Wydarzenia


Ekipa forum
Stolik na uboczu
AutorWiadomość
Stolik na uboczu [odnośnik]16.04.17 21:21
First topic message reminder :

Stolik na uboczu

Choć "Zajączek" słynie ze swojej nie za uprzejmej klienteli i szemranych interesów, które są tam na porządku dziennym, to nawet w miejscu takim jak to znajdzie się kąt, w którym nikt nie będzie nikomu przeszkadzać. Jest to idealny rozwiązanie dla gości chcących odrobiny prywatności.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik na uboczu - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stolik na uboczu [odnośnik]18.08.20 0:39
- Sprawiała wrażenie zatopionej - opowiedziała spokojnie Wren, przypominając sobie zaobserwowane u Traversów widoki. Bardziej absorbującym obiektem była wówczas obecność Haverlocka, z którym przyszło jej pertraktować, ale i warunkom rodowej komnaty zdążyła przyjrzeć się w tak zwanym międzyczasie. - Wyobraź to sobie, Rain. Akwarium pozbawione ścian, innych niż szklana bariera oddzielająca wnętrze pokoju od wody. Udekorowane na podobieństwo morskiego dna porośniętego algami i głębiny mieszczącej masę kolorowych, obcych gatunków, niektóre chyba nigdy wcześniej nie gościły jeszcze na Wyspach. A do tego w samej komnacie stoi masa egzotycznych zdobyczy - mówiła z lekkim uśmiechem. - Orka była największym stworzeniem, które widziałam, choć nie wątpię, że mogą trzymać tam coś znacznie większego. - I groźniejszego, przeszło jej przez myśl. Gdyby to jej przypadło we władanie podobne pomieszczenie, niechybnie wykorzystałaby obecność jakiegoś spętanego posłuszeństwem morskiego potwora zamieszkującego odmęty prywatnego akwarium, by wywrzeć wrażenie na rozmówcy. Pokazać, że słucha się jej również bestia z najczarniejszych głębin, zdolna pożreć człowieka pojedynczym łykiem. To musiałoby robić wrażenie. Budować obraz panów mórz i oceanów w bardzo autentyczny sposób - a jeśli dołączyć do tego historię o samodzielnym złowieniu owego stworzenia spośród wzburzonych fal, szacunek wydawał się gwarantowany.
- Spodziewali się oszustwa. Kazali mi podpisać kontrakt na wypadek gdyby krew okazała się szkodliwa - obie złożyły już zamówienie i kelnerka oddaliła się od stołu, pozwalając Wren kontynuować historię. Czarownica pochyliła się bliżej Rain, by kobieta mogła swobodnie dosłyszeć wyznanie pomimo panującego w barze gwaru, po czym dodała, - I jeśli coś pójdzie nie tak, będę musiała pożegnać się z własną twarzą. - Pomysł był autorski, ale wiedziała, że  zdobycie zaufania Haverlocka wiązało się z koniecznością zagrania poważną kartą, nie pomyliła się. Dopiero w tamtym momencie szlachcic zmienił ton rozmowy, spostrzegając, że rzeczywiście musiała wierzyć w swe zapewnienia, o działaniu osobliwego kosmetyku nawet nie wspominając. - Przebijaj - domagała się niebawem, ciekawa, jak ponure wydarzenia skrywała w sobie Huxley. W ich dłoniach spoczywały już kufle wypełnione ciemnym piwem, toast zwiastował pierwsze łyki, liczyła zatem, że język towarzyszki trochę wyswobodzi się z oków niechętnego umysłu.
- Port i tak nie umywa się do centrum - przyznała z niezadowolonym westchnieniem i śladem Rain wypiła kilka łyków alkoholu. Gorzki, mocny smak zdawał się przepalać przełyk i w tym momencie była mu wdzięczna za tak zbawienne działanie; przynajmniej czuła, że wciąż żyje. - Rejestrowałaś różdżkę? - Czarne oczy ukazały zaciekawienie gdy przyglądała się towarzyszce. Choć sama, skuszona przychylnym okiem prawa, przeszła ten proces bez większego problemu, głównie dzięki pomocy Sheridana, wiedziała, że nie każdy dostarczał podobnej pobłażliwości w Ministerstwie - nie każdy też chciał poddawać się inwigilacji, nie podejmując nawet próby stanięcia przed komisją. Intrygowało ją do której z grup należała Rain.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]19.08.20 22:07
- Coś znacznie większego? - powtórzyła.
Opowieści Wren miały w sobie tyle uczuć i udekorowane były taką ilością szczegółów, że Huxley bez problemów była w stanie wyobrazić sobie ową komnatę mieszczącą się w murach posiadłości Traversów. Z pewnością jej wyobrażenie zdecydowanie odbiegało od realiów, ale nigdy nie była u Traversów. Dlatego pozostała jej wyobraźnia. A ona działała teraz na wysokich obrotach. Widziała tę salę, szklane ściany za którymi pływały morskie stworzenia. Z pewnością te niemagiczne i magiczne, które żyły ze sobą w zgodzie. Piasek na dnie, unoszące się algi, przyczepione do kamieni polipy. I orka, uwięziona w magicznym akwarium. Być może nigdy nie zaznała życia poza szklaną klatką, a być może została zabrana z jej naturalnego środowiska do niewoli. W każdym razie widok musiał być oszałamiający, gdyby to była posiadłość w której ona by mieszkała, to jest pewna, że spędzałaby tam długie godziny obserwując życie tych morskich stworzeń.
- Kazali ci podpisać kontrakt? - Dzisiaj chyba głównie odpowiadała pytaniami. - Ale krew dziewic, którą zbierasz jest najwyższej jakości, także chyba nie masz się czym przejmować. Prawda?
Rain nie wątpiła w umiejętności Chang, w jej zdolności pozyskiwania odpowiednich kobiet, których krew będzie spełniać najwyższe wymagania szlachecko urodzonych dam.
Wren naciskała na to, aby Huxley opowiedziała co u niej takiego się działo, że jedynym marzeniem dzisiejszego wieczoru było zatopić się w alkoholu i zapomnieć o wszystkim, co aktualnie się jej przytrafiło. O problemach, stresie, zdradzie która ją dopadła. Nie chciała o tym mówić, a Azjatka naciskała i naciskała, jakby spotkały się tu dzisiaj na przebijanie czyje ostatnie tygodnie były gorsze. Westchnęła ciężko nie biorąc się za odpowiedź od razu. Dała sobie dłuższą chwilę, aby zebrać jakoś słowa, opowiedzieć to w taki sposób by nie zdradzać zbyt dużo szczegółów. Nie mogła i nie chciała. Upiła duży łyk piwa, a piana lekko osadziła się na jej wargach, którą po chwili zlizała.
- Nie idzie mi w interesach, bardzo. Na tyle bardzo, że strach wychylać nos z własnej budy, ot co – napiła się ponownie. - Za poza tym zniknął Keat i nie ma po nim śladu, a jest mi potrzebny. Poznałaś go? Taki jeden, może nie poznałaś…
Jeszcze nie mogła wiedzieć co czeka ją za parę dni. Jaką surową karę poniesie za swoje złe wybory, za zwlekanie, jak jej światopogląd obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. Póki co piła to piwo nie spodziewając się jakie zmiany przyniesie jej zbliżający się nowy miesiąc.
- W dupie mam centrum – warknęła. - To doki mnie interesują i to co tu się dzieje. A dzieje się źle.
Musiała wziąć głębszy wdech. Myśl o tym, że jacyś czarodzieje szlajają się po jej ulicach i butami próbują wejść w życie mieszkańców portu sprawiała, że aż gotowała się w sobie.
- Nie i nie mam zamiaru tego zrobić – powiedziała szczerze. - I nie wiem co musiałoby się stać, bym to zrobiła. Żadne ministerstwo nie będzie kontrolować mojego życia, tfu! Ah kurwa, zmieńmy temat.
Piwa już prawie w jej kuflu nie było, dlatego szybko zamówiła kolejne. Jedno piwo to za mało, żeby poprawnie zaczęło na nią działać. Lata praktyki sprawiły, że nabrała wprawy i o ile za szczeniaka już kręciło jej się w głowie, tak teraz powinna wypić przynajmniej ze trzy, by poczuć jego efekty.
- Opowiedz mi lepiej, bo zawsze mnie interesują te mugolskie dziewice. Skąd ty je bierzesz, jak zdobywasz ich krew? Jak to wygląda? Bo nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że nigdy mi tego nie opowiadałaś, a znamy się już tyle czasu – zauważyła.
Liczyła na to, że Wren się zreflektuje i nie będzie chciała drążyć niewygodnych tematów. Huxley chętnie posłucha o mugolskich dziewicach, o praktykach czarownicy i o tym w jaki sposób udaje jej się dziewiczą krew pozyskać.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]20.08.20 19:53
Wyobraźnia niechętnie powędrowała w kierunku ogromnych kształtów, żywych serpentyn plądrujących morskie odmęty, które na swoje haczyki mogli złowić Traversowie. Może jej założenie było błędne - może wynikało jedynie z panicznego strachu przed wszystkim, co zdolne było w wodzie pożreć człowieka, ale i sam ród nie przeczył swym reprezentantem, by byli zdolni umieścić podobną bestię w akwarium zajmującym większą część komnaty.
- Węże morskie, być może. Węże jak ten z Loch Ness, który swoim cieniem straszy i nęci mugoli - odparła i wzruszyła ramionami, wzdrygnęła się z wyraźną, niemal teatralną odrazą. - Kojarzysz Glanmore'a Peakesa? Uśmiercił kiedyś w Cromer jedną taką kreaturę, obrzydliwie wielkie gadzisko, niby wieki temu, ale kto powiedział, że tamtejsze wody nie chowają ich więcej? - rzuciła retorycznie, by następnym machnięciem dłoni uciąć temat. Wystarczyło, że towarzyszyła im tego wieczora cała gama ponurych wiadomości, wobec czego dolewanie oliwy do ognia poddenerwowania byłoby szczytem szaleństwa. Szybko przepłukała umysł cierpkim w smaku trunkiem. Buchające ciepło w żołądku okazywało się kojące, Wren odszukała w nim więc pociechy i rychło zapomniała o morskich bestiach, zamiast tego kiwając twierdząco głową na kolejne pytanie towarzyszki. - Jest, oczywiście, że jest. Ale musieli mieć zabezpieczenie, w innym wypadku nie przyjęliby nawet darmowej próbki - sprecyzowała obojętnie. Myśl o kontrakcie była nieprzyjemna, podobnie perspektywa siekiery wiszącej nad głową, ale Chang ani przez chwilę nie wątpiła w jakość oferowanego towaru; zresztą sama Rain mogła potwierdzić jego działanie, raz na jakiś czas otrzymując fiolki wypełnione szkarłatną posoką w zamian za garść informacji.
Nie chciała na nią naciskać - ale martwiła się. Ku własnemu zaskoczeniu, kiełkującemu niezadowoleniu, martwiła się. O to jak Rain odnajduje się w nowej rzeczywistości, czy prawo nie zmaltetowało jej jeszcze zbyt brutalnie, czy doki nie gościły jeszcze bardziej szemranego towarzystwa, pomijając wzmożone patrole plądrujące okolicę.
- Nie znam - odparła czarownica po chwili zastanowienia. - Ale wiesz, że jeśli będziesz potrzebować oddechu od doków, zawsze możesz do mnie przyjść. Jakoś się pomieścimy jeśli będzie trzeba, a i Yuan całkiem cię lubi. Na tyle, by nie skoczyć ci do gardła na wejściu - cień uśmiechu miał być pokrzepiający, spodziewała się jednak, że niewiele będzie w stanie poprawić humor ewidentnie rozjuszonej pasmem niepowodzeniem i kłopotów Huxley. Jedyne co mogła teraz zrobić to porzucenie kolejnego tematu sypiącego sól na otwarte, podrażnione rany; w ciszy uniosła ponownie kufel i brzdęknęła nim o ten trzymany przez przyjaciółkę, obserwując z uwagą, jak ciemna ciecz tańczy pośród szkła pod wpływem niedelikatnego ruchu. Zostało jej niewiele, ale wieczór był jeszcze młody, a ich głowy niedostatecznie nietrzeźwe.
- Zewsząd, Rain, biorę je z każdego miejsca, gdzie można znaleźć nierozdziewiczone przez narwanych młokosów dziewczęta. Boją się zamieszek, boją się swojej śmierci, a to odbiera im rozum - mówiła z dość nieobecnym uśmiechem, głosem pełnym pogardy dla niemagicznych owieczek. - Myślą, że chcę dla nich dobrze. Trochę chcę, bo są mi potrzebne, ale nie jestem i nigdy nie będę przyjaciółką, którą we mnie widzą. Chowam je w bezpiecznych miejscach, odwiedzam żeby pobrać krew, czasem tylko po to, żeby porozmawiać i upewnić się, że nic im nie grozi, a o reszcie już wiesz. - Podparła brodę na rozłożonej dłoni i przyjrzała się kobiecie, niemal nieświadomie oceniając stan jej cery. - Potrzebujesz? - spytała z zainteresowaniem, a oczy błysnęły zrodzonym z ostatnich okoliczności pomysłem. Coś za coś, tak się złożyło, że z chęcią przyjęłaby orzeźwiające wiadomości na temat utrudniającego jej życie jegomościa. - Wiesz coś o Vernonie Ravensie? Znasz kogoś takiego? Kręcił się w dokach kiedy na niego wpadłam, nieprzyjemny typ, nieprzewidywalny i niebezpieczny. Podobno ludzie z Ministerstwa zabili mu rodzinę. Dasz radę zebrać o nim trochę informacji?



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]20.08.20 20:55
Martwienie się o ludzi sprawiało problemy. Przez to Huxley zamiast wziąć się w garść i poruszyć niebo i ziemię, aby znaleźć Keata, martwiła się i była na siebie zła, że czuje jednocześnie złość i do niego. To było bardziej skomplikowane niż mogło się wydawać i nawet sama Rain momentami była tym zaskoczona. Ale nie przyszła dzisiaj do tego pubu by cały czas myśleć o swoich problemach, piła już drugie piwo, a ponure myśli nadal nie chciały się od niej odczepić. I nawet towarzystwo Wren niewiele tutaj pomagało, ani opowieści o orkach czy wężach morskich. Ten problem był w głowie Huxley i musiała sobie z tym jakoś w końcu poradzić, na razie jednak nie wiedziała jak. Może paskudny kac jutrzejszego poranka trochę rozjaśni jej umysł?
Oddechu od doków nie była w stanie zaznać. Ona zawsze była w dokach i doki zawsze były w niej. Zewsząd czuła zapach Tamizy, a może to po prostu jej skóra już dawno przesiąknięta tą specyficzną wonią? Niemniej jednak uśmiechnęła się lekko przytakując głową. Dawno nie odwiedzała Wren, można było to w końcu nadrobić. Do siebie nigdy nie zapraszała. Stojąca myślodsiewnia w rogu nie była czymś, czym Huxley chciała się chwalić. Fiolki poukładane w gablotce również nie powinny być na widoku. Niestety mieszkanie miała jakie miała i nie było ją stać na nic większego. Musiała sobie radzić, a marzyła o tym by mieć kiedyś osobny pokój tylko dla czarodziejskiej misy, fiolek ze wspomnieniami i księgami o magii umysłu, które tak chętnie wertowała.
- No, może mnie od razu nie zabije – przytaknęła lekko rozbawiona. - Ale jak na mnie skoczy to nie wiem czy meble w twoim domu nie będą stanowiły większego zagrożenia. To potężne psisko!
W sumie trochę poprawiło jej humor wspomnienie tego psa. Nie na długo, ale to zawsze coś. I wtedy też jej myśli zostały odciągnięte na zupełnie inny tor, bo Chang zgodnie z pytaniem Huxley zaczęła opowiadać jej o swoich mugolskich dziewicach. To naprawdę był temat, który intrygował kobietę. Nie często spotyka się czarodziei, którzy z własnej woli w takim celu spotykają się z mugolami. Nie wiedziała, że Azjatka wykorzystując je w pewnym sensie je chroni. Mężczyźni potrafili być okrutni, a młode dziewczyny pełne strachu, a to stanowiło mieszankę wybuchową. Ona im pomagała, broniła przed złem, a one widziały w niej opiekunkę, może przyjaciółkę tak jak mówiła Wren. Tylko co potem?
- No tak, pobierasz ich krew i sprzedajesz. A co z dziewczynami, kiedy przystaną być już ci potrzebne? Jak się ich pozbywasz? - dopytała.
Rain nie uważała, by jej koleżanka była na tyle dobroduszna by dbać o te dziewczęta przez cały czas. Skoro zdobywała nowe, to tych starych musiała się jakoś pozbywać? Wyrzucała z bezpiecznego azylu? W końcu przestawała je odwiedzać? A może zapraszała do nich jakiegoś napalonego młodzieńca, który rujnował życie tym mugolkom? To by było okrutne i o ile był to jakiś pomysł, to Hux wątpiła, by Wren była do tego zdolna.
- Aż tak do widać? - zacisnęła usta w prostą linię. - Starzeje się, Wren.
Żadnego mężczyzny o takich personaliach nigdy nie poznała. Być może był w porcie nowy, albo bywał tam na tyle rzadko, że ich drogi nigdy się nie skrzyżowały. Zapisała sobie jednak w pamięci to imię i nazwisko. Taki miały układ, praca Azjatki nie była za darmo i jeśli portowa dziewczyna chciała skorzystać z jej usług, to musiała dać jej ekwiwalent knutów w odpowiednich informacjach. Była to uczciwa wymiana.
- Postaram się coś o nim dowiedzieć. Dam ci znać – dopiła swoje piwo. - Wiesz co? Zmieńmy lokal. Jednak niezbyt dobrze pije mi się tu piwo.
Chociaż miłe i kameralne miejsce, to nie spełniało swojego celu, jakim było oderwanie Rain od myśli i sprawienie, by się dzisiaj odprężyła. Może mieli za słabe piwo albo kobieta zamiast ustronnego kąta potrzebowała głośnej gospody? Wychodząc z pubu „Pod Wypatroszonym Zającem” miała całą noc, aby znaleźć takie miejsce, które spełni jej wymagania. I liczyła na to, że Azjatka nie opuści jej aż do rana.

zt


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]23.08.20 20:23
W pewnym sensie była wdzięczna, że temat morskich stworzeń nie powrócił już na wokandę. Budziły w niej odrazę, lęk, nie tego oczekiwała od zaplanowanego na wspólne spędzenie wieczoru. Nawet mocny smak ciemnego piwa nie stępił jeszcze umysłu na tyle, by towarzyszące na co dzień strachy odeszły w niepamięć; parsknęła jedynie śmiechem gdy Rain odniosła się do tematu jej wiernego, czworonożnego towarzysza upatrującego często smakowitych kąsków w łydkach tych, którzy w jego oczach stanowili dla niej zagrożenie. Czasem działał sam, kąsał bez opamiętania, czasem robił to na jej wyraźne polecenie - miał jednak swój charakter i Wren przepadała za jego obserwacją. Nawet wśród znajomych, domowych czterech ścian pozostawał nieufny wobec każdego, kto nie był nią, a decydował się przekroczyć próg bez uprzedniego zaopatrzenia w kawał mięsa, który mógłby odwrócić psią uwagę.
- Nie zabije, a jeśli to zrobi przyrzekam urządzić ci godny pogrzeb. Prochy rozsypię w Tamizie - odparła, rozbawiona, wzruszywszy jednym ramieniem i na moment przymykając zmęczone wieloma godzinami aktywności oczy. Wyczerpanie organizmu czasem zbytecznie dawało jej się we znaki, zdecydowanie musiała coś z tym zrobić - może należało zażyć dodający energii eliksir, czy upoić się tym usypiającym, by choć jedną noc przespać bez pozbawionego sensu przewracania się z boku na bok, w poszukiwaniu pozycji, która odetnie umysł od zmysłów.
- W ostatnim czasie to inni pozbywają się ich za mnie, wpadają do lokali, wyciągają dziewczyny na zewnątrz za włosy i robią co tylko bestie potrafią robić - wyznała z ciężkim westchnieniem. Najście na podobne widowiska nigdy nie było dlań przyjemnym doświadczeniem - mugolki nie były jej przyjaciółkami, ale potrzebowała ich żywych, nietkniętych, wciąż oddychających i posłusznych, ukontentowanych bezpieczeństwem, jakie starała im się zapewnić. Radykalni, wzburzeni latami ukrywania się czarodzieje wymierzali sprawiedliwość na wiele sposobów. Niektóre były eleganckie i szybkie, innym towarzyszyły powolne tortury i porozrywane zwłoki. - Bywało, że spuszczałam z nich całą krew, zanim zdążyły zrobić coś głupiego - mówiła cicho, półszeptem ginącym wśród gwary pubu, głosem przeznaczonym jedynie do wiadomości Huxley. - Ale kiedy tracą swoją wartość... Czasem po prostu je zostawiam. Inne kieruję do pewnej znajomej. Ich los jest różny, Rain, pewnie też smutny, gdyby przyjrzeć mu się uważniej. Ale odzyskują wolność - przynajmniej ode mnie. - Po raz kolejny wzruszyła ramionami, obojętna, widząc w tym akt łaski zamiast porzucenia, odrzucenia. Nie była ich matką, by pozostać zań odpowiedzialną do śmierci: podejmując pewne decyzje musiały stanąć na własne nogi i przyjąć na barki to, co zgotował im los, bez jej pomocy czy uwagi. Dorastały. Dojrzewały, stawały się kobietami, a tych świat nie traktował zwykle zbyt elegancko - lecz Wren nie mogła zaprzątać sobie nimi głowy. Kiedyś próbowała - i nigdy więcej.
- Dam ci fiolkę przy następnej wizycie - stwierdziła, nawet jeśli rzeczywistość wcale nie jawiła się tak ponuro, jak przedstawiała ją Rain. - Może to w końcu zmusi cię do odwiedzenia mojej klitki. Nieważne, czy będziesz coś wiedzieć o Ravensie, czy nie - obiecała szczerze, z pozbawionym wesołości uśmiechem malującym się na pobladłym obliczu. Ich kufle były już puste, skinęła więc głową i podniosła się zaraz za kobietą, narzuciła na ramiona pelerynę i chwyciła Huxley pod ramię, razem z nią opuszczając Wypatroszonego Zająca.

| zt <3



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]05.12.20 17:18
2 września

Przesunęła opuszkiem palca po krawędzi kufla, w którym wciąż znajdowało się nieco gorzkiego piwa. Bursztyn zmętniałego alkoholu nie wyglądał na zbyt zachęcający, ale Findlay nie przejmowała się zbytnio zawartością. Drugą dłonią przekładała monetę, którą otrzymała od informatora, bynajmniej nie traktowała jej jako zapłaty, a odpowiedź. Rewers zawierał dwa cięcia, które kwitowała cierpkim uśmiechem. Kurczyły jej się zasoby dobrych i sprawdzonych źródeł. I właśnie otrzymała odmowę. Strony rzeczywiście dzieliły się. Jedni uciekali, inni, chowali się, jeszcze inni lawirowali pomiędzy pytaniami, niby cień. Ona sama starała się zostać jednym z nich, ale coraz trudniej było utrzymać równowagę. Widziała i wiedziała zbyt wiele, by tylko obserwować.
- O to, ta - nieco z opóźnieniem zreflektowała się, że piskliwy głos mówił o niej. Uniosła brwi z udawanym zaskoczeniu, by w tym samym czasie wysunąć z rękawa gotową do użytku różdżkę. Wciąż niewidoczną. Tak, jak prawdziwa emocja, która kiełkowała w piersi. Wiedziała, ze powinna być ostrożna, ale nie spodziewała się problemów, akurat teraz - Słucham? - odpowiedziała raczej cicho, nadając tonowi znamion niepokoju. Ogniskowała spojrzenie, na wyłaniającej się sylwetce obcego mężczyzny - Nasz wspólny znajomy powiedział, że będziesz się chciała zabawić - stolik, przy którym siedziała był raczej cichy, przeznaczony dla rozmów bardziej prywatnych. Szybko doszła do tego, kim był ów "znajomy". Właściciel monety, którą wciąż trzymała w dłoni. Ściągnęła wargi w wąską kreskę tylko na sekundę, dwie, by zaraz je rozchylić - Nie sądzę, już wychodzę - nie spuszczała wzroku z czarodzieja. Jak na parszywe towarzystwo miał całkiem przystojną twarz. na tym się jednak kończyło. Brzydki, bezczelny uśmiech, który tkwił na ustach, nie zapowiadał żadnej zabawy. Na pewno nie dla niej. Że też musiała trafić na podobne nieprzyjemności. I zapamiętała, że za taki pożegnalny "prezent" jej były informator jeszcze miał zapłacić.
Powoli odsunęła się na krześle, pozostawiając jedną dłoń przy kuflu - Nie jestem taki zły, serio - nieznajomy zatrzymał się przed jej stolikiem. Wciąż za daleko by mógł sięgnąć ja dłonią, ale zastępując jej jedną stronę wyjścia - może nawet będę mógł poprawić ci humor?... - spięła się, gdy lekko pochylił się w jej stronę. W oczach błysnęła ostrzegawcza iskra, ale usta rozciągnęły się w fałszywie łagodny uśmiech - wolałabym już sobie pójść - zasłaniał jej widok wyjścia. Nie był taki głupi, co utrudniało bardziej polubowną próbę wywinięcia się. Nie sądziła, by ktoś z bardziej parszywych gości zareagował. Ignorancja była podstawą przeżywalności, szczególnie w tym bardziej cienistym światku.
Cofnęła się o krok, a wraz z nią skrzypnęły nogi przesuniętego krzesła. Musiała sobie zapewnić ewentualną drogę ucieczki - Posłuchaj. Nie wiem co ci powiedział nasz znajomy, ale kłamał. Nie zostanę tu. Przepuść mnie - uniosła brodę wyżej. Miała ochotę od razu cisnąć kuflem w twarz mężczyzny. zawartość na chwilę mogła go oślepić, a nawet lekkie uderzenie, na moment zdezorientować - A jeśli powiem - nie? - tym razem, to ona uśmiechnęła się lekko, wciąż kryjąc gniew, a pozwalając, by to zakłopotanie wykwitło - To komplikuje wszystko - palce zacisnęła mocniej na szklance. Wyciąganie różdżki było jeszcze niewskazane. Wciąż nie chciała przyciągać większej uwagi. Nachalny nieznajomy utrudniał to. Przymknęła powieki, wzięła oddech. Czas inaczej porozmawiać.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]07.12.20 23:40
Czasem powracała do Wypatroszonego Zająca tylko po to, by sprawdzić, czy kojarzone z nim osobistości znów zalęgają gdzieś pośród gęstej, papierosowej mgły i ciężkiego zapachu chmielu. Przechadzała się między stolikami, najczęściej samotna, z kuflem jasnego trunku wypełniającego niedokładnie doczyszczoną szklanicę, po to, by finalnie zasiąść przy jednym ze stołów, gdzie prowadzono rozgrywki w karty czy kości. Nie potrzebowali znać swych imion, oni, współgracze, ważne, by zgadzały się postawione galeony, a przegrywający byli zdolni do wypłacenia pozostałym należności. Tego wieczora przesiadywała w pubie dość długo, otumaniona nieznacznie dymem, z zaróżowionymi od alkoholu policzkami, ciesząc sakiewkę honorowo zarobioną częścią głównej nagrody zakładów przy ich stole. Nie było tego wiele, cóż, mogłoby wystarczyć na kolejną partię lub postawienie towarzyszom następnej kolejki, ale najważniejszym było w tym wszystkim przyjemnie połechtane ego i świadomość, że nawet pod wpływem procentowych substancji była w stanie niejednego ogara rozłożyć na łopatki. A skoro o ogarze mowa - wyjątkowo towarzyszył jej Yuan, rozleniwiony późną porą doberman, który bronił jej zarówno przed spojrzeniem, jak i pięścią zawistnego przegrańca niemogącego pogodzić się ze stratą. Ziewał, przesiadując obok jej nóg, a potem znów rozglądał się uważnie po sali, taksował ją precyzyjnie, upewniwszy się, że dokoła nie czaił się żaden zawistny kuguchar mogący zepsuć nastrój. Ale to nie kuguchara było mu dane dziś upolować.
Azjatka kierowała się do wyjścia, gdy kątem oka dostrzegła rozgrywającą się nieopodal scenę. Nachalny mężczyzna sięgający po to, co do niego nie należało, natrętny, głuchy na kulturalną odmowę i prośbę przepuszczenia; Wren zatrzymała się instynktownie. Czyżby tego dnia znów miała uratować księżniczkę z opałów? Przechyliła głowę do boku w gołębim geście i oblizała usta, puszczając dzierżoną wcześniej smycz. Bierz, powiedziała cicho, a doberman doskoczył do jegomościa, mocno, brutalnie wgryzając się w jego łydkę - niczym niezapowiedziany, nie wydający z siebie nawet jednego ostrzegawczego warknięcia mogącego zaalarmować nieznajomego. Mag krzyknął, powalił się na stół, próbował odgonić od siebie zwierzę, dosięgnąć psa drugą nogą czy zdzielić pięścią przez łeb, ale Yuan umykał mu niemal tanecznie, podczas gdy Wren dała susa do przodu, zaciskając dłoń wokół nadgarstka kobiety do tej pory spętanej naprzykrzającym się potrzaskiem.
- Chodź - zachęciła gorąco i pociągnęła ją za sobą; to samo słowo stało się komendą dla dobermana, który poluzował uścisk szczęk i odskoczył od zwijającego się z bólu mężczyzny, biegnąc za nimi - gdzie?; za drzwiami frontowymi baru mogłyby być bezpieczne, rozpłynąć się w ciemności nocy, ale Azjatka instynktownie poprowadziła nieznajomą czarownicę do damskich toalet strzeżonych czujnym spojrzeniem surowego barmana, który oceniał salę spod czarnych, krzaczastych brwi. I widział co wyprawiał tamten bałwan - dlatego mruknął do jednego z chłopaczków, by wyprowadzono delikwenta nękającego porządne damy, nieistotne, czy ledwo mógł chodzić przez ugryzienie na prawo i lewo bryzgające krwią. Poradzi sobie, skoro taki z niego chojrak. A dowódca tutejszego statku sięgnął po różdżkę i pozbył się karminowych plam niewerbalnym zaklęciem, po czym, jak gdyby nigdy nic, powrócił do swoich zajęć.
- Miło było na to popatrzeć, co? - spytała beznamiętnie Chang, w ciasnym pomieszczeniu wpatrując się w swoją nową znajomą, jednocześnie oferując Yuanowi pochwalne poklepanie po głowie, podrapanie za uchem. Spisał się na medal.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]16.01.21 18:42
Napięcie coraz silniej pulsowało pod skórą, a Findlay coraz mocniej popychano pod ścianę - nie tylko w sensie symbolicznym. Bliskość mężczyzny była jej coraz bardziej obrzydliwa. Przez nachalność, przez sposób w jaki na nią patrzył - niczym na ofiarę w potrzasku, za którą w żadnym stopniu się nie uważała. Potrafiła sobie radzić w wiele gorszych sytuacjach, ale publika i obojętne, a nawet przyzwalające na widowisko, męskie spojrzenia wokoło, nie ułatwiały jej pozbycia się problemu bezboleśnie. Niewidocznie. Nie, nie była bezbronna. A stojąc pod ścianą i odcinając inne ścieżki rozwiązań, gotowa była zaryzykować odsłonięcie i pokazanie innej twarzy - Komplikuje? Chce to zob... - początkowo, wykręcona brzydkim uśmiechem twarz, zmieniła się. W ślepiach pojawił się błysk strachu, a oblicze wykrzywił grymas bólu. Findlay cofnęła się o krok, niemal opierając plecami o ścianę, poczatkowo szukając niewidzialnego wybawcę, który zaatakował jej wroga. Dopiero potem, gdy smukła, zwierzęca sylwetka zwinnie przemknęła koło nóg, zrozumiała co się wydarzyło. Zamrugała, instynktownie zaciskając blade palce na drewnie wysuniętej połowicznie różdżki, ale stworzenie skupiało się wyłącznie na wyjącym z cierpienia nieznajomym, skutecznie zajmując całą uwagę.
Wypuściła ze świstem wstrzymany oddech, przesuwając się płynnie w bok, nie spuszczając jednak z oczu psiego wybawiciela. Wydawało jej się nawet, ze widzi dziwny, chociaż brutalny taniec walczących. Ale zwycięzcą był pies, z mordercza precyzją chlastając bielą zębów ciało przeciwnika. Nie, nie miała dla niego żalu. Zasłużył. Brzeg ciemnej spódnicy zrosiło kilka kropel szkarłatu, odznaczając się wilgocią na gładkiej tkaninie.
Minęła chwila, chociaż scena walki wydawała się odgrywać  w oczach Findlay w niecodziennym zwolnieniu. Kolejny ruch i ciepła dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku. Tylko w milisekundowym odruchu chciała strącić niechciane ujęcie, szybko składając w całość rozeznanie, gdy krótka komenda przywołała zwinne zwierzę. Podążyła za za kobietą, bardzo młodą, jeśli się nie myliła, a jednak decydującą się na reakcją inną niż gawiedź oczekująca na finał obojętność. Nie mogła zaprzeczyć, ze była wdzięczna, a jednocześnie ciekawa młódki o tak brawurowym charakterze. Egzotyczna uroda nie stanowiła zaskoczenia. Widywała podobne jeszcze w szkole, spotykała i podczas podróży w pracy. Pozostawała wiec milcząca do momentu, aż minęli czujne oko barmana, zdążył posłać jej przepraszające spojrzenie. Speluna speluną, ale to nie "goście" mieli decydować o jego zasadach. Tym bardziej, że nie była obcą w tym miejscu, z przysługą, którą wąsaty barman jej wisiał. Prawdopodobnie, będzie winien kolejną, nie tylko jej ale i ciemnookiej czarownicy - Bardzo miło. Szkoda, że tak krótko - skwitowała bez zająknięcia. Zdecydowanie, nie żałowała niczego, chociaż oglądać dłuższej pokazówki wcale nie musiała. Zamiast tego,  z uwagą przyjrzała się nieznajomej, po czym uśmiechnęła i skinęła lekko głową, wsuwając głębiej do rękawa wysuniętą, na pewno już widoczną różdżkę. Spojrzała też w dół, na psiego ochroniarza, który w ciszy, z pyskiem wciąż umazanym krwią, siedział obok swej pani. Zaplotła dłonie za sobą - Należy mu się nagroda, a Tobie, nieznajoma - podziękowanie - podniosła jasne spojrzenie na ciemnowłosą kobietę. Przechyliła głowę, wracając wzrokiem do psa, który otrzymał niemą pieszczotę od swej pani - Nie miałam zbyt wielu okazji na znajomość z podobnym towarzystwem. Jak widać, ze stratą dla mnie - nie bała się, ale intuicyjna nieufność przekładała się na wszystko, co ja otaczało - Jestem Veronica, albo Viv, jak wolisz - mówiła dalej, lekko. A skoro znalazły się w damskiej toalecie, przewidywała, że nieznajoma nie miała zamiaru zbyt szybko się oddalić.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]16.01.21 19:54
Oparta o chłodną ścianę Wren czuła jak przyjemne fale adrenaliny rozchodzą się po ciele. Wypełniały ją, choć to nie ona skoczyła do łydki nieznajomego mężczyzny, nie ona wgryzła się w nią ze smakiem i piła brudną krew człowieka, który uważał, że należało mu się więcej niż powinno. Przynajmniej uczynił to Yuan, nie bezpański pies pozbawiony większego celu; pod względem waleczności doberman nigdy nie zawodził, w swym genotypie posiadając wyhodowaną przez Rookwood agresję zdolną rozszarpywać, niszczyć, zabijać, pożerać. Jej dłoń ułożyła się zatem na głowie czworonoga i utkwiła tam na dłużej, pozbawiona ruchu, chuda i jasna, z wyraźnie zarysowaną kością nadgarstka.
Nie było to miejscem pięknym na nawiązywanie nowych znajomości, lecz Azjatce z pewnością nie przeszkadzały okoliczności - wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że niewidzialna nić splata ją z nieznajomą, zacieśnia mocniej niż wyuczone, kurtuazyjne formułki. Były eleganckie, lecz pozbawione głębszego sensu, wspólnego doświadczenia, a właśnie to dziś dzieliły. Na jej ustach błąkał się buntowniczy, ledwo dostrzegalny uśmiech, podczas gdy ciemne jak czarna kawa tęczówki lustrowały twarz niewątpliwie starszej od niej kobiety. Nie wyglądała źle, choć kapka mugolskiej krwi poczyniłaby cuda z poszarzałą cerą i nieznacznie podkreślonymi zmarszczkami. Może kiedyś.
- Może będzie nam dane tej nocy wpaść na niego drugi raz. Nie musiałabym ograniczać Yuana jak teraz, przy ludziach - zasugerowała miękko, kocim głosem, uwodzicielskim, proponując czarownicy makabrę. Nie robiłaby tego gdyby tamten drab sobie nań nie zasłużył, wiedziała także, że Veronica zdolna była samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość, gdyby nie zjawił się jej rycerz; uwidaczniała to różdżka połowicznie wysunięta na dłoń, teraz ponownie schowana do swojej bezpiecznej kołyski - nie była już potrzebna, Wren nie była wrogiem kobiety, a niespodziewanym przyjacielem jednego wieczoru, do kolejnego wschodu słońca. Po tym czasie wspomnienie rozmyje się w nicości, a ona zapomni, że pozwoliła sobie na akt podobnego dobrodziejstwa. Zniknie więc grzech, wina i odpowiedzialność, tak musiało być.
- Veronica - powtórzyła po niej powoli, uważnie wypowiadając wszystkie głoski. Viv, nie była zbyt dojrzała na podobne pseudonimy? Pasowały do rozpiszczanej nastolatki przechadzającej się korytarzami Hogwartu wśród orszaku wiernych jej przyjaciółek, plotkujących, o rumianych policzkach i plecionych warkoczykach, niż do pięknej, dumnej czarownicy, za której względy mężczyzna zapłacił dziś rozlewem krwi. - Masz bardzo ładne imię - stwierdziła. Ładne imię, ładną twarz, w dodatku ładną różdżkę; nic dziwnego, że tej nocy przykuła uwagę. Azjatka uniosła ręce ku górze i splotła je na piersi, jednocześnie krzyżując nogi tak, by spotkały się w kostkach. Jeszcze nie czas opuszczać toaletę; zza drzwi dobiegały podejrzane dźwięki zamieszania, zupełnie jakby lokalne pijaczyny o dobrych sercach wyrzucały na bruk tego, którego wąsaty barman uznał za przekraczającego granice. Oby przy okazji złamali mu nos na zimnym bruku przed barem. - Postaw mi drinka, Veronico, a będziemy kwita. Może przy okazji opowiesz mi dlaczego tamten człowiek tak oszalał na twoim punkcie - mruknęła z pobłażaniem; może w ich obecnym położeniu trudno było o butelkę alkoholu, lecz w gruncie rzeczy w ubikacji wcale nie unosił się żaden odór, wręcz przeciwnie: a w powietrzu można było wyczuć woń damskich perfum. Ktokolwiek był tu przed nimi, pachniał naprawdę ślicznie. Czarownica zsunęła się potem w dół ściany, bezpardonowo siadając na podłodze tuż obok wiernego psiska. - Wren - przedstawiła się krótko, patrząc nań z dołu, spod kurtyny czarnych niczym węgiel rzęs. - Zostaniesz tu ze mną? Mam karty, możemy w coś zagrać. Mam dość innych - podchmielonych mężczyzn nieodróżniających asa od siódemki, bo wszystko mąciło im się w oczach.
Tak nie dało się wygrywać.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]17.01.21 21:32
Kłamstwo przychodziło jej gładko. Ale emocje wciąż miały swoją wartość w zaskoczeniu. Potrafiła zamaskować odruchy, zgubić napięcie, które mogło odmalować się na twarzy. Podobną maskę włożyła w konfrontacji z niechcianym towarzystwem, podczas, gdy gniew iskrzył w jasnych źrenicach, niby pochodnia. Nieliczni potrafili wychwycić podobne zmiany, skupiając się na tym, co akurat podsuwała. Dawało jej to niewidoczną dla oponenta przewagę, którą w odpowiednim momencie mogła wykorzystać. Dzisiejszego wieczoru zachowała karty w rozgrywce, otrzymując nieoczekiwaną pomoc.
Krew burzyła się, tkając niejasny obraz przyszłości, a ona z mocą kalkulacji, popchnięta została w zupełnie obce, egzotyczne dłonie, kierowane kapryśnością losu. Dała się ponieść, rozeznając w sytuacji i  w milczeniu kształtując nowe możliwości. Na miejscu, pojawiła się w perspektywie zdobycia informacji, które nie tylko nie otrzymała, ale i została potraktowana nietaktownie. O konsekwencjach, jednak miała przypomnieć swemu źródłu w najbliższym czasie. Niekoniecznie, bezpośrednio z jej własnej inicjatywy. Ale tu-teraz, zupełnie nowa ścieżka zaprosiła ją do działania.
Rejestrowała uśmiech, który gościł na kształtnych ustach czarownicy. Miały znamiona wyzwolenia o smaku, który sama Findlay poznała w zupełnie innej odsłonie - Drugi raz nie zrobi takiego wrażenia - rzuciła niemal beztrosko, chociaż w głosie rozlała nuty ciekawości. Pozostawiła kąciki warg uniesione, intensywnie wpatrując się w czarownicę, która całą sobą zdawała się emanować żywotnością. Wibrujące tony słów, uwodzicielskie spojrzenie - zdecydowanie należała do istot przyciągającym spojrzenia bardzo, bardzo świadomie. Jeśli tylko tego chciała. Ale czy była to tylko gra, czy tez kolejna maska? I gdyby Findlay spojrzała na scenkę z boku, zaśmiałaby się. Ona, doświadczona wiedźmia strażniczka, dała się ratować młódce. Ale, nie starała się rozmyć obrazu, ani roli, w jaką niepostrzeżenie ją wrzucono. Potrafiła się odnaleźć na scenie nawet w tak nieoczekiwanych warunkach. Nie wyprowadzała też z błędu, sugerując, że rzeczywiście mogła być niepoważna, albo oderwana od rzeczywistości. Lubiła grać na pozorach. Lubiła obserwować, jakie zmiany kiełkują wtedy. Niedaleko było od kolejnego kłamstwa, a być może, los podsunął jej rekompensatę na dzisiejszy wieczór. Nowa, bardzo egzotyczna wiedza.
Oparła się ramieniem o chłodną ścianę, słuchając, jak powtórzone imię tańczy na ustach nieznajomej. Było coś kuszącego w sposobie, w jaki wymawiała głoski. A może był to nieuchwytny akcent tylko nieznajomej znanego języka? Nie dociekała, ale wychwytywała drobne niuanse, chociaż była pewna, że podobnego lica, nie dało się zapomnieć - I nie każdemu daję je poznać - dziś postawiła na ryzyko w innym niż zazwyczaj wydaniu. Findlay lubiła wiedzieć, a wiedza niesiona przez jednostki silniejsze, bardziej inteligentne, były cenne. Być może cenniejsze, niż źródło, które dziś straciła.
Nieduże pomieszczenie nadawało spotkaniu nieco bardziej prywatnego statusu, w którym nie czuła się niekomfortowo. Głosy, które zniknęły za drzwiami pomieszczenia, nie miały chwilowo znaczenia. Nie obchodził jej dalszy los nachalnego mężczyzny. Nie życzyła mu śmierci. Nie, za takie "przewinienie", ale obity nos i rozszarpana łydka mogła na przyszłość nauczyć go większego taktu i mniejszej chciwości.
- Postawię nawet dwa - pozostawiała na ustach lekki uśmiech, który umknął, gdy wsparła się plecami o powierzchnię chłodnej ściany. Ulotny zapach perfum rozbijał inne, mniej przyziemne wonie, niekoniecznie pochodzące z samego pomieszczenia, a docierające zza drzwi baru - Uznał we mnie nagrodę, którą otrzymał od znajomego - skwitowała krótko, mrużąc z rozdrażnieniem powieki. Z cichym westchnieniem zsunęła się na podłogę - Wren - powtórzyła imię jakby w zamyślenia - Ta co ustala zasady - uniosła kącik ust - Zostanę - potwierdziła. Może był w tym tylko kaprys, może naturalna chęć zdobycia nowej wiedzy, a może korzystała z możliwości niecodziennego oddechu od zwyczajowych spotkań? Ocen? - Lubisz grać. - nie zapytała nawet w co zagrają. Nie miało to większego znaczenia, a w stwierdzeniu, przemycała inną intencję.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]17.01.21 22:40
Przekrzywiona do boku głowa i filuternie wydęte wargi dopełniały uwodzicielskiego obrazu, nęcącej, syreniej postury, od której nowopoznana Veronica zdawała się nie uciekać. Zamiast tego lgnęła do niej. Pośród fal, coraz głębiej, głębiej, docierając tam gdzie ciemność ciśnienia i niskich poziomów otaczała je przyjemną prywatnością samotności. Na próżno było szukać tu niepożądanych gości, spojrzeń, uszu, porywczych mężczyzn i ich lepkich dłoni. Wren uśmiechnęła się ponownie, tym razem odrobinę szerzej.
- Wygląda na to, że mam dziś szczęście - odpowiedziała jej miękko; obie uchylały niewielkiego rąbka tajemnicy, lecz w miejscu takim jak to, w niespecjalnie chwalebnej reputacji barze, znajomość czyjegoś imienia była niczym szczere nawiązanie przyjaźni na wieki. Nieistotne czy rzeczonej czarownicy rzeczywiście nadano taką właśnie nazwę; nawet jeśli przedstawiła Azjatce fałszywe dane, ta spodziewała się, że oscylowały gdzieś dostatecznie blisko prawdy. Veronica, to do niej po prostu pasowało.
Zamruczała z zadowoleniem na obietnicę postawienia dwóch drinków, dobrze, niech łączy je nie tylko niespodziewane zapoznanie, a także skąpana w chmielu czy wódce rozwiązłość języka. Jednej nocy mogły obnażyć przed sobą nawzajem misteria obu światów, tylko po to, by zapomnieć o wyznaniach następnego poranka, wraz z doskwierającym cierpiętniczo bólem głowy i suchością całego przełyku. Ten wieczór należał do nich, już teraz - i Wren nie zamierzała zrezygnować z niego zbyt prędko.
- Nie przypominał kogoś, kto choćby kiwa palcem, by zasłużyć sobie na nagrodę, jakąkolwiek nagrodę. Dobrze, że byliśmy w pobliżu - zwróciła spojrzenie na Yuana i raz jeszcze pogłaskała psią głowę, by potem podrapać go pod brodą, uśmiechnęła się zawadiacko słysząc w ustach kobiety swe własne imię. Miała przyjemny głos, młody, ale dojrzały, o czystej barwie i figlarnej nucie. Ta co ustala zasady, tak, miała rację, czy to zasady wymierzenia sprawiedliwości natrętowi, czy te w grze, naginane do własnych potrzeb pośród ludzi, którzy dopuszczali się tego samego. - Tobie żadnych nie narzucę - sprecyzowała. Stańmy dziś na równi, Veronico, jak kobieta z kobietą, tutaj, same, dopóki nie zamkną baru lub ktoś nie zdecyduje się wkroczyć tutaj by zniszczyć nam atmosferę. Teoretycznie mogłyby zamknąć się od środka. W zamku widniał podrdzewiały kluczyk, którego przekręcenie skutecznie odgrodziłoby je od całego tego pospólstwa, choć Wren domyślała się, że zbyt długie przesiadywanie w toalecie bez wyjścia mogłoby sprowokować kilka niepotrzebnych pytań i zatroskanie barmana, który i tak pomógł im dziś wystraczająco - nie karząc za napaść na niepoprawnego delikwenta. Czarownica sięgnęła do kieszeni i wysunęła z niej wysłużoną talię kart, pudełeczko kładąc na podłodze między nimi. - Lubię. Ale najbardziej nie na trzeźwo - parsknęła cicho i w końcu podniosła się z siadu, rękoma uładzając materiał czarnej sukienki. - Poczekaj, pierwsza kolejka będzie na mój koszt - zapowiedziała i wyślizgnęła się zza drzwi, by ruszyć w stronę kontuaru. Barman nie zadawał pytań, właściwie bez słowa wcisnął jej w dłonie dwa kufle ciemnego piwa o wysokiej pianie, zaś zanim Wren ruszyła w drogę powrotną, z lady wprost do kieszeni zwędziła jeszcze jeden przedmiot.
- W kości będzie ciekawiej - zawyrokowała, powróciwszy do ubikacji. Zajęła uprzednie miejsce, jeden kielich wręczyła Veronice i wyłożyła na zimną posadzkę nieduży, metalowy kubeczek skrywający w swym środku sześć leciwych kości. Na niektórych polach oznaczenia numerów były ledwo widoczne, ale powinny wystarczyć. - Zagramy o to kto będzie czyją nagrodą? - Czarne oczy błysnęły enigmatycznie, natomiast dłoń pomknęła w stronę Veronici, oferując jej pierwsze rzuty.

| (rzucajmy 6 x k6 :pwease:)



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]24.01.21 22:47
Jak to było z kobietami? Co wpływało na to, że jedne były pełne w swej naturze, inne przechylały się w skrajnych odsłonach. Coś, co miało być w nich urokliwe, rysowało się brzydką zadrą. Nawet jeśli we współczesnej otoczce ról, jakie nakładano konwenansami można było odnaleźć niewyczerpane źródło piękna. Nie tego fizycznego, chociaż nie było bez znaczenia. I czasem, gdy Veronica zbiegła myślą w rejony poza pracą, prywatnie - analizowała spotkane towarzystwo. Nie umiała też odjąć refleksji od ciemnookiego lica i nadaniu mu swoistej wartości. To, co dla jednych mogło być przeszkodą, wykorzystywała wprawnie na swoja korzyść. Niepozorna sylwetka i pewność siebie, który nie ograniczała się do drobnej sylwetki. Findlay musiała przyznać, że był to imponujący argument w jej prywatnej ocenie. Nie lubiła i drażnił ją brak zdecydowania, odczytując w tym niejaką słabość. U spotykanych kobiet, nawet uwypukloną. I dlatego Veronica chciał i lubiła wiedzieć.
Była wybiórcza w swoich znajomościach. W tych realnych, które stawiała bliżej. Znała bardzo wielu, którzy rozmywali się w kawalkadzie miałkości. Podczas gdy sama, wciąż, często grała niepozorną i niewidoczną. A zlekceważonej, łatwiej było zaskoczyć - Widocznie obu nam dopisuje szczęście - wciąż mówiła lekko, jakby odbijała się niezmienną ciekawością od propozycji towarzystwa, jakie otrzymała. Mogła je wykorzystać tylko do celów profesjonalnych, a mogła do prywatnych z szepczącą gdzieś z tyłu głowy tęsknotą. Nie była naiwna, nie przypisywała spotkaniu żadnego fatum, które zmienić miało jej życie. Było nieoczekiwaną zachcianką, którym tak rzadko dawała dojść do głosu.
- Zasłużył - tym razem to migotliwa pewność przesunęła światło w zielonych źrenicach - ale nie taka, jakiej oczekiwał - gdyby nie była tym kim jest, gdyby rzeczywistość nie przygotowała jej na rozmaite scenariusze - wystraszyłaby się. Chlapiąca krew, wrzask atakowanego i szamoczące się ciało - nie były czymś, co spotykało się na co dzień. Przynajmniej kiedyś. Była wiedźmia strażniczka nie gustowała w brutalności i widoku krwi, ale nie chowała się przed koniecznością wykorzystania właściwych narzędzi, by osiągnąć sukces. I wydawało się, że tajemnicza piękność z wprawą i lekkością lawirowała w podobnej przestrzeni. Co mogło to oznaczać dla niej?
Z większym zainteresowaniem skupiła się na siedzącym przy Wren dobermanie. Sama Findlay miała małe doświadczenie w świecie zwierząt - tych magicznych i niekoniecznie. I chociaż sama wykorzystywała animagiczną, ptasią formę, wiedza z postępowaniem umykała gdzieś brzydko do czasów szkolnych - Przydałby mi się ktoś taki - zawiesiła dłoń w górze, jakby z zamiarem przesunięcia po psim łbie, ale nie zrobiła tego. Nie z racji zawahania. Już widziała skuteczność działań dobermana. Co prawda łatwiej było jej skorzystać z innych form perswazji, ale czasem przydawała się bardziej bezpośrednia konfrontacja bez czekania w cieniu.
Ładnie grała słowem. Ładnie i chwytała rozsypane nici, zaplatając własną, kuszącą perspektywę - To dobrze. Nie chciałabym ich przypadkiem złamać - odrobina kłamstwa nie zaszkodzi. Nie łamała zazwyczaj zasad. Omijała, przekuwała, inaczej interpretowała i podsuwała nowe rozwiązania. Ale przecież nie łamała. Prawda? I nie miała ochoty okrywać się powagą i chłodem, którymi częstowała nieznajomych - Gra w nie na trzeźwo, też jest zabawna sama w sobie - odbiła uśmiech i podciągnęła brzegi spódnicy, by nie krępowała ruchów. Rozprostowała też dłonie, układając je po bokach ud - Dwie kolejne są moje - podążyła spojrzeniem za smukłą postacią, gdy zwinnie wymknęła się przez drzwi i przez moment migotała przy barze, ściągając prawdopodobnie niejedno inne spojrzenie. Czymkolwiek chcieli w swoich snach ją obdarzyć - na ten wieczór należała do niej.
Przejęła kufel, obracając w palcach i podstawiając przy zgiętym kolanie - I tak wolę kości - wzruszyła ramionami. Prostsze reguły, szybsza rozgrywka, akuratna na to konkretne spotkanie. Sięgnęła dłonią po kubek, wysuwając z niego jedną z kości, którą przerzuciła do drugiej ręki. Zwinnie zgarnęła i pozostałe, które zagrzechotały, gdy poruszyła energicznie naczyniem. Uderzyła o podłogę, nie patrząc jeszcze na wynik, a zatrzymując źrenice na tych ciemnych, należących do Wren. Rozchyliła wargi - tylko na ten wieczór - i odsłoniła zakryte kości, które rozsypały się na podłodze.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]24.01.21 22:47
The member 'Veronica Findlay' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 3, 4, 3, 1, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik na uboczu - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]26.03.21 21:08
Wiernie trwający u jej boku doberman wyglądał niczym wykuty z czarnego kamienia posąg, nie dyszał, nie ślinił się też w bzdurnej ekscytacji po wgryzieniu się w czyjąś łydkę. To była jego powinność. Do tego został przyuczony, podążył zatem ze swoim instynktem, pozwalając by ich losy splotły się w małej toalecie na uboczu lokalu, gdzie Wren z ciekawością przyglądała się swojej towarzyszce.
- Skontaktuj się z Rookwood - poleciła na wspomnienie pragnienia posiadania podobnego kompana. Blondwłosa piękność, hodowczyni, miała w swoim asortymencie psy wierne i jednocześnie najkrwawsze, najbrutalniejsze, przynajmniej spośród wszystkich możliwości, jakie Azjatka uważnie sprawdziła przed zdecydowaniem się na zakup konkretnego zwierzęcia. Taki ktoś u boku był jej potrzebny. Była przecież tylko kobietą narażoną na przeróżne nieczyste zagrania, a nic nie sprawiało jej takiej przyjemności jak wyraz skruchy zmieszanej z bólem, kiedy nawet nie musiała wyciągać różdżki z kieszeni, by wymierzyć sprawiedliwość. - Sigrun Rookwood. Nie znam nikogo, kto sprzedaje lepsze szczenięta - sprecyzowała, wciąż nie odejmując spojrzenia od swej dzisiejszej nagrody. Tak, właśnie tak - Veronica lgnęła do niej, do oferowanego piwa i rundy w kości, którą zaproponować jej mogła właśnie Wren, nie ten oprych z pociemniałego kąta karczemnej sali. Ich scena była ciasna, malutka, podłoga na niej zimna i chyba dość brudna, ale to nie przeszkadzało specyficznemu tańcu wymiany uprzejmości kwitnąć w słońcu ciemnej lampy.
Azjatka przekrzywiła delikatnie głowę jak gołąb, którego uwagę przykuł kawałek zmiętego chleba rzuconego na chodnik; usta wykrzywił ledwo widoczny uśmiech.
- Przypadkiem? - powtórzyła po Veronice. - Nie wierzę, że łamiesz zasady przypadkiem. Robisz to z premedytacją. Mylę się? - podjęła miękkim głosem, przyjemnym dla ucha, zastygając w bezruchu by wysłuchać odpowiedzi, zanim na moment wyszła z toalety i powróciła do niej ponownie, dzierżąc w dłoniach cały asortyment ich wieczornej zabawy. Kufle wypełnione piwem i kubeczek na kości wystający z kieszeni. Wren rozdysponowała między nie obie zakupiony alkohol i prędko upiła spory łyk, ciesząc się ciężkim smakiem, jakiego dziś potrzebowała: a jeśli dwie następne kolejki miały przypaść sakiewce Findlay, pozwoliła sobie na zakup naprawdę sporych porcji, przynajmniej żeby zapowiadający się dług jakkolwiek wyrównać do zera.
- Wszystko to zniknie wraz z wzejściem słońca. Nasza wspólna tajemnica, niech wygra najlepsza - uśmiech poszerzył się znacznie, a wzrok opadł na posadzkę. Kości zostały rzucone, ukazując dość wysokie wyniki, na widok których ciemne brwi Azjatki uniosły się w przyjemnym zaskoczeniu. Dobrze, to znaczyło, że wyzwanie wcale nie będzie tak proste, jak mogłaby się tego spodziewać. Los sprzyjał dziś Findlay. Wren oblizała usta i zgarnęła kości, wrzucając je z powrotem do metalowego kubeczka, którym potrząsnęła lekko i pozwoliła szóstce wypaść na podłogę.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Stolik na uboczu [odnośnik]26.03.21 21:08
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 3, 2, 3, 3, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik na uboczu - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Stolik na uboczu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach