Wydarzenia


Ekipa forum
Targ w Bridgwater
AutorWiadomość
Targ w Bridgwater [odnośnik]28.02.21 23:31
First topic message reminder :

Targ w Bridgwater

★★
Targ, który dawniej odbywał się w Bridgwater przyciągał do Somerset tłumy ludzi. Dla mieszkańców trwał on przez cały tydzień oferując swoim klientom wszystko co najlepsze, lecz wszyscy wiedzieli, że najwięcej najznakomitszych kupców zjeżdża się do Bridgwater w środę, a dzień ten zaczęto nazywać Świętem Dyszla. Wojna jednak zmieniła panującą tu od lat tradycję. Miejsce to stało się puste i choć nadal niektórzy z kupców rozstawiało tu swoje stragany, to były one znacznie uboższe. Choć Święto Dyszla przeszło już do historii, to ludzie nadal chętnie się tu gromadzili i to bez względu na dzień tygodnia.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:38, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Bridgwater - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]05.05.22 1:17
? IV 1958r


time to take off the mask

Łaskotało. To poczucie nerwowości chłodnym oddechem omiatające skórę karku, napinające mięśnie, kurczące płuca przez co głębszy wdech wydawał się niemożliwy. Mówiła sobie przestań, mówiła też sobie dużo innych rzeczy - tych ważnych i niekoniecznie istotnych - cicho, cichuteńko w swojej głowie, z drżącymi wargami oraz smukłymi palcami to splatającymi się, to rozplatającymi. Problem w tym, że chociaż tak szeptała gorączkowo do siebie samej, tak nijak nie zamierzała się słuchać. Zdenerwowanie, lęk, zagubienie oraz wstyd przeplatały się ze sobą niby kolorowe cyrkowe wstęgi, a ona nie mogła w żaden sposób ich pochwycić, uporządkować, naprostować, w prostej linii ułożyć. Cały ten górnolotny rozsądek, którym tak bardzo pragnęła się szczycić, ot wyparował. Jak dym po zgliszczach unosił się, już niezbyt widoczny, wciąż jeszcze swądem zranionego ego osiadający w powietrzu. Rozłożenie dłoni w geście bezradności, chyba tylko to jej zostało. To i może jeszcze nerwowe łaskotanie na ciele, zdmuchiwanie jasnego pukla z lekko zadartego nosa, a także uderzanie obcasami nadto rozchodzonych butów o siebie, gdy tak majtała nogami siedząc na jednej z beczek w Bridgwater. Nikt jej nie beształ, strapione oraz zirytowane spojrzenia nie sięgały w stronę artystki, nazbyt zajęte spozieraniem w ziemię pod stopami. Niebo było jeszcze zbyt szare, by można było wypatrywać nań wszelkich znaków zsyłających nadzieję, aura nadal pozostawała ponura, a przecież wiosna była tuż tuż - wszystko niebawem zakwitnie, odrodzi się, pozwoli przetrwać. Czy tak będzie i z nami? Zastanawia się mimowolnie Finley, zaciskając w końcu mocniej poły brązowego, połatanego płaszcza, nim objęła się ramionami. To było całkiem ciekawe rozważanie, ale raczej nie tutaj, nie na targu wśród nielicznych grup i jeszcze mniejszej ilości kupców próbujących sprzedać swoje towary. Kiedyś było jakoś głośniej, żywiej, barwniej. Pamiętała muzykę na Święto Dyszla i śmiech. Chyba że nadal tak było i Finnie po prostu nie pojawiła się o odpowiedniej porze. Miejsce dobre, ludzie odpowiedni, tylko zły czas. Nic nowego i nic starego. Och, gwiazdy! Ależ się jej na filozofowanie brało! Mogłaby zrzucić winę na te książki, które bez entuzjazmu przeglądała, próbując ich mądrości wbić do swojej głupiutkiej głowy, ale czasem nie potrafiła zrozumieć, pojąć logiki, subtelności prozy, więc to nie mogło być to. Najprawdopodobniej lubiła narzekać i karcić siebie samą, oceniać podle oraz wstrętnie, drwić z każdych prób rozwoju i w ogóle dołki kopać pod sobą samą. Nie na długo, groziła, tłumiąc gorycz słów wbijającą się w duszę. Znowu się nie słuchała, może serio ogłuchła, tak jak oślepła ostatnio. Tylko metaforycznie - coraz częściej ważyła ich znaczenie na srebrnym języku, rozsmakowując się w tej niejednoznaczności - co prawda, lecz ta bystrość popielatego oka nieco straciła na ostrości. Podświadomie jednak wiedziała, że nawet jeśli już nie patrzyła, nie tak szczegółowo, nie jak przyczajone zwierzę - tak jednej istoty przegapić by nie mogła. Zwiewnej, utkanej z wiatru oraz wilgotnych liści pachnących rosą, otulonej w melodię oraz zew wolności, z czekoladowymi puklami poddającymi się każdemu przepełnionymi gracją ruchami. Pojawi się? Blondynka kuli się, może nie, źle się dzieje, po co ryzykować? Może nie powinna jej dręczyć, wywodzić z bezpiecznej kryjówki, nękać spokojny nurt życia, jakim płynęła. Panna Jones mruga prędko, krzywiąc się delikatnie, zdecydowanie powinna odstawić książki na trochę. Tylko doczyta ten jeden rozdział. A potem kolejny. I jeszcze jeden. Ale potem koniec. Totalnie.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Bridgwater - Page 3 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]23.05.22 22:04
Ostatnie tygodnie, całe miesiące uciekły jej przez palce. Przez to, co działo się w czterech ścianach domu w Dolinie, zapominała o wszystkim. Umykał jej fakt, że osoby, które nadal noszą miano przyjaciół zasługują na uwagę, na cień zainteresowania. Zapomniała o nich. Kiedy więc dotarła prośba o spotkanie, poczuła się nieswojo. Powinna być przy Niej, zjawić się obok, gdy potrzebowała towarzystwa. Usiąść ramię w ramię i pomilczeć wspólnie, poczekać na lepszy czas, aby rozmawiać o trudach codzienności, o złamanych sercach, zadeptanych oczekiwaniach. O wszystkim, co nie minie, póki rozpamiętują to co dzień. Nie było jej, dlatego dziś nie wahała się. Zarzucając na siebie kurtkę, zatrzasnęła drzwi. Nie mówiła, gdzie idzie, nie mówiła na ile. Musiała wyrwać się z daleka od każdego kto nosił nazwisko Doe. Odkąd przyznała się do ciąży, było jakby lepiej, trochę lżej na barkach, ale nadal potrzebowała oddechu. Chociaż bardzo chciała, nie mogła tego uzyskać opierając się o wybudowaną w niedopowiedzeniach ścianę. Potrzebowała ucieczki, takiej jak teraz. Bez cienia ryzyka, a z szansą na śmiech, na poczucie, że obok miała bratnią duszę. Jedyną taką, której potrzebowała w równym stopniu, co ona jej.
Rozglądała się dyskretnie, błądziła wzrokiem po ludziach zebranych na targu. Było tu ciszej, niż się spodziewała. Spokojniej niż powinno w taki dzień i o takiej porze. Gwar nie wypełniał powietrza tak zaciekle, nie niósł się echem daleko poza miasto. To było smutne, lecz nie chciała się na tym skupiać. Było tu ponuro, a chmury na niebie pogłębiały te odczucie. Powiodła spojrzeniem po otoczeniu, szukając już jednej sylwetki. Znajomej, smukłej i zarazem drobnej. Tej, która zachwycała na arenie, czasami na ulicach, kiedy w głupim zrywie pomysłowości, chciały przyciągnąć spojrzenia. Kiedy we dwie nęciły naiwnych, śmiejąc się cicho. Poczuła lekką tęsknotę za tamtym czasem. Świadoma, że czas grał na jej niekorzyść i już niedługo będzie mogła zapomnieć o swojej sylwetce, smukłej i zmysłowej, jak upierał się Jimmy. Sama nie oceniała tego tak, lecz nigdy się nie kłóciła.
Kącik ust drgnął odrobinę, kiedy zauważyła ją. Siedzącą na beczce, nieco skuloną tak, że łatwo było pominąć ją wśród ludzi. Podeszła powoli, by zatrzymać się tuż obok, opierając się delikatnie biodrem o beczkę.
- Finny.- odezwała się, by zwrócić jej uwagę do końca, wyrwać ją z objęć zamyślenia, które wyraźnie otuliło ją szczelnie.- Gdzie tak uciekłaś myślami? Zabierzesz mnie tam też? – spytała zaraz, wymuszając trochę pogodności we własnym głosie. Cieszyła się na jej widok, co zdradzały ciemne oczy jaśniejące zauważalnie.- Jak się czujesz? Wszystko już dobrze? – spytała zaraz. Pamiętała, że to nie był również i dla dziewczyny łatwy czas, że było źle, że trudno było sobie poradzić. Pęknięte serce bolało okropnie, wiedziała o tym.



bałam się pogryzienia przez chorą na wściekliznę rzeczywistość, strzaskania iluzji, romantyzmu utopionego w ostatnich knutach
Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, młoda mama
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Learn your place in someone's life, so you don't overplay your part
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Targ w Bridgwater - Page 3 F961fe915f4f4f2fdd9729c6daeb5ae421cc53d9
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]25.06.22 0:15
Niepokój narastał, kiedy powinna czuć wdzięczność. Że czas płynie, że dni wciąż zmieniają się w niespokojne noce pełne skotłowanej i przepoconej pościeli, a monotonna w swej niezwykłości rutyna nieco spycha koszmary codzienności na bok. Ale nie potrafiła, nie, kiedy ta nerwowość wdzierała się w duszę, mościła się niczym rozleniwione zwierzę w drobnym ciele, napinające bladą skórę do granic możliwości całym tym chaosem odczuć i nie była w stanie dokładnie określić, w którym momencie wszystko zaczęło się kruszyć, łamać oraz rozbijać. Kalejdoskop emocji, jakie przywlókł ze sobą styczeń, nakładał się wraz z każdym błędem, niepotrzebnym słowem, nieposkromionym lękiem i to naraz mieszało się ze sobą tak długo, aż wreszcie wybuchło, a potem...potem była cisza. Luty oraz marzec były, ale Finnie jakby nie. Zamknęła oczy, dłonie zakryły uszy, usta zacisnęły się w wąską linię, więżąc srebro kłamliwego języka. I nie pamiętała, co było oraz jak było, umysł otuliła mgła, podczas gdy ciało poruszało się wedle wyuczonych nawyków. Podskok, obrót, dłoń z gracją przecinająca powietrze, nie pozwól ognistym językom na żarliwe pocałunki, przewrót, ukłon, uśmiech, podskok, obrót...Nic nie wydawało się realne, gdy tak stąpała pośród oparów niebytu, na który sama się poniekąd skazała. Jak więc mogłaby mieć żal, ni skry złości na ten dojmujący brak kolorowej ptaszyny? Cyrkowa artystka przebudziła się przecież tak niedawno, z tego letargu oraz obojętności, wyrwana z własnego świata poprzez atrament liter zdradzających niepojęte okrucieństwo spowite w pochwalne peany Walczącego Maga. Okazało się ono zarówno kłamstwem, jak i kubłem zimnej wody wylanym na jasną głowę bez krzty zawahania. Wstydziła się, och jak bardzo się wstydziła! Czy nie mówiła, że jest odważna, sprytna oraz że nie wycofa się w chwilach, które były dlań najcięższe? Jones czuła, że zawiodła. Ale czuła. Tak, jak czuła tęsknotę za znajomym śmiechem, rozbawionymi tęczówkami barwy gorzkiej czekolady oraz zrozumieniem, takim bez słów, bez oceniania, bez zbędnej podłości i poczucia, że każdy żywi doń nienawiść. Ucieczka w książki, które nie zaprzątały myśli na zbyt długo, nie wystarczyła, by móc przegnać potrzebę ponownego spotkania - posmakowania na nowo beztroski, nawet jeśli cień wojny skutecznie skrywał pod sobą wszelkie przebłyski słonecznych promieni.
Drga więc delikatnie, acz wciąż zauważalnie, wyrwana z gwiazdy raczą wiedzieć jakiego transu, gdy smukła sylwetka nagle znajduje się w polu widzenia szarych oczu, a dźwięczny głos ściąga ją na ziemię. Finny. Chmurzy się na dwa uderzenia serca. Kiedy ostatnio ją tak nazwano? Czy wtedy, gdy życie, którego nie było, wciąż należało do niej? Finnie. Finny. Dwie różne osobowości, gotowe popełniać identyczne błędy. Jak żałośnie.
- Jest takie miejsce - mówi powoli, spojrzeniem sięgając przed siebie, w dal, gdzieś tam do wonnych traw i czerni potężnych skrzydeł - Gdzie niebo styka się z wodą, a granica między nimi zaciera się tak bardzo, że w pewnym momencie nie wiesz, co jest czego odbiciem - odwraca się w stronę przyjaciółki, przywołując na twarz nikły uśmiech - Myślę, że by ci się tam spodobało - dodaje, nieświadoma, że Skye, jej dom, malował się coraz bardziej idyllicznie we wspomnieniach. Ziemia obiecana, ziemia niemal zapomniana. Nagle sztywnieje, a przecież była gotowa na to pytanie. Jak się czujesz? Pełne wargi rozchylają się, chcąc automatycznie odpowiedzieć, że dobrze. Ale nie lubiła kłamać, nie Eve, z którą mogła trwać w ciszy, ile tylko pragnęła, bez pytań i ponagleń. Chyba jest źle. Tylko nie tak do końca. Miała pracę, a dzięki temu stały przychód - a że nie najwyższy, to była to sprawa czysto drugorzędna - i jedzenie na talerzu zawsze było, ilość do zawrotnych nie należała, jednak było. Posiadała również dach nad głową oraz nie tak mocno połatany koc, jej nieśmiałek nadal domagał się korników, a ubrania wciąż nadawały się do noszenia. Tak też nie mogło być źle. Boję się, to mogłaby powiedzieć, że bała się przyszłości, własnej głupoty, złych spojrzeń, własnego odbicia, wojny. Ale nie tylko ona się bała, Doe z kolei nie zasługiwała na zrzucenie na wąskie barki bolączek tancerki.
- Nie wiem - mówi w końcu szczerze, czubkami butów zderzając się ze sobą - Raczej jest lepiej - dodaje ostrożnie. Zbliżały się jej urodziny, musiała wziąć się w garść, przestać być taka rozlazła, miękka, wrażliwa. Pęknięte serce bolało okropnie, niemniej to w kostkę lodu zaklęte uwierało tylko troszeczkę - Teraz nawet bardziej - bo jesteś, tylko tego nie musi dopowiadać, miast tego zeskakuje z beczki, ręce na bok rozkładając, jakby chciała utrzymać równowagę. Ledwie podeszwy uderzają o ziemię, a na pięcie się odwraca, głęboki ukłon wykonując w stronę cyganki.
- Zatańczymy? - pyta. Na czyichś nerwach, przy melodii wiatru, ze wzrokiem obcych im twarzy. Wtedy ty opowiesz mi co u ciebie, a ja powiem ci sekretów swoich parę.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Bridgwater - Page 3 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]31.01.23 19:40
Dziwny jest ten świat
3 lipca 1958 r.
Noc była pełna strachów. Zbudzone nad ranem oczy łaknęły dalszego snu, ale ten napawał niepokojem. Niejasne wspomnienia przywoływały czerwone światło, czy było postrzępionym fragmentem snu, czy rzeczywiście dobiegało zza okna? Niewypoczęte ciało wydawało się spięte, lekki ból głowy subtelnie stukał w czaszkę ze wszystkich stron. Każda napotkana od rana twarz wydawała się równie zmęczona. Mogły dotrzeć do ciebie pogłoski o krwawym księżycu, który nocą pokazał się na niebie, barwiąc gęste obłoki szkarłatem. Zawieszenie działań wojennych winno przynieść chwilowy oddech, a jednak...

Eve: Nie mogłaś się wyspać ani nawet znaleźć wygodnej pozycji. Coraz mocniej odczuwałaś ciążowe dolegliwości, tej nocy wyjątkowo mocno. Bolały cię plecy, miałaś skurcze łydek, a powietrze zdawało się bardzo duszne. Nad ranem splotłaś dłonie na okrągłym brzuchu i zapadłaś w niespokojny półsen, z którego wyrwało cię ukłucie lęku. Nie pamiętałaś swoich snów, ale zapragnęłaś wtulić się w męża. Nie było go obok. Choć pod kołdrą było ci za gorąco, to w domu panował nieprzyjemny chłód. Napięta skóra na brzuchu swędziała, ale usiłowałaś to ignorować – słyszałaś od dzieciństwa, że swędzenie ciała zwiastowało śmierć członka rodziny, ale z drugiej strony było naturalne w czasie ciąży i zmian w twoim ciele…
Poranek wydawał się posępny, ale dziś był dzień targowy w Bridgwater. Nie było cię stać na wszystkie wystawiane tam towary, ale to okazja, by zaopatrzyć się w zapasy żywności. Dostępność jedzenia bywała nieprzewidywalna, a miałaś na głowie nie tylko obiady dla męża, ale i sama jadłaś już za dwoje i nudziły ci się monotonne produkty w Dolinie Godryka.
Dotarłaś na targ i w pierwszej chwili twoją uwagę przykuł stragan udekorowany białymi i czerwonymi kwiatami. Odwróciłaś wzrok, w twojej kulturze połączenie tych kolorów kojarzyło się z zakrwawionymi trzewiami i było pechowe. Ruszyłaś w stronę straganów, kątem oka widząc małą dziewczynkę uczepioną spódnicy mamy. Dziecko pokazało palcem w twoją stronę (wzdrygnęłaś się odruchowo, nie powinno się pokazywać nikogo palcem, to przynosi pecha), mówiąc coś do mamy, ale kobieta wydawała się rozproszona. Gdybyś przyjrzała się uważniej, dostrzegłabyś, że ma mokre oczy – ale twoją uwagę przykuwały towary na straganach. Widziałaś rzepę, buraki, korzenie chrzanu, usta zwilżyły ci się na myśl o smacznej zupie. Dostrzegałaś też inne stragany, z ciekawszymi, choć droższymi łupami. Błyskotki na jednym z nich szczególnie przyciągały twoją uwagę. Metalowe bransoletki, broszki, lubiłaś te wszystkie świecidełka. Najbardziej wpadł ci w oko poręczny, składany nóż o posrebrzanej rękojeści. Wiedziałaś, że spodobałby się twojemu mężowi i sprawił mu miłą niespodziankę. Przy straganie kręciło się jeszcze kilka osób, dwójka nastolatków i ciemnowłosa kobieta. W przeszłości z łatwością mogłabyś wykorzystać zbiegowisko, zręcznie zwinąć niewielki przedmiot, oddalić się niepostrzeżenie – ale teraz zwracałaś na siebie uwagę dużym brzuchem i nie mogłaś uciekać równie prędko.
Nóż nadal przyciągał do siebie uwagę, lśnił w słońcu, hipnotyzował. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku i…
- Mama!!! – nagle twoją dłoń chwyciła mała dziewczynka, ta, która przed chwilą wskazywała na ciebie palcem. Tym razem nie patrzyła na twoją ciemniejszą karnację i zaokrąglony brzuch z ciekawością, jak wcześniej. W oczach miała łzy, ale spojrzenie miała nieobecne i mgliste, jakby była skołowana. A choć nikt nie mógłby wziąć was za krewne, z jej złotymi włosami i bladą cerą, to nazywała cię mamą z niezbitym przekonaniem.

Kina: W swoich snach dzisiejszej nocy znów byłaś małą dziewczynką, skazaną na łaskę ojca. Śnił ci się, młodszy niż byłby teraz, i silny i bezwzględny jak w dzieciństwie i jak na złość nie mogłaś wybudzić się z koszmaru. Co gorsza, śniła ci się też ona – siostrzyczka, za którą w śnie zaczęłaś tęsknić. Obudziłaś się z cieniem tej wyśnionej nostalgii i rozdrażnieniem, a koszmary pozostawiły cię senną i zmęczoną.
Musiałaś zwlec się z łożka – czekał cię spacer poza granice bariery teleportacyjnej, musiałaś iść do pracy. Miałaś zlecenie by odzyskać srebrny, poręczny nożyk, który twój klient sprzedał do lombardu. Zamiast poczekać, zgodnie z umową, właściciel podobno wystawił go na targu w Bridgewater w zeszłym tygodniu i miał zamiar zrobić to ponownie, czekając na lepsze oferty. Twój klient policzy się ze sprzedawcą sam, ale zależało mu na nożyku, pamiątce rodzinnej. Miałaś go ukraść, zwinąć ze straganu z samego rana, zanim trafi się inny nabywca.
Pomimo wczesnej pory i tego, że targ z kilkoma stoiskami był zaledwie cieniem czasów swojej przedwojennej świetności, przy straganach gromadziło się już dość sporo ludzi. Dostałaś rysopis sprzedawcy – szukając celu, minęłaś kobietę z małym, jasnowłosym dzieckiem. Pokazywało na kogoś palcem i mówiło coś do mamy, ale ty odruchowo zatrzymałaś wzrok na siniaku na kości policzkowej kobiety (który starała się zasłonić włosami, ale bezskutecznie). Na jej szklistych oczach i rękawach zbyt długich na tak ciepłą pogodę, na ciepłym płaszczu (którego nie brałaby przecież z domu, chyba, że zamierzała wyjechać na dłużej) i ciężkiej torbie trzymanej w dłoni. Coś w tej kobiecie przypomniało ci matkę, ale determinacja w jej wzroku była obca. Matka mocniej chwyciła dziecko za rękę i wyminęła cię, ewidentnie się śpiesząc – mowa ciała zdradzała też strach.
Nie miałaś czasu zastanawiać się nad ich losem. Dotarłaś pod stragan, sprzedawca nie znał twojej twarzy, miałaś dziś wtopić się w zwykłą, oglądającą błyskotki klientkę. Nożyk lśnił w słońcu, dostrzegłaś go od razu. Pozostawało tylko czekać na odpowiedni moment. Obok była dwójka nastolatków, do stoiska podeszła też kruczowłosa dziewczyna w widocznej ciąży – mogli ci zagwarantować odpowiednie rozproszenie i…
…obok rozbrzmiał dziecięcy krzyk. Jasnowłosa dziewczynka, którą widziałaś przed chwilą przy przestraszonej kobiecie, stała teraz przy kruczowłosej i nazywała ją matką. Dziecko wydawało się skołowane, coś było tu nie tak – a co gorsza, nie o takie rozproszenie ci chodziło. Bachor stał tuż przy tobie, sięgał ci tylko do bioder, krzykiem zwracając niepotrzebną uwagę na twoje ręce.
Odruchowo uniosłaś głowę, chcąc oszacować okolicę. Wtedy, kilkanaście metrów dalej, między straganami, zobaczyłaś kobietę, która wydawała się być prawdziwą matką dziewczynki. Odgłosy targu zagłuszały jej głos, ale usta poruszały się w krzyku, po policzkach ściekały łzy – ewidentnie szukała zgubionego dziecka, aż nagle… rozejrzała się wkoło z wyraźnym skonfundowaniem, a potem otarła łzy i z pewnym roztrzęsieniem zaczęła się kierować w stronę wyjścia z targu. Wydawała się zapomnieć o całym świecie, ale gdy (jeśli?) otrzeźwieje – ciężko będzie jej odnaleźć córkę.

- Mamo, patrz! – usłyszałyście, gdy dziewczynka zwróciła się do niewłaściwej „matki”. Dziecko pociągnęło Eve za rękę i drugą rączką wskazało w górę. Jeden z nastolatków sięgnął po nożyk, zapłakana kobieta odchodziła w przeciwną stronę, ale wy odruchowo spojrzałyście na niebo…

Na niebie rozgorzała kometa, za którą ciągnął się złocisty warkocz. Przyciągała wzrok w przedziwny sposób, jakby hipnotyzowała samą swoją obecnością na niebie. Jaśniała jak drugie słońce, trwała nieruchomo, a im dłużej oko spoglądało w jej światło, tym większy budziła niepokój. Jakby to światło wnikało gdzieś w umysł, w serce, pozostawiając po sobie trwogę i przerażającą pustkę, której nie sposób było zrozumieć.

Mistrz gry nie kontynuuje rozrywki, ale jest gotów odpowiedzieć na ewentualne wątpliwości. Zakończony wątek należy zgłosić w temacie dziwny jest ten świat; jeżeli współgracz nie pojawi się w wątku lub przestanie pisać w jego trakcie postać oczekująca może zaprosić dowolną inną, która odnajdzie się w sytuacji, w zamian za uciekiniera.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Bridgwater - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]27.02.23 14:08
03.07

And life is so strange it’s true
But so are you


Koszmary przychodziły rzadziej odkąd jej życie na Crimson Street nabrało stałego, stabilnego tempa. I tak nie zwykła sypiać długo, gdy większa część jej pracy odbywała się po zachodzie słońca; a kiedy już padała na tapczan w swoim niewielkim mieszkaniu, była zwykle tak zmęczona, że po przebudzeniu nie pamiętała nic, może tylko poza gorzkim poczuciem złości i niepokoju.
Tym razem mężczyzna, który odwiedził ją w marach był zupełnie wyraźny, nie była w stanie wyrzucić go z pamięci. Ani wtedy, gdy obmyła twarz w zimnej wodzie ani gdy rozgrzała się truchtem na granice bariery Londynu. Wciąż czuła obrzydliwie znajomy lęk i chęć ucieczki, rozmyślając równocześnie o tym co pozostawiła za sobą. Kogo pozostawiła za sobą.
Szlag, nie miała nawet pojęcia, czy ona jeszcze żyje. Pewnie i tak nie chciałaby jej znać; nie po tym jak perfidnie ją porzuciła.
Dobrze, że udało jej się teleportować do Somerset bez rozszczepienia. Była na tyle zmęczona i rozdrażniona, że nie było to tak oczywiste. Nie przepadała za tymi odległymi ziemiami półwyspu, bo mimo pozornego pokoju szlam, zawsze każdy przyglądał ci się tu z uwagą i podejrzliwością, jakbyś w każdej chwili miał wyciągnąć różdżkę i zacząć szastać czarną magią. Ludzie żyli w strachu, w ciągłym oczekiwaniu - zawieszenie broni, tak świeże, raczej tego nie zmieni.
Sama unikała uwagi, musiała więc z tego tytułu związać włosy w dwa warkocze i założyć letnią spódnicę z rodzaju tych, których materiał nie jest prześwitujący i dobrze zasłaniają blade nogi poorane bliznami. Pod zielonkawą bawełną mogła zresztą nosić wysokie, czarne buty ze skóry, które trzymały kostkę dobrze do biegu. Nad sukienką miała mierną koszulencję z krótkimi, bufiastymi rękawkami i perłowym guziczkiem pod szyją. Wyglądała idiotycznie, ale przynajmniej nie wyróżniała się specjalnie w tłumie kobiet odwiedzających stragany.
Miała do wykonania zadanie, niby banalnie proste, a jednak wymagające, gdy przyszło do niego w upalny dzień w Somerset. Najgorzej było z okiem, którego nadal nie miała, musiała chować czarną opaskę pod kapeluszem ze słomki, z szerokim rondem.
Dzisiaj była Dorą, biedną dziewką z półwyspu, może nawet szlamą. Dora miała w ręku wiklinowy koszyk z jajkami i cebulą, które już zdążyła kupić i chciała się jeszcze rozejrzeć po straganie z używanymi drobiazgami, żeby znaleźć prezent dla męża.
Dora z nikim nie rozmawiała i chciała szybko skończyć zakupy, a jednak jej baczne spojrzenie zawiesiło się na dłużej na przechodzącej kobiecie. Paplające dziecko szybko znikło z pierwszego planu, gdy zauważyła siniaka na policzku nieznajomej. Oceniła ją wzrokiem od czubka głowy do stóp, dostrzegając wszystkie charakterystyczne szczegóły odpowiadające przemocy domowej. Zmroziło ją to, sprawiło, że zwolniła, ale tylko na chwilę. Dziecko paplało dalej, a ona usłyszała w uszach inny głos, głos dawno utraconej siostry;
- Mamo, mamo, możemy lizaka w miodzie?
Zmrużyła powieki, odwracając się od słońca.
- Oczywiście, kochanie, zaraz...
- Żadnych lizaków, nie mamy pieniędzy na głupoty.
- ...Oczywiście.
Prychnęła cicho pod nosem i przyspieszyła, żeby znaleźć właściwy stragan. Kiedy mężczyzna ze szkicu w końcu jej się nawinął, przy stoisku stało już kilka osób. Jakieś dzieciaki i ciemnowłosa, śliczna dziewczyna - przynajmniej na tyle, na ile mogła być śliczna, kołysząc się przy chodzie jak toczona beczka.
Zaczęła z zastanowieniem przesuwać palcami po innych bibelotach z piór i korali, kątem oka widząc cały czas połysk nożyka. Musiała tylko trochę poczekać, aż straganiarz zagada się z pozostałymi klientami. Pod cebulą, jajkami i porem miała dość wolnego miejsca na niewielki sztylet.
Ale nagle coś musnęło poły jej spódnicy, rozejrzała się instynktownie, w porę, by usłyszeć krzyk dziewczynki.
To znowu ona.
Jasnowłosy gówniarz wyciągał ręce do nieznajomej ciężarnej, chociaż przecież dopiero co widziała go z inną kobietą. Czyżby próbowała porwać dzieciaka?
Nie obeszło ją to, co najwyżej zirytowało. Teraz w ich kierunku patrzyli wszyscy w okolicy. Sama rozejrzała się, szukając baby w zbyt ciepłym płaszczu i z charakterystycznym sińcem na kości jarzmowej. Nie odeszła wcale daleko, ale stamtąd mogła ich nie słyszeć, na jarmarku były tłumy. Ciężko było powiedzieć, czy szuka małej. Mimo łez, wyglądała jakby chciała zrezygnować.
Coś gorzkiego podeszło jej do gardła, a gdy dziewczynka machnęła palcem do góry instynktownie też zadarła brodę.
Zobaczyła dwa słońca, jedno nieco mniejsze od drugiego i ciągnące za sobą długi warkocz.
Serce zabiło jej szybciej, a nogi jakby osłabły. Podparła się jedną dłonią o blat straganu, odetchnęła głęboko i zwróciła wreszcie uwagę na nastolatka i nożyk w jego dłoni.
Kurwa jego mać.
- Och, przepraszam. - Udała, że zapatrzona w kometę potknęła się o skraj własnej sukienki, wpadając na niego i sprawiając, że nóż wypadł mu z ręki. Równocześnie chłopak wpadł też na dziewczynkę, spychając ją mocno na ciężarną. Nadepnęła na ostrze grubą podeszwą akurat w porę, gdy dziewczynka zaczęła kwilić. - Przepraszam najmocniej, nie widzę dobrze. - Może jednak mogła wykorzystać jakoś przeklętą przepaskę na oku.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]10.03.23 11:25
Ta noc była koszmarem, który trwał za długo, jak na jej gust. Nie mogła spać, nie mogła się ułożyć, nie mogła pozbyć się ogromu bodźców, które dostawała raz za razem, kiedy tylko zamykała znów oczy. Wszystko zdawało się być nie tak, jakby tej jednej nocy jej własny organizm i nienarodzone dziecko postanowiły dać jej popalić. Ciąża była okropna, a przynajmniej od kilkunastu dni. Coraz częściej jedyne o czym marzyła to by już się skończyła, ale przed nią było jeszcze parę długich tygodni, pewnie wcale nie łatwiejszych. Nie spokojny sen nie trwał długo, nie przyniósł odpoczynku, którego chyba naprawdę tym razem potrzebowała. Nie otwierając oczu, przekręciła się na bok, by przytulić do męża i jak zwykle natrafiła dłońmi na pustkę tuż obok. Zimne miejsce, które nie nosiło już nawet odrobiny ciepła czyjejś obecności. Nie czuła rozczarowania, gdy powróciła do równie niewygodnej pozycji i na kilka minut wbiła spojrzenie ciemnych oczu w sufit. Był czas przywyknąć, oswoić się z tym, jak wyglądało większość poranków. Ciche westchnięcie wypełniło powietrze, zanim dźwignęła się z łóżka, by zacząć ten dzień. Musiała dziś wybrać się na targ, kupić trochę jedzenia, by mieć co zjeść, gdy szafki zaczęły świecić pustkami. Coraz częściej martwiło ją, jak to będzie później.
Wchodząc między ludzi na targu, rozglądała się powoli, szukając czegoś ciekawego. Wzrok powędrował ku kwiatom, a delikatny grymas wkradł się na usta, gdy dostrzegła ich barwę. Nie przyjemne połączenie, ale nie jej sprawą było, jeśli komuś takie się podobało. Lubiła kwiaty, ale wolała te polne, te które nie kojarzyły się tak źle. Minęła kolejne osoby, zerkając zaraz ku dziewczynce, która wytykała ją palcem. Przywykła do tego, że zwracano na nią uwagę, że wytykano, jakby samym pojawieniem się w okolicy robiła coś złego. Nie mogła zniknąć, a przynajmniej nie teraz. Przyciągała wzrok zaokrągloną sylwetką, ciemniejszą karnacją, burzą loków, które teraz wyjątkowo były związane ciasno w warkocz.
Lekki błysk nieco z boku przyciągnął spojrzenie ciemnych tęczówek. Bezsprzecznie była sroką, ciągnęło ją do wszystkiego, co błyszczało w słońcu. Dlatego stoisko ze świecidełkami, wręcz wołało, aby podejść i przyjrzeć się temu, co zebrane było w jednym miejscu. Lubiła biżuterię, nawet jeśli nie było to nic wyjątkowego. Pochyliła się na moment ku złotawym bransoletkom, które przypominały jej te, jakie dawniej nosiła. Kilka sztuk na jednym nadgarstku i kilka na drugim. Wydające z siebie charakterystyczny metaliczny dźwięk, kiedy poruszała rękoma w rytm muzyki. Drobny dodatek, niewiele zmieniający, ale naprawdę lubiła je wtedy nosić. Niestety przepadły wśród zgliszczy jak wszystko inne.
Zerknęła na nożyk, odruchowo myśląc o jednej osobie, której mógłby przypaść do gustu. Uniosła wzrok na sprzedawcę, który zajęty był kimś innym. Jeszcze parę miesięcy temu wykorzystałaby okazję, nawet na moment nie zawahałaby się. Chwila rozproszenia, trochę zamętu przy straganie i mogłaby odjeść ze zdobyczą. Dziś nie wydawało się to realne, nie da rady zniknąć w tłumie. Trudno, nawet jeśli dalej coś podskórnie kusiło, aby spróbować. Cofnęła się o krok, dusząc w sobie chęć i brnięcie w przesadne ryzyko. Musiała myśleć już nie tylko o sobie.
Drgnęła nerwowo, czując malutką dłoń, słysząc płaczliwy głos. Spojrzenie powędrowało w dół, momentalnie osiadając na dziecku. Rozchyliła usta, chcąc jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Nie były do siebie ani trochę podobne, a ona nie chciała przyciągać uwagi. Nie więcej niż już mogła.
Zamieszanie przy stoisku zrobiło się na chwilę większe, ale zaraz przestało mieć znaczenie. Czując pociągniecie w dół, zwróciła raz jeszcze uwagę na dziecko. Powędrowała wzrokiem w górę na kometę, wpatrując się w zdumieniu w zjawisko. Przełknęła ślinę, czując rozlewający się po ciele niepokój i słabość, która nastała chwilę później. Co się właśnie działo...
Nie miała okazji zastanowić się nad tym ani momentu dłużej, gdy dziewczynka wpadła na nią.
- Uważajcie.- rzuciła ostro, od razu reagując na przepychanki do których tutaj doszło. Oswobodziła dłoń z dziecięcego uścisku, by zamknąć smukłe palce na przedramieniu kobiety, która stała się sprawcą przepychanki.- Proszę na siebie uważać i przy okazji na wszystkich na około. Może Pani zrobić krzywdę sobie lub komuś.- dodała poważnie, ale już łagodniej.- Może powinna Pani usiąść na chwilę? – spytała jeszcze, bo skoro kobieta potykała się tak łatwo, tak lepiej było dmuchać na zimne.
Odwróciła głowę w kierunku dziecka, wiedząc, że jeszcze mała była tutaj problemem.- Za chwilę poszukamy twojej mamy...- uśmiechnęła się lekko.- Pomoże mi Pani? Była tutaj przed momentem i chyba nie zauważyła, że zgubiła córkę.- wyjaśniła, orientując się, że nie pamiętała za wiele szczegółów względem tamtej kobiety. Bardziej jednak oburzało ją, jak można było zgubić dziecko, jak chociaż przez chwilę można było taką drobinkę spuścić z oczu w tłumie ludzi, którzy dziś byli na targu.



bałam się pogryzienia przez chorą na wściekliznę rzeczywistość, strzaskania iluzji, romantyzmu utopionego w ostatnich knutach
Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, młoda mama
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Learn your place in someone's life, so you don't overplay your part
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Targ w Bridgwater - Page 3 F961fe915f4f4f2fdd9729c6daeb5ae421cc53d9
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]31.03.23 23:43
Nóż był przyjemną uciążliwością pod twardą podeszwą buta, upadł dokładnie tak jak sobie tego życzyła, ostrzem w lewo, tak że mogła mocno przycisnąć go nogą na całej długości i przyglądać się jak skołowany nastolatek nurkuje pod stolikiem. Sprawa nie była jednak rozwiązana, jeszcze nie - siłą rzeczy była unieruchomiona, a podniesienie sztyletu przy tylu ludziach zdawało się niemal niemożliwe. Chyba, że pomogłaby go szukać i wsunęła w boczną kieszonkę buta, stworzoną specjalnie dla tego celu? Szczęśliwie nie miała w niej dziś własnego noża, ten, tym razem, przywiązany był do futerału podwiązki. Plus wyboru spódnicy. Zastanawiała się tak z przygryzioną wargą, gdy ciężarna kobieta rzępoliła jej nad uchem jak irytująca mucha.
Widok czerwonych policzków i szerokich oczu dziecka jedynie Kinę rozdrażnił, przypominając sceny, które nawiedzały ją dziś w snach; a których za żadne skarby nie chciała wspominać. Gdyby tylko mogły już odejść, dzieciak i jego matka.
Na pewno matka?
Cholera, nie miała głowy do tego, by zastanawiać się dzisiaj nad zawiłościami cudzego życia. Nie na tym powinna się skupić.
Proszę na siebie uważać. Może powinna pani usiąść?]
- A może pani powinna zamknąć jadaczkę i zająć się dzieckiem? Jeszcze chwila i to w brzuchu też pani zgubi - odgryzła się, bo nie nawykła do tego, by obca kobieta, dziewczyna właściwie (gdyby nie ten bebech) zwracała się do niej w tak matczyny sposób. Była od niej znacznie starsza, to chyba widać. - Mała, to twoja mama? - zapytała jeszcze raz, dla pewności.
Pulchna buzia zwróciła się w jej stronę, dziecko rozchyliło usta, jakby oszołomione, i raz jeszcze obrzuciło ciężarną długim spojrzeniem.
- Tak - powiedziało wreszcie, a jego warga zaczęła niepokojąco dygotać. - Tak, mamo? - Wyciągnęła rączki z oczekiwaniem.
Kina zmarszczyła nos i wycedziła przez zęby.
- Chyba nie próbowałaś jej tu sprzedać, co? - Wyglądała trochę na jakąś Cygankę czy inną powsinogę. Cholera wie, może dwoje dzieci to już było dla niej za dużo. Nie każdego stać na Rutę. - Mogę na ciebie co najwyżej donieść - skwitowała wreszcie prośbę pomocy. Nie żeby naprawdę zamierzała, była ostatnią osobą, której chciało się fatygować do władz w jakiejkolwiek sprawie, zwłaszcza, że mogliby ją wtedy rozpoznać.
Teraz jej uwagę przykuł nastolatek wyłaniający się pod stolika.
- Panie Brown, nie wiem, gdzie ten nóż się podział. Może któraś z was go zdeptała? - spytał, w pierwszej kolejności Kinę, bo przecież ona nie miała ze sobą bachora. Przyłożyła dłoń do piersi, jakby ją to niezmiernie oczerniało. Właściciel stoiska wyglądał za to na coraz bardziej wkurzonego, ale sądząc po tym, gdzie kierowało się jego spojrzenie, podejrzewał raczej, że to dzieciak miga się od płacenia.
- Poczułabym, gdybym się skaleczyła, prawda? Poczekaj, pomogę - Wykorzystała moment, żeby się schylić, przy kucnięciu zginając tylko jedną nogę, tę, pod którą nie miała nic.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]18.10.23 12:11
Nie chciała pakować się w sam środek zamieszania, wchodzić w tłum ludzi i znaleźć praktycznie na pierwszej linii. Targ w Bridgwater na ogół mimo wielu sprzedawców był spokojny, ale zdecydowanie nie dziś. Z pewnym skołowaniem spoglądała na to wszystko; dziecko wyciągające do niej rączki, zderzenie nieznajomej kobiety i nastolatka. Słowa, które skierowała do kobiety, miały być zwykłą uprzejmością, może delikatnie trącały troską o czyjeś samopoczucie i szybko ich pożałowała. Delikatny grymas wykrzywił usta, a ciemne oczy zmrużyły. Zlustrowała ją pełnym niechęci spojrzeniem, uświadamiając sobie, że przejmowanie się obcymi było bezsensowne. A już zwłaszcza tak głupimi, jak ta kobieta.- Masz jakiś problem ze wzrokiem? Wyglądam na jej matkę? – spytała, a łagodniejszy ton zmienił się w ostry.- Mówisz z własnego doświadczenia? – gdy ta napomknęła o kolejnym dziecku. Ta wymiana zdań stawała się tylko i wyłącznie przepychanką, całkowicie bezsensowną.
Zerknęła na dziecko, kiedy dziewczynka przytaknęła na pytanie. Wcale nie. Nie dało się nie mieć dziecka i później niespodziewanie je mieć w ciągu paru sekund. Nie rozumiała, dlaczego ta mała w ogóle się do niej przyczepiła, czy wśród ludzi nie mogła znaleźć kogoś innego, nawet trochę podobniejszego do siebie. Przykucnęła, by w miarę zrównać się z dziewczynką.
- Ej, przecież nie jestem twoją mamą, ale ta miła pani na pewno pomoże ci ją znaleźć.- uśmiechnęła się łagodnie i delikatnie popchnęła dziecko w kierunku kobiety, która wyraźnie szukała problemów.- No śmiało.- szepnęła, przenosząc wzrok na nieznajomą, gdy dziewczynka podeszła do niej. Dopiero wtedy przyjrzała się sylwetce tej, która podpadła jej chwilę temu. Przekrzywiła nieco głowę, ale nie powiedziała nic, wstając zaraz na równe nogi.
- Nie, ale mogę ciebie.- odparła, ryzykując czy naprawdę złodziejka dostrzegła złodziejkę. Przewróciła oczami, gdy usłyszała groźbę, jaką przez całe dotychczasowe życie wypowiadano w jej kierunku wielokrotnie. Donoszenie na nią, przestawało ją ruszać i nie budziło już tak dużego strachu. Oczywiście wszystko zmieniłoby się, gdyby ktoś naprawdę narobił jej kłopotów, ale póki była to tylko rzucona niedbale groźba, mogła ją zignorować.
Zerknęła krótko na chłopaka, który wyłonił się spod stołu i wyraźnie nie mógł znaleźć zguby. Pokręciła głową i cofnęła się, by pokazać, że nie miała nic wspólnego ze zniknięciem noża. Przeniosła spojrzenie znów na kobietę, która nagle zaoferowała swoją pomoc. Nie mówiła nic, a jedynie przez chwilę obserwowała, co ta robi. Przykucnęła również, bo jeżeli zgubiony nóż miał zacząć wędrować od rąk do rąk, byłaby głupia, nie wykorzystując okazji. Odwróciła głowę, kiedy nagle dziewczynka o której każdy zdawał się na moment zapomnieć, zaniosła się nagle płaczem i uczepiła spódnicy nieznajomej kobiety. Chyba powoli było jej wszystko jedno, kto zostanie jej mamą.
Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, młoda mama
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Learn your place in someone's life, so you don't overplay your part
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Targ w Bridgwater - Page 3 F961fe915f4f4f2fdd9729c6daeb5ae421cc53d9
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Targ w Bridgwater [odnośnik]02.11.23 21:55
Młoda była pyskata, kto by się tego spodziewał. Gdyby spotkała Kinę w innych okolicznościach, tych zwyczajnych - w londyńskim porcie, gdzie szwendała się z towarzystwem, gdzie zamiast cienkich koszulin i spódnic nosiła spodnie i płaszcz ze skóry, pewnie nie byłaby już taka skora do tego, żeby się jej odgryzać. Nie byłaby taka skora, gdyby przyszpiliła ją do ściany i przyłożyła jej nóż do gardła. Gdyby zsunęła opaskę i pozwoliła jej spojrzeć wprost w twarz, która teraz - wreszcie - była pewnie tak obrzydliwa jak jej wnętrze.
Ale dzisiaj nie była Kiną Huxley, dzisiaj była Dorą z targu, miała dwa warkocze, koszyk z cebulą i wszelkie powody do tego, żeby opuścić ten targ jak najszybciej. Miała przecież męża i mogła mieć dzieci. Tak, to była dobra wymówka.
- Tak, mam. Chyba widać - odcięła się jadowicie, znacznie chłodniej niż powinna to była zrobić Dora. Bezczelność gówniary przekraczała wszelkie granice. Zdążyła już częściowo przyzwyczaić się do przepaski na oku, do ograniczonego pola widzenia, ale nie znaczyło to, że nadal nie napawało ją to wściekłością. Na końcu języka miała ofertę; Może też chcesz mieć problemy ze wzrokiem? Była najemniczką, potrafiła śledzić bezszelestnie. To byłoby piekielnie proste podążyć za nią kiedy wyjdzie z targu, dorwać gdzieś w cichym miejscu i wyciąć jej oko, dla zasady. Musiała sobie przypomnieć, że nie jest tak okrutna jak Vale, że atakuje ludzi tylko wtedy, kiedy przynosi to zysk, a ta lafirynda nie wygląda na kogoś kto pachnie złotem. Pewnie by się zresztą zrzygała, ona albo Kina, musząc słuchać wycia ciężarnej. I jej bachora. - Moje dzieci są bezpieczne w domu. Nie ciągam ich ze sobą na zatłoczone targi i nie zostawiam potem na pastwę obcych - odcięła się, a kącik ust drgnął jej w hamowanym uśmiechu podłości.
Palące słońce zdawało się nawet bardziej dotkliwe, kiedy na niebie towarzyszyła mu kometa; była już cała spocona, męczył ją gwar i zaduch Bridgwater. Uniosła brew, kiedy nieznajoma miała czelność posłać dziecko w jej stronę. Spojrzała na dziewczynkę, prawie sięgającą jej pasa i poczuła jak zaciska jej się gardło. Bo miała już łzy w oczach. A Kina nienawidziła płaczących dzieci.
- Przestań sobie pogrywać z dzieckiem, ty cholerna degeneratko. Porwałaś je, przyznaj się. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś jakaś szemrana - podparła ramiona na biodrach, umyślnie podnosząc głos, żeby zwrócić na nią uwagę tragarza i chłopca. Nastolatek nie wyglądał co prawda na chętnego do oskarżania młodej i ładnej dziewczyny, ale tragarz zmarszczył brwi, zerkając przelotnie na brzuch czarownicy.
- Nie chcemy problemów - burknął.
Na zawoalowaną groźbę zaledwie parsknęła - o co niby chciała ją oskarżyć? - a potem kucnęła, kładąc koszyk z warzywami koło swojej nogi i nachylając na tyle, żeby łatwiej było jej niepostrzeżenie wysunąć ostrze spod podeszwy i włożyć do doszytej skrytki w bucie.
Tyle że nie zdążyła, bo do jej spódnicy i pleców przykleiło się nagle dziecko, chwytając ją z zaskoczenia, mocno i wyjąc przy tym przenikliwie, tak że przez cały kręgosłup przeszedł ją dreszcz. Zacisnęła zęby na wyschniętej wardze i zareagowała instynktownie, odpychając dziecko mocno od siebie, aż upadło na kamienie, rozbiło sobie na nich łokcie i zaczęło płakać jeszcze głośniej.
- Cholera. Mówiłam, że źle widzę - wycedziła przez zęby, ale prawda była inna. Kumulacja koszmarów z dzisiejszej nocy, nieświadomej tęsknoty za siostrą, złości i stresu sprawiła, że dziewczęcy płacz wzbudził w niej atak paniki. Siostrzyczka w domu płakała tak samo i Kina zrozumiała nagle, że oddycha zbyt szybko i z ledwością powstrzymuje się przed ucieczką. Podniosła się z powrotem na nogi, ignorując sztylet, którego nie udało jej się schować. - Znalazłam - syknęła do chłopca, zapominając na moment o tym, ile złota mogłaby za niego dostać. Zresztą. Znajdzie go później. Prześledzi chłopaka, okradnie go, zaatakuje jeśli będzie trzeba.
Dziewczynka płakała dalej, jeszcze bardziej rozpaczliwie i rzewnie niż wcześniej. Kina spojrzała na nią z niesmakiem, z niepokojem.
Gdzie do cholery podziewała się tamta kobieta?


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Targ w Bridgwater
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach