Wydarzenia


Ekipa forum
Bezpieczne wybrzeże
AutorWiadomość
Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]03.10.20 19:52
First topic message reminder :

Bezpieczne wybrzeże

Wybrzeże usytuowane od bardziej wietrznej i mniej uczęszczanej strony wyspy, nocą piękne widać stąd księżyc. Zejście do wody jest nieco ostre, a samo morze sięga pasa w najpłytszym miejscu. Okoliczne wody, podobnie jak te wokół całej wyspy, nie uchodzą za bezpieczne, prócz jadalnych ryb niekiedy da się w nich zaobserwować co bardziej niebezpieczne gatunki morskich stworów, a przez osadę niesie się wieść, że ktoś kiedyś dostrzegł w oddali ogon morskiego smoka. Zejście do wody jest kamieniste, niewygodne.

Zostało zabezpieczone w sierpniu 1957 r., wtedy również odłowiono i... zjedzono bytującego w pobliżu smoka, który okazał się wężem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 20.11.20 14:06, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]19.05.21 2:01
15.11

Spotkanie Zakonu... Steff tak strasznie się go bał. Nie miał nawet pojęcia, czy mogło być lepiej, czy też mogło być gorzej. Zasłużył na burę, dostał burę, przeprosił, potem sir Longbottom zlecił mu zadanie, potem niektórzy zabijali go wzrokiem, potem okazało się że Forsythia albo chce wspierać ich sprawę albo jest obłudną żmiją, potem (mimo wiary w tą pierwszą opcję) zaoferował się porwać Forsythię, potem lord Longbottom wspaniałomyślnie wybawił go z tego moralnego dylematu i zabronił mu porywać Forsythię, potem słuchał o tym jak będą legilimentować jego dawną przyjaciółkę, potem wszyscy nagle zezłościli się na Marcellę a Steffkowi brakło odwagi by jej bronić, potem Florean spróbował ją obronić, a potem wreszcie wszystko się skończyło.
Naprawdę był Floreanowi wdzięczny za propozycję tych ryb. Przyda mu się cisza i sopkój, choć już czuł, że zaraz język mu się rozwiąże. W pobliżu nie było Marcela, Bertie nie żył, Keat gdzieś zniknął, a z Florkiem Steffek już rabował bank i omal nie umarł - może więc przed nim wylać swoją duszę, chyba.
Na razie Fortescue ruszył jednak po swoją wędkę, a Steffen smętnie siadł na jakimś niewygodnym konarze i rozejrzał się po plaży. Przydałaby mu się wędka.
Chyba... umiałby ją zrobić? To przecież nic skomplikowanego.
Bystrym wzrokiem znalazł nieduży kamyczek na piasku.
-Acus. - mruknął, chcąc transmutować go w haczyk, ale przed oczyma migały mu surowe twarze, wyobraził sobie twarz Sythii wykrzywioną w bólu, gdy Alex - ten kochany i dobry Alex - ją legilimentuje. Kamyczek drgnął, ale nic się nie stało, a Steff przygryzł mocno wargę. Wdech-wydech. Nie powinien się dekoncentrować.
Zmierzwił ręką włosy, jakby chcąc wygonić z głowy nieprzyjemne myśli, a potem spróbował znowu.
-Acus. - tym razem wyraźnie zwizualizował sobie haczyk i uniknął rozproszenia. Transmutował niemalże zawodowo, a Acus to przecież wiedza zupełnie podstawowa. W jego ręce zalśnił haczyk - porządny, solidny, taki jak z jego wyobrażeń. Doskonale.
Wstał i zaczął chodzić po wybrzeżu, aż znalazł odpowiednią gałąź. Wydawała się solidna, więc wziął ją ze sobą i zaczął szukać czegoś, co nadawałoby się na linkę. Chwilowo nic nie wpadało mu w oko, a obok pojawił się Florean.
-O, dzięki! - nieco rozproszony Steff z wdzięcznością przyjął kocyk i się na nim usadowił. Odłożył na chwilkę patyk i haczyk i nerwowo zaczął się bawić rąbkiem własnego gryfońskiego szalika, jak zawsze w chwilach stresu. Nie stresował go Florek, oczywiście, a... wszystko inne.
-Co sądzisz o spotkaniu? - wypalił prosto z mostu, zupełnie nieświadom, że Fortescue chciał zacząć pogawędkę od neutralniejszego tematu. -To... miłe, że dałeś tytoń Marcelli. - dodał, żeby złagodzić nieco wydźwięk swojego pytania i nagle się zarumienił.
Niemalże równocześnie, Florek spytał o książki, a nieco spięty Steff odrobinę się rozluźnił.
-Och, Casanova! To autobiograficzna powieść oparta na faktach, tak jest napisane w przedmowie autora! - wyjaśnił uprzejmie, zastanawiając się, czy Florean nie czyta przedmów. Nie każdy je czytał, bywały nudne - ale akurat animag w Wenecji niezmiernie Steffena fascynował. -...A czemu myślisz, że miałaby być wymysłem? - dodał, zaciekawiony, albowiem nie przyszło mu nigdy do głowy, że Casanova mógł kłamać w jakimkolwiek momencie swojej historii o nawiązaniu pięciuset romansów z żonami weneckich dożów. Kłamał to on, Steffen, w artykułach do "Czarownicy." Szanowani autorzy z szesnastego wieku na pewno się do tego nie uciekali, w końcu literatura piękna to co innego niż brukowce.
-Mogę ci pożyczyć więcej książek o runach, tych mi nie brakuje! Ale wszyscy uważają je za nudne, chyba nawet niektóre gobliny. - zażartował, choć uśmiechał się jakoś smutno.
Nerwowo wyrwał nitkę z własnego szalika i nagle uświadomił sobie, że oto znalazł swoją żyłkę do wędki. To znaczy, coś z czego mógłby ją stworzyć.
-Czekaj... Acus. - mruknął, wyobrażając sobie pożądany efekt, a nitka stwardniała, zmieniając się w stabilniejszą żyłkę.
-Też zrobię wędkę! Sprawdzisz, czy dobrze? - widział je tylko w książkach, ale to chyba żadna filozofia. Przygryzł lekko wargę i zaczął zażarcie wiązać węzełki, co jakiś czas zerkając to na Floreana, to na jego wędkę. Ona wydawała się działać całkiem dobrze, więc Steff podpatrzył wiązanie - chyba Marcel kiedyś uczył go nawet jakiś cyrkowych węzłów i ten był całkiem podobny - i voila!
Pociągnął lekko za żyłkę, aby przetestować trwałość swojego dzieła. Chyba wytrzyma.
-Masz jakąś przynętę? - zawsze mógłby zmienić jakiegoś robaczka w dżdżownicę, ale troszkę to brutalne. Florean wydawał się znać na łowieniu ryb, lepiej od Steffena.
-I co, bierze coś? - na przykład, Steffen nigdy nie chodził ze swoim ojcem na ryby i nie wiedział, że to milczące zajęcie.




Acus-nieudany & haczyk & Acus-linka

robię wędkę! (numerologia I, zręczne ręce I, mam oba)


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]19.05.21 18:22
kontynuacja gry z Elizabeth i Steffenem


Zgubiona już była. Całkiem. Słuchała i Steffena, potem Elizabeth, która tak pięknie mówiła o tańcu, koronie i miłości, która starała się ukryć cały swój smutek. Isabella uczyniła jej krzywdę. Wiedziała to. Odnajdywała w jej oczach jakiś melancholijny żar. Zatapiała się w spojrzeniu przyjaciółki na dłużej, szukała słów zdolnych odpowiednio poprosić o wybaczenie. Żadne z nich jednak nie nadeszły. Czy dało się jeszcze odtworzyć romantyczny nastrój po tym wybryku? Czy tutaj w ogóle było co ratować? Przestraszyła się, że swoim niemożliwym zrywem zazdrości pogrzebała nadzieję na wzajemną przyjaźń. Bohaterka postawa Lizzie zasługiwała na największe medale i magiczne puchary! To Bella zgarniała największą naganę. Gdyby tylko tutaj na plaży był jakiś kącik, w którym mogłaby się teraz skryć i na spokojnie przemyśleć to… gdyby był. Nie było. Podążyła za spojrzeniem uzdrowicielki, która najwyraźniej odnalazła kandydata do tańca w osobie małego chłopczyka. Zabawa z nim na pewno dostarczy radości i pozwoli przelać się ciepłu po sercu, ale… ale być może nie było to wymarzone towarzystwo Elizabeth na ten wieczór. Bella westchnęła cicho i jeszcze raz szeptem poprosiła dziewczynę o wybaczenie, wciąż speszona i wyraźnie ponura. Ogromne poczucie winy usadziło się na jej ramionach. Ze smutkiem pooglądała, jak przyjaciółka odchodzi. W oczach chłopczyka błysnęły ogniki, ale czy i takie same będzie jej dane jeszcze tego dnia ujrzeć w przyjaciółce? Nie wiedziała. Bo chociaż Elizabeth uśmiechała się i machała im, ręka Isy drgnęła bardziej w strachu niż faktycznie dobrotliwej odpowiedzi. Ruch pełen wahania w końcu jednak przerodził się w bardziej żywy gest. Odpowiedziała, ale nie była w stanie zapomnieć o całej peszącej akcji. Ze skurszoną miną zerknęła na Steffena. Wciąż ją kochał?
– Nie wiem, czy cokolwiek przełknę – wyraziła dość gorzko, głos jej jeszcze trochę drżał. Błądziła i szukała oparcia w ukochanym, choć nie była pewna, czy na nie zasługuje. – Ale poprowadź do węża, Steffenie. Spróbuję… Spróbuję nie myśleć. Wciąż jest mi tak przykro. Nie wiem, dlaczego tak bardzo się wygłupiłam – mówiła udręczona, mówiła, nie potrafiąc zakotwiczyć spojrzenia na nim na dłużej. Zamiast tego szukała wciąż chłopięcych palców, z którymi mogłaby związać się trwałym węzłem. Tak by żadne sztormy nie mogły ich rozdzielić. Żadne rzeki ognia. – Ty… jesteś głodny? Jadłeś kiedyś takiego węża? W pałacu podawano nam różne niesamowite stworzenia w pięknej potrawce, ale… chyba nigdy nie był to wąż! Albo nie pamiętam. O co właściwie chodzi z tym wężem? – zapytała niepewnie, kiedy ruszyli już we właściwym kierunku. Szeptano o potworze, niektórzy chodzili z dziwnie przestraszonymi oczami. Czy coś ją tutaj ominęło? Nie spodziewała się ujrzeć na zabawie w oazie takich dań. Może Archibald maczał w tym swą lordowską dłoń?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]19.05.21 19:05
w sierpniowej czasoprzestrzeni

Odprowadził Lizzie wzrokiem, wcale niepewny, czy faktycznie miała się dobrze. Pewnie w normalnej sytuacji by za nią pobiegł, się upewnić. Teraz z zaskakującą klarownością dotarło do niego jednak, że już nie jest na pierwszym miejscu kolegą wszystkich (choć nadal nim będzie, przyjaciele byli dla niego ważni!), a wybrankiem Isabelli. To ona stała obok, to jej dłoń teraz ściskał, to ona potrzebowała teraz jego wsparcia - nawet jeśli Lizzie potrzebowała czyjegoś wsparcia.
-Bello, ja... - co miał jej powiedzieć? Prawdę mówiąc, naprawdę się wygłupiła, ale...
Wtem przypomniał coś sobie i uśmiechnął się, nagle rozczulony.
-Nie masz żadnych powodów do zazdrości o Lizzie, ale przecież nie wiedziałaś i... wiesz, dobrze, że nie wiesz, jak głupio ja się zachowywałem po naszej rozmowie pod Białym Mostem i zanim spotkałem cię znowu u Alexandra. - wypalił nagle, mocno przytulając Bellę do siebie.
-I proszę, nie pytaj! - dodał, trochę panicznie, trochę z rozbawieniem, ale bardziej panicznie. -Powiedzmy tylko, że raz wypiłem więcej, niż to rozsądne i nigdy więcej już tak nie zrobię. - wymamrotał, wspominając upiornego kaca po rozmowie z Keatem i jeszcze straszniejszy anonim, który wysłał po pijaku do Belli. Hm, do niego się lepiej nie będzie przyznawać.
Mocniej chwycił jej dłonie, a potem ucałował ją w czoło.
Czy mógłby ucałować ją w usta, tak publicznie?
Bardzo by chciał i widziała to pewnie w jego oczach, ale przecież jeszcze nie byli zaręczeni. Nie wypadało!
-Trochę jestem! - przyznał. -Może skosztujesz tego węża z mojego talerza? - trochę go zaniepokoiło, że Bella nie ma apetytu, ale nie zamierzał naciskać. Wziął dziewczynę pod ramię i poprowadził ku stołom, korzystając z okazji, że sporo osób już zjadło i tańczyło. Może tutaj, w odosobnieniu, Bella poczuje się troszkę lepiej?
Najlepiej zająć ją zresztą zajmującą opowieścią, żeby zapomniała o tej całej sytuacji!
-Z tego co słyszałem - a słyszał niewiele, w końcu nie czekał tutaj na Bellę zbyt długo -To morski wąż chciał pożreć jakieś - hm, właściwie kogo? -dziecko - tak, to brzmiało dramatycznie! -Ale lord Longbottom własnoręczni go udusił i podarował mieszkańcom Oazy do zjedzenia! Nie przejmuj się, pomimo krwiożerczości podobno jest pyszny. - zakończył historię z pewną satysfakcją. Tak, to brzmiało dobrze! Nie był pewien tej części z zabijaniem węża, ale kto by się tego podjął, jeśli nie lord Longbottom? Tak, on na pewno byłby zdolny udusić potwora własnoręcznie, nawet jeśli wcale się tak nie stało! -Smacznego!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]20.05.21 12:59
- Steffenie – wychlipała, zanim wtopiła się mocno w jego ramiona. Ciepło, parząco, dobrze. Musiała go poczuć, uspokoić się, odkryć, że tak naprawdę nie zaprzepaściła właśnie ich największej szansy. Chciałaby któregoś dnia przecież stać się najważniejsza. Być żoną i nadzieją. Być przyszłością. Dokładnie taką, jaką sama upatrywała w nim. Wyrwana z kolczastych labiryntów, z trujących pożarów, by wreszcie znaleźć się przy niepozornym chłopcu. – To takie niemądre. Te uczucia. Nie mogę nad tym zapanować. Przepraszam, Steffenie. Że cię zawiodłam. Nauczę się, obiecuję. Jesteś dla mnie tak ważny. Tak łatwo mogłabym wyobrazić sobie złe rzeczy, że cię tracę, że giniesz w smoczym płomieniu. Och, jakże to głupie. Ja wiem. Ale… Ale nie umiem się powstrzymać – opowiadała rozgorączkowana, choć spokój odzyskiwała powoli dzięki wyczuwalnym pod palcami uderzeniom jego serca. – Chyba taka jest nasza natura, wiesz? Bywamy trochę głupiutcy, nierozsądni. Taka jest… taka jest miłość – wymówiła z wielką powagą i trochę mokrymi głoskami. Jednocześnie oderwała się od jego piersi i popatrzyła mu głęboko w oczy. Mogli czasem zboczyć i zachować się niemądrze, ale ważne, by uczuć się na błędach, by odnaleźć wsparcie w tym drugim. Steffen ją wyłowił z tych niepewnych fal. Był jej łodzią. – Może kiedyś mi opowiesz, Steffenie – powiedziała cicho i ostrożnie przywołała na słodkie usta uśmiech. O wiele łatwiej jej było z myślą, że tak naprawdę wcale nie był rozgniewany, że wciąż jej pragnął.
Przymknęła oczy, kiedy tylko ucałował jej czoło. Odzyskiwali harmonię. Dwa iskrzące się charaktery, prowadzeni przez młodzieńcze zrywy, energię i ulotne emocje. Jedna rzecz jednak nie uciekała. Nawet w najgorszym kryzysie nie zapominali o tym, że wciąż są sobie bliscy. W jego oczach jaśniało pragnienie. Pokiwała ochoczo głową. – Z przyjemnością, paniczu Cattermole. Prowadź mnie – zaświergotała dużo pogodniej i dała się prowadzić. Może jednak była głodna? Trochę z pewnością. Zaplotła dłoń wokół jego ramienia, bok ciała nieco bardziej, niż wypadło, przycisnęła do niego. Może nikt nie zauważył?
Skutecznie to robił. Odrywał ją. Zachęcał do skupienia się na historii, o którą jakoś tak naturalnie sama poprosiła. Z tego samego powodu. Chciała czym prędzej przegonić resztki czarnych chmur skumulowanych ponad złotymi loczkami. – Lord Longbottom jest niesamowity! To bohater. Poznałeś go bliżej? Chciałabym kiedyś móc z nim porozmawiać. Zastanawiam się czasem, jak to będzie, gdy… gdy nam się uda, gdy już odpłyną wszystkie węże… To dziecko miało wielkie szczęście. Jak bardzo krwiożerczy? – A mimo wszystko buzia wcale jej się nie zamykała. Rozwodziła się na tematy wojny, przygody lorda, dziecka i węża, a wkrótce potem smaku tej zaskakującej potrawy. Zjadła. Zjedli razem i chyba naprawdę nie był ani zatruty ani niesmaczny. Niepewność jeszcze długo trzymałą ją w pułapce, ale z każdym uśmiechem ukochanego czuła większą ulgę.


zt dla Isabelli i Steffena. :pwease:
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]21.05.21 23:19
Kontynuacja łowienia ryb ze Steffkiem

Co z tego, że chciałem porozmawiać ze Steffenem na setkę mało ważnych tematów, skoro on postanowił polecieć z grubej rury i jednak poruszyć problem spotkania. Westchnąłem cicho, sadowiąc się obok niego na kocyku. Jeszcze nie wiedziałem co sądzę o spotkaniu, nie zdążyłem poukładać sobie myśli. – Nie palę, jej się bardziej przyda – odparłem, wzruszając przy tym ramionami. Ot, przyjacielska przysługa, trzymanie tego bez potrzeby byłoby niezwykle samolubne. – A jeżeli chodzi o spotkanie... Cieszę się, że przyszedł na nie minister. Już dawno go nie widziałem, a zawsze wprowadza swoją osobą taki... Spokój? No może nie spokój, ale mam wrażenie, że zawsze ma jakiś plan – zacząłem, przygotowując swoją prowizoryczną wędkę do pracy. Na tym spotkaniu sir Longbottom z pewnością nie wprowadził spokoju, a raczej niewielki chaos, ale generalnie było właśnie tak jak powiedziałem. – Kapituła ma sens. Jest wśród nas wielu specjalistów, żal byłoby nie wykorzystać ich wiedzy, a dzięki temu nasze działania będą lepiej zorganizowane, a nie takie porozrzucane w pojedynczych inicjatywach – mówiłem dalej, na razie pozytywnie, choć gdzieś z tyłu głowy czaił się niedosyt. Zawsze się pojawiał, jakkolwiek mocno nie próbowałem siebie przekonać, że wszystko jest w porządku.
Czytałem przedmowę, ale momentami jego przygody brzmiały tak nieprawdopodobnie, że zacząłem mieć wątpliwości. Na przykład... To chyba był rozdział dziesiąty? Kiedy Casanova spotyka się z córką tego rudego kupca od krów? A potem znowu pisze o tym kupcu, ale w taki sposób, jakby tamta córka nigdy nie istniała. Nie wiem, może się po prostu pogubił w swoich podbojach – co było prawdopodobne przy takiej ilości, ale... Ach, ta książka miała tyle dziur! To nie mogło być prawdą!
Rozmawiasz z osobą, która lubiła zajęcia z profesorem Binnsem. Naprawdę nie przypominam sobie kiedy ostatnio czytałem nudną książkę – zaśmiałem się cicho, czekając aż jakaś ryba wskoczy na haczyk. Miałem nadzieję, że ten wieczór okaże się owocny pod tym względem, bo w przeciwnym wypadku chyba nie będę mieć jutro nic na obiad. – A właśnie! Opowiadaj o pracy w banku! Czasem sobie przypominam, że tam pracujesz, i dostaję ataku śmiechu. Specjalista od zabezpieczeń, z pewnością – i jak na zawołanie śmieję się głośno, ale ta sytuacja jest tak pięknie absurdalna, że nie da się na nią inaczej zareagować.
Żaden ze mnie ekspert... – zacząłem, zerkając na jego wędkę. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że wszystko jest z nią w porządku. Haczyk miała przepiękny, chyba jeszcze lepszy od mojego. – ...ale wygląda porządnie. Sam transmutowałeś ten haczyk? – Upewniłem się, bo już od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, żeby nauczyć się jej trochę lepiej. Zacząłem w lodziarni, bo przydawała się podczas pracy w kuchni, a potem jakoś przestałem. Czas do tego wrócić. – Wiesz co, wziąłem kawałek jakiegoś suchego chleba, nie mogłem znaleźć nic lepszego, ale... – o! W tym momencie poczułem, że coś dzieje. – Bierze, bierze coś! – Aż wstałem z naszej prowizorycznej ławeczki, bo to mimo wszystko były emocje!

Rzut na siłę ryby


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]21.05.21 23:19
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 45
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]29.06.21 5:06
Uśmiechnął się szeroko i zrobiło mu się jakoś cieplej na sercu.
-Pamiętasz, jak omal nie pokłóciliśmy... - pokłóciliście, ty i Marcella, ale dyplomatycznie podciągnął pod ten konflikt i siebie ...się w Gringottcie? A teraz dajesz jej tytoń. Ta wyprawa naprawdę nas zbliżyła, nie?
Uniósł brwi, gdy Florean przyznał, że Minister budzi w nim spokój. W Steffenie budził szacunek, entuzjazm, grozę, uwielbienie, trochę współczucia (Cattermole słyszał o jego synach i czasem, gdy nie mógł zasnąć, płakał w poduszkę myśląc o rodzicach, którzy stracili dzieci) i podziw, ale żadne z tych uczuć nie było spokojne.
-Och, ja... tak się dzisiaj bałem Ministra! Ale... nie wiem, myślałem, że będzie gorzej. A potem dał mi szansę z tym sprawdzaniem klątw. Jest taki... dostojny i surowy i sprawiedliwy i boję się go, ale podziwiam na raz. Dobrze, że z nami porozmawiał, przydają się nam klarowne rozkazy. Czasem... nie wiem, nie masz wrażenia, że czasem spinamy się o rzeczy w gruncie rzeczy nieistotne? W sensie... jest nas sporo, jest sporo zadań do wykonania, ogólna wizja powinna być ta sama, ale nie musimy się zgadzać w każdym detalu. A nie wiem, było tak, jakbyśmy byli nie do końca przyjaciółmi, ale też nie do końca armią. Podobały mi się te jego klarowne rozkazy. Też myślę, że Kapituła ma sens. - przyznał, podpierając policzek na ramieniu. Był w Zakonie stosunkowo nowy, dynamika grupy bywała nieprzewidywalna i trudna do określenia. Harold nadał jej pewnego rytmu.
Zafrapował się lekko, gdy Florean wytknął dziury w logice Casanovy. Coś, co wydawało się Steffowi czystą poezją, zostało najwyraźniej odebrane jako bujdy przez jego przyjaciela!
-A to nie tak, że potem ta córka była nieistotna dla fabuły, albo nieistotna dla jego serca i dlatego ją pominął? Nie zapominaj, że on zapominał o każdej dziewczynie po jednej nocy. - przypomniał, czując się w obowiązku obronić ulubionego autora.
-Przespałem zajęcia z Binnsem i... chyba żałuję, teraz mam luki! Słuchaj, wyjaśnisz mi, o co chodziło Ministrowi z tymi Blackami? W sensie, wiem, że konserwatywne rody są złe i w ogóle, ale mam wrażenie, że wszystko zapomniałem z historii magii i coś mi umknęło. Właśnie, wspominałeś, że masz tutaj książki, które już przeczytałeś. Pożyczłbyś mi coś? O historii lub polityce? - dopytał. Ta wiedza była mu niepotrzebna do pracy w "Czarownicy", to płytka gazeta, ale miał zamiar napisać więcej artykułów do "Proroka" i powinien być bardziej... wykształcony, żeby zrozumieć lepiej obecną sytuację polityczną.
-Młodszy specjalista od zabezpieczeń! - zawtórował Floreanowi gromkim śmiechem, mając nadzieję, że nie przepłoszą ryb. -Słuchaj, wiem, że to absurdalne, ale to włamanie mi z nieba spadło. Wcześniej tak się peszyłem na rozmowach kwalifikacyjnych, bo już próbowałem się dostać do Gringotta niecałe dwa lata temu... a teraz jakoś nabrałem pewności siebie! No i naprawdę mieli dziurę w zabezpieczeniach z tym naszym świstoklikiem. W każdym razie, praca nie jest aż tak ciekawa, na razie nie - gobliny mi nie ufają i dają mi banalne zadania. Ale ale, zdjąłem tam trudną klątwę, a dwa tygodnie temu zaimponowałem takiej półgoblince! Może jest mniej wredna od innych, bo jest półgoblinką, nie wiem. Czy oni stają się milsi, gdy mówi się do nich po gobeligeducku? Ten w Gringottcie spoglądał na ciebie jakoś mniej wrogo niż na Marcellę... - opowiedział.
-Tak, haczyk transmutowałem prostym Acus! Zrobiłem go z kamyka. Nic skomplikowanego, musisz po prostu wyobrazić sobie pożądany przedmiot i próbować do skutku. Podzielisz się przynętą? - założył chleb na haczyk i samemu zarzucił wędkę. W tym momencie, ryba Floreana zaczęła brać - co za emocje!
-Coś dużego? - upewnił się, podekscytowany. Czy i na jego chleb skusi się jakaś rybka?

rzucam na branie, st 75


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]29.06.21 5:06
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]01.07.21 1:25
Wtedy przy smoku? – Czasem odnosiłem wrażenie, że nasza wyprawa do Gringotta miała miejsce kilka lat temu, o ile w ogóle. Emocje już zdążyły opaść, a wspomnienia nieco się wybarwić. Doskonale pamiętałem tylko kilka wybranych momentów: samo wejście do środka, przepłynięcie przez ten cholerny wodospad i moje wypadnięcie z wagonika. To, co nastąpiło po moim wypadnięciu, było już przesłonięte ogromną ilością adrenaliny i stresu. W tym również kłótnia przy smoku. – Stefek, czy ty coś insynuujesz? – Zapytałem wprost, i choć miał rację, to nie byłem pewny czy chcę o tym rozmawiać. Moja relacja z Marcellą była... skomplikowana. Poza tym nie nadawałem się do związków, a już na pewno nie teraz w samym środku wojny. Kto miał na to czas?
Wiem o co ci chodzi – kiwnąłem głową, z ulgą przyjmując zmianę tematu, choć nie był on szczególnie lekki. – Dobrze to ująłeś. Nie do końca przyjaciółmi i nie do końca armią... – powtórzyłem, zastanawiając się przez chwile nad tymi słowami. – W zasadzie nikt nam nigdy nie powiedział kim jesteśmy, prawda? To jest po prostu ruch oporu. Nie wiem jak ty, ale nie czuję, żebym był członkiem armii. Za to z pewnością mam wśród Zakonników wielu przyjaciół – odniosłem wrażenie, że trochę mówię o niczym i odbiegam od tematu, a bardzo tego nie lubiłem, tak jak nie lubiłem książek, które w tytule obiecywały jedno, a w treści dawały drugie. – Ale tak, też mnie to trochę męczy, że często spieramy się o rzeczy nieistotne. Mam wrażenie, że wszyscy są po prostu zmęczeni – wzruszyłem ramionami, skupiając wzrok na bezkresie wody. – Tak jak dzisiaj przy... – zamilkłem na chwilę, ale to ze zdziwienia. Nagle mnie olśniło! Spojrzałem zaskoczony na Stefka, jakby to on właśnie powiedział coś zaskakującego, choć to ja sam właśnie dokonałem odkrycia. – Forsythia Crabbe – powtórzyłem cicho, niemalże konspiracyjnie. – Jak mogłem tego nie skojarzyć! Pracowałem z nią kiedyś w ministerstwie – podzieliłem się tą zaskakującą informacją ze Steffenem. – Czasem razem współpracowaliśmy, byliśmy kilka razy na obiedzie – była całkiem... miła, przynajmniej dobrze ją wspominam, jak to więc możliwe, że trzymała z Rycerzami? Świat stawał się coraz bardziej skomplikowany.
Czy to nie piękne, że potrafimy płynnie przejść z tematów wojennych na Casanovę? Właśnie takich znajomych mi trzeba, od tańca i od różańca. – Może masz rację... No tak, mógł o niej zapomnieć – niechętnie zgodziłem się ze Stefkiem, bo wciąż zauważałem w tej książce kilka dziur fabularnych, ale chyba nie potrafiłbym ich teraz wszystkich przytoczyć. Nie byłem dobrze przygotowany do tej dyskusji.
Och, to chyba temat na inną dłuższą rozmowę! – Stwierdziłem, kiedy zostałem poproszony o streszczenie problemu z Blackami. Jak to streścić? Od czego zacząć? Na czym skończyć? Co pominąć? Nic! – Mam bardzo ciekawy dodatek do Skorowidzu, tam pokrótce opisano historie każdego rodu i ich relacje między sobą. Dobry wstęp do tematu – Prawdopodobnie mógłbym go recytować z zamkniętymi oczami, często się śmiałem, że mógłbym zawstydzić swoją wiedzą niejednego szlachetnie urodzonego – ich herby i dewizy miałem w małym palcu. – O, kojarzysz Przygody Edwarda Teacha? O tym piracie? Wyobraź sobie, że był Blackiem, ale go wydziedziczono – Historycznymi ciekawostkami to ja mogłem rzucać bez przerwy, moje ulubione zajęcie zaraz po gotowaniu.
Steffen, jak dobrze to słyszeć, naprawdę! – Ucieszyłem się szczęściem przyjaciela, słysząc z jakim przejęciem opowiada o nowej pracy. – Gobliny to bardzo dumne istoty, no i nie zapominaj o buntach goblinów! Mają swoje powody, żeby nie lubić czarodziejów – wzruszyłem ramionami i chyba cudem nie zacząłem opowiadać o Urgu Obrzydliwym, bo bunty goblinów to mój konik chyba na równi z paleniem czarownic na stosie. – Mówienie do nich po goblidegucku na pewno trochę łechce ich ego, ale czy ja wiem czy faktycznie byli wtedy dla mnie milsi... – w sumie nie mówiłem do nich nic wielkiego, głównie chwaliłem żyrandol, a poza tym tylko uważnie ich podsłuchiwałem. – Ale muszę przysiąść do goblideguckiego, chciałbym mówić w tym języku z większą łatwością – westchnąłem, przypominając sobie o podręczniku, który jakimś cudem ocalał wszystkie przeprowadzki i czekał na mnie obok łóżka, ale ciągle nie miałem czasu do niego zajrzeć.
Tak, jasne, bierz – podsunąłem mu przynętę, przyglądając się jeszcze przez chwilę jego pięknemu haczykowi. – Słuchaj... Znalazłbyś kiedyś czas, żeby mnie trochę podszkolić z transmutacji? Korzystałem z niej trochę w lodziarni, więc mam już jakieś podstawy, ale nauczyłbym się czegoś więcej – nie wiem, chyba przez to monotonne życie w Oazie nagle nabrałem ochotę na naukę mnóstwa rzeczy. I pewnie gadałbym dalej, ale wędka mnie pociągnęła. Wstałem jak oparzony, ciągnąć ją mocno do siebie. – Ciągnie, ciągnie! – Zacząłem gadać jak poparzony. – Nie silna, to znaczy trochę silna, w sumie silna – Dodałem, ciągnąc ją tak mocno jak potrafiłem. – Opowiadaj o ślubie! – Krzyknąłem, mocując się dalej.

| 1. Rzut na zwinność (st 60), 2. Rzut na rodzaj ryby


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]01.07.21 1:25
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 22

--------------------------------

#2 'k100' : 80
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]14.09.21 1:12
-Tak, wtedy! - potwierdził z promiennym uśmiechem. Może nazbyt promiennym, bo Florean zaczął insynuować, że jakoby to Steffen coś insynuuje i zrobiło się minimalnie niezręcznie.
-Ja? Skąd! - zaprzeczył gorączkowo, z zapałem na tyle dużym, by uwierzył weń ktoś nieznajomy. Tyle, że Florean zdążył już go dobrze poznać i Steffkowi jakoś głupio było obgadywać tak bliskiego kolegę, a nawet przyjaciela. Westchnął ciężko i spojrzał na Fortescue z bladym uśmiechem. -A... powinienem coś insynuować? Wiesz, ja... ech, teraz mi głupio, nie wiem nic o waszym życiu prywatnym, a... no nic, nieważne! - wybąkał, lekko się rumieniąc.
I tak oto przeszli na poważne tematy, a Steffen skinął głową, z zadumą. Dobrze było o tym porozmawiać, zrzucić z ramion dziwny ciężar, który czuł od spotkania.
-Masz rację! Może... dlatego dzisiaj czułem się tak nieswojo, nie wiedziałem, czy mam rozmawiać z przyjaciółmi czy z żołnierzami. Mam wśród was wielu przyjaciół, wielu aurorów podchodzi zaś do Zakonu jak do wojska, co jest w pełni zrozumiałe, bo... to ich szkolenie, to jest trochę wojskowe, nie? - nie wiedział, nie znał się. -I... dzisiaj byli tak poważni, a ja nie umiem jeszcze myśleć tak... po wojskowemu. Ale chcę się nauczyć, wiesz? Pewnie tego potrzebujemy, dystansu, nieufności, ostrożności, tylko ciężko to wyczuć z dnia na dzień, a atmosferę dzisiaj dało się kroić nożem. Masz rację, nikt nie powiedział nam, jak konkretnie zachowywać się w... ruchu oporu. Za to padło sporo dobrych pomysłów, to zabezpieczenie Oazy przez Billy'ego... chyba tędy droga. - uśmiechnął się blado. Wszyscy byli przecież zdolnymi czarodziejami i potrafili współpracować, po prostu każdy robił to trochę inaczej. Miał już zresztą okazję być na akcji z panem Kieranem Rineheart'em i poznał trochę wojskowego spojrzenia na świat. To pomogło.
-Och. - bąknął, mina mu zrzedła na myśl o Forsythii. -I... jak ją wspominasz? Ja... przyjaźniłem się z nią w szkole, gdy podziały krwi nie były jeszcze tak istotne, później też podtrzymaliśmy kontakt, gdy pracowała w Ministerstwie. A gdy ja zmieniłem pracę... urwałem go, bałem się jej nazwiska. Spotkaliśmy się od tej pory tylko raz, gdy powiedziała mi o swoim ojcu. To... takie dziwne, nie wiedzieć, komu ufać. A ten list... no nic, mam nadzieję, że Zakon wyciągnie z niej odpowiedzi i prawdziwe intencje. - mógłby pomóc, znał się i na klątwach i na zaklęciu Imperio, ale Minister miał rację, bezpieczniejsze były neutralne osoby. Na pewno zrobią to sprawniej i lepiej.
I lepiej było rozmawiać o książkach niż o wojnie! W końcu potrzebowali chwili oddechu.
-Wiem, że niektóre jego przygody są nieprawdopodobne, ale na pewno był po prostu bardzo... charyzmatyczny! - usprawiedliwił Casanovę, bo choć teraz Steffen był poważnym i zaręczonym młodzieńcem, to kilka lat temu włoski łamacz serc był jego sekretnym idolem. A trudno patrzeć, jak ideał sięga bruku, nawet głupi ideał.
Słuchał Floreana z zapałem, ale mina nieco mu zrzedła, gdy ten - zamiast streścić mu historię - polecił mu książkę o historii. I to nie romans historyczny, bo te bywały świetne, a prawdziwy, naukowy skorowidz. Steffen nabrał pewnego wstrętu do takich dokumentów, z powodu przeraźliwie nudnych lekcji historii magii - w dodatku dla jego rocznika te były oferowane o poranku, a Cattermole zawsze zarywał noce nad nauką run i potajemnymi ćwiczeniami animagii, więc głos profesora skutecznie go usypiał.
-Uhm, a ciekawy ten... skorowidz? Nigdy nie czytałem takiej niefabularnej książki, wiesz. - pożalił się, ale historia pirata skutecznie wskrzesiła jego zainteresowanie tematem.
-Coo?! - Black piratem?! Steff pamiętał ze szkoły spokojnego Rigela i wyniosłą Aquilę. Trudno było mu sobie wyobrazić ich przodka jako szalonego marynarza. -Wydziedziczono go, bo został piratem, czy został piratem bo go wydziedziczono? - upewnił się, a Florean mógł umiejętnie wykorzystać iskrę zainteresowania do rozwinięcia tematów z zakresu historii magii.
-Jakie powody mają gobliny by nas nie lubić? - zdziwił się szczerze, dając dalszy popis swojej historycznej ignorancji. -Myślałem, że... - po prostu czują się od nas lepsze i nic dziwnego, niektóre czarują tak świetnie, że sam się wstydzę... -no, nieważne. - wymamrotał, bo własna ignorancja dotarła nawet do niego. -Chętnie posłucham! Chciałbym uniknąć... wiesz, obrażania ich, niechcący czy coś. Na razie toleruje mnie tylko jedna półgoblinka z pracy, ale trochę się jej boję, ma tą... wyniosłą goblińską aurę. Albo po prostu wyniosłą aurę! A ile lat uczyłeś się gobeligeduckiego i w ogóle... dlaczego i jak zacząłeś? - zapytał z żywym zainteresowaniem. Florean wydawał się strasznie ciekawą osobą, zwłaszcza, że jego zainteresowania były zupełnie odmienne od tych Steffena-a jakże potrzebne! Gobeligeducki i języki obce nigdy nie budziły w Cattermole'u pasji, jednak teraz były niezmiernie potrzebne do pracy. Fortescue chyba jednak nie chciał nigdy pracować w banku, więc skąd taki pomysł? A może chciał? -Chciałeś być bankierem zanim założyłeś lodziarnię? - zaryzykował nieśmiało.
Potem zaś Florean spytał o transmutację i cała nieśmiałość ustąpiła, a Steffen nadął się niczym dumny, szczęśliwy paw.
-JASNE, JASNE, ŻE TAK! - wypalił, chyba nieco odrobinę za głośno. -Przepraszam, nie spłoszyłem ryb? Nigdy nie łowiłem ryb z moim ojcem, on bardziej zajmował się ogrodem i... ach, już wracam do tematu! Transmutacja, jasne, że cię podszkolę! A jakie dziedziny konkretnie cię interesują i czego już używałeś? Domyślam się, że zaklęć użytkowych, albo może magii iluzji? Chciałbyś to kontynuować, czy może przekonać się jak używać transmutacji do celów ofensywnych, a może do wzmacniania samego siebie? Podszkolić obszarowe, czy skupić się na przemienianiu przedmiotów, czy może na przemianach ludzkiego ciała? Transmutację wrzuca się czasem do jednego worka, a ma tyle fascynujących gałęzi! Na przykład, wiesz, że istnieje zaklęcie, które pozwala człowiekowi czerpać energię ze słońca, niczym roślina? Niestety, znam je tylko w teorii - za mało znam się na roślinach, by zrozumieć ten mechanizm i wcielić go w życie, ale Bella ma mnie podszkolić! - zapalił się, paplając i paplając. -Myślisz, że możemy poćwiczyć w Oazie? Czy może odwiedzisz mnie w Dolinie? Tam jest... bezpiecznie, wiesz, mieszkam na uboczu. - zmartwił się nieco, pamiętając, że twarz Floreana jest na listach gończych.
-Ślub... szczerze, nie mogę się doczekać! Trudno trochę go planować na wojnie, będzie raczej cichy i martwię się, czy Belli się spodoba, ale... no, będzie co ma być! W ramach niespodzianki dla niej wynegocjowałem dwa tuziny Toujours Pur od lorda Lestrange, jeszcze przed wojną, za... taką jedną przysługę! To ten od burdeli, wiesz! Myśli, że mam na imię Steve i że jestem ee... nikim, a mi tak wygodnie! - pochwalił się, starannie przemilczając swoje doświadczenie z "Czarownicy."
-AAA, coś bierze! - przerwał w pół słowa i zaczął mocować się z wędką.


1. rzut na siłę ryby
2. rzut na zwinność Steffena (ST wg tabeli w zaopatrzeniu i siły ryby, dodaję zwinność x2)
3. rzut na rodzaj ryby





intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]14.09.21 1:12
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 69

--------------------------------

#2 'k100' : 41

--------------------------------

#3 'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bezpieczne wybrzeże [odnośnik]19.03.22 23:40
Ulżyło mi, kiedy Steffen postanowił zostawić temat. Czułem, że za jego nieważne kryje się jeszcze tuzin dodatkowych pytań i ogromne pokłady ciekawości, ale w tym momencie to wszystko naprawdę było nieistotne. Poza tym sam nie wiedziałem na ile nasza relacja jest poważna, a na ile jest jakimś odreagowaniem wszystkiego, co dzieje się dookoła. Nie chciałem opowiadać Steffenowi o czymś, czego sam nie byłem pewny.
Nie winię ich za to, że traktują Zakon jak wojsko, w końcu jest wojna – wzruszyłem ramionami, choć to nie do końca była prawda. Trochę ich za to winiłem, ale zdawałem sobie sprawę, że to głupie. – Tylko... Nie wiem, Steffen, to wszystko jest takie trudne. Wiem, że powinniśmy podejmować konkretne działania, ale... Nie wiem czy tak potrafię. Walczyć. W sensie... Rozumiesz, tak walczyć – plotłem trzy po trzy, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Niejednokrotnie wspomagałem Zakon swoją różdżką i nie raz przyszło mi się mierzyć z drugim czarodziejem, ale to nigdy nie stawało się prostsze. Pomału dochodziłem do wniosku, że byłbym bardziej pomocny w innych dziedzinach naszej działalności, tak bliżej ludzi, nie mierząc do nich różdżką. – Nieważne – westchnąłem, posyłając smutnawy uśmiech Steffenowi, nie byłem z siebie dumny, że dzieliłem się z nim takimi myślami. Chyba wszyscy powinniśmy być teraz silniejsi. – Ale tak, pomysł Billy'ego jest świetny. W Oazie jest coraz więcej ludzi, przyda się taka organizacja – stwierdziłem i byłem chętny do wsparcia tej akcji.
W sumie... miło. Nigdy nie rozmawialiśmy o swoich poglądach, tak jak mówisz, kiedyś to nie wydawało się takie istotne... Dobrze mi się z nią współpracowało, ale nigdy nie poznaliśmy się bliżej, więc ciężko powiedzieć – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po ministerialnych korytarzach chodziło wiele osób, i z wieloma z nich miałem okazję zamienić parę słów. Na pierwszy rzut oka żaden z nich (prawie) nie wydawał się podejrzany, a już na pewno nie tak, jak mogą wydawać się obecnie. Z radością przyjmuję zmianę tematu na lżejszy i przyjemniejszy.
Bardzo! – Wydaję się pewny swych słów, choć przecież nieliczny odsetek społeczeństwa interesował się historią tak samo mocno jak ja. – Ilość legend, anegdot i rodzinnych dramatów naprawdę nie ustępuje książce fabularnej – zacząłem swój monolog, niech ktoś mnie przystopuję, bo nie skończę szybko. – A jednocześnie masz świadomość, że te wszystkie niestworzone rzeczy działy się naprawdę! – Jak chociażby ten pirat. – Poza tym Skorowidz naprawdę pomaga w zrozumieniu co się dzieje. Tłumaczy rodowe niesnaski i tak dalej, a wiadomo, kto rządzi tym krajem – szlachta, bez względu na aktualną politykę krwi.
Wydziedziczono go i został piratem – precyzuję.
Jakie? Och, Steffen! – Zaśmiałem się szczerze. – Na to potrzebujemy oddzielnego spotkania, naprawdę mnie zastopuj, bo ja mogę opowiadać o takich rzeczach godzinami, jestem największym nudziarzem na świecie, przysięgam! – Bunty goblinów to jeden z moich ulubionych okresów w historii, zaraz po paleniu czarownic. – W bardzo dużym, najogólniejszym z możliwych skrótów, gobliny domagały się szacunku – Nie wiem jakim cudem powstrzymuję się przed rozwinięciem tematu, ale mi się to udaje. Zaciskam zęby i nie mówię nic więcej.
Potrzebowałem goblideguckiego w pracy. Trafił mi się skomplikowany przypadek ducha, jakiś magiczny lingwista, nie dało się z nim porozumieć w żadnym innym języku. Więc nauczyłem się trochę, a potem jakoś mi się spodobało i nauczyłem się trochę bardziej, ale wciąż nie mówię biegle i w sumie w ogóle z niego nie korzystam, niestety. Ale chciałbym to zmienić – tłumaczę pokrótce, czując jak linka na mojej wędce zaczyna się naprężać.
O rany, Steffen! Nie zastanawiałem się nad tym tak dokładnie! Interesuje mnie... wszystko? Chyba? Nie wiem? – Nie sądziłem, że transmutacja to taka skomplikowana dziedzina, i można do niej podejść na tyle sposobów. – No wiesz, dotychczas często korzystałem z niej w pracy, zamieniałem jedną rzecz w drugą, albo kolor wafelka czy coś, no wiesz – wzruszam ramionami, bo to takie drobiazgi. – Możemy w Doliniedobrze mi to zrobi.
Dalej słuchałem Steffena jednym uchem, bo mocowałem się z wędką. Ciągnąłem z całej siły, naprawdę! – Na pewno... Jej... Się... Spodoba – Odpowiedziałem, ciągnąc mocno-mocno. – Toujours Pur od Lestrange'a od burdeli? – Powtarzam zaskoczony, przez co luzuję uścisk na wędce, i tyle z mojego wędkarstwa. Przyciągam do siebie pusty haczyk. Ale już nie myślę o rybach, a o zaskakujących znajomościach Steffena. – Sam nie wiem czy chcę znać szczegóły. Ale chyba tak? – Zawieszam rozbawiony wzrok na przyjacielu.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bezpieczne wybrzeże - Page 18 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674

Strona 18 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18

Bezpieczne wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach