Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki przed lokalem
AutorWiadomość
Stoliki przed lokalem [odnośnik]02.08.16 0:09
First topic message reminder :

Stoliki przed lokalem

-
W okresie od kwietnia do października przed lodziarnią rozstawione są trzy duże stoliki, z których każdy mieści pięć osób. Przed letnim słońcem lub jesiennym deszczem chronią kolorowe parasole z logiem lokalu. Aby uchronić klientów przed gwarem ulicy Pokątnej, wokół tego małego ogródka ustawiono niewysokie płotki wykonane z tego samego drewna co stoliki i krzesła: zaczarowane są w taki sposób, by wygłuszać hałas. W dwóch ogromnych donicach zawsze kwitną sezonowe kwiaty. W lokalu panuje samoobsługa, więc przed zajęciem miejsca koniecznie zajrzyj do środka, by złożyć zamówienie!


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:34, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przed lokalem - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]05.04.17 12:20
| 20 kwietnia
Cały czas nie może dojść do siebie po śmierci Potterów. Niedawno świętował z nimi chrzest małego Jamesa, a parę tygodni później był zmuszony udać się na ich pogrzeb. Wydaje mu się, że jakakolwiek sprawiedliwość zniknęła z tego świata. Skąd się biorą ludzie, którzy bez mrugnięcia okiem rzucają na czyiś dom Szatańską Pożogę? Dlaczego to robią? Bo nie mają czystej krwi? To się nie mieści w głowie Floreana, który od urodzenia unikał konfliktów jak ognia. Zawsze starał się być sprawiedliwym i pokojowo nastawionym człowiekiem, dlatego szczególnie nie może się odnaleźć w obecnej sytuacji politycznej. A mimo to niedawno postanowił wyjść z pozoru bezpiecznej skorupki i zacząć walczyć. Bo tam nie może być.
Te wszystkie myśli kotłują się w nim gdzieś głęboko, natomiast na zewnątrz próbuje utrzymać swoją standardową pogodę ducha. Uśmiecha się od ucha do ucha, gdy nakłada klientom lody, i życzy każdemu miłego dnia. Dzieciom za pomocą czarów dodaje trochę świecącego brokatu albo sprawia, że wafelek zaczyna się mienić wszystkimi odcieniami tęczy. Obserwuje jak ludzie przychodzą i wychodzą, jak na najbardziej zasmuconej minie pojawia się uśmiech spowodowany zjedzeniem czegoś tak zwykłego jak lody. Po południu robi się trochę luźniej, więc na chwilę udaje się na zaplecze i sprawdza stan zamrożonych słodkości przygotowanych na resztę dnia. Wyjmuje porcję lodów kwachowych i wędruje z ciężkim opakowaniem na główną salę. Stawia je na blacie, powodując wysypanie się wszystkich czekoladowych żab z niewielkiej miseczki - całe szczęście, że były zapakowane, bo Floreanowi dzięki temu udaje się je szybko pozbierać. No, oprócz jednej, która jakimś cudem się uwolniła i pobiegła w stronę wyjścia. Nie chciało mu się jej gonić. Wyjmuje wielką łyżkę i zaczyna dokładać nią lodów, kiedy zauważa kątem oka niewielki dym. Nie przywykł do palących gości; w zasadzie na terenie lokalu jest zakaz używania jakichkolwiek używek, więc wyciera dłonie o kolorową ścierkę zawieszoną na ramieniu i rusza w kierunku tajemniczej damy. - Przepraszam, ale na terenie lodziarni obowiązuje zakaz palenia - mówi, zanim jeszcze zdąża do niej podejść. Już spodziewa się głośnego sprzeciwu, w końcu palaczy jest mnóstwo i znajdują się wszędzie, niemniej lodziarnia próbuje z tym nałogiem walczyć. Co to będzie za przyjemność z przychodzenia w to miejsce, jeżeli człowiek będzie się dusił od dymu papierosowego, zabijającego każdy przyjemniejszy zapach w pomieszczeniu?
- O - wyrywa mu się, bo uświadamia sobie, że tajemnicza dama wcale nie jest taka tajemnicza. Mógł nie widzieć jej kilka lat, ale i tak jest w stanie rozpoznać tą twarz. Przez ułamek sekundy po prostu stoi jak wryty i nie wie co powiedzieć. - Serah - wydobywa z siebie w końcu, a jego ręka nieświadomie wędruje na kark. - Kopę lat! - Doprawdy, Florean - To znaczy... Łał! Mieszkasz tutaj? - Pyta, bo to pierwsze co mu w tej chwili przychodzi do głowy. Cieszy się, ale jest zbyt zaskoczony, żeby wydukać z siebie coś inteligentniejszego. Posyła jej swój firmowy uśmiech, coby jakoś załagodzić tą nieco krępującą atmosferę.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przed lokalem - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]06.04.17 12:41
Siedząc przy jednym ze stolików próbowała odnaleźć w sobie na tyle odwagi, by jednak wejść do środka i zająć Floreanowi trochę czasu. Najbardziej bała się tego, że w ogóle jej nie pozna, ewentualnie tego, że rozmowa skończy się na zwykłym zamówieniu, bo nie będą mieli o czym rozmawiać. Albo zwyczajnie to on nie będzie chciał z nią rozmawiać i będzie jeszcze bardziej niezręcznie. Przechodząc tak często obok lodziarni, ułożyła sobie w głowie zbyt wiele różnych wersji ich spotkania, które w tej chwili bombardowały jej myśli, niszcząc wyrabianą przez lata pewność siebie.
Wzrokiem podążyła za czekoladową żabą, która przedarła się nagle przez szczelinę w drzwiach. Już miała ochotę sięgnąć po różdżkę i zamienić ją w bardziej statyczny przedmiot, ale szybko przypomniała sobie o zakazie czarowania na Pokątnej. Nie miała w planach skończenia tego dnia w Tower z powodu czekoladowej żaby.
I gdy tak przyglądała się poczynaniom zaczarowanej słodkości, z chwilowego letargu wyrwał męski głos, przekazując dość przykrą informację.
Niespecjalnie myśląc, poderwała się z miejsca, chowając za siebie papierosa. Troszkę jak nastolatka przyłapana przez rodziców.
- Um, przepraszam, nie zorientowałam się – stwierdziła dość pokornie, chociaż serce biło jej nieprawdopodobnie szybko. Przy okazji mało elegancko wyrzuciła resztę papierosa za stojący obok płotek.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w sylwetkę mężczyzny, analizując spokojnie jego zachowanie. Sama schowała ręce do kieszeni, by nie zdradzić rozmówcy jak bardzo zaczęły jej one drżeć. Skeeter czuła się malutka jak nigdy w ostatnich latach.
- Och, tak… Od jakiegoś czasu… - Chyba raczej, „mieszkam tutaj od ponad dwóch lat, tylko jestem zwykłym tchórzem”.Widziałam cię kilka razy wewnątrz lodziarni, poza tym… Skojarzyłam nazwisko – dodała z lekkim uśmiechem, chociaż to jej oczy odsłaniały znacznie bardziej kłębiące się w niej emocje. Wskazała porozumiewawczo na szyld sklepu, jednocześnie podnosząc torbę z krzesła.
- Nie chciałabym ci przeszkadzać, Floreanie. Prawdopodobnie masz dużo pracy…Oho, już tchórzysz.Wpadłam tylko na chwilę wracając z redakcji, zapytać jak ci się wiedzie. Dawno cię nie widziałam.
Nieco rozluźniła się na widok jego uśmiechu. Naprawdę chciała z nim porozmawiać. Chyba nie było już sensu zastanawiać się nad tym listem, na który nie odpowiedział, przecież to było tak dawno.


I will carry you here in my heart
You'll remind me
That come what may, I know the way
Serah Skeeter
Serah Skeeter
Zawód : autorka poradników miłosnych, plotkuje dla Czarownicy
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She would always like to say,
"Why change the past,
when you can own this day?"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4414-serah-skeeter-budowa https://www.morsmordre.net/t4529-okno-serka#96349 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f327-pokatna-18-31 https://www.morsmordre.net/t4888-serah-skeeter#105995
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]07.04.17 13:11
Ile minęło lat odkąd ostatni raz mieli ze sobą kontakt? Dwa? Trzy? Cztery? Choćby to był tylko rok to Florean odczuwał go jak dziesięć lat. W tym czasie jego życie zdążyło obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdążył przeżyć miłość swojego życia i równie wielki miłosny zawód, zdążył przeżyć śmierć swoich rodziców, przeprowadzkę i drastyczną zmianę pracy. Nosił na swoich plecach o wiele większy bagaż doświadczeń, jednak w obyciu wciąż pozostawał po prostu sobą. - Nie, nie szkodzi... Znaczy, wiesz... Najczęściej przychodzą tu dzieci, więc... - wzrusza ramionami, chcąc w ten sposób zakończyć niepotrzebną pogawędkę na temat palenia. Nie czuje się najlepiej w takich rozmowach o niczym, choć nigdy nie miał większych problemów w kontaktach międzyludzkich. - Założyłem lodziarnię z Florence dwa lata temu - wyjaśnia, samemu również zerkając na kolorowy szyld. Niby minęło od tamtego dnia tyle czasu, a wciąż zdarza mu się powtarzać w kółko to zdanie starym znajomym. - Nie wiedziałem, że tu mieszkasz. Mogłaś wpaść wcześniej - odpowiada i choć rozmowa się nie klei, to wcale nie ma ochoty jej kończyć, dlatego - Nie, nie, nie - mówi szybko i wyciąga w jej kierunku ręce, jakby miały one zadziałać jak znak stop. - O tej godzinie nie ma wielu klientów - zauważa, zerkając do wnętrza lodziarni. Kilka osób wciąż zajadało się przygotowanymi przez niego deserami, ale podejrzewa, że za chwilę skończą i pójdą. A może nie? To nie jest w tym momencie istotne, Florean po prostu chce zatrzymać na dłużej Serę. Nie rozumie dlaczego jest taka speszona. Ich znajomość zakończyła się śmiercią naturalną i nie uważał, by była w tym czyjakolwiek wina. Niemniej skoro już los postanowił ponownie ich ze sobą spotkać, nie mogli tego zaprzepaścić. - Zostań na chwilę - prosi, choć wydaje mu się, że to nie jest wcale aż takie konieczne. - Sama powiedziałaś, że chcesz zapytać jak mi się wiedzie - przypomina. - Mogę ci opowiedzieć, ale pod warunkiem, że i ty opowiesz mi - dodaje i otwiera drzwi wejściowe do lodziarni, zapraszając ją do środka iście lordowskim gestem. Kwiecień niby plecień, jednak w ocenie Floreana tym razem było mu bliżej do zimy niż lata.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przed lokalem - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]22.02.18 20:06
2 maja

Nic jeszcze nie zwiastowało nagłego załamania pogody, które miało nadejść za zaledwie trzy dni. Wszystko zdawało się z wolna powracać do normalności, przynajmniej jeśli rozchodziło się o pogodę; gwałtowne burze przeminęły, oczywiście te dziwaczne, powiązane z anomaliami magicznymi, a dnie stawały się coraz cieplejsze i jakby bardziej letnie. Koniec maja przyniósł Brytyjczykom wysokie, przyjemne temperatury i nadzieję (a przynajmniej pannie Pomfrey), że i zaburzenia magii mogłyby się ustabilizować, choć tak naprawdę nic się w tym kierunku nie poprawiło. Własna magia nadal czarodziejów nie słuchała, sprawiała im nie tylko psikusy, ale i realną krzywdę, czego panna Pomfrey niejednokrotnie już doświadczyła, zwłaszcza podczas badań naukowych, które prowadziła z profesorem Carrowem. Spodziewała się naprawdę wiele, śnieg w czerwcu nie powinien więc budzić jej zdziwienia, lecz za te trzy dni miała jednak rozdziawić usta, gdy wyjrzy przez okno.
Tymczasem korzystała z ciepłej wciąż pogody i dnia wolnego. A cóż smakuje lepiej latem, jeśli nie lody oczywiście? Nawet tak surowa dla siebie osoba jak panna Pomfrey czasami po prostu musiała sobie odpuścić i pozwolić na odrobinę słodyczy. Jeszcze przed południem włożyła na siebie letnią szatę o barwie bzu, wciąż skromną, oczywiście i teleportowała się na Ulicę Pokątną. Nie zdradziłaby Floreana Fortescue wybierając się gdzieś indziej, niż do jego cudownej lodziarni. Na samą myśl do ust ciekła jej ślinka!
Dzień był ciepły, piękny, lecz nagle - niebo zaszło chmurami. Panna Pomfrey przystanęła na chwilę, wznosząc oczy ku górze, gdy poczuła ciepłe, delikatne krople na swoim nosie. W nozdrza wdarł się zapach polnych kwiatów (skąd one tutaj), świeżo zaparzonej herbaty... Morskiej bryzy? Nic z tego nie rozumiała, lecz jeszcze większe było jej zdziwienie, gdy mogłaby przysiąc, że czuje drożdżowe ciasto ze śliwkami swojej mamy i zapach drobnych gałązek wierzby. Te wonie niosły za sobą bolesne wspomnienia, lecz w tamtym momencie Poppy wcale nie było smutno.
Wprost przeciwnie. Poczuła się dziwnie szczęśliwa. Przemierzyła kilka kroków i nagle dostrzegła... . Przed lodziarnią, do której przed chwilą zmierzała. Och, czy to przypadek? Z pewnością nie. Nie rozumiała dlaczego, lecz czuła, że musi podejść do tej kobiety i spróbować z nią... porozmawiać? Bez zwłoki ruszyła się z miejsca, niemal truchtem zbliżając się do lodziarni, a gdy stanęła już przy drobnej brunetce i spojrzała w jej oczy... Poczuła, że wkoło świat przestał istnieć.
-Czy... czy macie lody? - wypaliła bezmyślnie. Oczywiście, że mieli tu lody, przecież to lodziarnia, ty głupia.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]06.03.18 0:56
Powoli odżywała. Chociaż jeszcze nie tak dawno wydawało jej się to niemożliwe. Kiedy myślała, że nic nie mogło przynieść jej ulgi, że kolejny dzień nie miał prawa nastać - nagle okazywało się, że jednak ranek nadchodził. A wraz z nim kolejne szanse na to, by jednak wygrzebać się ze swojego ciemnego kąta i zwyczajnie odzyskać siebie.
Maj,  a przynajmniej jego początek, był dla Florence miesiącem szczególnie nieżyczliwym. Nie chodziło tu nawet, o dziwo, o anomalie. Przeciwności losu, które stanęły na drodze Florki były natury zdecydowanie bardziej... ludzkiej. Choć nie można było też powiedzieć, że zawirowania oraz nieposłuszna magia zostawiły lodziarnię rodzeństwa Fortescue zupełnie w spokoju. Niewielki kryzys został jednak bardzo szybko zażegnany, a kobieta mogła powrócić do swojego ulubionego zajęcia, którym to było wywoływanie uśmiechów na twarzach swoich klientów, rzecz jasna. Zawsze starała się trzymać myśli, że z pewnością nie da rady zmienić całego świata, ale zawsze może zmienić coś w świecie innych. No bo kto nie uśmiechał się, trzymając w rękach rożek wypełniony zimnym, lepkim i słodkim szczęściem?
Ten dzień zapowiadał się pracowicie. Handel w lodziarni w dużej mierze zależał od pogody - w końcu między innymi dlatego zima była w mieszkaniu rodzeństwa Fortescue okresem lenistwa - więc kiedy tylko słońce wyglądało zza zasłony chmur i chociaż odrobinę ogrzewało zmarzniętą ziemię w Londynie, liczba klientów wzrastała. A że ostatnie dni były wyjątkowo ładne i słoneczne... pracownicy lodziarni, w tym i szefostwo, nie mogli narzekać na brak zajęć. Florence wyszła właśnie przed lokal. Ktoś musiał w końcu ogarnąć nieco stoliki po poprzednich odwiedzających. Ech, potrafili być czasami tacy bałaganiarscy i nieodpowiedzialni! Kobieta tylko pokręciła głową, ręcznie podnosząc porzucone na niewielkich stoliczkach papierki - normalnie zrobiłaby to zwykłym machnięciem różdżką, jednakże od czasu wybuchu anomalii starała się jej używać jak najmniej. Wyrzuciła śmieci do kosza i mniej więcej w momencie, gdy wróciła by pozbierać brudne pucharki i talerzyki, w materiał rozpiętych nad jej głową parasoli uderzyły pierwsze krople. Z ciekawości aż wyjrzała poza ich rozłożyste, kolorowe korony - nieco zdziwiona, że tak nagle niebo zasnuło się chmurami z których zaczął padać deszcz. Kilka kropel upadło na jej skórę, czym nie przejęła się specjalnie, bo przecież nie była z cukru. Zaskoczył ją natomiast intensywny zapach karmelu, malin oraz... aloesu? Tych dwóch pierwszych mogłaby się w sumie spodziewać, w końcu mieli lody o takich smakach, chociaż nigdy nie pachniały tak mocno! Ale ten aloes?
Zmarszczyła jednak tylko brwi, ponownie zgarniając wszystkie talerzyki na jedną kupkę i kierując się z nimi z powrotem do środka - a przynajmniej taki był jej zamiar, bo w następnej chwili tuż przed nią pojawiła się pewna osoba... I Florence mogłaby przysiąc, że jest to najpiękniejsza kobieta, którą kiedykolwiek oglądały jej oczy. Z wrażenia aż upuściła trzymany przez siebie stosik naczyń! Talerzyki roztrzaskały się z hukiem o bruk, ale Fortescue zupełnie nie zwróciła na to uwagi - liczyło się tylko pytanie, które zadał jej ten anioł. Chwilę jednak zajęło jej, nim zdołała wydukać odpowiedź.
- Och... O-oczywiście. Najlepsze. Tak, najlepsze! - gdy już odzyskała mowę, z przejęcia zdecydowanie za bardzo podniosła głos. Oblała się także delikatnym rumieńcem - Najlepsze... dla najpiękniejszej.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki przed lokalem - Page 2 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]14.03.18 14:57
Panny Pomfrey życie nie oszczędzało nigdy, a nie tylko w ostatnich tygodniach - zresztą nawet, jeśli nic nie dotknęłoby jej osobiście, to jak mogło być dobrze, kiedy wokół działo się tyle tak strasznych i niepokojących rzeczy? To była sprawa ich wszystkich i nie mogłaby przejść obok tego obojętna. Odkąd tylko Grindelwald odniósł zwycięstwo nad Albusem Dumbledorem na Wielką Brytanię spadł cień, a choć teraz czarnoksiężnik zdawał się zniknąć - to nie wierzyła w to. Nie odnaleziono ciała, nie było po nim śladu. Chciała wierzyć w to, że zniknął na dobre, lecz nie potrafiła. Grindewald był zbyt potężny, za silny, pokonał w walce najzdolniejszego czarodzieja tego stulecia, a tak przynajmniej wszystkim się wówczas wydawało. Podskórnie czuła, że wróci - do Hogwartu także, a myśl ta powracała i pannę Pomfrey dręczyła, tak jak czarodziejskie anomalie, których wciąż nie zdołali ujarzmić. Jej czary niejednokrotnie zamiast leczyć rany, przynosić w bólu ukojenie, to przynosiły krzywdę jej samej. Coraz większą wagę przywiązywała do eliksirów i uwarzonych maści, obecnie były dużo bezpieczniejszym środkiem.
Wokół działo się tyle strasznych, niepokojących rzeczy, których nie potrafiła wyjaśnić, których się bała, lecz należało stawić im czoła, zmusić się do tego, by nie schować głowy w piasek. Poppy nie myślała o sobie jako o kobiecie odważnej, z pewnością nie poradziłaby sobie walce, lecz starała się robić... cokolwiek. Dawała Zakonowi Feniksa z siebie tyle, ile mogła. Dawała z siebie wszystko, co miała.
Wszystko jednak nabiera cieplejszych barw, kiedy człowiek pochyla się nad pucharkiem pełnym słodkich, wybornych lodów, czyż nie? Nie potrafiła sobie odmówić tej przyjemności - i najwyraźniej tak chciało właśnie przeznaczenie. A przynajmniej o tym Poppy pod wpływem amortencji była przekonana absolutnie.
To przecież nie mógł być przypadek, że obie znalazły się w tym samym miejscu, dokładnie teraz, czyż nie? Wpatrywała się w piękną, doskonałą wręcz twarz Florence jak oniemiała, rozchylając lekko usta w wyrazie zachwytu. Oczy miała szeroko otwarte, zdziwione tą nagłą, bardzo silną ochotą, by się do tej dziewczyny zbliżyć - jak najbardziej. Pragnęła poczuć zapach jej perfum, dotknąć bladego policzka; a te grzeszne myśli przywołały na policzki Poppy krwisty rumieniec.
-Z pewnością będą najlepsze, bo... bo będą od Ciebie - bąknęła zawstydzona, na ułamek sekundy opuszczając wzrok, lecz nie wytrzymała tak długo. Znów musiała spojrzeć w te orzechowe oczy! -To... dla mnie? Naprawdę tak sądzisz? - spytała drżącym głosem -Ale to nieprawda, bo... bo Ty jesteś najpiękniejsza. Naprawdę.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]01.04.18 1:11
Właściwie już miała otworzyć usta, żeby zaprotestować. Florence nigdy nie uważała się za specjalnie urodziwą, chociaż oczywiście mama zawsze powtarzała jej, jak to zawsze mamy mówią swoim córeczkom, że jest najpiękniejsza na świecie. Flo oczywiście nigdy w to do końca nie uwierzyła, a gdyby tak zrobiła, prawdopodobnie byłaby teraz nadętą ropuchą, uważającą się za kogoś lepszego od innych. Była jednak skłonna uwierzyć w to, że najpiękniejszą osobę ma właśnie przed swoim nosem. W końcu nie każdy potrafił zrobić na niej takie wrażenie, żeby potłukła cały stos talerzy! Ale kiedy tak już chciała zaprotestować i po raz kolejny wychwalić piękno kobiety, która przed nią stała, zauważyła jedną, niezwykle niepokojącą rzecz:
- Mniejsza z lodami! - zawołała zaraz, pokonując te dwa kroki, które jeszcze dzieliły ją od nieznajomej, do której Florence nagle odczuła tak gwałtowny pociąg. - Dobrze się czujesz? Nabrałaś takich rumieńców! Na pewno masz gorączkę!
Przez otumaniony umysł Florence nawet nie przeszła myśl, że owe krwiste plamy na obliczu kobiety mogły być wynikiem nie najczystszych myśli oraz pociągu równie mocnego, do tego, który odczuwała ona sama. I na jej policzki wypłynął rumieniec zawstydzenia, chociaż zbladł nieco, kiedy w oczy zajrzał jej strach - strach, że tej pięknej istocie mogłaby stać się krzywda. Ale nawet pomimo tego lęku, nie mogła się powstrzymać przed kontemplacją twarzy nieznajomej. Nie umknął jej najdrobniejszy szczegół, kiedy skupiała wzrok na najjaśniejszych nawet piegach, delikatnych dołeczkach czy też niewymownie długich, czarnych rzęsach, okalających drogocenne klejnoty jej jasnych oczu.
- Na pewno nic ci nie jest? - resztki logiki podpowiadały jej, że kobieta wcale nie wygląda, jakby się miała zaraz przewrócić z powodu choroby. Z jednej strony Flo niezwykle się o nią bała... z drugiej, szczerze mówiąc, chyba nie miałaby nic przeciwko, gdyby błękitnookiej jednak coś dolegało. Wtedy mogłaby się nią zaopiekować, chociaż przez chwilę - i nie byłoby w tym nic dziwnego, prawda? Chęć niesienia pomocy potrzebującym powinna być w końcu odruchem naturalnym!


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki przed lokalem - Page 2 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]10.04.18 12:01
Sama nigdy nie uważała się za piękną, raczej za po prostu przeciętną, wyglądała normalnie, nic więcej, nic mniej. Nie była powierzchowna, nie przywiązywała dużej wagi do zewnętrznej powłoki, ładne rysy twarzy nie świadczą wszak o człowieku, bo najważniejsze piękno nie jest dostrzegalne na pierwszy rzut oka - kryje się w sercu i jest nim dobroć, szlachetność i chęć pomocy innym. Panna Pomfrey nie roztkliwiała się więc nad swym odbiciem w lustrze, była skromna i nie starała się także upiększać; na jej toaletce próżno było szukać upiększających mazideł, nie potrzebowała ich - była skromna, dbała o swoją prezencję, jednakże tak, by świadczyła o jej schludności i szacunku do rozmówcy. W życiu nie miał kto zepsuć ją przekonaniem, że powierzchowność jest najważniejsza, bądź nadmiarem komplementów; pamiętała, że matka powtarzała, że śliczna z niej dziewczynka, tak jak Florence mówiła jej, lecz to mówiła każda rodzicielka - a w przypadku Poppy miało to koniec bardzo prędko, zbyt szybko, bo zginęła wraz z mężem w pożarze. Ciotka Euphemia nie chwaliła jej nigdy; w powodzeń po prostu milczała, odzywając się jedynie wówczas, kiedy miała do wygłoszenia kilka gorzkich słów pod jej adresem.
Czasami czuła się piękna, niezaprzeczalnie, zarówno w fizyczny jak i wewnętrzny sposób; w chwilach Charlie nie potrafił oderwać od niej spojrzenia, kiedy wpatrywał się w nią tak intensywnie, rozmarzenie, że na piegowate policzki Poppy wstępowały rumieńce, tak jak teraz. Wiedziała wtedy, że to nieistotne być ładnym dla wszystkim - przy Charliem czuła się najpiękniejszą kobietą na ziemi. Teraz, pod wpływem Amortencji, czuła namiastkę tego uczucia. Nieprawdziwą, fałszywą, lecz w żołądku znów czuła motyle. Pragnęła, aby Florence tak właśnie się przy niej poczuła.
- Tak, tak, nic mi nie jest - odpowiedziała Poppy, wciąż nie odrywając od zachwycającej twarzy Fortescue rozmarzonego spojrzenia. Poczuła jeszcze większe zawstydzenie przez to, co miała zaraz powiedzieć. - Choć właściwie... Nie wiem, mogłabyś to sprawdzić? Dotkniesz mojego czoła? - ostatnie słowo wyrzekła niemal piskliwie, bo czuła się tak, jakby proponowała coś naprawdę bardzo nieodpowiedniego...
Liczyła, ze Florence się na to zgodzi; nie trzeba było wszak być uzdrowicielem, by wyczuć gorączkę. Poppy żadnej wysokiej temperatury oczywiście nie miała, lecz nie mogła się powstrzymać przed tym podstępem - byleby poczuć dotyk tego anioła o orzechowych oczach.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]28.05.18 19:29
Deszcz uderzał o szyby lodziarni a duże krople spływały po framugach, fascynując Kitty, dwudziestopięcioletnią kelnerkę, pracującą tutaj od niedawna. To była jej kolejna praca w miejscach usługowych, wcześniej dzielnie reprezentowała cukierenkę prowadzoną na rogu Pokątnej przez dwoje staruszków. Pod Nasturcją cieszyło się dobrą sławą, sprzedawało najpyszniejsze, domowe wypieki i przyciągało ludzi lubiących sprawdzone przepisy. Bez udziwnień, magicznych dodatków i egzotycznych przypraw. Proste, angielskie ciasta, takie, jakie piekły od wieków babki i matki, przypominały ludziom beztroskie dzieciństwo. Niestety, anomalie doszczętnie zniszczyły Pod Nasturcją a Kitty musiała przenieść się do zaprzyjaźnionego lokalu państwa Fortescue. Czuła się tutaj dobrze, ale i tak tęskniła za dawnymi pracodawcami. Przymykali oko na jej marzycielstwo - dziewczyna, niska, pulchna blondyneczka, często popadała w głębokie zamyślenie, zapominając o swych obowiązkach. Tę wadę nadrabiała jednak zaangażowaniem oraz niezwykle sympatycznym usposobieniem, zjednującym jej gości. Dla każdego miała dobre słowo, na którym nie oszczędzała, rozsyłając nawet obcym ludziom szczere uśmiechy.
Dziś wyjątkowo czuła w powietrzu jakąś dobroć, coś przyjemnego i ciepłego. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek nad drzwiami, sygnalizujący, że w ogródku przed lokalem pojawił się ktoś nowy. Pośpiesznie poprawiła fartuszek i wyszła pod zadaszenie, od razu rozpoznając w jednej z kobiet koleżankę ze szkoły.
- Poppy Pomfrey, wieki cię nie widziałam! - zapiszczała radośnie, wymijając nieznajomą brunetkę, by uściskać dawną przyjaciółkę najserdeczniej jak potrafiła. Ucałowała ją też w oba policzki, nie przejmując się konwenansami. Cóż za wspaniały dzień, nie widziała Poppy naprawdę długo, jedynie ze słyszenia oraz plotek dowiadując się o jej dalszych wyborach życiowych. - Wyglądasz...kwitnąco! - skomentowała, spoglądając na zarumienione policzki i szkliste oczy. Tak, wyglądała na zakochaną. Kitty odruchowo zerknęła na dłoń Pomfrey, doszukując się tam pierścionka zaręczynowego. Nie, żeby była wścibska, ale bardzo liczyła na to, że koleżanki ze szkolnych lat zaproszą ją na kolejne wesela. Miała już przygotowaną kreację. - Cóż to za kawaler podbił twoje serce, kochana? - spytała wesoło, ale bez nacisku, wsuwając dłonie do kieszeni fartuszka.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stoliki przed lokalem - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]31.05.18 8:53
Wpatrywała się w piękną dziewczynę niecierpliwie, drżąc z obawy przed odrzuceniem; mijały kolejne sekundy, a policzki panny Pomfrey coraz mocniej płonęły od rumieńców, niemal parzyły ją wstydem, który czuła. Wygłupiła się, czuła to. Palnęła absolutną głupotę i anioł o orzechowych oczach nie chciał mieć już z nią nic wspólnego, skoro trwał tak i nie mówił nic. Poppy chciała powiedzieć coś jeszcze, może przeprosić za swoją śmiałość, zapewnić, że nigdy jej się to nie zdarza - lecz w obecności Florence po prostu nie potrafiła się powstrzymać. Przygryzła lekko wargę i opuściła wstydliwie spojrzenie, rozpaczliwie poszukując w myśli pomysłu jak mogłaby ocalić tę sytuację, co uczynić, aby ta dziewczyna nie uciekła od niej.
Wzięła głęboki oddech i otworzyła usta, gotowa do przepraszania i proszenia o jeszcze jedną szansę, gdy nagły pisk zupełnie zbił ją z pantałyku. Zerkała to na Kitty, która wyrosła znikąd, to na Florence; nie zdążyła nawet zaprotestować, gdy dawna znajoma zaczęła ją ściskać i całować po policzkach. Zwykle nie miałaby wiele przeciwko podobnym serdecznościom, w szkole z Kitty się znały i bardzo lubiły, lecz teraz w głowie uzdrowicielki zakiełkowała paniczna myśl - co ta brunetka sobie pomyśli?
- K-Kitty, dobrze cię widzieć - odparła trochę nieprzytomnie, wytężając wszystkie pokłady silnej woli, jakie w sobie miała, aby powstrzymać się od zerkania w orzechowe oczy Florence. Uświadomiwszy sobie, że pewnie zraziła ją do siebie i nie chce mieć z nią nic wspólnego, spuściła znów wstydliwie spojrzenie, posmutniała wyraźnie; nie pomyślała jakoś, że Kitty najpewniej odbierze to za smutek z powodu braku kawalera. - C-co? Niie, nikogo takiego nie ma Kitty... - próbowała zdobyć się na blady uśmiech, lecz to zdanie wypowiedziała głośniej, podświadomie mając nadzieję, że dotrze do uszu Florence - tak na wszelki wypadek.
Nie było jednak żadnej reakcji; Poppy nie usłyszała już ani słowa. Pomyślała, że dobrze będzie po prostu stąd czmychnąć, aby uchronić się przed dalszym poniżeniem.
-Ale dziękuję, kochana. Ty także wyglądasz bardzo dobrze. Jak ci się wiedzie? - spojrzała Kitty w oczy i starała się uśmiechnąć; naprawdę dobrze było ją widzieć całą i zdrową w tych niespokojnych czasach.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]02.06.18 21:02
Kitty troskliwie przyglądała się Poppy, dopiero teraz, po entuzjastycznym powitaniu, dostrzegając, że wielkie oczy brunetki szkliły się od nadmiaru emocji raczej negatywnych. Smutek, rozżalenie, zawstydzenie, tęsknota. Och, czyżby popełniła faux pas, pytając o kawalera? To, co w pierwszej chwili odebrała jako czynniki wskazujące na stan szczęśliwego zakochania w coraz bardziej oczywisty sposób sugerowały, że serce Pomfrey zostało boleśnie złamane. Nic dziwnego, że szukała pocieszenia w okolicach lodziarni - nic nie działało tak dobrze na miłosne perturbacje jak pucharek nasturcjowych lodów, koniecznie podanych z lawendowym wafelkiem i rurką z bitą śmietaną. Kitty ścisnęła mocno rękę Poppy, ciągnąc ją w stronę ustronnego stoliczka, zupełnie nieprzejęta faktem, że zostawiają za sobą drugą dziewczynę. Nie wyglądała na zainteresowana rozmową, zresztą, Kitty czuła się w obowiązku przepytać dawną przyjaciółkę. - Nie ma? Tak mi przykro, kochanie, ale to nic, to nic! - poklepała ją po ramieniu, gdy zdołała już usadzić, trochę na siłę, Pomfrey przy odpowiednio nakrytym stoliku. - Na pewno jeszcze znajdzie się taki, kto doceni cię naprawdę. Wiesz, taki, o jakim piszą w Czarownicy. Przystojny i wspaniały, a nie jakiś pawian, który łamie kobiece serca! - powiedziała z werwą, czując się w obowiązku roztoczyć nad Poppy parasol ochronny. Najpierw w postaci pocieszającej rozmowy a potem słodkości. - Na co masz ochotę? Na koszt firmy - powiedziała z wesołym mrugnięciem, wciskając w rękę Poppy wielką kartę lodowych dań. - Akurat niedługo kończę zmianę, przygotuję ci najpyszniejszy deser a potem będziemy mogły poplotkować! Jak za dawnych lat! - podekscytowanie Kitty rosło z każdą chwilą, przesłaniając prawdziwe wspomnienia ze szkolnych czasów, gdzie Pomfrey raczej nie uczestniczyła w zbiorowym emocjonowaniu się przeróżnymi relacjami rówieśników. - Polecam ci ten z polewą czekoladową oraz posypką z karmelizowanych płatków róż wyciętych z malutkie serduszka. Od razu się przyjemniej człowiekowi robi w duszy - dodała z uśmiechem, wypełniając także swe służbowe obowiązki. Przyjemne z pożytecznym, nie dość, że poprawi Poppy humor, to jeszcze nadrobią stracone lata oraz zyska stałą klientkę. Ten dzień nie mógł kończyć się lepiej.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stoliki przed lokalem - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]02.06.18 21:16
^ Florka, taka nieznajoma brunetka dla pracowników lodziarni nope

Czy naprawdę powinna? Mimo niemal płaczliwej prośby w głosie stojącej przed nią dziewczyny, mimo targających jej osobą obaw, odrobinę bała się unieść dłoń by faktycznie sprawdzić jej temperaturę. Niby była to czynność całkiem naturalna, a troska o dobro drugiej osoby postrzegana była raczej jako ludzki odruch... a jednak obecność kilku krążących po Pokątnej osób skutecznie ją onieśmieliły. Na tyle, że gdy już zdecydowała się podjąć jakąś akcję, została nagle zaskoczona przez pisk dochodzący zza jej pleców. I zanim Florence zdążyła zareagować, nieznajoma, do której tak ciągnęło ją serce, nagle znalazła się w objęciach jednej z pracownic lokalu, daleko poza zasięgiem dłoni Florki.
W tym momencie nie mogła wyobrazić sobie gorszego obrotu spraw. Jej złość dodatkowo podsyciło to pełne smutku i zawstydzenia spojrzenie napastowanej kobiety. O nie, tak być nie mogło.
- Kitty! - zawołała nagle podniesionym tonem. W jej głosie zabrzmiała złość - a Florence nieczęsto odzywała się w ten sposób do pracowników lodziarni. Pracowali w lokalu wszyscy razem, sprzedawali ludziom przepyszne, wielosmakowe powody do uśmiechów. Florka czasem traktowała załogę w lodziarni niemal jak rodzinę. Dziś jednak Kitty nieświadomie stanęła pomiędzy nią, a istotą, do której najmocniej biło w tym momencie serce panny Fortescue. A tego nie można było tak zostawić. - Umyłaś już te kryształowe pucharki? Ręcznie? Dobrze wiesz, że zabroniłam używać magii w lokalu! - zrugała ją dodatkowo. W tym momencie chodziło w sumie tylko o pozbycie się dziewczyny z oczu... choć gdyby faktycznie okazało się, ze rzucała na zapleczu lodziarni zaklęcia by ułatwić sobie pracę, czekałaby ją dużo gorsza pogadanka.
Niemniej nie na tym Florka się teraz skupiała.
- Żaden kawaler nie jest kobiecie potrzebny do szczęścia, wiem co mówię - stwierdziła, stając w pozycji, która wyrażała niemalże bojową gotowość. Nagle jakby pozbyła się oporów przed bliższym kontaktem z rumianą jak jabłuszko nieznajomą. Postąpiła kilka kroków, i bez zawahania złapała ją za rękę. W następnej chwili już ciągnęła ją w kierunku lodziarni. - Na pewno strasznie się zgrzałaś. Chodź, odpoczniesz sobie i zjesz trochę lodów.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki przed lokalem - Page 2 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]02.06.18 21:22
Cóż to za nieszczęście, że gdy deszcz lunął z nieba Kitty akurat była w środku, a zamiast niej do stolików wyszła Florence, która pomimo amortencji w krwioobiegu pozostawała obojętna na uczucia panny Pomfrey; ach, gdyby to była dobra i słodka Kitty, słodsza niż wszystkie dobrocie w tej cukierni, mogłyby teraz gruchać sobie rozkosznie nad pucharkami lodów, zarumienione z emocji i zawstydzenia jednocześnie. Może to jednak lepiej się stało, że to nie była właśnie Kitty?
Amortencja prędko przestałaby działać, a gdy otrzeźwiałyby i odzyskały jasność umysłu, zrozumiały co jeszcze przed chwilą czułyby względem siebie nawzajem... Mogłyby zawstydzić się tak bardzo, że więcej by się do siebie nie odezwały. Obie były kobietami staromodnymi i konserwatywnymi; miłość była przeznaczona dla kobiety i mężczyzny. Dla nich - przyjaźń. Co prawda nigdy nie przyjaźniły się naprawdę blisko, na tyle aby Poppy zdradzała Kitty sekrety swojego serca, lecz szczerze obecną pracownicę lodziarni lubiła.
Trudno było nie czuć sympatii do tak dobroduszne i uroczej istoty.
- Ale... ale nie, wszystko jest w porządku, naprawdę - powiedziała Poppy słabym głosem, choć nie zabrzmiała zbyt przekonująco. Nie zdążyła zaprotestować, gdy Kitty usadziła ją na krześle; na całe szczęście tak, ze nie musiała już patrzeć na Florence i tęsknić do jej oczu. Słuchała zapewnień dawnej znajomej w milczeniu, z szeroko otwartymi oczyma; czy naprawdę miał znaleźć się jeszcze ktoś, kto ją szczerze pokocha? Nie marzyła o mężczyźnie takim, którego opisywała Kitty - nie musiał być przystojnym herosem. Marzyła o takim, który miałby dobre serce - który miał dobre serre, lecz jego już z nią nie było.
Paplanina Kitty i kolejny zawód miłosny pannę Pomfrey dobiły; poczuła jak smutek ją przygniata. Poczuła się opuszczona, smutna i samotna. Nie miała rodziny, nie miała już Charliego, a ta piękna dziewczyna nawet nie chciała na nią spojrzeć. Poppy poczuła się brzydka i taka... beznadziejna. Wesołość Kitty nie zdołała się jej udzielić; chwyciła wielką kartę lodowych dań i schowała się za nią.
Nie zdołała jednak ukryć przed Kitty prawdziwych uczuć; nagle targnął ją spazm płaczu i szlochu, rozpłakała się rzewnie, a wątłe ramiona zaczęły drżeć.
- N-niech będzie - aż się zająknęła z tego przejęcia; Kitty miała rację, słodycze zawsze przynosiły pociechę w smutku. - T-tylko bez serduszek, dobrze? - ostatnie słowa zabrzmiały niemal błagalnie; naprawdę nie chciała już myśleć o Charliem i tej dziewczynie - bo przez to łzy płynęły jeszcze gęściej. - Ja-ja p-przepraszam, nie wiem co mi się stało - powiedziała nagle, zatrzymując Kitty ręką, nim zdążyła odejść po lody. Rękawem na drugiej ręce otarła wilgotny policzek; nie powinna była teraz płakać. Spotkanie Kitty było przecież powodem do radości.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]03.06.18 9:59
Dobre serce Kitty nie pozwalało na obojętność wobec ludzkiego cierpienia, niezależnie, czy smutek gościł na twarzy najbliższych przyjaciół czy przypadkowego dziecka w parku, zrozpaczonego upadkiem lizaka prosto w niweczący radość ze słodkości piach. Kelnerka całkowicie skoncentrowała się na Poppy, pragnąć przychylić jej nieba, by tylko na twarzy znów zagościł uroczy uśmiech. Taki, jakim obdarzała ją na szkolnych korytarzach, gdy ramię w ramię śpieszyły się na lekcję zielarstwa, szybko zbiegając z głównych schodów. Już wtedy Kitty nauczyła się spostrzegawczości a silna empatia tylko wyostrzyła zmysły, doprowadzając do przeczulenia. I gruchającej troski, jaką chciała roztoczyć nad Pomfrey. - Przecież widzę, że nie jest - ale nic się nie martw, będzie. Kwestia czasu. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Widzisz, przed chwilą paskudnie lało a teraz chmury znikają - powiedziała dziarskim tonem, nie przejmując się banalnością metafory. Miała kontynuować zachęty do zajrzenia do menu lodziarni - nie znała go aż tak dobrze, pracowała przecież zaledwie od trzech dni - ale brunetka widocznie nie potrafiła dalej tłumić swych emocji. Wątłymi ramionami pielęgniarki targnął spazm płaczu, wywołując w Kitty natychmiastową potrzebę zintensyfikowania opieki. - Kochanie, gołąbku mój, nic się nie martw. Szkoda twoich cennych łez na parszywego gumochłona - zaćwierkała troskliwie, pochylając się nad siedzącą Poppy, by przytulić ją z całych sił - zaskakująco umiejętnie pomimo przeszkadzającego im oparcia krzesła oraz różnicy poziomów. Fartuszek nieco obkręcił się dookoła talii Kitty, ale to nic, kto by zwracał uwagi na takie szczegóły? Musiałby nie mieć serca - tak jak nieznajoma brunetka, wołająca ją po imieniu. Kitty rzuciła jej oburzone spojrzenie przez ramię. Kim ona była? Zmrużyła oczy, starając się połączyć fakty; pracowała tu dopiero drugą zmianę, a do pracy przyjmował ją przemiły pan Florean, nieco roztrzepany, ale o wielkiej wiedzy i uroczym uśmiechu. Niegrzeczna brunetka była odrobinę do niego podobna z rysów twarzy, Kitty wiedziała o istnieniu drugiego właściciela, ale niezbyt zaprzątała sobie tym głowę. - Nie widzi pani, że nasza klientka jest w rozpaczy? Nasze lody są dla ludzi, dla poprawy nastroju i dla rozjaśnienia tych okropnych czasów. Brudne pucharki mogą poczekać - odpowiedziała uprzejmie, lecz śmiało. Och, jakże tęskniła za Nasturcjami, tam z pewnością Poppy mogła poczuć się jak u siebie. Uniosła wysoko brwi: przecież to ona zaoferowała lody a teraz brunetka przejmowała jej rolę. - Na zewnątrz jest znacznie przyjemniej a Poppy przyda się świeże powietrze - zdecydowała, nie ruszając się na razie z miejsca. Brunetka, nawet jeśli była jej szefową, nie wydawała się zbyt uprzejma a zapłakana Pomfrey na pewno czuła się zakłopotana. Kitty nie zdziwiłaby się, gdyby ta nagle opuściła ogródek, sama na jej miejscu uciekłaby w dyskretne miejsce, nie dając się szarpać obcej kobiecie, dlatego też ze spokojem poczekała aż pielęgniarka odsunie się od brunetki. - Chodź, przejdziemy się chwilkę, odprowadzę cię obok, na skwerek - powiedziała troskliwie, po czym razem zniknęły za bramkami ogródka lodziarni.

| Poppy i Kitty zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stoliki przed lokalem - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki przed lokalem [odnośnik]11.06.18 10:58
Carys Sugarplum - niewysoka szatynka o szarych, wesołych oczach - miała pełne ręce roboty w Lodziarni Rodzeństwa Fortescue. Wyjątkowo ładna pogoda zwabiła całe mnóstwo klientów chętnych skosztowania przepysznych lodów, a Kitty... mająca jej pomagać, od niedawna pracująca tu dziewczyna, była najwyraźniej nieobecna duchem w miejscu pracy. Jak niemal zawsze. Carys już raz ją dziś delikatnie upomniała, ale na niewiele się to zdało, więc poirytowana dała sobie z tym spokój. Nie miała czasu ani chęci na strofowanie niereformowalnej blondynki, więc zamiast tego sama pracowała za dwie albo i za trzy. Dobrze, że panna Fortescue była obecna w lokalu, bo inaczej jak nic byłby tu istny armagedon. I tak już był, o czym uświadomił ją huk tłuczonych talerzyków przed lodziarnią.
- Kitty... - mruknęła do współpracowniczki, która z tępym wyrazem twarzy zawiesiła się ze wzrokiem utkwionym w nieokreślonym punkcie przestrzeni. Słowo daję, zamorduję tą dziewuchę własnymi rękami, jak nie weźmie się do roboty, syknęła w myślach, choć nie dała po sobie nic poznać z wciąż przemiłym wyrazem twarzy, kiedy nakładała zamówione gałki do czterech pucharków i dwóch wafelków na raz.
- Kitty...! - tym razem "przez przypadek" wbiła dziewczynie łokieć w bok. Nie mocno, ale tak, by sprowadzić ją na ziemię. Mogła sobie marzyć kiedy tylko chciała, ale nie dzisiaj, kiedy klientów z każdą chwilą przybywało. Carys traktowała swoją pracę bardzo poważnie i wyjątkowo drażniło ją lenistwo i niechlujstwo współpracowników. Bardzo lubiła tą lodziarnię i samych właścicieli i nie chciałaby, żeby przez czyjąś niekompetencję, ci stracili klientów.
- Coś się stało przed lodziarnią, pomóż pannie Fortescue - poprosiła niezbyt głośno przez zaciśnięte zęby. Nie była pewna czy do Kitty dotarło, co mówiła, ale dziewczyna przynajmniej wyszła zza lady i przestała niepotrzebnie zajmować miejsce krzątającej się Carie, a to już coś.
Lody fiołkowe, bardzo-bardzo-czekoladowe, mleczne i żelkowe. Kawa na trójkę... Nie, nie ma kaktusowych, ale może w przyszłym tygodniu się pojawią... Limonka z chilli jest równie dobra, a już się kończy, może te...? - uwijała się prędko, a skupiona na pracy zorientowała się, że deszcz leje jak z cebra dopiero, kiedy nagle klientów przestało przybywać, a starsza pani już ostatnia w kolejce po lody zwróciła jej uwagę na zwariowaną pogodę. Dopiero co świeciło słońce... Faktycznie zwariowana pogoda.
Carys korzystając z chwili spokoju szybciutko umyła naczynia (jaka szkoda, że korzystanie z magii było teraz tak ryzykowne! Z zaklęciami wszystko sprawniej szło!), a dostrzegłszy jakieś poruszenie przed lokalem odłożyła ścierkę na bok i w końcu wyszła na zewnątrz ocierając wilgotne jeszcze dłonie w fartuszek.
Kitty i Florence już długo nie wracały i Carie miała złe przeczucia, że rozbite naczynia mogły być skutkiem czegoś poważniejszego niż tylko chwilą nieuwagi. I chyba było.
Właścicielka lodziarni stała wśród rozbitych talerzyków patrząc za oddalającymi się dwiema kobietami z czego w jednej z nich, Carys rozpoznała nieszczęsną Kitty.
- Panno Fortescue...? - zapytała niepewnie postępując kilka kroków wprzód. - Florence - dodała ostrożnie kładąc jej rękę na ramieniu. Rzadko kiedy posuwała się do mówienia do pracodawców po imieniu, bo wydawało jej się to nieodpowiednim, ale dzisiaj... dzisiaj było to chyba konieczne. Tak czuła.
- Proszę, wejdź do środka, ja posprzątam - zaproponowała niezbyt głośno. Nie pytała co się stało, bo - sądząc po tym widoczku - chyba nic dobrego.
- Przyniosę płynnej czekolady, ona z pewnością pomoże - dodała zachęcająco, licząc na to, że Florence nie będzie stawiać oporu. Zdecydowanie wyglądała na osobę, której przyda się spora dawka czekolady.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stoliki przed lokalem - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 13 Previous  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Next

Stoliki przed lokalem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach