Wydarzenia


Ekipa forum
Most nad Tamizą
AutorWiadomość
Most nad Tamizą [odnośnik]10.03.12 23:04
First topic message reminder :

Most nad Tamizą

Długi i prosty most nad Tamizą, po którym przebiega trasa londyńskiej kolei. Podróżujący pociągiem mugole są często nieświadomi wyprzedzającego ich z prędkością błyskawicy Błędnego Rycerza. Nie zauważają także, że na ulicach przy moście podróżują magicznie powiększone auta, za sprawą sprytnych zaklęć wypełnione zarówno dziesiątkami bagaży, jak i pasażerów.
Gdzieś w oddali majaczy Big Ben, nieopodal zaś znajduje się port, do którego suną niezliczone statki, pozostawiając za sobą sznury piany. Londyn najpiękniej wygląda stąd o zachodzie słońca, mieniąc się w czerwieni i pomarańczy, ukazując swój czar, powab i wdzięk. A dla takich widoków warto zatrzymać się choć na moment.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most nad Tamizą [odnośnik]07.04.19 21:22
Nie sądziła, że dzisiejszego wieczora będzie miała towarzystwo. Ba, oddaliła się od doków, aby dzisiejszą resztę dnia spędzić w samotności. Każdy człowiek tego czasami potrzebował. Kapitan statku zamykał się zazwyczaj w swojej kajucie, zatrzaskiwał drzwi i każdy wtedy wiedział, że nie należy mu przeszkadzać bo grozi to wyrzuceniem za burtę. Huxley nie miała takiego miejsca, jej mieszkanie stało otworem dla każdego kto miał ochotę do niej przyjść i gdy należało załatwić jakieś interesy. Chociaż nigdy nie przyjęła tam swoich klientów, nawet gdy nie było miejsca w Parszywym Pasażerze to wolała cichą uliczkę nawet w momencie gdy pogoda na zewnątrz nie zachęcała aby skryć się za rogiem budynku. Nie potrafiła odpocząć we własnym domu. Ale Merlin widocznie nie chciał dać jej dzisiaj odpocząć, z jakiegoś powodu skierował ją nad Tamizę jakby wiedział, że spotka tam… no właśnie. Nie trudno było wyczuć obecność mężczyzny, był on dość charakterystyczny, jeżeli można to tak nazwać. Spojrzała na niego kątem oka gdy opierał się o barierkę mostu i, także bez słowa, przyjęła od niego papierosa.
Ona również poczuła spadające krople deszczu. Ale czy to nie byłoby ironią gdyby nie lubiła deszczu? Deszcz był jej przeznaczeniem, jej żywiołem była woda. Nie bez powodu tak ciągnęło ją na morze, uwielbiała stać w ulewie na środku drogi delektując się każdym, nawet najmocniejszym uderzeniem kropli deszczu. Dźwięki sztormu i wichury były jak melodia dla jej duszy. W końcu to ona sama była deszczem.
- Moja nora jest bardzo przyjemna - mruknęła, by na chwilę zrobić przerwę w wypowiedzi, aby zaciągnąć się dymem papierosowym. Dobry. - Nie mam nic, na Salazara, nawet podczas seksu potrafią mówić tylko o szczycie. Nakręcili się jak pieprzone katarynki.
Czuć było bijącą od niej złość. To utrudniało jej życie, uniemożliwiało zarobek, bo w jaki sposób miała wybadać teren, dowiedzieć się czy uderza w odpowiednie miejsce, czy warto ryzykować w momencie, gdy oni gadali tylko i wyłącznie ciągle o tym samym. Huxley czuła mdłości na samą myśl jak bardzo ostatnio nic nie idzie po jej myśli i aktualna sytuacja polityczna absolutnie jej w tym nie pomagała. I chociaż przed chwilą uważała, że Ministerstwo, szlachetne rody i ten cały Lord Voldemort nie mają żadnego wpływu na sytuację w dokach, tak zaczynała to zdanie zmieniać. Bo coś się jednak zmieniło.
- Dla mnie? - uniosła brwi.
Kap. Kap. Kap. Poczuła kolejne krople deszczu na swoich ramionach. Mruknęła cicho i z lekkim niezadowoleniem pod nosem, nie miała ochoty odpuszczać dzisiejszego przedstawienia, zapowiadała się wszakże piękna ulewa. Ale, ulewa będzie też jutro i za dwa dni także, a Mulciber ze swoją ofertą na nią nie poczeka.
Poczuła ciekawość, odwróciła się w jego stronę i wypuszczając dym z ust wyrzuciła niedopałek do wody. Odważnie spojrzała mu w oczy, by następnie odwrócić się na pięcie i ruszyć powoli w kierunku, z którego przyszła. Nie musiała go zbytnio zachęcać do tego, aby poszedł za nią. Wiedział przecież, że gdyby chciała mu odmówić, to by to zrobiła. Huxley nie należała do osób, które się cackały z innymi. Mówiła czego chce i potrafiła się postawić o czym mężczyzna również doskonale wiedział.
Zerknęła tylko za ramię po kilkunastu krokach, aby sprawdzić czy Ramsey za nią szedł i gdy upewniła się że tak, to więcej się już nie obejrzała. Prowadziła go prosto do dzielnicy portowej, gdzie w jednej z kamienic miała swoje mieszkanie. Swoją kapitańską kajutę. Swoją norę.

zt>mieszkanie Rain


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]10.07.19 20:17
04.12.1956
W ostatnim czasie wciąż sobie zadawał to samo pytanie, po co właściwie wrócił do Londynu? Nic się tutaj nie zmieniło. To miejsce nadal było jednym wielkim bagnem, a jeśli nawet coś się zmieniło, to wcale nie na lepsze. Walki wciąż trwały między różnymi stronami, a o neutralność było tu coraz ciężej. Miał jednak nadzieje, że uda mu się w to nie mieszać. W każdym razie, póki co, chciał skupić się tylko na własnym interesie, tak jak w tej chwili. Oparł dłonie o barierkę na moście, przyglądając się widokom, które w lepszych warunkach, na pewno przyciągałyby oko każdego kto tu przechodził. Teraz jednak ten kamuflaż wydawał się trochę marny, ale biorąc pod uwagę, że kręcą się tu nawet mugole nikt nie powinien nic podejrzewać. Przynajmniej w takich chwilach przydawało się jego pochodzenie. Wiedział jak powinien się zachować, by pomylono go z jednym z nich. Niestety, pogoda utrudniała nieco przykrywkę. Widział gdzieś w oddali pioruny, a nawet dźwięki grzmotów dochodziły do jego uszu. Jeden wielki bajzel. Większość mugoli uciekała przerażona lub chowała się w domach, a ci co zostawali zwykle byli pijani lub brakowało im ostrych wrażeń. Patrząc na Thomasa, można go było przybliżyć do tych drugich. Mimo noszenia szarego płaszcza i ciemnych skórzanych rękawic, nie mógł powiedzieć, że jest mu ciepło. Z jego ust uleciała para, co tylko wskazywało, że nie było tu przyjemnie, czego jednak się nie robi by trochę zarobić. Poza tym był grudzień, więc ciężko by było ciepło. Ostatnio ze zleceniami było nieco krucho, biorąc pod uwagę, to co się działo, nie mógł się dziwić, ale w końcu coś wpadło. Sprawa w tym wypadku nie wydawała się skomplikowana. Czarownica podejrzewała swojego mężulka o romans, ale chciała dowodu. Zadanie było o tyle proste, że nawet miała podejrzenie kim może być tajemnicza kochanka. Wystarczyło dowiedzieć się potem paru rzeczy, a następnie przyjrzeć sprawie. Zwykle nie zajmował się tak trywialnymi sprawami, bo było to nieco nudne. Nie mówiąc, że rozpadające się małżeństwo zwykle było też niezłym bajzlem, ale obecnie nie miał co wybrzydzać, biorąc pod uwagę brak innej roboty. Tak więc teraz oczekiwał, aż pojawi się jego cel, by zacząć ją śledzić. Miał nadzieje, że zbyt długo tu nie potrwa, nie miał ochoty stać tu dłużej niż to konieczne, zwłaszcza obecnie. Mimo, że tego nie ukazywał, cały czas pozostawał czujny, na wypadek gdyby sam był obserwowany albo żeby jego cel niczego się nie domyślił. Upewniając się, że nadal jest bezpiecznie, puścił jedną z dłoni barierkę i sięgnął pod płaszcz. Dyskretnie wyjął dużą kopertę i spojrzał po raz ostatni do środka nim ją zamknął ponownie chowając, a potem znów złapał się obiema rękami barierki, wracając do przykrywki. Dziewczyna nie wyglądała na zbyt groźną lub była niepozorna. Wkrótce sam to ustali, teraz musiał tylko czekać, aż Phillippa się pojawi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]10.07.19 22:33
4 grudnia

Tak przeminął jej kolejny długi, głośny wieczór w robocie. Dzisiaj towarzystwo w tawernie było wyjątkowo rozbestwione, opijali powrót na ląd i urodziny kapitana, więc Phils miała pełne ręce roboty. Biegała między stolikami i próbowała ogarnąć rozśpiewaną załogę. Wódka lała się gęsto, a gdy marynarze zgłodnieli, mocny zapach pieczonego prosiaka zawładnął całym lokalem. Pani Boyle z roku na rok rozszerzała asortyment, więc w poplamionym menu każdy mógł złapać coś dla siebie. Każdy też łapał – dłonie szkaradnej klienteli nie przestawały wołać za barmanką. Niektórym ciężko było ruszyć się do baru, a jeszcze trudniej przychodziło im zrozumienie, że nie można mieć wszystkiego jednocześnie. W końcu jednak zostawiła to wszystko i przysiadła do nich, a opowieść z ostatnich wojaży wydawała się nie mieć końca. Gdyby ich nie pogoniła, to siedzieliby do białego rana. Czasami nie mogła się nadziwić temu, jak wiele alkoholu potrafili w siebie wlać – a przy tym wciąż stali na nogach i gotowi byli do baletów. Im bliżej świąt, tym tłumniej robiło się w Pasażerze, ale zjawiało się także sporo bogatych i hojnych sakiewek, więc tawerna z dnia na dzień notowała coraz większe zyski.
Z ulgą zatrzaskiwała drzwi lokalu. Był środek nocy, może nawet nad ranem? Skończyła zmianę i mogła w towarzystwie hulającego wiatru przemknąć przez kilka portowych uliczek aż do swojego paskudnego mieszkanka w dokach. Na początku jeszcze czuła strach, gdy musiała samotnie przemierzać najgorszą dzielnicę Londynu o tak niepewnej porze. Dziś jednak nie czuła nic. Nic poza drapiącym policzki ostrym śniegiem i duszącym powiewem. W oddali migała latarnia, gdzieś za plecami słyszała wycie psa, ale miasto spało. Szczelnie otuliła się futrem, które dostała w prezencie od drogiej pani Boyle, i podążyła dość szybkim krokiem w kierunku mostu. Tamiza o tej porze roku wyglądała jak jedno wielkie rzygowisko. Nie zamarzała, ale pływające w niej resztki skutecznie odstraszały każdego, kto zbliżył się do brzegu. Rzeka śmierdziała okrutnie, a w zeszłym tygodniu wyłowiono z niej już trzy trupy. Phils nie chciało się wierzyć, że ktoś przypadkiem pozwolił, by przebiegła wichura go utopiła. To nie były zwykłe zbiegi okoliczności. Społeczeństwo ogarniał chaos, a znak śmierci niewidzialne wypalał się ponad głowami czarodziejów.
Gdy wkroczyła na most, dźwięk jej obcasów echem przeciągał się po okolicy. W mokrych chodnikach odbijała się słaba poświata księżyca. Dziewczyna odruchowo wniosła głowę, chcąc sprawdzić, czy w ogóle można go było ujrzeć w tak niemrawej pogodzie. Był. Szła dalej. I wtedy też doznała dziwnego uczucia. Za sobą słyszała czyjeś ciche kroki. Nie wydawało jej się, aby wcześniej ktoś za nią szedł. Może to jednak przypadek? Przyspieszyła. W połowie mostu jednak coś się w niej nieprzyjemnie wzburzyło. To był jeden z tych dni, kiedy ktoś chciał się połasić na samotną dziewczynę w porcie. O nie. Zwolniła więc nieco, a później zwinnie obróciła się ku tajemniczemu typkowi. Raz dwa przemknęła w jego stronę i złapała mocno (o ile mocno w przypadku tak drobnej postaci w ogóle było możliwe) za fragmenty odzienia. Posłała mu ostre spojrzenie. – Śledzisz mnie? Narzekasz na brak wrażeń? – mruknęła wściekle, stając na palcach. Wciąż była niewielka, nawet w obcasach. Nie mogła w nikim wzbudzać grozy, ale może chociaż niech wie, że nie ma do czynienia z żadną łatwą sztuką. A co!
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 14:13
Oczekiwanie, to zawsze było najgorsze. Na szczęście, Thomas zawsze był upartym człowiekiem i wytrwale czekał. Czasem przemknęło mu przez myśl, że być może dostał złe informacje i jego cel nie pojawi się w tej okolicy. Jakby nie patrzeć, to wcale nie musiała być zła myśl. Każda samotna kobieta raczej stara się nie zapuszczać w takie okolice, jeszcze w takich godzinach. A jednak, ledwo te myśli przemknęły mu przez umysł, a do jego uszu dotarł stukot obcasów.
Nic jednak nie zrobił, tylko dalej opierał się o barierkę, udając element tutejszego krajobrazu i czekając na odpowiedni moment. Musiał się postarać by nie popełnić żadnego błędu. Nie chciał przecież by ta nagle go zauważyła i zaczęła uciekać. Biorąc jednak pod uwagę jej obuwie słabo by to wyszło. Czekając na odpowiedni moment, niedostrzegalnie obserwował odchodzącą coraz dalej kobietę w futrze. Z pewnością nie brakowało jej urody. Wcale by się nie zdziwił gdyby podejrzenia tej żonki się sprawdziły. Zapewne nie jeden wilk morski zwrócił na nią uwagę. Na razie jednak domysły musiał zostawić dla siebie. W końcu powoli ruszył, trzymając odpowiedni dystans. Zmarszczył jednak lekko brwi, widząc jak dziewczyna zaczęła nagle przyśpieszać. Czy mogła się czegoś domyślić? Miał wrażenie, że pozostawał jednak cały czas czujny i wystarczająco ostrożny by niczego się nie domyśliła.  Zdziwił się jednak, widząc jak ta nagle zwalnia, to było trochę nietypowe, ale na to co stało się potem zupełnie się nie przygotował.
Dziewczyna nagle obróciła się ku niemu, a potem ruszyła prosto w jego stronę. Nie był w stanie ukryć zdziwienia na swej twarzy, gdy nagle chwyciła go za płaszcz i zmierzyła ostrym spojrzeniem. Gdy padły pierwsze słowa trochę go zatkało. W każdym razie miał szczęście, dziewczyna niczego się najwyraźniej nie domyśliła. Pomyliła go ze zboczeńcem, co nie było dziwne, biorąc pod uwagę miejsce. Później będzie musiał pomyśleć gdzie popełnił błąd i jak się zdradził, teraz jednak musiał skupić się na obecnej sytuacji. Zastanawiała go nieco jej reakcja. Gdyby faktycznie był dla niej groźny powinna raczej zwabić go w ustronne miejsce i uderzyć zaklęciem nim by się połapał. Nawet gdyby był mugolem, to chyba mogłaby wyjaśnić w ministerstwie, że nic nie zobaczył, a ona musiała się bronić, biorąc pod uwagę, że był od niej większy chyba by przymrużyli na to oko. Teraz jednak musiał szybko myśleć jaką pozę powinien obecnie przyjąć aby się nie zdradzić.
- Nie rozumiem - lekko mrugnął, a jego głos był niepewny. - Chyba mnie z kimś pani pomyliła - wyglądało, że stara się uspokoić i wyjaśnić zaistniałe nieporozumienie. - To czysty przypadek, że idziemy w tym samym kierunku - lekko odetchnął. - Czy zechcesz puścić mój płaszcz? - spytał, zbliżając swoje ręce do jej, próbując odsunąć dziewczynę. Miał nadzieje, że idealnie odegrał rolę głupka i kupiła to. W końcu nic nie podejrzewała i nie wiedziała, że ktoś go wynajął by ją śledzić. Ponadto, widząc jego reakcje, nie powinna raczej dalej się trzymać myśli, że jest zboczeńcem, który planował ją napaść.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 15:26
Nie spodziewała się, że mężczyzna do czegokolwiek się przyzna. Jeśli faktycznie coś było na rzeczy, to byłby głupcem, zdradzając choćby w drobnym geście nieprzypadkowość tego spotkania. Phils, dostrzegając malujące się na jego otulonej mrokiem twarzy zdziwienie, tylko mocniej ścisnęła ten lekko wilgotny płaszcz. Roznosiło ją. Wyobrażała sobie, że szarpie go mocno, a potem z rozmachem wrzuca prosto do Tamizy. Ta fantazja mogłaby zrealizować się jedynie przy pomocy magii. Przecież chodziło o obronę. Swego ciała i swojej dumnej duszy.
Dlatego też wkrótce mógł poczuć gdzieś na swoim boku ostry koniec różdżki, przeciskający się przez jego ubranie. Świdrowała go wciąż tym ostrym spojrzeniem i nie rozluźniła mięśni ani na chwilę. Kombinował. Wyczuwała to. Choć kierować się mógł motywacją rozmaitą, choć nie rozgryzła wciąż, dlaczego się za nią kręcił, to z całą pewnością nie planowała tak łatwo odpuścić. Pogoda pluła im obojgu w twarz, a spływające z nieba płatki śniegu roztapiały się w mroku, między ich twarzami. Nieznajomy próbował zagrać niewinnego, chciał narzucić jej wiarę w zupełną losowość ich wspólnej drogi. Trzeba było jednak o wiele więcej wysiłku, by zwieść Philippę Moss. Tyle razy słyszała tak kiepskie tłumaczenia jak to. W jednej chwili stał spokojnie przy barierce mostu, a w drugiej szedł za nią. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego nie mógł ruszyć wcześniej? Z daleka wyglądali jak dwie zespolone sylwetki, ale to tylko złudzenie. Przez krótką chwilę rolę się odwróciły i to ona była oprawcą, to ona próbowała obronić się przed jego zbyt ciekawym spojrzeniem. Tak wprawnie skradał się po jej własnych śladach. Żałowała, że swą niezbyt groźną sylwetką nie mogła prawdziwie go wystraszyć. Drobna kobieta przed obliczem silnego mężczyzny zawsze miała być tą słabszą, tą mniej zdolną i skazaną na jego wolę. Nie planowała nigdy godzić się na taki bieg wydarzeń.
Mugol czy nie – powinien odpuścić, nim jej pazury nie wbiły się jeszcze zbyt głęboko w jego pierś.
– Nie zechcę – wysyczała bez mrugnięcia okiem. Gdzieś miała to, co sobie myślał, widząc, jak wyraźnie niższa od niego kobieta próbuje go osaczyć. Pewnie nawet się nie obawiał, ale determinacja Phils nie malała. Nie czuła lęku, a jedynie wściekłość. Wbrew swej odpowiedzi postanowiła jednak go puścić. Naciskającą mocno na jego bok różdżkę przesunęła przez jego brzuch, by ostatecznie wbić ją gdzieś przy sercu. – Cofnij się – rzuciła pewnym głosem, chcąc narzucić mu przejście ku barierkom. – I gadaj, czego chcesz – wydusiła, po czym mocno zacisnęła te naznaczone nieco wytartą już szminką usta. Czy był mugolem, który mógł przestraszyć się morderczych ogników w kobiecym spojrzeniu i tego kawałka patyka? Jeśli jednak nim nie był, to sprawa robiła się tym bardziej podejrzana. Jednak Philippa potrafiła sobie poradzić z tępym złodziejem, umiała też pogonić zboczeńca. Pytanie tylko, z kim teraz miała do czynienia. Jeśli był silnym oprawcą, którego nie powinna lekceważyć, to wkrótce spróbuje ją obezwładnić. Dlatego tak czujnie mu się przyglądała.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 16:34
Sytuacja, nie rysowała się najlepiej. Minęło tak wiele czasu odkąd ktoś ostatnio wbijał różdżkę w jego ciało. Sprawa, która z początku wydawała się w miarę prosta teraz przeistaczała się w problematyczną. Widział kilka rozwiązań obecnej sytuacji. Mógł dalej zgrywać głupka, który nie wie o czym mówi. Zawsze pozostawało też udawanie mugola, który zupełnie nie rozumiałby zagrożenia i próbowałby całą sytuacje obrócić w żart. Pozostawała też możliwość ataku. Na pewno nie zdążyłby sięgnąć po różdżkę, biorąc pod uwagę odległość jaka ich dzieliła, a szansa na uniknięcie zaklęcia z jej strony też wydawała się niewielka. Miał jednak przewagę biorąc pod uwagę siłę fizyczną. Możliwe, że nie spodziewała się ataku, co mógł wykorzystać. Jedno uderzenie mogło sprawić, że straciłaby równowagę, a przy tym różdżka wypadłaby z jej dłoni. Niestety, tutaj też było wiele niewiadomych. Dziewczyna już raz go zmyliła. Wydawała się delikatna i niegroźna, a teraz wygrażała mu różdżką. Nie był pewny co prawda czy naprawdę jej użyje, ale głupi by zaryzykował. Zwłaszcza gdy widział wzrok dziewczyny wątpił by ta blefowała. Ogień w jej wzroku wyglądał jakby chciała wypalić go do cna. Nie sądził by nadal fizycznie była silniejsza, ale mogła być szybka i zwinna. Ponadto pozostawała kwestia zasad. Mógł się bić z pajacami, którzy mają ochotę stracić parę zębów, ale atak fizyczny na kobietę czy dziecko zupełnie nie wchodził w grę, nie z jego własnymi zasadami. Wszystko było ryzykowane, mimo to postanowił dalej grać głupiego, nawet jeśli poprzednio nie zadziałało. Może jak bardziej się wczuje, dziewczyna uzna w końcu, że to wszystko nic więcej jak jedno wielkie nieporozumienie. Thomas zaczął nerwowo się rozglądać, a na jego twarzy pojawił się strach przy każdym kolejnym kroku, gdy cofał się jak mu wcześniej kazała.
- Ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi - starał się perfekcyjnie udawać strach w głosie. - Posłuchaj pozwól mi odejść - przełknął lekko ślinę. - Mam żonę i syna, czekają na mnie - wiedział, że tego typu wyznaniami zdradził się co do swojego pochodzenia. Mugol nie panikowałby na widok kawałka drewna jak na widok pistoletu, ale w tym wypadku postanowił ujawnić ten niewielki szczegół, uznając, że za taką szczerość bardziej mu uwierzy w te dyrdymały. - To wszystko jedno wielkie nieporozumienie - uniósł dłonie tak by je widziała. - Jak oddam ci swoje pieniądze pozwolisz mi odejść? - zastanawiał się czy to kupi. Wydało się to zbyt proste i piękne, ale w ostateczności kto wie. Może myśl o zdobyciu pieniędzy na chwilę uśpi jej czujność, nawet jeśli nie miała wcale planu kraść, ale skoro już tak daleko się posunęła by mu grozić, to kto wie...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 17:17
Oczywiście, że miał przewagę. Przewagę siły i przewagę informacji. Jednak to ona ściskała w dłoni różdżkę, przed którą płoszył się jak mysz na widok przebiegłej kocicy. Tą myszą nawet w tej chwili był, oślizgłym gryzoniem łasym na słodką przekąskę. Phils czuła, że zwabiła go w pułapkę. Z zadowoleniem rejestrowała te rozproszone oczka. Niech więc się boi, niech więc wybije sobie z głowy skradanie się za bezbronną dziewczyną w środku nocy. Deszcz spływał po jej włosach, otulający ja futrzany kołnierz nasiąkał wilgocią i robił się ciężki, ale to nic. Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na pogodę i nie zachwiała się ani na moment, stojąc w swoich ulubionych wysokich butach.
Zachwiała się jednak w myśli, bo nawet w obliczu różdżki, której się zląkł, wciąż uparcie trzymał się swojej niewinności. Philippa przecież wiedziała, że kłamał. Z chęcią pogrzebałaby mu w głowie i wycisnęła prawdziwą myśl, prawdziwą aurę nikczemności – bo właśnie ją spodziewała się w nim odnaleźć. Był brudny tak, jak brudne pozostawały jego myśli. Mężczyźni wiecznie kombinowali, wydawało im się, że panują nad rzeczywistością, a jednak to jego plecy teraz boleśnie wbijały się w mokre metalowe barierki mostu. Gdyby przekręcił głowę, gdyby ośmielił się spojrzeć na mdłą, lodowatą Tamizę, z pewnością odebrało by mu mowę lub, wręcz przeciwnie, wyśpiewałby raz dwa, nie chcąc przemienić się w trupa płynącego wraz z nurtem rzeki. Philippa nie była morderczynią, ale miała w sobie mrok, mrok i mnóstwo przesiąkniętych brutalnością myśli. Nie dawała się omamić tej ponurej śpiewce. Czuła przyjemny dreszcz wyzwania, wędrował chaotycznie po skrytych pod płaszczem plecach. Facet wyczuwał jej gniew.
Nagle jednak zmieniła taktykę i jej twarz złagodniała. Wolną, zimną dłonią sięgnęła do jego palców. Najpierw powoli, subtelnie wsunęła rękę do męskiego rękawa. Jednocześnie owijała się wokół jego nadgarstka, a później mocno go ścisnęła i skierowała całą tę wielką łapę w swoją stronę. Przez cały czas różdżkę kierowała w jego pierś. – Żonę… – wymruczała płynnie, dość miękko i z rozmyśleniem. Zaczęła oglądać sobie jego palce i jednocześnie też otaczała je delikatną pieszczotą. Wszystko robiła z rozmysłem. – Musi być ci bardzo droga, skoro nocą zdejmujesz obrączkę – mruknęła z takim dziwnym przejęciem. Wkrótce puściła jego łapę. – Nie chcę twojej forsy, chcę wiedzieć, co takiego kombinujesz – wyjaśniała, przekrzykując silny poryw wiatru. Przyszła jej do głowy pewna nierozsądna myśl. Ponad ich głowami szalały pioruny, śnieg lawirował z deszczem, a pod stopami pędziła rozwścieczona Tamiza. Mogliby się bawić jeszcze długo w kotka i myszkę. Nie miała tyle czasu, chciała wycisnąć z niego prawdę, ale równie dobrze mogła dać mu nauczkę. Lapifors!wymówiła z rozkoszą słowa zaklęcia. Raczej była kiepska z transmutacji, więc nie liczyła, że to się uda, ale warto było jednak spróbować. Oby tylko nie zjadły ich pioruny. Każde zaklęcie przyciągało namolną wariację anomalii.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 17:17
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 84

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Most nad Tamizą - Page 6 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 17:48
Lata Hogwartu dawno minęły i wiedza, choć pewnie posiadana, musiała ulecieć. Zaklęcie Lapifors brzmiało znajomo dla panny Moss – za murami szkoły uczniowie nawet dla psikusów zamieniali innych w króliki, ale zazwyczaj robili to tylko ci, którzy trudną sztukę transmutacji opanowali na odpowiednim poziomie. Philippa do nich nie należała i nie pomogła jej nawet znajomość inkantacji, bo umiejętności nie polegały tylko na wypowiadaniu magicznych słów, potrzeba było jeszcze do tego opanowania magicznej sztuki i praktyki. Dziewczyna poczuła, jak po jej skórze przechodzi dreszcz, a przez różdżkę przepływa moc, ale zamiast sięgnąć celu, magia wróciła, brutalnie rozdarła drewno magicznego narzędzia i uderzyła w samą pannę Moss, zamieniając ją w puchatą króliczą kulkę. Dwie nadpalone połówki różdżki upadły na bruk, tuż obok łapek gryzonia o brązowym futerku.

| Zaklęcie Lapifors działa tak jak w spisie. Thomas może spróbować je ściągnąć zaklęciem, jeśli tylko ma taką ochotę. Różdżka Philippy została zniszczona, nie da się jej naprawić.
Mistrz Gry nie kontynuuje z wami rozgrywki, ale zwraca uwagę, że nieznajomość zasad szkodzi i nie zwalnia z ich przestrzegania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 18:41
Zastanawiał się czy kupiła te historyjkę lub pozwoli mu chociaż sięgnąć po pieniądze, których i tak nie miał zamiaru jej dać, ale może zdołałby wyciągnąć różdżkę, co znacznie by poprawiło obecną sytuacje. Nie mógł zaprzeczyć, że czuł niepewność co do obecnej chwili. Miała nad nim przewagę i nie do końca wiedział co sobie tam myślała. Jej wzrok jednak nie wskazywał niczego przyjemnego. Odsuwając się do tyłu był w gorszej sytuacji, bo teraz gdyby rzucił się na nią miał jeszcze mniejsze szanse powodzenia, więc teraz wszystko zależało od tego czy mu uwierzy. Widząc jednak nagłą zmianę w mimice kobiety, uznał, że się udało, przynajmniej do chwili, aż ta nie złapała go za rękę, a potem nie wsunęła swojej do jego rękawa. W pierwszej chwili nie bardzo rozumiał o co jej chodziło, aż go nie olśniło. Musiał szybko myśleć bo czarownica znów go zaskoczyła, okazując się sprytniejsza niż myślał. Wiedział, że nie może znaleźć czegoś czego nie posiadał. Nie miał jednak jak zareagować, bo ciągle czuł różdżkę wbijającą się w jego ciało, nawet gdyby się wyrwał ona zdążyłaby go obezwładnić. Jego przypuszczenia się potwierdziły po słowach, które padły z jej ust. Jeśli wyjdzie cało z tego, to musiał sobie załatwić sztuczną obrączkę na takie sytuacje, obiecał to sobie w głowie. Zacisnął zęby po kolejnych słowach, które nie były niespodzianką. Skoro rozgryzła pierwszy blef, to i drugi nie miał już żadnego sensu. Z powodu braku mógł zrobić już tylko jedno. Przygotował się by skoczyć w kierunku kobiety i wytrącić jej różdżkę. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, ta zdążyła już wypowiedzieć formułę zaklęcia.
- Cholera... - wyrwało mu się, gdy próbował zasłonić się bezradnie rękoma i zamknął oczy. Wiedział dobrze co za zaklęcie rzuciła, w końcu nie bez powodu tyle czasu wkuwał transmutacje by teraz nie wiedzieć. Nie poczuł jednak żadnych zmian, co było dziwne. Otworzył niepewnie oczy, spoglądając na swoje nadal ludzkie ręce. Co się stało do cholery? Powtarzał sobie w głowie. W ostatniej chwili się powstrzymała? Niepewnie uniósł wzrok w kierunku czarownicy, ale jej nie dostrzegł. Lekko mrugnął nic nie rozumiejąc. W pierwszej chwili uznał, że uciekła, a zaklęcie było blefem, które miało go przestraszyć. Nawet już chciał odejść, aż nie spojrzał niżej, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech. Schylił się lekko by spojrzeć lepiej na stworzonko przed sobą.
- Czyżby ktoś spał na lekcjach transmutacji? - uniósł brew, patrząc na króliczka. Niedawno to samo stworzenie upokorzyło go i wygrażało, a teraz była tu bezradna, zdana na jego łaskę. Mógł zrobić tak wiele rzeczy. Mógł ją rozdeptać lub kopnąć do wody, co skończyłoby się kiepsko dla niej. W jej wzroku widział dokładnie takie myśli, przynajmniej jeszcze do niedawna, bo teraz najwyraźniej krył się tam strach i niepewność. Ostatecznie mógł ją zostawić też w tym stanie i odejść. Jednak i to było groźne. Widział jak królicze futerko staje się powoli mokre z powodu padającego śniegu, a zimno z pewnością dobrze nie wpływało dla formy gryzonia nawet jeśli na krótki czas. Na dodatek piorun walnął teraz całkiem blisko nich. Odejście też byłoby nieludzkie. Chociaż czy ona zasługiwała na coś więcej za to jak go potraktowała? Z drugiej strony przecież nigdy nie chciał jej zrobić krzywdy.
- Nie mam dla ciebie marchewki - znów się uśmiechnął, wkładając dłoń za płaszcz. Najpewniej był ostatnim kretynem i pewnego dnia za takie numery zginie, ale cóż... Zawsze był dziwnym człowiekiem, którego nikt zapewne nigdy nie zrozumie. Powoli wyjął dłoń, w której teraz trzymał różdżkę. - Obawiam się, że twoja różdżka jest stracona, ale może... - zamachnął się różdżką w stronę przemokniętego królika. - Reparifarge!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]11.07.19 18:41
The member 'Thomas Harrison' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]12.07.19 0:25
Tu Thomas rzuca na anomalię - brak anomalii.

Czuła w sobie moc, czuła, jak jej ciało wypełnia płomień nieopanowanej irytacji. Gniewnie spoglądała na swą ofiarę, na tego gościa, który miał wkrótce poczuć, co to znaczy zadrzeć z Philippą Moss. Jaka szkoda, że wybrała niewłaściwie zaklęcie. Jakże przeklęte musiały być w tamtej chwili jej usta, jakąż to pustkę miała w głowie, gdy wyobrażała sobie tajemniczego nieznajomego w postaci królika. Przecież znała mnóstwo zaklęć, przecież potrafiła bronić się i zadać cios. Dlaczego w tamtej chwili tak brawurowo rzuciła się na coś, o czym nie miała bladego pojęcia?
Stało się. Rozpalona różdżka wypuściła królicze zaklęcie, ale nie zadziałało ono tak, jak mogłaby tego pragnąć. Nim zdążyła pojąć, co oznacza dźwięk łamanego drewna, nim zdążyła dostrzec przesuwające się pęknięcie w drewnie ostrokrzewu, coś dziwnego zaczęło dziać się z jej ciałem. Zniszczony magiczny atrybut rozpadł się, ale nim to się stało uderzyła w nią moc jej własnego zaklęcia. Nieprzyjemnie zaczęło się kurczyć i przemieniać jej ciało. Poczuła dziwne lawirowanie w głowie, a wkrótce ciemność przeniknęła powieki. Nie zapamiętała zbyt wiele z momentu samej transmutacji, mogła jedynie przywrócić okrutne wrażenie rozciąganego ciała i dziwne mrowienie w dłoni, która jeszcze przed chwilą zaciskała się na różdżce. Teraz nie było ani tej różdżki ani urodziwej czarownicy. Na śliskim, brudnym chodniku znalazł się królik. Brązowy jak jej włosy i zupełnie niepozorny. Wydawał się nieco wystraszony i nerwowo rozglądał się po otoczeniu.
I tak w tej króliczej głowie pomieściło się wiele potężnych, wypchanych niedobrą emocją myśli. Jedną z nich było wulgarne wyklęcie całej tej magii, czarodziejów, różdżek i kolorowych błysków. Po cóż jej to wszystko, skoro nie mogła z tego korzystać? Po co długo wklepywane do głowy formuły zaklęć, gdy była zbyt słaba, aby ich użyć. Zbyt słaba. Poczucie własnej słabości wypalało jej królicze ciało od środka. Zrozumiała, że rzuciła się na czar, z którym jako tak nędzna czarownica nie miała prawa sobie poradzić. Nie uważała na lekcjach, a teraz nie uważała i w życiu. W dodatku stało się to w okolicznościach wyjątkowo niesprzyjających.  Podrapała łapką oczko, a później wzniosła do góry główkę i posłała tej olbrzymiej postaci nad nią srogie, królicze spojrzenie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła mu odpowiedzieć, ale może te nowe pazurki zadrapałyby go na śmierć, gdyby tylko jakoś dostała się do jego ciała. Kicnęła parę razy, aby zobaczyć, jak w ogóle poruszał się królik. W futerku było jej ciepło, ale dość szybko mokła. Tęskniła za swoim kobiecym, smukłym ciałem. Wyobrażała sobie, jak wielką satysfakcję musiał mieć teraz ten wielki drań. I tak oto baba znów wychodziła na głupią i naiwną. Zawarczała. A może to nie było warknięcie? Pal licho.
Jego słowa rozmywały się gdzieś wokół. Gdy walnął piorun, podskoczyła przerażona, ale niedługo później znów podziały się jakieś czary… Zdążyła dostrzec jedynie błysk przy postaci tego gościa. Za chwilę leżała już na chodniku, mokra, potargana, w zmiętych i częściowo podartych ubraniach. Futro było całe, ale nie prezentowało się korzystnie. Leżała jak ofiara. Jak ofiara swojej własnej mocy. Tylko dlaczego do cholery on ją odczarował?
– Trzeba było mnie zostawić – fuknęła niezadowolona. Później zebrała się z ziemi i spróbowała doprowadzić do porządku. Popatrzyła na niego, wcale nie tracąc bojowego ducha. Kopnęła połamane skrawki różdżki tak, by zanurkowały w rzece. – Co za gówniany wieczór – rzuciła chyba bardziej do siebie. Jeszcze przez chwilę myślała jedynie o stracie i o przeżyciu paskudnej deformacji. Jeszcze przez chwilę nie rzucała się na niego z jadem.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]12.07.19 7:54
Uniósł lekko brew, spoglądając jak królik powoli wraca do swojej dawnej formy. Jakby nie patrzeć było mu to na rękę, bo królika ciężko było śledzić, a tym bardziej wykonać takie zadanie jakie dostał. Ponadto jak zawsze były kwestie sporne, które go gryzły, ale już zdążył wystarczająco długo nad tym rozważać i w rezultacie odczarować dziewczynę. Nie oczekiwał, że mu podziękuje. Po jej temperamencie, przekonał się, że to nie taki typ kobiety. Obserwował ją chwilę w milczeniu, powiedzenie, że wyglądała jak przed dawniej byłoby nietaktem, ale cudotwórcą jednak nie był. Jeszcze niedawno wyglądała jak dama o niesamowitej urodzie, ale teraz jej widok napawał współczuciem. Widział jej częściowo podarte ciuchy i potargane włosy. Tyle szczęścia, że jej futro ocalało, chociaż i mu brakowało dawnej perfekcji.
Gdyby osoba postronna ich teraz zobaczyła, szybko wyciągnęłaby własne wnioski. Dziewczyna wyglądała na ofiarę napaści seksualnej, a on stojący nad nią był łatwym celem by obwinić go o wszystko. Nie był pewny czy nawet gdyby zobaczył ich czarodziej, to by mu uwierzył, że czarownica padła ofiarą własnej mocy, a on nie miał z tym nic wspólnego. Najłatwiej z góry było wieszać na kimś psy. Najpewniej powinien teraz zdjąć swój płaszcz i ją okryć czy coś, ale nadal miała przecież futro, które mogła nosić. Poza tym to nie była jego wina, więc za co miał do cholery sam moknąć? Sama w końcu do niedawna chciała by wyglądał jak teraz ona. Wystarczyło tylko, że zaklęcie by jej wyszło.
- Przyznam sam, że tak może byłoby nawet korzystniej - wymruczał krzywo się uśmiechając i obserwując jak wstaje, a potem wyżywa się na resztkach swojej dawnej różdżki. - Zwykle całe życie jest gówniane, a tylko chwile w nim piękne, ale zawsze możesz pocieszać się myślą, że mogło być gorzej, a wierz mi mogło - lekko westchnął i oparł się plecami o mokrą barierkę. Nie było to rozsądne, bo poczuł jak płaszcz w okolicach pleców przesiąka wodą, ale zignorował to.
Cały czas obserwował czarownice, zastanawiając się co dalej z obecną sytuacją zrobić. Nawet dla niego nie był to wieczór pełen szczęścia, bo wszystko miało potoczyć się inaczej. Zrobił się z tego niezły bajzel w chwili gdy go dostrzegła, a potem mu wygrażała. Byłoby lepiej dla obojga z nich gdyby jednak niczego się nie domyśliła. Ona by nie przemokła i nie zniszczyła różdżki, a on zrobiłby swoje nie zostawiając po sobie śladu istnienia. W każdym razie dalsze granie głupka straciło sens. Cały scenariusz raptownie obrócił się na niekorzyść czarownicy.
- To co teraz Philippo? - zmarszczył lekko brwi. Miło było być w końcu prawdziwym sobą, a nie udawanym mięczakiem. - Straciłaś całą przewagę nade mną. Nie masz różdżki, jesteś przemoczona i przemarźnięta - mogła udawać, że tak nie jest, ale swoje wiedział. - Czy nie było jednak wtedy rozsądniej mnie puścić jak prosiłem?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]12.07.19 18:58
Jakby nie mógł po prostu się zamknąć i stąd odejść, zanim jej uwaga ponownie zwróci się ku niemu. Tymczasem mówił i mówił, odsłaniając przed nią swą durną refleksję. Wywróciła oczyma, a później szczelniej otuliła przemoczone ciało równie wilgotnym płaszczem. Nie miała ochoty na jego towarzystwo. Czuła nieznośne uczucie goryczy i nieposkromionej irytacji. Co za typ. Oczywiście winą za to wszystko obarczała wyłącznie jego, bo jakże inaczej. Szedł za nią, śledził krok za krokiem, a później zgrywał potulnego psa. Ból przenikał jej myśli. Mimowolnie sięgnęła dłonią do głowy i wsunęła palce między mokre włosy. Poczuła, że robi jej się słabo. Dopiero teraz jej spojrzenie nieco złagodniało, ale wcale nie dlatego, że wygasły te żywiołowe emocje. Nie godziła się na przegraną i zamierzała odejść stąd z wysoko uniesioną głową. Jednak prawda chyba już nie wyjdzie z jego ust i akurat z tym powinna się pogodzić. Wyglądała jak kupa i wcale nie czuła się lepiej. Wygrał, ale to nie miało prawa przedostać się do jej myśli i tym bardziej nie mogło przecisnąć się przez usta. Nie pozwoliła sobie na utratę dumy.
Wydawał się teraz tak beztroski i wyluzowany. Nie mogła tego znieść, nie mogła przełknąć uczucia tej porażki. Pewnie, to jej zaklęcie, to jej głupota, ale to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby typ nie stanął za jej plecami. Chciała odejść, jak najszybciej pomknąć w ciemną ulicę i nigdy więcej nie spotykać go już na swojej drodze. Przez moment odezwała się w niej Annie, zobaczyła głęboko w sobie dawno porzuconą aurę. Uczucie to okazało się nie do zniesienia.
– Nie, nie mogło – rzuciła sucho, a porywisty wiatr sprawił, że nieznacznie zachwiała się na własnych nogach. Traciła czas, wciąż nie wiedziała, czego od niej chciał. Próżno jednak szukać gdziekolwiek nadziei na zyskanie tych informacji. Nie był chętny do współpracy i ona także. Należało więc to spotkanie skończyć.
– Więc znasz nawet moje imię – powiedziała niespecjalnie tym faktem zaskoczona. Tylko się zdradził. Zdradził z tym, że jego obecność tutaj nie była przypadkowa. Albo też tak sprytnie władał legilimencją i potrafił czytać w myślach. To pierwszej wydawało jej się jednak bardziej prawdopodobne. – Nie trzymam cię. No idź – odpowiedziała, kiwając głową w kierunku, z którego przyszła. Gdzieś tam była jego droga, prawda? – Ale wiedz, że ja i tak się dowiem – dorzuciła jeszcze ostro, a później tak po prostu obróciła się i ruszyła w swoją stronę. Gra skończona, ale może jeszcze kiedyś ujrzy jego paskudną facjatę i wtedy cała prawda wyjdzie na jaw. Tymczasem zniknęła w mroku. Obiecała sobie zapomnieć o tym żenującym zdarzeniu.


zt
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]12.07.19 19:47
- Powodzenia - mruknął na odchodne, idąc w przeciwną stronę. Tak właściwie, nie powinien tego robić. Teraz powinien za nią iść i się upewnić, w końcu za to mu płacili. Co prawda miał przypuszczenie, że to wszystko była pomyłka, ale nikt nie płacił mu za przypuszczenia, a jasne dowody. Na obecną chwilę nie miało to już jednak sensu. Raz go dostrzegła, a był pewny, że teraz będzie czujna całą drogę powrotną do domu. Nie było szans aby teraz dała się podejść. Wszystko się spieprzyło w momencie gdy go spostrzegła. Już wtedy chciał się wycofać, ale ciężko to zrobić gdy ktoś wbija w ciebie różdżkę. Jakby się nad tym zastanowić, tylko szczęście go uratowało. Gdyby Philippa nie przeceniła wtedy swojej mocy, a użyła innego zaklęcia, które lepiej opanowała, mogłoby być krucho. Popełnił zdecydowanie zbyt wiele błędów. Powinien był chwycić swoją różdżkę w momencie gdy się do niego odwróciła. Ocenił książkę po okładce i niemal źle to mogło się dla niego skończyć. Teraz trafił na przeciętną czarownicę, ale co by było gdyby trafił mu się ktoś bardziej niebezpieczny? Nadal go to drażniło, bo nigdy nie dał się tak zaskoczyć jak w tej jednej chwili. Musiał wyciągnąć jak najwięcej z tej sytuacji, by na przyszłość unikać takich błędów.
Nadal jednak nie do końca wiedział co powinien powiedzieć teraz klientce. Chyba najlepiej prawdę, w końcu nie widział, by czarownica wracała w towarzystwie, a w razie niepewności zawsze można sprawdzić jeszcze raz, tylko tym razem bardziej ostrożnie. Na wszystko jednak jeszcze przyjdzie czas. Mimo, że chciałby zapomnieć o tej całej sytuacji, to nie mógł, bo dawała zbyt wiele doświadczeń korzystnych na przyszłość. Teraz jednak chciał już tylko wrócić do domu. Miał dosyć tego przeklętego dnia i pogody, która zupełnie się nie poprawiała. Mimo, że nie przemókł jak tamta, to nie czuł się komfortowo. Marzył teraz o wypiciu czegoś mocniejszego, powrocie do domu i zdrzemnięciu się. To chyba najlepszy sposób aby zakończyć ten dzień choć odrobiną czegoś miłego.

zt
Gość
Anonymous
Gość

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Most nad Tamizą
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach