Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Kornwalia
Opuszczona wieża
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Opuszczona wieża
Ta dziwna konstrukcja wyrasta spomiędzy fal spokojnego jeziora w północnej części Kornwalii, stojąca na okrągłym wzniesieniu może przypominać miniaturową twierdzę. Kamień od wielu lat porasta mech, natomiast otaczająca wieżę aura sprawia, że wędrujących po borach mugoli przeszywają dreszcze niesprecyzowanego niepokoju. Właścicielem tego miejsca w dawnych wiekach był alchemik, którego imienia nie zapisały karty historii; był samotnikiem pracującym nad miksturami mającymi za zadanie przepędzać ciemne moce, lecz eksperymenty obróciły się przeciwko niemu. Z ciała pozostał ledwie proch, a laboratorium znajdujące się pod ziemią, w piwnicach, obróciło się w ruinę. Od czasu ów nieszczęśliwego wypadku wieża pozostała niezamieszkana i niezagospodarowana.
23.XII
Minęły ponad dwa miesiące od ich przypadkowego spotkania w barze. Od tamtej pory cały czas była w jego głowie. Wspominał jej uśmiech, jej piękne oczy. Niezmiernie się cieszył, że jego sowie udało się ją odnaleźć i nawiązali kontakt listowny. Starał się pisywać do niej systematycznie, jednak czasami wypadały mu inne sprawy, które na chwilę odwracały jego uwagę. Bardzo się zmartwił kiedy otrzymał od niej list, w którym pisała mu, że uległa wypadkowi. Serce waliło mu jak młot, a ręce się trzęsły kiedy to czytał. Już wtedy miał ochotę ją odnaleźć i porwać w swoje ramiona, ukryć przed światem.
Dotarło do niego, że to czuje jest prawdziwe. Dodawało mu to uczucie mocy, odstraszało koszmary i przeganiało mroczne myśli, które kotłowały się w jego głowie dość często. Treści listów od niej jeszcze bardziej utwierdziły go w tym, że nie jest z tym uczuciem sam. Jego podejście nie zmieniło się również po spotkaniu z pewnym jegomościem, który starał mu się przemówić do rozsądku, że taka relacja, jaka między nimi się tworzyła, w ogóle nie powinna mieć miejsca. Nie miało to dla niego żadnego znaczenia. W poprzednim życiu kierował się zawsze rozsądkiem i jak na tym wyszedł? To życie będzie inne, tak sobie obiecał i miał zamiar się tego trzymać.
Gdy dostał od niej wiadomość, że w końcu mogą się spotkać o mało co nie wyskoczył z butów. I tak też, tego grudniowego wieczoru, kiedy niebo było usłane gwiazdami, ziemia białym puchem, a powietrz trochę szczypało w poliki, pojawił się pod Opuszczoną Wieżą gdzieś w puszczy znajdującej się na terenach Kornwalii. Cieszył się na to spotkanie jak dziecko, chciał ją już zobaczyć i po prostu przytulić, nie przejmując się totalnie żadnymi konwenansami czy zasadami.
Stał oparty o jeden w kilku murków w okolicach wieży. Ubrany w ocieplaną od wewnątrz, skórzaną, czarną kurtkę z podniesiony kołnierzem o dziwo nie marzł. Na nogach miał ciemne spodnie, a na stopach zimowe buty, które gdzieś znalazł w domu. O dziwo brak czapki czy rękawic w ogóle mu nie doskwierała. Dłonie wsadził w kieszenie kurtki i rozglądał się w oczekiwaniu na Prudence.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence lubiła miejsca, jak to. Oddalone od ludzi, schowane pośród niczego, można było mieć wrażenie, że na moment znajdowało się w innym świecie. Do tego było blisko domu, a zatem powinno być tu bezpiecznie. Po ostatniej eskapadzie był to dla niej dosyć istotny argument przy wyborze miejsca spotkania z Gabrielem. Dla własnego komfortu psychicznego wolała trzymać się domu. To co ją spotkało spowodowało, że nieco się bała, jak dotąd wojna w końcu nie dotknęła jej bezpośrednio, przynajmniej nie aż tak.
Zbliżały się święta. Zima na dobre rozgościła się na świecie. Minął już ponad miesiąc od czasu kiedy zaatakował ją olbrzym. Rany się zagoiły, jednak dusza nadal była nieco rozdarta. Dawno nigdzie nie wychodziła, z początku z powodu stanu zdrowia, z czasem jednak jakby coś innego ją powstrzymywało. Korespondowała z Tonksem od czasu ich ostatniego spotkania w barze. Tak jak obiecał - odnalazł ją, napisał do niej i nie dał o sobie zapomnieć. Oczekiwała jego listów każdego dnia. Rozpalił w niej ogień, który zgasł. Jej oczy ponownie zaczęły błyszczeć, a uśmiech pojawiał się na jej twarzy każdego dnia.
Dopiero po czasie zrozumiała, czym jest to spowodowane. To musiało być to, jeszcze nigdy się tak nie czuła, słyszała o tym z opowieści. Jej myśli ciągle wędrowały ku jego osobie. Niczym obsesja.. nawet nie spodziewała się, że kiedyś ją to zaatakuje.
Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Wszak minęło już tyle czasu. Nie spała niemalże całą noc przed tym spotkaniem, zdecydowanie się denerwowała, wszak większość deklaracji padła poprzez korespondencję. Zastanawiała się, jak się zachowa, jak ją zobaczy. Czuła uścisk na żołądku na samą myśl o tym, że znajdzie się w jego towarzystwie. Nie szykowała się jakoś specjalnie, no poza tym, że ubrała na siebie suknię, plisowaną, nieco za kolano w kolorze niebieskim. Ostatnio raczej trzymała się czerni, uważała jednak, że dzisiaj może sobie pozwolić na kolor. Włosy miała rozpuszczone- jak zawsze, przyjemność sprawiał jej wiatr, który je czesał. Na wierzch ubrała gruby, czarny, wełniany płaszcz, nie chciała bowiem spędzić kolejnego tygodnia w łóżku.
Wymknęła się pod wieczór z Puddlemere. Tuż za domem naciągnęła na głowę kaptur - nie chciała rzucać się w oczy. Prue lubiła zimę, wieczorne spacery, szron skrzypiący pod butami. Miało to swój urok. Kierowała się powolnym krokiem w stronę miejsca spotkania. Nie do końca wiedziała, jak powinna się zachować, nie przeszkadzało jej to jednak w niczym - liczyło się tylko to, że go zobaczy. Dostrzegła jego sylwetkę opartą o murek. Obserwowała go przez chwilę, po czym zbliżyła się do niego. - Witaj.- głos jej zadrżał, zdecydowanie nad nim nie panowała. Uniosła głowę i wpatrywała się w niego przez chwilę, na jej twarzy pojawił się uśmiech, widać jednak było, że nieco się denerwuje tym spotkaniem.
Zbliżały się święta. Zima na dobre rozgościła się na świecie. Minął już ponad miesiąc od czasu kiedy zaatakował ją olbrzym. Rany się zagoiły, jednak dusza nadal była nieco rozdarta. Dawno nigdzie nie wychodziła, z początku z powodu stanu zdrowia, z czasem jednak jakby coś innego ją powstrzymywało. Korespondowała z Tonksem od czasu ich ostatniego spotkania w barze. Tak jak obiecał - odnalazł ją, napisał do niej i nie dał o sobie zapomnieć. Oczekiwała jego listów każdego dnia. Rozpalił w niej ogień, który zgasł. Jej oczy ponownie zaczęły błyszczeć, a uśmiech pojawiał się na jej twarzy każdego dnia.
Dopiero po czasie zrozumiała, czym jest to spowodowane. To musiało być to, jeszcze nigdy się tak nie czuła, słyszała o tym z opowieści. Jej myśli ciągle wędrowały ku jego osobie. Niczym obsesja.. nawet nie spodziewała się, że kiedyś ją to zaatakuje.
Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Wszak minęło już tyle czasu. Nie spała niemalże całą noc przed tym spotkaniem, zdecydowanie się denerwowała, wszak większość deklaracji padła poprzez korespondencję. Zastanawiała się, jak się zachowa, jak ją zobaczy. Czuła uścisk na żołądku na samą myśl o tym, że znajdzie się w jego towarzystwie. Nie szykowała się jakoś specjalnie, no poza tym, że ubrała na siebie suknię, plisowaną, nieco za kolano w kolorze niebieskim. Ostatnio raczej trzymała się czerni, uważała jednak, że dzisiaj może sobie pozwolić na kolor. Włosy miała rozpuszczone- jak zawsze, przyjemność sprawiał jej wiatr, który je czesał. Na wierzch ubrała gruby, czarny, wełniany płaszcz, nie chciała bowiem spędzić kolejnego tygodnia w łóżku.
Wymknęła się pod wieczór z Puddlemere. Tuż za domem naciągnęła na głowę kaptur - nie chciała rzucać się w oczy. Prue lubiła zimę, wieczorne spacery, szron skrzypiący pod butami. Miało to swój urok. Kierowała się powolnym krokiem w stronę miejsca spotkania. Nie do końca wiedziała, jak powinna się zachować, nie przeszkadzało jej to jednak w niczym - liczyło się tylko to, że go zobaczy. Dostrzegła jego sylwetkę opartą o murek. Obserwowała go przez chwilę, po czym zbliżyła się do niego. - Witaj.- głos jej zadrżał, zdecydowanie nad nim nie panowała. Uniosła głowę i wpatrywała się w niego przez chwilę, na jej twarzy pojawił się uśmiech, widać jednak było, że nieco się denerwuje tym spotkaniem.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeważnie zawsze słyszał kiedy ktoś się zbliżał. Zwłaszcza w takim otoczeniu jak to. Śnieg skrzypiał przecież pod butami, w lesie panowała cisza, więc wszystko było słychać. Tym razem jednak jego myśli wariowały i nie był w stanie się skupić. Czekał na nią, nie mogąc się jednocześnie doczekać. Tak bardzo chciał ją już zobaczyć. To wszystko co do tej pory pisał jej w listach było prawdą. Nie była mu obojętna w żadnym stopniu i nic nie zmieniło się po rozmowie z jej kuzynem, jak się okazało. Gabriel nie przejmował się tymi wszystkimi zasadami, to był problem szlachty. Nie zmieniało to jednak faktu, że Prudence pochodziła z rodziny szlacheckiej i chciał znać jej zdanie. Nie miał jej w żadnym wypadku za złe, że mu o tym nie powiedziała. Zdawał sobie doskonale sprawę, że jako członkini rodziny występującej jawnie przeciwko aktualnie rządzącym władzom na pewno musiała żyć w ciągłym strachu, a jeśli nawet nie strachu to na pewno musiała cały czas uważać. On sam przecież nie zdradził jej swojego nazwiska. Jego siostra była poszukiwana, on oficjalnie nie żył...oboje mieli zdecydowanie bardzo skomplikowaną sytuację rodzinną...i nie tylko. No właśnie i tu pojawiał się kolejny temat, który musiał dzisiaj z nią poruszyć. Chciał i musiał jej powiedzieć prawdę o sobie. Chciał by zdawała sobie sprawę z tego co mu się przydarzyło. Miał tylko nadzieję, że jej tym nie przestraszy...że się przez to od niego nie oddali.
Kiedy przyszła akurat wpatrywał się w niebo, pozwalając by delikatny wietrzyk owiewał jego twarz, a mróz lekko szczypał w policzki. Słysząc jej głos od razu go rozpoznał, wyprostował się i spojrzał w jej kierunku.
- Prudence - powiedział uśmiechając się na jej widok, po czym odepchnął się od murka. - Brak mi słów by wyrazić radość jaką teraz czuje, że cię widzę. - dodał po chwili i podszedł do niej.
Nie miał zamiaru się niczym przejmować. Po prostu stanął przy niej, bardzo blisko, po czym, tak jak zapowiedział jej to nie raz w swoich listach, przytulił ją. Zrobił to delikatnie, jakby była jego największym skarbem, czymś tak delikatnym, że mogłaby mu się rozpaść w rękach, ale jednocześnie na tyle pewnie by dać jej do zrozumienia, że tęsknił, że się o nią troszczy i jest mu droga. Znów był blisko niej, znów ją widział i to było dla niego w tym momencie najważniejsze. Ukrył ją w swoich ramionach, schował ja przed światem.
Kiedy przyszła akurat wpatrywał się w niebo, pozwalając by delikatny wietrzyk owiewał jego twarz, a mróz lekko szczypał w policzki. Słysząc jej głos od razu go rozpoznał, wyprostował się i spojrzał w jej kierunku.
- Prudence - powiedział uśmiechając się na jej widok, po czym odepchnął się od murka. - Brak mi słów by wyrazić radość jaką teraz czuje, że cię widzę. - dodał po chwili i podszedł do niej.
Nie miał zamiaru się niczym przejmować. Po prostu stanął przy niej, bardzo blisko, po czym, tak jak zapowiedział jej to nie raz w swoich listach, przytulił ją. Zrobił to delikatnie, jakby była jego największym skarbem, czymś tak delikatnym, że mogłaby mu się rozpaść w rękach, ale jednocześnie na tyle pewnie by dać jej do zrozumienia, że tęsknił, że się o nią troszczy i jest mu droga. Znów był blisko niej, znów ją widział i to było dla niego w tym momencie najważniejsze. Ukrył ją w swoich ramionach, schował ja przed światem.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czekała na ten moment. Denerwowała się, nie wiedziała czego się spodziewać. W końcu minęło tyle czasu od ich ostatniego spotkania. Listy.. Dodawały jej skrzydeł, jednak wiadomo, jak to jest przy spotkaniu, zawsze mogło się coś zmienić. Najwyraźniej jej obawy były zupełnie bezpodstawne, pojawił się tutaj i na nią czekał. - Również ogromnie się cieszę z naszego spotkania, trochę już minęło.. Listy nie do końca są w stanie zastąpić momenty jak te, gdy jesteś obok. - pierwszy raz zdarzyło jej się dzielić tym, co myślała na głos.. I w sumie nie było to wcale takie straszne, jak jej się wydawało.
Nie musiała długo czekać, ledwie po chwili znalazła się w jego ramionach. Wtedy całe zdenerwowanie, które ją wypełniało zniknęło. Odeszło gdzieś daleko. Czuła się bezpiecznie, nie liczyło się nic więcej, tylko to, że byli tu teraz razem.
Miała mu tak wiele do powiedzenia. Bała się, że gdy usłyszy prawdę zmieni zdanie o jej osobie. W końcu szlachta była różnie odbierana. Jej ród był dosyć specyficzny, mimo wszystko byli szlachcicami. Nie chciała dłużej pomijać tego tematu, chyba był to odpowiedni moment, by podzielić się tymi informacjami. W końcu wiedziała, że nie chce jej zrobić krzywdy, mogła być pewna, że nic jej nie grozi z jego strony. Liczyła w głębi duszy, że to nic nie zmieni.
Przepadła w jego ramionach. Nie chciała ich opuszczać, brakowało jej tej bliskości. Uczucia, które ją wypełniały, choć zupełnie obce były dla niej jasne. Gabriel skradł jej serce. Zupełnie przypadkowo, niespodziewanie, a ona nie miała zamiaru z tym walczyć. - Czekałam na to z utęsknieniem. - rzekła i uniosła głowę, aby spojrzeć w jego oczy. Wzięła głęboki oddech, musiała wyrzucić z siebie to, co leżało jej na sercu. - Muszę Ci coś powiedzieć, mam nadzieję, że nie będziesz zły.. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie jestem w stanie dłużej tego przed Tobą ukrywać. Nazywam się Macmillan, nie chciałam tak długo zwlekać, liczę na to, że nic to nie zmienia.. - spoglądała na niego oczekując reakcji. Nieco się bała, jednak cieszyła się, że miała to już za sobą.
Nie musiała długo czekać, ledwie po chwili znalazła się w jego ramionach. Wtedy całe zdenerwowanie, które ją wypełniało zniknęło. Odeszło gdzieś daleko. Czuła się bezpiecznie, nie liczyło się nic więcej, tylko to, że byli tu teraz razem.
Miała mu tak wiele do powiedzenia. Bała się, że gdy usłyszy prawdę zmieni zdanie o jej osobie. W końcu szlachta była różnie odbierana. Jej ród był dosyć specyficzny, mimo wszystko byli szlachcicami. Nie chciała dłużej pomijać tego tematu, chyba był to odpowiedni moment, by podzielić się tymi informacjami. W końcu wiedziała, że nie chce jej zrobić krzywdy, mogła być pewna, że nic jej nie grozi z jego strony. Liczyła w głębi duszy, że to nic nie zmieni.
Przepadła w jego ramionach. Nie chciała ich opuszczać, brakowało jej tej bliskości. Uczucia, które ją wypełniały, choć zupełnie obce były dla niej jasne. Gabriel skradł jej serce. Zupełnie przypadkowo, niespodziewanie, a ona nie miała zamiaru z tym walczyć. - Czekałam na to z utęsknieniem. - rzekła i uniosła głowę, aby spojrzeć w jego oczy. Wzięła głęboki oddech, musiała wyrzucić z siebie to, co leżało jej na sercu. - Muszę Ci coś powiedzieć, mam nadzieję, że nie będziesz zły.. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie jestem w stanie dłużej tego przed Tobą ukrywać. Nazywam się Macmillan, nie chciałam tak długo zwlekać, liczę na to, że nic to nie zmienia.. - spoglądała na niego oczekując reakcji. Nieco się bała, jednak cieszyła się, że miała to już za sobą.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kiedy miał ją blisko siebie nic innego nie miało dla niego znaczenia. Czekał na ten moment od dłuższego czasu i choć kontakt listowny sprawiał mu radość, nic nie było w stanie się równać z tym, że teraz byli tu razem. Słysząc jej słowa uśmiech wpłynął a jego usta. Czyli ona również czekała na ten moment. Utwierdziła go teraz w tym, że słowa, które oboje przelewali na papier, nie były tylko dla picu. Oboje coś czuli, coś co było silne i przede wszystkim prawdziwe.
- Ja również. - przytaknął na jej słowa patrząc w jej niebieskie oczy.
Kiedy zaczęła mówić, zamilkł. Dał jej na spokojnie skończyć. Domyślał się, że się denerwowała, on również. Też chciał jej powiedzieć coś ważne i miał naprawdę nadzieję, że to jej do niego nie zniechęci.
- To nic nie zmienia z mojej strony. - odparł w końcu nie chcąc jej trzymać zbyt długo w niepewności - Wiem dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć i doskonale to rozumiem. Bezpieczeństwo jest bardzo ważne, zwłaszcza w rodzinie. - uśmiechnął się łagodnie, po czym delikatnie zgarnął jej z twarzy blond kosmyk - Plus...twój kuzyn, a mój znajomy przechwycił jeden z moich listów i zaprosił mnie na spotkanie. Jakież było jego zdziwienie kiedy mnie zobaczył...chyba się nie spodziewał. - odparł i mimowolnie zaśmiał się cicho - Nie złość się na Anthony'ego...chciał dobrze, ale nie koniecznie mu to wyszło. Nie ważne jak bardzo chciał mnie zniechęcić do dalszej korespondencji i spotykania z tobą, jego próby spełzły na niczym. - puścił jej oczko nadal uśmiechając się łagodnie.
Spodziewał się, że mimo wszystko Prudence pewnie będzie się gniewać na kuzyna. Wydawało mu się, że zna ją już na tyle by móc dojść do takiego wniosku. Była kobietą niezależną, która wiedziała czego chce w życiu. Antek na pewno miał z tego powodu urwanie głowy w domu.
- Ja również muszę powiedzieć ci coś co przed tobą ukrywałem...nie jest to rzecz, o której opowiadam każdemu. Między innymi wyjaśni ci to skąd znam twojego kuzyna... - powiedział patrząc jej w oczy ze spokojem, ale wewnątrz aż cały się trząsł. - Moje nazwisko to Tonks, mój brat jest aurorem, moja siostra jest poszukiwana listem gończym. Wszyscy we troje należeliśmy do Zakonu Feniska... moje rodzeństwo nadal są jego czynnymi członkami...ja również byłem...do feralnego dnia w marcu kiedy wraz z przyjaciele napotkaliśmy na swojej drodze dwóch zwolenników Voldemorta... doszło do pojedynku, podczas którego... - zamilkł na moment nie wiedząc jak jej to przekazać, w końcu wziął głęboki wdech - ...zginąłem. Zostałem trafiony śmiertelnym zaklęciem...nie wiem ile czasu byłem martwy, ale dzięki staraniom mojej siostry i innych członków Zakonu, również twojego kuzyna właśnie, przywrócili mnie do życia. - na razie zatrzymał się w swojej opowieści i patrzył na nią uważnie, czekając na jej reakcję.
- Ja również. - przytaknął na jej słowa patrząc w jej niebieskie oczy.
Kiedy zaczęła mówić, zamilkł. Dał jej na spokojnie skończyć. Domyślał się, że się denerwowała, on również. Też chciał jej powiedzieć coś ważne i miał naprawdę nadzieję, że to jej do niego nie zniechęci.
- To nic nie zmienia z mojej strony. - odparł w końcu nie chcąc jej trzymać zbyt długo w niepewności - Wiem dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć i doskonale to rozumiem. Bezpieczeństwo jest bardzo ważne, zwłaszcza w rodzinie. - uśmiechnął się łagodnie, po czym delikatnie zgarnął jej z twarzy blond kosmyk - Plus...twój kuzyn, a mój znajomy przechwycił jeden z moich listów i zaprosił mnie na spotkanie. Jakież było jego zdziwienie kiedy mnie zobaczył...chyba się nie spodziewał. - odparł i mimowolnie zaśmiał się cicho - Nie złość się na Anthony'ego...chciał dobrze, ale nie koniecznie mu to wyszło. Nie ważne jak bardzo chciał mnie zniechęcić do dalszej korespondencji i spotykania z tobą, jego próby spełzły na niczym. - puścił jej oczko nadal uśmiechając się łagodnie.
Spodziewał się, że mimo wszystko Prudence pewnie będzie się gniewać na kuzyna. Wydawało mu się, że zna ją już na tyle by móc dojść do takiego wniosku. Była kobietą niezależną, która wiedziała czego chce w życiu. Antek na pewno miał z tego powodu urwanie głowy w domu.
- Ja również muszę powiedzieć ci coś co przed tobą ukrywałem...nie jest to rzecz, o której opowiadam każdemu. Między innymi wyjaśni ci to skąd znam twojego kuzyna... - powiedział patrząc jej w oczy ze spokojem, ale wewnątrz aż cały się trząsł. - Moje nazwisko to Tonks, mój brat jest aurorem, moja siostra jest poszukiwana listem gończym. Wszyscy we troje należeliśmy do Zakonu Feniska... moje rodzeństwo nadal są jego czynnymi członkami...ja również byłem...do feralnego dnia w marcu kiedy wraz z przyjaciele napotkaliśmy na swojej drodze dwóch zwolenników Voldemorta... doszło do pojedynku, podczas którego... - zamilkł na moment nie wiedząc jak jej to przekazać, w końcu wziął głęboki wdech - ...zginąłem. Zostałem trafiony śmiertelnym zaklęciem...nie wiem ile czasu byłem martwy, ale dzięki staraniom mojej siostry i innych członków Zakonu, również twojego kuzyna właśnie, przywrócili mnie do życia. - na razie zatrzymał się w swojej opowieści i patrzył na nią uważnie, czekając na jej reakcję.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Miała wrażenie, że z upływającymi latami zmieniało się podejście do wszystkiego. Dawniej pewnie bardziej by się zastanawiała, czy ta relacja ma jakiekolwiek sens. Czy wypada składać deklaracje po tak krótkim czasie znajomości. Wszak poznali się stosunkowo niedawno. Jej podejście się zmieniło, ostatnio dostrzegła jakie życie jest kruche i że nie ma sensu marnować czasu, który pozostał. Niewiadomo w końcu, kiedy nadejdzie koniec, po co więc przejmować się konwenansami, zamartwiać się tym, czy coś wypada?
Kamień spadł jej z serca, kiedy się odezwał. Czyli nie przeszkadzało mu to, mogła przestać się martwić, szczerość się opłaciła. Teraz wszystko powinno być prostsze. - Jestem wdzięczna za wyrozumiałość. Naprawdę przepraszam, że dopiero teraz Ci to mówię. - Kiedy ponownie się odezwał.. Zamarła. Co zrobił Anthony? W jej oczach pojawił się błysk, widać było, że się zdenerwowała. - Jak on śmie, chyba już do reszty mu odbiło. Czyta korespondencję do mnie? - odsunęła się od mężczyzny. Najchętniej w tym momencie skonfrontowałaby się z kuzynem. Przekroczył już wszelkie granice w tej swojej obsesji na punkcie jej bezpieczeństwa. Jeśli tylko go dzisiaj spotka.. Nie będzie za siebie ręczyć, przesadził, nie zamierzała przemilczeć tej sprawy. Święta zapowiadały się zaprawdę bardzo przyjemnie..- On zawsze chce dobrze, ciekawe tylko dla kogo! - dopiero po chwili do niej dotarło, że Gabriel się z nim spotkał. Ona o niczym nie wiedziała.. Westchnęła ciężko. - Znacie się? - mogła się tego spodziewać, Anthony miał kontakty wśród różnych czarodziejów. W tej sytuacji mogło to być jednak dla niej korzystne.
Słuchała uważnie tego, co miał jej do powiedzenia. Siostra poszukiwana listem gończym.. Czyżby była to Justine? Spróbowała znaleźć w nich jakieś podobieństwo, i w sumie nawet jej się to udawało. Dalsza część opowieści jednak nieco bardziej ją przeraziła. Przyglądała mu się uważnie, nie do końca wiedziała, co powinna powiedzieć. Dostał śmiertelnym zaklęciem, umarł, powrócił do życia? Było to dosyć sporo jak na jedną osobę. - Jak sobie z tym radzisz? Jak to jest właściwie możliwe? - widać niewiele jeszcze o tym świecie wiedziała. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jakie to uczucie przeżyć własną śmierć. Być po drugiej stronie i wrócić, dostać od losu kolejną szansę. Musiało to mieć ogromny wpływ na jego psychikę, wolała nie wiedzieć nawet jak te wydarzenia go zmieniły. Nie do końca mogła to pojąć. - Tak wiele przeżyłeś.. - odparła spoglądając na niego. Zbliżyła się ponownie do mężczyzny i złapała jego dłoń. Chciała, żeby wiedział, iż docenia jego szczerość i zaufanie. - Długo Cię nie było? Anthony nie chwalił mi się nigdy, czym zajmuje się poza domem. Nie zdawałam sobie sprawy.. - zastanawiało ją, jak to właściwie jest możliwe. Nie dało się zaprzeczyć, że Tonks stał tuż przed nią zupełnie żywy.
Kamień spadł jej z serca, kiedy się odezwał. Czyli nie przeszkadzało mu to, mogła przestać się martwić, szczerość się opłaciła. Teraz wszystko powinno być prostsze. - Jestem wdzięczna za wyrozumiałość. Naprawdę przepraszam, że dopiero teraz Ci to mówię. - Kiedy ponownie się odezwał.. Zamarła. Co zrobił Anthony? W jej oczach pojawił się błysk, widać było, że się zdenerwowała. - Jak on śmie, chyba już do reszty mu odbiło. Czyta korespondencję do mnie? - odsunęła się od mężczyzny. Najchętniej w tym momencie skonfrontowałaby się z kuzynem. Przekroczył już wszelkie granice w tej swojej obsesji na punkcie jej bezpieczeństwa. Jeśli tylko go dzisiaj spotka.. Nie będzie za siebie ręczyć, przesadził, nie zamierzała przemilczeć tej sprawy. Święta zapowiadały się zaprawdę bardzo przyjemnie..- On zawsze chce dobrze, ciekawe tylko dla kogo! - dopiero po chwili do niej dotarło, że Gabriel się z nim spotkał. Ona o niczym nie wiedziała.. Westchnęła ciężko. - Znacie się? - mogła się tego spodziewać, Anthony miał kontakty wśród różnych czarodziejów. W tej sytuacji mogło to być jednak dla niej korzystne.
Słuchała uważnie tego, co miał jej do powiedzenia. Siostra poszukiwana listem gończym.. Czyżby była to Justine? Spróbowała znaleźć w nich jakieś podobieństwo, i w sumie nawet jej się to udawało. Dalsza część opowieści jednak nieco bardziej ją przeraziła. Przyglądała mu się uważnie, nie do końca wiedziała, co powinna powiedzieć. Dostał śmiertelnym zaklęciem, umarł, powrócił do życia? Było to dosyć sporo jak na jedną osobę. - Jak sobie z tym radzisz? Jak to jest właściwie możliwe? - widać niewiele jeszcze o tym świecie wiedziała. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jakie to uczucie przeżyć własną śmierć. Być po drugiej stronie i wrócić, dostać od losu kolejną szansę. Musiało to mieć ogromny wpływ na jego psychikę, wolała nie wiedzieć nawet jak te wydarzenia go zmieniły. Nie do końca mogła to pojąć. - Tak wiele przeżyłeś.. - odparła spoglądając na niego. Zbliżyła się ponownie do mężczyzny i złapała jego dłoń. Chciała, żeby wiedział, iż docenia jego szczerość i zaufanie. - Długo Cię nie było? Anthony nie chwalił mi się nigdy, czym zajmuje się poza domem. Nie zdawałam sobie sprawy.. - zastanawiało ją, jak to właściwie jest możliwe. Nie dało się zaprzeczyć, że Tonks stał tuż przed nią zupełnie żywy.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Bał się jej reakcji. Nie mówił ludziom o tym co mu się przydarzyło. Było kilka powodów, raz, że mogliby go wziąć za wariata, dwa za wybryk natury, a trzy, że w ogóle mogliby się od niego odwrócić, bojąc się go po prostu.
Domyślał się, że się zirytuje na wieść o tym, że Anthony przechwycił ich korespondencji. Sam tego nie pochwalał i wyraźnie dał mu to zrozumienia kiedy się spotkali. On również był zaskoczony na początku kiedy okazało się, że Pru jest jego kuzynką. Ale tak jak powiedział jej przed chwilą, nic to nie zmieniło w tym co do niej czuł i jak ją traktował.
- Chyba jemu samemu było głupio, że to zrobił. Ale on zawsze myśli o wszystkich w około jako ogóle, nie jako poszczególnych jednostkach…tak mi się wydaje. – odparł spokojnie patrząc na nią.
Na początku, kiedy się tak od niego odsunęła przestraszył się, że to przez to co jej powiedział o tym co się wydarzyło. Jednak po chwili kiedy znów się do niego przysunęła odetchnął wewnętrznie z ulgą. Na pewno w jakimś stopniu się przestraszyła tych jego rewelacji, ale jednocześnie widział w jej oczach, że nie na tyle by od niego uciec.
- Pamiętasz jak wspominałem ci, że pół roku mieszkałem w Kornwalii? To było po tym jak wróciłem. Nie mogłem sobie poradzić…miałem straszny mętlik w głowie, nie panowałem nad magią…potrzebowałem samotności, odpoczynku. Mieszkałem u ojca, pomogło mi to. Udało mi się w jakiś sposób uporządkować myśli. – powiedział spokojnie – Nadal mam koszmary, ale już jest o wiele lepiej niż było na początku. Nie potrafię ci powiedzieć jak to możliwe…nie mam pojęcia. Nigdy nie dochodziłem do tego w jaki sposób sprowadzili mnie. – westchnął, po czym mocniej ścisnął jej dłonie w swoich, po czym uniósł je i ucałował – Wiem tylko, że tego życia nie zmarnuję na pewno i nawet twój kuzyn nie wpłynie na to co mamy… - uśmiechnął się do niej łagodnie – Czasami ukrywanie niektórych rzeczy przed najbliższymi jest najlepszym wyjściem jeśli chcemy zapewnić im bezpieczeństwo.
Rozumiał pobudki Macmillana. On sam pewnie gdyby wiedział, że milczeniem zapewniłby bezpieczeństwo rodzinie, nie odezwałby się ani słowem.
- Nie boisz się mnie? – spytał po chwili zanim zdążył pomyśleć.
Nie odrywał tym samym wzroku od jej niebieskich oczu nawet na moment. Chciał z nich wyczytać cokolwiek, zobaczyć jakikolwiek znak. Szczerze wierzył, że mimo tego wszystkiego nie zniechęcił jej do siebie.
Domyślał się, że się zirytuje na wieść o tym, że Anthony przechwycił ich korespondencji. Sam tego nie pochwalał i wyraźnie dał mu to zrozumienia kiedy się spotkali. On również był zaskoczony na początku kiedy okazało się, że Pru jest jego kuzynką. Ale tak jak powiedział jej przed chwilą, nic to nie zmieniło w tym co do niej czuł i jak ją traktował.
- Chyba jemu samemu było głupio, że to zrobił. Ale on zawsze myśli o wszystkich w około jako ogóle, nie jako poszczególnych jednostkach…tak mi się wydaje. – odparł spokojnie patrząc na nią.
Na początku, kiedy się tak od niego odsunęła przestraszył się, że to przez to co jej powiedział o tym co się wydarzyło. Jednak po chwili kiedy znów się do niego przysunęła odetchnął wewnętrznie z ulgą. Na pewno w jakimś stopniu się przestraszyła tych jego rewelacji, ale jednocześnie widział w jej oczach, że nie na tyle by od niego uciec.
- Pamiętasz jak wspominałem ci, że pół roku mieszkałem w Kornwalii? To było po tym jak wróciłem. Nie mogłem sobie poradzić…miałem straszny mętlik w głowie, nie panowałem nad magią…potrzebowałem samotności, odpoczynku. Mieszkałem u ojca, pomogło mi to. Udało mi się w jakiś sposób uporządkować myśli. – powiedział spokojnie – Nadal mam koszmary, ale już jest o wiele lepiej niż było na początku. Nie potrafię ci powiedzieć jak to możliwe…nie mam pojęcia. Nigdy nie dochodziłem do tego w jaki sposób sprowadzili mnie. – westchnął, po czym mocniej ścisnął jej dłonie w swoich, po czym uniósł je i ucałował – Wiem tylko, że tego życia nie zmarnuję na pewno i nawet twój kuzyn nie wpłynie na to co mamy… - uśmiechnął się do niej łagodnie – Czasami ukrywanie niektórych rzeczy przed najbliższymi jest najlepszym wyjściem jeśli chcemy zapewnić im bezpieczeństwo.
Rozumiał pobudki Macmillana. On sam pewnie gdyby wiedział, że milczeniem zapewniłby bezpieczeństwo rodzinie, nie odezwałby się ani słowem.
- Nie boisz się mnie? – spytał po chwili zanim zdążył pomyśleć.
Nie odrywał tym samym wzroku od jej niebieskich oczu nawet na moment. Chciał z nich wyczytać cokolwiek, zobaczyć jakikolwiek znak. Szczerze wierzył, że mimo tego wszystkiego nie zniechęcił jej do siebie.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence raczej była otwarta na wiele kwestii. Nie tak łatwo było wzbudzić w niej strach, czy jakiekolwiek uprzedzenia. Akceptowała niemalże wszystko, nie uciekała z byle powodu. Na pewno tak będzie i tym razem, zresztą doceniała to, że Gabriel podzielił się z nią tą informacją, wszak dla niego to zapewne też nie było łatwe.
Macmillan nie miała pojęcia o tym, jaką szopkę odstawił kuzyn za jej plecami. Niech tylko jej się pokaże.. to na pewno powie mu co myśli na ten temat, a miała mu do powiedzenia sporo. Widziała, że kuzyn ostatnio nie radził sobie ze swoimi emocjami, zresztą pierwszy raz w życiu podniósł na nią rękę, nie tłumaczyło go to jednak w żaden sposób. Nawet dzieci wiedziały, że nie czyta się nieswojej korespondencji. - Nie obchodzi mnie, co on sobie myśli. Mam to w głębokim poważaniu, są rzeczy, których się nie robi, bo nie i najwyraźniej będę musiała z nim o tym porozmawiać.- widać było, że jest rozżalona. Nie spodziewała się, że posunie się do aż takich kroków.
- Najważniejsze, że jakoś sobie z tym radzisz. Nie potrafię sobie wyobrazić, co musiałeś czuć. Naprawdę.. dla mnie to by chyba było za dużo. Z drugiej jednak strony, to jakiś cud, że żyjesz. Nie znam nikogo, kto wrócił do życia. Myślałam, że nie jest to możliwe, jak widać, jeszcze wielu rzeczy nie wiem. - widać było, że dla Prue temat zmartwychwstania jest zupełnie nowy. Nigdy się jakoś specjalnie nie interesowała takimi dziedzinami magii, jednak cieszyła się, że Gabriel dostał drugą szansę, inaczej przecież by go nie poznała. - Dostałeś od losu drugą szansę, nie każdy jest takim szczęściarzem.- uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Cieszy mnie to, co słyszę. Wiedz, że jestem gotowa na poświęcenie, rodzina nie będzie w stanie mnie zatrzymać, wystarczy, że powiesz tylko słowo.- nie zamierzała już walczyć z tym, co czuła. Nie była najmłodsza i wiedziała, że może się to nie powtórzyć w przyszłości, także zamierzała zrobić wszystko, aby być po prostu szczęśliwą.
Uśmiechnęła się, kiedy ucałował jej dłonie. Tak bardzo tęskniła za jego dotykiem.. - Czy ja wyglądam na osobę, którą łatwo wystraszyć? Naprawdę. Widziałam w swoim życiu wiele potworów, to one są straszne, a nie Ty Gabrielu, dlaczego mam się Ciebie bać? Jak dla mnie Twój żywot to cud, nie powód do strachu. Jestem wdzięczna za to, że dzięki jakiejś nieznanej sile możesz być tutaj ze mną.- przytuliła się do niego, żeby pokazać mu, że dla niej to naprawdę nie jest ważne.
Macmillan nie miała pojęcia o tym, jaką szopkę odstawił kuzyn za jej plecami. Niech tylko jej się pokaże.. to na pewno powie mu co myśli na ten temat, a miała mu do powiedzenia sporo. Widziała, że kuzyn ostatnio nie radził sobie ze swoimi emocjami, zresztą pierwszy raz w życiu podniósł na nią rękę, nie tłumaczyło go to jednak w żaden sposób. Nawet dzieci wiedziały, że nie czyta się nieswojej korespondencji. - Nie obchodzi mnie, co on sobie myśli. Mam to w głębokim poważaniu, są rzeczy, których się nie robi, bo nie i najwyraźniej będę musiała z nim o tym porozmawiać.- widać było, że jest rozżalona. Nie spodziewała się, że posunie się do aż takich kroków.
- Najważniejsze, że jakoś sobie z tym radzisz. Nie potrafię sobie wyobrazić, co musiałeś czuć. Naprawdę.. dla mnie to by chyba było za dużo. Z drugiej jednak strony, to jakiś cud, że żyjesz. Nie znam nikogo, kto wrócił do życia. Myślałam, że nie jest to możliwe, jak widać, jeszcze wielu rzeczy nie wiem. - widać było, że dla Prue temat zmartwychwstania jest zupełnie nowy. Nigdy się jakoś specjalnie nie interesowała takimi dziedzinami magii, jednak cieszyła się, że Gabriel dostał drugą szansę, inaczej przecież by go nie poznała. - Dostałeś od losu drugą szansę, nie każdy jest takim szczęściarzem.- uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Cieszy mnie to, co słyszę. Wiedz, że jestem gotowa na poświęcenie, rodzina nie będzie w stanie mnie zatrzymać, wystarczy, że powiesz tylko słowo.- nie zamierzała już walczyć z tym, co czuła. Nie była najmłodsza i wiedziała, że może się to nie powtórzyć w przyszłości, także zamierzała zrobić wszystko, aby być po prostu szczęśliwą.
Uśmiechnęła się, kiedy ucałował jej dłonie. Tak bardzo tęskniła za jego dotykiem.. - Czy ja wyglądam na osobę, którą łatwo wystraszyć? Naprawdę. Widziałam w swoim życiu wiele potworów, to one są straszne, a nie Ty Gabrielu, dlaczego mam się Ciebie bać? Jak dla mnie Twój żywot to cud, nie powód do strachu. Jestem wdzięczna za to, że dzięki jakiejś nieznanej sile możesz być tutaj ze mną.- przytuliła się do niego, żeby pokazać mu, że dla niej to naprawdę nie jest ważne.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Objął ją delikatnie na nowo chowając ją w swoich ramionach. Naprawdę spadł mu kamień z serca. Myślał o tym od dłuższego czasu, ta rozmowa spędzała mu sen z powiek, a i tak miał już wystarczające problemy ze snem. Cieszył się jednak, że Prudence tak dobrze to przyjęła. Nie miał pojęcia co by zrobił gdyby było inaczej. W pewnym sensie to, że ją znał, to co do niej poczuł, ta więź, nadały jego życiu większy sens.
- Jestem przekonany, że Anthony zdaje sobie sprawę z tego, że przesadził. Nie zmienia to jednak faktu, że należy mu uświadomić, że zrobił źle. Ja mu już to powiedziałem, teraz czas na ciebie. – powiedział uśmiechając się do niej łagodnie, po czym ucałował ją w czoło i puścił jej oczko. – Na początku było ciężko, ale z czasem udało mi się poukładać myśli i wszystko inne, dlatego wróciłem…i kiedy wróciłem, poznałem ciebie i pod tym względem uznaje, że jestem szczęściarzem. – odparł spokojnie nie odrywając wzroku od niej nawet na moment.
Uśmiechnął się na jej słowa, ale mimo wszystko pokręcił lekko głową. Nie mógł pozwolić na to by zrezygnowała ze swojej rodziny. On wiedział, że nie byłby nigdy w stanie zrezygnować ze swojej, dlatego nie było opcji by prosił ją o takie poświecenie.
- Nie chcę być musiała wybierać między mną, a rodziną. Nigdy nie mógłbym cię o to prosić… jestem święcie przekonany, że razem uda nam się coś wymyślić, pogodzić to wszystko. Bo wiedź, że ja z ciebie nie zrezygnuje. – odparł zgodnie z prawdą.
Nie ważne co ludzie powiedzą. Nie interesowało go to. Zależało mu na niej i nic tego nie zmieni. Na jej kolejne słowa jakoś mimowolnie zaśmiał się cicho.
- No tak, w końcu walczyłaś z olbrzymem…nic nie jest ci straszne. – puścił jej oczko uśmiechając się przy tym – Niektórzy różnie reagują dowiadując się, że mają przed sobą człowieka, który powinien już dawno wąchać kwiatki od spodu. – poruszał zabawnie brwiami, znów chcąc zobaczyć ten jej olśniewający uśmiech.
- Jestem przekonany, że Anthony zdaje sobie sprawę z tego, że przesadził. Nie zmienia to jednak faktu, że należy mu uświadomić, że zrobił źle. Ja mu już to powiedziałem, teraz czas na ciebie. – powiedział uśmiechając się do niej łagodnie, po czym ucałował ją w czoło i puścił jej oczko. – Na początku było ciężko, ale z czasem udało mi się poukładać myśli i wszystko inne, dlatego wróciłem…i kiedy wróciłem, poznałem ciebie i pod tym względem uznaje, że jestem szczęściarzem. – odparł spokojnie nie odrywając wzroku od niej nawet na moment.
Uśmiechnął się na jej słowa, ale mimo wszystko pokręcił lekko głową. Nie mógł pozwolić na to by zrezygnowała ze swojej rodziny. On wiedział, że nie byłby nigdy w stanie zrezygnować ze swojej, dlatego nie było opcji by prosił ją o takie poświecenie.
- Nie chcę być musiała wybierać między mną, a rodziną. Nigdy nie mógłbym cię o to prosić… jestem święcie przekonany, że razem uda nam się coś wymyślić, pogodzić to wszystko. Bo wiedź, że ja z ciebie nie zrezygnuje. – odparł zgodnie z prawdą.
Nie ważne co ludzie powiedzą. Nie interesowało go to. Zależało mu na niej i nic tego nie zmieni. Na jej kolejne słowa jakoś mimowolnie zaśmiał się cicho.
- No tak, w końcu walczyłaś z olbrzymem…nic nie jest ci straszne. – puścił jej oczko uśmiechając się przy tym – Niektórzy różnie reagują dowiadując się, że mają przed sobą człowieka, który powinien już dawno wąchać kwiatki od spodu. – poruszał zabawnie brwiami, znów chcąc zobaczyć ten jej olśniewający uśmiech.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Podobała jej się ta bliskość. Dzisiaj zdecydowanie pozwalali sobie na więcej niż ostatnim razem. Listy, które wymienili w między czasie, tylko ją upewniły w tym, że naprawdę tego chce. Mogłaby nie odrywać wzroku od jego spojrzenia, miała wrażenie, że gdy był obok świat się zatrzymywał, w końcu nic innego się dla niej nie liczyło. Najchętniej zostałaby schowana w jego ramionach przez wieczność. Czuła, że nic jej przy nim nie grozi, wszystkie problemy, które ją ostatnio gnębiły gdzieś przepadły. Nie liczyło się nic - poza tym, że byli tutaj razem.
- On nie widzi nic, poza czubkiem swojego własnego nosa, liczy się tylko to, czego on chce, co on musi wiedzieć, jakby reszta naszej rodziny nie miała prawa do swojego zdania. Na jego nieszczęście, nie należę do tych którzy ignorują takie rzeczy, pożałuje tego, co zrobił. - groźba z jej ust zapewne nie brzmiała zbyt poważnie, jednak Prudence faktycznie chciała się odwdzięczyć kuzynowi. Może dzięki temu nauczy się, że nie czyta się czyjejś korespondencji. Nieco złagodził, gdy Gabriel dotknął ustami jej czoła, w sumie to może bez sensu było marnować to spotkanie na takie gdybanie?
- Podziwiam Cię, musiało to zająć trochę czasu, nie dziwię się, że wolałeś nieco odpocząć od naszego świata. Chyba każdy potrzebowałby oderwania od rzeczywistości po czymś takim. - Jakież właściwie miała szczęście, że wybrała się wtedy na ten spacer na plażę, nie sądziła, że taka jedna wędrówka będzie w stanie zmienić jej spojrzenie na życie tak bardzo. W końcu nogami i rękoma broniła się przed małżeństwem, nie chciała oglądać, żadnych kandydatów, których jej proponowano, sugerowała, że żyje tylko dla nauki. Wtedy ich drogi się skrzyżowały, a ona zaczęła rozumieć. Dotarło do niej, co czuły te wszystkie bohaterki w romansidłach, chociaż nie wierzyła w to, że takie uczucie istnieje naprawdę.
- Nie wiem, jak można pogodzić coś takiego. Sam wiesz, jak wygląda życie szlachty, szczególnie kobiet, które przychodzą na świat w takich rodach. Wychowują nas po to, żeby później sprzedać jakiemuś mężczyźnie, dzięki czemu mogą coś zyskać. W końcu liczą się tylko profity i to, co dzięki temu dostaną. Nikt nie pyta kobiet o zdanie, o uczucia. Dosyć długo udawało mi się przed tym chronić, wojna na szczęście sprzyjała, kto w końcu w takim czasie myśli o małżeństwie, Anthony jednak dał mi dwa lata, ostatnie dwa lata, kiedy mogę o sobie decydować. - nieco posmutniała. Widać było, że nie do końca podoba jej się taka perspektywa, zresztą nigdy nie czuła, że będzie w stanie zadowolić rodzinę pod tym względem. Widać to było zresztą po tym, e jakiej sytuacji się aktualnie znalazła. Między rodziną, a uczuciem, które paliło się w jej ciele niczym płomień. Nie miała zamiaru go gasić, mogła wręcz pozwolić, aby ją spalił.
- Żeby tylko z olbrzymem.. Przez ostatnie miesiące byłam niczym jakiś talizman, który przyciąga do siebie wszystkie możliwe nieszczęścia. Jedyna pozytywną rzecz, jaka mi się przydarzyła to spotkanie Ciebie. - uniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Te słowa, które wypowiadała, już jakby coraz mniej się nimi przejmowała, chociaż na początku nie do końca pewnie się z tym czuła.
- Daleko mi do niektórych. Uważam, że to coś niesamowitego, naprawdę! Idziemy na górę? Widok jest naprawdę warty wejścia po tych wszystkich schodach. - godzina może nie była bardzo późna, jednak jak to w zimie, noc rozgościła się już na dobre, Pru często dowiedziała to miejsce wieczorami. Nie czekając na odpowiedź mężczyzny splotła swoją dłoń z jego i pociągnęła go za sobą na szczyt wieży.
- On nie widzi nic, poza czubkiem swojego własnego nosa, liczy się tylko to, czego on chce, co on musi wiedzieć, jakby reszta naszej rodziny nie miała prawa do swojego zdania. Na jego nieszczęście, nie należę do tych którzy ignorują takie rzeczy, pożałuje tego, co zrobił. - groźba z jej ust zapewne nie brzmiała zbyt poważnie, jednak Prudence faktycznie chciała się odwdzięczyć kuzynowi. Może dzięki temu nauczy się, że nie czyta się czyjejś korespondencji. Nieco złagodził, gdy Gabriel dotknął ustami jej czoła, w sumie to może bez sensu było marnować to spotkanie na takie gdybanie?
- Podziwiam Cię, musiało to zająć trochę czasu, nie dziwię się, że wolałeś nieco odpocząć od naszego świata. Chyba każdy potrzebowałby oderwania od rzeczywistości po czymś takim. - Jakież właściwie miała szczęście, że wybrała się wtedy na ten spacer na plażę, nie sądziła, że taka jedna wędrówka będzie w stanie zmienić jej spojrzenie na życie tak bardzo. W końcu nogami i rękoma broniła się przed małżeństwem, nie chciała oglądać, żadnych kandydatów, których jej proponowano, sugerowała, że żyje tylko dla nauki. Wtedy ich drogi się skrzyżowały, a ona zaczęła rozumieć. Dotarło do niej, co czuły te wszystkie bohaterki w romansidłach, chociaż nie wierzyła w to, że takie uczucie istnieje naprawdę.
- Nie wiem, jak można pogodzić coś takiego. Sam wiesz, jak wygląda życie szlachty, szczególnie kobiet, które przychodzą na świat w takich rodach. Wychowują nas po to, żeby później sprzedać jakiemuś mężczyźnie, dzięki czemu mogą coś zyskać. W końcu liczą się tylko profity i to, co dzięki temu dostaną. Nikt nie pyta kobiet o zdanie, o uczucia. Dosyć długo udawało mi się przed tym chronić, wojna na szczęście sprzyjała, kto w końcu w takim czasie myśli o małżeństwie, Anthony jednak dał mi dwa lata, ostatnie dwa lata, kiedy mogę o sobie decydować. - nieco posmutniała. Widać było, że nie do końca podoba jej się taka perspektywa, zresztą nigdy nie czuła, że będzie w stanie zadowolić rodzinę pod tym względem. Widać to było zresztą po tym, e jakiej sytuacji się aktualnie znalazła. Między rodziną, a uczuciem, które paliło się w jej ciele niczym płomień. Nie miała zamiaru go gasić, mogła wręcz pozwolić, aby ją spalił.
- Żeby tylko z olbrzymem.. Przez ostatnie miesiące byłam niczym jakiś talizman, który przyciąga do siebie wszystkie możliwe nieszczęścia. Jedyna pozytywną rzecz, jaka mi się przydarzyła to spotkanie Ciebie. - uniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Te słowa, które wypowiadała, już jakby coraz mniej się nimi przejmowała, chociaż na początku nie do końca pewnie się z tym czuła.
- Daleko mi do niektórych. Uważam, że to coś niesamowitego, naprawdę! Idziemy na górę? Widok jest naprawdę warty wejścia po tych wszystkich schodach. - godzina może nie była bardzo późna, jednak jak to w zimie, noc rozgościła się już na dobre, Pru często dowiedziała to miejsce wieczorami. Nie czekając na odpowiedź mężczyzny splotła swoją dłoń z jego i pociągnęła go za sobą na szczyt wieży.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jemu ta bliskość również odpowiadała. Mógłby ją tak trzymać w ramionach przez całą wieczność. Nic i nikt inny się teraz dla niego nie liczył. Czas stanął w miejscu, a on po prostu miał ją przy sobie. Była jego skarbem i choć nie powiedział tego jeszcze na głos, domyślał się, że ona o tym doskonale wie.
- Myślę, że to też nie tak. Nie chcę go w żadnym wypadku bronić, ale wydaje mi się, że chęć zapewnienie wszystkim w rodzinie bezpieczeństwa, trochę przesłania mu fakt, że każdy z osoba to inna jednostka, która ma swoje marzenia i zachcianki, które nie koniecznie muszą pokrywać się z jego widzimisie. - odparł spokojnie lekko kręcąc głową, po czym ponownie cmoknął ją w czoło, a po chwili zaśmiał się - Ale nie jesteśmy tutaj by rozmawiać o twoim kuzynie. - dodał puszczając jej oczko, po czym poruszał zabawnie brwiami.
Na jej kolejne słowa uśmiechnął się łagodnie, po czym zgarnął jej w czoła kosmyk blond włosów, jednym, delikatnym ruchem. Aż ktoś mógłby się zdziwić, że facet jego postury potrafi być tak delikatny. Prawda była taka, że Gabriel był takim ładnym miśkiem kiedy było trzeba, ale też potrafił być nieugięty i twardy gdy zachodziła taka potrzeba.
- Właśnie chodziło bardziej o powrót do rzeczywistości. - odparł spokojnie patrząc jej w oczy. - Kiedy się obudziłem...na początku nie wiedziałem co się dzieję, a potem, z czasem moją głowę zaczęły zalewać różne, dziwne myśli, raczej mało przyjemne...z tyłu głowy pojawił się jakiś dziwny głos, który namawiał mnie do rzeczy, których nigdy bym się nie dopuścił. Bałem się, że mogę zrobić komuś krzywdę, więc wyjechałem. Musiałem sam uporać się ze swoimi demonami, by móc wrócić do rzeczywistości i znów żyć...pełnią życia tym razem. I udało się...poznałem ciebie, a to najlepsze, co mnie spotkało zarówno w tym, jak i w poprzednim życiu. - powiedział uśmiechając się do niej łagodnie.
Westchnął cicho i objął ją bardziej. Zdawał sobie z tego sprawę, znał zasady panujące w rodzinach szlacheckich. Nie rozumiał i chyba też nie do końca chciał zrozumieć dlaczego kobiety, w tej klasie społecznej, były traktowane niczym rzecz na własność. Liczyło się to aby były dobrymi żonami i matkami, aby ród dzięki nim przetrwał. Bardzo mu się to nie podobało. Zwłaszcza, że wiedział iż Prudence nie jest zwykłą szlachcianką. Była wyjątkowa, nie bała się tego co poza murami jej rodzinnej posiadłości, wręcz przeciwnie, łaknęła tej wiedzy.
- Wcale nie przyciągasz żadnych nieszczęść. Wręcz przeciwnie. - puścił jej oczko uśmiechając się przy tym łagodnie - A co do tego co mówiłaś wcześniej...nie pozwolę żeby cię "sprzedali" nie jesteś rzeczą, a ja będę o ciebie walczył i chcę żebyś to wiedziała. - spojrzał na nią uważnie, by mogła dostrzec w jego oczach to, że jest naprawdę poważny w tym co mówi.
Kiedy splotła ich dłonie razem uśmiechnął sie i skinął głową. Kilka chwil później byli już na szczycie małej wieżyczki. Gabriel spojrzał w niebo z lekkim uśmiechem widniejącym na twarzy, po czym przeniósł wzrok na Prudence.
- Nie wiem czy ci to mówiłem, ale jesteś niezwykła. W każdym względzie. - powiedział po chwili milczenia nie odrywając od niej wzroku, jednocześnie cały czas trzymając jej dłoń w swojej.
- Myślę, że to też nie tak. Nie chcę go w żadnym wypadku bronić, ale wydaje mi się, że chęć zapewnienie wszystkim w rodzinie bezpieczeństwa, trochę przesłania mu fakt, że każdy z osoba to inna jednostka, która ma swoje marzenia i zachcianki, które nie koniecznie muszą pokrywać się z jego widzimisie. - odparł spokojnie lekko kręcąc głową, po czym ponownie cmoknął ją w czoło, a po chwili zaśmiał się - Ale nie jesteśmy tutaj by rozmawiać o twoim kuzynie. - dodał puszczając jej oczko, po czym poruszał zabawnie brwiami.
Na jej kolejne słowa uśmiechnął się łagodnie, po czym zgarnął jej w czoła kosmyk blond włosów, jednym, delikatnym ruchem. Aż ktoś mógłby się zdziwić, że facet jego postury potrafi być tak delikatny. Prawda była taka, że Gabriel był takim ładnym miśkiem kiedy było trzeba, ale też potrafił być nieugięty i twardy gdy zachodziła taka potrzeba.
- Właśnie chodziło bardziej o powrót do rzeczywistości. - odparł spokojnie patrząc jej w oczy. - Kiedy się obudziłem...na początku nie wiedziałem co się dzieję, a potem, z czasem moją głowę zaczęły zalewać różne, dziwne myśli, raczej mało przyjemne...z tyłu głowy pojawił się jakiś dziwny głos, który namawiał mnie do rzeczy, których nigdy bym się nie dopuścił. Bałem się, że mogę zrobić komuś krzywdę, więc wyjechałem. Musiałem sam uporać się ze swoimi demonami, by móc wrócić do rzeczywistości i znów żyć...pełnią życia tym razem. I udało się...poznałem ciebie, a to najlepsze, co mnie spotkało zarówno w tym, jak i w poprzednim życiu. - powiedział uśmiechając się do niej łagodnie.
Westchnął cicho i objął ją bardziej. Zdawał sobie z tego sprawę, znał zasady panujące w rodzinach szlacheckich. Nie rozumiał i chyba też nie do końca chciał zrozumieć dlaczego kobiety, w tej klasie społecznej, były traktowane niczym rzecz na własność. Liczyło się to aby były dobrymi żonami i matkami, aby ród dzięki nim przetrwał. Bardzo mu się to nie podobało. Zwłaszcza, że wiedział iż Prudence nie jest zwykłą szlachcianką. Była wyjątkowa, nie bała się tego co poza murami jej rodzinnej posiadłości, wręcz przeciwnie, łaknęła tej wiedzy.
- Wcale nie przyciągasz żadnych nieszczęść. Wręcz przeciwnie. - puścił jej oczko uśmiechając się przy tym łagodnie - A co do tego co mówiłaś wcześniej...nie pozwolę żeby cię "sprzedali" nie jesteś rzeczą, a ja będę o ciebie walczył i chcę żebyś to wiedziała. - spojrzał na nią uważnie, by mogła dostrzec w jego oczach to, że jest naprawdę poważny w tym co mówi.
Kiedy splotła ich dłonie razem uśmiechnął sie i skinął głową. Kilka chwil później byli już na szczycie małej wieżyczki. Gabriel spojrzał w niebo z lekkim uśmiechem widniejącym na twarzy, po czym przeniósł wzrok na Prudence.
- Nie wiem czy ci to mówiłem, ale jesteś niezwykła. W każdym względzie. - powiedział po chwili milczenia nie odrywając od niej wzroku, jednocześnie cały czas trzymając jej dłoń w swojej.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence cieszyła się tymi chwilami, które mięli dla siebie. W końcu nie często nadarzyła się możliwość spotkania. Chciała jak najbardziej intensywnie z nich korzystać, nie wiadomo, kiedy znowu uda jej się wymknąć niezauważenie z domu. Miała świadomość, że może to być coraz trudniejsze. Anthony dowiedział się o relacji, jaka łączyła ją i Gabriela, na pewno jeszcze bardziej będzie chciał ograniczyć jej wolność. Powinna się skupić nad znalezieniem jakiegoś rozwiązania, by wychodzić bez wzbudzania podejrzeń. Było to jednak nie do końca takie proste.
- Masz rację. Nie ma sensu ciągnąć tego tematu. Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś, mam nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy, a przynajmniej zrobię wszystko, aby do tego nie doszło. - szkoda było jej tego spotkania na rozmowy o tym, jakim bucem był jej szanowny kuzyn. Czekała na nie tyle czasu, żeby teraz szarpać sobie nerwy.. Faktycznie dużo lepszym rozwiązaniem, było po prostu zakończyć temat, mimo, że miała chęć jeszcze wylewać gorzkie żale. Uniosła wzrok, kiedy zakładał jej kosmyk włosów za ucho. Sprawiały jej przyjemność te drobne gesty, które kierował w jej stronę.
- Udało Ci się wygrać z głosem. Jak widać bardzo zdroworozsądkowo podszedłeś do tematu, no i najwyraźniej to zadziałało? Zapewne to się jeszcze nie skończyło, proces powrotu do normalności po wydarzeniach, jak te które Cię spotkały, musi być czasochłonny. - miała świadomość, że to nie zniknie w chwilę. Śmierć musiała być bardzo emocjonalnym przeżyciem, a powrót do życia dokładał swoje, nie przeszkadzało jej to jednak, że Gabriel ma swoje problemy. W końcu każdy miał jakieś demony, z którymi walczył. Zamierzała go wspierać w powrocie do normalności o ile w ogóle był jakiś możliwy, w końcu nie była to standardowa sytuacja.
- Twoje słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą. - zastanawiało ją ile faktycznie prawdy było w w jego słowach. Nie chciało jej się wierzyć, żeby poznanie jej aż tak bardzo odmieniło jego życie. Nie dzieliła się jednak tymi obawami na głos.
- On mi dał rok, Gabriel. Dał mi rok czasu na znalezienie męża szlachcica, w innym wypadku skończę jako żona jakiegoś jego koleżki, czy rodziny koleżki. Dostałam ultimatum. - wydawało jej się to na tyle istotne, że musiała się z nim tym podzielić. Sama nie do końca wiedziała, jak uciec przed tą sytuacją. Miała rok, wydawało się to być niezbyt wiele czasu, ale wystarczająco na to, aby znaleźć jakieś wyjście z tej podbramkowej sytuacji. Nie chciała jednak teraz o tym wszystkim myśleć, chciała cieszyć się tą chwilą w towarzystwie Gabriela.
Bez najmniejszego problemu wdrapali się na szczyt wieży. Widok był piękny, noc była dzisiaj dla nich naprawdę łaskawa, bo na niebie praktycznie wcale nie było chmur, jedynie gwiazdy które rozświetlały świat. Kiedy usłyszała kolejne słowa, które wypowiedział, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej. Zadarła głowę do góry- Nie jestem tak niezwykła, jak Ty, w końcu to Ty pokonałeś śmierć, trudno mi będzie to pobić. - szepnęła, jakby nie chciała, żeby ktokolwiek usłyszał, co mówi. Chociaż nie było nawet cienia szansy, że kogoś tutaj spotkają.
- Masz rację. Nie ma sensu ciągnąć tego tematu. Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś, mam nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy, a przynajmniej zrobię wszystko, aby do tego nie doszło. - szkoda było jej tego spotkania na rozmowy o tym, jakim bucem był jej szanowny kuzyn. Czekała na nie tyle czasu, żeby teraz szarpać sobie nerwy.. Faktycznie dużo lepszym rozwiązaniem, było po prostu zakończyć temat, mimo, że miała chęć jeszcze wylewać gorzkie żale. Uniosła wzrok, kiedy zakładał jej kosmyk włosów za ucho. Sprawiały jej przyjemność te drobne gesty, które kierował w jej stronę.
- Udało Ci się wygrać z głosem. Jak widać bardzo zdroworozsądkowo podszedłeś do tematu, no i najwyraźniej to zadziałało? Zapewne to się jeszcze nie skończyło, proces powrotu do normalności po wydarzeniach, jak te które Cię spotkały, musi być czasochłonny. - miała świadomość, że to nie zniknie w chwilę. Śmierć musiała być bardzo emocjonalnym przeżyciem, a powrót do życia dokładał swoje, nie przeszkadzało jej to jednak, że Gabriel ma swoje problemy. W końcu każdy miał jakieś demony, z którymi walczył. Zamierzała go wspierać w powrocie do normalności o ile w ogóle był jakiś możliwy, w końcu nie była to standardowa sytuacja.
- Twoje słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą. - zastanawiało ją ile faktycznie prawdy było w w jego słowach. Nie chciało jej się wierzyć, żeby poznanie jej aż tak bardzo odmieniło jego życie. Nie dzieliła się jednak tymi obawami na głos.
- On mi dał rok, Gabriel. Dał mi rok czasu na znalezienie męża szlachcica, w innym wypadku skończę jako żona jakiegoś jego koleżki, czy rodziny koleżki. Dostałam ultimatum. - wydawało jej się to na tyle istotne, że musiała się z nim tym podzielić. Sama nie do końca wiedziała, jak uciec przed tą sytuacją. Miała rok, wydawało się to być niezbyt wiele czasu, ale wystarczająco na to, aby znaleźć jakieś wyjście z tej podbramkowej sytuacji. Nie chciała jednak teraz o tym wszystkim myśleć, chciała cieszyć się tą chwilą w towarzystwie Gabriela.
Bez najmniejszego problemu wdrapali się na szczyt wieży. Widok był piękny, noc była dzisiaj dla nich naprawdę łaskawa, bo na niebie praktycznie wcale nie było chmur, jedynie gwiazdy które rozświetlały świat. Kiedy usłyszała kolejne słowa, które wypowiedział, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej. Zadarła głowę do góry- Nie jestem tak niezwykła, jak Ty, w końcu to Ty pokonałeś śmierć, trudno mi będzie to pobić. - szepnęła, jakby nie chciała, żeby ktokolwiek usłyszał, co mówi. Chociaż nie było nawet cienia szansy, że kogoś tutaj spotkają.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ucieszył sie kiedy się z nim zgodziła. Nie chciał teraz rozmawiać o Anthonym i jego rażącym naruszeniu ich prywatnej korespondencji. Jej kuzyn był osobnym, skomplikowanym tematem, z którym Gabriel jeszcze nie wiedział co zrobić. Ich ostatnie spotkanie skończyło się nie najlepiej i Tonks zdawał sobie sprawę, że Macmillan będzie teraz go pewnie bacznie obserwował, tak samo jak Prudence. Musiał sie naprawdę poważnie zastanowić nad tym wszystkim. Oczywiście jeśli chodziło o Pru, nie było się nad czym zastanawiać. Wiedział co czuje i nie miał najmniejszego zamiaru z tym walczyć. To uczucie wniosło dużo światła w jego życie i chciał je zachować...najlepiej już na zawsze.
- Już jest zdecydowanie dużo lepiej. Glos pojawia się tylko w bardzo stresujących sytuacjach, do których mimo wszystko staram się nie doprowadzać. Jest cichy, gdzieś tam z tyłu głowy, ale jednak nadal jest. Obawa przed skrzywdzeniem najbliższych sprawiła, że postanowiłem wyjechać. Praca nad sobą, nad powrotem do normalności nie była łatwa, to prawda. - odparł spokojnie patrząc na nią z uwagą, jednocześnie również delikatnie się uśmiechając.
Cieszył się, że go rozumie. Fakt, że po usłyszeniu takich rewelacji nie uciekła z krzykiem, tylko po prostu go przytuliła był dla niego bardzo ważny. Teraz wiedział, że może jej zaufać, że go wspiera, czuł to.
Spojrzał na nią uważnie słysząc jej kolejne słowa. Ultimatum? Czy Anthony już całkowicie zwariował? Dawać ultimatum na znalezienie sobie męża? Gdyby on i Michael postawili takie ultimatum Just czy Kerrie...nawet nie chciał myśleć jak źle by potem z nimi było. Stali już na szczycie wieży kiedy przetrawił tą informację. Przytulił ją do siebie.
- Moje słowa są szczere i prawdziwe, zapewniam cię...a co do...ultimatum...- spojrzał jej w oczy i westchnął cicho - Może uda nam się coś wymyślić. Może...może porozmawiam jeszcze z Anthonym...nie chcę żebyś w żadnym wypadku musiała wybierać. - pokręcił głową.
Serce by mu pękło gdyby była zmuszona wybierać, choć pewnie i tak już tak było. On nigdy by się nie odwrócił od rodziny wiedział to od zawsze. Nie zmieniało to jednak faktu, że ich sytuacja nie była łatwa. Takie spotkania, jak to, były miłe i przyjemne, ale ile jeszcze będą musieli spotykać się po kryjomu, żeby nikt ich nie widział, żeby jej rodzina się nie daj Merlinie dowiedziała. Na dłuższą metę z pewnością będzie to męczące... nie chciał jej jednak stracić...
Pokręcił głową z rozbawieniem nachylając się do niej lekko, kiedy tak się w niego wtuliła, kiedy on opierał się o krawędź murka.
- Nie o taką niezwykłość mi chodziło. - powiedział uśmiechając się do niej łagodnie, z uczuciem - Jesteś niezwykłą, odważną i piękną kobietą, która wie czego chce, a czego nie chce od życia i do tego dąży. Jesteś kobietą, która zawładnęła moim sercem po zaledwie dwóch spotkaniach, kobietą, którą najchętniej nie wypuszczałbym z ramion, którą chcę bronić przed całym złem tego świata. - odparł nie odrywając wzroku od jej niebieskich tęczówek, po czym nachylił się do niej bardziej, po czym złożył delikatny pocałunek na jej wargach,
- Już jest zdecydowanie dużo lepiej. Glos pojawia się tylko w bardzo stresujących sytuacjach, do których mimo wszystko staram się nie doprowadzać. Jest cichy, gdzieś tam z tyłu głowy, ale jednak nadal jest. Obawa przed skrzywdzeniem najbliższych sprawiła, że postanowiłem wyjechać. Praca nad sobą, nad powrotem do normalności nie była łatwa, to prawda. - odparł spokojnie patrząc na nią z uwagą, jednocześnie również delikatnie się uśmiechając.
Cieszył się, że go rozumie. Fakt, że po usłyszeniu takich rewelacji nie uciekła z krzykiem, tylko po prostu go przytuliła był dla niego bardzo ważny. Teraz wiedział, że może jej zaufać, że go wspiera, czuł to.
Spojrzał na nią uważnie słysząc jej kolejne słowa. Ultimatum? Czy Anthony już całkowicie zwariował? Dawać ultimatum na znalezienie sobie męża? Gdyby on i Michael postawili takie ultimatum Just czy Kerrie...nawet nie chciał myśleć jak źle by potem z nimi było. Stali już na szczycie wieży kiedy przetrawił tą informację. Przytulił ją do siebie.
- Moje słowa są szczere i prawdziwe, zapewniam cię...a co do...ultimatum...- spojrzał jej w oczy i westchnął cicho - Może uda nam się coś wymyślić. Może...może porozmawiam jeszcze z Anthonym...nie chcę żebyś w żadnym wypadku musiała wybierać. - pokręcił głową.
Serce by mu pękło gdyby była zmuszona wybierać, choć pewnie i tak już tak było. On nigdy by się nie odwrócił od rodziny wiedział to od zawsze. Nie zmieniało to jednak faktu, że ich sytuacja nie była łatwa. Takie spotkania, jak to, były miłe i przyjemne, ale ile jeszcze będą musieli spotykać się po kryjomu, żeby nikt ich nie widział, żeby jej rodzina się nie daj Merlinie dowiedziała. Na dłuższą metę z pewnością będzie to męczące... nie chciał jej jednak stracić...
Pokręcił głową z rozbawieniem nachylając się do niej lekko, kiedy tak się w niego wtuliła, kiedy on opierał się o krawędź murka.
- Nie o taką niezwykłość mi chodziło. - powiedział uśmiechając się do niej łagodnie, z uczuciem - Jesteś niezwykłą, odważną i piękną kobietą, która wie czego chce, a czego nie chce od życia i do tego dąży. Jesteś kobietą, która zawładnęła moim sercem po zaledwie dwóch spotkaniach, kobietą, którą najchętniej nie wypuszczałbym z ramion, którą chcę bronić przed całym złem tego świata. - odparł nie odrywając wzroku od jej niebieskich tęczówek, po czym nachylił się do niej bardziej, po czym złożył delikatny pocałunek na jej wargach,
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W końcu nie po to się tutaj spotkali. Tak dawno się nie widzieli, że szkoda było marnować ten czas, który mogli wreszcie razem spędzić na rozmowy o Anthonym. Będzie jeszcze pora na to, aby się nim martwić. Nie wiedziała, jak rozwiązać tą sytuację, nie mogła znaleźć dobrego rozwiązania. Na razie wolała cieszyć się chwilą, która właśnie trwała i na którą tyle czekała.
- Dobrze to słyszeć, na pewno uda Ci się w pełni nad tym zapanować. Wszystko można wypracować, jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, to wiedz, że zawsze jestem, może nie zawsze obok, jednak możesz liczyć na moje wsparcie.- może nie do końca rozumiała na co się pisze, wszak w swoim życiu nie spotkała jeszcze nikogo, kto pozostał wskrzeszony, wszak nie przeszkadzało jej to w tej deklaracji. Zależało jej na nim, chciała więc, żeby wiedział, że na nią zawsze może liczyć.
Ona nie miała za bardzo jak dyskutować z kuzynem. Wszak i tak długo uchowała się bez męża. Uciekała od tego obowiązku przez kilka ostatnich lat. Powoli jednak zaczęło brakować kandydatów, za bardzo marudziła.. teraz miała coraz mniejsze pole do manewru. Czas się kończył, a coraz mniej rodów było skłonnych do sojuszu w ten sposób właśnie z Macmillanami, widziała, że zbliża się do ściany i niedługo nie będzie już mieć niczego do powiedzenia.
- Nie wątpię w Twoją szczerość, sytuacja jest jednak mocno skomplikowana, sama nie wiem, czy znajdę jakieś rozwiązanie, jak na razie widzę jedno, będę musiała się nad tym mocno zastanowić, bo jednak stracę wtedy wszystko, co mam. Nie chodzi o to, że nie jestem w stanie zaryzykować. Jednak odcięcie się od rodziny, to spory krok. Muszę wszystko przemyśleć. - nie tak łatwo było zrezygnować z dotychczasowego życia, może i byłaby skłonna to zrobić, bała się jednak, że wtedy już nikt z rodziny się do niej nie odezwie, a w końcu też byli ważną częścią jej życia.
- Nie wiem, czy rozmowy coś dadzą. Kończy mi się pole do manewru.- kącik ust drgnął jej w uśmiechu, choć nie do końca było się z czego cieszyć. Wolała już nie poruszać tych niewygodnych tematów, bo szybko powodowały zmianę jej nastroju. Miała świadomość, że ta relacja skomplikuje jej życie, nie zamierzała z niej rezygnować tylko dlatego, że pojawiały się problemy. Jednak nie będzie ciągle się chować po kątach, wychodzić ukradkiem, kiedy nikt nie widzi, z czasem w końcu zacznie to być męczące.
- No powiedzmy, że wiem czego chcę od życia. Z każdą minutą spędzoną w Twoim towarzystwie zmieniam zdanie, co do tego, czym kierowałam się w przeszłości. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka, Gabrielu pokazujesz, że jednak we mnie również drzemią uczucia, których jak do tej pory nikt nie był w stanie obudzić, nie spodziewałam się, że to może dziać się tak szybko.- Prue, która całe swoje życie była niczym sopel lodu zaczynała poznawać zupełnie nowej dla niej emocje, nigdy się tak nie czuła. Prue pozwoliła sobie zapleść ręce na jego szyi. Przymknęła oczy kiedy ich usta się dotknęły, zrobiło jej się ciepło, świat zawirował. Wszystkie myśli, które ją gnębiły, gdzieś zniknęły, liczyła się ta chwila, która właśnie trwała. W towarzystwie Gabriela, zaczęła przekraczać granice, które kiedyś sobie wyznaczyła i nie widziała w tym nic złego. Czuła, że jej ciało pragnie tej bliskości, która się między nimi pojawiła.
- Dobrze to słyszeć, na pewno uda Ci się w pełni nad tym zapanować. Wszystko można wypracować, jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, to wiedz, że zawsze jestem, może nie zawsze obok, jednak możesz liczyć na moje wsparcie.- może nie do końca rozumiała na co się pisze, wszak w swoim życiu nie spotkała jeszcze nikogo, kto pozostał wskrzeszony, wszak nie przeszkadzało jej to w tej deklaracji. Zależało jej na nim, chciała więc, żeby wiedział, że na nią zawsze może liczyć.
Ona nie miała za bardzo jak dyskutować z kuzynem. Wszak i tak długo uchowała się bez męża. Uciekała od tego obowiązku przez kilka ostatnich lat. Powoli jednak zaczęło brakować kandydatów, za bardzo marudziła.. teraz miała coraz mniejsze pole do manewru. Czas się kończył, a coraz mniej rodów było skłonnych do sojuszu w ten sposób właśnie z Macmillanami, widziała, że zbliża się do ściany i niedługo nie będzie już mieć niczego do powiedzenia.
- Nie wątpię w Twoją szczerość, sytuacja jest jednak mocno skomplikowana, sama nie wiem, czy znajdę jakieś rozwiązanie, jak na razie widzę jedno, będę musiała się nad tym mocno zastanowić, bo jednak stracę wtedy wszystko, co mam. Nie chodzi o to, że nie jestem w stanie zaryzykować. Jednak odcięcie się od rodziny, to spory krok. Muszę wszystko przemyśleć. - nie tak łatwo było zrezygnować z dotychczasowego życia, może i byłaby skłonna to zrobić, bała się jednak, że wtedy już nikt z rodziny się do niej nie odezwie, a w końcu też byli ważną częścią jej życia.
- Nie wiem, czy rozmowy coś dadzą. Kończy mi się pole do manewru.- kącik ust drgnął jej w uśmiechu, choć nie do końca było się z czego cieszyć. Wolała już nie poruszać tych niewygodnych tematów, bo szybko powodowały zmianę jej nastroju. Miała świadomość, że ta relacja skomplikuje jej życie, nie zamierzała z niej rezygnować tylko dlatego, że pojawiały się problemy. Jednak nie będzie ciągle się chować po kątach, wychodzić ukradkiem, kiedy nikt nie widzi, z czasem w końcu zacznie to być męczące.
- No powiedzmy, że wiem czego chcę od życia. Z każdą minutą spędzoną w Twoim towarzystwie zmieniam zdanie, co do tego, czym kierowałam się w przeszłości. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka, Gabrielu pokazujesz, że jednak we mnie również drzemią uczucia, których jak do tej pory nikt nie był w stanie obudzić, nie spodziewałam się, że to może dziać się tak szybko.- Prue, która całe swoje życie była niczym sopel lodu zaczynała poznawać zupełnie nowej dla niej emocje, nigdy się tak nie czuła. Prue pozwoliła sobie zapleść ręce na jego szyi. Przymknęła oczy kiedy ich usta się dotknęły, zrobiło jej się ciepło, świat zawirował. Wszystkie myśli, które ją gnębiły, gdzieś zniknęły, liczyła się ta chwila, która właśnie trwała. W towarzystwie Gabriela, zaczęła przekraczać granice, które kiedyś sobie wyznaczyła i nie widziała w tym nic złego. Czuła, że jej ciało pragnie tej bliskości, która się między nimi pojawiła.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Opuszczona wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Kornwalia