Wydarzenia


Ekipa forum
Przeklęty kościół
AutorWiadomość
Przeklęty kościół [odnośnik]17.07.17 1:47
First topic message reminder :

Przeklęty kościół

W lesie, kawałek drogi za zamieszkaną częścią Doliny Godryka znajduje się stary kościół. Mugole nie są w stanie dotrzeć do tego miejsca, nie widzą także płomieni, które od czasu do czasu wzbierają na sile i czasem - choć bardzo rzadko - z odległości są dostrzegalne nad lasem.
Zbudowany przez okolicznych mieszkańców w siedemnastym wieku kościół stał się miejscem okrutnych wydarzeń. Dziewczyna oskarżona o czary została spalona żywcem. Młoda kobieta faktycznie pochodziła z magicznej rodziny, sama jednak nie posiadała daru - dlatego nie była w stanie się bronić.
Jeśli wierzyć legendzie jej matka, potężna czarownica rzuciła na to miejsce klątwę, odpowiedzialnych za okrutny czyn ludzi zamykając w środku i zabijając w budowli, która płonąć ma bez ustanku przez tysiąc lat.
Ile z tej historii jest prawdą - najpewniej nigdy się nie dowiemy. Legendę o czarownicy z lasu znają nawet mugole, od czasu do czasu usiłujący odnaleźć budynek, jednak nie będący w stanie. Dla nich jest to tylko miejscowa bajka, czarodzieje faktycznie mogą dostrzec to miejsce, od którego bije gorąco, a płomienie niewątpliwie są prawdziwe i zdolne zrobić krzywdę żywej osobie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przeklęty kościół [odnośnik]05.09.17 22:25
Jedno jest pewne: z ciężkimi poparzeniami praktycznie całego ciała nie powinno się wskakiwać na oślep w krzaki - teraz już będę o tym wiedział. Błyskawicznie pożałowałem tego pomysłu, bo nawet mimo adrenaliny, która mną kierowała, poczułem pulsujący ból każdego kawałka urażonej skóry. Syknąłem padając na kolana i wczołgując się głębiej w dzikie ostępy. Od płonącego w nieskończoność kościoła bił taki blask, że cały czas miałem wrażenie, że mnie widać, choć przecież schowałem się w najgłębszym cieniu krzewów, jaki był w pobliżu. Miałem ochotę całkiem stamtąd uciec, stracić z oczu wiedźmę i pożogę trawiącą budynek, pognać gdzieś na oślep w nadziei, że w końcu trafię na cywilizację i ratunek. A jednak... coś mnie tu wciąż trzymało.
Ten mężczyzna. Nie dość, że ślepy, to jeszcze obecnie nieprzytomny, leżący u stóp kobiety mierzącej doń narzędziem tortur... Nie powinienem go zostawiać na jej pastwę! Całym sobą, mimo wszechogarniającego mnie strachu, wiedziałem, że to ten moment, kiedy winno się coś zrobić. Coś bohaterskiego. Zawsze chciałem być jednym z Rycerzy Okrągłego Stołu, prawda? A oni zawsze stawali w obronie słabszych, a już z pewnością takich, którzy sami nie mieli nawet szans się bronić. Tylko... co ja mogłem zrobić? Nawet nie miałem broni, ani tarczy... niczego. A ona? Bez większego wysiłku mogła mnie pokonać z pomocą swojego magicznego kawałka drewna.
Nagle w przypływie odwagi (czy raczej głupoty?), dusząc w sobie choć trochę lęku, złapałem za pierwsze, na co natrafiła moja dłoń w ściółce leśnej - na niewielki kamień. Kamień, którym z pewnością nie dało się zrobić specjalnej krzywdy, tym bardziej z odległości, w jakiej się znajdowałem od wiedźmy i jej ofiary... ale nie o to mi chodziło.
- Zostaw go, wiedźmo! - wrzasnąłem ze swych krzaków i bezceremonialnie cisnąłem odłamkiem skalnym w jej stronę. Bardzo głupio i zupełnie nie bohatersko... ale istniała szansa... bardzo, bardzo nikła szansa, że to odwróci uwagę kobiety i ta nie skrzywdzi wszechświatowi ducha winnego mężczyzny. Może temu udałoby się w międzyczasie odzyskać przytomność i jej jakimś cudem uciec? Cóż... nadzieja matką głupich, ale chyba zawsze warto spróbować. I nie myśleć co będzie, jeśli skutecznie odwrócona uwaga kobiety od nieprzytomnego, poskutkuje atakiem wiedźmy na moją skromną osobę.



10 - Lou trafia kamieniem w Valerie
9-6 - kamień ląduje w pobliżu Valerie
5-2 - kamień ląduje zaraz za krzakami, w których kryje się Lou
1 - kamień odbija się od najbliższej gałęzi i trafia w Lou



Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]05.09.17 22:25
The member 'Louis Bott' has done the following action : Rzut kością


#1 'Anomalie - DN' :
Przeklęty kościół - Page 2 N2btFvL

--------------------------------

#2 'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]12.09.17 0:27
Do tej pory sądziła, że była całkiem odporna na stres. Sądziła, że potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji, zwłaszcza w takiej, kiedy dookoła płonie chaos, a ona stoi przed osobą potrzebującą pomocy. Pomyliła się jednak, ale do końca wiedziała, że była to wina tego przedziwnego wybuchu, który zakłócił magię… a może wcale tak nie było? Może próbowała zrzucić winę na wszystko, tylko nie na to, że jej różdżka już dawno ucierpiała i w gruncie rzeczy jej moc została zaburzona znacznie wcześniej, a sama Valerie nic z tym nie zrobiła?
Jedno było pewne – po raz kolejny nie udało jej się w prawidłowy sposób wyprowadzić zaklęcia, które miało za zadanie rozbudzić nieprzytomnego i dodać mu sił. Poczuła się beznadziejnie, a w dodatku rosnący stres wprawiał jej dłonie w coraz mocniejsze drżenie. Musiała podjąć się innych kroków. I to natychmiast
Usłyszała szelest liści, więc obejrzała się w kierunku źródła dźwięku i drgnęła odruchowo, gdy mugol zamachnął się na nią kamieniem. Widziała, jak upadł obok niego. Za słabo się zamachnął? Chciał ją tylko postraszyć?
- Chcę mu… chcę wam tylko pomóc, przysięgam! – krzyknęła do niego, jednocześnie nie zwracając już na niego uwagi, tylko szukając wzrokiem swojej białej klaczy. Plątała się przy kościele, tańczyła kopytami po ziemi, chrapała niespokojnie.
- Wiem, Centaurea, wiem, ale jeszcze chwila, no chodź – podbiegła do niej i natychmiast chwyciła ją za grzywę, chcąc sprowadzić bliżej nieprzytomnego mężczyzny. Na początku się nie dawała, kopyta mocniej wczepiały się w ziemię, ale za bardzo jej teraz potrzebowała. – Pomożesz mi go zapakować na konia czy nie? Jeśli mieszkasz niedaleko, postaram się dojechać jakoś z tobą do domu! Przysięgam, nie mam złych zamiarów!
Ale wyglądało na to, że jej tłumaczenia straciły całkiem sens. Bał się jej. Nie wiedziała, dlaczego, ale bardzo się jej bał. Nawet teraz, kiedy jej różdżka znajdowała się w kieszeni płaszcza i ewidentnie nie mógł jej zobaczyć. Jeśli był mugolem… litości. Skryty za krzakami, pozostawał poza zasięgiem jej wzroku. Rzucany cień tańczył na ciele i w gruncie rzeczy nie mogła dostrzec jego ran. W innym przypadku na pewno bardziej by o niego zadbała. Teraz jednak miała na głowie ciemnowłosego, nieprzytomnego mężczyznę. Serce waliło jej jak młotem o blachę – głośno, niemal ogłuszająco. Pędząca krew krzyczała razem z jej myślami.
Centaurea zgięła się na prośbę swojej właścicielki i schyliła łeb, srebrnymi wargami skubiąc ubranie nieznajomego. Valerie chwyciła go pod ramię, próbując za wszelką cenę podnieść na tyle, by mogła jakkolwiek wciągnąć go na wierzchowca. Chociaż adrenalina pędziła w jej żyłach, ciężar mężczyzny wciąż był trudny do uniesienia. Jedyne, co jej pozostało, to ciągnąć go po ziemi i finalnie „przerzucić” go przez biały grzbiet klaczy.
- No dalej, błagam! – krzyknęła do chłopaka, próbując przekonać go do siebie, zapewne nieudolnie, bo nie miała teraz czasu rozdrabniać się nad każdym istnieniem. – Mogę ci pomóc, jeśli tylko mi pozwolisz!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]16.09.17 23:01
Moja bohaterska próba odwrócenia jej uwagi spełzła oczywiście na niczym. To znaczy: uwaga wiedźmy została odwrócona, ale tylko na moment i to niewystarczający, żeby nieprzytomny odzyskał świadomość i uciekł. Zresztą... ślepy? Miałby uciec?
Moje rozmyślania przerwał krzyk wiedźmy. Chciała tylko pomóc? Dobre sobie! Na pewno nie tym przeklętym kawałkiem magicznego drewna, który cały czas miała przy sobie. Niezła próba, wiedźmo!, nawtykałem jej w myślach, ale nawet nie drgnąłem schowany w swej krzewiastej kryjówce. Co teraz? Nie miałem pojęcia. Mój jedyny plan obejmował tylko to, czego już "chwalebnie" dokonałem (jak widać bez większego skutku), a teraz... teraz siedziałem bacznie obserwując poczynania kobiety, zawieszony pomiędzy chęcią pozostania w ukryciu a pragnieniem ucieczki jak najdalej od tego przerażającego miejsca.
Co ciekawe, działania kobiety były równie efektywne, jak i moje. Prawie zrobiło mi się jej żal, kiedy próbowała przytargać konia, a ten się nie dawał. Tylko... co ona kombinowała?
Praktycznie jak na zawołanie otrzymałem odpowiedź i zmarszczyłem brwi. Chciała zabrać nieprzytomnego mężczyznę... ale żeby zrobić mu krzywdę, czy...?
Przyglądałem jej się dłuższą chwilę: kiedy już udało jej się przekonać konia do współpracy i kiedy postanowiła sama wytaszczyć bruneta na grzbiet zwierzęcia. Odwróciłem głowę spoglądając wgłąb krzewów... wydało mi się, że zaraz za ich grubą warstwą, w świetle płonącego kościoła dostrzegam ścieżkę. Teraz, kiedy wiedźma była zajęta, łatwo mógłbym uciec niezauważony.
W mig podjąłem decyzję. Wstałem, na ile pozwalały mi na to krzaki i przedarłem się przez nie w miarę ostrożnie, choć i tak nie udało mi się to bez uszczerbku na moim poparzonym ciele. Trudno. Wydostawszy się z przytulnej kryjówki przez chwilę jeszcze stałem zgarbiony, nie będąc do końca pewnym czy wiedźma zauważywszy mnie, nie wyciągnie ponownie różdżki... ale ostatecznie ruszyłem w jej stronę. Tak desperacko próbowała wsadzić mężczyznę na rumaka, że... no... to nie wyglądało, jakby chciała go potem rozedrzeć na strzępy, nie? Tylko jakby faktycznie usiłowała mu pomóc. Oby. Najwyżej okażę się skończonym, beznadziejnie naiwnym idiotą.
Bez słowa zbliżyłem się do nich (trochę po łuku, bo jakoś nie za bardzo ufałem koniom - wiadomo, że gryzą i kopią, nie?), po czym złapałem "drugą część" nieprzytomnego. Nie należałem do silnych osób, do tego poparzenia dawały mi mocno w kość, ale przynajmniej byłem wysoki, a w tym wypadku, było to nawet pomocne. Wspólnie udało nam się usadowić nieznajomego na końskim grzbiecie. No i proszę, miała czego chciała.
- Tylko mu pomóż - mruknąłem zachrypłym głosem świdrując ją wzrokiem na wskroś. Zaraz potem odwróciłem się na pięcie i ruszyłem szybkim krokiem w stronę ściany drzew i krzewów.
Nie miałem zamiaru nigdzie z nimi jechać, koń nie udźwignąłby tyle osób, zresztą to by go tylko spowolniło. Jeśli kobieta mówiła prawdę, to musiała działać szybko.

[ztx3]


Make love music
Not war.


Ostatnio zmieniony przez Louis Bott dnia 16.10.17 7:45, w całości zmieniany 2 razy
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]16.09.17 23:01
The member 'Louis Bott' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Przeklęty kościół - Page 2 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]13.09.19 14:34
| z traktu kolejowego

Jaimie skupił się całym sobą na podążaniu za napisanymi na pergaminie wskazówkami. Powtarzał słowa wierszyka pod nosem, zgodnie z sugestią zaprzestając wgapiać się w mapę. Uniósł głowę wyżej, zadarł brodę tak gwałtownie, że czapka uszatka niemalże spadła mu z głowy – przytrzymał ją jednak i wypatrywał znaków na niebie, wśród gwiazd, przesłoniętych niestety ciężkimi chmurami, które zapowiadały potężne opady śniegu a nie zesłanie błyskawicznej wskazówki. – Łuna pożaru…mam nadzieję, że to nie jest jakiś żart szumowin, które podpaliły Ministerstwo Magii… - mruknął pod nosem sam do siebie, nie chcąc psuć towarzyszącej mu czarownicy nastroju. I tak wydawała się milcząca, ale kładł to na karb budzącej szacunek nieśmiałości: wyglądała na młodą i nieobytą w towarzystwie tak nieziemsko przystojnych mężczyzn. Uśmiechem starał się dodać jej otuchy i animuszu; pewnie wskazał boczną drogę i ruszył nią, rozglądając się dookoła. Szedł przed siebie dziarsko i nagle stanął jak wryty. – Czemu nie wpadłem na to od razu, to oczywiste! – zakrzyknął podekscytowany, przyśpieszając kroku. Tak, musiało chodzić o przeklęty kościół, górujący nad wioską w Dolinie Godryka. Pamiętał, że to miejsce cieszyło się złą sławą, to tu życie straciła młoda kobieta spalona żywcem na oczach własnej matki, nie mogącej pomóc ukochanemu dziecku. Ponure okoliczności sylwestrowej zabawy, ale Benjamin bywał w gorszych miejscach. - Tam, ponad drzewami - widzisz? - spytał Jennifer, wskazując miejsce, do którego się zbliżali. Łuna magicznych płomieni, pamiętających jeszcze tragiczne wydarzenia, zdawała się pulsować w półmroku. Jaimie wsunął dłonie głęboko do kieszeni kurtki i skręcił w bok, brnąc przez głębszy śnieg. Ludzie omijali to miejsce, śpiesząc w przeciwnym kierunku, na główny plac - a oni, we dwójkę, opuszczali gęste od świętujących czarodziei ulice, by odnaleźć skarb. - Jak myślisz, nagrodą może być jajo smoka? Takiego egzotycznego, z dalekiego kraju? - spytał cicho, gdy znaleźli się już blisko przeklętego kościoła. Zniżył głos do szeptu, odruchowo; by oddać szacunek tej, która zamieniła się w tym miejscu w popiół.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]13.09.19 20:12
| poszukiwania skarbu

Mam zarys planu. To więcej niż nic i o wiele za mało, żeby zdziałać z tym coś konkretnego, bo nie mam złudzeń, sama nic nie zmienię. Wiedza, której mieć nie powinnam, wyniesiona ze snów - łudzę się, że ktoś w to uwierzy, być może na wyrost. Mocno na wyrost. Wyciąganie rąk po pomoc jest trudne, nigdy wcześniej nie utożsamiałam z tym gryfońskiej czerwieni, ale w milczeniu podążając za Benjaminem mam chwilę na zastanowienie. Gdybym była choć trochę rozsądniejsza, to wiedząc, co może zdarzyć się o północy, nawet nie wyszłabym z domu. Jak widać, nie jestem. Na zabawę, w której zamierzam brać aktywny udział, wybrałam się z zupełnie niezwiązanych z nią pobudek - ale na tyle wierzę w podszepty trzeciego oka, żeby wysnuć śmiałe założenie, że organizatorzy potencjalnej katastrofy nie przeczuwają. Gdyby poszukiwanie skarbów jako takie wiązało się z ryzykiem, być może zobaczyłabym je w wizji. Zagrożenie pojawia się później. Pozwalam się prowadzić, poruszam się co prawda znacznie mniej dziarsko, niż mężczyzna, którego mam zamiar zaalarmować, brnięcie w śniegu przychodzi mi trudniej, ale kiedy docieramy w pobliże wskazanego w wierszyku kościoła jestem już pewna, że ryzyko należy podjąć. Specyficzny dodatek barwny, apaszka na szyi, to może i wątła przesłanka, ale sprawia, że chwilowo uznaję Benjamina za godnego zaufania. W niewielkim stopniu, ale narażam tylko siebie, nie szafuję życiem rodziny, co w tym wszystkim wydaje się pocieszające.
- Nagrodą - dostosowuję się do szeptu, niezdolna przewidzieć reakcji Benjamina, który ma święte prawo wziąć mnie za wariatkę - ale nie za poszukiwania skarbu, tylko pojawienie się tutaj i świętowanie nowego roku, jest łapanka.
Nie wiem ani jak zacząć, ani jak powiedzieć to dyplomatycznie, więc mówię tak, jak potrafię, chaotycznie, skupiona na konkretach i głosem tak cichym, by słyszał mnie tylko Benjamin.
- O północy, kiedy już największa ilość ludzi zbierze się na placu głównym. Szampan, fajerwerki... i różowo-fioletowe opary, usypiające, które pomogą spacyfikować tłum. Wybuchnie panika.
Jeżeli pomyliłam się co do tego człowieka, przyjdzie mi za to zapłacić. Jeżeli nie, to może przynajmniej wysłucha mnie do końca.
- Nie powiem, że musisz mi uwierzyć, bo i bez tego wiem, jak to brzmi. Dzieje się tu coś, co umyka organizatorom. Miałam wizję, widziałam w niej ludzi w mundurach magicznej policji wywlekających gdzieś tych, którzy upadli na ziemię i patronusy przemykające ponad tłumem, wiem też, że jeszcze się to nie stało. 
Przemyka mi przez myśl, że co jak co, ale miejsce z tak nieprzyjemną historią jako oprawa dla przekazywania podobnych informacji to naprawdę kuriozalny zbieg okoliczności, więc nawet się uśmiecham. Ani nie wiem, co z tym dalej zrobić, ani czy będę miała okazję, żeby spróbować przekazać tą wiedzę dalej, więc tylko wpatruję się uważnie w Benjamina, z ponurą świadomością, że wskazówka wskazówką, ale miejsce jest raczej odludne, zaś od niego zależy w tej chwili nieco więcej, niż bym chciała. Ale nie żałuję, sama zdecydowałam się go w to wciągnąć, więc najwyżej sama będę sobie winna.
- Ale na jajo smoka bym się na pewno nie obraziła - dodaję już normalnym głosem, kończąc szeptać i wracając nagle do punktu wyjścia. Poszukiwań skarbu. Decyzję, czy w ogóle je podjąć, pozostawiam mężczyźnie, już z nieco lżejszą duszą. Napatrzyłam się na dość okropieństw, by bezczynne świadkowanie kolejnemu przerażało mnie bardziej, niż alternatywa, ale jakiś złośliwy głosik z tyłu głowy podpowiada, że sposób, w jaki się za to zabrałam, podejrzanie przypomina wybór podjęty przez moją matkę. A przynajmniej skończyć się może dokładnie tak samo.



Fate is a very weighty word to throw around before breakfast.

Jennifer Leach
Jennifer Leach
Zawód : wróżbitka
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Take a rest and the world catches up with you. Lesson in life—keep moving.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Przeklęty kościół - Page 2 VWC8X3m
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7551-jennifer-leach https://www.morsmordre.net/t7572-cisza https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7571-skrytka-bankowa-nr-1808 https://www.morsmordre.net/t7570-jennifer-leach
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]17.09.19 22:45
JENNIFER, BENJAMIN

Dotarliście na plac przed kościołem, gdzie do zatrzymania się zmusił was żar: bijący od płonącej od wieków budowli, topił śnieg dookoła gmachu, pozostawiając jedynie rozmokniętą, parującą ziemię. Płomienie wzbijały się wysoko w niebo, trzaskając iskrami, samo miejsce wydawało się jednak opustoszałe; jedynym, co zwróciło waszą uwagę, a co zdecydowanie nie należało do standardowego wystroju, był okrągły, biały stolik, ustawiony tuż przed dwuskrzydłowym wejściem do kościoła. Na stoliku stało sześć pękatych fiolek z eliksirami, wykonanych z ciemnego szkła, uniemożliwiającego dostrzeżenie barwy skrytych w środku mikstur. Oprócz naczyń, znaleźliście też karteczkę, na której starannie wykaligrafowane litery głosiły: Żadna z nas krzywdy nie czyni, lecz tylko jedna lodem otuli. Jeżeli spojrzeliście w kierunku wejścia do kościoła, dostrzegliście, że w głównej nawie migotały dziesiątki zawieszonych w powietrzu kluczy – póki co oddzielały was jednak od nich płomienie.

zasady:

Czas na odpis wynosi 48 godzin.

Odnośnie dodatkowych rzutów na spostrzegawczość z głównego opisu wydarzenia (bo pojawiły się wątpliwości): pamiętajcie, że aktualnie znajdujecie się na zabawie o ograniczonym czasie na odpis w kolejce, w której chronologicznie zdarzenia dla poszczególnych drużyn dzieją się jednocześnie. Wchodząc więc w interakcję z Mistrzem Gry, wynikającą z wykonanego rzutu na spostrzegawczość, czynicie to w czasie, w którym trwa zabawa, a pozostałe drużyny zajmują się poszukiwaniem wskazówek i wykonywaniem zadań. Nielogicznym i zakrzywiającym czasoprzestrzeń (oraz nieco niesprawiedliwym w stosunku do innych graczy) byłoby więc rozegranie kilku kolejek w czasie, w którym pozostali rozgrywają jedną. Decydując się na wykonanie dodatkowego rzutu na spostrzegawczość w trakcie zabaw, musicie mieć świadomość, że skazujecie się tym samym na wybór pomiędzy kontynuowaniem zabawy, a rozegraniem interakcji z Mistrzem Gry.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]18.09.19 14:52
Tajemnicza niewiasta w końcu złamała śłuby milczenia, ale początkowo Benjamin nie brał jej słów całkiem poważnie, koncentrując się na przyjemnym brzmieniu głosu. Oraz równie miłej dla oka prezencji, choć jak na jego standardy miała zbyt delikatne rysy. - Ale o czym ty mówisz? - spytał pogodnie, zerkając na nią z coraz większą uwagą. Coś, co początkowo uznał za nieco natchnioną formę urozmaicenia im rozrywki - jakby samo poszukiwanie skarbu gwarantowało zbyt mało adrenaliny! - z każdym kolejnym zdaniem przypominało przekaz informacyjny. - Jaka łapanka? Skąd wiesz? - krzaczaste brwi zbiegły się w jedną linię a Wright aż przystanął w śnieżnej zaspie, nie przejmując się powoli przemakającymi nogawkami spodni. Obrzucił dziewczynę oceniającym spojrzeniem, odruchowo ustawiając się tak, by mógł jak najszybciej sięgnąć do różdżki ukrytej w kieszeni kurtki. Jennifer jednak nie wyglądała na prowodyrkę bójki lub ministerialną wtykę - lecz niczego nie mógł od razu skreślić, czasy były więcej niż niespokojne, były szalone. - Wizję? - powtórzył dość głupawo, wpatrując się z wysoka prosto w oczy dziewczyny. Faktycznie specyficzne, o głębszym wejrzeniu, ale czy jasnowidza można było rozpoznać tylko po gałce ocznej? Wright zafrasował się nieco i przestąpił z nogi na nogę. - Jesteś wieszczką? Widziałaś to...we śnie? W szklanej kuli? - dopytywał mimowolnie zaciekawiony tym darem. I zaniepokojony tym, co sugerowała młodziutka brunetka. Magiczna policja, panika tłumu, reperkusje - ale dlaczego Ministerstwo Magii miałoby dokonywać czegoś tak brutalnego? Zmiął w ustach przekleństwo, nagle perspektywa złowienia smoczego jaja wcale nie wydawała mu się bardziej kusząca od zapobiegnięcia tragedii. - Te twoje wizje zawsze się sprawdzają? - spytał ostrożnie, próbując dokonać w myślach szybkiej kalkulacji. Czy zdoła przemówić do rozsądku zgromadzonym w Dolinie Godryka czarodziejom? Zdawali się doskonale bawić, choć na krótką chwilę zapominając o okrucieństwie wojny; a co, jeśli to jego przestrogi wzbudzą panikę i ludzie zaczną się wzajemnie tratować?
Potarł dłońmi skronie, przystając ponownie dopiero przy niewielkim stoliczku tuż przed płonącym kościołem. - Jesteś pewna tego, co zobaczyłaś? - spytał po raz kolejny, musiał mieć choć trochę pewności: nie znał tej kobiety, równie dobrze mogła mieć nierówno pod sufitem lub po prostu próbować zniszczyć beztroskie sylwestrowe święto. - Okej, płomienie i klucze. Nie znam się na eliksirach, ale jeśli ty coś o nich wiesz...możesz spróbować - wymamrotał zdezorientowany. Chciał wziąć udział w zabawie, ale słowa wieszczki wybiły go z beztroskiego rytmu. - Amicus Igni - wyartykułował, ściskając różdżkę, mając nadzieję, że uda mu się zmienić naturę ognia i tym samym otworzyć im bezpieczne przejście ku kluczom.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]18.09.19 14:52
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]19.09.19 22:36
Nie cofnięcie się o krok, kiedy mężczyzna wygląda, jakby miał zamiar sięgnąć po różdżkę kosztuje mnie trochę nerwów, ale zamiast tego tylko zadzieram głowę i uważnie się w niego wpatruję - boję się wielu rzeczy, może nawet zbyt wielu, jak na byłą Gryfonkę, ale w tej chwili nie tego, że zostanę zaatakowana. Żaden gwałtowny ruch nie pomoże mi zyskać na wiarygodności, której z resztą i tak nie mam wiele.
- We śnie - odpowiadam, przeczuwając, że jej smętne resztki właśnie w tej chwili rzuciłam psidwakom. Chyba powinnam się cieszyć, że jeszcze nie nazwał mnie wariatką, reakcja mogła być przecież znacznie gorsza.
- Na tyle, żeby próbę zwrócenia się do obcego człowieka uznać za mniejsze zło, niż zamknięcie się i zachowanie tego dla siebie. Nie zrobić nic, to się zgodzić. Wyrazić poparcie - marszczę brwi w zastanowieniu, jak to dalej ująć, żeby przypadkiem nie pogrążyć się bardziej i idę obok Benjamina, bo jeśli czegoś jestem pewna, to właśnie tego, że długotrwałe stanie w miejscu będzie wyglądać podejrzanie i ma prawo przyciągnąć wzrok. Przyszliśmy szukać skarbu. Nie potrafię kłamać, więc nie pozostaje mi nic innego, niż dalsza szczerość.
- Albo to, albo patrzeć bezczynnie i wyhodować ropiejący wrzód na sumieniu. Ludzie przyprowadzili tu swoje rodziny - sądząc po wcześniejszej wzmiance o rodzeństwie, Ben również nie przyszedł tu sam. Pamięć zderzenia z dzieckiem zbyt zaaferowanym beztroską zabawą, żeby się zatrzymać, jest nadal żywa, tak samo jak pozostała część widzianych we śnie wydarzeń. Możliwe, prawdopodobne.
- Nie mówię, że nic się nie zmieni. To duża rzecz, tyle zmiennych, ilu uczestników. Proszę tylko o czujność, ostrożność i otwarte oczy - cicho, jakbym się bała, że usłyszy to ktoś poza Benem, co w świetle ujrzanych trzecim okiem rewelacji wcale nie wydaje mi się tak całkiem niemożliwe. Jestem czarnowidzem, trudno mi w cudowny sposób nagle wyzbyć się nadmiaru obaw. Nie mam nic poza swoim słowem, a to bardzo niewiele. Żadnych dowodów poza wizją, niemniej łapanka to coś, co wymaga przygotowań, nie dzieje się ot tak.
- I może nieprzerywanie poszukiwań skarbu - dodaję, podchodząc do stolika. Ciężko byłoby to uzasadnić, a do północy przecież jeszcze trochę czasu. Przyglądam się buteleczkom, które mam zamiar poddać nieco dokładniejszej inspekcji. Podejrzewam, że w którejś z nich kryć się może eliksir lodowego płaszcza, ale spodziewać się to jedno, a rozpoznać drugie. Nie wykluczam, że zaklęcie Benjamina okaże się skuteczniejsze.



Fate is a very weighty word to throw around before breakfast.

Jennifer Leach
Jennifer Leach
Zawód : wróżbitka
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Take a rest and the world catches up with you. Lesson in life—keep moving.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Przeklęty kościół - Page 2 VWC8X3m
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7551-jennifer-leach https://www.morsmordre.net/t7572-cisza https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7571-skrytka-bankowa-nr-1808 https://www.morsmordre.net/t7570-jennifer-leach
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]19.09.19 22:36
The member 'Jennifer Leach' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3, 6, 2, 3, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]21.09.19 19:25
BENJAMIN, JENNIFER

Benjamin, zignorowawszy stolik z eliksirami, zdecydował się sięgnąć po magię obronną. Jego zaklęcie było udane, biała magia otoczyła go szczelną warstwą, a on sam stał się niewrażliwy na płomienie; gorący żar, buchający od strony kościoła, przestał być dla niego odczuwalny, a jeśli zdecydował się wejść do budynku, liżące jego postać płomienie jedynie go łaskotały. Jennifer, wykorzystując alchemiczną wiedzę, przyjrzała się eliksirom. Rozpoznała jeden z nich, charakterystyczny zapach mikstury lodowego płaszcza miło podrażnił jej nos; wiedziała, że jego wypicie było stuprocentowo bezpieczne, a jeśli zdecydowała się to zrobić, mogła śmiało wejść do środka kościoła. Klucze zawieszone wewnątrz nie znajdowały się wysoko, wystarczyło sięgnąć po nie dłonią – a gdy się to zrobiło, tuż obok przedmiotu pojawiał się pergaminowy blankiet, zawierający kolejną wskazówkę.

Udało wam się zdobyć pierwszy klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.

Na odpis macie 48 godzin.

Aktualna punktacja znajduje się w tutaj.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]23.09.19 18:16
Czy sama uwierzyłabym w podobne rewelacje, nie będąc jasnowidzem? Na pewno nie. Pewność, z którą Ben sięga po magię ochronną, zupełnie ignorując eliksiry, dla mnie oznacza, że albo bardzo ufa swoim umiejętnościom, albo zupełnie nie po drodze mu z miksturami, co wcale nie jest czymś niespotykanym. Dopiero przy stoliku, próbując pośród fiolek zidentyfikować tą właściwą - na węch, otwierając je, unosząc i przesuwając nad nimi dłonią w celu zagarnięcia zapachu do siebie, bo powtórzone po wielokroć przestrogi Charlene pamiętam dobrze, nawet jeśli wtedy wybrzmiewały odnośnie perspektywy odetchnięcia żrącym oparem nieudanego specyfiku - układam sobie w myślach, co tak naprawdę widziałam. Różowo-fioletowe opary. Coś, o co w pierwszej sprzyjającej chwili wypadałoby zapytać doświadczoną alchemiczkę, tak dla pewności. Widziałam ją wśród uczestników, dobre i to, nawet jeśli nie zdarzyło mi się jeszcze wypytywać jej o trucizny. Zapach dobywający się z maleńkiej buteleczki faktycznie okazuje się znajomy, potwierdza początkowe, powzięte na podstawie opisu podejrzenia. Eliksir lodowego płaszcza. Widząc, że towarzysz łowów na skarby bez wahania wkracza między płomienie, chroniony mocą czaru, bezzwłocznie wypijam miksturę. Przeszywający chłód - tak miało być - ponagla mnie do szybszego pójścia w jego ślady, więc również wkraczam do płonącego kościoła. Ciekawe wrażenie, widzieć ogień, móc bezpiecznie go dotknąć, bez szkody przejść przez płomienie, mając więcej czasu, pewnie zmarnowałabym go na sprawdzanie możliwości mikstury w praktyce, tym bardziej, że budynek nie grozi zawaleniem - zamiast tego chwytam jeden z kluczy, przelotnie zastanawiając się, czy te same wskazówki przytwierdzone są do wszystkich, swoją odczytuję więc na głos. A później dodaję, bo nawet nie muszę wyciągać z kieszeni mapy:
- Dumny, skrzydlaty strażnik witający spragnionych - czyli wygląda na to, że zmienimy otoczenie na przyjaźniejsze, kierunek pub.
Benjamin ma szansę to zakwestionować i się ze mną nie zgodzić, ale jestem pewna, że następny punkt programu to właśnie Rozbrykany Hipogryf. Zabieram znalezisko ze sobą i odwracam się w kierunku wyjścia z ogarniętego płomieniami budynku, spodziewając się, że i tak błyskawicznie mnie dogoni. To jednak dłuższy spacer, zanosi się na dalsze brnięcie w śniegu.

| zt x2?



Fate is a very weighty word to throw around before breakfast.

Jennifer Leach
Jennifer Leach
Zawód : wróżbitka
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Take a rest and the world catches up with you. Lesson in life—keep moving.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Przeklęty kościół - Page 2 VWC8X3m
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7551-jennifer-leach https://www.morsmordre.net/t7572-cisza https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7571-skrytka-bankowa-nr-1808 https://www.morsmordre.net/t7570-jennifer-leach
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]28.09.19 6:43
stąd

Poszukiwanie skarbu

Steffen zmierzał do kościoła energicznym krokiem, czując wewnętrzne ponaglenie z powodu ograniczonego czasu zabawy. Jak daleko zaszły już inne drużyny?!
Miał nadzieję, że Jackie nadąża. Prawdę mówiąc, celowo starał się iść o krok przed nią, bo miał nadzieję, że jego szczurze piski na cmentarzu nie wzbudziły jej podejrzeń. Dość, że skompromitował się, powtarzając plotki z "Czarownicy" jako słowa niewydanego jeszcze "Proroka"!
Usiłował odgonić od siebie też niepokojące myśli o stadzie szczurów, żerującym w Dolinie Godryka. Może nikt nie zauwazy jego nowych przyjaciół?
Jak zawsze, gdy był zestresowany - gadał.
-Łuna pożaru jest oczywista, to jedyne miejsce, które tutaj płonie! A słyszałaś legendę o czarownicy, która wszystkich tutaj przeklęła? Spalono tutaj jej córkę, charłaczkę! Znałaś kiedyś jakiegoś charłaka? - on od niedawna tak, ale to tajna informacja. Tylko Brendan i Bertie wiedzieli o uratowanej Mindy. -To musi być straszne, wychować się jak czarodziej, a nie móc czarować! Zastanawiam się tylko, czemu ta jej mama rzuciła klątwę, ale wcześniej nie pomogła jej uniknąć stosu, coś nie gra w tej legendzie, nie?


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Przeklęty kościół
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach