Wydarzenia


Ekipa forum
Mglisty gaj
AutorWiadomość
Mglisty gaj [odnośnik]17.06.22 18:19
First topic message reminder :

Mglisty gaj

Rozległe tereny zieleni, które spowija gęsta mgła; chmary kłębiącej się bieli unoszą się nisko nad ziemią, pną do góry i finalnie sięgają koron nawet najwyższych drzew, co efektywnie ogranicza widoczność pośród gęstości gaju. Las nie jest często odwiedzanym miejscem, głównie z uwagi na krążące wokół niego pogłoski, jakoby był nawiedzony przez złośliwe duchy, które nocami zawodzą nad swoim okrutnym losem. Ile jest w tym prawdy, ile zwykłej plotki - do końca nie wiadomo, choć można usłyszeć dziwaczne odgłosy gdy znajdzie się w pobliżu. Być może magiczne istoty występujące na tych terenach są przyczyną wielu plotek i powszechnej niechęci mieszkańców do odwiedzania lasu.
Choć śmiałków do nietuzinkowych spacerów nie brakuje, wiadomym jest, że nierozsądnym jest zapuszczanie się w głąb gaju samemu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mglisty gaj - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mglisty gaj [odnośnik]21.11.22 17:22
W odróżnieniu od Corneliusa, Valerie po raz pierwszy zetknęła się z kryminalistami twarzą w twarz, odczuwszy zajadłość ich oporu. Gdyby nie upór członków rebelii, wojna trwałaby przecież krócej. Sallow na początku wahał się, czy powinien w ogóle brać narzeczoną do mglistego gaju - te tereny, to zadanie, wydawało się nieodpowiednie dla damy. Uspokoiły go jednak informacje od Valerie, pewność, że rebeliantów jest niewielu, obecność Dirka. A po fakcie przyzna chyba Valerie rację - każdy artysta potrzebował inspiracji, potrzebowała zobaczyć na własne oczy ludzi, z którymi walczyli. Którzy krzywdzili niewinne kobiety.
-Nie trzeba. - mruknął Dirk w odpowiedzi na prośbę Valerie. Omiótł już Danny'ego bardziej fachowym spojrzeniem - znał widok śmierci, był z nią obyty nawet bardziej od Corneliusa. I bardziej od Valerie, która rzuciła zaklęcie w emocjach - i nie zdołała wystraszyć chłopaka, nie za pierwszym razem.
-Nie mów tak do pani. - zwrócił się do niego Dirk, równie obojetnie jak zazwyczaj. Złość okazywał czynami, nie słowami. Mógłby uderzyć chłopaka w śledzionę, ale potrzebowali go gadatliwego, wymierzył więc ostrzegawczy cios w jego policzek. Na skórze został czerwony ślad, a kolejne Commotio przeszyło powietrze. Nie drgnął nawet, gdy chłopaka przeszyły wyładowania elektryczne z zaklęcia Valerie - młodzieniec wybałuszył oczy, wystawił język i zadrżał upiornie, na usta wystąpiła mu ślina, ale nie stracił rezonu. Jeszcze nie.
-L...lord Avery? - krople potu wystąpiły na czoło Charliego, gdy próbował zebrać myśli. Ewidentnie nie ujął grozy związanej z osądem przez Averych. -Ja.. tylko pomagałem, Adamowi... On jest stąd, a my... jestem jego kuzynem, z Lancashire. Co... co on mu robi? - próbował zerknąć w stronę Corneliusa i swojego kuzyna/dowódcy, ale Dirk ostrzegawczo chwycił go za podbródek i zmusił do patrzenia na Valerie.
-To symbol naszej komórki, Hipogryfów w Shropshire... Rebelii, w sensie... - wymamrotał Charlie z rezygnacją, zaczynając od tyłu. -Zabili... szwagra Adama. Współpracowaliśmy z niemagicznymi, chcieliśmy im pomóc się zemścić, nastraszyć... ministerialne ps...ministerialnych urzędników. Adam jest stąd, wiedział, że wraz z ministerialną pomocą pojawią się tu urzędnicy, obserwowaliśmy arboretum... Ogień tylko podkładałem...

Legilimencja okazała się nadzwyczaj udana, a Cornelius przeniknął do umysłu jeńca bez najmniejszego problemu. Czuł próby oporu, ale przywołał zbyt potężną magię, by Adam mógł się jej oprzeć. Mgnienie sekundy i oglądał już jego wspomnienia, czuł emocje, wcielił się w rebelianta - ale zarazem pamiętał wciąż, kim jest, po co tu jest. Obserwował, pamięć Adama splatała się z własną, poznawał to miejsce. Zauważył brak różdżek, mugolskie stroje, zbezczeszczenie czarodziejskiego dworu, lordowie Avery będą bardzo zainteresowani. Poczuł emocje, umożliwiające dopasowanie motywu tej zbrodni - bardziej osobistego niż jedynie wsparcie rebelii. I wreszcie emocje, które dadzą mu przewagę podczas przesłuchania. Zapamiętał dokładnie twarz kobiety, oszacował wiek dziecka i poczuł, że magia słabnie. Mógłby bez trudu podtrzymać legilimencję, penetrować wspomnienia dalej, ale uczył się na błędach popełnionych w marcu - tym razem nie będzie ryzykował zdrowiem jeńca, którego można przesłuchać tradycyjnie. Z pomocą danych pozyskanych w jego wspomnieniach.
Wycofał się, a już po chwili był we własnym ciele. Cofnął się o krok do tyłu, spoglądając w pełne łez oczy spetryfikowanego więźnia.
-Dirk. - odezwał się krótko. -Zdejmij zaklęcie.
Dirk rzucił Valerie nieco zatroskane spojrzenie, a potem odstąpił od Charliego i machnął różdżką, zdejmując Petrificusa z Adama. Mężczyzna zaczął łapać gorączkowo powietrze, twarz przeciął mu grymas bólu.
-Wiem o twojej żonie i dziecku. Będziesz współpracował, a nie zginą okrutnie - zemsta nie była chyba warta ich bezpieczeństwa? - uśmiechnął się lodowato. Przesłuchanie będzie kontynuował już w lochach.
-Najdroższa. - położył dłoń na ramieniu Valerie. -Powiedział wam coś? Znam lokację ich kryjówki, rozpoznałem ją. Panowie Avery zajmą się dalszą obławą. - kilkoro mugoli w opuszczonym dworku dostarczy wręcz zabawy Vidcundowi i podobnym jemu szmalcownikom na usługach Averych, zajęcie nie było zaś odpowiednie dla polityka i jego narzeczonej. Szczególnie dla niej, ale i Cornelius już dowiedział się wszystkiego, co mogło ułatwić obławę, a w razie potrzeby lordowie Avery mogli go wezwać na pomoc w przesłuchaniu.
-Powinniśmy wracać. Spędzić noc u rodziców. - szepnął do Valerie, nie chcąc mówić Sallow Coppice na głos. Noc robiła się coraz chłodniejsza, a on był zmęczony po pojedynku i legilimencji - a ona była przecież wrażliwsza, delikatniejsza od niego.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Mglisty gaj - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Mglisty gaj [odnośnik]21.11.22 21:48
Wątpliwości co do zaangażowania Valerie tak bardzo w tę sprawę towarzyszyły obojgu narzeczonym; przyszła pani Sallow chciała jednak przeżyć to, co w jej wyobrażeniach przeżywał mąż chociaż raz — nie tylko dla zaspokojenia artystycznych fantazji. Pod nosem Corneliusa rosło wszak kolejne drzewo ambicji. Tym razem nie jego własne, nie ojca, nie ukochanego brata, należało w końcu do jego przyszłej żony. Na skrzydłach sukcesu specyficznych skądinąd negocjacji z Hunterem, Valerie zapragnęła w i ę c e j. Okazja nadarzyła się sama, a córę Shropshire uczono wszak, by raz namierzonego celu nie spuszczać z oczu, dopóki nie padnie od strzału.
Nie istotne, czy z bełta kuszy, czy zaklęcia.
Jednakże Valerie nie była w żaden sposób przygotowana na to, jak prawdziwie brzydka potrafi być wojna. Była oswojona z przemocą, tą, która skierowana była na nią samą, niemal dekada w objęciach Franza Kruegera nie pozostawiła jej bez skazy. Jednak to leżące w bezruchu ciało spowodowało u niej dreszce, a dodatkowa, lakoniczna wypowiedź Dirka niczego nie rozwiązała.
— Co to znaczy? — spytała szeptem, w którego drżeniu Dirk z łatwością mógł usłyszeć zawahanie. W trakcie długich lat służby nauczył się wszak wyczytywać z ludzi nawet drobne jego objawy, a przyszła pani Sallow była osobą całkiem ekspresyjną, dostrzeżenie tego, że nie chciała rozumieć, nie było szczególnie trudne, zwłaszcza że wsparła się na moment na ochroniarzu narzeczonego i dopiero po dłuższej chwili poświęconej na ćwiczenia oddechowe mogła przejść do rzeczy.
Drgnęła raz jeszcze, zamykając na sekundę oczy, gdy Dirk wymierzał chłopakowi policzek. Silny, siarczysty, mogła to poznać ledwie po dźwięku, który przeszył powietrze. Dużo samozaparcia zajęło jej, by nie podskoczyć w miejscu, by nie wcisnąć szyi między ramiona, ale udało jej się utrzymać dumną, wyprostowaną postawę. To nie ona miała się bać. Miała być przecież panią sytuacji.
A mimo to odwróciła wzrok od drżącego w konwulsjach młodzieńca, gdy tylko dał po sobie poznać, że zaklęcie trafiło w cel. Wojna była prawdziwie brzydka, a Valerie dotychczas była wyłącznie piękną śpiewaczką.
— Lancashire, po sąsiedzku — odezwała się wreszcie, gdy upewniła się, że młodzieniec powracał do kontroli nad ciałem. Dopiero wtedy, założywszy ręce na piersi, podeszła do niego raz jeszcze, zginając nogi w kolanach tak, aby znaleźć się twarzą na linii jego spojrzenia. — Nie martw się o kuzyna, tylko o siebie, chłopcze. Jak ci na imię? — spytała, przechylając nieco głowę w bok, jednocześnie obdarowując Charliego grzecznym uśmiechem.
Ten wygiął głowę, próbując dojrzeć, czy gdzieś w okolicy nie czai się na niego Dirk. Słusznie obawiał się bardziej rosłego mężczyzny niż drobnej blondynki, ale wiedział już, że ta zdolna była wyrządzić mu krzywdę, gdyby stał się jeszcze bardziej niesubordynowany.
— Charlie. Charlie Davies — odpowiedział zrezygnowany, próbując uciec spojrzeniem od Valerie. Dirk przyszedł jednak z pomocą, unieruchamiając mu podbródek i zmuszając do patrzenia na panią Vanity.
— Gdyby mógł być pan tak miły i sprawdzić, czy nie mają ze sobą dokumentów... — poprosiła niemal śpiewnie Doge, pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej o zatrzymanych. Jeżeli posiadali przy sobie fałszywe dokumenty, tylko pogorszą swoją sytuację. — A ciebie, Charlie, poproszę jeszcze, żebyś powiedział nam, jak nazywają się pozostali. Znamy ciebie i Adama, a to jest...? — tym razem sama ujęła podbródek chłopaka w swe palce, odwracając mu głowę w kierunku Bena.
— B—Ben... On i Danny to bracia...
Śpiewaczka pokręciła lekko głową, jasne włosy były już delikatnie mokre od wiszącej w tym miejscu nieprzerwanie mgły.
— Hipogryfy, rebelia w Shropshire. Współpraca z niemagicznymi. Charlie, czy ty w ogóle wiesz, co za to grozi? — spytała zatroskanym tonem. Gdyby tej dziwacznej scenie przyglądał się ktoś z zewnątrz, mógłby pomyśleć, że Valerie była starszą siostrą Charliego, choć po sposobie mówienia zdawało się, że mogłaby być też jego matką. — To prawdziwe szczęście, że trafiliście na nas, chłopcze. Lordowie Avery osądzają sprawiedliwie, a gdybyście znaleźli się na celowniku Patrolu Egzekucyjnego, jeszcze przed kolacją dowiedziałbyś się, że resztę życia spędzisz w celi strzeżonej przez dementora. Ty, twój kuzyn, Ben, Danny...
Dziś przed kolacją może zdoła się dowiedzieć, że będzie to ostatni wieczór jego życia. Napaść na ministerialnego urzędnika, zniszczenie mienia wspólnego i placówki kultury, współpraca z niemagicznymi, działalność wywrotowa. Taki młody, zdolny chłopak i jego życie rzucone na zmarnowanie.
Nie mogło być jej go żal. A jednak było to ledwie dziecko.
— Ty podkładałeś ogień, a Danny nim kierował? — nie powinna podsuwać mu rozwiązania, pewnego ciągu wydarzeń, ale to jej pierwsze przesłuchanie. Charlie pokiwał głową twierdząco; z każdą mijającą sekundą Valerie wydawało się, że coraz wyraźniej widzi uciekający z niego zapał.
Czuła, że niczego więcej się nie dowiedzą. Dopiero ponowne wybrzmienie głosu Corneliusa, jego powrót sprawiły, że zwróciła twarz w jego kierunku. Żona i dziecko, wrażliwy punkt, słabość.
Żołądek zacisnął się boleśnie, niemal alarmująco. Czy tym samym była dla Corneliusa? Wiedziała, że Hersilia i on byliby tym właśnie dla niej. Że na miejscu Adama zrobiłaby wszystko, by ochronić swych najbliższych.
Ciepła dłoń na ramieniu natychmiast dodała otuchy. Najchętniej wtuliłaby się w jego klatkę piersiową, odcięła od świata, próbując przeprocesować wszystkie emocje, które zalały ją nagle, wszak nie była kimś zupełnie bezrefleksyjnym, pozbawionym uczuć. Wiedziała, że to, co robili, było dobre, że tę czwórkę spotka lub spotkała zasłużona kara, że w świecie, który budowali, nie było miejsca na zdrajców, a w sercu Shropshire nie było miejsca dla słabych. To naturalna kolej rzeczy — zabij lub zostań zabitym.
Łatwiej było jednak myśleć o losie dorosłych rebeliantów, nie o głupich wybrykach nastolatków.
Nabrała głęboki oddech, po czym posłała narzeczonemu miękki, ciepły uśmiech. Nie chciała, by przejmował się jej stanem, nie teraz. Mieli ważniejsze rzeczy do roboty.
— Rebelia ma swój oddział w naszym hrabstwie, najmilszy. Nazywają się hipogryfami, ten symbol, który mieli na kamizelce to ich symbol. Ten wybryk w arboretum miał tylko wystraszyć panią Bones, tak przynajmniej twierdzi Charlieskróciła informacje podane jej przez młodzieńca narzeczonemu. Będzie wiedział, co z nimi zrobić.
Zmęczenie dopadło Valerie nieco niespodziewanie; adrenalina powoli ulatywała z jej ciała, a śpiewaczka czuła, że jej nogi nie są chyba na tyle silne, jak na początku. Drobne pulsowanie w skroniach też nie zwiastowało niczego dobrego.
Potrzebowała ciepłej kąpieli i długiego, nocnego odpoczynku.
— Powiadomisz, kogo trzeba? — spytała szeptem, ogniskując spojrzenie jasnoniebieskich oczu w zieleni tęczówek narzeczonego. Mówiła na tyle cicho, że jedynie Cornelius mógł ją usłyszeć. Cornelius z szeroką siatką kontaktów, Cornelius znajdujący się w dobrych łaskach lorda Juliusa Magnusa, Cornelius bohater wojenny.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Mglisty gaj [odnośnik]22.11.22 17:41
Dirk zamrugał, zwracając na Valerie czujne spojrzenie. Wobec panicza Sallow był bezwzględnie szczery - trudno zresztą nie być prawdomównym przy kimś, czyja magia wykrywa kłamstwa - ale kobiety były delikatniejszymi istotami. Trudniej przychodziło im znoszenie prawdy. Żona, córki, pani Dianthe, wreszcie pani Vanity...
-Nie obudzi się. - odpowiedział, właściwie zgodnie z prawdą. Chłopaka nie trzeba było wiązać, bo był martwy - ale pani Vanity może to sobie wytłumaczyć dowolnie, może po prostu był nieprzytomny. Wiedziała przecież, że kiedyś był policjantem - że musiał nabrać doświadczenia w ocenianiu, czy ktoś był z walki całkowicie wyeliminowany, czy też wymagał spętania.
Policzek nie był nawet aż tak mocny, przynajmniej nie jego zdaniem. Potrafił mocniej uderzyć córkę, gdy pyskowała. Teraz jej arogancja była problemem jej męża - tego, którego dla niej wybrał, tego wobec którego śmiała mieć zastrzeżenia. Pani Vanity była jednak wrażliwsza (a Dirk nieświadomy dantejskich scen, które rozgrywały się w jej domu) skoro zamknęła oczy na plaśnięcie. Jej reakcja jedynie utwierdziła go w przekonaniu, że nie ma co strzępić języka nad śmiercią Danny'ego.
Ulżyło mu, że nie dociekała dalej, że żywy młodzieniec zajął jej uwagę - i że otrzymał jasne, klarowne polecenie. Przykucnął najpierw przy trupie i przeszukał jego kieszenie, potem wcisnął dłonie między łańcuchy krępujące dwójkę pozostałych mężczyzn. Do Adama się nie zbliżał, paniczowi Sallow nie wolno w takich momentach przeszkadzać.
-Zgadza się. - mruknął, wertując dokumenty potwierdzające rejestrację różdżek. Nikt nie wiedział, że różdżki są obłożone namiarem, a wielu czarodziejów dołączyło do rebelii dopiero później - nakaz rejestracji, wydany tuż po Bezksiężycowej Nocy, wziął wszystkich z zaskoczenia.

Cornelius pozostawał przez chwilę skupiony na Adamie. Poczuł na sobie spojrzenie Valerie, kątem oka dojrzał zmartwienie na jej pięknej twarzy - ale nie mógł jej pocieszyć, jeszcze nie przez kilka minut. Przy jeńcach musiał zachować na twarzy maskę, nie okazywać emocji.
(A Valerie miała w głębi duszy rację, jej podejrzenie było słuszne - była słabością Corneliusa).
Zostawił Adama ze sprawami do przemyślenia i przysunął się do narzeczonej, mocniej zaciskając dłoń na jej ramieniu. Była dziś bardzo dzielna, ale niewątpliwie wstrząśnięta - sam nie lubił brzydoty przemocy, co dopiero wrażliwa artystka.
-Dziękuję. Doskonale się spisałaś, kto by podejrzewał, że masz smykałkę do... przesłuchań. - uśmiechnął się lekko, mówiąc ściszonym głosem - tak, by więźniowie nie słyszeli. -To, czego chcieli osądzą i wydobędą z nich lordowie Shropshire. - zapewnił, z ciekawością podnosząc wzrok na symbol na kamizelce jeńca. Jakikolwiek oddział rebelii w Shropshire nie mógł być liczny - może to jedynie ta czwórka mężczyzn była tym oddziałem, siejąc zamęt wśród innych czarodziejów - w lutym wykorzenili w końcu zorganizowaną grupę z okolic rzeki Severn, a potem kontynuowali działania stabilizacyjne. Ale rebelianci, jak szczury, powracali.
Zanotował w pamięci, by zasugerować lordom Avery publiczną egzekucję, może w Shropshire albo Ludlow, niech strach wykorzeni z serc ludu resztki rebelii. Oczywiście, Charlie nie mógł wiedzieć, że w istocie panowie Shropshire współpracowali z policją w Londynie - do nestora Juliusa i magicznej policji będzie należeć decyzja, czy więźniów nie przetransportować do Tower. Sallow miał jednak zamiar szczegółowo opowiedzieć lordowi o dzisiejszych wydarzeniach, co być może wpłynie na jego decyzję.
-Teleportuję się do Ludlow, najdroższa - ściągnę ludzi, by pomogli Dirkowi w transporcie. Dasz radę sama teleportować się do domu? - domu jego rodziców, rzecz jasna, do Sallow Coppice. -Przypilnuj ich dopóki nie nadciągną posiłki, a potem pomóż ludziom Averych. - rozkazał Dirkowi, samemu nie mając zamiaru już tutaj wracać. Był posłańcem i oratorem i mistrzem uroków, ale nie kimś, kto nadaje się do transportu więźniów do lochów. Właściwie, mógłby zaczekać w Ludlow i kontynuować tam przesłuchanie, ale ono może poczekać do rana - a Valerie zdawała się go potrzebować. Uśmiechnął się do niej uspokajająco i odczekał, aż teleportuje się pierwsza - a potem samemu zniknął z cichym trzaskiem, by ściągnąć do mglistego gaju kogo trzeba.

/zt x 2 :pwease:


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Mglisty gaj - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Mglisty gaj
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach