Wydarzenia


Ekipa forum
Teatr Palladium
AutorWiadomość
Teatr Palladium [odnośnik]29.04.16 1:32
First topic message reminder :

The Palladium

★★★
Teatr Palladium powstał w 1910 r., to największy i najsłynniejszy teatr w Anglii albo i całej Wielkiej Brytanii. Aby znaleźć się w czarodziejskiej części teatru, należy przejść przez jedną z kotar mniejszych bocznych scen, które dla mugoli wydają się na tyle nudne, że ci instynktownie omijają to miejsce.
W teatrze występują gwiazdy najwyższego formatu, stałym gościem jest tutaj piękna Belle, niezwykle często goszczą artyści ze Stanów Zjednoczonych. Główna scena otoczona jest doprawdy imponującą widownią dodatkową upstrzoną wygodnymi kilkuosobowymi lożami balkonowymi.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:17, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teatr Palladium - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Teatr Palladium [odnośnik]12.08.21 16:43
Gdy z łagodnym uśmiechem uniosła swoje spojrzenie na Elaine, widziała w niej przede wszystkim elegancję i delikatność damy. Spędzała z nimi tak dużo czasu - z damami. Te uwielbiały otaczać się pięknymi osobami, a najlepiej przecież było, gdy te piękne osoby nie stanowiły dla nich konkurencji. Leanne twardo stąpała na ziemi, na tyle twardo by wiedzieć, że nie ma najmniejszych szans, by stać z tymi kobietami w jednym szeregu. Była dla nich jak ładna torebka - nie wstyd się z nią pokazać, jednak nie przeszkodzi również w aspiracjach, które sobie obrały. Znała więc damy na tyle dobrze by wiedzieć jak ich wychowanie sprawia, że są piękne, dumne i zablokowane. Interpretuje się to jako nieosiągalność, bo rzeczywiście, nieosiągalne dla większości również były. Tak samo jak ich pozycje i ich pieniądze. Elaine, jej droga przyjaciółka, również taka właśnie była. Jej spojrzenie miało w sobie dystans, miało niepewność gestu. Czy to wypada? Czy wypada przybyć do przyjaciółki po spektaklu, w nocy...?
A co powiedzieliby wielcy lordowie, gdyby słodką Leanne zamienić na przyjaciela.
Choć spojrzenie panny Moon powędrowało jawnie w stronę lady dopiero, gdy ta wyciągnęła do niej dłoń, czuła, że jest obserwowana z uwagą. Spojrzeniem, które doskonale znała i które widziała u Avery już wielokrotnie.
- Nie, można wyjść otwartymi drzwiami. Ale czy w ogóle chcesz wyjść? - Spytała, łapiąc mocno dłoń blondynki, by podpierając się nią, postawić obie stopy na deskach sceny. Zupełnie bose stopy. Pomimo żadnej różnicy wzrostu między kobietami, Elaine teraz górowała dzięki swoim eleganckim obcasom. Palce lekko trzymały jeszcze przez chwilę miękką dłoń kobiety. Delikatne przesunięcie po nich wystarczyło, by wiedzieć, że te dłonie nie uświadczyły ciężkiej pracy, a może i miały na sobie często wygładzające skórę maści lub kremy od alchemika. Ludzkie dłonie potrafią powiedzieć tyle o człowieku i jednocześnie każde z nich były tak cudownie wspaniałe. Dłonie wprawionego żeglarza miały na sobie zacierki od grubych lin i często z marszczeń na nich można było układać maleńkie kaniony i doliny od morskiej wody. Usta żeglarzy czasami smakowały słono. Dłonie kobiet były tak różne. Raz zniszczone od pracy, raz pozacinane papierkami, raz suche od wystawiania ich na zimno, raz ciepłe... A dłonie dam zawsze były gładkie i delikatne... Jeśli zaś takie nie były - oznaczało to sekrety. - Może podarujesz mi taniec? - Spytała z rozbawieniem. - Widziałaś mój dzisiejszy występ? - Pytanie o taniec nawiązywało do niego dosyć mocno, przetańczyła praktycznie cały. Był on niemą, symboliczną opowieścią, przez większość czasu ścierali się w tańcu mężczyzna w białym garniturze i kobieta w czarnej sukni w akompaniamencie dramatyczniej muzyki skrzypcowej.
Interpretacja pozostawała dowolna.
Zachichotała urokliwie, nieco rozluźniając tym atmosferę, która zaczynała się robić nieco gęsta, gdy stały naprzeciw siebie, a Leanne uciekała gdzieś myślami. - Masz okropny francuski akcent.


ite, missa est

Leanne Spencer-Moon
Leanne Spencer-Moon
Zawód : aktorka
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
We are the reckless
We are the wild youth
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10366-lettice-anne-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t10372-eurypides https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-ramillies-place-10-2 https://www.morsmordre.net/t10447-skrytka-bankowa-nr-2307#315761 https://www.morsmordre.net/t10379-leanne-spencer-moon
Re: Teatr Palladium [odnośnik]23.07.22 15:51
4 kwietnia 1958
Hep! (stąd)
Świat połknął ją i wypluł na nowo – powinna się tym chyba przestać przejmować jak najszybciej, lecz wrażenie teleportacji, już wcześniej mało przyjemne, teraz wydawało się rozmywać ją całą i sklejać na nowo Niechętnie dawała się porwać temu nurtowi, mając wielką ochotę aby walczyć z tym, co się działo, ale wiedziała jednocześnie, że nie mogła. Jeżeli zrobi sobie krzywdę, nie da rady towarzyszyć dziś Garfieldowi, a jeżeli nie da rady mu towarzyszyć, to zdecydowanie go w jakiś sposób zawiedzie. Przez chwilę więc wirowała niczym niesiony nurtem przedmiot, obijający się o brzegi zanim nie skończył swojej podróży…właśnie, gdzie.
Z małego, prostego pomieszczenia przeniosła się do większej przestrzeni, a kiedy opadła na ziemię, wyraźnie mogła poczuć za plecami miękką kurtynę – sięgnęła dłonią, ale nie znalazła oparcia, opuściła więc rękę aby oprzeć się o ziemię. Miejsce było przestronne, zadbane, a co najważniejsze, również nie było opuszczone; śpiew dobiegł ją jednak z pewnym opóźnieniem.
Wiedziała, że nie znajduje się w pierwszej lepszej podrzędnej lokacji, ale śpiew zdecydowanie wybijał się ponad zwykłe miejsca, chociaż nie zamierzała umniejszać żadnej śpiewaczce. Musiała jednak postępować ostrożnie, zdając sobie sprawę, że jeżeli zostanie nakryta, może się to skończyć nieprzyjemnie, a nie wiedziała, kiedy na nowo magiczne siły dziwacznej sytuacji postanowią przerzucić ją poza ten teren – o ile w ogóle! Mogło się skończyć tak, że zaraz jeszcze komuś podpadnie i skończy się to na tym, że zdążą ją jeszcze wrzucić do Tower albo innego prowizorycznego więzienia.
Zbliżając się ostrożnie do szczeliny w kotarze, która wydawała się nie dość, że sporych rozmiarów, to jeszcze ciągnęła się bez końca – a przynajmniej tak mogło się wydawać. Stając ostrożnie przy jej krawędzi odważyła spojrzeć się na scenę, dostrzegając nieznajomą jej postać, której jasne włosy odbijały światło ze skierowanych na nią reflektorów. Widziała poza tym parę osób na sali, lecz wydawało się to jedynie jakąś próbą, gdyż niewielu z nich rzeczywiście zwracało uwagę na stojącą na scenie śpiewaczkę, zajmując się czymś, czego z tej odległości nie widziała. Musiała zastanowić się, jak teraz spokojnie opuścić to miejsce, nie wiedząc nawet, od której strony to zacząć. Gdzie tu było wyjście???


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Palladium [odnośnik]25.07.22 18:57
All the lights are sparkling for you it seems
On the downtown scenes, shady blue

Wiele osób marzyło o tym, by pewnego dnia stanąć na scenie, by zabłysnąć niczym gwiazda na nocnym firmamencie. Niestety — niewielu z nich wiedziało, jak wiele wysiłku wymagało osiągnięcie poziomu zadowalającego, takiego zupełnie przeciętnego. Zresztą — samą ciężką pracą, nawet połączoną z prawdziwym diamentem talentu nie było pewności, że dotrze się na poziom, po którym coraz pewniej poruszała się Valerie. Jej kariera na Wyspach nabierała rozpędu z każdym kolejnym miesiącem, Vanity mogła nawet momentami rozpędzić się i myśleć o progresie w kategoriach tygodni, może dni. Trzy dni temu śpiewała przecież przed najważniejszymi osobistościami kraju, przed samym Ministrem Magii, przed swym narzeczonym—rzecznikiem, lordami i damami, całą masą zwyczajnych mieszkańców stolicy. Głód ambicji dopiero zaczynał się w niej budzić, układał się jeno w jej ciele, pobudzony dodatkowo sukcesem nawiązanej współpracy z czarodziejską operą w Hampshire. Uwadze Czarownicy nie umknął też zaręczynowy pierścionek, chociaż i w tym — ku zaskoczeniu Valerie i drobnej złości, której Cornelius nie chciał przy niej okazywać — pomogła jej własna matka. Wieści o ślubie stały się jednak faktem i to dość szeroko znanym. A za życzliwość pisma oraz w szczególności jego redaktorki naczelnej narzeczeństwo miało zapłacić między innymi chwilami wytchnienia na zbliżającym się wielkimi krokami recitalu Valerie.
To właśnie próbie do tego wydarzenia mogła przyglądać się zza kotary Thalia. Valerie zajmowała centralne miejsce na scenie, trenując repertuar, do którego nie sięgała zbyt często — nie znała języka francuskiego, to mogłoby być dla laika wystarczające wytłumaczenie, dlaczego śpiewała przede wszystkim po angielsku lub niemiecku, lecz jako wykształcona śpiewaczka opanowała do perfekcji wokalizę nie tylko dwóch wcześniej wspomnianych języków, ale także umożliwiającą wykonywanie kanonu dzieł muzycznych — włoską i francuską właśnie. Zainspirowana zimową wizytą w syrenim balecie La Fantasmagorie oraz rozmowami z Deirdre o jej artystycznej przyszłości, postanowiła postawić na poszerzenie repertuaru. Śpiewała już pieśni propagandowe — w rodzinnym Shropshire i na scenie przed pałacem Buckingham — śpiewała także oryginały dzieł Wagnera w Hampshire, ale teatr Palladium i pani redaktor zasługiwali na coś jeszcze innego.
Piosenka, którą wykonywała, mogła Thalii wydać się niemalże intymna. W szczególności pierwsza część, gdy czasami ściszała głos ocierając się niemal do szeptu. Później jednak powracała z całą mocą w refrenie. Mogło się wydawać, że już ta wersja — obdarta przecież z podkładu muzycznego, broniąca się wyłącznie przez umiejętności Valerie — była kompletna.
Nic bardziej mylnego.
— Teraz powinny wejść skrzypce — przerwała w połowie słowa, wychodząc z kręgu światła, które jeden z czarodziejów odpowiedzialnych za oświetlenie wycelował w nią. Nie na długo — to, zaczarowane, podążyło za nią, wciąż zatrzymując ją w centrum uwagi. Vanity podeszła jednak bliżej siedzącego w pierwszym rzędzie reżysera, który skinął głową i nakazał siedzącemu obok młodemu mężczyźnie — zapewne asystentowi — zanotować którąś z wymienianych niedosłyszalnym dla Thalii szeptem uwag.
Sytuacja nie trwała dłużej niż trzy minuty. Po tym Valerie wyprostowała się i obejrzała przez ramię za kulisy. Nieszczęśliwie dla Wellers, skrzyżowała z nią spojrzenia.
— Możesz przynieść mi trochę wody? — spytała, jeszcze nie nakazując. Powachlowała się jednocześnie dłonią, próbując schłodzić się po wysiłku, powracając na moment uwagą do ułożenia światła. — A to... nie mogłoby być nieco chłodniejsze? W takim cieple dekoracje będą wyglądać na wyblakłe... — mruknęła swą uwagę z delikatnym niezadowoleniem zakamuflowanym w słodyczy tonu. Już na pierwszy rzut oka widać było, że zależało jej, by wszystko na czas występu prezentowało się perfekcyjnie. Jeden element sceny oraz jej najbliższego otoczenia jednak odstawał od jej wizji.
— Długo jeszcze mam czekać? — jej uwaga powróciła do Thalii, przy której czekał już kolejny młodzieniec, z przygotowaną szklanką wody w temperaturze pokojowej. Nie odzywał się do żeglarki, ale spoglądał na nią tak wyczekująco, że sama mogła pojąć sugestię, że gotów był oddać jej tę szklankę po to, by mogła zanieść ją znajdującej się na scenie pani Vanity.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]31.07.22 1:52
Nie miała wiele okazji do przebywania w teatrze – po prawdzie za dzieciaka zdarzało jej się to tylko wtedy, kiedy pozwalało im na to domkniecie rocznego budżetu i byłby to przydrożny teatr, w którym wystawiane były drobne pacynkowe przedstawienia. W teatrach czy operze zjawiała się dopiero z dostawą, a kończyło się to na tym, że wynudzona lekko gwiazdkami na zapleczach kierowała się gdzieś dalej, tam, gdzie nikt nie musiał jej szukać, stając gdzieś na drabinie, tak aby mogła ostatecznie znaleźć się nad sceną. Obserwując wszystko mogła mieć tę ułudę piękna którą nie rozwijały ludzkie charaktery, coś, w co mogła wierzyć.
A teraz, gdy spoglądała na wszystko, co działo się dookoła, poczuła że trafiła na nowo w miejsce pełne próżności, gdzie jak widać, machać trzeba na ludzi po szklankę wody. Czy miała do czynienia z osobą, która bucika też nie zawiąże? Przypominały jej się te wszystkie szlachcianki, przemierzające szkolne korytarze, które wystawiały nogę aby zawiązać im sznurowadło i uważając, że w ten sposób kokietują mężczyzn. A mężczyźni dawali się na to nabrać, wiedząc, że to oznacza, że prędzej dobiorą się takiej do spódnicy – a potem to ona będzie płakać.
Zderzyła się spojrzeniem z chłopakiem, który spoglądał na nią z oczekiwaniem. Spojrzenie, które mu rzuciła, wydawało się raczej spalać ludzi żywcem, ale złapała szklankę, odpychając go aby poszedł w stronę z której tam przyszedł. Może niech jeszcze przyniesie kawiorek i szampanik, tak na wszelki wypadek. A ona sama miała teraz zanieść szklankę wody komuś, kogo szczerze kochać nie musiała. Miała nadzieję, że ci ludzi dostają chociaż mniej więcej dobrą płace za jakieś bardzo bzdurne rzeczy.
Miała też coś, co potrzebowała przygotować, wsunęła się więc głębiej za zasłonę i dopiero wtedy, kiedy była gotowa, wysunęła się z niej, kierując się w stronę kobiety – piękna, ciemnowłosa, nie do rozpoznania na pierwszy rzut oka do rudej żeglarki i o to właśnie chodziło.
- Proszę wybaczyć, szklanka nie była odpowiednio czysta. – Spojrzała na Valerie. Przynajmniej nie wyglądała w tym momencie jak skończony flejtuch, wstając i ciesząc się z tego, że dziś postanowiła pożyczyć coś od Yvette. – Piękna piosenka, jeżeli mogę coś na ten temat powiedzieć…

Rzut na zmianę


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Palladium [odnośnik]04.08.22 17:05
Świat muzyki nigdy nie był piękny; mylili się ci, którzy uważali przebywanie na scenie za spełnienie marzeń, osiągnięcie szczęścia ostatecznego. Sztuka zawsze była bowiem kapryśną kochanką. Taką, o której względy bili się niemal wszyscy, a walka ta nie należała do przyjemnych, nawet obserwowana przez osoby podobne Thalii. Te, które miały wiele okazji do obserwowania różnego rodzaju okropności w swym krótkim bądź co bądź życiu.
Świat muzyki, pewnie bardziej od innych podświatów sztuki, skupiał się bowiem nie tyle na pokazywaniu piękna życia per se, co maskowaniu jego brzydoty. Bywali w końcu malarze, którzy robili kariery, przygotowując dzieła horrendalnie wręcz nieestetyczne. Były rzeźby odbiegające od kanonów, zawieszenie wzroku, na których powodowało olbrzymi wręcz dyskomfort. I takie dzieła odnajdowały swych adoratorów, amatorów, czasem wyprzedzając klasycznie piękną konkurencję. W muzyce nie było miejsca na brzydotę. Jeżeli nie potrafiło się śpiewać, jeżeli melodia nie docierała do serc, ściskając je w niezapomnianej tęsknocie za czymś, co można, ale nie trzeba było przeżyć... Czy w ogóle był sens zajmować się tym, oddawać całe życie?
Valerie uznawała, że nie.
Mogła być zresztą kapryśna tak długo, jak owe kaprysy, wzgardzone przez Thalię sprawiały, że wykonywała swoje obowiązki z należytą starannością i zapierającym dech efektem. Odepchnięty młodzieniec nie zareagował podniesieniem rabanu, ale prędko ulotnił się za drzwi prowadzące na jasno oświetlony (w porównaniu z bezpośrednimi kulisami) korytarz, dając Wellers odrobinę czasu na przygotowanie się do wyjścia na scenę.
Gdy wreszcie się na niej pojawiła, od razu zwróciła uwagę śpiewaczki. Metamorfomag nie mogła być jednak pewna, czy stało się tak przez wzgląd na jej nową aparycję, czy też przez trzymaną w jej ręku szklankę z wodą. Faktem było to, że szklanka ta została przez Vanity przejęta całkiem prędko i zwinnie.
— Dziękuję — potrafiła przecież doceniać to, gdy ktoś wykonywał swą pracę dobrze, choćby była tak łatwa jak doniesienie jej szklanki z wodą. Oczy śpiewaczki przymknęły się przez czas dość powolnego picia. Łykała bowiem niewielkie porcje wody, pozwalając jej spływać w swoim tempie w dół gardła, nawilżając jego ścianki. Dopiero po opróżnieniu połowy szklanki i wyrażeniu swej opinii przez kobietę, która mogła się co prawda znać na śpiewaniu, lecz nie mogła raczej mieć doświadczenia w kwestii występu, spojrzenie Valerie ześlizgnęło się na moment na reżysera i jego asystenta. Uniosła porozumiewawczo brwi, z lekkim rozbawieniem i okruszkiem ciekawości decydując się na podjęcie dialogu. Nawet jeżeli w normalnych okolicznościach byłby stratą czasu.
— Ach tak? Zna pani francuski i odnosi się do warstwy tekstowej, czy może to melodia stała się pani ulubioną?
Z pozoru nie było w tym pytaniu nic podchwytliwego.
Ale pozory wszędzie — w życiu i w sztuce — mylą.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]28.08.22 21:22
Mogła mówić i myśleć tylko z własnej perspektywy. Zdarzało jej się poznawać artystów, lecz mało kiedy kogoś, kto występowałby na tak wielkich deskach. Może kiedyś, ale te znajomości dawno już zmieniły się w mgliste wspomnienia. Kiedy sama stawała na scenie, było to raczej przystanięcie obok kogoś aby mu coś podać, albo udawanie i wygłupy kiedy ganiała kogoś, kto akurat sięgnął po szalik i robił z siebie idiotę przed pustą wizytą. Ba, chwilę temu stała na deskach teatru, lecz jedynie z sytuacją pełną samotności albo i intymności.
Jej świat był brzydki, brudny i jej świat uszlachetniało naprawdę niewiele. Muzyka nie kryła jego brzydoty, nie dla niej, bo nie chciała słuchać o tym jaki jest świat, a jaki nie jest – a miał być dla niej ułudą, bo potem czekało jedynie rozczarowanie wobec tego, jak bardzo ją bolało. Bycie nie tyle zwykłym, co nie bycie jakimkolwiek elementem układanki.
Czy zaś obchodziły ją kaprysy Valerie? Nie, raczej nie, jak zawsze oceniała szybko i niekoniecznie prawdziwie. I bywało tak zawsze, zwłaszcza, że musiała przygotować się do jak najwcześniejszej oceny postrzegając kogoś za zagrożenie albo i nie. Może gdyby poznała Valerie lepiej, co było mało prawdopodobne, patrząc na ich tryby życia, podchodziłaby do tego nieco inaczej, ale teraz, kiedy mogła jedynie obserwować to, jak skupia się jedynie na sobie i swoich pragnieniach, nie umiejąc nic innego od tupnięcia nóżką po to, aby dostać szklankę wody, miała wrażenie, że wysłana w to miejsce została jedynie za karę. Cieszyła się, że młody zniknął, wpatrując się w niego ze złością, ale ostatecznie wróciła do wyjścia na scenę, jakimś cudem z misją zupełnie neutralną.
Dopiero kiedy dostrzegła kobietę nieco wyraźniej, stojąc obok, złość nieco przeszła, spoglądając jeszcze po okolicy. Pragnęła dowiedzieć się nieco więcej o tym, z kim właśnie rozmawiała, nie była jednak na tyle naiwna aby zapytać, z kim właściwie miała do czynienia. Nie wiedziała w końcu, na jaką próbę wpadła…w sumie to niewiele wiedziała.
- Nie, nie znam francuskiego. – Potrząsnęła głową, w tym wypadku wiedząc, że zbyt łatwo byłoby zweryfikować, a zresztą nie miała powodów, aby podawać, że tak naprawdę było. Przechyliła jednak głowę na moment, lekko przygryzając wargę w poszukiwaniu odpowiednich słów.
- To…muzyka nie zawsze musi być zrozumiana co do słowa, aby budzić emocje, prawda? Przynajmniej ja tak zawsze miałam. – Celestyna, Belle, umiały swoimi czarującymi głosami wyśpiewać to, czego sama nigdy nie określiła, lecz zdecydowanie czuła. – To jakby…nie da się opisać tego dokładnie, ale się to czuje. – Czy artyści mieli tak samo?


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Palladium [odnośnik]30.08.22 17:36
Drobne westchnienie wydostało się z ust Valerie, gdy posłyszała słowa, że jej rozmówczyni nie znała francuskiego. A nie było to westchnienie zwykłe — było przejęte, na wskroś przesiąknięte smutkiem, zupełnie tak, jakby i teraz Valerie sięgała po dramatyzm potrzebny do odpowiedniego dla występu wybicia emocji. Zanim jednak zabrała głos ponownie, raz jeszcze przytknęła usta do krawędzi szklanki, upijając z niej kolejny łyk.
— Sehr schade — niemieckie głoski, zupełnie kontrintuicyjne wobec wcześniejszego pytania o język francuski spłynęły z ust Valerie z zaskakującą miękkością. Wielu lat potrzebowała śpiewaczka, by wreszcie pozbyć się angielskiego, zbyt łagodnego dla uszu mieszkańców Berlina akcentu. Teraz role się odwracały — wciąż zdarzało się, że potrafiła wymawiać słowa w charakterystycznie szorstki sposób, w szczególności gdy rozmawiała z ludźmi pochodzącymi ze Shropshire. Tamtejszy akcent pozwalał na kilka fonetycznych różnic, których nie wybaczała wysoka odmiana angielskiego. — Wielka szkoda — wyjaśniła po chwili, na wypadek gdyby jej rozmówczyni nie znała również tego języka. Na moment przeniosła spojrzenie na siedzącego w dalszym ciągu w pierwszym rzędzie reżysera. Mężczyzna wydawał się nie mieć problemu z niezapowiedzianym przedłużeniem się pobytu personelu pomocniczego na scenie. Co więcej, w jego oczach Valerie odnalazła specjalny rodzaj wskazówki. I nie mogłaby tego nie wykorzystać.
Jeżeli mieli sprawić, że przyszłe koncerty — może nie ten, te odbywać miał się w obliczu wyrobionych przez lata konwenansów, ale współpraca Valerie z Palladium z pewnością nie była jednorazowa — przyciągną jeszcze więcej osób głodnych muzyczno—emocjonalnego katharsis, potrzebowali też czegoś, co czasami zwykli nazywać nowym spojrzeniem. A jeżeli nadarzyła się ku temu okazja...
— Nie potrzeba wielkich słów, by opisać to, co się czuje — wtrąciła więc, odkładając szklankę z wodą na brzegu sceny. Nie spoglądała na Thalię, zajęta przez moment układaniem sukni na swym ciele. Dopiero wtedy, gdy wiedziała, że leżała perfekcyjnie, wskazała kobiecie pierwszy rząd, wolne miejsce po lewej stronie reżysera. — A nam dzisiaj, jeżeli pozwolisz, wystarczą proste komunikaty. Jeżeli nie jesteś pilnie potrzebna gdzie indziej, zapraszam na publiczność. Wykonam kilka utworów, a ciebie poproszę, z panem reżyserem oczywiściemówiąc to, przyłożyła dłoń ozdobioną w zaręczynowy pierścionek do lewej strony klatki piersiowej, posyłając jednocześnie niezwykle słodki uśmiech w stronę wymienionego przez nią człowieka. — O skupienie i próbę odgadnięcia, o czym jest to piosenka.
Rzadko kiedy miała czas i chęci na próby szukania kontaktu z prostszym rodzajem publiki, a jednak coraz częściej wychodziła ze swą sztuką właśnie do nich. Do ludzi niekoniecznie znających operę, historie wyglądające na nich z wystawnych plakatów reklamujących to, czy inne przedstawienie. W Shropshire było jej nieco prościej — znała przecież ludzi, tamtejszą mentalność, przekaz dostosowywała zupełnie intuicyjnie, lecz Londyn był zupełnie inny.
A Valerie Vanity potrzebowała spojrzeć na siebie oczami jej przyszłej publiki.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]04.09.22 22:45
Nauka obcego języka była przydatna, a wiedziała to doskonale posługując się mową trytonów. Chciałaby też uczyć się innych języków, lecz mało kiedy zostawała w obcym kraju na tak długo, aby móc się go uczyć od mieszkańców, zbyt wiele zajęć mając aby móc poświęcić się tej nauce raz a porządnie. Mimo to, spodziewała się, że kiedyś nadejdą takie dni, gdzie będzie mogła uczyć swoje dzieci, zachwycone obrazkami, czytając im bajki w innym języku i tłumacząc, co one znaczą. Może kiedyś, lecz na pewno nie dziś, nie jutro, nie w najbliższych latach…
- Być może po prostu uznano, że wystarczy mi inna edukacja aby raczej pomagać niż się prezentować. – Odpowiedziała skromnie, ale wiedziała, że była to prawda. Tym próbowali się zajmować w sierocińcu, wysyłając ich do więzień i zakonów, ucząc prostych czynności w kuchni, prania czy sprzątania, nie zaś sprzątania – mało kiedy osoby mogły poszczycić się innymi zajęciami, nawet jeżeli obdarzono kogoś głosem syreny bądź talentem godnym…bardzo utalentowanego malarza.
- Czy jest lepiej bez nich? – Bez wielkich słów. Bez owijania w bawełnę tego, o czym się prawdziwie myślało. Bez poszukiwania problemów, tylko rozwiązań. Chciała chyba o coś jeszcze zapytać, ale w tym momencie piosenkarka wskazała jej miejsce w pierwszym rzędzie i przez chwilę spodziewała się, że spoglądając na nią, Valerie zamierza ją wyprosić, mimo to jednak chodziło o coś z goła innego. Drobne „Oh” wyrwało się z jej ust, nie wiedząc, czy jednak miała mieć na to szansę, czy zaraz nie pociągnie jej los aby wyrzucić ją w innym miejscu. Mimo to, nie powinna odmawiać…i trochę nie chciała. Skoro miała się przekonać o czymś, mogła przekonywać się teraz.
- W takim razie z przyjemnością. – Skinęła głową, spoglądając jeszcze na pierścionek, nie wiedząc, czy mowa była tutaj o zwracaniu się do reżysera, który był ukochanym – a może bardziej chodziło o coś innego? Zgadywać nie chciała, jeżeli dostawała tę rolę będąc narzeczoną, to trzeba było jedynie liczyć na to, że zaśpiewa równie pięknie jak wcześniej i że zatrudniono ją bo talent. Albo liczyć na nepotyzm tak zawsze, co nie było dalekie od prawdy w wielu wypadkach.
Dlatego ostatecznie usiadła w pierwszym rzędzie, spoglądając jeszcze na znajdujących się obok niej mężczyzn, tak jakby chciała od nich uciec, ale wróciła wzrokiem na scenę, czekając na występ. Może to miał być ten jasny punkt dzisiejszego dnia.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Palladium [odnośnik]10.09.22 19:54
Oczywiście, że nauka języków obcych stanowiła spory atut. Valerie dowiedziała się o tym dość późno — do czasu nagłego zamążpójścia za obcokrajowca myślała bowiem, podobnie jak cała jej rodzina, że jej przyszłość nierozerwalnie związana jest z Wielką Brytanią. Gdyby nie musiała uczyć się języka w trybie przyspieszonym, gdyby od samego początku potrafiła porozumieć się nie tylko z nową rodziną, ale przede wszystkim z mieszkańcami Berlina, prawdopodobnie jej życie, jak i życie jej córki, potoczyłoby się inaczej. Kto wie, czy zmiana byłaby na lepsze, czy na gorsze. Z pewnością byłoby inaczej.
Dlatego też korzystając z ostatnich kilku lat przed posłaniem Hersilii do szkoły, rozważała poważnie wszystkie placówki edukacyjne w Europie. Nie była przekonana do wysłania córki do Hogwartu, przynajmniej jeżeli sytuacja będzie wyglądać tak, jak wygląda w tej chwili. Beauxbatons wysuwało się na pierwsze miejsce potencjalnych szkół, ale w takim wypadku musiała wyposażyć córkę w odpowiednie zdolności lingwistyczne... Te myśli towarzyszyły jej przede wszystkim, gdy Thalia mówiła o sobie, swym wykształceniu. Nie wszyscy byli przecież przeznaczeni do rzeczy wielkich, a jeszcze mniejsza grupa osób do sławy. Nic w tym dziwnego, świat od zawsze dbał o zachowanie odpowiednich proporcji.
— Bez słów? Słowa, jako takie, odpowiadają tylko za niewielką część komunikacji. Zdecydowanie więcej można zrozumieć przez ton, mimikę, gesty — zaczęła wyliczać, odnosząc się także do własnego doświadczenia. Pierwsze miesiące małżeństwa nawigowała właśnie dzięki przekazom niewerbalnych. — W muzyce jest podobnie. Oczywiście, warstwa liryczna jest istotna, ale nie jest pełnią przekazu. Opery pisane przez Włochów, Niemców czy Francuzów mogą być z powodzeniem zrozumiane także przez Brytyjczyków nieznających tych języków. Ale do tego potrzebna jest odpowiednia interpretacja.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy jej propozycja została przez kobietę przyjęta. Na potwierdzenie swoich słów postanowiła przedstawić jej występ w kolejnej wersji językowej. Giuseppe Verdi napisał przecież La Traviata na podstawie francuskiej powieści, więc przeskoczenie z francuskiego na włoski nie nastąpiło zupełnie niespodziewanie. W ostatnim roku swej niemieckiej przygody miała okazję wcielić się w rolę Violetty na zlecenie Opery Zimowej w Poczdamie. Dzisiaj musiały sobie poradzić bez charakterystycznej, radosnej muzyki, która zazwyczaj towarzyszyła Libiamo ne' lieti calici. Ale to nawet lepiej — dzięki temu, zakładając, że jako pracownica Teatru Palladium mogła chociaż kojarzyć podstawowe, popularne motywy muzyczne, melodia nie zdradzi jej przedwcześnie tematyki utworu. Musiała też wejść w połowie — nie mając partnera, który mógłby poprowadzić postać Alfreda, zaczęła samotnie.
Wysoki, czysty sopran miał nieść ze sobą melodię miłości; kochanki oznajmiającej, że wszystko, co nie jest przyjemnością, jest przecież głupiutkie i niewarte uwagi, a tylko w ramionach ukochanego może odnaleźć radość. W końcu prawda płynąca z tej próbnej strofy była oczywista: urokiem miłości było to, że była jak kwiat. Rozkwitała i więdła, aż nie można było czerpać z niej przyjemności. I właśnie dlatego melodyjny głos Valerie niósł ze sobą także nutę drobnej ekstrawagancji, emocji, która nawet w czasach wojny kazała zapomnieć, choć na chwilę o toczącym się wokół konflikcie. Zapraszała do zatopienia się w przyjemności, picia na chwałę miłości.
W końcu nie było na świecie nikogo, kto miłości nie znał.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]05.10.22 11:29
Na swoje szczęście bądź nieszczęście, zależy z której strony się patrzyło, nie musiała przejmować się posyłaniem dziecka do szkoły. Ale przyszłość oddała już dawno temu, wiedząc, że nigdy nie czeka jej nic przyzwoitego i gdy znalazła się na miejscu, wracając do Anglii po latach, to przeświadczenie odżyło w niej i tak właśnie to widziała. Hogwart, paradoksalnie, wydawał się jej jednak lepszym miejscem teraz niż kiedyś – neutralny, odcięty od polityki. Takie powinny być szkoły, zapewniając miejsce dla rozwoju wszystkim. Świat już wystarczająco mocno krzywdził dzieci.
- A gesty? Te zawsze wydawały mi się równie ważne podczas oper co w wypadku śpiewu. – Ale przecież były występy, w których śpiewający jedynie stali, co wedle niektórych pozwalało skupić się na muzyce, wedle niektórych odejmowało jakiegoś uroku. Przychyliła by się bardziej do tego pierwszego, wiedząc, że emocje działy się również w tonie czy mimice i to było najważniejsze. – Gdyby wybierać, które pieśni najbardziej oddają uroki emocji, które by pani wybrała? – Ciekawa była preferencji, ale może zbyt szybko wypytywała o takie rzeczy?
Usiadła na wybranym dla niej miejscu, z początku spięta. Nie przywykła do znajdowania się w pierwszych rzędach, tam, gdzie uwaga mogła ją dosięgnąć, tam, gdzie rzeczywiście mogły dotrzeć do niej oczy innych. Najczęściej cieszyła się z możliwości pozostania gdzieś z tyłu, gdzie jej umiejętności kwitły, tam, gdzie mogła przemykać pomiędzy cieniami. Mimo to, zdecydowała się wybrać miejsce na fotelach na przodzie, obitych miękką tkaniną i spoglądać na scenę jakby rzeczywiście przez chwilę mogła cieszyć się byciem kimś z widowni, zwykłym niezwykłym człowiekiem.
Spojrzenie powędrowało w stronę Valerie, ale gdy padły pierwsze nuty, powoli zaczęła się odprężać, wzrokiem mętnie spoglądając gdzieś na postać stojącą na scenie. Słowa nie mówiły jej absolutnie nic, może tam i ówdzie pojedyncze słowo wydawało się znajome, ale prawda była taka, że ostatecznie treść zostawała dla niej zagadką. Mimo to, świergocące melodie wydawały jej się nagle pozbawione realizmu, oderwane bardzo od rzeczywistości. Spoglądając przed siebie, czuła jakby tym bardziej czuła się jak intruz, siedzący na wygodnym miejscu gdy przed nią rozbrzmiewały wzruszające, podniosłe melodie – oderwanie od rzeczywistości nie bolało bardziej niż w tym miejscu.
Odetchnęła głęboko, niemo nie umiejąc skorzystać z zaproszenia które wygrywała jej melodia, daleka od komfortu w nieznanym jej miejscu. Próbowała się rozluźnić, to jednak nic nie dawało – piękny głos docierał do niej, lecz po pięknych uczuciach, które wzbudzał, dalej pojawiał się niepokój. A gdy melodia się skończyła, gotowa była unieść dłonie i zaklaskać, ale wszystko nagle rozmyło się, pędząc przed siebie i znikając wraz z nią w wirze teleportacji.
Hep!
zt


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Palladium [odnośnik]08.10.22 13:50
Pytanie o gesty sprawiło, że twarz śpiewaczki rozjaśniła się znacząco; ciężko było jednak stwierdzić, czy uśmiech Valerie miał w sobie coś z rozczulenia, czy był jej prawdziwym uśmiechem, a może tylko maską przywdzianą na tę szczególną okoliczność. Niemniej jednak nie dziwiła jej pewna naiwność tego pytania. Niewielu ludzi przecież było prawdziwie wykształconych w kierunku muzycznym, by móc objąć swym rozumieniem wszystkie mechanizmy rządzące nawet nie tylko operą, ale samym przekazem śpiewnym.
— Wspomniałam wcześniej o gestach — przypomniała brunetce delikatnie rozbawiona, jednakże to rozbawienie maskowało tylko delikatnie mrowiące uczucie irytacji. Nie lubiła, gdy ktoś nie skupiał się na jej słowach, nie wtedy, gdy sam poniekąd prosił o uzyskanie jakiejś informacji. Poza takimi sytuacjami potrafiła — z trudem, lecz dzięki małżeństwu z okrutnym człowiekiem całkiem sprawnie — przełknąć taką zniewagę, choć nigdy nie zapominała twarzy osób, którzy dopuścili się takiego lekceważenia. — Wobec odpowiedniej muzyki ciało same pragnie się poruszyć. Prawdziwą sztuką jest niewykorzystywanie gestów w trakcie śpiewania, przynajmniej nie cały czas. W operze działa to odrobinę inaczej, opera jest jednak formą aktorstwa, przedstawieniem karmiącym wiele zmysłów jednocześnie, lecz wykonywanie utworu, na przykład przez solistkę, która machałaby rękoma, robiła niekontrolowane miny lub poruszała się po scenie w chaotyczny sposób, sprawiłoby, że publiczność nie byłaby w stanie skupić się na przekazie. Ten rozmyłby się pomiędzy nadmiarem ozdobników.
I to było problemem początkujących śpiewaczek. Tak samo jak wśród aktorek można było wskazać te, które chciały grać za bardzo, co zresztą zdradzało jak na dłoni ich brak doświadczenia, tak samo wśród śpiewaczek łatwo było odgadnąć, która z dziewcząt nie ma za dużo scenicznego doświadczenia. Scenicznej charyzmy można było się nauczyć, lecz zdecydowanie więcej można było osiągnąć, gdy posiadało się do niej naturalny talent — tak jak Valerie Vanity.
Kobieta, która zanurzyła się na moment w przemyśleniach, przeszukując w pamięci utworów, które najlepiej oddawały emocje.
— Otrzymałam ciężki orzech do zgryzienia — odparła po chwili, śmiech podobny do tysiąca poruszanych na wietrze dzwonków poniósł się po scenie, gdy Valerie powracała do swej pewności, jeszcze chwilę nurzając się w wodach zamyślenia. — Moim zdaniem najtrudniej wzbudzić u odbiorców szczery smutek. Dlatego też dla prawdziwego poznania tej emocji, swoistego duchowego oczyszczenia, wybrałabym chyba lament Dydony, królowej Kartaginy z opery Purcella. Och, może kiedyś... — rozmarzone westchnienie wydobyło się z piersi śpiewaczki. Odegrać rolę Dydony mogło być jej trudno, jeżeli reżyser uzna, że chciałby wystawić ją w wersji mezzosopranowej, ale może kiedyś szczęście się do niej uśmiechnie i otrzyma angaż w wersji wyłącznie sopranowej.
Teraz jednak nie miała przecież skupiać się na smutku; tego było wokół już zanadto, pragnęła więc śpiewać ku chwale miłości, ku chwale chwili, tak, jakby upijała się właśnie własnym szczęściem, jakby chciała ściągnąć tu i teraz także swojego ukochanego, by i on mógł dostąpić słodyczy życia, którą niosła w swych śpiewnych głoskach. Lata spędzone na kształceniu śpiewu sprawiały, że trafiała w odpowiednie dźwięki bez większego problemu, widziała przecież zadowolenie skrzące się w oczach reżysera siedzącego naprzeciw niej, rozprężenie, w które wszedł z asystentem. Ciągnęła więc pieśń dalej, wkładając w nią tyle samo serca i umiejętności, jakby występowała teraz przed pełną salą — nie zaś tylko przez trójką osób, z których dwójka była w pełni świadoma tego, jakiej klasy gwiazdę mieli przed sobą.
Po zakończeniu melodii skłoniła się skromnie, gotowa już o spytanie Thalii o wrażenia, lecz w tym samym momencie chwilową ciszę przecięło głośne hep, dziewczyna zginęła z jej pola widzenia, a Valerie zacisnęła usta w wąską kreskę.
— Cóż za maniery — podsumowała to nagłe opuszczenie teatru bez słowa pożegnania, krzyżując ręce na piersiach. Do gry prędko wszedł jednak reżyser, zajmując śpiewaczkę kolejną rozmową; miał przecież rację. Powinni skupić się na odpowiednim przygotowaniu do nadchodzącego recitalu. Możliwe, że kierunek podsunięty przez Thalię, stworzenie występu opartego na przejściach między emocjami będzie czymś nowym, czymś świeżym.
Czymś, co podbije serca londyńskiej publiki.

| z/t




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]11.02.23 18:01
19 czerwca 1958


Rozpoczęte przygotowania do recitalu musiały kiedyś się zakończyć. Koncert recitalowy Valerie Sallow został ogłoszony już przed ponad miesiącem, a bilety na niego schodziły jak na pniu. Madame Sallow nie mogła wszak narzekać na brak popularności. Kariera śpiewaczki w ojczyźnie nabierała coraz to większego tempa, od ponownej przeprowadzki do ojczyzny zdążyła już występować w kilku przybytkach, na dłużej wiążąc się przez Tristana i Izoldę z Czarodziejską Operą w Hampshire, jednakże to Teatr Palladium oraz Royal Opera House były dla niej tymi scenami, na których zaistnieć chciała najbardziej. Szlifowany latami talent musiał znaleźć odpowiednie ujście, a ogólnej rozpoznawalności śpiewaczki z pewnością pomagały występy lokalne — te w Shrewsbury lub w Warwick oraz wystąpienia publiczne, jak pierwszokwietniowego wieczoru, gdy jej najbliższą publiką stali się najważniejsi gracze kraju. Pisano o niej w gazetach, komentowano ślub z Corneliusem, a ona pragnęła pozostać na fali wznoszącej, toteż w ozdobnej kopercie zaadresowanej do redaktor naczelnej Czarownicy znalazły się dwa bileciki oznaczone miejscami w loży honorowej oraz własnoręcznie napisany przez Valerie list z podziękowaniami za niezwykle przyjemny artykuł i zaproszenie do dalszej współpracy.
Stawka dzisiejszego wieczoru była więc niezwykle wysoka.
Recital sam z siebie był występem solistki, wszystkie spojrzenia skupiać się będą na niej. Zadbała oczywiście o to, aby towarzyszył jej także muzyk—pianista, w osobie jednego z jej braci. Nie mogła sobie pozwolić na powierzenie tak istotnej funkcji nikomu innemu, musiała mieć pełne zaufanie do wszystkich elementów składający się na jeden niezwykły, będący ucztą dla zmysłów wieczór.
Koncert rozpocząć się miał równo o godzinie osiemnastej, jednakże Valerie zjawiła się w Teatrze Palladium niedługo przed dziewiątą rano. Może odrobinę przewrażliwiona (Cornelius stwierdziłby zapewne, że to przez ciążę) chciała dopilnować przebiegu wieczoru, wziąć udział w ostatniej próbie generalnej, aby następnie oddać się w dłonie charakteryzatorek i płynnie rozpocząć występ.
Gdy tylko zjawiła się w swej garderobie, oczekujące jej przybycia charakteryzatorki wzięły się do dzieła. Aby prezentowała się nienagannie, jedna kobieta nakładała na jej twarz specjalne kremy i maści mające wspomóc jej naturalną urodę, druga z nich zajmowała się w tym czasie włosami śpiewaczki, traktując je olejkami o kwietnym zapachu, które poza przyjemną dla nosa wonią miały wzmocnić kosmyki i sprawić, że będą jeszcze bardziej lśniły w świetle reflektorów. Madame Sallow nawykła już do tego stylu życia — po pierwsze uważając, że do dobrego przyzwyczaić się można niezwykle prędko, po drugie tłumaczyła sobie zawzięcie, że inwestycja w wygląd jest inwestycją w całą jej karierę. Nie należało tylko prezentować niecodziennego talentu i słowiczego głosu. Gdy fantazja o głosie nie pokrywała się z tym, co obserwował widz, każde operowe przedstawienie czy — jak w dzisiejszym wypadku — recital tracił swoją magię.
— Proszę to założyć, madame Sallow. Suknia madame przywieziona zostanie około południa — poinformowała jedna z kobiet, podając Valerie jeden z satynowych szlafroków, podobny do tych, które były na wyposażeniu salonu urody madame Bolton, lecz w kolorze ecru, nie jasnoróżowym. Śpiewaczka podziękowała za informację oraz wręczenie szlafroka skinięciem głowy, oraz uprzejmym uśmiechem, a upewniwszy się, że wszystkie czarownice skończyły na ten moment swoją pracę, podniosła się zgrabnie z zajmowanego przez nią fotela, znikając na moment za parawanem, który oddzielał ją od reszty pomieszczenia. Zrzuciła z siebie swą szatę codzienną w kolorze burgundu, doskonale skrojoną na jej figurę przez zaprzyjaźnioną krawcową ze Shropshire. Może to kwestia przesądu, a może po prostu preferencji, ale przygotowania do występu lubiła przeprowadzać w pełni skupiona na tym, co przed nią, a codzienne ubranie przypominało jej zbyt mocno o tym, co za murami teatru lub opery.
Ponownie trafiła na ten sam fotel, tym razem czarownice zajęły się upięciem włosów oraz makijażem. Obie części jej wizerunku musiały najpierw zostać ułożone bądź nałożone przy pomocy tradycyjnych metod — włosy ułożone w łagodne fale spływające na jej lewe ramię, makijaż dramatyczny, gdyby nosić go na co dzień, ale dla światła reflektorów idealny — a dopiero później specjalnie utrwalone szeregiem zaklęć. Cornelius był niegdyś pod wrażeniem, że nawet przy płaczu jej makijaż nie ulega roztarciom; odpowiedzialne były za to właśnie zaklęcia zaprzyjaźnionych charakteryzatorek.
Nim się obejrzały, zegary wybiły południe, a w drzwi garderoby zastukał młody, sprawiający wrażenie przerażonego osobnik. Ni to chłopak, ni to mężczyzna, najistotniejsze było to, że miał przy sobie suknię, w której Valerie miała tego wieczoru występować. Po krótkiej wymianie zdań z garderobianą, obecną już w pomieszczeniu, przekazał jej suknię — długą, również w odcieniu ciemnej czerwieni, połyskującą na złoto ozdobnymi nitkami. Suknia została powieszona na specjalnym wieszaku i miała jej oczekiwać, gdy do spektaklu zostanie wyłącznie godzina.
W międzyczasie Valerie wyszła na scenę, na spotkanie swemu bratu, z którym miała odbyć jeszcze ostatnią próbę, tę generalną.
— Valerie — uśmiech od razu rozciągnął się na twarzy mężczyzny, który powstał zza instrumentu, by uściskać siostrę. — Jeszcze niegotowa, ale już przepiękna — Vanity, jako rodzina, mieli to do siebie, że uwielbiali się w komplementach. Nie ważne było, czy na koniec dnia okazywały się one szczere, czy nie, dlatego też rodzeństwo spojrzało się po sobie z niemym zrozumieniem, po czym oboje zaprezentowali sobie ten sam rodzaj uśmiechu. Pewny, zdeterminowany, gotowy do ciężkiej pracy.
— Mógłbyś wziąć ze mnie przykład — odpowiedziała półżartem śpiewaczka, odrobinę krytycznie oceniając to, że brat nie poświęcił swej urodzie tyle czasu, co ona. Mógłby wyglądać zdecydowanie lepiej, gdyby pozwolił nałożyć sobie na twarz przynajmniej jeden krem, ale nie był on dziś gwiazdą wieczoru, więc nie zamierzała nalegać. — Ale mam nadzieję, że zaoszczędzony czas przeznaczyłeś na ćwiczenia. Dziś wszystko musi wyjść idealnie, oczy całej muzycznej Wielkiej Brytanii będą na nas patrzeć. I nie tylko — nachyliwszy się nad ramieniem siedzącego na powrót przed fortepianem brata, szepnęla mu do ucha — Zaprosiłam redaktor naczelną Czarownicy.
Wyraz szczerego zaskoczenia na twarzy brata był bezcenny.
— I domyślam, że się zgodziła — rozjaśniona w radości twarz młodszej siostry musiała wystarczyć za potwierdzenie. — Wcale nie uważam tego, za presję — dodał ironicznie, choć wesoło, układając palce na klawiaturze. — Zacznijmy więc od Aquarelles Debussy'ego. Najpierw Green, potem Spleen. Następnie Morgen op. 27 nr 4 i Schlagende Herzen op. 29 nr 2 Straussa. I nie denerwuj się, Merlinie broń, kto tu jest profesjonalną śpiewaczką? Ja, czy ty? — uśmiechnął się półgębkiem, a znając swą siostrę i to, że prędka była do odbicia delikatnie złośliwej uwagi, rozpoczął grę, nakazując Valerie skupić się na odpowiednim wejściu w melodię.
Próba trwała nie dłużej niż półtorej godziny, w trakcie których zarówno Valerie, jak i jej brat zwracali sobie uwagę na szczegóły i miejsca, przy których musieli zachować szczególną ostrożność w trakcie głównego występu. Ostatecznie profesjonalni muzycy nie robili przecież błędów, które dały radę wyłapać uszy ludzi nieznających się na muzyce przynajmniej w połowie tak dobrze, jak oni, lecz koneserzy muzyki bywali okrutnie wręcz spostrzegawczy.
Do występu nie pozostało wiele czasu. Valerie zniknęła więc w garderobie, przygotowując się do wyjścia na scenę, podobnie postąpił jej brat. Gdy drzwi garderoby otworzyły się ponownie, tym razem znalazł się w nich równolatek Valerie, asystent reżysera. Nadchodziła godzina występu, goście usadowili się już na swych miejscach, a mężczyzna ten wskazał Valerie, że w loży honorowej zasiada sama redaktorka naczelna Czarownicy w towarzystwie jakiegoś mężczyzny — asystent reżysera nie wiedział jednak, czy to szanowny małżonek redaktorki, czy może jej asystent. Niemniej jednak wiadomość ta szczególnie uradowała madame Sallow, niemal uskrzydlając serce śpiewaczki.
— Drodzy goście, szanowne panie i szanowni panowie, mam zaszczyt zaprosić państwa na recital madame Valerie Sallow przy akompaniamencie monsieur Mercuriusa Vanity — głos mistrza ceremonii przytłumiony został przez oklaski, gdy rodzeństwo wyszło na scenę. Oboje skłonili się przed publicznością, Valerie nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem w kierunku loży honorowej. W istocie redaktor naczelna postanowiła skorzystać z zaproszenia, a Valerie zdawało się nawet, że przez moment widziała na jej twarzy zadowolony uśmiech. Dobre stosunki z prasą były Sallowom niezwykle potrzebne, zwłaszcza teraz. Nie było jednak czasu na rozczulanie się nad dobrą fortuną. Spod palców brata wymknęły się pierwsze nuty Aquarelles (Green), sprawiając, że Valerie nie miała wiele czasu przed wejściem w melodię. Czysty, jasny sopran śpiewaczki rozlał się po sali koncertowej, mknąc z siłą nawet do najdalszych rzędów, choć delikatność, która mu towarzyszyła mogła sprawiać wrażenie, że śpiewaczka w ogóle nie męczy się w trakcie posługiwania się głosem. Następnie kolej przyszła na Spleen, utwór pozwalający jej uderzyć w nieco niższe tony, choć pokazujący także część palety barw jej głosu. Następnie przyszła kolej na Straussa i Morgen oraz bardziej energiczne Schlagende Herzen. Pod koniec półtoragodzinnego występu Valerie powróciła niejako do swych korzeni. Wykonanie Du bist die Ruh Schuberta zadedykowała w myślach swej córce, z którą często śpiewała ten właśnie utwór w domu. Ty jesteś ciszą było idealnym zakończeniem wieczoru, docenionym najwyraźniej także przez publiczność, która po wybrzmieniu ostatniego dźwięku poderwała się do owacji na stojąco. Mercurius podniósł się zza instrumentu, podchodząc do swej siostry. Gdy znalazł się obok, oboje skłonili się z wdzięcznością przed publicznością. Nim zeszli ze sceny, jeden z czarodziejów pracujący przy recitalu wręczył Valerie bukiet wonnych róż z liścikiem gratulacyjnym. Śpiewaczka przyjęła go z wdzięcznością, jednocześnie prosząc wręczającego o przekazanie siedzącej w loży honorowej pani redaktor zaproszenia do jej garderoby.
Wieczór dopiero się rozpoczynał.

| z/t[bylobrzydkobedzieladnie]




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]06.08.23 12:11
| 5 sierpnia

Pierwsze wyjście do teatru po długo trwającej chorobie powinno cieszyć damy, dlatego Wendelina przyjęła wyjście z rodziną z uśmiechem na ustach. Co prawda wolałaby nie marnować czasu i spędzać go na przykład na aktualnie odbywającym się spotkaniu alchemików, ale niestety, jako kobieta nie mogła i tak dostać na niego zaproszenia. Ponadto regularna obecność na występach artystycznych w Londynie była zawsze dobrze widziana, a lady Selwyn już od dawna nie była na salonach, w związku z czym miała przynajmniej nadzieję, że to przynajmniej się opłaci. Może jakiś niezamężny arystokrata zwróci na nią uwagę? Albo może spotka czyjąś siostrę, która będzie chciała wydać swojego brata za mąż?
Odziana w karmazynową suknię, bogato zdobioną czarnymi haftami, z salamandrami na szyi, nadgarstku i w uszach, przynajmniej naprawdę czuła się damą. Już z daleka widać było, z jakiej rodziny pochodzi i o to chodziło. Sam występ był według jej mniemania przeciętny, ale gdy bywało się tyle razy w teatrze trudno było o cokolwiek, co by ponad tę przeciętność wychodziło, a należało dodać, że Wendelina nigdy nie była największą fanką muzyki. Doceniała ją, owszem, miała z tej dziedziny podstawową wiedzę, a gdyby ktoś ją zapytał to oczywiście uwielbiała jej słuchać i poznawać jej tajniki, ale sama doskonale wiedziała, jaka jest prawda. Gdyby muzyka nagle przestała istnieć nawet nie zwróciłaby na to uwagi.
Na bankiecie po występie mogła trochę odetchnąć, bo tu przynajmniej mogło się coś zadziać, czyż nie? Nie zauważyła jednak sobie bliższych twarzy i przez chwilę trzymała się swojej rodziny, aby w końcu przeprosić i podejść do gwiazdy wieczoru, pani Valerie Vanity.
Zaprawdę piękny występ – odparła z uśmiechem na ustach, w dłoniach trzymając kieliszek. – Podziwiam pani umiejętności, och ten głos! To prawdziwy miód na uszy – powtarzała słowa krewnej, które przed chwilą usłyszała.
Artyści uwielbiali pochwały, doskonale o tym wiedziała: w końcu alchemia również była sztuką i lady Selwyn uwielbiała, gdy ktoś dostrzegał jej talenty. Z kolei nagana była mile widziana tylko od nauczycieli bądź krytyków, zaś Wendelina nie była ani jednym, ani drugim w żadnej dziedzinie, toteż swoje osobiste odczucia co do muzyki pozostawiła dla siebie.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy


Ostatnio zmieniony przez Wendelina Selwyn dnia 13.08.23 21:06, w całości zmieniany 1 raz
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Teatr Palladium [odnośnik]13.08.23 20:52
| wieczorem, po spotkaniu w Królewskiej Szkole Baletowej

Deski Teatru Palladium gościły ją coraz częściej — i dla kogoś, kto nie był blisko związany z rodziną Sallow wydawać by się mogło, że sytuacja ta nie zmieni się w najbliższym czasie. Valerie wkładała całe swe serce w występy, pilnując każdego szczegółu tak, aby zapisać się w pamięci słuchaczy jak najpiękniej. Jak najbardziej profesjonalnie. W drodze na szczyt nie mogła przecież pozwalać sobie na półśrodki. Odpowiednio zasiane, a następnie pielęgnowane ziarno było jedynym sposobem, aby w przyszłości zebrać odpowiednie plony. Nie wiedziała, na jak długo będzie musiała zniknąć ze sceny, ale ta przymusowa separacja była nie do obejścia. Ze stanem błogosławionym w wyższych sferach wiązały się określone rytuały. A dzięki pozycji męża Valerie — choć wciąż należąca do klasy średniej — nie była w sytuacji, która wymagała od niej nieprzerwanej pracy. Zresztą, jej status celebrytki pozwalał jej na dalszą pracę, po prostu nie na scenie.
W pewnym sensie dziecko, które nosiła pod sercem, wyprowadzało ją, ponownie, na wzór dla innych czystokrwistych obywatelek Wielkiej Brytanii. To, że zostanie ono prędzej czy później wspomniane na stronach kronik towarzyskich Czarownicy nie było żadną niespodzianką. Musiała jedynie wyczuć odpowiedni moment — może samodzielnie, może przy pomocy obeznanego w działalności mediów Corneliusa — aby przejąć kontrolę nad narracją. Poprowadzić ją w kierunku i sposób według niej najbardziej odpowiedni. Kto miał wszak mieć kontrolę nad jej obrazem w oczach społeczeństwa, jeżeli nie ona?
Budowała swój wizerunek nie tylko na samej scenie, ale także — a może przede wszystkim — poza nią. Dlatego też po zakończonym występie pozostała na wystawiony przez dyrekcję Teatru bankiet. Uwielbiała podobne imprezy, czuła się w trakcie ich jak ryba w wodzie. Nic dziwnego, przecież najbardziej rozkwitała w świetle uwagi innych. Nie zadziwił jej więc jeden ze śpiewaków, który duetował jej dziś na scenie, który tylko zauważając jej pojawienie się na sali bankietowej, oderwał się od rozmowy i gestem przywołał do siebie młodego czarodzieja z bukietem kwiatów.
— Madame Sallow, w podziękowaniu za cudowną współpracę — powiedział, darowując Valerie spory bukiet czerwonych róż. Sztampowy wybór, zauważyła w myślach; róże z radością przyjmowała jedynie z rąk męża, kojarząc je z początkami ich zawiłej historii. Złożonymi obietnicami, które początkowo białe płatki skropiły czerwienią krwi Franza.
— Ojej, jest pan szczególnie łaskawy, monsieur Bellamy — odparła słodko, nie odrywając wzroku od oczu tenora. Odpowiednie połaskotanie ego śpiewaka zapewniało dobry grunt do dalszej współpracy, lecz Valerie nieszczególnie przepadała za tak prostymi sposobami zdobywania jej sympatii. Zwłaszcza że na palcu serdecznym znajdowała się nie tylko złota obrączka ozdobiona celtyckim pismem, ale także zaręczynowy pierścionek z oczkiem z kamienia księżycowego. Sallow nie zwykła ich zdejmować — i przestawać dawać subtelnych sygnałów o swej nieosiągalności dla potencjalnych adoratorów.
Ta rozmowa mogłaby ciągnąć się niepotrzebnie przez kolejne minuty, lecz pojawienie się lady Selwyn ukróciło wszelkie plany Bellamy'ego. Valerie z nieukrywaną radością zwróciła się do arystokratki, bukiet róż opierając na swym prawym ramieniu. Akcesoria przedstawiające salamandrę oraz rodowe barwy Selwynów nie pozostawiały wyobraźni ani centymetra przestrzeni na domysł o ród, z którego pochodziła dama.
— Lady Selwyn — ukłoniła się przed młodą kobietą z wypracowaną latami gracją. W geście nie było miejsca na przypadkowość czy niedbałość. Widać było, że tajniki etykiety nie były drobnej blondynce obce. Podobny gest, choć w męskiej wersji, próbował wykonać śpiewak. Widząc jednak, że nie pasował do towarzystwa, wycofał się tyłem, wcześniej prosząc o wybaczenie.
— Niezwykle miło mi słyszeć takie pochwały z waszych ust, milady — czerwień róż, czerwień sukni, czerwień ust wygiętych w radosnym uśmiechu. To wszystko w kontraście do jasnej skóry i włosów, wciąż ułożonych w bogate loki fryzury scenicznej. — Zechciałaby milady towarzyszyć mi tego wieczoru? Oczywiście o ile mąż lub krewni milady nie będą mieli nic przeciwko...
[bylobrzydkobedzieladnie]




tradition honor excellence


Ostatnio zmieniony przez Valerie Sallow dnia 12.11.23 12:34, w całości zmieniany 1 raz
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Teatr Palladium [odnośnik]13.08.23 21:29
Lady Selwyn nie była szczególnie zainteresowana panem Bellamy, po pierwsze dlatego, że jako młoda i niezamężna dama nie powinna obracać się w towarzystwie mężczyzn, którym i tak nie może oddać swej dłoni, a po drugie dlatego, że sama jego osoba nie wzbudzała w Wendelinie szczególnie miłych uczuć. Dlatego skłoniła się w jego stronę wyłącznie grzecznościowo, całym swoim ciałem dając znać, że nie przyszła tu dla niego, a dla gwiazdy wieczoru. Z takimi kobietami, jak Valerie, warto było być w komitywie. Jej urodzenie było adekwatne do tego, by Wendelina mogła z nią rozmawiać bez wstydu, a artystyczny talent sprawiał, że była cenną znajomością. Wszak na wydarzeniach arystokracji nie mogło zabraknąć wybitnych wokalistów, choć należało ponownie nadmienić, że lady Selwyn nie znała się na muzyce na tyle, by móc umiejętności kobiety ocenić. Skoro jednak występowała w takim miejscu, musiały być na co najmniej przyzwoitym poziomie. Ponadto Sallow wyglądała na kobietę klasy i stylu, więc Wendelina była przekonana, że w jej towarzystwie nie uświadczy żadnego skandalu, których szczerze wolała unikać. Jej rodzina i tak była już na językach.
Jestem przekonana, że moi bliscy będą zachwyceni, jeśli pozwoli mi pani poznać, choć odrobinę tajemnic świata muzyki – odparła, dając do zrozumienia, że nikt nie ma nic przeciwko temu, by Wendelina spędziła kilka chwil z artystką. – Niech pani łaskawie zdradzi… obiecuję, że nie przekażę tego dalej, jeśli sobie pani nie życzy! Ile lat zajęło pani docieranie do takiej perfekcji? W tym teatrze występują wszak wyłącznie najlepsi.
Lady Selwyn była przekonana, że Valerie musiała ćwiczyć przynajmniej od jakiegoś czasu, choć uważała również, że umiejętności artystyczne, takie jak śpiew, nie wymagają aż takiego poświęcenia jak nauka. To prawdziwa wiedza, tajniki magicznych sztuk były perłą w koronie magicznego świata. Nie umiejętności artystów, które co najwyżej umilały czas spędzany na odpoczynku, czy to na salonach i spotkaniach, których celem zawsze i bez wyjątków było poprawianie losu magicznego świata. Wszak nawet taki, wydawałoby się, zwyczajny i typowy bankiet pomagał arystokracji w spotykaniu się i planowaniu swoich dalszych poczynań. A gdyby nie ich ciężka praca, los czarodziejów bez wątpienia pozbawiony byłby klasy, elegancji i poczucia bezpieczeństwa, jakie zapewniali. Jakież to było przecież wspaniałe: Anglia bez mugoli, charłaków, szlam była spokojniejsza i pełna swobody dla tych, którzy władali prawdziwą mocą.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079

Strona 15 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16  Next

Teatr Palladium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach