposób dziwny, specjalnie odpychał od siebie ludzi, nie chcąc nawiązywać bliższych relacji, pamiętny momentu, w którym ta, którą ukochało jego serce zniknęła bez słowa pozostawiając pustkę i smutku, do tej pory obecny w jego życiu. Dlatego od tego momentu do wszystkich podchodzi z rezerwą, nawet do rodziny, czy to bliższa, czy dalsza. Skupia się na tym, co sprawia mu największą przyjemność i w czym jest piekielnie dobry. Znajduje ukojenie w pięknych słowach i zapachu pergaminu który otacza go ze wszystkich stron. Jednak gdzieś tam podświadomie czuje, że na dłuższą metę to nie wystarczy, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy będzie musiał podjąć ważną dla siebie decyzję. I ten dzień zbliża się wielkimi krokami.
Spokojnie, aczkolwiek stanowczo przeciskał się przez tłum, czując poklepywania po plecach, gratulacje, spojrzenia pełne uwielbienia i namiętności. Lekki uśmiech zagościł na jego ustach, na słowa innych odpowiadał jedynie skinieniem głowy. Czuł się mile połechtany, widząc że jego sztuki trafiają do ludzi, sprawiają że pokazują się ich najbardziej ukrywane emocje, że nie poznają samych siebie, siedząc na widowni.
- Artyści to pokrętne dusze, pani. – odparł w zadumie, lustrując ją spojrzeniem intensywnych, niebieskich oczu. - Nie przywykłem do jakiegokolwiek towarzystwa, nawet rodziny. Poza tym, zarówno ja, jak i mój kuzyn jesteśmy ludźmi zapracowanymi, szanującymi swój czas. – nawet nie zająknął nic na temat tego, że po prostu nie ma ochoty spotykać się z kuzynem, z dalszą rodziną, czy też chodzić na te wszystkie spotkania arystokracji. Robi to jedynie dla ojca, który uważnie przygląda się poczynaniom syna, wiedząc że ten nie ukrywa już swoim poglądów, może stać się kimś ważnym w ich rodzinie. Może nawet trochę się go obawia, gdyż Selwyn od dziecka był nieprzewidywalny. Jednym gestem zjedna sobie twoją uwagę, pięknymi słowami zmanipuluje i wykorzysta do swoich celów. Czy robi to teraz? Nie. Nie potrzebuje.
- Zaiste, instytucja małżeństwa to coś, co nadal wprawia mnie w zdziwienie. Niemniej miło słyszeć, że ktoś cieszy się z takiego stanu. – kiwnął jej lekko głową. Nie spieszy mu się do ożenku, chociaż w jego wieku będąc nadal kawalerem równa się prawie hańbie rodu. Najwidoczniej pierwsza w kolejce będzie jego młodsza siostra, która za kilka miesięcy ma stanąć na ślubnym kobiercu. Bastian sam jeszcze nie wie, czy jego serce jest zdolne do kochania, po tym, jak odeszła od niego ta, która winna być z nim na zawsze. Rozejrzał się uważnie i kiwnął głową w stronę mężczyzny, który był jego kuzynem, a który rozmawiał z zapałem o sztuce i innych sprawach, o których Bastian nie miał najmniejszego pojęcia.
- Zostawię cię tutaj, pani, oddam pod opiekę męża. – odparł, puszczając jej ramię i skłaniając się w wyćwiczonym przez laty ukłonie. Z jego warg nie schodził lekki uśmiech, który można by było uznać za przyjazny, gdyby nie lód niebieskich oczu, który ich nie opuszczał nawet na chwilę. - Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie nam się spotkać. – pożegnał się i szybko zniknął wśród tłumu, ponownie pochłonięty swoim życiem. Po kilku minutach jednak wyszedł, czując natchnienie, przymus by pisać, by ukryć się przed światem.

/zt


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Teatr Palladium [odnośnik]05.11.19 2:08
W przypadku Fawleyów sprawy miały się podobnie. Cressida czuła, że jej mąż czuł się swobodniej i nie miał już takiego poczucia odstawania światopoglądem od myślenia propagowanego przez nestora. Ona sama najszczęśliwsza była z powodu tego, że mogła swobodnie podtrzymywać relacje z panieńskim rodem. Jeśli chodzi o jej własne poglądy pozostawała neutralna, nie angażowała się w nic nieodpowiedniego, nie interesowała polityką poza aspektami mogącymi dotyczyć jej, jej dzieci i innych bliskich. Ale zarazem wierzyła w wyjątkową pozycję i rolę szlachetnych rodów. Nie byli równi czarodziejom niższych stanów, a już na pewno nie mugolom. Odwieczne tradycje, jak wpoił jej pan ojciec, były natomiast świętością i ich obowiązkiem było je pielęgnować, by przetrwały dla przyszłych pokoleń. Pragnęła by jej dzieci także dorastały w duchu szlacheckich wartości, zapoznane z odpowiednimi obyczajami, ale jednocześnie nie czuła wrogości do nikogo.
Bastian Selwyn naprawdę był zagadką, kimś kogo jej naiwny, wrażliwy i prostolinijny umysł nie potrafił rozgryźć. Może lepiej było nie próbować? I tak nic nie wskazywało na to, by ich kontakt miał stać się częsty, by akurat ten konkretny kuzyn jej męża miał zostać stałym elementem codzienności. Kontakt raczej pozostanie ograniczony do takich chwil jak ta, do spotykania się na salonach lub w przybytkach sztuki, w której najwyraźniej i on gustował, oddając się godnej Selwyna miłości do teatru. Cressie wolała malarstwo, czym wpasowywała się w nurt rodziny męża, rodu powszechnie znanego z malarskich ciągot.
Może rzeczywiście wielu artystów było pokrętnymi duszami. Poza nią, przynajmniej z jej własnego punktu widzenia, choć dla wielu jawiła się jako dziwaczka. Dziwna, zahukana dziewczynka urodzona w lesie. Jak podśmiewali się niektórzy, wychowana przez centaury. Dzika. Ale sama siebie oceniała raczej nisko, była wręcz chorobliwie niepewna siebie, co trudno było ukryć, nie posiadając nawet podstawowych umiejętności grania i udawania.
- O tak, William ma dużo zajęć, więc jestem w stanie uwierzyć, że lord również jest człowiekiem bardzo zajętym. Poważne zawodowe i męskie obowiązki... – zapewniła. To tłumaczyło dlaczego ich kontakt był słaby, nie drążyła bardziej. Tak po prostu było. Każdy mężczyzna oddawał się swoim zobowiązaniom, nie mieli tyle czasu na ploteczki co kobiety. Ich rola była odpowiedzialna, wymagająca, zwłaszcza teraz.
- Jest się z czego cieszyć – zapewniła całkiem szczerze, nie tylko dlatego, że wypadało. Ale nie wyobrażała sobie życia samotnie, bez męża. Była stworzona do tego by być czyjąś żoną, tak ją wychowano. Była przeznaczona do tego, by wyjść za mąż i rodzić dzieci, i to o tym od dawien dawna marzyła, panicznie bojąc się zaś staropanieństwa. Samotności. Okazania się zupełnie bezwartościową. Tak przynajmniej mogła wierzyć, że przynajmniej prezentuje jakąś wartość, skoro powiła mężowi dzieci. Zawsze mówiono jej, że bezdzietne stare panny nie są pełnowartościowe i że kobieta może czuć się spełniona tylko wtedy, gdy urodzi mężowi dzieci, w tym najlepiej co najmniej jednego syna.
Dotarli w końcu do Williama, który z podekscytowaniem rozprawiał z innym elegancko odzianym mężczyzną.
- Dziękuję – powiedziała w stronę Bastiana. – Ja również. I do widzenia – dodała grzecznie i uprzejmie, żegnając się z nim, po czym dołączyła do małżonka, dzielnie i cierpliwie znosząc jego ekstrawertyzm. Później, po powrocie do dworu musiała odpocząć w kojącej samotności, zregenerować siły po przebywaniu wśród ludzi.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Teatr Palladium [odnośnik]29.10.20 11:41
| 12/09/1957

Względny spokój zapanował w jego życiu, a drobna zmiana podejścia do wielu kwestii napędzała go do działania. Intensywnie budował swoje życie w ostatnich tygodniach, przykładając się do samorozwoju i zwiększania własnych możliwości. W chwilach wytchnienia porywał swoją narzeczoną w różne miejsca i łykał groźnym spojrzeniem na jej dwórkę, za którą szczerze nie przepadał. Odliczał dni do momentu, aż pozbędą się tego piekielnego balastu raz na zawsze i będzie mógł przebywać z Callistą sam na sam, bez świadków i patrzącym im na dłonie ludzi. To powodowało pewnego rodzaju dyskomfort psychiczny. Dwórka Isabelli nie była tak upierdliwa, ale też jej nie znosił. Ostatni rok był dla niego ciekawy i intensywny. Dwie narzeczone, czynny udział w działaniach Rycerzy Walpurgii, wszystko się zmieniało niemal z dnia na dzień, ale dziękował pokrętnemu losowi za to, że zabrał z jego drogi zdradziecką krew, plugawą sukę, która nie potrafiła docenić tego, ile dla niej robili najbliżsi. Morgana miała naprawdę trudne wyzwanie do podjęcia, ale jeśli w odpowiedni sposób zajmie się pozostałymi członkami rodu, z pewnością wyjdzie im to na dobre. Tak czy siak, Rosier zakończył wątpliwą przygodę z nimi ostatecznie i zamierzał związać się z Callistą małżeństwem. Co do niej miał pewność, że reprezentowane przez nich poglądy są spójne. Ufał jej od dawna, nie musiał więc przejmować się zanadto. Nie zachowa się jak flaga na wietrze i nie pójdzie za lichymi mrzonkami wyimaginowanej wizji świata.
Z racji tego, że dla ukochanej zrobiłby wiele postanowił, że zadba o kolejną rozrywkę w ich życiu. Załatwiając sprawy w Londynie przechodził obok teatru Palladium. Jego uwagę przykuł plakat reklamujący odgrywaną niebawem sztukę, która mogła być rozrywką dla nich obojga. Bądź co bądź, musieli pokazywać się publicznie, a Rosier lubił spędzać z ukochaną czas na różne sposoby. Zajrzał do środka, aby zakpić bilet. Nie było potrzeby fatygowania kogokolwiek, skoro już się tutaj znalazł. Odchodząc od kasy niefortunnie stanął na drodze Wandeliny Selwyn. Przykro to stwierdzić, ale ten ród był dla niego spalony, z uwagi na sytuacje mające miejsce wiosną tego roku, zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Nie akceptowalnym było zachowanie zdrajczyni wobec jego osoby, a biorąc pod uwagę jak wielu zdrajców wydał na świat ten ród, mógł przypuszczać, że z nimi wszystkimi było coś nie tak. - Lady Selwyn. - rzucił na powitanie, choć nie planował wdawać się z nią w dyskusję. Nie mógł potraktować jej jak powietrze, nie pozwalała na to etykieta, jednak to nazwisko z wyraźnym trudem przechodziło mu przez gardło.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Teatr Palladium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach