Wydarzenia


Ekipa forum
"Pod ziemią"
AutorWiadomość
"Pod ziemią" [odnośnik]17.07.17 1:51
First topic message reminder :

"Pod ziemią"

★★
Niegdyś miejsce to stanowiło podziemny łącznik pomiędzy Pokątną a mugolską częścią Londynu. Aktualnie przejście zostało zaadoptowane na sprzyjające prywatności miejsce spotkań czarodziejów. Na pierwszy rzut oka zwyczajowe "Pod ziemią" przypomina karczmę — znajduje się tu wąski bar z niewielkim zapleczem usytuowany w jednej z wnęk, a wzdłuż ścian ustawione zostały stoły, przy których można napić się ognistej whisky, a także zjeść niezbyt wymagającą strawę. W tunelu znajduje się wiele świec stanowiących jedyne źródło światła, a z sufitu zwisają otwarte klatki, w których częściej śpią nietoperze niż sowy. Miejsce to nie jest tłumnie odwiedzane, ale zawsze można tu spotkać czarodziejów lubujących się w rozmaitych zakładach i kościanych grach.
Możliwość gry w kościanego pokera.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:23, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
"Pod ziemią" - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: "Pod ziemią" [odnośnik]12.05.18 23:58
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, przewracając oczami, bo o ile sama uznawała temat za zamknięty, odnosiła wrażenie, że siedzący obok mężczyzna wcale nie zamierzał tak szybko odpuścić.
- Wiem, że chciałbyś się w nich znaleźć, ale moje sny zaprząta zdecydowanie coś innego. Nieustannie od kilku lat. - Co z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych i najmilszych rzeczy, jakie mogłaby i chciałaby sobie wyśnić. Truchło chłopca, który zginął przypadkowo, grupka porywaczy, spowity mrokiem las Hogsmeade i ponura pogoda, która tamtego wieczoru zwiastowała same problemy a dzisiejsza aura była bardzo podobna, a potem Odette, która znajdowała się na miejscu tamtej osoby i ona jako sprawca z krwią na rękach. W najlepszym wypadku w ogóle nie śniła lub nie spała, przynajmniej nie z własnej woli a otumaniona nasennymi eliksirami i ziołowymi mieszankami ciotki. Czasem zastanawiała się, dlaczego Drew nigdy nie zapytał o powody jej nocnego trybu życia - widywali się przecież najczęściej bardzo późnym wieczorem, gdy wszystkie przyzwoite kobiety tego świata już dawno leżały pod ciepłą pierzyną domowego łoża - ale nie przeszkadzało jej to. Nie zamierzała się przed nikim tłumaczyć.
Solene przeniosła wzrok na żarzącą się końcówkę papierosa, której popiół po chwili strąciła leniwie do popielniczki. Papieros zaczął jej powoli smakować; koniec końców nie była szczególnie wybredna, skoro każdy z nich niósł za sobą dokładnie to samo i koił w podobny sposób.
- Aurorzy podejrzewają, że to coś bardziej skomplikowanego - a może podejrzewali? W końcu była ostatnią osobą, którą o czymkolwiek informowano a teraz, gdy śledztwo ponoć zamknięto, stroniła od wszelkich kontaktów z tą grupą ludzi - a ja sądzę, że nie było w tym żadnego spisku. Nie posłuchali. - Prościej było uważać, że świat wokół jej nie zagrażał i że była nieśmiertelna, skoro już kolejny raz wywinęła się z rąk porywaczy. Zamierzała zrobić to i następnym razem, zbyt wiele chciała jeszcze uczynić, by poddać się bez walki. - Uważasz, że złapanie go trochę ulepszyło świat? - Spytała nagle, zaskakując samą siebie łatwością, z jaką przyszło jej podzielenie się zaprzątającą głowę myślą z Macnairem. Ale temat poruszony w rozmowie ze Skamanderem nie dawał jej spokoju od kilku dni; chociaż osobiście wątpiła, by złapanie porywacza w jakikolwiek sposób poprawiło sytuację w magicznym półświatku, może się myliła? Może faktycznie była zgryźliwa i przestała dostrzegać wszelkie pozytywne aspekty? Pytała szczerze, normalnie, bez zbędnych złośliwości, chyba po raz pierwszy w tejże relacji podchodząc do dyskusji z taką powagą, zastanawiając się, czy jej towarzysz wyczuje tę zmianę nastawienia.
Kolejna szklaneczka ognistej w międzyczasie pojawiła się przed jasnowłosą bez jej wyraźnej woli, jednak krótkie spojrzenie i gest barmana wskazujący mężczyznę w rogu sali, upewnił ją w przekonaniu, że nie powinna była tutaj zostawać na dłużej, niż to konieczne. W mimowolnym odruchu rozejrzała się dyskretnie wokół, przysuwając się bliżej Macnaira, który - jak na ironię - był jedyną osobą w tym miejscu, której ufała na swój sposób.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
"Pod ziemią" - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]17.05.18 23:48
Nieszczególnie ciekawił go temat jej snów, ale koniec końców wolał debatować na temat takowych niżeli poszukiwać innego, bardziej zawiłego tudzież związanego bezpośrednio z nim. Zwykle unikał rozmów, a tym bardziej pytań o własną osobę toteż uniósł wymownie brew wyraźnie dając znak, iż oczekuje na dalsze wyjaśnienia. -Zatem, co spędza Ci sen z powiek?- spytał wykrzywiając wargi w półuśmiechu po czym chwyciwszy szklankę upił jej zawartości z wyraźną dozą zadowolenia. Ognista w owym miejscu smakowała zdecydowanie bardziej niżeli ta wypełniająca butelki w nokturnowskich spelunach.
Macnair nigdy nie pytał o jej nocy tryb życia, bowiem sam preferował takowy i nie uważał tego za coś szczególnie dziwnego. Faktycznie o wiele trudniej spotkać było kobietę z dobrego domu późną porą, ale wychodząc z założenia, iż wciskanie nosa w nie swoje sprawy było po prostu niegrzeczne, nigdy nie interesował się owymi powodami. Nastały burzliwe czasy, każdy oglądał się za siebie doszukując podejrzanego zachowania nawet w najprostszych czynnościach tudzież uprzejmościach zatem mając na uwadze własne bezpieczeństwo winien sam zachować rozum i dostosować możliwości do sytuacji. Drew od dziecka znajdował się w półświatku, znał je jak własną kieszeń, dlatego nocne przechadzki po Nokturnie nie stanowiły dla niego problemu – właściwie nierzadko odnosił wrażenie, iż to on był tym, którego starano się omijać szerokim łukiem. Wbrew pozorom był inteligentnym gościem, nie pakował się w nie swoje problemy i nie szukał takowych nawet po dużej dawce krążącego w żyłach alkoholu, więc w teorii był nieszkodliwy, choć praktyka potrafiła zaskoczyć.
Na słowo „aurorzy” zachował kamienną twarz, ale gdzieś z tyłu głowy zapaliła mu się czerwona lampka. Nie zamierzał mieć z nimi do czynienia zważywszy na swe przekonania oraz magiczną sztukę, którą pałał się wbrew prawu. Gardził pewnymi zasadami, wychodził z założenia, iż tylko ludzie słabi i pozbawieni wewnętrznej motywacji unikali najpotężniejszej dziedziny zaklęć starając się stłamsić ją w zarodku przez swą nieudolność. Fascynowały go klątwy, widział przyszłość w starożytnych księgach dających o wiele więcej wiedzy niżeli mogłoby się wydawać i był pewien, że w końcu nastaną czasy, kiedy nie będzie musiał tego ukrywać. Czarny Pan – jedyny słuszny, prawdziwy przywódca – da im te możliwości, da je tym wybranym.
-Nie mi sądzić czy świat jest lepszy, Solene.- bo nie był. Jeszcze nie teraz, nie gdy Ci wszyscy popaprańcy i szlamy przechadzały się beztrosko po ulicach Londynu bezczeszcząc dobre imię czarodziejów. Mrok miał ich zabrać ciskając w swą ciemność, a wszyscy inni, czystej krwi przysięgnąć lojalność ich Panu. -Nastały czasy, w których nie ma granicy dobra i zła. Jak widzisz takowe w teorii, czym są dla Ciebie?- spytał unosząc nieznacznie brew w zaciekawieniu. Zastanawiał się jak rozumiała obie definicje i jaka prawda była dla niej tą właściwą – w końcu było ich tyle ilu rozmówców.
Spoglądając na trzymany przez nią alkohol sam upił swojego. Nie przeszkadzał mu fakt, iż mężczyźni uporczywie narzucali się dziewczynie, podobnie jak nie kwestionował faktu, że znajdowali się coraz bliżej siebie.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]18.05.18 21:36
Nie odpowiedziała; nie chciała poruszać z nim tego tematu, gdy miała świadomość, że bardzo szybko może stracić nastrój a dwie szklaneczki whiskey przemienią się stopniowo w całą butelkę lub coś mocniejszego. Mierzenie się z duchami przeszłości nie było tym, czego potrzebowała, dlatego z ulgą podjęła się dyskusji.
Zło i dobro... – zaśmiała się perliście, odwracając wzrok na bar i ostatecznie decydując się na wypicie sprezentowanego przez nieznajomego trunku; być może zgubnie, bo za szybko, jednak wierzyła, że jej towarzysz – mając na uwadze dalej niespełnioną przysługę – nie pozwoli jej zrobić krzywdy dzisiejszego wieczoru – czy ta granica kiedykolwiek istniała? Ja, mój drogi, przestałam wierzyć w dobro już kilka lat temu. – Jak mogła wierzyć w dobro, skoro w gruncie rzeczy nie spotkało jej nic dobrego w życiu? Pozory wolności w dzieciństwie, karane, gdy coś nie spodobało się rodzicom; późniejsza ucieczka z domu, przed przymusowymi zaręczynami ze starym wdowcem, który pragnął zamknąć ją w złotej klatce; kilka prób porwań, kłótnia z siostrą i wbicie Odette noża prosto w plecy, zawód miłosny, ciągłe mieszkanie pod okiem wujostwa. Wiedziała, że być może jej problemy były niczym w porównaniu z tym, co działo się wokół, jednak nigdy specjalnie nie przejmowała się losami świata i innych ludzi, będąc zdecydowanie egocentryczną jednostką. – Zdradzić ci sekret? – spytała, nachylając się konspiracyjnie nad uchem mężczyzny – wolę podejrzewać, że każda osoba, którą napotkam, jest moim potencjalnym zagrożeniem, żeby uniknąć rozczarowań i nie stracić czujności. Dwukrotnie straciłam i cóż dobrego mi to przyniosło? Absolutnie nic. Nie pytaj więc, jak wygląda dla mnie granica dobra i zła, bo nie jestem do tego odpowiednią osobą. – Wiedziała do czego powoli zmierzał ten temat, jednak ona nigdy nie rozmawiała z nikim o swoich poglądach; sądziła, że nie powinna wypowiadać ich na głos, w miejscu publicznym zwłaszcza.
Świat, który jest wewnętrznie skłócony, nie ostoi. Katastrofy lubią przychodzić nieoczekiwanie, dlatego rozkoszuj się swoją whiskey, Drew. Kto wie, co się zdarzy tej nocy? – Wierzyła w podziały, tak została wychowana, a i ślepa nie była: doskonale wiedziała, co dzieje się wokół nich. Póki co starała się nie brać żadnej strony, dopóki nie musiała, chociaż czuła, że niebawem wszystko miało się zmienić.
Dopiła drinka, po czym podniosła się z miejsca z zamiarem założenia na siebie wilgotnego płaszcza. Zachwiała się jednak gwałtownie, w ostatnim momencie łapiąc się kurczowo męskiej ręki.
Ironią losu jest to, że jesteś jedyną osobą, której tutaj w pewien sposób ufam – stwierdziła cicho – odprowadzisz mnie do domu? – Zacisnęła palce na jego przedramieniu, drugą zaś na oparciu stołka barowego.

zt


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
"Pod ziemią" - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]24.05.18 15:30
Słysząc jej śmiech uniósł nieznacznie brew starając się pojąć jego nagły przypływ, bowiem sama podjęła trudną kwestię dobra oraz zła. Skoro po pozbyciu się oprawcy świat miał się stać rzekomo „lepszy” to musiała mieć w głowie chociażby pospolitą definicję, aby na jej podstawie móc ułożyć własne pytanie tudzież myśli. Dla szatyna tym pierwszym nie było działanie zgodnie z prawem, popieranie ochrony mugoli, zapewnianie bezpieczeństwa szlamom wskutek oskarżania tych, co postanowili dbać o czystość krwi i przede wszystkich zwalczanie najpotężniejszej z rodzajów magii, więc w istocie mogli się nie zrozumieć. Nigdy nie ukrywał, iż jego poglądy znacznie różniły się od tych standardowych, społecznie przyjętych.
-Oczywiście, że istniała.- zapewnił zgodnie z własną wiedzą, a następnie upił sporą ilość alkoholu ze świeżo wypełnionego szkła. Nie zamierzał dzisiaj nader mocno nadużyć procentów, ale zważywszy na obecną sytuację nie widział innego wyjścia – tylko głupiec pchałby się w sam środek pogodowego załamania. -Kiedy prawo do nazywania się czarodziejem mieli jedynie Ci, których krew nie ubrudzona była mugolskim szlamem.- zwieńczył swą myśl ignorując jej zdanie na temat mieszanki, którą obecnie obarczyła ich władza. Uważał, że działali na szkodę, rujnowali to co stworzyli im pradziadowie i dążyli do całkowitego załamania bariery pomiędzy światem lepszym – magicznym – a prostym i bezwartościowym – mugolskim.
Nie odrywał spojrzenia od jej oczu, kiedy zbliżyła się wargami do jego ucha w ten swój kokieteryjny sposób, w dodatku sprawiając, iż jego nozdrza wypełniły się jej słodkim zapachem. Często się zastanawiał czy były to perfidne zagrania, czy po prostu robiła to w dość nieświadomy sposób zapominając o własnej aurze pobudzającej w mężczyznach ogrom wyobraźni. Był to dar? Czy tak naprawdę przekleństwo? -Podobno do trzech razy sztuka.- wygiął wargi w kpiącym wyrazie nie szczędząc sobie złośliwości i nie robiąc nic z rzekomych porwań. Przeszłości nie można było zmienić, więc nie widział sensu, aby powracać do niej w dialogu tudzież nawet w myślach.
-Świat doskonale wie, jak winien się ułożyć. Należy tylko pozbyć się ludzi, którzy takowy układ zaburzają.- podkreślił swoje słowa ponownie, a następnie idąc w ślady dziewczyny dopił whisky licząc, iż uda im się wyjść na zewnątrz i bez szwanku trafić do domu. -Bardziej ciekawym pytajnikiem byłoby z kim coś się stanie tej nocy.- posłał jej szelmowski uśmiech, a następnie wstał ze stołka barowego poprawiając czarną, długą szatę. -Mojego? Z przyjemnością.- stwierdził z wyczuwalnym sarkazmem po czym wysunąwszy przedramię w jej kierunku oczekiwał, aż takowego się chwyci, by móc ruszyć do wyjścia, a następnie do odpowiedniej dzielnicy.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]10.08.18 18:07
2 sierpnia

Czubek języka szczypał mnie dziwnie, jakbym wbijał w niego zęby za każdym razem, gdy przełykałem kolejny łyk ognistej whisky. Piłem ją powoli każdym kolejnym łykiem zabijając niemiłosiernie dłużące się sekundy. Odkąd wróciłem do Londynu bardzo często zdarzało mi się odczuwać znużenie dniem, znużenie tym wszystkim co działo się dookoła, czas wlekł się mi straszliwie, minuta za minutą odliczając kolejne chwile bezczynności. Miałem co prawda trochę pracy, jednak tych zleceń nie było tak wiele, jak wtedy, gdy wędrowałem swobodnie poza w]Wyspami Brytyjskimi, na dodatek większość z nich była… Delikatnie mówią nudna. Duma bolała mnie za każdym razem, gdy łamałem złośliwie nałożone na zegarek zaklęcie, gdy odbezpieczałem czary nałożone na skarby odziedziczone po złośliwej ciotce, jednak nie pozostawało mi nic innego jak zacisnąć zęby i wykonać zlecenie, nie mogłem wzgardzić żadnym, jeśli chciałem się utrzymać.
Nie mogłem również brać tych ciekawszych, bo przecież obiecałem sobie, że wreszcie wyjdę na prostą i odrzucę przyjmowanie niekoniecznie zgodnych z prawem ofert. Wszystko wewnątrz mnie jednakże rwało się do przygód, do akcji, nie byłem stworzony do stagnacji, bezruch mnie dobijał, a w połączeniu z przejmującą samotnością…
Westchnąłem głośno, po czym pociągnąłem kolejny łyk palącego płynu. Tak, samotność była najgorsza, samotność, która nie ciążyła mi tak, gdy mogłem działać, teraz gdy większość moich zleceń ograniczała się do tych robionych na szybko, bądź takich które w ogóle nie wiązały się z wyrwaniem się z miasta, zaczęło mi bardzo doskwierać to, że w moim otoczeniu nie było bliskich osób. Zatęskniłem za posiadaniem towarzyszy, w końcu jedyną żywą istotą do której mogłem otworzyć usta był Fenrir. Traf chciał, że on niestety nie mógł mi odpowiedzieć. Żyłem teraz w mieście, w którym sześć lat temu spaliłem za sobą wszystkie mosty, nie dziwiłem się więc temu, że nie mam do kogo się odezwać, ba, rozumiałem to w pełni i tak na dobrą sprawę nawet nie szukałem na siłę możliwości naprawienia tego wszystkiego. Będąc całkiem ze sobą szczerym, nie potrafiłbym nawet spojrzeć w oczy osobom, które porzuciłem sześć lat bez słowa wyjaśnienia, bałem się tego za bardzo, a nie chciałem również nawiązywać nowych znajomości. W mieście, które tak bardzo przypominało mi o przeszłości ciężko było mi budować nową przyszłość. Dlatego więc w dni takie jak dzisiaj, kiedy łaknienie otoczenia się ludźmi było silniejsze niż moja niechęć do ponownej socjalizacji, w takie właśnie dni pozwalałem sobie zawędrować do tego baru. Siadałem wtedy przy wolnym stoliku blisko innych osób i w jakimś dziwacznym odruchu nasłuchiwałem głosów otaczających mnie nieznajomych, nie wsłuchując się dokładnie w ich słowa, szanowałem ich prywatność, a jedynie w barwę głosu czując się dziwnie uspokojony faktem, że ludzie obok mnie żyją własnym, spokojnym życiem.


Ostatnio zmieniony przez Aidan Bagman dnia 16.08.18 21:45, w całości zmieniany 1 raz
Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]12.08.18 20:53
- Grace, no, tu cię mam!
Zawsze kiedy Lunara widziała się z kimś ze swojej watahy, na jej ustach pojawiał się szeroki uśmiech a ton głosu od razu uderzał w uniesione, radosne tony. Kobieta bez żadnego skrępowania pochyliła się ponad barem i przytuliła jedną z pracujących tam dziewczyn. Zaraz potem, gdy już puściła swoją rozmówczynię, Greyback sięgnęła po niewielką, skórzaną i nieco już znoszoną torebkę, którą miała przewieszoną przez ramię. Pokazała ją Grace, a kobieta spłonęła lekkim rumieńcem wstydu - No ja mam nadzieję, ze ci głupio! Zostawiłaś to u mnie, głuptasku. A przecież kazałam ci pilnować. Brad byłby zawiedziony, gdybyś ją zgubiła.
To już się chyba zdarzało notorycznie. Po pełni wilkołaki nie raz i nie dwa zostawiały u Lunary w domu swoje rzeczy. Jeszcze gdyby chodziło o zniszczone ubrania, które trzeba wyrzucić, to nie byłoby problemu. Greyback w końcu miała już wprawę w pozbywaniu się ich, kilka dodatkowych szmatek nie robiło jej różnicy. Ale jednak kiedy w grę wchodziły jakieś ważne przedmioty osobiste, to już się robiło kłopotliwe!
Grace miała szczęście, że Lunara była akurat w okolicy. Mogła jej dzięki temu podrzucić tę torebkę. Co prawda przedmiot nie był w sumie zbyt wielki, przy dobrych wiatrach nawet sowa mogłaby go odnieść właścicielce... ale jednak Lunara wolała nie ryzykować. Po pierwsze, Piórka wcale nie była jakimś wybitnie dużym ptakiem, mogła sobie jednak z takim bagażem nie poradzić. A po drugie... to po prostu było trochę durne ptaszysko. No i pewnie znów by podziobało Grace. Lunara wolała tego raczej uniknąć. Grace pewnie też.
- Do zobaczenia, kochanie. Nie przeforsuj się - po zamienieniu jeszcze kilku słów ze swoją znajomą, Greyback uśmiechnęła się jeszcze na pożegnanie, a potem powoli skierowała kroki do wyjścia. Grace była kochanym stworzeniem. Takim roztrzepanym i głupiutkim. Bardzo młoda dziewuszka, nie skończyła jeszcze nawet dwudziestu lat, a już miała tak pod górkę! Życie kobiety było wystarczająco ciężkie, bez zmagania się z dziką bestią, która postanawiała wyrwać się na miesiąc co pełnię. Lunara pomagała, jak mogła. Jej i wielu innym. I chociaż sama bardzo rzadko wyściubiała nos ze swojej mieścinki, bardzo lubiła obserwować, jak pozostali, obarczeni klątwą sobie radzili. I dlatego, chociaż zwykle narzekała, że musi odnosić im zapomniane przez nich przedmioty, tak naprawdę lubiła wpadać ot, choćby tutaj, do tego lokalu, żeby spotkać Grace. Nigdy jednak nie wpadała na długo - tak samo jak i teraz. Oddała swojej podopiecznej torbę i miała zamiar od razu się zmyć. Swoje kroki skierowała więc w kierunku wyjścia, jednak nie zdołała nawet dojść do połowy lady - bo coś przykuło jej uwagę. Przystanęła więc, zerkając dyskretnie na profil jednego z klientów. Wydawał jej się... mocno znajomy.


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]12.08.18 21:50
Czas mijał, kolejne łyki odmierzały mi upływające minuty, kolejne cierpkie uszczypnięcie w język przypominało, że już niedługo znajdę się sam. A o ile tu mogłem twierdzić, że chwile dłużą mi się w dość wyraźny sposób, o tyle tam w domu… Tam czas jakby się zatrzymywał, a zdenerwowana wędrówka od ściany do ściany wcale nie sprawiała, że przyśpieszał choćby na chwilę. Niestety, chociaż alkohol i otaczający mnie czarodzieje zdawali się tak pozytywnie wpływać na przebieg mojego wieczoru, coraz wyraźniej widoczne dno szklanki, a także świadomość tego, który to już raz zamówiłem whisky, dały mi wyraźnie znać, że wszystko zmierza ku końcowi. Moja kieszeń nie pozwoliłaby mi na ciągłe zamawianie większej ilości trunku, a siedzenie tutaj bez niczego z czasem okazałoby się zbyt kiepskim rozwiązaniem. Nie mogłem nadużywać uczynności pracowników, ryzykować, że zirytuje ich swą przedłużającą się obecnością, że za bardzo rzucę się w oczy, zwrócę na siebie uwagę innych, przypnę do siebie opinię dziwaka…
Jakbym już nim nie był. Westchnąłem odstawiając na stolik prawie już pustą szklankę, obiecując sobie, że jeszcze tylko ten łyk i się podniosę, wrócę do szarej i miernej rzeczywistości, bo tak należało, nie mogłem zagłębiać się w alkoholowym letargu, gdy próbowałem wyjść na prostą i postawić swoje życie na nogi. Musiałem więc zebrać się w sobie, jednak zanim wykonałem ten ostatni gest poczułem się dziwnie nieswojo, a mój instynkt niemal zawarczał niczym siedzący wewnątrz mnie wilk. Przez lata tułaczki nauczyłem się ufać swojej intuicji, wyczuliłem ją mocno, co pozwalało mi przeżyć w wielu niekorzystnych sytuacjach, a więc, gdy nieprzyjemne uczucie nie ustało domyśliłem się już, że ktoś mnie obserwuje. Ale kto? Czy w Londynie mieszkał ktoś mi nieprzychylny? Bo nie było to raczej przyjaciel, przecież nie zdążyłem jeszcze nawiązać takich relacji, a wszystkie mosty dawno za sobą spaliłem, więc…?
Odetchnąłem głębiej, po czym wyprostowałem się i rozciągnąłem plecy udając, że leniwie się przeciągam, by następnie powieść spojrzeniem po otoczeniu powoli unosząc szklankę do twarzy. I kiedy już właśnie myślałem, że to tylko złudzenie, że tylko mi się wydawało, że jestem przewrażliwiony i głupi, mój wzrok spoczął na kobiecie, która stała niedaleko ode mnie, na środku korytarza, jakby sama się nad czymś zastanawiała. Może bym ją zignorował, może bym odpuścił i naprawdę uznał, że to złudne wrażenie, jednak jej twarz była zbyt podobna do tej, która tkwiła wśród zamglonych wspomnień przeszłości. Na tyle dawnych, że nie mogłem przypasować jej do żadnego imienia i historii, nie od razu, jednak na tyle intensywnych, by nie zaginęła dawno mimo usilnych prób od odcięcia się wszystkiego co było dawniej.
Napiłem się więc whisky już otwarcie przyglądając się kobiecie, usilnie próbując przypomnieć sobie na kogo patrzę. I upewnić się, że i to nie jest żadnym psikusem ze strony znudzonego mózgu.


I created a monster, a hell within my head
I created a monster

a beast inside my brain

Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]16.08.18 2:06
W pierwszej chwili sama chciała zignorować to przedziwne uczucie. Tę głupią myśl, może tylko głupie przywidzenie? Okazało się jednak tak intensywne i niemal drażniące, zupełnie jak swędzące miejsce, którego nie sposób było podrapać. Nawet gdyby chciała, prawdopodobnie nie mogłaby teraz po prostu wyjść z lokalu - to przedziwne przeczucie, które prześladowało jej umysł, ilekroć spróbowała się przyjrzeć mężczyźnie, siedzącemu przy barze, nie dałoby jej spokoju. Początkowo wcale nie chciała się wgapiać w jego osobę. Uważała się w końcu za osobę kulturalną i co najmniej dobrze wychowaną, doskonale wiedziała, że tak nie wypada. Próbowała zerkać ukosem, udając, że poszukuje czegoś w swojej własnej torebce lub spogląda na wiszące w górze klatki, nierzadko zamieszkałe przez całe rodziny nietoperzy. Dość szybko jednak zarzuciła takie podchody, odrzucając też w diabły dobre maniery - zbyt ją niepokoiła ta przedziwna osobistość. Znała ten profil, znała tę twarz - tego była pewna. Gdy zawiodło dopasowanie aparycji do konkretnego nazwiska, Lunara spróbowała dopasować go do jakiegoś konkretnego miejsca. Wydawało się to zajęciem wręcz karkołomnym - zważywszy na to, z iloma osobami miało się przecież styczność każdego dnia. Ale on musiał być kimś ważniejszym. Nie byle przechodniem, na którego bez powodu zwróciła uwagę, gdy pewnego dnia  szedł po drugiej stronie ulicy. Jego osoba odegrała w jej życiu jakąś konkretną rolę - być może małą i niewiele znaczącą, ale z pewnością wartą choćby zapamiętania. Dlaczego więc nie mogła sobie przypomnieć jego imienia? Na pewno musiała je znać.
Drgnęła, niczym lekko spłoszone zwierzę, kiedy ujrzała jego twarz od frontu. On też się na nią patrzył. Ich mierzenie się spojrzeniami przez chwilę przywiodło jej na myśl dwa drapieżniki, śledzące się wzrokiem, niepewne co planuje ten drugi. Skoro i on przestał się nawet kryć z tym, że ją obserwuje, Lunara uczyniła to samo. I im dłużej spoglądała w jego oczy, tym większej nabierała pewności - że go zna. A chwilę później - skąd go zna.
- Aidan - niemal szepnęła, nabierając pewności. Elementy układanki wskoczyły na miejsce, zupełnie naturalnie, jakby od dawna już tam leżały, tylko ona nie potrafiła tego dostrzec. To oczywiste, że miała problem z przypomnieniem sobie jego twarzy. Przecież ostatni raz widzieli się lata temu. Lata temu przestał też zupełnie odpisywać na listy, które przynosiła mu Piórka. Niezadowolona sowa często się potem gniewała na swoją panią - po każdym, równie bezowocnym kursie siadywała na szczycie szafy, zupełnie ignorując Lunarę przez następny tydzień!
- Aidan! - odezwała się tym razem głośniej, i w zaledwie trzech krokach zaraz znalazła się obok. Po jego oczach widziała, że i on miał problem z przypisaniem jej twarzy do konkretnej osoby, postanowiła jednak dać mu jeszcze chwilę.


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]16.08.18 18:53
Wiele mogłem się spodziewać po takim miejscu, zaczepek, kłótni wśród klientów, złośliwych uwag, bo przecież siedziałem całkiem sam i wzbudzałem niepotrzebne zainteresowanie i podejrzenia, ale mimo tego, iż przecież byłem w centrum Londynu, miasta, w którym żyłem kiedyś o wiele… intensywniej niż teraz, nigdy bym nie podejrzewał, że zostanę po prostu rozpoznany przez jakąś niepodejrzanie wyglądającą kobietę. Jakąś, ponieważ nie od razu rozpoznałem jej twarz, a naprawdę się starałem! Nie było to jednak za łatwe po tylu latach usilnego wyrzucania z głowy wszystkiego co było, chciałem zatopić przeszłość, nie zostawić po niej zbędnych wspomnień, spalone mosty nie dawały mi przecież powrotu, po co miałem wciąż z nostalgią spoglądać na porzuconą wyspę? Jedynymi wspomnieniami, które pielęgnowałem intensywnie, wręcz w masochistycznym odruchu były te o rudowłosej piękności, najważniejszej kobiecie mojego życia, której rolę i tak starałem się umniejszyć by żal i tęsknota nie zjadały mnie żywcem. Nie koniecznie mi się to udało, co uświadomiłem sobie, gdy zobaczyłem jak wędruje ulicą tak blisko mnie, trzymając za rękę małego chłopca, zapewne naszego syna…
Tym razem jednak nie chodziło o tę najważniejszą kobietę, jednak gdy obserwująca mnie dama po raz kolejny wymówiła moje imię zbliżając się do mnie, mój mózg powoli wyciągnął z kłębka splątanych wspomnień wreszcie to, które wiązało się z głosem, a później i wszystkie kolejne, by zaraz za tym zalała mnie fala wstydu. Spięte odruchowo mięsnie zmusiłem do lekkiego rozluźnienia, nie potrzeba było się przygotowywać do żadnego starcia, znałem stojącą przede mną osobę i prawdę powiedziawszy, jeśli miałem dostać od niej jakiekolwiek razy zasłużyłbym na nie całkowicie.
- Dzień dobry, Lunaro – odezwałem się w końcu cicho, zawstydzonym wręcz po paru chwilach patrzenia na nią, poza tym nie wykonałem jednak żadnego gestu. Nie wiedziałem nawet co mógłbym zrobić. Miałem wstać do niej i przywitać się z nią normalnie, jakby te sześć lat nie minęło? Czy może lepiej od razu uklęknąć by poprosić towarzyszkę o wybaczenie za zerwanie kontaktu bez żadnego uprzedzenia, bo przecież z jej życia zniknąłem całkiem bez słowa.
Odchrząknąłem nerwowo, po czym opuściłem wzrok na pustą już szklankę, żałując, że nie mam w niej choć odrobiny alkoholu, choćby na jeden łyk, który pozwoliłby mi zatuszować na chwilę zmieszanie i niepewność, które nastąpiły po przywitaniu. Zamiast tego mogłem jedynie patrzeć na szkło i marzyć by znaleźć się z powrotem w domu i nie musieć stawiać czoła błędom przeszłości. Ale tak lekko nie było, odpowiedzialność czekała na mnie spersonalizowana w postaci dawnej koleżanki.
- Miło cię widzieć – powiedziałem w końcu po chwili niezręcznego milczenia.


I created a monster, a hell within my head
I created a monster

a beast inside my brain

Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]06.10.18 23:44
- I to wszystko?
Właściwie sama nie bardzo wiedziała, jakie emocje burzyły się w jej wnętrzu, gdy go zobaczyła. Ulga z faktu, że żyje i nic mu nie jest? Radość, że po tylu latach znów go ujrzała? Zdziwienie samym faktem, że go tutaj zastała? Może też satysfakcja, że przypomniał sobie jej imię? Prawdopodobnie było tam odrobinę wszystkiego. O dziwo, złość za to nagłe zerwanie kontaktu przyszła dopiero po chwili. I to głównie dlatego, że usłyszała od niego te trzy jakże banalne słowa. Naprawdę, mógł się wysilić jakoś bardziej!
- Ty durniu! Przeklęty, bezmózgi kretynie! - zawołała, zamachując się pierwszą rzeczą, która nawinęła jej się pod rękę - czyli w sumie swoją własną torebką. Nie przejmowała się przy tym, że robi z siebie ani z niego widowisko. Należało mu się. I nie ważne, że żadne z tych uderzeń nie mogło mu tak naprawdę zadać konkretnego bólu. Liczyło się tylko to, że mogła wyładować swoją frustrację, która jednak, jak na złość, zamiast powoli opadać, coraz bardziej wzrastała.
- Ty skończony idioto! - być może wyglądała w tej chwili na zazdrosną kochankę, zdradzoną żonę, czy inną skrzywdzoną przezeń kobietę. I w pewnym sensie była skrzywdzona, chociaż jego zniknięcie nie sprawiło jej takiego bólu o jaki można by go posądzać, oglądając z boku tę scenę. - "Miło cię widzieć", psidwacza twoja mać! - zawsze gdy kobieta, a już w szczególności tak opanowana jak Lunara, zaczynała kląć, można się było domyślić, że jest raczej wściekła. - Nie odzywasz się tyle lat... a potem jak gdyby nigdy nic sączysz sobie alkohol w pubie!
Tak, była zła. Jeśli było dla Lunary coś wartościowego, były to przede wszystkim relacje. Przyjaźnie. Nawet te nie do końca uczciwe, bo przecież nie dzieliła się wszystkimi swoimi sekretami. Dzieliła się jednak troską, dobrą radą, uwagą oraz mnóstwem ciepłych słów, które zapisywała na pergaminie, a które później wysyłała do Aidana. Tylko po to by po jakimś czasie listy zwrotne przestały przychodzić i by teraz usłyszeć "miło cię widzieć"?
Kobieta w końcu przestała okładać Bagmana swoją torebką, i dopiero w chwilę potem zorientowała się, że pół lokalu wlepia w nią oczy - łącznie z dziewczyną, której przyszła oddać własność. Lunara posłała im tylko zirytowane spojrzenie a potem ponownie skupiła się na niewidzianym od bardzo dawna przyjacielu.
- Masz jakiekolwiek wytłumaczenie? Choć minimalne? Tycie? - sapnęła.


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]14.10.18 12:49
I po raz kolejny dałem się zaskoczyć, choć od chwili w której zdałem sobie sprawę w jakiej jestem sytuacji moje ciało samo przygotowało się na cios, a umysł na wybuch wściekłości, nie potrafiłem przewidzieć, że tym co na mnie spadnie będzie nie kobieca dłoń, a jej torebka. Sapnąłem wzdrygając się lekko, gdy poczułem pierwsze uderzenie, odruchowo unosząc ręce do góry by osłonić głowę przed ciosami, słuchając przy okazji pełnych wściekłości wyrzutów. Musiałem zacisnąć zęby i zmusić się by nie reagować, by nie huknąć na nią, by nie wyrwać z jej rąk prowizorycznej broni. I chociaż te uderzenia tak naprawdę nie bolały, a przynajmniej nie mocno, nie potrafiłem opanować narastającej irytacji, więc w końcu fuknąłem.
- Do cholery, uspokój się!
Nie chciałem zwracać na siebie przesadnej uwagi, nie chciałem by tak wiele spojrzeń skupiło się na nas, jednak teraz nie mogłem już tego uniknąć. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych w pubie, a zdenerwowanie związane z tą kwestią coraz mocniej wkradało się w moje trzewia. Wiedziałem, że zasłużyłem na to wszystko, na każde z tych słów, na każdy cios, jednak nie potrafiłem czuć się jedynie winny, więc gdy ciosy ustały i w końcu mogłem opuścić moje dłonie, przez chwilę wzrok skierowany w stronę towarzyszki przepełniony był złością i chłodem, nie poczuciem winy. Złością, którą nauczyłem się odczuwać przez te sześć lat tułaczki, która nie raz doprowadziła mnie do złych czynów, takich których żałowałem do tej pory. Odetchnąłem więc głębiej parę razy, po czym potrząsnąłem głową, jakby fizyczne działanie miało pomóc mi w otrząśnięciu się z uczuć, których nie powinno być.
- Mam, musiałem wyjechać, musiałem zerwać ze wszystkimi kontakt, ale nie będę ci tego tłumaczyć na oczach wszystkich zaciekawionych spojrzeń – powiedziałem w końcu zrezygnowany, ponownie wbijając wzrok w pustą szklankę. Pustą jak moje życie, o ironio. – Więc albo się uspokoisz i pogadamy teraz normalnie, jak ludzie, najlepiej opuszczając to miejsce, albo nic z tego nie wyjdzie – westchnąłem.


I created a monster, a hell within my head
I created a monster

a beast inside my brain

Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]01.11.18 18:47
- Akurat ty tu masz najmniejsze prawo do rozkazywania mi! - warknęła głośno, gdy postanowił się w końcu odezwać, po tym jak zdzieliła go torebką tych kilka dobrych razy. Niemniej jej prowizoryczna broń już po chwili wisiała swobodnie na ramieniu kobiety. Mężczyzna mógł więc więc nie obawiać ponowienia ataku. Przynajmniej na razie. Lunara nie przestraszyła się też, kiedy Aidan posłał jej to wilcze spojrzenie. Nie bała się byle czego, a już na pewno nie tego, że w chwili złości mógł jej coś zrobić. Już prędzej spodziewała się, ze jednak wyjdzie, pragnąć uniknąć konfrontacji z nią i zwyczajnie opuści lokal. Ale jednak nie stchórzył i nadal siedział na miejscu. Przynajmniej tyle.
- Nigdzie nie będziemy iść - zadecydowała, ledwo skończył wygłaszać swoją propozycję. Cholera jedna wie, co tak naprawdę mógł chcieć zrobić. Może jednak by nawiał. Kiedyś Lunara sądziła, że go zna. Że nawet wtedy, kiedy kontakt utrzymywali tylko za pośrednictwem sów, wie, z jakim człowiekiem ma do czynienia. Ale od tamtego czasu minęło sześć lat. Człowiek może się bardzo zmienić przez sześć lat. Więc zupełnie ignorując spojrzenia, które na siebie ściągnęli, Lunara postanowiła usiąść na stołku obok niego. Gestem ręki nawet przywołała barmana, ale postanowiła zamówić jedynie sok. Żadnego alkoholu. Procenty ogłupiały i, poza okazjonalnie wypijanymi pojedynczo lampkami czerwonego wina, Greyback raczej go unikała. Inaczej rzecz miała się z papierosami, jednego z nich wyciągnęła z resztą z torebki, którą wcześniej okładała Aidana (pogniotły się tylko troszkę) i zapaliła. Gdzieś tam pod tą warstwą złości wciąż kryły się radość oraz zdziwienie, że natknęła się na niego właśnie w tym miejscu a on okazał się być nie tylko żywy, ale także cały i zdrowy. Przynajmniej na ciele, bo widać, że na sercu coś mu ciążyło. Instynkty opiekuńcze Lunary zaraz dały o sobie znać i kobieta niemal momentalnie zaczęła się zastanawiać, czy spotkała go jakaś tragedia, która wywróciła mu życie do góry nogami, oraz czy ewentualnie mogłaby mu jakoś pomóc. Dość brutalnie odepchnęła jednak te myśli na bok, pozwalając irytacji grać pierwsze skrzypce.
- No to słucham - rzuciła dość oschle, acz już spokojnie, nie unosząc głosu. Wbiła też w niego spojrzenie, które jasno dawało do zrozumienia, że byle bajeczki o śmierci babci nawet nie ma co próbować jej wcisnąć. Oczekiwała konkretów.


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]20.11.18 21:46
Czułem wstyd przez podjęte życiowe decyzje, przez to jak wiele osób zraniłem, ile serc złamałem, ile mostów spaliłem bez słowa wytłumaczenia, jednakże to wszystko, choć istniało, zostało zagłuszone przez gniew, którego się nie spodziewałem, gniew który był łatwiejszy niż pokora i przyznanie się do winy, gniew, który sprawił, że – o ironio – byliśmy niczym wilki szczerzące na siebie kły. Było w tym coś pierwotnego, a jednoczenie naturalnego, gdy oboje wybuchliśmy na siebie gniewem, wydawało się to bardziej na miejscu niż przeprosiny, które cisnęły się mi na usta jeszcze chwilę temu. Patrzyłem zdenerwowany na moją byłą przyjaciółkę, niemal wściekły o to jaką scenę zrobiła w barze, mimo wszystko trzymając jednak na smyczy mojego wilka, wiedziałem, że gdybym wybuchł zwrócił bym na nas jeszcze większą uwagę, a nie tego chciałem.
Ciężko jednak było nad sobą panować, gdy Lunara uparcie trzymała się swojego scenariusza nie przejmując się zupełnie tym co się działo w otoczeniu. Na jej warknięcie odpowiedziałem zirytowanym prychnięciem, na decyzję podjętą mimo mojej zrezygnowanej porady kolejnym gniewnym spojrzeniem. Milczałem jednak jeszcze chwilę, zbierałem w sobie cierpliwość, której pokłady runęły niczym domek z kart, o wiele łatwiej niż byłbym w stanie wcześniej przypuszczać. Obserwowałem towarzyszkę gdy zamawiała napój, sam jednak odmawiając sobie przyjemności kolejnej szklanki napitku.
- Mówiłem ci, nie opowiem ci tu szczegółowej historii – odparłem na jej słowa, po czym westchnąłem ciężko i wyprostowałem się by oprzeć się plecami na krześle. Mimo oschłego tonu i złości, a także ukrytych pod nią wyrzutów sumienia i zawstydzenia… Cóż, cieszyłem się na widok znajomej duszy, osoby z przeszłości, która tyle dla mnie kiedyś znaczyła… Nie byłem jednak w stanie, przynajmniej nie teraz, poprawnie to docenić. – To nie jest historia do herbatki, o której można rozmawiać przy wszystkich.
Wymownie wskazałem głową na otoczenie, ludzie co prawda przestali już oficjalnie zwracać na nas uwagę, za pewne zwalając sytuację na krab miłosnej kłótni kochanków, byłem jednak pewien, że wśród tych, którzy wcale nam się nie przyglądają, ukrywa się parę osób, które zdecydowanie nadstawiało ucha szukając taniej sensacji i tematu do plotek.


I created a monster, a hell within my head
I created a monster

a beast inside my brain

Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]07.01.19 12:16
18 października, po perypetiach z anomaliami

To już dawno nie były niewinne zabawy w Hogwarcie.
A już na pewno nie były to poszukiwania jakiegoś zaginionego nazwiska w rodzinnych archiwach. Dwa z założenia całkiem bystre umysły zostały brutalnie zderzone z nową rzeczywistością czarodziejskiego świata, a ich nadymana ambicja pozbawiona powietrza, którym została przepełniona. Amadeus był wściekły. Nawet nie na Elaine, bo przecież nie zaciągnęła go do Oksfordu siłą, ale głównie na siebie, za to, że dał się oślepić. Nie miał oczywiście pełnej pewności, czym były grube klapki na jego oczach – czy odurzeniem, jakie wywołały u niego obietnice Deirdre? A może jeszcze gorzej: urażoną dumą, która domagała się nakarmienia po wygłodzeniu przez tę samą kobietę? Odpowiedzi na to nie dostał w Oksfordzie i nie spodziewał się, że zmieni się to w Londynie, ale należało stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami swoich czynów. Wymagało to spalenia przysługi, którą Amadeus trzymał przez długi czas jak najcenniejszy skarb. Takiej, jakiej wolałoby się użyć w sytuacji z bezpośrednim zagrożeniem życia i choć on sam był jeszcze w dobrym stanie, widział, że z Elaine nie było tak wspaniale. Wyrwał się z jej uścisku i poprowadził ją do miejsca, w którym zostawił swoją miotłę. Zaburzona teleportacja nieco go w ten sposób upokarzała, ale lotem nie miotle mógł się przynajmniej odmłodzić. Bez wyjaśnień zabrał Avery do znajomego uzdrowiciela i z niechęcią oznajmił mu, że dług został spłacony, gdy ten wykonał swoją robotę. Przez cały czas Lestrange psioczył w myślach sam na siebie, do towarzyszki nie odzywając się ani słowem. W imieniu obojga odmówił uzdrowicielowi noclegu, tym razem będąc w pełni samolubnym. Powinni tam zostać nieco dłużej, ale to już było poniżej godności dumnego lorda. Wolał kuleć, niż oddać się pod opiekę na więcej niż kilka godzin.
– Idę się czegoś napić.
Krótkie oświadczenie było całkiem szorstkie, ale pozostawiało pani Avery czysty sygnał, że mogła do niego dołączyć, jeśli tylko chciała. Z miotłą w dłoni pokuśtykał do jedynego miejsca w całym Londynie, które było o tej porze otwarte i pojawienie się w którym nie zostałoby uznane za ujmę na arystokratycznej godności. Gdy już zawitał w środku, bez zaskoczenia omiótł spojrzeniem multum pustych miejsc, nie poświęcając zbyt dużo uwagi wyjątkowo nielicznym obecnym. Usiadł gdzieś na uboczu, żeby nie rzucać się w oczy, miotłę oparł o blat i chwycił za pobliską szklankę, która wypełniła się alkoholem dopiero po tym, jak położył obok kilka monet.
Panie i Panowie, aspirujący Minister Magii.


Edytowane: poprzednio pomyliłem się i napisałem o czarowaniu zwierzęcej formy Patronusa, na którą Amadeus nie ma wystarczającej statystyki OPCM. Zastąpione bardziej logicznym rozwiązaniem!

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Amadeus Lestrange dnia 17.03.19 12:36, w całości zmieniany 1 raz
Amadeus Lestrange
Amadeus Lestrange
Zawód : osoba publiczna / filozof
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
There is a thin line between pride and hatred.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4420-amadeus-lestrange https://www.morsmordre.net/t4467-immanuel#95389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t6968-skrytka-bankowa-nr-1152#183112 https://www.morsmordre.net/t4469-a-lestrange#95395
Re: "Pod ziemią" [odnośnik]07.01.19 15:37
Irytacja znów przerodziła się w złość. Wcześniej mówił jej o uspokojeniu się i rozmowie, jednak kiedy Lunara finalnie powściągnęła wodze swojej furii, wciąż nie miał jej nic do powiedzenia. Nie zamierzała na siłę próbować tego z niego wyciągnąć. Zamiast tego niemal duszkiem wypiła napój, który wcześniej sobie zamówiła, odstawiając przy okazji szklankę na blat nieco odrobinę za głośno niż normalnie wypadało.
- Wiesz co, Bagman, idź do diabła. Chcę cię widzieć za kilka dni w Salisbury. Wtedy odpowiesz mi na kilka pytań. A jeśli się nie zjawisz, wtedy równie dobrze możesz zapomnieć jak się nazywam - wyrzuciła z siebie w gniewie. Takie chwile wściekłości zdarzały jej się wyjątkowo rzadko. Była też pewna, że jak tylko zdecydowanie bardziej się uspokoi, będzie tych słów żałowała - Aidan był jej w końcu przez dość długi czas przyjacielem. Może nie należał do najbliższych, nawet za czasów, kiedy utrzymywali stały kontakt, ale jednak Lunara go ceniła. W dzisiejszych czasach kiedy świat powoli i nieubłaganie się sypał, a anomalie nie pozwalały żyć normalnie ani czarodziejom ani nawet mugolom, każda przyjazna dusza była na wagę złota. Ale choć Greyback wiedziała, że później będzie sobie samej wyrzucać te gorzkie słowa skierowane go mężczyzny, teraz kierowała się wyłącznie złością i goryczą. Bo tak, poczuła się również w pewien sposób zdradzona. Zapomniana i odrzucona. Miała do niego żal za samo zerwanie kontaktu, ale również za to, że w jej mniemaniu nie okazał należytej skruchy za swój czyn, skoro już stanęli twarzą w twarz. Jego sprawa miała ją gryźć zapewne jeszcze długi czas. Rozdział z jej życia, który dawno temu zamknęła i o którym zapomniała, nagle wyskoczył jej tuż przed nos, jednak nie przynosząc żadnych odpowiedzi. Kobieta tylko jeszcze raz prychnęła, posyłając Bagmanowi swoją wersję wilczego spojrzenia. W następnej kolejności wyciągnęła z torebki kilka monet, płacąc barmanowi za swój napój. Do Aidana nie wyrzekła już ani słowa. Zdradziła mu to, czego od niego oczekuje. Czy chciał z tego skorzystać, to już zależało od niego. Ona opuściła lokal - i podejrzewała, że on wkrótce zrobił to samo.

zt Lunara i Aidan

Kończenie zaległych wątków tak bardzo XD już nie przeszkadzamy!


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next

"Pod ziemią"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach