Wydarzenia


Ekipa forum
Przeklęty kościół
AutorWiadomość
Przeklęty kościół [odnośnik]17.07.17 1:47
First topic message reminder :

Przeklęty kościół

W lesie, kawałek drogi za zamieszkaną częścią Doliny Godryka znajduje się stary kościół. Mugole nie są w stanie dotrzeć do tego miejsca, nie widzą także płomieni, które od czasu do czasu wzbierają na sile i czasem - choć bardzo rzadko - z odległości są dostrzegalne nad lasem.
Zbudowany przez okolicznych mieszkańców w siedemnastym wieku kościół stał się miejscem okrutnych wydarzeń. Dziewczyna oskarżona o czary została spalona żywcem. Młoda kobieta faktycznie pochodziła z magicznej rodziny, sama jednak nie posiadała daru - dlatego nie była w stanie się bronić.
Jeśli wierzyć legendzie jej matka, potężna czarownica rzuciła na to miejsce klątwę, odpowiedzialnych za okrutny czyn ludzi zamykając w środku i zabijając w budowli, która płonąć ma bez ustanku przez tysiąc lat.
Ile z tej historii jest prawdą - najpewniej nigdy się nie dowiemy. Legendę o czarownicy z lasu znają nawet mugole, od czasu do czasu usiłujący odnaleźć budynek, jednak nie będący w stanie. Dla nich jest to tylko miejscowa bajka, czarodzieje faktycznie mogą dostrzec to miejsce, od którego bije gorąco, a płomienie niewątpliwie są prawdziwe i zdolne zrobić krzywdę żywej osobie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przeklęty kościół [odnośnik]20.01.21 19:13
-Może uzdrowiciel powinien na to zerknąć? Poza stłuczeniami, nie uderzyła się lady w głowę przy tak gwałtownej zmianie lokalizacji? - upewnił się troskliwie, pieczołowicie pracując nad swoją pozą rycerza na białym koniu. Nie znał się zupełnie na leczeniu ani anatomii, ale kojarzył, że urazy głowy są niebezpieczne i że potrafią dać znać o sobie z opóźnieniem. Lady Shacklebolt mogła czuć się dobrze, ale co jeśli potem dopadną ją zawroty albo bóle głowy, pod jego opieką? O wiele bezpieczniej będzie triumfalnie odeskortować ją do Munga, spotkać się tam z jej ojcem i uścisnąć mu rękę... o tak, to dobry plan.
Pohamował zdziwienie, gdy przyznała, że nigdy nie była w Dolinie Godryka. Nauczył się utrzymywać pokerowy wyraz twarzy i dostrajać okazywane emocje do okazji i rozmówcy. Tym razem nadał tonowi wystudiowaną nonszalancję i wygłosił odpowiednio neutralny, a zarazem poprawny światopoglądowo komentarz:
-Niegdyś było to piękne i historyczne miejsce, ale teraz... - wzruszył smętnie ramionami, mrużąc oczy z dezaprobatą. -Pod panowaniem Abbotów atmosfera stała się nadzwyczajnie promugolska, a ostatni Sylwester był współorganizowany przez nielegalną gazetę. - westchnął, mając na myśli oczywiście Proroka Codziennego. -Nie bywam w centrum, nie w obecnym... klimacie politycznym, ale to miejsce jest puste i posiada ciekawą historię. - dodał pośpiesznie, nie chciał aby kojarzono go z bywaniem w promugolskiej Dolinie. -Badam je dla Ministerstwa - ten ogień płonie nieprzerwanie, nie rozprzestrzeniając się w okolicy kościoła. Jak podobałby się lady w... innym miejscu, gdyby znaleźć sposób na odwzorowanie samego efektu, bez tej posępnej aury? - zagaił z żywym zainteresowaniem. Jego pomysł podpalania mugolskich zabytków był jeszcze bardzo wstępny, ale i na tym etapie warto zbadać reakcje publiki. I to nie byle jakiej publiki, samej szlachcianki z konserwatywnego rodu - ale zarazem nie na tyle ślepo lojalnego Ministrowi (jeszcze nie...), by jej słowa były przymilne, czy interesowne.
-Ten kościół to miejsce kaźni młodej czarownicy, brutalnie pojmanej przez mugoli i spalonej żywcem. - podzielił się z Safią opowieścią, starannie pomijając fakt, że ofiara była charłaczką. -Posępna aura to pewnie pozostałość po żałości i gniewie jej matki, która rzuciła czar na budynek... ale sam ognisty czar można by wykorzystać... inaczej. - zauważył.
-Dziękuję, dobrze. Faktycznie mamy sporo pracy, stolicę trzeba zabezpieczyć jak najprędzej, ale nasze wysiłki odnoszą pożądane efekty. A jak miewa się milady? Poza niefortunną... przygodą?


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 4 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]24.01.21 17:00
Pochłonięta w chwilowym zamyśleniu starała się przypomnieć, czy rzeczywiście podczas którejś niechcianej wymuszonej teleportacji nie uderzyła się w głowę. Ale im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej dochodziła do wniosku, że najwyraźniej z emocji i zmęczenia niewiele pamiętała ze swoich podróży. Pamiętała miejsca i twarze, na ten moment jednak szczątki rozmów migotały od niechcenia w pamięci czarownicy. Propozycja udania się do uzdrowiciela właściwie nie była nowością, wszak tych miała już dwie, ale zarówno wtedy, jak i teraz, szczerze wątpiła w powodzenie tej misji. Do najbliższego uzdrowiciela było daleko, a gdy w grę wchodziły eliksiry, których czasem nie było ot tak, od ręki...
Nie zdążę do niego dotrzeć, panie Sallow – powiedziała więc, nieco zgorzkniale, ale uśmiechnęła się dziękczynnie dla złagodzenia swojego tonu. Nieobeznana ze światem zawodowym mężczyzn i ich podchodami nie pomyślała nawet o tym, że za propozycją Corneliusa stało coś więcej, niż czysty altruizm i obawa o jej zdrowie, ale czy to było w tej chwili w ogóle istotne?
Z ciekawością za to wysłuchała opowieści urzędnika, szybko odnajdując przyczynę dziwnego samopoczucia – od zawsze odnosiła wrażenie, że dzięki uprawianej sztuce voodoo czuła, widziała i słyszała więcej, niż przeciętna czarownica, a takie sytuacje jedynie utwierdzały ją w tym przekonaniu. Oczywiście nie mówiła tego na głos, wszak poza kręgiem bliskiej rodziny nikt nie wiedział o praktykowaniu białej–czarnej magii w sposób inny niż uczone w szkole, dlatego uśmiechnęła się kurtuazyjnie, wbijając wzrok niekulturalnie pod stopy. Dumnie wyprostowana sylwetka nie sprawdzała się podczas spacerów wyboistymi, leśnymi ścieżkami a upadków w dniu dzisiejszym miała już dość.
Czy ten ogień może zrobić krzywdę? – spytała może odrobinę głupio, nie chciała jednak od razu odpowiadać na zadane pytanie. Tym razem ukryty sens czyhający za słowami Corneliusa zrozumiała dość dobrze: podpalić mugolskie budowle na znak wygranej wojny, ale z drugiej strony, czy spalenie czegokolwiek nie zniżyłoby ich do poziomu tych, którzy palili ich przodków przed paroma wiekami?
Dziękuję, poza dzisiejszym dniem miewam się całkiem dobrze; pierwszy raz od pogrzebu siostry odnalazłam w sobie szczere chęci do tworzenia eliksirów i talizmanów. Ponoć to znak oswojenia się ze stratą, jeśli wierzyć starszym... osobiście skłoniłabym się ku podniosłemu stwierdzeniu, że czas leczył rany a życia zmarłym nie zwrócimy marnując swoje – odparła spokojnie, choć niezwykle śmiało, wiedząc doskonale, że nawet pan Sallow – jako współpracownik lorda Shacklebolta – słyszał o tragedii, która niejako przyczyniła się do przełożenia zaręczynowych planów ze Stonehenge i wielu innych, o których pojęcia nie miała.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]24.01.21 21:39
-Jak to nie? - zapytał ze zdziwieniem, nieświadom, że Safii nadal nie opuściła czkawka. Podobna przypadłość nie męczyła go od bardzo dawna, zapomniał, jak nagłe, męczące i dezorientujące potrafią być teleportacyjne zrywy. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie ewentualną przyczynę jej problemu i zamrugał, powoli rozumiejąc. -Czkawka jeszcze... nie minęła? Próbowała milady wstrzymać oddech? - lub dać się przestraszyć? Powstrzymał drugą sugestię, płonący kościół był wystarczająco straszny. Nie znał się na zdrowiu (choć może powinien, w końcu wkraczał w wiek średni, a patrząc na własnych rodziców - niedługo zacznie dopadać go hipochondria) ani na subtelnej różnicy między zwykłą i magiczną czkawką, więc jedynie hipotetyzował. Z dużą pewnością siebie, a jakże. W końcu był wprawiony w wygłaszaniu i wymyślaniu frazesów, w które nie wierzył, w składaniu obietnic, których nie mógł dotrzymać, w odgrywaniu emocji, których wcale nie czuł. Czymże w obliczu tego wszystkiego było wymądrzanie się na tematy magiczno-medyczne?
-Na to wygląda. Gorąco jest prawdziwe, czyż nie? Przed chwilą wrzuciłem tam gałąź i chyba spłonęła. To byłby dobry znak ku temu, by nie zbliżać się do... nieodpowiednich budowli czy monumentów. - zadumał się, usiłując nie okazać pełzającego pod skórą strachu. Nie lubił ognia, bał się go odkąd ujrzał w płomieniach śmierć własnego brata. Jego własne gusta jednak się nie liczyły - szukał sposobów na to, by propaganda Ministerstwa stała się jeszcze bardziej płomienna, a mugolskie pomniki efektownie przepadły w mroku zapomnienia. Z niezadowoleniem uświadamiał sobie, że nie rozumie niestety działania klątwy nałożonej na to miejsce, że będzie musiał wrócić tutaj z runistami i numerologami. I to dyskretnie - lepiej nie pokazywać się otwarcie na ziemiach Abbottów jako ministerialna delegacja.
Nie wiedział jeszcze, że nie zdąży, odwlekając ten przykry obowiązek aż do jesieni.
-Tworzy milady talizmany? - zapytał, a oczy rozbłysły mu chciwie. Proszę, proszę, czego to można dowiedzieć się o arystokratkach i ich hobby. -Również dla... innych? Jeśli kłopotem nie byłoby drobne zlecenie dla przyjaciela rodziny... - zagaił, arogancko przedstawiając się jako niemalże kolega jej ojca. Pracowali razem, ale Cornelius marzył oczywiście o większej zażyłości. Marzył też o amulecie, pozwalającym lepiej skupić się na legilimencji - czytał kiedyś o takim cacku i niezmiernie go pragnął.
-To mądre słowa. - przytaknął, musząc teraz wprawić w szlachciankę w dobry humor i utwierdzić w niej przekonanie o swej mądrości, zagrać na chęci wspomożenia go z talizmanem. -Składałem już kondolencje lordowi Shacklebolt, ale proszę przyjąć najszczersze wyrazy współczucia. - tragedia już nieco ostygła, ale na odpowiednie słowa nigdy nie było za późno, czyż nie?
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 4 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]24.01.21 21:57
Czkawka teleportacyjna jest oporna na takie metody. Niestety – westchnęła niby rozżalona, chociaż tak naprawdę dopiero teraz zaczęła zastanawiać się dlaczego o tej dolegliwości mówiło i wiedziało się tak mało, skoro była żywym przykładem potwierdzającym, iż nie była to tylko legenda dla postraszenia niegrzecznych dzieci. Być może powinna wyciągnąć wnioski z rozmowy z Evandrą i wyruszyć w świat z kampanią na temat chorób, o których się nie mówi a potrafią zaskoczyć znienacka – wprawdzie nie była to dziedzina naukowa, ale kto wie, może istnieli w świecie badacze zajmujący się szukaniem powodów i sposobów przede wszystkim na podstępne choroby czarodziejów?
Na całe szczęście nie musiała odpowiadać na podstępne pytanie dotyczące podpalania budynków w mieście, gdy temat talizmanów – poruszony zupełnie mimowolnie – nadszedł z ratunkiem. O nich mogła opowiadać godzinami, niezrażona kręceniem nosa rozmówcy, bo po prostu nie traktowała ich jedynie w kategorii pracy a dalszego poszerzania horyzontów i rozwijania siebie. Była wprost przekonana, że jej ród był jedynym, który zajmował się tą magiczną dziedziną lub co najmniej ją zapoczątkował, wszak talizmany nijak miały się do angielskiej kultury, a do kultury, z której ona się wywodziła. Nie dopuszczała więc do siebie myśli, że mogło być inaczej.
Talizmany są praktyką popularną w kraju, z którego pochodzę, panie Sallow – przypomniała z przyjaznym uśmiechem, że nie urodziła się w Anglii, lecz dosłownie na drugim końcu świata i jedynie praca lorda ojca była powodem, dla którego jej stopy stanęły na tych ziemiach – tworzę dla tych osób, które w nie wierzą; proszę zauważyć, że czarodzieje sceptycznie podchodzą do zapisów runicznych, a przy tym do talizmanów, których moce nie są wyłapywane gołym okiem – co innego zaklęcia, eliksiry... a talizmany i wróżby? Można było wierzyć lub nie, kochać albo nienawidzić, nic pomiędzy. – Jeśli jest pan zainteresowany, to nie widzę żadnego problemu, najpierw jednak uporam się z czkawką; kto wie ile czasu mi zostało – zbyła uprzejmym milczeniem składane kondolencje i zapewnienie co do mądrości wypowiedzianych słów; tak naprawdę stała się odporna na wszelkie wyrazy współczucia, które traktowała na równi z pytaniem o pogodę. Nim zdołała dodać więcej, poczuła nieprzyjemne szarpnięcie i w konsekwencji czknięcie, po którym zniknęła z cichym pyknięciem.
Hep!

zt



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]24.01.21 22:43
-Och, jaka szkoda. - odpowiedział tylko, usiłując niepewnie zamaskować własne zażenowanie. Powinien chyba to wiedzieć, albo nie wymądrzać się przy kobiecie, która wiedziała o własnej przypadłości więcej od niego, przypadkowego obserwatora. Przecież to było zresztą logiczne. Dał się porwać własnej dumie, obnażając z niekompetencją. Argh. Zmusił się do uprzejmego uśmiechu, usiłując załagodzić ewentualne faux-pas. Nie lubił nie wiedzieć.
-Angielscy czarodzieje podchodzą ze sceptycyzmem do zbyt wielu rzeczy, uparcie ignorując czasem prawdziwy potencjał magii, nawet jeśli mają go tuż przed własnym nosem. - odpowiedział natychmiast, tym razem z prawdziwym natchnieniem. Może i nie wierzyli w magię uprawianą przez przodków Safii, ale to nie ich jedyny grzech. Unikali przecież również legilimencji, spychając potężny talent na granice przestępczego półświatka. -W mojej opinii ten sceptycyzm jest niestety zakorzeniony w zbyt bliskich kontaktach z mugolską kulturą, w zbytniej... rezerwie, niestety typowej dla naszego chłodnego, północnego temperamentu. - westchnął teatralnie, gotów uwierzyć, że sam jest spontanicznym, przesądnym romantykiem o południowym sercu. W talizmany jednak wierzył, jak we wszystko, co mogło dopomóc mu w doskonaleniu swej największej pasji.
-Mam nadzieję, że niedługo nasza... kultura i granice tolerancji zmienią się na lepsze. - uśmiechnął się wymownie, bacznie obserwując lady Safię. Gdy zgłosi się do niej po talizman, będzie musiał zdradzić się ze swoim talentem do legilimencji. Gdy władza Malfoya się umacniała, szczególne zdolności Corneliusa były coraz mniej problematyczne. Tolernacja dla wszystkiego, związanego z czarną magią i bólem rosła, a choć legilimencja nie miała nic wspólnego z czarnoksięstwem, to w Ministerstwie zaczęto patrzeć na nią przychylnie. Była użyteczna. Wątpił, by zgorszyła lady Shacklebolt i jej ojca, ale wolał odpowiednio przygotować grunt, rzucić kilka patriotycznych aluzji.
Otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale wtem lady Safia najwyraźniej wykrakała, że nie ma za dużo czasu i... znikła. Westchnął ciężko, rozumiejąc, że nie dane będzie mu być dziś rycerzem na białym koniu. Rzucił ostatni rzut oka na kościół, raz jeszcze wzdrygnął się na widok płomieni i z ulgą opuścił to przeklęte miejsce.

/zt
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 4 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]04.02.21 1:47
|7 stycznia

Przed przybycie w okolicę przeklętego kościoła, załatwił jeszcze kilka spraw na obrzeżach samego miasta. Choć tereny Somerset były spokojniejsze od innych hrabstw na mocy współpracy nestora Prewettów oraz Abbottów, tak jednak Anthony nie czuł się za wygodnie z myślą o tym, że miałby przechadzać się w biały dzień rynkiem Godryka. Blisko pół roku przemykania między uliczkami rzutował na jego zachowanie, a doświadczenia wyniesione z Tower jedynie podsycały tę dziwną niewygodę, ostrożność i dziś. Spoglądał z ziemi na niebo wypatrując, czy przypadkiem czarownica nie miała przybyć przed czasem. Z kwaśną miną żuł przy tym suchy, razowy chleb, jakby to był smutny obowiązek i konieczność w jednym - nie było to w zasadzie tak dalekie od prawdy.
Kiedy zbliżała się godzina spotkania dosiadł towarzyszącego mu skrzydlatego wierzchowca. Skóra wokół wciąż gojącej się rany na brzuchu napięła się boleśnie. Zafurkotał pod nosem zachęcając zwierzę by zaczęło poruszać się w stronę rzadszej w rozłożyste korony drzew połacią lasu. W kilku kolejnych susach poderwało się wraz ze swoim jeźdźcem w powietrze. Skamander zataczał dość ciasne i niskie okręgi wypatrując na horyzoncie czarownicy. Zaczynało zmierzchać. Nim dotrą w okolice Lynmouth pora powinna być już idealną. Trudno było mu wycenić jak bardzo aroganccy i niechlujni są w swych obowiązkach potencjalni szmalcownicy, lecz skoro nie przejmowali się tym, że ktoś mógł zrozumieć i zobaczyć co robią Skamander widział ich jako ludzi aroganckich, pewnych siebie - czy słusznie...? Czy kryło się za tym coś więcej niż poczucie niekaralności? Anthony nie chciał za dużo zakładać z góry. Torba wypełniona eliksirami i szczęśliwą butelką ognistej Macmilanów miała go jednak przygotować na większość potencjalnych niespodzianek.
- Cześć - zrównał lot po tym jak się spotkali - Słyszałaś o tych szmalcownikach coś więcej niż zawarłaś w liście? - zagaił na początek spoglądając na nią pytająco - Będziemy wypatrywali smug palenisk, dymu, zapachu gotowanych potraw z obrzeży miasta. Jak się uda - lądujemy i sprawdzamy już z ziemi. Jeżeli będą to dźwięki walki próbujemy w pierwszej kolejności rozeznać się w liczebności, a potem dopiero podejmujemy działania. Co najmniej co dwie godziny będziemy robili przerwę. Rozumiesz? - Czy coś z tego co mówił było nie jasne? Patrzył przy tym na nią wyceniając jej kondycję i nastawienie. Sam nie promieniał tym pierwszym, lecz zdecydowanie na poważnie podchodził do zaproponowanej przez Wright akcji - oczekiwał tego samego.

|k6 na psychozę


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]04.02.21 1:47
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przeklęty kościół - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]08.02.21 2:10
Targały nią mieszane uczucia, ale wiedziała, że miało to więcej wspólnego z samą obecnością Skamandera niż podróżą do Somerset, w celu sprawdzenia, czy szmalcownicy, przed którymi uciekł Roger wciąż polowali na ludzi, jak na zwierzęta. Nie mogła mu jednak odmówić umiejętności i choć zdawała sobie sprawę, że w całym ich wspólnym towarzystwie znajdowało się wielu utalentowanych magicznie ludzi, to właśnie on miał mieć dla niej najmniej litości. To właśnie on miał jej pokazać, jak należy walczyć, nie widząc w niej ani przyjaciółki, ani zlepka wspomnień, nie kierując się uprzedzeniami ani pogłoskami. Wiedziała, że będzie surowy, wiedziała, że zezłości ją prędzej czy później, a ona da upust emocjom — i później będzie tego żałować, bo zamiast udowodnić mu, że nadaje się wymaluje mu przed oczami obraz niezrównoważonej, chaotycznej i gwałtownej. Taka właśnie była, choć chciała i próbowała być inna.
Zabrawszy ze sobą eliksiry, które wskazał jej w liście, ubrawszy cienką pelerynę i gruby sweter, ucząc się na własnych błędach pod spódnicę założyła spodnie, na wypadek, gdyby postanowił powtórzyć ostatnie wyczyny treningowe — wątpiła jednak, by któryś z przeciwników to zrobił, jeśli a nich się natkną; wsiadła na miotł i ruszyła w stronę kościoła, który jej wskazał. Dostrzegła go w powietrzu na wyjątkowo okazałym i naprawdę pięknym latającym koniu. To na nim zwróciła uwagę w pierwszej chwili, kiedy podleciała bliżej. Głos Skamandera przedarł się przez wiatr, który zaświszczał jej w uszach, ale musiała skupić się wpierw na utrzymaniu równowagi. Potężne skrzydła podrywały powietrze, wprawiały je w ruch. Czuła drgania pod miotłą, chwyciła się jej mocniej, ruchem ciała przesuwając torbę bardziej na plecy.
— Tak, nie chciałam pisać wszystkiego. Roger, to ten chłopak z listu powiedział, że to zwolennicy Sam Wiesz Kogo. Ponoć trzymają się w grupie trzyosobowej, czarodzieje mniej więcej w naszym wieku, może starsi. To znaczy w moim — poprawiła się szybko, zerkając na niego. — Wiem, że lubują się w... odcinaniu głów. Roger twierdzi, że głównie robią to dla rozrywki, ale nie wiem czy to możliwe. Założę się, że gdyby rozpuścić plotkę o tym, że jesteś w okolicy to sami by do nas przyszli. — Uniosła bez, spoglądając przed siebie. Skamander jako przynęta brzmiał zaskakująco dobrze. Wystarczyło, by się zgodził.
Skinęła głową, gdy tylko przedstawił plan działania.
— Po co przerwę? — zdziwiła się, marszcząc brwi i spoglądając na niego z wyrzutem. Szkoda czasu, powinni dotrzeć tam jak najszybciej. Co prawda miała w torbie prowiant, na wszelki wypadek — na miejsce było dość daleko, ale nie zamierzała narzekać. Miotła dziadka, choć stara i wysłużona, nie była niewygodna. — Damy radę dolecieć tam za jednym zamachem.— Nie chciała przyznać, że przerwy, po cokolwiek miały być w jego towarzystwie będą jakieś nieznośnie. Ruszyła do przodu, wiedząc, że na skrzydlatym koniu szybko ją dogoni, może nawet wyprzedzi, ale nie zamierzała marnować energii na zbędne pościgi. Nie teraz.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Przeklęty kościół - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]10.03.21 22:12
Radził sobie z miotłą, lecz jeżeli w grę wchodziły wielogodzinne patrole lub znaczące odległości to nie był to środek transporty, który do niego przemawiał. Tym bardziej, kiedy nie wrócił jeszcze do pełnej formy. Czuł się pewniej i swobodniej dosiadając żywe zwierzak, którego umiejętności znał. Zaniżył nieznacznie lot zauważając, że miarowe ruchy rozłożystych skrzydeł utrudniają jej utrzymanie statycznej pozycji.
Uniósł nieznacznie jedną brew zastanawiając się za jak starego go uważała by miało to jakieś znaczenie czy byli bardziej w jego, czy jej wieku.
- Nie ma mowy - pogrzebał jej pomysł czując nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Wiedział, że Wright żywiła do niego niechęć, lecz w tym momencie postradała chyba zmysły - Jak rozpowiemy plotkę gdzie jestem to oni będą najmniejszym potencjalnym zagrożeniem - doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przyciągnąłby uwagę nie tylko tych o których wspomniała, lecz również wszystkich z okolicy, jak nie hrabstwa którzy próbowaliby szczęścia. Pomysł nie byłby zły, gdyby miała być to zorganizowana zasadzka i miałby do dyspozycji kilkunastu biegłych w walce aurorów z którymi mógłby zaplanować całe przedsięwzięcie, lecz teraz towarzyszyła mu furiatka strugająca miotły - co jeżeli ściągniesz w ten sposób prócz nich pięciu innych, bardziej zdeterminowanych? Nie przemyślałaś tego w ogóle - stwierdził przyglądając jej się surowo z dużą dozą uwagi. Było w tym coś z nieufności bo zdecydowanie podobnym pomysłem nie mogła sobie tej u niego zaskarbić - To my musimy znaleźć ich. To my musimy wiedzieć kogo i w jakiej grupie atakujemy. Jesteśmy tylko we dwoje - przypomniał jej. On sam choć posiadał ponadprzeciętne umiejętności w posługiwaniu się urokami to ona musiała nadrabiać lukę w obronie swoimi. Jak bardzo jednak mógł na nich polegać jeżeli sytuacja się skomplikuje...? Nie wiedział - Myśl bo ktoś prócz na mojej głowie, zarobi również na twojej - nakazał sucho wyraźną reprymendą dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że być może po części taki właśnie miała plan. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co o nim myślała, jak go postrzegała. Prawdopodobnie byłaby jedną z tych, która z ulgą przyjęłaby wiadomość, że nie stąpa już po tym globie.
Zmarszczył gniewnie brwi popędzając aetonana by ponownie zrównać z nią lot.
- Nie skończyłem. Nie pytałem też czy chcesz by były tylko oznajmiałem, że będą. Nie powiedziałem, że nie dolecimy bo nie ma żadnego konkretnego miejsca do którego lecimy - podważał i porządkował całą ją bezmyślność, którą emanowała. Mogła tak się zachowywać na treningu, lecz teraz była na misji z nim, a on nie zamierzał tolerować takiej postawy bo zwyczajnie nie zamierzał dla jej kaprysów nadstawiać życia - Przeszukujemy okolicę w poszukiwaniu ludzi o których mówiłaś. Tyle - mogło to zająć dwie godziny, mogło dziesięć, mogło kilka dni - Masz się podporządkować i słuchać albo po prostu wrócić do domu i przestać marnować tu mój oraz swój czas. Rozumiesz? - Spytał twardo, dosadnie dając spojrzeniem i postawą do zrozumienia, że istniała jedynie jedna poprawna odpowiedź - Nie słyszę, Wright - miała to powiedzieć


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]20.10.23 19:50
12 sierpnia
Wydarzenia ostatniego miesiąca doprowadziły go do dziwnego miejsca w którym dotychczas wyznawane wartości i zasady uległy lekkiemu zachwianiu. Dziwka fortuna jednoznacznie udowodniła mu, że na pogrzebanie relacji rodzinnych nie ma szans, a on sam ― mimo usilnych starań w tej materii ― zamiast się oddalać, to się przybliżał. Swego rodzaju momentem przełomowym było dla niego spotkanie u Lety, gdzie los posłał także Hectora, który mógł go poskładać do kupy. Coś… nie do końca wiedział, jak to nazwać i czy chce to nazywać w ogóle, ale jakaś rzecz, dotychczas zespolona z jego duszą, jakby nagle straciła swój ciężar, pozwalając mu wziąć pod uwagę perspektywę w której faktycznie ma rodzinę. Ludzi do których może się zwrócić, nawet jeśli jedno z nich jest przebrzydłym uzdrowicielem i przemądrzałym magipsychiatrą w jednym, a drugie… no właśnie. To drugie.
Z Letą łączyłą go skomplikowana relacja, której początek narodził się także wśród drzew, pod całunem leśnej aury, lata temu. Nigdy nie odważył się nawet pomyśleć głębiej o uczuciach, nigdy nie chciał tego nazwać ani nadać temu konkretnego kształtu. Było dobrze tak, jak było, choć dostrzegał, że czasem ją to męczy. Że czasem chciałaby żeby został, zamiast wymykać się w środku nocy. Że chciałaby, żeby przestał szlajać się po Nokturnie. Że chciałaby, żeby był ojcem dla swojego syna, ojcem, nie wujkiem.
Pod przeklęty kościół przywiodła go lokalna historia, która nierozerwalnie łączyła się z jego rodziną ― Letę przecież dotyczył ten sam problem, to samo przekleństwo… i czy w obecnej rzeczywistości czekał na nią ten sam koniec? Śmierć w dymie i duchocie, w śmiertelnym żarze szalejącego ognia? Śmierć, której pośrednio są winni także jej bliscy? W historii dziewczyny zawiodła matka, choć podobno władała potężną mocą; czy tu i teraz miałby zawieść on? Wygodnie trzymał się neutralnej strony, równie wygodnie uciekał na Nokturn, ale Merlin mu świadkiem, stawał w obronie rodzeństwa nie raz i nie dwa, a lwia odwaga nadal tliła się gdzieś w jego sercu, choć przygnieciona gruzami doświadczeń i historii.
Zacisnął dłonie, rozluźnił je.
Kurwa ― podsumował swoje przemyślenia i zirytował się brakiem jednoznacznego rozwiązania. Na granicy myśli majaczył cień postawy dawnego Victora, chłopca z domu na wzgórzu, ale resztę umysłu brał we władanie pragmatyzm. Nikomu nie pomoże, jak będzie kurwa martwy. Poza tym, co mógł robić innego? Potrafił mordować, tylko tyle. W mundurze brygadzisty, w wytartym płaszczu pospolitego zbira, w eleganckiej szacie. Morderca zawsze pozostawał tylko mordercą.
Przymknął oczy, głęboka zmarszczka przecięła jego czoło, ale dalsze rozmyślania przerwał cichy trzask gałązki. Tknięty paranoją Victor momentalnie dobył różdżki i płynnie odwrócił się, wycelował w intruza, ale… ale intruz był tylko kobietą. Niepozorną, całkiem miłą dla oka i raczej niegroźną.
Szukasz czegoś? ― spytał całkiem obcesowo, ani myśląc, że ma przed sobą najprawdziwszą damę. ― Kim jesteś?[bylobrzydkobedzieladnie]


Soul for sale



Ostatnio zmieniony przez Victor Vale dnia 10.12.23 14:20, w całości zmieniany 1 raz
Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]03.11.23 16:13
Czasami zdawało mi się, że tajemnicza gwiazda promieniują na sklepieniu tak głęboką, intensywną poświatą to dar ognia. Znałam legendy o końcu świata, kiedy to ziemię skuć miał lód, a niebo rozpalić miało się piekielnymi mocami. My byliśmy jednak czarodziejami, my nie lękaliśmy się ognia, pozostawaliśmy odporni, oczarowani, zdolni przezwyciężyć groźbę, która dla mugoli wydawała się widmem rychłej śmierci. Kiedy spoglądałam przez okno pokoju ulokowanego na piętrze skromnego domostwa, widziałam i kometę i ognistą, dymną smugę mknącą chętnie wprost w morze podniebnej czerwieni. To było za rzędem bujnych drzew, wciąż gdzieś w dolinie. Obietnica płomienia zdawała się owijać wokół ostrej wieżyczki – znałam to miejsce. Co jakiś czas odżywało szeptem niebezpiecznej opowiastki o kobiecie oskarżonej o czary, o kobiecie, którą próbowano spalić. My, dzieci Wendeliny pozostaliśmy niespaleni, nas ogień nie parzył, nas ledwie łaskotał. Tak opowiadała mi babka, kiedy w godzinie wielkich burz nie dane mi było usnąć w dziecięcej komnacie. Tym razem jednak czarujące płomienie wołały. Och, przysięgam, że słyszałam pieśń żaru niosącą się przez setki metrów. Nie bez przyczyny naznaczona przekleństwem świątynia jaśniała właśnie dzisiaj. Nie zawsze tak było. Przechodziłam tamtędy wiele razy. Kiedyś Louis dopytywał, dlaczego przyglądam się tak uporczywie lasom. On nie widział. Zaś ja dopatrywałam się w tym miejscu dziwnej namiastki własnego dziedzictwa. Ono, choć pozornie utracone, rozpalało się we mnie niezmiennie. Nie musiałam być formalną członkinią rodu, rozpuszczone we krwi geny parzyły, przypominając mi o dziejach, dzięki którym przyszłam na świat. Wciąż czciłam skazaną na ognisty stos przodkinię, wciąż wzruszałam się na widok przyłapanej na gorącym kamieniu salamandry. To nie umarło.
To mnie wygnało z chatki, nakazało pochwycić pelerynę z salamander i przykryć nią ramiona, nawet jeżeli w cieple lata nie była potrzebna. Kroki przyciągały się do źródła, do tajemnicy. Lubiłam rzeczy niezwykłe, wprost ukochałam baśnie i legendy. Tyle razy oglądany kościół nigdy nie wyglądał tak samo. Leśnym traktem, może nawet dość rozkołysanym chodem, dotarłam wreszcie w pobliże magicznej budowli. Z boku udało mi się ujrzeć zamyślonego mężczyznę. Obcy, wielki i dość ponury. Czy i jego też przyciągnął widok ożywionych miejscowych podań? Czy i on odczuwał na skórze magię spływających z wieży iskier? Nie znałam odpowiedzi. Podeszłam więc bliżej, ostrożnie, medalion z salamandrą czaił się tuż pod materiałem kołnierza. Peleryna broniła mnie przed uszczypliwością płomyków, choć nawet i bez niej odważyłabym się wejść głębiej – pewna, że niegroźne mi są klątwy tego miejsca. Czy nieznajomy zamierzał wejść do środka? Wydawało mi się, że przed nikim nie otwierały się te bramy. Czy może potrzebował pomocy? Nie znałam jego historii, ale odejść również nie potrafiłam.
Padło nieprzyjemnie brzmiące pytanie, na które przecież mogłam prędko odpowiedzieć. Im dłużej jednak o tym myślałam, tym bardziej utwierdzałam się w myśli, że nie – zupełnie nie można w oczywisty, krótki i prędki sposób nakarmić ciekawości mego towarzysza.
- Poczułam, że muszę tutaj przyjść – wyjawiłam więc wielki sekret, a jego uczynić miałam wkrótce wyjątkowym powiernikiem. Choć gdybym miała wybierać, wolałabym, by wyglądał nieco przyjemniej. Może namiastka dobrej rozmowy uczyni jego profil mniej szorstkawym? – Mam na imię Bella, mieszkam niedaleko stąd. Smugę dymu widać chyba w całej dolinie. Nie mogłam się powstrzymać… w widoku tego miejsca jest coś niezwykle przejmującego, czyż nie? Bliskie są mi legendy ognia, legendy płomieni – wymówiłam żywiołowo, podchodząc jeszcze bliżej kościelnych wrót. Na twarzy czułam drażniącą obecność pożaru. – Jest niezmierzony, potężny, rodzi i zabiera. – Westchnęłam, nie powstrzymując ciała przed pogodnym rozkołysaniem się. Peleryna zafalowała, kaptur opadł na plecy, prezentując morze złocistych fal. – Widziałeś kiedyś, by płonął tak bardzo? Ma taką smutnawą historię... – zapytałam, obracając lekko głowę w jego stronę. Pewnie założyłam, że należał do grona okolicznych mieszkańców i wcale nie oglądał świątyni ten pierwszy raz.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Przeklęty kościół - Page 4 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]10.12.23 14:28
Uniósł brwi w którym wyrazie uprzejmego zwątpienia. “Poczuła, że musi tutaj przyjść”? Dobre sobie. Sceptycyzmu ― przynajmniej otwarcie ― nie okazał, wsłuchując się w kolejne słowa. Brzmiała trochę jak nawiedzona wróżbitka z jednego z fikuśnych lokali w okolicy Zapomnianych Córek, ale coś ― być może zdrowy rozsądek albo okruch uprzejmości ― nie pozwolił mu wymówić tej sugestii na głos.
Victor ― przedstawił się krótko. Instynktownie obrócił różdżkę w palcach, ale Bella nie zrobiła kompletnie nic. Nie wydawała się nawet specjalnie przerażona bandziorem w okolicy płonącego kościoła. Opuścił zatem różdżkę, wsunął ją do skórzanego uchwytu przy pasku.
Odwrócił głowę w stronę kościoła, przeciągnął niezadowolonym spojrzeniem po skruszonej bryle budynku, po jęzorach ognia. Żywioł był potężną siłą, ale niespecjalnie potrafił odnaleźć w nim jakieś mistyczne piękno. Dla niego ogień był tylko narzędziem, sposobem na dotarcie do celu.
Nie wiem co tam widzisz, ale dla mnie to zwykły budynek ― wzruszył ramionami, niezdolny do wyobrażenia sobie czegokolwiek więcej lub choćby podjęcia próby spojrzenia na miejsce inaczej niż z poziomu bolesnego realizmu.
Spojrzał na nią kątem oka, na pomarańczową łunę rozlewającą się ciepłym kolorem na jej twarzy. Była ładna, uroda przywodziła mu na myśl wymuskane panny z dobrych domów, które miał okazję poznać jeszcze we wczesnej młodości, kiedy szczycił się dobrą posadą w Ministerstwie i koledzy raz od czasu dogadywali mu, że to już przecież pora na założenie rodziny.
Ciekawe czy jakąś miała. Ciekawe czy wiedzieli, że łazi po lesie i prowadzi filozoficzne dysputy z byle rynsztokiem.
Victor uśmiechnął się półgębkiem, rozbawiony własną myślą.
Widzę tę ruinę pierwszy raz na oczy ― przyznał bez ogródek. ― Mówisz o tej legendzie ze spaleniem na stosie? Faktycznie, nieciekawa ― burknął i zamilkł, nie wiedząc co jeszcze może powiedzieć. Wiedziony przedziwnym odruchem, uniósł dłoń, pozwolił by czerwony jęzor ognia smagnął jego skórę i natychmiast ją cofnął.
Hm. Myślałem, że to bardziej… iluzja ― mruknął z powątpieniem i rozmasował piekącą skórę. ― Zawsze się tak pali? Ktoś próbował to zgasić?


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]01.01.24 20:40
Wcale mi nie wadziło, że tajemniczy nieznajomy pozostawał oszczędny w słowie. Towarzyszyła mu dość ponura aura, być może kilka zaczepnych, świetlistych płomyków zdołałoby ożywić ten nieco przykry profil i wtrącić do nieodgadnionego spojrzenia dodatkową iskrę. Leczy czy tego pragnął? Z jakąż ulgą przyjęłam fakt, że zechciał zdradzić mi swoje imię. Widziałam jego różdżkę, lecz w bliskości ognia rzadko kiedy odczuwałam lęk. Wręcz przeciwnie, dodawał mi odwagi, pod skórą coś przyjemnie zaczynało się żarzyć, a moje usta naturalnie szukały drogi do porozumienia. – Miałam kiedyś wuja o tym imieniu. Co prawda na dworze bywał od święta, ale za każdym razem przywoził z podróży piękne pamiątki i wiele ciekawych opowieści… Victor, to bardzo ładne imię. Przynosi pomyślność – prawiłam głośno, w cieple i serdeczności, choć z boku być może wyszłabym na durną. Kiedy mówiłam, wcale nie wyszukiwałam jego oczu. Kierowałam uwagę na trawioną przez pożar budowlę. Zapach spalenizny upierdliwie drażnił gładki nosek, pozostając ostatnim wątłym upomnieniem. Jakże niewiele brakowało, bym nakazała pantofelkom wznieść się i zbliżyć do majestatycznego zjawiska. Och, Victorze, czy naprawdę nic nie czujesz?
- Ależ nie! Przypatrz się uważnie, spójrz, jak płomienne cienie ślizgają się po naszych sylwetkach. Popatrz głębiej. Czyż nie jest wspaniały? Daleko mu do niezwykłości, magia na wieki zagościła w tych starych murach – wyjaśniłam, na koniec wzdychając jakże dziewczęco, jakże niewinnie. Zupełnie jakbym opowiadała Victorowi o kolorach wiosennych łąk, a nie tragedii zatrzaśniętej w śmiercionośnym żywiole. Natura Selwynów nie ustępowała jednak wraz z chwilą wykluczenia.
Jego uśmiech zinterpretowałam jako dobry znak, nie lękałam się gorzkiego oblicza. Wojna pozwoliła mi dojrzeć wielu zmęczonych, brudnych i upodlonych ludzi, którzy wcale nie byli źli, ale po prostu zranieni. Ich krzywda wcale nie głaskała serca. Pragnęłam dobra dla każdego z nich, nikt nie zasługiwał na rany, a jednak coraz więcej z nas je nosiło. Głęboko, niewidocznie wypalały poupychane na dnie zapasy energii. Ten stan nie omijał nawet mnie, choć długo skłonna byłam prawić o własnym, niewyczerpalnym źródle mocy. – Mieszkasz w okolicy? Jeśli tak, zapewne dotąd omijałeś ten zakątek, albo… czasami w podaniach zasłyszeć można, że dla niektórych kościół pozostaje niewidzialny – stwierdziłam, pokrętnie sobie i jemu przy okazji tłumacząc, jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie miał okazji przyglądać się tym ruinom. – Och, czyli coś słyszałeś! – zareagowałam żywo, przenosząc tym razem całą uwagę na figurę tajemniczego nieznajomego. – Właśnie tak. Moją przodkinie spotkał podobny los, choć udało jej się uciec. W przeciwieństwie do tej biednej dziewczyny z doliny. – Westchnęłam, pamiętając, że przecież ten przypadek wcale nie był jedynym. Założycielka mojego rodu wyrwała się mugolom, wyrwała się z ognia i z ognia też uczyniła później wielką siłę swoich potomków. Czasem tęsknota łzawiła moje spojrzenie, lecz tak naprawdę nigdy nie chciałam tam powracać. – Ach, z pewnością wielu. Wciąż jednak przebudzają się w nim płomienie… To pewnie jakiś stary, silny urok albo klątwa. Czy się zraniłeś, Victorze? – Bystre oko uzdrowicielki prędko przyłapało go na dość bolesnej reakcji. Zbliżył przecież dłoń do ognia. – Mogę cię uleczyć – podpowiedziałam prędko, gotowa zaraz wysunąć różdżkę i ofiarować mu kojące zaklęcie.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Przeklęty kościół - Page 4 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]11.02.24 12:20
Parsknął ponuro, gdy czarownica uznała, że imię przynosi pomyślność. Wszystko w nim nie zgadzało się z tym stwierdzeniem, a cała przeszłość służyła za dowód. Gdzie, w którym momencie, doznał tej pomyślności? W dniu w którym zabił własnego ojca? W dniu w którym zamordował żonę brata? A może wtedy, gdy prawie pozbawił życia samego Hectora, gdy zepchnął go ze schodów?
Mhm. W chuj pomyślności ― burknął pod nosem, nie dbając o to, czy towarzysząca mu kobieta usłyszy te słowa i czy zdecyduje się na nie odpowiedzieć. Podświadomie wychwycił ciekawe sformułowanie ― niewielu ludzi mówili o swoim domu per “dwór”. A tacy, którzy tak mówili nieczęsto bywali w Dolinie. Równie rzadko miewali dobre zamiary. Ale ta pannica wydawała się należeć do tego miejsca, zarówno do Doliny, jak i do okolicy kościoła. Na krótki moment pożałował, że zbyt słabo orientował się w tych wszystkich herbaldykach, powiązaniach, herbach i innych gównach, by wyciągnąć jakiekolwiek wnioski dotyczące jej pochodzenia. Zresztą, czy to miało jakiekolwiek znaczenie?
Na jej pełne pasji słowa tylko uniósł wyżej brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem nie trafił na jakąś znajomą duszę lubującą się w używkach. Może powinien poznać ją z Hectorem? Popaliliby sobie we trójkę diablego ziela i wszystko byłoby pięknie. O, może nawet by mu drugą żonę znalazł, no patrzcie państwo, co za świetny zbieg okoliczności.
Masz męża? ― wypalił bezpardonowo w stronę Belli i zmierzył ją uważnym spojrzeniem. ― Albo coś w tym stylu?
Jego uśmiech nabrał gorzkiego wyrazu, gdy zapytała go o miejsce zamieszkania. Ciekawe czy uciekłaby z krzykiem, gdyby zdradził jej prawdę. Ludzie rzadko reagowali pozytywnie na “Aleję Śmiertelnego Nokturnu”.
Mieszkam niedaleko ― skłamał, choć bez większego zaangażowania. ― Ale nigdy nie zapuszczałem się w tę stronę ― dodał, tym razem prawdziwie. Jakoś nigdy go tu nie ciągnęło. Poza tym, pojawiał się w Dolinie dla jednej osoby i niespecjalnie myślał o tym, żeby badać okolicę. Dom lety w zupełności mu wystarczał pod względem możliwych atrakcji i wrażeń.
Spoglądając w ogień i słuchając o przodkini Belli, Victor zaczął zastanawiać się kto pierwszy zaczął tę pojebaną wojnę, która dopiero przed rokiem nabrała sensownego wymiaru. Kto był pierwszy ― mugole ścigający magicznych za zdolności, czy może czarodzieje uprzykrzający życie zwykłym ludziom? Przechylił lekko głowę, przyglądając się płomieniom, ale te nie zechciały podsunąć mu żadnej podpowiedzi.
Prawda, jak zawsze, musiała leżeć gdzieś pośrodku.
Zacisnął dłoń, gdy zaproponowała leczenie i zdusił w sobie chęć odsunięcia się. Uzdrowicielami gardził prawie tak samo, jak gardził sobą, a pielęgnowany od lat uraz trwał w nim silnie i niewzruszenie. Prędzej zeżarłby własnego buta niż dał sobie pomóc.
Wcisnął rękę do kieszeni.
Żadnego leczenia ― burknął. ― Kim była twoja przodkini? I czemu mówisz o domu per "dwór"? ― zainteresował się, chcąc zmienić temat, skierować jej uwagę na cokolwiek innego, byleby porzuciła pomysł sięgania po magię leczniczą.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Przeklęty kościół [odnośnik]18.02.24 18:24
Ależ paskudnie się wyrażał! Pragnęłam uwierzyć, że to psota moich własnych uszu i podobna hańba przenigdy nie wydostałaby się z ust napotkanego nieznajomego, ale trudno było podobne ohydztwo powiązać z własną wyobraźnią. Dlategoż westchnienie opuściło moje własne wargi, a dłoń lekko przyłożyłam do nich, demonstrując niejako nieco strachu i wzburzenia. Posmutniałam także, bo wyglądało na to, że mężczyzna nijak nie chciał zgodzić się z moją wróżbą. Przeżył coś okrutnego? Pech trzymał go w garści? Czy może drwił otwarcie z mojego przyjaznego słówka? Opuściłam nieco głowę i przygaszona postanowiłam zamilknąć.
- Oczywiście, mam męża. Wspaniałego męża, jestem z niego niesłychanie dumna – wyraziłam z pasją, ściśnięte dłonie przyciskając do piersi. Potem jednak mój entuzjazm się ochłodził. To pytanie wydawało się podejrzane musiałam więc rozwiać wszelkie wątpliwości. – Dlaczego spytałeś właśnie o to? – wygłosiłam, prędko zatrzymując na nim spojrzenie. Szeroko otwarte oczy wydawały się nieco napastliwe i niechętne, by przestać, by zająć się innym widokiem. Nie, ja musiałam się natychmiast dowiedzieć.
- To dobre miejsce do spacerów, w Dolinie Godryka znajduje się wiele fascynujących zakątków – przyznałam, gdy wspomniał, że pierwszy raz zwiedzał te tereny. – Są nawet… magiczne katakumby! – podzieliłam się z nim niby w sekrecie, choć z dość imponującą porcją zachwytu. Potem dopiero pomyślałam, że miejsce to nie było przyjazne młodym dziewczętom i może nieroztropnie było się chwalić z podobnych wizyt. – Tak słyszałam… - dodałam prędziutko, tak na wszelki wypadek, coby sobie nie pomyślał, że bywałam w podobnych lokacjach. Mogłabym co prawda napomknąć, że zbierałam w tych ciemnościach magiczne grzyby, ale czy powinnam paplać aż tak dużo? Nie byłam pewna, dlatego wzięłam głęboki wdech i… zakończyłam uśmiechem. Nieznajomy mógł, lecz nie musiał korzystać z mojej wskazówki.
Milczał, a ja z nutą rozczarowania poświęcałam jeszcze więcej uwagi płomieniom, godząc się z wolna uczuciem dziwnej, niezrozumiałej niechęci. A może tylko bał się ognia i stąd ten grymas? A może myślał, że jestem niebezpieczna? Ale czym takim mógłby się przestraszyć? Ja i płomienie nie mogliśmy uczynić mu przecież niczego złego. Nieco zmartwiona jego losem pozwoliłam sobie na chwilę odpłynąć myślami.
A gdy tylko odmówił pomocy, poczułam, że coś paskudnego spętało jego duszę, że jakieś złe mary nakazywały mu przeciwstawiać się światu i ludziom, którzy pragnęli mu pomóc. Z dobroci serca, bez cienia intrygi. – Nie skrzywdzę cię. Obiecuję, mogę pomóc, ale.. jeżeli nie chcesz, niczego nie uczynię. Każdą raną jednak należy się zaopiekować. Tą w sercu i tą w ciele – mówiłam stroskana, skrycie wierząc, że mężczyzna da się namówić i pozwoli sobie pomóc. Przecież miałam szlachetne zamiary! – Wielką czarownicą, wspaniałą i okrutnie skrzywdzoną przez… innych – mugoli. – Och, mieszkałam kiedyś na dworze. Pięknym dworze – wyjaśniłam z rozmarzeniem. – A ty? Skąd przybyłeś do Doliny? Czy z daleka? – spytałam, miałam nadzieję, nienachalnie, wcale nie wołając o konkretny punkt na mapie.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Przeklęty kościół - Page 4 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Przeklęty kościół
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach