Wydarzenia


Ekipa forum
Leśne huśtawki
AutorWiadomość
Leśne huśtawki [odnośnik]01.11.18 18:06
First topic message reminder :

Huśtawki w głębi lasu

Okoliczne lasy kryją wiele tajemnic. Jedną z nich jest fakt, iż schodząc ze ścieżki i wchodząc między drzewa odrobinę głębiej, natrafić można na huśtawki zwisające z grubszych gałęzi niektórych drzew. Nie jest ich wiele i nie znajdują się blisko siebie, siedząc na jednej, trudno jest między drzewami dostrzec kogoś innego. Są idealnym miejscem dla osób potrzebujących odrobiny odosobnienia. Powiększają się magicznie, dostosowując do ilości osób, jakie trzeba pomieścić - maksymalnie na jednej zmieszczą się cztery.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne huśtawki - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Leśne huśtawki [odnośnik]25.04.20 11:15
28.04.1957


Kochała babcię Ollivander. A może to za dużo powiedziane? Miłość to w końcu zobowiązanie, a Elaine… nie potrafiła przypomnieć sobie dokładnie, kiedy ostatnio zamieniła z krewną choćby kilka grzecznościowych uwag. Darzyła ją jednak, niezmiennie od czasu dzieciństwa, niekłamanie ciepłymi uczuciami. Było coś przyjemnego w posiadaniu w swoim życiu osób, choćby i odległych, które pozostawały stałe. Babcia Ollivander zawsze przecież była właśnie nią, babcią Ollivander. A jednak, nawet ona musiała kiedyś odejść. Kiedyś. To jeszcze nie był ten moment, ten dzień. Jeśli Elaine dobrze zrozumiała przekaz zza okrągłych zdań, którymi próbowali uspokoić zmartwionych krewnych, uzdrowiciele mieli jeszcze trochę nadziei co do możliwej poprawy stanu zdrowia lady Ollivander. Konieczny był do tego oczywiście spokój. Dużo snu. Krótko mówiąc, na audiencję trzeba było czekać. Bez wątpienia dobra wiadomość! Nie mniej, stawiała Elaine w dość kłopotliwej sytuacji. Urodzona jako Nott, bliska krewniaczka, była tu jak najbardziej na miejscu. Jako lady Avery jednak… cóż, noszony przez nią sygnet rodu otwarcie wrogiego panom tych stron na pewno nie wzbudzał zachwytu. A ona? Nie zamierzała nikogo drażnić, ani ugłaskiwać. Najprościej było zejść im wszystkim z oczu.
W Lancaster nie było nic prostszego. Przynajmniej dla tych, którzy już znali te okolice. Lata temu, jako wyjątkowo ciekawska (i niezbyt okrzesana) dziewczynka, Elaine dużo częściej zajmowała się eksploracją terenów pozasalonowych, niż robieniem dobrego wrażenia w towarzystwie; miała zresztą to szczęście, że towarzyszyła jej w tym tylko trochę młodsza przedstawicielka rodu Ollivanderów. Z taką przewodniczką nie miała szans zgubić się ani… nie zakochać w lasach otaczających zamek. Tak było kiedyś. A później? Jej wizyty stawały się coraz bardziej sporadyczne,  a las żył dalej, rósł i zmieniał się.  Idąc powoli, w półcieniu, Elaine coraz dotkliwiej zdawała sobie z tego sprawę. Oprócz specyficznego zapachu runa leśnego tych okolic, nic nie wydawało jej się tu już znajome.
Prawie nic. Choć byłaby gotowa przysiąc, że nawet bieg strumienia płynącego przez knieję zmienił się przez czas jej nieobecności, kierując się wzdłuż niego dotarła wreszcie do miejsca, którego podświadomie wypatrywała od początku. Tu głęboki meander tworzył niemal pełną pętlę wokół jednego ze starych drzew. Na jego gałęzi wciąż wisiała huśtawka. Elaine przyspieszyła korku, jak gdyby bała się, że w każdej chwili upatrzone miejsce odpoczynku może zniknąć. Dopiero kiedy usiadła wygodnie na drewnianych deskach i przymknęła oczy, poczuła prawdziwy spokój. Dopiero w tym miejscu, choć w oddaleniu od jej komnaty, poczuła się rzeczywiście blisko swojej krewnej. Odpychając się delikatnie palcami, wprawiła huśtawkę w jednostajny rytm. Przypomniał jej piosenkę z dzieciństwa. Czy to babcia Ollivander ją śpiewała? Nie potrafiła przypomnieć sobie kiedy ją słyszała, ani nawet słów, które jej towarzyszyły. Nucąc melodię czuła jednak ponad wszelką wątpliwość, że łączy się z tym miejscem.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]14.05.20 13:55
Cienie prześlizgiwały się po ramionach, w nieoczywisty sposób złączone z kojącym szumem drzew, dziś cichym oraz spokojnym, bez wietrznych gwałtowności. Mężczyzna nie spieszył się, nie planował tras ani dystansów, wybierając ścieżki na bieżąco, choć otaczające zamek tereny nie miały przed nim wiele tajemnic. Rósł razem z tymi drzewami, odwiedzał je często, szukając spokoju i wyciszenia w tym szlachetnym towarzystwie. Poranne, ostrożne przebieżki, czy wieczorne przechadzki na ukojenie chaotycznych myśli - pora dnia nie miała znaczenia. Teraz liczył jedynie na odpoczynek, chwilę samotności i wyrwania się od prac, obliczeń, projektów, natłoku zadań i obowiązków. Nie narzekał, nie mógłby, to tylko ambicje jak zwykle grały pierwsze skrzypce, lecz w pewnym momencie do Ollivandera dotarło, że nie był na porządnym spacerze od paru dni, to z kolei stanowiło karygodny wynik i świadczyło dobitnie o spychaniu odpoczynku na dalszy plan. Przyłapywał się na tym często, zdecydowanie zbyt często, dlatego nie zwlekał, w przepastnej kieszeni wiosennego płaszcza skrywając miękkie drewno i dwa dłuta - na wypadek przewrotnie działającego sumienia, które stale podpowiadało, że jest coś do zrobienia. Może luźniejsze próby rzeźbiarskie miały je uciszyć. Podobnie, jak muzyka odżyła w nim z początkiem nowego roku, teraz rosły ambicje rzeźbiarskie. Nie planował przeganiać w tej sztuce siostry, niezwykle uzdolnionej, ale postęp był mile widziany.
Wsłuchiwał się w szumne odgłosy i ptasie koncerty, lecz w pewnym momencie między dźwięki wkradło się parę ludzkich nut, nierozpoznanych od razu, acz wyraźnie znajomych. Mężczyzna zatrzymał się i zamiast rozejrzeć wokół - wsłuchał w melodię. Znał ją, opowiadała o domu, o leśnych ścieżkach i strumieniach, tajemniczych roślinach, ich magii. Pamiętał dobrze, że w życie wniosła ją babcia - kobieta pochodziła w końcu od Flintów, poszanowanie natury łączyło ich z Ollivanderami od wielu lat, zaś Melwyn nigdy nie zapominała o swojej rodzinie. Zwłaszcza teraz przyzywała do siebie bliskich, szykując się na najgorsze. Dopiero po chwili Ulyssesowi udało się rozpoznać, do kogo dokładnie należy nucący głos, ale wiedział już, że spotka Elaine, zanim dostrzegł ją między starymi drzewami, kierowany w te strony piosenką. Przystanął nieopodal, korzystając z obserwatorskiej natury, lecz w końcu odezwał się, nie wzbraniając się przed podejściem bliżej. - Pamiętasz ją - stwierdził spokojnie, skłaniając lekko głowę w powitaniu, nim oparł się o pień sporego dębu, z którego gałęzi zwisała huśtawka. - Nie spodziewałem się spotkać tu ciebie, lecz to miłe zaskoczenie. Nie mamy teraz wielu okazji - przyznał neutralnie, choć było mu autentycznie przykro, że ich rodziny szły w tak różnych kierunkach - kobieta zawsze pozostawała dla niego lady Nott. Pamiętał, kiedy przyszła na świat - niedawno musiała obchodzić urodziny. - Jak się czujesz, Elaine? - zapytał cicho, obserwując ją nienachalnie.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne huśtawki - Page 2 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]13.08.20 11:22
Chociaż pjedyncze tańczyły na końcu jej języka, słowa piosenki  w całości nadal były zbyt odległe, by podjęła się włączenia ich w śpiew. Dokładnie ostała się tylko łagodna melodia. Zresztą, było to dość, by poprawić jej nastrój i napełnić poczuciem, że nie jest całkiem sama. Wydawało jej się jednak, że otaczają ją raczej cienie dawnych spotkań, że odpowiada jej echo dawnych lat. Dopiero kiedy dotarł do niej znajomy głos, wzrok dotąd utkwiony w koronach drzew przesunął się niżej, w poszukiwaniu źródła dźwięku. Z uwagą przyjrzała się twarzy mężczyzny. Nie dlatego, że nie była go w stanie poznać – rysy twarzy Ulyssesa były dalece zbyt charakterystyczne, by dało się go łatwo pomylić z kimkolwiek innym, kogo Elaine kiedykolwiek poznała. Od ostatniego spotkania z kuzynem minął jednak długi czas i na swój sposób stał się jej on mimo wszystko obcy. Stąd czujność jej spojrzenia, nawet jeśli sparowana z uśmiechem, który można by niemal nazwać… czułym.
- To dla mnie ciągle drogie wspomnienia. - Odpowiedziała szczerze, odpowiadając na jego skinienie podobnym gestem, nie ruszając się przy tym jednak ze swojego miejsca na huśtawce. - Może nawet tym bardziej przez to, że tak odległe. Sentyment. – Dodała po chwili zastanowienia. Nie było to może coś, czym koniecznie powinna się chwalić. Więzi łączące ją z tą stroną rodziny zostały zerwane nie bez przyczyny, a jej lojalność leżeć miała już zawsze po stronie rodu Averych, dalekich Ollivanderom i Flintom, nawet jeśli z tymi ostatnimi łączył ich specyficzny sojusz. Okoliczności były jednak wyjątkowe i jeśli nawet szczerość jej słów miała zostać poddana pod wątpliwość, to było to ryzyko, które gotowa była podjąć. Ostatecznie przecież Ulysses miał rację, okazji do spotkań mieli naprawdę niewiele, a czas, który mieli szansę spędzić razem na normalnej rozmowie zwykle dodatkowo ograniczony. Szkoda byłoby go tracić.
- „Obyś żył w ciekawych czasach” to podobno przekleństwo z dalekich stron. Wydaje mi się, że zaczynam rozumieć dlaczego. - Odpowiedziała na jego pytanie może nie całkiem bezpośrednio, ale chyba dość dobitnie, by przekazać swoje odczucia. Nie zamierzała kreować siebie na jakąś szczególną ofiarę okoliczności, ale ostatnie miesiące i zawirowania polityczne również w jej życiu osobistym wprowadziły chaos, który przerósł jej wyobrażenia. I chociaż w głębi siebie wciąż pielęgnowała poczucie, że niezależnie od okoliczności będzie w stanie zadbać o siebie i syna, znaleźć nową drogę życia dobrą dla ich obojga (czasem z trudem zbywała myśl, że może nawet lepszą, niż dotychczasowa?), coraz trudniej przychodziło jej zwizualizowanie takiej, która jednocześnie byłaby… właściwa. To nie tak, że rościła sobie szczególne pretensje do bycia wzorem moralności, ale coraz to bardziej ostry kontrast między tym, jak została wychowana, przez rodzinę, ale i przez wieloletni przecież pobyt w Hogwarcie, nieprzyjemnie gryzł się z jej codziennością.  - Przykro mi, że dopiero w takich okolicznościach dane jest nam się spotkać, ale… dobrze cię widzieć. Jak ty się czujesz?


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]10.11.21 22:14
do ustalenia
- Nie powinieneś tak się zachowywać, jeśli będziesz wlatywać we wszystko, co tylko ci się podoba to w końcu źle skończysz - pouczył swoją sówkę, którą na święta podarował mu pan ojciec, szczególnie ze względu na jego dar do porozumiewania się z ptakowatymi. Było bezpieczniej i rozsądniej pozwolić mu szkolić ten talent.
A na terenach rodzinnego zamku, nawet mimo swojej dolegliwości, miał pełną swobodę poruszania się. Choć rzeczywiście pan ojciec kilkukrotnie powtarzał mu, aby nie oddalał się zbyt daleko, to jednak w lesie było tak wiele fascynujących do odkrycia rzeczy! Stworzeń, roślin! Jak mógłby nie chcieć zagłębiać się w te rejony? Tym bardziej, że niedawno odkrył te huśtawki, o których jeszcze nie zdążył wspomnieć swojemu rodzeństwu. Chciał nieco się nacieszyć tym miejscem samemu, tym bardziej że wielokrotnie reszta Ollivanderów mogła tu narobić hałasu! A on odkrył, że to właśnie w ciszy najwięcej stworzeń wychodzi, najwięcej można dostrzec w przyrodzie i naturze.
Nie przejął się gdy jego sówkę wzniosła się w powietrze, chcąc najwyraźniej rozciągnąć nieco skrzydła. Sam po prostu skierował się w stronę huśtawek, zajmując miejsce na jednej z nich. Nie był straszny mu śnieg i mróz, czy przemoknięcia. Płaszcz, buty, szalik czy czapka - to wszystko było szyte na miarę z najlepszych materiałów, nie straszny był mu mróz i chłód. A śnieg wydawał się jedynie piękniejszy, kiedy nie doskwierał aż tak mocno.
Odepchnął się nogami od ziemi, chcąc nieco się pohuśtać. Uśmiechnął się delikatnie, nasłuchując wiatru i delikatnych dźwięków w lesie. Uwielbiał je, wszystkie lasy które otaczały Lancaster Castle, choć stanowczo jego ulubionymi miejscami były te od obserwacji entów! Mógł spędzać z nimi całe dnie, obserwując i ucząc się ich zwyczajów. Nie mógł się doczekać kiedy również dostanie różdżkę z ich drewna, które było tak niezwykłe i niesamowite! To jaki dobrze zgrywało się z każdym rodzajem energii magicznej i każdym charakterem było niewiarygodne dla niego, tym bardziej kiedy odkrywał coraz więcej na temat tego jakimi zasadami kierowało się tworzenie różdżek i jakich materiałów się do tego używało.
Laurel Ollivander
Laurel Ollivander
Zawód : n/d
Wiek : 9
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10783-laurel-ollivander#328040 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]14.11.21 23:00
Hep!
Nie wiedziała, co się stało. Nie rozumiała nawet w najmniejszym stopniu, czemu nagle świat zawirował, wrzucając ją w to…miejsce. Od dawna siedziała, nie ruszając się ze swojego miejsca i ledwie wstając do łazienki albo za innymi drobnymi potrzebami, nie ruszając się nawet z miejsca, które nawet nie było ich, nie ruszając się do pracy, bo przecież takiej nie miała, będąc po prostu najgłupszą dziewczyną w dziejach, bo zaufała bliskim. Nie miała ochoty nikomu ufać, nie chcąc nawet spotkać się z innymi, którzy mogliby jej pomóc, nie chcą nawet o czymkolwiek porozmawiać z Thomasem, bo przecież i tak znikał, ledwie odzywając się do Eve, chociaż ta była dla niej teraz całkowitym wsparciem. Nie przebrała się nawet, lądując teraz z marszu na śniegu, nie wiedząc też, czemu nagle wyrzuciło ją z chroniącego przed chłodem miejsca gdzieś na zewnętrze.
Nie poznawała miejsca, zaczynając już drżeć od razu, próbując owinąć stary sweter jak najciaśniej dookoła siebie i przede wszystkim powstrzymać drżenie, bo tego, że nagle zaczęło jej cieknąć z nosa, a jej stopy znajdywały dziwaczne podłoże. Nie mogła zostać tutaj gdzieś na zimnie, nie w takim ubraniu. Pociągnęła solidnie nosem, próbując przejść a raczej przebiec jak najszybciej do miejsca w okolicy, które mogłoby jej zapewnić tymczasowe schronienie. Popłakała się lekko, biegnąc przed siebie, nie chcąc mieć tego, co chyba wiedziała, czym jest. Słyszała już dawniej o czkawce teleportacyjnej, ale doświadczyć jej teraz…tak przykre.
Dostrzegła jakąś sylwetkę – co prawda było to dziecko, ale czy na ten moment mogła narzekać? – i biegnąc w jego stronę starała się najlepiej jak mogła, aby się nie potknąć, chociaż w piżamie i narzutce nie było to łatwe zadanie.
- Hej, hej…ja strasznie przepraszam, ale tak nagle wyrzuciło mnie tutaj i nie wiem, co się dzieje, proszę, powiedz mi, gdzie jestem i co tu się dzieje? Znalazłam się od tak w tym miejscu przez nagłą teleportację, nie mam nawet pojęcia, co to za okolica. I jest strasznie zimno. – Chciałaby chociaż na chwilę usiąść, zanim nie dowie się, gdzie ostatecznie wylądowała i co się tu działo. Czy młody chłopiec mógłby jej jakkolwiek pomóc? W okolicy poza nim nie było żywego ducha, więc wydawał się jej jedyną nadzieją.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]16.11.21 21:55
Nie miał powodów do obaw w lesie, bo w końcu to były ich lasy. To wszystko co było w zasięgu wzroku należało do nich, a przynajmniej będzie należało do nich, kiedy tylko nieco urosną i mogli czuć się tutaj jak najbardziej bezpieczni. I chyba dlatego widok dziewczynki wcale go nie przestraszył. Obserwował jak biegnie, siedząc na huśtawce i zszedł z niej dopiero, kiedy usłyszał tę historię.
Nie wiedziała gdzie jest?
Zaraz zaczął zdejmować swoją czapkę, szalik, rękawiczki i podawać jej, aby mogła je na siebie ubrać, bo przecież mówiła, że marzła!
- Oh, wybacz, już odpowiadam… jesteśmy w Lancaster Castle - powiedział, chcąc jednak pierw skupić się na zapewnieniu jej chociaż części ze swojego okrycia, aby nie marzła aż tak. W końcu było zimno!
Chociaż kiedy ona przyjmowała i szalik, i czapkę, on się jej przyglądał z zaciekawieniem. W końcu nie wyglądała podobnie ani do jego pani matki, ani do jego sióstr. Nie wyglądała również jak jego kuzynki, ani ciotki! Nie przypominała nikogo, kogo kiedykolwiek widział…
- Tak po wyrzuciło? Och, może to magia się przejawiła? Nie martw się, niczym się nie bój, to się czasem tak dzieje, ale pan tata mówi, że nie ma się czym przejmować! Moja siostra też już przejawia magię - spróbował pocieszyć wyraźnie zagubioną… kobietę? Dziewczynkę?
Nie był do końca pewny wieku nieznajomej, ale z pewnością nie mogła mieć wielu lat, jeśli dopiero dzisiaj przebudziła się jej magia.
- Proszę mi pozwolić - powiedział, wyciągając dłoń do tajemniczej kobiety, oferując jej dłoń do poprowadzenia. Uśmiechnął się elegancko i spokojnie, w pewien sposób starając się naśladować to w jaki sposób robił to lord Havelock, choć nie miał jeszcze tyle gracji w każdym ruchu.
Zaraz po tym jednak już ujął dłoń przerażonej, ruszając w stronę zamku, prowadząc ją przez śnieg.
- Proszę się nie martwić, jesteśmy niedaleko, wszystko będzie dobrze. Poproszę o kubek gorącego kakao i usiądziemy przy kominie. Mieszkasz niedaleko? Rodzicie nie powiedzieli ci o magii? Mogę ci opowiedzieć, chociaż sam nie wiem wcale tak dużo, wciąż jeszcze nie dostałem różdżki, ale dostanę. Tata mi zrobi - mówił, starając się ignorować szczypiący w policzku mróz, kiedy prowadził obcą przez las i puch śnieżny, czym prędzej do pokaźnego zamku.
Dłoń dziewczynki puścił dopiero, kiedy znaleźli się za ogromnymi drzwiami w cieple.
Laurel Ollivander
Laurel Ollivander
Zawód : n/d
Wiek : 9
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10783-laurel-ollivander#328040 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]19.11.21 21:18
Nie polecałaby nikomu wychodzenia w nocnej koszuli w taką pogodę, bo ciepło z teleportacji dość szybko uciekało i czuła, że prędzej czy później jej stopy dostaną oparzeń jeżeli dalej będzie biegać bez butów, a zamarznięcie w taką pogodę (i to w tych ubraniach!) było tylko kwestią czasu. Wielka Brytania zazwyczaj nie przeżywała takich mrozów, a teraz Sheila musiała walczyć z nieprzyjemną dla niej pogodą i traciła ciepło szybciej niż chciała.
Na całe szczęście dla niej, nie była tutaj sama – bez tego by pewnie nie przetrwała i musiałaby chyba spróbować teleportować się na nowo (chociaż nie czuła się na siłach, aby to zrobić) – i mogła odetchnąć z ulgą, że przynajmniej chłopiec wiedział, gdzie dokładnie byli…zaraz potem czując absolutne przerażenie, że znalazła się w jakimś zamku. Nigdy nie chciała włamywać się tam, gdzie nie było to potrzebne i miała szczerą nadzieję, że nie wyjdą teraz jego rodzice którzy by pogonili ją i wysuszyli biednemu chłopcu głowę.
Z wdzięcznością przyjmowała podawane jej ubrania, chociaż były dla niej częściowo za małe i nie mogła narzekać, chociaż rękawiczek nawet nie wcisnęła na dłonie. Mimo sporej niepewności, ostrożnie podeszła za chłopcem i skierowała się za chłopcem, mimo wszystko zachwycona jego obecnością, bo zachowywał się jak prawdziwy gentleman. Szkoda, że tacy chłopcy nie siedzieli częściej w taborze, ale niestety takie było życie. Znaczy Thomas potrafił być gentlemanem, kiedy spodobała mu się jakaś panna i trzeba było do niej smalić cholewki, wtedy to nikt najstarszego Doe nie poznawał. No dobrze, może poza momentami kiedy Thomas wyciągał harmonijkę.
- Lancaster Castle…strasznie daleko od Doliny Godryka… - westchnęła lekko, nie puszczając dłoni dziecka, chociaż czy na ten moment też miałaby wybór gdyby chciała jednak udać się w innym kierunku? Ciepło pod dachem było czymś, czego potrzebowała.
- Nie nie, ja…moja magia już się objawiła. I byłam w Hogwarcie. – Dodała od razu, tak na wszelki wypadek, aby nie było najmniejszej wątpliwości, że jest czarownicą i aby młody…lord? Aby po prostu żaden alarm nie został podniesiony. Naprawdę, nie potrzebowała towarzystwa rodziców i martwienia się nimi, że nagle zostanie znów wyrzucona na zimno. – To tylko taka….wiesz, czasem się zdarza, że dostajesz czkawki, ale to nie taka normalna czkawka, tylko nagle cię wyrzuca gdzieś i nie wiesz gdzie. No jak z magią dziecięcą, ale musisz umieć w pełni teleportację.
Odetchnęła kiedy tylko jej policzki zaczęły odmarzać już pod dachem – wręczyła na powrót ubranie młodego gentlemana, którego imienia wciąż jeszcze nie znała.
- Dziękuję ci, bardzo mi pomogłeś. Lubię kakao. – Uśmiechnęła się po raz pierwszy w ostatnich dniach, tak szczerze i spokojnie, chociaż dość szybko wróciła do neutralnego a nawet lekko zmęczonego wyrazu twarzy, okazywana dobroć wydawała się mile na nią działać. – Ja mam już różdżkę, ale…- poklepała kieszenie swetra, wzdychając cicho -…nie ze sobą. Ale na drewno mam bangkirai, a na rdzeń pióro pegaza. – Wydawało się, że skoro był zainteresowany różdżkami i mówił, że ojciec ma mu zrobić, to trafiła do rodu zajmującego się wytwarzaniem różdżek od pokoleń, a takim byli tylko Ollivanderowie. Może dzięki opowiedzeniu mu o różdżkach nawiąże z nim jakiś kontakt?


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]26.11.21 20:38
- Byłaś?! Ja dopiero będę! W jakim domu będziesz? Ja bym chciał bardzo do Ravenclaw! Czy biblioteka w Hogwarcie jak duża? Mamy tutaj dużo książek i nie sięgam jeszcze do wszystkich, ale podobno jest ich więcej w Hogwarcie! - zaraz zawołał zachwycony, wpatrując się w dziewczynkę z zachwytem i ciekawością, z nadzieją że zaraz mu opowie o wszystkim.
- Oh... Oh! Tak się zdarza? To lepiej chyba mieć różdżkę zawsze przy sobie! - zawołał zawsze, chcąc zapamiętać, aby zawsze bez swojej się nie ruszać, nawet we śnie, bo kto wiedział, kiedy mu się tak czknie, że gdzieś się pojawi i nie będzie wiedział jak wrócić? - Oh? Daleko? Nie pamiętam... Dolina Godryka jest na południe? Nie jestem pewny do końca... - powiedział, marszcząc brwi w zastanowieniu. Jednak zaraz się rozpromienił, pierw chcąc ładnie odłożyć swoje ubranie na odpowiednie miejsce czy oddać pobliskiej służce, ale jednak wylądowały na podłodze, a on sam znów pociągnął dziewczynkę dalej korytarzami, doskonale je znając.
- Bankirai! Musisz sobie dobrze radzić z innymi w rozmowach! - zaraz się zachwycił. - To dobre drewno, bardzo wytrzymałe, tak. A pegazy są przyjazne, oh! Bardzo miło mi cię poznać! - zawołał z uśmiechem, zaraz wchodząc do pustej kuchni. Wyraźnie służba aktualnie zajmowała się innymi obowiązkami, sprzątaniem i innymi obowiązkami, którymi młody lord tak naprawdę się nie martwił. Zaraz podszedł dość szybko do spiżarni, w której trzymali jedzenie, a w której było dość wiele dóbr.
- Kakao i mleko... oh, tutaj! - zaraz znalazł, nie raz i nie dwa zakradajac się w końcu tutaj wraz z rodzeństwem, choć z pewnością bardziej jako osoba towarzysząca.
Rozejrzał się jednak zaraz po kuchni z nieco bardziej ostudzonym zapałem, uswiadamiając sobie, że tak do końca nie wiedział w jaki sposób robiło się kakao. Po prostu mieszało? Prawdopodobnie...
Puszczając dłoń nieznajomej mu dziewczynki, zabrał kakao jak i mleko na stół, zaraz kierując się do szafki, do której nie bardzo sięgał, więc zaczął wspinać się na blat, aby wyciągnąć kubki.
- Jak się nazywasz? Jesteś z Anglii? Często masz tak czkawkę, że cię wyrzuca tak... tak gdzieś? - zapytał, otwierając szafkę, w której nie zastał kubków.
- Oh, wybacz... nie do końca sam robię kakao. Zazwyczaj ktoś tutaj jest, żeby mi pomóc...
Laurel Ollivander
Laurel Ollivander
Zawód : n/d
Wiek : 9
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10783-laurel-ollivander#328040 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]26.11.21 20:38
The member 'Laurel Ollivander' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne huśtawki - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]28.11.21 11:22
- Byłam w Hufflepuffie…i wydaje mi się, że bardzo spodobałoby ci się w Hogwarcie jeżeli chodzi o bibliotekę, jest naprawdę duża. I jest bardzo dużo różnych informacji, nie tylko te takie ogólne. A jak jesteś bardzo grzecznym uczniem, to może pozwolą ci wejść nawet do sekcji ksiąg zakazanych? Tam są takie niebezpieczne książki, ale wiem, że nauczyciele czasem pozwalali…a że chcesz być w Ravenclaw, to na pewno będziesz się pięknie uczył, prawda? – Nie miała absolutnie serca powiedzieć mu, że najpewniej nie zobaczy Hogwartu kiedy tylko ukończy jedenaście lat…nie w obecnej rzeczywistości, kiedy jego rodzina nie była zbyt mile widziana w rozmaitych okolicach, od Londynu zaczynając, na Hogwarcie kończąc. Co prawda ten ostatni nie byłby aż tak niebezpieczny, ale przeczuwała, że puszczeniem go do tego miejsca mogło oznaczać, że ktoś mógłby łatwiej porwać go ze sobą i wykorzystać go przeciwko jego rodzinie.
- Tak, pamiętaj aby zawsze mieć różdżkę przy sobie i nigdy jej nie oddawać nikomu, dobrze? – Miała nadzieję, że weźmie to sobie do serca i on nigdy nie ruszy się bez różdżki kiedy tylko otrzyma swoją własną. Może nie będzie wielkim mistrzem pojedynków, ale przynajmniej będzie miał szansę na jakąś ochronę gdyby go zatrzymali. – Na południe…
Czyli daleko. Miała przynajmniej szczęście, że trafiła do bezpiecznego miejsca, gdzie nikt nie zasadzał się na nią i nie chciał jej zrobić krzywdy. Kierowała się po zamku ostrożnie obserwując okolicę, czując się niemal jak intruz, przemierzając miejsca, których widzieć nie powinna, zwłaszcza kiedy zaproszona była przez najmniejszego (chyba?) z członków rodziny. A jeżeli ktoś ją tu złapie i doniesie innej osobie? Nie miała pojęcia.
- Mnie też miło cię poznać. Mam na imię Sheila, jakby co… - Nie wiedziała na ile mu się to przyda, czy w ogóle się potem jakoś będą do siebie odzywać, czy teraz Ollivanderowie postanowią urządzić jej wjazd do Doliny Godryka za zaczepianie ich najmłodszego dziecka…tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
- Wiesz co, może ja zrobię nam kakao? Tak w podziękowaniu za gościnność – uśmiechnęła się, bo mimo swojej niepewności, wciąż rozmawiała z dzieckiem i to bardzo uprzejmym dzieckiem. – Nie, nie mam czkawki zbyt często…to mój pierwszy raz, dlatego trochę spanikowałam. Jestem z Anglii, chociaż…nie mów tego nikomu, ale pochodzę z takiej mniejszości, trochę innej niż ludzie w Anglii. Mamy dużo kolorowych ubrań i bardzo lubimy tańce i muzykę. – Nie chciała mu mówić tego bezpośrednio bo może się zrazi, dlatego zaprezentowała te lepsze strony, kiedy wstawiła mleko do zagrzania, ostrożnie sięgając po dwa naczynia do których mogła potem przelać napój, kakao wsypując już do filiżanek i jedną z nich wręczając Laurelowi.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]08.12.21 15:42
- Nie mogę się doczekać! Mamy w domu bardzo dużo książek, ale dużo też jeszcze nie do końca rozumiem. Znaczy, czasem są słowa w innym języku, jest dużo słów w łacinie kiedy czytam o roślinach i nie zawsze znam ich znaczenie. Ale to nic, mam starsze rodzeństwo. I mój tata jest alchemikiem! Bardzo zdolnym! Ale nie pozwala mi obserwować, kiedy pracuje. Ale to też nic, bo wujek mi pozwala. Tworzy rzeźby! Są bardzo ładne, i czasem też pozwala mi rzeźbić, ale niektóre narzędzia są jeszcze za ostre i mogę tylko jak patrz - chętnie opowiadał, tym bardziej nie mogąc doczekać się samemu podjęcia edukacji i poznania innych osób, i rodzin. Z pewnością w sobie miał mnóstwo pasji do szkoły, i do dowiadywania się. - To wiele mówi, Hufflepuff pasuje do twojej różdżki! To dobre drewno, i rdzeń też bardzo silny...[//b] - dodał niczym młody znawca.
- [b]Jak wiele jest tam książek? Liczyłaś kiedyś? Jeśli są sekcje... Oh! Nie mogę się doczekać! Z pewnością są osobne sekcje na każdy gatunek ksiąg i dział, prawda? Na pewno inne są dla roślin, a inne dla stworzeń magicznych! Oh, może znajdą się książki inne o Entach? Chociaż na pewno wszystko, czego mógłbym się o nich dowiedzieć, dowiem się w domu!
- kontynuował wpatrzony w dziewczynkę z uśmiechem. Jego oczy wręcz błyszczały z ekscytacji na samą myśl o tym, jak wiele możliwości tliło się za murami Hogwartu.
Pokiwał jednak ostrożnie głową na słowa Sheili, że ona zajmie się ich napojem. Chociaż zaraz po jej słowach znów zafascynowane spojrzenie skierowało się w nią.
- Mniejszością..? - zapytał, wpatrując się w nią, jakby opowiadała mu o jakimś niezwykłym koncepcie. - Na wyspach żyje pięćdziesiąt milionów dwieście osiemdziesiąt trzy tysiące i dwieście pięćdziesiąt osób, a teraz mówisz mi, że jest więcej podziałów? - zachwycił się, nawet nie dostrzegając skąd znał podobną liczbę i skąd wiedział, że ona była teraz prawdziwa. - Jak... jak macie inną kulturę? To tak jak mój pra pra dziadek sprowadził do naszych lasów drzewa z innego kontynentu? Oh! Wybacz, mamy las, w którym drzewa rosną, ale nie w ziemi, a lewitując i wcale nie dotykają ziemi, są bardzo piękne! Ale... ale opowiedz mi więcej! Jak dużo was jest? Jak żyjecie? Jakie tańce? - dopytywał absolutnie zafascynowany czymś innym i nowym dla niego.
Laurel Ollivander
Laurel Ollivander
Zawód : n/d
Wiek : 9
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10783-laurel-ollivander#328040 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]11.12.21 14:26
- A…masz jakieś inne książki, które może pomogą ci zrozumieć coś innego? Mnie czasem nauczyciel polecał, abym sięgnęła po coś innego, jeżeli nie rozumiałam, myślę, że jeżeli macie kogoś, kto pilnuje wam zbiorów, to na pewno będzie mógł powiedzieć ci o innych książkach. Albo wiesz, ja tak robiłam, że zapisywałam sobie trudniejsze słowo i potem albo kogoś pytałam, albo wyszukiwałam je w słowniku. Nie braci, bo oni też często nie rozumieli, ale na przykład kogoś dorosłego. A skoro obserwujesz dorosłych, masz już coś, co cię bardzo interesuje. Pytałeś o różdżki, ale może inna rzecz wydaje ci się ciekawa? – Był naprawdę…bardzo miły. Odruchowo czuła się w obowiązku ratowania go przed całym złem świata i próbach na urozmaicenie mu dnia. Nie wiedziała nawet, czy słabość do dzieci nie była u niej większa niż u innych kobiet z taboru, ale po prostu kochała młodsze pokolenia które chciały nic więcej jak miłości i możliwości do rozwoju, nie więcej, nie mniej.
- Nie liczyłam. Kiedy przychodziłam do szkoły, ledwie umiałam czytać i minęło trochę czasu zanim przekonałam się do tego, aby w ogóle czytać nieco bardziej. Ale chyba nie chcesz iść do szkoły tylko dla czytania, prawda? W końcu coś jeszcze musi cię przekonywać do tego miejsca….macie Enty? – W tym momencie chyba powinna być bardzo szczęśliwa, bo w końcu nie natrafiła na żadnego. Czy one potrafiłyby zjeść nieproszonego gościa, który by nagle wpadł im w czkawce? Nie zdziwiłoby ją, gdyby tak było, jedyne czym mogłaby się martwić to tak naprawdę właściwe spotkanie jednego, ale skoro była tutaj…to była bezpieczna, prawda?
Ostrożnie stawiając przed nim naczynko zastanawiała się, czy w ogóle będzie mu smakowało. Bardzo często byli przyzwyczajeni do konkretnego jedzenia, dlatego coś przygotowane przez inną osobę…miała nadzieję, że czasem bracia myśleli nieco inaczej o tym, że dostawali jedzenie, ale może…może pamiętali o tym, co było zrobione przez nią?
- Różnie się nas nazywa…najczęściej usłyszysz cyganie, ale również Romowie, albo nawet podróżnicy. Mamy wiele burzliwych historii w wielu różnych zakątkach świata i mam nadzieję, że jeżeli kiedyś będą w okolicy, na spokojnie pozwolicie im przejechać ale podchodzenie do nich to też niezbyt dobry pomysł. Przez wiele lat unikaliśmy obcych i gdyby nie wojna, pewnie dalej by tak pozostało. – Chciała ostrożnie przestrzec go, że podchodzenie do taboru nie było najbezpieczniejsze dla kogokolwiek, a jednocześnie nie miała zamiaru opowiadać mu o rzezi w taborze. Jeszcze świat będzie dla niego przykry niejednokrotnie.
- Moi przodkowie, tacy baaaaaardzo dalecy, są z Hiszpanii, ale nawet wtedy byli odrębni od innych. Podróżujemy z dnia na dzień, dobierając sobie prace kiedy kobiety zajmują się dziećmi, a wieczorami jeżeli mamy czas i siłę tańczymy, śpiewamy i gramy. Nosimy bardzo kolorowe stroje, jeżeli bardzo ci się podobają to możesz pochwalić, ale…miło jeżeli nie będziesz nosić ich, skoro nie jesteś w taborze. – Ostrożnie spojrzała na niego, nie wiedząc, czy się na to nie obrazi, ale miała nadzieję, że nie. – Smakuje ci czekolada?


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]20.12.21 15:56
- Zapisywać? To dobry pomysł! Zazwyczaj szukam taty albo wujka od razu jak mam książkę, bo mówią, że znaczenie może się różnić od kontekstu! - powiedział, kiwając głową, jakby nie wpadł na formę zapisywania i zostawiania na później zagadnienia. Cóż, z pewnością ułatwiłoby to kwestie znajdywania odpowiednich osób, które posiadały większą wiedzę niż on sam.
- Nie jestem pewny... ale jeśli nie mamy jakiejś książki, mogę napisać do wujka lub cioci i o nią poprosić - zaraz zapewnił, bo choć robił to rzadko, jeszcze dokładnie nie znając pełnych zbiorów i wszystkich tytułów znajdujących się w ich rodzinnej bibliotece.
- Oh... Nie umiałaś czytać? Nikt cię nie nauczył? - zapytał zaskoczony, bo w końcu on sam był tego nauczony bardzo szybko. Chociaż na pytanie o enty, zaraz pokiwał entuzjastycznie głową. - Bardzo dużo mamy! Opiekujemy się nimi, jak i innymi lasami, jak i tworzymy różdżki, oh i mój wujek pięknie rzeźbi! Tata robi eliksiry... - zaraz się pochwalił chętnie, nawet jeśli niekoniecznie powinien dzielić się takimi rzeczami z nieznajomymi. - Chciałbym tworzyć różdżki, tak jak tata. Chociaż nie rozumiem, dlaczego już nie możemy odwiedzać Londynu, w sklepie zawsze było wielu klientów! - dodał, zupełnie nieświadomy wojennych realiów, marszcząc nos z niezadowoleniem. Lubił obserwować jak inni czarodzieje dostawali swoje pierwsze różdżki, bo te bardzo wiele o nich mówiły!
Słuchał jej uważnie, siadając przy stole i ujmując napój w dłonie. Uśmiechnął się szeroko, kiwając głową.
- Podróżnicy? Gdzie podróżujecie? Na koniach? Na miotłach? - dopytał zaraz, nie do końca rozumiejąc tę historię, chociaż musiał stanowczo dopytać guwernantki na temat cygan, bo nigdy wcześniej o nich nie słyszał! Może mogli mieć jakieś książki na ich temat w bibliotece?
Popijał powoli czekoladę, kiedy dziewczynka dalej mu opowiadała o Hiszpanii, i kolorowych strojach i wszystkim co brzmiało jak bardzo dobra zabawa.
- Z Hiszpanii? Oh, wiem gdzie leży Hiszpania! Widziałem w atlasie! Przypłynęliście na statkach? - zapytał, niekoniecznie pojmując jeszcze koncept czasu, jak bardzo przodkowie tej całej Sheili byli dawni. Może mówiła o dziadkach? A dziadków na pewno pamiętała! - Śpiewacie i tańczycie? Ale tak jak na balach tańczymy! Musimy się trzymać rytmu, i kroków, i nie możemy robić błędów, bo to się źle prezentuje, bo trzeba się dobrze prezentować. Też chcę nauczyć się śpiewać! Albo grać na czymś... Ale to jest męczące czasem... Zaśpiewasz mi coś? - poprosił zaraz z uśmiechem. - Tak, bardzo dobre jest! - pochwalił z szerokim uśmiechem i czekoladowym wąsem nad wargą.
Laurel Ollivander
Laurel Ollivander
Zawód : n/d
Wiek : 9
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10783-laurel-ollivander#328040 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Leśne huśtawki [odnośnik]26.12.21 17:08
- To…to prawda. Wiesz, czasem jak się tłumaczy niektóre słowa…rozumiesz, bo język ma czasem coś, co brzmi tak samo w innym języku, ale nie znaczy to samo. I to niczyja wina, ale można się zgubić. Więc jak coś zapiszesz, to o wiele łatwiej też potem nauczyć się takiego słowa, prawda? – Patrzyła na Laurela, z jednej strony rozmawiając z nim, z drugiej jednak wspominając swoje myśli w których ciężkie perfumy babci otulały ją, kiedy Sheila bardzo powoli i ostrożnie dukała alfabet z prostej, podniszczonej już książeczki. Niewiele rzeczy mieli nowych jakkolwiek, ale mimo to czuła, że tamte lato zapamięta na długo, ucząc się czegoś, co tej pory było jak wielki sekret, tajemnica, coś, czego jej oczy widzieć nie powinny a jednak jej to udzielono.
- Masz wujka i ciocię? To bardzo miłe. Mam nadzieję, że ci też pomagają jeżeli jakiego słowa nie znasz? – Naprawdę nie chciała pytać, kto dokładnie był krewnym Laurela, bo to miało skończyć się kolejnym bólem głowy i rozważaniem,  którego naprawdę chciała sobie oszczędzić. Wystarczyło, że przebywała w jakimś bogatym dworku, gdzie zapewne zaraz ją ktoś wygoni na mróz. A może i nie, ale absolutnie nie spodziewała się czegokolwiek dobrego od ludzi, którzy jedynie dbali o swoją czystość krwi. W tych czasach jednak nawet nie zamierzała się dziwić przeganianiu obcych, przecież to tylko kwestia bezpieczeństwa.
- Bardzo długo nie umiałam nic przeczytać ani pisać. To nie jest u mnie zwyczajem. – Uśmiechnęła się lekko, jak widziała jak z podekscytowaniem opowiadał o tym, czym zajmowała się jego rodzina. Być może inna osoba skorzystałaby z jego obecności w danej sytuacji, wiedząc, jak łatwo było zabrać chłopca, ale Sheila nie zamierzała porywać dzieci i najlepiej, aby też nie wspominał o jej obecności tutaj. Ktoś jeszcze się znajdzie, kto będzie chciał dociec kim była. – Być może to kwestia tego, że tata musi wyszkolić nowych pomocników?
Ton jej był niewinny, ale nie zamierzała młodego Laurela informować, że niestety, ale dla niego podróż do Londynu mogła się skończyć całkiem tragicznie. Rozumiała czemu chciał tam być, niestety w obecnej sytuacji los doskonale pokazywał, że chcieć a móc to dwie różne rzeczy.
- Mamy wozy w których mieszkamy, a wszystkie wozy ciągną konie. – Ciekawe, czy chociaż umiał to sobie mniej więcej wyobrazić; karawana z końmi, z których ze dwa minimum ciągnęły każdy wóz, ludzie w strojach przypominających barwne ptaki, ale milczących wobec obcych. Zawsze obcych.
- Nie wiem…to ja nie płynęłam, to było tak dawno…jeszcze przed tym, jak czarodzieje schowali się przed światem. – No dobrze, tego w sumie nie była pewna, ale miała wrażenie, że tak właśnie było. Może ktoś inny wyprowadziłby ją z błędu, ale historie które słyszała zatarły się nieco w jej pamięci przez ostatnie dwa lata. -  U nas nie jest ważne, czy kroki są poprawne czy nie, po prostu tańczysz tak, jak dyktuje ci serce. – Uśmiechnęła się, prostując się lekko. Nie mogła odmówić mu tej małej przyjemności, dlatego śpiewała kołysankę, taką jak jej śpiewała babcia. Dopiero jednak kiedy wybrzmiały ostatnie nuty, poczuła pewne ciągnięcie – i udało jej się na szczęście odstawić jeszcze naczynie.
- Muszę iść- teleportacyjna czkawka rządziła się własnymi prawami.
Hep!

ztx2


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Leśne huśtawki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach