Wydarzenia


Ekipa forum
Uliczka w pobliżu portu
AutorWiadomość
Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]16.07.19 21:00
First topic message reminder :

Uliczka w pobliżu portu

To jedna z wielu uliczek mieszczących się w pobliżu dzielnicy portowej, bardzo blisko miejsca, gdzie znajduje się czarodziejska część portu. Z tego powodu w przylegających do niej kamienicach mieszka kilka rodzin czarodziejów, można znaleźć też parę pubów, barów i kawiarni stworzonych biedniejszych przedstawicieli magicznej społeczności. Każdy z tych kilku lokali został starannie ukryty przed wzrokiem mugoli, którzy również tu żyją, nieświadomi tego, że niedaleko stąd tętni życiem czarodziejska część dzielnicy portowej. Mieści się tutaj też opuszczony budynek mugolskiej fabryki, wyższy i bardziej zaniedbany od budynków mieszkalnych. Jak na miejsce raczej ubogie i skromne jest tu znacznie spokojniej niż w pobliskich dokach, choć nadal należy zachować ostrożność po zmroku, zwłaszcza w tych czasach. Za dnia na zewnątrz najłatwiej spotkać osoby starsze, dzieci oraz ludzi podążających tędy na skróty w stronę czarodziejskiego portu. Po zmroku jest tu niemal pusto, na uliczkę wylegają za to koty, dlatego uliczka niekiedy potocznie jest nazywana kocią aleją, ponieważ kotów, zarówno bezpańskich jak i tych wypuszczanych na noc przez właścicieli, jest tu naprawdę sporo i nocami potrafią być naprawdę głośne. W nierównej, dawno nie remontowanej nawierzchni jest sporo dziur, które po intensywnych opadach wypełniają się kałużami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]18.05.20 0:37
Panna Burroughs skinęła jedynie głową, w potwierdzeniu słów nieznajomej. Port był miejscem plugawym, któremu młoda alchemiczka nie ufała, nic więc też dziwnego, że była w stanie zgodzić się ze słowami ciemnowłosej. Nie miała jednak zamiaru drążyć dalej tematu pewna, że może wyjawić zbyt wiele - a tego z pewnością nie chciała. Nieufna w swym postępowaniu dziewczyna ceniła sobie prywatność, wiele ukrywając nawet przed najbliższymi.
Szaroniebieskie tęczówki uważnie oraz z błyskiem zaciekawienia przyglądały się nieznajomej czarownicy gdy ta opowiadała o tym, co się jej przytrafiło. Sam fakt dolania czegoś do napoju nie zdawał się jej dziwny - w końcu sama nie raz dolewała czegoś parszywym marynarzom w jeszcze parszywszej knajpie, jaka należała do jej wujostwa. W pamięci nie była jednak w stanie odnaleźć podobnej nazwy, mimo całkiem niezłej znajomości czarodziejskiej flory.
- To naprawdę fascynujące… - Rzuciła jedynie, nie kwapiąc się jednak na wytłumaczenie, co też fascynującego było w tych informacjach. Taki środek mógł się kiedyś jej przydać, zwłaszcza gdy posiadała wielkie plany rozpoczęcia swojej własnej kariery naukowej oraz tworzenia nowych, alchemicznych receptur. Z pewnością musiała znaleźć wspomnianą roślinę w którejś z ksiąg, by zapoznać się z jej dokładnym działaniem. - Faktycznie, to dość… niecodzienna rada. Pozostaje mieć nadzieję, że nie została pani w tej kwestii oszukana. - Frances wzruszyła delikatnie wątłymi ramionami. Zwykłe, proste łzy, przynajmniej z tego, co było jej wiadome, nie posiadały żadnych, nadzwyczajnych właściwości… Nie była jednak uzdrowicielem, lecz alchemikiem.
- Kłopoty nie są obiektem moich zainteresowań. - Odpowiedziała jedynie, nie komentując słów dotyczących siłowych rozwiązań. Otarła jedynie kolejną łzę, uciekającą z jej oka, by ponownie wrócić spojrzenie do nieznajomej.
- Przepraszam, ale to nie pani sprawa. - Chłód pojawił się w szaroniebieskim spojrzeniu, gdy panna Burroughs uparcie utrzymywała dystans zarówno słowny, jak i fizyczny, nie zbliżyła się bowiem do kobiety, na jej oko trochę za bardzo wtykać nos w nieswoje sprawy.  Dopiero gdy nieznajoma wyciągnęła z kieszeni galeony, Frances zrobiła półtora kroku w jej kierunku, aby ująć monety w smukłe palce. Uważnie przyjrzała się ich nominałom, by finalnie schować je w kieszeni swojej spódnicy.
- Wystarczy. - Delikatny uśmiech zagościł na twarzy alchemiczki, kontrastując z łzami, toczącymi się z jej szaroniebieskich oczu. Frances na dłuższą chwilę skupiła się na swoim koszyczku, by w końcu odnaleźć niewielką, szklaną fiolkę. Ostrożnie otworzyła zatyczkę, by podstawić fiolkę pod swoje oko, z którego powoli spływały do zbiorniczka dziewczęce łzy.
- Mam nadzieję, że moje łzy faktycznie pomogą. - Słowa, jakie padły z jej ust miały głównie mieć funkcję zabicia ewentualnej, zapewne dość niezręcznej ciszy. A gdy fiolka napełniła się odpowiednią ilością jej łez, Frances szczelnie ją zakryła.
- Proszę. - Uprzejme słowo było towarzystwem dla wyciągniętej dłoni z jej łzami w środku.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]18.05.20 12:22
Nie dopytywała. Prywatne życie dziewczyny w tym momencie jej nie interesowało, inaczej byłoby, gdyby chciała jej w jakiś sposób zaszkodzić. Instytucją charytatywną wspomagającą zbłąkane dusze też nie była. Życie nauczyło ją, że należy pilnować przede wszystkim własnego nosa i dbać o swoją skórę, bo nikt jej nie pomoże, chyba że będzie mieć w tym interes. Byli ludzie, którzy żyli inaczej, normalnie – ale Lyanna tego nie zaznała. Nie wiedziała, jak to jest mieć przyjaciół czy kochającą rodzinę, na którą zawsze można było liczyć. Może dlatego weszła w dorosłość skrzywiona i żeby nie zatonąć musiała szybko nauczyć się walczyć o swoje i być jak najbardziej zaradną w różnych sytuacjach. Nauczyła się też, że nawet jeśli nie jest czegoś pewna, należy udawać, że jest. To była podstawowa metoda przetrwania w takich miejscach jak Nokturn czy doki. Osoby niepewne, wystraszone i zahukane stawały się łatwymi ofiarami. Te poruszające się w sposób pewny roztaczały aurę mówiącą o tym, że wiedziały gdzie są i co robią. Lyanna wiedziała. W końcu nie była pierwszy raz w tej okolicy, a im bardziej rozwinięta była magicznie, tym pewniej się czuła nawet będąc samotną młodą kobietą. Czarna magia dodawała jej dodatkowej pewności i siły, a to sprawiało, że tym bardziej wciągały ją te mroczne ścieżki, bo łatwo było zapragnąć jeszcze więcej. Ale nie zawsze taka była. Kiedyś też była młodą, śliczną dziewczyną, która musiała dopiero nauczyć się pewnych rzeczy. I musiała też nauczyć się grać, dopasowywać do sytuacji, do rozmówcy. Wiedzieć kiedy jak się zachować, kiedy zachowywać się jak kobieta silna i pewna siebie, a kiedy udawać słabeusza, by oddalić od siebie niewygodne podejrzenia i wydostać się z problematycznej sytuacji, ale to miało miejsce głównie w czasach, kiedy to nie oni, rycerze, trzymali władzę. Teraz nie musiała już przecież bać się, że ktoś ją zamknie za czarnomagiczne praktyki.
Ale sytuacje takie jak dzisiejsza były dziwaczne i niespodziewane. Z różnymi dziwnymi sytuacjami miała do czynienia, ale nie z leczeniem piekącego gardła wodą ze łzami dziewicy. Nie miała pewności czy dziewczyna jest dziewicą, był to ślepy strzał, ale jeśli nie wyjdzie, będzie musiała poszukać innej młodej panienki. W każdym razie mogła się złościć na siebie, że wypiła tę cholerną herbatę, i na kogoś kto dodał jej tego świństwa. Miała pewne podejrzenia, więc zamierzała dać temu komuś nauczkę, by więcej nie próbował z nią pogrywać w ten sposób. Nie wiedziała, czy to zemsta za coś, czy żart – jeśli żart, to dla niej wcale nie był zabawny, bo gardło piekło tak, że czuła, że jeszcze trochę i zacznie ziać ogniem, dlatego zaczynała się już wewnętrznie niecierpliwić. Ale panowała nad wyrazem twarzy, a także nad swoim zachowaniem, by nie stało się zbyt popędliwe, bo jeśli dziewczyna się spłoszy i ucieknie, będzie musiała ją gonić. A jednak jej forma fizyczna rewelacyjna nie była bo zajęta rozwijaniem się w magii zaniedbała swoje umiejętności. Kiedyś, jako szukająca w szkolnej drużynie, była znacznie szybsza i zwinniejsza, ale od lat nie korzystała z miotły w innym celu niż przelot z punktu A do punktu B.
- Dobrze, lepiej ich unikać – przytaknęła. Choć sama z racji trybu życia czasem w nie wpadała. No cóż, taki urok niebezpiecznej pracy oraz uczestnictwa w walce o czysty świat.
Dziewczyna dystansowała się, rozsądnie zresztą. Lyanna oczywiście mogłaby drążyć, ale to już była rola patroli i jeśli dziewczyny wcale nie powinno na tych ulicach być, już oni się nią zajmą. Dla niej w tej chwili ważniejsze było uleczenie gardła niż dochodzenie tego, czy dziewczyna miała prawo poruszania się po Londynie przejętym przez rycerzy czy nie. Lyanna mogła, dlatego ona nie musiała się bać żadnych ministerialnych służb, bo nawet jeśli jakieś ją spotkają, wystarczy szepnąć odpowiednie słówko i nie sądziła, by ją niepokojono.
Wyjęła z kieszeni parę galeonów, które dla portowej dziewczyny pewnie i tak były atrakcyjną zapłatą za łzy, bo zawsze to monety, których jeszcze nie miała chwilę wcześniej. Lyanna patrzyła we ciszy, jak nieznajoma płacze do fiolki.
- Też na to liczę – powiedziała, przyjmując fiolkę. – Dziękuję – dodała. Skinęła głową, po czym zgodnie z obietnicą oddaliła się, nie niepokojąc dziewczyny dłużej. Dostała przecież to co chciała i to bez użycia siły i przymusu. Potem znalazła jakieś ustronne miejsce, gdzie dodała łzy do czystej wody i wypiła tę mieszankę, czując, że wrażenie wypalania gardła powoli ustępuje. A że godzina była jeszcze młoda, pewnie dopiero co minęła trzynasta, mogła wrócić do swoich spraw.

| zt. x 2
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]28.06.20 19:30
16 V 1957

Przed każdym wybyciem do zrujnowanej stolicy pochylał się nad mapą rozłożoną na kuchennym stole i grubym palcem kreślił różne ścieżki wzdłuż miejskich ulic. Usilnie starał się jak najlepiej zapamiętać nie tylko labirynt głównych dróg, ale przede wszystkim sieć tych mniejszych uliczek, jakimi najlepiej było się poruszać, jeśli nie chciało się ujawniać swojej obecności. Nie wszystkie skróty były jednak umieszczone na mapach, o wąskich szczelinach pomiędzy budynkami wiedzieć mogli jedynie stali tubylcy, ale przede wszystkim okoliczni mieszkańcy.
Dzielnicę portową odwiedzał w swoim życiu wielokrotnie, niezliczoną ilość razy, a jednak ani razu nie spojrzał na nią z dozą przychylności. Mogło to wynikać z faktu, że zawsze sprowadzały go tutaj sprawy zawodowe i wówczas wszyscy zdawali mu się podejrzani, każdemu musiał spoglądać na ręce dla własnego bezpieczeństwa. Stała czujność pomiędzy wilkami morskimi, już na kursie aurorskim wpajano im to jak jedną z podstawowych życiowych prawd. Na statkach znajdowały się różne pakunki, załoga zaś nie chciała opowiadać o tym przedstawicielom służb. A więc Kieran zawsze w tej okolicy trzymał gardę i tylko czasem, bardzo rzadko, darował sobie bycie tak sceptycznym, gdy po przekroczeniu progu Parszywego Pasażera zyskiwał pewność, że niektórzy potrafią sobie radzić wszędzie, mimo przeciwności losu. Zwłaszcza ta jedna osoba radziła sobie świetnie. Dziwnie było z każdą kolejną wizytą przekonywać się, że znów stała się jeszcze bardziej śmiała, choć szkoda, że coraz bardziej w tym bezczelnym wydaniu.
Tym razem zdecydował się wyruszyć z młodym Burroughsem, który port znał doskonale. Zamierzał skorzystać z jego wiedzy o najbliższej topografii i lokalnej społeczności, aby dokonać należytego rozeznania. Najpierw jednak musieli przejść przez inne londyńskie ulice. Rineheart zgarnął kilka pożytecznych przedmiotów i udał się na spotkanie z nowym nabytkiem Zakonu. Powitał się milcząco skinieniem głowy, po czym przeszedł do wyjaśnień: – Musimy tylko się rozejrzeć, szczególną uwagę zwrócić na statki. Jeśli na horyzoncie nie pojawi się żadne zagrożenie, nie ma co wdawać się w potyczkę. A jeśli po drodze znajdziemy kogoś w potrzebie, pomożemy w miarę możliwości.
Na wskroś poważny ruszył przed siebie, kierując się do portowej dzielnicy. Przemieszczał się trasą wytoczoną już wcześniej, którą miał żywą w pamięci.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]28.06.20 19:30
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]21.12.20 1:46
| 3 sierpnia '57
przemiana w Jeremiego|

Szkarłatny płyn ponownie zabrudził jego policzki i brązowe wąsy. Cholerni szmalcownicy ponownie obrali go sobie za cel w najmniej odpowiednim momencie. Lekko przyspieszone tętno spowodowane prężnym krokiem nie pomagało w uspokojeniu pulsującego bólu, do którego w rzeczywistości zaczął się przyzwyczajać. Rytmiczne pluski pod jego nogami, kiedy stawiał miarowe kroki w wyrwach kocich łbów, wydawały się uspokajającą mantrą wybijaną do niesłyszalnej muzyki. Uczucie irytacji powoli zaczynało zanikać, zastępowane żywym zainteresowaniem związanym z otoczeniem oraz poleceniem klienta. Pomimo dobrej pamięci starał się sobie przypominać hasło, które tamten rzekł na odchodne.
Krucza.
Nie wiedział, cóż to oznaczało, czy była to ulica, osoba, a może jakiś pseudonim? Jednakże nikt nie płacił mu nigdy za myślenie, a właśnie bezmyślne załatwianie spraw, wszystko to oczywiście w odpowiednich granicach rozsądku, które tego dnia nie miały zostać przekroczone.
Tubalny śmiech wyrwał go z zamyślenia. Miodowe oczy momentalnie powędrowały do źródła dźwięku. Grupa mugolskich dżentelmenów o nieco zbyt niestabilnym kroku głośno komentowała jakiś mecz. Przemieniony rudowłosy wrócił myślami do czasu spędzanego w Oslo. Pamiętał o różnych sportach mugolskich, jednak nic poza hokejem na lodzie oraz futbolem nie został przez niego zapamiętany. Wprawdzie nawet nie potrafił powiedzieć szczególnych zasad, poza tym, że jedno odbywało się na lodzie zaś drugie na piaszczystej glebie i to już chyba samo w sobie było wystarczającą różnicą! Niestety, zamiast skupiać się na sporcie, Weasley patrzył w kierunku bijatyk, jedzenia oraz kobiet, a tego w Oslo mu nie brakowało. Ryzyko było wpisane w codzienność, co w rzeczywistości nie było również mu obce od czasu powrotu. Każde ewentualne odkrycie się mogło oznaczać inwigilację jego osoby lub co gorsza, rodziny.
- Cholerny dzień. - mruknął pod nosem, wyrywając się z zamyślenia. Ból był marginalny, a zimne, przejrzyste powietrze po deszczu, wymazywało jego niezadowolenie wypisane na pomarszczonej twarzy. Głębokie wdechy pozwalały mu, nie tylko sprawnie myśleć o tym, co należało zrobić tu i teraz, ale również dawało przyjemność z przebywania na dworze, a nawet samego istnienia, tak po prostu. Rozkoszował się możliwością oddychania czymś tak wyjątkowo rześkim, ponownie czuł, że żył, o czym zaczęło przypominać szczypiące, sklepiające się rozcięcie na nosie.
Zostało mu tylko czekać na sprzedawcę, czy też dostawcę, choć wciąż gdzieś w głowie tliła mu się myśl o czujności, bo przecież nie wiedział, z kim miał mieć do czynienia.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]21.12.20 1:46
The member 'Regi Weasley' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 RGMiE4h
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]01.01.21 20:09
Podobne kontrakty przyjmowała nieczęsto. Anonimowe, z kurierem mającym odebrać zamówiony towar z wyznaczonego miejsca - nie dlatego, że ten interesowny schemat pozostawiał jej wiele do życzenia, ale dlatego, że nie musiała już bawić się w podobne gierki. Codzienne zajęcie zapewniało wystarczająco dużo wynagrodzenia, by Wren nie poszukiwała jego dodatkowych ochłapów gdzie indziej, tym bardziej już w portowej dzielnicy; tę darzyła sympatią ze względu na jej przesiąknięte alkoholem i hazardem powietrze, nie zaś na sprzyjanie biznesowym spotkaniom. Ten jeden raz jednak uczyniła wyjątek. Klient płacił dobrze, z góry, za właściwie niewielką porcję pozyskanego na specjalne zamówienie towaru; tym razem miała przy sobie kilka fiolek krwi magicznego stworzenia, nie zaś mugolki czy mugolaczki otrzymanej w prezencie od Schmidta.
Doskonale wiedziała gdzie szukać umówionego gońca. Po dłuższej chwili samotnego spaceru znalazła się w uliczce graniczącej z magicznym portem, mijała puby gdzie światło tliło się za brudnymi szybami, mijała pozamykane już sklepiki i zaryglowane drzwi do kamienic, które ewidentnie nie doceniały tutejszych społeczności. Daleko było im do doków, ale pijani marynarze wciąż zapuszczali się do nieraz mało gościnnych zakątków, dając upust tęsknocie za lądem kolejną burdą. Z łącznikiem z klientem była umówiona na rogu, blisko wejścia do baru o czerwonym szyldzie i niekoniecznie eleganckiej nazwie. Na szczęście nie kręciło się tam zbyt wielu lokalnych pijaczyn; jedynie jeden znajdował się w podejrzanej odległości od wejścia. Jeden, którego, o zgrozo, dodatkowo znała.
- Remy - odezwała się na widok metamorfomaga odziana na czarno czarownica, marszcząc lekko brwi. Poobijana twarz sugerowała, że nie tak dawno wdał się w bójkę; powinna być zdziwiona? - Zmykaj przepłukać gardło chmielem. Czekam tu na kogoś, nie przeszkadzaj - poleciła swobodnym tonem, miękkim, melodyjnym, by zaraz potem obrócić głowę i spojrzeć przez ramię na źródło piskliwych dźwięków dochodzących zza pleców. Para funkcjonariuszy najwyraźniej pochwyciła kolejnego niezarejestrowanego bywalca stolicy; Wren zmrużyła skośne oczy, rejestrując przebieg dramatycznych tłumaczeń i prawnej surowości, po czym powróciła spojrzeniem czarnych  tęczówek do poobijanego znajomego. - Do diabła. Chodź, odejdźmy stąd kawałek - mruknęła do niego już cierpko. Nie zamierzała ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi podirytowanych stróżów nowego porządku. - Zaaresztują nas za samą twoją gębę, Remy, a ja nie mam zamiaru spędzać weekendu w celi. Gdzie znowu wpakowałeś nos? - po tych słowach wyminęła mężczyznę i skręciła w łączoną uliczkę, licząc, że portowy wyga będzie na tyle rozsądny, by ruszyć za nią. To nie była ich sprawa, nie powinni byli się w to mieszać - ona z pewnością nie zamierzała tego robić. Chłopaczek powinien był wiedzieć jak nie dać się złapać, albo przynajmniej nie pałętać się po Londynie bez zarejestrowanej różdżki. Zasłużył.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]03.01.21 17:35
Pojawiła się ona, skąpana w czerni, zdecydowanie zbyt zauważalna, żeby mógł ją podejrzewać o bycie osobą, na którą czekał, w końcu chodziło o jakiś paskudny składnik. Wprawdzie brak znajomości ingrediencji wręcz pomagał w dosyć niemoralnej pracy, którą był zmuszony wykonywać, jednakże słysząc same nazwy, czasem przechodził go dreszczyk. Gdyby tylko jego ojciec za czasów funkcjonowania jako auror wiedział o tym wszystkim... a nawet sam Regi, który przecież tak bardzo potrzebował tych informacji za czasów początku swojej kariery jako Strażnik, być może świat występku nie szczyciłby się tak szerokimi nićmi rozwianymi po Londyńskich ulicach. Słysząc swoje imię, nawet nie drgnął, ponieważ dobrze znał tę sylwetkę, która widoczna była już z pewnej odległości.
- Wren - przywitał się bez zająknięcia. Dopiero po chwili zorientował się, jakby dziewczyna próbowała go wygonić, co było wielce podejrzanym elementem, na który zareagował jedynie zaskoczoną miną. Miał już coś odpowiedzieć, kiedy tłumaczenia młodego chłopaka dotarły do jego uszu, przyciągając również nieco zaskoczony wzrok. - Nie mogę, czekam na kogoś. Mam tutaj spotkanie... - mruknął pod nosem w odpowiedzi na jej słowa. Logicznym wydawało się pozbycie stróżów prawa, skoro nie miał pojęcia, jak wyglądała osoba, z którą miał przeprowadzać interes, toteż niczym dziwnym był nagły przebłysk dosyć szaleńczej myśli metamorfomaga z rozciętym nosem. Wyściubił głowę za róg, gdzie zniknęła i szybko rzucił w jej stronę - Idź sobie do środka, muszę znaleźć właściciela jakiegoś krucza.
Zanim zdążył drugi raz przemyśleć swój pomysł, raźno ruszył do funkcjonariuszy, którzy widząc jego poobijaną twarz, od razu się wyprostowali. Weasley widząc ich reakcję, zaraz uspokajająco wyciągnął puste dłonie. Zdecydowanie nie prezentował się zbyt wystawnie, choć poza napuchniętą, kolorową twarzą raczej nie wyróżniał się ponad resztę równie 'urokliwych' przechodniów.
- Mości władzo, proszę wybaczyć mojemu bratu, toż to widzą panowie, jaki to młody imbecyl. Młokosy w tych czasach tak niestety mają. - zaczął spokojnie, pokazując służbistom swoje braki w uzębieniu. Brak pozytywnej reakcji z ich strony ewidentnie podkopywał pewność Weasleya co do happy endu, który początkowo wydawał się oczywistością. - Tu zapomną różdżki, innym razem jak się nazywają, a potem nic tylko problemy z takimi. - bajdurzył swobodnie, nawet nie poruszając gwałtownie ręką w kierunku własnej różdżki, choć niemiłosiernie mrowiło go w końcówkach prawej dłoni. - Już matka z pewnością mu przetrzepie kufer, prawda Willy? - zwrócił się do chłopaka, wytrzeszczając lekko oczy przy jego imieniu, które równie dobrze mogło być pseudonimem. - Panowie wybaczą, straszna z niej konserwatystka... - wrócił spojrzeniem do milicjantów, z których twarzy nie był w stanie wykrzesać choćby odrobiny entuzjazmu.
Czy tamten właśnie sięgnął po różdżkę?

| Kłamstwo II poziom + 31 = 61 < 70


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]03.01.21 22:59
Kierował ją do środka, samemu jednak wpychając się wprost w rozwartą paszczę lwa, licząc, że przedrze się przez gardziel aż do samego żołądka. Teraz nie tylko młokos pozbawiony identyfikacji, ale również Jeremy pakowali się w kłopoty, pozbawieni przezorności i szacunku względem własnego bezpieczeństwa; to jej nie dotyczyło, właściwie ani jeden, ani drugi, choć ze słów znajomego wygi wysnuła już daleko idącą teorię o ich wspólnym celu tego wieczora. Najwyraźniej to on był kurierem. To z nim miała się spotkać. Tymczasem - hultaj bez wątpienia wyląduje w Tower, jeśli nie zaszczyci magimilicjantów bajeczką wyższej klasy. Jego kłamstwo wołało o pomstę do samego Merlina. Paplał bez namysłu, nie przedstawiając sobą krztyny wiarygodności, a i nie trzeba było być Dumbledore'm by zauważyć, że dumni stróżowie prawa nie dali się podejść. Właściwie to zdziwiłaby się gdyby było inaczej - na co dzień mieli do czynienia z bandą niezarejestrowanych sympatyków buntownictwa, to uczyło naprędce weryfikować po raz enty posłyszane historyjki, bazując wyłącznie na mimice, dobieranych słowach czy czynionych gestach.
To nie był jej problem. A jednak ruszyła w ich kierunku.
Z ciężkim westchnieniem opuszczającym płuca, zirytowanym, graniczącym ze skrajnym oburzeniem, świadoma tego, że przez byle portowego idiotę sama mogła mieć dziś kłopoty. Ale jeśli współpracował z dobrze płacącym klientem, należało nie pozwolić mu trafić do zimnej celi i wyleżanej pryczy; Wren przybrała zatem zatroskany wyraz twarzy, przyspieszając kroku. Używała faktycznego zdenerwowania do zabarwienia go troską i czułością, by odpowiednio wcielić się w rolę. A gdy stanęła już dostatecznie blisko, ujęła Weasley'a pod rękę, wydymając usta w wyrazie głębokiego zaniepokojenia.
- Tu jesteś, Arturze. Och, i Willy, znalazłeś go w końcu - pisnęła melodyjnie, nim dopadła do chłopaczka i zamknęła go w przekonującym, pełnym miłości uścisku. Nieważne, że nigdy wcześniej nie widzieli się na oczy; był na tyle bystry, by odwzajemnić nieoczekiwaną pomoc, z czerwonymi polikami pokrytymi świeżym śladem łez. Miał może siedemnaście lat, nie więcej. - Jak to dobrze, że nic ci nie jest. Chodzić samemu o tak późnej porze, kiedy wokół tyle zbirów... Wiesz, jak twój brat się zamartwiał?! - odsunęła się wówczas od młodzieńca i karcąco lecz czule pacnęła go w ramię otwartą dłonią, zaś jej uwaga niby to raptownie powędrowała do umundurowanych czarodziejów z wciąż wyciągniętymi różdżkami i pokaźnym notatnikiem, w której dotychczas spisywali przestępcę. - Panowie pewnie pomogli, prawda? Przyprowadziliście Arturowi Williego? Tak bardzo panom dziękuję, to nie pierwszy raz, kiedy uciekł z domu, ale obiecuję, że ostatni - mówiła płynnie, bez zająknięcia, aktoreczka ze spalonego teatru odgrywająca popisowe przedstawienie. Co za wstyd, co za hańba, by ona musiała stawać w obronie jakiegoś chuligana unikającego spotkania z komisją rejestrującą różdżki; pewnie był mugolakiem lub innym niepewnego pochodzenia bydlęciem, dla którego nadstawiała karku. Odpłaci się jej za to. Może nie dziś, choć wkrótce - na pewno. - Ale gdzie moje maniery... Bette Hopkirk. To mój narzeczony, Artur Fenwick. Przepraszamy za kłopot - i nos Artura, bronił mnie przed kilkoma pijanymi mężczyznami - przedstawiła ich fałszywą, błyskawicznie wymyśloną tożsamością, na twarz przywołując posmutniałą fasadę. Była teraz kobietą napadniętą, kobietą niepewną, kobietą przestraszoną, nim czarne oczy rozbłysły nagłym olśnieniem. - Jeśli pójdą panowie w dół ulicy, na pewno jeszcze tam będą! - Azjatka wskazała funkcjonariuszom przypadkowo wybrany kierunek odbiegający od baru i umówionego miejsca spotkania, na co mężczyźni - dzięki Merlinie - skinęli głową, przestrzegli młodzieńca przed kolejnymi ucieczkami z domu i ruszyli by zadośćuczynić damie w opałach to przerażenie zafundowane przez nieistniejących złoczyńców. Dopiero kiedy ich sylwetki rozmyły się w późnowieczornej mgle Wren odwróciła się do Regiego i mocno pchnęła jego ramię. To, które dotychczas owijała serdecznie ręką. - Do reszty zdurniałeś? Mogli nas wsadzić - warknęła. Ona, nie słodka, niewinna Bette, ona - wściekła, kipiąca wręcz czerwienią, plująca jadem.

kłamię jak z nut



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]04.01.21 12:22
Jego historia nie łapała za serce nikogo z obecnych, w przeciwieństwie do damy, która pojawiła się u jego boku i z wyjątkową gracją odciągnęła uwagę służbistów. Powiedzieć, że był zaskoczony, to chyba zbyt wiele, bo przecież dobrze wiedział, w jaki sposób działa urok kobiet, szczególnie takich, które nie tylko wyglądają, ale również się zachowują i wysławiają!
Obserwował z przyjemnością jej jednoosobowe przedstawienie, monolog prowadzony prosto z serca, gdyby tylko ktoś podejrzewał ją o posiadanie tegoż organu. Nawet nie starał się dotrzymywać jej kroku, dobrze wiedział, że była w tym najlepsza, a swoją poobijaną twarzą jedynie narobiłby więcej kłopotów. Czyżby miała rację? Przeklęte kobiety!
- Całkiem zgrabnie Bette. - skomentował z kwaśną miną, bo też głupio było dziękować za wyciąganie z kłopotów, w które tak uwielbiał się pakować. Tower chyba nie było jednym z priorytetów jego listy. Odsunął się na krok, kiedy popchnęła jego ramię. - Przecież powiedziałem, że na kogoś czekam. Nie mogę się stąd ruszać. - stwierdził bez zająknięcia, odprowadzając wzrokiem mężczyzn, aż zniknęli za rogiem. Lekkomyślność często balansowała na granicy, tym razem przechyliła się na jego niekorzyść i po raz kolejny znalazła się wspaniała dama, która ratowała go z opresji. - Młody zmykaj stąd. - odwrócił się do chłopaczka, który w podziękowaniu bąknął coś pod nosem. Wystarczyło tego zachodu. Szkoda tylko, że została z nim wściekła, czarna osa.
- Już się tak nie denerwuj, przecież wiesz, że gdyby to nie było ważne, poszedłbym za tobą, jeśli tak bardzo pragniesz mojej uwagi. Zresztą kto by nie chciał być wsadzony w takim towarzystwie? - przewrócił oczami, wykrzywiając usta w paskudnym uśmieszku, który doprawiły pustki w uzębieniu widoczne niemalże od razu. Lubił się droczyć, szczególnie wtedy, kiedy nie wiedział, w jaki sposób należało się odwdzięczyć za ratunek. - To co masz tutaj do załatwienia? Może Ci pomóc skoro i tak już czekam? - spytał, powracając do niej wzrokiem. Wystarczyło już chyba tych sekretów, choć sam niezbyt prężył się do wyjawiania kto, co, gdzie i jak.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]05.01.21 18:45
Komplement skusił teatralne westchnięcie do opuszczenia gardła. Jeremy nie wiedział kiedy zachować ciszę, a kiedy pleść trzy po trzy - to przez ten brak zahamowania resztę wieczoru mogliby spędzić skuci kajdanami, prowadzeni do zimnej celi w Tower, zatęchłej, okrywającej hańbą. A wszystko po to, by ratować jakiegoś byle chłystka bez zarejestrowanej różdżki, który równie dobrze mógł spółkować z Zakonem Feniksa. Co jeśli znajdował się tu dzisiaj żeby przemycić do ich szczurzej kryjówki coś ukradzionego z portu, skrzynie z jedzeniem, z piciem, z magicznymi komponentami? Ta myśl rozsadzała ją od środka wściekłością, podkolorowana dodatkowo niekompetencją mężczyzny, który szarmanckim krokiem wprowadził ich w samo epicentrum wydarzeń.
- Ale możesz biegać do przybłęd w tarapatach? - spytała z niedowierzaniem. Równie dobrze w tym czasie mógł szukać go kontrahent, którego odstraszyliby służbiści o surowych rysach i niezadowolonym spojrzeniu, co wtedy? Jakimi słowami wytłumaczyłby swoje zachowanie klientowi, który im oboju sowicie płacił za dzisiejszą wymianę? Chang wyrzuciła z siebie toksyczne, zatruwające ją od wewnątrz powietrze w długim świśnięciu, po czym skinęła głową, kiedy mag rozkazał chłopcu uciekać. Zanim ten mógł jednak oddalić się od nich bezkarnie, mocno zacisnęła dłoń na jego ramieniu i szarpnęła młodzieńcem. - Nie zapomnę ci tego, że prawie wpakowałeś nas do więzienia. Rozumiesz? Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w Londynie, to będzie ostatni raz, kiedy go odwiedzisz - wysyczała cicho, niby tylko do niego, choć wiedziała, że stojący obok Jeremy również usłyszy niepochlebne słowa. To nic, równie dobrze mogłaby kierować je do niego samego, w podzięce za popis zasłonięcia się kobiecą piersią, niewinną twarzą i słodkim kłamstwem.
Przestraszony podlotek pokiwał głową gwałtownie i uciekł z zaskakującą werwą, spragniony najpewniej dotarcia do miejsca, w którym mógłby odetchnąć wonią bezpieczeństwa. Niech zapamięta tę nauczkę na długie lata, w Londynie nie było już miejsca dla takich jak on. Wren zwróciła więc spojrzenie na Remy'ego i założyła ręce na piersi, dumna, posągowa, ni to bohaterka, ni antagonistka tego wieczora.
- Na mnie czekasz, idioto - mruknęła z politowaniem; już kilkanaście minut temu rozgryzła tę zagadkę, a teraz, biorąc pod uwagę stanowczość, z jaką mężczyzna odmawiał ruszenia się z miejsca, miała co do tego absolutną pewność. - Ktoś przysłał cię po odbiór alchemicznej ingrediencji, mam rację? To ja ją dostarczam - wyjaśniła mu na wszelki wypadek. Umysłowi Jeremy'ego daleko było do błyskotliwości, a odpowiadanie na setkę emanujących niezrozumieniem pytań nie mieściło się w zakresie jej pragnień, przynajmniej nie dziś. Machnęła nań ręką, by ruszył w jej stronę i oboje zeszli z głównej uliczki, dochodząc do zaciemnionego zakątka obok wejścia do baru. W kamiennych ścianach łatwo było znaleźć sporawą wnękę, by nie wzbudzać podejrzeń przypadkowych, nawet nietrzeźwych przechodniów. - Masz dla mnie pieniądze? - spytała konkretnie, gdy znaleźli się już w prywatniejszym miejscu. Musiała najpierw zobaczyć galeony, zanim odstąpi mu towar.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]08.01.21 2:15
Być może to właśnie jego samcze, pewne siebie zagrywki, mało szarmanckie zagrywki były właśnie tym, co definiowało jego plugawą, szczerbatą postać. Uroda z pewnością nie była jedną z mocnych stron, co wybijało się i było zapamiętywane najbardziej. Patrząc z perspektywy szemranego typa, mogło to odpowiadać, choć może poza tak idiotycznymi odchyłami, jak w przypadku próby ratunku młodego chłopaczka. Jednakże z perspektywy świadomego metamorfomaga, który nie bał się w przemienionej postaci stawać przeciwko Londyńskiej rzeczywistości, miało to ręce i nogi. Niekoniecznie uznawał od razu swoją wygraną, jednak wierzył w swoje szczęście, a może i umiejętności, dzięki którym zdołałby rozproszyć uwagę służalczych jegomościów, odciągając ich od chłopaczka. Głupie, ale skuteczne... czasem działało... raz.
Było mu zwyczajnie przykro, że skośnooka nie była w stanie zauważyć jego małego geniuszu i uwierzyć nieco w możliwości, czy też zdolności. Tylko czy rzeczywiście mógł mieć takie nadzieje odnośnie do kogoś żyjącego w szarości Londynu? Tam, gdzie margines skończył już odgrywać jakąkolwiek role, a zostały tylko zgliszcza ludzkich dusz. Szkielety naciągnięte na kości. Tym właśnie były dla niego rzeczywiste portowe szczątki, pośród których nigdy nie stawiał Wren. Widział ją jako kogoś... lepszego? Może nieco zagubionego, ale z pewnością nie równie zepsutego, choć czy sam jakoś się od nich różnił? Spoglądając na jego czyny być może, jednak jeden dobry uczynek nie zmazywał tych dziesięciu niegodziwych. Chciałby rozgrzeszyć swoją duszę, jednak wiedział, że byłyby to tylko puste słowa, których wspomnienia nie dawałyby żadnego ukojenia.
Przymknął lekko oczy, starając się nie wychodzić na totalnego dupka, który próbuje się odciąć, kiedy zdenerwowana kobieta zaczyna coś mówić, jednak odruch był silniejszy od rzadko używanego przezeń taktu.
- Możesz przestać dramatyzować? - gdzieś pomiędzy zgłoskami ostatniego słowa, które lekko zaakcentował i przeciągnął w wymowie, mlasnął z niepokojem. Musieli przez to przechodzić, naprawdę? Przecież nie byli w żadnym cholernym przedszkolu. Mogła się nie wtrącać, jeśli następstwem miało być wyrzucanie jakichś błahych oskarżeń. Miał się niby tłumaczyć, teraz? W ciągu niecałych dwóch sekund przeszła mu chęć do stania w tymże miejscu, tylko myśl o pokaźnej sumce pozwalała mu rześko podchodzić do sytuacji i nie odchodzić przy pierwszej, lepszej sposobności. Patrząc na przestraszonego chłopaka, którego widoczne źrenice powiększyły się i zniknęły, zanim metamorfomag zdążył ponownie się wtrącić. Nie miał zamiaru nikogo straszyć, choć z drugiej strony była to całkiem niezła sztuczka, żeby chłopak nauczył się na jednym, niemalże bardzo problematycznym błędzie, któremu zapobiegł nie kto inny jak Wren. Sam Weasley nie był pewien, czy miał prawo oceniać jej słowa, w końcu się naraziła, choć z drugiej strony... po co w ogóle to zrobiła, jeśli miała później szczycić się osiągnięciem prosto w jego twarz. Była wolną kobietą, mogła robić, co chciała, najważniejsze, że przeszkoda została pokonana w ten, czy inny sposób, liczył się efekt.
- Chwila moment... masz tak dziwaczne składniki? - spytał zdziwiony, bo też dotychczas wydawało mu się, że Wren zajmuje się czymś kompletnie innym! Bardziej związanym z duchem niż rzeczywistością. Takie niespodzianki nie świadczyły zbyt dobrze o jego sposobach inwigilacji, jednakże ich znajomość działała dotychczas na trochę innych zasadach. Mimo to, w żadnym ze swoich wcieleń, Weasley nie wiedział o tych bardziej nieczystych i obrzydliwych interesach, jakie robiła ciemnowłosa. Cisnęło mu się na usta pytanie, skąd to ma, jednak dobrze wiedział, że o pewnych tematach nie należało rozmawiać na otwartym terenie, w szczególności, że każde z nich musiało zarabiać po swojemu. Nie był w stanie oceniać Wren, kiedy sam rozprowadzał narkotyki po odmętach Londynu, bo w końcu... to była tylko jakaś krew ważnego zwierzaka, a przynajmniej tak wywnioskował z poplątanych słów szaleńca, który ją kupił. Brak pytań był włączony w cenę, dlatego ruszył bez słowa za kobietą. Zatrzymał się przy wejściu do baru, opierając się nieopodal ciemnowłosej, dokładnie tak jak mają to w zwyczaju zalecający się panowie. Niby szarmancko, ale jednak wzrok uciekał gdzieś w okolice biustu. Na szczęście metamorfomag miał konkretne zdanie, które trzymało go w ryzach. - Towar - mruknął pod nosem, wykorzystując czas na szukanie pośród tylnych kieszeni spodni wyliczonego mieszka z monetami. Finalnie coś brzdąknęło, więc idąc za intuicją, zanurkował do głębokiej, wewnętrznej kieszeni lekko wyniszczonego płaszcza. Wszystko było na miejscu. Bez przeszkód podał jej mieszek. Wiedział, jak działała taka wymiana, szczególnie kiedy w grę wchodziła porządna sumka. Sam zaraz po wyjściu z pokoju klienta przeliczył, ile niósł ze sobą, jednocześnie sprawdzając również, czy było to dla niego w jakikolwiek sposób opłacalne. Niestety metamorfomag wciąż pozostawał sobą i zamiast okradać, pozwalał się traktować jak opłacanego lekką ręką kuriera. Mimo wszystko lepiej było mieć cokolwiek niż umierać bez galeona przy duszy.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]13.01.21 22:22
Śmiał teraz wypominać jej dramatyzowanie, choć wcześniej sam z duszą na ramieniu wpakował ich w tarapaty, nie daj Salazarze pchając jeszcze w zimne, obojętne objęcia Tower. Jeremy miał tupet. Ale, jakkolwiek działało jej to na złość, miał również sporo racji - przecież nie powinni byli tracić czasu na pozbawione mądrości roztrząsanie niekorzystnej dla nich obojga sytuacji, a skupić się na tym, co mogło wieczór ten umilić, na pieniądzach. Jedynie dlatego czarownica oszczędziła sobie strzępienia języka, oferując mu natomiast teatralnie wywrócenie czarnych jak noc oczu. W ponurej, portowej atmosferze te wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zwykle, przypominały otchłań nieodbijającą światła lamp czy księżyca, puste, prawie tak nijakie, jakimi mogłyby być oczy ducha. Tak właśnie wyglądały, gdy Wren nie próbowała manipulować swoją aparycją i impresją w postrzeganiu innych ludzi. Odpuszczała wszelkie staranie, przez moment odpocznąwszy od ciągłej mistyfikacji, od aktorskiej roli, którą latami wypracowała niemal do perfekcji.
- Mam, a co? - odparła machinalnie, wręcz defensywnie, choć melodia jej głosu namiętnie tańczyła z instynktowną kąśliwością. Wzniecała w powietrze tinty złośliwości, która nie zwiastowała nadejścia niczego dobrego, niczego przyjemnego w odbiorze najemnika. I dobrze, jeśli los nie splótł ich dróg po to, by rozpaczać nad rozlanym mlekiem, nie uczynił tego także po to, żeby wymieniali kulturalne formułki. - Myślałeś, że kobieta nie jest w stanie zdobyć krwi magicznej bestii? Wyglądam ci na za delikatną? - podjęła płomiennie. Nie byłby to pierwszy raz. Gdy klientki orientowały się, że krew mugolskich dziewic oferowała im inna kobieta, na ich przypudrowanych twarzach również dało się zauważyć zdziwienie; jakim cudem ktoś tak urokliwy, pozornie niewinny, mógłby brudzić swe dłonie karminową posoką i odorem ciągnącego się za nim korowodu śmierci? Ona tymczasem odnajdywała się pośród danse macabre jakoby we własnym domu. Bezpiecznym i ciepłym, przede wszystkim również dobrze znanym. Ale tym razem posiadanej na sprzedaż ingrediencji nie posiadła sama. Nie parała się zabójstwem magicznej fauny, a mugolskiego brudu, za którym nikt nie uroniłby ni jednej łzy. Za pięknym, dumnym stworzeniem - już prędzej.
Przeszli później w odludne miejsce, mijani przez nietrzeźwych klientów pobliskiego baru, którzy nawet nie dojrzeli ich obecności. Zbyt mocno otaczała ich ciemność, zbyt daleko z kolei znajdowała się latarnia, by rzucić na nich odrobinę iluminacji. Tak długo, jak nie wydawali z siebie zbyt głośnych dźwięków, najwyraźniej byli tu dość bezpieczni.
- Cztery fiolki krwi reema, zgodnie z umową - wymamrotała cicho, gdy zażądał towaru - albo prawił jej komplement posługując się spopularyzowanym określeniem, nieistotne. Tak czy inaczej wręczyła magowi czarny, satynowy woreczek ze szklanymi probówkami wypełnionymi szkarłatem; komponent pierwszej klasy, rzadko kiedy dostępny na Pokątnej, a jeśli już, to często w astronomicznie zawyżonej cenie. - Daj pieniądze, muszę przeliczyć - jej głos przybrał teraz nutę formalną, konkretną, podczas gdy wymienili się dobrami. Czuła w dłoniach przyjemny ciężar otrzymanej sakiewki, którą prędko rozsupłała i z uwagą jęła wykładać monety na dłonie, przyglądając im się uważnie. Wren nie mogłaby pozwolić sobie na oszustwo, na niepoznanie fałszywego pieniądza, którym ktoś mógł zapragnąć zapłacić za jej usługi. I do tego dochodziło w pozbawionym zaufania społeczeństwie. - Chyba wszystko się zgadza - obwieściła po chwili i ponownie wrzuciła galeony do sakiewki, tę z kolei wrzuciwszy do skórzanej torby zawieszonej na ramieniu. Materiał był wysłużony i miejscami już obdrapany, ale wciąż sprawdzał się jako jej ulubiony towarzysz niekoniecznie legalnych transakcji. - To kto obił ci ten nos? Właściwie ja też powinnam, wiem, gdzie wędrowałeś z oczyma - Azjatka spojrzała na niego z ukosa - spoglądał na jej dekolt, to zaś zasługiwało na trzaśnięcie w twarz, choćby profilaktyczne. Lecz zamiast tego wydobyła różdżkę z kieszeni i skierowała ją na twarz znajomego, właściwie bez pytania o pozwolenie intonując jedno z leczniczych zaklęć, mających naprawić dziwnie wygiętą kość. - Episkey.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]13.01.21 22:22
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczka w pobliżu portu - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczka w pobliżu portu [odnośnik]16.01.21 19:34
Wiele widziało się w ciemnych czeluściach Londynu, oczywiście poza samym Nokturnem, do którego wstęp był nie tylko ograniczony, ale również zwyczajnie nieprzyjazny. Port sam w sobie sprawiał wrażenie bardziej otwartego i zdecydowanie mniej przytłaczającego, co również pozwalało wszelakiej maści nieczystym interesom działać w nieco lepszej lokalizacji. Spotykało się oczywiście mniej pasujące wyjątki w różnych postaciach, jednakże w żadnym stopniu Weasley nie oczekiwał, żeby była nim właśnie panienka Chang. Niewiele rozumiał z tego bełkotu o składnikach, jedyne co go interesowało to, jak wiele problemu może sprawić przejęcie lub dostarczenie go, bo przecież nie raz napadano na szarych przemytników jak on. Niczym dziwnym jest, że przejmował się o towar, który należało dostarczyć w stanie idealnym, kasa oczywiście była adekwatna. W tym przypadku nie było raczej niczego wyjątkowego, może poza strachem dotyczącym powrotu z jakąś rzadką w składzie buteleczką.
- Nie. Nie sądziłem, że jesteś w to zamieszana. - stwierdził wprost, nawet nie próbując myśleć, w jaki sposób zdołała go zdobyć, bo jakoś w jego głowie nie mieściło się, żeby Wren również pełniła funkcję pośrednika, jak on. Znaki, a nawet jej słowa, bo oczywiście ani na sekundę nie zaświeciło w głowie metamorfomaga, żeby podejrzewać ją o choćby najmniejsze kłamstwo, bo przecież, jaki miałaby w tym zysk, starając się go okłamać? Może lepiej było mu powiedzieć wolałem, żebyś nie była w to zamieszana, co też w rzeczywistości wybrzmiało w jego głowie. Niestety kobieta była dorosła i musiała opanować własne sposoby na przetrwanie. Dotychczas nawet niezbyt mieli okazję rozmawiać o swoich zawodach, po prostu byli, starając się w pełni zapełnić potrzebę rozmowy z kimś spoza własnego środowiska. Czasem wystarczyło samo bycie, innym razem kilka słów, a tak kuriozalne sytuacje, jak ta wychodziły nieco poza typowy schemat ich znajomości.
Nie chciał mówić o oczywistości swojej sprawiedliwości, bo przecież Remy taki nie był. Będąc w utworzonej skórze, musiał przecież dobrze odgrywać swoją rolę, a ta wymagała pewnych ustępów co do niepisanego kodeksu moralności. Niestety czasem bycie inną częścią siebie, a może raczej charakterem, który czerpał jedynie z tych negatywnych zakątków jego osoby, stawało się uciążliwe. Była to jedna z tych sytuacji, kiedy Urien chciał spytać o tak wiele, jednocześnie będąc świadomym, że wystarczyło tylko o jedno słowo więcej, żeby ktoś mógł podejrzewać go o posiadanie czegoś więcej niż tylko organu pompującego krew. Takich atrakcji niestety zapewnić nie mógł, nie w sytuacjach, kiedy jego szpetna morda była znana pośród szemranych interesów. W końcu kto normalny by zaufał człowiekowi z cieniem sympatii. Niebyła to cecha godna tych terenów.
- Chyba śnisz. - mruknął pod nosem, nie pozwalając sobie choćby na cień wstydu w postaci czerwonych polików lub uszu. Co więcej, nawet pokusił się o wygięcie ust w obrzydliwym uśmiechu, aż sam prawie wzdrygnął się na tę myśl. Nie wiedział, w jaki sposób ktokolwiek był w stanie z nim wytrzymać, patrząc na tę wybrakowane zęby i obleśną twarz, ale interesy widocznie były ważniejsze od własnych widzimisię. Nie drgnął pomimo ruchu jej różdżki, był przygotowany na obronę, jednakże jej zaklęcie nie zmuszało go do żadnych uników, czy też innych interwencji. Odetchnął lekko, kiedy poczuł zabawne uczucie na nosie. Tyle razy już był obity, że zaklęcia leczące zaczynały go zwyczajnie łaskotać, zamiast dawać poczucie ulgi, czy bólu. - Dzięki mała. - ponownie wydusił z siebie pomruk, z którego raczej ciężko było cokolwiek konkretnego wyciągnąć, choć dzięki dzielącej ich odległości Wren nie powinna mieć z tym żadnych problemów. Odepchnął się w końcu, zwiększając między nimi dystans, a składnik chowając w jednej z wewnętrznych kieszeni nieodłącznego płaszcza.
- Spróbuj się nie mieszać w żadne gówno. - bardziej stwierdził, niż poprosił, patrząc na nią kątem oka, bo też stał bokiem, w każdym momencie przygotowany do ruszenia w swoją stronę. Mimo to martwił się dziewczyną, o której wiedział jedynie tyle, że miała kruchą powłokę dobrej duszy, a może to była tylko ta sama gra, jak przed służbistami? Chyba lepiej było zapomnieć o sytuacji i udawać, że wcale nie wie o jedną ciemniejszą rzecz więcej. Chang zajmowała się czymś o wiele bardziej nielegalnym niż się wydawało, a to oznaczało jedynie kolejną dewastację jego wiary w napotkanych w Londynie ludzi. Odchodząc starał się utrzymywać wzrok skupiony na drodze, nie mógł pozwalać sobie na żal osób, w których tracił wiarę, bo co jeśli zobaczą jego zawód? To nie rolą Jeremiego było żałować.

| zt.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Uliczka w pobliżu portu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach