Wydarzenia


Ekipa forum
Część z sypialnią
AutorWiadomość
Część z sypialnią [odnośnik]10.02.18 16:40

Część z sypialnią

W rogu pokoju stoi stare, drewniane łóżko, pamiętające jeszcze lata świetności kamienicy. Pomimo względnie dobrego stanu, w jakim się zachowało jest raczej niewygodne, wysłużony materac twardy, a poduszki płaskie. Ścianę za łóżkiem pokrywa odklejająca się staroświecka tapeta w drobne kwiatki, którą Robin sukcesywnie zrywa, irytując się pozostałą dziewczyńską manierą swego lokum.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 13:09
|6 lipca

Kilka kociołków bulgotało nad paleniskami, dwa chłodziły się na okiennym parapecie, a Robin w najwyższym akcie desperacji urządził sobie prowizoryczne stanowisko pracy na środku swojej sypialni, oddzielonej porwanym parawanem od reszty mieszkania. Do tej pory zawsze udawało mu się utrzymywać tam sterylny porządek: łóżko traktował jako strefę czystą, nieskażoną, niedotkniętą jego pasją i życiem. Musiał jednak się przełamać, i tak grał na zwłokę, a doskonale wiedział, że manipulowanie przy dojrzewających eliksirach prędzej mu zaszkodzi, aniżeli pomoże. Zatargał więc kolejne kociołki na środek pomieszczenia, do jednego spośród nich nalał wody - bez miarki, na oko trzy czwarte jego objętości. Mógł pozwolić sobie na szacowanie, miał w tym sporą wprawę, a przygotowywany przez niego eliskir nie należał do najtrudniejszych. Wrzucił do wrzątku pęk kwiatów trzepotki, które w kontakcie z gorącą wodą momentalnie przestały drżeć i zabarwiły ciecz na karamzynowy odcień. Tyle kłopotów, ile miał z tą niepozorną roślinką nie sprawiały mu chyba najrzadsze ingrediencje. Wiedział, gdzie ich szukać, a nie rozbijały mu fiolek i słoików, nie wymagały wiązania wymyślnymi węzami konopnym sznurem. Odczekał kilka minut, aż kwiaty rozmiękły i zaczęły się rozpadać, po czym dodał do naparu trzy pary oczu rozdymki, w stałej sekwencji jedno co dwadzieścia dwie sekundy. Niezwykle dokładna klepsydra okazała się zakupem trafionym i niesamowicie ułatwiającym życie. Robin zmniejszył ogień pod kociołkiem, zamieszał trzy razy w stronę zgodną z ruchem wskazówek zegara i raz w stronę przeciwną, po czym pochylił się nad śledzioną wyjątkowo dorodnego szczura. Wcześniej już rozłożył go na poszczególne składniki, teraz wystarczyło, by posiekał wnętrzności na równe części. Kawałki śledziony trafiły do kociołka, natychmiast wypływając na powierzchnię, otoczone koroną piany. Hawthorne wytarł lepkie od mięsa ręce w fartuch i stuknął różdżką w rant kociołka, uspokajając wrzący wywar. Bąble nieco się zmniejszyły, więc dorzucił do środka sierść kuguchara. Ingrediencja wyjątowo nie pochodziła z apteki - Robin łaskawie dokarmiał zabiedzone zwierzę resztkami ze swego stołu, traktując kocisko jak niezależnego współlokatora. Zdarzało się, że zostawał na noc, choć zazwyczaj przychodził jedynie po jedzenie, po czym znikał na tydzień. W zamian za namiastkę opieki i tolerowanie swych zwyczajów, odpłacał się chłopakowi sowicie. Miał nadzieję, że odpchlenie przyniosło efekty i eliksir nie zepsuje się przez jego niedopatrzenie. Na sam koniec, efektownie dorzucił do kociołka włosie mantykory, jak zahipnotyzowany wpatrując się w gładka powierzchnię eliksiru. Prędko zamieszał chochlą siedem razy w lewo, wstrzymał oddech i...
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 13:09
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 73
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z sypialnią Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 13:27
Z zadowoleniem wstrzymał ogień pod naczyniem, przelewając zawartość kociołka do sporej zlewki. W dużym szkle ochłodzało się szybciej, aniżeli w kilku małych fiolkach. Większość alchemicznych haków zdołał już rozparacować - oczywiście samodzielnie, bo na kursie przecież długo nie zabawił. Metoda prób i błędów sprawdzała się jak mało która, wszystkie drobne porażki zapamiętywał przez to doskonale. Po pierwszym wybuchu nigdy już nie połączył waleriany z krwią smoka.
Chusteczką o nieokreslonym kolorze otarł pot z czoła i ponownie napełnił kociołek świeżą wodą. Podgrzał go do temperatury wrzenia, w międzyczasie siekając korzenie stokrotek na idealnie równe części. Laicy myśleli, że to szaleństwo, ale tkwiła w nim metoda. Eliksiry lubiły równania, porządek i ład, a Hawthorne doskonale odnajdywał się w tych analitycznych zasadach. Kilkumilimetrowe różnice potrafiły rozłożyć w czasie rozpad i wydobywanie się magicznych właściwości korzeni, a wywary Robina musiały być perfekcyjne. Nie dla jego klientów, ale dla niego samego. Nie podpisałby się pod czymś, co nie spełniało jego wymagań.
Korzonki wylądowały we wrzątku, który natychmiast zabarwił się na seldynowo i buchnął w górę strumieniem gęstej pary. Chłopak zakaszlał i rękami przepędził słup dymu, aby pieczołowicie odmierzyć pipetą dwanaście kropel żółci pancernika. Natychmiast po tym zamieszał wywar czterokrotnie w prawo i trzykrotnie w lewo. Mieszkanka grzybów, przygotowana zawczasu i dokładnie ususzona zaraz znalazła się w kociołku - Robin jedną ręką gmerał przy prowizorycznym stole ze składnikami, drugą usiłował podtrzymać odpowiednią temperaturę wywaru. Gdy skontrolował ogień pod paleniskiem, zajął się pomarszczonymi strączkami wnykopieńki, które dokładnie obrał ze wszystkich liści, kolców, oczyścił z ziemi, by znalazły się w wywarze w stanie nieomal dziewiczym. Pokrojone na części dodawał do bulgoczącego półproduktu w odstępach pięciominutowych, z przyjemnością obserwując subtelne zmiany koloru cieczy. Na sam koniec uniósł szczypcami wijący się jeszcze ogon szczuroszczeta i wrzucił go do gara, pociągając nosem i oczekując rychłej zmiany zapachu. Na wszelki wypadek ciut wcześniej otworzył okna, robota alchemika może nie była niewdzięczna, ale na pewno nie pachniała zbyt dobrze.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 13:27
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z sypialnią Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 14:35
|podwajam serce

Odczekał, aż w sypialni się wywietrzy - na całe szczęście pomieszczenie było małe i nieprzyjemna woń prędko się ulotniła. Robinowi co prawda przestały już przeszkadzać apteczne zapachy; miał sporo czasu, by do nich przywyknąć, skoro właściwie nieustannie coś gotowało się w jego mieszkaniu, a jakieś eliksiry spokojnie dojrzewały w kociołkach. Przykryte lnianą szmatką i tak przepuszczały aromaty, a tymi przesiąkały jego ubrania, włosy, nawet skóra. Właściwie nie odczuwał już zatykającego smrodu, ale zdrowy rozsądek i troska o zdrowie nie pozwoliły mu na duszenie się wśród oparów. Czekało go trudne zadanie: eliksir szczęścia musiał powstawać w sprzyjających warunkach. Legenda głosiła, że nie mógł go uwarzyć nikt strapiony, smutny, czy nieszczęśliwy i chociaż Robin twardo stąpał po ziemi i nie wierzył w podobne bzdury, to jednak starał się nastroić pozytywnie. Nie było to aż tak trudne, felix felicis stanowił wyzwanie, nawet dla niego - więc stres kiełkował w nim wraz z ekscytacją. Wczorajszy sukces nieco ostudził nerwy młodzieńca. Umiał, potrafił to zrobić, jego talent i wiedza wystarczyły, by sporządzić eliksir szczęścia.
Zagotwał wodę i pogwizdując przez zęby skruszył nad powierzchnią cieczy pięć lasek cynamonu. Zaciągnął się zapachem, dla odmiany wyjątkowo przyjemnym, po czym z pęku starannie dobranych, pawich piór wyciągnął te, pochodzące z ogona najdorodniejszych samców. Odliczył ich dziesięć i po kolei zanurzał w przezroczystej cieczy, zabarwionej brązowym pyłem. Ustawił maksymalną temperaturę do osiemdziesięciu stopni i począł siłować się z rogiem byka, który należało dokładnie skruszyć. Nie ufał w tym względzie aptekom, oferującym już starte ingrediencje. Nie wiadomo, co mogło jeszcze trafić do suszu, a on respektował wyłącznie składniki najwyższej jakości. Tarcie kośćca zajęło mu sporo czasu, lecz wysiłek został nagrodzony, eliksir wesoło zabulgotał i zabarwił się na bladoróżowo. Przyszła pora na dodanie złota, ostatni złoty galeon z jego skrytki spoczywał na dziwacznym urządzeniu własnej konstrukcji, służącym do rozpuszcania kruszców. Po kwadransie metal był już w formie płynnej, gotowy do wlania do kociołka. Robin długimi szczypcami - raz już się sparzył - chwycił za probówkę i całą jej zawartość wytrząsnął do gara, po czym intensywnie zamieszał w nim chochlą aż trzynaście razy, chcąc zyskać pewność, że złoto dobrze się wchłonęło. Od razu po tym, ciężkim młotkiem rozbił na kilka części kamień księżycowy, zastanawiając się, ile potrwa, zanim wściekły sąsiad z dołu załomota do drzwi albo zacznie stukać w sufit kijem od miotły swego synalka. Rozbity kamień powędrował do kociołka wraz z całą buteleczką różanego olejku. Słodki, nieco duszący zapach natychmiast rozszedł się po pokoju, utwierdzający Robina w powodzeniu przedsięwzięcia: przynajmniej do tego etapu. Drobno poszatkowana mięta wzmocniła różaną woń o dodatkowy, świeży akcent, przytłumiony nieco przez rozdrobnione pancerzyki żuków. Hawthorne utłukł je w moździerzu na sypki proszek, dając nieco więcej, niż podano w przepisie. Kierował się intuicją, jak zwykle, a ta nie pozwalała mu wierzyć w instrukcje zamieszczone w podręcznikach dla amatorów. Krew jednorożca, jako serce eliksiru zostawił na sam koniec. Srebrzysta ciecz błyskała smutno z kryształowej fiolki, lecz Robin bez sentymentów i ubolewaniem nad losem zwierzęcia ogrzał ją do temperatury pokojowej i kropla po kropli wytrząsnął do kociołka. Zamieszał trzy razy w lewo, trzy razy w prawo, czując, jak koszula robi mu się mokra od buchającej znad sagana pary. Ponowił działanie, z napięciem obserwując powierzchnię eliksiru.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 14:35
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 40
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z sypialnią Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 15:34
Klapa. Eliksir się zwarzył i nadawał się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Tyle dobrego, że widział to od razu, a nie po dwóch miesiącach napiętego oczekiwania. Z rozdrażnieniem machnął różdżką, aby usunąć pozostałości po nieudanym wywarze i nie bawić się w ręczne skrobanie osadu z dna kociołka. Nie miał pojęcia, gdzie popełnił błąd i właściwie to frustrowało go bardziej, aniżeli zamrnowane składniki. Odżałuje stratę krwi jednorożca, nie obchodziło go złoto, ale martwił się złożonością pomyłki. Niedokładnie odmierzył składniki? Za prędko obniżał i podwyższał temperaturę? Dopuścił do zmieszania się części cieczy, które nigdy nie powinny wejść ze sobą w reakcję? Trudno było orzec, więc zapobiegawczo zostawił sobie niewielką próbkę eliksiru, który poza prywatnymi badaniami Robina nie znalazłby żadnego zastosowania. Za kolejny wywar młodzieniec zabrał się już mechanicznie, nie przykładając dużej uwagi do wykonywanych czynności. Wrzucając goździki do wrzącej wody myślał o niedokładnie rozpuszczonym złocie, do powstającego wywaru wkrawając język kameleona zastanawiał się, czy to nie przez brawurowe powiększenie dawki chitynowych pancerzyków żuków. Wzdychając melancholijnie, oberwał nad kociołkiem skrzydełka z tuzina much siatkoskrzydłych- musiał poczekać, aż się wygotują, dopiero później zaaplikował korpusy owadów. Gęsta ślina dzikiego kuguchara dopełniła dzieła, Hawthorne z trudem strząsnął ją z pipety - należała do ingrediencji, z którymi naprawdę nie przepadał obcować - po czym ziewnął, machinalnie zmniejszając ogień pod kociołkiem. Obrócił klepsydrę stojącą na prowizorycznym stoliku, pół godziny wolnego gotowania i mieszania co dziesięć minut i będzie mógł dodać ostatni składnik. W oczekiwaniu na to, Hawthorne zagapił się na fiolkę, w jakiej zamknął marne szczątki domniemanego eliksiru szczęścia, wiedząc, że spędzi nad nim co najmniej kilka tygodni, próbując zrozumieć swój błąd. Pokręcił głową, rozrywając skorupę toksyczka nad saganem i ostrożnie wtrząsając do środka wszelkie prochy, a finalnie dodając do wywaru sam pancerzyk.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 15:34
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z sypialnią Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z sypialnią [odnośnik]18.10.18 16:37
Podejrzliwie nachylił się nad kociołkiem, łapczywie wciągając zapach świeżo uwarzonego eliksiru kociego wzroku. Wszystko zdawało się być w najlepszym porządku, aczkolwiek Robin pozostawał nieustysfakcjonowany. Częściowo niezadowolenie spowodowała wcześnieja porażka, aczkolwiek Hawhtorne doskonale wiedział, że wywar mógł sporządzić lepiej. Tyle wystarczyło, by niezwykle nieczule potraktował eliksir, burcząc pod nosem wiązankę nokturnowych przekleństw i przelewając go do czystych fiolek. Plon dzisiejszego popołudnia niezależnie od chybionych prób i tak był imponujący. Młodzieniec podrapał się po spoconym karku i poczłapał w kierunku kuchennego stołu, nad którym niegdyś przybił listę rzeczy do zrobienia. Połamanym piórem skreślił z niej kilka kolejnych pozycji, z ulgą stwierdzając, że na dziś już koniec. Teoretycznie wypełnił plany i zadania na cały tydzień (i ten nadchodzący również), ale przypuszczał, że nieoczekiwane zlecenia zawsze wpadną. A ci, którzy próbowali załatwiać swoje sprawy na ostatnią chwilę przeważnie oczekiwali cudów, a znajdowali, cóż, Robina, przygotowanego na każdą ewentualność. Z szuflady aptekarskiej komody młodzieniec wyjął swój kajet i przekartkował go strona po stronie, chcąc się upewnić, czy aby niczego nie przeoczył. Kolejne dni świeciły jednak pustkami, co nieco go zaniepokoiło. Początkową ulgę zastąpił zwierzęcy strach - jak niby wykorzysta wolne dni? Za wyjątkowe lenistwo uważał spanie do południa, co zdarzało mu się niekiedy (zwłaszcza po intensywnych nocach), ale żeby tak kilka razy pod rząd? Odgarnął włosy ze spoconego czoła - jeden pomysł, koniecznie odwiedzić balwierza - i zrezygnowany opadł z powrotem na niewygodne krzesło, zamykając oczy i usiłując skupić się na czymś innym, niż nieuzasadniona panika. Świrował przez brak obowiązków, a zawsze mógł przyjąć dodatkowę zmianę w Mantykorze, gdzie rąk do pracy brakowało nagminnie za sprawą dziewczyn, które nie potrafiły pogodzić swoich różnych funkcji. Oparł łokcie o blat stołu i powoli opuścił głowę, tłumiąc ziewnięcie. Pięć minut, zaparzy sobie kawę i wróci do wynajdywania sobie pracy tam, gdzie jej nie ma.

zt
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]19.10.18 12:32
| 16 września

Poruszanie się po Śmiertelnym Nokturnie już nie wywoływało w niej żadnych emocji. Ani przerażenia ani niezdrowej ciekawości tym, co mogło czaić się za poszarpanym rogiem na wpół zrujnowanej kamienicy. Odnalazła tu swoje miejsce, niszę, w jakiej czuła się swobodnie, choć nie bezpiecznie. Tylko głupcy spacerowali w tych okolicach pyszni, pewni siebie, przekonani o tym, że rządzą ślepymi zaułkami i że nic złego nie może ich tu spotkać. Kończyli tragicznie a ich rozczłonkowane, zbezczeszczone zwłoki gniły w otwartych kanałach, służąc rynsztokowym istotom za wystawny posiłek. Przez coś takiego - wystające kości, trochę zalanej ropą tkanki, rozgotowane mięśnie - właśnie przestępowała, zwinnie omijając epatujące potwornym smrodem ścierwo. Gromada szczurów rozpierzchła się na sekundę, momentalnie powracając na miejsce żeru - a Deirdre nie czuła ani odrobiny obrzydzenia. Szła dalej w mglistym poranku, uznając, że to najlepsza pora na zapowiadane odwiedziny. Słońce nie docierało do podłoża brudnych uliczek, cienie wydłużały się i Nokturn wyglądał jedynie odrobinę jaśniej niż w nocy: ponury, szary, pełen szeptów, jęków i odurzającego smrodu rozkładu.
W końcu odnalazła odpowiednią kamienicę i pewnie weszła do środka, przystając przed odpowiednimi drzwiami. Gdy zdecydowanie zastukała, tynk osypał się znad framugi, opadając szarawą mgiełką na oblekającą ją pelerynę. Lekko zsunęła z głowy kaptur a czarne włosy rozsypały się na ramionach. Mocna kreska podkreślała oko, po spotkaniu z Robinem zamierzała od razu udać się do pracy, ale szeroki płaszcz skrywał eleganckie ubranie i jedynie zadbana twarz zdradzała jej prawdziwą, nienokturnową naturę. Twarz dalej nieco skryta pod materiałem, nie pozbyła się okrycia całkowicie, pozwalając jednak właścicielowi mieszkania na dojrzenie lica gościa tuż przed wpuszczeniem go do środka. Drzwi uchyliły się dość ostrożnie, Deirdre nie wtargnęła do środka i chociaż ciągle ściskała w dłoni, skrytej pod przydługim rękawem, różdżkę, to wątpiła, by miała z niej skorzystać.
- Zapowiadałam swoją wizytę kilka dni temu, listownie - poinformowała go cicho i spokojnie, tonem gładkim i chłodnym niczym szkło. Pozbawionym wyniosłości, ale też nie zdradzającym żadnej sympatii, a nieprzeniknione, czarne oczy ziały matową pustką. - Polecił mi cię przyjaciel, korzystający już z twych talentów. Ignotus - przypomniała rzeczowo, nie chcąc dzielić się nazwiskami: a przynajmniej nie jeszcze na klatce schodowej. Wokół nie było żywego ducha, ale na Nokturnie ściany miały nie tylko uszy, ale także macki i dzierżące różdżki dłonie, gotowe zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. - Lepiej, jeśli wejdziemy do środka - kontynuowała gładko, nie odrywając spojrzenia od nieco dziwacznej twarzy mężczyzny: wydawał się młody i stary jednocześnie, brzydki, dziwnie przymrużał lewe oko. Typowy mieszkaniec Śmiertelnego, mający w sobie coś szczurzego i jednocześnie niepokojącego. Nie zdradziła się z żadnymi emocjami, które w niej wywołał, czekała aż wpuści ją do mieszkania. Bez uśmiechu, zachowując typowy dla siebie zimny dystans.

[bylobrzydkobedzieladnie]


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins


Ostatnio zmieniony przez Deirdre Mericourt dnia 16.12.18 18:32, w całości zmieniany 1 raz
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Część z sypialnią [odnośnik]24.10.18 0:26
Stos nieotwartych listów kołysał się niebezpiecznie na chwiejnej półce, którą powinien naprawić dawno temu, ale wciąż nie znajdował na to czasu. Korespondencja pozbawiona godła, najzwyklejsze, białe koperty nieopatrzone podpisem nadawcy, prosta sugestia gróźb albo prowadzenia nielegalnego biznesu. Albo obu naraz, chociaż Robin był przekonany, że swoim istnieniem nie wadzi nikomu. Na Nokturnie wypracował już sobie lepszą pozycję niż nikczemna persona non grata, a w wielkim świecie na zewnątrz, nikt nie miał prawa go znać. Nie personalnie. Nie z twarzy. Nie z nazwiska. Egzystowanie w całkowitym cieniu udawało mu się zupełnie nieźle: fama niosła się co prawda nieubłaganie i powoli, lecz wszelkie pogłoski rozprzestrzeniały się o talencie. Umiejętnościach. Spowijała go aura tajemniczości, z której skwapliwie korzystał, wycierając sobie twarz ludzką nieostrożnością. Każdy, kto kiedykolwiek z nim obcował miał wielkie szczęście, podwójne; raz, że trafił na specjalistę w swojej dziedzinie, dwa, że Robin faktycznie skupiał się tylko na wykonaniu zleconej usługi. W jego ręce składano sekrety i śmierć, powierzano mu setki galeonów z podziemnych skrytek Gringotta, życie tyranów i sine ciałka bękartów. Nie korzystał z nadanej mu władzy - nie obchodziła go ani trochę, jeśli nie haczyła o jego osobę i najbliższe otoczenie. Bastien z zielarni na rogu wciąż kuśtykał na własnych nogach, obrabiający zwłoki Jorgen miał wszystkie bebechy na miejscu, a i Hawthorne w gruncie rzeczy miał się dobrze, powoli dziergając niezależność i wszystko inwestując w siebie. Dlatego pozwalał sobie na moment wytchnienia, siedząc na szerokim parapecie i obserwując, jak szyba pokrywa się mgiełką, w miejscu, w którym szkło spotkało się z jego płytkim oddechem. Było jeszcze wcześnie - jedyny moment w ciągu dnia, kiedy faktycznie cała zła strona czarodziejskiego Londynu spała, a Nokturnowi towarzyszyły wyłącznie odgłosy grasujących szczurów i pełzającego robactwa, zupełnie różne od koktajlu przekleństw i przyłożeń, do jakich rytmu zazwyczaj pracował. Stanowcze stukanie do drzwi także nie pasowało do zamglonej, nieco sennej pogody, w sekundzie wyostrzając zmysły Robina. Poczłapał do progu tak, jak zawsze - niechętny i przygarbiony, lecz zdenerwowanie musiało bić od niego na milę, gdy stawał oko w oko z obcą kobietą. Ręce mu zadrżały, zaciskając się instynktownie nie na różdżce - a zmiętej szacie, w kieszeni każdej znalazłby coś odpowiedniego na niepożądaną wizytę. Chłopak zdołał jednak ochłonąć, spode łba przyglądając się przybyłej - docenił ofiarowany czas na to oswajanie - i prędko wysunwając odpowiedni wniosek. Przeklęty Mulciber.
-Pamiętam - mruknął, otwierając drzwi nieco szerzej i odwracając się niedbale, zupełnie nie troszcząc się, czy nie oberwie zaklęciem w plecy. Wiedział, że nie - możesz schować różdżkę - poinformował ją spokojnie, w czym kryło się coś między prośbą a rozkazem. Jeśli chciała tu zostać, to tylko na jego zasadach, a te nie tolerowały w tym domu obcych, panoszących się ze śmiercionośnymi narzędziami.
-Czego ci potrzeba? - spytał w końcu po długiej ciszy, świdrując ją spojrzeniem swych mętnych, bladoniebieskich oczu. Egzotyka nie przykuła uwagi młodzieńca - od niezwykłych, acz harmonijnych rysów Deirdre bardziej zachwyciłaby go świeża, smocza tusza - ale zadbane oblicze, wypielęgnowane dłonie i elegancka szata zdradzały wiele. Zamrugał nerwowo, podniósł kciuk prawej dłoni do ust i przejechał nim po dolnej wardze, zastanawiając się nad motywami kobiety, nim trafnie zakwalifikował je jako nieważne.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]24.10.18 12:23
Deirdre unikała oceniania ludzi przez pryzmat krzywdzących stereotypów, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że większość mężczyzn-alchemików naprawdę ma nieco nie po kolei w głowie. Dbałość o higienę i porządek często pozostawiała wiele do życzenia, a ich prezencja nosiła w sobie zawsze jakąś skazę, momentami nieoczywistą, ale i tak rzucającą się w nocy. Otwierający jej drzwi czarodziej, chłopiec właściwie, idealnie wpisywał się w kanon miłośnika eliksirów. Zatęchłe powietrze, podgrzane zapewne buzującymi kociołkami, uderzyło brunetkę w twarz, ale nie skrzywiła się, ciągle uprzejma i praktycznie nieruchoma, jedynie skośnymi, czarnymi oczami śledząc zachowanie nowego przyjaciela. Mało ostrożnego, od razu odwrócił się plecami, co uznała albo za przejaw przesadnej pewności siebie albo głupoty - wolała to pierwsze, ufała ocenie Mulcibera, sugerującego, że Robin spełni powierzone mu zadania wykorzystując cały swój talent. Skryty pod niezbyt przyjemną dla oka fasadą, drobne tiki, śliskie dłonie, oczy przypominające te rybie, wiecznie wilgotne, prawie pozbawione powiek, zasnute niepokojącą błoną zamyślenia, symbolizującą pogrążenie mózgu w sprawach mających niewiele wspólnego z rzeczywistością. Odmierzanie ingrediencji, pilnowanie kolejności wrzucania czaszek do kociołka, zdobywanie nowych receptur - wydawało się jej, że śni o tym na jawie, ale mimo wszystko, nie oceniała. Dopóki zapewniał całkowitą dyskrecję i dobrze warzył eliksiry, mógł być największym szaleńcem świata, i tak zasługując na jej szacunek i galeony.
Ruszyła za nim wgłąb mieszkania, cicho zamykając za sobą drzwi. Różdżka ciągle tkwiła w kieszeni, gotowa do wyciągnięcia w ciągu ułamka sekundy, ale już nie muskała jej chłodnymi palcami, zaplatając dłonie - swoim typowym gestem - przed sobą, na podołku czarnego płaszcza. Beznamiętnie rozejrzała się po dość obskurnym pomieszczeniu, bez obrzydzenia, ale i bez ciekawości. Typowa jama alchemika, przesycona zapachem ziół, świeżo pokrojonych porcji mięsa, miedzi i specyficznym aromatem wrzących, bulgoczących mazi. W jednym pokoju Robin mieścił całe swoje życie, skromne: zawsze dziwiło ją, dlaczego tak zdolni, wzięci alchemicy, nie stawiali za zarobione pieniądze pałaców, gnijąc za życia w piwnicach i lokalach żałośnie niskiego standardu.
- Mogę usiąść? - spytała po chwili milczenia, orientując się, że mężczyzna nie zaproponuje jej niczego do picia ani zajęcia miejsca. Nie zamierzała zajmować mu długo, ale stanie na środku tego przytłaczającego pomieszczenia wydawało się jej niewygodne; czuła się też dziwnie zmęczona, ostatnio często napadała ją słabość, zwłaszcza w tak dusznych pomieszczeniach. Gdy alchemik kiwnął głową, zasiadła na skraju łóżka. Podczas siadania płaszcz rozsunął się nieco, odsłaniając obcisłą, elegancką sukienkę. - Eliksirów. Wzmacniających i ochronnych, głównie takich - odpowiedziała, zdając sobie sprawę ze swej całkowitej niewiedzy dotyczącej szczegółów magicznej sztuki alchemii. Podniosła pytający wzrok na oblizującego - czy się jej wydawało? - kciuk mężczyznę, mając nadzieję, że roztoczy przed nią jakąś ofertę swych usług. Udała się do niego, nie chcąc nadwyrężać Valerija: ten pracował wręcz dzień i noc, pomagając Rycerzom Walpurgii - ona nie potrzebowała eliksirów na gwałt, mogła więc udać się do kogoś innego. - Coś mocnego, pomagającego podczas pojedynków. Raczej defensywnego - uściśliła, czekając na sugestie - bądź wykrzywienie ust w zdezorientowanym grymasie. Robin nie wyglądał na mistrza konwersacji i lwa salonowego, ale potrafił chyba opowiadać o swym asortymencie i możliwościach.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Część z sypialnią [odnośnik]24.10.18 15:04
Mikroskopijne mieszkanie przestawało być jego.
Z domu wyniósł się chaotycznie i nieprzymyślanie, dosłownie idąc do diabła i nie mając zielonego pojęcia w co się pakuje. Podjął najgorszą i najlepszą decyzję w swoim życiu, nareszcie czując się swobodnie - i tak samotnie, jak nigdy dotąd. Odkrył, że wcale mu to nie przeszkadzało, a krzywe i obdrapane cztery ściany są równie przytulne, jak krukońskie dormitorium. Na podłodze nie rozesłał puchatych dywanów, barwne klimy nie zasłaniały plam wilgoci, ale ostatecznie miał dach nad głową i miejsce, do którego zawsze mógł wrócić. Lustrując wzrokiem wysoką kobietę - w szpilkach nieznacznie nad nim górowała - tracił tę pewność i skuteczność własnego azylu. Zrobił wyjątek dla Ignotusa, potem dla Blacka i choć nie czekał lawiny, ta musiała się pojawić. Niewygodny gość w zeszłym miesiącu dalej mroził mu krew w żyłach, a ona zdawała się podobna. Subtelna, ale równie niepokojąca. Hawthorne miał do czynienia z mordercami, zadawał się z pospolitymi złodziejaszkami i bandziorami, z nokturnowymi wiedźmami i szpiclami, pośrednio wikłał się w spiski i awantury - zakrwawione knykcie, twarze pozbawione uszu czy nosa nie wstrząsnęły nim tak, jak gładki, urzędniczy ton Deirdre. Skinął głową bez słowa, po prostu patrząc, jak rozsadza sobą przestrzeń mieszkania, w którym już brakowało miejsca. Trzy duże kociołki bulgotały na niewielkim ogniu w wykuszu pracowni, jeden mniejszy studził się na parapecie sypialnainego okna, a teraz do fuzji zapachów przyłączyła się jeszcze ona. Nie pociągał nosem, by wychwycić drażniące nuty, jaśminu i opium, węch zawsze miał wyjątkowo wrażliwy.
-Konkretnie? - spytał, nie mogąc oderwać od niej oczu i czując rozpierające go silne zafascynowanie, nieco przepychające się z profesjonalną obojętnością przystosowanego do funkcjonowania wśród ludzi socjopaty. Uniósł nieznacznie gęstą brew, kiedy wierzchnia szata odsłoniła jej odzienie, acz nie skomentował tego w żaden sposób, nerwowo wyłamując sobie palce. Konferansjerka nie należała do ulubionych zajęć Robina, a zdawało się, że nie obejdzie się dziś bez niej.
-Defensywne działanie jest względne - stwierdził lakonicznie, dalej stojąc przed nią nieco przygarbiony, jakby był niezbyt bystrym uczniakiem, usiłującym wymigać się od odpowiedzi - trucizna też może posłużyć jako obrona - uśmiechnął się dość paskudnie, w obcasie znoszonego buta zawsze trzymał dwie ampułki. Szemrane towarzystwo pogłębiło paranoję młodzieńca, który jakoś musiał się bronić, nawet jeśli najgorsze scenariusze nie rozegrały się nawet częściowo.
-Mówi do mnie - upomniał się, nagle śmiało, odkrywając swoją przewagę, w tym jednym punkcie. Nie musiał epatować pewnością, nie biła z niego arogancja, ale marnowania czasu nie znosił. Ona mogła mieć go dużo, Hawthorne oddałby wiele za dodatkowe kilka godzin w ciągu doby.
-Jeśli chce wyjść stąd zadowolona, powie dokładnie, czego oczekuje. Woli specyfiki przyjmowane doustnie? Takie, które podniosą motoryczne możliwości, czy zniwelują ewentualne obrażenia? Będzie w stanie dawkować sobie proste eliksiry? - zarzucił kobietę serią pytań, prawie biegnąc do aptekarskiej komody. Zaczął z niej wyciągać cały zestaw niewielkich fiolek, opatrzonych dokładnymi instrukcjami i wykładać je na stolik nakryty czystą, lnianą ściereczką.
-Niech pyta - z zapałem pokiwał głową, gestem zachęcając, by podeszła bliżej i zaznajomiła się z jego towarem. Utrzymanym w idealnym stanie - kaligrafia na fiolkach nie przypominała jego bazgrołów, każda buteleczka była krystalicznie czysta, bez najmniejszych śladów paluchów na szkle.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z sypialnią [odnośnik]24.10.18 16:41
Łóżko nie zatrzeszczało pod jej ciężarem, ale materac - czyżby przewilgły? - ugiął się pod nią nieco zbyt miękko. Przywykła do bycia przyjmowaną w znacznie lepszych okolicznościach, nawet pościele Wenus pachniały egzotycznymi mieszankami, zawsze czyste i miękkie: ignorowała jednak niewygody tego obskurnego mieszkanka, całą swoją uwagę poświęcając rozmówcy. Nazwanym tak tylko z uprzejmości i szacunku do konserwatywnych ról podczas konwersacji. Wydawał się nieco zdezorientowany, zdenerwowany i sfrustrowany jednocześnie, co przy oślizgłym spokoju, emanującym z każdego jego lejącego się gestu, nadawało mu specyficznego uroku. Bardzo specyficznego, ale Miu, nauczona doświadczeniem ekskluzywnego burdelu, nauczyła się też, że ludzka wyobraźnia jest absolutnie niezgłębiona a słabość mężczyzn do udziwnień nie ma wręcz granic. Ustawianie Robina w kontekście klienta Wenus nie przyszło jej przez myśl, spoglądała na niego z wystudiowaną, obojętną uprzejmością, która zapewne nie spłynęłaby z jej twarzy nawet wtedy, gdyby ten odsłonił przed nią cały inwentarz swych szaleńczych zachowań. Nic nie było w stanie jej zaskoczyć, a jeśli już czemuś się udało, to panowała nad sobą na tyle dobrze, by i tak nie odzwierciedlić swego szoku na zewnątrz.
Zmrużyła nieco oczy, w pierwszej chwili nie rozumiejąc, o jakie konkretnie Hawthorne'owi chodzi. To on był tu specjalistą. Nie odpowiedziała od razu, nawet nie mrugnąwszy powieką, gdy usłyszała o obronnym działaniu trucizn. Złośliwy, chochliczy uśmieszek, wykwitający na twarzy Robina, jeszcze bardziej wykrzywił jego dziwaczną twarz, ale to także nie wzbudziło w niej emocji. - Jeśli przychodzę do uzdrowiciela, mówię mu o swoich symptomach - ufam w jego osąd i znajomość tematu, o którym osobiście nie mam żadnego pojęcia - odparła w końcu łagodnie, spokojnie, bez protekcjonalnej nuty, a jej miły dla ucha głos wydawał się całkowicie nie pasować do cichych bulgotań kociołków i całej paskudnej aury tego nokturnowego przybytku. - Tak samo ja ufam tobie. Nie znam nazw eliksirów ani ich działania, pozostawiam to specjaliście - ucięła rzeczowo, kontynuując wyczekujące wpatrywanie się w jego wodniste oczy. Albo metafora podziałała albo Robin nieco się otworzył, w końcu zasypując ją równie konkretnymi pytaniami. To się jej podobało, w końcu coś, czego mogła się uchwycić. - Doustnie. Lub takie, które można rozpylić lub użyć w sposób wspomagający także sojuszników - zaczęła odpowiadać, przesuwając wzrok na zwinne palce alchemika, grzebiące w rozsypujących się szufladkach, z których wyciągał zaskakująco czyste fiolki i kartki. - Tak, takie, które zmniejszą obrażenia lub zwiększają wytrzymałość - kiwnęła głową, dłużej zastanawiając się nad ostatnią kwestią. - Znam podstawy anatomii, ale wątpię, czy to wystarczy do odmierzania porcji bardziej skomplikowanych eliksirów - odparła, powoli podnosząc się z łóżka. Nieśpiesznie podeszła do stolika, ale nie sięgnęła po żadną z fiolek, wyciągając za to z kieszeni skórzaną sakiewkę z ingrediencjami. - Mogę przekazać ci to, co mam. Plus, oczywiście, opłacić twoją pracę - Włos jednorożca, jad smoka i róg dwurożca, zamknięte w woreczku, położyła na brzegu stolika, czekając na wypowiedzenie kwoty. - Mogę poczekać na eliksiry, ale dobrze, gdyby byłyby gotowe pod koniec listopada - zastrzegła, spoglądając prosto w oczy Robina, z bliska: w obcasach równała się z nim wzrostem.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Część z sypialnią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach