Wydarzenia


Ekipa forum
Salon z sypialnią
AutorWiadomość
Salon z sypialnią [odnośnik]02.07.20 22:55
First topic message reminder :

Salon z aneksem sypialnianym

Mieszkanie Wren nie było w stanie pomieścić wszystkich podstawowych pokojów, dlatego czarownica zdecydowała się połączyć jedno z drugim. Salon utrzymany jest w barwach nie tak ciemnych jak kuchnia: szmaragdowe ściany współgrają z błękitnymi panelami, z drewnianym umeblowaniem. Gdzieniegdzie zielenią się rośliny. W centrum pomieszczenia znajduje się niski stół z kanapą, naprzeciwko którego stoi maszyna do szycia. W rogu, równolegle do staromodnego piecyka, wisi okrągłe lustro. Czarne kotary zwykle zasłaniają okna wyglądające na zgiełk ulicy Pokątnej.

Część sypialniana, a właściwie wnęka w ścianie o wymiarach wystarczających do zmieszczenia łóżka z miękką, jasnoszarą pościelą, odgrodzona jest od salonowej długim hebanowym regałem pełnym książek; nieopodal tego miejsca swoje ciemnozielone legowisko ma również doberman.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Re: Salon z sypialnią [odnośnik]24.09.20 22:34
Kiwnął głową w odpowiedzi na słowa przyrodniego brata.
- Zdarzało się. - Mruknął, wzruszając ramieniem. Zmęczenie odbierało chęci do wdawania się w głębsze historie. Przybliżenia codzienności, do jakiej przywykł po opuszczeniu murów Hogwartu. Jednocześnie Pokątna nie wydawała się odpowiednim ku temu miejscem. Podobne rozmowy musiały poczekać na inny moment.
- Zależy od towarzystwa. -  Wzruszył ramieniem krzywiąc się przy tym, rozrażając bok z którego pociekła krew. Zapewne gdyby siedział na tyłku i się nie ruszał, rana zdążyłaby się zasklepić. Na spokój jednak się nie zanosiło. Czekały go odwiedziny u nieznajomej osoby, która miała zająć się jego zadraśnięciami. I nie przypadało mu to do gustu.
Trzymał butelkę w dłoni by przed sklepikiem zielarza pociągnąć kolejny łyk paskudnego trunku. Smak nie przypadł mu do gustu, tak samo jak brak wyraźnego pieczenia w przełyk, charakterystycznego dla mocnych alkoholi. - Wszystko z tamtych stron jest przeklęte. - Mruknął, mając na myśli konkretną osobę, przez której pryzmat krytycznie postrzegał wszystko, co było powiązane z tamtymi stronami.
Zrządzenie przypadków zdawało się być brutalne oraz dziwnie nierealne. Nie wierzył, że przyrodni brat może znać tą, z którą przyszło mu się kiedyś użerać. Gdy jednak połączył wszystkie wątki; czystą koszulę, wieczorową porę, alkohol oraz wiechcia przeszło mu na myśl, że to kolejna jej dziwna zagrywka. Doskonale wiedział, że umiała udawać więzi łączące czarodziejów. Uśmiechać się i dotykać jednocześnie pozostając zimną. Knuć i manipulować. I jego udało jej się zwieść, nie życzył jednak podobnego losu młodszemu, przybranemu bratu. I był niemal pewien, że nową ofiarę obrała nie przypadkowo… Nawet jeśli słowem nie wydał się jej o odnalezionym krewniaku.
- Nie bredzę, Daniel. To pieprzona modliszka. - Warknął, resztkami sił zapierając się ziemi, byleby nie przejść kilku kolejnych schodków; nie udać się do znanego mieszkania i nie mierzyć z tą podłą, dwulicową…
Usta mężczyzny wykrzywiły się w niezadowoleniu, gdy zauważył doskonale znaną postać. Piękną, boleśnie ciągle obecną w jego wspomieniach, które próbował wyrzucić z głowy. Zielone tęczówki pałały złością, którą panna Chang miała okazję poznać.
- Nie Twoja sprawa. - Warknął wchodząc Wrońskiemu słowo. Nie był umierający. Oberwał, jego mięśnie piekły ze zmęczenia, lecz doskonale wiedział co się dzieje. I nie miał zamiaru spędzić reszty wieczoru w towarzystwie byłej i klejącego się do niej, przyrodniego brata. Wyrwał się z jej dłoni, a słodkie słówka ulatujące z ust Daniela jedynie jeszcze bardziej go rozwścieczyły. Mięśnie twarzy ściągnęły się w gniewie, w wyrazie jaki panna Chang doskonale znała. Trzymana w dłoni butelka powędrowała do jego ust. Krzywiąc się upił niewielki łyk tylko po to, by chwilę później z impetem cisnąć nią o ziemię. Szkło rozsypało się tuż przed bosymi stopami Azjatki, alkohol rozlał po schodkach. A przedstawienie zdawało się dopiero zaczynać.
- Nie potrzebuję jej. - Warknął, próbując wyrwać się z uścisku brata. - I nawet nie waż się podnosić na mnie różdżki. - Pogroził Wren chłodno, wręcz złowrogo. Szarpał się. Wyrywał z uścisku brata niczym dziki zwierz złapany w pułapkę, próbując wrócić na swoje poprzednie tory. Nie powinien go słuchać. Powinien uparcie iść w kierunku Nokturnu i zdzielić Daniela w pysk, gdy tylko próbował go zatrzymać. Tak byłoby lepiej. Bezpieczniej. Stawiał opór do ostatniej chwili, nie poddając się i nie zwracając uwagi na obrażenia. Zmęczenie zrobiło jednak swoje, wypoczęty Wroński z pewnością w tym momencie przewyższał go siłą. Wciągnęli go do środka rozjuszonego, z wizją przysłonioną czerwienią złości. Brakowało mu jej, nie przyznawał jednak tego przed sobą. Furia przysłaniała umysł, napędzana urażoną dumą oraz poczuciem zdrady, ze strony przyrodniego brata. Powinien go posłuchać. Przystać na to, aby nie zatrzymywać się w tym miejscu. Nie zmuszać go siłą do przekroczenia progu jawiącego się jak dziewiąty krąg piekieł.
Friedrich zachwiał się na nogach, coraz mocniej odczuwając zmęczenie po cholernie ciężkim dniu.

| Test sporny sprawności


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]24.09.20 23:14
Nawet jeśli związanie go magicznymi pętami i tym sposobem przetransportowanie do mieszkania wydawało się o wiele prostszą opcją, nie miała przy sobie różdżki. Wysłuchała Daniela, próbując jednocześnie jakkolwiek wesprzeć go we wciąganiu Schmidta na piętro, choć ten utrudniał jej zadanie z oślim uporem - rozbił butelkę alkoholu tuż pod jej stopami. Odskoczyła w porę. Alkohol rozlał się po starym drewnie, cenny i smaczny, ale dawno zapomniany, wsiąkający powoli w ciemne deski; oby sąsiad nie zapragnął tego popołudnia wyjść na spacer. Znając jego wzrok przysporzy jej tylko kolejnego pacjenta w prowizorycznej lecznicy i zażąda gęstych tłumaczeń.
- Dałeś mu sake? - warknęła do Wrońskiego, niemal w ogóle nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze wyjaśnienia. Rejestrowała je jednak w ciszy. Zatamować krwotok, zaczyna bredzić od rzeczy, jego ubrania znaczył wciąż świeży szkarłat. Myśli Wren kotłowały się w nieskładnym wrzątku - z jednej strony rozpatrywała jakich zaklęć użyć najpierw, nad którą z widocznych od razu ran pochylić się w pierwszej kolejności, z drugiej przeklinała głupotę Friedricha, która doprowadziła go do takiego stanu. Upartość. Zajadłość. Dumę niepozwalającą mu prosić kogokolwiek o pomoc - nawet nie ją, ale innego szmalcownika, który mógłby posłużyć mu jako zbudowana z mięsa i kości tarcza. - Nie bredź, Dan. Oczywiście, że się wyliże - jak ty kiedyś - dodała zaraz, poddenerwowana, gdy Wrońskiemu udało się w końcu zaciągnąć przyrodniego brata do progu wciąż otwartych drzwi. Sama na niewiele mogła zdać się w siłowaniu mięśni i fizycznej tężyzny, służyła raczej za niechciane ramię, na którym mógł oprzeć się Friedrich, kiedy nogi odmawiały mu posłuszeństwa. - Podniosę, a ty przestaniesz zachowywać się jak bachor i nie będziesz mi w tym przeszkadzał. Potrzebujesz leczenia, F... Schmidt - zwróciła się zaraz do starszego z dwójki; domyślała się, że jego imię wybrzmiewające melodią jej głosu rozsierdziłoby go jeszcze bardziej - jednocześnie nie oferowała jeszcze Danielowi wytłumaczenia, skąd znała tożsamość przywiedzionego przezeń mężczyzny. Na oślep kopnęła za sobą drzwi, zamykając je z hukiem, po czym chwyciła go pod ramię i z pomocą przyjaciela poprowadziła do salonu, gdzie wspólnie usadowili Friedricha na kanapie.
Kręciło jej się w głowie. Od natłoku emocji uderzających w nią z podwójną siłą, nieprzyznanej przed sobą tęsknoty, ciężkiego zapachu krwi i ostrza wrogości, które sama uwiła; Wren przystanęła na moment na środku salonu, twarz chowając w dłoniach, i nabrała do płuc więcej powietrza. Musiała się uspokoić. Przywrócić wewnętrzną równowagę, skoro na jej barkach spoczywała teraz odpowiedzialność za jego powrót do zdrowia. I gdy ponownie wypuściła ze świstem powietrze, jej ruchy nabrały zdecydowanej prędkości; bez namysłu zrzuciła z blatu stołu czarne włóczki i chińskie papiery, prostując potem plecy by spojrzeć na Wrońskiego.
- Posłuchaj mnie uważnie - zaczęła, jednocześnie dobywając różdżkę dotychczas ułożoną na jednej z szafek. - Pójdziesz do mojej pracowni. Pierwsze drzwi na prawo w korytarzu po wyjściu z salonu. W drugiej szafce po lewej stronie, wiszącej, znajdziesz bandaże i opatrunki, spirytus, przyniesiesz mi je. I zajrzysz tylko do tej szafki - poinstruowała go, nieświadoma, że dla dobra przeklętego Friedricha ryzykowała teraz ujawnieniem natury swojej pracy przed przyjacielem. Nieświadomym okropieństwa grzechu oczerniającego pozornie niewinną duszę. Ufała mu - wcześniej i teraz, kiedy na szali leżało zdrowie jej... Tego szmalcownika. - Potem pójdziesz do kuchni, weźmiesz ze sobą misę czystej wody, niezbyt zimnej. Niegorącej - po tych słowach klęknęła tuż obok kanapy, ostrożnym ruchem odejmując brudną szmatę z boku Friedricha. Skrywała pod sobą rozcięcie w materiale ubrania i, co najgorsze, w skórze. Z rany wciąż sączyła się krew, wszelkiego rodzaju ruch podrażniał ją i otwierał na nowo, pogłębiał, gdy mężczyzna próbował udawać samodzielnego bohatera i kroczyć o własnych siłach ulicami Pokątnej aż na Nokturn. Wren zmarszczyła brwi, syknęła cicho na czający się przed nią szkarłat rozoranego mięsa. - Kto ci to zrobił? - spytała znów cicho, łagodnie, po czym w ostrzegawczym geście uniosła na niego spojrzenie i pokazała mu różdżkę. Zapowiedział, że ma tego nie robić. A ona nie miała zamiaru go słuchać. - Muszę to oczyścić i zatamować krwotok - powiedziała, a zanim mężczyzna odnalazł w sobie siły by zademonstrować swoją koncertową niezgodę, drewno kasztanowca już poszło w ruch. - Purus. Fosilio - zaintonowała, cały pokład siły woli wkładając w uspokojenie nerwów, w to, by nie zaszkodzić mu bardziej własnym zdenerwowaniem - i rozproszeniem. Bo był tu. W jej domu, tuż obok, ciepły i ledwie trzeźwo myślący, jej własny, jeszcze do niedawna. - Curatio vulnera maxima - różdżka usłuchała, podobnie jak magia, zasklepiając najgroźniej wyglądające rozcięcie. Ślad po nim wciąż był widoczny, każdy mniej ostrożny ruch mógł otworzyć ranę na nowo; jej wzrok zsunął się potem na rozcięcie na udzie. Ułożyła dłoń na jego kolanie, chcąc je przytrzymać, wolną dłonią ostrożnie rozrywając materiał dookoła obrażenia i odsłaniając je dokładniej. - Gdzie jeszcze? Powiedz mi, Fried, jakbyś mówił to do Daniela - poleciła, mając na myśli wszelkie rany, których nie mogła dojrzeć gołym okiem; te na twarzy wyglądały mniej groźnie, mogły poczekać. Może udawanie, że nie była sobą, rozwiąże mu też język. - Purus, Fosilio - powtórzyła wcześniejsze uroki lecznicze, koncentrując je na udzie mężczyzny. - Curatio vulnera maxima.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]25.09.20 20:07
Zielone spojrzenie rzucało gromami, a mięśnie twarzy ściągnęła złość. Uważnie obserwował tę, jakże cholernie uroczą scenkę między nią a jego przyrodnim bratem. I coś, gdzieś w środku sprawiało, że chciał skręcić jej kark. Stanąć tuż za nią, zacisnąć palce na szczęce. Poczuć jej zapach, ciepło bijące od ciała… I jednym, szybkim ruchem pozbawić ją życia. Tak byłoby bezpieczniej. Nie tylko dla innych mężczyzn, ale i jego, nienarażonego na spotkania z jego największym rozczarowaniem.
- Pieprz się, Chang. Nie będziesz mi mówić, co mam robić. - Syknął, posyłając jej wyzywające spojrzenie. Jeśli sądziła, że pójdzie łatwo, a on będzie potulny niczym baranek była w cholernym błędzie. Nie chciał tu być, oficjalnie nie chciał jej oglądać. Słowa, jakie wypowiedziała ku nie mu po szaleńczym biegu przez pół miasta nadal wybrzmiewały w jego głowie. Nadal nieprzyjemne, nadal wywołujące złość przebiegającą gdzieś pod skórą. I ani przez chwilę nie wierzył w jej dobre chęci.
Prychnął pod nosem słysząc instrukcje, jakie dała Wrońskiemu. Jak widać i wokół niego uwiła sieci kłamstw oraz półsłówek, by i jego wykorzystać niczym tanią dziwkę. Ciekawe, do czego był jej potrzebny? Czy i jak on zaczął węszyć wokół specyficznego interesu? Cokolwiek by to nie było, nie był zadowolony. Musiał ochronić brata… Jednocześnie nie dopuszczając do wiadomości faktu, iż niezmiernie wkurwiało go, że ktoś inny mógłby dotykać tego, co jeszcze niedawno było w jego posiadaniu.
Wywrócił ślepiami słysząc słowa, jakie padły z jej ust.
-Nie udawaj, że Cię to obchodzi. Widowni nie ma, możesz przestać grać. - Mruknął z wyraźnym niezadowoleniem, jakie pojawiło się w tonach jego głosu. Okłamywała go przez kilka długich tygodni, zapewne chciała okłamać i teraz… Lecz Daniela nie było, nie miał kto oglądać teatrzyku. A Schmidt drugi raz z pewnością się nie nabierze.
- Du musst in die Hölle gehen. - Mruknął, wykrzywiając usta w podłym uśmieszku. Niemieckie słowa, jakie padły z jego ust z pewnością nie były komplementem, a raczej… życzeniem. Miejsce takich kobiet było w piekle, jak najdalej od niego. Rozcięcie wargi wydało z siebie kilka kropel krwi, które zginęły gdzieś w równiutko przyciętej brodzie. Nie ułatwiał jej pracy. Nie przesunął się tak, by miała lepszy dostęp do ran, całym sobą prezentując niechęć względem obecnej sytuacji oraz jej osoby. I sama była sobie winna. Czasu nie dało się cofnąć, tak samo jak wypowiedzianych przez nią słów.
A Daniel, jak na złość, nie wracał.
- Friedrich. - Poprawił ją głosem zimnym, nieprzyjemnie oschłym. Czasy gdy mogła względem niego używać jakichkolwiek zdrobnień (nie ryzykując podbitym okiem) minął bezpowrotnie. Na jej własne życzenie. Sama do tego doprowadziła, sama wypowiedziała pewne słowa odrzucając łączącą ich więź. I teraz przyszło jej zebrać żniwo w postaci niepokornego szmalcownika. I nawet jeśli jutrzejszy dzień miał spędzić w łóżku bądź lecznicy nie miał zamiaru dać jej za wygraną, choć odrobinę ułatwiając wykonanie zadanie.
Ból zelżał. Rany zasklepiły się odejmując mu odrobiny cierpienia, to jednak nie zmieniło wyrazu jego twarzy na bardziej przyjemny. Wdzięczność zgłuszona została furią, poczuciem niesprawiedliwości oraz całą gamą innych uczuć, które do tej pory skrupulatnie ignorował. I miał zamiar ignorować dalej, byleby jak najszybciej opuścić to mieszkanie oraz nieprzyjemne towarzystwo.
Siedział więc, wlepiając w nią pełne złości spojrzenie. Nie odezwał się słowem, nie poskarżył na nieprzyjemny ból w plecach, będący sprawką kilku zdobiących je rozcięć, przez które podczas drogi zimny wiatr dostawał się pod jego ciuchy.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]25.09.20 20:47
Daniel nie powrócił jeszcze z wyznaczonego mu kursu, toteż z Friedrichem musiała użerać się sama. Z jego złością, zawiścią, zajadłością. Nienawiścią. Odnalazł w sobie przedziwną łatwość antagonizowania jej osoby, skojarzenia z nią wszelkiego zła tego świata, ani na moment nie pochyliwszy się nad pokraczną motywacją przyświecającą jej tamtego dnia. Chciała uwolnić go od tego ciężaru. Pozwolić odnaleźć ciepło w ramionach innej, zdrowej, o ile podobna myśl sprawiała, że umysł stawał w ogniu wściekłości. Nie doceniał tego, nie rozumiał - a ona nie czuła się na siłach, by mu to wytłumaczyć wtedy, w szpitalu; teraz odrzucał ją zanim jeszcze otworzyła usta, wyraźnie przejęta jego losem. Podczas ostatniego spotkania to ona była ranna, poszkodowana - dziś w tej roli stanął Friedrich, korzystał z jej pomocy, jak ona korzystała wcześniej z jego. A jednak stali teraz na innym gruncie. Obcym. Wren zastygła na moment, gdy zarzucił jej aktorstwo; utkwione w materiale jego koszuli spojrzenie opustoszało, wyzute z emocji, z pięknych wyobrażeń. To był koniec, rzeczywiście - tak jak chciała, jak zarządziła tamtego lipcowego popołudnia, każąc mu odejść. Pieczętował to. Ten los, którego nie mieli już razem podzielić.
- Masz rację. Przestanę grać - wymruczała głucho, a gdy jego słowa poniosły obco brzmiącą groźbę, czarownica bezceremonialnie wbiła paznokcie w jeszcze niezaleczone rozcięcie na jego udzie. Mocno, głęboko, na tyle, by w końcu zamknął ten durny pysk. Ten pełen niezrozumienia, pełen męskich, umysłowych ograniczeń pysk. Szpony zniknęły jednak szybko; odsunęła dłoń i finalnie użyła leczniczych inkantacji, by pozbyć się i tego obrażenia, które wyglądało na dostatecznie bolesne bez jej ingerencji.
Czarne tęczówki przesunęły się po jego sylwetce. Jego rękach, na których poszarpane, podwinięte rękawy odsłaniały ślady po poparzeniach i obtarciach. Wren nie spojrzała na Friedricha, by sprawdzić, czy rany na twarzy nie zalewały mu oczu posoką; zamiast tego chwyciła jedną z jego dużych dłoni i zmusiła go, by pochylił się w jej stronę, zaprezentował przedramię w całej swej okazałości. Powtórzyła wtedy odkażającą inkantację i w pamięci odszukała kolejną, teraz nawet nieświadomie na moment przyciskając palce - mocno - do podrażnionego, czerwonego śladu, tylko po to, by zadać szmalcownikowi ból. Bo i on jej go zadawał. Swoją obojętnością, wrogimi słowami.
- Cauma Sanavi - zaintonowała cicho, słowa powtarzając jeszcze kilkukrotnie na całej długości jego ręki; na szczęście oparzenia nie były na tyle poważne, by musiała sięgnąć po silniejszy odpowiednik zaklęcia. Przy odrobinie szczęścia blizny nie będą zbyt widoczne dla kogoś, kto nie wiedziałby gdzie ich szukać. - Taką mnie wolisz? - spytała po chwili głucho, uwagę koncentrując na jego drugiej ręce i ponownie wbijając paznokcie w jego skórę, tam, gdzie odnalazła jedno z gorszych poparzeń. - Taką mnie widzisz? - ciało pozostawało wyjątkowo wrażliwe, podatne na wszelkie bolączki; ostre paznokcie wbiły się w tkankę silnie, niemal brutalnie, bez wahania. Przytrzymała je w tej pozycji, aż w końcu odpuściła i cofnęła palce, krańcem różdżki dotykając i zaleczając również ten ślad.
Wren nie bawiła się już w delikatność - uniosła się na ziemi i silnym ruchem rozsunęła jego kolana, by po chwili znaleźć się między nimi i bez wstydu unieść koszulę mężczyzny ku górze, w poszukiwaniu dalszych obrażeń, które skrywały ubrania. Lub to, co po nich pozostało. Walka musiała być zajadła - wyglądał jakby stratowało go stado wilkołaków.
- Zacznij wreszcie myśleć, Schmidt, i zrozum, że zrobiłam ci przysługę. Nie dzisiaj - wtedy - wycedziła, przez moment zapominając, że Daniel lada chwila miał powrócić ze swej krucjaty i najść na tę niekoniecznie zrozumiałą bez kontekstu scenę. Wyjaśni mu to później. Przy winie, przy jego dużej ilości. - Pewnego dnia spojrzałbyś na mnie jak na dziwadło. Jak na kłopot - palec wskazujący przycisnął się mocno do brunatnego siniaka nieopodal pępka, sprawdzała jego reakcję. - Widziałam jak to się dzieje - u moich rodziców, widziałam, jak choroba pochłania nie tylko matkę, ale i ojca. Burzy mury ich misternie utkanego życia i zakopuje ich pod gruzem. Palec dłoni trzymającej różdżkę wcisnął się nagle między fałdy rozciętej skóry poniżej prawej piersi, na tyle, by własnoręcznie zaogniła niezbyt groźną dotychczas ranę. - Chciałam ci tego oszczędzić. Ciężaru... I litości. Więc warcz na mnie, ciskaj gromami, obrażaj się, myśl co chcesz, ale i tak cię z tego wyciągnę, ty durniu - na dowód swoich słów przyłożyła kraniec kasztanowego drewna do podrażnionego miejsca, odkaziła i wypowiedziała, - Curatio Vulnera.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]25.09.20 22:25
Użerała się z tym, co sama stworzyła. Jego złość oraz nienawiść jaką ją obecnie darzył były wywołane jej słowami, jej zachowaniem i jej pieprzonym światopoglądem. Doskonale wiedziała, że nie jest prosty w obyciu; że wybucha gniewem by później z oschłością unikać jakiegokolwiek kontaktu. Wiedziała, że nieraz dziwna przekładnia przesuwała się w jego głowie, uwalniając z niej to co najgorsze. Odbierała panowanie logice pchając do najpodlejszych czynów.
Syknął, gdy jej paznokcie wbiły się w jego skórę, w spojrzeniu jednak pojawił się specyficzny ognik. Taki sam, jak za każdym razem gdy dochodziło między nimi do kłótni oraz powiązanej z nią przemocy fizycznej. Kilka miłych wspomnień przesunęło się przez męską głowę, szybko jednak odsunął je od siebie. Tym razem nie będzie miłego zakończenia. Zakończenie miało miejsce pewnego lipcowego dnia. Co zabawne, zmęczenie oraz nieprzyjemne pieczenie w mięśniach jakie odczuwał, w obu dniach zdawało się być takie same.
Stawiał opór gdy wciągała jego przedramię, uparcie próbując utrudniać jej niesienie pomocy. Zmęczenie rozlewające się po jego ciele robiło jednak swoje, uparcie domagając się odrobiny odpoczynku oraz regenercji po dzisiejszych wydarzeniach. Silne palce zacisnęły się na jej przedramieniu. Im mocniej naciskała ona, tym mocniej naciskał on. - A jaką mam Cię widzieć? Nieźle to sobie wymyśliłaś. Zamiast walczyć ze mną o klientów wcisnęłaś mi kilka bajeczek, podostawiałaś szopkę przez kilka tygodni… Dobrze się bawiłaś udając? Nie sądziłem, że jesteś taką podłą, podstępną i zimną suką… - Wycedził przez zęby, z wyraźną odrazą w głosie. Nie dała mu powodu, odnalazł więc go sam. W tym wszystkim to właśnie takie wyjaśnienie wydawało mu się najlepsze oraz najbardziej pasujące do sytuacji. Dopowiadał sobie to, co nie było wypowiedziane. Tak było wygodniej. Prościej. Bezpieczniej dla niego gdyż miał powód aby pałać do dziewczyny dziką nienawiścią. Zapomnienie miało przyjść z czasem. - On jest kolejnym durniem? - Mruknął, nie potrafiąc odmówić sobie uszczypliwości w tym kierunku.
Znaczył świeżymi siniakami jej przedramię, dopóki Wren nie postanowiła wstać. Obserwował ją. Uważnie, z nieodgadnionym spojrzeniem, krzywiąc się gdy za mocno nacisnęła na niektóre z siniaków. Z każdym kolejnym słowem wzmagała się widniejąca na jego twarzy złość. Był wściekły, że decydowała za niego. Wściekły za cholerny egoizm, jaki krył się za jej ruchami.
Niewiele myśląc złapał za czarne włosy, owijając je sobie wokół nadgarstka. Szarpnął. Mocno, owijając kolejną część pasma wokół dłoni, głuchy na krzyki czy jęki zapewne zmusił ją do wylądowania na jego kolanach. Nie poluźnił jednak uścisku, nadal ciągnąć czarne pukle, chcąc rekompensaty za zadany ból.
- Nie zrobiłaś mi przysługi. - Mruknął, unosząc się na kanapie. Druga dłoń mężczyzny przypadkiem zahaczyła o jej udo i ramię, by wylądować na szyi. Czuł pod palcami przyspieszony puls jej krwi. Palce zacisnęły się, utrudniając dziewczęciu oddychanie. - Nie powinnaś podejmować tej decyzji za mnie, Wren. - Zaczął, mocniej zaciskając palce na jej szyi. Ta scena z pewnością nie wyglądała najlepiej, przez chwilę jednak zapomniał, że nie są sami. Zmęczenie utrudniało cięższe rozmyślania oraz silniejsze zaciśnięcie palców na gardle dziewczyny, niezależnie jak bardzo chciał w tym momencie ją zadusić. Ciepły, płytki oddech ulatywał z jego ust wprost na skórę panny Chang. - Dowiedziałem się wszystkiego. I gdyby mi to przeszkadzało, nie czekałbym przed salą. - Mruknął, nie wypuszczając dziewczyny z brutalnych chwytów. Chciał jej. Niezależnie czy z chorobą czy też nie, pryzmat jego spojrzenia na Wren nie ulegał zmianie. Ona jednak musiała wiedzieć lepiej. Podjąć decyzje, których nie potrafił jej wybaczyć. Najlepszym potwierdzeniem jego słów, powinny być jego gesty - silny uścisk trzymający jej włosy, palce zaciśnięte na gardle i furia w zielonych oczach. Gdyby jego podejście uległo jakiejkolwiek zmianie pod wpływem informacji, z pewnością nie tknąłby jej palcem.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 0:56
-O czym ty bredzisz? - zmarszczył lekko brwi Daniel, gdy Friedrich zaczął mówić coś o modliszce. Jeszcze przed chwilą był gotów założyć, że brat jest ranny na tyle ciężko, że majaczy. Nadal pytał go zresztą o tą ewentualność, ale na widok Wren - i spojrzenia, jakie posłał jej Austriak - ukłuło go jakieś nieprzyjemne podejrzenie. To oni się znali?
W dodatku Schmidt i Chang zaczęli warczeć - i na Daniela i na siebie nawzajem. Wroński nadal niepokoił się o brata, dzięki czemu nie dał się sprowokować i zachował zimną krew - choć pytanie Wren o sake nieco wybiło go z zadaniowego rytmu. Omal nie potknął się na schodach (z Friedem na ramieniu), słysząc te wymówki.
-Sam sobie wziął sake, miało być dla ciebie. - odwarknął, nie przejmując się zupełnie tym, jak cała sytuacja może brzmieć i wyglądać dla Schmidta. Ratował mu skórę, a z Wren znali się na tyle długo, by myślał o niej bez jakichkolwiek dwuznaczności. To nie czas na zastanawianie się nad wrażliwym męskim ego swojego przyrodniego brata - który wciąż się wiercił i wyrywał, którego Daniel zaciągał do mieszkania z coraz większą siłą i irytacją.
Wreszcie przeszli przez próg, a spocony z wysiłką Wroński z ulgą puścił Schmidta. Z rosnącym niepokojem omiótł wzrokiem obrażenia Friedricha, zdając sobie sprawę, że Austriak z każdą chwilą był coraz słabszy. Inaczej nie dałby się wnieść do mieszkania, inaczej wyrwałby się skutecznie. Krew przesiąkła już nie tylko przez koszulę Schmidta, znalazła się także na ubraniu Wrońskiego. Merlinie, ile człowiek może stracić krwi? Daniel aż przygryzł wąsa z frustracji - czemu ten palant nie chciał dać sobie pomóc, nie chciał kooperować?
Czyżby nie ufał w talenty nieznajomej-lub-może-znajomej?
-Daj spokój, Friedrich. - odezwał się jak najłagodniej, starając się stłumić własny strach i gniew. -Wren uratowała mi już raz życie, tobie też pomoże. Zaufaj jej. - pouczył, prowadząc brata na kanapę jak nieposłuszne dziecko. Zmrużył oczy i spojrzał na Wren dopiero, gdy ta zwróciła się do Schmidta po nazwisku.
-To wy się znacie? - zmarszczył lekko brwi, niepewny o co może chodzić i jak powinien się z tym czuć. Nie spodobało mu się, że ten szmalcownik miał coś do czynienia z jego przyjaciółką - ją też śledził, jej też groził? Z drugiej strony, nie umiał teraz wykrzesać z siebie nawet pretensji. Przecież przed chwilą, niespodziewanie dla samego siebie, liczyło się dla niego tylko zdrowie starszego brata. Postanowił więc zostawić na razie tą sprawę, może potem dowie się czegoś więcej - a na razie Friedrich potrzebował pomocy.
Posłusznie zniknął więc w pracowni, najpierw panicznie szukając właściwej szafki, potem spirytusu we właściwej szafce, a potem...
...potem znalazł już wszystko, ale wbrew logice przystanął za progiem, wytężył słuch. Coś tutaj nie grało, a on potrzebował więcej informacji. Unosił brwi coraz wyżej, słysząc strzępy słów - ale to nie słowa go dziwiły, a ton, jakiego używali i Chang i Schmidt.
Nigdy nie słyszał u Wren takiego głosu. Właściwie, nie pamiętał kiedy ostatnio widział ją taką zestresowaną. Choć brata znał o wiele krócej, to Friedrich też wydawał się... mocno nieswój.
Nagle za ścianą zrobiło się jakoś ciszej - Daniel przestał już słyszeć gniewne słowa, tak jakby uzdrowicielka i jej pacjent się uspokoili i zaczęli rozmawiać normalniej. A może nie? Wiedziony ciekawością, a może jakimś dziwnym przeczuciem, ruszył szybko w kierunku salonu.

Wrócił akurat w momencie, w którym Schmidt zaciskał palce na gardle Wren. Otworzył szeroko oczy, przyswajając ten zdumiewający i oburzający obraz przemocy i... czegoś jeszcze. Wren wcale nie wydawała się przestraszona ani zrezygnowana, tak jak matka Daniela w takich sytuacjach. A w oczach Friedricha lśniło tyle emocji, ile Wroński nigdy nie widział u opanowanego Austriaka.
Zanim Daniel zdążył poskładać ten zagadkowy obraz w całość, zareagował jednak instynktownie, wiedziony bohaterskim odruchem pomocy Wren.
-Czyś ty oszalał?! - warknął, ciskając spirytus i bandaże na kanapę. Dopadł do Schmidta i chwycił go za ramiona, wkładając całą siłę w to, by odciągnąć go od przyjaciółki.
-Nigdy nie podnoś przy mnie ręki na kobiety. - syknął, pobladły, z iskrzącymi oczyma. Friedrich widział go już takiego - wtedy, gry (zdaniem Wrońskiego) obraził jego matkę, gdy Daniel sięgnął po czarną magię. Tym razem Wroński pohamował jednak chęć sięgnięcia po różdżkę, powstrzymał się od dalszej przemocy - tylko ostrzegł, złowieszczo i dziwnie emocjonalnie. A potem przeniósł spojrzenie na Wren.
-A ty - nie odsyłaj mnie do żadnej kuchni. - syknął z wyraźną pretensją. -Jak się masz? - dodał łagodniej. -I zaczniecie się normalnie zachowywać? Cholera, powinienem był zanieść cię do Cassandry. - warknął, z polskim przekleństwem na ustach znów zwracając się do Friedricha.



dowód że jestem bardzo spostrzegawczy i mam dobry słuch

rzucam na odciągnięcie Friedricha od Wren (sprawność)


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 0:56
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z sypialnią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 1:26
Snuł bzdurną opowieść, a ona spojrzała na mężczyznę ze zdumieniem. Naprawdę myślał, że w tym wszystkim chodziło o pracę? Że skrytym za kuluarem motywem było bezpieczeństwo jej głupich, galeonodajnych gęsi? Przecież już raz poradziła sobie z jego zasadzką, zrobiłaby to i drugi raz, i trzeci, i kolejny, jeśli zaszłaby taka potrzeba - potrafiła bronić się przed nim i jego wątpliwego honoru towarzyszami. A jednak odnaleziony przez Friedricha sens spłycił całokształt jej poświęcenia; miała wrażenie, że przez moment odpowiedziała mu niczym innym jak szczerze rozbawionym śmiechem, zanim dłoń zacisnęła się wokół jej czarnych loków i zmusiła czarownicę do pochylenia się do przodu. Sprawiła, że w końcu opadła na kanapę, ze zdezorientowanym jęknięciem pełnym palącego bólu siadając na szmalcowniku okrakiem, przyciśnięta do niego szczelnie - czy tego chciał, czy nie. Zwykle sięgał właśnie po jej gardło. Chciał ją uciszyć, udusić, odciąć powietrze, robił to i teraz, czynił jej twarz coraz bardziej czerwoną, na bladej dotychczas skórze szyi pozostawiając ciemne ślady. I gdyby mi to przeszkadzało, nie czekałbym przed salą. Czy to możliwe, że popełniła błąd? Nie. Mówił tak teraz, bo jeszcze nie rozumiał. Jeszcze nie wiedział, nie zmagał się z tym latami - kiedyś jej podziękuje.
Wren rozwarła usta, próbując łapczywie uchwycić choćby najmniejszy oddech, w międzyczasie dłoń przykładając do jego policzka i wbijając w odnalezioną tam skórę paznokcie. A gdy do salonu wpadł Daniel - o Merlinie, rzeczywiście, przecież wciąż tu był! - z jej ust niemal wprost do warg szmalcownika wyrwało się nieświadome jęknięcie o innej naturze. Grzesznej, gorącej, spragnionej i głodnej. Absurdalnie stęsknionej.
Nieskładne myśli owiane czerwienią nie miały jednak okazji się ziścić - w drzwiach pojawił się Wroński, który wojowniczo ruszył jej na pomoc i wyswobodził z opresji, bez problemu rozprawiając się ze słabszym, starszym bratem. Chang skorzystała z okazji: odskoczyła na równe nogi, chwiejąc się nań lekko i kaszląc donośnie, jedną dłoń unosząc przy tym ku górze by dać Danielowi znać, że nic się nie stało. Druga ręka przygładziła krucze włosy, wzburzone wspomnieniem silnych męskich palców zaciśniętych na ślepo wybranym kosmyku; niewykluczone, że wyrwał jej niewielki pukiel. Pomartwi się tym później.
- Nie - wychrypiała w pół kaszlu, gdy Daniel wspomniał imię innej kobiety. - Wszystko jest... Wszystko jest w porządku. Z nim też. Dobrze zrobiłeś, że przyprowadziłeś go do mnie - powiedziała ochryple lecz pewnie, z mocno zarumienionym polikiem, ocierając resztki łez tępego bólu z kącików oczu. Dopiero później, po kilku minutach dojścia do siebie, podeszła ostrożnym krokiem do Wrońskiego i ułożyła dłoń na jego przedramieniu, lekko, łagodnie, tym gestem pragnąc, by odsunął się od Friedricha i ukoił wzburzoną złość na dotkliwy widok. - Tobie nic nie jest? - spytała troskliwie, upewniwszy się długim spojrzeniem przesuniętym wzdłuż jego sylwetki; krew barwiła ubranie, ale nie należała do niego. Nie mogła. - Pomożesz mi obmyć jego twarz. Spytaj go, Dan, czy gdzieś jeszcze mocniej oberwał, mi nie chce powiedzieć. Jak pięciolatek - zarządziła zaraz i, obolała, odrobinę nieufnie sięgnęła po rzucone na kanapę opatrunki; były niebezpiecznie blisko Friedricha, dlatego przełożyła je na wcześniej oczyszczony blat stołu, tak samo misę z wodą, która odrobinę porozlewała swoją zawartość.
Na moment zostawiła ich przy kanapie tylko po to, by podejść do szafki i wyciągnąć z niej kilka czarnych, małych ręczników, z którymi powróciła do miejsca zamieszania i które finalnie zanurzyła w letniej cieczy, jeden z nich podając Danielowi.
- Nie gryź - zwróciła się ostrzegawczo do Friedricha, jednym kolanem oparła się o siedzisko kanapy i pochyliła do przodu, przyłożyła materiał do części jego twarzy, łagodnie obmywając ją z krwi. Siateczka małych zadrapań była niegroźna, to rozcięciem na łuku brwiowym i wardze trzeba było zająć się w pierwszej kolejności. Ale najpierw musiała je zobaczyć, odkryć spod warstwy szkarłatu. - Dowiem się w końcu o co w tym wszystkim chodzi? Skąd się znacie, kto cię tak pobił, Schmidt? I gdzie jest bonsai? - zmarszczyła brwi, kątem oka spoglądając na Daniela. Jak gdyby nigdy nic zręcznie uciekała od tematu własnej relacji z Friedrichem, odsuwając od niej uwagę; bo jak niby miałaby wytłumaczyć ją Wrońskiemu?



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 2:24
Obecne położenie, tuż pod wijącą się z bólu Wren, było niezwykle niewygodne. Nadal był wściekły. Nadal furia błyszczała w jego spojrzeniu, a wizja skręcenia jej karku jawiła się jako niebywale kusząca… Tak samo jak sama postać panny Chang. Zwłaszcza w takiej pozie, tak cholernie blisko, po tak długim czasie. I doskonale wiedział, co tej małej żmijce chodzi po głowie. Znał to spojrzenie, znał wygięcie warg, znał najmniejsze reakcje ciała… Miał ochotę się złamać. Na chwilę odstawić złość oraz jej, jakże idiotyczne wymysły, przesunął nawet twarz odrobinę w jej kierunku… I wtedy wparował wściekły Wroński.
Nie wiedział o przeżyciach przyrodniego brata. Ostatnie spotkanie skutkowało poznaniem cząstki przeszłości z jednej strony. Padło dużo słów, dużo emocji wypłynęło na wierzch. Wroński nie mówił, Schmidt nie dopytywał. Oburzenie Daniela wydawało mu się więc dziwne. Niezrozumiałe. Przemoc była w relacji Schmidta z Chang odkąd tylko sięgał pamięcią. Czyżby Wroński, jeszcze nie poznał jej z tej strony? Myśl, że Wren mogłaby pieprzyć się z jego przyrodnim bratem pompowała złość w męskie żyły.
Dziwne rozbawienie pojawiło się w jego oczach, gdy z jej ust uleciało to charakterystyczne dla niego westchnięcie. Nie wyrywał się. Mięśnie posiadały w sobie coraz mniej siły, zmęczenie boleśnie zaczynało uderzać do czaszki.
- Lubi to. - Mruknął, wyzywające spojrzenie zielonych oczu lokując w buzi Wren. Dał się przeciągnąć niczym szmacianą lalkę, sycząc przy tym z bólu. Prychnął pod nosem, nie drążył jednak tematu podejścia do kobiet. Na to będą jeszcze mieli czas… O ile zaraz nie postanowi zatłuc ich oboje. - Jeśli zaraz nie zabierzesz rąk, wybiję Ci zęby. - Syknął do brata, wyraźnie niezadowolony zmianą pozycji. Rana na biodrze otworzyła się w jednym punkcie, wypuszczając kilka kropek krwi na świat. - Jej wina. - Mruknął jedynie na zwrócenie uwagi, co do zachowania. Nie on chciał tu przyjść, nie on pieprzył czyjegoś brata i nie on był głupią, egoistyczną suką, na jaką wychodziła w tym momencie Wren.
Prychnięcie podszyte czystą złością wyrwało się z jego ust, gdy tylko jej palce ułożyły się na jego przedramieniu. Nie by pewien, czy bardziej irytował go fakt, że ta mizdrzy się do jego brata (a ten z pewnością był dla niej za dobry!) czy sam fakt istnienia tego dotyku. Nie była już jego, to jednak nie znaczyło, że zyskiwała prawo, aby macać każdego, napotkanego faceta. Tym bardziej, nie miała prawa wykonywać takich gestów w kierunku jego brata.
- Nie pierdol Chang. Sama jesteś sobie winna. - Mruknął chłodnym, nieprzyjemnym oraz z pewnością urażonym tonem. Jego podejście było skutkiem tylko i wyłącznie jej działań. To ona wymyślała dziwne teorie, nie racząc nawet zapytać go o zdanie, wina więc spływała na inną stronę. - A Ty lepiej uważaj, takie jak ona wychodzą bokiem. - Dodał, posyłając wściekłe spojrzenie w kierunku Daniela. Dopiero teraz, gdy przesunął się na kanapie, na jej oparciu dało się zauważyć ślady krwi. Sam Schmidt nie odezwał się słowem o zranieniach na plecach. Zapomniał o nich, ruch nie pozwalał im się zrosnąć, nie były jednak czymś, co zwróciło na siebie uwagę w jego postrzeganiu.
- Chciałabyś. - Mruknął jedynie,odwracając spojrzenie od jej twarzy. Nie chciał na nią patrzeć. Nie chciał patrzeć na nich. Chciał zmienić ubrania, zabrać psa i wrócić do własnego łóżka, aby móc spokojnie się wyspać. Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego piersi. Zdawać by się mogło, że wracali do punktu wyjścia. Tych samych pytań, dziwnej łagodności w jej ruchach.
Paskudnego przedstawienia.
- Nie twoja sprawa, zapomniałaś już? - Och, nie potrafił odpuścić. Nie gdy podejrzenia huczały w głowie wraz ze słowami, jakie uleciały wcześniej z jej ust. Stawiał się. Otwarcie prezentował swoją niechęć oraz pogardę do jej zachowań. Nie tych, powiązanych z leczeniem jego ran - tych z końca lipca, mających miejsce po jego szaleńczym biegu przez pół Londynu. Urażoną dumę nie łatwo było ugłaskać, zwłaszcza gdy w gardle nieprzyjemnie suszyło.
- Masz coś przy sobie? - Pytanie oraz sugestywne uniesienie brwi skierował do Daniela. I doskonale powinien wiedzieć, o co mu chodzi - procenty.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 6:06
Dobrze zrobiłeś, że przyprowadziłeś go do mnie.
Lubi to.
Daniel przeciągnął Friedricha po kanapie, bez trudu łapiąc go pod ramionami i odciągając od Wren. Słysząc groźbę Schmidta o wybiciu zębów, parsknąłby pewnie z mieszaniną gniewu i rozbawienia. Dobre sobie, w tym stanie.
Tyle, że nie zwrócił na nią uwagi. W głowie dudniły mu poprzednie słowa Friedricha i Wren, a gdy połączył je wreszcie w sensowną całość - sam puścił Schmidta. Z wrażenia.
-Wy... wy... - uświadomił sobie wreszcie, stopniowo i wbrew własnej woli zalewając się rumieńcem. -Nie mów tak o niej! - warknął wreszcie do Friedricha, cofając się o krok i kręcąc lekko głową. Ostatnim, na co miał ochotę, było słuchanie o romantycznych preferencjach swojego przyrodniego brata i przyjaciółki z dzieciństwa. Bleeeee...
-Co...skąd...skąd Wy się w ogóle znacie? Ją też śledziłeś z mojego powodu? - zarzucił Friedrichowi, na moment aż zapominając, że ten jest biedny i bezradny i ranny. Spojrzał na niego z wyrzutem i... zobaczył krew. Na kanapie, na plecach.
-Faktycznie zachowujesz się jak dziecko. Ściągaj koszulę. - polecił, łapiąc go za rękawy i usiłując pociągnąć do góry. Liczył na odrobinę kooperacji, inaczej rozerwie to cholerstwo. -Wronia, jest jeszcze ranny na plecach. - poinformował rzeczowo, szorstkim tonem usiłując zamaskować własne zmartwienie. Gdzie jeszcze Friedrich oberwał i czego jeszcze im nie mówił?
Mówił za to zupełnie od rzeczy - takie jak ona wychodzą bokiem?
-Co...? - sapnął Daniel, unosząc jedną brew. Spojrzał na Wren z nagłym zrozumieniem, podchwycił jej wzrok i roześmiał się nagle, najwyraźniej odreagowując cały ten stres atakiem rozbawienia. Typowym zresztą dla młodszych braci, bo pokręcił głową i podsumował z rozbawieniem.
-Wronia, on chyba myśli, że my... hahaha! - sama perspektywa zaciągania do łóżka dziewczynki, z którą spędził większość dzieciństwa, była albo przerażająca albo prześmieszna. Najadł się już dziś wystarczająco dużo strachu, wybrał więc atak głupawki. Cały czas czuł na sobie wściekłe spojrzenie Friedricha, więc wyszczerzył tylko zęby i zlitował się wreszcie:
-Nie bądź zazdrosny ani zmartwiony, Friedrich, nosiłem ją na baranach jak miała cztery lata. - wyjaśnił, nie umiejąc powstrzymać się od odrobinki uszczypliwości, a następnie przeniósł wzrok na Wren. No tak, ona nie wiedziała.
Dlaczego miałaby wiedzieć, po cóż miałby się chwalić jakimś bękarcim Schmidtem... - przemknęło mu przez głowę i od razu spoważniał.
-No dobrze, przedstawmy się i skończmy tą komedię pomyłek. Wronia, to Friedrich Schmidt, mój brat. Mamy tego samego ojca, jak się niedawno okazało. Friedrich, z Wren od zawsze i jesteśmy przyjaciółmi, więc łaskawie jej przy mnie nie obrażaj ani... nie rób innych aluzji, ugh. Walnąłbym cię za uwodzenie moich znajomych, ale masz szczęście, że już jesteś ranny. A ty - zwrócił się ostro do Wren -już się z nim nie drocz, tylko mu pomóż. Nie mam pojęcia w co się wpakował, a bonsai porzuciłem na Pokątnej żeby go tu dowlec. Nie mam też pojęcia, co między wami zaszło i nie wiem czy chcę wiedzieć, ale zachowujcie się, on tu się wykrwawia! - miał nadzieję, że odpowiedź na wszystkie wypowiedziane i niewypowiedziane pytania. Zakończył przemowę ze szczyptą słowiańskiego dramatyzmu, a następnie znalazł odpowiedź na ostatnie żądanie i wyciągnął z kieszeni piersiówkę bezdna.
-Masz, to czysta wódka. Dobrze znieczula. - zaproponował Friedrichowi z wilczym uśmiechem. Wcisnął mu piersiówkę w rękę i zerknął na Wren.
-Wyliże się z tego? - spytał cicho, nagląco.


zwinność (x2)
0-50 -  rozrywam Friedrichowi koszulę
50-100 - pomagam mu ją ściągnąć!


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 6:06
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z sypialnią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 15:13
Już prawie go miała. Odsłoniętego spod kurtyny zajadłej agresji, jej własnego, znanego - ale wtedy czar prysł i w drzwiach stanął bohater innego pokroju, wyswobadzając księżniczkę ze szponów podłego smoka. Lubi to. Nie spojrzała ani na jednego, ani na drugiego, nie mogła wiedząc, że najpewniej za moment obu wyrzuci za próg i każe im odnaleźć drogę do rzeczonej Cassandry, nawet jeśli miałaby spłonąć we własnej złości. Posiniaczył ją, na ramieniu i szyi, mimo zmęczenia mięśni i odniesionych obrażeń wciąż był silniejszy, do tego rozeźlony, głuchy na wszystko, co chciała pokazać mu między wierszami. Czcze pragnienia. Mężczyźni nie mieli w sobie na tyle rozumu, by pojąć ukryte wiadomości. On też nie miał.
Ją też śledziłeś z mojego powodu? Coś w głowie zaskoczyło na dźwięk tych słów. Coś chętnie przyjęło to wytłumaczenie jako jedyne i słuszne, bo dlaczego w innym wypadku nie chciałby jej teraz wybaczyć? Może po prostu spełniła już swoją rolę i szmalcownikowi nie była już dłużej potrzebna? Wren zmarszczyła brwi gdy myśl zakuła nieprzyjemnie, nie podjęła jednak tematu. Nie odpowiedziała też na pełne dezorientacji pytania domagające się wyjaśnienia natury ich znajomości. Przez moment tylko stała w bezruchu, zatopiona we własnym umyśle, z czego wyrwał ją dopiero śmiech Daniela. Spojrzała na niego pytająco, a potem prychnęła cichym śmiechem, gdy pojęła o co mogło mu chodzić.
- Raz mnie upuściłeś - przypomniała mu surowo, odsuwając się od głównego siedziska i przechodząc za Schmidta, któremu Daniel pomógł zdjąć koszulę. Bosa stopa przystanęła na podłokietniku, by czarownica mogła wślizgnąć się pomiędzy niego a kanapę, przysiąść na jej oparciu zaraz za poobijanym mężczyzną, między nim a chłodną ścianą za własnymi plecami. - Matka chciała roznieść cię na strzępy jak zobaczyła spuchniętą kostkę, pamiętam. Mówiła, że więcej do was nie przyjdę. Miałam szlaban na czekoladowe żaby przez miesiąc - dodała z cieniem nostalgicznego uśmiechu zaplątanym w kąciku ust. Ale przyszła. Ponownie pod opieką ojca, który z ojcem Daniela prowadził wszelkiego rodzaju interesy niezrozumiałe dla kilkuletniego mózgu. - To trochę wyklucza wszelkie amory. Dotknęłabym cię co najwyżej kijem - podsumowała zadziornie na słowa Wrońskiego, rozbawiona, w końcu czekoladowe żaby były ważniejsze. Jednak temat szybko przeszedł na inne tory i ciemne oczy rozszerzyły się momentalnie na niespodziewany komunikat. Co? - Brat - powtórzyła głucho, zastygając. Cóż, najwyraźniej nie była tak ważna, jak Friedrich mógł się teraz zarzekać - nie raczył jej o tym powiedzieć. Śledził Daniela, to znaczyło, że wiedział o jego istnieniu dużo wcześniej. A dużo wcześniej było czasem, gdy wciąż należeli do siebie nawzajem. - Gratulacje - mruknęła niepewna, czy w takiej chwili wypadało im gratulować. Może. Co za różnica? Wywróciła oczyma i kiwnęła głową, unosząc do góry różdżkę by zaakcentować, że dotychczas wcale nie obijała się w niesieniu niechcianej przez Schmidta pomocy. Rana na boku była zaleczona, podobnie na udzie, choć w jednym miejscu wydawał się ją otworzyć swoim dzikim ruchem.
- Nie wykrwawia się, te rozcięcia nie są głębokie - rzuciła do Daniela po pierwszych oględzinach, po czym do pierwszego z nich przyłożyła kraniec drewna kasztanowca. - Purus, curatio vulnera - zaintonowała spokojnie, w równowadze, choć gdzieś w środku znów czuła się pusta. Zrezygnowana. Zmęczona. Różdżka przesunęła się do następnego obrażenia i czarownica powtórzyła inkantacje, zanim jej oczom ukazał się błysk wydobywanej z połów ubrań piersiówki, którą Daniel zdecydował się poratować brata w potrzebie. Tylko tego jej brakowało. Pijanego Schmidta wykrzykującego na Pokątnej, jaką suką i dziwką była - nie ma mowy. Bez namysłu spróbowała wybić im to z głowy, tak jak i wybić piersiówkę z ich dłoni, by potoczyła się gdzieś dalej i nie próbowali więcej podobnych numerów. - Wyliże, jeśli przestanie mi przeszkadzać. Obaj przestaniecie. Pijany może na nowo otworzyć sobie rany nawet o tym nie wiedząc - wytłumaczyła Danielowi czując, jak nagle zalewa ją złość. Tępa, głucha, obezwładniająca; Wren ponownie zsunęła się z oparcia kanapy i spojrzała na Wrońskiego, licząc, że oczy w tym momencie nie zawiodą, nie ujawnią tego, co chciała przed nim ukryć. - Zaraz wrócę - wydusiła i nieco chwiejnym krokiem wyszła z salonu. Musiała ochłonąć. Otworzyć okno w łazience i pozwolić chłodnemu, wieczornemu wiatrowi owiać nagle rumianą od emocji twarz.

zwinność (x2)
0-50 -  wybijam wam piersiówkę
50-100 - nie wybijam ech



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 15:13
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z sypialnią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 17:08
Brew Schmidta powędrowała ku górze, gdy zauważył reakcję przyrodniego brata. Sytuacja coraz bardziej zaczynała mu się nie podobać, przynajmniej do momentu, gdy Chang ominęła kilka pytań, jakie uleciało z ust Wrońskiego. A przecież przed bratem, nie powinien mieć tajemnic, czyż nie? Przynajmniej w tym momencie, mając dość bycia pod ostrzałem. I to jeszcze nie z własnej decyzji.
- Nie. Nie wiedziałem, że się znacie. - Odpowiedział, unosząc delikatnie ramię we wzruszeniu. Nie wiedział o ich znajomości, podczas swojego niewielkiego śledztwa skupiając się głównie na postaci przyrodniego brata. Wren była osobną historią, a jej unikanie tematu jedynie podkusiło, by powiedzieć więcej. Zmęczone spojrzenie utkwiło w twarzy Wrońskiego. - Wren poznałem w pracy.  Miałem zlikwidować miejsce, w którym przetrzymuje swoje dziewczyny. Zabiłem kilka z nich. Przyszła ona, piekląc się na mnie, że zmarnowałem cenną krew. Zaczęła ciskać zaklęciami... Jakoś tak wyszło. - Wyjaśnił zimnym tonem głosu. Był dobrym kłamcą, który był w stanie przedstawić tamtą historię bez emocjonalnego zabarwienia. Zwłaszcza teraz, gdy zmęczenie coraz mocniej osiadało na powiekach.
Chciał odpocząć. Wyrwać się z tej dziwnej sytuacji, wrócić na Nokturn. Coraz bardziej chciał również zwyczajnie zasnąć.
Ściągnął koszulę przy pomocy brata, w pełni odsłaniając całą gamę tatuaży pokrywających ramiona oraz klatkę piersiową, zebrane gdzieś między Wiedeńskimi kamienicami.
- Nie jestem zazdrosny. - Mruknął, posyłając Wrońskiemu chłodne spojrzenie. W końcu… Wszystko było skończone, czyż nie? Nie powinien odczuwać zazdrości i nie przyznawał się do niej, wypierając ją ze świadomości. Wywrócił ślepiami, widząc rozbawienie Wrońskiego. Przynajmniej on bawił się dobrze w tej całej, dziwnej sytuacji wywołanej dziwnym zbiegiem okoliczności.
Pozwolił im zająć się jego ranami, nie mając sił na dalsze protesty oraz wyrywanie się. Zmęczone mięśnie chciały odpocząć, a Friedrich Schmidt chciał stąd wyjść. I zapomnieć o całym wieczorze.
- Nie martw się, więcej jej nie tknę. Widzisz panna Chang uznała, że wie ode mnie lepiej. Po tym jak dostała ataku tej swojej choroby, a ja przebiegłem z nią na rękach przez pół Londynu, żeby uratować jej życie uznała, że nie chce mnie więcej znać. Nasza znajomość jest zakończona. - Słowa podszyte jadem ulatywały z jego ust. W pewnym sensie, chciał wytłumaczyć Danielowi swoją niechęć do Wren. Wroński był jego ostatnią rodziną i gdzieś w środku, chciał podtrzymać znajomość. Automatycznie uznał, że skoro przyjaźnili się przez całe życie, mężczyzna miał pojęcie o chorobie jaka ją nękała, tym mocniej odczuwając pewną niesprawiedliwość. On również powinien wiedzieć. I mieć prawo wyboru, które brutalnie mu zabrała, sądząc, że wie lepiej.  
Prychnął pod nosem, gdy dziewczynie nie udało się wyrzucić z jego rąk piersiówki, z której chwilę później upił kilka łyków. Skrzywił się, gdy odsunął naczynie od ust. Ciepło rozlało się po jego przełyku, a mężczyzna wyciągnął piersiówkę w kierunku brata. - Tydzień, dwa i będziemy mogli jechać na polowanie. - Mruknął do niego, instynktownie chcąc go uspokoić. Najadł się strachu, mimo iż Schmidt ze swojego punktu widzenia nie potrafił go zrozumieć. W końcu nie przywykł do tego, że ktokolwiek przejmował się jego losem. Zielone tęczówki powiodły za Wren, gdy ta wychodziła z pomieszczenia.
- Czas na mnie. - Stwierdził, rzucając bratu dłuższe spojrzenie. Ostrożnie przesunął się na kanapie na jej kraniec, by sięgnąć dłonią do jednej z szafek, gdzie zwykle znajdowały się jego rzeczy. Z zaskoczeniem (pewien, że wszystkie pamiątki po nim zniknęły z mieszkania) wyjął czystą parę spodni oraz koszulę. Podniósł tyłek, by ściągnąć podarte spodnie i założyć nowe, nieupstrzone krwią bądź rozdarciami.
- Daj znać, który weekend masz wolny. Skoczymy za miasto, a ja mam pewną propozycję. - Dodał, wplatając w czyste spodnie pasek. Przeciągłe ziewnięcie wyrwało się z jego ust. Sen wydawał się teraz marzeniem, umysł jednak wiedział, że nie może zasnąć w tym momencie. I tym miejscu, pewien, że ze snu by się już nie obudził.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Salon z sypialnią [odnośnik]26.09.20 19:05
-Nie upuściłem, tylko sama się wierciłaś i spadłaś. - odparował Daniel, uśmiechając się od ucha do ucha. Na jego twarzy zamajaczyła jakaś dziecięca nostalgia, gdy skrzyżował spojrzenia z Wren. Na moment znów znaleźli się w swoim własnym świecie, azylu (przynajmniej dla Daniela) od dziwnych interesów ich ojców, od szarej codzienności. Jego kara po upuszczeniu Wren trwała o wiele krócej niż miesiąc bez czekoladowych żab - kilka smagnięć ojcowskim pasem potrwało mniej niż kilka minut. Bolało, ale obrywał na tyle często, że akurat dla Wren było warto i w żaden sposób nie zniszczyło to jego beztroskich wspomnień.
Nagle uśmiech spełzł jednak z twarzy panny Chang, powtórzyła słowo "brat" jakimś dziwnym tonem. Daniel poczuł się jakoś niepewnie i obejrzał się na Friedricha, który zaczął opowiadać, jak się poznali. Z każdą chwilą Wroński poważniał, a jego brwi unosiły się coraz wyżej.
-Jakie dziewczyny...? - ze zdziwieniem znów spojrzał na Wren, pytająco, nagląco, wyraźnie zmartwiony. W co ona się wplątała? Wiedział, czym zajmuje się Friedrich, ale z jego opowieści nie pojął jeszcze kontekstu cennej krwi - równie dobrze Wren mogła ukrywać kogoś altruistycznie, albo oportunistycznie, albo... nie wiedział. Wiedział tylko, że handlowała ingrediencjami, nie połączył tego w żaden sposób z handlem krwią, a ukrywanie osób brzmiało co najmniej ryzykownie. Niebezpiecznie. Była wojna, a Wren najwyraźniej znalazła się na celowniku jakiegoś szmalcownika - i miała szczęście, że okazał się nim jego brat i że najwyraźniej Friedrich miał do niej słabość.
Aż zaszumiało mu w głowie, gdy zrozumiał, że szczerze troszczy się o tą dwójkę i że oboje są dziwnie nieroztropni, ryzykowni, otoczeni dziwacznymi sekretami. Po Friedrichu się tego spodziewał, ale po Wren?! Ba, właściwie to przyrodni brat najwyraźniej był z nim szczery, nie ona.
-Jakiej choroby? - powtórzył jeszcze dziwniejszym tonem, wlepiając we Wren zdumione spojrzenie. Był na tyle osłupiały, że nie wyglądał jeszcze ani na zmartwionego ani na rozczarowanego - ale wymalowanie się tych emocji na jego twarzy to tylko kwestia czasu.
Jeśli Friedrich chciał zepsuć szampański nastrój pomiędzy Danielem i Wren, jeśli chciał go ostrzec - to właśnie odnosił pożądany skutek. Wroński zaczynał czuć się rozczarowany obojgiem, szczególnie widząc, że Friedrich najwyraźniej czuje się u Wren na tyle zadomowiony, że ma u niej zapasowe ubrania.
Nie był pewien, czy chciał być wplątany w ich tajemnice, w ich romans, ich dramaty - chciał dobrze, a chęć pomocy właśnie śmiała mu się w oczy. Jego brat i przyjaciółka, pięknie. Przyjaciółka, która najwyraźniej lubiła duszenie, ukrywała jakieś kobiety i na coś chorowała - i nie zająknęła się o niczym ani słowem.
Zacisnął usta z wyraźną przykrością - Wren znała go na tyle dobrze, by wychwycić ten wyraz na jego twarzy. Potem zerknął na Friedricha jakoś nieobecnie.
-Polowanie?
Nie chcę mieć z wami nic do czynienia ścierało się z jak dobrze, że nic ci nie jest ty ranny palancie.
-Większość weekendów mam wolnych, pracuję kiedy chcę. - wzruszył ramionami. Dobrze, niech pojadą na polowanie. -Jaką propozycję? - spytał z udawaną obojętnością. -Moja propozycja dla ciebie, to wypoczynek, herbata i więcej wódki. - wzruszył ramionami, zerkając w stronę kuchni. -Pewnie masz tu tylko te chińskie herbatki? Zrobię mu taką z cytryną, u mnie. - zaproponował, szukając wymówki, by nie siedzieć już u Wren. Nie był w stanie wytrzymać z obojgiem z nich, a to dochodzący do siebie Friedrich zdawał się go bardziej potrzebować.
Ale zaraz - Wren nie mogła odpowiedzieć na jego pytanie, bo wyszła. Gdzie ona jest?
-Poszłaś po tą herbatę? - zawołał przez drzwi salonu. Ech.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Salon z sypialnią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach