Wydarzenia


Ekipa forum
Warsztat w Outwood
AutorWiadomość
Warsztat w Outwood [odnośnik]11.11.18 19:56
First topic message reminder :

Stary warsztat

Stary warsztat Roberta Andersona był dość znany w Outwood - wiosce położonej w hrabstwie Surrey, stosunkowo niedaleko od Londynu. Ponoć zapewniał elektryczne zaplecze całej okolicy, gwarantował prąd w każdym mugolskim domu. Niegdyś działał prężnie, wynalazca urzędujący w jego wnętrzu był znakomitym znawcą w swojej dziedzinie, dlatego ludzie często przychodzili do niego w sprawie drobniejszych i większych napraw. Sprzedawał również przeróżne, mugolskie cacka.
Czarodziejskie akta wskazywały, że wioska nie poddała się anomaliom, co było bardzo dziwne, ale z drugiej strony dawało ulgę - tutaj mugole byli jakby nieco odporniejsi na ataki magii. Wszystko zmieniło się w połowie września, kiedy w warsztacie zaczęło dziać się coś złego. Pod koniec miesiąca mugole stracili w wiosce prąd i wynieśli się jak najszybciej, bo bali się, że warsztat coś nawiedziło. Ile było w tym prawdy, a ile zmyślonych historii?
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]16.11.18 20:32
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 12

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Warsztat w Outwood - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]16.11.18 20:58
Jeśli miała jakieś wyobrażenia dotyczące przyszłej wizyty w tym miejscu, stopniowo obracały się w proch. Powinna być zaskoczona. Powinna poczuć niepokój - inny, niewywołany aurą budynku, związany raczej z obecnością Cecily Hagrid, beztrosko wchodzącej w kontakt z porastającym ściany przyschniętym bluszczem. Nie zdążyła nawet odezwać się, nim przyjaciółka i przyszywana kuzynka - do wtóru żywszego szelestu liści - empirycznie sprawdziła, czy nie skończy się to czymś paskudnym. Nie skończyło się. Na usta Leighton wypłynął zaskakująco niewymuszony w tej sytuacji uśmiech, podszyty chwilowym poczuciem ulgi. Które rozmyło się bez śladu już kilka sekund później, zabierając ze sobą dowody nawet na tą odrobinę radości zwyczajowo związaną z widokiem znajomej twarzy. Kiedy ostatnio widziała się z Cily, było to w czasie jednej z interwencji czarodziejskiego pogotowia.
- Nie wygląda to na akcję autoryzowaną przez ministerstwo - mruknęła tylko, podchodząc do ratowniczki. Z jednej z kieszeni wyciągnęła fiolkę z zieloną miksturą. Eliksir wiggenowy mógł się przydać, ale w rękach uzdrowiciela, sama próbując dobrać dawkę mogła narobić większych szkód, niż było to warte. Złożyła więc buteleczkę w dłoniach panny Hagrid, będącej obok Alexandra prawdopodobnie jedyną w towarzystwie osobą, która w razie czego zrobi z niego stosowny użytek. Był to pokraczny wyraz troski, do której Vera nie przyznałaby się na głos - ale będzie się czuła trochę spokojniej wiedząc, że dziewczyna ma go przy sobie. Na więcej nie miała w tej chwili wpływu.
Na pytanie Sophii dotyczące znajomości odpowiedziała potwierdzającym skinieniem głowy. Siedem lat we wspólnym dormitorium i późniejsza współpraca bez wątpienia zdążyły już przyzwyczaić aurorkę do umiarkowanej rozmowności, wysłuchała jej wyjaśnień z uwagą - niewiele wiedziała o mugolskim świecie i były to braki, które w tym miejscu mogły się okazać dotkliwe. Młodego aurora, który przedstawił się jako Rufus Longbottom nie znała, w myślach odnotowała za to jego rodzinne powiązanie z aktualnie urzędującym ministrem.
- Vera Leighton - odpowiedziała, czyniąc zadość wymogom grzeczności. Zmrużyła oczy, po raz ostatni omiotła spojrzeniem najbliższą okolicę i - korzystając z zapraszająco otwartych drzwi frontowych do warsztatu - weszła do budynku, zdecydowana nie testować dłużej cierpliwości losu. Nie zdecydowała się na rzucenie zaklęć, choć przyszło jej na myśl sięgnięcie po hexa revelio. Zamiast tego skupiła się na obserwacji, wypatrując szczegółów, oceniając otoczenie i zwracając uwagę, czy nie rzuci jej się przy tym w oczy obecność run, mogących świadczyć o działaniu klątwy. Była to metoda mniej pewna, obarczona ryzykiem - ale nie wiązała się z użyciem magi i potencjalnym wywołaniem anomalii.

| rzucam na spostrzegawczość, II poziom (+30). Przekazuję Cecily eliksir wiggenowy i wchodzę do budynku.
Vera Leighton
Vera Leighton
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

Never hate your enemies.
It affects your judgment.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5958-vera-leighton https://www.morsmordre.net/t6046-listy-do-very https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-lavender-hill-48 https://www.morsmordre.net/t6045-skrytka-bankowa-nr-1480 https://www.morsmordre.net/t6605-vera-leighton#167815
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]16.11.18 20:58
The member 'Vera Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]17.11.18 13:06
Magia zadrżała w żyłach, a różdżka bez jakichkolwiek sprzeciwów spełniła moje żądanie. Zupełnie inaczej spojrzałem teraz na budynek, widząc co się w nim kryje.
- Tak, we własnej osobie, Rufus. I oczywiście, Cecily - powiedziałem ściszając głos, nadal trochę zamyślony, próbując wycisnąć z własnych zmysłów coś jeszcze, jakoś rozwiać mgłę niepewności otaczającą to, co wyczuwałem. - Coś porusza się w głębi budynku. A w podłodze znajdują się jakieś dwa punkty, jeden jest od razu z prawej strony przy wejściu, drugi głębiej wewnątrz. I jeszcze... coś przez chwilę mignęło mi pod poziomem parteru - pokręciłem głową, nie mogąc wyłapać znów tego sygnału. - Uważajcie jak chodzicie - mruknąłem jeszcze, widząc jak Longbottom żwawo ruszył do wejścia. Uśmiechnąłem się półgębkiem pod nosem, niczego innego się po nim nie spodziewałem. W tej chwili miałem go na pierwszej pozycji wśród uczestników tej wycieczki, którzy będą najprawdopodobniej wymagali uzdrowicielskiej różdżki. Zabawnie się tak właściwie złożyło, znałem wszystkich w towarzystwie i mogłem opuścić przedstawianie się komukolwiek. Za to zamiast tego włączył mi się tryb Gwardzisty, jakoś tak automatycznie poczułem się odpowiedzialny za tę grupę ludzi. Na słowa Very zacząłem się zastanawiać, czy powinienem blefować czy też nie. Wybrałem drugą opcję.
- Za Sophię i Rufusa się nie wypowiem, ale mogę za siebie. Jestem tu tylko i wyłącznie z własnej ciekawości i zainteresowania tym tematem. A teraz, jeśli pozwolicie, sprawdzę jakie towarzystwo mamy z tyłu - powiedziałem przyciszonym głosem, uśmiechnąłem się miło i z lekkim ukłonem obróciłem się na pięcie z łopotem poły płaszcza wyminąłem zgromadzonych, zaraz znikając za rogiem budynku. Różdżkę trzymając w gotowości jąłem ostrożnie okrążać warsztat, szukając tylnego wejścia. Jakieś mogło się tam znajdować, poza tym wkraczanie do budynku bez poznania ewentualnych możliwych dróg ucieczki było dość ryzykowne. Nie chciałem również zdradzić się ze swoją obecnością, w razie gdyby istnienie znajdujące się na tyłach domu nie było przyjaźnie nastawione.

| rzucam na ukrywanie się, poziom I, +0


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Warsztat w Outwood - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]17.11.18 13:06
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]17.11.18 21:01
Naprawienie kasety, czyli wkręcenie do niej taśmy, trwało dłuższą chwilę, zaskarbiając sobie całą uwagę Louisa, ale udało mu się w końcu – kaseta, choć nieco porysowana na przedzie, wyglądała całkiem zdatnie. Niestety odpowiedziała mu w składziku tylko głucha cisza. Albo raczej martwa, bo takie określenie zdawało się być nieco bardziej trafne, kiedy Louis pod szafką przed sobą zobaczył ocienioną, siedzącą na podłodze sylwetkę. Jej ramiona były bezwładnie opuszczone wzdłuż talii. Jego bliska obecność mogła dopiero teraz zobaczyć rozmyte kontury. Pod sylwetką widać było niewielką, zakrzepłą i prawie brunatną plamę krwi.
Kaseta była gotowa do odsłuchania. Posiadała dwie strony. Louis bardzo dobrze wiedział, jak może obsłużyć się radiem. Jego głośność na malutkim pokrętełku była ustawiona na średnią.
Prawdopodobnie przez zajęcie się kasetą, Louis nie słyszał, jak do składziku ktoś się zbliża. Choć w okolicy było ciemno i pusto, a każdy hałas zdawał się brzmieć znacznie mocniej, kroki Alexandra ginęły w gęstej trawie i udało mu się dotrzeć do tylnego wejścia niepostrzeżenie. Drzwi były otwarte na oścież. Selwyn mógł ze swojej pozycji dostrzec wysokiego chłopaka o brązowych włosach, w skórzanej kurtce, trzymającego w dłoniach dziwne, czarne pudełko i coś z nim robił.
Pod ścianą ktoś jęknął wyraźnie, na podłogę zleciało czarne, prostokątne puzderko z dziurkami. Alexander wiedział, że miał do czynienia z radiem i kasetą, choć tych nie widywał zbyt często. Mugolska wiedza pozwoliła mu na to pośrednie rozeznanie w terenie.

Informacje wyłożone przez Sophię były niezwykle trafne i związane z warsztatem bezpośrednio, dzięki czemu jej towarzysze mogli poczuć się odrobinę pewniej w miejscu, którego tak naprawdę nie znali. Zaklęcia Rufusa, jak i panny Carter, nie powiodły się, choć różdżki odpowiedziały na wołanie. Moc, którą z siebie wykrzesali była jednak zbyt słaba.
Vera przekazała Cecily eliksir wiggenowy, po czym weszła do środka zaraz za Rufusem. I zobaczyli miejsce kaźni. Na podłodze zakrzepła krew, łącznie w dużym pomieszczeniu leżały lub siedziały cztery ciała – nie wiedziała, czy osoby były martwe, być może tylko na takie wyglądały. Najbardziej w oczy rzuciły się Leighton runy – rozpisane białą kredą na wszystkich ścianach. Schemat się powtarzał, widziała praktycznie te same runy na każdej możliwej pionowej powierzchni, Rufus zresztą również, ale dla niego stanowiły na pewno zagadkę. Runy na trzech z czterech ścian, jak Vera dobrze odczytała, miały za zadanie… chronić ten dom. Oznaczały zakorzenienie, przetrwanie, nadzieję, stałość, połączenie. Na jednej (po lewej schodów) wypisany był w całości jakiś diagram runiczny z rozmazanymi plamami po kredzie – najwyraźniej brakowało w nich run.
Ściana tuż za płytą w podłodze była nacechowana i przepełniona przeciwną energią, negatywną i ciemną, aż zbierało się na mdłości. W ostatniej chwili dziewczyna zdołała dostrzec w dłoni trupa jasny, zmięty pergamin, na którego kładły się ostatnie promienie wieczornego światła. Czerwony kolor wcale nie należał do atramentu, był gęsty i zaczynał się kruszyć. Metaliczny aromat na pewno był od niego wyczuwalny.
Na schodach, prócz pokładającego się ciała, ktoś siedział. Chude nóżki opatrzone były skórzanymi trzewikami i rajstopkami w niebiesko-szare paski. Reszta ciała pogrążona była w ciemnościach kładących się od półpiętra.
W całym pomieszczeniu kładł się półmrok. Niedługo, gdy księżyc uniesie się wyżej, zrobi się całkowicie ciemno.


| Na odpis macie 48h.
Wszyscy, którzy w tej kolejce wejdę do środka warsztatu, widzą to, co Rufus i Vera - ciała, runy, krew, itp.
Alexander osiągnął ST ukrycia się przed Louisem - ST wynosiło 17 (rzut kości mg).
Vera osiągnęła ST i odnalazła pergamin skryty w dłoni człowieka - ST wynosiło 41 (rzut kością mg)

Informacje:
Mapa:
Ściana i pergamin zdobyty przez Verę:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]18.11.18 22:33
Podkradałem się coraz bliżej tyłu posesji, z każdą chwilą utwierdzając się w przekonaniu, że nie miałem do czynienia ze zwierzęciem. Nie licząc zwierzęcia ludzkiego, oczywiście. Bezszelestnie udało mi się dotrzeć do tylnych drzwi budynku - dobrze było wiedzieć, że takowe faktycznie istniały - a przez nie dojrzałem postać młodego mężczyzny, który majstrował przy czymś wewnątrz. Powstrzymałem się przed rzuceniem jakiegokolwiek zaklęcia, wahając się, czy aby na pewno było to rozważne. W końcu warsztat był mugolski, co oznaczało, że stojący przede mną młodzian - na gacie Merlina, czy on aby nie był w podobnym wieku do mnie? - mógł nie mieć pojęcia o istnieniu czarodziejskiego świata. Walka wewnętrzna trwała tylko chwilę, przerwana jękiem i stukotem upadającego przedmiotu. Wychwyciłem ruch, dostrzegając... jak to się... ach tak, kaseta i... radio, tak, to przy tym grzebał nieświadomy mojej obecności typ. Moją uwagę pochłonęło jednak zdecydowanie coś innego, bowiem od razu wzrok położyłem na wpół leżącej pod ścianą sylwetce. Sprawnie chowając różdżkę w rękawie wzdłuż przedramienia, nadal jednak nie wypuszczając jej z chwytu palców wszedłem do środka.
- Nie ruszaj się, mam wsparcie. Jeden fałszywy ruch i przestanie być miło - powiedziałem do chłopaka tonem stwierdzającym fakt, nie próbując nawet podjąć próby zastraszania. - Co tu robisz? - zapytałem, lecz jednocześnie kiedy spojrzeniem natrafiłem na jego twarz poczułem, jak coś we mnie drgnęło. Troska i zmartwienie. Zmarszczyłem brwi. - Znamy się? - zapytałem jeszcze, nim nie dopadłem do leżącego na ziemi mężczyzny. A może kobiety? Chciałem ocenić obrażenia i stan, w jakim delikwent się znajdował, nie zdecydowałem się jednak jeszcze na dotknięcie pacjenta. Kto wie, co się tutaj wydarzyło. A właśnie, jak już o tym mowa...
- Przepraszam, co tu się stało? Słyszysz mnie? - zapytałem spokojnie i powoli, klękając przy postaci. Kątem oka nadal jednak starałem się obserwować poczynania znajomego-nieznajomego, pozostając wobec niego nieufnym. Kto w końcu pchał się tutaj z własnej woli, nie licząc z lekka niestabilnego psychicznie Gwardzisty-samobójcy?


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Warsztat w Outwood - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 8:23
- No i zrobione - mruknąłem cicho pod nosem, kiedy po raz ostatni przekręciłem koniec ołówka wbitego w kasetę, a tym samym wkręciłem resztkę wystającej z niej taśmy. Uśmiechnąłem się jeszcze i już chciałem podejść do radia i w zasadzie tam ją położyć, kiedy... zamarłem w bezruchu. Serce zatłukło mi się w piersi jak szalone, a mnie dosłownie zmroziło ze strachu.
Jak mogłem tego nie zauważyć wcześniej...?
Zza szafki przy wejściu do głównej sali warsztatu wystawały czyjeś nogi. I w ogóle cała sylwetka kogoś, kto siedział oparty o szafkę. I... nie żył? Nie wiedziałem, ale miałem złe przeczucia. Na szczęście sparaliżowało mnie tylko na chwilę.
- Hej...! - wydusiłem z siebie i ruszyłem w stronę półleżącego człowieka dokładnie w momencie, kiedy ten wydał z siebie jęk. Czyli jednak żył?! Co za ulga!
Chciałem momentalnie przypaść do biedaka i sprawdzić co mu jest, ale... nie było mi to dane. Udało mi się zrobić dosłownie dwa kroki w jego stronę, kiedy znieruchomiałem ponownie na dźwięk czyjegoś głosu zza moich pleców. Nieprzyjemne dreszcze przebiegły mi po plecach i odruchowo uniosłem ręce w poddańczym geście w jednej dłoni wciąż dzierżąc ołówek, a w drugiej kasetę.
- J-ja... ja nic nie zrobiłem! - wydukałem od razu, wciąż się nie ruszając, więc i nie widząc kto tak znienacka wparował przez tylne wejście do środka. Przekląłem się w myślach. Może jednak trzeba było zamknąć drzwi? Albo NAJPIERW DOKŁADNIE przeszukać pomieszczenie, a dopiero POTEM zabrać się za tak bezsensowną czynność jaką było naprawianie zepsutej kasety? Niech to czarna dziura, co robić? Co robić? A jak mnie posądzą o usiłowanie zabójstwa? I o włamanie? A jeśli to policja? Ci ludzie przed budynkiem... Skup się, Lou, czy wyglądali jak policja?!
Serce waliło mi w piersi tak szybko i głośno, że niemal nie słyszałem kroków osobnika, który właśnie zaczął mnie okrążać i...
- ALEX?! - wyrzuciłem z siebie z ulgą (może odrobinę zbyt głośno?), ale to było silniejsze ode mnie. Od razu cały strach mi przeszedł. No, przynajmniej większa jego część. Tylko... czy się znamy?
- No tak, jesteś lekarzem i próbowałeś mnie wyleczyć z... ze strachu przed... no wiesz. Przed ma-gią - wzdrygnąłem się na sam dźwięk tego słowa. - Przyjaciel Bena, mugol, mieszkałem u Margo...? - wyrzucałem z siebie słowa jak karabin maszynowy, co chyba było częścią odreagowywania na stres. Teraz się już nie musiałem bać, prawda? Bo był ze mną Alex.
Korzystając z okazji podszedłem za magicznym lekarzem, żeby również przyjrzeć się... rannemu.
- Alex...? - szturchnąłem chłopaka wskazując mu plamę krwi przy mężczyźnie. Znów mi podskoczyło tętno. Ale spokojnie, spo-koj-nie. Alex się na tym znał. I zaraz na pewno go wyleczy, prawda?
Więc zamiast skupiać się na... tym kimś, zwróciłem uwagę na kasetę, która wypadła mu dosłownie przed chwilą z ręki. Podszedłem bliżej, szturchnąłem czubkiem buta, po czym schyliłem się, żeby ją podnieść. I porównać z tą, którą trzymałem już w ręce. O co chodzi z tymi kasetami?  


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 20:55
Podążyła za Rufusem. Przekroczenie progu nie przyniosło odczuwalnie negatywnych konsekwencji - żadnej okrutnej klątwy, która uaktywniłaby się po wejściu do środka. Żadnych run przy drzwiach i ich zaskakująco duża ilość na ścianach. Rejestrowała kolejne szczegóły, nagle zmuszona do oddychania przez usta. Potrzebowała kilku sekund, by zdać sobie sprawę, że nie tyle przez żelazisty smród przelanej krwi, teraz już zakrzepłej, obficie plamiącej podłogę, co wywołujące mdłości wrażenie, bezpośrednio związane z tą jedną pozbawioną run, a przesyconą negatywną energią ścianą. Płyta w podłodze znajdowała się tuż przy niej, a słowa Gwardzisty o czymś, co ukazane zaklęciem mignęło mu pod poziomem parteru właśnie w przyspieszonym tempie nabierały sensu. Stała w bezruchu, lustrując otoczenie i nieświadomie marszcząc przy tym brwi, skupiona bardziej na runach, obecnych na wszystkich płaskich powierzchniach i widocznych w resztkach napływającego z zewnątrz światła, niż ciałach leżących w pomieszczeniu. Te wyrysowane kredą na trzech pozostałych ścianach miały bez wyjątku pozytywny wydźwięk. Zakorzenienie, przetrwanie, nadzieja, stałość, połączenie - miały chronić. Zahaczyła spojrzeniem o diagram, w którym brakowało niektórych znaków, ale nim zastanowiła się, czy potrafiłaby go uzupełnić, jej uwagę przykuł skrawek pergaminu wystający z zaciśniętej dłoni leżącego na podłodze człowieka. Wydawał się martwy - pochyliła się nad nim, przyklękła, ale nie dostrzegała znaków życia, choć przecież mogła się mylić, daleko było jej do uzdrowiciela. Wydobycie pergaminu w taki sposób, by go nie uszkodzić, zajęło czas - zaczynała wierzyć, że mają go niewiele, budynek wydawał się... trwać na słowo honoru, co nie tchnęło szczególnym optymizmem. Wiadomość na pergaminie, zapisana zbrązowiałą, zakrzepłą i kruszącą się gdzieniegdzie krwią, w pewien pokrętny sposób doskonale wpisywała się w zastany obraz. Robiło się co raz ciemniej, lada moment trzeba będzie pomyśleć o jakimś świetle, które umożliwi bardziej szczegółowe przeglądnięcie otoczenia, ale na razie skupiła się na naglących sprawach - podzielenie się spostrzeżeniami było jedną z nich.
- Runy wyrysowane kredą mają charakter ochronny - zwróciła się do aurora, ufna w jego rozsądek i przekonana, że gdyby działał wyłącznie w oparciu o brawurę, nie ukończyłby kursu - pergamin zawiera przestrogę, przypomnienie o fatalnym stanie budynku, odradza naprawę czegoś - mogło, choć nie musiało chodzić w tym przypadku o diagram - i wskazuje na piwnicę, ze zbliżaniem się do której proponuję jeszcze przez chwilę się wstrzymać.
Z różdżką w dłoni przeszła kilka kroków, płynnie przeniosła uwagę na widok, którego nie spodziewała się w takim miejscu - drobne nogi w pasiastych rajstopkach, obute w skórzane trzewiczki z klamerkami. Wiedziona impulsem odezwała się ponownie, tym razem kierując głos w stronę dziecka skrytego w ciemności półpiętra.
- Hej, wiesz może, co tu się stało? - zagadnęła, nawet jeśli nie miała żadnej pewności, czy zwraca się w tym momencie do żywej osoby. Nie uczyniła żadnego ruchu w tamtym kierunku - na odległość stanu i tak nie oceni, a spłoszenie skróceniem dystansu wydało jej się złym pomysłem. To aurorzy mieli doświadczenie w nawiązywaniu kontaktu ze świadkami i ofiarami, Leighton nie zawarła w tonie ponaglenia.
Uniosła różdżkę, zdecydowana podjąć się próby rzucenia zaklęcia i wypowiedziała inkantację - Hexa revelio - gestem towarzyszącym tej formule próbując objąć możliwie duży obszar pomieszczenia.

| IV poziom run, więc jeśli się uda ewentualne +100 do rozpoznawania, gdyby było co rozpoznawać?
Vera Leighton
Vera Leighton
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

Never hate your enemies.
It affects your judgment.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5958-vera-leighton https://www.morsmordre.net/t6046-listy-do-very https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-lavender-hill-48 https://www.morsmordre.net/t6045-skrytka-bankowa-nr-1480 https://www.morsmordre.net/t6605-vera-leighton#167815
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 20:55
The member 'Vera Leighton' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 69

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Warsztat w Outwood - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 21:32
Niestety jej zaklęcie nie przyniosło żadnego skutku. Nie zobaczyła niczego, czego nie widziała już wcześniej. Magia najwyraźniej jej nie usłuchała. Wysłuchała jednak słów Alexandra, który wyjaśnił, co zobaczył wewnątrz po swoim zaklęciu. Odnotowała w myślach, by uważać na owe punkty, skoro nie znali ich natury i mogły to być potencjalne pułapki. Skinęła głową, przyjmując to do wiadomości. Tyle musiało na ten moment wystarczyć. I w dodatku wyglądało na to, że ktoś oprócz nich był jeszcze w tym budynku. Czy to był właściciel tego przybytku, niejaki Anderson, czy może ktoś inny?
- W razie czego daj nam znać, gdybyś natrafił na coś niebezpiecznego – rzuciła tylko, zgadzając się z tym, że warto było to sprawdzić. Gwardzista mógł ich zawołać lub wysłać patronusa, gdyby wpadł w tarapaty lub został zaatakowany, ale miała nadzieję że do niczego takiego nie dojdzie. Może nie powinni się rozdzielać, ale mężczyzna już ruszył, podczas gdy Rufus i Vera weszli do warsztatu od przodu. Sophia darowała sobie ponowną próbę rzucenia veritas claro i niezwłocznie ruszyła za nimi.
Weszła do warsztatu, a jej oczom ukazał się makabryczny widok – prawdopodobnie martwe ciała, ściany poznaczone runami i ślady zakrzepłej krwi na podłodze. Widziała już w życiu na tyle dużo miejsc zbrodni, że nie wzbudziło to w niej wielkich emocji, a raczej pobudziło ją to do tego, by zacząć się zastanawiać – co tu się stało i dlaczego? Kim byli ci ludzie? Czy byli to członkowie poprzedniej grupy? Rozejrzała się po wnętrzu, na dłużej zatrzymując wzrok na ciałach, próbując rozpoznać twarze, rozglądała się także po innych elementach wyposażenia, starając się w półmroku zlokalizować potencjalnie istotne punkty, póki przez drzwi wpadały jeszcze resztki dziennego światła. Na przykład to, czy znajdowało się tu jakieś oświetlenie lub ważny ślad, mogący powiedzieć jej coś więcej. Runy niestety nie mówiły jej nic, były tylko bliżej nieokreślonymi obrazkami bez znaczenia. Nigdy nie uczyła się ich rozpoznawać, może był to błąd.
- Wiesz, co tam jest napisane? Da się z tego odczytać coś więcej? – zapytała Verę, wiedząc o jej znakomitej wiedzy w zakresie run. Jeśli ktoś z nich mógł coś zrozumieć z tych ściennych znaczków, to tylko ona. – Ciekawe, kto je tu zostawił. Raczej wątpię, by był to mugol – stwierdziła. Nie podejrzewała Roberta Andersona o znajomość starożytnych run, więc nie ulegało wątpliwości, że w miejscu tym byli czarodzieje. Poprzednia ministerialna grupa, czy ktoś inny? Vera stwierdziła, że runy miały charakter ochronny; dlaczego więc wciąż czuła w tym miejscu coś wyraźnie złego?
- Co tam znalazłaś? – zapytała jeszcze, widząc że Leighton coś znalazła przy jednym z ciał. – W piwnicy może być coś ważnego, ale zgadzam się, że rozsądniej będzie najpierw rozejrzeć się tutaj i zdobyć więcej wskazówek, zanim tam wejdziemy. – Wejście do piwnicy mogło być wszak jedną z potencjalnych pułapek. Alex wspominał coś o punkcie znajdującym się pod poziomem parteru. Nie rozumiejąc absolutnie nic z runicznego bełkotu uznała, że rozsądniej będzie zaczekać chwilę, może Verze uda się coś odczytać lub wykryć. Miała wrażenie, że runy są tutaj czymś ważnym i nie podobała jej się jej własna niewiedza. Nie lubiła musieć polegać całkowicie na innych, choć Verze ufała i wiedziała, że zrobi co w jej mocy, by rozwikłać runiczną zagadkę.
Także dostrzegła na schodach, kawałek wyżej niż leżące ciało, nóżki w pasiastych rajstopkach mogące należeć do dziecka. Czy żywego? Zrobiła kilka kroków do przodu, ale nie podeszła do schodów, nie chcąc spłoszyć dziecka. Jeśli było świadkiem czegoś okropnego, mogło się wystraszyć.
- Nic ci nie zrobimy, chcemy pomóc. Musimy jednak wiedzieć, co tu zaszło i co dzieje się z tym budynkiem – odezwała się, spoglądając w kierunku dziecka. Jego twarz była ukryta w cieniu, więc nie była pewna, czy żyje. Być może właśnie mówiła do kolejnego trupa, ale wydawało jej się, że ta osoba może być żywa; nie pokładała się bezwładnie na schodach, a siedziała na nich. Może potrzebowała pomocy, może była ważnym świadkiem – nie mogli zignorować jej obecności.

| rzucam na spostrzegawczość, poziom III (+60 do rzutu)



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 21:32
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 43
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 22:25
Nie pierwszy raz miała do czynienia z aurorami. Właściwie można było powiedzieć, że poniekąd we krwi miała aurorskie korzenie i wielu pełniących tę profesję w rodzinie. Cecily jednak była zupełnie kimś innym, a przede wszystkim całkowicie nie orientowała się jakim cudem los przywiódł ją do warsztatu.
- Jesteśmy przyjaciółkami z dzieciństwa. – Odpowiedziała lakonicznie Sophii, mrugając przy tym porozumiewawczo do Very. Jeszcze nie wiedziała, czy powinna rudowłosej w pełni zaufać, więc nie widziała też sensu w szczególnym uzewnętrznianiu się. W milczeniu wysłuchała wytłumaczenia na temat mugolskiej elektromechaniki. Dotychczas nie wiedziała zupełnie nic o tym zjawisku, ale opisy Carter pozwoliły dziewczynie na wyklarowanie odrobinę obrazu opuszczonego warsztatu.
Nie zdążyła właściwie powiedzieć nic więcej do swojej drogiej przyjaciółki, kiedy ta wręczyła jej butelkę z eliksirem i ruszyła bez ceregieli do środka budynku. Typowa Leighton.
- No jasne, wejdźmy tam, co z tego, że od tego miejsca śmierdzi złą energią na kilometr i niech nikt nie udaje, że to kwestia naszych butów. – Wymamrotała marszcząc gęste brwi zatroskana. Potrafiła się bronić, ale niestety wyglądało na to, że z obecnie zgromadzonych posiadała najmniejsze zdolności w pojedynkowaniu się. Nie wróżyło to dobrze ich małej eskapadzie, zwłaszcza patrząc na fakt, iż w gruncie rzeczy Cecily mogła zaufać obecnie tylko dwóm osobom, przy tym jednej mniej o drugiej. Wiedziała, że z Verą dadzą sobie radę i jeśli przyjdzie co do czego, ochronią własne plecy, a znając Selwyna na tyle ile dały im zasmakować znajomości wspólne dużury, mogła przynajmniej w spokoju zaufać jego słowom.
Skinęła głową, kiedy uzdrowiciel z zaskakującą gracją zaczął skradać się w stronę tylnego wejścia do rudery. Ma klasę, nie to, co ja. W myślach zanotowała, by w przyszłości poświęcić trochę czasu na dopracowanie odpowiedniego maskowania kroków. Przez chwilę zastanawiała się, czy przypadkiem nie ruszyć za nim, ale znając własne zdolności koordynacji ruchów pewnie szybciej przepłoszyłaby intruza, niż faktycznie go przyłapała na gorącym uczynku. Musiała zaufać przeczuciu, oraz rosnącej w sercu trosce o Alexandra. Da sobie radę, zawsze może nas zawołać. W dodatku wydawał się znać dosyć dobrze wszystkich zgromadzonych, nie licząc tych, o których obecności w warsztacie nie mieli pojęcia. Cecily rozglądnęła się jeszcze po podwórzu i ostatnia przekroczyła masywne wrota, już na ich progu czując charakterystyczny zapach śmierci. Najpierw szybko namierzyła kolejne miejsca, które wspominał Selwyn, zaczynając od rozmieszczenia ciał, poprzez dziwne dziecko siedzące na schodach, a kończąc na klapie w podłodze. To była istna makabra. Wszędzie rozsmarowana krew, ściany pokryte dziwacznymi runami, nie wspominając już o istotce opierającej się o jeden ze stopni.
- Uważaj Vera, nie mamy pojęcia co to za istota. – Rzuciła chłodnym, ostrzegawczym tonem. O ile prawdziwe dzieci do pewnego stopnia stanowiły uroczy widok, o tyle ten tutaj z pewnością nie nadawał się dla małej dziewczynki, czy chłopca. Mogło to być zagrożenie, którego swąd dało się czuć w całym pokoju.
- Popieram odłożenie wizyty w piwnicy na później, w żadnej opowieści to się dobrze nie kończy. Może wpierw namierzmy Selwyna i tego kogoś, którego poszedł łowić? – Zasugerowała z niepokojem zastanawiając się w którym pomieszczeniu jest teraz Alexander i czy aby na pewno nic mu nie jest. Nie mogła nic na to poradzić, instynkt oraz niepokój robiły swoje.
Zatrzymała się obok Very, odruchowo lustrując fachowym wzrokiem leżące na ziemi ciała. Podczas gdy starsza z sióstr Leighton tłumaczyła zebranym sens run, Cecily zbliżyła się do truchła, opierającego się o ścianę przy drzwiach, wciąż zachowując bezpieczną odległość.
- Widzę cztery ciała. Spróbuję określić obrażenia, tego tutaj. – Nic nie mogła na to poradzić, automatycznie przybierała pozę ratowniczki, niezależnie od zaistniałych okoliczności. Zanim jednak czarnowłosa zabrała się do oceny ran, dla bezpieczeństwa, chwyciła mocniej różdżkę w dłoń i wyszeptała inkantację:
- Veritas claro.


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]19.11.18 22:25
The member 'Cecily Hagrid' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 24

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Warsztat w Outwood - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat w Outwood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat w Outwood [odnośnik]26.11.18 0:45
Pierwszą rzecz, którą ujrzał, gdy wszedł hardo do pomieszczenia – i ta hardość znikła nagle, skryła się w nim burząc mury wesołości i dziecięcej niemal, niewinnej determinacji – to ciała, jedno przy drugim, ułożone czy posadzone, bał się jednak, że znajome. Wszak jego zainteresowanie tym miejscem wzrosło wraz z kolejnymi informacjami o zaginięciach, zwłaszcza ludzi, których znał, znajomych z pracy, starszych mentorów i równolatków-kompanów. Aurorów, doświadczonych, obeznanych i wyszkolonych, aby walczyć z siłami pętającymi takie miejsca. Rozpoznałtę magię od razu, gdy się tu zjawił, gdy jego płuca przesiąkły zimnym, ciężkim powietrzem, a serce znajomym niepokojem. Starał się go odpędzić, pozostawić za sobą, za drzwiami warsztatu, uwolnić tę cichą fascynację i podekscytowanie rzeczami trywialnie przerażającymi: rozwiązywaniem zagadek, poszukiwaniem odpowiedzi na pytania, które kryły w sobie najstraszniejsze tajemnice. Pozwolił jednak, aby ten strach przed odpowiedzią – czy pozna twarze? - zakiełkował w nim i rozlał się zimnem po całym ciele, zmroził kości i odebrał na moment oddech.
Wtem jednak jego uwagę zawróciła dziewczyna, która dostrzegła w dłoni jednej z ofiar zwitek papieru.
-Naprawę czegoś?- powtórzył głucho, jakby pytaniem, lecz ciężko było to zweryfikować – Nie powinniśmy się zbliżać do piwnicy w takim razie, to słuszna uwaga – powtórzył pokornie, zdziwiony, jak łatwo przychodzi mu zgoda z nieznajomą. Zazwyczaj buńczuczny, wpatrzony w siebie jak w obrazek, tym razem postanowił zamilknąć, pozwolił, by Sophia podeszła do siedzącego na schodach dziecka. On sam od takich rozmów uciekał jak głupi – roztrzęsione małe istoty nie działały na niego współczująco, zwłaszcza takie, które mogłyby okazać się przekleństwem. Jeśli nie dosłownym – całe to miejsce było przesączone czarną magią i szczerze wątpił, by jakiekolwiek dziecko było w stanie przetrwać tutaj bez pomocy magii. Lub jej ciężaru? Sam jednak pozostawił sobie za cel rozwianie własnych, bolesnych wątpliwości. Czy poznałby tych ludzi? Może ich twarze lub szaty wskazują na coś, co się tutaj wydarzyło? A może któryś z nich żył? - Jeśli możesz, prosiłbym – zwrócił się do Cecily, ni to ze spokojem i stanowczością, ni to ponaglająco. Lecz z uśmiechem, który zagłuszał tę nieśmiałą nonszalancję (i ukrytą za pogodnym spojrzeniem wyższość przebijającą się przez pojedyncze nuty) – Kiedy dowiemy się, jak umarli, być może poznamy los, który nas czeka – dodał po chwili, tym razem ochoczo, w przerysowanej przeciwwadze dla spokojnego i oschłego tonu, jakim obdarzył przed chwilą dziewczynę.

Rzucam na spostrzegawczość (II poziom, +40 do rzutu), sprawdzam ciała.
Rufus Longbottom
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6317-rufus-longbottom https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6390-rufus-longbottom#162493

Strona 2 z 16 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 16  Next

Warsztat w Outwood
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach