Wydarzenia


Ekipa forum
Podziemne Ministerstwo Magii
AutorWiadomość
Podziemne Ministerstwo Magii [odnośnik]28.08.22 22:23
First topic message reminder :

Podziemne Ministerstwo Magii

Siedziba główna podziemnego Ministerstwa Magii niewiele ma wspólnego z gmachem, który znajduje się w Londynie – kwatery służące poszczególnym oddziałom są rozproszone, zlokalizowane w opuszczonych mugolskich budynkach po obu stronach rzeki Plym. W ukrytych magicznie pomieszczeniach próżno szukać wygód, wystrój jest w większości surowy, ograniczony do najpotrzebniejszego wyposażenia – choć pokojom na co dzień zajmowanym przez członków podziemia nie brakuje indywidualnego charakteru (znaleźć w nich można przyniesione z mieszkań fotele, czarodziejskie rośliny w doniczkach, fotografie i plakaty, a także przedmioty, których przeznaczenie trudno jest odgadnąć).
Wejścia do wszystkich budynków siedziby są pilnie strzeżone i tajne, a każdy przechodzący przez nie czarodziej podlega sprawdzeniu tożsamości i kontroli, musi podać też zmieniające się co kilka dni hasło. Same przejścia również są ukryte: to prowadzące do budynku zajmowanego przez aurorów i wydział wywiadowczy otwiera się wyłącznie po podaniu prawidłowej kombinacji w nieczynnej budce telefonicznej, a żeby dostać się do kwatery Hipogryfów i Niuchaczy trzeba końcem różdżki wystukać krótką melodię na migającej latarni ulicznej oraz się o nią oprzeć. Łącznicy współdzielą przestrzeń z biurem informacji i propagandy, a wejście do ich kwatery prowadzi przez zamknięty kiosk z prasą, do którego wejść można po odczytaniu właściwej frazy z jednego z wystawionych na przeszklonej witrynie czasopism.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Podziemne Ministerstwo Magii - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Podziemne Ministerstwo Magii [odnośnik]13.05.23 15:05
28 VII 1958


Sami zainteresowani odmawiają komentarza. Więcej w na stronie 28 przeczytała na głos jeden z fragmentów wystawionej w witrynie gazety, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa poruszania się po terenach należących do Podziemnego Ministerstwa Magii. Uśmiechnęła się przy tym sama do siebie, zastanawiając się, który z wydziałów wpadł na pomysł, aby to akurat ten fragment miał stanowić hasło. Intuicja podpowiadała jej, że Memortki, Sowy prawdopodobnie wolałyby coś o skrócie któregoś ze starych meczów, ku czci starych, dobrych czasów. Może powinna o to spytać przy jakiejś okazji? Jeżeli zdąży załatwić wszystko w czasie, może zostanie jej kilka minut na przynajmniej łyka kawy z Hazel.
Najpierw jednak trzeba było dostać się do środka kiosku, wszak to tam znajdowało się przejście do interesującego ją dziś wydziału Sów.
Drzwi kiosku zazwyczaj otwierały się z nieprzyjemnym dla ucha skrzypnięciem. Dziś jednak skrzypnięcie to było na tyle ciche, że zaskoczona takim stanem rzeczy Iris przystanęła na moment w środku, otwierając i zamykając drzwi na przemian, jakby właśnie przeprowadzała jakiś niezwykle ważny, dźwiękowy eksperyment. Wytłumaczenie mogło być jedno ― jakiś bardziej drażliwy Memortek lub Sowa wreszcie poddała się temu dźwiękowi, zabrano z domu jakiś środek do oliwienia zawiasów i zajęto się problemem. Niemniej jednak, przyzwyczajona do raczej surowego wnętrza kwater w Plymouth Iris była niezwykle urzeczona tą drobną zmianą. Zmianą, która powinna zostać wprowadzona już jakiś czas temu, ale wszyscy mieli przecież zdecydowanie ważniejsze zajęcia niż jakieś nienaoliwione, skrzypiące drzwi.
Znajdując się już w środku kiosku, za zamkniętymi drzwiami, nabrała głębszy oddech, zwracając się w kierunku kolejnego przejścia, prowadzonego już do siedziby ministerialnych lotników. Po dostaniu się pod odpowiednie drzwi zastukała w nie kilkukrotnie, w rytm "Ro―we―na Ra―ven―claw", a słysząc zza nich stłumione wejść, nie zamierzała tracić czasu. Otworzyła drzwi szeroko, wchodząc do środka i natychmiast znajdując się na linii wzroku mężczyzny z roztrzepanymi (prawdopodobnie nie miał jeszcze czasu uczesać się, czy doprowadzić do stanu używalności po przebytym locie) włosami, gdzieniegdzie klejącymi się do czoła. Ten poprawił swoją posturę dość nagle, prostując plecy po nieco zgarbionej, odpoczywającej na niewygodnym na pierwszy rzut oka krześle, po czym podniósł się do góry, dłonie opierając na stojącym przed nim, a jednocześnie oddzielającym go od Iris biurku.
― O, Bell, nie spodziewałem się ― rzucił prędko, jakby na swoje usprawiedliwienie. Iris w odpowiedzi roześmiała się dźwięcznie, ze wciąż posiadanym przez siebie dziewczęcym urokiem. Przestąpiła kilka kroków, które dzieliły ją od biurka, po czym oparła się o nie biodrem.
― Widzisz, a powinieneś, Rogers ― odparła, wciąż nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, który sam pchał się jej na usta. Niuchacze współpracowali z Sowami pewnie w podobnym stopniu, co Memortki, a jednak z jakiegoś powodu jej obecność w tej części kwater zaskakiwała Rogersa niezmiennie od miesięcy. Wreszcie założyła ręce na piersiach, rozglądając się po otoczeniu. Kilka innych biurek, żadne nie pochodzące z tego samego zestawu. Na niektórych z nich pozostawiono jeszcze kubki, czasem wyszczerbione, z pozostałościami po kawie albo herbacie, na jednym z biurek znajdowała się jeszcze owijka po kanapce i kilka okruszków. ― Jest Moore? William ― ostatecznie doprecyzowanie było jak najbardziej na miejscu. Słyszała, że Moore'ów było ostatnio wśród lotników więcej, nawet chyba mignął jej ktoś, kto mógł wyglądać jak młodszy brat Williama. Trochę lichej postury, ale pewnie ledwo co skończył szkołę, jeszcze będą z niego ludzie. Dziś najbardziej zależało jej na zaufanym lotniku, kimś, kto nie bał się podjąć trudniejszego niż zwykle zadania. ― Mam do niego sprawę. Do wyłącznej wiadomości ― widziała, jak w oczach mężczyzny błyszczą już ciekawskie ogniki, lecz tak bardzo, jak nie chciała tego robić, musiała je zgasić. Obowiązywała ją ścisła tajemnica. Niuchacze potrafili zyskać naprawdę bardzo wiele, lecz musieli wykazywać się przy tym stosowną dyskrecją tak, aby uchronić skórę nie tylko swoją, ale przede wszystkim siatki znajomości, którą z trudem budowali. Młodsi, mniej doświadczeni rekruci Podziemia nie musieli jeszcze tego rozumieć i nie miała im tego za złe ― niemniej jednak, mając przy sobie torbę, w której ukryty był pewien tajemniczy pakunek, musiała zwrócić się do kogoś, komu w transporcie i przekazaniu przesyłki ufała w stu procentach.


It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946
Re: Podziemne Ministerstwo Magii [odnośnik]29.05.23 22:54
Minęło kilka tygodni odkąd wrócił w szeregi Sów, a chociaż początkowo obawiał się oceniających spojrzeń i niezręcznej ciszy zapadającej akurat w momencie, w którym pojawiał się w pomieszczeniu, to musiał przyznać, że wszystkie te lęki okazały się bezpodstawne – a w zagraconych pokojach podziemnego ministerstwa znów zaczynał czuć się w jak w domu. Nie miał co prawda swojego biurka, bo do niczego go nie potrzebował (do siedziby wpadał głównie po przesyłki, a raporty pisał w pośpiechu w ciasnej kuchni, pomiędzy jednym a drugim łykiem gorzkiej kawy, zresztą – odkąd zaczął szkolić młodych lotników, więcej czasu spędzał na boisku Jastrzębi niż w dowództwie), ale w jednej z szafek znalazło się miejsce na podarowany mu przez łączników kubek (któryś z utalentowanych plastycznie członków Sów namalował na nim obrazek przedstawiający zamaskowanego czarnoksiężnika na miotle wlatującego z impetem w ceglaną ścianę; podpis pod spodem głosił NIE ZADZIERAJ Z MOOREM, a sam rysunek był ruchomy – ubrana w pelerynę postać raz po raz zbierała się smutno z ziemi, gramoliła z powrotem na miotłę, oblatywała okrągły kubek dookoła i rozbijała się o mur z drugiej strony), a z większości ścian spoglądały na niego zachowane z przeszłości plakaty najróżniejszych drużyn Quidditcha, co nadawało wnętrzu atmosfery kojarzącej mu się głównie z szatnią. Spora część lotników miała za sobą krótszą lub dłuższą sportową karierę, w przerwach od pracy toczyli więc zacięte dyskusje na temat zawodników i ich umiejętności, albo wspominali stare mecze. Aktualnych rozgrywek oficjalnie nie śledził nikt, solidarnie bojkotując antymugolskie zasady wprowadzone przez rząd Malfoya, chociaż Billy’emu raz czy dwa wpadły w ręce wycinki z wynikami niedawnych rozgrywek, a w zeszłym tygodniu Beckley, który miał w zwyczaju regularnie wypominać mu ten jeden raz, kiedy złapał znicz przed nim, wspomniał z zadowoleniem, że Osy przegrały ze Srokami. Udał, że mało go to obchodziło, jednocześnie żałując, że nie mógł zobaczyć miny pałkarza Os.
Kończył właśnie raport z wczorajszej wieczornej trasy, kiedy jednym uchem usłyszał własne imię padające gdzieś w sąsiednim pomieszczeniu; podniósł głowę nasłuchując, ale grube, drewniane drzwi skutecznie tłumiły większość słów. Gryzące druzgotki, czy spóźnił się tak bardzo, że wysłali kogoś po ten raport osobiście? Zerknął na ręczny zegarek, był parę minut po czasie, ale nie na tyle, by można było uznać to za niepokojące. Wciąż – powinien zająć się tym jak najszybciej, wstał więc z drewnianego stołka, żeby sięgnąć po skórzaną torbę i wsunąć ją sobie pod pachę. Papierową teczkę chwycił między zęby, w dłonie łapiąc dwa kubki z zaparzoną dopiero co kawą, i tak objuczony ruszył do drzwi, naciskając klamkę łokciem, a później popychając je barkiem.
Na widok opierającej się o biurko Rogersa dziewczyny uniósł w zaskoczeniu brwi, ale potrzebował zaledwie sekundy, żeby rozpoznać znajome rysy. – Seść, Yys – wymamrotał, uśmiechając się szeroko, który to manewr sprawił, że teczka wysunęła mu się spomiędzy ust; podniósł kolano odruchowo, chcąc zatrzymać w ten sposób jej lot w stronę ziemi, ale zsunęła się tylko po jego spodniach, otworzyła w połowie drogi, a spisane odręcznie arkusze pergaminu rozsypały się po podłodze. Kawa zakołysała się niebezpiecznie w kubkach, na szczęście się nie wylewając. – Niech to t-t-tłuczek trzaśnie – mruknął, krzywiąc się, po czym przeszedł ponad kartkami, żeby odstawić kubki na biurko Rogersa. – Trzymaj – powiedział, jeden z nich przysuwając w jego stronę. Torbę odstawił na ziemię, najpierw rzucając przepraszające spojrzenie Iris. – P-p-przepraszam za to. Z przesyłkami jestem ostrożniejszy – zażartował, schylając się, żeby pozbierać fragmenty napisanego w cierpieniach raportu. – Szukałaś mnie? – zapytał, unosząc na moment wzrok, żeby zerknąć na nią pytająco. Wydawało mu się, że to właśnie jej głos słyszał przez ścianę (z pewnością nie Rogersa). Pomiędzy sylabami zatańczyło zaciekawienie, podejrzewał, że sprowadzały ją tu sprawy Niuchaczy – ale dlaczego potrzebowała akurat jego? Większość zaopatrzenia mogła trafić w ręce każdego z lotników, choć młodszych stażem nie wysyłali zazwyczaj na tereny wrogich hrabstw. Od ogłoszenia zawieszenia broni nie miało to jednak aż takiego znaczenia.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Podziemne Ministerstwo Magii [odnośnik]30.07.23 17:30
Nagłe pojawienie się w pomieszczeniu kogoś jeszcze — kogoś, kogo obecności przecież wyczekiwała — spotkało się z natychmiastową poprawą humoru Bell. Uśmiechnęła się szeroko na widok lotnika, najpierw zauważając to, że w zębach trzymał papierową teczkę, dlatego też jej oczy nie otworzyły się od razu szerzej, w niemym wyrazie zdziwienia, które musiało mu towarzyszyć od kliku tygodni, a wciąż mogło powracać w obecności kogoś, z kim nie miał częstego kontaktu. Blizna na twarzy wyglądała na poważną. Brunetka skarciła się zaraz w myślach, m u s i a ł a być poważna, bo w twarz nie celował każdy, nie wyglądała też na zadrapanie przez wpadnięcie w krzaki czy przypadkowe zahaczenie o gałąź w trakcie lotu.
Zamiast skupiać się na bliźnie — domyślała się wszak, że cokolwiek było jej przyczyną, wspomnienie tegoż nie mogło należeć do przyjemnych — postanowiła grać dalej, bawić się własnym rozbawieniem. Radośnie zmrużyła oczęta, pozwalając sobie na drobny, cichy śmiech, gdy oderwała się od biurka, przy którym do tej pory stała.
— Nie masz za co przepraszać. To ja wpadłam bez zapowiedzi — odparła w uspokajającym zamiarze. W tym samym czasie Rogers wychylił się poza granice swego biurka, asekuracyjnie zgarniając kubki w swoim kierunku. Iris tymczasem podciągnęła nieco materiał spódnicy, którą miała na sobie, aby równie prędko ukucnąć przy Moore zbierającym dokumenty. Co dwie głowy to nie jedna, co cztery ręce to nie dwie, poradzą sobie szybciej razem. Zresztą, pochodząc z takiej, a nie innej rodziny, rodziny, która polegała na sobie zdecydowanie bardziej, bo i była mniejsza, brakowało jej jednego z klasycznych filarów w postaci ojca, prędko nauczyła się, jak wiele znaczy pomoc, nawet tak niewielka, jak pozbieranie rozrzuconych dokumentów. — Proszę — powiedziała, zbierając kartki (nieuporządkowane, bowiem próbując oduczyć się ciekawości, nigdy nie czytała dokumentów, które nie wychodziły spod jej pióra lub były adresowane do niej), którymi zastukała kilkukrotnie o ziemię, aby ułożyć je równo względem siebie. Wszystkie oddała Williamowi przed tym, jak wyprostowała zgięte dotychczas w kolanach nogi, ostatecznie powracając do wcześniejszej pozycji.
Odgarnęła ciemne kosmyki włosów z ramienia na powrót na plecy, spoglądając na chwilę w stronę Rogersa. Jej uwagę przykuł jeden z kubków, ten ozdobiony ruchomym obrazkiem. Zmrużyła lekko powieki, obserwując tragiczną w skutkach podróż postaci w pelerynie, która zawsze kończyła się na ceglanej ścianie. Dopiero po drugiej kraksie przechyliła się nieco do tyłu — z tej perspektywy miała lepszy widok na napis.
— Nie zadzieraj z Moorem — drżące kąciki ust mogły wystarczyć w upewnieniu się, że kubek zupełnie skradł serce, a także poprawił humor Niuchacza, lecz Iris nie mogła powstrzymać głosu od rozbawionego tonu. Próbując stłumić śmiech, obróciła twarz w kierunku swego ramienia, chichocząc właśnie w nie (choć Rogers mógł odnieść wrażenie, że Bell robiła to po to, by złapać akurat jego uwagę). Nie tym razem. — A pomyślałbyś, że to Niuchacze powinni mieć dostęp do dzieł sztukiwreszcie powróciła spojrzeniem do Billa, gdy ten wspomniał o prowadzonych przez nią poszukiwaniach. W jednej chwili Iris spoważniała — nie przypominała już szczerze rozbawionej, może nawet lekko nieprzystającej swym sposobem bycia kobiety. Teraz jej czekoladowe oczy skupiły się na postaci lotnika, spora paczka, którą ustawiła wcześniej na biurku biednego Rogersa, znów trafiła do jej rąk, a ona sama zbliżyła się do Moore'a, ściszając swój głos do szeptu tak, aby wyłącznie on mógł ją usłyszeć.
— Tak, mam przesyłkę, którą należy dostarczyć do Westmorland — wciąż nie przekazała mu przesyłki, musiał wiedzieć, dlaczego Iris nalegała, aby to właśnie on zajął się jej dostarczeniem. — Do miejsca na granicy z Cumberland i North Lancashire. To nie jest zwykła przesyłka, są tam pieniądzeistotny nacisk, jaki położyła na to słowo był zupełnie zrozumiały; Podziemne Ministerstwo Magii w Plymouth od samego początku borykało się z problemami finansowymi, a wszystkie środki, które mieli do rozdysponowania Niuchacze były nie tylko skrupulatnie, ale i surowo sprawdzane, aby zapobiec niepoprawnemu ich wykorzystaniu. — I kilka dość drogich ingrediencji do eliksirów. Zawarliśmy umowę z lokalnymi alchemikami, mają nas wspomóc w działaniu, ale nie sądzę, żeby byli... szczególnie przekonani — zmarszczyła brwi, zagryzając wnętrze policzka. Na wojnie nic nie było pewne, a często wszystko odbywało się — dosłownie — na słowo honoru. Możliwość uzyskania wsparcia w postaci sporego zaplecza alchemicznego była droższa od pieniędzy, dlatego Niuchacze zdecydowali się zaryzykować. — Będę na miejscu, razem z hipogryfami. Ale istotne jest, żeby przesyłka nie trafiła w niepowołane ręce, gdyby nasi kontrahenci zdecydowali się w ostatniej chwili wycofać, albo gdyby przyszli ze wsparciem.
W jej umyśle William Moore był najlepszym człowiekiem do tej roboty. Nie znała nikogo (i nie zmieniał tego fakt, że nie żyła w bardzo zażyłych stosunkach z Sowami, to mogło się wszak zmienić!) kto mógł wycofywać się na miotle z tak cennym gatunkiem prędzej i bezpieczniej dla siebie i zawartości przesyłki, niż on. Ale wiedziała również, że to, co mu proponowała, nie było zwykłym spacerkiem, szybkim lotem do budki z kawą na promenadzie i z powrotem.
— Myślisz, że dałbyś radę nam pomóc?


It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Podziemne Ministerstwo Magii
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach